Mateuszowi, który właśnie rozpoczął nowy rozdział w życiu x
"Kiedy się patrzy na ich dzielność i determinację, łatwo odgadnąć, czemu ludzie nie fruwają: nie dość mocno chcą."
~William Wharton- Prasiek
Około ósmej był obchód, więc wyszłam z pokoju. Gdy lekarze
wyszli, weszłam z powrotem, a Niall był bardzo szczęśliwy.
- Wychodzę dzisiaj! – Powiedział - doktor Gregor powiedział,
że wypisze mnie dzisiaj! Powiedział, że mam dobrą opiekę, a właściwie opiekunkę
i że może mnie wypuścić.
- O której cię wypisze?
Pomyślałam, że muszę zorganizować transport.
- Pewnie około dwunastej…
Zadzwoniłam do Liama.
- Liam, czy będziesz mógł nas zabrać?
- A co?! Już wychodzicie?!
- Tak, już wychodzimy.
- Już jadę! - Powiedział i prawie się rozłączył.
- Jeszcze nie! Gdzieś koło dwunastej.
- To daj mi znać, jak będziesz wiedziała, o której
dokładnie.
- Dobrze.
Po jakiejś półgodzinie przyszedł doktor i zaczął mnie
szkolić, jak mam się opiekować Niallem.
- Żadnych brzuszków… Na razie ma pan leżeć, jak najmniej
chodzić, no chyba, że do toalety. Macie państwo jakiś wózek?
- Nie, tylko dziecięcy - powiedziałam.
- Dobrze, to wypożyczymy państwu. Nie wolno panu stawać na
tej nodze przez dwa najbliższe dni. Noga powinna być wysoko i gdyby coś się
działo, proszę dzwonić.
Zadzwonił pager doktora. Popatrzył na niego i powiedział:
- Muszę już lecieć, bo wzywają mnie na blok. Jak wyjdę z sali
to przygotuję wypis.
Znowu nie wiedziałam, kiedy zaistnieje to szczęście… Krótko
po tym, jak doktor wyszedł, zadzwonił Liam.
- To, o której mam po was przyjechać?
- Nie wiem… Doktor poszedł teraz na blok operacyjny…
Powiedział, że jak stamtąd wyjdzie to przygotuje wypis. Ale wiesz, że musisz
zjechać na parking?
- A co się stało?
- Znowu paparazzi…
- Okej. Wiem, jak tam wjechać - powiedział.
O jedenastej był już u nas w pokoju.
- Lou chciał koniecznie przyjechać i poćwiczyć na
przyciskach, ale nie pozwoliłem mu.
- Dzięki Bogu, że go tu nie przywiozłeś, bo jeszcze by coś
mu zrobił, i co?
- Ellie zakazała mu wychodzić z domu. Ma szlaban, dopóki
Niall nie będzie miał zezwolenia od lekarzy na spotkanie z Louisem.
- Jak to? Mojego przyjaciela nie będę mógł oglądać? - Zaczął
chlipać Niall.
- Nie martw się, Ellie coś wykombinuje, żebyś mógł go
widzieć, a nawet pogadać.
Niall się uspokoił.
Doktor Gregor przyszedł po dwunastej i przyniósł odpowiednie
papiery, więc postanowiliśmy, że czym prędzej wychodzimy, dopóki się nie
rozmyśli.
Liam przyjechał Lange Roverem Nialla, ponieważ był on
największym samochodem na Wiśniowej. Dwóch sanitariuszy pomogło wsadzić Nialla
do samochodu. Oczywiście wszystko odbywało się na parkingu.
Gdy Niall został zabezpieczony, wsiedliśmy my.
- Tylko ostrożnie - powiedział Niall patrząc na Liama.
- Spokojnie, nie zniszczę ci samochodu - uspokoił go, po
czym ruszyliśmy z piskiem opon.
Niall się zdenerwował.
- Paparazzi - tłumaczył się Liam z pośpiesznego ruszania.
- Schowaj się - powiedział do mnie.
- A dlaczego mam się schować? Przecież ten samochód ma
przyciemniane szyby - odpowiedziałam.
- A… Faktycznie, zapomniałem…
Gdy zajechaliśmy na Wiśniową, brama sama się zaczęła
otwierać i w oknie zobaczyliśmy Louisa. Machał do nas, jak szalony i o mało nie
wypadł z tego okna…
- Pomóc wam?! - Usłyszeliśmy jego krzyk.
