piątek, 28 września 2012

Rozdział Trzydziesty Czwarty

- Wracaj tam i poczekaj, aż cię Clodi ubierze - powiedziała zła Eleanor.
- Mmm… To Clodi ma mnie ubierać? - zapytał z szelmowskim uśmiechem.
- Ubierać to się masz sam, ale Clodi ci powie w co.
Drzwi się zamknęły za Lou.
- A może, to? - usłyszałyśmy z przebieralni Lou.
- Nie wytrzymam!- powiedziała Ellie - Zaraz zrobię z nim porządek.
Otworzyła drzwi do przebieralni i zobaczyłyśmy Louisa w samych slipkach… Ten wrzasnął jak dziewczynka i zakrył się jak cnotliwa panienka. Ryknęłyśmy wszystkie śmiechem. Na to z przebieralni wyszedł Harry. Zamarłyśmy na jego widok.
- Czy coś nie tak? - zapytał Harry patrząc na nas. Miał na sobie smoking jasno szary i fioletową kamizelkę pod marynarką. Do tego miał fioletowe lakierki w identycznym kolorze co kamizelka. Pod szyją miał fioletową muchę.
Ellie powiedziała:
- Bierz mnie!!!!
- Kto ma brać? - zapytał Louis z przebieralni.
Podeszłam do Harryego i powiedziałam:
- Wyglądasz jak Apollo, czyli bosko.
Harry się uśmiechnął i powiedział:
- Apollo nie był ubrany w smoking - i cmoknął mnie.
Drzwi się otworzyły i wyszedł Liam. Był w podobnym do Harryego smokingu, w kolorze kremowym, a kamizelka była czerwona. Oczywiście mucha też była czerwona, a buty kremowe.
- Tak. Tylko smokingi - stwierdziłyśmy.
- Liam, podoba ci się? - zapytała Danielle - Bo uważam, że wyglądasz uroczo.
Widać było po Liamie,  że jeszcze nie jest zdecydowany.
- Pójdę jeszcze przymierzyć parę garniturów - obydwaj z Harrym zniknęli w przebieralniach.
Michał wyszedł w czarnym fraku. Mama powiedziała:
- NIE…. Wyglądasz jak kelner w filharmonii. Gdy Michał zniknął wyszedł Lou. Miał na sobie granatowy garnitur i żółtą muchę w czarne paseczki.
- Clodi! Co ty robisz? - zdenerwowała się Ellie.
- Nie mogę zapanować nad panem młodym - odpowiedziała prawie płacząc Clodi.
- Bardzo mi przykro, ale ja tam muszę wejść, bo nie wyjdziemy stąd do jutra - oznajmiła Ellie i wepchnęła Louisa do przebieralni.
- NO CO?!- usłyszeliśmy Louisa.
Pozostali panowie pokazali nam się jeszcze we frakach, garniturach  i smokingach.  Wszystkie zdecydowałyśmy się na smokingi. W garderobie Louisa trwały jakieś dyskusje. W pewnym momencie drzwi się otworzyły i wyszła wściekła Eleanor.
- Jak tak, to ślubu nie będzie! - rzuciła do tyłu -  Albo się ubierasz jak człowiek, albo ślubu nie będzie- krzyknęła - Za klauna nie wychodzę za mąż! - dodała i usiadła koło mnie. Była tak wściekła, że łzy leciały jej ciurkiem. W pokoju zapanowała cisza.  Pozostali panowie wyszli już ubrani w swoje ciuchy. Po dłuższej chwili wyszedł Louis ubrany w smoking. Miał ciemno szary smoking. Pomarańczową muszkę i dodatki pasujące do stroju.
- No wreszcie wyglądasz jak człowiek! - powiedziała Ellie.
- Czy spodnie nie mogą być trochę krótsze? - zapytał, po czym nie było go już widać. Najprawdopodobniej przez spojrzenie Ellie.   Ellie troszkę się rozpogodziła,  ale żeby ukarać Louisa powiedziała:
- Wychodzimy! - i wyszła jako pierwsza nie czekając na niego. Harry złapał mnie za rękę i przepuścił przez drzwi jako pierwszą.
- Powiesz mi jak wygląda twoja suknia? - zapytał.
- Nic ci nie powiem!
- Ale nie musisz krzyczeć - powiedział spokojnie i przytulił do siebie. Widziałam oczami wyobraźni piórka albo tort czekoladowy.  W pewnym momencie zza drzwi wyskoczyli Zayn, Ewelina, Niall, a za nimi Artur.
- No i co? Co? - wołała Ewelina na przemian z Niallem - Wybrałyście? Pokażecie?
- Nie pokażemy.
- Jak to? Nie będę mógł przymierzyć żadnej sukienki? To niesprawiedliwe! - powiedział nieszczęśliwy Niall - Niesprawiedliwe, bo wy się pobieracie, a ja nawet sukienki nie będę mógł przymierzyć! - krzyczał Niall.
- Jeżeli chcesz, to mogę pożyczyć ci moją sukienkę - powiedziałam.
- Ślubną?
 Harry chrząknął.
- No nie wiem, czy będziesz chciała, żeby on chodził w twojej sukience - powiedział - Będzie zaraz cała wyświniona.
 Pomyślałam, że ma chyba racje.  Wyszliśmy od Diora.
- Jestem strasznie głodny. A wy? - powiedział Niall.
- Niall, przecież ty zjadłeś cały talerz kanapek - powiedziała Ewelina.
- Ale one były takie malutkie - zaczął tłumaczyć się Niall.
- Faktycznie. Ja też jestem głodna - powiedziałam.
- Wiecie co, byłam kiedyś w Paryżu w kapitalnej knajpce. Bardzo dobrze tam żywili - powiedziała mama.
- A gdzie to?
- Z tego co pamiętam, to niedaleko.
- To idźmy tam - zarządził Niall.
Mama prowadziła nas uliczkami Paryża, aż wreszcie stanęła i powiedziała:
- To tutaj - weszliśmy do środka i zapytaliśmy się, czy dostaniemy jakiś duży stolik.
- Ile osób? - zapytał kelner.
- Trzynaście osób - odpowiedział Michał.
 Kelner zaprowadził nas na piętro, które było puste. Rozsiedliśmy się przy stolikach. Po mojej prawej siedział Harry, a po lewej Louis.
- Proponuję, żebyście tu zamówili mulle - zaproponowała mama - Jadłam je tu po raz pierwszy w życiu i do tej pory pamiętam ich smak. Michał skinął na kelnera i zapytał po francusku czy są mulle. Kelner powiedział, że tak i to jest specjalność zakładu.
- Jedliście kiedyś już mulle? - zapytała zaciekawiona mama.
- Nie. A co to? - zapytał Niall.
- To są małże. A wiecie, jak je jeść?
Nikt się nie odezwał.
- Słuchajcie. Przyniosą wam miseczki z wodą do umycia rąk. Niall, tylko nie wypij tej wody. Na osobnym talerzyku będzie ściereczka o zapachu cytrynowym. Używa się jej na końcu, bo powoduje że brzydki zapach znika z rąk. Pierwszą mulle zjada się widelcem. Zostają dwie muszelki połączone, których używa się jako szczypiec do następnych mulli. Jeżeli chcecie im zrobić przyjemność to róbcie to, co powiedziałam.
Po krótkim czasie kelnerzy wnieśli wazy z mullami. Po za mamą  wszyscy z lekkim przerażeniem zaczęli jeść. Niall rzucił się pierwszy.
- Dobre! Ta waza jest moja! - krzyknął. Postawił ją przed sobą.
Spróbowałam i bardzo mi zasmakowało. Doszłam do wniosku, że chyba też zjem całą wazę. Po piętrze zaczęły się rozchodzić cmokania, ale poza tym nie było słychać innych odgłosów. Popatrzyłam w prawo. Harry miał już sporą kupkę pustych małży przed sobą i przymierzał  się do następnej porcji. Miałam ochotę wziąć następną porcję, a Harry na mnie popatrzył z wyrzutem.
- No co? Smakują mi - powiedziałam nieśmiało - Jeżeli będzie potrzeba, to nam jeszcze przyniosą.
Harry nałożył sobie następną porcję. Po mojej lewej stronie na talerzu z muszlami też była ich większa ilość. Zerknęłam na stół Nialla. Kończył już wazę. Ewelina siedziała z Kasią i Arturem przy stole i zerkała na stół Nialla z lekkim przerażeniem,  ale widać było, że jej także smakowało.
- Miała pani genialny pomysł, że nas tu pani przyprowadziła - powiedział Niall - Czy ja mogę zamówić jeszcze jedną wazę mulli?
- Słuchajcie! Nie mówcie mi przez pani, czuję się przez to stara. Mam na imię Ania i mówcie mi po imieniu – mama wzniosła kieliszek z winem do góry – Piję z wami wszystkimi bruderschaffta.
- Ciocia, ja do ciebie będę mówić cały czas ciocia - powiedziała Ewela.
- No, dobrze - odparła  mama. 
Kelnerzy przynieśli następne wazy i poustawiali na stolikach. Przy jednym stoliku zapanowała ogólna radość. Nie potrzeba było zgadywać przy którym… Harry z Louisem wyrywali sobie łyżkę.
- Spokojnie Harry, on ci zaraz odda tą łyżkę - powiedziała łagodnie Ellie.
- Muszę?
- Musisz.
- Ale one są takie pyszne!
- Przecież nie zjesz całej wazy. Mam nadzieję, że się jeszcze podzielisz z nami - powiedziała Eleanor.
Harry puścił łyżkę, którą złapała Ellie.
- Megan, daj swój talerz.
 Nałożyła mi dwie łyżki mulli.
- AŻ DWIE? - powiedział Louis.
- TO DLA NAS NIC NIE ZOSTANIE!- krzyknął Harry.
Kelnerzy przysłuchiwali się naszej rozmowie i uśmiechali się. Jeden z nich jakoś dziwnie mi się przyglądał. Podszedł w pewnym momencie do mnie i zapytał:
- Przepraszam. Ja cię skądś znam.
Przyjrzałam mu się dokładnie i krzyknęłam na całą salę:
- GEOFFREY!!! „You play volleyball?” – zacytowałam Geoffreya - No…? Łe…
Geoffrey chyba jeszcze nie załapał, więc krzyknęłam:
- OUZO!!!!
W tedy dopiero zajarzył i krzyknął:
- KRETA!!!
Wstałam, żeby się z nim przywitać, a on się na mnie rzucił i zaczął się witać na „niedźwiedzia”. Harry był zdezorientowany.
- Mamo! Pamiętasz Geoffreya - krzyknęłam. Geoffrey popatrzył w mamy kierunku, po czym do niej podbiegł.
- Hello!
- Hi Geff
- Skąd wy się znacie? - szepnął do mnie Harry.
- Z Krety. Później wszystko ci opowiem – odparłam i powiedziałam do Geoffreya, kiedy przyszedł  z powrotem:
- Pracujesz tutaj?
- No muszę jakoś dorabiać. Studia są drogie…
- A gdzie się w tym roku wybierasz?
- Na Rodos. Będę pracował w Neckermmanie.
- Jeśli spotkasz Kubę, to go ode mnie pozdrów.
Harry był co raz bardziej zdezorientowany.
- Na długo przylecieliście do Francji? - zapytał Geff.
- Jutro wylatujemy. Przylecieliśmy tu na dwa dni.
- Nie potrzebujecie przewodnika?
- Kończę za pół godziny i mogę wam pokazać Paryż nocą. 
- Bardzo chętnie. Przydałby się nam jakiś pilot do oprowadzania - odparłam.
- To jeszcze tu posiedźcie. Potem pójdziemy w Paryż - rzucił i zniknął za drzwiami.
- Dobrze go znasz? - zapytał zaciekawiony Harry.
- Troszkę.
- Jak troszkę?
- Troszkę. Troszkę…- zaczęłam się z nim droczyć.
- A kiedy byłaś na Krecie?
- Jakieś cztery lata temu.
- Co tam robiliście?
- Jak chcesz wiedzieć, to się zapytaj mamy.
Popatrzył na mnie pytającym spojrzeniem.
- A dowiem się, dowiem - odparł. Wstał i poszedł do mamy. Chwilę z nią porozmawiał. Mama się zaśmiała i coś mu odpowiedziała, po czym Harry uspokojony wrócił do stolika. Humor mu się trochę poprawił.
- Już wszystko wiesz? - zapytałam.
- Tak. Wiem - odpowiedział.
Gdy Harry wracał, wzięłam z jego talerza jedną mulle.
- Halo?! To mój talerz!
- No, ale ciebie nie ma przy tym talerzu. Myślałam, że już skończyłeś - powiedziałam i szybko zjadłam mulle, zanim zdążył mi ją wyrwać.
- Oddawaj!
 Oddałam mu pustą muszlę.
- Wisisz mi jedną mulle - powiedział.
- Dobrze, że tylko jedną.
- A co? Zjadłaś więcej? Zobaczysz. Ja się z tobą jeszcze policzę. – odparł Harry. Eleanor z Louisem wybuchli śmiechem.
- Zupełnie, jakbym widział ciebie i mnie - powiedział Lou.
- Ty się lepiej nie odzywaj, bo dzisiaj, żeś mi podpadł - powiedziała ostro Ellie.
- Nie kłóćcie się. Przecież jesteśmy w mieście miłości. Tu nie można się kłócić.
- Czy wszyscy się już najedli? - zapytała mama.
 Niall nie miał już więcej miejsca i powiedział:
- Zupełnie jak po perogach.
Wypiliśmy jeszcze herbatę, zużyliśmy wszystkie serwetki, dopiliśmy wino, gdy zjawił się Geoffrey.
- To co? Gotowi?
- Nie wiem, czy Niall będzie mógł wstać…- powiedział Liam.
- Poproszę dźwig - rzekł Niall.
Wyszliśmy z restauracji i Geoffrey poprowadził nas przez prześliczne uliczki do katedry Notre Dame. Porobiłam zdjęcia. Nie zwiedzaliśmy jej, bo Geoffrey powiedział:
- Mamy załatwiony wjazd na wieżę Eiffla.
Wsiedliśmy w jakiś autobus i podjechaliśmy pod samą wieżę Eiffla. Zrobiła na mnie piorunujące wrażenie. Nigdy nie sądziłam, że jest ona taka wielka. Geoffrey podszedł do kas i powiedział:
- Hej Francouis!
Dostał jakieś bilety i ustawił nas w kolejce.  Wjechaliśmy na górę i Geff powiedział:
- To teraz obejrzyjcie sobie widoki - każda para rozeszła się w inną stronę. Geoffrey zjechał na dół mówiąc, że musi coś jeszcze załatwić.  Pooglądaliśmy przez lunetę Paryż i zobaczyłam na drugim końcu korytarza idącą w naszym kierunku mamę z Michałem.
- Chodź, idziemy dalej - powiedziałam. Przeszliśmy na drugą stronę wieży. Harry mnie objął i przyciągnął do siebie.
- Być na wieży Eiffla i cię nie pocałować to niewybaczalne - powiedział.  Pocałował mnie długo i namiętnie.
- O! Ptaszki dają sobie dzióbka! - usłyszeliśmy głos Louisa.  Harry odwrócił się i powiedział:
- Zamknij się idioto i pocałuj Ellie. Nie widzisz, że ona na to czeka?
- Ellie, chodź! Mam cię pocałować! Harry mi kazał!- rzucił do Ellie.
- No jeden rozsądny - powiedziała Ellie i zaczęli się całować namiętnie.
- Co to za całuśny kącik się zrobił? Możemy się przyłączyć? - usłyszeliśmy głos Liama.
- No jasne! Wbijajcie!- rzucił do Li.
Powróciliśmy do przerwanej czynności. Nagle przyszedł Niall.
- Geoffrey was szuka - powiedział.  Harry coś mruknął pod nosem, ale nie przerywał całowania. Inne pary tak samo zareagowały.
- Co się z wami dzieje? Ania z Michałem całują się po drugiej stronie. Kasia  i Artur z jeszcze innej. Ewelina, gdzie jesteś? - krzyknął. To mnie trochę otrzeźwiło.
- Zostaw Ewelę - powiedziałam w przerwie między pocałunkami.
- No, dam jej tylko jednego buziaczka - powiedział Niall.
- No dobra. Chodźcie. Nie wiem, co Geoffrey planuje - Louis jakoś nie mógł się oderwać od Ellie.
- Louis idziemy! Louis. LOUIS!- powiedział głośno Harry. Lou mruknął coś pod nosem.
- Widzicie, jak to miło? - rzekł Niall.
Doszliśmy do wind, gdzie stał Geoffrey. Załatwiłem wam rejs statkiem po Loarze.
- WOW! Geff, jesteś super!
- Dzięki. Macie piętnaście minut, żeby zjechać i dotrzeć do statku.
Okazało się, że Geoffrey był także przewodnikiem po Paryżu. Dostaliśmy się do windy. Zjechaliśmy i Geff zaczął szybko iść w kierunku Loary. Podszedł do jednego ze statków i kazał nam wsiadać. Poszliśmy na górny pokład i okazało się również, że Geff wynajął cały statek. Gdy odpłynęliśmy Geoffrey zaczął nam opowiadać o zabytkach, które mijaliśmy. W drugą stronę płynął statek pod jakimś mostem i wszyscy wrzeszczeli. Z początku myśleliśmy, że to fani.
- O Boże… Wszędzie ich pełno…- powiedział Zayn.
Geoffrey jednak nam wytłumaczył, że pasażerowie każdego statku wrzeszczą przepływając pod mostami, jak najęci. Spróbowaliśmy i my. Geoffrey miał rację. Było super!  W ten sposób zwiedziliśmy większość Paryża leżącego nad Loarą.
- Geoffrey! Musimy się zameldować w hotelu - powiedziała Ellie, gdy skończył się rejs.
- A w którym macie mieszkać? - zapytał.
 Ellie rzuciła jakąś nazwę.
- A, to blisko stąd. Zaprowadzę was.
Faktycznie. Było stosunkowo blisko. Bagaże nasze były już w pokojach.
- Jeżeli chcecie zobaczyć Paryż nocą, to przyjadę po was o dziesiątej, chyba że chcecie teraz jeszcze gdzieś iść.
Byliśmy trochę zmęczeni, więc powiedzieliśmy Geoffreyowi, że spotkamy się o dziesiątej. Pożegnaliśmy się i rozeszliśmy do pokoi. Pokój był ładny. Miał piękny widok na Loarę.
- Muszę się wykąpać - powiedziałam,  ale Harry jakby nie usłyszał. Oglądał widok przez okno. Poszłam do łazienki. Rozebrałam się i poszłam pod prysznic. Za chwilę poczułam, że Harry stoi za mną.
- Chcesz się sama myć? - zapytał.
- Mówiłam, że idę pod prysznic.
Pocałował mnie. Wziął mydło i zaczął mnie namydlać.
- To powiesz mi jaka będzie twoja sukienka?
- Nie powiem.
 Jego ręka była niebezpiecznie blisko mojego boku.
- Powiedz.
- Przestań. Nie - odpowiedziałam. Poczułam, że mnie łaskocze - Nie znęcaj się nade mną!- powiedziałam. Wziął jakąś torebeczkę do ręki.
- Mogę ci umyć głowę?
Zgodziłam się. Zaczął mi masować głowę i znowu usłyszałam:
- Powiesz, czy nie?
- Zobaczysz - odparłam.
W tym momencie poczułam, że strasznie mnie pieką oczy…
- AUA!!!! - wrzasnęłam - To są tortury! Muszę się zastanowić czy wyjdę za ciebie.
- Przecież się zgodziłaś - powiedział.
- Ale jeszcze mogę się wycofać!
Harry wziął słuchawkę i polał mi wodą po twarzy.
- Przepraszam. Nie chciałem. Tak jakoś mi się ręka ześlizgnęła…- zaczął się tłumaczyć. Wyszłam spod prysznica.
- Nie wracaj już do tego. Zobaczysz w odpowiednim czasie! - skończyłam dyskusję i trzasnęłam drzwiami od łazienki. Za chwilę usłyszałam wrzask Harryego. Weszłam do łazienki. Stał z  namydloną twarzą i prawie, że płakał. Rozśmieszyło mnie to. Podeszłam do niego i spłukałam mu twarz. Teraz obydwoje mieliśmy czerwone oczy jak u królika.
- Harry, strasznie mnie bolą nogi. Muszę się położyć.
- Zaraz tam będę - powiedział z iskierką w oczach.
Wyszłam z łazienki i rzuciłam się na łóżko. Dopiero poczułam, jak bardzo bolą mnie nogi. Doszłam do wniosku, że ekspresowe zwiedzanie Paryża jest bardzo męczące. Po krótkim  czasie, Harry wyszedł z łazienki i położył się koło mnie. Zaczęliśmy się całować.
- To może porozmawiamy o niespodziance? - rzucił Harry.
Jeszcze w Warszawie zdecydowałam, że zadzwonię do mamy Harryego i ją zaproszę na ślub. Gdy Harry, któregoś dnia siedział w łazience, przepisałam numer do mamy z jego komórki i wykorzystałam moment, kiedy go nie było. Zadzwoniłam do niej. Mama była bardzo zaskoczona, gdy mnie usłyszała. Powiedziałam jej, że Harry nie wie o tym telefonie. Powiedziałam, że pobieramy się i że bardzo mi zależy, żeby była na tym ślubie. Mama zaczęła mnie wypytywać, gdzie i kiedy się odbędzie ceremonia. A dlaczego w Warszawie, a nie w Londynie… bardzo miło mi się z nią rozmawiało.
- Cieszę się, że do mnie zadzwoniłaś. Oczywiście stawię się na ślubie, ale myślisz, że Harry tego chce?
Zapewniłam ją, że Harry na pewno chce, żeby była obecna, na co odpowiedziała:
-  Ale pewnie chce, żebym była sama.
Nie potrafiłam jej okłamać.
- Dobrze. Przyjadę sama,  ale nie mów nic Harryemu - powiedziała.
- To niespodzianka - powiedziałam do słuchawki.
W tym momencie do pokoju wszedł Harry.
- Co niespodzianka? - zapytał zaciekawiony - Znowu te niespodzianki! - powiedział Harry - Muszę na ciebie znaleźć jakąś metodę.
Teraz wiedziałam, że znowu zaczyna szukać sposobu na wyciągnięcie „Niespodzianki”.
- No powiesz mi czy nie? O czym tak myślisz? - sprowadził mnie na ziemię Hazzie.
- O niczym - odpowiedziałam.
- No widzę, że nad czymś bardzo intensywnie myślałaś.
- Myślałam, w co się ubrać na wieczór i co będziemy robić jutro.
Harry się lekko nadąsał.
- To nie myślałaś o mnie?
Zaczęłam się śmiać.
- No przecież myślałam o nas głuptasie. Mama proponowała, żebyśmy pojechali do Euro Disneylandu u. Liam to od razu poparł. Nie wiem co ty o tym sądzisz.
- Super pomysł! Miałaś mi jeszcze parę rzeczy wyjaśnić.
 Opowiedziałam mu o wczasach na Krecie. O tym, że Geoffrey codziennie do nas przychodził z pytaniem: Czy zagramy w piłkę.
- A kto to był Kuba?
Dobrze mnie słuchał - pomyślałam. Tym razem opowiedziałam historię o Rodos. Jak leżałyśmy na plaży i jak przyszedł Kuba, żeby nas zaprosić do gry w siatkówkę.
Wreszcie na koniec zapytałam:
- Słuchaj, czy ty o każdego mojego kolegę będziesz zazdrosny? Przecież za nim cię poznałam miałam wielu kolegów i znajomych. Jakoś do momentu, kiedy ciebie poznałam, żyłam wśród ludzi.
Harry się nadąsał w tym momencie całkowicie. Obraził się. Odwrócił się do mnie tyłem. Pomyślałam sobie, że pewnie musi sobie przemyśleć, to co powiedziałam. Odwróciłam się do niego też plecami. Zapanowała dziwna cisza. Zmęczenie wygrało ze mną. Postanowiłam się przespać.
    Przyśnił mi się ślub Eweliny z Niallem. Było to dość dziwnie urządzone. Niall w garniturze, Ewelina w pięknej sukni. Dookoła pełno jedzenia. Ściany były z cukierków, podłoga z żelków. Miałam nadzieję, że nie Harribo. Krzesła z „sopelków”. Zobaczyłam tam nas wszystkich. Siedziałam w zaawansowanej ciąży między Harrym, a Liamem. Jakoś do tej pory nie potrafiłam sobie wyobrazić siebie w ciąży. Za Liamem, w tym samym rzędzie, siedziała Danielle, która też była w ciąży. Ellie z Louisem siedzieli z tyłu. Każde miało po jednym dziecku na ręku. Były to bliźniaki. Tommie i Jimmie. Byli bardzo podobni do swoich rodziców. Wyglądali bardzo elegancko i szykownie, ale coś przeczuwałam, że wyrosną z nich niezłe łobuzy. Chyba odziedziczą to po tatusiu. Lou strasznie zmężniał. Zaczęłam się zastanawiać, czy wpłynęły na niego dzieciaki, czy sama Ellie. Poza tym wiele się nie zmieniło. Nadal nosił ulubione buty, które Eleanor nazywała „szmaciakami”. Nie zrezygnował też z szelek ani z pasków.  Pozostali za bardzo też się nie zmienili. Harry miał nadal ten fryz na głowie. Jego brązowe loki były bardzo miękkie. Przyrzekł sobie, że jeśli wyłysieje to będzie oznaczało tylko jedno. Że uderzył się mocno w głowę. Blask w jego jasno-zielonych oczach nadal nie znikał. Kochałam go nad życie i nigdy nie przestanę.
Kiedy Ewelina pojawiła się na sali i szła w kierunku Nialla, Harry nerwowo złapał mnie za rękę. Miał takie delikatne ręce.  Nagle szepnął:
- Pamiętasz nasz ślub?
 Uśmiechnęłam się do niego promiennie i odrzekłam:
- Jak mogłabym go nie pamiętać? Był bardzo oryginalny. Na zawsze zostanie w mojej pamięci.
Obudził mnie pocałunek. Nie wiedziałam w pierwszej chwili, gdzie jestem.
- Powiedz. Co ci się śniło? - zapytał Harry - Miałaś taki piękny uśmiech na buzi, że musiałem go scałować.
- A… Nic takiego - uśmiechnęłam się - Śnił mi się ślub Nialla z Ewelą.
- Co?! A nie nasz?
- Nie. Byliśmy już po ślubie. Nawet więcej…. Byłam w ciąży.
Harry zrobił kwadratowe oczy.
- Z KIM?!- krzyknął.
- No z tobą głuptasie! - pocałowałam go namiętnie.
- I co? - zapytał zaciekawiony.
Opowiedziałam mu dokładnie sen.
- Oby był to proroczy sen - uśmiechnął się do mnie i powiedział - Jeżeli chcemy iść na NOC W PARYŻU, to musimy już wstawać.
- A która jest godzina? - zapytałam. Za oknem było już ciemno.
- W pół do dziesiątej.
Zerwałam się z łóżka i zaczęłam się ubierać. Harry poszedł w moje ślady. Pobiegłam do łazienki, umalować się, a Harry przyszedł do mnie, bo bardzo lubił obserwować, jak to robię.
Za pięć dziesiąta zeszliśmy na dół. Na dole czekał już Geoffrey, Danielle i Liam.
- Megan miała fajny sen!- krzyknął Hazza.
- Jaki? - zapytała zaciekawiona Danielle.
- Ślub Nialla z Ewelą - odparł Harry.
- To nie nasz? - zdziwił się Liam.
- Nie. Myśmy byli już po ślubie. Sprawiliśmy się dobrze, bo dziewczyny były w ciąży - powiedział podekscytowany Harry.
- Kto jest w ciąży? - zapytała Ellie wchodząc do holu.
- Ty już nie - odparł Hazza.
- Jak to JUŻ?
- Byliście na ślubie z bliźniakami!
- BLIŹNIAKI?!- zapytała zdumiona Eleanor.
- Jakie bliźniaki? - zapytał Lou, który podszedł do nas.
- Twoje.
- A jakiej były płci?
- Takiej jakiej chcesz.
- CHŁOPCY? - zapytał podekscytowany - A gdzie te bliźniaki? - zaczął się rozglądać.
- Jeszcze u bociana - odpowiedział Hazza.
- Muszę go poszukać.
 Ellie pokiwała groźnie do niego palcem. Zadzwoniła winda w holu. Wysiedli z niej mama z Michałem, Kasia z Arturem i z Eweliną.
- Czy my zawsze musimy czekać na Nialla i Zayna?
- Gdzie oni są?
- Po takiej ilości mulli śpią jak zabici - zażartował Geff.
- A potem będą mieć pretensje.
Ellie podeszła do recepcji i poprosiła, aby recepcjonistka zadzwoniła do nich do pokoju.  Po dziesięciu minutach zjechali.
- Zachowujecie się jak panny młode!- powiedziała Ellie - Bez przerwy musimy na was czekać.
- Dobrze nam się spało - powiedział skruszony Niall.
 - No ,to idziemy - powiedział Geff.
Przeszliśmy przez Plac Pigalle i wyszliśmy na schody na Mont Martre. Na schodach siedziało dużo ludzi, a w górze stała biała budowla. Gdy stanęliśmy na szczycie, pod nami znajdował się cudowny widok na Paryż.  Geoffrey zaprowadził nas do jedynej winnicy w Paryżu. Była umieszczona na południowym wzgórzu Mont Martre. Przechadzaliśmy się uliczkami, na których było wielu artystów, malarzy, rzeźbiarzy, muzyków. Atmosfera była niesamowita. W pewnym momencie Geff zaproponował, żebyśmy weszli do kawiarni. Dochodziły stamtąd dźwięki paryskiej muzyki. Weszliśmy, zamówiliśmy dwa dzbany wina. Przy pianinie siedział jakiś mężczyzna. Drugi grał na akordeonie. Jakaś młoda dziewczyna śpiewała paryskie piosenki.
- To jest prawdziwy Paryż - powiedział Geoffrey. Wszyscy siedzieli jak zaczarowani. Harry przytulił mnie do siebie i z opartymi o siebie głowami słuchaliśmy różnych pieśni. Spojrzałam w pewnym momencie na pozostałych. Wszystkie pary siedziały przytulone do siebie. Ewelina siedziała przy Niallu, który ją objął. Kasia nawet nic nie mówiła. Zayn poderwał jakąś panienkę… 
Gdy koncert się skończył, wyszliśmy z kawiarenki i Geoffrey zaproponował, żebyśmy poszli zwiedzać mosty. Pokazał nam wiele miejsc dla zakochanych. Byliśmy zachwyceni. Wróciliśmy do hotelu. Było około trzeciej. 
- To o której jedziemy do Euro Disneylandu? - zapytała Ewela.
- Jak się wyśpimy - powiedziała Kasia.
- To niebezpieczne powiedzieć Nialowi, albo Harryemu „JAK SIĘ WYŚPIMY”. Oni mogliby spać przez trzy dni - powiedział Lou.
- Umówmy się o dziesiątej w holu.
- Co tak wcześnie? - zaprotestował Niall.
- Wyśpisz się w Warszawie - powiedziała Ellie.
Zrezygnowany poszedł na górę. Po głośnym „dobranoc” rozeszliśmy się wszyscy do pokoi.  Byłam tak zmęczona, że postanowiłam, że zrobię sobie DZIEŃ DZIECKA, tym bardziej że wcześniej brałam prysznic… Wskoczyłam do łóżka.  Zasnęłam w objęciach Harryego.


* Hej :) A więc, skoro podobał się poprzedni rozdział, to w takim razie, jak podobał Wam się ten? Czekam na komentarze :> Zdjęcie przedstawia fracuską kawiarenkę ;) Według mnie jest urocza. Kocham Was, za to, że jesteście ze mną :)
                                                                                         ~Meg

poniedziałek, 24 września 2012

Rozdział Trzydziesty Trzeci

Lecieliśmy samolotem do Paryża. Występy chłopaków były bardzo udane. Zdobyli wielkie grono nowych fanek, a piosenka z The Wanted podbijała wszystkie stacje radiowe. Chłopakom Polska się bardzo spodobała i wydawało mi się, że się w niej zakochali. Byli zdziwieni, że mamy tak piękne góry, lasy i jeziora.
   Wszyscy byli bardzo podnieceni. Chłopcy od rana, kiedy się dowiedzieli, że lecą do Paryża nagrywać teledysk. Udało nam się dochować tajemnicy mimo podchodów chłopców. My byłyśmy podniecone z powodu wyboru sukien ślubnych. Kasia i Artur z powodu wycieczki do Paryża, a Ewelina z powodu całego zespołu One Direction.
   Siedziała naprzeciwko mnie i widziałam, że zerka raz na Zayna, a raz  Nialla. Zayn już na lotnisku wystartował do Eweliny,  ale Kasia wzięła go na bok i przeprowadziła poważną rozmowę. Niall zachowywał się, jak na niego, dziwnie normalnie. Nic nie jadł, aż się zaniepokoiłam i zapytałam:
- Co? Brzuszek nawala?
Skosił mnie wzrokiem i powiedział:
- Wszystko w porządku.
Zaczęłam rozmawiać z Ewelą.
- Skąd ich znasz? - zapytała po polsku - widziałam, że Niallowi ucho robi się coraz większe
- Poznałam Harryego przez przypadek, gdy poprzednim razem byli w Polsce.
- A kiedy byli? - zapytała zaciekawiona.
- W marcu. Tylko masz tego nikomu nie mówić. Wiesz, że się pobieramy?
- Jak to?! Kto z kim i kiedy?!- zarzuciła mnie pytaniami.
- Ja z Harrym, mama z Michałem, Eleanor z Louisem i Danielle z Liamem.
- To Zayn i Niall są wolni?
- Jak na razie tak. A który ci się bardziej podoba? - rzuciłam.
- Ładniejszy jest Zayn, a Niall jest sympatyczniejszy - zerknęłam na Nialla. Słyszał, że padało jego imię i zaczął się nerwowo wiercić.
- Megan?
- Co?
- O czym rozmawiacie?
- O tobie, a co nie możemy sobie poplotkować?
Zerknęłam na Ewelinę, która ledwo powstrzymywała śmiech.
- Mogę się do was przysiąść?
- Chodź, siadaj.
Usiadł koło Eweli.
- Co ty robisz?
- Chodzę jeszcze do szkoły - odpowiedziała.
- A ile masz lat?
- Piętnaście, a co? - trochę się naburmuszyła.
- To super wiek! - powiedział Niall.
- Czemu się ze mnie nabijasz? - naburmuszyła się jeszcze bardziej.
- No, nie gniewaj się. Po prostu umieram z głodu.
Przypomniałam sobie, że mam żelki w plecaku i wyciągnęłam jedną paczkę. Rzuciłam w Nialla, który wrzasnął:
- JEDZONKO! - otworzył paczkę i poczęstował Ewelinę. Chętnie się poczęstowała, po czym puściła do mnie oczko.
- Weź sobie jeszcze - powiedział Niall. Byłam w szoku. Niall dzielił się jedzeniem…  pojawił się Harry.
- Żelki! - krzyknął,  ale Niall schował przed nim opakowanie.  Ewelina zaczęła się śmiać. Wyciągnęła rękę z żelkami do Harryego,  ale ja powiedziałam:
- Zostaw. Siadaj. Będziesz miał zaraz swoje - wyciągnęłam z plecaka następną paczkę i dałam Harryemu. Harry otworzył paczkę i zachował się elegancko, bo poczęstował Ewelinę, która podziękowała, bo już miała garść. Niall spiorunował Harryego wzrokiem. Harry podsunął mi torbę z żelkami.
- Proszę - powiedział. Wzięłam sobie jednego, czerwonego żelka i wsadziłam szybko do ust. – Tylko jeden? - zdziwił się.
- Wystarczy, wystarczy.
- A możesz mi go oddać?
- Nie, a po co ci?
- Bo czerwone, to są moje ulubione.
- Moje też - odpowiedziałam. – Już go połknęłam.
- Ty potworze! Zjadłaś mojego misiaczka!
- No, sam mnie poczęstowałeś, a poza tym to myślałam, że to ja jestem twoim misiaczkiem -  powiedziałam rozpaczliwie.
Ewelina się pokładała na fotelu ze śmiechu.
- No, jesteś moim misiaczkiem - odpowiedział Harry.
- Ewelina, chodź przesiądziemy się - powiedział Niall - Niech oni sobie tu gruchają.
- Nie! Lepiej tam nie idź! Tam jest strefa skażona! - powiedział Harry.
- Nie psuj mi opinii - warknął Niall - Zobaczysz. Ona i tak zostanie moją żoną.
Nagle w samolocie zapanowała cisza.  Nie wytrzymałam i ryknęłam śmiechem. Po chwili przyszła Kasia.
- Co tu się dzieje? - zapytała.
- A, Niall właśnie się oświadczył Ewelinie - mrugnęłam do Kasi.
- Wcale się nie oświadczył - powiedziała speszona Ewela.
- No, przecież powiedział, że kiedyś zostaniesz jego żoną - powiedziałam.
- To nie to samo - zaprzeczyła.
- Ewelina, pozwól na stronę - powiedziała Kasia i zabrała Ewelinę.
- Niall, uspokój się, przecież ona ma dopiero piętnaście lat - powiedziałam.
- To mi nie przeszkadza. Zostanie moją żoną. Ja nie mówię, że teraz. Ja sobie spokojnie poczekam.
- Wyobraź sobie, że Niall nawet poczęstował Ewelę żelkami - powiedziałam do Harryego.
- To poważna sprawa. Jak Niall dzieli się jedzeniem, to już naprawdę poważna sprawa. Musi być mocno zakochany - kpił Harry.
- Ja to słyszę Haroldzie.  Uważaj, bo opowiem coś Megan i będziesz miał za swoje.
- A co opowiesz? - zaciekawiłam się.
- Harry miał dużo starszą od siebie dziewczynę - powiedział Niall.
- Ameryki nie odkryłeś - odpowiedziałam - O tym, że chrapie też wiem.
- A skąd? - niewinnie zapytał Niall.
- Zaraz dostaniesz w łeb - powiedział Harry.
Krążyliśmy już nad Paryżem. Harry zaczął nerwowo się wiercić w fotelu.
- Jedz żelki - powiedziałam - Mogę ci jeszcze dać gumę do żucia, jeżeli chcesz.
- Zostanę przy żelkach - odparł Hazzie.
Jadł nerwowo żelki, a samolot lądował.
- Cudownie! Nie mamy żadnego opóźnienia - powiedziała Ellie - Na lotnisku mają czekać na chłopców twórcy teledysków. Zaraz zobaczymy czy są.
Wyszliśmy do hali przylotów. Stał tam jakiś mężczyzna z kartką: ELEANOR.
- O to od nich - powiedziała Ellie. Podeszliśmy do niego - Jestem Eleanor Calder.
- Zapraszam - powiedział mężczyzna.
- Czy będzie mógł pan podrzucić nas do Diora? - zapytała Ellie, gdy podeszliśmy do busa.
- Oczywiście. Tylko najpierw musimy odstawić zespół do producenta.
Wpakowaliśmy się wszyscy do busa. Pojechaliśmy pod  wieżę Eiffla. Był tam rozstawiony już namiot oraz ustawione szyny, na których był postawiony wózek z kamerą. Ellie wysiadła z chłopakami i poszła do namiotu.
- Ustaliłam, że po nakręceniu teledysku spotkamy się u Diora. Chłopców odwiozą, gdy skończą robotę - powiedziała, gdy wróciła do busa.
- Czy ja mogę zostać? - zapytała rozpaczliwie Ewela.
- Nie - powiedziała Kasia.
- A z Arturem?
- Artur, zostałbyś z nią?
- Jeżeli sobie życzysz, to zostanę.
Wysiedli z Eweliną, która pobiegła prosto do namiotu, a za nią Artur. Odjechaliśmy i w godzinę dojechaliśmy do Diora. Gdy tam weszliśmy, Ellie podeszła do recepcjonistki i się przedstawiła.
- Tak. Czekaliśmy na państwa - ogarnęła naszą grupkę wzorkiem – Zapraszam - Poprowadziła nas do jakiegoś pokoju. Za chwilę pojawił się przystojny mężczyzna . Przedstawił się :  Jacob jestem. Zaproponował coś do picia. Większość zamówiła wodę mineralną. Jedynie mama zamówiła dużą kawę. Wszyscy zasiedliśmy na krzesełkach. Czekaliśmy na Jacoba i powtórzyła się sytuacja, którą już przeżyłam w Chicago. Wjechała jakaś bardzo miła pani ze stoliczkiem, na którym znajdowały się napoje i ciasteczka.
- Dobrze, że tu nie ma Nialla - powiedziałam.
Wszystkie zaczęłyśmy  się śmiać. Po krótkim czasie przyszedł Jacob. Zaprosił nas do innej sali. Usiadłyśmy na fotelach i zaczęły przychodzić modelki w sukniach ślubnych. Dostałyśmy bloczki, gdzie wpisywałyśmy sukienki, które nam się podobały. Gdy skończył się pokaz, Jacob zebrał od nas nasze notesiki, przejrzał je i zniknął. Niedługo wrócił z wieszakiem z wybranymi sukniami. Podszedł do drzwi, które wyglądały jak szafa. Otworzył je. Okazało się, że tam jest przebieralnia.
- Zapraszam… Może panią - wskazał na mamę. Popatrzył w jej notesik. Zdjął suknie z wieszaka, powiesił  w środku i zamknął drzwi za mamą. Następnie podszedł do drugich drzwi. Otworzył je i zaprosił Ellie.
- Ale musimy się przecież nawzajem zobaczyć!- zaprotestowała Ellie.
- Proszę się tylko przebrać. Obejrzycie się panie, gdy będziecie gotowe.
To samo było ze mną i z Danielle. Kasia została w pokoju. Gdy weszłam do przebieralni, okazało się, że jest tam pomocnica. Przedstawiła mi się:
- Żanette.
Pomogła mi się ubrać w suknię. Przyjrzała się i stwierdziła:
- Zupełnie jakby była szyta na panią. Teraz może pani wyjść.
Wyszłam niepewnie z przebieralni, a tam stała już mama i Ellie.
- Boże! Jak pięknie wyglądasz!- krzyknęła mama. Kasia kiwała głową. Widać było, że ją zatkało.
- Wyglądasz cudownie!- krzyknęła Ellie.
Mamie się zakręciła łza w oku. Przyjrzałam się pozostałym. One też wyglądały bosko. Moja suknia była bez ramiączek, trzymająca się na biuście. Miała gorsecik w kształcie serduszka. Spódnica była na halkach. Było ich strasznie dużo, co sprawiało wrażenie bufiastej. Tył był wiązany. Ogółem suknia  bardzo mi się podobała, a sądząc po wrażeniu wszystkich, którzy zobaczyli mnie w tej sukni, innym też.  Mama miała sukienkę prostą, bardzo skromną,  ale też wyglądała prześlicznie. Ellie suknia natomiast miała jedno ramiączko. Bardzo podobał mi się w niej pas, który oddzielał klatkę piersiową od dołu. Dół był skromny i prosty. Nagle z przebieralni wyszła Danielle. Wyglądała pięknie. Miała długą, bufiastą  suknię obszytą koronką.
- Liam będzie zachwycony! - krzyknęła Eleanor.
- Poczekaj! Dopiero się rozkręcam - odpowiedziała Dani. – A raczej my wszystkie. Drogie, przyszłe panny młode. Zostało nam bardzo dużo sukien do przymierzenia, więc na co czekamy? Trzeba się wziąć do roboty! - powiedziała Dani.
Chyba tylko dla zabawy przymierzałam następne sukienki.  Właściwie byłam już zdecydowana na numer jeden,  ale jeszcze podobała mi się sukienka z zapięciem na guziczek z tyłu oraz gołymi plecami do lędźwi. Sukienka miała długie rękawy i była obszyta koronką podobnie jak pierwsza suknia Danielle.  Nie podobało mi się tylko to, że strasznie przylegała do ciała.  Zdecydowałam się na pierwszą suknię.
- Trafny wybór - powiedziała Żanette - Trzeba będzie teraz wybrać garnitur dla pana młodego.
- A co z butami? - zapytałam - Rozumiem, że te, w których mierzyłam suknię są w komplecie.
- Oczywiście. Zaraz dobierzemy  resztę dodatków.
Żanette pokazała mi zestaw różnych torebek, ale stwierdziłam, że żadna z nich mi się nie podoba.
- A o czym pani myślała? - zapytała
- Myślałam o jakimś małym woreczku. Może być jedwabny, może być obszywany tą koronką z której jest spódnica.
Żanette kiwnęła głową ze zrozumieniem. Zaczęła rysować i narysowała dokładnie to, co chciałam.
- O! właśnie to!
- Zaraz dowiem się, czy zostały jeszcze koronki. Wybiegła z przebieralni. Byłam ciekawa, co powie Hazza, jak mnie zobaczy. Mam nadzieję, że mu się spodobam…
Wyszłam z przebieralni już w swoich ciuchach. Czekała już tam mama, która się zdecydowała na pierwszą sukienkę.  Mama rozmawiała z Jacobem i okazało się, że w prezencie od firmy Dior dostałyśmy każda po styliście na dzień ślubu. Jeszcze pół godziny trwało za nim wyszły Ellie i Danielle. Kasia była zachwycona. Szkicowała sobie coś w zeszycie i w pewnym momencie mnie zawołała.
- Twoja suknia jest tak strojna i tak piękna, że proponuję, abyś miała jedną długą, białą różę. Nie można zniszczyć efektu tej sukienki. Do włosów bym przypięła małe, białe różyczki.
Bardzo mi się ten pomysł spodobał. Wiedziałam, że będzie to wyzwanie dla stylisty. Rzuciłam Kasi swój pomysł na torebkę i też była zachwycona.
- A pokaż mamę - powiedziałam.
Dla mamy Kasia przygotowała wiązankę z białych stokrotek, była bardzo delikatna i byłam zachwycona.
- Mamo! Chodź, zobacz! - zawołałam.
Mama nie była za bardzo przekonana, ale Ellie i Danielle, które przyszły w międzyczasie zakrzyczały ją i powiedziały, że musi mieć tą wiązankę. Jacob zresztą potwierdził nasze zdanie. Ellie i Dan były zachwycone także swoimi wiązankami i stroikami na głowę. Wszystko już miałyśmy umówione. Jacob zaczął rozmawiać z Kasią. Usunięto z przebieralni wszystkie sukienki. Okazało się, że chłopcy czekali na swoją kolej. Wprowadzono ich  do pokoju. Harry mnie pocałował, jakby mnie nie widział ze dwa tygodnie. Było to dla mnie miłe zaskoczenie.
- To proszę, aby panie zaprowadziły swoich panów do przebieralni, w których się przebierały.
Chwyciłam Harryego za rękę i zaprowadziłam do mojej przebieralni.  Czekała tam już Żanette z nowym wieszakiem ciuchów. Przedstawiłam Hazzę i wyszłam z garderoby. W sąsiedniej garderobie usłyszałam jakieś śmiechy
- Co tam się dzieje? - powiedziała Ellie lekko zdenerwowana. 
- Pewnie Lou coś kombinuje - odpowiedziałam.
Za chwilę Louis wyskoczył z przebieralni. Na nogach miał trampki, a u góry miał frak.  Wyglądało to kosmicznie. Zamiast koszuli miał t-shirta.
- Chyba tak mnie nie chcesz - powiedział Louis do Ellie.
Wszyscy pozostali wybuchli śmiechem.

 Suknia Megan :) Co sądzicie? Ładna?

* No hej Wam :> Oto kolejny rozdział :D Staram się nie zaniedbywać bloga :) Jak ten rozdział?
                                                                                          ~Meg

niedziela, 23 września 2012

Rozdział Trzydziesty Drugi

    Siedzieliśmy przy śniadaniu. Eleanor przedstawiała dzisiejszy rozkład zajęć. Chłopcy mieli mieć próbę do Euro. Potem mieli się pojawić na przymiarkach kostiumów, a następnie z Michałem mieli jechać i załatwiać limuzynę.
 Wyszłyśmy z domu o wpół do dziesiątej. Pojechałyśmy na starówkę do Pałacu Ślubów. Gdy przechodziłyśmy obok Zamku Królewskiego powiedziałam:
- Poczekajcie chwilę- I poszłam do kas i zapytałam:
- Czy można wynająć salę w zamku na ślub?
  Kasjerka była bardzo zaskoczona.
- Musiałaby pani porozmawiać z dyrektorem.
- A czy jest dzisiaj?
- Zaraz się dowiem.- Gdzieś zadzwoniła i usłyszałam:
- Dobrze. To zaraz ją przyślę. Pan dyrektor jest jeszcze półgodziny, a później wychodzi. Jeśli pani ma jakąś sprawę, to proszę się pospieszyć.
- A gdzie przyjmuje dyrektor?
- Prosto do końca, a potem w lewo.
- Dziękuje pani.
Wyszłam.
- Dziewczyny weszły na dziedziniec.
- Ale fajny pałac!- Powiedziała Ellie.
- Jaki pałac?! To jest Zamek Królewski- Odpowiedziałam.
- Gdzie ty idziesz?- Zapytała Danielle.
- Chodźcie szybko. Mamo, ty też. Mamy mało czasu.
Pobiegłam przez dziedziniec prosto i zauważyłam napis na drzwiach „BIURO”.
- Chodźcie!- Krzyknęłam do nich.- Gdzie przyjmuje dyrektor?- Zapytałam strażnika.
Ten zaprowadził nas do sekretariatu.
- To w pani sprawie dzwoniła kasjerka?- Zapytał.
- Tak. W naszej sprawie.- Odpowiedziałam.
 - Pan dyrektor czeka.
Weszłyśmy do pokoju. Za biurkiem siedział miły mężczyzna.
- Dzień dobry. Nazywam się Megan Erase i przyszłyśmy tutaj w sprawie wynajęcia sali.
Zobaczyłam głupią minę u mamy.
- Co ty wyprawiasz?- Powiedziała mama.
- Nic nie mów.- Mężczyzna zaczął się przyglądać mamie.
- Ja panią skądś znam. – Powiedział do mamy. Mama przyjrzała mu się uważnie.
- Grzesiek?
- Ania?- Padło z drugiej strony.
 Dyrektor podskoczył do mamy i zaczął się z nią witać.
- Kopę lat!- Krzyknął.
- No faktycznie. Prawie kopę.- Powiedziała wesoło mama.- To ty tutaj urzędujesz?
- No, od pewnego czasu zostałem dyrektorem zamku.
- Przedstawiam ci moją córkę, Megan. To jej szalony pomysł, a nie mój, więc niech ona ci wszystko sama przedstawi.
  Zdążyłam ochłonąć z wrażenia. 
- Miło mi pana poznać.- Powiedziałam.- Obecne tutaj panie, będą miały uroczystość zaślubin 31 lipca. Ilość najbliższych gości przekroczyła 500… chciałam się zapytać, czy nie dałoby rady wynająć jakiejś Sali tutaj na zamku. Powiem, że goście będą z całego świata, ponieważ wychodzimy, no może po za mamą za członków zespołu One Direction. Chcieliśmy, żeby ten ślub był dyskretny i postanowiliśmy się pobrać tutaj. W Polsce. Niestety w Warszawie nie ma sali, gdzie można by było urządzić tak dużą uroczystość. Tak aby nie dowiedziały się media. Wiem, że na zamku są wynajmowane sale na różne uroczystości i dlatego pomyślałam, że wynajmiemy salę na zamku. Urzędnik z Pałacu Ślubów będzie miał blisko, po za tym, większość gości jak już mówiłam będzie zza granicy.
- Oczywiście.- Powiedział pan Grzegorz.- Ale nie będzie to tania impreza.
- A jaki jest koszt wynajęcia?
 - Około pół miliona złotych.- Powiedział.
Mama zaczęła tłumaczyć dziewczynom. Widziałam, że Ellie pomysł się podoba.
- Bierzemy. – Powiedziała nawet, kiedy mama powiedziała ile to ma kosztować wynajęcie sali.
- Rozumiem, że będziemy mogli wjechać limuzyną na dziedziniec?
- Oczywiście. Goście także będą mogli wjechać po okazaniu zaproszeń.
- To kiedy, będziemy musiały wpłacić zaliczkę i ile?- Zapytała Eleanor.
- W przyszłym tygodniu podpiszemy umowę i dobrze by było, żeby 10% wpłynęło na konto zamku.
- Wiemy, że pan się spieszy i dziękujemy za pozytywne rozpatrzenie naszej prośby.
- A czy będę mógł wiedzieć, kogo będziemy mogli się tu spodziewać?
- Możliwe, że będzie Elton John, Brian May, Simon Cowell i tacy tam.- Odpowiedziała Danielle.
Brian May zrobił duże wrażenie na panu Grzegorzu.
- Aniu! Musimy się spotkać i pogadać. Tyle lat się nie widzieliśmy. Ale teraz rozumiem. Ślub córki. Jesteś bardzo zajęta.
- Chwileczkę… moja mama też bierze ślub. W tym samym dniu i w tej samej sali. Rozumiem, że te pół miliona to jest za cały dzień? Ostatecznie może być pół dnia.- Powiedziałam.
 Mina pana dyrektora bezcenna.
- Tak.- Wydusił z siebie.
- To do zobaczenia. Oczywiście jest pan zaproszony na uroczystości.- Powiedziałam.
Wyszłyśmy z dziedzińca na rynek, a ja zapytałam:
- Mamo, skąd znasz tego pana?
- Chodziłam z nim do szkoły podstawowej, do jednej klasy. Gdy skończyliśmy ósmą klasę, nasze drogi się rozeszły i od tamtego czasu go nie widziałam.
   Skierowałyśmy się w stronę Pałacu Ślubów.
- Super to wymyśliłaś.- Powiedziała Danielle.
- Mówiłam ci, że Megan ma świetne pomysły.- Rzuciła Ellie.- Sto tysięcy funtów, to nie jest tak dużo na zamek.
-Salę zobaczymy jak przyjdziemy podpisać umowę. Teraz musimy obgadać sprawę z urzędnikiem stanu cywilnego, aby przeszedł do Zamku i tam dał nam ślub.- Powiedziałam.
 Weszłyśmy do środka. Mama poprowadziła nas do biur. Zapukała do jakiś drzwi , zajrzała i się wycofała.
- Musimy chwilę zaczekać, bo ktoś tam jest.
  Po dość krótkim czasie, drzwi się otworzyły. Wyszła jakaś para i usłyszałyśmy głośne PROSZĘ.
 Weszłyśmy do środka.
- A, to pani. Dzień dobry!- Przywitał nas, a właściwie mamę urzędnik.- Pani w sprawie tych czterech ślubów.
- No tak. To są wszystko także panny młode.- Pokazała na nas.- Czy możemy prosić aby pan lub inny urzędnik stanu cywilnego, który będzie dawał nam ślubu, będzie mógł udzielić go na Zamku Królewskim?
Widać było, że pytanie go zaskoczyło.
- Ale mu nie świadczymy takich usług. Nie wynajmujemy sal w zamku.
- To już mamy załatwione. Kwestią jest tylko sprowadzenie urzędnika na zamek.
- Jeżeli to tylko ta kwestia, to nie ma problemu.
- A czy będzie pan mógł sobie zanotować, że śluby odbędą się w zamku 31 lipca od 11.00? Zdecydowaliśmy, że będą cztery ceremonie. Także chciałybyśmy dopłacić aby wszystko było w porządku.
  Urzędnik zanotował nasze prośby i rzucił kwotę jaką mamy wpłacić na rachunek Pałacu Ślubów i powiedział:
- Gratuluję paniom. Świetny wybór.
 Podziękowałyśmy i wyszłyśmy.
- Zaraz umrę z pragnienia!- Powiedziała Ellie.
- To chodźmy na rynek, do jakiejś kawiarni!- Rzuciłam.
Poszłyśmy na tyłach katedry w kierunku zamku.
- Tu jest najwęższy dom w Warszawie.- Pokazałam dziewczynom.
- To jest osobny dom?- Zdziwiły się dziewczyny.
- Tak. Ten dom ma nawet swój numer.
- Niesamowite!- Powiedziały równocześnie zaskoczone.
Poszłyśmy na rynek. Oczywiście na rynku stały poustawiane stoliki i parasole. Dziewczyny z ciekawością oglądały.
- Jakie śliczne domki!- Powiedziała Danielle.
  Mama zaczęła opowiadać dziewczynom, że to wszystko zostało odbudowane po 1945 roku, gdyż cała Warszawa została zburzona podczas wojny.
Usiadłyśmy w jednej z kawiarenek i zamówiłyśmy herbatę i kawę dla mamy. Poprosiłam kelnerkę aby herbata była w dzbanuszkach, bo panie pochodzą z Wielkiej Brytanii i maczanej herbaty nie piją.
- Oczywiście.- Powiedziała kelnerka i zniknęła. Musiałyśmy chwilę poczekać, ale dziewczyny słuchały tego co opowiadała mama i nawet nie zauważyły, że dosyć długo czekałyśmy. Kelnerka wreszcie przyniosła herbatę ale gdy Ellie jej spróbowała, miała nie tęgą minę.
Zajrzałam do dzbanuszka, a tam pływały torebki z herbatą. Zawołałam kelnerkę i powiedziałam, że prosiłam o inną herbatę.
- Ale my innej nie mamy.- Odparła.
- To proszę to zabrać i przynieść nam wodę mineralną. Ellie woda niegazowana?- Zapytałam EL.
- Herbatę?
- Nie, no wodę…
- Może być niegazowana.
- A ty Dan?
- Też niegazowana, byleby była z cytryną.
- To trzy razy poprosimy wodę niegazowaną z cytryną.
Kelnerka zabrała herbatę. Wreszcie przyniosła nam wodę zgodnie z zamówieniem. Nawet do środka były wrzucone po dwie kostki lodu.
- To coś, co podano nam wcześniej było ohydne.- Powiedziała Ellie.
- Wybacz. Mogę cię tylko przeprosić. Widocznie nie zrozumiała tego, co do niej powiedziałam. Jakaś mało rozgarnięta ta kelnerka.
- To co teraz robimy?- Zapytała Danielle.
- Poczekaj. Tylko zadzwonię.
Wybrałam numer do Kasi.
- Cześć Kasiu mówi Megan. Jesteś w Ploteczkarni? Mam dla ciebie zlecenie. Czy mogłabym dzisiaj wpaść i o której?  No jestem teraz na Starówce.  Dobrze. Będziemy za godzinę. To do zobaczenia.- Rozłączyłam się.
- W Ploteczkarni jesteśmy umówione za godzinę. Możemy się jeszcze przejść, jeśli chcecie.
- Z całą przyjemnością.- Zgodziły się dziewczyny.
 Poprowadziłam je do kamiennych schodków i zeszłyśmy po nich na dół.
- Jak tu fajnie!- Krzyknęła Ellie.
- I tutaj mieszkają ludzie?- Zapytała Dan.
- Tak.- Zaczęłam się śmiać.
- To jest jedyna ulica w Warszawie składająca się ze schodków.- Powiedziała mama.
- A jak się nazywa?- Zapytała Ellie.
- Kamienne Schodki- Odpowiedziałam.
- Nawet ulica doczekała się piosenki o sobie.- Dodała mama.
- Nigdy jej nie słyszałam- Powiedziałam.
- Bo to prawda. Piosenkę o Kamiennych Schodkach pamiętam z dzieciństwa. Swojego, nie twojego.
Zaczęła się śmiać mama. Poszłyśmy w stronę Gnojnej Góry. Dziewczyny były zachwycone naszą Starówką.
- A to jest królowa rzek Polski.- Zaczęłam się śmiać.- Wiecie jak się nazywa?
- Wybacz ale nie znamy nazwy tej rzeki.
- Nazywa się Wisła.
- WI… co?
- Wisła.
- WISLA.
- No nich, ci będzie WISLA.- Powiedziałam śmiejąc się.- To jest nasza największa rzeka. Mamy półgodziny na dojazd do Ploteczkarni. Idziemy do samochodu.
- A co to znaczy to PLO?- Zapytała Danielle.
Przetłumaczyłam na angielski słowo „PLOTECZKARNIA”.
- A z resztą. Zobaczycie same.
Wsiadłyśmy do samochodu i pojechałyśmy. Na miejsce dotarłyśmy pięć minut przed czasem. Dzięki bogu budowa naprzeciwko bramy Kasi już się zakończyła i można było spokojnie przejść. Weszłyśmy w podwórko.
- Super są tutaj te podwórka!- Powiedziała Danielle.- W ogóle Warszawa co raz bardziej zaczyna mi się podobać.  Poprzednio nie miałyśmy czasu na zwiedzanie, a po za tym ochoty.
- No, poza tym, że odkryłyście Złote Tarasy. Zobaczycie nie długo zakochacie się w Warszawie.
- Może i masz racje.
   W drzwiach czekała na nas Kasia.
- O! Nie jesteś sama! Dzień dobry!- Kasia przywitała się z mamą, a ja przedstawiłam Ellie i Dan.
- Czy możemy wejść na ploteczki?- Zapytałam śmiejąc się.
- Ależ oczywiście! Zapraszam. Wchodźcie!- Powiedziała uśmiechnięta Kasia.
W środku nikogo nie było. Dziewczyny weszły i stanęły jak wryte.
- Super miejsce!- Krzyknęła Ellie.
- Wiem.- Odpowiedziałam.- Też mi się podoba.
- Co was tu sprowadza? Napijecie się herbaty? Może kawy?
- Masz herbatę sypaną, a nie w torebkach?
- Mam bardzo dobrą herbatę.- Powiedziała Kasia.- Rozgośćcie się.
- Czy jest tu toaleta?- Zapytała Dani.
Zaprowadziłam ją i otworzyłam drzwi.
- Ja chętnie też skorzystam.- Powiedziała Eleanor.
Mama została sama z Kasią w kuchni.
- Jak tam ci się to kręci?
- Co raz lepiej- Usłyszałam.
- Mamo, nic nie mów!- Krzyknęłam.
  Usiadłyśmy przy jednym ze stolików.
- O! widzę, że używasz prezentu od nas.- Powiedziałam i zaczęłam się śmiać.
- Tak mi się to podobało, że musiałam kupić więcej takich. Żeby było chociaż po jednej paterze na stolik. To co cię tu sprowadza?
- Wychodzę za mąż, jak wszystkie tu obecne panie. Będziemy potrzebowały wiązanek ślubnych. Pomyślałam, że będziesz zainteresowana.
- Moje gratulacje! A kto jest tym szczęśliwcem?- Zapytała.
- Nie wiem, czy znasz zespół One Direction.
- No jasne, że znam. Przecież to jest ulubiony zespół Eweliny! A po za tym, ona się kocha w jednym z nich.
- Którym?- Zapytałam.- To powiem ci, czy jest wolny.
- Jak to?
- No wychodzę za Harry’ ego. Ellie wychodzi za Louisa, a Danielle za Liama.
- Ewelina się kocha się w Zayn’ ie albo w Niall’ u. Nie jestem pewna. 
- To dobrze. Nie będzie dla nas konkurencją.- Zaczęłam się śmiać.- Kasiu, prosiłabym o dyskrecje, bo chłopcy nie chcą na razie mówić o tym, że się pobieramy. Czuj się zaproszona na ślub, który odbędzie się na Zamku w Warszawie 31 lipca.
- W twoje urodziny?!
- Tak. Pomożesz nam?
-  A jakie macie sukienki?
- No , właśnie jest problem, bo sukienki dopiero będą w połowie lipca, ale mam pomysł. Polecisz z nami , żebyś wiedziała, jakie będą sukienki, bo my jeszcze nie wiemy.- Oznajmiłam.
- Gdzie mam lecieć?- Zapytała Kasia.
- No do Paryża.
Widocznie słabo jej się zrobiło, bo aż usiadła.
- Będziemy miały wyczarterowany samolot, więc jeśli będziesz chciała zabrać Ewelinę, to nie będzie problemu. Chłopaki lecą nagrać teledysk, o czym nie wiedzą jeszcze, a my lecimy na umówioną wizytę u Diora i mamy nam dobrać tam sukienki. Zgadzasz się?
- Super!
- Liczymy na to, że następnego dnia będziemy mogli poszaleć w Disneylandzie.  To co zgadzasz się?
- Pewnie, że się zgadzam. Takiej oferty bym nigdy nie przepuściła!- Powiedziała uradowana Kasia.- A Artura mogłabym zabrać?
- Oczywiście. Tylko jest jeden warunek.
- Jaki?
- Że będziecie naszymi gośćmi. I nie mów tego Ewelinie. Niech to będzie dla niej miła niespodzianka. Najlepiej nie mów w ogóle nikomu, bo chłopcy nie chcą rozgłaszać tych wieści.
- Ależ oczywiście. Możecie na nas liczyć. Ewelinie też wytłumaczę, że nie wolną nic jej mówić.
- Może pokarz wzory dziewczynom.
Kasia wyciągnęła album, gdzie znajdowały się robione przeze mnie zdjęcia wiązanek i stroików na głowę.
Dziewczyny były zachwycone.
- Trudno powiedzieć, który piękniejszy.- Powiedziała Danielle.
Kasia się zarumieniła i podziękowała za komplementy.
- A co to za biżuteria leży? Czy to jest do kupienia?- Zaciekawiła się Eleanor.
- Tak. Oczywiście. Jeżeli jesteście czymś zainteresowane, to powiedzcie.- Powiedziała Kasia.
Dziewczyny zaczęły przeglądać wszystkie półki. Ellie zakochała się w naszyjniku, a Danielle w broszce.
- Jakie ty masz tu śliczne rzeczy. Skąd je masz?- Zapytała Ellie.
- Sama je robie. Cieszę się, że ci się podobają.
- Dziewczyno, ty byś zrobiła majątek na zachodzie!- Powiedziała Ellie.- Musimy pomyśleć nad współpracą.
Mama szepnęła coś Kasi na ucho.
- Oczywiście! Nic cioci nie powiem.
- To ile chcecie tych wiązanek?
- Cztery.
- To jesteśmy umówione. Jeszcze się zdzwonimy.
- Musimy już wracać, bo chłopaki pewnie wrócili ze wszelkich prób i przymiarek.
- A co będą tu robić?
- Będą występować na otwarciu Euro, a potem mają tourne po Polsce.
- Słyszałam, że miało przyjechać The Wanted.- Powiedziała Kasia.
- A skąd wiesz?- Zapytałam.
- A Ewelina mi coś mówiła. A znasz ich?
- Tak. Miałam okazję ich poznać lecąc do Chicago.
- To jak ich spotkasz, to możesz wziąć autografy dla Eweliny?
- Okej. Nie ma problemu.
W tym momencie rozdzwoniły się nam komórki.
- Już wrócili.- Skomentowała mama.
Kasia wybuchła śmiechem.
- Halo?
- Gdzie jesteś?- Usłyszałam.
- W mieście.
- Którym?
- No jak to w którym. No w Warszawie. A ty gdzie jesteś?
- No dobrze. Nie ciskaj się. Też jestem W Warszawie i strasznie za tobą tęsknie.
- To miłe. Niedługo przyjedziemy. Jesteście już w domu?
- Tak. I byłem bardzo zawiedziony, kiedy zobaczyłem, że ciebie tu nie ma.
- A to niby dlaczego?
- A, mam do ciebie jedną sprawę.
- Mam nadzieję, że nie kupiłeś tortu.
- Nie, nie kupiłem. I piórka też oddałem.
- Co ty znów kombinujesz?
- No, stęskniłem się za tobą.
- Dobrze. Postaramy się jak najszybciej przyjechać.
Usłyszałam głośne cmoknięcie w słuchawkę.
- Ja ciebie też kocham.- Odpowiedziałam i rozłączyłam się.
Kasia zaczęła się śmiać. Pozostałe rozmowy wyglądały podobnie.
- Musimy już jechać, bo chłopaki nie wytrzymają bez nas ani chwili dłużej.- Powiedziała  Ellie.
- To oni są w Polsce?- Zdziwiła się Kasia.
- Tak, przylecieliśmy wczoraj, ale jest to poufna informacja- Odpowiedziałam.
- No coś mi Ewelina wspominała, że przylatują za dwa tygodnie.
- Bo taka informacja została podana do mediów. Chłopcy chcą odpocząć trochę od fanek i dlatego przylecieliśmy do Polski wcześniej.  Nie zdradź się przed Eweliną, bo nie będziemy mieli życia, ale to jest dłuższa historia i opowiem ci ją później.
- Okej.
Pożegnałyśmy się i ruszyłyśmy w stronę samochodu.
   Do domu dojechałyśmy w czterdzieści minut. Największe pretensje miał Niall. Mały Joe przegonił go z kuchni i odcięty od żywności siedział wściekły.
- Co mnie interesuje wasz ślub?!- Krzyczał, gdy wchodziłyśmy do domu.
- Już jesteśmy!- Powiedziała Ellie.- Ładnie to tak ciskać się?
-Twoi najlepsi przyjaciele się żenią, a ty się zachowujesz.- Powiedziała Danielle.
- Teraz jestem głodny!- Krzyknął.
- Ty zawsze jesteś głodny.- Powiedziałam.- Pozwolisz, że pójdziemy umyć ręce?
Niall coś mruknął pod nosem. Poszłyśmy na górę. Każda do swojego pokoju. Zostawiłyśmy rzeczy i spotkałyśmy się pod łazienką.
- Ja tylko ręce.- Powiedziała Ellie.
- Ja też.- Powiedziała Danielle.
- A ja muszę zrobić siusiu- Powiedziałam .
- To idź pierwsza, a my poczekamy.- Odparła Dani.
Po zwolnieniu łazienki zeszłam na dół. Harry podszedł do mnie i znowu zauważyłam w jego oczach iskierki.
-Co tym razem?- Zapytałam.
- Nie powiem. Niespodzianka.
- No wreszcie. Ty masz niespodziankę ja mam niespodziankę. Jesteśmy kwita.
- Nie do końca- Znowu mu rozbłysły oczy i pocałował mnie.
Dziewczyny za chwilę zeszły na dół. Louis i Liam doskoczyli do nich i przywitali się czule.
Zayn nie wytrzymał i powiedział:
- Czy wy musicie się tak mizdrzyć na cudzych oczach? Już rzygać się chce.
- Zayn, wymiotować.- Poprawiłam go.
- Możecie nie mówić o rzyganiu? Bo ja tu jem!- Usłyszeliśmy z jadalni głos Niall’ a. wszyscy wybuchneliśmy śmiechem.
Gdy weszliśmy do jadalni , Niall miał kopiasty talerz przed sobą.- Zanim zdążyliśmy usiąść talerz jego był pusty.
- Chyba rzeczywiście byłeś głodny, Niall.- Powiedziała mama.
Na stole stała moja ulubiona włoska sałatka. Włoska, za którą Niall nie przepadał, więc nie bałam się, że będę głodna.
Mama sięgnęła po jakiś półmisek ale Niall ją uprzedził. Liam to zauważył i powiedział:
- Niall, kobiety maja pierwszeństwo. Chyba nie jesteś w ciąży?
 Niall się zreflektował. Popatrzył na półmisek z żalem i niechętnie oddał mamie. Mały Joe zajrzał do jadalni, a ja zapytałam:
- Mały Joe! Czy nie masz w zamrażalniku pierogów?
- PEROGI!!!- Wrzasnął Niall.
- Zaraz się coś znajdzie.
- To odgrzej z dwie porcje specjalnie dla Niall’ a.
Niall zerwał się od stołu i pobiegł za Małym Joe.
- Teraz możemy sobie spokojnie ponakładać.- Powiedziałam nie bojąc się, że jakiś widelec wyląduje na czyjejś ręce.
Nałożyłam sobie sałatki. Przy stole zrobił się ruch. Każdy sobie coś nakładał i wymieniał się półmiskami.  Zobaczyłam miskę z tzatzykami, która stała obok Zayn’ a.
- Zayn, czy mógłbyś mi podać miskę z tzatzykami?
   Zayn niechętnie podzielił się ze mną. Polałam sobie sałatkę sosem i oddałam mu miseczkę. Nadal się zastanawiałam, co ten Harry może kombinować.
 Opowiedziałyśmy wszystko, co dziś robiłyśmy. Chłopcy byli zadowoleni z tego, co udało nam się załatwić.
W pewnym momencie do jadalni wszedł Niall z ogromnym półmiskiem pierogów. Usiadł i zaczął pałaszować.
- To jest moje.- Oznajmił.

- Uważaj, bo się jeszcze zakrztusisz- Zażartował Lou.- Mam nadzieję, że pamiętasz, że pierogi należy najpierw pogryźć, a potem dopiero połknąć.- Kpił sobie dalej. Niall popatrzył na niego z obrzydzeniem. Wiedziałam, że gdyby ten wzrok zabijał, już dawno Louis znajdował by się pod stołem. 
 Poczułam na swoim kolanie rękę.  Popatrzyłam zdziwiona na Harry’ ego. Znowu miał te iskierki…  Co on do cholery kombinuję?- Pomyślałam po raz kolejny.
 Lou zauważył moje zdziwienie i powiedział:
- Harry, gdzie jest twoja ręka?
Wszyscy na nas popatrzyli. To było dosyć krępujące.  Harry szybko położył rękę na stole. Naprawdę… Gdyby wzrok Harry’ ego mógł zabijać, to Lou leżałby już drugi raz pod stołem.
- A co wy dzisiaj robiliście?- Zapytałam.
- Mieliśmy przymiarkę kostiumów. Super są!- Powiedział Liam. – I dobrze leżały.
- Co ty, uważasz że w Polsce nie potrafią szyć?! Szczególnie z lnu?- Oburzyła się mama.
   Wybuchneliśmy śmiechem.
- Potem byliśmy na próbie. Dobrze, że potraktowali nas ulgowo i nie kazali nam czekać na swoją kolejkę.- Dodał Liam.- Musimy jeszcze poćwiczyć przed występem, bo jakiś nawiedzony choreograf chce koniecznie, żebyśmy udawali, że gramy w nogę podczas śpiewania jednej z piosenek.
- Do której?- Zdziwiłam się.
- No widzisz? Wszystko popsułeś!- Krzyknął Harry.
- Jak to?- Zdziwił się Liam.
- No miała to być niespodzianka dla dziewczyn.
Z chęcią przysłuchiwałyśmy się dalszemu dialogowi.
Harry był zły.
- Czemu się złościsz?- Zapytałam spokojnie.
- Bo zepsuł mi niespodziankę.
- Rozumiem, że nagraliście nową piosenkę.
- No tak…. Wszystko wypaplał.
- Znowu moja wina!.
- No nie wiesz, że one są  wybitnie  inteligentne.  Mogą się zapisać do „MANSY”?!
- Dlatego je kochamy.- Odpowiedział Lou.- Prawda Harry?
 Harry popatrzył na mnie i powiedział:
- Prawda. Prawda.
Roześmiałam się.
- Długo będziecie jeszcze tak kadzić?- Zapytałam.
- Pyszne te perogi.
- Niall, to są pierogi.- Poprawiła go mama.
Michał rozmawiał z Ellie, więc nie wiedział o co chodzi. Do jadalni wszedł Mały Joe.
- Czy coś komuś jeszcze podać? Niall opuść tą rękę. Ciebie nie pytam. Zjadłeś już wystarczająco dużą ilość.
Wszyscy byli obżarci.
- To dowiemy się coś jeszcze na temat waszych prób?- Zapytała Danielle.
- Nic więcej się nie dowiecie i ani mi się waż powiedzieć słówko.- Powiedział wściekły Harry.
Przeszliśmy do salonu.
- Może zaśpiewacie nam tą piosenkę, którą nagraliście?- Zaproponowałam.
- Nie ma mowy!- Krzyknął Harry.
- Ja bym zaśpiewał.- Powiedział Zayn.
- Słuchamy!- Podkręciłam.
- Boję się, że Harry mnie zabije- Powiedział Zayn.
- To bój się dalej.- Odparł Hazzie.
Wybuchnęłam śmiechem. Rozeszliśmy się do pokoi.
- Poszedłbym nad Wisłę. – Powiedział Harry.
- To chodź, idziemy.
- Harry, gdzie ty ją zabierasz?- Zapytał Lou, który wychodził z pokoju.
- Idziemy się przejść.- Odparł. Harry założył na nos ciemne okulary.
- Lou? Masz jakąś czapkę? Najlepiej z daszkiem.
 Lou się cofnął do pokoju i za chwilę przyniósł różową czapkę Ellie.
- No co ty. Babską czapkę żeś mi przyniósł. Nie masz innej?- Zdenerwował się Harry.
- Coś ty taki nerwowy się zrobił?- Zapytał Louis i zniknął w pokoju. Przyniósł czarną czapkę.- Masz. Będzie ci pasować do okularów.- Dodał.
- Dzięki.- Odpowiedział i wyszliśmy. Wsiedliśmy w samochód i odjechaliśmy spod domu. Wpadłam na pomysł, że przepłyniemy się statkiem po Wiśle.   Zaparkowaliśmy na parkingu. Pociągnęłam Harry’ ego w kierunku promów.
Gdy byliśmy na wysokości przystanków zaczęłam schodzić na dół.
- Gdzie ty idziesz?- Krzyknął Harry.
- Chcesz wiedzieć? To chodź ze mną.
- Szalona dziewczyna.- Odparł i ruszył za mną. Wyciągnęłam portfel i kupiłam dwa bilety na prom.
Gdy dopłynął podałam obsłudze bilety i wsiadłam na statek. Harry jak owieczka szedł za mną.  Na statku było mało ludzi ale jakaś dziewczyna zaczęła się przyglądać Harry’ emu.
- Nic się nie odzywaj.- Szepnęłam do Hazzy.- Widzę, że jakaś fanka jest na dziesiątej. Co jakiś czas będę do ciebie mówić po polsku, a ty kiwaj głową jakbyś rozumiał. Wiesz, Kasia ma naprawdę świetną tą Ploteczkarnię. Nieźle to wymyśliła. Interes jej się rozwija.
- Yhm…- Powiedział Harry.
- Musi jeszcze popracować nad stroną internetową.
- Yhm…- Powtórzył Hazzie kiwając na „TAK” głową. Dziewczyna odeszła. – Nie obrażałaś mnie, prawda?- Zapytał gdy dałam znać, że możemy przejść na cichy angielski.
- Byłeś świetny w języku polskim. Nawet w niektórych momentach odpowiadałeś poprawnie.- Uśmiechnął się i pocałował. Podeszliśmy do barierki i zaczęliśmy obserwować nadbrzeże.
- Zoo!- Krzyknął Harry po angielsku.
- Cicho bądź! Zoo.- Powiedziałam po polsku.
- Zoo.- Poprawił się Harry. Dziewczyna znowu pojawiła się koło nas.
- Jak chcesz, pójdziemy do zoo.- Powiedziałam po polsku i lekko szturchnęłam  Harry’ ego, a on odpowiedział:
- Yhm…
- Już dawno nie byliśmy w zoo. Musimy znowu pójść. Urodziły się nowe zwierzaczki!
- Yhm…- Odpowiedział Harry. Dziewczyna popatrzyła na mnie z niesmakiem i przeszła na rufę. Tam sobie usiadła.
- No wreszcie.- Powiedziałam i przeszłam na angielski.- Pamiętasz czego was uczyłam?
- Dzień dobry.- Powiedział Harry.
- No i bardzo dobrze. Jak przyjdzie następnym razem, to może się speszy.- Powiedziałam.
Harry zaczął się śmiać.
- A powiedz: Do widzenia.
- Co?
- Do widzenia.
- Do wiedzienia.
- Nie. Wsłuchaj się. Do widzenia. I powtórz tak jak ja mówię.
- Do wiedzienia.- Powiedział dumny z siebie Harry. W tym momencie zobaczyłam, że dziewczyna wstaje i idzie w naszym kierunku. Nic innego mi nie zostało, jak przyciągnąć do Harry’ ego i go pocałować. Spod przymkniętych oczu obserwowałam dziewczynę. Zrobiła jeszcze krok w naszym kierunku i zmieniła kierunek.
- Mmm…- Usłyszałam do Harry’ ego.
- Cicho bądź. Krąży koło nas jakby chciała się upewnić.- Powiedziałam po angielsku.
- Podoba mi się to.- Powiedział cicho i sam bez przymusu pocałował.
Robiło się już ciemno. Nie długo kończył się rejs.  Zrobiłam parę zdjęć, gdy znowu pojawiła się ona. Niespodziewanie z nikąd. Zaczęłam znowu gadać jak najęta po polsku.
- Wiesz, koleżanki w pracy stwierdziły, że świetnie mi w tym kolorze, więc musiałam sobie kupić tą bluzkę. Nie będziesz miał chyba nic przeciwko temu. Tak mi dobrze w tej bluzce i mrugnęłam do Harry’ ego.
- Yhm…- Mruknął dosyć głośno.  Dziewczyna przeszła dalej. Dzięki Bogu dopływaliśmy już do przystani.
- Chodź Hazzie. Idziemy już do wyjścia.
Gdy dopłynęliśmy do przystanku, wysiedliśmy na brzeg jako pierwsi i szepnęłam do Harry’ ego:
- Biegiem na górę do samochodu.
Na szczęście samochód był na warszawskich rejestracjach. Harry wsiadł od strony kierowcy, ja z drugiej i odjechaliśmy. Gdy odjeżdżaliśmy, zobaczyłam dziewczynę, która stała i przyglądała nam się.
- Mam nadzieję, że ją zmyliliśmy.
- Podoba mi się to mylenie.- Powiedział Harry.
Dojechaliśmy do domu. W środku było ciemno.
- Gdzie się wszyscy podziali?- Złapałam za klamkę, ale drzwi były zamknięte. – No i co teraz?- Zapytałam Harry’ ego. Wyciągnęłam komórkę i wybrałam mamy numer.
- Gdzie jesteście?- Zapytałam.
- W ogrodzie.- Odpowiedziała.
- A czy może nam ktoś drzwi otworzyć?
- To obejdźcie dom dookoła.
Gdy dotarliśmy do ogrodu, Mały Joe robił grilla. Wszyscy siedzieli na fotelach i była bardzo wesoła atmosfera. Nawet Niall się zachowywał jak „NIALLĄTKO”.
- Chodźcie, chodźcie. Znajdą się jakieś krzesła, a jak nie to ja wezmę Megan na kolana. Harry, możesz usiąść na Ellie kolanach. Gdzie byliście tak długo?- Ciągnął Lou.
- Popłynęliśmy w rejs statkiem. Nie wiedziałam, że Harry tak dobrze mówi po polsku.- I Opowiedziałam całą historię. Wszyscy płakali ze śmiechu nawet Zayn.
- Harry, to ty będziesz mówił po  polsku.- Rzekł Lou.
- Yhm…- Odpowiedział Harry. Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Mały Joe kręcił się przy grillu. Dostaliśmy po szklaneczce whiskey. Usiadłam na kolanach Hazzy. Wieczór był bardzo miły

 
* Witajcie :) A więc postanowiłam wrzucić Wam długi rozdział. Rozważałam przedzielić go na pół, żeby wyszły z niego dwa, ale pomyślałam, że skoro tak się podoba opowiadanie, to niech już tak zostanie :> Ten rozdział dedykuje wszystkim osobom, które skomentowały choć raz jakikolwiek rozdział na blogu. Dzięki Wam :* Jesteście moimi wiernymi czytelniczkami :)
 PS. Zapewne już od dawna się domyśliłyście, że mieszkam w Warszawie :D
                                                                                                                            ~Meg