piątek, 28 czerwca 2013

79 ( Dedykacja dla wszystkich, bo w końcu WAKACJE :D)

  Rano obudził mnie płacz Darcy. wyskoczyłam z łóżka i pobiegłam do sąsiedniego pokoju, ale Darcy tam nie było. Zaczęłam nadsłuchiwać skąd dobiega jej płacz, ale nie mogłam zlokalizować. Zajrzałam do jej łazienki, ale nie było żywej duszy.
Zawołałam:
- Darcy! Gdzie jesteś?- na mój głos zapanowała cisza.
Jeszcze raz krzyknęłam do Darcy, żeby się odezwała, ale nic. Zbiegłam na dół i zaczęłam przeszukiwać wszystkie pomieszczenia. Nigdzie jej nie mogłam znaleźć. Wołałam:
- Darcy! Darcy!- cisza. Włos mi się na głowie w pewnym momencie zjeżył, gdy pomyślałam o basenie. Pobiegłam na dół, ale nigdzie jej nie było.  Wołałam tak głośno, że w końcu usłyszałam głos Harrego na schodach.
- Co się stało?- zapytał zaniepokojony.
- Darcy zniknęła. Wołałam ją i nie mogę jej nigdzie znaleźć, a obudził mnie jej płacz.
Harry zawołał Darcy.
- Darcy! Gdzie jesteś? Odezwij się!- panowała głucha cisza- szukałaś na górze?
- Wydawało mi się, że płacz dochodził z dołu.
Harry pobiegł na górę. Usłyszałam, że trzasnęły drzwi od studia. Za chwilę był sam z powrotem na dole.
- Boże! Gdzie ona mogła pójść?- wyjrzałam za drzwi wyjściowe, ale były zamknięte.
- Metodycznie. Sprawdzajmy wszystko po kolei. Byłaś na dole?- zapytał Harry.
- Byłam na basenie.
- A w saunie sprawdzałaś?
- Nie.
Pobiegł na dół. Usłyszałam znowu trzaśnięcie drzwiami. Znów był obok.
- Nie ma jej tam - powiedział.
Usiadłam zdenerwowana na fotelu.
- Tutaj też przejrzałam wszystko. Nigdzie jej nie ma.
W pewnym momencie usłyszałam znowu płacz Darcy dochodzący z góry. Na pewno z góry.
- Cii… Gdzieś na górze- powiedziałam do Hazzy.
Zerwaliśmy się i pobiegliśmy równocześnie w kierunku schodów.
Harry w ostatnim momencie mnie wyprzedził i był pierwszy na górze, ale Darcy znowu przestała płakać.
- Darcy! Gdzie jesteś?- zdenerwował się.
Panowała cisza. Zaczęliśmy przetrząsać piętro. W pokoju gościnnym jej nie było. W dziecięcym też nie. W sypialni u nas nie było. Zajrzałam do łazienki, ale nie było i w pokoju Darcy też jej nie było.
- Darcy!- zawołałam. Cisza. Głucha cisza.
Gdzie ona mogła być? Może coś jej się stało? Boże! Otworzyłam pudło z zabawkami, ale też jej tam nie było. W pewnym momencie przechodziłam obok szafy i usłyszałam pochlipywanie. Otworzyłam szafę, a na środku  siedziała skulona Darcy.
- Darcy! Czemu ty się nie odzywałaś?- zapytałam- JEST!- wrzasnęłam do Harrego- Co się stało? Dlaczego się zamknęłaś w szafie?
- Siama się ziamknęła- wychlipała.
Harry wpadł do pokoju jak bomba.
- Gdzie była?- zapytał.
- W szafie.
- Po co się zamknęłaś w szafie?- zapytał.
- Ja się nie ziamknęłam. Siama się ziamknęła.
- A czemu się nie odzywałaś, jak cię wołaliśmy?- zapytałam.
- Bałam się.
- Kogo?
- Waś.
- Na następny raz musisz odpowiadać. Od razu byśmy cię znaleźli. Tak to się bardzo zdenerwowaliśmy. Oblecieliśmy całą chałupę dwa razy i nic. Będziesz się odzywać następnym razem, jak coś ci się przytrafi?
- Tak- odpowiedziała.
- To teraz tatuś pomoże ci się umyć, a ja pójdę przygotować śniadanie.
- A tatuś mnie nie będzie bił?
- Tak jakby tatuś cię bił- powiedziałam patrząc na Hazzę. Harry w odpowiedzi uśmiechnął się  do mnie.
- To idziemy się myć- powiedział- i obiecuję, że nie będę cię bił. Opowiesz mi o swojej przygodzie.
Złapał Darcy i poszli do łazienki. Ja zeszłam na dół i otworzyłam lodówkę.
Zaczęłam się zastanawiać, co zrobić na śniadanie. Zdecydowałam, że zrobię kanapki, bo nic innego nie byłam w stanie zrobić bez przyrządów kuchennych. Wyjęłam potrzebne rzeczy. Dla Darcy zrobiłam oczywiście kanapkę z nutellą, a dla nas przygotowałam kanapki z szynką i pomidorem na wierzchu. Wstawiłam wodę w czajniku i nasypałam Harremu do kubka kawy, a dla nas nasypałam kakao. Pobiegłam do łazienki się umyć. Szybko się ubrałam i zbiegłam na dół. Woda akurat się zagotowała, więc zalałam kawę i przygotowałam kakao. Nalałam mleka, posłodziłam i wszystko postawiłam na stole.  Po chwili Harold zniósł Darcy.
- Jeszcze skoczę na górę i się umyję- powiedział.
- To umyjesz się później, bo ci kawa wystygnie- powiedziałam.
- Ale ja lubię chłodną kawę…
- Dobrze. To idź się umyć, ale my nie będziemy na ciebie czekać- powiedziałam.
- To jedzcie- powiedział i poszedł.
Po dziesięciu minutach zszedł na dół.
- Mam ci zrobić świeżej kawy?- zapytałam.
- Nie. Ta jest pyszna.
 Mam nadzieję…
Kanapki mu bardzo smakowały i na koniec zapytał:
- Czy ja też mógłbym sobie zrobić kanapkę z nutellą?
- Oczywiście.
- A tobie zrobić?
- Nie, już jestem najedzona. Dziękuję ci bardzo- odpowiedziałam.
- Ja teś chcię.
- Darcy. Tobie już wystarczy.
- Ale to jeśt pyśne!
- Bardzo się cieszę, że ci smakuje, ale nie możesz jeść za dużo, bo brzuszek będzie za pełny- powiedziałam- to teraz mama pójdzie się pomaluje, a wy tu z tatusiem zrobicie porządek po śniadaniu.
- Dobzie- zgodziła się Darcy.
- Ale dopiero wtedy, jak tatuś zje.
- Ale dlaciego?
- Tatuś ci wytłumaczy. Ja muszę iść się pomalować.
Widziałam, że tatuś miał morderczą minę, jak leciałam na górę.
- Zaraz będę!- krzyknęłam z góry.
Weszłam do łazienki i się delikatnie podmalowałam. Gdy wróciłam na dół, wszystko ze stołu już było sprzątnięte.
-To co dziś robimy?- zapytał.
- No jak to? Zapomniałeś? Mieliśmy jechać do doktora Jana.
- A miałem nie wychodzić z domu…
- To zostań z Darcy, a ja pojadę sama do doktora Jana- troszkę się zagotowałam w sobie.
- A kto to jeśt doktol Jan?
- Tata ci wytłumaczy, jak zostaniecie sami- powiedziałam patrząc mściwie na Harrego.
- Ale ja przecież jadę z tobą- powiedział próbując się wymigać.
- Nie, już pojadę sama. zostań z Darcy w domu. Cieszcie się nowym domem. Prawda Darcy?
- TAAAK! HUUULA!
- No widzisz? Nie możesz dziecka zawieść.
- Możesz mi powiedzieć, po co jedziesz do doktora?
- No jak to?! Po co? Przecież mam mieć robione USG. Może się dowiem, jakiej płci będzie nasz potomek.
- Jadę z tobą- powiedział zdecydowanie.
- Tatuś. Powiedziałeś, zie zośtanieś zie mną.
- Ale tatuś musi jechać z mamusią- powiedział.
- Obieciałeś!- prawie zaczęła płakać.
- To zostaniemy innym razem, dobrze? Dzisiaj pojedziesz do baby, a później cię odbierzemy.
- Ja teś chcię jechać do doktola.
- Nie możesz jechać do doktora.
- Dlaciego?
- Dlatego, że tak mówię- powiedział poważnie Harry.
- Mamusiu! Ja chcię jechać z wami!
- Tata powiedział, że nie możesz z nami jechać- powiedziałam.
- Ale ja chcię!
- Nie ma chcę, czy nie chcę. Jedziemy do dziadków, do wujka Nialla. Pogadasz sobie z nimi, opowiesz przygody i się pobawicie, a my szybko wrócimy.
Nie była za bardzo przekonana, ale nie miała wyboru.
- No to zbieramy się- powiedziałam- wsiadamy w samochód i jedziemy. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy.
- Zamknąłeś drzwi?- zapytałam.
- Przecież ty masz klucze? A właśnie, dorobiłaś mi klucze?
- Nie miałam czasu! Poza tym myślałam, że ty masz klucze.
- Ale ty masz klucze!
Harry się zatrzymał, dałam klucze i pobiegł zamknąć drzwi. Podjechaliśmy do rodziców, zostawiliśmy Darcy i pojechaliśmy do szpitala. Byłam lekko podenerwowana samą wizytą, chociaż doktora Jana bardzo lubiłam. Przyjechaliśmy dziesięć minut przed czasem i mogliśmy spokojnie dojść do gabinetu. Usiadłam pod gabinetem.
- Nie zapukasz ?- zapytał zdziwiony Harry.
- Doktor ma na pewno jakąś pacjentkę. Jesteśmy przed czasem, więc nie będziemy robić tu zamieszania. Siadaj koło mnie i uspokój się.
- Dlaczego chciałaś mnie wrobić, żebym tłumaczył Darcy, poco jedziesz do doktora?- zapytał patrząc na mnie uważnie.
- Sam się podłożyłeś.
Harry nie zdążył nic odpowiedzieć, bo drzwi od gabinetu się otworzyły. W drzwiach zobaczyłam Danielle.
- To ty dzisiaj też miałaś wizytę?- zapytałam zdziwiona.
- Doktor mnie zapisał na dzisiaj, a co? Ty też?
- Też. A gdzie Liam?
- Opiekuje się chłopcami.
- Wracasz do domu?- zapytałam- bo my po wizycie jedziemy po Darcy do mamy i zabieramy ją stamtąd i możemy cię podwieźć.
- Dobrze. Bardzo się cieszę, bo podwiózł mnie Duży Bo, który jechał do swojej mamy. Chciał po mnie wrócić, ale powiedziałam, że wezmę taksówkę.
- Dobra. To w takim razie poczekaj- powiedziałam wchodząc do gabinetu- witam mojego ulubionego doktora!- powiedziałam uprzedzając go.
- Witam moją ulubioną pacjentkę- odpowiedział śmiejąc się- to co dziś robimy? USG?- zapytał patrząc w kartę.
- Miał nam pan dzisiaj powiedzieć, co będzie.
- Wszystko zależy od tego, czy będzie chciało zdradzić, czy nie. Proszę się położyć na kozetce i pokazać mi brzuszek.
Położyłam się i podciągnęłam do góry bluzkę i doktor zaczął smarować mnie żelem. Harry przyglądał się temu uważnie. Doktor wziął słuchawkę i zaczął nią jeździć mi po brzuchu. Przyglądałam się monitorowi i wreszcie zobaczyłam jakiś zarys dziecka.
- Wygląda na to, że chyba będzie chłopiec. Będziecie mieli parkę. A jak tam córeczka się miewa?
- Koniecznie chciała przyjechać z nami do pana.
- A trzeba było. Zobaczyłaby braciszka.
- Nie wiem panie doktorze, czy by pan wytrzymał taką ilość „dlaczego” w ciągu minuty…- powiedział Harry.
- A… Jakoś sobie dałbym radę- odpowiedział doktor- wygląda na to, że jest wszystko w porządku. Dziecko rozwija się prawidłowo. Który to miesiąc mamy? A końcówka czwartego. Dam pani skierowanie na badania. Trzeba zrobić  morfologię i na wszelki wypadek zrobimy na krzepliwość. I co? Ma pani jakieś zachciewajki? Jakieś dolegliwości?
- Nic, panie doktorze.
- To bardzo dobrze. A czy małżonka często kłóci się z panem?- zapytał Hazzę.
- Nie. Do wytrzymania- odpowiedział Harry.
- To dobrze. A kiedy pani przyjedzie na badania?
- Może jutro?
- Dobrze. Tylko proszę być na czczo.
- A od której pobierają krew?
- Od siódmej- powiedział doktor- wyniki prześlą do mnie, także nie musi pani przyjeżdżać po odbiór. Jakby coś się działo, to będę dzwonić. Następna wizyta za miesiąc.
 Wyszliśmy na korytarz, gdzie siedziała Danielle.
- I co? I co?- zapytała podnosząc się z miejsca.
- Będzie chłopak- powiedział Harry.
- A u ciebie?- zapytałam.
- U mnie dziewczynka- odpowiedziała.
- Bardzo się cieszę- powiedziałam.
Wyszliśmy ze szpitala, podeszliśmy do samochodu.
- To kiedy macie zamiar się przenieść?- zapytał Harry.
- Dzisiaj mieliśmy po USG jechać do sklepu i wybierać meble, ale Liam został z dzieciakami  i nie wiemy o której wróci Ellie.
- To może my zabierzemy chłopaków do nas, a wy pojedziecie z Liamem do sklepu?- zapytałam.
Zobaczyłam w oczach Danielle iskierki nadziei.
- Moglibyście?- zapytała.
- Harry ma dobry wpływ na chłopaków- powiedziałam patrząc na Hazzę.
- Boją się go- powiedziała Danielle.
Podjechaliśmy pod dom. W drzwiach pojawił się Liam.
- No i co? O! Witajcie- krzyknął.
- Potem ci wszystko opowiem.
- No mów!
- Dziewczynka!- powiedział Harry.
- A ty skąd wiesz?!- zdziwił się Liam.                       
- Spotkaliśmy się pod gabinetem. Ja wychodziłam z gabinetu, a Meg wchodziła i zaproponowali, że mnie przywiozą do domu.
- Bardzo wam dziękuję- powiedział Liam.
- Zabieramy chłopaków- zdecydowałam- Ellie nie będzie miała na pewno nic przeciwko, a wy musicie jechać po meble. Gdzie chcecie jechać? Macie samochód?
- Tak. Jeszcze jeden jest.
- A gdzie rodzice?- zapytałam.
- Gdzieś pojechali z Darcy. Chłopaki zaczęli jej strasznie dokuczać . Ania się zdenerwowała i zabrali Darcy i wyjechali - powiedział Li.
- Dobrze. Zaraz do nich zadzwonię- powiedziałam.
- Napijecie się czegoś?- zapytał Kazik wchodząc do salonu. 
- Dobrze. Napijemy się herbaty- powiedział Harry,
- A masz może sok jabłkowy?- zapytałam.
- Mam. Oczywiście.
- Ta ja też poproszę- powiedział Hazzie.
- Dwa razy sok jabłkowy. Okej. Danielle, a ty czego się napijesz?
- Ja to tylko wody.
- A co? Masz dolegliwości?
- Nie, ale dzisiaj jestem nie taka…
Kazik zniknął w kuchni, a myśmy usiedli w salonie. W pewnym momencie z ogrodu wpadli z wrzaskiem chłopcy. Gdy nas zobaczyli krzyk zamarł im na ustach. Stanęli jak wryci i nie wiedzieli co zrobić.
- No chodźcie do cioci!- powiedziałam rozkładając szeroko ręce.
Jim przybiegł do mnie, a Tommie został daleko w tyle.
- Tommie, co się stało?- zapytałam łagodnie.
- Będzieś na mnie źła…- powiedział.
- A co się stało?
- Dokuciałem Darcy.
- Czemu dokuczałeś Darcy?- zapytałam.
- Bo ona tu juś nie mozie być.
- Dlaczego?
- Bo się wyplowadziła.
- Ale ona przyjechała z wizytą do baby i dziadzi. To my tutaj też nie możemy być?
- Nie.
- Ale myśmy przyjechali tu z wizytą  do cioci Danielle, wujka Liama i Kazika. Wy też byliście u nas z wizytą, prawda? A nie mieszkacie z nami, prawda?
- Tak.
- No właśnie. A co zrobiłeś Darcy?
- Nie powiem.
- No trudno. Chciałam, żebyś pojechał z nami i nas odwiedził i co zrobimy?
- Ja chcię jechać z wami.
- No to musisz mi powiedzieć, co zrobiłeś Darcy.
- Udeziłem ją.
- Gdzie?
- W pupę. Jimmie tsimał.
 O mało nie wybuchłam śmiechem. Widziałam, że Harry ledwo się powstrzymuje od śmiechu.
- A wujek nas nie będzie bił?
- Przecież wujek was nie bił.
- Ale wujek tak bzitko patsi…- powiedział Tommie patrząc na Hazzę.
Liam zerwał się z fotela i poszedł do toalety.
- A gdzie Dominika?- zapytałam Kazika.
- Dominika została zabrana przez Zayna jako podpora duchowa.
- Uuuuuuuuuuuu- powiedział Harry- czy coś się święci?- zapytał.
Szturchnęłam go.
- Ała.
- To co? Jedziecie na te zakupy?- zapytałam, gdy wrócił Liam.
- Bardzo chętnie, ale jak się zaopiekujecie chłopcami- powiedział.
- Dobra. To ja dzwonię do mamy.
Wybrałam numer i gdy mama odebrała zapytałam:
- Gdzie jesteście?
- W zoo- usłyszałam.
- My jedziemy na Wiśniową i zabieramy chłopców.
- A po co tych potworów zabierasz?!- usłyszałam pytanie mamy.
- Żeby zwolnić Danielle i Liama.
- Nie przywiozę Darcy, dopóki oni tam będą.
- Co oni zrobili?
- Pobili ją.
- Już porozmawiałam z nimi i wszystko wiem- powiedziałam- myślę, że oni przeproszą Darcy- popatrzyłam na Tommiego, który zaczął kiwać głową na „Tak”.
- No dobrze. To przyjedziemy na Wiśniową, po zwiedzeniu zoo.

