sobota, 22 lutego 2014

98

Niall przyszedł zrozpaczony do nas. Zastanawiałam się, co z tym fantem zrobić.  Siedziałyśmy z Dominiką i planowałyśmy założenie naszej firmy. Gabriela musiała pojechać do lekarza.
 -  Słuchajcie, ona mi nie podpisze papierów rozwodowych. Rozmawiałem z nią. Powiedziała, że nigdy mi nie podpisze tych papierów. Co ja mam zrobić? Nie mogę pojechać do Warszawy, bo zaczyna się trasa koncertowa…
 -  Rozmawiałeś z Kasią?
 -  Nie. Nie mogę jej w to mieszać.
 -  Pojechałabym do Warszawy, ale Darcy chodzi do przedszkola, a wy wyjeżdżacie i nie miałabym jej    z kim zostawić -  powiedziałam do niego.
 -  Ja pojadę -  zdecydowała Dominika -  mało ją znam, ale pojadę. Jakoś to załatwię.
 -  Nie mogę Cię o to prosić -  zaprzeczył Niall.
 -  Dla przyjaciół zrobi się wszystko. Przecież ty też jesteś na każde nasze zawołanie -  odpowiedziała mu.
Niall zaczął się jąkać.
 -  N… No… N… Ale ja pokrywam koszty podróży.
Na to Dominika się zgodziła.
 -  Dobrze. Przedstawię ci wszystkie faktury.
 -  Rozumiem, że będę mogła zamieszkać w domu w Warszawie -  zapytała.
 -  Jak chcesz mogę Ci załatwić INTERCONTINENTAL -  zaproponował.
 -  NIE -  wrzasnęła Doma -  przecież nikt nie będzie miał chyba zastrzeżeń, żebym zamieszkała na krótki czas w waszym domu w Warszawie. I tak i tak muszę lecieć do Polski, bo kończy mi się ważność paszportu. Spotkam się z mamą… z Martinem, bo mają być w tym czasie w Polsce i załatwię parę innych spraw. Musimy zostawić naszą sprawę do mojego powrotu, chyba, że zostawię ci wszelkie upoważnienia.
 -  Sama wszystkiego nie mogę załatwiać -  odpowiedziałam -  poczekam, aż wrócisz. Może Gabi będzie miała więcej czasu…
Usiedliśmy do komputera i okazało się, że najbliższy lot jest przez Londyn, ale w Londynie, Dominika musiała czekać na następny dzień na odlot do Polski.
- Co robicie dzieciaki? -  Usłyszeliśmy głos Harolda.
Pokrótce streściłam mu, co się dzieje i stwierdził:
 -  To zamieszkasz w naszym domu. Zadzwonię tylko do Chudego Su, żebyś nie głodowała.
 -  Przecież nie będę głodować.
 - Na pewno coś Ci tam podrzuci. Przecież wiesz, że mamy knajpę.
 -  Byleby nie za dużo, bo jeszcze pomyśli, że mam taki apetyt, jak Niall.
Niall się zaśmiał.
 -  Ostatnio w ogóle nie mam apetytu -  rzucił.
 -  No schudłeś. Wyglądasz jak… szkielet -  podsumował Harry -  chyba cię trzeba będzie zabrać na własny garnuszek…
Niall bardzo się ucieszył.
 -  Samemu, to ciężko jeść.
 -  Dobrze. Od jutra przychodzisz do nas na obiadki -  zdecydowałam.
-  Ale właściwie… ja… nie mogę…
 -  Przestań! Doleję wody do zupy i będzie więcej -  zaczęłam się śmiać -  dopóki jesteś na Wiśniowej, SAM -  zaznaczyłam -  to będziesz przychodzić do nas na obiadki.
 - Decyzja podjęta. Nie ma gadania i odwołania -  stwierdził Hazza.
Niall się uśmiechnął.
- Ale wiesz, że ja lubię zjeść więcej zupy?
 -  To doleję więcej wody -  zaczęłam się śmiać.
Harry zadzwonił do Chudego Su.
 -  Cześć Chudy Su. Tak. Mówi Harry. A, poznałeś, dobrze. Masz rację. Dawno nie rozmawialiśmy. Co? To świetnie. Moje gratulacje. Mam do ciebie prośbę. Nasza przyjaciółka będzie w Londynie. Tak u nas w naszym domu. Czy mógłbyś podrzucić trochę żarcia? Nie, nie dużo. Nie jest taka, jak Niall. No jak dziewczyna. Ona przyjeżdża tylko na kolację i na śniadanie. Tak będzie sama. Pojutrze wyjeżdża.  Mógłbyś coś do nas podrzucić? Nie do mojej mamy. Do nas do domu. Okej. Wielkie dzięki. Jestem bardzo zobowiązany. Oczywiście. Zapłacę za wszystko. Wielkie dzięki. Masz klucze przecież. No właśnie. Tak? Przyjedziesz po nią? Dobrze. Napisz na kartce: Dominika. Okej. Tak. Dominika. Podejdzie do ciebie. Dobrze, prześlę ci zdjęcie. Zawieziesz ją, tak? Dzięki. Jestem twoim dłużnikiem. Tak, ciebie też pozdrawia i całuje. Popatrzyłam na Harolda ze zdziwieniem, kogo tak całuję i pozdrawiam.
 -  Jak będziemy w Londynie, wpadniemy do ciebie. Też się stęskniliśmy. Cześć. Biedny Chudy Su… -  powiedział, gdy odłożył słuchawkę -  zasuwa, jak mały samochodzik i świata, po za kuchnią nie widzi. Dobrze. Będzie miał na kartce napisane: DOMINIKA. Masz do niego podejść. Wyślę mu Twoje zdjęcie, żeby jakiejś innej Dominiki nie zabrał. Siadaj tutaj, zrobię ci zdjęcie.
 -  Czemu wchodzisz w moje kompetencje? -  Zapytałam zdziwiona.
 -  O, przepraszam -  oddał mi komórkę.
Poszłam po swój aparat i zrobiłam Dominice bardzo ładne zdjęcie. Gdy wysłaliśmy zdjęcie, Chudy Su potwierdził, że dostał, a Dominika poszła się pakować. Niall kupił bilet i powiedział, że zawiezie Dominikę na lotnisko. Pobiegł do domu, przygotować papiery. Dominika wylatywała o dwunastej trzydzieści. Zadzwoniłam do mamy. Opowiedziałam jej o całej sytuacji i poinformowałam, że Doma przyjedzie pojutrze.
 -  Oczywiście, że wyjadę po nią -  powiedziała mama -  nie wiedziałam, że jest tak źle między nimi…
 -  Dla nas też to był szok -  powiedziałam -  nie wiem tylko, jak ona znajdzie Ewelinę…
 -  Dobrze, porozmawiam z Kasią. Wyjaśnię jej wszystko.
 -  Jakby Kasia nie wierzyła, to możemy wysłać filmik -  Harry popatrzył na mnie zdziwiony. Zaczęłam się zastanawiać, co zrozumiał -   jak coś załatwisz, to daj znać -  rozłączyłyśmy się.
Harry pojechał na próbę kostiumową, gdzie wreszcie pojawił się Zayn, którego w ogóle ostatnio rzadko widywaliśmy. Przebywał znowu na odwyku, tylko tyle, że w Stanach. Możliwe, że metody amerykańskie będą lepsze niż polskie  i wreszcie się wyleczy. Ja zostałam sama w domu. O trzeciej miałam wyjść po Darcy. Zadzwoniła mama.
 -  Rozmawiałam z Kasią. Jest zdruzgotana. Nawet nie wiedziała, że Ewelina jest w Polsce. Prosiła, żeby jej nie przesyłać tego filmiku. Zna Ewelinę i wie, że to możliwe. Okazało się, że już wcześniej miała z nią kłopoty. Chciała tylko wiedzieć, jak wygląda ten facet z filmiku, bo nie wie, gdzie jej szukać…
  -  Dobrze. Wytnę zdjęcie tego mężczyzny i prześlę Kasi, żeby tobie nie zawracać już głowy -  powiedziałam do mamy.
 -  Jak tam dzieciaki? -  Zdążyła zapytać.
 -  Darcy jest bardzo szczęśliwa, że chodzi do przedszkola. Ma masę koleżanek. Nawet już się zakochała -  zaczęłam się śmiać.
 -  Ach te pierwsze miłości -  westchnęła mama.
Zaczęłyśmy się śmiać.
 -  Ucałuj ode mnie dzieci i Harolda. Pozostałych też możesz ucałować.
 -  Louisa też? -  Zapytałam przekornie.
 -  No przecież wiesz, że myśmy się tylko przekomarzali.
 -  No, dobrze. Niech ci będzie.
 -  Stęskniłam się za wami. Tyle czasu się nie widzieliśmy.
 -  To może przyjedziesz?
 -  Nie, nie mogę. Michał nie ma urlopu, a samego nie chcę go zostawiać.
Pożegnałyśmy się i powiedziałam Harryemu, gdy wrócił, że trzeba wysłać zdjęcie tego faceta do Kasi.
 -  Z całą przyjemnością to zrobię -  powiedział. Wybrał najmniej roznegliżowane zdjęcie i pokazał mi je -  może być?
 -  A fu… -  powiedziałam.
- Ale to jest najmniej roznegliżowane zdjęcie…
 -  Może jakoś to zakryć? -  Powiedziałam.
 -  No, Kasia jest dorosła. Bez przesady -  stwierdził.
 -  No, może i masz rację -  powiedziałam.
Wrzuciliśmy zdjęcie na komputer i przepraszając za treść zdjęcia, wysłaliśmy Kasi. Innego nie mieliśmy. Kasia szybko odpisała, że wie, gdzie szukać Eweliny. Zna tego faceta i powiedziała, że poczeka na Dominikę z pójściem do niej. Wyczułam, że jest bardzo zdenerwowana. Na następny dzień Dominika poleciała, odwieziona na lotnisko przez Nialla, a ja byłam w stałym kontakcie z nią. Czułam się odpowiedzialna za całą sytuacje, gdyż zapoznałam Nialla z Eweliną i było mi bardzo źle z tego powodu. Gdybym mogła, to bym pojechała i sama załatwiła sprawę… Dominika nie miała problemów na lotnisku w Londynie. Sam Chudy Su ją znalazł. Została zawieziona do domu i odwieziona na następny dzień na lotnisko. Chudy Su przeszedł samego siebie i Dominika była zachwycona jego jedzeniem.
 -  Boże, jak ja się objadłam -  powiedziała przez telefon -  chyba nie będę nic jadła do końca pobytu w Warszawie…
 -  Nie rób tego Małemu Joe -  odpowiedziałam jej.
 -  No tak -  westchnęła -  zapomniałam o Małym Joe, ale Chudy Su jest jednak lepszym kucharzem…
 -  Zależy w czym.
 -  No, to co przygotował było obłędne.
 -  A miałaś okazję chociaż pochodzić trochę po Londynie?
 -  No, nie za bardzo. Zabrał mnie do waszej knajpy. Powoli zaczyna dopraszać się o remont.
- Co ty powiesz?! -  Zdenerwowałam się.
 -  Przydałoby się jakieś malowanie…
 -  Przekażę to odpowiedzialnej za to osobie  -  powiedziałam.
Po zakończeniu rozmowy poszłam do Ellie i Lou.
 -  Słuchajcie. Przyszłam w sprawie „Only You”.
 -  A co się stało?!
 -  Podobno trzeba przeprowadzić remont.
 -  No właśnie coś o tym słyszeliśmy…
 -  Podobno malowanie jest potrzebne.
 -  A skąd wiesz?
 -  Dominika mi powiedziała. Była w naszej restauracji, bo Chudy Su ją tam zabrał.
 -  Zdaje się, że będę musiała pojechać do Londynu -  stwierdziła Eleanor.
 -  Może przyda ci się wyrwać z domu.
 -  Już tak dawno nigdzie nie wyjeżdżałam, że mogłabym pojechać… -  zaczęła rozmyślać.
 -  To zostawiam was z tym problemem -  powiedziałam i wróciłam do domu.
Musiałam przygotować obiad, na który był zaproszony Niall. Dla naszej dwójki to nie było wyzwanie. Wyzwanie to było przygotowanie obiadu dla Nialla, żeby był najedzony. Wyciągnęłam z zamrażalnika paszteciki, ugotowałam barszcz, a na drugie postanowiłam, że zrobię schabowe z kapustą zasmażaną. Brakowało mi tylko kapusty… pobiegłam do sklepu i przytargałam olbrzymią głowę kapusty. Gdy Harry mnie z tym zobaczył, stwierdził, że chyba padło mi na umysł.
 -  Zrobię więcej kapusty, zamrożę i będzie -  powiedziałam zdenerwowana -  a może zrobię gołąbki…
Na to Harry się zgodził.
 -  Przecież muszę go czymś nakarmić. Przecież wiesz, że jak zje tyle, co ty to na pewno będzie głodny.
 -  Może ma jakiegoś solitera…
 -  Nie. Ma rozepchany żołądek i koniec.
Harry był dzisiaj w świetnym nastroju i stwierdził, że pomoże mi w kuchni. Gołąbki zrobiliśmy w trymiga.
 -  Czy możesz te gołąbki zamrozić i nie pokazywać Niallowi? -  Zapytał przekornie.
 -  No wiesz co? Przecież możemy w każdym momencie zrobić nowe -  powiedziałam.
Harry się zastanowił.
 -  Faktycznie. To co? Dzisiaj będą gołąbki?
 -  Nie. Dzisiaj będzie schabowy, a jutro będą gołąbki.
 -  Tylko się nie zdradzaj z nimi.
 -  Myślę, że się naje schabowym.

Niall przyszedł bardzo głodny, ale jakoś dzięki Bogu udało mi się go wypuścić z domu najedzonego. Nawet nie wybrzydzał, co zresztą rzadko mu się zdarzało. Cieszyłam się na jutrzejszy obiad. O trzeciej pobiegłam po Darcy, która w ogóle nie chciała wyjść z przedszkola.

*Hej. Doszłam do wniosku, że po prostu będę wrzucać krótsze te rozdziały. Chciałam podziękować wszystkim, którzy przeczytali moją uwagę i spełnili moją prośbę. Mam nadzieję, że po mojej interwencji będzie więcej Waszych komentarzy.
                                                                                           ~Meg

wtorek, 18 lutego 2014

97

Siedziałyśmy z Dominiką i Gabrielą u mnie w salonie. Dziewczyny zastanawiały się co mają robić. Chłopaki tworzyli kolejną płytę i przesiadywali całe dnie w studiu.
 -  Nie boisz się, że jak pojedzie w tourne, to znowu zacznie pić? -  Zapytała mnie Gabriela.
 -  Boję się, ale mam nadzieję, że pozostali będą ich pilnować... -  Odpowiedziałam -  to była nauczka dla wszystkich -  wtrąciłam -  muszę przyznać, że Harold tak, jak obiecał nie bierze alkoholu do ust.
 -  Nie wiadomo, jak to będzie w trasie -  rzekła Gabi.
 -  Nie strasz mnie - powiedziałam do niej -  od powrotu z Warszawy nie wyczułam alkoholu od Hazzy,      a to się jednak czuje.
 -  A ile to czasu minęło? -  Zapytała Gabriela.
 -  Prawie rok…
Antoś siedział u Gabrieli na kolanach i bawił się jej wisiorkiem.
 -  Uważaj, bo ci go zerwie -  powiedziałam -  a właśnie. Co z naszą firmą? Pamiętacie?
 -  Powiem szczerze, że nawet myślałam o tym. Przydałoby się więcej zajęć. Ty chociaż masz spółkę       z dziewczynami, a my tu się zanudzamy. Jak pojadą w trasę to oszalejemy z nudów… -  westchnęła Dominika  -  nie pojadę z nimi w trasę. Po tym, jak mnie potraktowali, po tym, jak ci o wszystkim powiedziałam.
 -  Mogę ci tylko podziękować za to. Dzięki temu Harry przestał pić i zrobił się bardziej dbający o nas. Po za tym nasz związek dzięki temu bardzo odmłodniał. Zaczęliśmy być jak stare, dobre małżeństwo… a teraz nabrało więcej ognia.
Ktoś zaczął dzwonić do drzwi. Nie był to domofon, czyli wskazywało na to, że był to ktoś z Wiśniowej. Poszłam otworzyć i zobaczyłam zapłakanego Nialla.
 -  Niall?! Co się stało!? Chodź. Co się stało?
 -  Masz gości. Nie będę ci przeszkadzał…
 -  Jakich gości?! Przecież wszystkich znasz. Znamy się jak łyse konie.
 -  To my może pójdziemy -  powiedziała Gabriela.
 -  Muszę się komuś wygadać -  jęczał przez łzy Niall.
 -  No to gadaj! -  Zdenerwowałam się- Co się stało?
 -  Wiesz, co mnie najbardziej rani, prawda?
Zrobiło mi się słabo. Przytaknęłam głową, nic nie mówiąc.
 -  No więc, podszedłem do laptopa, który był włączony i zobaczyłem treść rozmowy GG mojej żony      z jakimś facetem…
Zrobiło mi się gorąco.
 -  Ona mnie zdradza! -  Wyjęczał Niall.
- Ale przecież to nie możliwe! -  Powiedziała Dominika -  przecież jest z nami cały czas.
 -  Pamiętacie, jak ostatnio wyjechała do Warszawy?
Przytaknęłyśmy.
 -  Była z tym facetem.
 -  Skąd wiesz?!
 -  Napisał jej to, że jak była ostatnio w Warszawie,  było tak cudownie i… różne takie.
Przytuliłam go do siebie, próbując go pocieszyć.
 -  Niall. Musisz to wyjaśnić. Nie możesz tak od razu zakładać, że to zdrada.
 -  Chcesz? To pokażę ci to świństwo.
Niall rzucił się do drzwi. Musiałam pójść za nim.
 -  To ja tu zostanę z Antosiem -  powiedziała Gabriela -  a ty idź.
 -  Doma, możesz też iść -  zdecydował Niall.
We trójkę poszliśmy do niego. Treść wiadomości dawała wiele do myślenia… Właściwie nie było co wyjaśniać. Facet żądał, żeby Ewelina się rozwiodła z Niallem, a właściwie z tym durniem. Wyglądało na to, że rzeczywiście go zdradzała.
- Co ja teraz zrobię?
 -  Słuchaj, nie tylko jedna Ewelina jest na tym świecie -  powiedziała Dominika.
Miała dar pocieszania. Zawsze umiała pocieszyć. Od małego. Już w szkole podstawowej to robiła. Rzuciła Zayna, gdy ten zaczął znów pić. Przeprowadziła się do Gabrieli i Jay’a i od paru miesięcy tam mieszkała. Bardzo żałowałam, że związek się rozpadł, ale dzięki Bogu Dominika nigdzie nie wyjechała. Dominika na razie zdecydowała, że zostanie na Wiśniowej do ślubu Gabi, który miał się odbyć za trzy miesiące.
- Co ja mam zrobić?
 -  Na pewno nie możesz tego zostawić tak, jak jest -  powiedziałam.
- Ale powinienem ją wyrzucić z domu…
 -  No, to wyrzuć -  powiedziała obojętnie Dominika.
 -  Mam dzwonić do Kasi?
 -  Na pewno musisz zabezpieczyć ten list, bo jest dowodem -  powiedziałam.
Niall zrobił kopię listu i zapisał na pendrive.
 -  Zobacz, może coś więcej znajdziesz -  podpowiedziałam mu.
 -  Nie mogę -  odpowiedział.
 -  To poczekaj. Zaraz to zrobimy.
Usiadłam do komputera. Zaczęłam przegrzebywać różne pliki. Wygrzebałam jakieś listy miłosne do faceta, wspólne zdjęcia i jakiś plik, którego nie mogłam otworzyć. Zaczęłam się zastanawiać, jak to otworzyć, ale nic mi nie przychodziło do głowy. Skopiowałam plik na mój pendrive i powiedziałam:
 -  Dobra. Wynosimy się stąd, bo ona może zaraz wrócić.
Zostawiliśmy komputer tak, jak stał i poszliśmy do nas. Gdy weszliśmy  Harry siedział z Gabrielą. Gdy zobaczył Nialla, podszedł do niego i mocno go uściskał.
 -  Już wiesz?
 -  Gabi mi powiedziała.
 -  Słuchaj. Mamy tu jakieś zbiory, których nie mogę otworzyć -  powiedziałam do Hazzy.
 -  A to prawda?
 -  Wygląda na to, że tak… Nie znasz jakiegoś informatyka? -  Zapytałam.
 -  Nie. Jedynie Nathan mi przychodzi do głowy. On jest takim zapalonym informatykiem. To znaczy zajmuje się informatyką, jako hobby.
 -  To może do niego podskoczyć?
 -  Poczekaj, zaraz do niego zadzwonię -  Cześć Nathan! Mam problem z jednym z plików. Nie mogę go otworzyć. A, jesteś u Jaya? To super. Wpadnij do nas.
Półgodziny nam zajęło pocieszanie Nialla. Potem wpadł Nathan z Jayem.
 -  Może we dwóch coś pomożemy.
 -  To jest delikatna sprawa -  powiedziałam.
 -  Witaj piękna! O, hej Gabi! Cześć Doma! Właśnie się zastanawiałem, gdzie jesteście. Niall co się stało?
Gabriela go szturchnęła.
 -  Ała.
 -  Uspokój się -  usłyszałam syk Gabrieli.
Coś tam między sobą zaczęli mówić.
 -  To gdzie jest problem? -  Zapytał Nathan -  na górze w studiu?
 -  Nie, tutaj -  odpowiedziałam, dając mu do ręki pendrive.
 -  Mogę do komputera?
 -  No pewnie -  przeszliśmy do biblioteki, gdzie stał komputer.
Niall z Jayem, Dominiką  i Gabrielą zostali w salonie. Włączyliśmy komputer. Nath zaczął coś robić       z plikiem.
 -  Może się czegoś napijesz? -  Zaproponowałam.
 -  Nie, dzięki. Już zaraz kończę -  powiedział.
Po krótkim czasie powiedział:
 -  Już.
- Co już?
I na ekranie naszym pojawił się film. Na którym była Ewelina i jakiś obcy facet. Staliśmy w trójkę zamurowani. Baraszkowali sobie w najlepsze.
 -  Nie wiem, czy Niall powinien to oglądać -  wydukałam z siebie cicho.
 -  Chyba nie -  poparł mnie Harry.
 -  Czy możesz to jakoś zabezpieczyć?
 -  Mogę zapisać na twoim pendrive, żeby można było otworzyć w każdym momencie.
 -  A kto to jest? -  Zapytał Nath -  czyżby to była żona Nialla?
 -  Chyba już będzie była…
 -  Biedny Nialler…
 -  Czy mógłbyś nie mówić, co żeśmy odkryli w tym pliku?
-  Ale jeśli chce przedstawić to jako dowód zdrady, to musi wiedzieć.
 -  Można to dać prawnikowi. On tego nie musi oglądać -  rzucił Harry.
 -  Za bardzo go to zrani -  dodałam.
 -  Patrzcie. Nawet datę sobie wstawili -  poinformował nas Nath.
Zrobiło mi się słabo. Było to miesiąc po ślubie. Prawie się przewróciłam.
- Co ci jest? -  Zapytał mnie Harry, który mnie podtrzymał.
 -  Widziałeś datę? -  Zapytałam cicho.
Harry zaklął ostro.
 -  To dziwka -  skomentował.
 -  A jak my mu to powiemy? -  Zapytałam.
 -  Powiemy, że dajemy zawartość tego pliku jego prawnikowi. Jemu na pewno nie pokażemy.
Usłyszeliśmy, że coś się dzieje w salonie.
 -  Zamknij to szybko -  powiedział Harry.
 -  I co? Udało wam się otworzyć? -  Zapytał Niall wchodząc do biblioteki.
 -  Tak, udało się, ale nie pokażemy ci tego. Przekażemy to prawnikowi do sprawy rozwodowej.
 -  A jednak?
 -  Tak. Są to twarde dowody za które na pewno dostaniesz rozwód -  powiedział Harry.
 -  Jak ona mi to mogła zrobić? -  Zaczął jęczeć dalej.
 -  Uspokój się. Nie jest ciebie warta -  odpowiedziałam przytulając go.
 -  Dajcie mi coś mocniejszego…
 -  Następny się znalazł -  mruknęłam.
Harry gdzieś wyszedł i za chwilę przyszedł ze szklaneczką. Popatrzyłam na niego znacząco.
 -  Później ci wytłumaczę -  odpowiedział.
Podał szklankę Niallowi, który wypił duszkiem.
 -  Więcej ci nie dam, bo nie mam -  wyznał Harry -  mam dzwonić do prawnika?
 -  Trzeba to załatwić jak najszybciej -  odpowiedział Niall.
Harry zadzwonił do Dereka.
 -  Cześć Derek. Mamy taką nieprzyjemną sprawę. Nie. Sprawę rozwodową. Nie, nie ja i nie Louis i nie Liam. Tak, Niall. Mamy dowody zdrady. No, wystarczające. To przyjedziesz do nas? Dobra. No jak najszybciej. Okej. Czekamy.
 -  I co? -  Zapytał Niall.
 -  Będzie za pół godziny -  odpowiedział Harry.
Przeszliśmy wszyscy do salonu. Zaparzyłam kawę i herbatę. Chłopcy pocieszali Nialla razem                  z Dominiką. Jay skoczył po alkohol do domu i gdy przyjechał Derek, Niall był już trochę uspokojony.
 -  Nie wiem, co oni odkryli na tym zbiorze, ale nie chcą mi pokazać.
 -  Dla twojego dobra, lepiej, żebyś nie oglądał tego -  powiedział Harry -  zostań tu, a my pójdziemy           i pokażemy Derekowi. Jeżeli stwierdzi, że tyle wystarczy, to wszystko będzie z głowy.
Gabriela oddała Antka Dominice, która została z nim w salonie, a sama dołączyła do nas, gdzie cała reszta zebrała się w bibliotece. Nathan otworzył plik i bez słowa zapuścił go. Wszyscy patrzyli zszokowani na ekran.
 -  Fuj, wyłącz to -  powiedziała Gabi -  przecież to jakiś pornos…
 -  Pornos w wykonaniu Eweliny -  skomentował Harry -  jak ona tak mogła?
-  Ale to nie wiadomo, czy to nie jest sprzed ślubu -  powiedział Jay.
 -  Nie. Data wskazuje, że to jest po ślubie -  powiedział Nath.
 -  Wrócili z podróży poślubnej i zaczęła się zabawiać -  powiedziałam.
 -  To… wystarczy na rozwód -  powiedział Derek.
 -  Też nam się wydawało -  powiedziałam.
 -  Dobrze, czy on chce rzeczywiście rozwodu? -  Zapytał Derek.
- Co nie znasz Nialla? -  Zapytał Harry.
 -  Dobrze. Załatwię to jak najszybciej.
Rzeczywiście załatwił sprawę szybko i po miesiącu Niall był już wolny. Ewelina wróciła do Polski,         a Niall cierpiał straszne katusze. W rolę pocieszycielki wcieliła się Dominika. Dużo z nim przebywała.   Z resztą musieliśmy z nim przebywać, żeby nie zrobił sobie żadnej krzywdy. Przez pewien czas była jego mama, gdy się dowiedziała o rozwodzie, ale musiała już wrócić. Rozważaliśmy, czy go nie wysłać do domu, do Irlandii, ale stwierdziliśmy, że lepiej będzie, jak będziemy mieli na niego oko, tutaj. Zresztą sam nie wystąpił z takim pomysłem, więc nie podsuwaliśmy mu go. Niall był teraz często naszym gościem i razem z Domą pomagali mi przy Antosiu oraz odprowadzali Darcy do przedszkola. Darcy poszła do przedszkola na jesieni. Zdecydowaliśmy się, że musi przebywać ze swoimi rówieśnikami. Od momentu, gdy poszła do przedszkola, zaczęła mówić normalnie, co mnie bardzo cieszyło. Lubiła chodzić do przedszkola zwłaszcza z Niallem. Odprężał się przy niej i przestawał myśleć o Ewelinie i o całej sytuacji. Dzięki Bogu miał oszczędzone obejrzenie tego filmu. W sądzie był tylko raz, bo trzeba go było przesłuchać. Ewelina nie pojawiła się w sądzie i to przeważyło o decyzji sądu. Dopóki nie podpisała aktu rozwodowego Niall niestety nie mógł ożenić się z następną wybranką swojego serca. Ponieważ siedziała w Polsce, Dominika postanowiła pomóc Niallowi i poleciała              z papierami do Polski. Ponieważ sąd orzekł winę Eweliny za rozpad małżeństwa, a Niall kupił dom przed zawarciem małżeństwa, a mieli podpisaną rozdzielność majątkową, Ewelinie nic się nie należało. Dominika dopadła Ewelinę przez Kasię i razem z nią zmusiły ją, żeby podpisała akt rozwodowy. W prasie huczało od plotek i gdy Ewelina podpisała papiery, Niall napisał na twitterze, że jest wolny. Wpis ten nie trwał długo, ale może zacznijmy od początku… Gdy było po sprawie w sądzie, Derek przyjechał i obwieścił dobrą nowinę. Niall był bardzo szczęśliwy, do momentu, gdy się dowiedział, że akt musi być podpisany przez obydwojga małżonków. Zadzwonił do Eweliny i obwieścił jej, że wyśle jej papiery do podpisania, a ta stwierdziła, że nigdy mu tych papierów nie podpisze… 


*Hej. Kolejny rozdział, kolejne akcje naszych bohaterów. Muszę przyznać, że się na Was zawiodłam, ponieważ kiepska była Wasza aktywność pod poprzednim postem... Ostatnio w ogóle mało jest wejść... Zdziwił mnie fakt, że przecież są ferie, to powinno być ich więcej, no ale pomyślałam, że okej, może gdzieś pojechałyście... Ostatnio rozważam zakończenie mojej pracy, którą piszę tak przez 2 i pół roku... Gdy jest mniej wejść to faktycznie traci się sens pisania więcej. Wrzucam ten rozdział tylko dlatego, że po pierwsze zmotywowała mnie moja przyjaciółka, a po drugie, bo obiecałam, że podczas ferii będę aktywna. Ja się wywiązuje, Wy NIE. Najwidoczniej dla niektórych aż tak ciężko napisać komentarz... CZYTASZ=KOMENTUJESZ. 
                                                                                                                                                                                         ~Meg

sobota, 8 lutego 2014

Rozdział 96 ( Dla cierpliwie czekających :))

-  No to wychodzi pan do domu -  powiedziała pielęgniarka -  tylko niech pan już nic nie pije, żebyśmy się nie musieli spotykać tutaj.
 -  Obiecuję przy pani, mojej żonie,  że nie będę pił. Było to strasznie głupie.
 -  Zapewne -  odpowiedziała pielęgniarka -  no to zmykajcie stąd.
Harry złapał swoją walizkę i wyszliśmy z pokoju.
 -  A ci naprzeciwko już wyszli? -  Zapytałam pielęgniarkę.
 -  Niech pani zobaczy.
Zapukałam do drzwi, ale nikt nie odpowiedział.
 -  Pewnie wyszli.
 -  No to idziemy na dół. Pewnie czekają przy samochodzie.
Zjechaliśmy na dół windą, ale przy samochodzie nikogo nie było.  Wybrałam komórkę Dominiki            i zadzwoniłam do niej.
 -  Gdzie wy jesteście?
 -  No czekamy na wypis.
 -  Jak to? Przecież myśmy już dostali.
 -  Widocznie wasz wypis był pierwszy.
 - To gdzie wy jesteście?
 -  No w pokoju.
 -  To dlaczego nie otwieracie, gdy człowiek puka?
 -  A to wy?
 -  Ta… Mikołaj Święty, chyba że wam przeszkadzaliśmy w czymś…
 -  No coś ty! -  Obruszyła się Dominika.
 -  To my czekamy w samochodzie -  rzuciłam i się rozłączyłam.
Wsiedliśmy do samochodu i zaczęłam się zastanawiać, od czego zacząć. Harry chyba też o tym myślał, bo zaczęliśmy mówić równocześnie.
 -  Wiem -  powiedzieliśmy.
 -  Ty pierwszy -  powiedziałam.
 -  Kobiety pierwsze, zawsze -  odpowiedział.
 -  No nie wiem, czy w tym przypadku będzie lepiej, jak ja zacznę, czy jak ty zaczniesz.
 -  Dlaczego żeś się wyprowadziła?
 -  Po tym, co się dowiedziałam, zostało mi tylko się wyprowadzić. Zachowywałeś się, jak się zachowywałeś…
 -  Wiem. Zachowałem się, jak dupek -  skomentował.
 -  Przez grzeczność nie zaprzeczę -  odpowiedziałam.
 -  Nie wiedziałem, jak ci powiedzieć, że cię zdradziłem. Nie było to świadome.
 -  A teraz to potrafiłeś jakoś powiedzieć.
 -  Bałem się twojej reakcji.
 -  Wyszło na to, że jestem straszną Heterą.
 -  A co byś zrobiła, gdybym ci to powiedział?
 -  Pewnie bym się wyprowadziła.
 -  No właśnie, a tego się bałem panicznie…
 -  I dlatego zacząłeś tyle pić?
 -  Też.
 -  Przecież cię pytałam parę razy.
- Ale nie potrafiłem ci tego powiedzieć. Wybaczysz mi?
 -  Po wyjaśnieniach Liama, wybaczę ci -  westchnęłam ciężko.
 -  Czemu tak wzdychasz? -  Zapytał Harry -  nie cieszysz się, że to była nieprawda?
 -  Cieszę się, tylko dlaczego, ja przez to straciłam tyle nerwów? Kiedy się dowiedziałam, prawie nie spałam.
 -  Kiedy odeszłaś, ja w ogóle nie spałem.
 -  I co? Piłeś na umór?
 -  Też…
 -  Mam nadzieję, że już więcej pić nie będziesz…
 -  Obiecałem ci. Wiesz, że potrafię dotrzymać słowa.
 -  Kiedyś potrafiłeś. Mam nadzieję, że jeszcze potrafisz.
 -  Udowodnię ci to -  powiedział i mnie pocałował.
W tym momencie drzwi się otworzyły.
- Ale gruchają! -  Usłyszeliśmy głos Zayna.
 -  Cześć Zayn.
 -  To co? Jedziemy gdzieś na jednego? -  Zaproponował Zayn.
 -  No. Bo będzie w tył zwrot i idziesz z powrotem.
 -  No, przecież żartowałem.
 -  Cześć Harry -  rzuciła Dominika zapinając pasy.
 -  Cześć -  odpowiedział jej.
 -  Wszyscy zapięci?
 -  Chyba tak.
 -  To świetnie -  przekręciłam kluczyki w stacyjce i ruszyliśmy z pod szpitala.
W drodze powrotnej opowiadaliśmy sobie, co się działo w czasie, gdy oni byli na odwyku i na odwrót. Oczywiście pewne szczegóły nie wyszły na jaw. No i dobrze. Do domu wróciliśmy po godzinie, bo       w niektórych miejscach staliśmy w korku, ale to nam wcale nie przeszkadzało. Gdy przyjechaliśmy     w domu był Louis i Liam. Kiedy weszliśmy do środka, Louis siedział na kanapie z nogą na krześle, a Liam siedział naprzeciwko niego na fotelu. Liam natychmiast się zerwał i zaczął ściskać chłopaków. Nawet nie zauważyłam kiedy, okazało się, że Louis też ściska chłopaków.
 -  Ładnie sobie skręciłeś tą nóżkę. Już zapomniałeś, że masz skręconą nogę? -  Zapytałam podejrzliwie.
 -  No, przecież takiej okazji nie mogę przepuścić. Chłopaki wrócili! -  Pokuśtykał z powrotem na kanapę.
 -  Gdzie mama? -  Zapytałam.
 -  Pojechała z Niallem do zoo -  rzucił Li.
 -  Widocznie boi się, że Niall coś wykombinuje  -  powiedział Louis.
 -  Ty się nie odzywaj, bo już raz wywiozłeś mamę -  odpowiedziałam mu.  
 -  Słuchaj, chyba będę musiał ci postawić flachę, żebyś mi wybaczyła!
 -  Żadnej flachy -  warknęłam -  i nie rób z siebie męczennika. Mam nadzieję, że do jutra wyzdrowiejesz.
 -  A co? Lecimy do domu?
 -  Nie. Jutro mam inne plany i musisz normalnie chodzić.
 -  Uuu… -  usłyszałam w odpowiedzi.
 -  A co ci się stało? -  Zapytał Zayn.
 -  Spadł ze schodów -  wyjaśniłam.
- Co? Gonił kogoś? -  Kontynuował.
 -  Nie, Niall na niego wpadł - odpowiedziała Doma.
 -  To nieźle tu balowaliście.
 -  Nikt nie balował -  rzucił Liam -  przeprowadzaliśmy Megan i Dominikę do domu.
 -  To był nieszczęśliwy wypadek -  powiedziałam.
 -  Dla kogo nieszczęśliwy dla tego nieszczęśliwy -  mruknął Louis.
 -  Mówisz tak, jakbyś pierwszy raz spadł ze schodów.
 -  W taki sposób, to pierwszy.
- Co? Niall ci nigdy nie podstawił nogi?
 -  Nie, ja jemu.
 -  No, to ci się odwdzięczył.
 -  A to tak!
 -  No przecież widziałeś, jak leciał na dół.
 -  Nic nie widziałem zza tych pudeł!
 -  Przepraszam.
 -  Za co? -  Zapytał zdziwiony Louis.
 -  Za to, że spadłeś ze schodów.
 -  No przecież to nie twoja wina.
 -  Faktycznie twoja. Gdybyś nie naopowiadał głupot Harryemu, to by nas tu nie było.
- Ale przecież wiesz, że to miało być dla waszego dobra.
 -  Wyszło, jak wyszło. Nie wracajmy już do tego, chociaż miałem ochotę cię zamordować -  rzucił Harry.
Louis nic nie odpowiedział. Poszłam na górę się przebrać.  Gdy zdejmowałam spódnicę, poczułam, że zamek zaczepił mi się o włosy.
 -  Cholera jasna! -  Powiedziałam na głos.
Ze spódnicą na głowie, zaczęłam walczyć z zamkiem.
 -  AUĆ!
 -  Ciekawe powitanie -  usłyszałam głos Harryego.
 -  Harry, pomóż mi!
 -  Zastanawiam się, czy tego nie wykorzystać…
 -  Do cholery! Pomóż mi! Przecież tak nie zostanę w tej spódnicy!
 -  To może być interesujące, a gdzie dzieciaki?
 -  W zoo z Niallem i mamą -  wyjęczałam spod spódnicy -  Harry! Zlituj się!
Poczułam, że posadził mnie na krześle i zaczął rozplątywać mi włosy.
 -  Auć! Auć! AU! -  Zawyłam.
 -  Cicho bądź, bo przecież my nie jesteśmy sami w domu…
Pod drzwiami usłyszeliśmy jakiś hałas.
 -  Czy coś się stało? -  Usłyszeliśmy głos Liama.
 -  Nie, nic -  odparł, śmiejąc się -  moja żona zaplątała się w spódnicę i próbuję ją wyzwolić.
 -  Niepotrzebna pomoc?
 -  Nie.
 -  Tylko uważaj Megan, żeby ci nie wyrwał wszystkich włosów.
Dostałam ataku śmiechu.
 -  Nie kręć się -  usłyszałam.
- Co wy tam robicie? Zaraz wejdę -  usłyszeliśmy głos Lou.
 -  To wy wszyscy tam jesteście do cholery?!
 -  Brakuje tylko Nialla.
 -  Weź przetnij ten kawałek, albo utnij kawałek włosów -  powiedziałam do Harryego.
 -  Historia lubi się powtarzać -  odpowiedział mi na to.
Przypomniało mi się, że kiedyś musiał mi przeciąć moją ulubioną sukienkę…
 -  Tylko nie zdejmij mi skalpa z głowy… -  rzuciłam.
Pod drzwiami usłyszeliśmy śmiech.
 -  Nie podsłuchiwać, bo jak ja zaraz do was przyjdę… -  pogroził Hazza.
Za drzwiami zrobiło się zamieszanie.
- Co tam się dzieje? -  Zapytałam spod spódnicy.
 -  Chyba wrócił Niall z dziećmi i mamą…
 -  Harry, zdejmij ze mnie tą spódnicę! -  Warknęłam -  Darcy, jak się dowie, że jesteś, zaraz tu przyleci.
 -  A ona coś wie?
 -  Nic nie wie. Wie tylko, że jesteśmy na wakacjach.
 -  A nie pytała się, gdzie jestem, jak zobaczyła chłopaków.
 -  Pytała, ale wytłumaczyli jej, że musieliście z Zaynem coś załatwić. Jak zobaczy Zayna, to będzie wiedziała, że ty też jesteś.
 -  Trudno. Będę musiał uciąć ci włosy.
 -  A spróbuj spódnicę.
 -  No próbowałem już, ale nie mogę.
Harry ciachnął nożyczkami i zdjął ze mnie spódnicę. Złapałam spodnie i szybko nałożyłam na siebie.  W momencie, gdy zapięłam rozporek, do pokoju wpadła Darcy, a za nią Niall.
 -  Tatuś! -  Wrzasnęła.
Harry złapał ją na ręce i mocno wycałował. Niall trzymał na ręku Antosia. Harry zabrał go od niego.
- Aleś ty urósł!
 -  A ja nie ulośłam? -  Zapytała zazdrośnie Darcy.
 -  Też urosłaś! Dopiero teraz zobaczyłem, jaka ty duża się zrobiłaś!
 -  A wieś, zie pilotowałam siamolot?
 -  Nie siamolot, tylko samolot -  poprawił ją Harry -  musisz mi wszystko opowiedzieć.
Wiedziałam, że mam go najmniej dwie godziny z głowy. Zeszłam na dół i poszłam do mamy.
 -  Jak tam było w zoo?
 -  Powiedz raczej, jak tobie minęła rozmowa.
 -  A, pani była bardzo sympatyczna.
 -  To dobrze, że była sympatyczna. Podobno bywa bardzo nie miła…
 -  Jak to?
 -  Michał opowiadał, że pacjenci się strasznie na nią skarżą…
 -  Może dlatego była miła, bo wiedziała, że jesteśmy od Michała.
 -  A skąd miała wiedzieć?
 -  A, natknęłyśmy się na niego w drzwiach szpitala. Zaprowadził nas pod gabinet, wszedł tam i dopiero potem nas zaczęła przyjmować.
 -  No, to dzięki Bogu żeście go spotkały.
 -  A ty nie maczałaś w tym palców?
 -  Nie miałam czasu. Niall wymyślił sobie zoo. Postanowiłam z nim jechać.
- Ale Niall jest bardzo dobrą opiekunką do dziecka. Zdążyliśmy się przekonać przy Darcy. Ma świetne podejście do dzieci.
 -  No, to trzeba przyznać. Darcy go nie odstępowała na krok. Wręcz czułam się niepotrzebna.
 -  No widzisz? To jest najważniejszy  wujek dla niej. Lubi Liama, Louisa, ale Niall jest ponad wszystko.
 -  Miło to słyszeć -  odpowiedział Niall, który wszedł do pokoju -  przyniosłem twoje rzeczy, Aniu.
 -  O, dziękuję ci bardzo. Zostawiłam z tego wszystkiego w samochodzie…
 -  Jak tam udała się wyprawa?
 -  Świetnie!
 -  Chłopaki w domu? -  Zapytała mama.
 -  Tak, tylko Darcy paple Harryemu o podróży, więc przez dwie godziny na pewno będzie opowiadać.
 -  A Zayn gdzie?
 -  Nie wiem. Chyba z Dominiką. Zadajesz niedyskretne pytania mamo!
 -  O, przepraszam…
Niall wyszedł, a mama powiedziała:
 -  Przejeżdżaliśmy koło pewnego miejsca, które obudziło w nas pewne wspomnienia. Niall stwierdził, że musimy się tu zatrzymać na kawę. Poszliśmy i wyobraź sobie, że była recepcjonistka, która nas poznała. To znaczy, Nialla poznała. Nie mnie. Zapytała go, czy chce wynająć pokój i wyobraź sobie, że Niall wynajął znowu całe piętro.
 -  Jak to?
 -  Stwierdził, że musicie mieć trochę spokoju do wyjaśnienia sobie kilku rzeczy.
Nie wierzyłam własnym uszom.
 -  Czy on jest szalony?! Po co nam całe piętro.
 -  Też go o to zapytałam, ale powiedział, że to w celach marketingowych. Przyjedzie do Warszawy, to znajdzie się zawsze dla niego pokój.
 -  Chyba chciałaś powiedzieć piętro…
 -  Także po obiedzie jedźcie i wyjaśniajcie sobie, co trzeba.
 -  No, ale co z dziećmi?
- Coś się wymyśli. Może zabiorę je do Kasi? Wiesz, że urodził jej się synek?
Zatkało mnie.
 -  Naprawdę? Kiedy?! Nic mi nie powiedziałaś!
 -  Miałaś swoje kłopoty. Nie chciałam ci zawracać głowy.
 -  To cudownie. Muszę do niej zadzwonić i jej pogratulować.
 -  Na razie, to załatw swoje sprawy -  poradziła mi mama -  na Facebooku jest pełno zdjęć malucha.
 -  A, nie wchodziłam od dawna na Face’ a.
 -  Nie oponujcie, jak Niall da wam prezent. Ja się dziećmi zajmę.
Zaczęłam żałować, że nie mam rzeczy, które zostawiłam w Chicago… Na przykład… szlafroczka. Po obiedzie mama zaproponowała Darcy, że pojadą do Kasi, zobaczyć dzidziusia.
 -  A tatuś z mamusią też pojadą?
 -  Pojedziemy we dwie. Zrobimy sobie wycieczkę.
 -  Dobzie -  powiedziała Darcy.
 -  Nie dobzie, tylko dobrze -  poprawiłam.
 -  Ciego się ciepiaś?
 -  Po pierwsze nie ciego się ciepiaś, tylko czego się czepiasz. Po drugie nie mów tak do mnie. Po trzecie tak się nie mówi. Tak mówią małe dzieci, a ty jesteś już dużą dziewczynką.
Darcy coś wymamrotała pod nosem, ale nie usłyszeliśmy co. Może dzięki Bogu. Mama pojechała z nią i z Tosiem do Kasi. Gdy zamknęłam za nimi drzwi, towarzystwo siedziało w salonie.
 -  Mam do was sprawę -  powiedział Niall.
 -  Do kogo? -  Zapytał Louis.
 -  Nie do ciebie. Chciałbym was przeprosić za to, co zaistniało w Chicago i chciałbym to jakoś wam wynagrodzić.
Louis zrobił kwadratowe oczy.
 -  Przecież to nie twoja wina.
 -  Tak, ale o mało przez nas się nie rozpadło ich małżeństwo, dlatego chciałem ich przeprosić i błagać  o wybaczenie  -  wyjaśnił Louisowi  -  przyjmijcie ten mały prezent z przeprosinami  -  podał mi kopertę,  w której wiedziałam co jest.
Otworzyłam powoli kopertę i wyciągnęłam powoli rezerwację. Podałam ją Hazziemu, którego zatkało.
 -  Nie możemy tego przyjąć -  zaprzeczył.
 -  To znaczy, że nie chcecie mi wybaczyć? -   Posmutniał Niall.
Rzuciłam mu się na szyję.
 -  Niall! To cudownie! Ale nie uważasz, że to jest troszkę za dużo?
 -  Nie -  odparł krótko -  już was nie ma. Jedźcie.
Harry się chciał kłócić, ale złapałam go za rękę i wyszliśmy z domu.
 -  Nie uważasz, że to za dużo?
 -  Nie, nie uważam. Rzeczywiście o mało co przez nich się nie rozeszliśmy. Ty zachowywałeś się jak palant.
 -  To trzeba przyznać -  odpowiedział.
Wsiedliśmy w samochód i pojechaliśmy do INTERCONTINENTALU. Harry podał rezerwację. Okazało się, że mamy dla siebie to samo piętro, na którym mieszkaliśmy w noc poślubną.  Gdy pojechaliśmy na piętro, w pokoju stał szampan, którego chciałam od razu oddać.
 -  Nie oddawaj. Możesz sama wypić.
 -  I się ululam?
 -  To może być interesujące -  powiedział z iskierką w oku, której od tak dawna nie widziałam.
Zaczęliśmy się całować, gdy zadzwoniła komórka Hazzy.
 -  Wyłącz to, błagam -  powiedziałam.
Popatrzył na wyświetlacz i zobaczyłam: MAMA. Czym prędzej ją wyłączył.
 -  Twoja mama wie, że byłeś na odwyku?
 -  Nie.
- Ale rozmawiałeś z nią ostatnio?
 -  Ostatnio rozmawiałem, gdy cię szukałem. Myślałem, że pojechałaś do Londynu. Michał i Ania się tak zarzekali, że was tu nie ma, że pomyślałem, że może jesteś w Londynie, a czemu pytasz?
 -  A, twoja mama dzwoniła do mnie z pretensjami.
 -  Jak to? O co?
- Że cię zostawiłam, ale wydawało mi się, że wie o tym, gdzie jesteś.
 -  Musiał któryś z chłopaków wygadać.
 -  Niekoniecznie chłopaków… -  odpowiedziałam.
 -  No faktycznie. Dziewczyny też mogły walnąć.
Harry otworzył szampana i nalał do jednego kieliszka.
 -  Nie będę sama piła -  zaprotestowałam.
 -  Ja nie mogę. Wiesz o tym, a ty lubisz szampana, więc możesz sobie wypić. Jak byłem na Barskiej, zrozumiałem, jak mogłaś się czuć, gdy się dowiedziałaś o wszystkim. Czułem się jeszcze gorzej przez to. Wtedy obiecałem sobie, że nigdy więcej nie wezmę alkoholu do ust. Jeśli tak bardzo ci przeszkadza, że sama pijesz, to ja mogę wlać sobie wody do kieliszka. Może tak być?
 -  Niech będzie.
Szampan był przepyszny. Oczywiście wylądowaliśmy w łóżku, a potem opowiadaliśmy sobie, jak nam było źle bez drugiej połówki. Wyjaśniliśmy sobie dokładnie wszystko, obiecując solennie, że więcej to się już nie powtórzy. Wieczorem zamówiliśmy kolację do pokoju. Zupę szpinakową i kaczkę nadziewaną jabłkami. Na deser wzięliśmy tiramisu.
 -  Będziesz piła alkohol? -  Zapytał, gdy zamawiał.
 -  Nie, jest ten szampan. To wystarczy.
Przywieziono nam kolację. Właściwie obiad wieczorową porą i zjedliśmy go z apetytem, jakiego dawno nie mieliśmy.  Na koniec Harry podszedł do mnie, ukląkł przy mnie i zapytał:
 -  Czy będziesz chciała być ponownie moją żoną?
 -  Głuptasie. Przecież jestem twoją żoną.
- Ale obrączkę mi zostawiłaś -  powiedział niemal płacząc.
- Ale to było w innych okolicznościach.
 - No, wiem.
Założył mi obrączkę na palec i w samej obrączce zaniósł do łóżka.




* No Hej :) Przepraszam Was, że tak długo musieliście czekać ale musiałam poprawiać oceny itd... Ale teraz będę miała więcej czasu, bo ferie mi się zbliżają, także będziecie mieć więcej do czytania :) I co sądzicie? Megan dobrze zrobiła, że wróciła do Harry'ego, czy źle? PISZCIE!

Podam Wam jeszcze mój kontakt :

Twitter- @Chanelle310797
Instagram- chanelle310797
Tumblr- nandos9731

Jeśli macie jakiekolwiek pytania to zadawajcie :) Bardzo chętnie Wam odpowiem xx

                                                                                                                 ~Meg