poniedziałek, 31 marca 2014

101 (Zgodnie z obietnicą)

 -  No to Niall? Pójdziesz spać? -  Zapytałam.
 -  No… Po tej awanturze nie wiem…
 -  Jeszcze raz cię przepraszam za tą awanturę. Chodź na górę, trochę się prześpisz.
Zaprowadziłam go na górę, do pokoju gościnnego, którego w duchu nazywałam rodziców, bo tylko oni tam, jak do tej pory spali. Pościel była świeżo pościelona, więc zdjęłam kapę i powiedziałam:
 -  Śpij. Miłych snów ci życzę. Jak chcesz, to zamknij się od środka.
 -  Po co?
Zamknęłam do niego drzwi i zeszłam na dół.
 -  To co robimy? -  zapytałam Harryego.
 -  Nie wiesz, co w Darcy wstąpiło?
 -  Nie mam zielonego pojęcia, co się stało…
 -  Nie lubi sprzeciwów, a sprzeciwiliśmy się jej.
 -  Próbowałem jej wytłumaczyć, że nie może się tak zachowywać, to zaczęła mnie bić. Jak podniosła na mnie rękę, to zacząłem ją bić. Ma zakaz wychodzenia z pokoju i niedostanie dzisiaj deseru.
 -  Strasznie dla niej bolesna kara -  powiedziałam.
- Ale ona nie może się tak zachowywać. Musi to poczuć. Ja wiem, że na mnie tylko takie kary działały. Mogli mi tłumaczyć godzinami, że czegoś nie wolno,  ja robiłem po swojemu, ale jak nie dostałem deseru, to zapamiętałem na całe życie, że tak nie wolno robić… Wiesz, miałem ochotę cię wylizać z tej czekolady, ale się powstrzymałem przy Niallu. Chodź, taki ładny dzień, to pójdziemy do ogrodu. Harry wyszedł pierwszy, porozstawiał fotele, postawił stolik i powiedział:
 -  Siadaj. Napijesz się czegoś?
 -  Może kawy -  odpowiedziałam.
Harry zniknął w drzwiach i po pewnym czasie przybiegł z kawą.
 -  Jutro wraca Dominika -  poinformowałam go.
 -  To super, może Niall się wreszcie wyzwoli. Po tym koszmarze…
 -  Dobrze by było, jakby się zeszli ze sobą -  stwierdziłam -  on po przejściach, ona po przejściach. Mogą się pocieszać wzajemnie.
W sąsiednim domu otworzyły się drzwi do ogrodu. Jay  wyszedł w samych slipkach.
 -  Cześć Jay! -  Powiedział Harry.
Jay się spłoszył.
 -  Cześć, zaraz przyjdę -  powiedział i skoczył z powrotem do domu. Po krótkiej chwili wyszedł                 w krótkich spodenkach -  przepraszam moich sąsiadów za mój wcześniejszy, roznegliżowany wygląd…
 -  Zdaje się, że tu sami dorośli -  powiedziałam śmiejąc się.
 -  No ten mały kawaler, to zdaje się, że dziecko.
- Ale on nie groźny na razie.
 -  NA RAZIE -  powiedział Harry.
 -  Może wpadniecie do nas na kawę po sąsiedzku? -  Zaproponowałam -  niestety jesteśmy już po śniadaniu…
Z góry usłyszeliśmy chrapanie Nialla. Zachciało mi się śmiać. Harry popatrzył na mnie.
- Co? Macie gości?
 -  No… Takiego jednego z naprzeciwka -  odpowiedział Hazzie.
- Co? Niall u was śpi? -  Zapytał Jay.
 -  Wygląda, jak z krzyża zdjęty. Niech się chłopak wyśpi. Mówi, że w domu spać nie może.
 -  Wcale mu się nie dziwię… Pewnie bym się wyprowadził z takiego domu.
 -  Lepiej, żeby nie -  powiedzieliśmy równocześnie.
 -  Nasza enklawa by się pewnie rozpadła.
 -  Może jednak nie będzie tak źle.
 -  Z kim ty rozmawiasz? -  Gabriela wyszła w zielonym szlafroczku -  o cześć Megan! Hej Harry!
 -  Idź się ubierz -  zdenerwował się Jay.
 -  Przecież jest ubrana. O co ci chodzi? -  Zaczął bronić Gabrieli Harry.
Popatrzyłam zdziwiona na Hazzę.
 -  Zapraszamy na kawę -  powiedziałam.
 -  Jeszcze nie jedliśmy śniadania -  powiedziała Gabi.
 -  To zjedzcie śniadanie i przyjdźcie do nas, albo przynieście sobie śniadanie do nas, a my wam damy kawę -  powiedział Harry.
Z góry nadal rozlegało się chrapanie Nialla.
 -  To może przyjdźcie do nas?
 -  Nie, musimy być tutaj, bo dzieciaki nie będą wiedziały gdzie nas szukać.
Za chwilę na naszym tarasie siedzieli obydwoje i jedli śniadanie. Harry poszedł zrobić kawę, a ja zobaczyłam na Gabrieli palcu nowy pierścionek.
 -  Jaki masz ładny pierścionek.
 -  A, dziękuję. Dostałam od Jaya -  powiedziała patrząc na pierścionek -  też mi się bardzo podoba.
 -  Jutro wraca Dominika  -  zagadnęłam.
 -  Tak. Bardzo się cieszę. Dobrze, że udało jej się wszystko załatwić.
 -  Też tak uważam.
 -  To Niall będzie w końcu wolny -  powiedział Jay -  mnie się ona od początku nie podobała.
 -  Serce nie sługa -  powiedziałam -  zakochał się i koniec.
 -  Skąd on ją wytrzasnął?
 -  No niestety jest to moja wina… Bo ja ich ze sobą poznałam…
 -  No, ale nie powinnaś się winić -  pocieszył mnie -  przecież Niall jest dorosły.
 -  On, jak małe dziecko -  powiedziałam -  właściwie ja powinnam teraz pojechać do Warszawy, a nie Dominika.
 -  Dopiero byłaś nie dawno w Warszawie -  powiedział Jay.
 -  Jak to niedawno?
 -  No, z rok temu.
Gabriela go trąciła łokciem.
 -  Nie wracajmy do tego -  powiedziała -  mam ci przypomnieć, że była razem z Dominiką.
 -  Może rzeczywiście nie wracajmy -  zgodziłam się z Gabi.
Antoś przyszedł do Gabrieli swoim chwiejnym kroczkiem i coś tam jej zaczął tłumaczyć.
 -  To kto jedzie po Dominikę? -  Zapytałam.
 -  Niall. Przecież on by mi nie wybaczył, gdybym pojechała po nią. Kto u was tak chrapie? -  Zapytała.
 -  Rzeczony Niall -  odpowiedziałam.
 -  No… Wyspać się przy nim nie można.
 -  Można się przyzwyczaić -  rzucił Harry, który przyszedł z kawą -  tyle razy spałem z Niallem w jednym pokoju.
 -  To co? Powiemy im? -  Zapytał Jay, Gabrielę.
 -  Jak chcesz -  odpowiedziała.
Patrzyliśmy zdziwieni na nich.
 -  Słuchajcie. Nie formalnie chcieliśmy was poinformować, że za dwa miesiące jest nasz ślub.
 -  To cudownie! -  Krzyknęłam.
 Na górze coś się poruszyło.
 -  Cicho bądź, bo Niall śpi -  Harry położył mi rękę na ustach.
Za chwilę usłyszeliśmy ponowne chrapanie, więc wiedzieliśmy, że Niall się nie obudził.
 -  A gdzie Darcy? -  Zapytał Jay.
 -  Była niegrzeczna i odbywa szlaban w swoim pokoju.
 -  Aż tak była niegrzeczna? -  Zdziwiła się Gabriela.
 -  Oj, była -  potwierdziłam.
Opowiedzieliśmy im, co się działo przy śniadaniu. Byli zszokowani.