Rozłączyłam się, a Tommie miał bardzo poważną minę.

*Tym razem wrzucam zdjęcia :)


* Tak więc świętujmy rozpoczęcie WAKACJI! Tak dobrze czytacie WAKACJE!!! :) Czas zacząć! Nie obawiajcie się, obiecuję że będę aktywna podczas tych dwóch miesięcy wolnego :) Dziś wrzucam ten oto rozdział, może trochę nie postarałam się z grafiką, ale mam nadzieję, że Wam się podoba :)  Pozdrawiam wszystkich :)         ~Meg




sobota, 15 czerwca 2013

78 ( Dla Dominiki i Gabrieli, które mają jutro urodziny :))

- Harold chce od was wyciągnąć informacje z czasów przedszkolnych. Pewnie chce mnie czymś dręczyć…
- Nie…. Naprawdę?- zapytała Dominika.
- Co już cię pytał?- zapytałam.
- No… Coś mnie już tam pytał…
- I co mu powiedziałaś?                 
- Że kochałaś się w Michale.
- Jakim Michale?
- No tym, co chodził z nami do grupy.
- A! Ten Michał! A jak zareagował Harry?
- Chyba był to szok, że kochałaś się w kimś jeszcze poza nim- powiedziała śmiejąc się Doma.
- Co jeszcze mu powiedziałaś?
- Nic więcej. Ale będę musiała się zastanowić, co mu sprzedać.
- No nie bądź taka!
Ktoś zadzwonił do drzwi.
- Proszę!- krzyknęłam, ale chyba nie było słychać, więc wstałam i poszłam otworzyć.
 Za drzwiami stał Jay.
- Czemu nie wchodzisz?- zapytałam.
- Myślałem, że zamknięte. Musisz się zamykać. Dopóki nie ma bramy jest pewne niebezpieczeństwo, że ktoś ci wejdzie obcy.
- Dobrze. Będę się zamykać. Obiecuję, a coś ustaliliście?
- Brama będzie za cztery dni.
- A ile będzie to kosztować?
- Ogrodzą cały teren murem.
- Murem?- zdziwiłam się.
- Żeby nikt nam tu nie zaglądał. Prace potrwają około miesiąca.
- To długo.
- No długo- powiedział- to jest duży teren, więc długi mur muszą postawić…
- A zgody architekta miasta nie musimy dostać?
- Simon już wszystko załatwił.
- Jak to?!- zdziwiłam  się.
- Nie znasz Simona? Ma tyle znajomości, że wszystko szybko załatwia. Powiedział, że chce mieć ogrodzony teren jak najszybciej, monitoring, domofony, wszystko.
- Dobra. A teraz mi powiedz, ile to wszystko będzie kosztować?
- Powiedział, że to jest jego interes, aby strzec jego domu i jego zespołu.
- Jak to?! Tak nie może być, żeby on tylko za to płacił.
- Daj spokój. Przecież on jest miliarderem… Zapomniałaś?
 Westchnęłam ciężko.
- Byleby nam tego kiedyś nie wypominał.
- Simon? Coś ty.
- Może go znasz- powiedziałam.
Było po pierwszej, więc postanowiłam, że pójdę do kuchni. Dziewczyny poszły za mną.
- Słuchajcie. Dopóki mamy talerze, musimy zjeść obiad.
- A Kazik ci nie dał talerzy?- zapytała Dominika.
- Dał, ale każdy jest z innej wsi… Możemy jeszcze zjeść na tych. Szybko się wstawi do zmywarki i do czwartej zdąży się wszystko umyć.
Wyciągnęłam talerze ze zmywarki i Dominika zabrała je do pokoju. Poustawiała na stole. Kazik zrobił spaghetti bolognese, więc wstawiłam je do mikrofalówki. Było tego tyle, że musiałam grzać je na raty. W między czasie przyszedł Simon z Michałem,  który zapytał:
- A gdzie mama?
- Mama pojechała po Darcy.
- SAMA?!- zdenerwował się.                                    
- Przecież nic jej się nie stanie- powiedziałam.
- No mam nadzieję, że nie zabłądzi…
- Michał… nie rób takiej ofiary z mamy- zaczęłam się śmiać.
Na potwierdzenie moich słów przed domem zatrzymał się samochód, z którego wysiadła mama.
- Widzisz, już jest- powiedziałam.
Michał wyszedł na powitanie Darcy. Mama otworzyła z tyłu drzwi i zaczęła rozpinać z pasów Darcy. Michał podszedł i wyciągnął Darcy z samochodu.
- Poczekaj Darcy. Już idziemy. Już- usłyszałam głos mamy.
Podeszłam do drzwi i gdy je otworzyłam, za drzwiami stała już Darcy.
- MAMUSIU!!!
- Witaj kochanie-powiedziałam.
- Juś wsiśtko źlobiliście? Mogę iść do śwojego pokoju?
- Możesz- powiedziałam- ale zaraz będzie obiad, więc poczekaj. Poza tym lepiej, żebyś sama po tych schodach nie chodziła. Idź przywitaj się ze wszystkimi. Są w salonie.
- O cześć ciocia! Wujek!- krzyknęła Darcy i pobiegła do salonu. Ja wróciłam do kuchni, gdzie już pierwsze trzy spaghetti były zgrzane.
- Czy ktoś pójdzie po Simona?- krzyknęłam.
- Już do niego dzwonię- powiedział Jay.
Postawiłam talerze ze spaghetti na stole. Na razie starczyło na sześć porcji, ale pomyślałam, że zanim przyjdzie Simon następna porcja akurat się zgrzeje. Po trzech minutach Simon był już u nas.
- Proszę idźcie do łazienki umyć ręce i siadamy do stołu- powiedziałam.
Postawiłam jeszcze miseczki z parmezanem, które przysłał Kazik. Gdy wszyscy umyli ręce, kuchenka mikrofalowa zadzwoniła. Przygotowałam następne trzy talerze jedną mniejszą dla Darcy.  Postawiłam to na stole i usiedliśmy. Po obiedzie Jay z Gabrielą poszli do siebie. Ja wstawiłam naczynia do zmywarki uruchamiając ją bez problemu. Darcy zaanektowała babę i Michała do siebie do pokoju, a myśmy z Dominiką poszły na zakupy. Poszłyśmy do dużego supermarketu i okazało się, że jest olbrzymi.
- Następny wielki sklep- powiedziała Dominika.
Wzięłyśmy dwa wózki i zaczęłyśmy spacerować sobie po hipermarkecie wrzucając to, co potrzeba do wózka.  Tu masło, tu śmietana, tu jakieś serki, tu warzywa, jakieś pomidory, ogórki.
- Patrz! Są małosolne!- krzyknęłam biorąc paczkę.             
Okazało się, że są to polskie ogórki. Chyba testowane na rynku amerykańskim. Po krótkim czasie oba wózki były pełne.
- Zobacz. Nutella dla Darcy no i pieczywo. Przecież nie mamy pieczywa!- powiedziałam.
Wrzuciłam jeszcze kawę, herbatę i proszek do prania.
- A po co ci proszek? Przecież nie masz pralki.
- No ale coś niecoś muszę przeprać. Będę prała w ręku.
- Czy to wszystko ci się zmieści w lodówce?
- Nie wszystko musi stać w lodówce- powiedziałam.
Podeszłyśmy do kasy, gdzie zaczęli skanować nasze produkty. Z przerażeniem stwierdziłam, że nie jesteśmy w stanie tego dotargać do domu we dwie…
- Słuchaj, my się z tym wszystkim nie zabierzemy- powiedziałam do Dominiki.
- Poczekaj, zadzwonię zaraz po Gabi. Gabi, czy mogłabyś podjechać pod sklep po nas? No ten hipermarket. Okej, a jesteś w domu? A już wyjechaliście. Dobra. To nie ma sprawy. To zaraz zadzwonię po Michała.
Wybrałam numer Michała.
- Michał, pomocy. Możesz po nas przyjechać pod hipermarket?
- Mama się pyta, czy coś jeszcze zostało w sklepie.
- Zobaczysz, jak przyjedziesz- powiedziałam.
- Zastanawiam się, czy mam wynająć ciężarowy…
- Wystarczy nasz- powiedziałam.
- Okej, zaraz będę.
- Michał zaraz przyjedzie- powiedziałam do Dominiki, gdy się rozłączyłam.
Po krótkim czasie faktycznie przyjechał. Gdy zobaczył nas, zaczął się śmiać.
- Z czego się śmiejesz?
- Wypuścić was do sklepu… A coś jeszcze w tym sklepie zostało?- zapytał powstrzymując się od ataku śmiechu.
- Nie… ten sklep jest bardzo duży- powiedziała Dominika.
Michał zaczął pakować nasze zakupy do bagażnika. Okazało się, że bagażnik był całkowicie zapchany. Po brzegi.  Ostatnie dwie torby zostały postawione z tyłu na siedzeniu obok Dominiki.
W domu byliśmy za pięć minut. Do domu wnosiliśmy na raty półgodziny.  Mama pomagała przy rozpakowywaniu i chowaniu paczek.
- Tylko mów gdzie, żebyś później nie szukała- powiedziała.
Gdy skończyliśmy, okazało się, że jest za pięć siódma.
- Już robię kolacje- powiedziałam.
Ułożyłam wędlinę na półmisek, sery na talerz masło też na talerzyku, zaparzyłam herbatę. Darcy kręciła się koło mnie.
- Mamusiu, ja ci pomiogę.
- Dobrze kochanie- powiedziałam- zanieś to na stół- podałam jej talerz z chlebem i pomaszerowała dumnie do stołu.
- Bardzo pięknie pomagasz mamusi- pochwaliła ją Dominika.
- Mała gospocha z niej będzie- powiedziała dumnie mama.
Usiedliśmy do kolacji i zaczęliśmy jeść, gdy zadzwoniła moja komórka. Nie zdążyłam odebrać. Zobaczyłam na wyświetlaczu, że dzwonił Louis. Komórka ponownie zadzwoniła. Odebrałam.
- Gdzie ty jesteś?- usłyszałam.
- Przy stole- powiedziałam.
- O przepraszam.
- A ty gdzie?
- Właśnie wsiadamy do „Słoniątka”. Zaraz wystartujemy. Będziemy za godzinę.
Wpadłam w panikę.
- Dobrze. Bardzo się cieszę- powiedziałam z westchnięciem.
- Już się nie cieszysz?- zdziwił się.
- Bardzo się cieszę. Mam nadzieję, że nie będziesz się złościć.
- Dlaczego mam się złościć? COŚ TY ZNOWU WYKOMBINOWAŁA??
-Halo? Halo? Coś przerywa. Nie słyszę cię. Harry jesteś tam?
- No jestem przecież!
- Halo?! Halo?! Chyba się ta komórka rozładowała, albo brak zasięgu- rozłączyłam się specjalnie. Wyłączyłam telefon.
- No to mamy go z głowy- powiedziałam.        
- Gorzej będzie, jak każe ci włączyć.
- Zaraz podłączę ją do prądu i na pewno do jego przylotu się naładuje. Zanim przyjedzie tutaj, to się naładuje- powiedziałam.
Poszłam po ładowarkę, bo telefon faktycznie był na wyczerpaniu i podłączyłam do gniazdka.
- Będzie za godzinę- powiedziałam.
- No to my się zbieramy już- powiedziała mama.
-NIE!!!! Zostańcie! Przecież on mnie zabije!- powiedziałam z przerażeniem w oczach- chociaż zostańcie na jakieś półgodziny po jego przyjściu, żeby mógł się rozładować.
- No dobrze, ale tylko półgodziny.
- Dzięki. Napijecie się szampana?
- Ja nie mogę, bo prowadzę- powiedział Michał.
- A może wina się napijecie?
- Okej. Ja się napiję- powiedziała Dominika.
- Ja też, ale nie mamy kieliszków- powiedziała mama.
- O JEZU!!!! Zapomniałam wydać tych naczyń- powiedziałam z jeszcze większym przerażeniem.
- Ale ja wydałam- powiedziała mama.
- Ile ci jestem winna?
- Nic.
- Jak to nic? Przecież musiałaś zapłacić.
- Powiedzieli, że przyślą wam fakturę przelewową.
- Okej.
- Wszystko jest pod kontrolą. Nie denerwuj się, bo dziecko będzie zestresowane- powiedziała mama.
Siedzieliśmy przy stole i rozmawialiśmy. Nawet nie zorientowałam się, jak minęła godzina. Darcy była troszkę marudna. Widocznie była już zmęczona.
- Darcy, to chodź. Pójdziemy. Umyjesz się.
- Ale ja chcę pociekać na tatusia- powiedziała.
W tym momencie sobie uświadomiłam, że Harry zaraz przyjedzie…
- Darcy. Jest już późno i musisz iść spać. Jak tatuś przyjedzie, to przyjdzie do ciebie.
- Nie.
W tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Tatuś!- krzyknęła Darcy i rzuciła się do drzwi.
- Darcy nie otwieraj- powiedziała mama- nie wolno- to ją zatrzymało.
Podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Harry stał z miną gradową. Darcy rzuciła się na niego z okrzykami:
- Tatuś! Tatuś! Juś tu mieśkamy!
Harry wziął ją na ręce.
- Juś wsiśtko jeśt!
- Chodź do salonu- powiedziałam cmokając go w policzek i odwracając się czym prędzej na pięcie i maszerując do salonu.
- Co ty wyprawiasz?!- powiedział groźno Harry wchodząc do salonu. Gdy zobaczył zgromadzenie, zatkało go witam wszystkich. Wracam dzisiaj do domu. Mojej żony z dzieckiem nie ma. Wchodzę do pokoju NIC NIE MA! Poleciałem do Dominiki. NIE MA. Poleciałem do rodziców TEŻ NIE MA. Pobiegłem do Ellie, która mi uświadomiła, co żeście zrobili!
- Nie cieszysz się kotku?- zapytałam najsłodziej jak potrafiłam.
Harrego zatkało.
- Siadaj. Jest kolacja- mówiłam dalej słodko.
Usiadł.
- Już ci podaję herbatę. A może się napijesz wina?
- Whiskey- powiedział szorstko.
- No nie gniewaj się na nią. Wszyscy jesteśmy winni- powiedziała mama broniąc mnie.
- Trudno, żeby tak piękny dom stał pusty- powiedział Michał.
W między czasie ja nalałam mu whiskey i zrobiłam w swoim kubku herbaty.
- Tak whiskey jeszcze nie piłeś- powiedziałam podając mu dwa kubki.
Nic nie podziałało.
- Kiedy to zaplanowaliście?- zapytał.
- Co?- zapytała Dominika.
- Tą „przeprowadzkę”.
- Dzisiaj- skłamała Dominika. Była w tym mistrzynią- siedzieliśmy przy śniadaniu i stwierdziliśmy, że trzeba was przeprowadzić, więc zabraliśmy się do roboty.
- W czwórkę?
- Nie. Było nas więcej. Ellie zajęła się Darcy, Simon z Kazikiem rozmontowali meble…
- Jakie meble?
- No, od Darcy. Pokój niemowlęcy jest już gotowy. Brakuje tylko firanek-powiedziałam- Kazik załatwił transport, Simon pomagał spakować wszystko, Ellie też, a tu byli Jay z Gabrielą, którzy też pomogli i wszystko jest już zrobione. Pozostała tylko pralka z suszarką, które przywiozą za trzy dni.
- Simon nawet załatwił dzisiaj bramę. Sam byłem świadkiem- powiedział Michał.
- CO?!- zaczął się krztusić Harry.
- Wypij whiskey- powiedziałam.
- Ręce do góry!- powiedziała mama.
Podniósł ręce zdziwiony patrząc na mamę, która powiedziała:
- Wyżej!
Wyprostował całkowicie ręce i przestał kasłać.
- To ja pójdę położyć Darcy, a wy jeszcze chwilę porozmawiajcie- powiedziałam.
Darcy nie chciała iść, ale wzięłam ją na ręce i skierowałam się w kierunku schodów. Darcy zaczęła mnie kopać.
- Darcy nie kop!- powiedziałam.
- Ja chcię do tatusia!- zaczęła wrzeszczeć.
Harry natychmiast znalazł się koło mnie i dał Darcy klapa w pupę.
- Jak ty się zachowujesz? Dlaczego mamę kopiesz?! Nie wolno!- powiedział.
Darcy zaczęła płakać.
Bałam się, że Harry wyładuje całą złość na Darcy. Mama zrozumiała mnie bez słów, gdy popatrzyłam na nią. Wstała od stołu i podeszła do nas.
- Słuchajcie, ja umyję i położę Darcy, a wy siadajcie przy stole- powiedziała- Harry jest zmęczony po koncercie, a ty lepiej by było, żebyś też posiedziała.
Zabrała Darcy na górę, a my wróciliśmy do stołu.
- Przepraszam za mój wybuch- powiedział Harry- po raz pierwszy tak mnie wyprowadziła z równowagi…
Wypił whiskey i odetchnął.                    
- Nie martw się. Megan na pewno nic się niestało. Zresztą jutro idzie do doktora Jana- powiedział Michał- nic nie dźwigała. Pakowała wasze rzeczy Ellie z Dominiką, a rozpakowywała Dominika z Gabrielą. Wszystkie rzeczy były wniesione przez mężczyzn, więc nic jej się nie stało- kontynuował- możesz tylko podziękować. Nie stresuj swojej małżonki, bo i tak dzisiaj była cały czas zestresowana. Mówię to jako lekarz. Wypijmy jeszcze po jednej whiskey- zaproponował.
- Ale ty masz prowadzić- przypomniałam mu.
- To weźmiemy taksówkę-  powiedział popijając whiskey.
- Jak chcesz- rzuciłam.
Widocznie miałam taką minę, jak zbity pies, że Harry się uśmiechnął i pocałował mnie w policzek.
- Widzę, że trochę brakuje nam rzeczy. Jutro musimy jechać do sklepu- powiedział.
 Doma głośno chrząknęła.
- Nie macie prawa jechać do sklepu- powiedziała patrząc na mnie.
- Jak to?! Co jest grane?
- Zaskoczyliście nas tą parapetówą i nie mieliśmy czasu kupić wam prezentów. Zostało ustalone przy obiedzie, że jest powtórka parapetówki w sobotę i tym razem będziemy wiedzieli, co wam kupić. Z tego, co się zorientowałam, Simon kupi kieliszki- powiedziała Doma.
- Wystarczy, że bramę załatwił. Ile to ma kosztować? Nie wiesz?- zapytał Harry.
- Z tego, co Jay mówił, to Simon bierze ogrodzenie z bramą na siebie- powiedziałam.
- Nie ma mowy.
- Też mi się tak wydawało, ale Jay powiedział: „Przecież on jest miliarderem” . Więc nic więcej nie mówiłam.
Panowie wypili pół whiskey i humory im się poprawiły. Szczególnie Harremu. Mama zeszła z góry i powiedziała, że Darcy już śpi.
- To co? Jedziemy?- powiedziała mama.
- Kochanie. Ja nie jadę- powiedział Michał- ile wypiłaś?
- Jedno wino. Nawet nie całe- powiedziała mama pokazując kieliszek.
- E, to możesz jechać.
Mama popatrzyła zdziwiona na Michała. Potem na mnie, a potem na Dominikę.
- No  to jedziemy- powiedziała- jutro się spotkamy.
Pożegnaliśmy się, odprowadziliśmy ich  do samochodu i wróciliśmy do domu. Zaczęłam sprzątać ze stołu. Harry na razie nic się nie odzywał.
- Jak tam koncert?- zagadałam.
- Bardzo udany- powiedział krótko.
Wiedziałam, że cały czas jest zły.
- Nie gniewaj się na mnie- powiedziałam wchodząc do salonu i stając przed nim.
- Mogłaś mi powiedzieć, że się przeprowadziłaś, kiedy dzwoniłem…
- No, rozładowała mi się komórka- powiedziałam niewinnie- o widzisz, nadal się ładuje.
- Coś zacząłem podejrzewać, bo zadzwoniłem jeszcze do domu, ale nikt nie odbierał telefonu…
- Przecież Kazik i Ellie byli w domu, albo wyszli… Może Kazik poszedł coś załatwiać.
Harry złapał mnie i posadził mnie na kolanach.
- Umówiliśmy się, że takich numerów już nie będziesz wywijać- powiedział.
- Przepraszam... Ale pewnie jutro jeszcze byśmy się nie przeprowadzili, prawda?
- No pewnie nie.
- No właśnie, a tak to jesteśmy już na swoich śmieciach- powiedziałam- Czy mógłbyś mi doładować kartę? Bo został mi tylko dolar na koncie...- powiedziałam smutno- wyszłyśmy z Dominiką do sklepu, żebyśmy mieli coś na kolację i na śniadanie.
Harry otworzył lodówkę i aż go cofnęło.
-  To wszystko przywiozłyście same?!
- Nie. Michał nam pomógł. Przyjechał po nas.
- Bo to tu jest na tydzień żarcia.
- Jest.
- Jutro nigdzie nie wychodzę- powiedział.
- A to czemu?
- Będę się upajał nowym domem i spokojem w tym domu.
Wstawiłam naczynia do zmywarki, pochowałam resztki do lodówki.
- Napijesz się czegoś jeszcze?- zapytałam.
- Jeszcze herbaty bym się napił.
- Wiesz… Ja też.
Wyjęłam dwa kubki, umyłam pod bieżącą wodą, wstawiłam wodę i zrobiłam herbatę. Przyniosłam herbatę i postawiłam na stoliczku i usiadłam na fotelu naprzeciwko. Harry sobie coś przypomniał. Zerwał się z fotela i pobiegł do samochodu. Za chwilę usłyszałam, że coś się dzieje pod domem. Samochód ruszył. Harry wrócił z pustymi rękoma na górę.
- Wybacz, ale prezent został w starym domu- powiedział- jutro pojadę. Widocznie byłem tak wściekły, że wsiadłem w samochód i nie zabrałem go. Wybacz. Jutro go przywiozę. To co? Idziemy spać?- zapytał.
- A nie chcesz zobaczyć pokoju maleństwa?- zapytałam.
Zgasiliśmy na dole światła i poszliśmy na górę. Weszliśmy do pokoju dzidzi i gdy zapaliłam światło, pokój jeszcze bardziej mi się spodobał, jak go widziałam wcześniej.
- Fajnie to wyszło- powiedział Harry.
- Mam nadzieję, że Darcy nie będzie zazdrosna o swoje meble- powiedziałam.
- Przecież dostała nowe meble.
Zajrzeliśmy jeszcze do Darcy. Spała snem spokojnych. Miała zapaloną lampkę, a Pani Hrabina spała z nią razem.
Poszliśmy do siebie do pokoju.
- Idę się kąpać- powiedziałam.
- Ja też- powiedział Harry- a może wypróbujemy jacuzzi?
Zaczął odkręcać wodę, ale woda nie poleciała.
- Co jest?- zdziwił się.
Zakręcił kran i znowu go odkręcił, ale bez skutku.
- Nie ma wody, czy co?
Podszedł do kabiny, otworzył ją i odkręcił wodę. Woda siknęła na niego, a Harry aż wrzasnął.
- Obudzisz Darcy- powiedziałam- zakręć tą wodę.
- Ale będę mokry!
- Już jesteś mokry!- powiedziałam.
Zakręcił wodę, a ja zaczęłam się panicznie śmiać.
- Zdejmuj to- rzuciłam patrząc na jego mokre ciuchy.
Harry stał nieporadnie i nie wiedział, co ma zrobić. Podeszłam do niego i zdjęłam mu marynarkę.
- No rozbieraj się. Powieszę zaraz tą marynarkę na wieszaku- powiedziałam wychodząc z łazienki. Poszłam do garderoby, wzięłam wieszak i powiesiłam na nim marynarkę. Poszłam do pokoju dzidziusia i powiesiłam ją na drzwiach od szafy i wróciłam do pokoju i weszłam do łazienki. 

Harry stał już pod prysznicem coś sobie śpiewając pod nosem.
- Nie zaczekałeś na mnie?- powiedziałam z wyrzutem.          
- No chodź do mnie szybko- powiedział.
Rozebrałam się i wlazłam do kabiny.  Umyci poszliśmy do łóżka.
- Jakie wygodne to łóżko- powiedziałam.
- Też tak uważam, dlatego je kupiłem.

Przytulił mnie do siebie i zaczął mnie całować. 




*TADA :D Tak i oto jest :D Mam nadzieję (jak zawsze zresztą, że Wam się podobał :D) Czekam na komentarze :) 

sobota, 8 czerwca 2013

77 "Nie uda­waj kim nie jes­teś. Zaw­sze bądź sobą."

* MOJE DROGIE.... W ZWIĄZKU Z TYM, ŻE MARUDZIŁYŚCIE OSTATNIO, ŻE POPRZEDNI ROZDZIAŁ BYŁ ZA KRÓTKI, PROSZĘ BARDZO :) NA WASZE ŻYCZENIE, WRZUCAM BARDZO DŁUGI ROZDZIAŁ I OCZYWIŚCIE ŻYCZĘ MIŁEGO CZYTANIA, JAK I LICZĘ NA WASZE KOMENTARZE :) 
                                                                                                                                            ~meg


- A po co my mamy tam jechać? Poproszę Nialla, żeby przywiózł nam jakieś rzeczy.
- Nie ma mowy! Niall nie będzie szperać po naszych szafach. Jeszcze mi przywiezie kostium kąpielowy, o który byłeś tak strasznie zazdrosny…
- Ja?- zdziwił się.
- Nie, ja- przedrzeźniałam go.
Dominika niewytrzymała i spadła z kanapy dostając ataku śmiechu.
- Zbieramy się. Zrobiłeś to, o co cię prosiłam?
- O co?- zaczął się zastanawiać.
Dominika zerwała się i złapała naczynia i zaniosła je do kuchni.
- Dobra. Jedziemy.
Nie wiem w jaki sposób Harry jechał, bo dojechaliśmy w pół godziny. Przez te pół godziny obdzwoniłam wszystkich i zaprosiłam na dziewiętnastą na parapetówę.  Wpadliśmy do domu i pobiegliśmy szybko na górę.
- Mamusia!- usłyszałam za sobą okrzyk.
- Chodź szybko, bo jedziemy do naszego nowego domku i musisz się ładnie ubrać- powiedziałam.
Złapałam Darcy za rączkę i pobiegłyśmy do pokoju.
- Zdejmuj wszystko szybciutko- powiedziałam.
- Będziemy tam śpać?
- Jeszcze nie.
- A dlaciego?
- Bo musimy jeszcze przewieźć wszystkie rzeczy.
- A kiedy to źlobimy?
- Zobaczymy, kiedy nam się uda.
Darcy była już przebrana. Miała na sobie sukienkę w groszki i białe skarpetki. Wyglądała przeuroczo.
- To teraz usiądź tutaj grzecznie i poczekaj, bo mamusia musi się też przebrać. Potem pojedziemy na Wiśniową. Tylko siedź tu grzecznie, żebyś się nie pobrudziła.
Pobiegłam do nas do pokoju. Harry stał przed szafą i zastanawiał się, w co ma się ubrać.
- Harry! jeszcze nie jesteś przebrany!?
- Ty też nie…
- Ale ja musiałam przebrać Darcy.
Wyciągnęłam z szafy spodnie, koszulę i marynarkę.
- Masz. W to się ubierz- powiedziałam.
- Tak oficjalnie?
- Wreszcie to jest parapetówa. Zapraszamy gości po raz pierwszy do domu.
Otworzyłam swoją szafę i wyciągnęłam z niej sukienkę czarną.  Poszłam do łazienki rzucając do Harrego:
- Jak będziesz gotowy, to zajrzyj do Darcy.
Szybko zmieniłam ciuchy i poprawiłam makijaż na mocniejszy.  Poczesałam się i byłam już gotowa. Wypadłam z łazienki. Harry kończył się ubierać. Pobiegłam po Darcy.
- Mamusiu, jak ślićnie wyglądaś!
- Ty też. Dziękuję ci- powiedziałam i wzięłam ją za rączkę- idziemy.
Na korytarzu zrobiło się jakieś zamieszanie.
- Harry, załóż płaszcz- powiedziałam i złapałam sama swój i założyłam na siebie.
- A ja mamusiu?
- Zgrzejesz się w tym płaszczu- powiedziałam.
- My to się będziemy grzać, a ona nie…- zaczął Harry.
- Tylko do samochodu- rzuciłam.
Zamieszanie na korytarzu ustało. Wyjrzałam i stwierdziłam, że nikogo nie ma.
- Dobra. Zostawmy te płaszcze i idziemy.
Wyszliśmy z pokoju i jakoś cudem udało nam się przejść niezauważonym. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy z powrotem na Wiśniową. Gdy podjeżdżaliśmy do Wiśniowej, zobaczyłam, że skręca w nią jakiś samochód.
- Co to za samochód? Przecież  nie nasz. Chyba nie catering?- popatrzyłam na zegarek. Było wpół do siódmej.
Samochód podjechał pod wolny dom. Zanim podjechaliśmy samochód zatrzymał się i zobaczyłam, że wysiadają jacyś ludzie. Mężczyzna, który prowadził odwrócił się i krzyknęłam:
- CZY TO JAY?! 
Harry nie zdążył odpowiedzieć, bo zobaczyłam Gabrielę.
- ZAPROSIŁEŚ ICH?!
- Jeszcze nie zdążyłem- odpowiedział, gdy zatrzymał samochód. Wyskoczyłam jak z katapulty.
- Gabi! Jay!- krzyknęłam.
Gabi się odwróciła.
- Co ty tu robisz?!- zapytała zdziwiona.
- A  wy co tu robicie?!- zapytałam na jej pytanie.
- Boże jak ja tego nie lubię- powiedziała Gabriela.
- Czego?!
- Jak odpowiadasz mi pytaniem na pytanie…
- Przepraszam.
- Jay ma tu jakąś niespodziankę dla mnie- powiedziała Gabriela.
- Interesujące- powiedziałam patrząc na Jay’ a dwuznacznie.
Jay zaczął kręcić głową. Zrozumiałam, że nie mam nic mówić.
- Ale co wy tu robicie?- zapytała Gabriela.
- To pewnie ta niespodzianka- odpowiedziałam i wycofałam się do samochodu.
- Masz mi coś do powiedzenia?- zapytałam wsiadając do samochodu.
- Po co wsiadasz?- zapytał.
- Nie będę Gabrieli psuła niespodzianki! Dlaczego mi nie powiedziałeś, że Gabriela będzie naszą sąsiadką?!
- Bo nie chciałem psuć Gabrieli niespodzianki…
- A to niby dlaczego?
- Bo znając ciebie, byś nie wytrzymała i wszystko wypaplała, a oni dopiero wrócili z tourne i Jay dopiero dzisiaj mógł przywieźć Gabi. A nie miła niespodzianka?- zapytał.
- Cudowna- powiedziałam.
Zobaczyłam, że Jay otwiera drzwi do domu i przenosi przez próg Gabrielę.
- Teraz możemy już iść do domu- zdecydowałam, gdy drzwi do nich się zamknęły.
Wysiedliśmy z samochodu.
- Masz klucze?- zapytałam.
- No ty masz.
- Nie mam. Ty zamykałeś.
Harry zaczął przetrząsać marynarkę.
- Szlag by to trafił!
- Nie przeklinaj przy dziecku.
- Nie masz tych kluczy?- zapytałam- patrzyłeś w samochodzie? Może ci wypadły…
Harry zaczął przeszukiwać  samochód. Zobaczyłam, że w Wiśniową skręca półciężarówka.
- SĄ!- krzyknął Harry i walnął głową w karoserię- Ała…
- To dobrze, bo catering jedzie. Apteczki nie mamy… Chyba, że masz w samochodzie- powiedziałam.
Rzeczywiście tak jak powiedziałam, samochód zajechał pod nasz dom i wysiadło z samochodu trzech panów.
- To u państwa ma być to przyjęcie?- zapytał jeden z nich.
- Tak, tak. Już otwieramy.
Harry otworzył drzwi, a oni zaczęli wnosić półmiski.
- Gdzie to mamy stawiać?
- Na stole.
- Ale nie ma obrusa.
- Zaraz moment- powiedział jeden i wycofał się do furgonetki.
Przyniósł biały obrus i zaczęli stawiać na stole półmiski i tace z kanapkami.
- Piwo proponuję, żeby wstawić do lodówki. Wino jest na temperaturę odpowiednią. Tu są szampany- powiedział trzeci z nich ten najwięcej gadający.
Stół wyglądał cudownie. Zastawa była fioletowa. Sałatki były w salaterkach prostokątnych. Tace były srebrne i wszystko świetnie wyglądało.
- Jeszcze tu czegoś brakuje- powiedział znów ten sam i przyniósł wazon z kwiatami.
Sztućce i talerze były ustawione, jak przy szwedzkim stole. Szklanki, kieliszki również.
- Jutro po południu się zgłosimy po zastawę.
- To ty przyjedziesz, bo mnie nie będzie- powiedział Harry.
- A to czemu?- zdziwiłam się.
- Bo mam przecież koncert i sesję zdjęciową…
- A no tak… O której panowie przyjadą?- zapytałam.
- A o której pani wygodnie? Może być szesnasta?
- Może być.
Wpadłam w tej chwili na szatański pomysł. Postanowiłam, że jutro się przeniesiemy. Ale nic nie powiem Harremu.
Harry zapłacił i panowie ulotnili się za pięć siódma.
- Zaraz przyjdę- powiedziałam i wyszłam z domu.
Poszłam do moich nowych sąsiadów. Zadzwoniłam.  Otworzył mi Jay.
- Cześć piękna!- powiedział.
- Chciałam was zaprosić na parapetówę u nas. Bardzo się cieszę, że będziemy sąsiadami.
- Ale jesteśmy nieubrani…- powiedziała Gabriela podchodząc do Jay’ a.
- No tak. Jesteś w staniku i w gaciach!- powiedziałam po polsku.
- No nie.
- To jesteś ubrana.
Jay się przyglądał zdezorientowany.
- Przejdźmy na angielski- powiedziałam patrząc na niego.
- Za pięć minut u nas. Nawet nie za pięć, a za cztery- powiedziałam i nie czekałam na odpowiedź. Poszłam z powrotem do domu.
- Już jestem!- powiedziałam wchodząc do środka.
Zamknęłam drzwi, ale Harrego i Darcy nigdzie nie zauważyłam.
- Gdzie wy jesteście? Halo?
- Tutaj!- usłyszałam głos Darcy.
- Tutaj, czyli gdzie?- zaczęłam wchodzić po schodach.
- U mnie- usłyszałam cichutki głos Darcy.
Skierowałam się do jej pokoju.
- Mamusiu! Jak tu ślićnie!
- Widzisz, masz dorosłe łóżko. Tylko musisz uważać, żeby nie spaść- powiedziałam do niej.
W tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. Zbiegłam na dół. Harry złapał Darcy i zniósł ją. Gdy otworzyłam drzwi, zobaczyłam Dominikę, mamę i Michała. Wpuściłam ich. Za chwilę zadźwięczał znowu dzwonek. Byli to Gabriela z Jay’ em.
- Dominika?!- powiedziała zszokowana Gabriela.         
Rzuciły się na siebie i zaczęły się witać.
- Wujek Jay!- krzyknęła Darcy i rzuciła się na niego.
- Jak ty urosłaś!- powiedział i wziął ją na ręce.
W tym momencie znów zadzwonił dzwonek.
- Harry, zaproś wszystkich do salonu- krzyknęłam otwierając drzwi.
Za drzwiami stał Liam z Danielle, Niallem i Zayn’ em.
- Wchodźcie! Zapraszamy!
Całe towarzystwo stało w holu . Usłyszałam, że goście nie chcą wchodzić do salonu beze mnie. Dzięki Bogu hol był duży i wszyscy się jakoś mieścili.
- Zaraz będą Ellie z Lou. Jechali zaraz za nami- powiedział Liam.
Faktycznie za moment zadzwonił dzwonek i do holu wpadli chłopcy wciągając za sobą Lou. Ostatnia weszła Ellie.
- No pięknie tu macie- skomentowała.
- Proszę wycieczki- powiedziałam- będziemy teraz zwiedzać. Jak już obejrzeliście nasz hol, to zapraszam na lewo. Harry. otwórz te drzwi. Tu jest nasza biblioteka. Obok jest gabinet. Zapraszam na drugą stronę. Tu mamy salon.
- Jedzonko !- krzyknął Niall.
- Niall. chwileczkę. Najpierw was oprowadzę. Tu jest kuchnia. Tu łazienka.
- A sypialnie to gdzie?- zapytał Zayn.
- Na górze- odpowiedziałam i poszłam w kierunku holu. Wycieczka poszła za mną. Weszłam na górę. Pokazałam wszystkie pokoje po za niemowlęcym.
- Ten pokój jest jeszcze nie urządzony- powiedziałam.
Wszystkim bardzo się podobało.
- Na górze będzie jeszcze studio Harrego, ale zdaje się, że jest jeszcze niegotowe- powiedziałam.
- A kto ci to powiedział?- wtrącił Harry zamykający z Darcy wycieczkę.
- To ja nic na ten temat nie wiem?!
- Chciałem ci zrobić niespodziankę.
Panowie pobiegli na górę, a wręcz się puścili.
- To chodźcie. Ja wam pokaże piwnicę.
Kobieca grupka poszła na dół. Zeszliśmy i gdy otworzyłam drzwi okrzykom nie było końca.
- Jak super macie! Basen! Jak super!
- Już wiem, gdzie dzieciaki będą się kąpać- powiedziała Ellie.
Danielle ją szturchnęła, a ta popatrzyła na nią z wyrzutem.
- A tu obok mamy saunę- pokazałam.
- Trochę mniejsza, jak u Simona…- powiedziała Ellie.
- Na nasze potrzeby wystarczy- rzuciłam- to zapraszam do salonu- powiedziałam i skierowałam się na górę.
Wprowadziłam towarzystwo do salonu.