- Damy sobie radę - odkrzyknął Liam przez otwarte okno
samochodowe - A co ty? Uziemiony jesteś?
- Tak jakby… Ellie nie pozwoliła się do ciebie Niall zbliżać!
- Krzyknął jeszcze przez okno, które się za chwilę zamknęło.
Z pozostałych domów zaczęli wszyscy wybiegać. Liam podjechał
pod mój dom.
- Tutaj, prawda? - Zapytał taktownie.
- No tutaj – odpowiedziałam - przecież trzeba się nim non
stop zajmować.
Wyłączył stacyjkę i wysiadł. Wyciągnął wózek i zaczął się
zastanawiać, jak się go rozkłada. Zayn podszedł i szybko go rozłożył.
- Moja ciocia miała taki - powiedział.
- To teraz trzeba wyciągnąć Nialla - powiedział Liam.
- Widziałeś, jak go ładowali? - Zapytał Zayn.
- Nie przyglądałem się, bo pakowałem wózek…
- No jak to?! - Oburzył się Zayn - Megan ty widziałaś?
- Nie… Zasłaniali mi sobą…
- Nie pytacie zainteresowanego, który to przeżył? - Usłyszeliśmy
z samochodu.
- No, dobra Niall, opowiadaj jak to było - rzucił Zayn
przyglądając mu się.
- Yyy…. Byłem tak przejęty, że nie pamiętam…
- Nie wygłupiaj się, bo zostawimy cię w tym samochodzie.
Jay chciał wyciągać fotel, ale Niall protestował:
- Bo mi zepsujesz samochód!
Niall się przekręcił i noga zaczęła mu wystawać z samochodu.
- To ciągnijcie za tą nogę! - Krzyknął Louis gapiący się
przez drugie okno.
- Przesuń się trochę Niall - powiedziałam.
Niall postarał się i przesunął się do przodu. Wtedy Jay
złapał go pod pachy, podniósł i posadził na wózku.
- Uważajcie, bo on ma niebezpieczne narzędzie! - Krzyknął
Louis i pokazał na nogę.
Podjechaliśmy pod ganek i tam zobaczyłam pochylnię.
- Kto to zrobił? - Zdziwiłam się. Liam rozłożył pochylnię i
wpychał Nialla pod górę.
- Louis - odpowiedział.
- A czy to jest bezpieczne? - Zapytałam.
- Było testowane.
- Przez kogo? - Zapytał Niall.
- Przez Louisa…
Ale nim się zorientowaliśmy Niall był już na górze.
- Niestety w domu nie macie pochylni. Albo wniesiemy cię na
górę i tam będziesz siedzieć, albo będziesz na parterze…
Pomyślałam, żeby był na górze, bo na sofie się nie wyśpi…
- To wnoście go na górę - zdecydowałam.
- Jesteś pewna?
- Tak.
Chłopcy wnieśli Niallera na górę i mocno zziajani wrócili na
dół. Ja w tym czasie przygotowałam herbatę i zapytałam:
- Napijecie się?
- Nie, nie będziemy przeszkadzać. Masz trochę zajęć -
odpowiedział Li.
Po krótkim czasie do domu wpadła Darcy.
- Gdzie wujek?
- Na górze w gościnnym, ale nie przeszkadzaj teraz, bo wujek
odpoczywa. A nie przywitasz się ze mną?
Darcy dała mi buziaka i zaczęła nerwowo patrzeć się na górę.
- No dobrze, to zobaczymy czy wujek śpi.
Cichutko uchyliłam drzwi i zajrzałyśmy do środka. Niall
leżał i patrzył się w telewizor.
- Wujek! - Krzyknęła Darcy i wbiegła do środka.
- Ostrożnie! - Krzyknęłam za nią.
Zatrzymała się w ostatnim momencie. Popatrzyła na mnie
zdumiona i zapytała:
- Co się stało?
- Wujek miał operację kolana. Trzeba bardzo uważać na wujka -
wyjaśniłam.
- Bardzo boli? - Zapytała Darcy.
- Nie, już nie boli - wujek Niall odpowiedział - chodź. Ręce
mam zdrowe. Przytul się do mnie.
Podeszła do niego, jakby był trędowaty, lekko go pocałowała
i szybko odskoczyła. Wyglądało to przekomicznie, więc powiedziałam:
- Wujek ci powiedział, że ma ręce zdrowe, więc możesz się
przytulić.