 -  Czyżby w przedszkolu dzieci tak się zachowywały? -  Zdziwiła się Gabi.
 -  Ona jest zazdrosna o wujka Nialla -  powiedziałam.
 -  To taka szczenięca miłość? -  Zakpił Jay.
- Coś w tym rodzaju -  odpowiedział Harry.
Zerknęłam na okno na górze i zobaczyłam, że Darcy podsłuchuje naszą rozmowę. Harry popatrzył      w tym samym kierunku, co ja i za chwilę wstał cicho i poszedł na górę. Usłyszałam, że okno się zamyka. Słychać też było jakąś rozmowę, ale nie było słychać, o co chodzi. Gdy Harry wrócił, dusił się ze śmiechu.
- Co się stało? -  Zapytałam.
 -  Nasza córka koniecznie chce być na ślubie… -  wydusił z siebie -  to ona wyjdzie za mąż za wujka Nialla, bo wujek Niall jest już wolny. Zapytałem, jak będzie do niego mówić. Odpowiedziała: Wujek.
Wszyscy ryknęliśmy śmiechem.
 -  Wiecie co? Może się przenieśmy do nas, bo ten biedny Niall, to się nie wyśpi -  powiedziała Gabriela.
 -  Jest tak zmęczony, że pewnie będzie spał do jutra.
 -  Chyba, że go głód obudzi…
 -  No tak… To jest jedyna rzecz, co go może obudzić -  stwierdziłam.
Przesunęliśmy nasze fotele bliżej domu Jaya i Gabi i mogliśmy spokojnie rozmawiać.
 -  To jak tam przygotowania? -  zapytałam.
 -  No, już mamy zaklepaną salę.
 -  Gdzie?
 -  U Simona -  odpowiedziała Gabriela.
 -  To najlepsze rozwiązanie. Darmowy hotel, kucharz… Po za tym, Simon by się pewnie obraził, gdyby się dowiedział, że nie korzystamy z jego chałupy -  powiedział Jay.
 -  No, pewnie masz rację. On lubi wyprawiać takie imprezy. Kazik będzie miał zajęcie, ostatnio jest niepocieszony, bo nie ma komu gotować. Simon ostatnio siedzi bez przerwy w Londynie, a jak wpada, to jak po ogień…
 -  Przyjedzie trochę gości z Warszawy. Mama, siostra mamy… Martin.
 -  A przyjadą z Indii?
 -  Nie wiem skąd przyjadą… Bo trudno za nimi trafić -  powiedziała obojętnie Gabriela.
 -  Jakbyście potrzebowali pokoi, to u nas jest jeden wolny -  powiedziałam.
 -  Wiesz u Simona jest tyle miejsca, że chyba nie będzie nam potrzeba. Po co on w ogóle taki wielki dom wybudował?
 -  Bo lubi duże domy? -  Odpowiedziałam Gabrieli.
- Ale po co, skoro jego tu i tak nie ma?
Pogadaliśmy jeszcze trochę i rozeszliśmy się. Ja poszłam gotować obiad. Gdy byłam w połowie obiadu, przypomniałam sobie, że dziś miał gotować Harry. Zdecydowałam, że wezmę odwet kiedy indziej. Harry siedział i coś czytał, a ja wyciągnęłam z zamrażalnika pierogi. Zastanawiałam się tylko ile porcji mam wyjąć… Jeżeli Niall ma się obudzić to na pewno trzy porcje byłoby za mało, ale jeżeli będzie spał, to szkoda rozmrażać więcej. Postanowiłam, że wrzucę na gorącą wodę i szybko się ugotują. Zastanawiałam się jeszcze nad zupą. W zamrażalce znalazłam zamrożone kalafiory, więc doszłam do wniosku, że zrobię kalafiorową. Ugotowałam kalafiora, wyciągnęłam migdały, przypiekłam je na patelni i postanowiłam, że zrobię zupę krem. Wyciągnęłam mikser, zmiksowałam    i stwierdziłam, że jest pyszna. Zastanawiałam się, jak mały więzień się trzyma, ale Harry nie pozwolił mi iść na górę. Popatrzyłam na zegarek. Było wpół do dwunastej. Podeszłam do komputera. Na Skype siedziała Doma.
- Co u was słychać? -  Zapytała, gdy się z nią połączyłam.
 -  Słychać chrapanie -  odpowiedziałam.
 -  Kto u was śpi?
 -  Niall -  odpowiedziałam.
 -  Aż tak chrapie?
 -  Jest strasznie zmordowany.
 -  A dlaczego śpi u was?
 -  Bo u siebie nie może.
 -  Dobrze, że śpi -  odpowiedziała Dominika.
 -  Dobrze, że go nie widziałaś, jak wyglądał…
- Co to znaczy? Mam się bać?
 -  Nie. Po prostu taki był zmordowany…
 -  Jutro już o tej porze będę lecieć…
 -  O ile nie będziesz w Chicago i co? Widziałaś się z mamą?
 -  Okazuje się, że siedzi z Martinem w Indiach…
 -  No, to rzeczywiście nie można za nią trafić.
 -  A co? Rozmawiałaś z Gabrielą?
 -  Tak, wypiliśmy wspólnie kawę. Cieszę się, że jutro wracasz. Stęskniłam się już za tobą.
 -  Ja za tobą też. To do jutra.
 -  Pa -  powiedziałam i rozłączyłam się.
Zaczęłam się zastanawiać, gdzie jest Antoś… Poszłam do Hazzy i zobaczyłam, że siedzą razem. Jak się przyjrzałam, okazało się, że śpią. Wzięłam delikatnie Antosia i zaniosłam go na górę do jego łóżeczka. Harry się nawet nie obudził. Widocznie chrapanie Nialla go uśpiło. Przykryłam go kocem                          i postanowiłam, że pójdę na basen. Woda była chłodna i przyjemna. Taką, jaką lubiłam. Przepłynęłam parę basenów i położyłam się na wodzie, zamknęłam oczy i zaczęłam rozmyślać. Jak zrobić, żeby Dominika wyszła za Nialla? A może nic nie trzeba robić? Z rozmyślań wyrwał mnie Harry, który skoczył niedaleko mnie i mnie opryskał. Gdy się poruszyłam, odetchnął z ulgą.
 -  Myślałam, że się utopiłaś.
Zobaczyłam, że był w ubraniu.
 -  Wyglądałaś jak martwa w tej wodzie.
 -  Leżałam sobie i myślałam, a co? Nie można?
 -  Znowu mi nie zostawiłaś kartki, gdzie jesteś… Przeszukałem cały dom i dopiero wtedy wpadłem na pomysł, że możesz być na basenie. Wpadłem tu, a ty leżałaś jak topielica. Myślałem, że się utopiłaś…
 -  Naprawdę?
 -  Bo zaraz cię utopię…
Zaczęłam uciekać. Dawno nie pływałam, więc straciłam kondycję. Harry szybko mnie dopadł.
 -  I co ja mam z tobą zrobić? -  Zapytał.
 -   Tylko nie topić -  powiedziałam potulnie.
 -  Straciło się kondycję.
 -  No…
 -  No to przecież jest basen, to czemu nie pływasz? -  Zapytał Harry logicznie.
 -  No bo nie mam czasu. Zajmuję się dziećmi, domem…
- Ale cały czas się nie zajmujesz.
 -  Jak jesteś w domu, to faktycznie mogę popływać, ale gdy cię nie ma to przecież dzieciaków nie zostawię samych. Obiecuję, że będę pływać, tylko mnie nie top.
Harry wyszedł z basenu. Zdjął mokre ubranie i wskoczył z powrotem.
 -  Zamknąłeś drzwi?
 -  No przecież… a… Faktycznie. Nie jesteśmy sami w domu.
Wyszedł z wody, zamknął drzwi i znów był koło mnie. Podtopił mnie. Złapałam go za bokserki i zostałam z nimi w garści. Gdy wynurzyłam się, usłyszałam:
 -  No wiesz co?!
- Co? -  Zdziwiłam się niewinnie.
 -  Tak mnie rozbierać?!
 -  To ty mnie topiłeś. Ja się złapałam pierwszej, lepszej rzeczy.
 -  Yhm… To się teraz tak nazywa? Pierwsza, lepsza rzecz.
Harold zdjął ze mnie kostium.
 -   Musimy być równi - poważnie powiedział.
Dostałam ataku śmiechu. Poczułam klapsa.
 -  Jak to tak? -  Zdenerwowałam się -  będziesz mi tu dawać klapsy?! -  Powiedziałam i oddałam mu.
 -  Należą ci się za te bokserki.
 -  Mówiłam, że to niechcący.
 -  Niechcący, powiadasz?
Popiszczałam sobie chwilę, bo Harry zaczął mnie gonić. W pewnym momencie usłyszeliśmy walenie do drzwi.
 -  Niall? -  Zapytałam cicho.
 -  Może być. Wyłaź szybko z wody -  powiedział szeptem do mnie -  i ubierz się w kostium.
 -  Jesteście tam?! -  Usłyszeliśmy głos Nialla.
 -  Tak, zaraz otwieram -  krzyknął Harry.
Gdy byłam ubrana, Harry otworzył drzwi.
 -  No przecież nie musiałaś się ubierać -  powiedział Niall -  widziałem już gołe baby.
 -  No nie wiem, co by powiedział na to Harry.
 -  Przecież też nago lata. Zacząłem się zastanawiać, co się z wami działo. Przeszukałem całą chałupę.
 -  A to wszystko moja wina… -  powiedziałam.
 -  Jak to?! -  Zdziwił się Niall.
 -  No, bo najpierw Harry mnie szukał, a potem ty.
 -  Też cię szukał?
 -  Zasnął słodko na kanapie, więc postanowiłam to wykorzystać, Darcy ma szlaban  i chciałam sobie trochę popływać.
 -   A propos Darcy -  powiedzieliśmy równocześnie -  ty pierwsza.
 -  No ja już powiedziałam, co miałam. Czyżbyśmy cię obudzili?
 -  Obudziła mnie Darcy, która mi się wgramoliła do łóżka.
Harry zaklął szpetnie.
 -  Będzie miała chyba do końca życia karę…
 -  No już nie każ jej tak.
 -  Czyli biedny nie pospałeś… -  powiedziałam.
 -  No ze trzy godziny pospałem -  powiedział -  to i tak, jak na obecne czasy bardzo dużo.
 -  Strasznie cię przepraszam. Nie będzie ci się więcej gramoliła do łóżka -  powiedział Harry i wyszedł z basenu zakładając po drodze mokre bokserki.
 -  Harry! -  Wrzasnęłam -  tylko już jej nie bij. Więcej rozmową zdziałasz niż biciem.
 -  Meg ma rację! -  Krzyknął za nim Niall.
Harry trzasnął drzwiami i poszedł na górę.
 -  Nie wiem, czy on jej nie zabije. Miał mordercze spojrzenie…
 -  Mogę się u was wykąpać?
 -  Wskakuj. Ja polecę ratować Darcy.
 -  Może ja nie powinienem… Może nie powinienem mówić tego, ale tak mnie to rozśmieszyło. Wyobraź sobie, że teraz jestem jej mężem i spaliśmy ze sobą…
O mało się nie wpadłam z wrażenia do basenu. Niall mnie złapał w ostatnim momencie.
 -  Szkoda, że nie powiedziałeś tego Harryemu. Może nie zareagowałby tak, jak zareagował.
 -  Wiesz co? Ja polecę ratować Darcy. Wreszcie to moja wina -  stwierdził i wybiegł.
Postanowiłam, że muszę jednak zareagować. Bałam się, że chłopaki się pokłócą, a w tym wszystkim Darcy się oberwie za „niewinność”. To znaczy była trochę winna, że obudziła biednego Nialla. Owinęłam się ręcznikiem i ruszyłam na górę. Już na dole Harry z Niallem dusili się ze śmiechu i robili wszystko, żeby nie zrobić tego głośno.
- Co tu się dzieje? -  Zapytałam zdziwiona.
 -  Niall mi powiedział, co wymyśliła ta modelka. Najpierw brutalnie go obudziła, łapiąc go za nos, a potem stwierdziła, że są mężem i żoną -  odpowiedział duszący się ze śmiechu Harry.
 -  Chodźcie gdzieś, gdzie nie będzie nas słychać -  powiedziałam.
Powędrowaliśmy do studia. Tam mogliśmy się wyśmiać.
 -  A co powiedziałeś Darcy? -  Zapytałam.
 -  Powiem szczerze, że uciekłem. Nic jej nie powiedziałem…
 -  Jasne. Zostawiłeś to mnie. Będę musiała jej to wytłumaczyć, że jednak nie zostaliście mężem i żoną…
Harry wpadł w małpi humor.
- Ale między wami nic nie zaszło? -  Zapytał żartobliwie Harry.
No i zaczęli się tłuc na żarty.
 -  Uspokójcie się! -  Powiedziałam.
Nic… Dalej się tłukli.
 -  Ej! Przestańcie! Zachowujecie się jak małe dzieci! -  Wydarłam  się wchodząc między nich.
Z początku nie chcieli, ale gdy popatrzyli na moją groźną minę, od razu się uspokoili.
 -  Zachowujecie się jak dzieci. Mało wam?! Macie wokół dzieci, a sami się zachowujecie jak one… -  zabrałam głos.
 -  No… Ja nie mam dzieci… -  poskarżył się Niall.
-  Ale kiedyś na pewno będziesz je miał -  odparłam i mrugnęłam do niego.
 -  Mam nadzieję…
 -  To Dominika o której wraca? -  Zmieniłam temat.
 -  Muszę po nią pojechać o jedenastej, bo o dwunastej trzydzieści ma przylecieć, a znając te korki…
 -  No tak… To już zmienia postać -  wtrącił Harry.
 -  Napijesz się czegoś? -  Zaproponowałam.
 -  Nie, wiesz będę już leciał. Dzięki za wszystko. Za śniadanko i za łóżko.
-  Ale drobiazg. Drzwi są otwarte. Wpadaj kiedy masz ochotę, powtarzam ci to po raz kolejny -  zaśmiałam się.
 -  No wiem… Ale to tak trochę głupio… No wiesz, wykorzystywać przyjaciół.
 -  Och, przestań! -  Zdenerwowałam się.
Niall wyszedł i poszedł do siebie.
 -  Tak mi go żal… -  westchnęłam.
 -  Wiem… Jeszcze nigdy go nie widziałem w tak wielkiej rozsypce… -  rzucił Harry.
 -  I pomyśleć, że to wszystko przeze mnie… -  opadłam na kanapę.
 -  Przestań. To nie przez ciebie.
 -  Jak nie?! Przecież to ja ich ze sobą poznałam, to ja powiedziałam Niallowi, że może jej zaufać,z czego wyszło tak naprawdę gówno, bo widać, że wcale nie można jej zaufać…
 -  No dobra, ale skąd mogłaś wiedzieć, że ona tak się będzie zachowywać. Skąd to mogłaś wiedzieć?! Dawno się z nią nie zadawałaś, bo zaczęłaś żyć swoim życiem -  zdenerwował się Harry. Usiadł obok      i mocno mnie przytulił.
- Ale ja powinnam cierpieć, co zresztą robię, ale on nie powinien… Jeszcze nigdy się tak nie czułam… -  wydusiłam z siebie.
 -  No już, uspokój się -  gładził dłonią moją głowę -  teraz zaopiekuje się nim Doma.
W sumie racja… Ale ja i tak to ciężko przeżywałam, pomimo iż wiedziałam, że Dominika się nim zajmie.
 -  Dobra, idź do Darcy, a ja pójdę zrobić obiad -  wstałam z kanapy i poszłam do kuchni.

Pozmywałam naczynia, bo przecież nikt inny tego nie mógł zrobić… Zajrzałam do lodówki i wyciągnęłam z niej kurczaka. Dokładnie go umyłam i położyłam na desce. Zaczęłam się zastanawiać, gdzie wcisnęłam przyprawę do kurczaka… Przeszukałam prawie całą kuchnię, aż wylądowałam na kolanach (no na kolanach w celu znalezienia tajemniczej torebki). Otworzyłam drzwiczki do jednej       z szafek znajdujących się na dole i niemal że weszłam do niej… Przeszukiwałam dokładnie  wszystkie przyprawy, aż poczułam że ktoś dotyka moich pośladków.  Znalazłam tą cholerną przyprawę i wycofałam się, zamykając szafkę.


* Dzień Dobry!
Zgodnie z obietnicą, oto 101 rozdział :) Tak na poprawę samopoczucia w poniedziałek. Cóż... Co sądzicie? Chętnie poczytam Wasze wypowiedzi :) 

                                                                                                     ~Meg xxx

czwartek, 27 marca 2014

100!!!!!!!!!!!!!! (WOOOOHOOOO)

*** PO PRZECZYTANIU ROZDZIAŁU, PRZECZYTAJ MÓJ KOMENTARZ!***

 - Halo? Udało się? Naprawdę?! Jesteś cudowna! Jestem twoim dłużnikiem do końca życia! Masz          u mnie wielką kolację.
 -  Ze śniadaniem? -  Zapytałam niewinnie.
Niall się zmieszał. Gdyby wzrok Harryego zabijał, leżałabym trupem na naszym futrzanym dywanie. Cóż… Przynajmniej byłoby mi miękko…
 -  Nawet ze śniadaniem! -  Powiedział szczęśliwy Niall.
Ryknęliśmy wszyscy śmiechem, a Niall się speszył.
 -  No, no -  powiedziałam.
 -  Nie kpijcie sobie ze mnie.
 -  Nie kpimy, tylko śmiesznie to wyszło.
 -  Wiem -  powiedział -  to musimy to oblać.
Harry poszedł do barku, nalał dwie szklaneczki whiskey, a sobie przyniósł sok. Wszyscy się już przyzwyczaili, że Harry spełniał toasty sokiem i nikomu to nie przeszkadzało. Wypiliśmy za wolność Nialla, a on sam zaczął biegać po wszystkich i chwalić się wesołą nowiną. Spontanicznie została urządzona impreza i wszyscy byli bardzo szczęśliwi. Dominika miała wrócić pojutrze. Gdy Niall wybiegł, zadzwoniła moja komórka. Dzwoniła mama.
 -  Dominika już do ciebie dzwoniła?!
 -  Nie, ale dzwoniła do Nialla, który u nas był.
 -  No właśnie do mnie zadzwoniła i powiedziała, że wracają z Kasią od niej, że wszystko się udało załatwić. Dobrze. Nie będę ci blokować telefonu, bo może Dominika do ciebie zadzwoni -  powiedziała i się rozłączyła.
- Co? Dominika dzwoniła? -  Zapytał Harry.
 -  Nie, mama, a czemu pytasz?
 -  Myślałem, że Dominika. Coś już wiadomo?
 -  No przecież wiesz, że wiadomo.
 -  No wiem, ale chciałem potwierdzenia od Dominiki.
 -  Jak zadzwoni, to ci dam znać.
 -  Nie złość się za te krokiety. Zależało mi na czasie -  zaczął się tłumaczyć.
 -  Rozumiem, że jutro gotujesz obiad.
 -  No, dobrze. Niech będzie.
 -  Za karę kładziesz Tonia kłaść.
 -  Ciężka kara -  mruknął idąc na górę.
Jeszcze nie wiesz, jak ciężka… Dominika zadzwoniła, kiedy Harry był na górze.
 -  Dopiero mam chwilę spokoju. Nie dzwoniłam do ciebie wcześniej, bo wiedziałam, że Niall będzie      u ciebie.
 -  Tak? A skąd?
 -  Rozmawiałam z Niallem wcześniej -  trochę się zmieszała.
 -  Doma, czy ja coś powinnam wiedzieć? -  Zapytałam.
 -  O czym mówisz? -  Zapytała niewinnie.
 -  Czy ja mam się szykować na następny ślub?
 -  No coś ty! -  Prawie się obraziła.
 -  Powiedz mi. Jak ci się podoba?
 -  Nie jest zły.
 -  Yhm… To już wszystko wiem.
- Co wiesz?
 -  Nic, nic.
 -  Czy ty wiesz coś więcej niż ja? -  Zapytała Dominika.
 -  Prawdopodobnie nie. Tyle samo, co ty.
 -  No nie bądź taka. Powiedz mi co wiesz.
 -  Hmm… Dodałam sobie dwa do dwóch i wyszło mi cztery. Wyszło mi, że będzie z was para.
 -  Na głowę upadłaś! -  Zdenerwowała się. Wyglądało na to, że na serio  -  No dobrze. Powiem ci -  powiedziała.
 -  Wreszcie -  westchnęłam.
 -  Niall zaproponował mi, żebyśmy byli parą…
 -  No i co? I co?
 -  No i… -  urwała.
 -  Zgodziłaś się, prawda? -  Zdenerwowałam się.
 -  No… Tak…
 -  To nie można było tak od razu?!
 -  No, nie wypadało, żeby jeszcze przed zakończeniem sprawy z Eweliną.
 -  Rozumiem, że zmieniasz niedługo adres.
 -  Czy ty musisz być taka dosadna? -  Westchnęła.
 -  Znasz mnie.
 -  No, dobrze. Niech ci będzie. Znam cię.
 -  Dominika, ale wy wcześniej nie…
 -  No coś ty! -  Urwała mi.
 -  Dobra, jak przyjdzie Harry, to zmienimy temat, dobrze?
 -  A co?
 -  Bo on wie od Nialla, a ja od ciebie.
 -  A gdzie Harry?
 -  Kąpie Tosia.
 -  Cóż zawinił?
 -  Dziś jego kolej.
 -  Kasia jest zrozpaczona. Dobrze, że ma Marcela. On jest taki słodki.
 -  Dominika! Ty i dzieci?! Nie poznaję cię.
 -  No, przekonałam się, że twoje też nie gryzą.
- Coś jednak czuję, że ten ślub będzie bardzo szybko. Nawet chyba szybciej niż Gabi.
Dominika zaczęła chichotać.
 -  Byłoby śmiesznie, co?
 -  No.
Usłyszałam kroki na schodach, więc zmieniłam temat.
 -  I co? Mały Joe wychodzi ze skóry, żeby ci dogodzić?
 -  O, zmieniłaś temat. To znaczy, że Harry jest w pobliżu.
 -  Tak.
- Ale rozmawiamy po polsku.
 -  No to co?
 -  Myślisz, że rozumie?
 -  Myślę, że tak.
 -  A skąd te przypuszczenia?
 -  Nie mogę ci powiedzieć.
 -  A, bo jest?
 -  No.
Harry usiadł naprzeciwko na fotelu.
 -  Pozdrów go ode mnie.
 -  No chyba nie teraz. Jak wrócisz, to załatwimy tą sprawę.
 -  Jaką sprawę?
 -  Dobrze, to słuchaj. Tak.  Kocham cię. Całuję mocno i pozdrawiam.
 -  Taaak… Ja też cię kocham -  odpowiedziała Dominika i wybuchła śmiechem. Ponieważ nie mogłam zrobić tego samego, myślałam, że się uduszę, a ją na pewno.
Rozłączyłyśmy się.
 -  Z kim rozmawiałaś? -  Powiedział Harry i popatrzył na mnie uważnie.
 -  Z mamą.
 -  Wydawało mi się, że z Dominiką.
 -  Tylko ci się wydawało.
 -  Dominika nie dzwoniła?
 -  Nie.
Pomyślałam sobie, że muszę go załatwić. Doskonale rozumiał skubaniec po polsku, tylko się nie zdradzał… Widocznie chciał wiedzieć, o czym rozmawiamy, ale ja się tak łatwo nie poddam…
 -  Idę spać -  stwierdziłam.
 -  Ja też -  powiedział nadal się na mnie gapiąc.
Wstałam i poszłam na górę. Harry poszedł za mną. Poszłam do łazienki. Gdy weszłam pod prysznic, poczułam się, jak za naszych narzeczeńskich czasów, albo krótko po ślubie.
 -  Przecież kiedyś ci zakazałem się myć samej.
 -  A to było tak dawno…
 -  To może przypomnimy sobie, jak to było? -  Zaproponował.
 -  CHOLERA -  powiedziałam po polsku na cały głos.
- Co powiedziałaś?
 -  To co słyszałeś.
 -  A co to znaczy?
 -  Nic.
Na razie nie wychodził z roli. Był całkiem niezły, ale postanowiłam, że go jakoś podejdę.
 -  Czy możesz mi umyć plecy? -  Zapytałam.
Harry zaczął robić to bardzo dokładnie, a ja w pewnym momencie powiedziałam:
 -  Niżej -  po polsku.
Harry zjechał ręką na dół, ale zorientował się, że go podpuściłam i wrócił do wcześniej mytego odcinka.
 -  Dosyć tego Harry. Wiem, że rozumiesz -  powiedziałam po polsku.
- Co mówisz? -  Zapytał po angielsku.
 -  Nie udawaj kretyna -  powiedziałam.
 -  Ja? -  Zapytał.
 -  Tak, ty. Przecież się zorientowałam, że wszystko doskonale rozumiesz. Przecież dwa tygodnie leżałeś w polskim szpitalu, gdzie miałeś zajęcia z grupą, ja z mamą, Darcy i bliźniaczkami rozmawiamy po polsku. Przecież jesteś inteligentny facet.
 -  Nic nie rozumiem.
 -  Nie zgrywaj kretyna -  odpowiedziałam.
Harry się zaparł.
 -  Nie lubię, jak ktoś ze mnie robi kretynkę -  powiedziałam po polsku.
Wyszłam z łazienki i poszłam do łóżka. Harry za chwilę był koło mnie.
 -  Czemu się dąsasz? -  Zapytał.
 -  A czemu robisz ze mnie kretynkę?
 -  Ja?
 -  Ty.
 -  Przecież nie robię -  udawał zdziwionego.
 -  Przecież doskonale wiem, że rozumiesz po polsku.
 -  No i co? -  Powiedział.
 -  No i to, że nie chcesz się przyznać.
- Ale to było tak słodko wiedzieć, o czym rozmawiacie.
 -  To jest podsłuchiwanie. Halo! Jeśli rozmawiamy po polsku, to znaczy, że nie chcemy, żebyś wiedział o czym.
 -  No właśnie, a ja chyba mam prawo wiedzieć, o czym rozmawiacie. To niegrzecznie rozmawiać          w obcym języku, jeśli jest w towarzystwie osoba nierozumiejąca tego języka.
 -  Wiem -  przytaknęłam- Ale nieraz są sprawy o których nie musisz wiedzieć. Nie wiesz, że baby muszą mieć jakieś tajemnice, a ty gorzej jak baba…
Prawie się obruszył.
 -  Baba? Ja ci zaraz dam babę…
Rzeczywiście w zdenerwowaniu mówiłam po polsku. Harry nie zorientował się, kiedy przeszedł na polski.
 -  Całkiem nieźle ci idzie po tym polsku -  powiedziałam.
Harryego zatkało.
 -  Jednak jesteś wariatka. Zmusiłaś mnie do mówienia po polsku -  odwrócił się plecami do mnie.
 -  Wcale cię nie zmuszałam -  powiedziałam słodko.
 -  Nie… nawet się kłócić z tobą muszę po polsku.
 -  Wcale nie musisz. W ogóle nie musisz.
Harry się odwrócił.
 -  Czy mam zastosować piórka?
 -  Zdaje się, że ja miałam dzisiaj stosować piórka. A co wiesz o planach Nialla?
 -  Nic nie mogę ci powiedzieć.
 -  I tak już wiem.
 -  No wiem… Wygadałem się.
 -  No właśnie. Pamiętasz, że nie mieliśmy mieć przed sobą żadnych tajemnic?
 -  Pamiętam, ale to są tajemnice Nialla -  próbował się bronić.
 -  Przecież wiesz, że Niall i tak mi wszystko powie.
 -  Niestety -  westchnął głęboko.
 -  Ja ci dam niestety... -  Powiedziałam i zaczęłam łaskotać Hazzę w jego czułe miejsce.
 -  Przestań -  zaczął się śmiać.
 -  Nie przestanę -  zaparłam się.
Złapał mnie mocno za ręce i role się niestety odwróciły…  Zaczęłam mu się wywijać, ale trzymał mnie mocno i zaczął mnie namiętnie całować.
Na następny dzień rano, obudziliśmy się równocześnie, a właściwie obudziła nas Darcy.
 -  Mamusiu, ja się spóźnię do przedszkola!
 -  Która jest godzina? -  Popatrzyłam na zegarek.
Było wpół do dziesiątej.
 -  Ty się już spóźniłaś do przedszkola -  powiedziałam do niej.
Popatrzyłam na kalendarz i uświadomiłam sobie, że dziś jest sobota.
 -  Kochanie. Dzisiaj jest sobota. Dziś nie idziesz do przedszkola.
 -  Jak to nie idę do przedszkola?! Ja muszę iść do przedszkola! Ja się umówiłam z Patrykiem…
 -  A nie Johnem?
 -  Nie.
 -  Dlaczego?
 -  Bo on jest be.
 -  Jak to jest be?
 -  Bo on mnie wykorzystywał.
 -  A Patryk cię nie wykorzystuje?
 -  Nie. On robi wszystko za mnie.
 -  Ty go wykorzystujesz? -  Zapytałam.
 -  Tak.
Harry aż usiadł.
 -  Jak to go wykorzystujesz? -  Zapytał.
Zobaczyłam nagie pośladki Harryego. Czym prędzej go przykryłam. Sama się zakryłam po nos.
 -  Wróć do łóżeczka i idź jeszcze spać.
- Ale ja muszę iść do przedszkola!
- Ale w przedszkolu nikogo nie ma -  tłumaczyłam spokojnie Darcy.
Za chwilę obudził się Toni.
 -  No i widzisz co narobiłaś?! -  Powiedział Harry.
Darcy buzia zaczęła się układać w podkówkę.
 -  Dobrze. Idź jeszcze do łóżka.
Darcy poszła do siebie. Harry złapał swój szlafrok i poszedł do Antosia. Ja wyskoczyłam z łóżka              i poszłam do łazienki. Szybko się umyłam. Wpadłam do pokoju, ubrałam się i zeszłam na dół, zrobić śniadanie. Zrobiłam gofry. Gdy kończyłam przygotowywać czekoladę i kawę dla nas z góry zszedł Harry z Tosiem.
 -  A Darcy?
 -  Pewnie śpi -  powiedział.
 -  Poczekaj, zajrzę do niej, bo przecież kazaliśmy jej iść do siebie…
Poszłam na górę i zastałam Darcy bawiącą się w swoim pokoju.
 -  Darcy, a dlaczego ty się nie umyłaś?
 -  Bo kazaliście mi iść do siebie do pokoju.
 -  No to chodź, szybko się umyjesz, bo tata zje wszystkie gofry.
Darcy się przejęła i jak strzała poleciała do łazienki. Przygotowałam jej ubranie i gdy wypadła                 z łazienki, szybko ją ubrałam i zeszłyśmy na dół. Na stole leżały dwa gofry.
 -  Kto to był taki głodny? -  Popatrzyłam na Harryego.
 -  Nie patrz tak na mnie. To nie ja -  odpowiedział.
Poszłam do kuchni i upiekłam nowe gofry. Upiekłam cztery gofry i zaniosłam je na stół. Wróciłam do kuchni po kawę i gdy wróciłam na stole nie było ani jednego gofra.
- Ale macie apetyt -  powiedziałam.
Poszłam z powrotem do kuchni i upiekłam dla siebie dwa gofry i wróciłam z nimi. Postawiłam przed sobą.
 -  Już nie będzie? -  Zapytał Harold.
 -  Nie. Macie taki spust, że nie wiem. Dwadzieścia gofrów w przeciągu dziesięciu minut…
 -  To nie ja… To Toni…
Antoś szczerzył się do mnie. Siedział w krzesełku.
 -  Mama -  powiedział.
 -  Tak… Mama najpierw zje, a potem się tobą zajmie -  powiedziałam -  Polak, jak głodny, to zły -  mruknęłam.
- Co powiedziałaś?
 -  Nic. To co słyszałeś.
- Ale nie zrozumiałem…
 -  Takie jest u nas powiedzenie.
- Ale jakie?
Powtórzyłam dla jego wiedzy.
 -  To chyba nie tylko Polak…
- Ale powiedzenie jest polskie.
Usiadłam do stołu i zaczęłam jeść.
 -  Rozumiem, że się najedliście, to możecie zacząć sprzątać.
 -  Poczekamy, aż zjesz -  powiedział Harry. Widziałam w jego oku, że coś iskrzy. Znów coś kombinuje…
 -  Już wszyscy najedzeni? -  Zapytałam.
 -  Ja nie -  odpowiedziała Darcy.
 -  Dwa gofry ci starczą. Możecie iść sprzątać.
Harry sięgnął na sąsiednie krzesło stojące obok i postawił półmisek gofrów na stole.
 -  Nie wiem po co ty piekłaś kolejne, przecież tu są gofry.
Zapomniałam, że na postawiłam dwa półmiski gofrów, a na stole stał jeden…
 -  No… Myślałam, że Nialla zaprosiliście na śniadanie -  skomentowałam.
 -  No przecież go nie ma.
 -  Mógł gdzieś pójść. Na przykład do biblioteki…
 -  To może podgrzej te gofry, to zaprosimy go, bo kto to zje…  -  powiedział.
 -  Tak to jest, jak się kogoś trzymają głupie żarty -  powiedziałam.
Wstałam i poszłam podgrzewać gofry, a Harry zadzwonił do Nialla.
 -  Niall, może wpadniesz na gofry? Co? Obudziłem cię? O, przepraszam… No to przychodź. Nie, nago nie przychodź. W domu są dzieci. Różnej płci…
 -  WUJEK NIALL!!! -  Usłyszeliśmy krzyk Darcy. Niall na pewno to słyszał…
 -  Tylko nie przychodź za późno, bo gofrów nie będzie. Nie, nie musisz się golić. To o której będziesz? Za chwilę? Dobra…
Po tych słowach, dosłownie. Zadzwonił dzwonek do drzwi.
 -  To ty?! -  Zapytał Harry do słuchawki.
 -  Ja -  usłyszeliśmy za drzwiami.
Darcy otworzyła drzwi.
 -  Wujek! -  Wrzasnęła.
 -  Na twoje „wujek”, natychmiast byłem ubrany, ogolony i dostałem kopa z domu -  powiedział.
Przyjrzałam się Niallowi. Widać było, że jest zmordowany.
 -  Czy ty w ogóle dzisiaj spałeś? -  Zapytałam.
 -  Tak… średnio -  odpowiedział.
 -  To zjesz i pójdziesz spać.
- Ale nie mogę -  odpowiedział.
 -  Dlaczego nie możesz?
 -  No, bo nie mogę spać.
- Coś się znajdzie, żebyś mógł zasnąć -  powiedziałam.
 -  W domu mam straszne wspomnienia.
 -  No chyba nie sprzedasz tego domu? -  Zapytał zdenerwowany Harry.
 -  No nie sprzedam.
 -  Musisz popracować nad nowymi wspomnieniami -  powiedziałam znacząco.
Harry popatrzył na mnie jakoś dziwnie.
 -  Jak chcesz, możesz się przespać u nas w gościnnym pokoju.
 -  Ja będę spała z wujkiem- odpowiedziała Darcy.
 -  Nie, wujek sam będzie spał -  powiedział twardo Harry.
 -  Dlaczego?
 -  Bo ty się wyspałaś, a wujek się nie wyspał. Widzisz jaki wujek jest zmęczony… -  kontynuował Harry.
- Ale ja chcę spać z wujkiem!
 -  Nie będziesz spała z wujkiem -  powiedziałam -  wujek będzie spał sam.
- Ale…
 -  Żadne ale.
 -  Wujek, mogę z tobą spać?
Niall był między młotem, a kowadłem.
 -  Wiesz, mama nie pozwala, więc nie możesz -  powiedział Niall.
 -  Głupia jesteś!
 -  Darcy, uspokój się.
 -  Głupia, głupia, głupia!
Tego nie zdzierżył Harry. Wstał, podszedł energicznie do niej, podniósł ją, dał klapa w pupę i posadził z powrotem.
 -  Masz być grzeczna -  powiedział.
Darcy złapała kubek z czekoladą i wylała go na mnie. Tego było za dużo. Harry złapał ją i zaniósł na górę. Ja wpadłam do kuchni, żeby umyć twarz, a gdy to zrobiłam wyszłam i powiedziałam:
 -  Strasznie cię przepraszam… Muszę iść i się przebrać. Możesz zostać chwilkę z Antosiem?
-  Ale ma temperament dziewczyna… -  stwierdził.
 -  Oj, ma.
Poszłam na górę. Z pokoju Darcy dochodziły dzikie wrzaski, jakby ją obdzierali ze skóry.  Po chwili wrzaski ucichły. Usłyszałam trzaśnięcie drzwiami i do sypialni wpadł Harry.
 -  Jak ona się zachowuje?! To jest karygodne.
 -  Mam nadzieję, że jej za bardzo nie skatowałeś…
 -   Dostała chyba z pięć razy w dupę.
-   Ale w pupę, a nie po nerkach?
 -  No coś ty. Przecież nie skatuję dzieciaka.
 -  Idź do Nialla, ja zaraz przyjdę.
 -  Tylko nie chodź tam do niej.

Przebrałam się szybko, przejrzałam w lustrze i stwierdziłam, że mam pełno czekolady we włosach. Jednak rozebrałam się, umyłam głowę, wysuszyłam i ponownie się ubrałam, umalowałam się i zeszłam na dół. Chłopcy siedzieli w salonie i dopijali ostatnie łyki swoich napoi.



*HELLO EVERYONE ;3 !!!!!!!!!!!!!!!!!!!! 
Dzisiaj 100 rozdział!!! Jeju... To takie straszne, że tyle tego :D Ale z drugiej strony... Dosyć ciekawym przeżyciem było pisanie tego opowiadania przez tyle czasu...
Tak, więc z okazji SETNEGO rozdziału, po pierwsze wrzuciłam dłuższy, mam nadzieję, że podobał Wam się :) A po drugie chciałam BARDZO, ale to BARDZO podziękować wszystkim WAM za bycie ze mną. Dziękuję tym aktywnym, co regularnie komentują, oraz tym, którzy tego nie robią :)
Waszych odwiedzin do tej pory było : 28 642
Nigdy nie przypuszczałabym, że gdy zacznę pisać opowiadanie, to takie coś może się wydarzyć! Matko, jedyna... :D Jestem z Was dumna i bardzo Was kocham i Wam jeszcze raz dziękuje <3
                                                                                                ~Meg

piątek, 14 marca 2014

99

-  Po co przyszłaś? Jesteś za wcześnie. Powinnaś przyjść po czwartej.
 -  A może zostawię cię tu na noc? Będziesz nocowała tutaj.
 -  Bardzo chętnie -  odpowiedziała Darcy, co wzbudziło śmiech u nauczycielek.
 -  Dobrze. Przyjdę jutro po ciebie trochę później. Pójdziesz teraz ze mną, dobrze?
 -  No, dobrze…
Była bardzo lubiana w przedszkolu i przez nauczycielki i przez dzieci. Przedszkole było nie daleko domu, więc szybko dotarłyśmy z powrotem. Darcy przez całą drogę paplała. Ja byłam troszkę zamyślona, bo zastanawiałam się, co zdziała Dominika z Eweliną.
 -  Jak myślisz mamusiu? -  Usłyszałam głos Darcy.
 -  Och, przepraszam cię, ale zamyśliłam się. Czy mogłabyś powtórzyć to, co powiedziałaś?
Darcy się obraziła.
 -  Wolę jak przychodzi wujek Niall, niż ty, bo on mnie wysłucha! -  Zaczęła płakać.
 -  Nie płacz, słoneczko -  powiedziałam -  powtórz jeszcze raz, a ja cię bardzo dobrze wysłucham.
 -  No bo wiesz. Ten John -  no tak… Znowu była rozmowa o Johnie -  on mnie pociągnął dziś za włosy        i powiedział, że jestem jego żoną.
Zaśmiałam się.
 -  Na pewno? -  Zapytałam.
 -  Nie -  obruszyła się -  nigdy w życiu!
 -  No, zobaczymy czyją żoną zostaniesz, ale na razie nie jesteś jego żoną -  uspokoiłam Darcy.
 -  Nie muszę za niego robić różnych rzeczy?
 -  Jak to? -  Zdziwiłam się.
 -  No, bo on powiedział, że jestem jego żoną i muszę robić niektóre rzeczy.
 -  To trzeba powiedzieć, że skoro on jest twoim mężem, to on ma też wykonywać niektóre rzeczy.
- Ale on nie jest moim mężem. Przecież sama powiedziałaś -  zdenerwowała się Darcy.
 -  Tak, powiedziałam. A co on kazał ci robić? -  Zainteresowałam się.
 -  Pani kazała posprzątać zabawki, to on powiedział, że ja mam za niego sprzątać.
 -  I co? Posprzątałaś?
 -  Tak.
 -  To niepotrzebnie. Nie możesz się dać wykorzystywać. Jeżeli uważasz, że John cię wykorzystuje, to idź do pani.
Postanowiłam porozmawiać z panią wychowawczynią. Wróciłyśmy do domu i Darcy zaczęła wszystko opowiadać Harryemu. Była bardzo wzburzona. Harold powtórzył jej to samo, co ja, więc trochę się uspokoiła.  Darcy miała zadane do domu pisanie literek, więc usiadłyśmy i zaczęła ćwiczyć pisanie. Nie za bardzo jej to wychodziło, więc strasznie się denerwowała. Próbowałam jej jakoś pomóc, ale się złościła i powiedziała:
 -  Głupie to.
Zaczęłam jej tłumaczyć, że to nie jest głupie, ale nie mogłam jej przekonać. Zaproponowałam, żeby narysowała kółeczka, ale szybko się zniechęciła i poszła pobawić się z Antosiem. Postanowiłam zajrzeć do komputera, czy nie ma jakiejś wiadomości. W poczcie nic nie miałam. Dominika była nie -  dostępna na Skype. Kasia też. Właściwie nikogo z Warszawy… Postanowiłam, że muszę wejść na stronę internetową chłopaków. Oczywiście było masę komentarzy w sprawie Nialla. Pełno wymyślonych bujd, oraz trochę faktycznych rzeczy. Zastanawiałam się, skąd ludzie wiedzą o tym wszystkim. Przecież nie rozgłaszaliśmy, że Niall się rozwodzi. Troszkę się tym zdenerwowałam. Znalazłam trochę pytań do siebie. Żądały potwierdzenia wiadomości, które zamieściły jakieś fanki.
- Co robisz? -  Zapytał Harry stając za mną.
 -  Weszłam na waszą stronę. Zobacz, co tu się dzieje.
Harry przeczytał kilka postów.
 -  Szlag by to trafił… Kto to pisze?! Nie dadzą Niallowi spokoju…
 -  Ktoś, kto jest wtajemniczony w sprawę… musi wypisywać te rzeczy.
 -  No, ale kto? Przecież nikt z zespołu. Dziewczyny też nie. Pozostają tylko trzy osoby podejrzane. Jay, Gabryela, albo Dominika.
 -  No czyś ty na głowę upadł?! Według mnie nikt z Wiśniowej -  powiedziałam oburzona -  za dziewczyny ręczę, że na pewno tego nie robią. Chyba znasz je wystarczająco długo. Jaya zresztą też.
 -  A kogo masz na myśli?
 -  Na przykład byłą żonę Nialla?
 -  Myślisz, że ją by stać było na takie coś?
 -  Pewnie, że tak.
 -  To może wybiją  jej to z głowy?
 -  Pogadam jeszcze z Dominiką.
Poszłam przygotować kawę i usiedliśmy w salonie. Harry dyskutował z Darcy, bawiąc się z Tonim, gdy zadzwonił telefon. Dzwoniła mama.
 -  I co? Coś wiecie już?
 -  Nie. Jak ty nic nie wiesz, to my na pewno -  powiedziałam.
 -  Dominika dzisiaj z Kasią pojechały i taka jestem zdenerwowana, że z kimś muszę pogadać. Kto by przypuszczał, że ta mała zołza, tak się będzie zachowywać… Powiedz mi Megan. Czy Dominikę łączy coś z Niallem?
Zatkało mnie.
 -  Nic na ten temat nie wiem -  zerwałam się z fotela i przeszłam na polski -  a czemu tak sądzisz?
 -  Bo gdy mówi o Niallu jest taka rozpromieniona, jakby zakochana.
 -  No coś ty, mamo. Ona podjęła się tej niewdzięcznej misji, żeby pomóc Niallowi.
 -  Powiem szczerze, że bym się bardzo cieszyła, gdyby się zeszli -  stwierdziła mama.
Popatrzyłam na Harryego, który dziwnie mi się przyglądał. Wyglądało to tak, jakby wiedział, o czym rozmawiałam z mamą.
 -  A jak tam Harry się sprawuje?
 -  Bardzo dobrze -  odparłam, czując jego wzrok na swoich plecach.
 -  Pije?
 -  No coś ty. Przecież wiesz, jakie postawiłam mu warunki.
 -  No to dzięki Bogu, bo słyszałam, że Zayn zaczął pić.
 -  Niestety. Szkoda, że się rozpadł związek Zayna i Dominiki.
 -  Sam sobie jest winien.
 -  Dominika postawiła takie same warunki, jak ja.
Harry chrząknął. Odwróciłam się i popatrzyłam na niego zdziwiona. Uśmiechnął się dołeczkowato        i wrócił do rozmowy z Darcy. Coś mi nie dawało jednak spokoju. Nie wiedziałam tylko co, ale byłam tego czegoś bardzo blisko. Skończyłam rozmowę, bo mama powiedziała:
 -  Poczekaj, bo ktoś dzwoni do drzwi.
 -  To nie będę przedłużała.
Skończyłyśmy rozmowę, a Harry zapytał:
- Co u mamy?
 -  A skąd wiesz, że rozmawiałam z mamą?
 -  No… Powiedziałaś: MAMO
Nie byłam tego pewna, czy powiedziałam, czy nie, ale przyjęłam to do wiadomości. Opowiedziałam, co się działo u mamy.
 -  No to czekamy -  powiedział.
 -  Słuchaj, czy Niall ci coś mówił na temat Dominiki?
 -  A co miał mi mówić?
 -  Nic, tak myślałam.
 -  Jest szczęśliwy, że pojechała tam.
 -  No myślę. Też bym była szczęśliwa na jego miejscu. A czemu pytasz?
 -  A nic. Mama mi coś zasugerowała.
 -  A co zasugerowała? -  Zapytał z miną niewiniątka.
 -  No przecież chyba słyszałeś.
 -  No przecież rozmawiałaś po polsku, jak miałem to zrozumieć?
 -  Mama zasugerowała, że coś między nimi jest.
 -  Może…
 -  Harry, ty coś wiesz.
 -  Nic nie mogę powiedzieć.
 -  Czy Niall ma jakieś plany w stosunku do Dominiki?
 -  Nic nie powiem.
 -  Uważaj, bo użyję piórek.
 -  To może być interesujące -  odpowiedział na to.
Postanowiłam, że muszę jakoś wydobyć z Harryego te wiadomości. Darcy poszła na górę odrabiać lekcje.
 -  Harry powiedz mi.
 -  Nie powiem.
 -  No przecież nie pisnę słówkiem. Przecież mnie znasz.
 -  Oj, znam. Zaraz powiesz Gabrieli, bo cię będzie roznosić.
 -  Nie powiem.
 -  Nie…..
 -  Czyli coś jest, jeśli się tak zarzekasz. Już dzwonię do Gabrieli.
 -  Ani mi się waż. Nie możemy nic zapeszać.
 -  A jednak -  powiedziałam.
 -  Nic ci nie powiem.
 -  No powiedz. Nie bądź taki -  zaczęłam błagać.
 -  Nic nie powiem. Idę do studia, bo mi przyszedł pomysł na piosenkę -  zerwał się z kanapy i pobiegł na grę. Pobiegłam za nim, ale oczywiście był szybszy i zamknął się w studiu. Postanowiłam zapytać           u źródła. Jak Dominika wróci, to ją przepytam. Zrobię wręcz przesłuchanie. Gorzej, jak się okaże, że to tylko plany Nialla, a ona nic na ten temat nie wie… Nie… Muszę jeszcze popracować nad Harrym. Obiecaliśmy sobie, że nie będziemy mieć przed sobą żadnych tajemnic. Wiem, jak go załatwię… Tylko, jak ja wytrzymam do wieczora?  Dla zabicia czasu poszłam do kuchni. Wyciągnęłam książkę kucharską i zaczęłam ją przeglądać. Postanowiłam, że przygotuję na następny dzień krokiety mięsne. Musiałam dużo tego zrobić, bo Niall miał być na obiedzie. Zaczęłam smażyć naleśniki. Zwabiona zapachami          z góry przybiegła Darcy.
- Co smażysz?
 -  Naleśniki. Odrobiłaś lekcje?
 -  Nie.
 -  To poproś tatę, żeby ci pomógł -  powiedziałam i pomyślałam: Załatwię cię.
Oczywiście nie chodziło mi o Darcy, tylko o Harryego. Uśmiechnęłam się pod nosem.
 -  Dasz mi jednego naleśnika?
 -  Dobrze.
Wyciągnęłam nutellę, posmarowałam naleśnika i dałam jej. Złapała naleśnika i pobiegła na górę. Po krótkiej chwili, kuchnia się zapełniła.
 -  Czy ja mogę dostać naleśnika? -  Zapytał słodko Harry.
 -  Nie -  burknęłam.
 -  Dlaczego?
 -  Sam wiesz -  warknęłam.
 -  A ja mogę jeszcze jednego?
 -  Nie. Wystarczy ci. To będzie jutro na obiad.
 -  To ja nie chcę jeść obiadu w przedszkolu.
 -  Jutro będą krokiety.
 -  A, to nie -  powiedziała Darcy.
Nie lubiła krokietów. Wyszła niepocieszona z kuchni.
 -  Daj jednego -  usłyszałam za plecami.
 -  Nie -  burknęłam znów.
 -  Bo sam wezmę.
 -  Tylko spróbuj -  pogroziłam.
Trzymałam w ręku szmatę, ponieważ rączka od patelni bardzo się nagrzewała i gdy zobaczyłam wyciągającą się rękę w stronę talerza z naleśnikami, wykorzystałam ją uderzając mocno.
 -  AŁA! -  Usłyszałam.
- Co się stało? -  Zapytałam niewinnie.
 -  Sama wiesz, co się stało -  usłyszałam morderczy ton Hazzy -  moja rączka. Ja się z tobą policzę. Poczekaj…
 -  No, to się będziemy liczyć -  stwierdziłam- Co głodny jesteś?
 -  Nie.
 - Co gołąbki ci nie smakowały?
 -  Smakowały, tylko Niall zjadł tyle, że zabrakło.
 -  No dobrze… Weź sobie naleśnika.
 -  Nie -  odburknął.
Wzięłam naleśnika, posmarowałam go nutellą i podałam mu go.
- Co? Boisz się mnie?
 -  No -  zaczęłam żartować -  cała się trzęsę. Czy możesz pomóc Darcy w odrabianiu lekcji?
- Ale …
 -  Powiedziałam już Darcy, że jej pomożesz.
 -  A ty nie możesz?
 -  No przecież smażę naleśniki na jutro.
 -  No… Dobrze -  powiedział nie za bardzo zadowolony.
 -  Tylko za bardzo się nad nią nie wywnętrzaj -  powiedziałam do wychodzących pleców.
Usmażyłam pięćdziesiąt naleśników, przemieliłam mięso z zupy, zrobiłam farsz, a potem krokiety. Gdy skończyłam, poszłam, odpaliłam komputer i zaczęłam sprawdzać pocztę. Niestety na Skype nikogo nie było.
- Co się tam dzieje w Warszawie?! -  Zdenerwowałam się.
Harryego ani Darcy nie było widać. Toni też był z nimi, więc miałam święty spokój. Napisałam do Dominiki, żeby się do mnie odezwała, jak będzie to możliwe. Weszłam na stronę zespołu i zaczęłam odpowiadać na pytania. Zaczęłam od najprostszych. Kiedy One Direction będzie w danym kraju, zerkając w kalendarz odpowiadałam zgodnie z prawdą. Zajęłam się tak pracą, że nawet nie zauważyłam, kiedy przyszedł Harry. Musiałam widocznie coś mówić głośno, bo w pewnym momencie usłyszałam odpowiedź i podskoczyłam, jak oparzona.
 -  Nie strasz! -  Warknęłam, gdy się zorientowałam, że to on.
Harry zaczął się śmiać.
- Ale jesteś podszyta wiatrem. Widać, że się boisz.
 -  Czego?
 -  Nie czego, tylko kogo.
 -  Myślałby kto -  odpowiedziałam.
Harry się roześmiał i poszedł do kuchni.
 -  Idę przygotować kolację.
 -  A Niall przyjdzie? -  Zawołałam za nim.
 -  A nie wiem. Zadzwonię do niego.
Harry wykręcił numer do Nialla.
 -  To co? Przyjdziesz na kolacje? No to przyjdź. Dzisiaj ja gotuję. Okej. Niech będzie. Pa -  odłożył słuchawkę -  przyjdzie.
Po chwili przyszedł Niall.
- Ale ja jeszcze nie zdążyłem nic ugotować! -  Harry biegał zrozpaczony i rozkojarzony po kuchni.
 -  Dobrze, to ugotuj kolację, a ja porozmawiam w tym czasie z Niallem.
 -  Ani mi się waż! -  Wrzasnął Harry.
Niall popatrzył na niego pytająco.
 -  Mamy siedzieć w milczeniu? -  Zapytałam niewinnie.
 -  Wiesz o co mi chodzi -  powiedział zdenerwowany -  Niall, na pewne tematy nie wolno ci z nią gadać.
Niall był co raz bardziej zdziwiony.
 -  Miałeś jakieś wieści z Warszawy? -  Zapytałam, gdy Harry zniknął w kuchni.
 -  Możecie głośniej rozmawiać? -  Usłyszeliśmy z kuchni.
 -  Nie podsłuchuj -  warknęłam.
 -  Bo nie będzie kolacji. Coś mówiłaś?
 -  Zapytałam Nialla, czy miał jakieś wieści z Warszawy -  zaczęłam wrzeszczeć na cały dom.
 -  No nie musisz tak wrzeszczeć. Przecież tu stoję -  powiedział Harry.
 -  No, kazałeś mi wrzeszczeć…
Niall miał coraz bardziej zdziwioną minę.
- Co wam się stało?
 -  Nic, nic. Porachunki małżeńskie -  odpowiedziałam.
 -  Wariaci -  skomentował Niall.
 -  To dopiero teraz odkryłeś? -  Zdziwiłam się.
 -  Za to was kocham, że jesteście nieprzewidywalni.
 -  Kiedy skończysz tą kolację? Niall jest głodny! -  Krzyknęłam.
 -  No przecież tu stoję.
 -  No to po co tu stoisz?
 -  A co? Mam siedzieć?
 -  Miałeś przygotować kolację.
- Ale nie umiem.
 -  Myślałby kto.
 -  Może ty pójdziesz do kuchni?
 -  Nie. Ty zapraszałeś Nialla na swoją kolację.
 -  Niall, uważaj. Ona jest niebezpieczna dla otoczenia.
Zobaczyłam mrugnięcie okiem do Nialla i już wiedziałam wszystko. Gdy Harry zniknął, zapytałam szeptem o Dominikę.
 -  Słuchaj Niall. Znamy się parę lat. Muszę to wiedzieć. Czy ty coś planujesz z Dominiką?
- Co? Harry ci coś powiedział?
 -  Nie.
- Ale ona jest taka dobra. Jeszcze nic o tym nie wie -  uspokoiłam się -  faktycznie jesteś niebezpieczna dla otoczenia…
 -  Nie wiedziałeś tego? -  Zdziwiłam się.
- Co tam tak cicho? -  Usłyszeliśmy znów z kuchni.
 -  Rób tę kolację, bo Niall zaraz z głodu umrze -  mrugnęłam do Nialla.
 -  Nie mów mu, że powiedziałem ci.
 -  Nic nie powiem. Dominice też nic nie powiem. Nie martw się.
Harry uwinął się bardzo szybko z kolacją i zaprosił nas do stołu. Z przerażeniem stwierdziłam, że podał moje krokiety, które były na jutro… Morderczym wzrokiem popatrzyłam na Harryego.
 -  Jutro ty gotujesz obiad -  warknęłam.
 -  No co… One są takie dobre.
- Co? Już zdążyłeś spróbować?
Niall był bardzo zdezorientowany.
 -  Kiedy ty to przygotowałeś? -  Zapytał Harryego.
 -  Raczej zapytaj czyimi rękoma to przygotował… -  podpowiedziałam -  przygotowałam sobie na jutro obiad.
- Ale ja krokiety bardzo lubię. Mogę je jeść na śniadanie, obiad i kolację…
 -  Tak, ale nie wiem, czy na jutro wystarczy -  powiedziałam.
 -  To Harry nie będzie jadł -  odpowiedział Niall.
 -  Dobrze Niall. Faktycznie jutro Harry nie je obiadu -  potwierdziłam.
 -  Pójdę do Kazika -  powiedział Harry.
 -  Kazika nie ma. Nie wiesz, że poleciał dzisiaj rano do Londynu? Simon ma jakieś przyjęcie. Nawet zamartwiał się, co będzie, gdy go nie będzie. Zapewniłam go, że damy sobie radę -  wyjaśniłam.
 -  Dobrze… Ugotuję jutro obiad.
 -  To kto te krokiety smażył? -  Wtrącił Niall.
 -  Megan przez całe popołudnie, ale one są tak dobre, że do jutra nie mogą czekać -  przyznał Harry -  Meg wyśmienite naleśniki smaży.
 -  Tak! Mama jest najlepszą kucharką na świecie! -  Powiedziała Darcy zajadająca się krokietem, co mnie bardzo zdziwiło…
 -  Nie podlizuj się Darcy -  powiedział Harry.
Darcy była cała przeszczęśliwa.  I tak przekomarzając się, zjedliśmy kolację. Gdy skończyliśmy, zostały trzy krokiety. Z pięćdziesięciu… Stwierdziłam, że łatwiej ich ubrać, niż wykarmić… Gdy przeszliśmy do salonu, zadzwonił telefon Nialla.



* Cześć wszystkim.
Mam nadzieję, że dziewięćdziesiąty dziewiąty rozdział przypadł Wam do gustu :)
Aż nie mogę w to uwierzyć, że tak szybko ten czas leci... Trzymajcie za mnie kciuki, bo w poniedziałek idę poprawiać SEMESTR z MATEMATYKI!!! O bosz..... To będzie tragedia... Jednak mam nadzieję, że mi się uda... Mimo wszystko... Dziękuje Wam, że jesteście :)
                                                                                                    ~Meg