- Proszę. Siadajcie, gdzie, kto sobie życzy.
 W oczach mamy widziałam podziw.
- Pięknie to urządziliście- powiedziała.
- Zapomnieliśmy tylko o ogrodzie- powiedziałam.
- To kiedy się sprowadzacie?
- Chciałabym jutro, ale chłopaki jadą na koncert…
- Co to za problem?! Jesteśmy my i ci pomożemy- powiedziała mama.
- Ja z Jay’ em też jesteśmy i ci chętnie pomożemy- powiedziała Gabriela.
- I ja jestem!- rzuciła Dominika.
- No i ja- dokończyła Danielle.
- Ty to musisz lecieć z chłopakami, bo kto im zrobi makijaż? Sami nie potrafią tak ich rozpaskudziłyśmy.
Wszystkie wybuchłyśmy śmiechem.
- A ja się zajmę dziećmi- powiedziała Eleanor.
- Tylko proszę. Nie mówcie Harremu, bo na pewno się nie zgodzi…- powiedziałam.
- A o której oni wylatują?- zapytała Doma.
- Mają wylecieć o dziewiątej rano, bo mają sesję zdjęciową dla „Vouge’a” .
- Dobra. Zrobimy to po kryjomu- powiedziała Ellie- nie wolno nam nic mówić panom, żeby się nie wygadali.
- Ellie, czy będziesz mogła się zająć Darcy?- zapytałam.
- Oczywiście! Miałaś wspaniały pomysł, aby to urządzić i się przenieć- powiedziała.
Chłopcy zaczęli schodzić z góry, więc zmieniłyśmy czym prędzej temat.
- Cudownie tu macie!- powiedział Michał wchodząc do salonu.
- Wreszcie jakiś mężczyzna- powiedziałam.
- A co się stało?- zapytał.
- Napiłybyśmy się jakiegoś alkoholu.
- Harry już idzie- powiedział siadając obok mamy- wreszcie on tu jest gospodarzem. Ja się nie będę mieszać.
Rzeczywiście. Za moment wszyscy pozostali przyszli, a mama powiedziała:
- Harry. Gospodarzu. Zlituj się. Daj nam coś do picia.
Harry pobiegł do kuchni.
- Megan? Możesz na chwilkę przyjść?- usłyszałam z kuchni.
- Widzicie, beze mnie nie da rady…- powiedziałam do pozostałych w salonie.
- Słyszałem to!- usłyszeliśmy ponownie z kuchni.           
- No co chcesz? Jeszcze się chłopak gubi w swoim nowym domu- powiedział Michał.
Wstałam i poszłam do kuchni.
- Jaki problem?- zapytałam.
- Szampan czy wino?- zapytał.
- Może dajmy szampana na początek- zdecydowałam.
Okazało się, że jest pięć butelek szampana.
- Otwórz trzy i rozlej do kieliszków- powiedziałam do Hazzy.
- Ja mam otworzyć trzy szampany? To będzie Bóg wie ile czasu trwało. Zdaje się, że Jay jest niezły w otwieraniu szampanów- powiedział migający się Harry.
- Daj mi to- zdenerwowałam się.
Złapałam butelkę i zaczęłam otwierać. Ładnie pstryknęła i ani kropelka się nie wylała.
- Masz tutaj jedną i nalewaj. Tylko po ściance.
- To może ty nalejesz?!- zdenerwował się Harry.
- Wynoś się z mojej kuchni- powiedziałam poważnie.
Harry się uśmiechnął.
- Już to gdzieś słyszałem…
- Nawet sam powiedziałeś.
 W czasie tej utarczki słownej otworzyłam wszystkie szampany.
Harry zaczął rozlewać do kieliszków, które były ustawione na tacy. Nawet mu to nieźle wyszło.
- Zabieraj tace i wychodź. Pamiętaj, że zaczyna się od pań- powiedziałam do niego.
- No co ty?!- powiedział i wyszedł z kuchni.
Warknęłam sobie pod nosem. Poszłam za Harrym i usiadłam na swoim poprzednim miejscu.
- A już miałem usiąść- powiedział Niall.
- Masz szczęście- powiedział Harry- bo byś dostał w łeb.
- Od kogo?- zdziwił się Niall.
- Od mojej warczącej żony.
- Jak to warczącej? Przecież ona jest taka słodka- powiedział Niall.
- Zawsze- powiedział Jay.
- Jak wy mało wiecie o kobietach- powiedział Harry.
 Wszyscy ryknęli śmiechem. Usłyszeliśmy wrzask dzieci dobiegający z góry. Louis się zerwał i pobiegł na górę. Na górze zapanowała cisza.
- Harry możesz pójść zobaczyć, co się tam dzieje?- zapytałam.
Poszłam do kuchni i przyniosłam następną tacę z kieliszkami.
Harry jak niepyszny poszedł na górę, a wszyscy w salonie nadsłuchiwali, co się będzie działo. Nawet Niall przestał chrupać orzeszki.
- Częstujcie się. Proszę- powiedziałam- bo z szampanem musimy troszkę poczekać.
Po chwili Louis zszedł z chłopakami, a po nim zszedł Harry niosąc zapłakaną Darcy.
- Co oni znowu zrobili?- zapytała Ellie.
- Co się stało?- zapytała mama.
- Oni mi chcieli źniścić moje nowe łóźko.- poskarżyła się Darcy.
Eleanor się zdenerwowała.
- Co chcieliście zrobić?!- zapytała.
- Podpalić- powiedział Jim.
- Mówiłam, że nie powinniśmy byli ich zabierać- rzuciła Ellie.
- A czym chcieliście podpalić?- zapytał Michał.
- Ziapalnićką- powiedział Tommie.
- Jezus! Maria! Skąd wy macie zapalniczkę?!- krzyknęła Ellie- Louis, wsadź ich do samochodu i przypnij pasami. A i zabierz im tą zapalniczkę!
- Poczekajcie. Nic się niestało. Zapalniczka jest tutaj…- powiedział Harry, ale przerwał mu Zayn.
-O! Moja zapalniczka! A ja jej tak długo szukałem…
- Tu jest stoliczek. Macie tu usiąść i siedzieć jak myszy pod miotłą, żebyśmy was widzieli- powiedział Harry.
- Wujek! Jeść!- powiedział Jim.
- Powiedziałem, że macie siedzieć jak myszy pod miotłą, czyli nic się nie odzywać.
Harry podał Lou szampana i powiedział:
- Za pierwszych gości w tym domu.
Spełniliśmy wszyscy toast. Następnie wstał Michał.
- Oby wam się dobrze tu mieszkało- powiedział.
Następny toast został spełniony.
- A teraz zapraszam do stołu- powiedziałam.
- Dzieci nie- warknął Harry.
Darcy jeszcze pochlipywała.
- Ellie nałóż im coś do jedzenia. Tu są talerzyki. Może nie koniecznie sałatkę- rzuciłam do niej po cichu.
Przy stole urzędował oczywiście  Niall, ale reszta też widocznie była głodna, bo nikt się nie ociągał. W kuchni miałam jeszcze dwie tace kanapek, więc gdy pierwsza taca była pusta, zabrałam ją i przyniosłam następną.  Widziałam, że Niallowi spadł kamień z serca. Dzieci siedziały spokojnie i jadły swoją kolacje bez ekscesów.
- Proszę państwa. Jest wino i piwo. Whiskey też. Kto sobie co życzy?- zapytałam.
- Słuchaj moja droga. Rozumiem, że piwo jest w lodówce. Wino też. Każdy kto będzie miał na co ochotę może sobie wziąć. Usiądź, bo nie możesz się tak przemęczać- powiedział Michał.
 Faktycznie bolały mnie nogi i chyba mi trochę spuchły. Usiadłam głębiej w fotelu. Harry poszedł do kuchni, a na straży przy dzieciakach stanął Zayn.               
Gdy Harry odchodził powiedział do niego:
- Ani słowa do nich, a oni też nie mają prawa się odzywać.
Zayn kiwnął głową potakująco i nic się nie odzywał. Miał na talerzyku parę kanapek, więc stał i jadł. Czegoś mi brakowało. Nie wiedziałam tylko czego.  W pewnym momencie doznałam olśnienia. WIEM! Przecież nie puściliśmy muzyki! Chciałam wstać, ale Michał przytrzymał mnie za rękę.
- Gdzie znowu idziesz?
- Chciałam puścić muzykę.
- To Harry jak przyjdzie, to go poprosisz.
Harry przyniósł kieliszki z winem. Panie chętnie wzięły i zaczął pytać panów, czego się napiją. Michał podziękował. Tak samo Liam i Ellie, tłumacząc się, że prowadzą. Zayn i Niall poprosili o piwo. Ktoś zadzwonił do drzwi. Harry poszedł otworzyć. W drzwiach ukazał się Simon z wielką butelką szampana.
- Czy coś mnie ominęło?- zapytał wchodząc do środka.
- Sporo, sporo. Wycieczka po domku.
- Wybaczcie, ale zatrzymały mnie obowiązki. Zresztą mówiłem, że mogę się spóźnić. Ale macie piękny salon! -powiedział- przebiliście mój własny.
- Chcesz to cię oprowadzę po domu- powiedział Harry.
- Może innym razem. Wpadnę na samodzielną wycieczkę- rzucił Simon.
- W Polsce byś musiał wypić karniaka- powiedział Michał.
- A co to jest?- zapytała Danielle.
- Ci, którzy się spóźniają muszą wypić szybką wódkę, aby dorównali pozostałym w stężeniu alkoholu we krwi.
- Dobre!- powiedział Niall- podoba mi się!
Zaczęliśmy się śmiać.
- Ale nie jesteś za bardzo w tyle- powiedział Harry- spełniliśmy tylko dwa toasty. Twoje zdrowie też wypiliśmy.
- A co te dzieci tak cicho siedzą?- zapytał Simon.
- Mają zakaz odzywania się- powiedziała Ellie.
- Jak to?- zdziwił się Simon- już coś narozrabiali?
- No… Można tak powiedzieć, ale przemilczmy to, dobrze?- powiedziała Ellie.
Było bardzo wesoło, ale dzieci zaczęły koło dziewiątej strasznie ziewać, więc Ellie z Lou zdecydowali, że muszą już wracać. Jedzenie było bardzo dobre, a lody na koniec wszystkim bardzo smakowały. Dzieciaki były zachwycone i nawet im nie przeszkadzało, że nie mogli mówić. Po wyjściu Louisa i jego kompanii Darcy siedziała nadal przy swoim stoliczku i nic się nie odzywała.
- No chodź już Darcy do mnie. Myślę, że tatuś już pozwoli ci się odzywać- powiedział Niall.
Darcy popatrzyła błagalnym wzrokiem na Harrego. Harry kiwnął głową, że może się odzywać.
- Wujek, jak chcieś, to ja cię oplowadzię. Ja wsiśtko wiem, gdzie cio jeśt- powiedziała Darcy do Simona.
Niall miał głupią minę.
- Wiesz, to innym razem mnie oprowadzisz- powiedział Simon.
- Dobzie- pobiegła do Nialla. Zaczęła szczebiotać do niego i opowiadać, co się wydarzyło.
 Harry wreszcie włączył muzykę.  Około dziesiątej towarzystwo zaczęło się rozjeżdżać. Kanapki wszystkie były zjedzone. Resztę sałatek wstawiłam do lodówki. Naczynia powstawiałam do zmywarki i powiedziałam:
- Jedziemy.
Darcy spała w fotelu. Strasznie mi się z niej śmiać chciało, bo wyglądała, jakby miała za chwilę spaść z fotela.
- Zabieraj Darcy i wsadź ją do samochodu i posadź na foteliku. Tylko jej nie obudź.
- Śpi jak zabita- powiedział Harry wynosząc Darcy.
Pogasiłam wszystkie światła w całym domu i zamknęłam dobrze drzwi. Przypomniałam sobie, że muszę jeszcze sprawdzić, czy kuchenka gazowa została wyłączona, więc otworzyłam drzwi  i pobiegłam do kuchni. Kuchenka była wyłączona i wszystko było okej. Znów zamknęłam drzwi i schowałam klucze do torebki.
- Wiesz, jutro dorobię klucze, żebyśmy się nie musieli krępować- powiedziałam wsiadając do samochodu.
- Okej. Jestem za- powiedział Harry ruszając.
Oczywiście dojechaliśmy ostatni do domu.  Zabraliśmy śpiącą Darcy do pokoju, gdzie ją rozebrałam i szybko ją przebrałam w piżamę i położyłam do łóżka.
- Idź się myć- powiedziałam do Harrego- bo przecież jutro musisz wcześnie wstać.
Harry nie oponował. Poszedł do łazienki i usłyszałam, że się kąpie.
  Na następny dzień, gdy się obudziłam, Harrego nie było. Popatrzyłam na zegarek. Było wpół do dziewiątej. Wstałam i zajrzałam do Darcy. Smacznie spała, więc poszłam do łazienki. Umyłam się, ubrałam i zeszłam na śniadanie. W jadalni byli wszyscy chłopcy.
- Co tak wcześnie wstałaś?- zapytał Harry.          
- Widocznie mi zabrakło kogoś w łóżku- odpowiedziałam.
Liam parsknął śmiechem, a Niall jak to miał w zwyczaju, zaczął się dusić kanapką. Zayn go walnął w plecy, a Lou powiedział do Harrego:
- Ale masz kochającą żonę.
Uśmiechnęłam się promiennie i usiadłam koło Hazzy całując go w policzek.
- Widzisz, jaką masz kochającą żonę?
- A co z Darcy?- zapytał Harry.
- Śpi jak zabita. Pewnie jeszcze z godzinę pośpi- odpowiedziałam.
Nadleciało „Słoniątko”, więc chłopaki się szybko zebrali i polecieli. Zjadłam spokojnie śniadanie popijając dla odmiany kakao.  Miałam już wychodzić z jadalni, jak wpadła Dominika.
- To kiedy się pakujesz?- zapytała rozpromieniona.
- No za chwilę- powiedziałam.
- Idę z tobą. Pomogę ci- powiedziała.
- Poczekaj. Zjedz najpierw spokojnie śniadanie. Nie będziemy się krztusić. Muszę jeszcze spytać Kazika, gdzie są meble niemowlęce. Siadaj i rozkoszuj się śniadaniem.
Kazik przyszedł właśnie do jadalni niosąc kawę dla Domy.
- Szkoda, że cię wczoraj nie było- powiedziałam.
- Też żałuję- rzucił.
- Słuchaj. Mam pytanie. Nie wiesz, gdzie są meble Darcy? Te pierwsze mebelki?
- Mówisz o łóżeczku?- zapytał- pewnie na strychu- powiedział.
- A będziesz mi mógł je wyciągnąć?
- A po co ci?
- Przenosimy się dzisiaj.
- Jak to?!
W pokoju zjawiła się mama.
- Dzień dobry. Słyszałam, że już polecieli. Ekipa zaraz będzie gotowa- poinformowała nas.
- Jaka ekipa?- zdziwił się Kazik.
- Przeprowadzkowa- powiedziała śmiejąc się mama.
- To tylko ja nie wiem, o co chodzi?- powiedział smutno Kazik.
- Nie przejmuj się. Chłopaki też nie wiedzą. Możesz nam pomóc.
- Z całą przyjemnością!- oczy Kazikowi nabrały blasku.
- Jadłaś śniadanie?- zapytałam mamę.
- Jeszcze nie, dlatego mówię, że ekipa będzie zaraz gotowa.
- A Michał?
- Już idę!- usłyszałam głos Michała.
- To idź się pakować- powiedziała mama.
- Ja już zjadłam, więc idę ci pomóc- powiedziała Dominika zrywając się z krzesła.
- Jeszcze tak szybko wcinającej cię nie widziałam. Przecież ty prawie nic nie zjadłaś! Musisz mieć siły.
- Już się najadłam- rzuciła.
Wiedziałam, że nie mam co jej zatrzymywać. Poszłyśmy na górę i zajarzałam do Darcy, która się właśnie obudziła. Wyjęłam ją z łóżeczka i zaprowadziłam do łazienki.
- Dominika? Możesz dopilnować Darcy, żeby się umyła? Tylko uważaj na pastę do zębów.
Zobaczyłam przerażenie w oczach Domy, więc postanowiłam, że szybko załatwię sprawę. Dominika wszystkiemu się uważnie przyglądała. Gdy Darcy była ubrana, pojawiła się mama.
- Kazik poszedł na górę szukać mebelków. Powiedział, że ma kolegę, który ma ciężarówkę.
- Świetnie- powiedziałam.
- Właśnie do niego dzwonił, idąc na górę.
- Mamo, czy mogłabyś zaprowadzić Darcy na śniadanie i przypilnować ją?
- Oczywiście. Nie ma problemu.
- A… I jeszcze jedno… Pożyczycie mi walizki?
- Zaraz powiem Michałowi, żeby ci przyniósł.
Kazik się okazał nieoceniony, bo zaczął znosić jakieś pudła, w które można było wszystko zapakować.
- Maciek przyjedzie za dwie godziny, a do tego czasu musimy cię spakować- powiedział.
Ręce mi się zaczęły trząść.
- Tylko dwie godziny czasu?! Żeby to wszystko spakować?!- krzyknęłam z przerażenia.
- Spokojnie. Jest nas tyle, że zdążymy, a Ellie jest przecież mistrzynią pakowania- przypomniał Kazik.
- A Ellie już wstała?
- No właśnie kończy jeść śniadanie.
Chciałam pobiec na dół, ale w drzwiach zderzyłam się z Michałem, który przyniósł walizki. Dominika zapełniała pudło jakimiś drobiazgami, które stały w naszym pokoju.
- Gdzie mam to postawić?- zapytał Michał.
- Byle gdzie- jęknęłam.
Pobiegłam  na dół.  Ellie skończyła śniadanie. Chłopcy byli bardzo grzeczni.
- Witaj Ellie. Mam do ciebie wielką prośbę. Ty jesteś mistrzynią pakowania. Pomóż mi proszę. Mam tylko dwie godziny!
Ellie zerwała się z krzesła, ale po chwili usiadła.
- Przecież ja muszę pilnować tych gamoni- powiedziała.
- Ja ich przypilnuję- powiedziała mama.
- Będę ci bardzo wdzięczna. Mam nadzieję, że nie wpadną im jakieś głupie pomysły do głowy po reprymendzie, którą dostali wczoraj- powiedziała Eleanor wstając z krzesła i patrząc surowo na chłopaków- pamiętajcie, co wam mówiłam wczoraj.
Poszłyśmy na górę i Ellie w ciągu godziny spakowała nasze rzeczy. Zobaczyłam, że przy laptopie leży telefon Harrego.
- No ładnie. Harry zapomniał telefonu- powiedziałam na głos.
- Pozostali pewnie mają komórki- powiedziała Ellie.
W drzwiach pojawił się Simon.
- Co mam pomóc?- zapytał.
- Trzeba by było zdemontować, albo znieść na dół meble Darcy- powiedziałam.
- Z Kazikiem zaraz to zniesiemy- powiedział.
Wpadłam do łazienki, żeby zabrać nasze kosmetyki i inne rzeczy, które były w łazience.
- Umówiłam się z Gabrielą, że przyjadą z Jay’ em na Wiśniową- powiedziała Dominika.
- Nie wiem, co powiedzieć. Jestem wam wszystkim bardzo wdzięczna- powiedziałam.
- Czy ja będę mogła zająć wasz pokój, zwalniając pokój Zayna?- zapytała Dominika.
- A ty nie będziesz z nami mieszkała?- zdziwiłam się.
- Wiesz, nacieszcie się tym domem na razie sami. Ja przyjadę później- powiedziała.
Coś mi zaczęło pachnieć, ale się nie odezwałam. Mama z Michałem mieli za dwa tygodnie wylatywać, więc pomyślałam, że może by oni przyjechali do nas. Muszę to z mamą przedyskutować… Pudeł nazbierało się naprawdę dużo. Panowie znosili pudła na dół, a myśmy jak oszalałe pakowały kolejne rzeczy.
- Ale macie tego dużo- powiedziała Dominika.
- Nie widzisz, że to głównie Harrego rzeczy?- powiedziałam.
- No… Widzę…
- Jezus! Maria! Pralka!- krzyknęłam- jakiś hydraulik by się przydał, żeby ją odłączyć! I suszarka!
- Zabierasz pralkę i suszarkę?- zdziwiła się Doma.
- Dostałam je w prezencie od chłopaków- wyjaśniłam- Ellie zresztą też.
Kazik złapał za telefon.
- Cześć John! Jesteś bardzo zajęty? Kiedy? Pojutrze? Aha. A będziesz mógł przewieźć pralkę i suszarkę i podłączyć? Aha, aha. Dobra- rozłączył się- nie przejmuj się Meg. Będziesz miała za trzy dni  już podłączone i przewiezione. Wytrzymasz przez te trzy dni. Macie tyle ubrań, że wystarczy.
- Masz rację- prawie ucałowałam ze szczęścia Kazika.
Pod dom zajechała duża ciężarówka.  Kazik zbiegł na dół i przez okno zobaczyłam, że zaczynają pakować do niej nasze rzeczy. Najpierw poszły meble z pokoju Darcy, a potem pudła i walizki. Rozejrzałam się po pokoju. Zajrzałam do szaf. Wszystko było spakowane. Wpadłam do pokoju Darcy. w szafie wnękowej nic nie było. W łazience też nie.
- Pusto- powiedziałam sama do siebie- było mi tu bardzo dobrze. Żegnaj pokoiku- powiedziałam na głos.
Wyszłam z pokoju i zamknęłam za sobą drzwi. Na górze nikogo nie było, więc zeszłam na dół.
- Nie martw się. Ja się zajmę Darcy- powiedziała Ellie- tu z Kazikiem damy sobie radę.
- Okej. Darcy. Bądź grzeczna i do zobaczenia. Jak wszystko poustawiamy na swoim miejscu, to przyjadę po ciebie- powiedziałam do małej- dostanę buziaka?- dostałam buziaka i wyszłam z domu.
Ciężarówka była już zapakowana. Michał z mamą siedzieli w samochodzie. Simon z Dominiką siedzieli w drugim, więc wsiadłam do samochodu Simona i ruszyliśmy jako pierwsi. Za nami ciężarówka, a mama z Michałem za ciężarówką. Niestety były straszne korki, więc dojechaliśmy na Wiśniową dopiero po godzinie. Gdy podjechaliśmy pod dom, z pobliskiego domku wyszła Gabriela, a za nią Jay. Rzucili się z pomocą.  Otworzyłam drzwi wejściowe i rozpoczęliśmy akcję „wnoszenie”.
- Meble na pierwsze piętro- zarządziłam- do pustego pokoju.
- Idź na górę- powiedziała Dominika- pudła można wstawiać do salonu, a w holu też jest dużo miejsca.
Poszłam na górę i kierowałam, gdzie mają ustawiać meble. Pokoik zrobił się bardzo fajny. Przypominał mi trochę stary pokoik Darcy, tylko meble były poustawiane troszkę inaczej. Przewijak, łóżeczko i fotel. Niestety firanki okazało się, że są za krótkie, więc zdecydowałam, że kupię nowe na to miejsce. Kolej przyszła na pudła i walizki. Zaglądałam do poszczególnych pudeł i kierowałam gdzie, co ma iść.
- Zabawki do Darcy.
- To pudło jest z ubraniami Harrego.  To do naszej sypialni.
- Tu są kosmetyki Darcy. O i jej ubranka. To te dwa pudła do Darcy.
- O, bielizna pościelowa- zdziwiłam się.           
- No pod czymś musicie spać. Kazik dał ci dwa komplety na razie- powiedziała mama
- To do nas do sypialni. O, moje rzeczy do naszej sypialni, to też, kosmetyki Harrego także do nas. O, moje kosmetyki to też do nas, a to co?- zdziwiłam się.
- To do kuchni- powiedziała mama.
- Chwila, moment co tam jest?
- Najlepiej będzie jak to otworzysz w kuchni.
- Ojej! Muszę wstawić zmywarkę, bo o czwartej przyjadą po naczynia. Czy ktoś wie, jak to się obsługuje?
- A jaka to jest zmywarka?- zapytała Gabi.
- To chodź ze mną do kuchni- rzuciłam idąc do kuchni.
- Na razie tylko potrafiłam powstawiać rzeczy, a jak dalej, to nie mam zielonego pojęcia…
- A masz proszek?
- Jaki?
-No do zmywarki.
- Nie mam…
-  Dominika tu jest jakiś sklep, w którym już byłaś. Skoczysz po proszek do zmywarki?- zawołała Gabriela.
-Okej!- krzyknęła z salonu Dominika.
- Weź mój portfel!- powiedziałam.
- To mi później oddasz!- wybiegła z domu.
Poszłam do naszego pokoju rozpakowywać pudła. Za mną przyszła Gabriela.
- Co ci pomóc?
- W rozpakowaniu pudeł…
W pierwszym pudle były marynarki Hazzy.
- To do garderoby.
- A gdzie masz garderobę?
- Tutaj- pokazałam i otworzyłam drzwi.
- Ale wielka…. Fajna… Mogę rozpakować tutaj wszystko?- zapytała i popatrzyła na mnie błagalnym wzrokiem.
- Możesz. Tylko uważaj, bo się kręci.
- Co się kręci?- zapytała.
- Górne i środkowe drążki, a dolne się wysuwają.
- Ale super!- krzyknęła Gabi- a jak to zatrzymać?
- Z boku masz przyciski.
Ja zajęłam się kosmetykami. Poszłam do łazienki i zaczęłam ustawiać kosmetyki w szafkach. Ręczniki poukładałam w jednej szafie, szlafroki powiesiłam. Pomyślałam, że muszę je wyprać, ale to dopiero za trzy dni…
- Meg?! Jak to ma być?- usłyszałam z garderoby.
- Na górze wszystkie krótkie rzeczy. Marynarki, bluzki, koszule Harrego też możesz powiesić. Na dole długie. Spodnie i moje sukienki. A na samym dole reszta.
- Okej! Się robi.
Dokończyłam ustawianie w łazience rzeczy. Wyjęłam pościel i zaczęłam szykować łóżko. Położyłam prześcieradło.
- Ja też chce mieć taką garderobę jak ty!- powiedziała wychodząc z niej Gabi.
- Nic nie stoi na przeszkodzie- powiedziałam.
- Jest super!
- Łóżko jeszcze lepsze- powiedziałam.
- Mogę się położyć?
- Właśnie walczę z prześcieradłem.
- Zaraz ci pomogę. Poczekaj.
 Do naszego pokoju zajrzała Dominika.
- Nie wiem, czy ci dobrze poukładałam te rzeczy Darcy. Najwyżej poukładasz inaczej.
Pobiegłam na dół wołając Gabrielę.
- Chodź. Musimy wstawić naczynia. Zostaw to na razie.
Weszłyśmy do kuchni i Gabriela pokazała mi, jak mam się obsługiwać ze zmywarką. Raczej przeszłam szybki kurs obsługi.
- Ile ci jestem winna?- zapytałam Dominiki.
- Daj spokój nic.
- Jak to nic?
- No… nic.
- Dobrze. Kupię ci, jak będziesz miała już swój dom, proszek- powiedziałam do niej.
- Oh, przestań. Przecież to są grosze.
- Które chcę ci oddać.
- Może innym razem.
Wróciłyśmy do pokoju. We trzy szybko udało nam się pościelić łóżko. Na wierzchu położyłam kapę. Położyłyśmy się na łóżku.
- Super!- powiedziała Gabi.
- Co takie super?- zapytał z sąsiedniego pokoju Michał.
- Super pokój!- powiedziała Doma.
- Wszystko jest super w tym domu- poprawił ją.
- No proszę! Tu się wylegują!- powiedział Simon wchodząc do sypialni- myśmy już skończyli. Masz coś jeszcze dla nas?
- Zaraz wam zrobię kawę- powiedziałam podnosząc się.
- Ładnie sobie tu urządziliście. Może cię zatrudnię w urządzaniu mojego domu. Co kobieca ręka, to kobieca ręka.
Zaczęłyśmy się śmiać.
- Martwię się tylko, co będzie z Kazikiem, gdy się wyprowadzimy z naszego obecnego domu- powiedziałam do Simona.
- Nie martw się. Na pewno gdzieś załatwimy mu robotę. A może zamieszka u mnie… Będzie dla was gotował i będziecie do mnie wpadać na obiad. Jeszcze tylko tą bramę trzeba zainstalować.
Nagle zadzwonił mój telefon.
- Halo?- odebrałam.
- Kochanie, to ja.
- Niall, od kiedy do mnie mówisz kochanie?- zdziwiłam się.          
- No przecież to ja! Nie poznajesz mnie?!
- Louis! Nie dowcipkuj!
- To nie Louis- usłyszałam z drugiej strony.
- Liam? No bo chyba nie Zayn.
- Dobrze, że nasz zespół nie ma sześćdziesięciu osób! To ja Harry!- szybko powiedział.
Doskonale wiedziałam, że to Harry, ale chciałam się z nim trochę podroczyć. Dziewczyny o mało nie pospadały z łóżka.
- Zgubiłem gdzieś komórkę i dlatego dzwonię z telefonu Nialla.
- A…. To dlatego Niall mi się wyświetlił…- grałam dalej- co u ciebie? Jak tam sesja?
- Całkiem nieźle- odparł- a co u ciebie?
- Też całkiem nieźle, ale smutno… Kiedy wracacie?
- No dzisiaj wieczorem. Późno jak zawsze.
- Postarajcie się wrócić wcześniej- powiedziałam smutnym głosem.
- A coś się stało?- zaniepokoił się.
- Nie, tęsknię za tobą.
- Co ci się stało?- zaczął się zastanawiać.
- Już tęsknić za mężem nie można- powiedziałam oburzonym głosem.
- Wszystko zależy jak wyjdzie koncert.
- To już nie chodźcie na żadną kolacje, tylko wracajcie do domu- powiedziałam.
- Pogadam z chłopakami. Coś kupiłem dla ciebie.
- Powiedz co?!
- Niespodzianka.
- No… Będę musiała czekać tyle czasu na tą niespodziankę?
- Tylko jeden dzień.
- Ale powiedz, czy to coś do domu, czy to…
- Nic ci nie powiem.
- Niedobry Harry- powiedziałam naburmuszonym tonem.
- Dobra. Muszę kończyć, bo Danielle chce mnie malować.
- To jeszcze nikogo nie umalowała?- zdziwiłam się.
- No jeszcze mamy trochę czasu- powiedział Harry.
- To udanego koncertu życzę i mało bisów.
- Tak źle nam życzysz?
- Nie. Po prostu chcę, żebyś szybko wrócił do domu, bo razem z Darcy tęsknimy za tobą.
- Mmmm….- usłyszałam w słuchawce- będę się sprężał.
Rozłączyliśmy się. Okazało się, że większość, która pomagała mi przy przeprowadzce stała i przysłuchiwała się mojej rozmowie. Gdy się rozłączyłam, wszyscy wybuchli śmiechem.
- Jesteś boska- powiedział Michał- wodzisz go za nos, jak tylko chcesz.
- Dobra. To skończyliśmy. Idziemy na dół do salonu na kawę, bo nic innego w tym domu jeszcze nie ma.
- No tu się mylisz- powiedział Simon.
- No faktycznie. Przepraszam. Jest jeszcze szampan i sałatki- poprawiłam się.
- Wcale nie. Zaraz przyniosę.
Wyszedł z pokoju i usłyszałam na dole trzaśnięcie drzwiami.  Przeszliśmy do salonu. Poszłam do kuchni i wstawiłam wodę na kawę.
- Ja kupiłam też herbatę. Nie wiem tylko, czy dobrą- powiedziała cicho Dominka.
- Na pewno dobra- odpowiedziałam- to kto sobie życzy kawę, a kto herbatę?- krzyknęłam do salonu.
- Ja herbatę!- krzyknął Jay.
- Ja też!- dodała mama.
Okazało się, że wszyscy chcą herbatę. Wystawiłam kubki na tacę. Dzięki Bogu starczy. Akurat było osiem kubków. Nas też. Woda się zagotowała, a do kuchni wpadł Simon z dużym koszem.
- Co? Kazik znowu maczał w tym palce?- zapytałam.
- Wiedział, że nie będziesz miała czasu na przygotowanie jedzenia, więc kazał mi zabrać koszyk. Nie wiem co tam jest- postawił na stole w kuchni.
- Zaraz się okaże- powiedziałam otwierając koszyk- O rany!!!!!
- Co?- zapytała Doma równocześnie z Simonem.
- Sami zobaczcie- odparłam zaczynając wyciągać zawartość.
Na „O rany” Dominiki i Simona, zbiegli się wszyscy.
- Co się stało?- zapytał Jay- Ty masz dobrze z tym Kazikiem.
- Nie tylko ja. Wszyscy mamy dobrze.
- I chcesz zostawić Kazika? – zapytała Gabriela.
- Ja już postanowiłem. Kazik zamieszka u mnie w domu- powiedział Simon.
W koszu roiło się od kanapek po słodkości i kończąc na obiedzie.
- To na co macie ochotę?- zapytałam- herbata jest już gotowa.
- To może zjedzmy drugie śniadanie- powiedział Simon.
Powystawiałam półmiski z kanapkami. Dzięki Bogu obrusa z wczorajszego wieczoru jeszcze nie wyrzuciłam. Poustawiałam wszystko na stole i zaprosiłam by wszyscy usiedli. Wszyscy zasiedli i zabrali się ochoczo do jedzenia.
- To dużo rzeczy masz jeszcze związanych z przeprowadzką?- zapytała mama.
- No jeszcze pralka z suszarką, które mają być pojutrze i muszę kupić wyposażenie. Garnki, sztućce, talerze, pościel i tego typu rzeczy. Ręczniki.
- Słuchaj. Jesteśmy ci winni jakieś prezenty na parapetówę- powiedziała Dominika- poczekaj z zamawianiem. Będzie nam łatwiej, jak będziemy wiedzieli, czego nie masz.
- To wy też byliście zaskoczeni?- zapytał Jay.
- Zadzwoniła do nas krótko po obiedzie, że zaprasza na dziewiętnastą- powiedział Michał- nie zdążyliśmy nawet zakupić prezentów. Wpadli jak po ogień do domu, przebrali się, zabrali Darcy, a resztę już znacie.
- Najważniejsze, że macie w czym pić- powiedziała mama.
- A kieliszki macie?- zapytał Simon.
- Nic nie mamy, poza meblami i własnymi ciuchami. Nic tu nie mamy…
- Okej- powiedział dosyć tajemniczo.
- To wstrzymaj się. Zrobimy poprawkę parapetówy za tydzień. A może jeszcze jakieś będą przeprowadzki…- powiedział Michał.
- Zdaje się, że wszyscy mają ochotę się teraz przeprowadzić- powiedziałam.
- My z Jay’ em idziemy jutro kupować meble- powiedziała Gabi.
- Ja też idę kupować jutro meble!- powiedział Simon.
- Tylko załóżcie wygodne buty- powiedziałyśmy równocześnie z Dominiką.
- Raz, dwa, trzy moje szczęście- krzyknęłam- no to wygląda na to, że ulica zacznie żyć. Pewnie Ellie też będzie chciała się przeprowadzić. Nie wiem co z Zayn’ em i Niallem.
- Po przeprowadzce tylu osób, będziemy mieli taką wprawę, że przeprowadzimy wszystkich w piorunującym tempie- powiedział Simon- A propos ulicy- trzeba załatwić tą bramę… Jay. Musimy załatwić bramę. Chodź idziemy do mnie i będziemy szukać wykonawcy. Michał. Chcesz to możesz iść z nami. Niech tu baby siedzą i plotkują. Panowie, wychodzimy- powiedział zrywając się od stołu.
- Jak tam sobie chcecie- powiedziała  mama- tylko jakąś dobrą bramę kupcie- westchnęła.
- Nie martw się. Coś się załatwi- powiedział Simon.
Panowie wyszli, a myśmy usiadły w salonie i zaczęłyśmy plotkować.
- To co? Dzisiaj już będziecie tu nocować?- zapytała Gabriela.
- Wszystko już przewiozłam. Nie ma odwrotu.
- A gdzie Darcy?
- Została z Ellie. Będę musiała po nią pojechać- odpowiedziałam.
- Wiesz, to może my pojedziemy i ją przywieziemy?- zaproponowała mama- bo ty musisz czekać na ekipę po naczynia, a poza tym musisz się tutaj zaklimatyzować. Dobrze by było, żebyś wypełniła lodówkę…
- No tak, mamo. Masz rację- powiedziałam.
- No to postanowione.
Zadzwoniłam do Ellie. Muszę się dowiedzieć, jak Darcy .
- Ellie? Jak Darcy?- zapytałam, kiedy się odezwała.
- Troszkę marudzi, ale jest okej.
- Powiedz, że babcia przyjedzie i przywiezie ją do domu.
- Już macie wszystko gotowe?
- Tak. Wszystko jest już na swoim miejscu.
- Zazdroszczę ci- powiedziała Ellie.
- To przenoś się. Czekam na ciebie. Simon jutro idzie kupować meble.
- CO?!- krzyknęła w słuchawkę- to my jutro też pójdziemy kupować meble. Mogę ci podrzucić chłopców?
- Strasznie mi przykro. Przepraszam cię, ale jutro mam wizytę u doktora Jana i nie wiem ile mi to zejdzie…
- Okej. Nie ma sprawy.
- Powiedz Darcy, że niedługo baba przyjedzie.
- Zaraz jej wszystko przekażę- rozłączyłyśmy się.
- Może ja sama pojadę, bez Michała?- zaczęła głośno się zastanawiać mama.
- Jak chcesz to weź samochód i jedź- powiedziałam.
- Dobra. To jadę.
- Już?- trochę się zdziwiłam- nie dopijesz herbaty?
- Niech mi trochę przestygnie- powiedziała mama mrugając do mnie.
Zostałyśmy z Gabrielą i Dominiką same.


+ PACZCIE, CO CIEKAWEGO ZNALAZŁAM :D Zdaje się, że Lou i Li szykują coś na urodziny Megan :D