sobota, 22 lutego 2014

98

Niall przyszedł zrozpaczony do nas. Zastanawiałam się, co z tym fantem zrobić.  Siedziałyśmy z Dominiką i planowałyśmy założenie naszej firmy. Gabriela musiała pojechać do lekarza.
 -  Słuchajcie, ona mi nie podpisze papierów rozwodowych. Rozmawiałem z nią. Powiedziała, że nigdy mi nie podpisze tych papierów. Co ja mam zrobić? Nie mogę pojechać do Warszawy, bo zaczyna się trasa koncertowa…
 -  Rozmawiałeś z Kasią?
 -  Nie. Nie mogę jej w to mieszać.
 -  Pojechałabym do Warszawy, ale Darcy chodzi do przedszkola, a wy wyjeżdżacie i nie miałabym jej    z kim zostawić -  powiedziałam do niego.
 -  Ja pojadę -  zdecydowała Dominika -  mało ją znam, ale pojadę. Jakoś to załatwię.
 -  Nie mogę Cię o to prosić -  zaprzeczył Niall.
 -  Dla przyjaciół zrobi się wszystko. Przecież ty też jesteś na każde nasze zawołanie -  odpowiedziała mu.
Niall zaczął się jąkać.
 -  N… No… N… Ale ja pokrywam koszty podróży.
Na to Dominika się zgodziła.
 -  Dobrze. Przedstawię ci wszystkie faktury.
 -  Rozumiem, że będę mogła zamieszkać w domu w Warszawie -  zapytała.
 -  Jak chcesz mogę Ci załatwić INTERCONTINENTAL -  zaproponował.
 -  NIE -  wrzasnęła Doma -  przecież nikt nie będzie miał chyba zastrzeżeń, żebym zamieszkała na krótki czas w waszym domu w Warszawie. I tak i tak muszę lecieć do Polski, bo kończy mi się ważność paszportu. Spotkam się z mamą… z Martinem, bo mają być w tym czasie w Polsce i załatwię parę innych spraw. Musimy zostawić naszą sprawę do mojego powrotu, chyba, że zostawię ci wszelkie upoważnienia.
 -  Sama wszystkiego nie mogę załatwiać -  odpowiedziałam -  poczekam, aż wrócisz. Może Gabi będzie miała więcej czasu…
Usiedliśmy do komputera i okazało się, że najbliższy lot jest przez Londyn, ale w Londynie, Dominika musiała czekać na następny dzień na odlot do Polski.
- Co robicie dzieciaki? -  Usłyszeliśmy głos Harolda.
Pokrótce streściłam mu, co się dzieje i stwierdził:
 -  To zamieszkasz w naszym domu. Zadzwonię tylko do Chudego Su, żebyś nie głodowała.
 -  Przecież nie będę głodować.
 - Na pewno coś Ci tam podrzuci. Przecież wiesz, że mamy knajpę.
 -  Byleby nie za dużo, bo jeszcze pomyśli, że mam taki apetyt, jak Niall.
Niall się zaśmiał.
 -  Ostatnio w ogóle nie mam apetytu -  rzucił.
 -  No schudłeś. Wyglądasz jak… szkielet -  podsumował Harry -  chyba cię trzeba będzie zabrać na własny garnuszek…
Niall bardzo się ucieszył.
 -  Samemu, to ciężko jeść.
 -  Dobrze. Od jutra przychodzisz do nas na obiadki -  zdecydowałam.
-  Ale właściwie… ja… nie mogę…
 -  Przestań! Doleję wody do zupy i będzie więcej -  zaczęłam się śmiać -  dopóki jesteś na Wiśniowej, SAM -  zaznaczyłam -  to będziesz przychodzić do nas na obiadki.
 - Decyzja podjęta. Nie ma gadania i odwołania -  stwierdził Hazza.
Niall się uśmiechnął.
- Ale wiesz, że ja lubię zjeść więcej zupy?
 -  To doleję więcej wody -  zaczęłam się śmiać.
Harry zadzwonił do Chudego Su.
 -  Cześć Chudy Su. Tak. Mówi Harry. A, poznałeś, dobrze. Masz rację. Dawno nie rozmawialiśmy. Co? To świetnie. Moje gratulacje. Mam do ciebie prośbę. Nasza przyjaciółka będzie w Londynie. Tak u nas w naszym domu. Czy mógłbyś podrzucić trochę żarcia? Nie, nie dużo. Nie jest taka, jak Niall. No jak dziewczyna. Ona przyjeżdża tylko na kolację i na śniadanie. Tak będzie sama. Pojutrze wyjeżdża.  Mógłbyś coś do nas podrzucić? Nie do mojej mamy. Do nas do domu. Okej. Wielkie dzięki. Jestem bardzo zobowiązany. Oczywiście. Zapłacę za wszystko. Wielkie dzięki. Masz klucze przecież. No właśnie. Tak? Przyjedziesz po nią? Dobrze. Napisz na kartce: Dominika. Okej. Tak. Dominika. Podejdzie do ciebie. Dobrze, prześlę ci zdjęcie. Zawieziesz ją, tak? Dzięki. Jestem twoim dłużnikiem. Tak, ciebie też pozdrawia i całuje. Popatrzyłam na Harolda ze zdziwieniem, kogo tak całuję i pozdrawiam.
 -  Jak będziemy w Londynie, wpadniemy do ciebie. Też się stęskniliśmy. Cześć. Biedny Chudy Su… -  powiedział, gdy odłożył słuchawkę -  zasuwa, jak mały samochodzik i świata, po za kuchnią nie widzi. Dobrze. Będzie miał na kartce napisane: DOMINIKA. Masz do niego podejść. Wyślę mu Twoje zdjęcie, żeby jakiejś innej Dominiki nie zabrał. Siadaj tutaj, zrobię ci zdjęcie.
 -  Czemu wchodzisz w moje kompetencje? -  Zapytałam zdziwiona.
 -  O, przepraszam -  oddał mi komórkę.
Poszłam po swój aparat i zrobiłam Dominice bardzo ładne zdjęcie. Gdy wysłaliśmy zdjęcie, Chudy Su potwierdził, że dostał, a Dominika poszła się pakować. Niall kupił bilet i powiedział, że zawiezie Dominikę na lotnisko. Pobiegł do domu, przygotować papiery. Dominika wylatywała o dwunastej trzydzieści. Zadzwoniłam do mamy. Opowiedziałam jej o całej sytuacji i poinformowałam, że Doma przyjedzie pojutrze.
 -  Oczywiście, że wyjadę po nią -  powiedziała mama -  nie wiedziałam, że jest tak źle między nimi…
 -  Dla nas też to był szok -  powiedziałam -  nie wiem tylko, jak ona znajdzie Ewelinę…
 -  Dobrze, porozmawiam z Kasią. Wyjaśnię jej wszystko.
 -  Jakby Kasia nie wierzyła, to możemy wysłać filmik -  Harry popatrzył na mnie zdziwiony. Zaczęłam się zastanawiać, co zrozumiał -   jak coś załatwisz, to daj znać -  rozłączyłyśmy się.
Harry pojechał na próbę kostiumową, gdzie wreszcie pojawił się Zayn, którego w ogóle ostatnio rzadko widywaliśmy. Przebywał znowu na odwyku, tylko tyle, że w Stanach. Możliwe, że metody amerykańskie będą lepsze niż polskie  i wreszcie się wyleczy. Ja zostałam sama w domu. O trzeciej miałam wyjść po Darcy. Zadzwoniła mama.
 -  Rozmawiałam z Kasią. Jest zdruzgotana. Nawet nie wiedziała, że Ewelina jest w Polsce. Prosiła, żeby jej nie przesyłać tego filmiku. Zna Ewelinę i wie, że to możliwe. Okazało się, że już wcześniej miała z nią kłopoty. Chciała tylko wiedzieć, jak wygląda ten facet z filmiku, bo nie wie, gdzie jej szukać…
  -  Dobrze. Wytnę zdjęcie tego mężczyzny i prześlę Kasi, żeby tobie nie zawracać już głowy -  powiedziałam do mamy.
 -  Jak tam dzieciaki? -  Zdążyła zapytać.
 -  Darcy jest bardzo szczęśliwa, że chodzi do przedszkola. Ma masę koleżanek. Nawet już się zakochała -  zaczęłam się śmiać.
 -  Ach te pierwsze miłości -  westchnęła mama.
Zaczęłyśmy się śmiać.
 -  Ucałuj ode mnie dzieci i Harolda. Pozostałych też możesz ucałować.
 -  Louisa też? -  Zapytałam przekornie.
 -  No przecież wiesz, że myśmy się tylko przekomarzali.
 -  No, dobrze. Niech ci będzie.
 -  Stęskniłam się za wami. Tyle czasu się nie widzieliśmy.
 -  To może przyjedziesz?
 -  Nie, nie mogę. Michał nie ma urlopu, a samego nie chcę go zostawiać.
Pożegnałyśmy się i powiedziałam Harryemu, gdy wrócił, że trzeba wysłać zdjęcie tego faceta do Kasi.
 -  Z całą przyjemnością to zrobię -  powiedział. Wybrał najmniej roznegliżowane zdjęcie i pokazał mi je -  może być?
 -  A fu… -  powiedziałam.
- Ale to jest najmniej roznegliżowane zdjęcie…
 -  Może jakoś to zakryć? -  Powiedziałam.
 -  No, Kasia jest dorosła. Bez przesady -  stwierdził.
 -  No, może i masz rację -  powiedziałam.
Wrzuciliśmy zdjęcie na komputer i przepraszając za treść zdjęcia, wysłaliśmy Kasi. Innego nie mieliśmy. Kasia szybko odpisała, że wie, gdzie szukać Eweliny. Zna tego faceta i powiedziała, że poczeka na Dominikę z pójściem do niej. Wyczułam, że jest bardzo zdenerwowana. Na następny dzień Dominika poleciała, odwieziona na lotnisko przez Nialla, a ja byłam w stałym kontakcie z nią. Czułam się odpowiedzialna za całą sytuacje, gdyż zapoznałam Nialla z Eweliną i było mi bardzo źle z tego powodu. Gdybym mogła, to bym pojechała i sama załatwiła sprawę… Dominika nie miała problemów na lotnisku w Londynie. Sam Chudy Su ją znalazł. Została zawieziona do domu i odwieziona na następny dzień na lotnisko. Chudy Su przeszedł samego siebie i Dominika była zachwycona jego jedzeniem.
 -  Boże, jak ja się objadłam -  powiedziała przez telefon -  chyba nie będę nic jadła do końca pobytu w Warszawie…
 -  Nie rób tego Małemu Joe -  odpowiedziałam jej.
 -  No tak -  westchnęła -  zapomniałam o Małym Joe, ale Chudy Su jest jednak lepszym kucharzem…
 -  Zależy w czym.
 -  No, to co przygotował było obłędne.
 -  A miałaś okazję chociaż pochodzić trochę po Londynie?
 -  No, nie za bardzo. Zabrał mnie do waszej knajpy. Powoli zaczyna dopraszać się o remont.
- Co ty powiesz?! -  Zdenerwowałam się.
 -  Przydałoby się jakieś malowanie…
 -  Przekażę to odpowiedzialnej za to osobie  -  powiedziałam.
Po zakończeniu rozmowy poszłam do Ellie i Lou.
 -  Słuchajcie. Przyszłam w sprawie „Only You”.
 -  A co się stało?!
 -  Podobno trzeba przeprowadzić remont.
 -  No właśnie coś o tym słyszeliśmy…
 -  Podobno malowanie jest potrzebne.
 -  A skąd wiesz?
 -  Dominika mi powiedziała. Była w naszej restauracji, bo Chudy Su ją tam zabrał.
 -  Zdaje się, że będę musiała pojechać do Londynu -  stwierdziła Eleanor.
 -  Może przyda ci się wyrwać z domu.
 -  Już tak dawno nigdzie nie wyjeżdżałam, że mogłabym pojechać… -  zaczęła rozmyślać.
 -  To zostawiam was z tym problemem -  powiedziałam i wróciłam do domu.
Musiałam przygotować obiad, na który był zaproszony Niall. Dla naszej dwójki to nie było wyzwanie. Wyzwanie to było przygotowanie obiadu dla Nialla, żeby był najedzony. Wyciągnęłam z zamrażalnika paszteciki, ugotowałam barszcz, a na drugie postanowiłam, że zrobię schabowe z kapustą zasmażaną. Brakowało mi tylko kapusty… pobiegłam do sklepu i przytargałam olbrzymią głowę kapusty. Gdy Harry mnie z tym zobaczył, stwierdził, że chyba padło mi na umysł.
 -  Zrobię więcej kapusty, zamrożę i będzie -  powiedziałam zdenerwowana -  a może zrobię gołąbki…
Na to Harry się zgodził.
 -  Przecież muszę go czymś nakarmić. Przecież wiesz, że jak zje tyle, co ty to na pewno będzie głodny.
 -  Może ma jakiegoś solitera…
 -  Nie. Ma rozepchany żołądek i koniec.
Harry był dzisiaj w świetnym nastroju i stwierdził, że pomoże mi w kuchni. Gołąbki zrobiliśmy w trymiga.
 -  Czy możesz te gołąbki zamrozić i nie pokazywać Niallowi? -  Zapytał przekornie.
 -  No wiesz co? Przecież możemy w każdym momencie zrobić nowe -  powiedziałam.
Harry się zastanowił.
 -  Faktycznie. To co? Dzisiaj będą gołąbki?
 -  Nie. Dzisiaj będzie schabowy, a jutro będą gołąbki.
 -  Tylko się nie zdradzaj z nimi.
 -  Myślę, że się naje schabowym.

Niall przyszedł bardzo głodny, ale jakoś dzięki Bogu udało mi się go wypuścić z domu najedzonego. Nawet nie wybrzydzał, co zresztą rzadko mu się zdarzało. Cieszyłam się na jutrzejszy obiad. O trzeciej pobiegłam po Darcy, która w ogóle nie chciała wyjść z przedszkola.

*Hej. Doszłam do wniosku, że po prostu będę wrzucać krótsze te rozdziały. Chciałam podziękować wszystkim, którzy przeczytali moją uwagę i spełnili moją prośbę. Mam nadzieję, że po mojej interwencji będzie więcej Waszych komentarzy.
                                                                                           ~Meg

7 komentarzy:

  1. Boski jak zawsze ❤❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham to opowiadanie boski rozdział next ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepraszam że dopiero teraz dodaje komentarz ale nawet nie mialam czasu przez szkołę i wgl a wiec rozdział jest zawsze jest niesamowity i czekam na dalsze losy bohaterów ❤❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak.... W tym wypadku szkoła to ZUO :) Też (jak widać) jestem zarobiona i nie mam na nic czasu... :) Wracając do rozdziału, cieszę się, że Ci się podoba :) xxx

      Usuń