- Ale ja nie chcę, żeby wujka bolało - odpowiedziała.
- Jeżeli nie będziesz mu skakać po nodze o tutaj – pokazałam
- to nic mu nie zrobisz.
Darcy przyjrzała się zabandażowanej nodze Nialla.
- I tak zostanie? - Prawie, że zaczęła płakać.
- Nie, wujek miał wczoraj operację, a za tydzień musimy
jechać z powrotem do szpitala, żeby zdjęli ten bandaż.
- A ty nie możesz sama zdjąć?
- Nie, bo zrobią specjalne badania. Za dwa dni będziemy
jechać do szpitala na rehabilitację i wtedy zmienią wujkowi opatrunek.
Darcy była szalenie przejęta.
- Musisz teraz pomagać wujkowi. Zwykle to wujek tobie
pomagał, a teraz ty masz mu pomagać.
- Dobrze mamusiu. Wujek, co ci pomóc?
- W tej chwili nic - odpowiedział Niall, dusząc się ze
śmiechu - to jutro idziesz do przedszkola.
- Nie, ja nie pójdę! Muszę się tobą opiekować.
- Pójdziesz – powiedziałam - jak wrócisz z przedszkola, to
będziesz się opiekować wujkiem.
Zobaczyłam, że usta Darcy zaczynają układać się w podkówkę.
Darcy się niechętnie zgodziła.
- To teraz po opiekuj się wujkiem, a ja przygotuję coś do
jedzenia.
- Kazik przyniósł obiad. Ciocia Danielle przyniosła ciasto.
Mniam. Ciocia Gabi też coś przyniosła, ale nie wiem co. Wszystko stoi w
lodówce.
Okazało się, że wszystkie panie domu, coś przygotowały na
powrót Nialla. Lodówkę miałam zapchaną, a jedzenia starczyłoby na pół wojska.
Zaczęłam zaglądać do garnków. W garnku Gabrieli były
gołąbki, w garnku Dominiki bigos, w następnym garnku (chyba Kazika) były
eskalopki. Na stole stał pięknie udekorowany tort. Było to dzieło Ellie, a obok
jabłecznik od Danielle.
Poszłam na górę zapytać Nialla, na co ma ochotę. Gdy
usłyszał słowo: Bigos, od razu
powiedział:
- Taaak!
Wróciłam do kuchni, by zgrzać bigos. Spróbowałam. Był
przepyszny. Zaczęłam się zastanawiać, czy gotować ziemniaki, ale okazało się,
że w chlebaku mam mnóstwo świeżych bułek. Postanowiłam, że je zamrożę, bo
doliczyłam się, że było ich sześćdziesiąt.
Postanowiłam, że po obiedzie pójdę do wszystkich i
podziękuje za zaopatrzenie mi lodówki. Bigos zaczął pachnieć i Darcy
przybiegła.
- Mamusiu, kiedy będzie obiad, bo wujek jest głodny?
- Za chwilę. Weź zanieś bułki na górę.
Darcy jakoś dziwnie na mnie popatrzyła, ale grzecznie wzięła
bułki i poszła na górę.
Nałożyłam każdemu po porcji. Niallowi taką „bardziej”
słuszną. Postawiłam wszystko na tacy i poszłam na górę. Gdy weszłam do
pokoju, zobaczyłam, że obydwoje jedzą bułki.
- Ludzie, przecież mówiłam, że do tego będzie bigos -
rzuciłam.
- Darcy powiedziała, że będą tylko same bułki - powiedział
Niall.
- Darcy, no przecież widziałaś, że grzeję bigos.
- No, ale nie dałaś mi go, żebym go zaniosła.
- Bo się jeszcze grzał.
- Ale wujek był bardzo głodny.
Podałam talerze i razem zjedliśmy.
- A gdzie Antoś? - Zapytał Niall.
- Antoś jest u cioci Danielle - odpowiedziała Darcy - Wiesz
wujek? On się kocha w Jasmine!
- A skąd wiesz?
- Bo mi powiedział, że Jasmine będzie jego żoną!
Po zjedzeniu obiadu zaproponowałam deser, na co Niall z
chęcią się zgodził.
Zabrałam talerze i jeszcze w drzwiach zapytałam:
- Herbaty czy kawy?
