piątek, 6 marca 2015

Epilog

  Dowiedziałam się, co się dzieje w Warszawie i po przekazaniu ucałowań od Darcy, Tosia i Nialla, rozłączyłam się. Poszłam na górę, żeby zorientować się, czy nie jestem potrzebna Niallowi. Niall jeszcze rozmawiał, więc poszłam do Darcy. Okazało się, że bawią się bardzo grzecznie z Antosiem. Darcy uczyła Tosia rysować szlaczki i nawet całkiem nieźle mu wychodziły.
- Zobacz mamusiu, jak Antoś ładnie rysuje szlaczki!
- No pięknie! Jesteś bardzo zdolny i masz bardzo zdolną nauczycielkę - pochwaliłam ich.
Darcy była dumna jak paw.
- Mamusiu, czy wujek Niall zamieszka z nami na stałe? - Zapytała Darcy.
- A co o tym sądzisz?
- Byłoby fajowo! - Powiedziała Darcy.
- To wujek Niall będzie nasim dlugim tatusiem? - Zapytał Antoś.
- No coś w tym rodzaju - odparłam.
Byłam zaskoczona, że dzieci tak łatwo to przyjęły. Jeżeli chodzi o Darcy, to wiedziałam, że nie będzie się sprzeciwiała, bo zawsze lubiła Nialla. Zastanawiałam się, jak to wszystko przyjmie Antoś. Wyglądało na to, że będzie zadowolony z obrotu sytuacji. Też lubił Nialla, bo Niall miał po prostu świetne podejście do dzieci.
 Usłyszałam jakiś rumor w sąsiednim pokoju, więc zostawiłam dzieci i czym prędzej pobiegłam do niego.
- Co się stało?! - Powiedziałam, gdy wbiegłam.
Niall nadal leżał na łóżku, tylko krzesło było przewrócone.
- Przepraszam, ale gdy odkładałem telefon się jakoś przewróciło…
- Nie ma sprawy – powiedziałam - dobrze, że to nie ty spadłeś z łóżka - podniosłam krzesło.
- No i co mama?
- Strasznie się zdenerwowała i powiedziała, że jutro przylatuje…
- TO GDZIE JĄ ZAKWATERUJEMY!? U CIEBIE CZY U NAS?!- Zapytałam zaniepokojona i prawie zaczęłam panikować.
- Proponuję, żeby umieścić ją u mnie i tak, czy tak będzie siedzieć tutaj…
Po krótkiej chwili zadzwoniła moja komórka.
- Witaj Megan, mówi mama Nialla.
- Witam.
- Jesteś sama, czy z Niallem? Powiedz tak, jeśli jesteś z nim. Jeszcze raz zapytam, jesteś z Niallem?
- Tak.
- To wyjdź, kochana.
Wyszłam z pokoju i zeszłam na dół.
- Już jestem na dole w salonie.
- Słuchaj, właściwie powinnam zapytać, jako pierwsza ciebie, czy mogę przyjechać. Niall mi mówił, że się nim zajmujesz i bardzo cię chwalił.
- Miło mi to słyszeć - odparłam na ten komplement.
- A tak, mów mi mamo, bo nie długo i tak będę twoją mamą.
- Dobrze pro… mamo - odparłam.
- Powiedz mi, czy ja mam przyjeżdżać? Bo ja mam dużo spraw związanych z waszym ślubem. Myślałam, że Niall tu przyjedzie, ale zdaje się, że będę wszystko musiała zrobić sama.
- Mamo, jeśli masz ochotę, to przyjedź. Zapraszamy, tylko powiedz, kiedy, to przyjadę po ciebie na lotnisko.
- Nie, nie… Ty się zajmuj Niallem.
- Nic mu się nie stanie, jak wyjdę na godzinę z domu. Zresztą wiesz, że mamy dobrych przyjaciół, na których mogę zawsze liczyć. Po za tym, pozwól, że my się zajmiemy naszym ślubem…
- To wszystko trzeba dopilnować będąc tu na miejscu.
- Dobrze, to poprosimy, abyś w naszym imieniu dopilnowała wszystkiego, ale pozwól, że Niall się zajmie rezerwacjami i ogółem organizacją.
- Nie, ja nie chcę wam się wtrącać. Nie myśl w ten sposób. Bez waszej akceptacji nic nie załatwię, możecie być spokojni. Dobrze, to ja przylecę do was za jakieś dwa tygodnie, bo teraz mam pozapisywane wizyty u lekarza, wytłumacz mnie przed Niallem.
- Dobrze, mamo… Wytłumaczę cię przed nim.
- To zadzwonię, kiedy będę do was leciała - powiedziała rezolutnie.
Poszłam na górę do Nialla.
- Co? Dzwoniła moja mama? - Od razu zgadł bez pudła.
- Przed tobą się nic nie ukryje - zaczęłam się śmiać.
- Tak myślałem. Pewnie ci kazała wyjść z pokoju?
- Musiałyśmy cię trochę oplotkować - zakpiłam sobie z niego.
- To, kiedy przylatuje?
- Mama prosiła, żeby ją wytłumaczyć przed tobą. Ma trochę spraw do załatwienia i powiedziała, że za dwa tygodnie wpadnie. Do tego czasu masz pozałatwiać sprawy związane z naszym ślubem.
Niall odetchnął z ulgą.
- Co cię tak martwiło? - Zdziwiłam się.
- Że pozwoliła nam załatwiać ślub samym…- odparł.
Popatrzyłam na niego zdziwiona.
- Mama ubóstwia załatwiać takie rzeczy. Pewnie by mnie nie dopuściła do tego.
- Po pierwsze nie pojechałbyś sam, bo ja też miałabym coś nie coś do powiedzenia, po drugie powiedziałam mamie, że ty masz teraz bardzo dużo czasu, bo leżysz w łóżku, będziesz sam załatwiał, a ona będzie doglądać przygotowań…
- I zgodziła się? - Zapytał z niedowierzaniem.
- Tak.
- To cudownie! Widzę, że cię lubi!
- A dlaczego miałaby mnie nie lubić? – Zapytałam - Przecież nic złego jej nie zrobiłam…
- Ale wiesz… W Irlandii rozwódki nie są za bardzo mile widziane…
- Chciałam ci przypomnieć, że ty też jesteś rozwodnikiem.
Niall pociągnął mnie za rękę i wylądowałam na łóżku obok niego.
- Wariacie, bo jeszcze coś sobie zrobisz - powiedziałam.
- Ręce mam zdrowe.
- Ale…- nie dokończyłam zdania, bo zaczął mnie namiętnie całować.
- A to, co?- Zdziwiłam się w przerwach między pocałunkami.
- To podziękowanie - powiedział między jednym, a drugim pocałunkiem. Wplótł swoją dłoń w moje włosy, a na drugiej się opierał.
- Za co? - Wydusiłam z siebie i popatrzyłam na niego uważnie.
- Za to, że jesteś - usłyszałam. Głębia jego niebieskich oczu była mocniejsza, niż zwykle.
- Za to, że jestem powinieneś podziękować mojej mamusi i mojemu tatusiowi… - ucichłam na chwilę, bo nie lubiłam rozmawiać na temat ojca, zresztą prawie wcale go nie znałam, bo zmarł, gdy byłam bardzo, bardzo mała. Pamiętam tylko jego uśmiech, gdy brał mnie po raz pierwszy na ręce. Teraz po nim zostały tylko zdjęcia… - z tym będzie trochę gorzej…- posmutniałam na chwilę. Niall wiedział, że nie lubię o tym rozmawiać. Przeczesał ręką moje włosy, po czym uśmiechnął się próbując mnie pocieszyć, po czym powiedział:
- Mogę za to podziękować Michałowi.
- Ale Michał mnie nie wychowywał - powiedziałam.
- Ale zastępuje ci tatę.
- A propos taty - odsunęłam się na chwilę od niego - właśnie Antoś zadał mi pytanie, a właściwie wszystko zaczęła Darcy. Zapytała się, czy wujek Niall zamieszka z nami na stałe.
- I co jej powiedziałaś? - Zapytał zaciekawiony.
- Zapytałam, czy nie będą mieli nic przeciwko temu – powiedziałam - i usłyszałam okrzyk radości, jak powiedziałam, że zamieszkamy razem. Na co Antoś zapytał, czy ty będziesz ich drugim tatusiem, oznajmiłam, że coś w tym rodzaju… Też był zadowolony.
- No, ja im Harrego nie zastąpię - posmutniał Niall.
- Ale będziesz ich wychowywał. Będziesz od niego lepszy… To z ciebie będą brać przykład i to ty będziesz wzorem do naśladowania.
Niall chwycił mnie w talii i przyciągnął do siebie. Jego ciepła dłoń spoczywała na dolnej części moich pleców.
- To mamy sprawę załatwioną – powiedział - zgodę dostaliśmy od dzieci - zaśmiał się cicho i czule mnie pocałował.
- A propos Harryego… Jak się w stosunku do ciebie zachowywał? - Zapytałam.
- Trochę się na początku boczył, ale przypomniałem mu, że to on ciebie zostawił i nie ma prawa zakazywać tobie układania sobie życia. Powiedział, że był totalnym kretynem, z czym się zgodziłem. Prawie, że mi dał za to w mordę.
- Jak to? - Zaniepokoiłam się i spojrzałam na niego.
- Powiedziałem, że jest z niego kretyn, ale dzięki temu, ja mogę być z tobą. Nawet zastanawiałem się, czy mu nie podziękować… - uśmiechnął się tajemniczo.
- Dobrze, żeście się nie pobili - powiedziałam.
- Nie, rozmowa nie była w cztery oczy…
- A kto był jeszcze?
- Rozmowa była w dziesięć oczu…
- Rozumiem, że chłopcy cię pilnowali, żebyś się nie uniósł…?
- Można to tak powiedzieć. Liam przemówił mu do rozsądku i powiedział mu, że się pobieramy, więc jeżeli miał jakieś złudzenia, to zostały one rozsypane w milion kawałeczków.
Poczułam, że coś mnie zakuło w klatce piersiowej, ale się opanowałam i opamiętałam. Niall bacznie mnie obserwował.
- Czy uraziłem cię jakoś? Sama zapytałaś…- powiedział prawie, że przepraszająco. Nastąpiła głucha cisza. Słyszeliśmy tylko grający telewizor i śmiech dzieci za ścianą. Ciszę przerwałam ja, mówiąc:
- Cieszę się, że jesteś ze mną szczery. Dziękuję. Masz tą cechę, jakiej kobieta oczekuje u mężczyzny… Aby nie okłamywał jej, co w moim przypadku robił Harry… Z każdym kłamstwem traciłam do niego zaufanie, aż w końcu… stało się - urwałam. Niall mnie delikatnie pogłaskał po głowie - i właśnie między innymi, dlatego jesteś od niego lepszy - dokończyłam.
- Wiedz, że nienawidzę okłamywać kobiet - wyszeptał Niall. Odgarnął moje włosy na lewe ramię.
- To już wiem.
- Ale coś posmutniałaś - wciąż się we mnie uważnie wpatrywał, po czym przybliżył swoje czoło do mojego.
- Wszystko jest okej - odpowiedziałam niepewnym głosem.
- Na pewno? - Szorstki głos wyszeptał mi do ucha.

- Tak. Kocham cię, głuptasie! I nigdy nie przestanę - uśmiechnęłam się, a moje pełne usta przywarły do jego w pocałunku.
_____________________

Chciałam serdecznie wszystkim podziękować. Jest bardzo ciężko się z Wami rozstawać, ale nie ma sensu ciągnąć tego dalej, bo nikt, kto czyta nawet nie skomentuje rozdziału. Trochę jest mi przykro z tego powodu, bo mam wrażenie, że publikuję to tylko i wyłącznie dla siebie. Najśmieszniejsze jest to, że liczba wyświetleń wynosi ponad 35 K, za co bardzo dziękuję. Prowadzę bloga od trzech lat i było to dla mnie nie lada wyzwanie. Wszystko to, co napisałam zawdzięczam One Direction, ponieważ byli moją inspiracją. Moim światełkiem w tunelu, którego się trzymałam, żeby nie lada przetrwać. Jak już pisałam wcześniej, opowiadanie jest oparte na faktach. Chciałam podziękować moim przyjaciołom: Dominice, Gabrieli, Olce, Błażejowi i Mateuszowi. Jesteście najlepszymi ludźmi na tym marnym świecie, jakich poznałam i oddałabym za Was życie, żeby mieć Was przy sobie.
 Zaczęłam to pisać, mając piętnaście lat, co może niektórym wydaje się śmieszne, ale tak właśnie jest. Dorastałam na tym opowiadaniu, jest to kawałek mojego życia (jeśli tak to mogę ująć).
Zastanawiam się, czy nie przenieść się na Wattpada. Tam mam wszystko pod kontrolą i kto wie? Może zacznę coś jeszcze pisać? W każdym razie nie żegnam się z Wami na zawsze, ale na jakiś czas. Powinnam tu wejść i Was poinformować o moich decyzjach. Jeszcze raz za wszystko Wam dziękuję, a szczególnie moim wiernym czytelnikom. Jesteście niesamowici. Ostatnio dostałam nominację do nagrody na Wattpadzie, za co jestem meeega szczęśliwa i dziękuję. To mnie właśnie motywuje do dalszej pracy i działania. Czuję się pewniejsza z tym wszystkim.
      Epilog jest może nietypowy, ale chciałam, żeby dobrze wszystko się zakończyło. Możliwe, że coś jeszcze dopisze, ale to się dopiero okaże.
                                                                                                                   Lot a love xx
                                                                                                                                 ~Meg

piątek, 6 lutego 2015

126

Mateuszowi, który właśnie rozpoczął nowy rozdział w życiu x

"Kiedy się patrzy na ich dzielność i determinację, łatwo odgadnąć, czemu ludzie nie fruwają: nie dość mocno chcą."
                               ~William Wharton- Prasiek


Około ósmej był obchód, więc wyszłam z pokoju. Gdy lekarze wyszli, weszłam z powrotem, a Niall był bardzo szczęśliwy.
- Wychodzę dzisiaj! – Powiedział - doktor Gregor powiedział, że wypisze mnie dzisiaj! Powiedział, że mam dobrą opiekę, a właściwie opiekunkę i że może mnie wypuścić.
- O której cię wypisze?
Pomyślałam, że muszę zorganizować transport.
- Pewnie około dwunastej…
Zadzwoniłam do Liama.
- Liam, czy będziesz mógł nas zabrać?
- A co?! Już wychodzicie?!
- Tak, już wychodzimy.
- Już jadę! - Powiedział i prawie się rozłączył.
- Jeszcze nie! Gdzieś koło dwunastej.
- To daj mi znać, jak będziesz wiedziała, o której dokładnie.
- Dobrze.
Po jakiejś półgodzinie przyszedł doktor i zaczął mnie szkolić, jak mam się opiekować Niallem.
- Żadnych brzuszków… Na razie ma pan leżeć, jak najmniej chodzić, no chyba, że do toalety. Macie państwo jakiś wózek?
- Nie, tylko dziecięcy - powiedziałam.
- Dobrze, to wypożyczymy państwu. Nie wolno panu stawać na tej nodze przez dwa najbliższe dni. Noga powinna być wysoko i gdyby coś się działo, proszę dzwonić.
Zadzwonił pager doktora. Popatrzył na niego i powiedział:
- Muszę już lecieć, bo wzywają mnie na blok. Jak wyjdę z sali to przygotuję wypis.
Znowu nie wiedziałam, kiedy zaistnieje to szczęście… Krótko po tym, jak doktor wyszedł, zadzwonił Liam.
- To, o której mam po was przyjechać?
- Nie wiem… Doktor poszedł teraz na blok operacyjny… Powiedział, że jak stamtąd wyjdzie to przygotuje wypis. Ale wiesz, że musisz zjechać na parking?
- A co się stało?
- Znowu paparazzi…
- Okej. Wiem, jak tam wjechać - powiedział.
O jedenastej był już u nas w pokoju.
- Lou chciał koniecznie przyjechać i poćwiczyć na przyciskach, ale nie pozwoliłem mu.
- Dzięki Bogu, że go tu nie przywiozłeś, bo jeszcze by coś mu zrobił, i co?
- Ellie zakazała mu wychodzić z domu. Ma szlaban, dopóki Niall nie będzie miał zezwolenia od lekarzy na spotkanie z Louisem.
- Jak to? Mojego przyjaciela nie będę mógł oglądać? - Zaczął chlipać Niall.
- Nie martw się, Ellie coś wykombinuje, żebyś mógł go widzieć, a nawet pogadać.
Niall się uspokoił.
Doktor Gregor przyszedł po dwunastej i przyniósł odpowiednie papiery, więc postanowiliśmy, że czym prędzej wychodzimy, dopóki się nie rozmyśli.
Liam przyjechał Lange Roverem Nialla, ponieważ był on największym samochodem na Wiśniowej. Dwóch sanitariuszy pomogło wsadzić Nialla do samochodu. Oczywiście wszystko odbywało się na parkingu.
Gdy Niall został zabezpieczony, wsiedliśmy my.
- Tylko ostrożnie - powiedział Niall patrząc na Liama.
- Spokojnie, nie zniszczę ci samochodu - uspokoił go, po czym ruszyliśmy z piskiem opon.
Niall się zdenerwował.
- Paparazzi - tłumaczył się Liam z pośpiesznego ruszania.
- Schowaj się - powiedział do mnie.
- A dlaczego mam się schować? Przecież ten samochód ma przyciemniane szyby - odpowiedziałam.
- A… Faktycznie, zapomniałem…
Gdy zajechaliśmy na Wiśniową, brama sama się zaczęła otwierać i w oknie zobaczyliśmy Louisa. Machał do nas, jak szalony i o mało nie wypadł z tego okna…
- Pomóc wam?! - Usłyszeliśmy jego krzyk.
- Damy sobie radę - odkrzyknął Liam przez otwarte okno samochodowe - A co ty? Uziemiony jesteś?
- Tak jakby… Ellie nie pozwoliła się do ciebie Niall zbliżać! - Krzyknął jeszcze przez okno, które się za chwilę zamknęło.
Z pozostałych domów zaczęli wszyscy wybiegać. Liam podjechał pod mój dom.
- Tutaj, prawda? - Zapytał taktownie.
- No tutaj – odpowiedziałam - przecież trzeba się nim non stop zajmować.
Wyłączył stacyjkę i wysiadł. Wyciągnął wózek i zaczął się zastanawiać, jak się go rozkłada. Zayn podszedł i szybko go rozłożył.
- Moja ciocia miała taki - powiedział.
- To teraz trzeba wyciągnąć Nialla - powiedział Liam.
- Widziałeś, jak go ładowali? - Zapytał Zayn.
- Nie przyglądałem się, bo pakowałem wózek…
- No jak to?! - Oburzył się Zayn - Megan ty widziałaś?
- Nie… Zasłaniali mi sobą…
- Nie pytacie zainteresowanego, który to przeżył? - Usłyszeliśmy z samochodu.
- No, dobra Niall, opowiadaj jak to było - rzucił Zayn przyglądając mu się.
- Yyy…. Byłem tak przejęty, że nie pamiętam…
- Nie wygłupiaj się, bo zostawimy cię w tym samochodzie.
Jay chciał wyciągać fotel, ale Niall protestował:
- Bo mi zepsujesz samochód!
Niall się przekręcił i noga zaczęła mu wystawać z samochodu.
- To ciągnijcie za tą nogę! - Krzyknął Louis gapiący się przez drugie okno.
- Przesuń się trochę Niall - powiedziałam.
Niall postarał się i przesunął się do przodu. Wtedy Jay złapał go pod pachy, podniósł i posadził na wózku.
- Uważajcie, bo on ma niebezpieczne narzędzie! - Krzyknął Louis i pokazał na nogę.
Podjechaliśmy pod ganek i tam zobaczyłam pochylnię.
- Kto to zrobił? - Zdziwiłam się. Liam rozłożył pochylnię i wpychał Nialla pod górę.
- Louis - odpowiedział.
- A czy to jest bezpieczne? - Zapytałam.
- Było testowane.
- Przez kogo? - Zapytał Niall.
- Przez Louisa…
Ale nim się zorientowaliśmy Niall był już na górze.
- Niestety w domu nie macie pochylni. Albo wniesiemy cię na górę i tam będziesz siedzieć, albo będziesz na parterze…
Pomyślałam, żeby był na górze, bo na sofie się nie wyśpi…
- To wnoście go na górę - zdecydowałam.
- Jesteś pewna?
- Tak.
Chłopcy wnieśli Niallera na górę i mocno zziajani wrócili na dół. Ja w tym czasie przygotowałam herbatę i zapytałam:
- Napijecie się?
- Nie, nie będziemy przeszkadzać. Masz trochę zajęć - odpowiedział Li.
Po krótkim czasie do domu wpadła Darcy.
- Gdzie wujek?
- Na górze w gościnnym, ale nie przeszkadzaj teraz, bo wujek odpoczywa. A nie przywitasz się ze mną?
Darcy dała mi buziaka i zaczęła nerwowo patrzeć się na górę.
- No dobrze, to zobaczymy czy wujek śpi.
Cichutko uchyliłam drzwi i zajrzałyśmy do środka. Niall leżał i patrzył się w telewizor.
- Wujek! - Krzyknęła Darcy i wbiegła do środka.
- Ostrożnie! - Krzyknęłam za nią.
Zatrzymała się w ostatnim momencie. Popatrzyła na mnie zdumiona i zapytała:
- Co się stało?
- Wujek miał operację kolana. Trzeba bardzo uważać na wujka - wyjaśniłam.
- Bardzo boli? - Zapytała Darcy.
- Nie, już nie boli - wujek Niall odpowiedział - chodź. Ręce mam zdrowe. Przytul się do mnie.
Podeszła do niego, jakby był trędowaty, lekko go pocałowała i szybko odskoczyła. Wyglądało to przekomicznie, więc powiedziałam:
- Wujek ci powiedział, że ma ręce zdrowe, więc możesz się przytulić.
- Ale ja nie chcę, żeby wujka bolało - odpowiedziała.
- Jeżeli nie będziesz mu skakać po nodze o tutaj – pokazałam - to nic mu nie zrobisz.
Darcy przyjrzała się zabandażowanej nodze Nialla.
- I tak zostanie? - Prawie, że zaczęła płakać.
- Nie, wujek miał wczoraj operację, a za tydzień musimy jechać z powrotem do szpitala, żeby zdjęli ten bandaż.
- A ty nie możesz sama zdjąć?
- Nie, bo zrobią specjalne badania. Za dwa dni będziemy jechać do szpitala na rehabilitację i wtedy zmienią wujkowi opatrunek.
Darcy była szalenie przejęta.
- Musisz teraz pomagać wujkowi. Zwykle to wujek tobie pomagał, a teraz ty masz mu pomagać.
- Dobrze mamusiu. Wujek, co ci pomóc?
- W tej chwili nic - odpowiedział Niall, dusząc się ze śmiechu - to jutro idziesz do przedszkola.
- Nie, ja nie pójdę! Muszę się tobą opiekować.
- Pójdziesz – powiedziałam - jak wrócisz z przedszkola, to będziesz się opiekować wujkiem.
Zobaczyłam, że usta Darcy zaczynają układać się w podkówkę. Darcy się niechętnie zgodziła.
- To teraz po opiekuj się wujkiem, a ja przygotuję coś do jedzenia.
- Kazik przyniósł obiad. Ciocia Danielle przyniosła ciasto. Mniam. Ciocia Gabi też coś przyniosła, ale nie wiem co. Wszystko stoi w lodówce.
Okazało się, że wszystkie panie domu, coś przygotowały na powrót Nialla. Lodówkę miałam zapchaną, a jedzenia starczyłoby na pół wojska.
Zaczęłam zaglądać do garnków. W garnku Gabrieli były gołąbki, w garnku Dominiki bigos,                    w następnym garnku (chyba Kazika) były eskalopki. Na stole stał pięknie udekorowany tort. Było to dzieło Ellie, a obok jabłecznik od Danielle.
Poszłam na górę zapytać Nialla, na co ma ochotę. Gdy usłyszał słowo: Bigos, od razu powiedział:
- Taaak!
Wróciłam do kuchni, by zgrzać bigos. Spróbowałam. Był przepyszny. Zaczęłam się zastanawiać, czy gotować ziemniaki, ale okazało się, że w chlebaku mam mnóstwo świeżych bułek. Postanowiłam, że je zamrożę, bo doliczyłam się, że było ich sześćdziesiąt.
Postanowiłam, że po obiedzie pójdę do wszystkich i podziękuje za zaopatrzenie mi lodówki. Bigos zaczął pachnieć i Darcy przybiegła.
- Mamusiu, kiedy będzie obiad, bo wujek jest głodny?
- Za chwilę. Weź zanieś bułki na górę.
Darcy jakoś dziwnie na mnie popatrzyła, ale grzecznie wzięła bułki i poszła na górę.
Nałożyłam każdemu po porcji. Niallowi taką „bardziej” słuszną. Postawiłam wszystko na tacy                i poszłam na górę. Gdy weszłam do pokoju, zobaczyłam, że obydwoje jedzą bułki.
- Ludzie, przecież mówiłam, że do tego będzie bigos - rzuciłam.
- Darcy powiedziała, że będą tylko same bułki - powiedział Niall.
- Darcy, no przecież widziałaś, że grzeję bigos.
- No, ale nie dałaś mi go, żebym go zaniosła.
- Bo się jeszcze grzał.
- Ale wujek był bardzo głodny.
Podałam talerze i razem zjedliśmy.
- A gdzie Antoś? - Zapytał Niall.
- Antoś jest u cioci Danielle - odpowiedziała Darcy - Wiesz wujek? On się kocha w Jasmine!
- A skąd wiesz?
- Bo mi powiedział, że Jasmine będzie jego żoną!
Po zjedzeniu obiadu zaproponowałam deser, na co Niall z chęcią się zgodził.
Zabrałam talerze i jeszcze w drzwiach zapytałam:
- Herbaty czy kawy?
- Herbaty…
 Darcy poszła ze mną, aby mi pomóc. Nałożyłam szarlotkę na talerze i dałam Darcy.
- Uważaj, żebyś się nie wywróciła.
- Dobrze mamusiu.
Odwróciła się gwałtownie i szarlotka wylądowała na ziemi. Pozbierałam ciasto, ukroiłam nowe kawałki, nałożyłam na talerzyki i powiedziałam:
- To może ja wezmę. Ty weź widelczyki.
Postawiłam wszystko na tacy i zaniosłam na górę. Winda by się przydała… Szkoda, że tego nie przewidzieliśmy… Weszłam do pokoju.
- O! Szarlotka!
- Nie, jabłecznik.
- To, to samo.
Podałam talerzyki, a Darcy powiedziała:
- Mamusiu, może ja pozmywam?
- Nie. Wsadziłam wszystko do zmywarki - odpowiedziałam.
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Zeszłam na dół, a w drzwiach stała Danielle z Antosiem i Jasmine.
- Antoś chciał już do domu - powiedziała równocześnie Danielle z wrzaskiem Antosia:
- MAMA!
- Chodźcie, właśnie zrobiłam herbatę. Mam wspaniały jabłecznik.
Danielle się zaśmiała.
- Postanowiłam, że zrobię coś słodkiego, żeby wam było jakoś lżej na duszy… A gdzie Niall?
- Leży na górze.
- To nie będę przeszkadzać.
- Nie przeszkadzasz. Chodź. Herbatki chcesz czy się kawy napijesz?
- Może być herbata - odpowiedziała Danielle.
- To jest na górze. Chodź.
Wchodząc na górę, powiedziałam:
- Niall, masz gościa.
Niall się bardzo ucieszył.
- Witaj! Pyszny jabłecznik! Mówię ci! Palce lizać!
Dzieci wysłałam do pokoju, żeby się pobawiły. Posadziłam Dan obok Nialla, a sama zaś usiadłam troszkę dalej.
- Co tak daleko usiadłaś? - Zdenerwował się Niall.
- A co? Na kolanach mam ci usiąść? - Zapytałam.
- No… Może nie w tej chwili…
- Słyszałam, że masz zakaz chodzenia i słyszałam o brzuszkach, które robiłeś…- zaczęła się śmiać Dan.
- Tak… to dzięki Louisowi…
- Louis ma zakaz wychodzenia z domu - powiedziałam.
- A dlaczego?
- Ellie się tak wściekła, gdy się dowiedziała, co Louis robił w szpitalu, że zdecydowała, iż ograniczy dostęp Louisa do Nialla. Właśnie miałam do was przyjść  i podziękować za uzupełnienie nam lodówki - powiedziałam.
- Gdybyśmy byli w takiej sytuacji, jak wy to pewnie postąpilibyście tak samo… To normalne - stwierdziła Danielle - i co teraz?
- Niall będzie teraz codziennie jeździł na rehabilitację. Zaczyna od poniedziałku - powiedziałam.
- Internet huczy cały od plotek - powiedziała Danielle - połączyli was jakoś… Fanki Nialla nie są zachwycone…
- Jakoś będę musiała to przeżyć…- powiedziałam.
- Mam nadzieję, że nie będziesz dostawała takich durnych listów - powiedział Niall, gdy Danielle wyszła.
- Jakich listów?
- Wybacz, ale znalazłem jakieś listy od psychofanek do ciebie…
- Gdzie to znalazłeś?
- Kazałaś mi, coś kiedyś poszukać w bibliotece i się natknąłem na to… Czy Harry wiedział, że dostawałaś takie listy?
- Po co miał wiedzieć?
- Powinnaś nam mówić takie rzeczy… Te dziewczyny są niebezpieczne - powiedział poważnie Niall - umówmy się, że jak dostaniesz taki list, to mi powiesz, dobrze? - Spojrzał mi głęboko w oczy.
- Dobrze - odpowiedziałam.
- Słuchaj, mam teraz dużo czasu do myślenia i tak się zastanawiam, że dwa domy to chyba nie będą nam potrzebne…- powiedział - ten dom jest wspaniały, ale nie wiem czy chciałbym tu mieszkać na stałe… Co o tym myślisz? Mój dom nie jest tak wspaniały, jak wasz… To znaczy twój…  Ale może przeprowadzilibyśmy się do mnie?
- Wiesz, że też o tym myślałam? – Powiedziałam - Tylko, że u ciebie nie ma, aż tylu sypialni i nie ma studia.
- I basenu…- dodał.
- I basenu - zgodziłam się - jak chcesz możemy zmienić wystrój całkowicie tak, żeby nie przypominał dawnych czasów.
Niall nawet się ucieszył.
- Przeniesiemy się do ciebie na pewien czas, zmienimy wystrój twojego domu, wyremontujemy go         i gdy będzie już skończony remont, przeniesiemy się na stałe. – Zaproponowałam.
- Ale ja pokrywam koszty remontu - powiedział Niall.
- To wyjdzie na to, że ja wyposażenia - dorzuciłam.
- Ja pokrywam wszystkie koszty - zdenerwował się Niall.
- Nie wygłupiaj się Niall. Mamy tu zamieszkać wszyscy. Pokryjemy wspólnie.
Byłam mile zaskoczona, że o tym pomyślał, jak również, że już przyjął fakt, iż się przeprowadził do nas. Nie zdążyliśmy jeszcze o tym porozmawiać po powrocie, ale widać było, że jest mu dobrze.
- To co? To będzie nasza sypialnia? - Zdecydował.
- Wiesz, Niall… Jak będziemy remontować ten dom, to dobrze by było pomyśleć o jeszcze jednym pokoju, bo jedna sypialnia dodatkowo, to trochę mało.
Niall był lekko zaskoczony.
- Jak to?!
- No, bo zobacz. Jak na święta przyjadą rodzice twoi i moi, to jest tylko dla jednych miejsce.
- No masz rację. Wiesz, teraz mam trochę czasu, to pozałatwiam wszystkie formalności związane         z naszym ślubem.
- Tak? A w jaki sposób? Leżąc w łóżku?
- Wszystko da się załatwić przez Internet. Przecież mamy laptopa, a po za tym mama mnie piłuje, żebym przyleciał i zaczął wszystko załatwiać.
- Teraz nie ma mowy o tym, żebyś poleciał. Mówiłeś jej o nodze?
- Nie…
- To musisz do niej zadzwonić, bo jak się dowie z Internetu, to cię jeszcze zabije przez ten telefon… Ja bym tak zrobiła…
- No dobrze… Która jest godzina?
- W pół do czwartej.
- Dzwonię.
Niall wybrał numer, a ja taktownie wycofałam się z pokoju. Postanowiłam, że ja też powinnam zadzwonić do swojej mamy i zdać jej relację. Wybrałam mamy numer i usłyszałam:
- Cześć, jak tam po operacji?
- Ja się czuję dobrze - odpowiedziałam.
- Wszystko wiem, bo Michał miał gorącą linię z doktorem Janem.
- Dobrze, że nie z doktorem Gregorem.
- A skąd wiesz, że nie? Wiesz, że lekarze to jedna rodzina.
- Wiem – powiedziałam - to pewnie słyszałaś o wybryku Louisa.
- Nie, a co zrobił?
- Ma zakaz wstępu do naszego domu.
- Jak to?
Zaczęłam jej opowiadać. Mama popłakała się ze śmiechu. Nie mogła złapać oddechu.
- Mamo, nie uduś się tam z drugiej strony - powiedziałam. To poskutkowało - no i dlatego Ellie zakazała Louisowi w ogóle wychodzić z domu…
- Chciałam ci powiedzieć, że na polskich stronach plotkarskich jesteście pierwszą parą…
- Zdaje się, że nie tylko na polskich… Właśnie dowiedziałam się od Danielle, że tutaj również…
- Komentarze podobno są przeróżne.
- Zdaję sobie z tego sprawę - odpowiedziałam.
- Tylko się nie przejmuj - powiedziała mama.

- Nie będę, na pewno - odparłam.
_____________________________
Znalazłam pendrive! Woooho :) brawa dla mnie xd 
Jezu mam tak wolno  chodzący internet, że nawet sobie nie wyobrażacie.
 Dzisiejszy rozdział zadedykowałam wyjątkowej osobie. Jest to mój kuzyn, który jest jednym z najlepszych osób, jakie w życiu spotkałam. Chcę mu za to wszystko podziękować, co dla mnie zrobił. 

                                                                                                             ~Meg

sobota, 17 stycznia 2015

Coś na przeprosiny :(

Okej, zabijecie mnie, wiem... Zgubiłam pendrive'a, gdzie wszystko miałam zapisane. Nawaliłam, za co przepraszam. Stwierdziłam, że może chcielibyście wiedzieć coś nie coś na temat autorki, więc dzisiejszy wpis będzie właśnie na temat mnie. Mam nadzieję, że nie zanudzę Was swoimi wypocinami :P I odpowiem na kilka Waszych pytań, które zadaliście na Twitterze (za które oczywiście dziękuję :))

Ok. Zacznijmy :)

Fakty:

1) Mam na imię Małgosia (nienawidzę pełnego imienia, brrr )
2) Znajomi skracają moje imię na różne sposoby: Gosia, Gosieg, Gośka, Małga, Małgi
3) Urodziłam się 31.07.1997
4) Jestem z Warszawy
5) Moim hobby jest pisanie, muzyka, filmy, fotografia.
6) Chodzę do technikum fototechnicznego
7) Nie mam swojego ulubionego koloru, lubię wszystkie :D
8) Mam dwie najlepsze przyjaciółki.
9) Jestem jedynaczką
10) Prowadzę bloga od prawie 4 lat woow.

Pytania od Was:

1) Czy wzorowałaś się na czymś, pisząc to opowiadanie?
- Nie. Opowiadanie jest całkowicie o mnie.
2) Jesteś zadowolona z tego, co stworzyłaś?
- Po części tak, ale z czasem (oczywiście dorastania) zmieniłabym, dużo... Minusem jest to, że nie zmieniłam imion, co prawda nie chłopaków, to logiczne, ale pozostałych bohaterów.
3) Rzuciłaś już bloga?
- Nie! Of course! Po prostu nie zawsze mam czas dodawać, szkoła mnie przemęcza, mam czasem wszystkiego dość i potrzebuję chwili wytchnienia, chwili dla siebie. Czasem po prostu też uniemożliwia mi sytuacja w domu, a czasem jestem po prostu rozleniwiona, przepraszam... Teraz postaram się to nadrobić, bo mam ferie, ale muszę znaleźć ten pioruński pendive!
4) Masz tumblr/ ask/ instagram/ twitter?
- Oczywiście. Posiadam wszystko. Najrzadziej jestem na asku, ale podam Wam wszystkie dane, gdzie mnie znajdziecie :



Geez mam nadzieję, że linki będą działać :o No, nic... Lecimy dalej...

5) Jak tam wattpad się trzyma? :)
- Wattpad? A dziękuję, dobrze. Rozwija się, jednak nigdzie nie miałam większych statystyk, nić tutaj. Emocja przebija wszystko :D

Statystyki Emocji na dzień dzisiejszy: 34,435
Jejciu, po prostu nie wierzę w to *u* To właśnie wyświetlenia są moim motywatorem <3

Co do Wattpadu.
Opublikowane jest na nim 5 opowiadań.


  • 3 shoty świąteczne (ukończone) :

- "Unpredictable// christmas one shot// Michael Clifford"
- " Beside You// christmas one shot// Luke Hemmings"
- " Long Way Home// christmas one shot// Calum Hood"




Jeśli macie ochotę, to serdecznie zapraszam :)

6) Czego słuchasz?
- Oh, proszę Was nie pytajcie się mnie, czego słucham. Naprawdę słucham wszystkiego, co jest przyjemne dla ucha, tak naprawdę to potrafię wałkować jedną piosenkę w kółko (nie chcecie mi wierzyć, ale serio, nawet cały dzień umiem).
Ostatnio kupiłam płytę The 1975, słucham także bardzo dużo Fall Out Boy, 5 Seconds of Summer, Arctic Monkeys... i oczywiście One Direction.

Kocham stare kawałki, naprawdę, może i jestem staroświecka, ale... co kto lubi ;)

W tej chwili słucham Ani Dąbrowskiej- "Nigdy więcej nie tańcz ze mną"

Gatunki muzyczne również są różniste. Potrafię słuchać punk-rocka, a za chwilę różnych ballad, staroci, albo i wgl jazzu.

7) Co ostatnio polubiłaś?
- Hm... Lekko niesprecyzowane pytanie, ale ostatnio koleżanka poleciła mi polskich YouTuberów. Jaki był efekt? No właśnie... Dostałam fioła na punkcie JDabrowsky'ego. Jasiek jest po prostu genialny w tym, co robi, genialnie nagrywa filmiki i komentuje. Niech tak robi dalej :)

Mój top 5 YouTuberów:

1) JDabrowsky
2) Skkf
3) Smav
4) Rezi
5) Pew Die Pie

8) Ile czasu zajmuje Ci przygotowanie rozdziału?
- Jak już wyżej napisałam, czasem nie mam czasu. Zależy też od weny. Czasami tak jest, że brak weny i nic z tym nie zrobię. Nie wycisnę nic, naprawdę. Może to głupio brzmi, ale wierzcie mi (albo i nie) tak jest naprawdę. Wczoraj na przykład usiadłam do pisania "Widma" i napisałam 2 zdania. Bezsensu...

9) Dużo masz przyjaciół?
- Hah, co to za pytanie :P  Powiedzmy, że nie ważne, ilu będę miała przyjaciół. Liczą się Ci prawdziwi. Mnie wystarczy moja Mocna Czwórka :) Dominika, Gabriela, Błażej i Ola :) <3 Kocham ich najmocniej.

10) Jakieś sukcesy osiągnęłaś w swoim życiu?
  Cóż... Nie należę do osób, które lubią się przechwalać. Ale, jak już trzeba...
- W wieku 12 lat zajęłam 3 miejsce w zawodach w pływaniu stylem dowolnym :)
- W 2 klasie gimnazjum (czyli, ile? 14 lat?) występowałam w teatrze żydowskim z wierszem Wisławy Szymborskiej- " Myśli nawiedzające mnie na ruchliwych ulicach". Było (i jest) to dla mnie duże osiągnięcie, bo występowałam wtedy przed kilkoma szkołami, ale co najważniejsze, przed ważnymi osobistościami. Normalnie ja nieśmiała dziewczyna, która siedzi, jak mysz pod miotłą.
No i ostatnio już tak zupełnie inaczej.... Ale schudłam 15 kg :) Co mnie motywuje? Ja sama.

Rady Cioci Małgorzaty :P

1) Jeśli chcesz się zmotywować, to po prostu przemyśl wszystko dokładnie. Zmień to, co Ci się nie podoba, na lepsze.

2) Pamiętaj, zawsze jest jakieś wyjście. Trzeba tylko je znaleźć

3) Trzymaj głowę ponad ziemią. Pokaż innym, że jesteś twarda i wytrwała w tym, co robisz.

4) Bądź sobą, bo to jest najważniejsze.

5) Akceptuj siebie, do niczego nie dojdziesz, nie akceptując siebie. Uwierz mi.

Hm... Chyba to by było na tyle...

Kurczę. Siedzę od ponad 1,5 h i przelewam swoje myśli :)

Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam... Jeśli tak, to bardzo przepraszam ;-;
Chciałam oczywiście podziękować Wam za to, że jesteście <3

Bądźcie dalej <3

Dziękuję i jeszcze raz przepraszam, że to nie rozdział :)

Co sądzicie o tego typu wpisie?


             Gosia :3

czwartek, 1 stycznia 2015

125

Notka pod rozdziałem, przeczytaj proszę xx

  Zerwałam się z łóżka. Trochę mi się zakręciło w głowie i zeszłam niepewnie po schodach. W salonie zobaczyłam Dominikę.
- Doma?! Gdzie Niall?!
- W szpitalu.
- Już jest po operacji? Bo nic nie pamiętam.
- Jest po operacji. Wszystko się udało.
- Jadę do szpitala - rzuciłam, łapiąc za kurtkę.
- Sama nie jedziesz - powiedziała również się zrywając.
- A gdzie wszyscy?
- Wróciliśmy do domu, jak się dowiedzieliśmy, że Niall będzie spał jeszcze kilka godzin.
- Ja muszę tam być, jak on się obudzi.
- Dobrze. Zawiozę cię tam - powiedziała i po chwili siedziałyśmy w jej samochodzie.
Gdy weszłam do pokoju, Niall spał. Usiadłam cichutko na krześle i wzięłam go za rękę. Wreszcie mu obiecałam…
Zajrzała pielęgniarka i powiedziała:
- Wszystko jest w porządku. Wszystko się świetnie udało.
- Dziękuję - powiedziałam.
Pielęgniarka znikła. Niall zaczął coś gadać przez sen. Zaczęłam się wsłuchiwać, gdy usłyszałam:
- Kocham cię.
Chciałam się dowiedzieć, kogo tak kocha, ale nic nie wynikało z jego przemowy. Potem zaczął się coś wiercić i chyba musiał sobie odłączyć kroplówkę, bo włączył się alarm. Wbiegła pielęgniarka.
- Co się stało?! - Zapytała pielęgniarka.
- Nie wiem - powiedziałam zdezorientowana - ja naprawdę nic nie ruszałam. Niall się tylko przekręcił.
Popatrzyła na kroplówkę. Coś poprawiła i wyszła.  Po dwóch godzinach siedzenia, Niall zaczął się budzić. Ręka mi trochę zdrętwiała, ale trzymałam go mocno. Był taki nieporadny, jak leżał… Nogę miał zawieszoną na temblaku i zastanawiałam się, czy jest mu wygodnie. Pielęgniarka kilka razy zaglądała i ostatnim razem zapytała się:
- Jeszcze śpi?
- Jak pani widzi - odpowiedziałam.
- To nie długo się obudzi.
Faktycznie po jakiś piętnastu minutach Niall się obudził.
- Ja nie chcę - powiedział.
- Czego nie chcesz? - Zapytałam.
- Operacji. Będą mnie kłuli, a ja się boję igieł…
- Już jest po wszystkim.
- Co?! - Chciał się zerwać. Popatrzył na nogę i chyba stwierdził, że to prawda.
- Boli cię coś? - Zapytałam.
- Nie.
- Na pewno?
- Nie – zaprzeczył - chce mi się tylko strasznie pić.
- Poczekaj, zaraz pójdę się dowiem, czy mogę ci coś dać.
Dowiedziałam się, że mogę mu tylko zwilżyć usta.
- Ale jemu chce się pić.
- Chce pani, żeby wystąpiły wymioty?
- Nie chcę.
- To lepiej, żeby pani mu zwilżyła tylko usta.
Dała mi pipetkę i tak wyposażona, wróciłam do Nialla.
- Daj mi tą szklankę - powiedział, gdy mu zwilżyłam usta.
- Nie - odparłam - nie wolno ci.
Zobaczyłam, że cały drży.
- Zimno ci?
- No…- powiedział szczękając zębami.
Zajrzałam do szafy, ale nie znalazłam tam żadnego koca i miałam właśnie iść do pielęgniarek, gdy do pokoju wszedł doktor Gregor.
- Czy coś się stało? - Zapytał.
- Zimno mu.
- Zaraz powiem pielęgniarkom, żeby przyniosły koc elektryczny. Czasem się tak zdarza po narkozie.
Niall cały skakał w łóżku. Doktor pomacał go po nodze i zaczął nam opowiadać, co zostało zrobione.
- To był ostatni moment na operację. Po tym, jakby kolano się zablokowało, nie można by było nic zrobić. Teraz czeka pana rehabilitacja.
- Panie doktorze, a ile on tu zostanie?
- Przypuszczam, że jutro będzie można go zabrać, jeżeli nie będzie żadnych komplikacji.
Niall się bardzo ucieszył i powiedział:
- Głodny jestem…
- Dzisiaj pan dostanie dopiero kolację - powiedział doktor.
- Doktorze, ale on nie wytrzyma…
- Musi wytrzymać.
- Nie masz jakiegoś cukierka? - Zapytał, gdy wyszedł doktor.
- Nie wolno ci.
- No, ale głodny jestem…
- Słyszałeś. Dostaniesz kolację.
- Dopiero kolację?!
- Ciepło ci?
- Tak ciepło – powiedział - może się położysz koło mnie?
- No czyś ty oszalał?!
- Miałem taki piękny sen o nas - powiedział.
- Tak? Jaki?
- Nie mogę ci powiedzieć, bo będziesz wykorzystywała go przeciwko mnie.
- Mianowicie, co będę wykorzystywała?
- Nie powiem ci.
- No powiedz. Coś nie coś słyszałam…
- Co słyszałaś?!
- Nie powiem ci.
Niall się zdenerwował.
- To znowu gadałem przez sen?!
- No. Gadałeś, gadałeś…
- Co gadałem?!
- Nie powiem ci.
- Powiedz!
- Nie
- Powiedz!
- Nie, bo ty mi też nie powiedziałeś.
- Podpuszczasz mnie.
- Tego nie możesz być pewien - powiedziałam.
- Wiem, że gadam przez sen… Chłopaki mi mówili… No dobrze, powiem ci. Śnił mi się nasz ślub.
- Ooo - zaciekawiłam się.
- Był tak romantyczny! A potem pojechaliśmy w podróż poślubną.
- A gdzie byliśmy w tej podróży poślubnej?
- Nie wiem, bo się obudziłem…
- Interesujące - powiedziałam.
- Trzymałaś mnie za rękę…
- Trzymałam.
- Ale we śnie.
- W rzeczywistości też. Tak, jak obiecałam.
- Mówiłaś mi, że mnie kochasz…
- Ty też.
- Widzę, że ze szczegółami opowiadałem.
- No, ze szczegółami.
- Tylko nie mów nikomu.
- Dobrze, nikomu nie powiem - zgodziłam się.
- Głodny jestem!
- Wiem Niall, zaczynasz być monotematyczny. Nie boli cię?
- Troszkę.
Widocznie środek przeciwbólowy przestał działać, więc się poruszyłam, bo chciałam iść do pielęgniarki.
- Gdzie idziesz? Chyba mnie tu samego nie zostawisz?!
- Chciałam iść do pielęgniarki po środek przeciwbólowy.
- Ja nie chcę zastrzyków!
- Nie…
Spojrzał w górę i przyjrzał się kroplówce.
- A kto jest podłączony do tej kroplówki?
- Widzę tu jednego pacjenta…
- JA?! - Zbladł.
- Tylko nie mdlej. Już dzisiaj wystarczająco powywijałeś.
- Ja?! Nic nie pamiętam. Opowiedz mi!
Zaczęłam opowiadać mu ze szczegółami, co się działo od rana.
- Naprawdę tak się zachowywałem? - Zaczął chichotać.
- Mam dużo świadków.
- Jezu…, ale ja się naprawdę boję szpitali…
- Nie jest chyba tak tragicznie.
- Bo ty tu jesteś. Chyba mnie tak nie zostawisz?
- Dobrze. Zostanę z tobą.
Gdy przyszła pielęgniarka, zapytałam:
- Czy mogę zostać na noc?
- Ale my się naprawdę pacjentem zaopiekujemy. Proszę pojechać do domu i przespać się w swoim łóżku - powiedziała, ale gdy zobaczyła przerażenie w oczach Nialla, powiedziała, że przyniesie mi poduszkę i jakiś koc.
Gdy Niall zobaczył, że pielęgniarka przyniosła obiecane rzeczy, uspokoił się.
Poczułam, że muszę iść do toalety.
- Gdzie idziesz?
- Siusiu.
- Ale wracaj zaraz!
- Dobrze, co mam się zsiusiać tutaj?
- Byłoby to interesujące
Popatrzyłam na niego, jak na idiotę.
- Tylko nie zamykaj drzwi.
- No czyś ty na głowę upadł?! Nie siusiam w obecności mężczyzn!
Poszłam do łazienki i zamknęłam drzwi za sobą.
- Jesteś tam? - Usłyszałam.
- Nie, spłynęłam przez muszlę klozetową - odpowiedziałam głośno.
W tym momencie usłyszałam głośny ryk. Gdy wyszłam z łazienki, okazało się, że w pokoju jest Liam    z Louisem.
- I jak tam surfowanie? - Zapytał Louis przez łzy.
- Dziękuję, dobrze - odparłam.
- Wygodna ta deska do pływania? - Zapytał.
- A dziękuję, lekko się pływa…
Niall płakał ze śmiechu. Łóżko się trzęsło jakoś niebezpiecznie….
- Nie śmiej się tak, bo jeszcze się złożysz - powiedziałam.
 Niall dla odmiany dostał ataku śmiechu. Rechotał tak, że wszystkich zaraził śmiechem i w pokoju wszyscy płakali.
- Liam! Zobacz! Jakie guziki! Na porodówce tego nie było! - Wcisnął jeden z nich.
Łóżko dostało wibracji.
- Wyłącz to! Wyłącz! - Wrzeszczał Niall.
- Który to był przycisk?! - Zaczął się zastanawiać Lou.
 Wcisnął kolejny przycisk. Dla odmiany łóżko zaczęło się składać i rozkładać. Niall, jak szmaciana lalka siadał i kładł się.
- Dajcie spokój, bo mu zaszkodzi - powiedziałam.
 Liam ze śmiechu usiadł na ziemi. Na to wszystko weszła pielęgniarka.
- Co tu się dzieje?! - Wrzasnęła.
 Dopadła do łóżka, wcisnęła jakiś przycisk. Ustawiła odpowiednio łóżko.
- Nie wolno wciskać tych przycisków! Co panu do głowy strzeliło?!
Popatrzyła na Liama, który już ze śmiechu leżał na podłodze i trzymał się za brzuch.
- A panu coś się stało?
Liam zaczął się podnosić.
- Nie, wszystko w porządku. Nic mi nie jest - odpowiedział.
- Jak dzieci! - Odpowiedziała pielęgniarka.
- Żeby pani wiedziała.
- Powiedziała to ta, która surfuje na desce klozetowej - powiedział Louis.
Pielęgniarka popatrzyła na Louisa i wyszła zniesmaczona.
- Niall, nic ci się nie stało? - Zapytałam.
- Nie, wszystko w porządku. Trochę mnie noga boli.
- To, czemu nie powiedziałeś pielęgniarce?! Może ci ją uszkodzili!
- Ja nic nie ruszałem - powiedział Liam.
- Znowu będzie na mnie! - Oburzył się Louis.
- A kto przyciskał przyciski?! - Rzucił Liam.
- A kto lizał kafelki podłogowe?!
Prawdopodobnie pielęgniarka wezwała doktora Gregora, bo chwilę później wszedł do pokoju.
- Co tu się dzieje? - Zapytał.
- Koledzy przyszli.
- Ale słyszałem, że tu jakieś dantejskie sceny się działy.
- Gdzie, tam dantejskie?! Niall tylko brzuszki ćwiczył, żeby nie miał odleżyn - powiedział Louis.
Doktor parsknął śmiechem.
- Nie boli pana noga? - Zapytał.
- Troszkę - powiedział Nialler.
Doktor zbadał Nialla i stwierdził:
- Wszystko dobrze. Brzuszki panu nie zaszkodziły - popatrzył na Louisa.
- Koledzy koniecznie chcieli sprawdzić do czego są przyciski…
- Jaka szkoda, że tu nie ma katapulty - powiedział Lou.
Lou stał z jednej strony Nialla, a ja z Li i doktorem staliśmy z drugiej strony.
Nim zdążyliśmy zareagować, wcisnął jakiś kolejny guzik. To znaczy oparł się o jakiś guzik. Nie było to świadome. Noga Nialla zaczęła wachlować we wszystkie strony. Louis dostał kopniaka.
Doktor z narażeniem życia wyłączył urządzenie.
- Może niech pan już idzie – skomentował doktor - bo przy panu nie wiadomo, co może się jeszcze wydarzyć…
Chłopcy się zerwali i wyszli.
- Chyba rzeczywiście pan wyjdzie jutro…- powiedział doktor próbując być poważnym.
Prawdopodobnie wizyta niecałego One Direction została opisana w kronikach szpitala…
Wieczorem przywieziono kolację, na którą Niall się rzucił.
- Może pani też coś zje? Jadła pani coś dzisiaj? - Zapytała pielęgniarka.
Wyszła i przyniosła talerz.
- Dziękuję, ale może ja pójdę do bufetu.
- Nigdzie nie pójdziesz - usłyszałam głos Nialla.
Pielęgniarka powiedziała:
- Proszę bardzo. Proszę zjeść.
Zjedliśmy bardzo dobrą kolację i Niall stwierdził, że jest jeszcze głodny. Zjadłam niewiele, więc powiedziałam:
- Jak chcesz, to możesz zjeść.
- Nie będę cię objadał.
- Ale ja już się najadłam. Już więcej nie mogę.
Uspokojony zabrał się pałaszowania mojej kolacji.
- O, jak ładnie wszystko zjedzone - powiedziała pielęgniarka, która przyszła po talerze - muszę państwa ostrzec, ale pojawili się dziennikarze… Jakoś wiadomość się rozeszła, że pan jest u nas… Nie udzielamy żadnych informacji, więc będą pewnie państwa atakować przy wyjściu.
- Chyba będziemy musieli załatwić sprawę z parkingiem - powiedziałam do Nialla.
- A skąd pani wie, że jest u nas parking? - Zapytała pielęgniarka.
- Już przez to przechodziliśmy…- powiedział Niall.
- Kiedy?
- Cztery lata temu. Z tym, że ja byłam na trzecim piętrze…
Pielęgniarka pokiwała głową.
- Straszne to - powiedziała zbierając naczynia - żadnej prywatności.
- Wtedy było gorzej - powiedział Niall.
- A propos, czy będę mogła poprosić pana o autograf? Moja córka jest Waszą fanką, jak one mówią… DIRECTIONERKĄ.
Niall się szeroko uśmiechnął.
- Oczywiście, proszę przynieść kartkę, to coś dla niej napiszę.
Pielęgniarka po krótkim czasie przyszła z kartką i długopisem. Niall coś tam nabazgrolił, pytając o imię córki.
- Andrea - powiedziała.
Nie zaglądałam Niallowi, co tam pisał, ale po wyjściu pielęgniarki zapytałam:
- Co napisałeś?
- Dla Andrei, Niall Horan.
- Biedna dziewczyna pewnie dostanie zawału, jak mamusia da jej kartkę - powiedziałam.
- Mamusia jest pielęgniarką, więc będzie ją ratować - powiedział Niall.
Niall miał założony cewnik, więc nie musiał wstawać… wszystko dla wygody.
Poszłam do łazienki. Zmoczyłam ręcznik, namydliłam go i wróciłam do pokoju.
- Teraz będzie mycie.
- A nie może być dzień dziecka?
- Nie.
- To, co? Umyjesz mnie?
- Sam się umyjesz - bąknęłam.
- A byłoby tak fajnie, jakbyś mnie umyła…
Wzięłam szmatę i zaczęłam mu szorować twarz.
- Blamsjsdklfc - usłyszałam spod szmaty - fu! – Powiedział, gdy zabrałam szmatę - pełno mam mydła!
- No sam chciałeś, żebym cię umyła…
Przyniosłam drugą szmatę tylko, że zwilżoną samą wodą. Zaczęłam mu znów wycierać twarz.
- Ała! Pełno mydła mam w oczach! - Zaprotestował.
- To myj się sam - powiedziałam i usiadłam na leżance.
Niall metodycznie zaczął zmywać mydło.
- To teraz się odwróć - powiedział.
- Tylko ostrożnie.
- Dlaczego?
- Bo masz cewnik.
- Co?! Faktycznie mi się nie chce przez cały dzień sikać – odparł - to może ja tam nie będę mył.
Oddał mi szmatę.
Jeszcze zanim położyłam się spać, przyszła pielęgniarka i powiedziała:
- To, co? Umyjemy pana?
- Już zostałem umyty - odpowiedział Niall.
- Ale żona pana kocha - powiedziała.
Niall był z lekka zdziwiony, bo mrugnęłam do niego porozumiewawczo. Gdy pielęgniarka wyszła, zapytał:
- To powiesz mi, co z tą żoną?
- Żebym mogła być z tobą, to musiałam w formularzach wypełnić, że jestem twoją żoną, bo tak to by mnie wyprosili…
- No, na to mogę się zgodzić - powiedział.
Wyjęłam koc i poduszkę i położyłam na leżance.
- Gdzie ty chcesz spać? - Zapytał.
- No przecież z tobą nie będę spać.
- A dlaczego?
- Bo łóżko szpitalne jest dla pacjenta, a leżanka dla osób opiekujących się pacjentem.
- A dostanę buziaka na dobranoc? - Zapytał słodko.
Dostał buziaka i położyłam się na leżance.
Do pokoju weszła pielęgniarka.
- Dzień dobry! - Powiedziała.
Zerwałam się na równe nogi
- Niech pani się nie zrywa! Jak panu się spało? - Zapytała Nialla - boli nóżka?
- Nie, nie boli - odpowiedział.
- Na pewno? - Zapytałam.
- Na pewno - odparł pewnie.
- Będzie się pan teraz golił? - Zapytała.
Niall pogładził się po brodzie i powiedział:
- Chyba dzisiaj nie będę się golił… Zresztą nie wziąłem maszynki.
- To, to nie problem. Coś by się znalazło.
- Nie, dziękuję.
Następnie wjechały dwa śniadania.
- To ja się pożegnam. Do widzenia.
- Co? Opuszcza nas pani?
- No, moja zmiana się kończy. Miło było państwa poznać.

Około ósmej był obchód, więc wyszłam z pokoju. Gdy lekarze wyszli, weszłam z powrotem, a Niall był bardzo szczęśliwy.
__________________________

Hej Wam. 
Na początek chciałam przeprosić za swoją nieobecność, ale niestety nie należę do osób pilnie się uczących i prawdę powiedziawszy jestem w tym beznadziejna. Grudzień był makabrycznym miesiącem i bez przerwy trzeba było latać za nauczycielami i wyciągać oceny... 
Trochę mnie martwi to, że czytacie, ale nie komentujecie... To naprawdę nic trudnego napisanie jednego zdania, no ale nic...
  Chciałam podziękować. Za co?  ZA 34K WYŚWIETLEŃ! Matko kocham Was <3
No i co.... Aha, bloga nie zawieszam, nie usuwam, piszę dalej. Mam nadzieję, że z Nowym Rokiem będzie lepiej.
Właśnie Nowy Rok.
Chciałam wszystkim Wam życzyć jak najlepszych chwil z bliskimi, uśmiechu na co dzień, wytrwałości w życiu, aby Wasze marzenia w końcu się spełniły (tak. Te najskrytsze także), Więcej kolorów w naszym codziennym życiu i oczywiście radosnych chwil <3
  Chyba to wszystko... Nie obawiajcie się. Teraz mamy Nowy Rok i mam nadzieję, że będzie o wiele lepszy niż ten poprzedni, Nawet bez porównania. 

PS.  Przepraszam za wszelkie błędy w rozdziale.
                                                                                                            ~Meg

piątek, 5 grudnia 2014

124

Niall ciężko obrażony leżał w salonie i się do mnie nie odzywał. Po pewnym czasie zapytałam:
- Co? Zaprowadzić cię do domu?
- Nie - usłyszałam odpowiedź.
- To albo się będziesz się do mnie odzywał, albo cię odprowadzę do domu.
- Dobrze… Już będę grzeczny – odpowiedział - dziękuje, że ze mną tam pojechałaś – wybąkał - a w piątek pojedziesz ze mną?
- Pojadę - odpowiedziałam bez mrugnięcia okiem.
Gabriela musiała powiedzieć coś Dominice, bo ta zaraz przybiegła.
- Słyszałam, że Niall będzie miał operację! - Prawie, że krzyknęła.
- CIIIIIIII! Temat tabu - powiedziałam.
- Jak to załatwiłaś? - Zapytała cicho.
- Podstępem - rzucił Niall z salonu.
- On tu jest? - Szepnęła.
- Tak - odparłam.
- To przyjdę później - szepnęła znów.
- Ale wejdź do mnie, proszę - rzucił Niall - Nie pocieszysz mnie? - Usłyszałyśmy.
- Niall, nie podsłuchuj! Bo to nie ładnie - powiedziałam.
- Wiem, że nie ładnie - powiedział.
- To ja zaraz zorganizuję jakieś towarzystwo - powiedziała Dominika i wybiegła.
Po chwili w salonie mieliśmy wszystkich… Streściłam w skrócie wydarzenia ze szpitala. Wszyscy byli bardzo przejęci.
- I obiecałam Niallowi, że będę przy nim w piątek - powiedziałam.
- Wszyscy będziemy! - Powiedział Louis.
- No, ktoś musi być z dziećmi…
- Kazik zostanie - powiedziała Eleanor.
Dzięki Bogu, piątek wypadał już po koncercie, więc zapowiedziałam Niallowi, że na koncercie ma siedzieć na tyłku i nie wolno mu wstawać.  Jak prosiłam, tak zrobił. Obawiałam się spotkania               z Harrym, ale to on był w bardzo nieciekawej sytuacji, gdyż reszta zespołu stała murem za Niallem…
Wszyscy się przyzwyczaili, że Niall mieszka u mnie i wytłumaczyli, że ktoś musi się nim opiekować. Do piątku miałam niezły cyrk, jeśli to można nazwać cyrkiem… Niall wynajdywał różne powody, dlaczego nie może jechać na operację, że go noga nie boli, że dobrze jest, że ja sama zostać nie mogę, ale ja twardo obstawałam przy swoim, że jedziemy. Wreszcie nastał piątek i gdy się obudziłam, Nialla nie było… Zerwałam się i zaczęłam go szukać. W mojej sypialni go nie było. Na dole też, u dzieciaków również. Przeszłam cały dom, ale nigdzie go nie było. Szybko się ubrałam i poszłam do niego, do domu, który był zamknięty.
Jeśli myślisz, że cię nie znajdę, to się grubo mylisz… Zaczęłam walić w drzwi, ale były zamknięte i nikt nie odpowiadał.
Nie myśl, że cię nie znajdę…- prowadziłam z nim dyskusję w mojej głowie. Byłam ostro wkurzona.
Z sąsiedniego domu, wyjrzał Louis.
- Co się stało?- Zapytał.
- Niall zniknął!
- Jak to zniknął?!
Przyłączył się do poszukiwań. Zaczęliśmy wołać Nialla.
- Przecież on się nie odezwie – powiedziałam - zupełnie, jakby się zapadł.
Mieliśmy być na dziesiątą na operacji, więc jeszcze była chwila czasu. Wszyscy na Wiśniowej się przebudzili i zaczęli szukać razem z nami.
- Uciekł! - Podsumował Louis.
- Nie wygłupiaj się. Musi gdzieś być, tylko się schował - powiedziałam.
Byłam coraz bardziej zdenerwowana, bo było co raz mniej czasu. Gdzie ten cholernik się schował?! Przeszukaliśmy wszystko, ale nigdzie go nie było.
- No chyba go zabiję!!!!!
- Nie rób tego Megan! Jeszcze nam się przyda! Z kolanem, czy bez, ale nam się przyda - rzucił Lou.
- Ty coś wiesz! - Rzuciłam.
- Nic nie wiem!? Przecież szukam tak samo, jak ty!
- Może udajesz, że szukasz! - Zdenerwowałam się.
Weszliśmy do mojego domu i powiedziałam:
- Słuchajcie, jeśli za piętnaście minut się nie znajdzie, to ogłaszam, że zrywam zaręczyny! - Powiedziałam to na tyle głośno, że coś zaczęło się dziać na górze. Rzuciliśmy się do schodów. Przeszukaliśmy piętro, ale go nie było.
- Do cholery?! Niall gdzie jesteś?! - Wrzasnęłam wściekła.
- Tutaj! - Usłyszałam.
No tak, studio Harry'ego było jedynym miejscem, gdzie nie zajrzałam.
- Coś mówiłaś o zaręczynach? - Usłyszałam z góry.
- CO TY TAM ROBISZ DO CHOLERY?! SZUKAMY CIĘ OD PONAD GODZINY, A TY CO!?
- Nie mogę zejść.
- Dlaczego?
- Bo zapomniałem stabilizatora z pokoju…
Myślałam, że za chwilę z siebie wyjdę.
- MIAŁEŚ NIE WSTAWAĆ Z ŁÓŻKA BEZ STABILIZATORA! - Krzyknęłam.
- Ale tak słodko spałaś, że nie chciałem cię budzić…
- Uuu - usłyszałam głos Louisa.
Rzuciłam się na górę i wszyscy za mną. Niall siedział w bokserkach w studio i miał bardzo nie ciekawą minę.
- Co wy tu wszyscy robicie?
- Szukamy - odpowiedział Liam.
- Czy panie mogą opuścić studio?
- Ja ci dam opuścić - powiedziałam.
Danielle z Ellie zeszły na dół. Ellie powiedziała:
- To przygotuję kawę!
- Przygotuj! - Odpowiedziałam.
Chłopcy złapali Nialla i znieśli go na dół. Położyli go na kanapie w salonie.
- Ale ja taki nieubrany jestem…
- Dobrze…. Zaraz ci coś przyniosę - powiedziałam.
Poszłam na górę i zabrałam spodnie, czystą koszulkę, jakieś skarpetki i buty. Zeszłam z tym wszystkim, a Liam przytomnie powiedział:
- A gdzie stabilizator?
- To ja już pójdę - powiedział Louis. Zniknął na górze.
 Przez nawoływania i całe zamieszanie, dzieci się pobudziły. Darcy była zachwycona, że wszyscy są. Antoś zresztą też.
- To może ja pójdę do siebie do domu?- Powiedział Niall.
- Nie ma mowy! – Powiedziałam - Zaszyjesz się gdzieś w domu i znowu będziemy cię szukać!
- Po pierwsze was nie wpuszczę…
- Pamiętaj, że Kazik ma klucze - uśmiechnęłam się ironicznie.
- O cholera, zapomniałem! Widzicie, jaka z niej jest wredna baba?!
To mnie jeszcze bardziej wkurzyło.
- Tak? Wredna baba? Ja ci dam! To w takim razie nie trzymam cię za rączkę! - Powiedziałam odwracając się tyłem do niego - Louis niech cię zawiezie.
- Obiecanki cacanki, a głupiemu radość…
- Pewnie, że głupiemu - powiedziałam.
Poczułam, że ktoś mnie podnosi. Odwróciłam się i zobaczyłam, że Liam trzyma mnie w powietrzu        i niesie w kierunku Nialla.
- PUŚĆ MNIE! - Zaczęłam się wyrywać.
- Tylko nie gryź - powiedział spokojnie. Posadził mnie, koło Nialla.
- To teraz buzi - rzucił Louis.
- Tak przy dzieciach? - Rzuciła Doma.
Gabriela złapała dzieci i powiedziała:
- Idziemy się myć, bo macie umówioną lekcję gotowania!
Ponieważ dzieci bardzo lubiły Kazika, pobiegły szybko na górę.
- No?  To, na co czekacie? - Ponaglał Lou.
- Nie - powiedział Niall - wrednych bab nie całuję.
Odwróciłam się do niego tyłem.
- Film powinniśmy nagrać i wrzucić Video Diary z Niallem w roli głównej.
Poczułam, że Niall się zaczyna wiercić. Złapał mnie, odwrócił do siebie i pocałował.
- Gorzko, gorzko! - Zaczęli wrzeszczeć.
- To jeszcze nie ślub! - Powiedziałam.
W niedługim czasie dzieciaki były już na dole umyte i ubrane. Byłam umówiona z Kazikiem, że da im śniadanie, to był z resztą jeden z warunków Kazika, także piątka powędrowała do niego, a myśmy zapakowali się w samochody i wyruszyliśmy do szpitala. Na wszelki wypadek, Liam zdecydował, że zabierze Nialla do siebie do samochodu, bo jeszcze się pozabijamy. Ja jechałam z Danielle.
- Co jemu strzeliło do łba?! - Zdenerwowałam się - Tak mnie wystraszyć.
- Pewnie chciał nagrać jakąś piosenkę - uspokajała mnie Danielle.
Dan działała na mnie kojąco, więc bardzo szybko się uspokoiłam i już w pogodnym nastroju dojechałam do szpitala. Cyrk, jaki zaczął się pod szpitalem, był nie do zniesienia.
Niall powiedział, że nie wysiądzie z samochodu, że wracamy. Liam próbował go wypchnąć, ale Niall trzymał się kurczowo fotela, Louis otworzył drzwi i próbował ciągnąć go w swoją stronę, ale nie dawał rady. Wreszcie do samochodu Liama podszedł Jay i powiedział:
- Wysiadaj, bo cię wyciągnę.
- Nie wysiądę!
Trzymał się mocno, więc Jay pomajstrował coś przy fotelu i za chwilę wyciągnął Nialla razem z fotelem. Postawił go przy samochodzie i powiedział:
- Mamy cię zanieść tak, czy wstaniesz?
- Nie wstanę  - warknął Niall, więc nie wiele myśląc, razem z Liamem złapali fotel i zaczęli go nieść. Niall machał nóżkami powietrzu i wrzeszczał.
Ludzie zatrzymywali się i przyglądali scenie. Ktoś słusznie otworzył drzwi i za chwilę byliśmy wewnątrz. Chłopcy stanęli pod windą i gdy zjechała, wstawili fotel z Niallem do środka. Niall dalej trzymał się kurczowo. Gdy zajechaliśmy na chirurgię, wysiadłam z windy i zaczęłam się oglądać za pomocą. Winda się zamknęła i odjechała, a obok nas przeszła siostra ze strzykawką. Niall zerwał się     z fotela i chciał koniecznie wsiąść do windy.
- Gdzie znajdę doktora Gregora, jesteśmy umówieni na operację.
- Czy załatwili państwo formalności na dole?
- Musimy najpierw dostarczyć pacjenta - powiedział Louis.
- Tak się boi? - Zapytała siostra.
Na potwierdzenie naszych słów, Niall zaczął walić rękoma i nogami w windę.
- Co tu się dzieje? - Usłyszałam znajomy głos.
- Panie doktorze, przywieźliśmy pacjenta.
Niall zamarł.
- Siostro, proszę środek uspokajający - powiedział doktor.
Nim się Niall zorientował, zrobiony został zastrzyk, który stosunkowo szybko zadziałał. Niall został posadzony na wózku, a doktor zapytał:
- Czy wszystkie formalności zostały załatwione?
- Nie, panie doktorze. Musieliśmy go tu przynieść, bo by nam uciekł - wskazałam na fotel.
- Interesujące - powiedział doktor i zaczął się śmiać pod nosem - teraz już sobie pośpi.
Faktycznie. Spojrzałam na Nialla. Głowa mu opadała i siedział spokojnie, jak aniołek.
- Proszę zjechać na dół i wypełnić formularze. Tam dadzą pani przydział do nas i z tym proszę wrócić do mnie, a pozostałych państwa zapraszam do poczekalni.
Chciał nam tłumaczyć, gdzie jest poczekalnia, ale doskonale wiedzieliśmy. Jay z Liamem zjechali ze mną i z fotelem… Z tym, że ja zostałam w rejestracji, a oni wyszli na zewnątrz.
Zaczęłam wypełniać papierki. Miałam przygotowaną polisę ubezpieczeniową Nialla, więc szybko je wypełniłam. Najgorsze było to, że Niall powinien podpisać te papiery… Recepcjonistka widziała, jak walczyliśmy z Niallerem, więc powiedziała:
- Proszę się nie martwić. Wypełni to później.
Dostałam papierek, o którym mówił doktor i wjechałam na górę. W windzie spotkałam doktora Jana.
- Witam moją ulubioną pacjentkę! Dzisiaj do mnie?
- Nie, nie. Dzisiaj z Niallem przyjechaliśmy.
- To dzisiaj operacja? - Zapytał.
- Tak…
- To może pani do mnie wpadnie?
- Nie, muszę trzymać Nialla za rączkę.
- Ale na sali operacyjnej pani nie będzie.
- Wiem – powiedziałam - ale zanim go zabiorą na blok.
- A, chyba, że tak. To do widzenia, bo to moje piętro - powiedział i wysiadł w ostatnim momencie.
Wjechałam wyżej. Podeszłam do stanowiska pielęgniarek i powiedziałam:
- Mam tutaj ten papierek, który miałam załatwić.
- A to pani od tego bojącego się pacjenta?
- Tak – przyznałam - mogę do niego pójść?
- Tak, tylko do momentu, do póki go nie weźmiemy na blok operacyjny. Potem pani musi czekać        w poczekalni.
- Ale…
- Przykro mi, takie są przepisy…- powiedziała surowo.
Zgodziłam się z nią. Podała mi numer pokoju, w którym zakwaterowany był Niall. Poszłam do niego. Niall spał przebrany w piżamę. Wzięłam go za rękę i usiadłam obok na krzesełku. Pogładziłam go po głowie, a on zaczął coś mamrotać przez sen. Nie za bardzo zrozumiałam, co to było. Posiedziałam tak z dziesięć minut, gdy do pokoju przyszedł sanitariusz.
- To pan Niall Horan?
- Tak - odpowiedziałam.
- To zabieram go.
Wysunął łóżko i wyjechał…
- Panią zapraszam do poczekalni.
- Wiem już - powiedziałam smutno, zerkając po raz ostatni na Nialla.
Zjechałam do poczekalni. W poczekalni było parę osób, po za nami. Był jeden tatuś, który został wyproszony z porodówki, rwał sobie włosy z głowy.
- Kiedy to się skończy?! Kiedy to się skończy?! - Cały czas gadał.
Moje towarzystwo siedziało grzecznie w jednym z kątów. Nawet Louis nic nie mówił.
- No i co?
- Zabrali go - powiedziałam i zeszkliły mi się oczy.
- Przecież to zwykły zabieg - powiedział Liam przytulając mnie.
- A jak coś się stanie?
- Nic się nie stanie! Przecież jesteśmy w szpitalu.
Poczułam, że robi mi się niedobrze. Musiałam być blada, jak ściana, bo podbiegła do mnie Danielle.
- Co ci jest!?
- Słabo się jakoś czuję…
- LIAM! PRZYNIEŚ WODY! - Wrzasnęła.
Przyszły tatuś zamilkł i zaczął mi się przyglądać. Byłam tak zdenerwowana, że zaczęłam zgrzytać zębami.
- Uspokój się - powiedziała Danielle - wszystko będzie dobrze.
- A jak nie będzie dobrze? To będzie moja wina - płakałam.
- Nic mu się nie stanie. Sama wiesz, że to bardzo dobry szpital.
Ellie się gdzieś zakręciła i po chwili przyniosła jakąś tabletkę.
- Weź to - powiedziała.
- Co to jest?
- Na uspokojenie.
- Nie będę brała.
- Bo pójdę po doktora Jana!
- Nie jestem w ciąży.
- A wiadomo?
- Ellie, proszę cię.
Wzięłam posłusznie tabletkę, popiłam wodą, którą przyniósł mi Liam i dopiero zaczęłam rozrabiać.        Tego już nie pamiętam, ale z opowieści, które potem krążyły na Wiśniowej wynikało, że było śmiesznie. Przebiłam we wszystkim Louisa…
- Byłaś tak rozkoszna, że można było cię zjeść – powiedział Lou - sypałaś dowcipami. Niektóre były nawet całkiem, całkiem…
Nie za dużo chcieli mi powiedzieć, więc doszłam do wniosku, że musiałam być całkiem nieznośna. Obudziłam się w domu. Dopiero po momencie dotarło do mnie, co się dzisiaj działo.
JEZUS MARIA?! CO JA ROBIĘ W DOMU?!
Byłam sama. Myślałam, że Niall jest w domu, ale nigdzie go nie znalazłam.
NO PRZECIEŻ ON MIAŁ OPERACJĘ!

Jeszcze bardziej się zdenerwowałam. Usłyszałam, że ktoś wszedł do domu.
________________________________________________
 Względnie poprawiony :) Miłego weekendu i zapraszam na do mnie na Wattpada C: @myslicielka
                                                                                                         ~Meg


piątek, 28 listopada 2014

123

- Halo? - Powiedziałam.
- Czy mogę przyjść? - Usłyszałam bardzo dobrze mi znany głos.
- Pewnie, że możesz – odpowiedziałam - pewnie bez ciebie nie mogłabym spać…
- To już idę.
- Nie dzwoń, zaraz zejdę na dół. Dzieciaki już śpią.
Rzeczywiście, jak zeszłam na dół, Niall stał grzecznie pod drzwiami. Otworzyłam drzwi i pewnym krokiem wszedł do środka, zamykając je za sobą.
- Boli mnie to kolano, szkoda, że Michał mi nie chciał dać tej maści…
- Jutro jedziemy do lekarza.
- A po co?
- Jak to, po co? Żeby sprawdził, co jest z twoim kolanem.
- Przestanie boleć.
- Nie przestanie. Po za tym, obiecałeś Michałowi, że pójdziesz.
- Ale Michał jest w Warszawie - powiedział opierając się o futrynę.
- Ale ja jestem tutaj. Pójdę z tobą. Będę cię za rączkę trzymać, jak będziesz chciał - zakpiłam sobie.
- No, chyba, tylko pod takim warunkiem - zgodził się.
- Napijesz się herbaty? - Zapytałam.
- Głodny jestem…- rzucił.
- Wiesz… tu nic do jedzenia nie ma… - zajrzałam do zamrażalnika. Zobaczyłam, że mam pierogi - pierogi zjesz?
- A masz pierogi? - Zapytał z niedowierzaniem.
- No pewnie.
- No to zjem - ucieszył się.
- Nie wiem, z czym są, bo już nie pamiętam…
- Wszystko jedno - powiedział uradowany, że będzie coś do jedzenia.
Zagotowałam w czajniku elektrycznym wodę, wlałam ją do garnka, posoliłam wodę i gdy się ponownie zagotowała, wrzuciłam pierogi. Niall usiadł w kuchni przy stole i przyglądał mi się uważnie.
- Jak ty ze mną wytrzymujesz? - Powiedział po chwili zamyślenia - Taki głodomór ze mnie…
- Ale masz inne zalety - powiedziałam i puściłam mu oczko.
- No, fakt…
Pierogi szybko się zagotowały, więc je odcedziłam i postawiłam przed Niallem.
- A ty nie będziesz jadła? Przecież ja tego wszystkiego nie zjem! - Zaprotestował.
- Znając życie to zjesz…
- A nie chcesz jednego pieroga?
- Dobrze, daj - powiedziałam i podałam mu talerzyk. Niall przerzucił cztery pierogi - nie aż tyle!
- Zjesz - powiedział.
- Nie zjem, ty będziesz głodny.
- Zjedz. Nie jestem tak strasznie głodny, żebym się nie miał podzielić z tobą.
Jadłam bardzo powoli pierwszego pieroga, a Niall już kończył swoje.
- To co? Zjesz jeszcze pieroga? - Zapytałam.
- Nie. To są twoje - powiedział twardo.
- Chyba ze zmęczenia nie mam ochoty… - powiedziałam - wystarczy mi jeden.
Niall zlitował się nad pozostałymi trzema pierogami. Posprzątałam kuchnię, umyłam talerze                   i powiedziałam:
- Idź na górę.  Zaraz przyjdę.
Pogasiłam wszystkie światła. Poszłam na górę. Weszłam do siebie do pokoju, ale Nialla tam nie było.
Wyszłam z powrotem i zajrzałam do pokoju Darcy. Nic, nie było go. Weszłam do Tosia. Nie było. Widziałam, że Niall idzie na górę. Pomyślałam, że może poszedł do studia, ale studio stało ciemne             i puste.
Gdzie on jest? Wróciłam z powrotem do siebie do pokoju i zajrzałam do łazienki. No nie było go tam. Zajrzałam do szafy, jednak znów nic.
Usłyszałam jakiś hałas za ścianą.
Aha… Mam cię… W gościnnym jest!
Wzięłam na gazik trochę maści i weszłam do środka.
- Co ty tu robisz?
- Nie mogłem tam… w tamtym pokoju - powiedział.
- Jak tam noga?
- Boli, jak cholera.
Niall zdjął już spodnie i stabilizator. Trzymał wysoko nogę.
- Umyłeś się już?
- A może być dzień dziecka?
- To może ci pomogę?
Zaprowadziłam go do łazienki. Wstawiłam pod prysznic i oparłam o ścianę.
- Myj się teraz - powiedziałam.
Gdy usłyszałam, że zakręcił wodę, poszłam mu pomóc. Pomogłam mu się wytrzeć i powiedziałam:
- Jutro idziemy do lekarza i nie ma żadnych, „ale”.
Niall się zgodził. Zaprowadziłam go do łóżka, gdzie ciężko opadł i powiedziałam:
- Zamknij oczy.
Wzięłam gazik i zaczęłam mu smarować kolano. Niall syknął z bólu. Nie mogłam patrzeć, jak cierpi.
- Co to jest? - Zapytał.
- Nie podglądaj - powiedziałam.
- Czyżbyś dostała to od Michała?
- Dostałam tylko na raz – skłamałam - Michał powiedział, że na pewno lekarz ci zapisze.
Niallowi się zrobiło lepiej i zaczął swoją gadkę:
- Ale po co trzeba iść do lekarza, skoro można smarować i przestanie boleć?
- Słuchaj. Trzeba leczyć przyczynę. Nie skutki.
- Ale ja tak nie lubię lekarzy…
- A ja przestanę ciebie lubić.
Niall się chyba zdenerwował, bo umilkł i powiedział prawie błagalnym tonem:
- Chodź do mnie.
- Muszę iść się umyć - powiedziałam.
Poszłam do łazienki i gdy wróciłam, Niall słodko spał. Postanowiłam pójść do siebie, żeby się wyspał. Bałam się, że urażę mu to kolano w nocy, ale gdy wychodziłam z pokoju, Niall się obudził.
- Gdzie ty idziesz? - Zapytał, przekręcając się.
- Pomyślałam, że lepiej żebyś się wyspał.
- Nie ma mowy! - Powiedział błyskawicznie - To ja idę do siebie do domu.
- Nie ma mowy - odparowałam bez zastanowienia.
- To chodź tutaj - poklepał miejsce koło siebie.
Spałam dosyć źle, bo czuwałam żeby nie skopać Nialla. Kiedy zrobiło się widno, wstałam i zeszłam na dół. Zaparzyłam sobie kawy. Muszę iść do sklepu… Ale tak mi się nie chce… Zajrzałam do lodówki         i zaskoczona stwierdziłam, że coś nie coś jest. W lodówce była wędlina, masło, mleko, ser i inne rzeczy. Ten Kazik jest cudowny! Nalałam sobie do kubka kawy i usiadłam w salonie. Chyba będziemy musieli się przenieść do Nialla… Z tym domem łączy mnie za dużo wspomnień. I to bolesnych… Chyba go sprzedam. Muszę się zastanowić, komu. Dom był ładniejszy, niż Nialla, ale po prostu u niego brakowało raczej kobiecej ręki. Postanowiłam, że przeprowadzimy remont jego domu, lecz najpierw ważniejsze jest zdrowie Nialla. Zresztą musiałam to z nim uzgodnić. Usłyszałam, że coś się dzieje na górze. Powędrowałam, więc na górę i zobaczyłam, że Niall się gramoli z łóżka.
- Jak się czujesz i gdzie ty idziesz? - Zapytałam wchodząc.
- Do ciebie. Obudziłem się, a ciebie nie ma.
- Poszłam przygotować śniadanie. Chciałam iść do sklepu, ale okazało się, że Kazik zaopatrzył nam trochę lodówkę. Jest nieoceniony – powiedziałam - głodny jesteś?
- Pewnie bym coś zjadł…- rzucił.
- To leż tu, a ja przyniosę ci śniadanie.
Niall się bardzo ucieszył.
- Chcesz kawy?
- No pewnie, że chcę!
Zeszłam na dół. Przygotowałam kanapki z tego, co było. Postawiłam dzbanek z kawą na tacy                  i poszłam na górę zabierając kubki.
Drzwi zostawiłam do pokoju otwarte, więc nie miałam problemu z wejściem. Na stoliku, obok łóżka postawiłam tacę, nalałam kawy, mleka i powiedziałam:
- Częstuj się.
- Mmm…, jakie kanapki! A ty jadłaś?
- Jeszcze nie.
- No to jemy razem - powiedział.
Wzięłam jedną kanapkę i usiadłam obok.
- Boli cię noga?
- Nie. Ta maść czyni cuda – powiedział - dzwoniłaś do mamy?
- Nie dzwoniłam. Oni już spali…
- A teraz, która jest u nich godzina?
- Zadajesz mi zbyt trudne pytania, jak na rano - odpowiedziałam mu.
- A która jest godzina?
- W pół do siódmej.
- Tak wcześnie?
- No sama się dziwię, że tak wcześnie wstałeś…
Miałam trochę spraw do pozałatwiania, więc powiedziałam Niallowi, że będzie się musiał obejść beze mnie.
- Jak to? - Prawie zaczął płakać.
- Słuchaj, no muszę pojechać do sklepu zobaczyć, co tam się dzieje, muszę cię zawieźć do szpitala…
- Nie ma mowy! - Przerwał mi.
- Dobrze, zadzwonię do doktora Jana i zapytam o jakiegoś chirurga - poddałam się.
- A muszę?
- Musisz. Muszę pojechać na zakupy, ugotować obiad i takie tam. Ty będziesz sobie tu leżał                   i najwyżej, jak dzieci wstaną, przyślę je do ciebie.
- Myślisz, że „moja żona” będzie się mną opiekowała? - Zapytał.
- Twoja „była żona”? - Spytałam.
- No, faktycznie „moja była żona”… Jestem niepocieszony, bo nie poznałem mojego następcy…
Po ósmej zadzwoniłam do doktora Jana.
- O! Miło, że słyszę moją ulubioną pacjentkę. Wszystko wiem. Proszę do nas przyjechać. Wszystko załatwimy. Słyszałem też, że pacjent jest oporny.
- Widzę, że Michał wszystko panu opowiedział…
- Między nami, lekarzami nic się nie ukryje.
- Dobrze, panie doktorze będziemy u pana za dwie godziny.
- Będę czekał.
Po czym postanowiłam, że nie powiem Niallowi, gdzie jedziemy. Było to najbezpieczniejsze rozwiązanie, bo jeszcze by mi uciekł. Był taki niepocieszony, jak mu powiedziałam, że go zostawię samego, więc zdecydowałam, że jedzie ze mną.
- Z kim rozmawiałaś? - Zapytał, gdy wróciłam do pokoju.
- Przecież mówiłam ci, że mam parę spraw do załatwienia. Pomyślałam sobie, że może pojedziesz jednak ze mną.
- Jak chcesz, to bardzo chętnie - powiedział.
- To bardzo się cieszę - rzuciłam - pomogę ci się ubrać.
- Sam się ubiorę. Już taka kaleka nie jestem.
- Jak chcesz.
- Jak chcesz mi pomóc, to dobrze…. Pomóż mi - stwierdził po chwili.
Ubrałam go dosyć szybko. Zadzwoniłam do Gabrieli i zapytałam:
- Obudziłam cię?!
- Nie, już nie – odpowiedziała - już nie śpię, a co się stało?
- Szukam opieki do dziećmi - powiedziałam żałośnie.
- Nie ma sprawy, zaopiekujemy się, a co?
- Muszę jechać z Niallem do szpitala.
- Co? Z tym kolanem?
- No nie jest dobrze…
- To mam przyjść do ciebie?
- Tak, bo dzieci jeszcze śpią…
- Okej będę za dziesięć minut.
- Okej.
Rozłączyłyśmy się.
- Z kim rozmawiałaś?
- Z Gabrielą. Posiedzi z dzieciakami.
- To może ja zostanę?
- Nie, no już wszystko ustaliłam. Założyłeś stabilizator? - Zapytałam.
- A po co?
- No to chcesz ze mną jechać, czy nie?! - Zdenerwowałam się.
- No chcę!
- No to zakładaj.
Niall zaczął zdejmować spodnie. Postanowiłam mu w tym pomóc.
- Mmm - skomentował.
- Chcę, żebyś to szybciej zrobił, a nie…
- No ja tu striptiz urządzam, a ty tak przyziemnie: „pośpiesz się”!
- Bo mam tu dużo spraw do załatwienia! Pośpiesz się!
Pomogłam mu z nogą.
- Co ci się tak śpieszy?
- Mówiłam ci, że…
- „Mam dużo spraw do załatwienia”- zacytował mnie.
- Chciałabym, żebyśmy odjechali nim obudzą się dzieci. Zaraz będzie tu Gabriela.
Na to Niall zdecydowanie przyśpieszył. Kiedy Gabriela przyszła, wsadziłam go do samochodu i szybko odjechaliśmy.
- Co ci się tak śpieszy? - Zapytał po raz kolejny.
- No przecież mówiłam…
- Masz dużo spraw do załatwienia…
- Po co mnie znowu cytujesz?!
Gdy wyjechaliśmy na główną ulicę, okazało się, że jest straszliwy korek. Postanowiłam, że pojedziemy prosto do szpitala.
- Gdzie ty jedziesz? - Zdziwił się.
- Zmieniłam plany - odpowiedziałam.
Gdy podjechaliśmy pod szpital, dopiero zorientował się, gdzie jest.
- Co? Do ginekologa musisz iść? – Zapytał z nadzieją w głosie.
- Tak, Niall.
- Ja też mam iść z tobą?
- Tak. Musisz ze mną iść.
Gdy jechaliśmy windą, na górę pod windą spotkaliśmy doktora Jana.
- Witam moją ulubioną pacjentkę - powiedział wsiadając do windy.
- To nie wysiadamy tutaj? - Zdziwił się Niall.
Doktor popatrzył na mnie, a ja mrugnęłam do niego.
- Musimy przeprowadzić pewne badania.
Niall zorientował się, że coś jest nie tak, gdy doktor Jan wyszedł z jakiegoś gabinetu i powiedział:
- Teraz pan.
- JA?! - Zdenerwował się.
- Tak, pan.
- Ja się z tobą policzę - szepnął mi do ucha.
- Jasne, że tak - odpowiedziałam.
- Ty miałaś ze mną wchodzić.
- Ale nie chcemy narażać matki pańskich przyszłych dzieci - powiedział doktor.
Niall poszedł zrezygnowany do środka. Drzwi się zamknęły i czekałam na niego pod gabinetem. Za chwilę wyszedł doktor Jan sam.
- Zrobią mu prześwietlenie i zobaczą, co jest grane. Michał mówił mi o tym, jak to się stało. Może być zerwana łękotka, bądź parę innych powodów. Musimy wiedzieć, na co leczyć pani przyszłego męża. Widzę, że jest zestresowany…
- Panie doktorze, on się boi lekarzy.
- Przecież my nie gryziemy.
- Nie mogłam mu powiedzieć, że jedziemy do pana, bo przecież nie wsiadłby mi do samochodu.
Po dwudziestu minutach, Niall wyszedł skwaszony, a doktor Jan zapytał:
- I co? Bolało?
- Nie - warknął Nialler.
- No to całe szczęście - rzucił doktor - to teraz zapraszam tu pod gabinet - i wszedł znowu sam.
Widziałam, że Niall miał ochotę uciekać.
- Niall, nigdzie nie idziemy. Siedzimy tutaj.
- Wiesz, że to było wredne?
- Ja chcę mieć zdrowego męża - powiedziałam uśmiechając się szeroko.
Po pewnym czasie, zaproszono nas do gabinetu i bardzo przystojny chirurg zaczął omawiać sprawę Nialla. Powiedział, że jeżeli w tej chwili się tego nie zoperuje, to Niall przestanie chodzić. Bardzo się tym przejął.
- A to będzie bardzo bolało? - Zapytał Niall.
- Nie, to będzie pod narkozą. Nic nawet pan nie poczuje. Trzeba to zrobić, jak najszybciej - powiedział  i zobaczyłam, że doktor zajrzał do swojego kajetu.
- Proponuję zrobić to w przyszły piątek - popatrzył na nas doktor.
Niall był biały.
- Ale proszę się nie bać. Wszystko będzie dobrze - powiedział doktor.
Gdyby mógł, Niall by prysnął z pokoju z wielkim okrzykiem: AAAAAAAAAAAAAAA!!!
Ale, trzymałam go mocno za rękę, a drzwi zastawiał doktor Jan.
- Jeżeli pan się boi igieł, to możemy załatwić to w inny sposób.
- A w jaki? - Zainteresował się pacjent.
- Dostanie pan tabletkę, po której pan uśnie.
To go trochę uspokoiło. Zostały omówione wszystkie szczegóły operacji i doktor Gregory, bo tak miał na imię, powiedział:
- Liczę, że pan się stawi.
Niall coś burknął pod nosem. Gdy wyszliśmy, zaczął się ciskać.
- Jak mogłaś mi to zrobić?!
- Zależy mi na tym, żebyś chodził, bo jak nie, to nie wyjdę za ciebie.
Zawiozłam Nialla do domu i chciałam go zostawić pod troskliwą opieką Darcy oraz Gabrieli.
- Muszę jechać do sklepu - powiedziałam.
- Może ja pojadę? - Zaproponowała Gabi.
- Jak chcesz.
Gabriela zdecydowała, że jednak pojedzie ona. Opowiedziałam jej o wizycie w szpitalu i o operacji.
Po wysłuchaniu relacji Gabi poszła.

 Usiadłam przy komputerze i zamówiłam dostawę jedzenia do domu.
____________________________________________

Hey ludziska :) Wybaczcie, ale rozdział nie był sprawdzony, przepraszam xx
 Miłego weekendu <3
PS. Po prawej stronie, jak pewnie zauważyliście wrzuciłam pasek z wejściami <3 Nie będę mówić, jak bardzo się cieszę i dziękuję :)                                                                                                 ~Meg