niedziela, 31 marca 2013

Pytanko ;)

Dziewczyny, mam do Was pytanie. Czy któraś z Was czytała/bądź pisze bloga/opowiadanie z Niallem w roli głównej? Błagam Was jest mi bardzo potrzebne :3 Nigdzie nie mogę znaleźć... Jakiekolwiek :D Byłabym Wam bardzo wdzięczna :)) <33 Gdybyście miały bądź znalazły, wrzucajcie pod ten post w komentarzach. Pomożecie mi? :))) Z góry bardzo dziękuje <33


                                                                                                                                      ~Meg

Rozdział sześćdziesiąty ósmy


Postanowiłam zajrzeć, co się u nich dzieje. Darcy siedziała w łóżeczku. Jak mnie zobaczyła, położyła palec na ustach i powiedziała:
- Tata śpi.
- Dobrze kochanie, ale ty też musisz spać. Zabiorę tatusia do łóżka, a ty położysz się i przytulisz do Pani Hrabiny, dobrze?
- Tata, papa - powiedziała Darcy.
Trąciłam Harrego delikatnie, ale spał.
No przecież nie będę go dźwigać! - pomyślałam.
Dostał kuksańca w bok i się obudził.
- Co się stało?!
- Cii… Darcy zasypia.
- Tata nie śpi? - usłyszeliśmy.
- Już tata idzie spać - odpowiedziałam.
Pocałowałam ją w policzek i powiedziałam:
- Teraz Darcy śpi. Tu jest Pani Hrabina i niech Pani Hrabina opowiada ci bajki.
Darcy złapała łosia i przytuliła się do niego.
- Jaka ona słodka - szepnęłam do Harrego.
Zgasiłam światło i zamknęłam drzwi. Usłyszałam, że Darcy coś opowiada Pani Hrabinie. Pewnie bajkę - domyśliłam się. Po jakimś czasie nastąpiła cisza.
- Czy tobie też mam opowiedzieć bajkę? - zapytał Harry, kładąc się koło mnie.
- Lepiej mi nie opowiadaj bajek - powiedziałam.
- Dlaczego?
- Bo zaraz zaśniesz.
- To był wypadek przy pracy.
- Nie pierwszy raz - zaczęłam się śmiać.
- Nie umiem opowiadać bajek.
- To się naucz. Tym bardziej, że będzie jeszcze drugie… - powiedziałam do Harrego.
- Chyba będę musiał się zapisać do szkoły bajek…
- Jest to  pomysł! Louis nie musi, bo sam opowiada, Liam pewnie też nie, bo się przygotował przy Darcy.
- To Liam opowiadał bajki Darcy?
- A jak myślisz?!
- Dlaczego Darcy tak lubi wujka Liama? To samo z Niallem, tylko, że on jeszcze lepiej bajki opowiada, a z Zaynem też nie jest najgorzej.
Harry się zdenerwował.
- To tylko ja nie umiem opowiadać bajek?!
- No najwidoczniej - zaczęłam się śmiać.
- Ja nie pamiętam już bajek…
- A myślisz, że ja pamiętam? Wymyślam sobie na poczekaniu i koniec.
- Myślisz, że uwierzy?
- W takim wieku się wierzy.
Przytuliłam się do niego.
- To może poćwiczę na tobie, co?
- Może nie za koniecznie, proszę – powiedziałam - nie chce ci się spać?
- Strasznie - powiedział.
- No to śpij - łaskawie się zgodziłam.
Zgasiliśmy światło i poczułam rękę Harrego na moim brzuchu.
- Naprawdę nic nie czułaś, że jesteś w ciąży? - zapytał.
- Nie. Byłam tak samo zaskoczona jak ty, a nawet bardziej. Doktor Jan był zdziwiony, że ja jestem zdziwiona.
- Darcy będzie miała towarzystwo.
- I bardzo dobrze, bo jest rozpuszczona jak dziadowski bicz - podsumowałam.
- No, nie wiem, czy będzie zadowolona.
- Będzie się musiała z tym pogodzić - powiedziałam i ziewnęłam jak smok.
     Ciąża przebiegała tym razem bez zakłóceń, ale Harry stwierdził, że nigdzie się nie rusza beze mnie. Sprawa z przybranym dzieckiem Harrego, zakończyła się na tym, że dziewczyna przyznała się iż wszystko wymyśliła i dostaliśmy odszkodowanie od telewizji, która przeprowadzała z nią wywiady w wysokości dwóch milionów euro. Sprawa została mocno nagłośniona i mieliśmy nadzieję, że następna fanka się zastanowi i przemyśli, zanim coś takiego zrobi. W Internecie wielbicielki Harrego, wieszały psy na sprawczyni zamieszania i kazały jej się odwalić od ich idola.
   Popularność One Direction dzięki tej sprawie wzrosła i w niektórych państwach zostały wznowione ich płyty. Szły jak ciepłe bułeczki, a bilety na koncerty, rozchodziły się jeszcze szybciej. Nikt ich nie pobił do tej pory, jeśli chodzi o sprzedaż biletów. Pobijali się tylko sami. Jak na pierwszy koncert, bilety zostały sprzedane w dziesięć minut, następnym razem były wyprzedane w pięć minut.
Chłopcy mieli kilka platyn na koncie i zdobyli kilka prestiżowych nagród. „Only You” też dawało duże przychody, jako że fanki waliły tam drzwiami i oknami. Chudy Su był bardzo szczęśliwy, że restauracja tak dobrze idzie i został okrzyknięty za najlepszego kucharza w Wielkiej Brytanii.
Wszyscy byli bardzo szczęśliwi, a my z Danielle szykowaliśmy się na przyjęcie nowych członków rodziny.
- Czy ja mam się bać? - zapytała Dan.
- Czego?
- Porodu.
- Tyle kobiet urodziło, że nie musisz się bać. Doktor Jan o to zadba.
Mama miała przyjechać za dwa tygodnie, bo Michał miał wtedy dostać urlop, więc Kazik szykował ulubione dania mamy. Do tego zapowiedział się jeszcze Simon, więc Kazik nie wychodził z kuchni. Przygotowywałam się do wizyty mamy.                                                                                                                       Chłopaki pracowali nad nową płytą, wykorzystując ponowne zainteresowanie ze strony mediów i fanów. Znowu biegali po różnych rozgłośniach i udzielali wywiadów. Harry już obwieścił całemu światu, że będzie miał drugie dziecko, także wszem i wobec było wiadomo, że jestem w ciąży. Siedziałam właśnie nad stroną internetową i odpowiadałam na listy. Listy były do mnie. Z różnymi radami, aż mnie to śmieszyło. Darcy asystowała z Kazikiem w kuchni. Była to jedyna osoba, która mogła z nim przebywać w obecnej chwili w kuchni i na którą nie warczał. Ja schodziłam mu z drogi, jak tylko go widziałam, chociaż nigdy mnie nie  zrugał. Wszystkim pozostałym dostawało się równo.   Listów było bardzo dużo. Niektóre były współczujące mi, że znowu chodzę w ciąży i tyle jest z tym roboty, inne były z poradami, a jeszcze inne z gratulacjami.  Rozbawił mnie jeden list. Musiała go napisać jakaś mała dziewczynka, bo brzmiał następująco:



Droga Pani Styles
    Dowiedziałam się, że jest Pani znowu w ciąży. Ja bardzo chciałabym mieć własne dziecko, ale jest jeszcze za wcześnie. Czy może mi Pani oddać Darcy? Będę się opiekowała jak własnym. Obiecuję! Będziemy sobie urządzać herbatkę.
Tak bym chciała coś od Harrego Stylesa. Może mi dacie Państwo Darcy.
                                                                                                                           Z poważaniem
                                                                                                          Samantha Johnson

Droga Samantho
   Dziękuję Ci za bardzo miły list. Jesteś bardzo miłą osóbką, ale nie przewidujemy oddawania Darcy komukolwiek. Nie zrozum mnie źle. Darcy ma swój dom. Ma nas i na pewno by bardzo tęskniła za nami. Pewnie byś miała same kłopoty z nią. Proszę nie gniewaj się. Przesyłam Ci zdjęcie z jego oryginalnym autografem (czyli podpisem) i Harry przesyła Ci buziaki.
                                                                                                                                      Pozdrawiam
                                                                                                                                       Megan Styles


