środa, 29 sierpnia 2012

Rozdział Dwudziesty Szósty

Minęły dwie godziny, gdy do pokoju wpadł Niall.
- Macie coś do jedzenia?!
- Trzeba coś zamówić - okazało się, że kucharz, który miał nas tu obsługiwać zachorował.
Znowu jęknęłam.
- Mogliśmy jednak zabrać Chudego Su - powiedziałam. 
Duży Bo zakręcił się i przyniósł jakieś chipsy.
- W kuchni jest tylko to…- powiedział - Nawet nie ma żelków… Harry nie będzie szczęśliwy…
-  No to trzeba iść na zakupy - oznajmiłam.
- Poczekaj, jest za późno na zakupy - powiedziała Ellie i odpaliła komputer. Weszła na stronę internetową Harrods’a i zaczęła się zastanawiać.
- Na co macie ochotę? - spytała.
Dania wyglądały przepięknie.
- Ryba z frytkami? - zapytała po chwili namysłu Eleanor.
- Nie! - krzyknęłam - Tylko nie to!
Ellie popatrzyła na mnie zdziwiona.
- Nie lubisz ryby z frytkami?
- Nie przepadam.
Pokazała mi danie, które najbardziej mi się spodobało.
- Co to jest? - zapytałam.
- Owoce morza - powiedziała Danielle.
- To ja chce w takim razie stek.
W tym momencie pojawił się Niall:
- Co stek? - zapytał zaciekawiony.
- Zamawiamy jedzenie. Idź zapytaj się chłopaków co chcą.
Niall pobiegł do pokoju „prób”.  Za chwilę byli już wszyscy.
- A skąd bierzemy żarcie - zapytał Andrew, gitarzysta zespołu.
- Od „Harrods’a”.
Wszyscy tłoczyli się przy komputerze.
- Ja chce to! Puść mnie! A ja  chce to! Puszczaj! - odezwały się głosy.
 Biedna Ellie siedziała w jakiejś nienaturalnej pozycji. Złamana w pół… nad nią wisiało dziewięciu chłopaków, a Duży Bo stał z boku.
- Uspokójcie się! - krzyknęłam - Zaraz któryś z was skręci sobie kark! Danielle, pisz.
Dani zaczęła wyliczać, kto co zamówił. Po zapisaniu wszystkich zamówień, sprawdziła zamówienie i okazało się, że jest pięć zamówionych dań więcej niż na kartce.
- Który zamawiał więcej niż jedno danie? - zapytała - Jesteście tacy głodni? Łatwiej was ubrać niż wyżywić.
Po zweryfikowaniu zamówienia z kartką nacisnęła „zamów”. Pojawił się komunikat, że zamówienie będzie za trzydzieści minut.
- Aż trzydzieści minut muszę czekać?! - krzyknął Niall.
- Dobra chłopaki, idziemy jeszcze na próbę - poinformował Liam.
Wszyscy ociągając się wyszli z pokoju.
Gdy po trzydziestu minutach zadzwonił dzwonek Duży Bo poszedł odebrać zamówienie. Wniósł do nas do pokoju olbrzymi karton.
- To co? Mam iść po nich? - zapytał.
- Lepiej idź, bo może im ta próba nie iść - powiedziała Danielle.
Duży Bo wyszedł z pokoju. Po chwili usłyszałyśmy tętent na korytarzu. Drzwi się otworzyły i w drzwiach zderzyli się Niall i Zayn. Gdyby nie pozostali, pewnie zostali by w drzwiach. Wszyscy wpadli do pokoju. Dzięki Bogu na ich drodze stała duża kanapa i tam się zatrzymali.
- Zupełnie jak dzieci…- powiedziałam.
 Danielle wzięła kartkę i zaczęła rozdawać dania. Niall zaglądał w każde pudełko.
- A gdzie moje?
Niestety dopiero ostatnie danie było dla Niall’ a . O mało nie dostał ślinotoku. Złapał je i pobiegł w najdalszy punkt pokoju. Zapanowała cisza… Obiad był smaczny i sycący.
- Teraz bym się przespał…- powiedział Niall.
- Macie dwie godziny do odjazdu, więc jeżeli dogadacie się z zespołem i was gdzieś wpuszczą do pokoi, to możecie się przespać - powiedziała Danielle.
  Zespół wyruszał godzinę wcześniej. Przyjechała furgonetka i zabrała ich do sali koncertowej. Zajrzałam do pokoju, w którym spali chłopcy i o mało nie usiadłam ze śmiechu. W pokoju stały dwa łóżka. Na jednym spał Harry i Lou. Spali na waleta. Na drugim spali Zayn i Liam także na waleta. Niall w dwóch połączonych fotelach.  Fotele się rozsunęły i Niall wisiał zadkiem prawie nad samą ziemią. Żeby ich nie obudzić wpadłam do salonu, zamknęłam drzwi i wybuchnęłam głośnym śmiechem. Zaczęłam szukać aparatu. Dzięki Bogu Eleanor aparat spakowała z rzeczami zespołu i gdzieś musiał tu być. Znalazłam go  na regale. Złapałam aparat i wybiegłam z pokoju. Dziewczyny zaintrygowane pobiegły za mną. Stojąc w drzwiach, pstrykałam zdjęcia jak szalona (a szczególnie Niall’ owi).              W pewnym momencie poruszył się Liam. Zamarłam. Na szczęście przełożył się na drugi bok. Gdy wychodziłam po cichu z pokoju, dziewczyny o mało nie udusiły się ze śmiechu. Odwróciłam się, żeby zrobić ostatnie zdjęcie. Uniosłam aparat i w tym momencie fotele się rozsunęły, a Niall z hukiem wylądował na ziemi, budząc wszystkich pozostałych. Sam się jednak nie obudził, tylko zwinął się w kłębek i spał dalej. Tego było dla nas za wiele. Ryknęłyśmy głośnym śmiechem. Chłopcy zawtórowali nam również, a Niall mruknął coś pod nosem. Wykonał taki ruch, jakby chciał się przykryć kocem, albo kołdrą ale nic takiego nie było. Otworzył oczy i jak nas zobaczył zerwał się na równe nogi.
- Czemu nas podglądacie? - zapytał Niall.
Harry zobaczył w moich rękach aparat.
- Czy ty upamiętniłaś tą chwilę? - zapytał.
- Nie…- powiedziałam niewinnie.
Niall rzucił się w moją stronę. Zaczęłam uciekać. Za mną biegł Niall. Za nim cała reszta wrzeszcząc:
- Pokaż! Pokaż!
Wpadłam do łazienki i szybko przekręciłam zamek.
- Otwieraj!!!! - krzyczał Niall.
 Zaczęły dobiegać okrzyki innych osób.
 Powiedziałam:
- Jak zabierzecie stąd Niall’ a to wyjdę.
Zrobiło się jakieś zamieszanie pod drzwiami.
- Ellie, jesteś tam? - krzyknęłam.
- Jestem! – usłyszałam jakiś głos, ale na pewno nie był to głos Eleanor.
- Ellie! Jesteś tam? - zakrzyknęłam jeszcze raz.
 Znowu usłyszałam ten sam głos.
Zdenerwowałam się i wyjęłam komórkę z kieszeni. Wybrałam numer Ellie. Nie usłyszałam żadnego dzwonka pod drzwiami. Ellie odebrała telefon
- Gdzie ty jesteś? - zapytałam - Potrzebuję twojej pomocy!
Słyszałam, że Ellie dusiła się ze śmiechu.
- Mam świetne zdjęcia. Nie wyjdę stąd dopóki chłopaki czatują przy drzwiach. 
- Niall! Znalazłam coś do jedzenia! - usłyszałam głos Eleanor.
- Gdzie?! - odpowiedział Niall.
- Stoi w salonie!
- A co?
- Żelki!
Usłyszałam odgłos oddalających się kroków. Podsłuchałam pod drzwiami, ale po drugiej stronie nic się nie działo. Otworzyłam cicho drzwi. Za drzwiami stała Ellie.
- Gdzie masz ten aparat? Pokaż - powiedziała wpadając do łazienki i zamykając drzwi.
Pokazałam Ellie zdjęcia, a ta dostała ataku śmiechu. Ktoś zapukał do drzwi.
- Gdzie go schowamy? - zapytała.
Wzięłam rolkę papieru toaletowego. Wepchnęłam do kieszeni w bluzie, a aparat dałam Ellie.
- Schowaj go gdzieś - powiedziałam do Eleanor - Ja wyjdę i ich odciągnę, a ty wyjdziesz później i zabierzesz aparat.
  Po cichu otworzyłam drzwi. Wyjrzałam i zobaczyłam oddalającego się Liama. Gdy mnie zobaczył krzyknął:
- WYSZŁA!!! - i rzucił się w moim kierunku.
 Z salonu wybiegli pozostali. Pobiegłam na górę, a chłopaki za mną. Niestety był to ślepy zaułek. Nie miałam gdzie uciekać. Pierwszy do mnie dopadł Liam.
- Gdzie masz aparat- i zauważył wybrzuszenie w mojej bluzie - Chłopaki  mamy ją!!!!- krzyczał.
Zobaczyłam nadchodzącą korytarzem czwórkę.
- Ma aparat w kieszeni - poinformował.
- Nie podchodź do mnie! - krzyknęłam i przybrałam obronną postawę.
Liam stanął jak wryty.
- Ćwiczyłaś sztuki walki? - zapytał.
- Troszkę…
- Uważaj! U niej „Troszkę” znaczy bardzo dużo - ostrzegł Harry.
- Myślisz, że ja się jej boje? Nas jest pięciu, ona jedna.
Ponieważ Liam stał w pewnej odległości zrobiłam wymach nogą, żeby zademonstrować, że coś na ten temat wiem. Niestety w tym momencie się poślizgnęłam i upadłam.  Chłopaki dopadli do mnie.
- Zrobiłaś sobie coś? - zapytał Harry.
- Chyba nie…- odpowiedziałam spokojnie. Rzucili się na mnie i usłyszałam, jak Liam krzyczy:
- Zayn, nogi!!!!
Poczułam, że ktoś trzyma mnie za nogi, a ja wyrywałam się jak mogłam. Niestety było ich pięciu. Skończyło się na tym, że Niall trzymał mnie za jedną nogę, Zayn za drugą, Liam za jedną rękę, a Louis za drugą.
- Harry! Zabierz jej aparat! - krzyczał Niall.
- Harry! Nie waż się! - powiedziałam, ale Harry nachylił się nade mną i sięgnął do mojej bluzy. Zaczął macać w kieszeni, a jego mina była bezcenna, gdy wyciągnął rolkę papieru toaletowego. Żałowałam, że nie  mam aparatu. Harry wybuchnął głośnym śmiechem i podniósł rolkę do góry.
- Ale nas załatwiła - wydusił przez chichot.
- Gdzie masz aparat? - krzyknął Niall - Harry obmacaj ją!!! - domagał się Niall.
Harry przyjrzał mi się i powiedział:
- Ona go nie ma. Mogła zostawić w łazience.
Chłopaki rzucili się do schodów, a Harry został ze mną. Pomógł mi się podnieść i zapytał po cichu:
- Gdzie masz ten aparat?
- Nie powiem ci - puściłam do niego oczko.
Pocałował mnie i znów zapytał:
- A może teraz mi powiesz?
- Ty interesowny chłopaku - powiedziałam i zaczęłam się śmiać.
 Zeszliśmy na dół, a w łazience trwało przeszukanie. Zajrzałam do salonu. Na stole leżał aparat, ale Ellie wyciągnęła kciuk do góry. Wiedziałam, że wszystko jest ok. Harry wpadł do salonu, złapał za aparat i zaczął oglądać zdjęcia. Po chwili usłyszałam chichot, który zaczynał być coraz głośniejszy.
- Ja bardzo proszę nie zniszczyć mi aparatu!
Harry płakał ze śmiechu. Za chwilę pojawił się Lou.
- Z czego się tak śmiejesz? - zobaczył aparat w jego rękach. Doskoczył do niego i ryknął śmiechem. Na to pojawili się pozostali.
- Pamiętajcie, że ta lustrzanka była droga! - ostrzegłam - Jak coś się jej stanie, będziecie odkupywać.
- WOW! - Powiedział Louis. Zorientowałam się, że zobaczył wcześniejsze zdjęcia.
- Co jest? - zapytałam zaciekawiona, co się w tym aparacie znajduje.
- A… To jakieś zdjęcia z Chicago - powiedział Harry.
Przypomniałam sobie o sesji zdjęciowej „Topless”. Chłopcy zaczęli chichotać.
- Jak się z tego cholerstwa usuwa? - zapytał Niall.
- Nie radzę wam - powiedziałam groźnie - i tak i tak mam kopie.
- Chłopaki! Trzeba wyjeżdżać! Przyjechała limuzyna - powiedziała Danielle wchodząc do pokoju.
- Już? - zapytał Harry.
- Jezu… jaki jestem mokry…- powiedział Zayn.
- Nie ma czasu na kąpiele! Jedziemy!- odparła Ellie. Wzięłam lustrzankę od chłopaków i pobiegłam po plecak. Ellie zaganiała chłopaków do wyjścia. Gdy otworzyliśmy drzwi do domu, na zewnątrz stało około sto fanek. Jak tylko zobaczyły, że chłopcy wychodzą zaczęły krzyczeć, piszczeć i szaleć. Brama była zamknięta i nie miały jak wejść. Kątem oka zobaczyłam, że jakaś fanka próbuje przejść przez ogrodzenie. Pogoniłam chłopaków, a fance zrobiłam zdjęcie. Kiedy limuzyna wyjeżdżała przez bramę, fanki próbowały dostać się do środka, ale drzwi były zablokowane. Wreszcie udało nam się odjechać. Za wozem biegło kilkadziesiąt rozszalałych fanek.
- Jesteście biedni - powiedziałam do chłopaków - Gdybyście dostali się w ich ręce to rozszarpałyby was, a na pewno to co mielibyście na sobie.
- No kochają nas - powiedział Zayn.
- Ta chałupa jest już spalona…- powiedziała Ellie - Szkoda, że nie ma „Słoniątka”.
- Zastanawiałem się, czy nie sprowadzić „Słoniątka” do Europy - powiedział Liam - Musimy sprawdzić nasze finanse, bo bez drugiego helikoptera się nie obejdzie - powiedział smutno.
  Dojechaliśmy na miejsce i sytuacja z fankami się powtórzyła. Dzięki Bogu było dużo policji, która trzymała fanki z dala od nas. Gdy chłopcy zniknęli w drzwiach, wysiadłyśmy my i pobiegłyśmy do środka. Pod drzwiami zapanowała cisza, a po chwili znowu rozległy się jakieś wrzaski. Obsługa sali pokierowała nas, gdzie mamy iść i trafiłyśmy za kulisy.
Danielle zabrała się do pracy. Biegała między garderobami jak oszalała. Do Ellie ktoś zadzwonił, a ja zastanawiałam się, w którym pokoju jest Harry.  Wydawało mi się, że Harry musi być w pokoju, który był przede mną. Wpadłam do niego  i zobaczyłam Liama w samych bokserkach. Liam krzyknął, a ja ze słowami PRZEPRASZAM zamknęłam szybko drzwi.
- Szukasz mnie? - usłyszałam głos Hazzy i podskoczyłam jak  oparzona.
- Wydawało mi się, że to twoja garderoba…- powiedziałam.
Harry zaczął się śmiać. Widocznie miałam taką zdezorientowaną minę , że go to rozśmieszyło. Zaprowadził mnie do swojej garderoby i powiedział:
- Siedź tu!
Wypadł z garderoby i po chwili wrócił.
- Ładnie to podrywać mojego przyjaciela? - powiedział Harry i zaczął się śmiać. Przytulił mnie do siebie i klepnął mnie lekko w pupę. 
- To za podglądanie śpiących chłopaków. A propos. Chłopaki szykują zemstę… Ale nie wiem jaką. Boją się, że ci wszystko wygadam.
- Gdybyś się coś dowiedział to daj mi znać - powiedziałam.
 Za drzwiami usłyszałam:
- Piętnaście minut.
 Harry pocałował mnie.
- To na szczęście.
- Uważaj na siebie i się nie wywróć.
- A ty się nie połam - powiedział.
   Wybiegłam z  garderoby i zaczęłam się zastanawiać, jak wyjść stąd na widownię. Zobaczyłam inspicjenta, który szedł w moim kierunku.
- Przepraszam, jak stąd wyjść na widownie? Jestem fotografem zespołu i mam zrobić zdjęcia  z występu.
   Inspicjent zawołał jakiegoś chłopaka i kazał mu mnie wyprowadzić. Chłopak miał na imię Josh. Wyprowadził mnie na widownie, gdzie było już bardzo dużo fanek. Szepnął coś do ochroniarza, a ten wpuścił mnie przed barierkę , która odgradzała scenę od widowni. Zaczęłam robić zdjęcia. Zerknęłam na zegarek i za dwie minuty miał się  zacząć koncert. Wiedziałam, że chłopcy stali już za kulisami.     Na twarzach fanek widać było podniecenie. Gdy kurtyna poszła w górę, zaczęłam robić zdjęcia scenie.  Wrzask, jaki miałam za sobą, spowodował, że omal nie ogłuchłam.  Fanki piszczały i wrzeszczały. Zastanawiałam się czy one w ogóle cokolwiek słyszały. Robiłam zdjęcia chłopakom. Harry właściwie cały czas na mnie patrzył. Wszyscy się uśmiechali  i próbowali się przedrzeć przez wrzask fanek. W pewnym momencie poczułam, że czymś dostałam. Coś spadło  na ziemię. Popatrzyłam przez lustrzankę na to „Coś” i pstryknęłam przez przypadek. Na ziemi leżał stanik z miseczką „G” w paski fioletowo-czerwone. O mało nie parsknęłam śmiechem. Gdy próbowałam robić chłopakom zdjęcia, cała się trzęsłam.
- Uspokój się - pomyślałam sobie, ale stanik przyciągał moją uwagę. Kopnęłam go w bok i zabrałam się do dalszej pracy. Gdy nastąpiła przerwa, pod opieką Josha dotarłam za kulisy.
- Co się stało? - zapytał Harry, gdy weszłam do niego.
- Chyba będę musiała sobie wykupić ubezpieczenie od latających staników w rozmiarze „G”.
- O czym ty mówisz?
Opowiedziałam Harry’ emu o mojej przygodzie, a on dostał ataku śmiechu. Cały zwijał się.
- Nie wiem jak ja będę teraz śpiewał - wyksztusił z siebie - Będę widział ten stanik oczami wyobraźni, że tam leży.
- Tylko sęk w tym, że on tam leży.
Za drzwiami usłyszeliśmy:
- Dwie minuty!
 Harry mnie pocałował i dusząc się ze śmiechu, wybiegł z garderoby. Postanowiłam, że więcej nie zejdę na dół. Stanęłam z aparatem w kulisie. Znowu rozpoczęły się wrzaski, piski i krzyki. Chłopaki zaczęli drugą część koncertu.
- Co? Nie jesteś na widowni? - zapytała Ellie.
- Zrobiłam wystarczająco dużo zdjęć, a poza tym prześladował mnie stanik.
- Co?! Czy ja dobrze cię zrozumiałam?
- Tak. Stanik - opowiedziałam jej o swojej przygodzie. Roześmiała się.
   Nagle Niall zaczął  skakać. Pstryknęłam  mu parę fotek. Z boku wyglądało to dosyć śmiesznie.  Widziałam, że Harry zerka w moim kierunku. Pomachałam mu, ale nie doczekałam się odpowiedzi z jego strony. Widziałam, że ma bardzo roześmiane oczy i ledwo powstrzymuje się od śmiechu. Zrobiłam mu zdjęcie i stwierdziłam, że umieszczę  je na stronie internetowej. Chłopakom spodobała się bardzo nowa strona i byli bardzo zadowoleni, że ktoś się wreszcie tym zajął. Uaktualniałam stronę codziennie pilnując by wiadomości były bieżące i prawdziwe. Oglądalność strony wzrosła od momentu, gdy chłopcy w trakcie wywiadu podali jej nazwę i przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Wpisy na funpage’ u były pełne zachwytu. Chwalono mnie, a zdjęcia, które umieszczałam bardzo się podobały. Wszyscy byli zadowoleni. Jakieś zakochane w Harry’ m fanki zaczęły dopytywać się o mnie, ale na razie udawało mi się nie odpowiadać. Musiałam przedyskutować sprawę z Hazzą. Koncert dobiegał już końca. Ellie zniknęła. Pewnie z Danielle zbierały stroje. Postanowiłam zaczekać do końca i zrobić zdjęcia ukłonu. Wróciłam do właściwej garderoby i rozsiadłam się na krzesełku i zaczęłam przeglądać zdjęcia. Na ostatnim zdjęciu poza Lou, który miał szelki, były widoczne cztery przedziałki. Rozśmieszyło mnie to, aż się popłakałam ze śmiechu. Chłopcy widocznie bisowali, bo Harry jeszcze nie wrócił. Tak jak przypuszczałam Danielle i Eleanor zdążyły już zabrać rzeczy Harry’ ego.  Wpadła Ellie i powiedziała:
- Leć do limuzyny, bo będziemy się musieli szybko ewakuować stąd.
Gdy wyszłam z garderoby, Josh podbiegł do mnie i zapytał:
- Chce pani znowu na widownie?
Podziękowałam mu bardzo i dodałam, że chcę wyjść do limuzyny.  Wyprowadził mnie na ulicę. Wsiadłam do samochodu. W środku siedziała już Dani.
- Świetnie ich zrobiłaś - krzyknęłam, bo na zewnątrz zrobił się straszny wrzask, co oznaczało, że chłopcy są już na zewnątrz  – To gdzie teraz jedziemy? - zapytałam po chwili.
- Nie wiem. Ellie coś wymyśliła.
Po chwili poczułam, że ktoś siedzi koło mnie i czyjąś rękę na swoim kolanie.
- Cześć misiaczku! - usłyszałam Lou.
- Wybacz, ale Ellie jeszcze nie ma - Louis odskoczył jak oparzony.
Wybuchnęłam śmiechem. Do limuzyny wpadł Harry.
- Tu jestem! - krzyknęłam do niego.
Usiadł koło mnie.
- Jak ci się podobał koncert? - spytał.
- Wiecie, co? Zastanawiam się, czy te fanki w ogóle was słyszą.
Limuzyna powoli się zapełniała. Ostatnia wpadła Ellie, zastukała do kierowcy, który po chwili ruszył.
- Cześć misiaczku! - usłyszałam jak Louis mówi do Ellie.
- Ale zwariowany koncert! - zawołał Niall bardzo podekscytowany - Czy ma ktoś coś do jedzenia?!
- Uspokój się Niall. Jedziemy na kolacje - powiedziała Eleanor.
- JEDZONKO!!! JEJ! A gdzie jedziemy? - zapytał Niall.
- Niespodzianka - odparł Lou.
Jechaliśmy dosyć długo, aż zobaczyliśmy, że wyjeżdżamy z miasta.
- Gdzie jedziemy? - zapytał zaniepokojony Zayn.
- Tu nie daleko znajduje się fajna knajpa, więcej wam nie powiemy. Dowiecie się na miejscu - powiedziała Ellie.
Skręciliśmy  z głównej drogi i wyjechaliśmy nad jezioro. Limuzyna się zatrzymała. Gdy wysiedliśmy, zobaczyłam pomost, który prowadził do restauracji położonej na wodzie.
- Ale super! - szepnęłam pod nosem. Wszystkich zatkało. Weszliśmy do restauracji. Kelner zaprowadził nas do stolika, a właściwie stołu, na którym widniała karteczka z napisem „ZAREZERWOWANE”.
 Zajęliśmy miejsca przy stole. Z jednej strony miałam Louisa, a z drugiej Harry’ ego. Na stole stały zimne dania. Niall rzucił się na jedzenie, jakby nie jadł od tygodnia albo i dłużej.
- Pyszne! - krzyknął.
Nałożyłam sobie troszkę sałatki i spróbowałam. Rzeczywiście, była przepyszna. Nie wiem dlaczego, przed oczami stanął mi Chudy Su. Sięgnęłam po drugą sałatkę. Też była znakomita. W pewnym momencie kelner podszedł do mnie i przyniósł mi łososia w galarecie. Coś mi zaczęło świtać. Spróbowałam i poznałam już ten smak.
- Ellie? Kto jest tutaj szefem kuchni?
 Wszyscy zdziwieni popatrzyli na mnie, po za Ellie i Lou.
Ellie się uśmiechnęła.
- Tak masz rację - powiedziała tylko tyle.
Zerwałam się z miejsca i  pobiegłam do kuchni.
- Chudy Su! Krzyknęłam i rzuciłam mu się na szyję.
Chudy Su ściskał mnie i całował w oba policzki.
- To ci niespodzianka!- usłyszałam za sobą głos Harry’ ego.
- To nic nie wiecie?
- A co mamy wiedzieć? - zapytałam.
- Eleanoj nic wam nie powiedziała, ani Louis?
- Nie - odpowiedzieliśmy obydwoje.
- Nie mogę wam powiedzieć. Na pewno się zajaz dowiecie. Wjacajcie do stołu. 
Wróciliśmy do stołu.
- Ellie, podobno masz dla nas jakąś niespodziankę - zapytał Harry.
- Dobrze. Zacznę od początku - powiedziała i zaczęła opowiadać - Gdy poznaliśmy się z Louis’ em musieliśmy uciekać z Londynu przed fankami. Kiedyś przypadkiem trafiliśmy tutaj i bardzo nam się to miejsce spodobało. Niedawno dowiedziałam się, że ta knajpa jest na skraju bankructwa i postanowiliśmy z Louis’ em zainwestować zarobione pieniądze. Gdy byliśmy w trasie, trwał tu remont, a dzisiaj jest pierwszy wieczór, kiedy została otwarta. Chudy Su został bez pracy, więc postanowiliśmy go tu zatrudnić. Chętnie przyjął naszą propozycję.
- Dlaczego nic nie powiedzieliście?! Też byśmy się dołożyli - powiedział Liam.
- Jeżeli chcecie, możemy wam część udziałów sprzedać.
- Będziemy mieć własną knajpę? - zapytał rozradowany Niall.
 Zdecydowaliśmy wszyscy, że chcemy mieć udziały w tej restauracji. Złapałam za aparat i zrobiłam parę zdjęć.  Samej restauracji oraz całego towarzystwa.
- To by była dobra promocja! - powiedział Liam.
- No, właśnie o tym myślę - rzekłam.
- Eleanor i Lou, usiądźcie tutaj! - pokazałam stolik na tarasie. Na stoliku paliła się świeca. W obiektywie nie widziałam twarzy, tylko sylwetki. Do tego jezioro i księżyc odbijający się w wodzie. Zrobiłam zdjęcie. Teraz  każdy z zespołu chciał mieć zdjęcie.  Narobiłam około pięćdziesięciu zdjęć w różnych miejscach restauracji. Poszłam do kuchni i zrobiłam zdjęcie Chudemu Su, jak mieszał w garnkach. Było fantastycznie, bo byliśmy sami w „rodzinnym” gronie.
- Jeśli umieścimy te zdjęcia w Internecie, to klienci będą walić drzwiami i oknami. Pomyślałaś o tym, aby zatrudnić jeszcze kucharzy? Bo przecież Chudy Su nie da sobie rady sam - zapytałam.
- Chudy Su przywiózł ze sobą jeszcze pięciu kucharzy do pomocy, ale dzisiaj nie byli potrzebni, więc zdecydował, że sam ugotuje dla nas posiłek i kazał przyjść tylko jednemu kelnerowi. Jutro jest wielkie otwarcie. Zostali zaproszeni dziennikarze i miejscowi notable.
- Super! Mamy jutro wolny dzień, to możemy się tu pojawić! Megan zdradzi na naszej stronie, że będziemy, to może będzie trochę ruchu.
  Chudy Su pojawił się na sali. Pozostali,  którzy się jeszcze z nimi nie przywitali skoczyli mu na szyję. Witali się z nim, jakby go nie widzieli z miesiąc czasu.
Alkohol zaczął lać się strumieniami. W pewnym momencie poczułam się bardzo zmęczona. Niall spał twarzą w torcie.  Widziałam, że reszcie nie wiele trzeba.
- Danielle, chyba będziemy się zbierać - powiedziałam i zrobiłam zdjęcie Niall’ owi.
 Zaczęłyśmy z Ellie wyprowadzać  po jednym z chłopaków, bo  bałyśmy się, że się potopią idąc po pomoście. Kierowca pomagał nam wsadzać ich do limuzyny.
- Ellie, czy ty wiesz, gdzie odwieźć Niall’ a i Zayn’ a? - zapytałam.
- Trzeba będzie wynająć dwa pokoje w hotelu - odpowiedziała - Najpierw trzeba będzie odwieźć Liama i Dani, a potem was do rodziców.
- Nie. Mieszkamy w hotelu.
- Jak to?
- A to nie na dzisiaj rozmowa - odpowiedziałam.
Limuzyna rozwiozła nas po hotelach. Gdy wysiadaliśmy z Harry’ m, Ellie powiedziała:
- Nie przejmuj się Niall’ em i Zayn’ em. Pojadą z nami.
- To do jutra! - powiedziałam.
  Harry ledwo się chwiał na nogach, więc  przełożyłam sobie jego rękę przez moją szyję i poczułam, że mocno się na mnie oparł. Weszliśmy do hotelu. Podeszliśmy do recepcji, gdzie wzięłam klucz. Harry na szczęście się nic nie odzywał, tylko promiennie uśmiechał. Wsiedliśmy na piętro i podeszliśmy pod drzwi. Postawiłam go pod ścianą i powiedziałam:
- Stój tu.
Coś tam wymamrotał pod nosem. Otworzyłam czym prędzej drzwi  i wprowadziłam Hazzę do  środka. Chciałam go posadzić na łóżku, ale przewrócił się na nie, twarzą w dół.
- No tak  – powiedziałam do siebie - Jeszcze  w takim stanie, to cię nie widziałam.
Harry zamruczał coś pod nosem. Zamknęłam szybko drzwi i postanowiłam go rozebrać i położyć do łóżka. Mocno musiałam się nagimnastykować, żeby go rozebrać. Zdjęcie butów i skarpetek było najprostszą rzeczą. Hazzie spał już jak niemowlę. Przewróciłam go na plecy i usiłowałam posadzić. Co go posadziłam, to on się kładł. Przemawiałam do niego czule, ale nic. Robiłam się co raz bardziej zła. Postanowiłam go przesadzić na krzesło. Przysunęłam krzesło do łóżka. Posadziłam Harry’ ego i powiedziałam wściekłym głosem:
- Wstań!
Harry próbował wstać, ale nogi mu się rozjeżdżały.
- Oprzyj się na mnie - powiedziałam z wściekłością. Rozpięłam mu pasek, guzik, a potem rozporek. Zaczęłam ściągać mu spodnie, niestety razem ze spodniami zjechały bokserki w serduszka. W tym momencie Harry mi się przewrócił i zaczął głośno chrapać. Posadziłam go i przytrzymałam kolanem. Zdjęłam T-shirta położyłam go do łóżka. Przykryłam kołdrą, potem poszłam się myć. Gdy wyszłam z łazienki, Harry leżał rozwalony na całym łóżku. Ze złością przesunęłam go na część od ściany, żeby przypadkiem nie spadł. Szybko wskoczyłam do łóżka.  Harry zaczął coś mamrotać pod nosem. W pewnym momencie Harry próbował wstać.
- Gdzie idziesz?! - zapytałam.
Znów odburknął.
- Chcesz do łazienki?
Wstałam i pomogłam mu wstać. Ponieważ chwiał się niebezpiecznie postanowiłam, że zaprowadzę go osobiście. Wprowadziłam do łazienki , posadziłam na sedesie i wyszłam. Po półgodzinie, stwierdziłam, że muszę go przyprowadzić z powrotem. Gdy weszłam do łazienki Harry klęczał przed sedesem. Miał opartą rękę o muszlę, a jego głowa leżała na ręku. Zorientowałam się, że śpi.
- O nie mój panie! Tu spać nie będziesz!- powiedziałam. Zastanawiałam  się jak go obudzić. Byłam tak wściekła na niego, że nalałam lodowatej wody do szklaneczki i polałam mu głowę. Trochę go to ocuciło.
- Harry! Podnieś się!
  Zaczął się gramolić. NIC! Pomogłam mu i zaprowadziłam do łóżka. Wędrówki do łazienki odbywały się co półgodziny.  Wreszcie koło szóstej nad ranem udało mi się zasnąć.
* Siemanko Ludki :> No i jak ten rozdział? Dał się przeczytać? Chcecie kolejny? :> Piszcie proszę w komentarzach. Jeżeli możecie, to polecajcie mój blog. Bardzo mi w ten sposób pomożecie. Z góry dziękuje :>
                                                                                        ~Meg

wtorek, 28 sierpnia 2012

Rozdział Dwudziesty Piąty

Gdy przeszliśmy przez odprawę celną, Duży Bo pobiegł po walizki i wyszliśmy do hali głównej. Harry zaczął machać i rzucił się biegiem do jakiejś kobiety. Pomyślałam sobie: To pewnie mama. Wyglądała sympatycznie. Przytulała mocno Harry’ ego. Pozostali chłopcy również witali się ze swoimi rodzinami. Stanęłam nieopodal Harry’ ego, nie wiedząc co dalej mam zrobić.  W pewnym momencie mama Harry’ ego powiedziała do mnie:
- Ty pewnie jesteś Megan - i uśmiechnęła się do mnie serdecznie. Cały strach zniknął gdzieś. Podeszłam do niej, uśmiechnęłam się i powiedziałam:
- Tak. Mam na imię Megan. Miło mi panią poznać.
- Przepraszam cię Megan - powiedział Harry - Mamo, to moja narzeczona.
  Mama przyjrzała mi się dokładnie, ale nie poczułam się jakoś speszona.
- Wreszcie znalazłeś sobie odpowiednią dziewczynę - odpowiedziała śmiejąc się - Jakie macie teraz plany? Zabieram was do siebie. Rozmawiałam z rodzicami pozostałych chłopaków i wszyscy zdecydowaliśmy, że na ten wieczór was rozdzielimy. Pozwólcie się nacieszyć swoim starym sobą - zaśmiała się mama Harry’ ego.
- A gdzie ojczym? - zapytał Harry.
- Nie mógł się urwać z pracy, więc spotkasz się z nim wieczorem.
   Wiedziałam, że został wynajęty dom dla zespołu i pomyślałam sobie, że będę musiała przenocować tam. Ellie szła z Lou i krzyknęła do mnie „Do jutra”. Pozostałych chłopaków nigdzie nie było widać. Zespół zaczął się zbierać. Duży Bo kierował ich do samochodu. Nie za bardzo wiedziałam, co mam ze sobą zrobić i zaczęłam iść w kierunku Dużego Bo. Poczułam na ramieniu rękę. Gdy się odwróciłam, stała przede mną mama Hazzy.
- A ty gdzie się wybierasz? Przecież narzeczona Harry’ ego nie będzie spała z zespołem. Zabieram was do domu.
- Nie chciałabym sprawiać Pani kłopotów, poza tym macie sobie dużo do powiedzenia - powiedziałam.
- Wybacz, ale Harry’ ego znam już od osiemnastu lat, a ciebie dopiero co poznałam. Chciałabym cię bliżej poznać, jeśli masz zostać moją synową.
  Harry parsknął śmiechem.
- A ty z czego się śmiejesz? - zapytała mama.
  Wsiedliśmy do samochodu, a mama cały czas nadawała. Opowiadała co się działo u nich, przez ten czas, kiedy Hazzy nie było w domu. Zajechaliśmy pod dom Harry’ ego. Dom był jednopiętrowy i sprawiał wrażenie nie dużego.
- Poczekajcie! Muszę zabrać jeszcze sprawunki z samochodu.
   Zdałam sobie sprawę, że nasze bagaże pojechały z Dużym Bo. Z lekka wpadłam w panikę.
- Harry! Nie zabraliśmy bagaży!- powiedziałam.
- Właśnie mi się zdawało, że czegoś zapomnieliśmy zabrać z lotniska - powiedziała mama - Nic się nie stało. W domu jest trochę rzeczy po Gemmie. Na pewno będą na ciebie pasować - Zmierzyła mnie z góry na dół - Nie przejmuj się. Harry ma jeszcze trochę swoich ciuchów, przeżyjecie do jutra.
   Dom był bardzo przytulny i robił wrażenie bardzo ciepłego. Mama wprowadziła nas do salonu.
- Jesteście głodni? - zapytała.
- No może byśmy coś przekąsili - powiedział Harry.
- Clodi zaraz poda kolacje. Idźcie się odświeżyć. Harry pokaż Megan, gdzie jest łazienka. Będzie spała w pokoju gościnnym.
Harry zaśmiał się pod nosem i powiedział:
- Przepraszam, ale pójdę pierwszy, bo ty nie znasz rozkładu domu.
Zaprowadził mnie na pierwsze piętro. Weszliśmy na górę.
- Tu po prawej stronie jest mój pokój. Obok jest pokój rodziców. Dalej pokój, o którym mama mówiła, tu łazienka.
Podszedł do mnie i cicho powiedział:
- Witam cię w moim domu - i pocałował. Na schodach usłyszeliśmy kroki. Harry mnie puścił i powiedział:
- No to rozgość się - otworzył drzwi do pokoju gościnnego.
Pokój był urządzony w stylu wiktoriańskim. Cofnęłam się. Nie spodziewałam się, że w takim domu może być taki pokój. Postawiłam swój plecak na krześle  i wyszłam czym prędzej z pokoju. Na korytarzu spotkałam mamę Harry’ ego.
- Czy Harry wszystko ci pokazał? - zapytała.
- Tak. Chciałam skorzystać z toalety.
Pobiegłam w stronę toalety, ale była zajęta. Wycofałam się.
- Co? Harry okupuje toaletę? - spytała mama.
- No… chyba tak.
- To idź do łazienki i się odśwież.
Łazienka była urządzona supernowocześnie. Trochę mi się gryzło z tym stylem wiktoriańskim i byłam ciekawa jak wyglądają inne pomieszczenia.  Umyłam ręce, opłukałam trochę twarz i wyszłam z łazienki. Pod drzwiami stał Harry.
- Ubikacja już wolna - oznajmił.
Pobiegłam do toalety.  Wyszłam z niej, ale musiałam iść do łazienki, aby umyć ręce…  Z łazienki wychodził Harry.
- Poczekaj, na mnie, tylko umyję ręce. Pokarzesz mi swoje królestwo? - zapytałam żartując.
  Harry zaprowadził mnie do swojego pokoju. Był to typowy pokój nastolatka. Na ścianie wisiały jakieś plakaty, pod oknem stało biurko i regał z książkami. Pod ścianą stało wąskie łóżko.  Poza tym wisiały na ścianach fotosy Harry’ ego, oprawione w ramki.
- Robota mamy - powiedział - Gdy wyjeżdżałem, to tego jeszcze nie było.
- Co? Pokazujesz swoje królestwo? - spytała mama, wchodząc do pokoju.
- Mamo… Po co powiesiłaś te fotosy? - zapytał.
- Słońce. Tęskniłam za tobą. Jak ogarniała mnie wielka tęsknota,  to mogłam chociaż popatrzeć na te zdjęcia.
Widać było, że Harry nie był szczęśliwy z tego powodu.
- Chodźcie na kolacje, bo Clodi się niecierpliwi.
Zeszliśmy na dół. Jadalnia też była urządzona nowocześnie. Zaczęłam się zastanawiać dlaczego mój pokój jest taki… inny, ale z zamyślenia wyrwała mnie mama Harry’ ego.
- Megan, siadaj tutaj - posadziła mnie po swojej prawej stronie. Harry został posadzony naprzeciwko mnie i nie był za szczęśliwy - Dużo o tobie słyszałam. Harry mi o tobie bardzo dużo opowiadał. I całkiem nieźle cię opisał - powiedziała.
   Do pokoju weszła starsza kobieta z tacą. Postawiła ją na kredensie i zaczęła podawać talerze na stół. Na talerzach leżała ryba z frytkami. Ulubione danie Harry’ ego. Gdy mama powiedziała „Smacznego”   zaczęłam jeść, podniosłam widelec i wbiłam w rybę. Nigdy nie przepadałam za rybą… No może nad morzem…  ryba nie za bardzo mi smakowała i dziobnęłam ją ze trzy razy zabijając smak frytkami.
- Co? Nie smakuje ci? - zapytała mama. Widziałam, że Harry także dziobie rybę.
- Jest wspaniała - powiedziałam - Ale jestem najedzona - odpowiedziałam grzecznie. Harry odetchnął z ulgą i odłożył widelec.
- Tak nas dobrze karmili podczas lotu, że jesteśmy obżarci mamo.
Poczułam jego kopnięcie pod stołem. Mama koniecznie chciała się dowiedzieć co się działo w czasie tych dwóch miesięcy, kiedy Harry’ ego nie było w domu i wypytywała go o różne szczegóły , o koncerty i o chłopaków. Widać było, że coś jej leży na sercu.
- Co jest mamo? - Zapytał Harry. Zanim zdążyła odpowiedzieć, do pokoju wszedł potężnie zbudowany mężczyzna.
- Dobry wieczór - powiedział, a Harry wstał, aby się z nim przywitać. Po przywitaniu Harry podszedł do mnie i powiedział:
-  To jest Megan - mężczyzna wydawał się dużo starszy od mamy Harry’ ego.  Przywitał się ze mną, podając mi rękę i powiedział:
- To jesteś dziewczyną Hazzy? - zapytał.  Trochę się speszyłam, ale odpowiedziałam:
- Tak.
 Ojczym obrócił mnie wokół mojej osi, przyjrzał mi się uważnie i powiedział:
- Ładna z ciebie laseczka.
  Zaczęłam się zastanawiać, czy dobrze go zrozumiałam… w tym momencie Harry powiedział do ojczyma:
- To jest moja narzeczona i nie wiem co byście mówili i robili, ale zostanie moją żoną - zwrócił się do obydwojga.
  Atmosfera zrobiła się ciężka. Zapanowało milczenie. Troszkę wpadłam w panikę… Jak przetrwamy do jutra?
 Kolacja trwała dalej. Po rybie z frytkami na stół wjechał pudding. Było to coś ohydnego. Był to jakiś rozpaćkany chleb o smaku bardzo słodkim. Po dwóch łyżeczkach, prawie mnie zemdliło. Przypomniałam sobie Chudego Su i prawie się rozpłakałam. Pomyślałam sobie co dzieje się u chłopaków. Czy wszyscy tak samo cierpią jak my… 
Ojczym nie zwracając uwagi na Harry’ ego zapytał mnie:
- A w której części Rosji mieszkasz?
Gdy dotarło do mnie, że zadał mi to pytanie, zagotowałam się i odpowiedziałam:
- Nie pochodzę ani ze ZSRR ani z Rosji. Pochodzę z Polski i jestem w stu procentach Polką, proszę pana.
  Ojczym nie zwracał uwagi, że mnie dotknął.
- A kim jest twój ojciec?
- Mój ojciec nie żyje - odpowiedziałam sucho.
- To jesteś sierotą, tak?
- Moja mama żyje i czuje się bardzo dobrze - odpowiedziałam oficjalnym tonem.
Mama Harry’ ego miała nieszczęśliwą minę, ale nic się nie odezwała.
- A ile, ty dziecko masz lat? - zapytał arogancko - Jesteś starsza od Harry’ ego?
- Nie, proszę pana. Młodsza.
   Harry zerwał się od stołu i powiedział:
- Megan. Zabieraj swój plecak. Idziemy.
- Dokąd? Dopiero, co przyjechaliście - powiedział ojczym.
Mama zaczęła protestować, ale Harry był nieugięty.
- Przyjechałem wam przedstawić moją narzeczoną, a wy się zachowujecie, jak jakaś rodzina z marginesu! - krzyknął Hazzie - Nie będziemy tu u was nocować i nie spędzimy tu ani minuty dłużej.
   Zanim zdążyłam się zorientować, Harry pobiegł na górę i zbiegł z dwoma plecakami. Moim i jego. Było mi przykro, że kolacja się nieudała, ale ojczym Harry’ ego pobił wszelkie formy niegrzeczności.  Byłam tylko zadowolona, że Harry nie pozwolił ojczymowi, żeby mnie dłużej obrażał.  Wyszliśmy z domu. Wybiegliśmy na ulicę i Harry zaczął machać na taksówkę. Podjechała taksówka i wsiedliśmy do niej. Harry rzucił nazwę jakiejś ulicy i taksówkarz ruszył przed siebie. Trzęsłam się cała ze złości i łzy wściekłości popłynęły mi po policzkach. Harry zaczął mnie przepraszać za ojczyma, ale jakoś nie mogłam się uspokoić.
- Co ja mu takiego zrobiłam, żeby  mnie tak traktował…?
  Podjechaliśmy pod ładną, dużą willę i wysiedliśmy z niej. Harry zapłacił i podeszliśmy do drzwi. Zadzwonił do nich, po czym wyjrzał z nich Duży Bo.
- Co wy tu robicie?
- Czy znajdzie się dla nas jeden pokój?
 Duży Bo wpuścił nas do środka.
- Będzie problem… Wszystkie  pokoje są zajęte.
- Duży Bo, czy ty zabrałeś nasze rzeczy z lotniska?
- Tu stoją jakieś walizki, do których nikt się nie przyznaje.
  Otworzyłam walizkę i zobaczyłam swoje rzeczy.
- To moje.
Harry otworzył drugą.
- Chyba to też moje.
- Zastanawiałem się czy nie podwieźć wam tych walizek do domu, ale nie byłem pewny czyje to bagaże.
- Dzięki Bogu, że tego nie zrobiłeś - powiedziałam.
  Nagle zadzwoniła komórka Harry’ ego.
- Nie mamo. Nie wrócimy - usłyszałam- Odezwę się - powiedział sztywno Harry do słuchawki i się rozłączył.
- Ellie zarządziła spotkanie w tym domu o dwunastej. Będzie próba, także postarajcie się nie spóźnić - powiedział Duży Bo.
Wyszliśmy z domu, a Harry zaczął się zastanawiać, gdzie pojedziemy.
- Proponuję, żebyśmy przenocowali gdzieś w hotelu - powiedziałam.
Taksówka zdążyła odjechać, więc Harry zadzwonił do jakiejś korporacji po taksówkę. Za chwilę przyjechała. Wsiedliśmy do taksówki, a Hazza rzucił nazwę jakiegoś hotelu.  Zajechaliśmy pod ładny hotel. Dzięki Bogu okazało się, że są wolne miejsca i możemy się zameldować.  Gdy znaleźliśmy się w pokoju, Harry zapytał:
- Nie jesteś głodna? Ta ryba była straszna!  Ja jestem głodny jak wilk… Odzwyczaiłem się od kuchni mamy i zapomniałem, że mama każdą potrawę potrafi zepsuć. Idziemy coś zjeść?
- No jasne. Coś bym chętnie zjadła. O mało się nie popłakałam, jak sobie przypomniałam Chudego Su… Widzisz? Mogliśmy go zabrać ze sobą, ale nie chciałeś.
- Nie spodziewałem się, że sprawy się tak potoczą. Ojczym najwidoczniej miał problemy w pracy i dla tego nie był miły. Zawsze przynosi swoje humory z pracy. Zrobiło mi się żal Harry’ ego.  Pomyślałam: Jakbym się czuła w jego skórze.
- No to chodźmy na tą kolacje - powiedziałam, żeby zmienić temat.
Zeszliśmy do restauracji i zamówiliśmy duże krewetki.
Gdy ponownie zadzwonił telefon, Harry go wyłączył.
- Nikt nie będzie nam przeszkadzał w trakcie posiłku - powiedział.
 Domyśliłam się, że dzwoniła albo mama albo ojczym, ale z jego reakcji wynikało, że dzwonił raczej ojczym.  Zjedliśmy kolacje i poczułam, że jestem strasznie zmęczona. Przesunięcie czasu sprawiło, że straciliśmy jeden dzień. Harry chciał coś jeszcze zamawiać, ale podziękowałam. Potem poszliśmy do pokoju. Poszłam do łazienki się wykąpać. W pewnym momencie do kabiny wszedł Harry.
- Może umyję ci plecy? - zaproponował.

 Obudziłam się rano w jakimś obcym mi pokoju. Poczułam, że ktoś mi się przygląda. Odwróciłam się do Harry’ ego i powiedziałam:
- Dzień dobry!
W tym momencie przypomniałam sobie wydarzenia dnia wczorajszego, ale pomyślałam sobie, że nie mogę pokazać Hazzie’ emu jak mi było przykro.
- Która jest godzina? - zapytałam
- Nie wiem - powiedział - Chyba jest jeszcze dużo czasu. Co chciałabyś dzisiaj robić? - zapytał i przytulił się do mnie.
- A co proponujesz? Może pokazałbyś mi Londyn? Jeszcze nigdy nie byłam w Londynie.
- To idziemy na śniadanie, a potem idziemy zwiedzać. A co chcesz zobaczyć?
- Nie wiem, może ty pokażesz mi swój Londyn?
- Dobra. Ubieramy się i wychodzimy.
Ubraliśmy się i zeszliśmy na śniadanie. Po śniadaniu wyszliśmy i zaczęliśmy zwiedzać. Wsiedliśmy do czerwonego piętro-busa, Harry pokazywał mi różne miejsca i opowiadał o różnych przygodach związanych z tymi miejscami.   Zaśmiewaliśmy się cały czas.  Parę dziewczyn podeszło do Harry’ ego po autograf, a on rzekł do mnie na ucho:
-  Cena sławy…
Roześmiałam się na to.
- Nie mów, że nie jest ci miło - odpowiedziałam.
Wysiedliśmy z autobusu i Hazzie zaprowadził mnie pod pałac Buckingham. Po zwiedzeniu pałacu zapytał:
- Chcesz zobaczyć muzeum figur woskowych?
- No jasne! Oczywiście, że chcę zobaczyć!
 Dotarliśmy do muzeum i zobaczyliśmy ogromną kolejkę do kasy.
- Wiesz, Harry chyba nie zdążymy do dwunastej nawet wejść… Mam nadzieję, że nie jestem ostatni raz w Londynie i zwiedzimy to muzeum innym razem. 
Było dwadzieścia po jedenastej.
- No tak. Musimy jechać na próbę…
Harry złapał taksówkę i pojechaliśmy do willi zajmowaną przez zespół. Było za dziesięć dwunasta, gdy dotarliśmy na miejsce.
Na miejscu już była Eleanor i Lou oraz Danielle i Liam. Brakowało Zayn’ a i Niall’ a.
- Jak ci się podoba Londyn? - zapytała Ellie.
  Powiedziałam, że pałac Buckingham bardzo mi się podobał, ale że za wiele nie zdążyliśmy zwiedzić. Chłopcy poszli do jednego z pokoi i usłyszałyśmy, że próba się zaczęła.
- Jak cię przyjęła mama Harry’ ego? - zapytała Danielle.
- Bardzo sympatycznie - odpowiedziałam.
- Mówiłam ci, że to fajna babka - powiedziała Dani.
 Nic więcej się nie odezwałam.
- A co u was? - zapytałam.
- Siedzieliśmy do późnej nocy i opowiadaliśmy sobie, co się wydarzyło podczas trasy. Było bardzo rodzinnie - powiedziała Danielle.
- To cudownie! - odpowiedziałam.
Eleanor także podzieliła się swoimi przeżyciami z wczorajszego wieczora i byłam zadowolona, że nie pytają mnie o wczorajszy wieczór. Rozsiadłyśmy się na kanapie. Zadzwoniła komórka Ellie. Usłyszałam, że Eleanor zaczęła rozmowę na temat koncertu. Okazało się potem, że dzwonił ktoś z Francji i chciał zaprosić zespół do Paryża. Ellie rzuciła do słuchawki, że będzie to możliwe dopiero we wrześniu… A przecież jest końcówka kwietnia. Odpaliłam komputer i wyświetliłam grafik koncertów. Wpisałam Paryż we wrześniu. Eleanor zapisała jakiegoś maila i powiedziała do telefonu, że prześle  kontrakt. Wcześniej umawialiśmy się, że sierpień będzie wolny, żebyśmy mogli zrobić sobie wakacje. Ellie się rozłączyła i powiedziała, że dzwonili z centrum Pompidou i zapraszają chłopców na koncerty do Paryża. Stało się dla mnie jasne, że z chłopakami zwiedzę cały świat, co mnie bardzo ucieszyło.  Dzisiaj miałyśmy być na koncercie wszystkie, więc pomyślałam, że zabiorę ze sobą lustrzankę, by zrobić parę zdjęć.
* Cześć i czołem! Po tygodniowej przerwie, oznajmiam, że wróciłam :D W Chorwacji było naprawdę super i gorąco, ale miłą atmosferę zepsuła dziewczyna młodsza ode mnie o dwa lata i ona nie nawidziła 1 D, więc ja nie miałam z kim rozmawiać na ich temat... W końcu byliśmy w większym mieście i kupiłam kubek, na którym jest fragment teledysku WMYB. W drodze powrotnej bez przerwy o nim gadałam (jak to Directionerka), a dziewczyna dostała migreny :D
Jak Wam się podobał ten rozdział? Mam nadzieję, że bardzo :3
                                                                                    ~Meg

wtorek, 14 sierpnia 2012

Rozdział Dwudziesty Czwarty

*Okej, a więc dziś wrzucam dłuższy rozdział, żebyście miały co czytać :D Mam nadzieję, że Wam się spodoba :>

    Nasz wyjazd zbliżał się wielkimi krokami. Wyliczyłyśmy z dziewczynami, że bardziej będzie nam się opłacać wyczarterować samolot, niż wykupywać dla wszystkich bilety. Siedziałyśmy i przeglądałyśmy różne oferty firm lotniczych. Cieszyłam się, że już niedługo będę w Polsce, że zobaczę się z mamą i Michałem.
    Mieliśmy lecieć do Londynu, bo tam jeszcze chłopcy mieli koncert. Po koncercie mieliśmy lecieć do Polski. Z panią Kasią byłam na tak zwanej „Gorącej linii”, gdzie ustalałyśmy resztę szczegółów. Wyszło na to, że w Polsce, chłopcy mają dać dziesięć koncertów w różnych miejscowościach. Pierwszy koncert oczywiście miał być na rozpoczęcie Euro, czyli w Warszawie. Następne miały być w Gdańsku, Poznaniu, Wrocławiu, Szczecinie, Krakowie, Łodzi, Olsztynie , Rzeszowie i Lublinie.  Kraków miał być ostatnim z koncertów, więc wpadłam jeszcze na pomysł i poprosiłam mamę, aby załatwiła na trzy dni pensjonat „Tuberoza” w Zakopanem. Chciałam im pokazać jak najwięcej miejsc w Polsce, aby zobaczyli, że to piękny kraj. Zobaczą polskie morze, Mazury, góry. Cieszyłam się z tego jak dziecko i dla tego nie mogłam się już doczekać wylotu. Stroje były szyte w Polsce, bo doszłyśmy z mamą do wniosku, że będzie to najlepiej i najtaniej. Także stroje miałyśmy już z  głowy, przelot też. Jutro miałam mieć zdejmowany gips z ręki. Wszystko zaczęło się układać. Chłopaki się pogodzili i szykowali jakąś niespodziankę. Nie mogłam dowiedzieć się od Harry’ ego , o co chodzi, bo bez przerwy mówił „NIESPODZIANKA”. Ellie i Dan dowiedziały się tego samego, co ja. Postanowiłam, że przez te parę dni nauczę ich parę słów po polsku. Gdy im to zaproponowałam, byli bardzo chętni. Harry powiedział:
- Ja już znam jedno słowo po polsku.
 Jak się zapytałam jakie to w odpowiedzi usłyszałam : „ZUTEK”
 Poprawiłam go i powiedziałam Ziutek. Przy okazji wytłumaczyłam, że to polskie imię.  Chłopcy siedzieli przy stole, a ja próbowałam ich czegoś nauczyć.
- Jak wyjdziecie na scenę to powiedzcie „Cześć”
- TRZESZCZ - powtórzył Niall - A co to znaczy?
- Coś w rodzaju HI. I nie TRZESZCZ, tylko CZEŚĆ. A może łatwiej wam będzie powiedzieć „Dzień dobry”.
- DZEN DOBRI - powiedział Lou.
- Poczekaj. Wsłuchajcie się jak ja mówię - i zaczęłam sylabizować - Dzień. Powtórzcie.
- DZEŃ - powiedział Zayn.
- DZIEŃ - powtórzyłam.
- DZIEŃ- powiedział Harry.
- Dobrze! - ucieszyłam się.
- DOBRY.
Z „DOBRY” nie było problemów. Problem jeszcze był z „DZIEŃ”.  Po dziesięciu powtórzeniach, nawet udało im się powiedzieć.
- Dzień dobry Warszawo, możecie powiedzieć.
- A nie możemy powiedzieć „Dzień dobry Warsaw” ? - zapytał Lou.
- No… myślę, że zrozumieją, ale lepiej byłoby, jakbyście powiedzieli DZIEŃ DOBRY WARSZAWO.
- Warsiawo - powtórzył  Liam.
- Strasznie trudny ten wasz język - powiedział Niall.
„Dzień Dobry Warszawo” ćwiczyliśmy około godziny, aż wszyscy umieli.
- Powiedzcie „Polsko”.
  Z tym już nie mieli trudności.
  Po trzech godzinach nauki, zdecydowałam, że na dzisiaj wystarczy. Wiedziałam, że chcą się nauczyć i nie robią tego specjalnie, że im nie wychodzi.
- Jutro nauczymy się następnych słów - powiedziałam.
- Dziękujemy pani profesor - powiedział Harry.
 Chudy Su już kręcił się po jadalni, ale nie miałam jakoś ochoty na nic. Źle się czułam i chciałam się iść położyć.
 Poszłam do siebie. Na dole było gwarno i wesoło. W pewnym momencie wpadł do mnie Harry.
- Chodź na dół - powiedział.
- Nie najlepiej się czuję - odpowiedziałam.
- Chodź na dół, bo przyjechali chłopaki z The Wanted. Będziemy śpiewać wspólną piosenkę.
- Wybacz, ale źle się czuję i nie chcę, żeby ktokolwiek mnie widział w takim stanie.
-  A co ci jest? - zaniepokoił się Hazzie.
- Nic - powiedziałam.
- No jak to nic? Przecież widzę, że nie jesteś sobą - drążył dalej.
- Harry, daj spokój. Chcę być sama.
 Wyszedł nadąsany. Położyłam się do łóżka, wzięłam tabletkę przeciwbólową i próbowałam zasnąć, ale hałas z dołu nie dawał mi spać. Wstałam i wyszłam na taras. Świeże powietrze trochę mnie orzeźwiło. Doszłam do wniosku, że może jednak zejdę na dół. Ubrałam się szybko, podmalowałam się i po cichutku zeszłam. Harry mnie nie zauważył, bo stał do schodów tyłem. Ale zauważył mnie Jay.
-  Cześć piękna! - krzyknął - Co u ciebie słychać?
- Jutro zdejmują mi gips i mam nadzieję, że Harry ze mną pojedzie.
- Jeśli nie będzie chciał, to zadzwoń po mnie, to ja cię zawiozę.
 Harry powiedział:
- Będzie chciał, będzie - i się uśmiechnął.
- Wiecie co? Podpiszcie mi się na gipsie - powiedziałam. 
   Ella przyniosła kolorowe flamastry i wszyscy po kolei się podpisali. Niall narysował małe serduszko, przy swoim imieniu. Jay nie chciał być gorszy, więc narysował większe serduszko, a Harry powiedział:
- Ja bym chciał narysować takie serduszko, które się nie zmieści na twojej ręce, a po za tym wiesz, że całe moje serce jest zajęte przez ciebie.
  Zrobiłam się cała czerwona.
- Czemu się tak zarumieniłaś? - zapytał ,po odejściu  chłopaków z The Wanted, Hazzie, gdy byliśmy już sami u mnie w pokoju.
- Bo nie spodziewałam się, że będziesz to mówił na forum publicznym.
Harry się cichutko zaśmiał.
- Poczekaj - powiedział.
Wybiegł gdzieś z pokoju i za chwilę wrócił z gitarą. Zaczął grać i śpiewać nową piosenkę. Rozpoczynała się od słów, które powiedział na dole.
  Piosenka była prześliczna.
- Zdradziłeś „niespodziankę” - powiedziałam i zeszkliły mi się oczy.
- Tą piosenkę napisałem dla ciebie. Chyba wiesz.
Podeszłam do niego i go pocałowałam.
- Dziękuję - powiedziałam.
Przytulił mnie i powiedział:
- Przykro mi było, że nie chciałaś  mi powiedzieć, co ci jest.
- Hazziątko, nie będę ci zawracała głowy babskimi przypadłościami.
- Trzeba było tak od razu - powiedział i uśmiechnął się - Bym ci dał spokój. Mam iść do siebie? - zapytał .
- Po trzech tygodniach spania w twoim towarzystwie, myślisz że sama zasnę? - powiedziałam.
Na następny dzień rano obudziłam się o 8.15. Pomyślałam sobie: Dziś szczęśliwy dzień! Zdejmą mi wreszcie ten gips. Popatrzyłam na serduszka na gipsie i zachciało mi się śmiać.
Wojna serduszkowa- pomyślałam.
Postanowiłam, że gdy zdejmą mi ten gips, zabiorę go ze sobą na pamiątkę.
Pocałowałam Harry’ ego i go obudziłam.
- Dzień dobry Hazziątko! - powiedziałam.
 Harry otworzył oczy i uśmiechnął się.
- Dzień dobry. Jak mnie nazwałaś? - zapytał.
- Hazziątko. Jak ci nie odpowiada mogę mówić Haziutek.
- Zutek - powiedział ospale.
- Nie Zutek, tylko Ziutek.
Harry’ emu spodobało się  „Haziutek”.
Przyciągnął mnie do siebie.
- Wstajemy! - powiedziałam - Chcę się pozbyć tej kukły.
- A która jest godzina? - zapytał.
- 8.20, a czemu pytasz?
- Bo wydawało mi się, że jest wcześniej.
- Na zegarku od ciebie, też jest 8.20 - powiedziałam.
  Wstałam z łóżka i poszłam się myć. Gdy wyszłam, Harry siedział już ubrany na łóżku.
- Tak bez mycia? - zapytałam.
- Pobiegłem do siebie.
Zeszliśmy na śniadanie. Po śniadaniu, Harry wsadził mnie do samochodu i pojechaliśmy do szpitala. Przyjął mnie lekarz i kazał prześwietlić rękę. Wszystko się dobrze zrosło i lekarz dał skierowanie do zdjęcia gipsu.  Hazzie wszedł ze mną i przyglądał się jak tną gips. Poprosiłam, aby gips mi oddano.
- A po co to pani? - zapytał sanitariusz.
- Jest to dla mnie bardzo cenny gips - powiedziałam.
Gdy mi go zdjął  powiedziałam:
- O jaka lekka ręka - Podniosłam ją do góry. Nie sądziłam, że włożyłam  w to tyle siły, iż walnęłam się w nos ręką.
- Au! - powiedziałam.
- Co? Złamałaś nos? - zapytał Harry.
- Nie…
Gdy wyszliśmy, Harry nie mógł się uspokoić ze śmiechu.
- Z czego się śmiejesz? - zapytałam.
- No bo pierwszy raz zobaczyłem, jak ktoś daje sobie sam w nos.
Wsiedliśmy do samochodu i wróciliśmy do domu.
Niall urzędował jeszcze w kuchni, dziewczyny już się pakowały, a Zayn przeglądał się w lusterku. Pozostałych chłopaków nie było widać.
- Jak tam ręka? - zapytał między jednym gryzem, a drugim, Niall.
- Jak widać w porządku, bo zdjęli mi gips, ale czuję się jakoś nieswojo.
- Doktor kazał ci ćwiczyć - powiedział Harry.
- Wiem. Przyniosę ci coś - powiedział Zayn.
 Za chwilę przyniósł małą, miękką piłkę  i dał mi ją.
- To jest taka specjalna piłka, do ćwiczeń po złamaniu ręki.
- Dzięki Zayn, a skąd ją masz? - spytałam.
- Kiedyś miałem złamaną rękę i dostałem ją od swoje byłej.
- Której? - zapytał Hazzie.
- Nie znasz jej - odparł Zayn - To było jeszcze przed założeniem zespołu. Musisz ją mocno ściskać. W ten sposób, będziesz ćwiczyła mięśnie.
- Dzięki, a gdzie reszta?
- Dziewczyny, pakują się już, a chłopaki poszli po jakieś zakupy.
 Do salonu przyszedł Chudy Su i zapytał:
- Nie zjobić wam czegoś do jedzenia?
 Przez ostatni tydzień karmił nas, jakbyśmy mieli jechać na Syberię. Byłam przejedzona. Podziękowałam mu troszkę nadgorliwie i poczuł się urażony. Wyszedł nieszczęśliwy do kuchni. Pobiegłam za nim i powiedziałam:
- Przepraszam Chudy Su, ale więcej nic już nie zmieszczę. Może wieczorem małą przekąskę, ale teraz nie mam już miejsca. Nie gniewaj się na mnie.
- Nie gniewam się na ciebie Megan. Nie potrafiłbym się na ciebie gniewać. Jest mi smutno, że wyjeżdżasz i nie wiem kiedy cię znowu zobaczę. I czy w ogóle cię kiedyś jeszcze zobaczę.
- A ty z nami nie jedziesz do Londynu? - zapytałam zaskoczona.
- Nie. W Londynie, będzie ktoś inny, kto będzie o was dbał.
W jego oczach pojawiły się łzy. Podeszłam do niego i pogłaskałam go po jego szorstkiej ręce.
-  Na pewno się jeszcze spotkamy - powiedziałam.
 Chudy Su się odwrócił do mnie plecami, bo nie chciał, żebym widziała jego łzy. Wyszłam z kuchni z ciężkim sercem. Był dobrym człowiekiem, ale bardzo samotnym.  W nas znalazł sobie rodzinę. Usiadłam na fotelu i wsadziłam twarz w dłonie. Zachciało mi się płakać. Dopadł do mnie Harry i klęknął przede mną.
- Co się stało? Dlaczego płaczesz? - zapytał.
- Nic. Żal mi Chudego Su. Ostatnio przechodzi samego siebie w gotowaniu, a jest taki samotny. Jak odjedziemy, zostanie sam. Czy nie może lecieć z nami?
- A co my z nim zrobimy? W Londynie mama zatrudnia kucharza, w Warszawie jest Mały Joe.
- A czy nie mógłby lecieć z nami do Warszawy, a tam z Małym Joe by gotowali na zmianę? - zapytałam.
- Nie martw się. Na pewno sobie tutaj poradzi.
- Ale on nas traktuje jak rodzinę - rozpłakałam się. - Nie wiadomo, kiedy przylecimy do Chicago - dodałam.
- Zobaczymy. Może się w ogóle przeniesiemy do Chicago, bo są tu wytwórnie, które nas interesują.
  Harry mnie nie przekonał. Postanowiłam coś wymyśleć. Siedziałam skwaszona, gdy wpadli Li i Lou.
- Co? Taka nieszczęśliwa, że ci zdjęli gips? - zażartował Louis - Jeżeli tak, to możemy ci złamać drugą rękę.
  Uciekłam z płaczem na górę do pokoju. Po pewnym czasie rozległo się pukanie do drzwi. Za drzwiami stał Lou.
- Ja cię strasznie przepraszam, za moje głupie żarty, nie chciałem cię urazić.  Harry wszystko nam powiedział, o co chodzi. Zastanawiamy się, co zrobić z Chudym Su, bo też się do niego przyzwyczailiśmy. Będziemy wszyscy myśleć, co na to poradzić. A teraz nie rozpaczaj. Chodź na dół. Będziemy świętować zdjęcie twojego gipsu.
- Czego się napijesz? - zapytał Liam, kiedy zeszliśmy na dół.
- Białego wina - powiedziałam.
- Wytrawne czy słodkie?
- Pół słodkie poproszę.
W ręku ściskałam piłeczkę od Zayn’ a, a w drugiej trzymałam kieliszek.
- Za szczęśliwe zakończenie nieszczęśliwej przygody - powiedział Liam.
  Chłopaki zaczęli się wygłupiać i sypać dowcipami. Rozładowali ciężką atmosferę i znacznie lepiej się poczułam.
- To o której jest jutro odlot? - zapytałam.
- O dziesiątej trzydzieści odlatujemy z lotniska. „Słoniątko” przyleci po nas czterdzieści minut przed odlotem - powiedziała Ellie.
- To ja muszę się iść spakować - powiedziałam i odstawiłam kieliszek.
- Spakowałyśmy cię już - powiedziała Dani.
Byłam zaskoczona.
- Jak to? - zapytałam.
- Ellie jak wpada w szał pakowania, to pakuje wszystkich - wytłumaczyła Dani.
- Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu, że cię spakowałam.
- Nie, wręcz przeciwnie, bo nienawidzę się pakować.
  Wypiliśmy jeszcze po dwa kieliszki wina i Ellie zdecydowała:
- Idziemy spać.
- O! Ktoś ma Reisefieber!!! - powiedziałam i zaczęłam się śmiać, ale poszłam posłusznie na górę.  Za chwilę przyszedł Harry.
- Czy mogę u ciebie przenocować? - zapytał.
- A co? Nie zaśniesz beze mnie? - odpowiedziałam.
- No… Już chyba nie.
- Pewnie ja też bez ciebie nie zasnę. Będę czuła się bardzo osamotniona.
Przytulił się do mnie i pocałował.  Nie mogłam zasnąć. Widziałam, że Harry też.
- Zaśpiewaj mi jeszcze raz tą piosenkę - poprosiłam.
 Harry cicho zaczął śpiewać.  Gdy skończył, przytuliłam się do niego jeszcze mocniej.
- Ja też cię kocham - powiedziałam - Jak nikogo innego na świecie.
Całowaliśmy się długo i namiętnie.
  Rano budzik zadzwonił o 7.30. Poderwałam się z łóżka i pobiegłam się wykąpać. Wreszcie mogłam to zrobić sama. Kiedy wyszłam, Harry siedział na zamkniętym sedesie. Nie spodziewałam się go tu, więc krzyknęłam i złapałam ręcznik, żeby się zakryć. Harry zaczął się śmiać.
- Głuptasie, przecież widziałem nagie kobiety.
- To jest INTERESUJĄCE – powiedziałam   Musimy na ten temat poważnie porozmawiać, ale nie teraz, bo nie mamy czasu. Harry zaczął się śmiać.
- Nie uwierzę, że nie widziałaś gołego faceta - powiedział.
Zaczerwieniłam się i szybko wyszłam z łazienki. Zaczęłam się  ubierać. Sprawdziłam czy z szafy wszystko jest zabrane. Szkoda mi było piżamy, ale zostawiłam ją tu. Pomyślałam sobie, że jak wrócę, będzie na mnie czekać.  Na stoliczku leżał mój złoty zegarek. Gdy Harry wyszedł z łazienki, byłam już gotowa do wyjścia.  Skoczyłam jednak jeszcze do łazienki i się podmalowałam. Zeszliśmy na dół. Na stole stało już śniadanie, ale Chudego Su nie było nigdzie widać. Za chwilę zaczęli się schodzić inni. Brakowało tylko Niall’ a.
- Co się dzieję z Niall’ em? Pewnie znowu śpi. Zayn sprowadź go tu na dół - powiedział Liam. – Nie długo przyleci „Słoniątko” - Liam był z lekka podenerwowany.
- Przestań się stresować - powiedziała Danielle.
  Po chwili wpadł Niall, a za nim Zayn.
- Zaciąłem się w łazience i nie mogłem wyjść - powiedział - Dzięki Bogu, że Zayn po mnie przyszedł.
 Był tak zdenerwowany, że zaczął jeść i nie zwracał uwagi na to, co się dzieje przy stole.
- Niall, przestań się tak obżerać, bo potem będziesz rzygać w samolocie.
Niall nałożył sobie jeszcze jedną porcję twarożku ze szczypiorkiem.
- Pyszny ten twarożek - stwierdził.
    O wyznaczonej godzinie przyleciało „Słoniątko”.  Zajrzałam do kuchni, ale Chudego Su tam nie było. Poszliśmy do helikoptera, wsiedliśmy i gdy odlatywaliśmy w ogrodzie stał Chudy Su z wielkim, białym ręcznikiem i machał nam na dowidzenia.  Dotarliśmy na lotnisko i ustawiliśmy się do odprawy. Eleanor była pierwsza, a ja i Danielle stałyśmy za nią. Duży Bo zamykał naszą kolejkę. Celnicy byli bardzo mili. Wbili nam do paszportu pieczątki i wskazali, gdzie mamy się kierować. Wsiedliśmy do samolotu. Samolot nie był za duży i był luksusowo urządzony.
- No takim samolotem, to możemy latać! - powiedział Niall  – A czy jedzonko będą dawać?
- Już jesteś głodny? - zapytał Liam - Na razie siadaj i zapnij pasy. Jak będziesz tyle jadł, to nie długo w pasy się nie zapniesz - dodał po chwili.
 Stewardessa przyszła do nas i poprosiła, żebyśmy zapieli pasy. Siedziałam obok Harry’ ego . Trzymał mnie za rękę i czułam, że ręce zaczynają mu się pocić.
- Co, nie lubisz latać? - zapytałam cicho.
- Nie przepadam.
  Samolot zaczął kołować. Przypomniał  mi się Meksykanin. Uśmiechnęłam się i mocno ścisnęłam Harry’ ego za rękę.
Harry co raz mocniej trzymał mnie za rękę, więc szepnęłam:
- Harry… nie tak mocno, bo połamiesz mi palce.
 Puścił moją rękę i złapał się poręczy. Wystartowaliśmy.  Harry był blady jak ściana.
- No jestem zawiedziona - powiedziałam Harry’ emu - nie dali nam cukierków.
Harry nie zwracał na to uwagi.  Gdy pojawiła się stewardessa , rozpięłam jego pas, a potem swój.
- Czy mogę zamówić jakiegoś drinka? - zapytał Hazzie.
- Oczywiście. Co pan sobie życzy?
- Czego się napijesz Megan?
- A macie koniak? - zapytałam.
- Jest brandy  - odpowiedziała stewardessa.
- To poproszę.
   Harry zamówił to samo i paczkę żelków.
- Jesteś uzależniony od żelków…- oznajmiłam.
- Lubię żelki.
- Ale ty bez przerwy jesz żelki.
- Bo je lubię! - przekomarzał się Hazzie.
- Widzę, że humor ci się już poprawił?
- Strasznie nie lubię startów, ani lądowań. Bolą mnie uszy i czuję się, jakby miała mi eksplodować głowa.
- Musisz się do tego przyzwyczaić, bo teraz będziesz więcej latał - powiedziałam -Załatwiamy wam z Ellie wyjazd do Australii, a potem do Nowej Zelandii.
- Nie wiem, czy to kiedykolwiek  przemogę  – powiedział smutno.
-Może ci się uda do tego przyzwyczaić.
- No nie wiem. Poznasz dzisiaj moją mamę.
  Tego bałam się najbardziej. Co będzie, jak jego mama mnie nie zaakceptuje? Albo popełnię jakąś gafę. Na samą myśl robiło mi się słabo.
-  A jaka jest twoja mama? - zapytałam.
- Na pewno ją polubisz.
Tylko czy ona mnie…-  pomyślałam.
Chłopcy dla zabicia czasu zrobili sobie próbę. Dopiłam koniak i spać mi się zachciało. Stewardessa przyniosła mi poduszkę i przykryła mnie kocem. Rozsunęłam sobie fotel. Tak dobrze, to nawet nie było w pierwszej klasie. Tu jest super luksus. Słuchałam śpiewających chłopaków i zasnęłam.
  Przyśnił mi się Harry, który biegał po łące pełnej kwiatów. W pewnym momencie znikł gdzieś. Rozpłynął się nagle i nigdzie nie było go widać. Myślałam : No wychodź Harry. Przecież duchem nie jesteś. Za chwilę zobaczyłam jakiegoś silnego mężczyznę, ubranego na czarno. Nie było widać jego twarzy, bo miał czarną maskę, bez otworów na usta, oczy i nos. Harry był związany grubym sznurem. Mężczyzna do jego gęstych brązowych loków przystawił pistolet. Zaczął prowadzić Harry’ ego nad wysoką przepaść. Hazzie’ emu łzy spływały ciurkiem po policzkach i patrzył mi prosto w oczy. Mężczyzna zagroził mi, że jeśli zrobię krok w jego stronę, zabije Harry’ ego. Rozkazał mi oddać wszystko co jest drogocenne. Oddałam mu mój zegarek, naszyjnik, bransoletkę. Pierścionka na szczęcie nie zauważył. Zdjęłam go tak, aby nie widział i schowałam do małej kieszonki w kurtce. Wrzucił moje rzeczy do dużego worka, który rzucił gdzieś w krzaki. Nadal trzymał pistolet przy głowie Hazzy.  Oczy Harry’ ego patrzyły nadal na mnie i wydawało mi się, że rozkazują mi, abym uciekała. Jednak wiedziałam, że nie zostawię go za nic w świecie samego.  Bzdurą totalną by było, gdym miała  uciec. O nie… Megan Erase taka nie jest. Jest waleczna, odważna, sprytna i mądra. Zaczęłam zadawać sobie pytania. Co by było gdyby? Co by się wydarzyło, jakbym zrobiła to, a nie tamto? Musiałam dokonać wyboru. Albo zostanę na polu walki, albo stchórzę i ucieknę. Wybór został dokonany w ułamku sekundy. Jeszcze tylko jedno pytanie chodziło mi po głowie. Jak mam go uratować? Rzucić się na tego mężczyznę? On cokolwiek widzi zza tej czarnej maski? Może ma jakieś super moce… co by się wydarzyło, gdybym podbiegła do niego i wyrwała ten pistolet? Niestety z tego jednego pytania wychodziły kolejne…  W dodatku nikogo nie było, oprócz nas.  Po chwili dokonałam ponownego wyboru. Rzuciłam się na mężczyznę, który na chwilę odwrócił się tyłem do mnie. Skoczyłam mu na plecy i wyrwałam pistolet. Było za późno… Odepchnął Harry’ ego, który spadł w przepaść. Krzyczałam za nim, ale miał wsadzony knebel  i nie mógł nic mówić. Strzeliłam do mężczyzny na oślep, a potem rzuciłam się za Harry’ m w wielką, mroczną i pełną tajemnic przepaść. Nie wiem ile tak spadałam, ale wiem, że nigdzie nie widziałam Hazzy. Gdzie on mógł się podziać? Nic przez tą rozciągającą się mgłę nie można było zobaczyć… W oddali zobaczyłam szarą marynarkę Harry’ ego. Ale jego ani śladu. Zrobiło mi się gorąco i obudziłam się z wrzaskiem, a potem rozpłakałam się. Byłam cała zlana potem.
- Co się stało?! - dopadł do mnie Hazza.
Złapałam go za szyję i mocno przytuliłam.
- Śnił mi się koszmar. Dzięki Bogu, że był to tylko sen.
 Opowiedziałam Hazzie’ emu to co mi się śniło.
- Moja odważna dziewczynka - powiedział gładząc mi włosy - Chodź do nas. Nie siedź tu sama.
Z tyłu samolotu odbywała się próba. Usiadłam obok Dani i zaczęłam przysłuchiwać się piosenkom. Niall zaczął fałszować i dostał w łeb od Lou.
- No co? Chciałem rozśmieszyć Megan. Siedzi taka poważna.
 Zaczęłam się śmiać. W ich towarzystwie czułam się bezpieczna i było mi dobrze. Koszmar gdzieś zniknął i poczułam, że burczy mi w brzuchu.
- Jedliście już coś? - zapytałam.
- No właśnie? Będzie jakieś jedzonko? - domagał się Niall.
Liam wyskoczył za zasłonkę i po chwili wrócił.
- Zaraz podadzą lunch.
  Chłopcy zaśpiewali jeszcze dwie piosenki, gdy przyszły dwie stewardessy i zaczęły podawać nam lunch. Zayn zaczął podrywać jedną z nich i szepnął jej coś do ucha. Stewardessa roześmiała się i dała mu kuksańca w bok.
- Zayn! Uspokój się!!! - powiedział Louis- Wszyscy chcemy dolecieć w całości do Londynu.
 Zaczęliśmy pałaszować obiad.
- Teraz bym się przespał…- powiedział Niall.
- To idź i niech ci się przypadkiem nie śnią koszmary - powiedziałam.
 Okazało się, że większości chciało się spać. Zostaliśmy z Harry’ m  sami. Gdy stewardessy ułożyły wszystkich do snu, jedna przyszła do nas zapytać się czy czegoś sobie nie życzymy. Chciało mi się pić, więc zamówiłam herbatę.  Harry poprosił o wodę mineralną.  Gdy stewardessa przyniosła napoje, Hazza zaczął opowiadać mi o swoim domu rodzinnym.  Urodził się w Holmes Chapel, Cheshire. Opowiedział mi o swoich rodzicach i poczułam, że coraz bardziej boję się tego spotkania.  Potem zaczął opowiadać o starszej siostrze.  Słuchałam Harry’ ego bardzo uważnie i coraz bardziej byłam spanikowana. Harry przyjrzał mi się.
- Głuptasie, przecież nie musisz się bać. Moja rodzina nie składa się z potworów.
- A co będzie, jak mnie nie zaakceptują?
- Mama cię na pewno zaakceptuje.
- No nie jestem taka pewna - powiedziałam, myśląc o poprzednim związku z Caroline Flack.
- O czym mówisz? - zapytał z lekka zdenerwowany.
- No wiesz. Czytałam trochę o tobie w Internecie.
- Wierzysz w te głupoty? Piszą o nas, że jesteśmy homo-niewiadomo, a przecież sama widzisz, że tak nie jest. Nie istnieje żaden Larry Stylinson.
 Przyznałam mu rację, ale strach przed rodziną Harry’ ego nie ustępował. Nie wiem czy dla podniesienia mnie na duchu, Harry przytulił mnie jeszcze mocniej.
* Kocham to zdjęcie powyżej :D Mam nadzieję, że spodobał Wam się ten rozdział : ] Piszcie w komentarzach. To dla mnie bardzo ważne :D
                                                                          ~Meg