Niall ciężko obrażony leżał w salonie i się do mnie nie
odzywał. Po pewnym czasie zapytałam:
- Co? Zaprowadzić cię do domu?
- Nie - usłyszałam odpowiedź.
- To albo się będziesz się do mnie odzywał, albo cię
odprowadzę do domu.
- Dobrze… Już będę grzeczny – odpowiedział - dziękuje, że ze
mną tam pojechałaś – wybąkał - a w piątek pojedziesz ze mną?
- Pojadę - odpowiedziałam bez mrugnięcia okiem.
Gabriela musiała powiedzieć coś Dominice, bo ta zaraz
przybiegła.
- Słyszałam, że Niall będzie miał operację! - Prawie, że
krzyknęła.
- CIIIIIIII! Temat tabu - powiedziałam.
- Jak to załatwiłaś? - Zapytała cicho.
- Podstępem - rzucił Niall z salonu.
- On tu jest? - Szepnęła.
- Tak - odparłam.
- To przyjdę później - szepnęła znów.
- Ale wejdź do mnie, proszę - rzucił Niall - Nie pocieszysz
mnie? - Usłyszałyśmy.
- Niall, nie podsłuchuj! Bo to nie ładnie - powiedziałam.
- Wiem, że nie ładnie - powiedział.
- To ja zaraz zorganizuję jakieś towarzystwo - powiedziała
Dominika i wybiegła.
Po chwili w salonie mieliśmy wszystkich… Streściłam w
skrócie wydarzenia ze szpitala. Wszyscy byli bardzo przejęci.
- I obiecałam Niallowi, że będę przy nim w piątek -
powiedziałam.
- Wszyscy będziemy! - Powiedział Louis.
- No, ktoś musi być z dziećmi…
- Kazik zostanie - powiedziała Eleanor.
Dzięki Bogu, piątek wypadał już po koncercie, więc
zapowiedziałam Niallowi, że na koncercie ma siedzieć na tyłku i nie wolno mu
wstawać. Jak prosiłam, tak zrobił.
Obawiałam się spotkania z
Harrym, ale to on był w bardzo nieciekawej sytuacji, gdyż reszta zespołu stała
murem za Niallem…
Wszyscy się przyzwyczaili, że Niall mieszka u mnie i
wytłumaczyli, że ktoś musi się nim opiekować. Do piątku miałam niezły cyrk,
jeśli to można nazwać cyrkiem… Niall wynajdywał różne powody, dlaczego nie może
jechać na operację, że go noga nie boli, że dobrze jest, że ja sama zostać nie
mogę, ale ja twardo obstawałam przy swoim, że jedziemy. Wreszcie nastał piątek
i gdy się obudziłam, Nialla nie było… Zerwałam się i zaczęłam go szukać. W
mojej sypialni go nie było. Na dole też, u dzieciaków również. Przeszłam cały
dom, ale nigdzie go nie było. Szybko się ubrałam i poszłam do niego, do domu, który był zamknięty.
Jeśli myślisz, że cię nie znajdę, to się grubo mylisz… Zaczęłam
walić w drzwi, ale były zamknięte i nikt nie odpowiadał.
Nie myśl, że cię nie znajdę…- prowadziłam z nim dyskusję w
mojej głowie. Byłam ostro wkurzona.
Z sąsiedniego domu, wyjrzał Louis.
- Co się stało?- Zapytał.
- Niall zniknął!
- Jak to zniknął?!
Przyłączył się do poszukiwań. Zaczęliśmy wołać Nialla.
- Przecież on się nie odezwie – powiedziałam - zupełnie,
jakby się zapadł.
Mieliśmy być na dziesiątą na operacji, więc jeszcze była
chwila czasu. Wszyscy na Wiśniowej się przebudzili i zaczęli szukać razem z
nami.
- Uciekł! - Podsumował Louis.
- Nie wygłupiaj się. Musi gdzieś być, tylko się schował -
powiedziałam.
Byłam coraz bardziej zdenerwowana, bo było co raz mniej
czasu. Gdzie ten cholernik się schował?! Przeszukaliśmy wszystko, ale nigdzie
go nie było.
- No chyba go zabiję!!!!!
- Nie rób tego Megan! Jeszcze nam się przyda! Z kolanem, czy
bez, ale nam się przyda - rzucił Lou.
- Ty coś wiesz! - Rzuciłam.
- Nic nie wiem!? Przecież szukam tak samo, jak ty!
- Może udajesz, że szukasz! - Zdenerwowałam się.
Weszliśmy do mojego domu i powiedziałam:
- Słuchajcie, jeśli za piętnaście minut się nie znajdzie, to
ogłaszam, że zrywam zaręczyny! - Powiedziałam to na tyle głośno, że coś zaczęło
się dziać na górze. Rzuciliśmy się do schodów. Przeszukaliśmy piętro, ale go
nie było.
- Do cholery?! Niall gdzie jesteś?! - Wrzasnęłam wściekła.
- Tutaj! - Usłyszałam.
No tak, studio Harry'ego było jedynym miejscem, gdzie nie
zajrzałam.
- Coś mówiłaś o zaręczynach? - Usłyszałam z góry.
- CO TY TAM ROBISZ DO CHOLERY?! SZUKAMY CIĘ OD PONAD
GODZINY, A TY CO!?
- Nie mogę zejść.
- Dlaczego?
- Bo zapomniałem stabilizatora z pokoju…
Myślałam, że za chwilę z siebie wyjdę.
- MIAŁEŚ NIE WSTAWAĆ Z ŁÓŻKA BEZ STABILIZATORA! - Krzyknęłam.
- Ale tak słodko spałaś, że nie chciałem cię budzić…
- Uuu - usłyszałam głos Louisa.
Rzuciłam się na górę i wszyscy za mną. Niall siedział w
bokserkach w studio i miał bardzo nie ciekawą minę.
- Co wy tu wszyscy robicie?
- Szukamy - odpowiedział Liam.
- Czy panie mogą opuścić studio?
- Ja ci dam opuścić - powiedziałam.
Danielle z Ellie zeszły na dół. Ellie powiedziała:
- To przygotuję kawę!
- Przygotuj! - Odpowiedziałam.
Chłopcy złapali Nialla i znieśli go na dół. Położyli go na
kanapie w salonie.
- Ale ja taki nieubrany jestem…
- Dobrze…. Zaraz ci coś przyniosę - powiedziałam.
Poszłam na górę i zabrałam spodnie, czystą koszulkę, jakieś
skarpetki i buty. Zeszłam z tym wszystkim, a Liam przytomnie powiedział:
- A gdzie stabilizator?
- To ja już pójdę - powiedział Louis. Zniknął na górze.
Przez nawoływania i
całe zamieszanie, dzieci się pobudziły. Darcy była zachwycona, że wszyscy są.
Antoś zresztą też.
- To może ja pójdę do siebie do domu?- Powiedział Niall.
- Nie ma mowy! – Powiedziałam - Zaszyjesz się gdzieś w domu
i znowu będziemy cię szukać!
- Po pierwsze was nie wpuszczę…
- Pamiętaj, że Kazik ma klucze - uśmiechnęłam się
ironicznie.
- O cholera, zapomniałem! Widzicie, jaka z niej jest wredna
baba?!
To mnie jeszcze bardziej wkurzyło.
- Tak? Wredna baba? Ja ci dam! To w takim razie nie trzymam
cię za rączkę! - Powiedziałam odwracając się tyłem do niego - Louis niech cię
zawiezie.
- Obiecanki cacanki, a głupiemu radość…
- Pewnie, że głupiemu - powiedziałam.
Poczułam, że ktoś mnie podnosi. Odwróciłam się i zobaczyłam,
że Liam trzyma mnie w powietrzu i
niesie w kierunku Nialla.
- PUŚĆ MNIE! - Zaczęłam się wyrywać.
- Tylko nie gryź - powiedział spokojnie. Posadził mnie, koło
Nialla.
- To teraz buzi - rzucił Louis.
- Tak przy dzieciach? - Rzuciła Doma.
Gabriela złapała dzieci i powiedziała:
- Idziemy się myć, bo macie umówioną lekcję gotowania!
Ponieważ dzieci bardzo lubiły Kazika, pobiegły szybko na górę.
- No? To, na co
czekacie? - Ponaglał Lou.
- Nie - powiedział Niall - wrednych bab nie całuję.
Odwróciłam się do niego tyłem.
- Film powinniśmy nagrać i wrzucić Video Diary z Niallem w
roli głównej.
Poczułam, że Niall się zaczyna wiercić. Złapał mnie,
odwrócił do siebie i pocałował.
- Gorzko, gorzko! - Zaczęli wrzeszczeć.
- To jeszcze nie ślub! - Powiedziałam.