Nie zakleiłam jeszcze listu, bo chciałam go pokazać Harremu, czy się zgadza na taką odpowiedź.
Gdy przyszedł do domu, pokazałam mu list Samanthy. Gdy to przeczytał, dostał ataku śmiechu.
- Widzisz, jak ty działasz na kobiety? Nawet te najmłodsze - powiedziałam powstrzymując się od śmiechu.
- No, cóż… Uroda i wdzięk osobisty - zaczął się śmiać Harry.
- Temu nie można zaprzeczyć - powiedziałam.
Złapał mnie wpół.
- I co odpiszesz? - zapytał.
- Już odpisałam.
Harry z zaciekawieniem wziął list, który mu pokazałam. Zaczął się śmiać.
Wziął długopis i podpisał się koło mojego podpisu.
- Teraz jest wszystko w porządku. Może iść.
- Ty wiesz? Ten list na pewno będzie oprawiony w ramkę - powiedziałam śmiejąc się.
- Ty też byś oprawiła w ramkę?
- No pewnie! Ale ciebie nie będę oprawiać.
- A może jednak?
- TATA!!!- usłyszeliśmy w drzwiach.
Odwróciliśmy się. W drzwiach  stal Niall i trzymał Darcy na rękach.
- Cześć kwiatuszku! - powiedział Harry.
- Do kogo mówisz?- zapytał Niall.
- Nie do ciebie, prawda Darcy?- powiedział Harry.
- Wujek Niall dobly - stwierdziła Darcy.
- Przecież nie mówię, że zły - zaczął się tłumaczyć Harry - ale ty jesteś kwiatuszkiem, prawda?
- Tak - powiedziała zdecydowanie.
- A ja czym jestem? - zapytał Niall stawiając Darcy na ziemi.
- Ty jesteś wujek - powiedziała rezolutnie Darcy.
- Chyba tak zostanie… Że tylko wujek, ale i tak czy inaczej kocham Darcy - powiedział Niall.
- Darcy też kocha wujka, a kiedy ciocia się wplowadzi?
- Jaka ciocia? - zapytałam.
- Ciocia Ewe… Ew..
- Ewelina? - zapytałam.
- Tak, tak!
- Już nie długo.
- To ja będę z wami mieszkać - zdecydowała Darcy.
- A my co? - zapytałam.
- To ja jesce pomyślę.
Darcy usiadła na środku i zaczęła myśleć.
Niall ledwo się opanował ze śmiechem i musiał wyjść z pokoju. Usłyszeliśmy – parsknięcie na korytarzu.
- O, wujek poszedł… To później mu powiem, chociaż wiem. Pójdę telaz.
- Darcy, daj spokój wujkowi.
- Ale już wymyśliłam.
- Co wymyśliłaś?
- Z wami będę spać, a w dzień będę z wujkiem.
Harry zaczął udawać, że płacze.
-Zobacz, tatuś płacze.
- A dlaczego tata płace?- zapytała.
- Bo chcesz nas opuścić.
- Ja nie chcę! Ja będę z wami w nocy!
- To znaczy, będziesz spała?
- Tak.
- A w dzień, to będziesz rozrabiała z wujkiem Niallem. Dobrze cię zrozumiałam?
- Tak.
- Moja droga. Jak wiesz, przyjeżdża ciocia. Będzie ślub wujka i wujek już nie będzie miał tyle czasu dla ciebie.
- Jak to? To ja już nie lubię tej cioci.
- Nie można tak mówić. Jeszcze jej nie poznałaś.
- Ale ona mi zabiezie wujka!
- Wcale nie.
- Ja nie chcę jej poznawać! Ona jest nie dobla.
- Nie możesz tak mówić. Powiedziałam ci. Jeszcze jej nie poznałaś. Jak ją poznasz, to wtedy będziesz mogła coś powiedzieć o niej.
- A, mamo! Wujek coś powiedział, ze będę miała siostzyczkę, albo blaciszka!
Ręce mi opadły.
- Poczekaj, niech ci tatuś opowie, bo ja muszę coś załatwić - powiedziałam i wybiegłam z pokoju.
Pobiegłam do pokoju Nialla.
- Niall, do cholery jasnej, dlaczego powiedziałeś, że będzie miała brata, albo siostrę?!
- Ona sama mnie zapytała…
- Jak to cię zapytała?!
- No sama mnie zapytała, czy ona będzie miała brata, albo siostrę niedługo. Nic jej nie powiedzieliście?
- Nie zdążyliśmy. Byłeś pierwszy.
- To strasznie was przepraszam. Ale mnie rozbroiła - powiedział Niall.
- Powiem szczerze, że ledwo się opanowałam od śmiechu. Opowiedziałam jej, że nie będzie mogła już tyle czasu z tobą spędzać, więc stwierdziła, że nie lubi Eweliny.
- To, cwaniara!- odpowiedział.
- Niestety będzie musiała zejść z piedestału - powiedziałam.
- Będzie ciężko.
- Liczę na twoją pomoc, drogi wujaszku - uśmiechnęłam się.
Wróciłam do pokoju. Już pod pokojem usłyszałam jak Darcy rozmawia z Hazzą.
- Tatusiu, no pzeciez ona nie moze być z wujkiem Niallem. Ona tez będzie musiała pójść do łazienki.
- Nie ona, tylko ciocia - poprawił ją Harry. Usiadłam pod drzwiami i nadsłuchiwałam dalej.
- Dla mnie będzie ona.
- Nie wolno tak mówić.
- To mogę mówić pani.
- Ostatecznie możesz mówić pani - zgodził się Harry- ale ciocia Ewelina i twoja mama znają się prawie od dzieciństwa.
Pomyślałam:
Nie tylko prawie, ale faktycznie od dzieciństwa…
- To niech mama do niej mówi ciocia.
- Mama nie musi mówić do niej ciocia, bo ją zna. Mama jest z ciocią Eweliną po imieniu.
- To ja tez będę z nią po imieniu.
- Jeżeli ci pozwoli mówić po imieniu, to będziesz mogła - wyjaśnił- jeżeli nie, to będziesz mówić ciocia.
- A mogę mówić pani?
- Do wujka Nialla mówisz wujek, a do jego żony będziesz mówić pani?
- A co to jest zona?
- No,  twoja mama jest moją żoną, ciocia Ellie jest żoną wujka Louisa, ciocia Danielle jest żoną wujka Liama, a teraz będzie ciocia Ewelina.
- To niesprawiedliwe! Ja wujkowi Niallowi mówiłam, ze się z nim ozenię.
Nie wytrzymałam. Podniosłam się na nogi. Spróbowałam spoważnieć i weszłam do pokoju. Harry miał zgnębioną minę. Widziałam, iż bardzo się ucieszył, że wróciłam.
- MAMA! - wrzasnęło nasze dziecko - a dlaczego wujek Niall się zeni? I dlaczego wujek się zeni z nią?
- Darcy, kochanie. Rozmawialiśmy na ten temat, że nie z nią, tylko z ciocią Eweliną - tłumaczył cierpliwie Harry.
- No dobze, dobze. Z ciocią Eweliną… To znaczy z tą panią - poprawiła się Darcy.
Widziałam, że Harry jest ugotowany.
- Ja zaraz wracam.
- Czy jak będziesz wracać, to możesz mi przynieść szklankę wody? - zapytałam.
- Ależ oczywiście kochanie - i już go nie było.
Z jednego się cieszyłam. Ewelina trafi na moment, kiedy nasze dziecko będzie na etapie: DLACZEGO.
- To co będziemy robić? - zapytałam.
- Powiedz mi, dlacego wujek Niall musi się ozenić z tą panią?
- Bo ją kocha?
- Ale mnie tez kocha.
- Ciebie wszyscy kochamy – powiedziałam - Ale wujek kocha inaczej ciebie i inaczej tą panią, czyli ciocię, a wiesz, że babcia przyjeżdża?
- Babcia?
- No - odpowiedziałam.
- Z dziadem Michałem?
- Tak.
- To fajowo! – krzyknęła - A kiedy pzyjezdzają?
- Za dwa dni.
- To ja już nie będę spała - zdecydowała.
- Będziesz koleżanko spała, bo to jeszcze bardzo dużo czasu. Może narysujesz coś dla dziadków? - zaproponowałam.
Darcy się zgodziła z ochotą. Posadziłam ją przy stoliczku. Podałam kredki i papier i powiedziałam:
- Siedź tu i rysuj, a mamusia zaraz przyjdzie, dobrze?
- Ale wróć zajaz - powiedziała- bo jesce mam tyle pytań!
- Wrócę.
Wyszłam z pokoju i zobaczyłam Harrego siedzącego na naszym łóżku.
- A gdzie moja woda?
- Przecież nie byłem na dole. Musiałem się wyśmiać. Jest tak przekomiczna, że można ją zjeść.
- Nie baw się w kanibala – powiedziałam - muszę iść do toalety, a ty zobacz, co ona tam robi - rzuciłam do Harrego i poszłam do łazienki. Na korytarzu spotkałam Lou.
- Co tak chichotałaś pod drzwiami?
- Mała zadaje takie pytania, że trudno zachować powagę.
- Wiem coś na ten temat. Nasi też są na etapie: DLACZEGO. Mówię: Idziemy spać, a oni obydwaj: DLACZEGO? Mówię idziemy na śniadanie, a oni: DLACZEGO?
- O… Tak. Mam to samo – powiedziałam - każdy z nas przechodzi przez ten okres…
- No, właśnie.
- Darcy dziś stwierdziła, że nie lubi Eweliny, bo jej zabierze Nialla. Stwierdziła również, że przez dwa dni nie będzie spała, bo będzie czekać na dziadków.
Louis zaczął się śmiać.
- No, macie problem.
- Poczekaj, aż Zayn znajdzie sobie dziewczynę. Ty masz dwóch, a my jedną do opanowania.
- Na razie jedną - poprawił mnie.
Roześmiałam się. Zdałam sobie sprawę, że muszę wracać do pokoju.
- Chyba muszę wracać do pokoju i wyzwolić Harrego z pytań Darcy.
- No, to leć. Spotkamy się na kolacji - powiedział Louis.
Wróciłam do pokoju i zastałam znękanego Harrego.
- Co się stało skarbie? - zapytałam.
- Darcy stwierdziła, że narysuje babcię i dziadka i to co narysowała to dramat…
- No co ty chcesz od półtorarocznego dziecka? Chcesz, żeby rysowała jak Rembrandt? Albo jak Michał Anioł?
- Raczej będzie to pasowało na Picassa… - powiedział.
- Przecież to wiadomo.
Weszłam do pokoju Darcy, która jak obiecywała, zasypała mnie pytaniami.
- Mamusiu, a jak to jest dwa dni?
- Pójdziesz spać…
- Nie pójdę! - przerwała mi.
- Nie przerywaj, tylko posłuchaj. Dzisiaj wieczorem pójdziesz spać, obudzisz się rano, minie dzień, pójdziesz spać i znowu rano się obudzisz i tego dnia przyjadą dziadkowie.
- A dlaczego musę chodzić spać?
- Bo tak jesteśmy skonstruowani.
- A co to znacy sko… coś tam?
Harry wszedł do pokoju i usiadł w fotelu, przysłuchując się naszej rozmowie.
- Musisz chodzić spać, bo wtedy odpoczywasz. Rosną twoje rączki, nóżki, brzuszek, główka. Wszystko rośnie, a ty chcesz być duża, prawda?
- Chcę być taka jak  wujek Niall.
Harry parsknął śmiechem. Popatrzyłam na niego z ukosa i powiedziałam:
- Ty jesteś dziewczynką, a wujek Niall jest chłopcem. Nie możesz być taka jak wujek Niall.
- A dlacego?
Znów ręce mi opadły.
- Bo ty możesz być jak ciocia Ellie, albo jak ciocia Danielle…
- Albo jak mama - wtrącił Harry.
- A ja chcę być jak wujek Niall!
- Pokaż co narysowałaś? - zapytałam zmieniając temat.
Zobaczyłam jakieś koszmarne bazgroły i powiedziałam:
- Chyba się nie przyłożyłaś do tych laurek…
- Bo byłam znenerwowana!
- Zdenerwowana - poprawił ją Harry.
- Dlaczego?- zapytałam.
- Bo wujek Niall pzestanie mnie kochać - powiedziała prawie płacząc.
- Wujek Niall nie przestanie  cię kochać.
Usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
- Proszę! - powiedziałam.
Do pokoju zajrzał Niall.
- Dobrze, że jesteś wujku. Właśnie próbujemy wytłumaczyć tej małej osóbce, że nie przestaniesz jej kochać - powiedziałam.
- Ależ oczywiście Darcy! Zawsze cię będę kochać.
- Nie plawda, bo będzies kochać ją!
- Darcy! - upomniał ją Harry.
- Wiesz, kwiatuszku, ja mam bardzo duże serce. Mogę kochać i ciebie i Ewelinę i twojego tatusia i twoją mamusię.
Darcy popatrzyła na niego nieufnie.
- Ale nie będziesz miał juź tyle ciasu dla mnie… - powiedziała smutno.
- No, możliwe, że nie będę mógł się tyle z tobą bawić, ale jak będę miał wolną chwilkę, to na pewno przyjdę i się z tobą pobawię, a teraz chodźcie na kolacje. Kto jest głodny?
- Ja - powiedziała Darcy.
- Tym to się wrodziłaś w wujka - zaczęłam się śmiać.
Darcy nie zrozumiała, ale nic nie powiedziała, tylko pobiegła przed Niallem, który złapał ją przy schodach.
- Hola! Panienko! Nie tak prędko! Do jadalni wchodzimy razem.
- A dlaczego?
- Bo możesz spaść ze schodów- powiedziałam.
- Meg, nie bądź taka poważna. Wszystko się ułoży- powiedział Niall.
Na dole już była Danielle z Liamem, oraz Zayn z chłopakami. Niall postawił Darcy na podłodze, a ona podbiegła do Danielle.
- Ciociu! Kocham cię! Jesteś taka ładna!
Danielle się zaśmiała.
- Ja ciebie też kocham. Ty też jesteś ładna.
- Darcy chodź, umyjemy rączki, bo nie zdążyłaś tego zrobić na górze- powiedziałam.
- A dlacego?
- Bo są brudne- odpowiedziałam jej- chodź, szybko umyjemy je.
- Mamusiu, mi się chce siusiu.
- Czemu nie powiedziałaś, jak byliśmy na górze?- zapytałam.
- Bo wtedy mi się nie chciało.
Zaniosłam ją do łazienki. Zdjęłam jej majty i posadziłam ją na sedesie. Trzymałam ją, żeby nie wpadła. Rzeczywiście zrobiła siusiu i pochwaliłam ją za to.
- Już jestem duzia i mogę się ożenić z wujkiem Niallem- powiedziała dumna.
Oporządziłam ją, umyłyśmy ręce.
- Porozmawiamy o tym później, dobrze?
Darcy wybiegła z łazienki krzycząc:
- Wujek, wujek! Zrobiłam siusiu do siedesu!!! Mogę się z tobą ożenić!
Wszyscy ryknęli śmiechem. Darcy się nawet nie speszyła.
- Pogadamy o tym potem- powiedział Niall.
W salonie siedzieli już wszyscy, więc weszliśmy do jadalni. Zasiedliśmy. Darcy miała swoje krzesełko, tak jak i chłopcy. Krzesełko stało między nami. To znaczy między mną, a Harrym. Krzesła chłopców stały między Ellie, a Lou. Kazik podał do stołu. Dzieciaki dostały swoje dania. Pięknie przystrojone przez Kazika.  Zaczęliśmy jeść. Darcy koniecznie chciała jeść sama. Miała założony śliniak, więc stwierdziłam, że niech je sama. Pierwsze danie, które jadła, to była kanapka z szynką. Była to ulubiona kanapka Darcy, więc nie było problemu. Na szynce były jakieś obrazki z sałaty i pomidorków, oraz żółtego sera. Darcy była zafascynowana kanapką i zaczęła ją jeść warstwami.
- Darcy, jedz normalnie- upomniał ją Harry.
- Ale ja tak lubię!- powiedziała.
Przypomniałam sobie, że mama też mnie tak upominała. Niestety Darcy miała to po mnie… Nic się nie odezwałam. Gdy zjadła kanapkę, Kazik przyniósł drugie danie. Była to galaretka z nóżek, którą Darcy dostała pierwszy raz.
- Cio to jeśt?- zapytała Darcy.
- Spróbuj. Poczekaj, zaraz ci pokroję.
- Ja siama- odparła rezolutnie.
Wzięła widelec i nabiła  na niego kawałek nóżek.
- Cięsie się- skwitowała.
Wzięła widelec, podniosła do góry i w tym momencie, Tommie powiedział:
- Ale samonosia.
- Żadna niosia- krzyknęła Darcy i zamachnęła się widelcem. Niestety nóżkami dostał Harry.
- Darcy!- podniósł głos.
- O… psie…- powiedziała Darcy.
- Słucham?- podniósł głos Harry.
- Hahahahaha- zaczęli śmiać się Tommie i Jim.
Tego było już za dużo dla Darcy. Nabiła błyskawicznie galaretę na widelec i wystrzeliła w kierunku chłopców. Niestety galareta wylądowała na twarzy Louisa, który nie przyuważył lecącej torpedy. Niall z Zayn’ em pospadali z krzeseł ze śmiechu. Harry złapał Darcy i poszedł na górę. Louis zaczął się wycierać, a chłopcy zachęceni przez Darcy też zaczęli rzucać jedzeniem. Mimo uników dostałam w oko. Przyznam szczerze, że galareta była zimna. Zerwałam się od stołu i pobiegłam  do łazienki. Gdy wróciłam do pokoju, spod stołu wychodził Liam, który stwierdził, że tam było najbezpieczniej. Chłopców już nie było. Ellie i Lou również.
- Strasznie was przepraszam za Darcy. Nie wiem, co jej się stało- powiedziałam.
- Trzeba przyznać, że ma cela- powiedział podnoszący się Niall.
- Zupełnie jak wujek- dodał Zayn.
- Który?- zapytałam.
- Jak to który? Niall!
Zaczęliśmy się śmiać. Danielle została dzięki Bogu oszczędzona, a ja musiałam lecieć na górę się przebrać i zobaczyć, co się tam dzieje.  Weszłam do naszego pokoju. Na łóżku siedział Harry i się zwijał w bezgłośnym śmiechu.
- Gdzie Darcy?- zapytałam.
- Ma zakaz wychodzenia z łóżka- odpowiedział płacząc ze śmiechu- i nie wchodź tam. Błagam.
- A co zrobiłeś, że mam tam nie wchodzić?- zapytałam znów- rozebrałeś ją?
- Do golasa.
- Przecież się przeziębi!
- Jest gorąco. Nie przesadzaj. Dostała na goły tyłek klapa i buczy tam. Błagam cię. Nie wchodź tam.
Opowiedziałam Harremu, co się działo dalej. Ten nie wytrzymał i poleciał do łazienki. Usłyszałam rechot stłumiony chyba ręcznikiem. Zastanawiałam się czy jednym, czy coś jeszcze było w użyciu. Do pokoju ktoś zapukał. Otworzyłam i zobaczyłam Lou. Większą część galarety miał już zdjętą, tylko jeszcze częściowo miał we włosach.
- Ja cię strasznie przepraszam za chłopaków.
- Co masz mnie przepraszać, to ja cię muszę przeprosić za Darcy.
- Dobra ta galareta- powiedział.
- Masz jeszcze trochę we włosach- stwierdziłam.
- Zaraz idę kąpać chłopaków i sam się wykąpie, bo Ellie jest tak wściekła na chłopaków, że nie chce się do nich dotykać. Co Harry robi w łazience?
- Śmieje się tak, żeby Darcy nie słyszała- powiedziałam cicho.
- To jest sposób- powiedział Lou.
- Nawet nie wiesz, jaką karę teraz ma. Ja mam zakaz wchodzenia do niej, a ona siedzi na środku łóżka naga i buczy, bo dostała w tyłek.
- Dzieci bić nie wolno- powiedział Lou.
- Pewnie dostała lekkiego klapsa, ale jej godność osobista została naruszona- podsumowałam.
- To zejdziecie później na dół?
- Jak Darcy zaśnie to zejdziemy- powiedziałam.
- Dobra. To spotkamy się na dole, jak dzieciaki zasną- odparł Lou i poszedł w stronę swojego pokoju.
Weszłam do łazienki.
- Idź i ubierz ją w jakąś piżamę, jak ja nie mam tam wstępu- powiedziałam.
Harry wycierał łzy z oczu.
- Ale nie płacz! To nie jest powód do płaczu.
- Ze śmiechu tak- odpowiedział- Szkoda, że tego nie udało nam się sfilmować. A dobra ta galaretka?
- Nie wiem. Nie próbowałam. Lou twierdzi, że dobra.
- A co u nich?
- Lou poszedł kąpać chłopaków i sam siebie i zaprasza później na dół. Ellie jest wściekła, więc pewnie nie przyjdzie. Idź ubierz Darcy i połóż ją spać. Chociaż wytłumaczyłeś, że nie wolno tak robić?
- Nie byłem w stanie, ale teraz jej to wytłumaczę- powiedział idąc w stronę pokoju Darcy.  Usiadłam na łóżku i włączyłam „krzykacza”. Darcy jeszcze pochlipywała, a Harry do niej mówił:
- Nie wolno tak robić. Jedzenie jest do jedzenia, a nie do rzucania. Darcy się dzisiaj bardzo brzydko zachowywała. Założymy teraz piżamkę i Darcy pójdzie za karę spać i nie wolno wychodzić z łóżka.  Nie będzie bajki za karę, a jutro przeprosisz za swoje zachowanie.
W pokoju zapanowała cisza. Gdy Harry wrócił do naszego pokoju i zamknął za sobą drzwi, usłyszałam jeszcze ciche pochlipywanie. Po niedługim czasie pochlipywanie ustało.  Przebrałam się w inną sukienkę i poprosiłam Harrego, by zajrzał jeszcze do Darcy, czy śpi. Po chwili wrócił i powiedział:
- Śpi jak zabita.
Wzięliśmy krzykacza i poszliśmy na dół. Wszyscy byli przebrani i panowała wesoła atmosfera. Poza Ellie i Lou byli już wszyscy.
- Napijecie się czegoś?- zapytał Liam.
- Ja poproszę czerwonego wina- powiedziałam.
Harry poprosił o whiskey.
- Ale wojna się udała- powiedział Niall.
- A co ty widziałeś z tej wojny, jak pospadaliście z krzeseł?- powiedziała Danielle.
- No dzięki Bogu ty nie dostałaś.
- Liam się schował pod stołem i przeczekał całą wojnę, nie mówiąc o Niallu i Zayn’ nie, którzy pospadali z krzeseł- powiedziała Danielle.
- To, to widziałem- odpowiedział Harry.
Wszyscy wybuchli śmiechem. Popijałam sobie winko.
- Ciekawa jestem, jaką karę dostali chłopcy- powiedziałam.
- A Darcy dostała?- zapytał Niall.
- Oj, dostała.
- No mam nadzieję, że jej Haroldzie nie biłeś?
- Dostała klapsa, żeby zapamiętała na całe życie, że tak się nie robi.
Biedny Kazik sprzątał jadalnię.
- Może ci pomogę?- zaproponowałam.
- Nie. Dam sobie sam radę- odparł- przecież to tylko dzieci. Wyście się chyba nie rzucali jedzeniem?
- Tak już nas nisko oceniasz?- zapytał Zayn.
- No, nie, ale tego jedzenia tu tyle, a zwłaszcza na podłodze…
- Bo Ellie zamurowało z wrażenia, a Lou nie widział na oczy, bo został zaślepiony galaretą i zanim powstrzymali chłopców, to ci zrobili na wszystkich półmiskach stojących obok spustoszenie- wyjaśniła Danielle.
Wybuchliśmy wszyscy śmiechem.
- Z czego się śmiejecie?- zapytał wchodzący do salonu Lou.
- Z wspomnień z kolacji- powiedziałam.
- Szkoda, że nie było pod ręką kamery, ani aparatu- powiedział Harry- chętnie bym to zobaczył.
- Lepiej nie powtarzajmy…
- Ja nie wiem, dlaczego miałem w spodniach kawałek kiełbasy- oznajmił Niall.
- Myślę, że nie tylko kawałek powinieneś mieć w spodniach- powiedział Lou.
Wszyscy ryknęli śmiechem. Niall się zmieszał.
- Och. Nie to miałem na myśli!- oburzył się.
W pewnym momencie kieszeń Harrego zaczęła strasznie płakać.
- Ja pójdę- powiedziałam i powstrzymałam Hazzę, aby został.
Poszłam na górę. Weszłam do pokoju Darcy.
- Czemu płaczesz?- zapytałam.
- Pani Hlabina gdzieś se pośła…- powiedziała przez łzy Darcy.
- Zaraz poszukam- powiedziałam.
Spenetrowałam cały pokój. Okazało się, że Pani Hrabina spoczywała pod łóżkiem. Podniosłam łosia, otrzepałam i podałam Darcy.
- Proszę- powiedziałam- przytul się i śpij.
- Mamusiu, ja juś nie będę…
- Czego?
- Nie będę juś ziuciać.
- To było bardzo nieładne, co zrobiłaś.
- Wiem i cię psieplaszam- wyłkała.
- Mam nadzieję, że więcej już nie będziesz tak robić.
- Nie.
- Jutro przeprosisz wszystkich, dobrze?
- Tak.
Pocałowałam ją i wyszłam. Na dole słychać było rozmowy. Zeszłam, dopiłam swoje wino i zdecydowałam, ze pójdę spać.   Wróciłam do pokoju i poszłam do łazienki. Weszłam pod prysznic, umyłam się i poszłam do łóżka. Położyłam się i zasnęłam.  Obudziłam się następnego dnia rano, bo coś mnie tarmosiło za rękę. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Darcy, która stała obok mojego łóżka.



czwartek, 28 marca 2013

Rozdział Sześćdziesiąty Siódmy (z Dedykacją dla Najaktywniejszych ;*)


Siedziałam w pokoju w Chicago i zastanawiałam się, co odpisać na list, który dostałam.  Był podpisany imieniem i nazwiskiem i był do mnie skierowany.  Pisała jakaś dziewczyna, że jest w ciąży i co najśmieszniejsze, twierdziła, że z Harrym…
Harry’ ego nie było w domu, gdy przyszedł list i siedziałam i czekałam na niego. Byłam ciekawa, jak zareaguje na te głupoty. Dziewczyna pochodziła z Polski i twierdziła, że zaszła w ciążę, w czasie, gdy byliśmy w Warszawie. Nie mogłam sobie przypomnieć, czy Harry był bez przerwy ze mną, czy się gdzieś szlajał sam. Potraktowałam to jako dowcip mało śmieszny. Byłam ciekawa reakcji Hazzy.
Darcy skończyła półtora roku i już biegała jak oszalała. Wszędzie było jej pełno. Była pupilką wszystkich. Chłopaków Lou i Ellie, tłukła równo, chociaż oni też od czasu do czasu jej oddawali. Gdy któryś ją uderzył, podnosiła wrzask na całą chałupę. Wszyscy biegli jej na ratunek i chłopakom się dostawało za niewinność. Stawała się małą terrorystką. Walczyłam z tym od pewnego czasu, gdy przyuważyłam jej zachowanie. Nikt nie chciał mi wierzyć i wszyscy ją rozpieszczali, a Harry najbardziej.
Miałam wizytę kontrolną dzisiaj u doktora Jana, wyznaczoną na jedenastą. Było wpół do dziesiątej.
Odłożyłam list i pomyślałam, że porozmawiam o tym z Harrym później. Poszłam do Nialla, zapytać się, czy zajmie się Darcy, w czasie, gdy będę u lekarza. Niall był ukochanym wujkiem Darcy, bo mogła z nim wszystko zrobić.  Doskonale zdawał sobie sprawę, że jest pod jej pantoflem, a od momentu, kiedy Ewelina z nim zerwała, kochał ją jeszcze bardziej. Śmiał się, że będzie jego żoną.  Harry strasznie się wściekał, gdy to słyszał i nie chciał tego przyjąć do wiadomości. Niall sobie oczywiście żartował, a Harry brał to bardzo poważnie do wiadomości.
- Z nim nie można pożartować- skarżył się Niall- zrobił się za dorosły.
- No, co chcesz… Jest odpowiedzialny za swoją rodzinę- powiedziałam.
- Za bardzo- odpowiedział.
Zaprowadziłam Darcy do Nialla i pojechałam do doktora Jana.
W poczekalni nikogo nie było, więc od razu zostałam przyjęta i oczywiście doktor Jan powiedział:
- Jak tam moje ulubiona pacjentka się miewa?
- Doskonale- odpowiedziałam.
Doktor przeprowadził badania i powiedział:
- Moje gratulacje!
Musiałam mieć bardzo zaskoczoną minę, bo zaczął się śmiać.
- Jest pani w ciąży!
- Jak to panie doktorze?! To niemożliwe!
- Dlaczego niemożliwe?!- zapytał doktor- Czy jest powód, że pani mówi, że to jest niemożliwe?
- Nie, no nie ma…- powiedziałam.
- Zdaje się, że jesteście bardzo zgodnym małżeństwem- powiedział doktor.
- No, raczej tak- powiedziałam.
- No, więc nie widzę powodu, żeby pani miała twierdzić, że to nie możliwe- podsumował doktor.
- Dopiero wyszliśmy z pieluch…
- Pora najwyższa, jeśli myślicie o większej ilości dzieci.
Zaczęłam się zastanawiać, co powie na to Harry… Ale sama tego nie zrobiłam- pomyślałam.
- Panie doktorze, to który to jest miesiąc?- zapytałam.
- Wygląda na to, że zaczął się trzeci.
- Nie czułam żadnych objawów. Nic.
- Dla potwierdzenia, zrobimy jutro badania- powiedział doktor- proszę jutro przyjść na czczo i proszę przynieść mocz do analizy.
Doktor widział, że jestem przerażona i zapytał:
- Ja mam porozmawiać z pani mężem?
- Nie, sama mu podam tą wiadomość- powiedziałam stanowczo.
Zastanawiałam się, w jaki sposób mu to powiem, ale musiałam się najpierw sama oswoić z wiadomością, którą przed chwilą usłyszałam.
Z ostatnich wiadomości, jakie miałam o ciążach, było, że Danielle była w ciąży. Faktycznej. Teraz znowu ja. Czy ja muszę być zawsze tą drugą?!- zdenerwowałam się.
Musiałam ochłonąć, za nim wsiądę do samochodu. Zastanawiałam się, jak Harry zareaguje na tą wiadomość. Chociaż Darcy była jego oczkiem w głowie. Może będzie szczęśliwy- pomyślałam- zaraz, zaraz. Najpierw muszę się pomyśleć, czy ja jestem szczęśliwa, z tego powodu…- dyskutowałam ze sobą.
Po pewnym czasie wyszło mi, że chyba jestem szczęśliwa i wcale mi nie przeszkadza, czy Harry będzie szczęśliwy, czy nie.
Gdy ochłonęłam, włączyłam radio, potem stacyjkę i ruszyłam z pod szpitala.
Postanowiłam zrobić Harry’ emu niespodziankę. Wstąpiłam do sklepu z odzieżą dziecięcą i kupiłam malutkie buciki. Byłam bardzo ciekawa jego reakcji.
Przyjechałam do domu i nic nikomu nie mówiąc wróciłam do pokoju. Zapakowałam buciki tak jakby na prezent i postawiłam na jego części łóżka. Po niedługim czasie wrócił Harry. Przyszedł do pokoju i zapytał:
- Jak tam wizyta?
- A dziękuje. Bardzo owocnie.
- A co to jest?- zainteresował się.
- Prezent dla ciebie- odpowiedziałam.
- Od kogo?
- Zobacz- powiedziałam.
Podszedł do łóżka, wziął prezent i zaczął rozpakowywać. Siedziałam i obserwowałam jego reakcje. W pierwszej chwili nie wiedział, co jest grane, potem podskoczył do mnie i zapytał:
- Czy to jest to, o czym myślę?!- zapytał z nadzieją w oczach.
- A o czym myślisz- zapytałam przekomarzając się.
- Czy będziemy mieć następnego dzidziusia?- zapytał z niedowierzaniem.
- Na to wychodzi…
Harry złapał mnie i zaczął ze mną tańczyć, wydając okrzyki radości. Okrzyki radości, zwabiły do nas do pokoju parę osób i większość przyglądała nam się nie wiedząc o co chodzi.
- Będę tatusiem!- krzyknął Harry.
- No przecież już jesteś- powiedział Niall.
- Ale znowu będę!
Niall’ owi zrobiły się kwadratowe oczy.
- Czyli ja będę drugim wujkiem?!- krzyknął z niedowierzaniem i przyłączył się do Harry’ ego. Teraz obydwoje wrzeszczeli na całego.
- No, czego się dziwisz? Przecież to normalna rodzina- powiedział Liam- Moje gratulacje! Cieszę się bardzo z waszego szczęścia!- kontynuował.
- A ja mam też dobrą wiadomość dla was- powiedział Niall.
- Jaką?- zapytałam.
- Pogodziliśmy się z Eweliną- powiedział.
Zayn na to przekręcił oczami.
- Nudy- powiedział.
- Jakie nudy?! Tak się cieszę, Niall, że wreszcie ci się układa!- krzyknęłam.
- Planujemy szybki ślub, żebyśmy się znowu nie rozmyślamy. Ten okres narzeczeństwa był zbyt długi.
- A co na to Kasia?
- Kasia nie ma tu nic do gadania. Ewelina decyduje teraz już sama za siebie.
- I gdzie planujecie ślub?
- Chyba tak jak wy… Załatwimy to w Warszawie… Jeszcze nie zdecydowaliśmy, gdzie. Oczywiście czujcie się wszyscy zaproszeni.
Zeszliśmy do salonu, żeby uczcić te dwie dobre wiadomości.
Zrobiło się bardzo wesoło. Louis stwierdził, że muszą też popracować, na co Eleanor mu powiedziała, że wystarczą im bliźniaki, ale nie dawał za wygraną. Powiedział, że będzie robił wszystko, żeby Ellie namówić.
Zbliżały się wakacje i mieliśmy się rozjechać po różnych miejscach. Mieliśmy jechać do Miami, odwiedzić Gabrielę z Jay’ em. Mieliśmy już zaklepane bilety od momentu, kiedy byliśmy we Francji u Dominiki i Geffa. Stosunki między Harrym, a Jay’ em bardzo się zmieniły. Nawet się polubili. Powiedziałabym więcej. Nawet się zaprzyjaźnili. Bardzo się z tego powodu cieszyłam, bo chciałam się widywać z Gabrielą i nie stracić z nią kontaktów. Gdyby Harry nie zaakceptował Jay’ a, nie byłoby możliwe, utrzymywanie dalszej znajomości. Dzięki Bogu jakoś się dogadali, a pewnie awantura, która odbyła się u Dominiki też spowodowała, że Harry przemyślał pewne rzeczy. Byłam z niego dumna, że nie jest już taki zazdrosny.
A propos zazdrości. Przypomniałam sobie list. Poszłam na górę, aby raz jeszcze go przeczytać. To nie było możliwe.
Jakaś głupia faneczka, znowu chce rozbić nasze małżeństwo- pomyślałam.
Nad listem zastał mnie Harry.
- Czemu tu siedzisz? Czemu nie jesteś z nami?- zapytał.
- Dostałam jakiś dziwny list- powiedziałam- nawet nie wiem, czy ci pokazywać.
- Czy on dotyczy mnie, że nie chcesz mi go pokazywać?
- No, coś w tym rodzaju.
- To musisz mi pokazać. Umawialiśmy się już kiedyś, pamiętasz?
- Pamiętam. No dobrze. To masz.
Harry zaczął czytać.
- Co to za kretynizmy?! Ja nie znam takiej osoby… Po za tym, jak może być ze mną w ciąży, jak ja z nikim nie sypiam, tylko z tobą!- zdenerwował się.
- No, właśnie tak pomyślałam, że jakaś fanka chce rozbić nasze małżeństwo.
- Wiesz, co? Damy to do prawnika.
- Zgłupiałeś?! Daj spokój.
- Ale ona sobie ubzdurała Bóg wie co, teraz będzie nas nękać. Skąd ona w ogóle ma nasz adres?!
- Właśnie się zastanawiałam, skąd ma…
- Nie mam bladego pojęcia- odpowiedział Harry.
- Czy gdzieś na jakiejś imprezie nie zabalowałeś?- zapytałam.
- No, przecież na wszystkie przyjęcia chodzimy razem- powiedział Harry.
Faktycznie. Chodziliśmy wszędzie razem, a Harry bardzo mnie pilnował i nie oddalał się za bardzo ode mnie.
- Trzeba będzie tą sprawę oddać do prawnika. To jest za poważna sprawa. Mówię ci- powiedział poważnie- chyba mi wierzysz?
- W co?
- Że cię nigdy nie zdradziłem.
Walczyłam zawsze z Harrym o zaufanie, więc teraz nie mogłam powiedzieć, że nie wierzę, ale jakieś ziarnko niepewności zakiełkowało w mojej głowie.
Widziałam, że Harry był zdenerwowany tą sytuacją, więc zgodziłam się, aby rozmawiał z prawnikiem. Na pewno wtedy sprawa się wyjaśni. W każdym bądź razie miałam taką nadzieję.
Postanowiłam się cieszyć naszym małym szczęściem i nie zastanawiać się tym czymś.
- To, co? Idziemy na dół? Ma być wystawna kolacja na naszą część.  Kazik szykuje jakieś przyjęcie- powiedział Harry- musimy iść na dół.
Zeszliśmy na dół do jadalni. Stół był wspaniale zastawiony. Wszyscy już czekali tylko na nas i rzucili się na nas z gratulacjami. Niedawno gratulowałam Danielle, że zaszła w ciążę, a teraz ona mnie.
-To dobrze, że będziemy razem chodzić w ciąży. Tak ci zazdrościłam i Ellie, że chodzicie razem…
- Liam, ja cię proszę. Jak Danielle zacznie rodzić, to nigdzie mnie nie ciągnij. Błagam- powiedziałam.
Wszyscy wybuchli śmiechem.
- Postaram się- powiedział Liam.
Usiedliśmy do stołu i Kazik zaczął podawać swoje specjały.
- Wybacz. Śledzia jeszcze nie zdążyłem zrobić. Muszę go zamówić z Polski.
- Ale ja jeszcze nie mam zachciewajek- zaczęłam się śmiać.
- Muszę się przygotować- powiedział poważnie Kazik.
Parsknęłam śmiechem. Nałożyłam sobie sałatki jarzynowej.
- Rozumiem, że bez selera jest?- zapytałam.
- No, przecież wiesz, że nie podałbym dla ciebie sałatki z selerem.
- Chyba, żebyś mu podpadła- zażartował Louis.
- A wy nic?- zapytał Zayn.
- No, przecież powiedziałem, że musimy się wziąć do roboty- powiedział Lou.
- Co? Mało masz roboty z bliźniakami?!
- Stają się coraz starsze. Niedługo wujek Zayn pójdzie w odstawkę- powiedział Zayn.
- To się postaraj o własne.
- Kiedy nie mogę znaleźć żadnej takiej, która by była odpowiednia.
- Nie baw się w księcia z bajki, tylko poszukaj normalnej dziewczyny- powiedział Harry.
- Przecież ty nie szukałeś normalnej dziewczyny!
-Szukałem normalnej, a nie fanki- odpowiedział mu Harry.
- Ale Megan jest fanką!
- Ale jest normalna!- odpowiedział Harry.
-Y… Dzięki?- powiedziałam i pocałowałam go w policzek.
- Miło to widzieć- powiedział Niall, między jednym, a drugim kęsem.
Harry się uśmiechnął pod nosem.
- Nie wiecie, czy Derek  jest, czy nie pojechał na urlop?- zapytał Harry.
- A co się stało?- zapytał Liam.
- Muszę się z nim skontaktować.
Zapanowała cisza.
-Mamy taką przykrą sprawę i muszę to załatwić z Derekiem.
- A… Ale…. O co chodzi?- zapytał Zayn.
Harry zaczął opowiadać o liście i w pewnym momencie przerwał i powiedział:
- A co ja będę wam opowiadał. Zaraz go przyniosę- poszedł na górę.
Oczywiście za chwilę przyszedł i przyniósł list. Podał go Liam’ owi, który zaczął czytać.
- To oburzające- powiedział Liam- masz rację, że chcesz się skontaktować z Derekiem. Takie rzeczy trzeba od razu w zarodku niszczyć. Dawno dostałaś ten list?
- Dzisiaj- odpowiedziałam.
- Wygląda na to, że będziemy się musieli przenieść, bo nasz adres wyciekł już do Internetu… Teraz musimy coś znaleźć, a przeprowadzimy się po wakacjach. Znajdziemy jakiś dom… Chyba, że się przeniesiemy do Europy…
- Ale tu często bywamy- zauważył Niall.
Wszyscy poczuli się trochę osaczeni. 
- Słuchajcie. Trzeba przemyśleć sprawę. Niech każdy myśli osobno. Spotkamy się tu… Nie wiem… za dwie godziny? Może coś wymyślimy, a ty się skontaktuj z Derekiem- powiedział Liam.
- Myślę, że wszyscy powinniśmy pojechać z Harrym do Dereka…
- To może niech derek przyjedzie do nas?- zaproponowałam.
- Wiesz, że to niezły pomysł- powiedział Liam.
Harry zadzwonił do Dereka  i poprosił, aby przyjechał.
Zaintrygowany przyjechał bardzo szybko.
- Co się stało?- zapytał- macie jakieś nie najciekawsze miny.
- Jak to przeczytasz, to sam będziesz miał taką minę- powiedział Louis.
Weszliśmy do salonu i rozsiedliśmy się na czym popadnie. Harry podał Derek’ owi list, a ten zaczął od razu czytać.
- Rozumiem , że się nie przyznajesz- powiedział nie odrywając wzroku od kartki.
- No, czyś ty na głowę upadł?! Zresztą w tym czasie, co ona tam podaje, byliśmy w trasie koncertowej, a Megan razem z nami.
- Wiesz, nie wiem, czy to w ogóle ruszać- powiedział Derek- jest takie powiedzenie: Nie ruszaj gówna, bo będzie śmierdzieć.
- Tak, ale to zaraz przedostanie się do Internetu, a ja sobie tego nie życzę- powiedziałam.
- Wiadomo, że w Internecie są same bzdury- powiedział Derek.
- Nie zawsze- zaprotestowałam.
- No, chyba, że macie takie podejście. Widzę, że żona stoi twardo obok ciebie.
- A dlaczego ma nie stać?- zapytał się Harry.
- Jeśli chcecie, możemy pozwać dziewczynę do sądu. Będzie się to wiązało z pewnymi kosztami. Poza tym trzeba będzie zrobić badania genetyczne.
- Proszę bardzo. Możemy zrobić- powiedział Harry. Pewność, z jaką powiedział, rozwiała wszelkie wątpliwości, które się zrodziły w mojej głowie.
- Jesteś tego pewien?- zapytał Derek.
- Całkowicie- odparł Harry.
- Okej. To piszę pozew do sądu i rozpoczynamy procedurę. Tylko wiesz, że będzie o tym głośno?
- Wiem, ale chcę mieć spokój potem. Mam dosyć głupich wyskoków, jakiś kretynek… Uważam to jako potwarz i nie zgadzam się na takie głupoty.
Wszyscy byli pod wrażeniem, a najbardziej ja.
Po spotkaniu wróciliśmy do pokoju. Darcy już spała, położona do łóżka przez Kazika.
- Jak to zrobiłeś?- zapytałam.
- Ma się swoje sposoby- powiedział Kazik wychodząc.
- Całą radość mi popsuła ta cholerna dziewucha- powiedział zdenerwowany Harry.
- Chyba nie powinnam ci pokazywać tego listu- powiedziałam.
- Bardzo dobrze, że mi pokazałaś, bo to dotyczy nas obydwojga- powiedział stanowczo.
Zadzwoniłam do mamy, bo dawno z nią nie rozmawiałam.
- Właśnie miałam do ciebie dzwonić. U nas huczy od jakiś głupich plotek.
- A jakich plotek?
- Że Harry ma dziecko z jakąś dziewczyną. Coś wiesz na ten temat? Dziewczyna występuje we wszystkich mediach i opowiada, jak to została zgwałcona przez Harry’ ego.
- A kiedy to miało być?- zapytałam.
- Wiesz, że nawet.  Nie wiem. Tego nie podają.
- Była głupia i przespała z Harrym, to jej sprawa- powiedziałam.
Zobaczyłam, że Harry ma coraz większe oczy.
- Czy Harry siedzi koło ciebie?- zapytała mama.
- Tak. Dzwonię tylko, aby cię uświadomić, że zostaniesz drugi raz babcią. Rozumiem, że nie wierzysz w te plotki.
- Już sama nie wiem. Ona jest taka przekonywująca…
- MAMO! Przecież myśmy w tym czasie, co ona twierdzi, byliśmy we Francji. Nie byliśmy w Polsce!
- Jeśli tak mówisz, to oznacza, że kłamie.
-Ona prawdopodobnie chce zaistnieć w mediach… Bo jeśli chodzi o skłócenie nas z Harrym, to na pewno nie ma szans.
Mama się trochę uspokoiła.
- Nie wierz w te bzdety- powiedziałam.
- Naprawdę jesteś w ciąży?!
- Tak jestem i jestem bardzo z tego powodu szczęśliwa.
- Już miałam dzwonić do Harry’ ego i z nim poważnie rozmawiać- powiedziała mama- dobrze, że zadzwoniłaś. Michał też mi mówił, że na pewno jest to jakaś plotka.
- Słuchaj Michała- powiedziałam.
- Przecież go słucham- zaczęła się śmiać mama.
Harry się przysłuchiwał naszej rozmowie i się nic nie odzywał.  Siedział spokojnie obok mnie i słuchał. W pewnym momencie nie wytrzymał i powiedział:
- Przecież wiesz, że nie dam Megan skrzywdzić. Wiesz o tym. Przysięgałem ci nawet!- krzyknął.
Zatkało mnie.
- Jak to przysięgałeś?
- A… To nasze dawne…
- Czy wy mi wreszcie powiecie o co chodzi?!
- Harry wytłumacz Megan potem.
- Wolałbym, żebyś ty to powiedziała.
- Dobrze. A kiedy będziecie w Polsce?
- No, nie prędko…
- To może ty przylecisz do nas?
- Nie, chcę wam kłopotu robić.
- Przyjeżdżaj- powiedzieliśmy równocześnie.
- No na takie dictum nie mogę powiedzieć  „nie”. Nie wiem tylko, co Michał na to powie.
- To przyjeżdżaj z Michałem. Też się za nim stęskniliśmy.
- Co? Mam przywieść ci śledzie?- zapytała mama.
- Kazik będzie ci bardzo wdzięczny.
- Tylko Kazik?
- Niall też.
- A ty?
- Ja jeszcze nie mam zachcianek- zaczęłam się śmiać.
- Okej. Masz śledzie jak w banku- powiedziała mama.
- To znaczy Kazik- poprawiłam ją.
- No, dobrze. Niech ci będzie Kazik. A ty nie będziesz jadła?
- Spróbuję- powiedziałam.
Mama zaczęła się śmiać.
- Widzisz Harry, co ja z nią mam?
- A co ja z nią mam…- powiedział Harry.
Mama wybuchnęła śmiechem.
- To jak się coś namówimy z Michałem, to damy wam znać.
Nie widziałam się już bardzo dawno z mamą, więc bardzo się ucieszyłam na pomysł przyjazdu jej.  Skończyliśmy rozmawiać.
- Trochę mi twoja mama poprawiła humor- powiedział Harry- Idę się myć- powiedział Harry.
- A co byś powiedział na jacuzzi?- zaproponowałam.
- Mmm… To jest interesujące. Faktycznie tam dawno się nie kąpaliśmy- odpowiedział- idę zaraz napuszczę wody- i zniknął w łazience.
W między czasie przebrałam się w kostium i założyłam szlafrok. Gdy weszłam do łazienki, Harry siedział już w jacuzzi i gdy mnie zobaczył, miał bardzo zdziwioną minę.
- A tobie co się stało?- zapytał.
- Zimno mi…- powiedziałam niewinnie.
- To zdejmuj ten szlafrok i chodź do mnie. Zaraz cię ogrzeję.
- Zimno mi- powtórzyłam- nie zdejmę.
- Nie?- złapał mnie za rękę i wciągnął do jacuzzi.
Szlafrok, wszystko było na mnie mokre. Nie zdołałam wrzasnąć, bo zamknął mi usta swoimi ustami. Wydałam z siebie jakiś dziwny dźwięk.
- Cicho, bo zaraz ktoś przyjdzie- powiedział- sama się o to prosiłaś. Nie za ciepło ci teraz?
- Troszkę.
- To zdejmuj ten szlafrok.
- Kiedy się zaplątałam i nie mogę nic zrobić. Pomóż mi do cholery!
Harry dostał ataku śmiechu.
- Nie śmiej się, tylko mi pomóż, bo zaraz stąd pójdę. Nie wiem w prawdzie jak, ale wyjdę.
Harry pomógł mi ze szlafrokiem i zaraz poczułam, że jestem naga.
- Prosiłam tylko o szlafrok…- powiedziałam.
- Nie wygłupiaj się- powiedział.
Chlusnęłam go wodą. Wziął mnie podtopił. Gdy się wyzwoliłam i złapałam powietrze powiedziałam:
- Kretynie! Chcesz ciężarną utopić?!
- O… Przepraszam. Zapomniałem.
Skończyło się na tym, że podtopiłam również ja jego. Gdy wyszedł z pod wody, miał proste włosy.
- O! wyprostowały się!
- Chcesz tatusia utopić?!
- Co tam się dzieje?!- usłyszeliśmy zza ściany.
- Porachunki małżeńskie!- krzyknął Harry.
- A to się rachujcie tam!- usłyszeliśmy w odpowiedzi.
Dostałam ataku śmiechu.
- Tylko dzieci nie budźcie!- znów krzyknął Louis.
- A ty co? Spać nie możesz?
- My tu z Ellie mamy inne sprawy do załatwienia.
- Tylko nie pracujcie za mocno, bo się czworaczki urodzą- powiedział Harry.
Usłyszeliśmy ryk za ścianą.
- Ja ci dam czworaczki!- usłyszałam głos Ellie- jutro się z wami policzę!
Wyskoczyłam z jacuzzi i powiedziałam:
- Dobranoc wszystkim!
- Dobranoc!
Usłyszałam płacz Darcy. Pobiegłam do jej pokoju.
- Darcy, kochanie. Co się stało? Coś cię obudziło?
- Mama. Mama, pić.
- Zaraz dostaniesz. Poczekaj.
- Mama, si.
Wyciągnęłam ją z łóżka i posadziłam na nocniku. Usłyszałam, że Darcy zaczyna wstawać z nocnika, w momencie, kiedy poprawiałam jej łóżeczko.
- Zrobiłaś już?- zapytałam.
- Tak- odpowiedziała.
- Pokaż. Muszę zobaczyć. Rzeczywiście zrobiłaś. Grzeczna dziewczynka. Tatuś na pewno się ucieszy.
Darcy była cała dumna.
- Teraz musisz iść spać. Zakładamy majty i idziesz spać.
- Mama, bajka.
Wiedziałam, że bez bajki nie da rady.
- A może tatuś ci opowie bajkę?
- Mama bajka.
Darcy była dwu języczka, bo chciałam, żeby również mówiła po polsku.  Ja z nią rozmawiałam po polsku, a Harry po angielsku. Nieraz jej się myliło, bo do mnie mówiła po angielsku, a do Harry’ ego po polsku. Ze mną nie było takiego problemu, ale z Hazzą było gorzej.
Opowiedziałam Darcy bajkę o złotej kaczce i gdy skończyłam, wszedł Harry.
- Co tam panienki?- powiedział.
- Ja ci dam panienki.
- Tata! Tata bajka!
- Masz za swoje. Ja już swoją opowiedziałam. Teraz kolej tatusia.
Harry usiadł na fotelu, który został zakupiony pewien czas temu.
- Mama idź.
- Dobrze, kochanie. Już sobie idę.
Wyszłam z pokoju i zaczęłam się cicho śmiać. Mała terrorystka się odezwała.
Położyłam się do łóżka i czekałam, kiedy Harry wróci. Coś go długo nie było. 



* Witam :) Cóż... Opinię zostawiam Wam :D
                                                                   ~Meg

sobota, 16 marca 2013

Rozdział Sześćdziesiąty Szósty


Po chwili zaczęły się gromadzić fanki. Stanęłam sobie z boczku i zaczęłam obserwować. Harry się za chwilę zjawił i zaatakowały go fanki. Widziałam, że był wściekły, ale nie tak jak ja. Taki mi numer wywinąć?! - cała się gotowałam.   W pewnym momencie mnie zobaczył.  Takiej mnie jeszcze nie widział. Chyba go to zaskoczyło.  Przedzierał się w moją stronę,  ale fanki go zaczęły po trochu rozbierać.
- Megan! Zlituj się!
Odwróciłam się do niego plecami. Zerknęłam w jego kierunku. Dawał mi rozpaczliwe znaki. Był już bez marynarki. Usiadłam sobie na krzesełku i czekałam, co będzie dalej. Harry chyba zrozumiał, że mu nie pomogę. Przedarł się przez fanki i podszedł do mnie.
- Co ty wyprawiasz?!
- A ty co?!
- Czemu mnie wzywałaś przez megafon?
- A ty gdzie się podziewałeś? - powiedziałam nadal wściekłym głosem.
- Musiałem iść do łazienki. Mówiłem Zaynowi.
- Zayn powiedział, że idziesz do samolotu, bo coś tam zostawiłeś.
- To źle mnie zrozumiał. Wychodźmy stąd.
- Jesteś tego pewny? Niczego nie zostawiłeś?
- Nie, już niczego, a gdzie jest Darcy?
- Z Niallem - odparłam krótko - jesteś gotowy do wyjścia?!
- Jestem.
- Paniom już dziękujemy – powiedziałam - zapraszamy na koncert.
Ruszyliśmy w kierunku wyjścia. Fanki biegły za nami, więc powiedziałam:
- Szybciej. Przebieraj tymi kopytami.
- Co ci jest?
-  Jestem zła na ciebie.
- Za co?
- Jak się zachowywałeś na lotnisku w Brukseli i w samolocie?!
- Nie chcę, żeby mi ciebie odbił.
- Przecież on ma swoją dziewczynę. Poza tym, żeśmy rozmawiali o zaufaniu. Znowu mi nie ufasz?!
Dopadliśmy do samochodu. Drzwi się otworzyły. Wsiedliśmy szybko, a ja krzyknęłam:
- Odjeżdżaj!
Geff ruszył z piskiem opon.
- No i znalazła zgubę - powiedział nieświadomy Jay.
Przez całą podróż do domu patrzyłam przez okno i unikałam wzroku Harryego. Chyba wszyscy poza Niallem nie zorientowali się, że żeśmy się pokłócili. Niall siedział z Darcy na ręku i w pewnym momencie jak na niego popatrzyłam, mrugnął do mnie.
- Wszystko będzie okej - szepnął do mnie.
Harry siedział w drugim końcu samochodu, bo tam było dla niego miejsce. Przyglądałam się, gdzie jedziemy i zauważyłam, że wyjeżdżamy z Paryża.
- Gdzie wy nas wieziecie?!
- Do nas do domu.
- To kupiliście dom?
- Taką małą chatkę… - zaśmiała się Dominika.
- Chyba nie taką małą – skomentowałam - jeżeli chcecie nas wszystkich ugościć.
Popatrzyłam w lusterko. Geff do mnie mrugnął porozumiewawczo. Dominika  zapytała mnie tylko szeptem:
- Czy mam wam dać osobne pokoje?
- Daj spokój. Poradzę sobie. To aż tak widać, że żeśmy się pożarli?
- No, jak się nie odzywasz to słychać…
- Musi mi przejść - odpowiedziałam, wymuszając uśmiech na twarzy.
Dojechaliśmy po krótkim czasie. Wzięłam Darcy i poszłam za Domą.  Dom był olbrzymi.
- Piękny macie dom! - powiedziałam.
- Udało nam się załatwić dom za śmieszne pieniądze,  ale jest warunek, że musimy go utrzymywać w stanie odpowiednim i jeżeli będą goście, to musimy ich przyjmować.
- To jesteście rezydentami?
- Coś w tym rodzaju - odpowiedziała.
Dominika zaczęła przydzielać pokoje.
- Jeżeli chcesz, mogę ci dać pokój osobny.
- Może będzie tak lepiej, bo jeszcze dojdzie do rozwodu. Musi mi przejść.
Przydzieliła mi jeden z pokoi i weszłam tam z Darcy, zamykając za sobą drzwi na klucz. Pokój był przytulnie urządzony w stylu Ludwika Słońce.  Po pewnym czasie usłyszałam pukanie do drzwi. Zapytałam:
- Kto tam?
- To ja - usłyszałam głos Harryego.
- Lepiej sobie idź - odpowiedziałam.
Harry się chyba tego nie spodziewał, bo zaczął stukać do drzwi. Usłyszałam jakieś szepty pod drzwiami,  ale nie mogłam rozpoznać drugiego głosu. Pukanie ustało. Położyłam Darcy na łóżku i usłyszałam ponowne pukanie.
- Megan, to tylko ja - zawołała Dominika
- Jesteś sama?
- Tak. Jestem sama.
Otworzyłam jej drzwi.
- Geff zaraz przyniesie twoje bagaże.
- Będę wdzięczna, bo muszę przewinąć Darcy.
- Nie złość się tak na niego.
- On to zrobił specjalnie. Takich numerów nie będę tolerowała - powiedziałam poważnie.
- Zdaje się, że ty też mu niezły numer odwaliłaś na lotnisku…
- A skąd wiesz?
- Pewien osobnik mi o tym powiedział, który też jest zły….
- To niech przemyśli dlaczego ja jestem na niego zła.
- Kiedy on tego nie rozumie…. Wiesz, jak jest z chłopami… Trzeba im walić prosto z mostu…
- Wiem. Już mi mama o tym mówiła.
- Mamy trzeba słuchać - powiedziała dowcipnie Dominika - co ja mam z wami zrobić?
- Nic. Samo przejdzie.
Geoffrey przyniósł bagaże.
- Jak będziesz chciała pogadać, to zawsze możesz.
- A gdzie cię znaleźć?
- Tam jest telefon. Możesz zadzwonić, to przyjdę - uśmiechnęła się współczująco.
Przewinęłam Darcy, przebrałam ją, nakarmiłam i zaczęłam zwiedzać pokój. Przy pokoju była super łazienka. Bardzo nowoczesna i zaczęłam się zastanawiać jak to się ma do króla Słońca… Rozpakowałam najpotrzebniejsze rzeczy, a reszta została w walizie.
- No Darcy, kochanie chyba pójdziemy spać, bo ja nie mam zamiaru stąd na razie wychodzić… Mamusia pewne rzeczy musi przemyśleć. Może wtedy będzie miała na coś ochotę…
Położyłam Darcy do wózka, a sama położyłam się na łóżku. Darcy musiała być bardzo zmęczona, bo zaraz zasnęła, a ja sobie trochę popłakałam. Zaczęłam się nad sobą użalać. Głupie żarty… Dlaczego on jest taki głupi? Czemu nie zmądrzeje? Przecież na pewno by nas zabrali, jakbyśmy się spóźnili na samolot i w ogóle jakbyśmy byli w ich sytuacji… Czy on musi być taki zazdrosny? Tak głupio zazdrosny?!  To wcale nie było śmieszne! Po prostu było głupie.  Byłam jeszcze cały czas zła na Harryego. Kiedy on mi zacznie ufać?  Głupek - wyżalałam się w poduszkę, żeby nikt nie słyszał. Darcy zaczęła płakać.
- Co się stało kochanie? Nie martw się. Mamusia się zaraz pogodzi z tatusiem,  ale musi niektóre rzeczy przemyśleć - mówiłam przez płacz. 
- Megan! - usłyszałam za drzwiami - otwórz. Musimy pogadać.
- Nie wiem, czy jestem na to gotowa - powiedziałam.
- Proszę. Musimy pogadać.
- Już żeśmy na ten temat rozmawiali. Nie wiem, czy sobie przypominasz?
- Wiem. Zachowałem się jak głupek. Otwórz. Proszę.
Poddałam się. Otworzyłam drzwi i Harry wszedł do mnie do pokoju.
- Nie wiem, jak z tym walczyć. Jestem o ciebie nieziemsko zazdrosny! A ty się tak dobrze bawisz w jego towarzystwie…
- Przecież ci powiedziałam. Jest chłopakiem mojej najlepszej przyjaciółki i uważasz, żebym go jej odbijała, abstrahując od tego, że jestem twoją żoną?! - wrzasnęłam.
- Wiem.
- Co wiesz?! Nic nie wiesz!
- Wiem, że jestem głupkiem.
- Przez grzeczność nie zaprzeczam - powiedziałam.
- Wybacz mi. Proszę cię.
- Będziesz to znowu robił…
- Pomóż mi z tym walczyć.
- W jaki sposób mam ci pomóc?! Co mam się trzymać od ludzi z daleka?! Zamkniesz mnie w pokoju bez klamek i okien?!
- Tego bym nie zrobił. Przecież wiesz.
- No nie wiem. Najpierw było z Lou, a teraz sobie ubzdurałeś z Jay’ em. Ja tak nie mogę żyć. Może powinniśmy się rozstać.
- Tylko nie to! Błagam cię! Nie rób mi tego! Mnie i Darcy!
- Jeszcze raz zrobisz taki numer, to cię ostrzegam, że odejdę. Lojalnie ci teraz to mówię. Masz być świadomy tego.
Darcy zanosiła się płaczem. Wzięłam ją na ręce i zaczęłam tulić.
- Przepraszam cię kochanie - powiedziałam do niej - Ale mamusia musi uzmysłowić parę rzeczy tatusiowi…
Mała zaczęła się trochę uspokajać. Obiecałam sobie, że więcej nie będę rozmawiała na tematy mogące wywołać awanturę, przy Darcy. Ewidentnie było widać, że się zdenerwowała naszymi podniesionymi głosami.  Harry stał na środku pokoju, nie wiedząc co zrobić.
- Co tak stoisz? - powiedziałam.
- Mogę się do was wprowadzić? - zapytał błagalnie.
- Przyrzeknij mi, że więcej nie będziesz odwalać takich numerów.
- Przyrzekam. Na szczęście Darcy.
- To przynieś swoje bagaże.
Wybiegł z pokoju.  Po chwili pojawił się ze swoimi walizkami i zaczęliśmy je rozpakowywać. Zadzwonił telefon. Odebrałam. Była to Dominika.
- Wszystko w porządku? – zapytała - Bo wszyscy się zamartwiają.
- Myślę, że tak - odpowiedziałam.
- To chodźcie na obiad. Będę czekała przy schodach.
Okazało się,  że naszą awanturę słychać było chyba w całym domu. Wszyscy udawali, że nic się nie stało.
- Wspaniały masz dom Dominiko - powiedziałam na głos.
- Mamy - poprawiła mnie.
- O, przepraszam. Geff, nie chciałam cię urazić.
- Nic się nie stało – powiedział - faktycznie urządzała go Dominika.
- Geff, wygrałeś na loterii, czy co?
- Żebyście wiedzieli. Razem skreślaliśmy kupon na „chybił trafił”  i wygraliśmy pięćdziesiąt milionów euro - wszystkich zatkało.
- To cudownie mieć milionerów w rodzinie - powiedziałam i zaczęłam się śmiać.
Atmosfera się rozluźniła. Widać było, że wszyscy czekali, jak się będę zachowywała… Ponieważ zaczęłam się śmiać, podchwycili mój ton i za chwilę przy stole panowała miła atmosfera.  Po obiedzie Geff oprowadził nas po domu. Była to olbrzymia chałupa, w której znajdowało się  dwanaście pokoi na dwóch piętrach. Na dole znajdowała się jadalnia, kuchnia i salon. Jeszcze było poddasze,  ale nie było zagospodarowane. Jak to powiedziała Dominika: „Na razie”.
- Fantastycznie żeś to urządziła! - powiedziałam.
Każdy pokój miał łazienkę.
- Myśleliśmy jeszcze o sali kinowej,  ale myślę, że zrobimy to na poddaszu.
- Super pomysł! - powiedziałam.
Zeszliśmy na dół do salonu. Wino podane do obiadu, już zaczęło działać, więc chłopaki zaczęli się wygłupiać. Zrobiło się bardzo wesoło. Widziałam, że Harry w pewnym momencie podszedł do Jay’ a i z nim rozmawiał. Dzięki Bogu stała tam Gabriela, więc na pewno dowiem się o czym rozmawiali. Uśmiechnęłam się pod nosem. Darcy siedziała na kolanach wujka Liama, a Niall klęczał przed nią i robił głupie miny.
- Macie jakiś koncert w Paryżu? - zapytała Dominika.
- Tak. Dzisiaj o dziewiętnastej.
- A gdzie?
- W centrum Pompidou - powiedział Max.
- Popatrz! A my mamy jutro!
- Też tam?
- No.
- Szkoda, że nas nie połączyli, bo byśmy zaśpiewali wspólną piosenkę.
- A wy na jak długo jesteście?
- Jutro lecimy do Berlina.
- To myśmy już byli, więc się nie spotkamy. Teraz lecimy do Glasgow.
- A  kiedy? - zapytał Tom.
- Za dwa dni - odpowiedział Zayn.
- A potem? - zapytał Nathan.
- Do Chicago.
- A do Londynu to nie lecicie? - zdziwił się Nath.
- Może potem,  ale to prywatnie. Musimy jeszcze zobaczyć, co się dzieje w naszej knajpie.
- Byliśmy. Świetna knajpa! Bardzo dobrze dają jeść - powiedział Siva.
- I szalenie romantyczna - dodał Tom.
Darcy zaczęła mocno ziewać  i pomyślałam, że  będę musiała ją zaraz zanieść na górę. Krótko potem zasnęła na rękach wujka Liama.
- Już ją zabieram - powiedziałam.
- Może tu spać.
- Daj spokój. Zaniosę ją do wózka - odparłam.
Wzięłam Darcy i poszłam na górę. Położyłam ją do wózka. Po chwili ktoś zapukał do drzwi. Podeszłam, otworzyłam drzwi. W drzwiach stała Gabrysia.
- Strasznie cię przepraszam, za tą awanturę. Nie spodziewałam się, że będzie ją słychać w całym domu…
- To jest wada tego budynku - powiedziała Gabriela - Byliśmy w salonie. Prawie wszyscy, jak zaczęła się u was awantura…, ale miałaś rację.
- A o czym rozmawiał Harry z Jay’ em?
- Przyszedł go przeprosić. Jay mu obiecał, że nie będzie go już więcej denerwował. Podobało mi się, że całą winę wziął na siebie - powiedziała Gabi.
- Bo to była jego wina – odparłam - To, że on zniknął na lotnisku, to była zemsta na mnie, że się dobrze bawiłam w trakcie lotu.
- Taki zazdrośnik z niego?
- No jak widać… Zdaje się, że mu wybiłam to z głowy…
- No zobaczymy… Nigdy bym nie przypuszczała, że będziesz mi odbijać Jay’ a, wiedząc jak bardzo jesteś zakochana w Harrym.
- Daj spokój. Przecież wiesz, że bym ci tego nie zrobiła. Wszystko zaczęło się po moim pierwszym locie do Chicago. Chłopaki wsiedli do nas do samolotu w Berlinie i tam się poznaliśmy. Harry od początku był zazdrosny o Jay’ a. Podobno Jay powiedział, że mu mnie odbije… Od tamtego czasu Harry w towarzystwie Jay’ a jest bardzo spięty. Nie mam pojęcia, co by się działo, gdyby był Jay wolny…. Do pokoju ktoś znowu zapukał. Gdy otworzyłam drzwi, stała tam Dominika.
- Gdzie wy się podziewacie?! Wszyscy się zastanawiają, gdzie wy się podziewacie. Wiedziałam, że was tu znajdę. Pewnie zaraz przyjdzie Jay, albo Harry. Jay już poszedł do waszego pokoju, żeby sprawdzić, czy cię tam nie ma Gabrielo - powiedziała Dominika.
Drzwi były lekko uchylone, bo Dominika za sobą ich nie zamknęła.
- Musiałam położyć Darcy do wózka, bo już zasnęła.
- Ellie też poszła z chłopcami na górę- wtrąciła Doma.
 Do pokoju wszedł Harry.
- O, przepraszam. Nie będę przeszkadzał w plotkach – powiedział - Znalazły się zguby! - powiedział do tyłu.
Okazało się, że w drzwiach stoi Jay.
- Chodźcie wszyscy na dół.
- Ktoś musi zostać z małą – powiedziałam - idźcie na dół.
- Poczekaj, wyciągnę „krzykacza”, postawimy przy wózku, weźmiemy go ze sobą i pójdziemy na dół.
Wszyscy z zainteresowaniem popatrzyli o co chodzi. Harry wyciągnął z torby walky talky, nastawił i postawił przy wózku. Głośnik wsadził sobie do kieszeni i powiedział:
- Idziemy.
- Sprytne urządzenie - powiedział Jay.
- Jak zacznie płakać, to usłyszymy - odparłam.
Zeszliśmy na dół, gdzie byli już sami „dorośli”. Siedzieliśmy, opowiadaliśmy sobie różne rzeczy, popijając wino. Okazało się, że to wino z winnicy Dominiki i Geffa. Było wyśmienite. Jeszcze nie zdążyli zrobić własnego wina,  ale jak kupili dom, okazało się, że winnica jest pełna wina. Po półtorej godzinie, kieszeń Harryego się odezwała. Popatrzyłam na zegarek i wiedziałam, że muszę nakarmić Darcy.
- Ja pójdę - powiedział Harry.
- Nie, ja już pójdę - odpowiedziałam. Pobiegłam na górę i wyciągnęłam Darcy z wózka. Nakarmiłam ją i sprawdziłam, czy ma sucho. Trzeba było ją niestety  przewinąć. Wyciągnęłam pieluchy, przewinęłam i zaczęłam się z nią bawić. Po niedługim czasie przyszedł Harry.
- Jak tam moje dziewczyny? - zapytał Harry.
- Czujemy się świetnie - powiedziałam.
Harry zaczął się też bawić z Darcy, która zaśmiewała się. Harry „krzykacza” wyciągnął z kieszeni i postawił na szafce. Położyłam się na łóżku, żeby się wyprostować. Do pokoju znowu ktoś zapukał,  ale bardziej energicznie. Wiedziałam, że to jakiś chłopak. Usiadłam na łóżku i powiedziałam:
- Proszę!
Do pokoju wszedł Niall.
- Słyszę, że Darcy już nie śpi. Mogę ją zabrać, żeby się z nią pobawić? - zrobił minę szczeniaczka.
- No, dobrze. Zabierz - odpowiedziałam - Jeżeli Harry nie ma nic przeciwko.
Harry nie miał nic przeciwko, więc oddał Darcy w ręce wujka i wujek z Darcy zniknęli za drzwiami. Zostaliśmy sami. Położyłam się z powrotem na łóżku, a Harry poszedł do łazienki. Popatrzyłam na zegarek. Mieliśmy dwie godziny do kolacji. Nerwy mi widocznie zaczęły puszczać, bo poczułam się strasznie zmęczona. Usłyszałam, że Harry bierze prysznic,  ale nawet nie usłyszałam, kiedy wyszedł.  Obudziłam się po godzinie, czując, że ktoś mi się przygląda. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że Harry leży koło mnie i patrzy na mnie.
- Czy mogę cię pocałować? - zapytał.
Ponieważ nie odpowiedziałam, zrobił to.
- Wiesz, że dzisiaj mają być tańce? Może być dyskoteka, albo bal w stylu Króla Słońce. Co byś wolała?
- Ciekawa jestem balu w stylu Króla Ludwika. Przecież nie znamy tych zwyczajów.
- Podobno mają stroje z epoki i można taki bal urządzić.
- Byłoby śmiesznie. Może byśmy się nauczyli tańczyć w stylu króla Ludwika…
- To może być interesujące. Powiem Geoffrey’ owi, że jesteśmy za wieczorem Ludwika.
Wziął telefon i zadzwonił.
- Tak. Jesteśmy za Słońcem - powiedział do słuchawki - To super! Dobrze. Stawimy się przed kolacją. Teraz? Dobrze, to przyślę Megan. Tak.
- Gdzie mam iść?
- Na dół do Dominiki. Da ci stroje.
Wyskoczyłam z łóżka, ubrałam się  i pobiegłam na dół. Na dole czekała Doma, która zaprowadziła mnie do jednego z pokoi. Okazało się, że jest to garderoba. Olbrzymia. W stylu retro. W jednej części wisiały stroje z epoki.
- Zobacz, jakie są super suknie – rzuciła - wybierz sobie coś.
- Skąd to wszystko masz?
- Geff ma hopla na punkcie króla Słońce i kolekcjonował różne bibeloty z tamtego okresu. Jak wygraliśmy na loterii, to wszystko co było na allegro, dotyczące epoki, kupował. Stroje również. Tu są peruki. Wybierz sobie jakąś.
- To poczekaj, może sobie najpierw jakąś suknie wybiorę – powiedziałam. Rzuciła mi się fioletowa suknia w oczy - ta jest ciekawa. Podoba mi się.
- Przymierz - powiedziała Doma.
Założyłam ją. Była jakby na mnie szyta.
- A którą chcesz perukę do tego?
Wybrałam sobie jedną z peruk. Wyglądałam świetnie. Zaczęłyśmy się śmiać.
- Jakbyś się przeniosła do tamtej epoki. To dla Harryego do tej sukni musi być to.
Podała mi strój.
-Tu są rajstopy, chyba, że chcesz podkolanówki. Masz jakieś pantofle, bo tu są buty.
Obejrzałam buty. Przymierzyłam,  ale były niewygodne…
- Nie wiem, czy w tym można w ogóle tańczyć… - stwierdziłam.
- Dlatego się pytam, czy masz pantofle, bo te nie są najlepsze…
- Widzę, że je już wypróbowałaś.
- Prawie we wszystko musiałam się ubrać… Byłam ciekawa, jak będą te stroje wyglądały na innych.
- Bardzo się cieszę, że został wybrany wieczór Ludwika Słońce - powiedziałam do Domy.
- Tylko dziewczyny z The Wanted nie chciały… No poza Gabrielą,  ale zostały przegłosowane. Sama się cieszę. Przymusu nie ma, więc nie muszą przychodzić, chociaż chłopaków jest więcej.
- No to będzie branko…
- Nie wiadomo, czy wszyscy chłopcy przyjdą.
- Na pewno Harry przyjdzie, tylko nie wiem, czy będzie  chciał się w to ubrać…
- Wstęp jest tylko w strojach.
- No to będzie miał problem.
- Jay powiedział, że będzie. Tu masz perukę dla Harryego.
Obładowana strojami poszłam na górę. Po drodze minęłam się z Ellie, która właśnie schodziła do garderoby.
- Super pomysł, nie? - powiedziała do mnie.
- No. Też będziesz miała kupę tych rzeczy jak ja…
- A jest z czego wybierać?
- Jest, nie przejmuj się.
Dominika krzyknęła z dołu.
- Przyjdźcie na kolacje w strojach!
- Dobrze! - odkrzyknęłam.
Wtoczyłam się do pokoju. Harry popatrzył na mnie zdziwiony.
- Trzeba było mnie zawołać - rzucił, podchodząc do mnie.
Rozłożyliśmy stroje.
- Ja mam się w to ubrać?
- Tak i tą perukę jeszcze włożyć.
- To jest nie możliwe. Gdzie ja włożę tą perukę?!
- Zaraz coś wykombinujemy. Wiem. Upnie ci się włosy i będziesz piękny Ludwik Słońce - odrzekłam i zaczęłam się śmiać.
 Zaczęliśmy się przebierać. Poszłam do łazienki.
- Czy mógłbyś mi tutaj pomóc? - krzyknęłam z łazienki.
- Już idę - usłyszałam w odpowiedzi - co się stało? - zapytał, gdy przyszedł.
- Czy mógłbyś mnie zasznurować?
- A jak to się robi?
- Od góry. Pociągnij za sznurówki, ale mocniej, bo materiał musi się zejść.
- A ty będziesz mogła w tym oddychać?  - zapytał lekko przerażony.
- Mocniej - zażądałam - i teraz do dołu ściągaj.
- No nie wiem… Nie jestem do końca przekonany, czy ty możesz w tym być. Jeszcze mi zemdlejesz i co będzie?
- Nie przejmuj się. Na dole zawiąż dobrze. Na  kokardkę. Nie na supeł, bo później nie rozwiążesz.
Stałam w bieliźnie od stroju, to znaczy miałam pantalony. Na górze miałam gorset, który wiązał mi Harry. Musiałam jeszcze założyć spódnicę. Spódnicę zostawiłam w pokoju. Była na drutach. Bardzo szeroka na boki. Z przodu i z tyłu nie była tak bardzo szeroka. Zastanawiałam się, czy wyjdę z pokoju przez drzwi. Harry popatrzył na mnie i stwierdził:
- Nie wiem, czy ty możesz w tym iść…
- Dlaczego?!
- Biust ci za bardzo widać!
- Nie wygłupiaj się, dobrze?! Znowu zaczynasz?
- Nie.
- No to dobrze. Ubieraj się.
- Ale przecież muszę ci pomóc z tą spódnicą.
Wyszliśmy z łazienki.
- Wyglądasz bardzo podniecająco - powiedział, ściszonym głosem, patrząc na mnie - chyba będę musiał kupić ci takie pantalony…
- Tak i będę chodzić w nich codziennie.
- No, wtedy to będę przeszczęśliwy.
Założyłam spódnicę. Harry mi ją zawiązał i stwierdziłam, że nie wyjęłam sobie butów.
- Hazziątko, możesz mi wyjąć buty?
- Które?
- Te fioletowe szpilki.
Założyłam perukę, pantofle, które podał mi Harry i stałam się o pół metra wyższa.
- No, nie wiem jak to będzie - powiedział Harry.
- Nie przesadzaj. Lepiej się ubieraj. Najpierw rajstopki.
- RAJSTOPKI?!?!
- No przecież musisz. Podkolanówki, by cię uwierały, dlatego wybrałam właśnie rajstopki. To dla twojej wygody. No chyba, że chcesz podkolanówki…
Harry zrobił kwaśną minę.
- Ale ja nie wiem, jak to zakładać!
- Zdaje się, że powinniśmy się na odwrót ubierać.
Wzięłam od niego rajstopy, ściągnęłam na palce jedną nogawkę i chciałam podać Harryemu.
- Ale ja nie wiem… Nie  umiem!
- Siadaj i noga do góry!
Okazało się, że ma skarpetki na nogach.
- Zdejmij te skarpetki do cholery! - powiedziałam. Było mi co nie co ciasno. Ruchy miałam ograniczone i w dodatku musiałam mu zakładać rajstopy.
- Nie nachylę się, żebym nie wiem co.
Harry zdjął skarpetki.
- Podnieś tą nogę. JUŻ!
Gdy podniósł, wsadziłam mu ją na nogę  i powiedziałam:
- Drugą musisz założyć sobie sam. Widziałeś jak zakładałam, więc teraz załóż sam.
- Nie wiem, czy nie powinienem mieć wydepilowanych nóg…
- Nie wygłupiaj się. Pod rajstopami nie będzie widać - odpowiedziałam z przekąsem - teraz zakładaj spodnie.
- A mogę założyć rurki?
- NIE.
- No dobra…
Spodnie były tuż za kolano.
- Ładne masz majtki - stwierdziłam - zakładaj teraz buty.
- Mogę trampki?
- NIE.
Założył buty i stwierdził:
- Nawet wygodne…
- Teraz koszulę.
Koszula miała żabot.
- Teraz zakładaj marynarę.
- Wreszcie coś, co lubię.
- Teraz peruka.
- CO?!
-  Peruka.
- Ty mówisz poważnie?!
- Poważnie. Zaraz ci zepnę włosy. Siadaj tu na krześle.
Wzięłam wsuwki i zaczęłam spinać mu włosy. Szybko nałożyłam perukę i obejrzałam swoje dzieło.
- Całkiem nieźle - powiedziałam.
Harry podszedł do lustra i obejrzał się.
- Już nie jestem taki pociągający...
- W samych rajstopkach, byłeś bardziej.
Poszłam do łazienki się umalować i zrobiłam sobie pieprzyk po prawej stronie nad wargą.
Wyszłam z łazienki i w tym momencie ktoś zapukał do drzwi.
Harry wbiegł do łazienki, a ja otworzyłam drzwi.
Do pokoju wszedł Niall, niosąc Darcy. Stanął jak wryty.
- Co cię tak dziwi?
- Prawie cię nie poznałem.
- Byłeś już wybrać sobie strój?
- No właśnie idę i oddaję wam Darcy.
Położył ją do wózka i poszedł. Po pewnym czasie przybiegł i pokazał.
- Zobacz! To dla Darcy!
- Nie, Darcy się nie będzie przebierać – powiedziałam - będzie na pewno spała.
- No, trudno… Idę się przebierać.
- Idź - odpowiedziałam.
Kiedy wyszedł, Harry wyszedł z łazienki.
- Jeszcze nie przebrany? - zapytał.
- Dopiero poszedł po strój.
- A jak ty nakarmisz Darcy? - zapytał.
- O tym nie pomyślałam… Najwyżej dostanie butelkę.
Zadzwoniłam do Ellie i zapytałam:
- Jesteś już przebrana?
- No…
- A zdążyłaś już nakarmić chłopców?!
- JEZUS MARIA!!!
- No właśnie. Trzeba chyba będzie zadzwonić po Dominikę, żeby zrobiła…
- Wiesz co? Ja zejdę i zrobię. Dla ciebie też?
- No, jakbyś mogła - odpowiedziałam.
- Dobrze, to za jakiś czas przyniosę.
Po dziesięciu minutach, ktoś zapukał do drzwi. Harry znów schował się w łazience, ja otworzyłam. Za drzwiami stała Ellie z trzema butelkami.
- Pięknie wyglądasz - powiedziałam do niej.
Jej suknia była troszkę węższa od mojej,  ale też wyglądała świetnie.
- A jak Harry? Bo Lou powiedział, że nie zejdzie.
- To powiedz mu, że marchewki będą na kolację - powiedziałam śmiejąc się.
- Wiesz, to jest pomysł - powiedziała Ellie - Dominika powiedziała, że jedna z pomocy kuchennych zajmie się dziećmi, tylko, żebyśmy się zdecydowali gdzie. Ponieważ my mamy dwójkę, proponuję, żebyście dali Darcy do nas.
- No, dobrze. Okej. To przywieziemy Darcy. Na którą jest kolacja?
- Za piętnaście minut.
- Mam nadzieję, że Niall zdąży do tej pory - zaśmiałam się - Ciekawa jestem, czy umie zakładać podkolanówki.
- No przecież nie jest to żaden problem.
- Nie wiem na co trafił. Czy na podkolanówki, czy na rajstopy…
Ellie zaczęła się śmiać.
- Muszę lecieć z tym mlekiem, żeby chłopców nakarmić. Masz swoją butelkę - podała mi ją i podreptała do siebie.
- Możesz wyjść - krzyknęłam, gdy zamknęłam drzwi.
- Ja nie idę na kolację - zbuntował się - a w tym na pewno.
- Pójdziesz.
- Nie.
- Wszyscy będą przebrani.
- A ci z The Wanted też?
- Wszyscy.
- I tak nie idę. Louisa nie będzie, to ja też nie będę.
- Będzie. Wszyscy będą. Pokaż, że masz poczucie humoru do cholery!
- No, dobrze, no…
- I nie marudź. Wyglądasz naprawdę świetnie. Jeżeli będą wybory MISTERA, to będę na ciebie głosować.
- A mogłabyś na kogo innego? - zapytał.
Chrząknęłam.
- No już dobrze. Nawet nie jest tak tragicznie. Nie są takie nie wygodne te ciuchy, jak myślałem…
- No to idziemy w takim razie. Musimy zanieść Darcy do Ellie, a stamtąd idziemy na kolację. Zabieramy Lou i idziemy.
- A Ellie?
- Ellie też pójdzie.
Zabraliśmy Darcy, wzięliśmy wózek i wyszliśmy z pokoju. Miałam trudności z przeciśnięciem przez drzwi,  ale jakoś udało mi się przejść bokiem. Stwierdziłam, że nie będę wchodziła do pokoju Ellie, tylko zostanę na korytarzu. Harry wniósł wózek i po chwili usłyszałam śmiechy obu chłopaków.
- No chodźcie już! - krzyknęłam z korytarza. Przez drzwi zaczęła się przebijać Ellie… - Bokiem - poradziłam.
- Wiesz, to jest pomysł - odpowiedziała.
Udało jej się przecisnąć i za chwilę zobaczyłam Louisa. Wyglądał świetnie. Strój miał podobny do Harryego. Na korytarzu z daleka zobaczyłam wychodzącego Maxa. Też był ubrany.
- O! Widzę, że nie tylko my jesteśmy ubrani - krzyknął do mnie.
- No wszyscy się przebierali - odkrzyknęłam do niego.
- Dzięki Bogu…
Wesołą gromadką zeszliśmy na dół. Okazało się, że dziewczyna, która została z dzieciakami jest Polką i bardzo lubi dzieci.  Miała wszystkie telefony, więc jeżeli coś by się działo, miała dzwonić. Na dole były szerokie, otwarte drzwi, więc nie miałyśmy problemów z przejściem.  W sali była już Danielle z Liamem, oraz Jay z Gabrielą.  Wszyscy wyglądali naprawdę super.
- Cześć piękna! Wyglądasz ekstra! A ta peruka! - usłyszałam.
- Twojej też nie można nic zarzucić, a te łydki!
Wszyscy ryknęli śmiechem.
- Wreszcie będziemy mogły zobaczyć, jakie macie łydki. Czy zgrabne?
Za chwilę na dół zeszli Niall i Zayn. Niall był przebrany w podobny strój jak Harry, a Zayn się nie przebrał. Geff od razu wyprosił Zayna i powiedział:
- Chcesz być na kolacji, musisz się przebrać.
 - To co nie dostanę kolacji?! - zbuntował się.
- Jak się nie przebierzesz, to nie dostaniesz. Proste.
Zayn zniknął na schodach. Byłam ciekawa, czy przyjdzie przebrany, czy pójdzie głodny spać.  Po nim do sali weszli Siva, Tom i Nathan. Wszyscy byli przebrani. Czekaliśmy na Zayna,  ale po piętnastu minutach Dominika zdecydowała, że siadamy do stołu. Zasiedliśmy do wspaniale przybranego stołu. Przyjęcie było bardzo wystawne. Jedzenie było wyśmienite i wszyscy się świetnie bawili.  Po deserze przeszliśmy do salonu, gdzie została puszczona barokowa muzyka i Geff zaprosił nas, byśmy potańczyli. Wszyscy stali i zastanawiali się, jak mamy to tańczyć.
- Poprosimy, aby ktoś nas nauczył, jak to tańczyć - powiedziałam do Geffa.
Geff zaprosił Dominikę i wyszli na środek salonu. Wszyscy przyglądali się im bardzo uważnie i próbowali zapamiętać kroki.
- Nie gapcie się tak, tylko chodźcie tutaj tańczyć - powiedział Geoffrey.
Pary wyszły na środek i zaczęliśmy naśladować nieudolnie Geffa z Domą. Geoffrey zaczął mówić, co trzeba robić.
- Krok do przodu, kłaniamy się. Krok do tyłu, kłaniamy się.  Teraz kółeczko. Obchodzimy się nawzajem. Panie obchodzą panów. Teraz panowie, obchodzą panie i wdzięcznie się kłaniamy. O właśnie tak.  Megan, świetnie. Harry też. Louis, trochę więcej powagi! Liam, przestań deptać Danielle po nogach. Na paluszkach, na paluszkach, panie!  Wszyscy się zaśmiewali, a najbardziej ci, którzy stali bez drugiej połówki. Utwór się skończył.
- I zmiana partnerów. Ci którzy nie tańczyli, będą tańczyć z paniami.
Harry niechętnie odszedł na bok. Na jego miejsce przyszedł Nathan.
- Zobaczymy jak ty tańczysz - zakpiłam sobie.
- Wychodzi na to, że jesteś wyższa ode mnie - rzucił.
Posypały się komentarze spod ściany, kiedy zaczęliśmy tańczyć.
- Tylko nie zdepcz mi małżonki! - rzucił Louis podpierający ścianę - Haroldzie, zatańczysz?
Wyszli na środek i zaczęli tańczyć. Louis robił za kobietę.
- Nie podszczypuj mnie! I nie depcz moich dopiero co wydepilowanych nóżek! Pamiętaj, że mam ubezpieczone pośladki!
Wszyscy płakali już ze śmiechu. Starałam się nie deptać Nathanowi po nóżkach. Nawet mi to wychodziło, więc byłam z siebie dumna. Do salonu zajrzały dziewczyny. Widocznie było im nudno,  ale Geff powiedział:
- To jest tylko zabawa dla ludzi przebranych. Chcecie się przebrać?
- A gdzie te stroje? - zapytała jedna.
Doma poszła i zaprowadziła je do garderoby.
- Następny taniec tańczę z tobą - rzucił Niall.
- No, nie wiem - powiedział Jay, który stał za nim.
- Czy ja będę mógł zatańczyć z własną żoną? - usłyszałam Harryego.
- Ty już tańczyłeś. Teraz nasza kolej! - krzyknął Niall.
- No właśnie. Zapomnieliśmy o karnecikach - powiedział Geff i podał wszystkim dziewczynom przygotowane wcześniej karneciki. Do tego były dołączone malutkie ołówki.
- No to od początku! - rzucił Niall - Ja pierwszy!
- Od początku, to ja pierwszy - powiedział poważnie Harry.
Zaczęłam wpisywać do karneciku:
·         Harry
·         Niall
·         Jay
·         Nathan
- Mnie też proszę uwzględnić - powiedział  Liam.
- I mnie! - krzyknęli równocześnie Siva, Tom, Lou i Max.
- Spokojnie. Dla każdego znajdzie się miejsce - powiedziałam, dalej wpisując:
·         Louis
·         Geff
·         Liam
·         Siva
·         Max
·         Tom
·         Harry
Ten ostatni zażądał, że ostatni taniec jest jego.
Zaczęły się tańce.  Dziewczyny miały wielkie powodzenie, a niektórzy panowie musieli sobie odpocząć. Geff pokazał nam jeszcze jakieś inne tańce. Wszyscy się świetnie bawili. Okazało się, że osobom, które  nie przyszły na kolację, zaniesiono ją do pokoju, więc przestałam się martwić o Zayna, który pewnie był głodny… I pomyślałam: Jak jest frajer, to jego sprawa… Zatańczyłam z Harrym. Teraz przyszła pora na Nialla.
- Niall, uważaj, żebyś nie uszkodził mojej małżonki, bo będziesz miał ze mną do czynienia - powiedział Harry.
- E, tam… Walisz jak baba… - odparł Niall.
- Nie kłóćcie się - powiedziałam.
Harry poszedł do Danielle i zaczął z nią tańczyć. Tańczyli jakoś blisko nas. Pomyślałam sobie: Co to będzie, jak będę tańczyć z Jay’ em?! Już się boję… W pewnym momencie podszedł do nas Jay. Stuknął Nialla w ramię i powiedział:
- Odbijany.
- A, spadaj. Teraz moja kolej. Następny taniec jest twój.
- Bo cię wyzwę na pojedynek! Na jaki taniec?!
- Na moonwalka!
- Ja jestem bardzo ciekawa, jak wy zatańczycie to w tych strojach - powiedziałam.
- Panowie, uspokójcie się - powiedział Geff - nie wypada tak przy damach się kłócić…
Chłopcy się uspokoili.
- Elegancko trzeba się zachowywać - powiedział Geff.
Wszystkie dziewczyny tańczyły. Stroje nie były lekkie, więc w pewnym momencie poczułam się zmęczona. Poczułam, że pot płynie mi ciurkiem spod peruki i kiedy skończył się ten taniec, postanowiłam pójść do łazienki. Jay był zawiedziony, że nie mógł w tej chwili ze mną zatańczyć,  ale powiedziałam:
- Przepraszam,  ale muszę pójść do toalety.
- Wracaj szybko - powiedział - bo muszę z tobą zatańczyć.
Poszłam do łazienki i zdjęłam perukę. Boże! Jak mi było w niej gorąco! Jak te kobiety mogły wytrzymać! Popatrzyłam w lustro. Trochę byłam rozmazana… Pieprzyk prawie cały mi zszedł i byłam niepocieszona. Postanowiłam, że pójdę na górę. Na schodach spotkałam wściekłego Zayna.
- Dobrze się bawicie? - zapytał.
- Świetnie!
- Nie będę robił z siebie kretyna!
- Twoja sprawa - odpowiedziałam.
Wiedział, że przeholował. Sam jeden został na górze. Cała reszta bawiła się na dole.
- A nie można się jakoś ubrać?
- Porozmawiaj z Dominiką.
- Nudzę się w tym pokoju…
- To idź do Dominiki.
Poszedł na dół. Ja poszłam do pokoju. Zrobiłam sobie nowy pieprzyk. Z drugiej strony niż poprzednio i poprawiłam makijaż. Poczesałam  włosy. Pobiegłam do pokoju Louisa i Ellie, aby zobaczyć, jak tam dzieciaki. Dzieciaki spały i było wszystko w porządku. Wróciłam po perukę do pokoju i za chwilę do pokoju wszedł Harry.
- Zastanawiałem się, gdzie się podziałaś…
- Musiałam zdjąć tą perukę, bo jest mi za gorąco…
- Tobie też?
- Zapytaj Dominiki, czy my musimy być do końca wieczora w tych perukach.
- Jeszcze trochę musimy się pomęczyć.
- To co? Idziemy pląsać dalej? – zapytałam - A Zayn już się przebrał, czy jeszcze nie?
- Widziałem jak wywoływał Dominikę,  ale nie wiedziałem, o co chodziło.
- No to musimy iść zobaczyć, jak wygląda.
- Czy ja o czymś nie wiem? - zapytał.
- Spotkałam Zayna na schodach. Ponieważ strasznie się nudził w pokoju, doszedł do wniosku, że chyba się przebierze.  Muszę zobaczyć jak wygląda w tym przebraniu.
- No to idziemy - zdecydował Harry - Jak wszyscy to wszyscy.
Gdy weszliśmy do sali, Zayna jeszcze nie było,  ale po chwili wszyscy ryknęli śmiechem. Popatrzyłam za siebie, a tam stał Zayn przebrany za kardynała Richelieu.
- No proszę… Z kardynałem jeszcze nie tańczyłam… - szepnęłam do Harryego.
- Zaraz was tutaj wszystkich powycinam - powiedział urażony Zayn.
Ponieważ byłam najbliżej Zayna, podszedł do mnie i chciał mnie zaprosić do tańca.
- Brodaczu! Nie tak prędko! Tu trzeba się zapisywać! Lepiej zapisz się do karnecika, księżulu…- zakpił Jay, podchodząc do mnie - teraz moja kolej.
- Skąd mam wiedzieć, że nie oszukujesz?  -  zapytał kardynał.
Wyciągnęłam karnecik i pokazałam. Wąs mu się odkleił…
- Lepiej przyklej sobie tego wąsa, bo ci się odkleja… - zażartował Harry.
- Czy mam cię dopisać kardynale do swojego karneciku? - zapytałam.
- Nie będę tańczył… - odburknął.
- Chyba się już mocno wymodliłeś, co? - zapytał stojący obok mnie Harry - Przepraszam,  ale moja następna tancerka jest wolna i czeka na mnie - rzucił i poszedł w stronę Gabrysi.
- Czy wy musicie bez przerwy tak gadać? - zapytał Zayn-kardynał.
- Podopisuj się, tam gdzie możesz. Może nad ranem zatańczysz - krzyknął Lou z końca sali.
Jay poprowadził mnie na parkiet, ukłoniliśmy się sobie i zaczęliśmy tańczyć. Czułam czyjś wzrok na sobie i zastanawiałam się, czy to Zayna, czy Harryego.
- Czemu cię tak długo nie było, piękna?
- Musiałam poprawić makijaż…
- Ta… Razem z Harrym - prychnął Jay.
Ścięłam  go wzrokiem.
- Nie zaczynaj, bo pójdę do kardynała.
- I poślesz mnie na śmierć?!
- Zastanowię się.
- Co tam tak szepczecie sobie? - padło z boku pytanie.
- Mamy swoje porachunki - odpowiedziałam Harryemu.
- Interesujące. Ciekawe, co to za porachunki… - zaczął się zastanawiać Harry.
- Haroldzie, lepiej się zajmij swoją partnerką - mrugnęłam do Gabrieli.
- Markizie Jay’ u, czy możemy przejść na drugą stronę sali balowej, bo tu straszny ścisk się zrobił - powiedziałam.
Jay drobnymi kroczkami zaprowadził mnie na drugą stronę sali balowej. Zauważyłam, że Harry z Gabrielą sadzą wielkie kroki w naszym kierunku. Co prawda Harold sadził większe kroki, niż Gabriela, która nie mogła za nim nadążyć. Biedna Gabriela… Tak bardzo jej teraz współczułam… Dzięki Bogu skończył się taniec i panowie odprowadzili nas na nasze miejsca. Następny taniec tańczyłam z Nathanem. Harry chyba miał wolne, bo stał pod ścianą razem z Louisem.
- Może znowu zatańczycie? - zaproponowałam.
Louisowi przekrzywiła się peruka i wyglądał bardzo pociesznie. Lou uważnie obserwował Ellie, która tańczyła z Jay’ em.
- Co wam jest? Bawcie się.
- Brakuje nam partnerek…- skarżył się Lou.
- To idźcie, porozmawiajcie z kardynałem, bo jest niepocieszony…
- Czy on tak zawsze ma? - zapytał Nath.
- Nie rozumiem, o co ci chodzi…- powiedziałam.
- No, że jest taki zazdrosny o ciebie.
Trochę mi to popsuło humor. Zaczęliśmy rozmawiać o ich trasie koncertowej. Taniec się skończył i zdecydowałam, że muszę usiąść i się napić czegoś. Gdy usiadłam, przy moim boku znalazł się Louis.
- Czy mogę panią prosić do tańca?
- A czy mogę pana prosić o coś do picia?
- Z całą przyjemnością - odpowiedział Louis i poszedł w stronę barku.
Za chwilę przyniósł mi szkocką.
- Czy mam cię oblać tą szkocką? – zapytałam - Robisz to złośliwie…
- A co miałem ci przynieść?! Przecież nie mówiłaś co…
- Przynieś mi trochę wina, albo wody.
Louis przybiegł z powrotem z kieliszkiem wina białego. Wzięłam kieliszek i duszkiem wypiłam.
- U…, ale ci się chce pić… Jeszcze? - zapytał.
- Jeszcze - odpowiedziałam.
Znów zniknął i po chwili przyniósł szklankę wody.
- Co to ma być? - powiedziałam.
Zobaczyłam, że obok mnie stoi szklanka whiskey, więc powiedziałam:
- To, to sobie wypij.
Sięgnęłam po szklankę i zaczęłam pić whiskey. Była to ta whiskey, którą lubiłam. Orzechowa…
- To co? Idziemy tańczyć, czy nie?
- Muszę chwilę odpocząć.
Peruka chyba mi się też przekrzywiła, bo jakoś ciążyła mi w jedną stronę.  Akurat koło nas tańczyła Dominika z Sivą, więc zapytałam Dominiki:
- Słuchaj, czy to można zdjąć z głowy?
- Jak musisz, to zdejmij.
- Muszę, bo już mi się mózg zagotował…
- Pokaż! - usłyszałam głos Nialla.
Zdjęłam perukę i położyłam obok siebie na sofie.
- Czy ja mogę usiąść? - zapytał Lou i chciał usiąść na peruce.
- Uważaj, bo później będzie na mnie, że to ja zrobiłam…
Taniec się skończył i Dominika podeszła i zapytała:
- To co? Zabrać ci tą perukę?
- Oj błagam, zabierz.
Wzięła, zabrała perukę, a za nią pobiegł Harry.  Po chwili wrócił bez peruki:
- WYZWOLENIE! - krzyknął.
Wszyscy rzucili się do drzwi wejściowych. Okazało się, że peruki nie były najlepszym pomysłem. Większość wróciła bez peruk, tylko kardynał został zmuszony do pozostania w peruce. Nie był z tego zadowolony… Wino schodziło dużymi  ilościami. Alkohol mi zaszumiał w głowie. Następny taniec zatańczyłam z Louisem, a potem nie wiem, co się ze mną działo. Obudziłam się na następny dzień, koło południa ze strasznym bólem głowy. Nie mogłam otworzyć oczu. Znowu mi się to przytrafiło- pomyślałam. Usłyszałam jakiś ruch w pokoju i uchyliłam ledwo co oczy. Zobaczyłam Harryego, który coś robił przy Darcy.
O matko… Jeszcze dziecko…- pomyślałam.
Gdy Harry się odwrócił, zapytałam szeptem:
- Czy mamy jakąś tabletkę przeciw bólową?
 Dostałam tabletkę, popiłam ją dużą ilością wody i zaczęłam się zastanawiać:
Jestem w piżamie. To kto mnie rozebrał? Przypuszczam, że nie sam Harry…
- Co się stało? - zapytałam jeszcze szeptem.
- Spiłaś się… I to mocno.
- Nic nie pamiętam.
- Osunęłaś się na ziemię, kiedy tańczyłaś z Louisem.
- Nic nie pamiętam…
- Przynieśliśmy cię z Lou na górę i położyliśmy do łóżka.
- Zaraz… To… To kto mnie rozbierał?
- A jak myślisz?!
- No chyba nie Louis…
- Obydwaj. Musiał mi ktoś pomóc, bo przecież sam nie dałbym sobie rady!
Zrobiło mi się gorąco i coraz bardziej bolała mnie głowa.
- Nie znęcaj się na de mną. Naprawdę mnie boli głowa… Naprawdę poprosiłeś Louisa o pomoc?
- A dlaczego nie? Przecież też jest żonaty.
- A ja cię musiałam sama rozbierać. Nie prosiłam żadnej dziewczyny, aby mi pomogła w rozbieraniu Harryego Stylesa…
Tabletka zaczęła działać, więc mogłam zacząć zbierać myśli. Wiem, że tańczyłam z Louisem, ale dalej? Nic. Czarna dziura.
- A jaka potem namiętna byłaś…
- Coś ty powiedział?!
- Możesz mi wyjaśnić parę rzeczy?
- Nic ci nie powiem.
-Harry, nie zaczynaj. Nie denerwuj mnie. Powiedz mi, co się później działo.
- Niech ci Lou opowie.
- Nie. Masz mi ty powiedzieć.
- No dobrze. Lou przyniósł ciebie ze mną tu do pokoju i poszedł.  A resztę robiłem ja.
- Co znaczy resztę?
- No musiałem cię rozebrać z tego kostiumu… Była to ciężka praca.
- No… Wyobrażam sobie.
- Zastanawiałem się, czy nie zostawić cię w tych pantalonach,  ale doszedłem do wniosku, że może być ci niewygodnie.
- No i do słusznego wniosku doszedłeś. A co z tą namiętnością?
 Harry zaczął się śmiać.
- Przecież byłaś prawie nie przytomna.
- No i?
- Jak cię położyłem do łóżka, to zasnęłaś od razu. Nawet nie zdążyłem odwiesić sukni do szafy, a ty już smacznie spałaś.
Uśmiechnęłam się.
- A kiedy Darcy wróciła do nas?
- Dzisiaj.
- Spała całą noc u Ellie?
- Nie, u opiekunki.
- A byłeś na śniadaniu? - zapytałam.
- Nie, też nie dawno się obudziłem. Poszedłem po Darcy i przyniosłem ją tu.
- Czy ona coś jadła?
- Zapewne, bo gdyby nic nie jadła, to nie dałaby nam żyć.


* Oto bonusowy rozdział ;) Mam do Was pytanie, czy gdybym skończyła to opowiadanie i  jakbym chciała zacząć pisać kolejne, czytałybyście? :) Tak po prostu pytam z ciekawości :D
                                                                                                                                   ~Meg