- Herbaty…
Darcy poszła ze mną,
aby mi pomóc. Nałożyłam szarlotkę na talerze i dałam Darcy.
- Uważaj, żebyś się nie wywróciła.
- Dobrze mamusiu.
Odwróciła się gwałtownie i szarlotka wylądowała na ziemi. Pozbierałam
ciasto, ukroiłam nowe kawałki, nałożyłam na talerzyki i powiedziałam:
- To może ja wezmę. Ty weź widelczyki.
Postawiłam wszystko na tacy i zaniosłam na górę. Winda by
się przydała… Szkoda, że tego nie przewidzieliśmy… Weszłam do pokoju.
- O! Szarlotka!
- Nie, jabłecznik.
- To, to samo.
Podałam talerzyki, a Darcy powiedziała:
- Mamusiu, może ja pozmywam?
- Nie. Wsadziłam wszystko do zmywarki - odpowiedziałam.
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Zeszłam na dół, a w drzwiach
stała Danielle z Antosiem i Jasmine.
- Antoś chciał już do domu - powiedziała równocześnie Danielle
z wrzaskiem Antosia:
- MAMA!
- Chodźcie, właśnie zrobiłam herbatę. Mam wspaniały
jabłecznik.
Danielle się zaśmiała.
- Postanowiłam, że zrobię coś słodkiego, żeby wam było jakoś
lżej na duszy… A gdzie Niall?
- Leży na górze.
- To nie będę przeszkadzać.
- Nie przeszkadzasz. Chodź. Herbatki chcesz czy się kawy
napijesz?
- Może być herbata - odpowiedziała Danielle.
- To jest na górze. Chodź.
Wchodząc na górę, powiedziałam:
- Niall, masz gościa.
Niall się bardzo ucieszył.
- Witaj! Pyszny jabłecznik! Mówię ci! Palce lizać!
Dzieci wysłałam do pokoju, żeby się pobawiły. Posadziłam Dan
obok Nialla, a sama zaś usiadłam troszkę dalej.
- Co tak daleko usiadłaś? - Zdenerwował się Niall.
- A co? Na kolanach mam ci usiąść? - Zapytałam.
- No… Może nie w tej chwili…
- Słyszałam, że masz zakaz chodzenia i słyszałam o
brzuszkach, które robiłeś…- zaczęła się śmiać Dan.
- Tak… to dzięki Louisowi…
- Louis ma zakaz wychodzenia z domu - powiedziałam.
- A dlaczego?
- Ellie się tak wściekła, gdy się dowiedziała, co Louis
robił w szpitalu, że zdecydowała, iż ograniczy dostęp Louisa do Nialla. Właśnie
miałam do was przyjść i podziękować za
uzupełnienie nam lodówki - powiedziałam.
- Gdybyśmy byli w takiej sytuacji, jak wy to pewnie
postąpilibyście tak samo… To normalne - stwierdziła Danielle - i co teraz?
- Niall będzie teraz codziennie jeździł na rehabilitację.
Zaczyna od poniedziałku - powiedziałam.
- Internet huczy cały od plotek - powiedziała Danielle -
połączyli was jakoś… Fanki Nialla nie są zachwycone…
- Jakoś będę musiała to przeżyć…- powiedziałam.
- Mam nadzieję, że nie będziesz dostawała takich durnych
listów - powiedział Niall, gdy Danielle wyszła.
- Jakich listów?
- Wybacz, ale znalazłem jakieś listy od psychofanek do
ciebie…
- Gdzie to znalazłeś?
- Kazałaś mi, coś kiedyś poszukać w bibliotece i się
natknąłem na to… Czy Harry wiedział, że dostawałaś takie listy?
- Po co miał wiedzieć?
- Powinnaś nam mówić takie rzeczy… Te dziewczyny są
niebezpieczne - powiedział poważnie Niall - umówmy się, że jak dostaniesz taki
list, to mi powiesz, dobrze? - Spojrzał mi głęboko w oczy.
- Dobrze - odpowiedziałam.
- Słuchaj, mam teraz dużo czasu do myślenia i tak się zastanawiam,
że dwa domy to chyba nie będą nam potrzebne…- powiedział - ten dom jest
wspaniały, ale nie wiem czy chciałbym tu mieszkać na stałe… Co o tym myślisz?
Mój dom nie jest tak wspaniały, jak wasz… To znaczy twój… Ale może przeprowadzilibyśmy się do mnie?
- Wiesz, że też o tym myślałam? – Powiedziałam - Tylko, że u
ciebie nie ma, aż tylu sypialni i nie ma studia.
- I basenu…- dodał.
- I basenu - zgodziłam się - jak chcesz możemy zmienić
wystrój całkowicie tak, żeby nie przypominał dawnych czasów.
Niall nawet się ucieszył.
- Przeniesiemy się do ciebie na pewien czas, zmienimy
wystrój twojego domu, wyremontujemy go i gdy będzie już skończony remont,
przeniesiemy się na stałe. – Zaproponowałam.
- Ale ja pokrywam koszty remontu - powiedział Niall.
- To wyjdzie na to, że ja wyposażenia - dorzuciłam.
- Ja pokrywam wszystkie koszty - zdenerwował się Niall.
- Nie wygłupiaj się Niall. Mamy tu zamieszkać wszyscy.
Pokryjemy wspólnie.
Byłam mile zaskoczona, że o tym pomyślał, jak również, że
już przyjął fakt, iż się przeprowadził do nas. Nie zdążyliśmy jeszcze o tym
porozmawiać po powrocie, ale widać było, że jest mu dobrze.
- To co? To będzie nasza sypialnia? - Zdecydował.
- Wiesz, Niall… Jak będziemy remontować ten dom, to dobrze
by było pomyśleć o jeszcze jednym pokoju, bo jedna sypialnia dodatkowo, to
trochę mało.
Niall był lekko zaskoczony.
- Jak to?!
- No, bo zobacz. Jak na święta przyjadą rodzice twoi i moi,
to jest tylko dla jednych miejsce.
- No masz rację. Wiesz, teraz mam trochę czasu, to
pozałatwiam wszystkie formalności związane z naszym ślubem.
- Tak? A w jaki sposób? Leżąc w łóżku?
- Wszystko da się załatwić przez Internet. Przecież mamy
laptopa, a po za tym mama mnie piłuje, żebym przyleciał i zaczął wszystko
załatwiać.
- Teraz nie ma mowy o tym, żebyś poleciał. Mówiłeś jej o
nodze?
- Nie…
- To musisz do niej zadzwonić, bo jak się dowie z Internetu,
to cię jeszcze zabije przez ten telefon… Ja bym tak zrobiła…
- No dobrze… Która jest godzina?
- W pół do czwartej.
- Dzwonię.
Niall wybrał numer, a ja taktownie wycofałam się z pokoju.
Postanowiłam, że ja też powinnam zadzwonić do swojej mamy i zdać jej relację.
Wybrałam mamy numer i usłyszałam:
- Cześć, jak tam po operacji?
- Ja się czuję dobrze - odpowiedziałam.
- Wszystko wiem, bo Michał miał gorącą linię z doktorem
Janem.
- Dobrze, że nie z doktorem Gregorem.
- A skąd wiesz, że nie? Wiesz, że lekarze to jedna rodzina.
- Wiem – powiedziałam - to pewnie słyszałaś o wybryku
Louisa.
- Nie, a co zrobił?
- Ma zakaz wstępu do naszego domu.
- Jak to?
Zaczęłam jej opowiadać. Mama popłakała się ze śmiechu. Nie
mogła złapać oddechu.
- Mamo, nie uduś się tam z drugiej strony - powiedziałam. To
poskutkowało - no i dlatego Ellie zakazała Louisowi w ogóle wychodzić z domu…
- Chciałam ci powiedzieć, że na polskich stronach
plotkarskich jesteście pierwszą parą…
- Zdaje się, że nie tylko na polskich… Właśnie dowiedziałam
się od Danielle, że tutaj również…
- Komentarze podobno są przeróżne.
- Zdaję sobie z tego sprawę - odpowiedziałam.
- Tylko się nie przejmuj - powiedziała mama.
- Nie będę, na pewno - odparłam.
_____________________________
Znalazłam pendrive! Woooho :) brawa dla mnie xd
Jezu mam tak wolno chodzący internet, że nawet sobie nie wyobrażacie.
Dzisiejszy rozdział zadedykowałam wyjątkowej osobie. Jest to mój kuzyn, który jest jednym z najlepszych osób, jakie w życiu spotkałam. Chcę mu za to wszystko podziękować, co dla mnie zrobił.
~Meg
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz