niedziela, 28 kwietnia 2013

Rozdział siedemdziesiąty pierwszy


* ZAPRASZAM DO UDZIAŁU W SONDACH, KTÓRE ZNAJDUJĄ SIĘ PO PRAWEJ STRONIE :)

- Ty też to słyszałaś?- zapytał Harry.
Kiwnęłam głową. Harry poszedł do łazienki i wyszedł w szlafroku. Otworzył energicznie drzwi, ale za drzwiami nikogo nie było. Zamknął je z powrotem na klucz i czym prędzej wskoczył do łóżka.
- Chyba mamy jakieś omamy słuchowe- powiedział.
- Wiesz, nie wiem, czy bym stała długo pod drzwiami, gdyby mi ktoś przed nosem je zamknął- powiedziałam- raczej bym się starała wycofać dyskretnie.
- Ciekawy jestem, kto to był…
Za chwilę usłyszeliśmy znów, że coś się dzieje na korytarzu i usłyszeliśmy Nialla i Simona. Pewnie szli na śniadanie.
- To trzeba wstawać- powiedziałam- jak już goście wstali, to my też musimy wstawać.
- A tak się miło zapowiadało- powiedział Harry.
Ubraliśmy się  i poszliśmy na śniadanie. Zajrzałam wcześniej do mamy, ale nikogo nie było. Widocznie też poszli na dół. Byliśmy ostatni.
- O! Śpiąca para się obudziła- powiedział Louis.
Tommie i Jim jedli śniadanie i chyba im nawet smakowało, bo nic nie gadali i byli wyjątkowo grzeczni. Darcy siedziała obok mamy i wyglądała na bardzo szczęśliwą. Kończyła kanapkę i popijała kakao.
- Baba mi przeczyta książeczki- powiedziała.
- Pewnie nie tylko baba- powiedział Niall- a dasz mi przeczytać?
- Tak. Pozicie. Wujek sie psiecita.
Wszyscy ryknęli śmiechem.
- Se przeczytasz wujek- powiedział Zayn.
Okazało się, że chłopcy też dostali bajeczki i siedzieli dlatego tak grzecznie, bo obiecano im, że jak będą grzeczni przy śniadaniu, to Lou im przeczyta część z bajek. Widać było, że przekupstwo musiało być stosowane częściej, bo chłopcy jak tylko zjedli śniadanie podziękowali grzecznie i pobiegli na górę.
- Zdaje się, że musisz lecieć na górę- powiedziałam do Lou.
- Wiem- odpowiedział-a pozwolisz, że zjem?
- Co ja mam pozwalać? Twoi synowie polecieli na górę.
- To poczekają chwilę.
Długo nie trzeba było czekać, gdy z góry schodów dobiegł wrzask:
- TATA!!! OBIECIAŁEŚ!!!
- To jednak pójdę już- powiedział Louis i wstał od stołu.
Ellie była w świetnym humorze  i żartowała z Simonem. Niall zajadał się jajecznicą, a reszta piła już kawę, albo sok pomarańczowy. Simon miał się dzisiaj spotkać z jakimś znajomym, a Harry miał go podwieźć do niego. Usiadłam obok mamy i zaczęłyśmy rozmawiać o różnych rzeczach.
- Chcę zrobić na ciebie zamach- powiedziałam.
- Jak to?- zdziwiła się mama.
- Widziałaś, co Darcy zrobiła ze swoim pokojem?- zapytałam.
- Tak, widziałam.
- Postanowiliśmy z Harrym, że pomalujemy jej pokój. Nie na biało, ani inny kolor, ale coś jej wymalujemy. Sęk w tym, że musi się ktoś zająć Darcy.
- Oczywiście nie ma sprawy. My się świetnie dogadujemy. Prawda Darcy?
- Tak- powiedziała poważnie.
- A kiedy chcecie to zrobić?
- No jak najszybciej, zanim się przyzwyczaimy do tych malunków.
- Nie ma sprawy. Jak będziecie chcieli, powiedzcie to zabierzemy Darcy gdzieś na spacer, żeby nie siedziała w oparach farby.
- Jesteś świetna mamo. Musimy pojechać kupić farbę, ale zrobimy to wtedy, kiedy Harry zawiezie Simona. Jak wam się podoba nasz nowy dom?
- Jest naprawdę świetny.
- Darcy się też podobać.
- Komu się Darcy podoba?
- Wam się Darcy podobać, a ściególnie Darcy pokój.
Roześmiałyśmy się.
- Tak pięknie przyozdobiłaś ten pokój, że trzeba teraz pomalować.
- Nie malować! Darcy siama pomalowała.
- Nie sama, ale z wujkiem Niallem- poprawiłam ją- a druga sprawa to, że będziesz miała jeszcze ładniejszy pokój, dobrze?
- Nie. Darcy siama.
- Nie Darcy, nie sama. Pomalujemy ci z tatusiem pokój. Będziesz miała taki śliczny pokój.
- NIE.
- No to sprawa załatwiona- skwitowała mama- chce mieć koniecznie to, co sama namalowała.
- No ale jak to wygląda mamo?!
- Piknie- powiedziała Darcy.
- Przemyśl to- powiedziała mama- będzie nieszczęśliwa, jak jej to zamalujecie.
Harry pojechał z Simonem. Ja z mamą i Michałem oraz Darcy pojechaliśmy zwiedzać miasto. Żeby dla każdego było coś miłego pojechaliśmy do zoo. Darcy była zafascynowana zwierzaczkami. Małymi i dużymi. Najbardziej wystraszył ją słoń, który akurat zaczął wydawać przeraźliwe dźwięki, gdy byliśmy przy jego wybiegu. Tygrys nie zrobił na niej wrażenia, tylko powiedziała: „Duzi kotek”, co nas bardzo rozbawiło.  Potem była już tak zmęczona oglądaniem zwierzątek, że posadziłam ją do wózka, w którym szybko zasnęła. Usiedliśmy w kawiarni i zamówiliśmy coś do picia i lody. W pewnym momencie zadzwonił Harry z pytaniem gdzie jesteśmy.
- W zoo- odpowiedziałam mu.
- Gdzie?
-  W zoo- odpowiedziałam zupełnie jak Darcy.
- A gdzie to jest?
- To popatrz sobie na mapę.
- Kiedy nie mam mapy, bo wy ją macie?!
- Od czego jest nawigacja?! Wpisujesz zoo i kierujesz się tymi informacjami, jakie ci wyskoczą i jesteś w zoo. Rozumiesz?
- To mam przyjechać?
- Jeśli masz ochotę to bardzo proszę.
- A z kim jesteś?
- Z rodzicami.
- A Darcy?
- Śpi.
- Gdzie? W domu?
- Tumanie! PRZECIEŻ DO ZOO NIE PRZYJECHALIŚMY DLA SIEBIE.
- A gdzie ona śpi?
- Tak… W objęciach tygrysa.
- Dobra. Zaraz przyjeżdżam.
Usłyszałam, że coś wpisuje w nawigację. Jeszcze będzie musiał nas znaleźć- pomyślałam- ciekawe za ile będzie… Po piętnastu minutach zadzwonił mój telefon.
- Gdzie jesteście?!
- No w zoo. Przecież ci mówiłam.
- No wiem. Jestem pod zoo. Gdzie jesteście.
- W środku.
- No już wszedłem do zoo, ale gdzie was szukać?
- Idziesz prosto. Przechodzisz koło słonia,  potem kierujesz się na tygrysa. Przechodzisz obok tygrysa i jest taka kawiarenka. My siedzimy w ogródku. Pewnie nas zobaczysz.
Wyciszyłam telefon, żeby nie budził Darcy. Wiedziałam, że zadzwoni co najmniej dwa razy. Jak się domyślałam za chwilę zadzwonił telefon.
- Kochanie jestem przy słoniu. Gdzie ten tygrys?
- Pójdziesz prosto.
- Prosto to mam słonia.
- No nie. Przez słonia to nie przechodź.
Mama popatrzyła lekko zdziwiona.
- Widzisz budynek dla słoni?
- No stoję przy wybiegu dla słoni.
- Dobrze. Przed sobą masz słonie na wybiegu?
- Tak.
- To popatrz w lewą stronę. Jest budynek?
- Jest.
- To jest słoniarnia. To teraz musisz przejść obok słoniarnii i pójść przed siebie. Tam będzie tygrys. To znaczy inne zwierzęta też będą, ale też będzie tam tygrys.
- Okej- powiedział zirytowany i się rozłączył.
Po chwili znowu zadzwonił telefon.
- Kochanie jestem przy tygrysie. Gdzie wy do cholery jesteście?!
- No przecież ci mówiłam, że w kawiarni. Popatrz do tyłu. Widzisz nas? Macham ci.
- Nic nie widzę!
- Odwróć się do tyłu, do cholery.
- Megan nie przeklinaj- powiedziała mama.
- Oj, mamo.
Harry się odwrócił. Pomachałam mu. Nawet mi odmachnął.
- O widzę cię!
- No wreszcie.
Rozłączyłam się. Telefon zadzwonił jeszcze raz.
- Kto ci się pozwolił rozłączyć?
- Sama sobie pozwoliłam.
Harry podchodził do naszego stolika i powiedział do słuchawki:
- Policzymy się.
Zapytałam:
- Kiedy?
- W domu. Witam państwa- powiedział Harry rozłączając się.
- Czy mogę się rozłączyć?- zapytałam.
- A z kim rozmawiasz?
- Z moim mężem.
- Co Darcy śpi?
- Śpi. To mogę się rozłączyć?
- A co? Jeszcze się nie rozłączyłaś?
- No przecież zabroniłeś mi.
Michał zaczął się śmiać.
- Dobrana z was para- powiedział.
- Czegoś się napijesz?- zapytałam- a może zjesz lody? Acha. Muszę zamówić dla siebie.
- Pyszne lody- na to odpowiedział Harry.
- Coś jeszcze chcecie?- zapytałam Michała i mamy.
- Ja się chętnie napiję może piwa? Nie muszę jeździć.
- Mamo, a ty?
- Może wodę.
Podeszła do nas kelnerka i złożyłam nasze zamówienie.  Po pewnym czasie przyniosła zamówione rzeczy i rozstawiła na stole. Harry skończył swoje lody, a ja trzymałam  mocno swój puchar i z dala od niego.
- Daj spróbować- usłyszałam.
- Trzeba było se zamówić.
- Ale harda- odburknął i próbował zrobić zamach na mój deser, ale pacnęłam go łyżeczką w rękę.
- Zamów sobie- rzuciłam- są naprawdę pyszne. Może wy zjecie. Mamo, spróbujesz?- zaproponowałam- Michał, a może ty?
Harry nie wytrzymał i zamówił jeszcze trzy porcje.
- A tobie się należy lanie- powiedział Harry i popatrzył na mnie.
- Znowu ją będziesz bić?- zapytał Michał.
- A takie małżeńskie porachunki- odparł mu Harry.
- Pamiętaj. U nas w Polsce się mówi: kobiety się nie bije nawet kwiatem- powiedział Michał.
- To są takie specjalne klapsy.
- A chyba że…
Zarumieniłam się.
- To co? Idziemy dalej?- zapytałam, gdy skończyliśmy jeść lody.
Darcy spała jak zabita.
- Idziemy. Obejrzymy co tu mają. Pamiętasz, jak chodziłyśmy do zoo w Warszawie?- zapytała mama.
- Najlepiej to pamiętam knajpę na drzewie- odpowiedziałam- jaka tam była kiełbasa!
Obeszliśmy jeszcze sporą część zoo. Gdy wyszliśmy z zoo Darcy się obudziła.
- Tatuś!- krzyknęła.
- Tak, tatuś. Ładnie to tak spać, podczas wycieczki do zoo?
- Darcy była zmęciona- odpowiedziała mu.
- A teraz się wyspałaś?
- Tak. A gdzie zwieziaćki?
- Już żeśmy obeszli całe zoo, a teraz jedziemy do domku na obiadek.
- Dlaciego?
- Bo Kazik przygotował obiad.
- A dlaciego?
- Bo Kazik jest od przygotowywania obiadu- powiedział Harry.
Harry spakował do swojego samochodu wózek.
- Zapraszam do siebie- powiedział Harry do mamy i Michała.
- A czy ja mogę jechać z Megan?- zapytała mama.
- To jedziemy w damski i męski samochód. Chyba, że chcesz zabrać Darcy- powiedziałam do Hazzy.
- Nie,  niech jedzie z tobą- odparł Hazzie z iskierką w oku.
Co on kombinuje?- pomyślałam.
- Jedziecie za nami- rzucił wsiadając do samochodu.
Załadowałyśmy się do samochodu i jak byłyśmy już gotowe, Harry ruszył zupełnie nie w tą stronę, co trzeba. Zaczęłam na niego trąbić. Harry  machnął mi coś ręką, tak, jakbym miała jechać za nim, a ja nadal trąbiłam.
- Mamo połącz się z Harrym i powiedz mu, że jedzie nie w tą stronę co trzeba. Sierota boża z niego! Jak on może mieć prawo jazdy?!
Mama wykręciła numer do Harrego. Usłyszałyśmy:
- Jedziemy dobrze.
- My musimy jechać w drugą stronę.
- Jedziemy dobrze.
- To gdzie my jedziemy do jasnej Anielki?!
- Żadnej jasnej i ciemnej Anielki. Jedziemy dobrze. Jedźcie za nami.
- Czy możesz mi powiedzieć, co ty kombinujesz?
- To jest niespodzianka.
- Nie denerwuj mnie! Co to za niespodzianka?! Gadaj natychmiast!
- To nie będzie niespodzianki.
- Gadaj natychmiast! Mam nadzieję, że nas nie wywieziesz na żadne manowce.
- Jest to kusząca propozycja.
Mama wybuchła śmiechem. Wjechaliśmy w jakąś dzielnicę willową. W pewnym momencie Harry skręcił w prawo. Skręciłam za nim. Zatrzymał się przy dosyć ładnym domu i wysiadł z samochodu. Michał też się wygramolił.
- Co to ma być?! Nie wiesz, co jest grane?- zapytałam mamy.
- Wysiadaj zobaczymy- rzuciła łapiąc za klamkę- zaraz się wszystkiego dowiesz.
- Ty jak zwykle coś wiesz i nie chcesz mi powiedzieć!- zaatakowałam.
- Nic nie wiem! Sama się dowiem. Wysiadaj.
Harry podszedł do naszego samochodu i powiedział:
- Wysiadajcie.
- Kto tu mieszka?- zaatakowałam Harrego, kiedy wysiadłam.
- Nikt.
- Gdzieś ty nas przywiózł?!
Podszedł do drzwi. Wyciągnął klucze i otworzył drzwi.
- Co to ma być?- trochę mnie zatkało. Złapał mnie na ręce i przeniósł przez próg. Weszliśmy do holu.
- Harry, co to jest?- zapytałam.
- Kupiłem nam dom.
Zatkało mnie.
- Nie mów nic. Najpierw obejrzyj wszystko.
Mama była też zaskoczona. Nie mogłam nic powiedzieć. Zabrakło mi słów w gębie. Harry zaczął nas oprowadzać po domu. Pokazał nam kuchnię. Była olbrzymia. Obok był salon, łazienka, gabinet. Weszliśmy na górę. Były tam cztery sypialnie z łazienkami. Piętro wyżej znajdowało się studio nagrań.
- Nie zdążyłem ci dać prezentu na rocznicę ślubu i postanowiłem ci go dać teraz…
Dom był wspaniały. Zaczęłam płakać.
- Dlaczego płaczesz?
- To ze szczęścia- wyłkałam.
- Głuptasie. Nie płacz- przytulił mnie do siebie- ponieważ nie będziemy mogli mieszkać z dwójką dzieci razem z pozostałymi. Poza tym wystarczą chłopcy Lou i Ellie. Postanowiłem, że kupię dom dla nas, gdzie będziemy tylko my i nasi zaproszeni goście. Oczywiście was traktuje jako domowników i jak będziecie chcieli to przyjeżdżajcie- powiedział do mamy i Michała
- Jak Niall się ożeni to zrobi się w tej chałupie jednak ciasno.
- A gdzie jeśt mój pokój- zapytała Darcy.
- Twój pokój będzie tutaj- powiedział Harry.
Zeszliśmy na pierwsze piętro i Harry otworzył drzwi do jednego z pokoi. Stało tam już normalne łóżko.
- Tatuś z mamusią muszą ci jeszcze urządzić pokój do końca, ale będziesz już miała normalne łóżko.
Darcy się ucieszyła.
- Tu znikałeś, jak cię nie było…
- Dom był remontowany. Właściwie był budowany od podstaw. Studio jest wytłumione i nie będzie nikomu przeszkadzać.
Otworzył następne drzwi.
- A tu będzie nasza sypialnia- powiedział. Na środku stało wielkie, wodne łóżko.
- Widzę, że łóżko już załatwiłeś- zaczęłam się śmiać.
- Dostałem w promocji. W każdym pokoju stoją już łóżka.
W następnym pokoju miał być pokój jeszcze nienarodzonego dzidziusia. Stała kołyska Darcy, którą nawet nie wiem kiedy przywiózł.
- Niektóre meble będziemy mogli zabrać od siebie, a resztę trzeba będzie kupić.
- A co na to chłopaki powiedzą?- zapytałam.
- Rozmawialiśmy już na ten temat i są zachwyceni lokalizacją.
Coś mi tu nie grało…
- Chodźcie. Zejdźmy jeszcze na dół- powiedział Harry.
Zeszliśmy na dół, a w piwnicy okazało się, że jest basen oraz pralnia  i  sauna.
- To na wzór Simona, bym powiedziała.
- Podobało mi się to rozwiązanie- powiedział Harry.
Za domem był olbrzymi ogród do którego było wyjście z salonu oraz z kuchni.  Oczywiście przy domu był garaż na dwa samochody. Wszystko było świetnie przemyślane.
- A jak z sąsiadami? Poznałeś już sąsiadów?
- Są bardzo mili. Myślę, że ich polubisz.
- To kiedy się będziemy przeprowadzać?
- Trzeba na razie wykończyć.
- To muszę iść poznać sąsiadów.
- Chyba ich nie ma w domu…
- Skąd wiesz?!
- Bo też mają remonty.
- Hazzie, coś tu ukrywasz. Widzę to po twojej minie.
Wyszłam przed dom na ulicę i zaczęłam się przyglądać sąsiadującym domom. Były wszystkie identyczne, ale pewnie inaczej urządzone w środku. Przy naszej ulicy stało siedem domów. Ten siódmy był największy. Przed jednym z domów zauważyłam samochód podobny do jednego z naszych. Podeszłam do tego domu. W tym  momencie drzwi się otworzyły i na progu zobaczyłam Nialla.
- Niall, co ty tu robisz?!- krzyknęłam.
- Y….
Zatkało go.
- A ty co tu robisz?
- Y… Harry mnie tu przywiózł.
- A ja przyjechałem sam.
- No więc, co tu robisz?
- To jest mój dom.
- Czy wyście powariowali?!- wykrzyknęłam.
- Nie. Kupiliśmy tą ulicę- powiedział.
O mało nie zemdlałam.
-Wy jesteście szaleńcy! Dopiero co kupiliśmy ten dom!
- To się wynajmie- powiedział Niall trzymając mnie- albo zrobi się biuro.
- Czy każdy zrobił sobie studio?!
- Tak.
- Ale przy tej ulicy jest siedem domów, a was jest pięciu. To kto tu jeszcze będzie mieszkał?!
- To niespodzianka. Niech ci powie Harry. Ja ci nic nie powiem.
- A mnie?- zapytała Darcy, która przydreptała z mamą.
Niall trzymał mnie kurczowo za ramię.
- Trzymaj się. Nie upadaj.
Nagle świat mi zawirował i nie wiem, co się działo dalej. Nagle się ocknęłam. Nie otwierałam oczu, tylko słyszałam rozmowę.
- Za dużo wrażeń na dzisiaj- usłyszałam głos Michała.
Po woli zaczęło do mnie docierać, co się wydarzyło.
- Nie powinienem. Nie powinienem  jej tu przywozić- usłyszałam Harrego.
- Kiedyś musiałeś- powiedziała mama.
- Ci mamusi coś się śtało?
- Darcy. Chodź ze mną- usłyszałam głos mamy i chyba wyszły z pokoju.
- Całe szczęście, że Niall ją złapał- usłyszałam głos Hazzy- bo jakby rąbnęła głową, to by było…
- No mogłoby się skończyć wstrząśnieniem mózgu- powiedział Michał.
Otworzyłam oczy.
- Jak się czujesz?- zapytał Michał.
- Gdzie ja jestem?- zapytałam na jego pytanie.
- W domu Nialla- odpowiedział Michał.
- To jednak prawda…
- Tylko nie mdlej- powiedział Harry- mam nadzieję, że pozostałe dziewczyny nie będą tak reagować.
- Mogą jeszcze gorzej- zaśmiał się Michał.
- Co się stało?- zapytałam.
- Zemdlałaś- wyjaśnił rzeczowo Michał.
Za chwilę do pokoju wpadł Niall.
- Tu jest woda. Chcesz się napić wody?
- Masz tu tabletkę, którą masz wziąć- powiedział Michał- musisz połknąć tą tabletkę i wypić całą szklankę wody.
Usiadłam na łóżku i zrobiłam, tak jak kazał Michał.
- Za mało moja droga pijesz-  powiedział.
- Cały czas jej to mówię!
- Chcesz, żeby to się źle skończyło? Normalnie dwa i pół litra dziennie musisz wypijać. W upał do czterech.
- Słuchaj doktora -powiedział Harry.
- To co? Możemy już iść?- zapytałam- Mamy strasznie dużo do roboty.
- Dzisiaj wszystkiego nie zrobisz- powiedział Michał- dzisiaj nic nie zrobisz- poprawił się.
- Jak to nic nie zrobię?!
- Tak. Bo dzisiaj będziesz leżeć do końca dnia.
- No chyba żartujesz!
- Pamiętaj, że jesteś w ciąży.
- No i co z tego?!
- Chcesz poronić?
Tego nie chciałam.
- Jeśli nie, to będziesz leżeć do końca dnia. Do momentu, kiedy nie przyjdzie doktor Jan i cię nie zbada, i nie pozwoli wstać.  Ja nie jestem ginekologiem.
- Ale…
- Żadne ale.
- A kto poprowadzi samochód?
- Michał- odpowiedział Harry.
- Ja nie mogę, bo piłem piwo.
- Już dzwoniłem po Dużego Bo, który przyjedzie- powiedział Niall- załatwiłem mu taksówkę.
- Harry weźmiemy Megan i chyba położymy ją u ciebie w samochodzie, bo jest największy- powiedział Michał.
- Załatwione- odparł Harry, który był ciężko przerażony.
- Nie bądź taki przerażony, przecież żyję- powiedziałam do niego.
Za oknem usłyszeliśmy parkujący samochód.
- O, chyba Duży Bo przyjechał- powiedział Niall i wybiegł z pokoju.
Za chwilę Niall przyszedł z Dużym Bo.
- Co kruszynko?- zwrócił się do mnie- co ty wyprawiasz?
- A nic, tak sobie mdleję- odpowiedziałam.
- Widzę, że doszłaś do siebie- powiedział Michał- to się pakujemy w samochody i jedziemy do domu.
Duży Bo wziął mnie na ręce i zaniósł do samochodu Hazzy. Harry biegł przed nim. Otworzył drzwi, położył przednie siedzenie do tyłu Duży Bo mnie posadził w samochodzie. Właściwie położył. Za chwilę Harry siedział koło mnie. Zapiął mnie w pasy. Duży Bo zamknął drzwi. Otworzył tylne i zaczął wymontowywać fotelik dla Darcy. Gdy wymontował powiedział:
- Możecie jechać. Harry poczekaj na mnie tylko po domem- powiedział.
Ruszyliśmy. Jechaliśmy około czterdziestu minut. Myśli galopowały mi po głowie. Już miałam się prawie na Harrego obrazić. Jak to. Nic mi nie powiedział. Sam to wszystko zrobił i nic mi nie powiedział! Dlaczego?! Jak on tak mógł?! Przypomniałam sobie remont Darcy pokoju. Tak, ale to był tylko Darcy pokój, a nie cała chałupa- pomyślałam. Chociaż dobrze, że będę miała znanych mi sąsiadów. Co by było, gdyby wyprowadził mnie w byle jakie otoczenie!
- Harry, a kto będzie mieszkał w tym domu na końcu?
- Simon.
- To dlatego  przyjechał?
- Tak. Tylko nie mów nic dziewczynom. Ma to być niespodzianka dla nich. Bardzo cię proszę, nie mów im tego, bo nie będzie niespodzianki.
- Ellie pewnie będzie wściekła- powiedziałam.
- A może i nie?
-A jak tam w ogóle ze sklepami?
- Na sąsiedniej ulicy jest sklep spożywczy, w którym jest wszystko obok jest apteka. Szkoła jest też niedaleko, więc miejsce jest naprawdę super.
- Już wiem, co mnie zastanowiło, gdy wyszliśmy do  ogrodu.
- Co?
- Że ten ogród jest strasznie duży… On jest wspólny dla tych trzech domków?
- Nie chcieliśmy stawiać płotu. Możemy posadzić jakieś krzaczki, jeśli będzie ci to przeszkadzało. Dobrze, ale teraz cisza, bo podjeżdżamy pod dom.
- Który?
- Nasz obecny.
Podjechaliśmy pod dom. Harry wysiadł z samochodu. Rozpiął mnie, wziął na ręce i zaczął nieść mnie do domu. Drzwi się nagle otworzyły.
- Co się stało?!- zobaczyłam zaniepokojonego Louisa.
- Dzięki za otwarcie drzwi. Meg zemdlała. Muszę ją zanieść na górę.
- Może ci jakoś pomóc?
- Nie, dam radę- odparł Harry- byliśmy na Wiśniowej- rzucił tylko.
Lou pobiegł za Harrym, który wniósł mnie za górę.
- Czemu nic nie powiedziałeś, że tam jedziesz? Niall tam pojechał.
- Wiem. Dzięki niemu moja żona żyje.
- Jak to?!
- Tak to przeżyła, że zemdlała, a Niall ją złapał w ostatnim momencie, bo by rąbnęła głową o płyty…
- No, to dzięki Bogu- odparł Louis.
- Musicie powiedzieć swoim dziewczynom, bo ubłagałem Megan, żeby nic im nie mówiła.
- Ale one są niewykończone!
- Daj im coś zrobić. Urządzisz nie według myśli Ellie  i będziesz miał problemy- powiedział Harry.
Było to rozsądne z jego strony. W między czasie położył mnie na łóżku.
- Louis, myślę, że można to załatwić, przez Simona. Powiedzmy, że jedziemy zobaczyć nowy dom Simona. Pojedziemy wszyscy. Obejrzymy dom Simona, a potem zaprowadzisz Ellie do waszego domu, a Liam  zaprowadzi ich do ich domu, a Zayn i Niall będą wam asystować, gdyby któraś mdlała. Meg już nie będzie. Prawda kochanie?
- Trzeba będzie to jakoś zorganizować jutro. Idę pogadać z Simonem- powiedział Lou i wyszedł.
- Słońce, jak się czujesz?- zapytał z troską w głosie Harry.
Usiadł przy mnie na łóżku.
- Nie myślałem, że tak zareagujesz.
- Za dużo wrażeń na jeden dzień- powiedziałam.
- Podobał ci się nasz dom?
- Jest wspaniały.
- Mamy w planie zrobić jeszcze bramę wjazdową na naszą ulicę, żeby nam się nikt nie proszony nie plątał.
- Wiesz, to jest super pomysł- powiedziałam- czy ja mogę wstać?
- Nie. słyszałaś Michała. Doktor Jan już jedzie.
Ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę- powiedział Harry.
W drzwiach pojawił się doktor.
- Czy moja ulubiona pacjentka to musi takie numery wywijać za każdym razem, kiedy jest w ciąży?- zapytał.
Za nim wszedł Michał.
- O, już przyjechaliście?
- Tak. Spotkaliśmy się pod domem.
- A gdzie jest Darcy?
- Z mamą na dole.
- Ile trwało omdlenie?- zapytał doktor Jan.
- Z tego co mówił Niall i Harry, to około pięciu minut.
Doktor pokręcił głową.
- To niedobrze. Trzeba będzie zrobić badania.
- Słuchaj Jasiu. To było ze wzruszenia.
- A byłeś tam?
- Sam się wzruszyłem- powiedział Michał- ale to ci później opowiem.
- Coś jej podałeś?
- Sole trzeźwiące.
- A skąd ty miałeś ocet?!- zaczął się śmiać doktor Jan.
- Niall jest w trakcie sprzątania chałupy i tylko ocet u niego stoi, jako, że jedzenie u niego nie przetrwa ani chwili.
  Doktor Jan zmierzył mi ciśnienie, puls, pomacał mnie po brzuchu.
- Czy panowie możecie wyjść?- poprosił- muszę zbadać pacjentkę.
Gdy wyszli powiedział:
- Proszę się rozebrać. Muszę sprawdzić, czy wszystko jest w porządku z ciążą.
Zbadał mnie i odetchnął z ulgą.
- Dzięki Bogu wszystko jest okej- powiedział- może się pani już ubrać. Proszę się tak nie wzruszać.
- Proszę powiedzieć mężowi, żeby mi takich numerów nie wywijał.
- A o co chodzi?- zapytał zaciekawiony doktor.
Opowiedziałam mu całą sytuację.
- Tylko proszę nic nie mówić przy dziewczynach.
- Oczywiście. Czyli pani Danielle też będzie zagrożona wypadkiem?
- Mam nadzieję, że tak nie zareaguje jak ja. Czy ja mogę wstać?
- Do jutra niech pani nie wstaje.
- Ale ja muszę do toalety.
- To pod nadzorem ma pani chodzić. Zaraz poproszę małżonka- wyszedł zostawiając mnie samą w pokoju.
Za moment wpadł Harry.
- Co się stało?!
- Doktor mi powiedział, że mam nie wstawać sama, a muszę iść do toalety…
- Już cię zaniosę- powiedział.
- Sama wstanę, tylko mnie zaprowadź. Doktor powiedział, że z asekuracją mogę chodzić.
- Zaraz się wszystko dowiem od doktora, ale najpierw zaprowadzę cię do tej toalety.
Złapał mnie w pasie i oparłam się o niego. Tak doszliśmy do łazienki. Posadził mnie na sedesie i stał nade mną, dopóki nie skończyłam. Na początku protestowałam, żeby sobie poszedł, ale powiedział, że nie może mnie zostawić samej.
- Jesteś nadopiekuńczy.
- Doktor powiedział, że nie wolno mi cię nigdzie samej zostawiać- powiedział.
Gdy znalazłam się już w łóżku, wyszedł z pokoju i za chwilę przyszła mama.
- Gdzie Darcy?
- Z Niallem- odpowiedziała- rozrabiają jak pijane zające. Będzie najlepiej, jak Darcy będzie spała z nami. Ty się wyśpij dzisiaj.
- A ty jak widzę, wszystko już wiesz.
- Doktor zaczął tłumaczyć Michałowi, a ja wszystko słyszałam.
- Gumowe ucho- rzuciłam.
- Jeżeli chodzi o twoje zdrowie, to muszę wiedzieć- powiedziała mama.
- Jesteś kochana.
- Coś ci przynieść? Pewnie głodna jesteś.
- Powiem szczerze, że jestem.
- To ja idę do Kazika. Leż spokojnie, ale nie wstawaj. Pamiętaj nie wolno.
- Dobrze, wiem.
Mama zniknęła za drzwiami i za chwilę drzwi się znowu uchyliły i do pokoju wszedł Michał.
- Jak tam? Już lepiej? Czy lepiej nie mówić? Ale nas wystraszyłaś! Do jutra masz leżeć, a jutro na powolnych obrotach możesz pochodzić trochę. Oczywiście pod nadzorem.
Westchnęłam ciężko.
- Ale do toalety jutro sama będę chodzić.
- No dobrze. Do toalety możesz sama chodzić.
- To powiedz to Harremu.
- Dobrze powiem, ale to jutro. Dzisiaj musisz jeszcze pod nadzorem Harrego chodzić.
Do pokoju weszła mama z tacą, na której stał obiad.
- Michał, pomóż jej usiąść.
Michał posadził mnie na łóżku. Podłożył poduszkę pod plecy. Mama postawiła tacę na moich kolanach. Zdjęła zupę z tacy i postawiła na stoliczku.
- Zupa jest wiśniowa, więc pewnie zjesz jako deser, co?
- Tak!
 Na drugie danie były dwa gołąbki z ziemniakami.
- Nie chcę ziemniaków- powiedziałam.
- Dobrze, to zjedz same gołąbki- powiedziała mama.
Gołąbki nie były takie jak mojej babci.  Mama ze mną została, a Michał wyszedł.
- Nie są takie, jak babuni…
- Bo babunia dodaje ryż do gołąbków, a Kazik nie.
- Mógłby się nauczyć od babci- rozmarzyłam się.
- Muszę chyba zadzwonić do babuni, żeby mi podała przepis, bo sos pomidorowy to wiem jak, ale gołąbki…
Kończyłam powoli drugiego gołąbka. Ziemniaków oczywiście nie ruszyłam.  Do pokoju wpadł Harry.
- A czemu nie zjadłaś wszystkiego?- zapytał.
- Nie lubię ziemniaków- powiedziałam.
- Masz zjeść.
- Zostaw ją w spokoju. Nigdy nie jadła ziemniaków, to i tutaj nie będzie jadła- powiedziała łagodnie mama.
Mama zabrała talerz i postawiła na tacy talerz z zupą.
- Uważaj, żebyś się nie zalała.
- Mamo!- powiedziałam.
- Już wychodzę- powiedziała zabierając talerz.
Zupa była bardzo dobra, ale też nie taka jak buni.
- Żeby bunia przyjechała i nauczyła Kazika gotować- westchnęłam.
- Co ty mówisz?! Przecież Kazik świetnie gotuje.
- Ale nie tak jak babcia…
Zjadłam całą zupę i Harry zabrał tacę z pustym talerzem.
- Dobra dziewczynka. Chociaż zupkę zjadła całą- skomentował- Teraz się położymy.
Pomógł mi się położyć i położył się koło mnie.
- A ty już jadłeś?- zapytałam.
-  Nie zostawię cię tu samej. Za dobrze cie znam. Zaraz będziesz tutaj tańczyć kankana.
Prawie dostałam ataku śmiechu.
- Idź zjedz obiad, bo Niall wszystko zje i będziesz głodny i obiecuję, że nie wstanę z łóżka.
- To zrobimy tak. Włączę tu laptopa. Ustawię na przeciwko łóżka, żebym cię widział cały czas. W jadalni też postawię laptopa na odbiór.
- Zgłupiałeś?!
- Nie. Ja cię znam.
- Naprawdę?
- Tak.  Już na tyle cię znam.
- A co jak wstanę sama i gdzieś sobie pójdę?
- Będą bęcki- powiedział.
- Tak na widoku publicznym?!
- Tak.
- To interesujące. Przećwiczę to.
- Chcesz, żeby wszyscy widzieli, jak ci bęcki sadzę?
- Hmm… Rozważę propozycje- powiedziałam z iskierką w oczach.
Harry włączył Skype i zobaczyłam, że na ekranie pojawił się salon. Za chwilę zobaczyłam, że ktoś stoi przed komputerem i gdzieś idzie. Za chwilę usłyszałam:
- Przepraszam, ale ja muszę obserwować moją żonę.
- To inwigilacja!- powiedziałam.
Ktoś się roześmiał przy stole. Komputer wylądował i zobaczyłam siedzącego Harrego przed sobą, a przed nim talerz z gołąbkami.
- Smacznego- powiedziałam.
- Dziękuję- odpowiedział Harry.
Przy stole wybuchła salwa śmiechu.
- Dobre?- zapytałam, gdy wsadził sobie pierwszy kawałek do ust.
Harry pokiwał głową i zaczął przeżuwać.
- Co tak długo żujesz? Przecież on nie jest wcale twardy. Chyba, że twoje gołąbki są twarde. Znowu salwa śmiechu.
- To lepsze niż kabaret- znowu ktoś powiedział.
Harry ukroił sobie kawałek i powiedział:
- Uspokój się.
- Jedz, jedz. Nie przeszkadzaj sobie.
Gdy podnosił widelec, pociągnął kapustę.
- Uważaj, bo się pobrudzisz tą kapustą- powiedziałam.
- No nie mogę, no! Dasz mi spokojnie zjeść?!
- To przestań mnie obserwować!
- Tatusiu, co mama mówi?- zapytała Darcy.
- Nic. Jedz obiad- powiedział spokojnie Harry- pyszny obiadek dzisiaj.
- Tak- powiedziała Darcy.
- Harry przestań się wygłupiać i odstaw  ten komputer- usłyszałam głos mamy.
- Ja ją znam. Jak odstawię komputer, to zacznie łazić po pokoju, a jej nie wolno!- zaczął się tłumaczyć.
- Nie tłumacz się- powiedziałam.
- Megan, uspokój się.
- Ale przecież ja jestem spokojna kochanie.
- Uważaj, bo niestrawności dostaniesz- powiedział Michał do Harrego- to tylko jeden dzień ma zostać w łóżku. Na pewno nie wstanie.
- Jesteś tego pewny?
- Dwóch lekarzy jej to powiedziało, poza tym nie będzie narażać zdrowia dziecka- usłyszałam.
Tak… To był bat na mnie.
Harry skończył w między czasie pierwszego gołąbka.
- A ziemniaczków nie jesz?- zapytałam niewinnie.
- Co, nie jesz ziemniaków?- usłyszałam pytanie Nialla.
- Nie je!- krzyknęłam.
- To oddaj!- powiedział Niall.
- Zjem. Zostawiam je do sosu, a z tobą policzę się później- powiedział do komputera, czyli do mnie.
- No gada sam do siebie…
- Co się stało, że Megan zemdlała?- usłyszałam pytanie Ellie.
- A… Zemdlała.
- W zoo?!- zdziwiła się- to co tam się działo?!
-  Wiele by gadać- powiedziałam- Harry, bródkę sobie sosem zalałeś. Weź serwetkę i  wytrzyj brodę. Jakbyś nie wiedział, to zapytaj Darcy, gdzie masz brodę.
- Tu!- zobaczyłam rączkę Darcy, która dotknęła brody Hazzy.
- Darcy jedz swoje jedzonko- powiedział wkładając sobie następny kęs do buzi.
- O, coś ci spadło. Nie wiem gdzie. Czy na spodnie, czy na talerz. Nie przyuważyłam…
Harry zerknął na spodnie.
- Na talerz- odpowiedział mi.
Zobaczyłam w jego oczach iskierki, które dawały bardzo dużo do myślenia. Rozgniótł ziemniaki na talerzu i wymieszał je z sosem.
- O, jeszcze tu, tu, tu trochę ci sosu zostało- powiedziałam.
- Co ciocia mówi?
- Nic. Zajmij się swoim talerzem- usłyszałam rozbawiony głos Ellie- wujek Harry jest uparty.
Położyłam się na boku i wypięłam się na komputer, czyli na Harrego. Widziałam, że Harry już kończy drugie danie. Pozostała mu jeszcze zupa.
- Uważaj, bo plamy z wiśni nie schodzą…
Harry tego nie wytrzymał. Złapał komputer i wyłączył go. Postanowiłam, że się prześpię. Zamknęłam oczy. Musiałam się przygotować na ewentualność przyjścia Harrego. Po jakiś dziesięciu minutach usłyszałam, że drzwi się  otwierają.
Oo…- pomyślałam- ciekawa jestem co zrobi…
Harry podszedł do łóżka, ale podszedł nie od mojej strony.  Leżałam na boku i nie mogłam go obserwować. Za chwilę się cofnął, podszedł do drzwi i zamknął je na klucz. Wyłączył nasz komputer i znowu wrócił do łóżka. Poczułam, że kładzie się na łóżku. Kurcze! Przecież jestem na niego wypięta!- pomyślałam panikując- Nie panikuj, nie panikuj!- myślałam dalej. Harry się przytulił do mnie i pocałował mnie w szyje.
- Wiem, że nie śpisz- powiedział- co ja mam z tobą zrobić?
- Przecież leżałam grzecznie w łóżku- nie wytrzymałam.
- Grzecznie, jak grzecznie- odpowiedział- pomyślmy i podsumujmy. Leżeć leżałaś, ale kto tak dogadywał? Miałem chęć popatrzeć na żonę, a ty co?
- Ja? Nic. Byłam przecież grzeczna- powiedziałam niewinnie.
- No nie wiem, czy taka grzeczna byłaś…
- Mówiłeś, że mam nie wstawać. Nie wstawałam, czyli byłam grzeczna.
- Powinienem cię zakneblować!
-Jeszcze tego by brakowało.
- Byłby spokój przy obiedzie.
- To dawaj tą karę i miejmy to za sobą- rzuciłam.
- A kto powiedział, że będzie kara?
- Powiedziałeś, że się ze mną policzysz…
- Wiesz co? Za bardzo cię kocham, żeby dawać ci jakieś kary- powiedział i zaczął mnie całować.
 Jakie to słodkie- pomyślałam, bo nie dało się tego powiedzieć.


 



* Tak, obiecałam, że będę częściej zaglądać :) Ale w zamian proszę powyżej 10 komentarzy :)) 
                                                                                                                                            ~Meg

piątek, 26 kwietnia 2013

Rozdział Siedemdziesiąty dla Was wspaniałych xx


Czekaliśmy na przylot samolotu. Jakiś paparazzi zrobił nam zdjęcie, ale nie przejmowałam się tym. Zapowiedzieli, że samolot będzie miał opóźnienie.
- To co będziemy robić przez godzinę czasu?
- Chodź gdzieś na kawę, a Darcy dostanie soczek- powiedziałam.
Poszliśmy do najbliższej kawiarni na lotnisku. Dzięki Bogu słychać było komunikaty o przylatujących samolotach. Zdążyliśmy wypić kawę. Darcy nawet się nie zalała sokiem. Wyglądała przeuroczo. Miała dżinsy na sobie, pomarańczową koszulkę, a na głowie miała bejsbolówkę. Szczebiotała cały czas, że lekko byliśmy już zmęczeni tym szczebiotem…  Wreszcie zapowiedzieli, że wylądował samolot z Polski. Harry zapłacił za rachunek i wyszliśmy do wyjścia, którym mieli wychodzić pasażerowie. Harry wziął Darcy na rękę, a ona była z tego powodu cała szczęśliwa. Powiedział do Darcy:
- Zobacz tam dziadziuś z babą wyjdą.
- Gdzie?                                                              
- Tam- pokazał Harry- przyglądaj się uważnie. Zaraz wyjdą.
Po jakiś piętnastu minutach, które trwały dla Darcy wiecznością wyszła mama z Michałem i Simonem.
- Baba!- krzyknęła Darcy.
Mama od razu na nas popatrzyła i zaczęła z daleka machać. Szybkim krokiem podeszła do nas i zaczęła się z nami witać.
- Cześć słoneczko!- powiedziała do mnie- a czy to jest moje gwiazdeczka? Taka duża?- zapytała Darcy.
- Tak- odpowiedziała Darcy.
Mama przywitała się z Harrym i wzięła od niego Darcy. Za chwilę za nią pojawił się Michał i Simon. Darcy nie wiedziała z kim się witać. W pewnym momencie zaczepiła jakiegoś obcego mężczyznę i krzyknęła:
- WUJEK!
- Mogę być wujkiem- powiedział mężczyzna.
Przeprosiłam pana i powiedziałam:
- To chodźcie. Zbieramy się.
- A bagaże?
- A… Bagaże…
Okazało się, że mają każdy po walizce, a te walizki były po dwadzieścia kilo. Może Simona walizka nie była taka ciężka. Harry kłócił się z Michałem o bagaż, ale w końcu złapał jedną walizę. Dzięki Bogu walizki były na kółkach.  Poszliśmy do samochodu. Mama z Darcy na rękach, panowie z bagażami, a ja targałam bagaż podręczny mamy. Wsiedliśmy do samochodu i Harry zawiózł nas do domu. W salonie wszyscy czekali niecierpliwie na nas. Włącznie z Kazikiem i Dużym Bo. Powitanie było naprawdę sympatyczne. Ellie z Danielle rzuciły się na mamę, a chłopcy patrzyli zdziwieni.
- Dawno mnie tu nie było- powiedziała mama.
- Za dawno- powiedział jej Niall.
Koło Ellie zaczęli się kręcić Tommie i Jim.
- Cóż to za dorośli mężczyźni?- zapytał Michał, nachylając się do nich- Który z was jest Tommie, a który Jim?
- Ja, Ja!- Krzyknęli obydwoje.
Wszyscy się roześmiali.
- Nie tak sformułowane pytanie- powiedziałam- tak się nie dowiesz, który z nich jest który.
- Ale tatuś się nie wyprze synków- powiedziała mama.
Louis był cały dumny.
- Harry przynieś szpilkę- powiedziała Ellie.
- A po co szpilka?- zapytał Hazzie.
- Żeby przekłuć ten balon.
- Nie trzeba, nie trzeba. Niech będzie dumny ze swoich synków- powiedział Harry.
Duży Bo złapał bagaże i zaniósł je do pokoi. Chłopcy rzucili się na Simona, a my z mamą i z Michałem poszliśmy na górę. Oczywiście Darcy cały czas przy babci.
- Baba, chodź- powiedziała Darcy, kiedy przechodziliśmy koło jej pokoju.
- Gdzie ty mnie prowadzisz?- zapytała mama.
- Pewnie Darcy chce ci pokazać swoje wczorajsze dzieło- powiedziałam do mamy.
- Tak- odpowiedziała Darcy bardzo poważnie.
Gdy weszliśmy do pokoju Darcy pobiegła do ściany i zaczęła mówić:
- Tu jeśt wujek Niall, tu mama, tu Darcy, tu tata, tu wujek Zayn, tu ciocia Ellie, tu Tommie i Jim, tu wujek Lou, ciocia Dani i wujek Li.
- No proszę! Jakie piękne dzieło!- powiedział Michał- sama tak namalowałaś?
- Plawie.
- Trochę pomógł wujek Niall, prawda?- powiedziałam.
- Tak- odparła stanowczo.
Po wizycie w pokoju Darcy, poszliśmy do pokoju rodziców, gdzie już stały ich walizki. Simon został na dole z chłopakami.
- To się rozpakujcie. Jak skończycie, to zejdźcie na dół na podwieczorek. Kazik przechodził samego siebie- oznajmiłam.
- Cio mi psiwioźłaś?- zapytała Darcy patrząc na walizki.
- Darcy, kochanie. To tak nie ładnie, żeby się dopominać o prezenty- powiedziałam.
- Ale baba coś na pewno psiwioźła.
- Pewnie przywiozła, ale nie wolno się tak dopytywać. Zostawimy teraz dziadków i pójdziemy do pokoju i porozmawiamy.
-  Ale ja chcie plezent!
- Idziemy.
Wzięłam ją za rękę i wyprowadziłam z pokoju. Gdy weszłyśmy do nas, powiedziałam:
- Darcy. To bardzo nie ładnie upominać się o prezenty dla siebie. Dałaś laurkę?
- Nie.
- No właśnie. Baba na pewno coś dla ciebie ma i na pewno ci przyniesie. Wtedy musisz podziękować. Pamiętaj. Poszukaj laurek dla baby i dla dziadzi, bo na pewno zaraz do nas przyjdą.
Pobiegła do siebie do pokoju i usłyszałam jakieś dziwne dźwięki. Poszłam zobaczyć, co się dzieję. Darcy wyrzucała wszystko z regału.
- Co ty robisz?!- powiedziałam.
- Darcy siuka laulek.
- Ale nie można wyrzucać wszystkiego na podłogę. Musisz posprzątać.
- Nie będę śpsiątać!
- A kto tu tak nabrudził?
- Darcy.
- To Darcy posprząta.
- Nie będę.
- Darcy. Wychodzę teraz na dziesięć minut. Będę obok. Jak przyjdę, ma być czysto. Wszystko ma być posprzątane. Jak nie, to będziesz siedzieć tu w pokoju i nie będzie ci wolno wychodzić.
Tak jak powiedziałam, wyszłam.
Mała złośnica- pomyślałam.
Włączyłam krzykacza i słyszałam, że nadal coś upada na podłogę. Po krótkim czasie zapukała mama.
- Czy mogę iść do Darcy?
- Nie. Ma jeszcze siedem minut, aby zrobić porządek w pokoju, a zrobiła się bardzo krnąbrna. Powiedziałam jej, że jeśli nie zrobi porządku w pokoju w ciągu dziesięciu minut, to nie będzie mogła z niego wychodzić. Musi się nauczyć, że szukając czegoś, nie wolno wyrzucać.
- A co? Czegoś szuka?
- Tak i wszystko wyrzuca z regału. Jak słychać- pokazałam palcem na krzykacza.
- Wiesz. Może ona nie będzie wiedziała, co to jest dziesięć minut, ale jak będzie sprzątać, to będzie dobrze- powiedziała mama- Tu przywiozłam prezenty dla was.
- Mamo… Ale po co?!- powiedziałam.
- Bo miałam taką chęć?- powiedziała mama kiwając mi palcem przed nosem- głównie mam prezenty dla Darcy, ale żeby wam nie było przykro, to też są i dla was. Takie małe.
- Och mamo!- rzuciłam się mamie na szyję.
- Muszę lecieć na dół, żeby wziąć Kazika do siebie, aby mi pomógł rozpakować bagaże…
- Do czego ci Kazik potrzebny?!
- A te wszystkie kiełbasy, szynki… Śledzie?! Sama mam to targać?!
Roześmiałam się.
- Oj, śledzie to się przydadzą. Zdaje się, że będę musiała Kazika pogonić, żeby zrobił te śledzie…
- Co? Zaczynają ci się zachciewajki?
- Jeszcze nie.
- To zostaw te śledzie na czas, kiedy będziesz miała na nie zachciewajki.
- No, nie wiem, czy Niall jak zobaczy, że są śledzie, wytrzyma tyle czasu…
- Pewnie ci się nie długo zaczną.
- Powiem szczerze, że jak cię zobaczyłam, to jakoś od razu zachciało mi się śledzi…
Mama parsknęła śmiechem. Ktoś zapukał do drzwi. To był Michał.
- Aniu. Nie wiem, czy nie pękły jedne śledzie, bo jakoś dziwnie pachnie w tej walizce…
Mama z przerażeniem wyleciała z pokoju. Popatrzyłam na zegarek. Darcy zostały jeszcze dwie minutki, więc położyłam prezenty od mamy na łóżku. Wszystkie. Co do jednego. Poukładałam je ładnie. Posegregowałam. Dla Harrego, dla mnie i fura różnych prezentów, od małego do dużego, dla Darcy. Jeden był dla nas obydwojga. Gdy to skończyłam, poszłam do pokoju Darcy. To co się działo w jej pokoju przechodziło ludzkie pojęcie. Wszędzie walały się jakieś śmieci, jakieś kartki, jakieś kredki, a Darcy siedziała w tym wszystkim na podłodze i rysowała zadowolona z siebie.
- Darcy! Miałaś posprzątać!
- Nie.
- Co to znaczy nie?! Miałaś posprzątać.
- To pośpsiątaj.
- Tak się nie będziemy bawić moja panno. Powiedziałam ci jaka będzie kara, kiedy nie posprzątasz. Baba przywiozła dla ciebie prezenty. Leżą u nas w pokoju, ale ich nie dostaniesz, bo mnie nie słuchałaś.
Darcy wstała i poszła w kierunku drzwi. Stanęłam jej na drodze i powiedziałam:
- Nie ma. Nie wyjdziesz.
- Wyjdę- powiedziała zdecydowanym głosem i zaczęła mnie bić. Na to wszedł Harry. Złapał Darcy i odciągnął ją ode mnie.
- Co ty robisz?!- zapytał ostro.
- Mama jeśt niedobla.
- Co to znaczy, że mama jest niedobra? A kto tu zrobił taki bałagan?- popatrzył na pokój.
Darcy popatrzyła na niego spode łba.
- Mama- powiedziała.
- Nie kłam Darcy- powiedziałam.
- To ty kłamieś- powiedziała Darcy.
- Darcy ma zakaz wychodzenia z pokoju, ponieważ zrobiła tutaj bałagan, prosiłam ją, żeby posprzątała. Powiedziała, że nie posprząta. Że ja mam posprzątać. Dałam jej dziesięć minut na posprzątanie i widzisz. Wygląda to jak wygląda. Jak powiedziałam, że nie wyjdzie z pokoju, to zaczęła mnie bić.
Zobaczyłam, że Harremu zaczyna szczęka nerwowo chodzić.
- Darcy jest niegrzeczna- powiedział przez zęby- zdaje się, że będę musiał z panią porozmawiać. Proszę pani- powiedział do Darcy- kochanie czy możesz nas zostawić samych?- popatrzył na mnie i  zobaczyłam, że mówi to poważnie.
- Już wychodzę- powiedziałam krótko i wyszłam. Krzykacz był włączony, więc słyszałam wszystko, co tam się dzieje:
- Darcy. Byłaś bardzo niegrzeczna. Nie wolno nikogo bić- powiedział Harry.
- A ty mnie biłeś!- odpysknęła.
Byłam ciekawa, co na to odpowie.
- Dostałaś ode mnie klapsa. To nie jest bicie. Ty mamie nie dałaś klapsa, tylko ją  biłaś, bo widziałem- powiedział- nie bądź bezczelna Darcy, bo będzie jeszcze gorsza kara, jaką ci mama dała.
- Ale tam sią pjezienty. Nie będę spsiątać- zacięła się.
- To nie dostaniesz kolacji- powiedział Harry.
- Nie dobly tata- usłyszałam.
Zdaje się, że podeszła i go uderzyła, bo usłyszałam podniesiony głos Harrego:
- Co ty robisz?!
 Po chwili usłyszałam ryk Darcy. Nie mogłam teraz tam wejść, żeby nie podważać autorytetu Hazziego.  Pozostało mi tylko czekać, aż Harry wyjdzie z pokoju. Po chwili Harry wyszedł i zamknął drzwi na haczyk, który został zainstalowany w drzwiach.
- Co się stało?- zapytałam przyciszonym głosem.
- Doigrała się- próbował się uspokoić.
- Co to znaczy doigrała się?
- Dostała w tyłek.
- I dlatego tak ryczy?
Harry wyłączył krzykacza.
- Nie musimy jej słuchać- powiedział- wyobraź sobie, że Simon przywiózł dla nas propozycję nie do odrzucenia.
- To znaczy?
- Organizuje jakiś koncert charytatywny i zaproponował nam, żebyśmy wystąpili.
- A gdzie ten koncert ma być?- zapytałam- I kiedy?
- Koncert ma być w Londynie za dwa miesiące, a potem ma być drugi w Berlinie. Właśnie się zastanawiam nad tym, bo pewnie nie będziesz mogła polecieć…
- Danielle pewnie też nie- powiedziałam.
- Musimy się naradzić z chłopakami.
- Dobrze by było, żebyście polecieli, bo na cele charytatywne to zawsze jest mile widziane- powiedziałam- tu leżą prezenty. To jest dla ciebie. To jest dla nas, a to jest dla mnie- wskazałam na łóżko. Harry wziął paczkę i zaczął ją rozpakowywać. W pudełku była bardzo ładna mucha. Była jedwabna w kolorze fioletu.
- Jaka super mucha- powiedział  Harry, który był mile zaskoczony. Wyjął ją- rany! Jedwabna. Super!
Otworzyłam swoją paczkę, która była znacznie większa od Harrego. W środku znalazłam czerwoną bluzkę ciążową z napisem: SUPER MUM. Harry się uśmiechnął.
- Przymierz! Proszę!
- Moje dziecko tego nie uważa- powiedziałam smutno.
- Nie opowiadaj takich rzeczy! Jesteś świetną mamą- powiedział Harry- a ona jest niegrzeczna. Założyłam bluzkę. Była rozwojowa. Bardzo mi się spodobała.
 Harry włączył krzykacza. W pokoju panowała dziwna cisza, co było dosyć niepokojące. Otworzył więc drzwi. Wszedł do pokoju.
- Gdzie ona jest?!
- Może w łazience?- podpowiedziałam mu wchodząc do pokoju. Oczywiście bałagan jaki był, taki był, ale zauważyłam, że drugie drzwi są otwarte.
 Wybiegłam na korytarz. Gdzie ona mogła pójść? Poszłam do pokoju rodziców, ale nie było jej tam. Zajrzałam do Nialla, ale nikogo nie było. Harry pobiegł do salonu. Za chwilę usłyszałam ryk Darcy i wiedziałam, że się znalazła. Po chwili byli już na górze. Darcy kopała, wierzgała jak mogła, ale Harry mocno ją trzymał. Weszli do niej do pokoju. Usłyszałam zgrzyt zamka, więc czym prędzej pobiegłam przez nasz pokój i wpadłam do pokoju Darcy.
- Kochanie. Proszę zostaw mnie z Darcy samych- oznajmił Hazzie.
Wyszłam z pokoju i wyłączyłam czym prędzej krzykacza. Usłyszałam przez uchylone drzwi ryk Darcy. Po krótkim czasie Harry wyszedł z pokoju i zamknął za sobą drzwi.
- Gdzie ją znalazłeś?- zapytałam.
- W kuchni u Kazika- powiedział- jeszcze się Kazikowi oberwało, że nie odprowadził jej na górę. Po pierwsze sama zeszła po schodach, czego wie, że nie wolno jej robić, a po drugie kazaliśmy jej posprzątać w pokoju, po trzecie miała w nim zostać, dopóki jej nie pozwolimy wyjść- powiedział zły.
To pewnie chłopcy tak na nią źle wpływają- pomyślałam.
- Nie denerwuj się. Jakoś musimy wspólnie przez to przejść- powiedziałam- teraz będzie podobno coraz gorzej…
- Hah… Dzięki za pocieszenie- powiedział Harry- tak jej wkropiłem, że powinna zapamiętać. Na pewno to poczuła.
- Nic jej nie zrobiłeś?
- Paskiem dostała. I to po pupie. Notabene gołej.
- No to zapamięta…- powiedziałam.
- Jak ona może być taka nieposłuszna?
Widziałam, że Harry ma wyrzuty sumienia.
- Nie przejmuj się. Uzbierało jej się- powiedziałam- chodź. Zobaczymy, co dostaliśmy wspólnie.
Podeszliśmy do łóżka. Harry podał mi prezent i powiedział:
- Rozpakuj.
W  środku były prześliczne śpioszki.
- Jakie śliczne- powiedziałam.
Widziałam, że Harremu też się podobają.
- Chcesz przymierzyć?- zapytałam.
Harry się uśmiechnął.
- Wiesz, jak mnie rozbroić- powiedział i przytulił mnie do siebie- jak myślisz, co ona robi?
- Nie wiem- odpowiedziałam krótko- pójdę zobaczyć.
- Poczekaj. Włączymy krzykacza i posłuchamy, co tam się dzieje- zatrzymał mnie i włączył krzykacza. Słychać było jakieś mamrotanie.
-  Poczekaj. Może pójdę jej pomóc, bo sama nie da sobie rady z tym wszystkim- powiedziałam.
Weszłam do pokoju i zobaczyłam, że Darcy składa kartki.
- Czy mam ci pomóc?- zapytałam.
- Nie. Ja siama- odpowiedziała obrażonym tonem.
- Ale nie tak kartki się składa. Chodź. Pokażę ci.
Wzięłam kartki, poukładałam równo. Darcy się uważnie przyglądała. Wzięła następne i zaczęła układać, jak jej pokazałam.
- Teraz te kartki proszę położyć tu. Na swoje miejsce. Zobaczyłam, że dwie leżą osobno. Były to dzieła wykonane poprzedniego dnia- to są laurki dla dziadków?
- Tak- odpowiedziała.
- To je położymy na stoliczku. Jak będziesz mogła wyjść, to zaniesiesz dziadziusiom. Teraz trzeba pozbierać kredki.
Wyciągnęłam walizkę z kredkami. Postawiłam na ziemi i Darcy zaczęła wrzucać kredki. Szybko się z tym uporała i można było powiedzieć, że pokój był czysty.
- Juś- powiedziała.
- Dobrze. To teraz sobie usiądź i pooglądaj książeczki- powiedziałam.
- Ale ja chcię plezenty.
- Kara jest karą. Wiesz, że musisz ją odbyć. Nie ma tak łatwo. Gdybyś posprzątała od razu. Tak jak cię prosiłam, to nie byłoby kary. To siedź tu grzecznie, aż przyjdzie do ciebie tatuś.
Wyszłam z pokoju zamykając za sobą drzwi.
- Posprzątała- powiedziałam.
- Musi odsiedzieć swoje- powiedział.
- A na jak długo dałeś jej tą karę?
- Do jutra rana.
- To niedostanie kolacji?
- Nie.
- Daj spokój. Przecież to za bardzo bolesna dla niej kara.
- Nic jej się nie stanie, jeżeli raz nie zje kolacji, a zapamięta na całe życie.
Przyznałam mu racje.
Na korytarzu zrobił się ruch. Usłyszeliśmy głos Simona i Nialla.
- To idziemy na dół?
- No nie możemy jej takiej samej tu zostawić- odpowiedziałam- to ty idź na dół, a ja zostanę.
Harry nie zdążył wyjść, gdy usłyszeliśmy pukanie do drzwi łączących nasze pokoje.
- Ja pójdę zobaczę o co chodzi- powiedział Harry.
Otworzył drzwi.
- Słucham. O co chodzi?- zapytał.
- Darcy była niegziećna i juś wie, zie tak nie moźna. Darcy psieplasza.
Harry jej odpowiedział:
- Bardzo miło, że do ciebie dotarło, że byłaś niegrzeczna. Miło również, że przepraszasz, ale kara jest karą i musisz ją odbyć.
- Ale Darcy jeśt głodna  i Darcy chce się pić.
- Dobrze. Przyniosę ci coś do picia, ale nie wolno ci wychodzić z pokoju- powiedział stanowczo.
Darcy głośno westchnęła, co mnie bardzo rozbawiło i się wycofała do siebie, rzucając okiem na łóżko, na którym leżały dla niej prezenty. Harry zamknął drzwi i powiedział:
- To pójdę na dół i przyniosę jej coś do picia i chyba jednak jakąś kanapkę.
Wyszedł z pokoju. Przeniosłam prezenty do szafy, poczesałam się, poprawiłam makijaż i gdy skończyłam, przyszedł z powrotem.
- Idź, może jej to zanieś- powiedział i podał mi talerzyk z kanapką i szklanką mleka.
Otworzyłam drzwi i weszłam do pokoju. Darcy siedziała na środku pokoju i przeglądała jakąś bajeczkę. Postawiłam kanapkę na stoliczku, mleko obok i powiedziałam:
- Idź umyj rączki i przyjdziesz tu i zjesz.
Darcy biegiem poleciała do łazienki. Zajrzałam, czy myje ręce. Dokładnie umyła mydłem ręce, wytarła i już była w pokoju. Usiadła przy stoliczku i złapała kanapkę. Kanapka zniknęła w mgnieniu oka, po czym wypiła mleko i pogłaskała się po brzuszku.
- Doble- powiedziała.
- Teraz Darcy pójdzie się umyć- powiedziałam.
Poszłam z nią do łazienki. Umyłam, ubrałam w piżamkę i wróciłyśmy do pokoju. Położyłam ją do łóżka, dałam Panią Hrabinę.
- Mamusiu, ja juś nie będę taka niegziećna. Psieplaszam, zie pobiłam.
- Zobaczymy, czy będziesz grzeczna. Nie wolno nikogo bić.
- A tata mnie bił. Dośtałam paśkiem.
- Tak, bo sobie zasłużyłaś. Teraz idź spać. Przytul się do Pani Harbiny i śpij.
Zgasiłam światło i powiedziałam dobranoc i wyszłam z pokoju. Włączyłam komputer. Na Skype wywoływała mnie Gabriela. Odebrałam połączenie.
- Witaj Meg!- powiedziała- Co u ciebie słychać?
- A Darcy daje kopa… Dzisiaj zostałam pobita.
- Przez kogo?!
- No mówię, że przez Darcy.
- Jak mogłaś na to pozwolić?- zapytała zdziwiona.
- Zaskoczyła mnie i zanim się zorientowałam, już mnie biła…
- I co zrobiłaś?
- Akurat na to wszystko wszedł Harry i oberwało jej się.
- No myślę! Trudno, żeby takie małe dziecko ciebie biło.
- Wszystko przed tobą- powiedziałam.
- Ja swoich rodziców nie biłam.
- A pamiętasz?- zapytałam śmiejąc się.
- No… Faktycznie nie.
Wybuchłyśmy śmiechem.
- To Harry pewnie się wściekł, co?
- Nie powiem nie. Trochę się bałam czy jej nie zabije…
- Na pewno by tego nie zrobił.
- Nie widziałaś jaki był wściekły. Jeszcze nigdy nie widziałam go tak wściekłego. A co u ciebie? Gdzie jesteście?
- Jedziemy do Wielkiej Brytanii na tourne. A wy się nie wybieracie do Londynu?
- Nie. chłopaki tak, ale ja nie.
- Czemuż to?
- A bo Darcy będzie miała braciszka, albo siostrzyczkę.
Gabrielę zatkało.
- Jesteś w ciąży?!- zapytała z zaskoczenia.
- No…
- Ale jesteście rozwojową rodziną.
Parsknęłam śmiechem.
- A już wiadomo, co będzie?
- Jeszcze nie. Jestem na początku czwartego miesiąca. Dowiedziałam się tego parę dni temu.
- A jak Harry?
- Szaleje ze szczęścia. Coś kombinuje, ale jeszcze nie wiem, co. Muszę się tego dowiedzieć. Gdybyś coś wiedziała, to daj znać, okej?
- Masz to jak w banku.
- A jak tam Jay?- zapytałam.
- Wyobraź sobie, że mi się właśnie oświadczył.
- KIEDY?!- wrzasnęłam.
- Wczoraj zabrał mnie do parku i właśnie tam się oświadczył…
- Jak się cieszę! Moje gratulacje!!!
- Widzę, że teraz ty szalejesz ze szczęścia. A Dominika do ciebie dzwoniła, bo nie mogę jej jakoś od wczoraj złapać…
- Nie. Nie rozmawiałyśmy… Też próbowałam się z nią kilkakrotnie połączyć, ale nie odpowiadała.
- Chciałam jej powiedzieć jako pierwszej, ale jak widzisz wygadałam się przed tobą.
- To nic jej nie powiem. Obiecuję. Tylko daj znać, kiedy już będzie wiedziała.
- Jasne.
- A kiedy planujecie ślub?
- Jak skończymy trasę. Muszę kończyć, bo idzie Jay.
- To ucałuj go ode mnie i  od Harrego. Pa!
- Pa!
Zakończyłyśmy rozmowę. Chwilę później do pokoju wpadła mama.
- Czemu nie przyszłaś na dół?
- Czekam, aż Darcy zaśnie. Nie możemy jej zostawić samej.
- Zajrzyj, czy zasnęła.
Otworzyłam drzwi do pokoju. Panowała tam cisza. Weszłam po cichutku. Darcy przytulona do Pani Hrabiny spała w najlepsze. Wycofałam się i zamknęłam drzwi.
- Śpi- powiedziałam. Wzięłam „krzykacza” i zeszłyśmy na dół.
W jadalni siedział oczywiście przy stole Niall z Harrym i o czymś dyskutowali. Reszta siedziała w salonie. Na stole panowały resztki. Gdy Kazik mnie zobaczył powiedział:
- Zaraz przyjdę.
Przyniósł na talerzyku porcję śledzia.
- Jeszcze jest?- zainteresował się Niall.
- Dla ciebie nie ma- odparł Kazik.
- Zeżarłeś prawie całego śledzia!
- A propos śledzi. Rozwaliły się?- zapytałam mamy.
- Niestety. Michał ma cały garnitur w śledziach. Był zrozpaczony, gdy to zobaczył.
Wybuchłyśmy obydwie śmiechem.
- Z czego się  śmiejecie?- zapytał zaciekawiony Michał.
- Z twojego garnituru- powiedziała mama powstrzymując się od śmiechu.
- To wcale nie jest śmieszne!- powiedział załamany Michał.
- Nie przejmuj się. Wypierze się, wysmrodzi się i będzie do użytku- odpowiedziała mu mama.
- Dobrze ci tak mówić- trochę się naburmuszył- mój ulubiony garnitur!
- Jakoś przeżyjesz bez tego garnituru.
- Nie wiem.
Usiadłam obok Harrego.
- I jak tam nasza złośnica?- zapytał.
- Śpi. Masz pozdrowienia od Gabrieli i Jay’ a.
- A co u nich?
- Później ci wszystko opowiem- powiedziałam i zabrałam się za śledzie.
Niall mi się uważnie przyglądał.
- Niall, nie patrz się tak na mnie.
- Jak?
- No z takim pożądaniem na tego śledzia…
- No przecież nie patrzę.
- To patrz w sufit. Błagam, albo Harremu w oczy.
Harry zaczął się śmiać.
- Odwróć się tyłem. Najlepiej.
- Ale te śledzie są takie dobre…
- Niall przestań!
Szybko zjadłam swoją porcję. Miałam ochotę na coś jeszcze. Harry zawołał Kazika, aby zrobił herbatę. Zrobiłam sobie kanapkę z szynką, którą przywiozła mama.
- Pyszna ta szynka mamy- wymsknęło mi się.
- To szynkę też jesz?!- zapytał zdenerwowany Niall.
- Starczy też dla ciebie, nie martw się.
- Czy ona zawsze musi być w ciąży, kiedy ty przywozisz takie rzeczy?- zwrócił się do mamy.
Wybuchliśmy wszyscy śmiechem.
- Co tu tak wesoło?- zapytał wchodzący Kazik. Na tacy niósł szklanki i dzbanek z herbatą.
Mama mu wytłumaczyła, dlaczego tak wesoło, a on w między czasie nalewał herbatę do szklanek.
- Ja dziękuje, nie będę piła- powiedziałam.
- Musisz wypić- powiedział Harry.
- Nie dziękuje, nie chce mi się pić.
- Masz wypić- powtórzył.
- Bo co? Dasz mi klapsa?- zapytałam.
- Jak trzeba będzie to dam- powiedział z iskierką w oku.
- Ale się rozochocił- powiedziałam do mamy.
Harry złapał mnie pod stołem za kolano. Popatrzyłam na niego z zapytaniem w oczach.
- Się porachujemy- powiedział- wypij herbatę.
- Dziękuje. Muszę iść do Darcy. Kaziku śledzie były wyśmienite, ale muszę już lecieć.
- Przecież nie krzyczy ci kieszeń- zauważył mój kochany mąż.
- Ale wibruje. Muszę do niej zajrzeć.
- To ja do niej zaraz zajrzę, a ty wypij herbatę- powiedział- mama cię przypilnuje.
 Harry wyszedł z pokoju.
- Niall, chcesz herbaty?
- Nie chcę. Nie lubię herbaty. Wiesz dobrze, o tym- odparł.
- Czy ktoś chce herbaty?- zapytałam.
- Wszyscy są tak najedzeni i napici, że nikt nic więcej nie zmieści. Musisz wypić- powiedziała mama.
- Mamo i ty przeciwko mnie?!
- Wiesz dobrze o tym, że masz dużo pić, żeby nie było problemów przy tej ciąży.
- Obrażam się na was wszystkich!
- Nie obrażaj się, nie obrażaj. Harremu się chwali, że cię pilnuje.
Zostałam zmuszona, żeby wypić tą herbatę, więc cóż mogłam zrobić? Wypiłam  i poczułam  się bardzo pełna. Po krótkim czasie Harry wrócił do jadalni. Popatrzył na moją szklankę i powiedział z zadowoleniem:
- Grzeczna dziewczynka.
Uśmiechnęłam się.
- Jak tam Darcy?
- Śpi jak zabita.
- Co ją dzisiaj napadło?- zaczęła się zastanawiać mama.
- Nie mam zielonego pojęcia- odpowiedziałam- ale obiecała mi, że nie będzie mnie więcej biła.
- Jak to cię biła?- zapytał Niall.
- No pobiła mnie dzisiaj.
 Niallowi wypadła łyżeczka z ręki.
- Co powiedziałaś?! Wasza Darcy?! Przecież ona jest taka grzeczna.
- Gdybym nie widział na własne oczy, to też bym nie uwierzył- powiedział Harry- ale jaka była zła!
- Pewnie wdała się w tatusia- powiedziałam.
- Przecież ja nie jestem zły.
- Teraz nie, ale zdarza ci się- powiedział Niall.
Do pokoju zajrzał Simon.
- Jeszcze jecie kolacje?
- Właśnie skończyliśmy.
- Tak?- zdziwił się Niall.
- A widzisz coś poza herbatą na tym stole?- zapytałam.
- Myślałem, że Kazik coś przyniesie…
- Niall! Ty obżarciuchu!
- No przecież żartowałem- zaczął się śmiać.
- No mam nadzieję- powiedział Kazik.
Przeszliśmy do salonu.
- Kazik, jak zawsze świetnie gotujesz. Nic się nie zmieniło! Twoje żarcie jest super- powiedział Simon.
Kazik był dumny jak paw.
- Pewnie masz tylko trochę kłopotów z Niallem, co?
- Z Niallem nie. On zje wszystko. Gorzej z dziewczynami.
- Dlaczego z dziewczynami?
- Bo są w ciąży, albo nie są w ciąży. Odpowiednio gotuj dla nich. To jest dopiero wyzwanie!
Ryknęliśmy śmiechem.
- A kto jest w ciąży?- zapytał Simon.
- No jak to? Teraz dwie.
- No o Megan to słyszałem, a kto jeszcze?
- Ja- odpowiedziała cichutko Danielle.
- I nic się nie pochwaliłaś?! Ani ty Liam?! Mam do was pretensję- powiedział Simon.
Było bardzo wesoło. W pewnym momencie poczułam, że muszę się położyć. Widziałam, że Danielle chyba też o tym marzy, więc powiedziałam:
- Jeżeli się nie pogniewacie to ja już pójdę na górę.
Danielle też się zerwała.
- Pójdę z tobą- powiedziała dochodząc do mnie.
Poszłyśmy na górę.
- Tak mi się już chciało spać- powiedziała Danielle.
- To czemu nie poszłaś?
- No nie wypadało mi. Przy Simonie?
- Nie ma nie wypada, wypada. Jesteś u siebie i możesz robić co chcesz. Tym bardziej, że jesteś w ciąży.
- Ale on o tym nie wiedział.
- To trzeba było powiedzieć. Harry pierwsze co krzyknął Simonowi, że będzie tatusiem po raz drugi.
- Wiesz, nie chcieliśmy rozgłaszać, bo tyle nie mogłam zajść w ciąże…
- Ale teraz jesteś i ciesz się tym.
Rozeszłyśmy się do pokoi.
- Dobranoc- powiedziałam wchodząc do nas do pokoju.
- Dobranoc- usłyszałam w odpowiedzi.
Poszłam do łazienki się wykąpać. Gdy wyszłam z pod prysznica, postanowiłam zajrzeć do Darcy.
- Mamusiu, czy to jest już jutro?- usłyszałam.
- Nie kochanie. Jeszcze jest dzisiaj.
- Nie wiem, ci będę mogła śpać.
- Postaraj się zasnąć. Od dawna nie śpisz?
- Jakiś ciaś.  Nie mogę śpać, bo nie dałam babie buzi.
- Baba już poszła spać.
- A ty mi daś buzi za babę?
Podeszłam do niej i pocałowałam ją w czoło.
- Słodkich snów ci życzę.
Przytuliła się do Pani Hrabiny i zamknęła oczy.
- Mamusiu, ci baba zablała juś wsiśtkie plezenty?
- Nie, nie zabrała. Dostaniesz je jutro.
- Dlatego chcię, zieby było juś jutro...- powiedziała smutno.
Serce zaczęło mi się trochę krajać, ale wiedziałam, że nie mogę złagodzić kary.
- Teraz już śpij. Mama też  idzie już spać.
- A gdzie sią te plezienty?
- A co ty wychodziłaś z pokoju?
- Nie. Ja tylko wyjziałam z pokoju i ich nie było.
- To jednak wychodziłaś.
- Nie. Ja tylko wyjziałam. Nie wychodziłam.
- Idź spać. Dostaniesz je rano. Ja też już idę spać.
- Stlaśnie długo to będzie.
Poszłam do siebie do pokoju mówiąc Darcy „Dobranoc” i położyłam się do łóżka.
Następnego dnia rano otworzyłam oczy i zobaczyłam, że Darcy stoi w drzwiach swojego pokoju. Stoi i się nam przygląda. Przymknęłam szybko oczy. Byłam ciekawa, co zrobi. Musiała nie zauważyć, że otworzyłam oczy, bo stała i przyglądała się dalej. Śmiać mi się chciało strasznie, więc przewróciłam się tyłem do niej. Gdy się przewracałam, zobaczyłam, że Harry nie śpi.  Uśmiechnęłam się do niego, a on pod kołdrą złapał mnie za rękę i ścisnął, dając znak, żebym się nie odzywała. Darcy stała jak myszka, bo nie słyszałam żadnych odgłosów. Otworzyłam oczy i patrzyłam na Harrego. Popatrzyłam na zegarek, który wisiał za plecami Harrego na ścianie. Było po ósmej. Zdecydowałam, że trzeba będzie wstawać. To znaczy „obudzić się”. Przewróciłam się na plecy. Harry mnie ścisnął za rękę, ale kopnęłam go w nogę. Otworzyłam oczy. To już Darcy zauważyła, ale się nie odzywała. Stała cichutko jak trusia.  Popatrzyłam na drzwi, a Darcy się do mnie uśmiechnęła.
- Dzień dobry Darcy. Długo tak stoisz?
- Tak- odpowiedziała mi.
- Nie zmarzłaś?
- Nie.
- Chodź tutaj, do nas- powiedziałam.
- Ale tata śpi.
- To chodź. Obudzisz tatę.
- Nie moźna.
- Myślę, że o tej porze, to już można- powiedziałam.
Wpuściłam Darcy do łóżka i przełożyłam ją od strony Harrego.
- Złap tatę za nos- powiedziałam.
 Nie trzeba było jej dwa razy mówić.
- Ała! Kto to mnie łapie za nos?!
- Darcy- powiedziała.
- A co Darcy robi u nas w łóżku?
- Mama poźwoliła.
- Tak pozwoliłam- powiedziałam poważnie.
- Jak się spało?- zapytał Harry.
- Niedobzie.
- Dlaczego?
- Bo jakieś źłe śny miałam.
- A co ci się takiego śniło?- kontynuował.
- Zie Darcy była źnów niegziećna.
- To niech Darcy będzie grzeczna- powiedział.
- Darcy była już siusiu?- zapytałam.
- Tak.
- To Darcy teraz pójdzie się umyć. Tatuś Darcy pomoże umyć ząbki.
- SIAMA!- krzyknęła Darcy.
- Tatuś pomoże- poczułam uszczypnięcie w pupę- Ała. Tatuś pomoże. Niech tatuś wstaje.
Zaraz dostaniesz w łeb- pomyślałam przy  następnym uszczypnięciu.
- Tatuś wstawaj i idź pomóc Darcy umyć zęby.
Darcy zniknęła z pola widzenia.
- Wstawaj i idź tam. Miałeś teraz ty z nią myć zęby! Chciałam ci przypomnieć.
- No dobrze już dobrze- zaczął się gramolić- nie wiesz, gdzie jest moja piżama?
- A skąd ja mam wiedzieć, co zrobiłeś z piżamą?!
Piżama się znalazła i Harry poszedł do łazienki myć zęby z Darcy. Ja pobiegłam do naszej  i wzięłam szybki prysznic. Gdy wyszłam z łazienki, Harry wchodził do nas do pokoju. A właściwie nie wiem, czy to był Harry, czy jakiś bałwan. Twarz miał całą wymazaną pastą. Włosy też.
-Co ci się stało?
- No… Myliśmy zęby.
- Zobacz jak ty wyglądasz.
- Będziesz mnie musiała wykąpać…- stwierdził.
- Właź pod prysznic. Ja muszę dać Darcy prezenty od babci. Jest już ubrana?
- Tak, już jest- powiedział Harry zamykając drzwi od łazienki.
Otworzyłam szafę, wyjęłam prezenty i poszłam do Darcy, która siedziała przy swoim stoliczku. Ewidentnie na coś czekając.
- Proszę. Tu są twoje prezenty- powiedziałam.
Prezenty były zapakowane, więc pomogłam jej rozpakować. Okazało się, że było tam parę zabawek i dużo książeczek. Darcy od razu chciała, żebym jej przeczytała, ale powiedziałam, że później, bo teraz muszę iść i pomóc tatusiowi się doszorować.
- A mogę iść do baby?- zapytała.
- Możesz. Chodź pójdziemy  i zobaczymy gdzie jest baba.
Założyłam szlafrok i wyszłyśmy z pokoju. Zapukałyśmy do pokoju rodziców. I gdy usłyszałam:
- Proszę!
Otworzyłam drzwi i wpuściłam Darcy.
- Darcy kochanie!- usłyszałam jeszcze, gdy zamykałam drzwi.
Pobiegłam z powrotem do naszego pokoju. Harry stał pod prysznicem i czekał, aż przyjdę.
- No wreszcie! Ile to czasu mogło trwać?
- Musiałam pomóc Darcy otworzyć prezenty i zaprowadzić ją do mamy.
- To jesteśmy SAMI?- zapytał z niedowierzaniem.
- No… Na to wygląda…
Wciągnął mnie pod prysznic.
- Ale ja się już myłam! A poza tym mam szlafrok na sobie!
- Szlafrok wyschnie, a poza tym, wiesz, że masz zakaz mycia się samej.
Zdjął ze mnie szybko szlafrok.
- A teraz ty mnie myjesz- powiedział.
Umyłam mu głowę. Nawet udało mi się mu nie zalać szamponem oczu.
- Ale jesteś czyściutki- powiedziałam.
- A teraz ja ciebie.
- ALE JA JUŻ SIĘ MYŁAM!
- Nie ma mowy. Dawno żeśmy się już nie kąpali razem. Za dawno!
Zostałam dokładnie umyta. Włącznie z głową. Potem dokładnie wytarta i zaniesiona do łóżka.
- Czy ty przypadkiem masz dzisiaj wolne?- zapytałam.
- Nie. Muszę zająć się Simonem, ale wolę zajmować się tobą.
- Mam nadzieję, że wolisz- powiedziałam.
Zostałam przerzucona przez kolano i dostałam solidnego klapsa.
- Aua! To bolało!
- I miało.
- Nie dobry tatuś.
- Chcesz dostać jeszcze raz?
Coś zaczęło się dziać na korytarzu.
- Czy ty zamknąłeś drzwi do pokoju? Bo ja chyba nie zamykałam.
Harry mnie puścił. Wyskoczył czym prędzej, aby zamknąć drzwi, a ja w tym czasie schowałam się pod kołdrą.  Ktoś stał pod naszymi drzwiami, ale widocznie słyszał, jak Harry zamykał drzwi, bo nic się nie działo. Byłam przykryta po głowę.

 



* Tak więc wróciłam :) Przepraszam wszystkich za swoją nieobecność, ale sami rozumiecie :) Zauważyłam dużo komentarzy pod poprzednim postem, za co jestem Wam naprawdę wdzięczna, a z resztą od Was zależy czy mam tu zostać, czy no wiecie... Ale ZOSTAJE :-) Nie mogłabym bez tego żyć. Egzaminy napisane, szkoła wybrana, pozostała tylko błoga majówka :D Co robicie? Macie jakieś plany na nią? Podzielcie się ze wszystkimi :D + Dziękuje za komentarze i mam nadzieję, że faktycznie będzie ich co raz to więcej ponad 10 :>  Mam dla Was niespodziankę :) Jeśli śledzicie dokładnie bloga, wrzuciłam dwie sondy. Znajdują się one po prawej stronie :) Chcę zobaczyć co tam powybieracie :D
                                                                                                                                        ~Meg

piątek, 19 kwietnia 2013

Smutna prawda...

Kurczę... Nie wiem, co się dzieje, ale co raz mniej ludzi czyta bloga, więc zastanawiam się nad zawieszeniem... Fakt, może nie często tu bywam, ale po prostu nie mam czasu, ponieważ w przyszłym tygodniu piszę egzaminy przez trzy dni. Obiecuję, że po nich będę bardziej aktywna i że częściej będę wrzucać rozdziały, mimo wszystko chciałam podziękować wszystkim komentującym, do tych którzy czytają a nie komentują, mam żal, bo w sumie, to piszę także pod Was, żeby się Wam spodobało, ale odpowiedzi z Waszej strony za bardzo nie ma, wręcz przeciwnie- jest co raz gorzej... Dlatego rozważam zawieszenie, bądź skasowanie bloga, jest mi bardzo przykro z tego powodu, no ale... cóż... 
                                                                                                                                       ~Wasza Meg

piątek, 12 kwietnia 2013

Rozdział Sześćdziesiąty Dziewiąty (69 xD dla wszystkich zboczonych, Hazza czuwa :3)


- Mama, Darcy psieplaszać.
Popatrzyłam na zegarek. Było piętnaście po szóstej.
- Darcy, idź jeszcze spać. ALE JAK TY WYSZŁAŚ Z ŁÓŻKA?!
- Nolmalnie- odparła zadowolona.
- Idź, powiedz tatusiowi dzień dobry.
Pobiegła na drugą stronę łóżka i zaczęła targać Harrego za rękę.
- Tatuś, dzień dobly!
- Dzień dobry, Darcy- odpowiedział jej przez sen.
Darcy nie dała za wygraną i zaczęła go tarmosić za rękę.
- Już idę Darcy- powiedział nadal przez sen.
Darcy się zdenerwowała i zaczęła ciągnąć Harrego za włosy.
- AŁA! Darcy! Co ty tu robisz?!- krzyknął.
- Siama psiśłam.
- Jak to sama przyszłaś?- powiedział siadając na łóżku- mama ci nie pomogła?- popatrzył na mnie z wyrzutem.
- Nie, siama psiśłam.
Harry przetarł oczy.
- Nie pomagałaś jej?
- Nie, no skąd. Przed chwilą mnie obudziła.
- Jeszcze za wcześnie na wstawanie- powiedział Harry, który zrobił ruch, jakby chciał wstawać. Cofnął się jednak i zapytał cicho, odwracając się do mnie:
- Kochanie, czy ty masz piżamę na sobie?
Miałam jedną rękę pod kołdrą i pomacałam, czy mam piżamę na sobie, bo nie byłam pewna i się okazało, że mam. Wyskoczyłam z łóżka, wzięłam Darcy za rękę i powiedziałam:
- Chodź, jeszcze do łóżeczka, bo jest jeszcze za wcześnie. Jeszcze trzeba spać.
- Ale juś jest jaśno- zaoponowała Darcy.
- Jest jasno, ale jeszcze trzy godzinki możesz pospać.
- Darcy nie chce spać. Darcy chce psieplosić.
- Kochanie, jeszcze wszyscy śpią.
- To ja pójdę do wujka Nialla.
- Wujek Niall na pewno śpi. A pokaż mamie, jak ty wyszłaś z łóżeczka.
Darcy wsadziła nóżkę i postawiła na materacu. Złapała się drążków i podciągnęła.
- Nie możesz tak wchodzić, bo jeszcze się łóżeczko na ciebie przewróci i będzie wielkie bum i będzie cię bolało- powiedziałam przerażona.
W drzwiach stanął Harry. Ubrany w piżamę.
- Co robicie?
- Darcy mi pokazuje, jak wychodzi z łóżka.
- Mała cwaniuro. Nie wolno tak robić.
- Zdaje się, że to samo powiedziałam.
 Harry wsadził Darcy do łóżeczka i powiedział:
- Jeszcze raz wyjdziesz sama z łóżka, to się policzymy. Nie wolno wychodzić samej z łóżka, bo sobie zrobisz krzywdę. Przytul się jeszcze do Pani Hrabiny i jeszcze śpij.
Wróciliśmy do pokoju, a Harry powiedział:
- Ale z niej ranny ptaszek.
Położyliśmy się z powrotem do łóżka.
- No chyba nie będziemy już spali- powiedział Harry.
- A co chcesz robić?
- Może coś pomyślimy…
- A zamknąłeś drzwi na klucz?
- Cholera...Musimy bardzo uważać. Trzeba to uświadomić Lou i Ellie, że też muszą zacząć uważać…
Zaczęłam się śmiać. Harry zaczął mnie całować. Coś mnie zaniepokoiło. Odwróciłam się i zobaczyłam, że drzwi od pokoju Darcy są otwarte.
- Harry, zamknąłeś drzwi?- szepnęłam.
- Tak- odszepnął.
Pokazałam na drzwi. Ponieważ jeszcze nie zdążył zdjąć piżamy, wstał i na palcach cicho podszedł do drzwi. W tym momencie usłyszeliśmy rumor. Harry wpadł do pokoju. Zerwałam się też z łóżka i pobiegłam do pokoju obok. Harry podniósł łóżko.
- Przecież ci dopiero tłumaczyłem, że nie wolno tak robić!- powiedział podniesionym głosem Harry.
Darcy chyba nic sobie nie zrobiła, ale była ciężko przerażona.
- Darcy be – powiedziała.
- Widzisz, pokarało cię, bo nie słuchasz rodziców- powiedział Harry.
- Nic cię nie boli?- zapytałam.
Darcy nic nie odpowiedziała i się nie ruszyła.
- Darcy. Mama pyta, czy cię nic nie boli- powiedział Harry.
- Teraś juś nie.
- A kiedy bolało?- zapytałam.
- Tam- pokazała pod łóżko.
- A gdzie cię bolało?
Darcy pokazała rękę. Zaczęłam ruszać rączką Darcy i obserwowałam jej buzię. Nie zauważyłam żadnego grymasu, więc doszłam do wniosku, że nic sobie nie zrobiła.
- Darcy, kiedy nas będziesz słuchać?- zapytałam.
- Juś będę słuchać.
- Mam nadzieję- powiedział Harry- bo jak nie, to będziesz miała ze mną do czynienia.
Położył ją znowu do łóżka i poszedł do pokoju.
- Mamusiu, główka mnie boli- powiedziała cicho.
- Pokaż. Gdzie cię boli?- zapytałam łagodnie.
- O tu- pokazała na skroń.
Miejsce było czerwone, więc stwierdziłam, że przyniosę coś zimnego. Pobiegłam do kuchni. Dopadłam tasaka i wróciłam do Darcy. Podeszłam do niej i powiedziałam:
- Leż spokojnie- przyłożyłam jej do główki tasak- będzie to twój pierwszy guz, który sobie nabiłaś.
 Darcy była mocno wystraszona. Pomyślałam, że musimy coś wykombinować, żeby mogła wychodzić z łóżeczka.  Harry zajrzał do pokoju.
- Co ty robisz?- zapytał, gdy zobaczył mnie z tasakiem, przy głowie Darcy.
- Nabiła sobie guza. Muszę jej po prostu złagodzić ból.
- To jednak coś bolało?- powiedział Harry.
Darcy się uśmiechnęła od ucha do ucha.
- Tlośkę, ale juś nie boli.
- Jeszcze jak mama pocałuje, to na pewno nie będzie bolało- powiedziałam- dobrze. Chodź do nas. Zabiorę cię.
Wyjęłam ją z łóżeczka i postawiłam na ziemi. Chciałam sprawdzić, czy z nogami będzie w porządku i czy będzie mogła wyjść. Wystartowała od razu i przebiegła obok Harrego i już stała obok naszego łóżka. Harry poszedł za nią i za nim wróciłam do pokoju, obydwoje leżeli pod kołdrą, całkowicie zakryci.
- Gdzie ta moja rodzinka?- zapytałam głośno- pod łóżkiem ich nie ma. Może w szafie się schowali?
Otworzyłam szafę i powiedziałam głośno:
- Tu ich nie ma. Może w drugiej szafie.
Usłyszałam chichot Darcy spod kołdry i Harrego teatralny szept:
- Ciii… Cicho bądź.
- W tej szafie też ich nie ma. Pewnie się schowali w łazience.
Otworzyłam drzwi do łazienki, otworzyłam drzwi od kabiny prysznicowej.
- Tu ich nie ma- powiedziałam bardzo głośno, żeby mnie słychać było w pokoju- pod prysznicem ich nie ma. W jacuzzi ich nie ma. Gdzie oni mogą być? Może gdzieś sobie poszli i mnie zostawili?- powiedziałam wracając z łazienki- chyba pójdę do łóżka i sobie popłaczę w nim.
Podeszłam do łóżka, uchyliłam kołdrę i wrzasnęłam.
- Ale żeście mnie wystraszyli!!!
Wlazłam do łóżka.
- Tak mnie wystraszyć! To nie ładnie! Obrażam się na was- zaczęłam udawać, że płaczę.
- To tata- powiedziała Darcy.
- A ja was wołam i wołam, a wy nic- udawałam, że łkam.
- Nie płać- powiedziała.
Wybuchłam śmiechem i zaczęłam ją łaskotać. Zaśmiewała się na całą chałupę. Zaczęła uciekać, ale Harry był przeszkodą do nie przebycia.
- A tu cię mam! Mam was we dwójkę! Zaraz wymyślę jakąś karę- powiedziałam.
Darcy spoważniała.
- Darcy musi mnie pocałować dziesięć razy w jeden policzek, a tata w drugi dziesięć razy- oznajmiłam.
Darcy rzuciła mi się na szyję i pocałowała mnie w policzek trzy razy.
- To za mało- powiedziałam.
Pocałowała mnie jeszcze cztery razy.
- Nadal za mało.
Przyssała się do mojego policzka i wycisnęła długiego, mocnego buziaka.
- Juś?- zapytała.
- A jak myślisz?
- Za mało.
Nadstawiłam policzek. Pocałowała mnie jeszcze paręnaście razy, a Harry powiedział:
- Już starczy. Teraz tatuś.
Odliczył dziesięć buziaków, jakby był kasjerem. Darcy się zaśmiewała.  Wiedziałam, że muszę ją obserwować cały dzień po tym wypadku.  Położyłam się koło nich i Darcy się wtuliła w nas obojga. Przez tę zabawę zrobiło się po siódmej. Po krótkim czasie Darcy zasnęła.
- Mam ją zanieść do łóżka? Tak słodko śpi- powiedział Harry.
- Ale ma guza. Zobacz- pokazałam- mam nadzieję, że nie ma wstrząśnienia mózgu. Musimy ją obserwować cały dzisiejszy dzień. Ładnie będzie wyglądać jak przyjadą dziadkowie. Ze śliwą na czole… Co dzisiaj robisz?
- Wiesz, co? Zaniosę ją do łóżka i będziemy mogli pogadać- powiedział.
Wziął ją delikatnie na ręce i poszedł do jej pokoju. Po chwili wrócił i był już z powrotem pod kołdrą.
- Co dziś robisz?- powtórzyłam pytanie.
- Mamy próbę. Przychodzi choreograf oraz mamy przymiarkę strojów. Miałem jechać do radia z Niallem, a jak już nie śpię, to może pojadę do telewizji na dziewiątą z Liamem.
- No to musisz wstawać już. Trzeba będzie iść na śniadanie.
Przypomniałam sobie o tasaku.
- Gdzie ten tasak?- zapytałam.
- Pewnie został u Darcy.
- JEZUS MARIA!!!
Wyskoczyłam z łóżka i pobiegłam do Darcy. Tasak leżał obok łóżeczka, w którym smacznie sobie spala Darcy. Wzięłam tasak i pobiegłam na dół odnieść go do kuchni. Gdy wróciłam, Harry był już w łazience. Zobaczyłam, że się goli, więc szybko wskoczyłam pod prysznic. Umyłam sobie głowę i gdy spłukiwałam, poczułam, że Harry stoi obok.
- Tak sama się kąpiesz?
- No przecież się goliłeś- powiedziałam niewinnie.
Gdy żeśmy wyszli spod prysznica i wytarliśmy się, założyłam szlafrok i zajrzałam jeszcze do Darcy. Spała smacznie. Posłuchałam, czy oddycha i poszłam się ubierać. Harry był już w bokserkach i stał Przed szafą, zastanawiając się w co się ubrać. Harry wyciągnął czarny t-shirt, a ja od razu zakwestionowałam:
- Jak ty będziesz w tej telewizji wyglądał?! No coś ty!
- To jak mam się ubrać?
- Załóż tą różową marynarkę i amarantową koszulę i kremowe rurki no i różowe trampki.
- Różowych trampek nie założę!
- A czemu?
- Bo już w ogóle będę wyglądać jak gej! Mogę założyć kremowe trampki.
- Nie przesadzaj. Bardzo ci ładnie w tym stroju.
- No… Jeżeli tak twierdzisz… Ale i tak zakładam kremowe trampki.
- Jak chcesz- powiedziałam.
Sama wskoczyłam w dżinsy i założyłam tunikę w kropki. Założyłam sandałki i byłam już gotowa.
- Poczekaj. Oko sobie jeszcze zrobię- przypomniałam sobie.
Szybko się podmalowałam. Zajrzałam jeszcze do Darcy, złapałam „krzykacza” i wyszliśmy.  Na korytarzu spotkaliśmy Liama.
- Co tak wcześnie wstaliście?- zapytał.
- Opowiemy ci przy śniadaniu- powiedziałam.
- Mogę z tobą jechać do telewizji, a Zayn pojedzie z Niallem do radia- powiedział Harry.
- Właśnie chciałem obudzić Zayn’ a. To nie będę go budził.
Zeszliśmy na dół i poszliśmy do jadalni. Kazik był zaskoczony, gdy zobaczył naszą trójkę, ale śniadanie było i tak już gotowe.  Harry opowiedział Liamowi, o przygodach dzisiejszego poranka, a ja powiedziałam Kazikowi, że tasak używałam tylko w celach leczniczych.
-No właśnie zdziwiłem się, że tasak umyty na wierzchu leży- odpowiedział.
- No, Harry nie będziesz już mógł biegać bez bokserek- usłyszałam, jak Liam zaczyna się śmiać.
- Nie śmiej się, bo ciebie też to czeka- powiedziałam wychodząc z kuchni i wchodząc do jadalni.
- No jeszcze trochę- powiedział- bardzo się potłukła?- zapytał zmartwiony.
- Ma guza na czole i tyle- powiedziałam- do wesela się zagoi.
- Czyjego?
- Jej.
- A już wychodzi za mąż?- zdziwił się Liam.
- No jeszcze trochę ma czasu.
- No, ciekawy jestem za jakiego huncwota wyjdzie.
- Nie martw się. Harry będzie jej pilnował. Będzie musiał przejść przez sito Harrego.
- A co! Byle komu jej nie oddam. A na pewno nie piosenkarzowi.
- Taaaak? To interesujące. To co ja tu robię?- powiedziałam.
Duży Bo zajrzał do jadalni.
- Jedziecie sami, czy mam jechać z wami?- zapytał.
-  A zapowiadają naszą wizytę?
- Zapowiadają. Od samej szóstej.
- To może jednak pojedź z nami. Wrócimy i pojedziesz z Niallem i Zayn’ em do radiostacji.
- Dobra.
- Jadłeś już śniadanie?- zapytałam Dużego Bo.
- Tak i już jogging odprawiałem, a co to u was się wyprawiało?
- Dużo opowiadać- powiedział Harry.
- Oj, dużo, tyle, że Harry już nie może chodzić  bez bokserek po domu- powiedział Liam.
Duży Bo się zainteresował.
- A co się stało?- zapytał.
- Darcy już wychodzi z łóżka i przychodzi do nas do łóżka- powiedział Harry.
Duży Bo zaczął się śmiać.
- To już powinniście założyć jakiś haczyk, albo jakiś łańcuch na drzwi.
Zaczęliśmy się śmiać. Do jadalni przyszedł Lou, który zapytał się:
- Z czego się tak śmiejecie?
- Ty też jedziesz do telewizji?- zapytał Harry.
- Mogę jechać, a co?
- To pospiesz się, bo zaraz wyjeżdżamy.
Był w swojej ulubionej koszulce białej w czerwone paski i czerwonych spodniach.
- Dobrze, to tylko zjem jedną kanapkę i to wystarczy.
- A potem będziesz jęczał, że jesteś głodny- powiedział Harry.
- JA? BŁĄD!- wrzasnął Lou.
Szybko zjadł kanapkę i się zwinęli. Ja dopiłam kawę i poszłam na górę, aby zobaczyć, co z Darcy. jak weszłam do pokoju, właśnie się obudziła.
- Jak tam moje maleństwo? Dzień doberek!
- Belek- odpowiedziała- Auć! Nie dobla Pani Hlabina!
- Dlaczego nie dobra Pani Hrabina?- zapytałam.
- Bo mnie udeziła w główkę.
- Jak to cię uderzyła w główkę?
- O tu!- pokazała na swojego guza.
 Wyjęłam Darcy z łóżeczka i zaprowadziłam do łazienki. Wyciągnęła nocnik na środek łazienki, ściągnęła majty i usiadła.
- Pani Hlabina mnie pobiła w nocy!
- Na pewno Pani Hrabina? Czy sama sobie zrobiłaś to kuku?
- Pani Hlabina!
- A kto wychodził rano z łóżka?
- Pani Hlabina!
- Nie koloryzuj- powiedziałam.
- Ja? Nie…- odpowiedziała.
- No gdybym nie widziała, to pewnie bym uwierzyła, ale przecież cię widziałam.
- Oj, wszystko musisz popsiuć- nadąsała się.
- Zrobiłaś już siusiu?
- Tak.
- To wstawaj. Chodź. Umyjemy ząbki.
- Ja siama- powiedziała.
-Może ci pomogę?
- Siama!
Oczywiście wszystko było w paście. Nawet ja.
- Poczekaj. Daj mi tą szczotkę, bo muszę ci wyszorować ząbki, bo jak będą brudne, to będziesz miała próchnicę i trzeba będzie jeździć do pani dentystki, albo pana dentysty. Wyszczerz się.
Darcy otworzyła buzię i dała sobie wyszczotkować ząbki. Gdy skończyłyśmy, umyłam jej buzię, mimo, że bardzo mocno protestowała i poszłyśmy się ubierać.  Ubrałam ją w spodnie i założyłam bluzeczkę.
- A teraz pójdziemy jeść. Tylko pamiętaj. Żadnych wybryków.
Zeszłyśmy na dół i w salonie spotkałyśmy Zayn’ a.
- Dlaczego oni na mnie nie poczekali?
- Pojedziesz do radia- powiedziałam.
- To nie fair. W radiu nie widać.
- A chcesz, żeby było widać twój pryszcz na nosie?
 Zayn się obraził.
- Jestem zły.
- Widzę. Najlepiej będzie jak przestaniesz być zły.
- Mama! Darcy być głodna.
- Możesz powiedzieć: Darcy jest głodna. Już idziemy.
Kazik wyjrzał z kuchni.
- O, widzę, że moja ulubienica idzie- powiedział.
- Pójdę z wami, ale nie będziesz niczym rzucać?- powiedział Zayn do Darcy.
- Nie. Ja pzeplasać. Darcy nie źuciać juś.
- Mam nadzieję, bo będę musiał chodzić  na posiłki z parasolem.
Weszliśmy do jadalni i usiedliśmy przy stole.
- Niall jeszcze śpi?- zapytałam.
- Jeszcze- powiedział.
- Wcale nie śpi- Niall wszedł do jadalni.
- A zdążyłeś się umyć?- zapytał Zayn.
- Już dawno!- powiedział Niall siadając przy stole.
Zaczęli pałaszować. Darcy siedziała cichutko i jadła kaszkę na mleku. Była wyjątkowo grzeczna.
- Co to za myszka siedzi koło Meg?- zapytał Niall.
Darcy się uśmiechnęła.
- To nie myśka, tylko Darcy.
- Coś cię nie słychać- powiedział Niall.
- Bo Darcy będzie gzieczna- odpowiedziała mu.
- Co się stało?- zapytał Niall.
Odsłoniłam czoło Darcy.
- CO SIĘ STAŁO?!- zapytali obydwaj.
- Wypadła z łóżka. To się stało- odpowiedziałam- Darcy wychodziła z łóżka, mimo, że tatuś nie pozwolił i ma za swoje, bo wywróciła się z łóżkiem. Dobrze, że nic się nie stało.
Chłopcy westchnęli ciężko.
- To tak jest, jak się nie słucha rodziców- powiedział Zayn.
- I kto to mówi?- powiedział Niall- Ten, kto był niegrzecznym chłopcem!
Zayn spojrzał na niego spode łba.  Po śniadaniu poszłyśmy na górę. Wzięłyśmy książeczki i zaczęłam czytać Darcy. Darcy się zaśmiewała i w niektórych momentach dogadywała. Znała już te bajki na pamięć. Prosiłam mamę, żeby przywiozła parę nowych bajek. Brzechwy, Tuwima i Andersena. Powiedziała, że zobaczy, co da się zrobić. Jutro miała przyjechać. Bardzo się na to cieszyłam. Pokój dla nich był już przygotowany i Kazik już też był przygotowany na przyjęcie gości. Z mamą miał przylecieć Simon, który tym razem zdecydował się lecieć zwykłymi liniami lotniczymi. Zaczęłam się zastanawiać, co się stało, ale pomyślałam, że na pewno wszystko nam opowie.  Jutro musieliśmy odebrać trzy osoby z lotniska, na które bardzo się cieszyłam. Kazik już też nie mógł się doczekać Simona, bo nie widział go od naszego ślubu.
- Mamo, o cim myśliś?
- Wiesz, że jutro dziadkowie przyjeżdżają. Mówiłam ci, że przyjeżdżają.
Na korytarzu usłyszeliśmy jakieś wrzaski. Wyskoczyłam z pokoju i zobaczyłam, że Ellie niesie Tommie   ’ego, który się wyrywał, a Ellie była bardzo zła.
- Co się stało?- zapytałam.
- Nic nie mów! Bo zaraz dostanę białej gorączki!- krzyknęła.
Okazało się, że Tommie nie chciał jeść kaszki i wyrzucił całą zawartość na Nialla, który jeszcze nie skończył śniadania. Tommie dostał od Ellie w tyłek i wrzeszczał na cały dom. I za karę miał teraz siedzieć w pokoju.  O mało nie parsknęłam śmiechem, ale musiałam zachować powagę. Ellie naprawdę była wściekła, bo Niall miał już wychodzić, a teraz musiał się jeszcze przebrać.
- Bardzo źle się stało, że wczoraj była ta wojna!- krzyknęła Eleanor.
- Darcy dzisiaj wszystkich przeprosiła. Może ciebie jeszcze nie zdążyła i powiedziała, że więcej tak nie będzie robić.
- No zobaczymy- powiedziała z przekąsem Ellie- mam nadzieję, że będzie pamiętała, że nie należy tak robić!
Ellie zniknęła w pokoju z wyjącym Tommim, a ja wróciłam do Darcy.
- Ciocia Ellie nas nie lubi- powiedziałam.
- Dlaczego?
- Bo twierdzi, że to twoja wina, że chłopcy rzucają jedzeniem.
- Ale Darcy dzisiaj nie rzuca jedzeniem.
- Wiem, a chłopcy rzucają.
- To bzitko.
- Brzydko- odpowiedziałam- Darcy jest dzisiaj grzeczna.
Zrobiła się dumna jak paw, że jest grzeczna.  Ciekawa byłam, na jak długo jej to wystarczy i co zbroi następnego. Ponieważ jeszcze miała wiele do zbrojenia, byłam pewna, że na pewno coś jeszcze zbroi. Dałam kartki do rysowania i powiedziałam:
- Narysuj jeszcze raz laurki dla dziadziusiów. Tylko postaraj się, żeby były takie śliczne.
Dostała dużo kredek i zaczęła rysować.  Znowu wyszedł jakiś Picasso. Poddałam się i stwierdziłam, że dziadkowie dostaną, co dostaną. Weszłam na stronę internetową. Uzupełniłam ją nowymi zdjęciami. Odpisałam na listy. Od momentu sprawy z listem od Samanthy, plotki na temat Harrego i jego dzieci umilkły. Chyba Harry miał rację, że nie odpuścił tego i mieliśmy trochę spokoju. Zadzwonił Skype i na ekranie pojawiła się mama.
- Cześć mamo! Jutro się zobaczymy!
- BABA!- krzyknęła Darcy i podbiegła do mnie. Wzięłam ją na kolana.
Mama uśmiechnęła się promiennie i zaczęła rozmawiać z Darcy. Darcy zaczęła się kręcić, jakby chciała zejść.
- Darcy. Teraz nigdzie nie pójdziesz.
- Ale ja chciałam babie pokazać…
- To ma być niespodzianka- przypomniałam.
- To masz dla mnie niespodziankę?- zapytała mama- Chciałam się dowiedzieć, czy jeszcze czegoś nie przywieść.
- Nie, wszystko mamy- odparłam.
- No to w takim razie do jutra, bo muszę jeszcze dopakować ostatnie rzeczy- powiedziała mama.
Rozłączyłyśmy się. Darcy była lekko niepocieszona, że nie mogła pokazać prezentu babie, ale zaczęłam jej tłumaczyć, że niespodzianka powinna zostać niespodzianką do samego końca.
 Chyba wreszcie dotarło- pomyślałam.
Wrócił Harry i Darcy się na niego rzuciła z okrzykiem:
- TATUŚ!!!
Wziął ją na ręce  i dał jej soczystego buziaka.
- Jak się udało w telewizji?- zapytałam.
- A okej. Wszystko w porządku. Nagraliśmy wywiad i dobrze, że pojechaliśmy tam w trójkę, bo akurat o nas wszyscy się dopytywali, a co u was? Darcy już sama nie wychodziła z łóżka?
- Nie. Poza tym, stwierdziła, że Pani Hrabina ją pobiła.
- Nie dobra Hrabina- powiedział Harry
- Przecież żeśmy rozmawiali na ten temat- powiedziałam do Harrego, który się natychmiast zreflektował- Ellie jest na nas obrażona.
- O co?!- zdziwił się Harry.
- Że Darcy zaczęła wojnę galaretową, a dzisiaj Niall oberwał miską kaszki mannej.
Harry się roześmiał.
- Ale was przy tym nie było?
- Nie, nie było. Ja za to dzisiaj byłam w paście, bo Darcy koniecznie chciała umyć zęby sama.
Harry dostał ataku śmiechu.
- Nie śmiej się, bo ty jutro będziesz myć zęby z Darcy.
- No nie bądź taka naburmuszona.
- JA?! Skąd! Nie jestem! Darcy pochwal się laurkami dla baby i dziadzi.
Darcy przybiegła ze swoimi dziełami. Harry mocno musiał uważać, żeby się nie roześmiać. Darcy była bardzo poważna i czekała na werdykt.
- Darcy się śtajała- powiedziała.
- No, widzę, że się starałaś- powiedział poważnie Harry- Bardzo ci to ładnie wyszło.
Darcy znów była z siebie dumna.
- To Darcy teraz nalysiuje dla taty.
- I tata sobie oprawi w ramki- powiedziałam.
 Harry spojrzał na mnie morderczym wzrokiem. Darcy poszła do siebie rysować.
- Co ty mówisz?!
- Trzeba się trochę pozachwycać, bo się dziecko zniechęci i w ogóle nie będzie chciało rysować- powiedziałam wymigując się.
- To gdzie chcesz powiesić dzieło Darcy?!
- Coś  się wymyśli- powiedziałam.
Darcy po chwili przyszła z powrotem. Na kartce były nabazgrolone jakieś kreski.
- Powiedz mi Darcy. Co to tu jest, bo jakoś się nie zorientowałem- powiedział Harry.
- Tu jest tatuś, tu mamusia, a tu Darcy.
Długo trzeba było się zastanawiać, aby to rozpoznać, że są to osoby. Darcy była w siódmym niebie, a mi się chciało strasznie śmiać. Odwróciłam się tyłem do nich i uśmiechnęłam się pod nosem.
- A mamusi narysowałaś coś?
- Tak! Juś dawno!- odpowiedziała Darcy.
- To dlaczego nie widzę tego w ramkach?- zapytał Harry podejrzliwym głosem.
Nie pozostało mi nic, jak się odwrócić. Myślałam, że się uduszę, a Harrego na pewno.
- Darcy, kochanie, czy możesz pójść do siebie do pokoju, bo mamusia musi z tatusiem poważnie porozmawiać.
- O ramkach?- zapytał Harry patrząc na mnie niewinnie.
Darcy podreptała do siebie do pokoju. Zamknęłam za nią drzwi.
- Co ty wyprawiasz?!- powiedziałam groźnie- wiesz, ile ja już dostałam tych Picassów?! Co ty sobie wyobrażasz?! Galerię chcesz tu urządzić?! Jak to powieszę, to nie będziesz mógł spać. Zobaczysz! Zrobię to dzisiaj! Obiecuję ci to. Koniec tego podjudzania!- zdenerwowałam się.
- Jakiego podjudzania?- zapytał dalej trzepocząc rzęsami.
- Przestań się wydurniać! Przecież podjudzasz ją bez przerwy!
Zdziwił się.
- Uważaj, bo zeza dostaniesz i ci wtedy naprawdę rzęsy się pokleją!- powiedziałam.
- Ale ty dzisiaj groźna jesteś- powiedział delikatnie.
- Widocznie wstałam lewą nogą.
- To może pójdziemy do łóżka?
- Chyba, że się pozbędziesz Darcy- odburknęłam.
- Poczekaj. Zaraz to załatwię- powiedział i wyszedł prędko z pokoju.
Harry wrócił i był bardzo niepocieszony.
- Kazik jest zajęty. Liam też, a pozostałych nie ma- westchnął ciężko.
- To pobaw się z Darcy- zaproponowałam.
- Miałem inną zabawę na myśli, a z nią się nie będę w taką zabawę bawić- powiedział.
- Świntuch!- zdenerwowałam się.
- Nie denerwuj się.
- Jak mam się nie denerwować, kiedy Ellie się na mnie wścieka, bo Darcy pokazała chłopakom, że można rzucać jedzeniem, jutro przyjeżdża mama z Michałem.
- To może się zajmą Darcy.
- A ty tylko o jednym! Pamiętasz, że jestem w ciąży?! Przypominam ci. Haaaaallllllloooo! Mogę mieć zmienne nastroje!
- Pamiętam, pamiętam.
- To masz szczęście, że pamiętasz.
- Już nie złość się.
Podszedł do mnie i mnie pocałował.
- To wszystko twoja wina- zaczęłam płakać.
- Oj, chyba rzeczywiście moje biedactwo się dziś nie wyspało- powiedział- to może się położysz i prześpisz?
- NIE. BĘDĘ SIĘ UŻALAĆ NAD SOBĄ!- odburknęłam i zaczęłam udawać, że płaczę. Harry się nabrał.
- No, nie płacz. Nie bądź taka.
- Jaka?!
- No, taka płaksa, bo jeszcze dziecko będzie płaczące- powiedział.
- A co ty możesz wiedzieć?!
- U nas tak mówią, że jeżeli matka płacze dużo w ciąży, to później dziecko jest płaksą.
- Ale ja mam depresję.
- Teraz ty?- zdziwił się Harry.
- To z niewyspania- odparłam mu.
Rzuciłam się na niego i zaczęłam go całować.
- Rzeczywiście masz zmienne nastroje- powiedział zaskoczony.
- Idź, zobacz co robi Darcy- powiedziałam.
- Muszę?
- Tak.
Odepchnęłam go od siebie i powiedziałam:
- Reszta wieczorem. To tylko zaliczka
- Nie będę mógł się doczekać wypłaty- poszedł do Darcy.
- Darcy! Coś ty zrobiła?!- krzyknął, gdy wszedł do pokoju.
Na jego okrzyk od razu znalazłam się w pokoju Darcy. Ręce mi opadły.  To, co zobaczyłam przechodziło ludzkie pojęcie. Dwie ściany były wymalowane do wysokości do jakich sięgała Darcy. Różnymi kolorami.
- Darcy! Jak możesz! Czemu ty rysujesz po ścianach?! Masz tu kartki i dlaczego rysujesz po ścianach?!- krzyknęłam.
- Ściana była śmutna- powiedziała Darcy.
- I dlatego namalowałaś tyle kolorowych kresek?!
- Tak- odpowiedziała zadowolona.
- Nie wolno rysować po ścianach! Co my teraz zrobimy?! Dziadziusiowie jutro przyjeżdżają i co teraz?! A co się stało z tą drugą ścianą?
- Ona była zazdlośna.
- Jak to była zazdrosna?!
- Ona teź chciała być taka ładna!
Nie wytrzymałam i musiałam wyjść z pokoju zostawiając Harrego w tym pobojowisku. Pobiegłam do łazienki i metodą Harrego zaczęłam się śmiać. Darcy miała bardzo dużą wyobraźnie. Zaczęłam się zastanawiać, jak to zmyć, ale z drugiej strony wyglądało wesoło.
 Może Darcy miała rację?- pomyślałam- taki biały pokój dla dziecka może być nudny…
Teraz dwie ściany były tęczowe.  Trzeba będzie coś zrobić z tym pokojem- pomyślałam.
  Po pierwsze trzeba będzie kupić łóżko dla Darcy, a po drugie trzeba będzie coś namalować na ścianach.  Wróciłam do nas do pokoju i poprosiłam, żeby Harry przyszedł do mnie.
- Musimy coś z tym fantem zrobić. Może przykleić jej tapetę, albo namalować jej coś? A poza tym trzeba będzie kupić jej normalne łóżko, bo z tego będzie sama wychodziła i może się to źle skończyć.
- Chcesz teraz robić remont przy Simonie i dziadkach?!
- Akurat zajmą  się Darcy, a my możemy zrobić z tym porządek.
- Wiesz, to jest pomysł- powiedział Harry.
- Muszę pogadać z mamą. Myślę, że jak zobaczy tego Picassa na ścianach, to sama zaproponuje- powiedziałam- Musimy tylko pojechać po farbę. Kupić jakieś pędzle albo wałki i będzie miała taki kolorowy pokój, o jakim nie śniła!
- Ale masz ambicje- powiedział Harry.
- Czemu nie?- powiedziałam- trochę inwencji twórczej, proszę pana.
- Ja ci tu zaraz dam ”proszę pana” - zdenerwował się Harry.
- No cóż. Zostawmy tego Picassa. Tylko wytłumacz jej, żeby nie malowała więcej- powiedziałam do Harrego.
Harry powędrował do pokoju Darcy i w „krzykaczu” usłyszałam, jak jej tłumaczy, że nie wolno rysować po ścianach tak jak rzucać jedzeniem.  Darcy powiedziała, że już nie będzie. Doszłam do wniosku, że trzeba to będzie zostawić. Niech dziadkowie zobaczą, jakiego Picassa namalowała. Ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę- powiedziałam.
Za drzwiami pojawił się Niall.
- Już wróciliście?
- No, a jak tam moja faworytka? Chciałbym się z nią pobawić.
- Chcesz, to zobacz jej dzieło. Właśnie Hazza jej tłumaczy, że tak nie wolno.
Niall zajrzał do pokoju i krzyknął:
- No, PIĘKNIE! Ale sobie ozdobiłaś pokój!
Szturchnęłam go z tyłu.
- A co to na tych ścianach namalowałaś?- zapytał.
 Darcy cała szczęśliwa, że ktoś docenił jej dzieło, odpowiedziała:
- Naś.
- To powiedz, gdzie kto stoi- kontynuował Niall.
- Tu wujek.
- Ja?- zdziwił się Niall.
- Tak.
- Ależ jestem piękny!- powiedział- może dorysujemy główkę, co?
- Tak!
Wziął kredkę i dorysował jajo.
- A włosi?
- Dobrze. Będą włosy- odparł.
Wziął żółtą kredkę i narysował patyczki na czubku jaja.
- A to kto jest?- pokazał na następną kreskę.
- Ciocia Danielle.
Została dorysowana kolejna głowa i długie kreski spadające w dół.
- Kto dalej?
I tak żeśmy przeszli przez wszystkich mieszkańców domu…
- No dobrze, ale te osoby nie mają oczu- powiedział Niall- ani buzi, żeby mówiły. Musimy dorysować, prawda?
- Tak- powiedziała zafascynowana Darcy.
- A Darcy stoi koło mamy i taty i trzyma ich za rączki?
- Tak.
- No to dorysujemy.
Harry stał z boku. Widziałam, że lekko się zagotował, kiedy Niall zaczął rysować, ale dałam mu znak oczami, żeby się uspokoił, więc się nic nie odzywał. Teraz kreski już przypominały ludzików, bo miały już nogi, ręce i głowy. Przestał to być Picasso.
- Chyba trzeba będzie kupić tablicę do malowania- powiedziałam.
- Tak!- powiedziała Darcy, chociaż nie wiedziała o co chodzi
- Pójdziesz z wujkiem?
- Taaaak!- i podbiegła do niego. Niall wziął ją na ręce.
- Zrób rodzicom papa i idziemy- powiedział Niall.
Darcy nam wesoło pomachała i zniknęli za drzwiami pokoju.
- To może się teraz prześpimy?- zaproponował Harry.
Było po jedenastej, więc faktycznie mogliśmy się przespać. Wskoczyłam do łóżka, wcześniej zdejmując spodnie i bluzkę.  Za chwilę Harry był już też w łóżku.
- Zamknąłeś drzwi?- zapytałam.
Złapał pilota i zamknął drzwi na klucz. Przytuliłam się do niego. Zaczął się zastanawiać:
- Ile ona jeszcze nam numerów wywinie?
- Dużo- odpowiedziałam- jest pomysłowa.
- Mam nadzieję, że następne nie będzie takie pomysłowe…
- A może bardziej?- powiedziałam.
- Tylko nie to! Bo chyba zwariujemy!
- Nie przesadzaj- powiedziałam- paszportu jeszcze nie masz wysmarowanego kremem…
- A skąd ci to przyszło do głowy?!
- Ja jak byłam mała wysmarowałam tłustym kremem jej dowód osobisty i wszystko co miała w torebce. A to był bardzo tłusty krem…
- No to już wiem, po kim Darcy ma tą pomysłowość- powiedział.
- A ty nic nie nabroiłeś?
- Nabroiłem- zaczął się  śmiać.
- Taka jest dola rodziców- skwitowałam- to co? Idziemy spać?
- A chce ci się?
- Właściwie, to nie wiem… Proszę pana.
Harry się zdenerwował i dostałam w tyłek klapsa.
- Moja godność osobista została urażona- powiedziałam- idę sobie.
- Gdzie?!
- Do wujka Nialla.
- Ja ci dam wujka Nialla!
Zaczął mnie całować.