W niedługim czasie dzieciaki były już na dole umyte i
ubrane. Byłam umówiona z Kazikiem, że da im śniadanie, to był z resztą jeden z
warunków Kazika, także piątka powędrowała do niego, a myśmy zapakowali się w
samochody i wyruszyliśmy do szpitala. Na wszelki wypadek, Liam zdecydował, że
zabierze Nialla do siebie do samochodu, bo jeszcze się pozabijamy. Ja jechałam
z Danielle.
- Co jemu strzeliło do łba?! - Zdenerwowałam się - Tak mnie
wystraszyć.
- Pewnie chciał nagrać jakąś piosenkę - uspokajała mnie
Danielle.
Dan działała na mnie kojąco, więc bardzo szybko się
uspokoiłam i już w pogodnym nastroju dojechałam do szpitala. Cyrk, jaki zaczął
się pod szpitalem, był nie do zniesienia.
Niall powiedział, że nie wysiądzie z samochodu, że wracamy.
Liam próbował go wypchnąć, ale Niall trzymał się kurczowo fotela, Louis
otworzył drzwi i próbował ciągnąć go w swoją stronę, ale nie dawał rady.
Wreszcie do samochodu Liama podszedł Jay i powiedział:
- Wysiadaj, bo cię wyciągnę.
- Nie wysiądę!
Trzymał się mocno, więc Jay pomajstrował coś przy fotelu i
za chwilę wyciągnął Nialla razem z fotelem. Postawił go przy
samochodzie i powiedział:
- Mamy cię zanieść tak, czy wstaniesz?
- Nie wstanę -
warknął Niall, więc nie wiele myśląc, razem z Liamem złapali fotel i zaczęli go
nieść. Niall machał nóżkami powietrzu i wrzeszczał.
Ludzie zatrzymywali się i przyglądali scenie. Ktoś słusznie
otworzył drzwi i za chwilę byliśmy wewnątrz. Chłopcy stanęli pod windą i gdy
zjechała, wstawili fotel z Niallem do środka. Niall dalej trzymał się kurczowo.
Gdy zajechaliśmy na chirurgię, wysiadłam z windy i zaczęłam się oglądać za
pomocą. Winda się zamknęła i odjechała, a obok nas przeszła siostra ze
strzykawką. Niall zerwał się z fotela
i chciał koniecznie wsiąść do windy.
- Gdzie znajdę doktora Gregora, jesteśmy umówieni na operację.
- Czy załatwili państwo formalności na dole?
- Musimy najpierw dostarczyć pacjenta - powiedział Louis.
- Tak się boi? - Zapytała siostra.
Na potwierdzenie naszych słów, Niall zaczął walić rękoma i
nogami w windę.
- Co tu się dzieje? - Usłyszałam znajomy głos.
- Panie doktorze, przywieźliśmy pacjenta.
Niall zamarł.
- Siostro, proszę środek uspokajający - powiedział doktor.
Nim się Niall zorientował, zrobiony został zastrzyk, który
stosunkowo szybko zadziałał. Niall został posadzony na wózku, a doktor zapytał:
- Czy wszystkie formalności zostały załatwione?
- Nie, panie doktorze. Musieliśmy go tu przynieść, bo by nam
uciekł - wskazałam na fotel.
- Interesujące - powiedział doktor i zaczął się śmiać pod
nosem - teraz już sobie pośpi.
Faktycznie. Spojrzałam na Nialla. Głowa mu opadała i
siedział spokojnie, jak aniołek.
- Proszę zjechać na dół i wypełnić formularze. Tam dadzą
pani przydział do nas i z tym proszę wrócić do mnie, a pozostałych państwa
zapraszam do poczekalni.
Chciał nam tłumaczyć, gdzie jest poczekalnia, ale doskonale
wiedzieliśmy. Jay z Liamem zjechali ze mną i z fotelem… Z tym, że ja zostałam w
rejestracji, a oni wyszli na zewnątrz.
Zaczęłam wypełniać papierki. Miałam przygotowaną polisę
ubezpieczeniową Nialla, więc szybko je wypełniłam. Najgorsze było to, że Niall
powinien podpisać te papiery… Recepcjonistka widziała, jak walczyliśmy z
Niallerem, więc powiedziała:
- Proszę się nie martwić. Wypełni to później.
Dostałam papierek, o którym mówił doktor i wjechałam na
górę. W windzie spotkałam doktora Jana.
- Witam moją ulubioną pacjentkę! Dzisiaj do mnie?
- Nie, nie. Dzisiaj z Niallem przyjechaliśmy.
- To dzisiaj operacja? - Zapytał.
- Tak…
- To może pani do mnie wpadnie?
- Nie, muszę trzymać Nialla za rączkę.
- Ale na sali operacyjnej pani nie będzie.
- Wiem – powiedziałam - ale zanim go zabiorą na blok.
- A, chyba, że tak. To do widzenia, bo to moje piętro - powiedział
i wysiadł w ostatnim momencie.
Wjechałam wyżej. Podeszłam do stanowiska pielęgniarek i
powiedziałam:
- Mam tutaj ten papierek, który miałam załatwić.
- A to pani od tego bojącego się pacjenta?
- Tak – przyznałam - mogę do niego pójść?
- Tak, tylko do momentu, do póki go nie weźmiemy na blok
operacyjny. Potem pani musi czekać w poczekalni.
- Ale…
- Przykro mi, takie są przepisy…- powiedziała surowo.
Zgodziłam się z nią. Podała mi numer pokoju, w którym
zakwaterowany był Niall. Poszłam do niego. Niall spał przebrany w piżamę.
Wzięłam go za rękę i usiadłam obok na krzesełku. Pogładziłam go po głowie, a on
zaczął coś mamrotać przez sen. Nie za bardzo zrozumiałam, co to było.
Posiedziałam tak z dziesięć minut, gdy do pokoju przyszedł sanitariusz.
- To pan Niall Horan?
- Tak - odpowiedziałam.
- To zabieram go.
Wysunął łóżko i wyjechał…
- Panią zapraszam do poczekalni.
- Wiem już - powiedziałam smutno, zerkając po raz ostatni na
Nialla.
Zjechałam do poczekalni. W poczekalni było parę osób, po za
nami. Był jeden tatuś, który został wyproszony z porodówki, rwał sobie włosy z
głowy.
- Kiedy to się skończy?! Kiedy to się skończy?! - Cały czas
gadał.
Moje towarzystwo siedziało grzecznie w jednym z kątów. Nawet
Louis nic nie mówił.
- No i co?
- Zabrali go - powiedziałam i zeszkliły mi się oczy.
- Przecież to zwykły zabieg - powiedział Liam przytulając
mnie.
- A jak coś się stanie?
- Nic się nie stanie! Przecież jesteśmy w szpitalu.
Poczułam, że robi mi się niedobrze. Musiałam być blada, jak
ściana, bo podbiegła do mnie Danielle.
- Co ci jest!?
- Słabo się jakoś czuję…
- LIAM! PRZYNIEŚ WODY! - Wrzasnęła.
Przyszły tatuś zamilkł i zaczął mi się przyglądać. Byłam tak
zdenerwowana, że zaczęłam zgrzytać zębami.
- Uspokój się - powiedziała Danielle - wszystko będzie
dobrze.
- A jak nie będzie dobrze? To będzie moja wina - płakałam.
- Nic mu się nie stanie. Sama wiesz, że to bardzo dobry
szpital.
Ellie się gdzieś zakręciła i po chwili przyniosła jakąś
tabletkę.
- Weź to - powiedziała.
- Co to jest?
- Na uspokojenie.
- Nie będę brała.
- Bo pójdę po doktora Jana!
- Nie jestem w ciąży.
- A wiadomo?
- Ellie, proszę cię.
Wzięłam posłusznie tabletkę, popiłam wodą, którą przyniósł
mi Liam i dopiero zaczęłam rozrabiać. Tego już nie pamiętam, ale z opowieści,
które potem krążyły na Wiśniowej wynikało, że było śmiesznie. Przebiłam we
wszystkim Louisa…
- Byłaś tak rozkoszna, że można było cię zjeść – powiedział
Lou - sypałaś dowcipami. Niektóre były nawet całkiem, całkiem…
Nie za dużo chcieli mi powiedzieć, więc doszłam do wniosku,
że musiałam być całkiem nieznośna. Obudziłam się w domu. Dopiero po momencie
dotarło do mnie, co się dzisiaj działo.
JEZUS MARIA?! CO JA ROBIĘ W DOMU?!
Byłam sama. Myślałam, że Niall jest w domu, ale nigdzie
go nie znalazłam.
NO PRZECIEŻ ON MIAŁ OPERACJĘ!
Jeszcze bardziej się zdenerwowałam. Usłyszałam, że ktoś
wszedł do domu.
________________________________________________
Względnie poprawiony :) Miłego weekendu i zapraszam na do mnie na Wattpada C: @myslicielka
~Meg
Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuń