- No to wychodzi pan
do domu - powiedziała pielęgniarka - tylko niech pan już nic nie pije, żebyśmy się
nie musieli spotykać tutaj.
- Obiecuję przy pani, mojej żonie, że nie będę pił. Było to strasznie głupie.
- Zapewne - odpowiedziała pielęgniarka - no to zmykajcie stąd.
Harry złapał swoją walizkę i wyszliśmy z pokoju.
- A ci naprzeciwko już wyszli? - Zapytałam pielęgniarkę.
- Niech pani zobaczy.
Zapukałam do drzwi, ale nikt nie odpowiedział.
- Pewnie wyszli.
- No to idziemy na dół. Pewnie czekają przy
samochodzie.
Zjechaliśmy na dół windą, ale przy samochodzie nikogo nie
było. Wybrałam komórkę Dominiki i zadzwoniłam do niej.
- Gdzie wy jesteście?
- No czekamy na wypis.
- Jak to? Przecież myśmy już dostali.
- Widocznie wasz wypis był pierwszy.
- To gdzie wy
jesteście?
- No w pokoju.
- To dlaczego nie otwieracie, gdy człowiek puka?
- A to wy?
- Ta… Mikołaj Święty, chyba że wam
przeszkadzaliśmy w czymś…
- No coś ty! - Obruszyła się Dominika.
- To my czekamy w samochodzie - rzuciłam i się rozłączyłam.
Wsiedliśmy do samochodu i zaczęłam się zastanawiać, od czego
zacząć. Harry chyba też o tym myślał, bo zaczęliśmy mówić równocześnie.
- Wiem - powiedzieliśmy.
- Ty pierwszy - powiedziałam.
- Kobiety pierwsze, zawsze - odpowiedział.
- No nie wiem, czy w tym przypadku będzie
lepiej, jak ja zacznę, czy jak ty zaczniesz.
- Dlaczego żeś się wyprowadziła?
- Po tym, co się dowiedziałam, zostało mi tylko
się wyprowadzić. Zachowywałeś się, jak się zachowywałeś…
- Wiem. Zachowałem się, jak dupek - skomentował.
- Przez grzeczność nie zaprzeczę - odpowiedziałam.
- Nie wiedziałem, jak ci powiedzieć, że cię
zdradziłem. Nie było to świadome.
- A teraz to potrafiłeś jakoś powiedzieć.
- Bałem się twojej reakcji.
- Wyszło na to, że jestem straszną Heterą.
- A co byś zrobiła, gdybym ci to powiedział?
- Pewnie bym się wyprowadziła.
- No właśnie, a tego się bałem panicznie…
- I dlatego zacząłeś tyle pić?
- Też.
- Przecież cię pytałam parę razy.
- Ale nie potrafiłem ci tego powiedzieć. Wybaczysz mi?
- Po wyjaśnieniach Liama, wybaczę ci - westchnęłam ciężko.
- Czemu tak wzdychasz? - Zapytał Harry - nie cieszysz się, że to była nieprawda?
- Cieszę się, tylko dlaczego, ja przez to
straciłam tyle nerwów? Kiedy się dowiedziałam, prawie nie spałam.
- Kiedy odeszłaś, ja w ogóle nie spałem.
- I co? Piłeś na umór?
- Też…
- Mam nadzieję, że już więcej pić nie będziesz…
- Obiecałem ci. Wiesz, że potrafię dotrzymać
słowa.
- Kiedyś potrafiłeś. Mam nadzieję, że jeszcze potrafisz.
- Udowodnię ci to - powiedział i mnie pocałował.
W tym momencie drzwi się otworzyły.
- Ale gruchają! - Usłyszeliśmy
głos Zayna.
- Cześć Zayn.
- To co? Jedziemy gdzieś na jednego? - Zaproponował Zayn.
- No. Bo będzie w tył zwrot i idziesz z
powrotem.
- No, przecież żartowałem.
- Cześć Harry - rzuciła Dominika zapinając pasy.
- Cześć - odpowiedział jej.
- Wszyscy zapięci?
- Chyba tak.
- To świetnie - przekręciłam kluczyki w stacyjce i ruszyliśmy
z pod szpitala.
W drodze powrotnej opowiadaliśmy sobie, co się działo w
czasie, gdy oni byli na odwyku i na odwrót. Oczywiście pewne szczegóły nie
wyszły na jaw. No i dobrze. Do domu wróciliśmy po godzinie, bo w niektórych miejscach staliśmy w korku,
ale to nam wcale nie przeszkadzało. Gdy przyjechaliśmy w domu był Louis i Liam. Kiedy weszliśmy do
środka, Louis siedział na kanapie z nogą na krześle, a Liam siedział
naprzeciwko niego na fotelu. Liam natychmiast się zerwał i zaczął ściskać
chłopaków. Nawet nie zauważyłam kiedy, okazało się, że Louis też ściska
chłopaków.
- Ładnie sobie skręciłeś tą nóżkę. Już
zapomniałeś, że masz skręconą nogę? - Zapytałam
podejrzliwie.
- No, przecież takiej okazji nie mogę
przepuścić. Chłopaki wrócili! - Pokuśtykał
z powrotem na kanapę.
- Gdzie mama? - Zapytałam.
- Pojechała z Niallem do zoo - rzucił Li.
- Widocznie boi się, że Niall coś wykombinuje - powiedział Louis.
- Ty się nie odzywaj, bo już raz wywiozłeś mamę
- odpowiedziałam mu.
- Słuchaj, chyba będę musiał ci postawić flachę,
żebyś mi wybaczyła!
- Żadnej flachy - warknęłam - i nie rób z siebie męczennika. Mam nadzieję,
że do jutra wyzdrowiejesz.
- A co? Lecimy do domu?
- Nie. Jutro mam inne plany i musisz normalnie
chodzić.
- Uuu… - usłyszałam w odpowiedzi.
- A co ci się stało? - Zapytał Zayn.
- Spadł ze schodów - wyjaśniłam.
- Co? Gonił kogoś? - Kontynuował.
- Nie, Niall na niego wpadł - odpowiedziała
Doma.
- To nieźle tu balowaliście.
- Nikt nie balował - rzucił Liam - przeprowadzaliśmy Megan i Dominikę do domu.
- To był nieszczęśliwy wypadek - powiedziałam.
- Dla kogo nieszczęśliwy dla tego nieszczęśliwy
- mruknął Louis.
- Mówisz tak, jakbyś pierwszy raz spadł ze
schodów.
- W taki sposób, to pierwszy.
- Co? Niall ci nigdy nie podstawił nogi?
- Nie, ja jemu.
- No, to ci się odwdzięczył.
- A to tak!
- No przecież widziałeś, jak leciał na dół.
- Nic nie widziałem zza tych pudeł!
- Przepraszam.
- Za co? - Zapytał zdziwiony Louis.
- Za to, że spadłeś ze schodów.
- No przecież to nie twoja wina.
- Faktycznie twoja. Gdybyś nie naopowiadał
głupot Harryemu, to by nas tu nie było.
- Ale przecież wiesz, że to miało być dla waszego dobra.
- Wyszło, jak wyszło. Nie wracajmy już do tego,
chociaż miałem ochotę cię zamordować - rzucił Harry.
Louis nic nie odpowiedział. Poszłam na górę się
przebrać. Gdy zdejmowałam spódnicę,
poczułam, że zamek zaczepił mi się o włosy.
- Cholera jasna! - Powiedziałam na głos.
Ze spódnicą na głowie, zaczęłam walczyć z zamkiem.
- AUĆ!
- Ciekawe powitanie - usłyszałam głos Harryego.
- Harry, pomóż mi!
- Zastanawiam się, czy tego nie wykorzystać…
- Do cholery! Pomóż mi! Przecież tak nie zostanę
w tej spódnicy!
- To może być interesujące, a gdzie dzieciaki?
- W zoo z Niallem i mamą - wyjęczałam spod spódnicy - Harry! Zlituj się!
Poczułam, że posadził mnie na krześle i zaczął rozplątywać
mi włosy.
- Auć! Auć! AU! - Zawyłam.
- Cicho bądź, bo przecież my nie jesteśmy sami w
domu…
Pod drzwiami usłyszeliśmy jakiś hałas.
- Czy coś się stało? - Usłyszeliśmy głos Liama.
- Nie, nic - odparł, śmiejąc się - moja żona zaplątała się w spódnicę i próbuję
ją wyzwolić.
- Niepotrzebna pomoc?
- Nie.
- Tylko uważaj Megan, żeby ci nie wyrwał
wszystkich włosów.
Dostałam ataku śmiechu.
- Nie kręć się - usłyszałam.
- Co wy tam robicie? Zaraz wejdę - usłyszeliśmy głos Lou.
- To wy wszyscy tam jesteście do cholery?!
- Brakuje tylko Nialla.
- Weź przetnij ten kawałek, albo utnij kawałek
włosów - powiedziałam do Harryego.
- Historia lubi się powtarzać - odpowiedział mi na to.
Przypomniało mi się, że kiedyś musiał mi przeciąć moją
ulubioną sukienkę…
- Tylko nie zdejmij mi skalpa z głowy… - rzuciłam.
Pod drzwiami usłyszeliśmy śmiech.
- Nie podsłuchiwać, bo jak ja zaraz do was
przyjdę… - pogroził Hazza.
Za drzwiami zrobiło się zamieszanie.
- Co tam się dzieje? - Zapytałam spod spódnicy.
- Chyba wrócił Niall z dziećmi i mamą…
- Harry, zdejmij ze mnie tą spódnicę! - Warknęłam - Darcy, jak się dowie, że jesteś, zaraz tu przyleci.
- A ona coś wie?
- Nic nie wie. Wie tylko, że jesteśmy na
wakacjach.
- A nie pytała się, gdzie jestem, jak zobaczyła
chłopaków.
- Pytała, ale wytłumaczyli jej, że musieliście z
Zaynem coś załatwić. Jak zobaczy Zayna, to będzie wiedziała, że ty też jesteś.
- Trudno. Będę musiał uciąć ci włosy.
- A spróbuj spódnicę.
- No próbowałem już, ale nie mogę.
Harry ciachnął nożyczkami i zdjął ze mnie spódnicę. Złapałam
spodnie i szybko nałożyłam na siebie. W
momencie, gdy zapięłam rozporek, do pokoju wpadła Darcy, a za nią Niall.
- Tatuś! - Wrzasnęła.
Harry złapał ją na ręce i mocno wycałował. Niall trzymał na
ręku Antosia. Harry zabrał go od niego.
- Aleś ty urósł!
- A ja nie ulośłam? - Zapytała zazdrośnie Darcy.
- Też urosłaś! Dopiero teraz zobaczyłem, jaka ty
duża się zrobiłaś!
- A wieś, zie pilotowałam siamolot?
- Nie siamolot, tylko samolot - poprawił ją Harry - musisz mi wszystko opowiedzieć.
Wiedziałam, że mam go najmniej dwie godziny z głowy. Zeszłam
na dół i poszłam do mamy.
- Jak tam było w zoo?
- Powiedz raczej, jak tobie minęła rozmowa.
- A, pani była bardzo sympatyczna.
- To dobrze, że była sympatyczna. Podobno bywa
bardzo nie miła…
- Jak to?
- Michał opowiadał, że pacjenci się strasznie na
nią skarżą…
- Może dlatego była miła, bo wiedziała, że
jesteśmy od Michała.
- A skąd miała wiedzieć?
- A, natknęłyśmy się na niego w drzwiach
szpitala. Zaprowadził nas pod gabinet, wszedł tam i dopiero potem nas zaczęła
przyjmować.
- No, to dzięki Bogu żeście go spotkały.
- A ty nie maczałaś w tym palców?
- Nie miałam czasu. Niall wymyślił sobie zoo.
Postanowiłam z nim jechać.
- Ale Niall jest bardzo dobrą opiekunką do dziecka.
Zdążyliśmy się przekonać przy Darcy. Ma świetne podejście do dzieci.
- No, to trzeba przyznać. Darcy go nie
odstępowała na krok. Wręcz czułam się niepotrzebna.
- No widzisz? To jest najważniejszy wujek dla niej. Lubi Liama, Louisa, ale Niall
jest ponad wszystko.
- Miło to słyszeć - odpowiedział Niall, który wszedł do pokoju - przyniosłem twoje rzeczy, Aniu.
- O, dziękuję ci bardzo. Zostawiłam z tego
wszystkiego w samochodzie…
- Jak tam udała się wyprawa?
- Świetnie!
- Chłopaki w domu? - Zapytała mama.
- Tak, tylko Darcy paple Harryemu o podróży,
więc przez dwie godziny na pewno będzie opowiadać.
- A Zayn gdzie?
- Nie wiem. Chyba z Dominiką. Zadajesz
niedyskretne pytania mamo!
- O, przepraszam…
Niall wyszedł, a mama powiedziała:
- Przejeżdżaliśmy koło pewnego miejsca, które
obudziło w nas pewne wspomnienia. Niall stwierdził, że musimy się tu zatrzymać
na kawę. Poszliśmy i wyobraź sobie, że była recepcjonistka, która nas poznała.
To znaczy, Nialla poznała. Nie mnie. Zapytała go, czy chce wynająć pokój i
wyobraź sobie, że Niall wynajął znowu całe piętro.
- Jak to?
- Stwierdził, że musicie mieć trochę spokoju do
wyjaśnienia sobie kilku rzeczy.
Nie wierzyłam własnym uszom.
- Czy on jest szalony?! Po co nam całe piętro.
- Też go o to zapytałam, ale powiedział, że to w
celach marketingowych. Przyjedzie do Warszawy, to znajdzie się zawsze dla niego
pokój.
- Chyba chciałaś powiedzieć piętro…
- Także po obiedzie jedźcie i wyjaśniajcie
sobie, co trzeba.
- No, ale co z dziećmi?
- Coś się wymyśli. Może zabiorę je do Kasi? Wiesz, że
urodził jej się synek?
Zatkało mnie.
- Naprawdę? Kiedy?! Nic mi nie powiedziałaś!
- Miałaś swoje kłopoty. Nie chciałam ci zawracać
głowy.
- To cudownie. Muszę do niej zadzwonić i jej
pogratulować.
- Na razie, to załatw swoje sprawy - poradziła mi mama - na Facebooku jest pełno zdjęć malucha.
- A, nie wchodziłam od dawna na Face’ a.
- Nie oponujcie, jak Niall da wam prezent. Ja
się dziećmi zajmę.
Zaczęłam żałować, że nie mam rzeczy, które zostawiłam w
Chicago… Na przykład… szlafroczka. Po obiedzie mama zaproponowała Darcy, że
pojadą do Kasi, zobaczyć dzidziusia.
- A tatuś z mamusią też pojadą?
- Pojedziemy we dwie. Zrobimy sobie wycieczkę.
- Dobzie - powiedziała Darcy.
- Nie dobzie, tylko dobrze - poprawiłam.
- Ciego się ciepiaś?
- Po pierwsze nie ciego się ciepiaś, tylko czego
się czepiasz. Po drugie nie mów tak do mnie. Po trzecie tak się nie mówi. Tak
mówią małe dzieci, a ty jesteś już dużą dziewczynką.
Darcy coś wymamrotała pod nosem, ale nie usłyszeliśmy co.
Może dzięki Bogu. Mama pojechała z nią i z Tosiem do Kasi. Gdy zamknęłam za
nimi drzwi, towarzystwo siedziało w salonie.
- Mam do was sprawę - powiedział Niall.
- Do kogo? - Zapytał Louis.
- Nie do ciebie. Chciałbym was przeprosić za to,
co zaistniało w Chicago i chciałbym to jakoś wam wynagrodzić.
Louis zrobił kwadratowe oczy.
- Przecież to nie twoja wina.
- Tak, ale o mało przez nas się nie rozpadło ich
małżeństwo, dlatego chciałem ich przeprosić i błagać o wybaczenie - wyjaśnił Louisowi - przyjmijcie ten mały prezent z przeprosinami - podał
mi kopertę, w której wiedziałam co jest.
Otworzyłam powoli kopertę i wyciągnęłam powoli rezerwację.
Podałam ją Hazziemu, którego zatkało.
- Nie możemy tego przyjąć - zaprzeczył.
- To znaczy, że nie chcecie mi wybaczyć? - Posmutniał Niall.
Rzuciłam mu się na szyję.
- Niall! To cudownie! Ale nie uważasz, że to
jest troszkę za dużo?
- Nie - odparł krótko - już was nie ma. Jedźcie.
Harry się chciał kłócić, ale złapałam go za rękę i wyszliśmy
z domu.
- Nie uważasz, że to za dużo?
- Nie, nie uważam. Rzeczywiście o mało co przez
nich się nie rozeszliśmy. Ty zachowywałeś się jak palant.
- To trzeba przyznać - odpowiedział.
Wsiedliśmy w samochód i pojechaliśmy do INTERCONTINENTALU.
Harry podał rezerwację. Okazało się, że mamy dla siebie to samo piętro, na
którym mieszkaliśmy w noc poślubną. Gdy
pojechaliśmy na piętro, w pokoju stał szampan, którego chciałam od razu oddać.
- Nie oddawaj. Możesz sama wypić.
- I się ululam?
- To może być interesujące - powiedział z iskierką w oku, której od tak
dawna nie widziałam.
Zaczęliśmy się całować, gdy zadzwoniła komórka Hazzy.
- Wyłącz to, błagam - powiedziałam.
Popatrzył na wyświetlacz i zobaczyłam: MAMA. Czym
prędzej ją wyłączył.
- Twoja mama wie, że byłeś na odwyku?
- Nie.
- Ale rozmawiałeś z nią ostatnio?
- Ostatnio rozmawiałem, gdy cię szukałem.
Myślałem, że pojechałaś do Londynu. Michał i Ania się tak zarzekali, że was tu
nie ma, że pomyślałem, że może jesteś w Londynie, a czemu pytasz?
- A, twoja mama dzwoniła do mnie z pretensjami.
- Jak to? O co?
- Że cię zostawiłam, ale wydawało mi się, że wie o tym,
gdzie jesteś.
- Musiał któryś z chłopaków wygadać.
- Niekoniecznie chłopaków… - odpowiedziałam.
- No faktycznie. Dziewczyny też mogły walnąć.
Harry otworzył szampana i nalał do jednego kieliszka.
- Nie będę sama piła - zaprotestowałam.
- Ja nie mogę. Wiesz o tym, a ty lubisz
szampana, więc możesz sobie wypić. Jak byłem na Barskiej, zrozumiałem, jak mogłaś
się czuć, gdy się dowiedziałaś o wszystkim. Czułem się jeszcze gorzej przez to.
Wtedy obiecałem sobie, że nigdy więcej nie wezmę alkoholu do ust. Jeśli tak
bardzo ci przeszkadza, że sama pijesz, to ja mogę wlać sobie wody do kieliszka.
Może tak być?
- Niech będzie.
Szampan był przepyszny. Oczywiście wylądowaliśmy w łóżku, a
potem opowiadaliśmy sobie, jak nam było źle bez drugiej połówki. Wyjaśniliśmy
sobie dokładnie wszystko, obiecując solennie, że więcej to się już nie
powtórzy. Wieczorem zamówiliśmy kolację do pokoju. Zupę szpinakową i kaczkę
nadziewaną jabłkami. Na deser wzięliśmy tiramisu.
- Będziesz piła alkohol? - Zapytał, gdy zamawiał.
- Nie, jest ten szampan. To wystarczy.
Przywieziono nam kolację. Właściwie obiad wieczorową porą i
zjedliśmy go z apetytem, jakiego dawno nie mieliśmy. Na koniec Harry podszedł do mnie, ukląkł przy
mnie i zapytał:
- Czy będziesz chciała być ponownie moją żoną?
- Głuptasie. Przecież jestem twoją żoną.
- Ale obrączkę mi zostawiłaś - powiedział niemal płacząc.
- Ale to było w innych okolicznościach.
- No, wiem.
Założył mi obrączkę na palec i w samej obrączce
zaniósł do łóżka.* No Hej :) Przepraszam Was, że tak długo musieliście czekać ale musiałam poprawiać oceny itd... Ale teraz będę miała więcej czasu, bo ferie mi się zbliżają, także będziecie mieć więcej do czytania :) I co sądzicie? Megan dobrze zrobiła, że wróciła do Harry'ego, czy źle? PISZCIE!
Podam Wam jeszcze mój kontakt :
Twitter- @Chanelle310797
Instagram- chanelle310797
Tumblr- nandos9731
Jeśli macie jakiekolwiek pytania to zadawajcie :) Bardzo chętnie Wam odpowiem xx
~Meg
dobrze dobrze ze wróciła!!!!! fajowski rozdział końcóka najlepsza
OdpowiedzUsuńbardzo dobrze zrobiła x
OdpowiedzUsuń