Po chwili zaczęły się gromadzić fanki. Stanęłam sobie z
boczku i zaczęłam obserwować. Harry się za chwilę zjawił i zaatakowały go
fanki. Widziałam, że był wściekły, ale nie tak jak ja. Taki mi numer wywinąć?! -
cała się gotowałam. W pewnym momencie
mnie zobaczył. Takiej mnie jeszcze nie
widział. Chyba go to zaskoczyło.
Przedzierał się w moją stronę, ale fanki go zaczęły po trochu rozbierać.
- Megan! Zlituj się!
Odwróciłam się do niego plecami. Zerknęłam w jego kierunku.
Dawał mi rozpaczliwe znaki. Był już bez marynarki. Usiadłam sobie na krzesełku
i czekałam, co będzie dalej. Harry chyba zrozumiał, że mu nie pomogę. Przedarł
się przez fanki i podszedł do mnie.
- Co ty wyprawiasz?!
- A ty co?!
- Czemu mnie wzywałaś przez megafon?
- A ty gdzie się podziewałeś? - powiedziałam nadal wściekłym
głosem.
- Musiałem iść do łazienki. Mówiłem Zaynowi.
- Zayn powiedział, że idziesz do samolotu, bo coś tam
zostawiłeś.
- To źle mnie zrozumiał. Wychodźmy stąd.
- Jesteś tego pewny? Niczego nie zostawiłeś?
- Nie, już niczego, a gdzie jest Darcy?
- Z Niallem - odparłam krótko - jesteś gotowy do wyjścia?!
- Jestem.
- Paniom już dziękujemy – powiedziałam - zapraszamy na
koncert.
Ruszyliśmy w kierunku wyjścia. Fanki biegły za nami, więc
powiedziałam:
- Szybciej. Przebieraj tymi kopytami.
- Co ci jest?
- Jestem zła na
ciebie.
- Za co?
- Jak się zachowywałeś na lotnisku w Brukseli i w
samolocie?!
- Nie chcę, żeby mi ciebie odbił.
- Przecież on ma swoją dziewczynę. Poza tym, żeśmy
rozmawiali o zaufaniu. Znowu mi nie ufasz?!
Dopadliśmy do samochodu. Drzwi się otworzyły. Wsiedliśmy
szybko, a ja krzyknęłam:
- Odjeżdżaj!
Geff ruszył z piskiem opon.
- No i znalazła zgubę - powiedział nieświadomy Jay.
Przez całą podróż do domu patrzyłam przez okno i unikałam
wzroku Harryego. Chyba wszyscy poza Niallem nie zorientowali się, że żeśmy się
pokłócili. Niall siedział z Darcy na ręku i w pewnym momencie jak na niego
popatrzyłam, mrugnął do mnie.
- Wszystko będzie okej - szepnął do mnie.
Harry siedział w drugim końcu samochodu, bo tam było dla
niego miejsce. Przyglądałam się, gdzie jedziemy i zauważyłam, że wyjeżdżamy z
Paryża.
- Gdzie wy nas wieziecie?!
- Do nas do domu.
- To kupiliście dom?
- Taką małą chatkę… - zaśmiała się Dominika.
- Chyba nie taką małą – skomentowałam - jeżeli chcecie nas
wszystkich ugościć.
Popatrzyłam w lusterko. Geff do mnie mrugnął
porozumiewawczo. Dominika zapytała mnie
tylko szeptem:
- Czy mam wam dać osobne pokoje?
- Daj spokój. Poradzę sobie. To aż tak widać, że żeśmy się
pożarli?
- No, jak się nie odzywasz to słychać…
- Musi mi przejść - odpowiedziałam, wymuszając uśmiech na
twarzy.
Dojechaliśmy po krótkim czasie. Wzięłam Darcy i poszłam za
Domą. Dom był olbrzymi.
- Piękny macie dom! - powiedziałam.
- Udało nam się załatwić dom za śmieszne pieniądze, ale jest warunek, że musimy go utrzymywać w
stanie odpowiednim i jeżeli będą goście, to musimy ich przyjmować.
- To jesteście rezydentami?
- Coś w tym rodzaju - odpowiedziała.
Dominika zaczęła przydzielać pokoje.
- Jeżeli chcesz, mogę ci dać pokój osobny.
- Może będzie tak lepiej, bo jeszcze dojdzie do rozwodu.
Musi mi przejść.
Przydzieliła mi jeden z pokoi i weszłam tam z Darcy,
zamykając za sobą drzwi na klucz. Pokój był przytulnie urządzony w stylu
Ludwika Słońce. Po pewnym czasie
usłyszałam pukanie do drzwi. Zapytałam:
- Kto tam?
- To ja - usłyszałam głos Harryego.
- Lepiej sobie idź - odpowiedziałam.
Harry się chyba tego nie spodziewał, bo zaczął stukać do
drzwi. Usłyszałam jakieś szepty pod drzwiami, ale nie mogłam rozpoznać drugiego głosu.
Pukanie ustało. Położyłam Darcy na łóżku i usłyszałam ponowne pukanie.
- Megan, to tylko ja - zawołała Dominika
- Jesteś sama?
- Tak. Jestem sama.
Otworzyłam jej drzwi.
- Geff zaraz przyniesie twoje bagaże.
- Będę wdzięczna, bo muszę przewinąć Darcy.
- Nie złość się tak na niego.
- On to zrobił specjalnie. Takich numerów nie będę
tolerowała - powiedziałam poważnie.
- Zdaje się, że ty też mu niezły numer odwaliłaś na
lotnisku…
- A skąd wiesz?
- Pewien osobnik mi o tym powiedział, który też jest zły….
- To niech przemyśli dlaczego ja jestem na niego zła.
- Kiedy on tego nie rozumie…. Wiesz, jak jest z chłopami…
Trzeba im walić prosto z mostu…
- Wiem. Już mi mama o tym mówiła.
- Mamy trzeba słuchać - powiedziała dowcipnie Dominika - co
ja mam z wami zrobić?
- Nic. Samo przejdzie.
Geoffrey przyniósł bagaże.
- Jak będziesz chciała pogadać, to zawsze możesz.
- A gdzie cię znaleźć?
- Tam jest telefon. Możesz zadzwonić, to przyjdę -
uśmiechnęła się współczująco.
Przewinęłam Darcy, przebrałam ją, nakarmiłam i zaczęłam
zwiedzać pokój. Przy pokoju była super łazienka. Bardzo nowoczesna i zaczęłam
się zastanawiać jak to się ma do króla Słońca… Rozpakowałam najpotrzebniejsze
rzeczy, a reszta została w walizie.
- No Darcy, kochanie chyba pójdziemy spać, bo ja nie mam
zamiaru stąd na razie wychodzić… Mamusia pewne rzeczy musi przemyśleć. Może
wtedy będzie miała na coś ochotę…
Położyłam Darcy do wózka, a sama położyłam się na łóżku.
Darcy musiała być bardzo zmęczona, bo zaraz zasnęła, a ja sobie trochę
popłakałam. Zaczęłam się nad sobą użalać. Głupie żarty… Dlaczego on jest taki
głupi? Czemu nie zmądrzeje? Przecież na pewno by nas zabrali, jakbyśmy się
spóźnili na samolot i w ogóle jakbyśmy byli w ich sytuacji… Czy on musi być
taki zazdrosny? Tak głupio zazdrosny?!
To wcale nie było śmieszne! Po prostu było głupie. Byłam jeszcze cały czas zła na Harryego. Kiedy
on mi zacznie ufać? Głupek - wyżalałam
się w poduszkę, żeby nikt nie słyszał. Darcy zaczęła płakać.
- Co się stało kochanie? Nie martw się. Mamusia się zaraz
pogodzi z tatusiem, ale musi niektóre
rzeczy przemyśleć - mówiłam przez płacz.
- Megan! - usłyszałam za drzwiami - otwórz. Musimy pogadać.
- Nie wiem, czy jestem na to gotowa - powiedziałam.
- Proszę. Musimy pogadać.
- Już żeśmy na ten temat rozmawiali. Nie wiem, czy sobie
przypominasz?
- Wiem. Zachowałem się jak głupek. Otwórz. Proszę.
Poddałam się. Otworzyłam drzwi i Harry wszedł do mnie do
pokoju.
- Nie wiem, jak z tym walczyć. Jestem o ciebie nieziemsko
zazdrosny! A ty się tak dobrze bawisz w jego towarzystwie…
- Przecież ci powiedziałam. Jest chłopakiem mojej najlepszej
przyjaciółki i uważasz, żebym go jej odbijała, abstrahując od tego, że jestem
twoją żoną?! - wrzasnęłam.
- Wiem.
- Co wiesz?! Nic nie wiesz!
- Wiem, że jestem głupkiem.
- Przez grzeczność nie zaprzeczam - powiedziałam.
- Wybacz mi. Proszę cię.
- Będziesz to znowu robił…
- Pomóż mi z tym walczyć.
- W jaki sposób mam ci pomóc?! Co mam się trzymać od ludzi z
daleka?! Zamkniesz mnie w pokoju bez klamek i okien?!
- Tego bym nie zrobił. Przecież wiesz.
- No nie wiem. Najpierw było z Lou, a teraz sobie ubzdurałeś
z Jay’ em. Ja tak nie mogę żyć. Może powinniśmy się rozstać.
- Tylko nie to! Błagam cię! Nie rób mi tego! Mnie i Darcy!
- Jeszcze raz zrobisz taki numer, to cię ostrzegam, że
odejdę. Lojalnie ci teraz to mówię. Masz być świadomy tego.
Darcy zanosiła się płaczem. Wzięłam ją na ręce i zaczęłam
tulić.
- Przepraszam cię kochanie - powiedziałam do niej - Ale
mamusia musi uzmysłowić parę rzeczy tatusiowi…
Mała zaczęła się trochę uspokajać. Obiecałam sobie, że
więcej nie będę rozmawiała na tematy mogące wywołać awanturę, przy Darcy.
Ewidentnie było widać, że się zdenerwowała naszymi podniesionymi głosami. Harry stał na środku pokoju, nie wiedząc co
zrobić.
- Co tak stoisz? - powiedziałam.
- Mogę się do was wprowadzić? - zapytał błagalnie.
- Przyrzeknij mi, że więcej nie będziesz odwalać takich
numerów.
- Przyrzekam. Na szczęście Darcy.
- To przynieś swoje bagaże.
Wybiegł z pokoju. Po
chwili pojawił się ze swoimi walizkami i zaczęliśmy je rozpakowywać. Zadzwonił
telefon. Odebrałam. Była to Dominika.
- Wszystko w porządku? – zapytała - Bo wszyscy się
zamartwiają.
- Myślę, że tak - odpowiedziałam.
- To chodźcie na obiad. Będę czekała przy schodach.
Okazało się, że naszą
awanturę słychać było chyba w całym domu. Wszyscy udawali, że nic się nie
stało.
- Wspaniały masz dom Dominiko - powiedziałam na głos.
- Mamy - poprawiła mnie.
- O, przepraszam. Geff, nie chciałam cię urazić.
- Nic się nie stało – powiedział - faktycznie urządzała go
Dominika.
- Geff, wygrałeś na loterii, czy co?
- Żebyście wiedzieli. Razem skreślaliśmy kupon na „chybił
trafił” i wygraliśmy pięćdziesiąt
milionów euro - wszystkich zatkało.
- To cudownie mieć milionerów w rodzinie - powiedziałam i
zaczęłam się śmiać.
Atmosfera się rozluźniła. Widać było, że wszyscy czekali,
jak się będę zachowywała… Ponieważ zaczęłam się śmiać, podchwycili mój ton i za
chwilę przy stole panowała miła atmosfera. Po obiedzie Geff oprowadził nas po domu. Była
to olbrzymia chałupa, w której znajdowało się
dwanaście pokoi na dwóch piętrach. Na dole znajdowała się jadalnia,
kuchnia i salon. Jeszcze było poddasze, ale nie było zagospodarowane. Jak to
powiedziała Dominika: „Na razie”.
- Fantastycznie żeś to urządziła! - powiedziałam.
Każdy pokój miał łazienkę.
- Myśleliśmy jeszcze o sali kinowej, ale myślę, że zrobimy to na poddaszu.
- Super pomysł! - powiedziałam.
Zeszliśmy na dół do salonu. Wino podane do obiadu, już zaczęło
działać, więc chłopaki zaczęli się wygłupiać. Zrobiło się bardzo wesoło.
Widziałam, że Harry w pewnym momencie podszedł do Jay’ a i z nim rozmawiał.
Dzięki Bogu stała tam Gabriela, więc na pewno dowiem się o czym rozmawiali.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Darcy siedziała na kolanach wujka Liama, a Niall
klęczał przed nią i robił głupie miny.
- Macie jakiś koncert w Paryżu? - zapytała Dominika.
- Tak. Dzisiaj o dziewiętnastej.
- A gdzie?
- W centrum Pompidou - powiedział Max.
- Popatrz! A my mamy jutro!
- Też tam?
- No.
- Szkoda, że nas nie połączyli, bo byśmy zaśpiewali wspólną
piosenkę.
- A wy na jak długo jesteście?
- Jutro lecimy do Berlina.
- To myśmy już byli, więc się nie spotkamy. Teraz lecimy do
Glasgow.
- A kiedy? - zapytał
Tom.
- Za dwa dni - odpowiedział Zayn.
- A potem? - zapytał Nathan.
- Do Chicago.
- A do Londynu to nie lecicie? - zdziwił się Nath.
- Może potem, ale to
prywatnie. Musimy jeszcze zobaczyć, co się dzieje w naszej knajpie.
- Byliśmy. Świetna knajpa! Bardzo dobrze dają jeść -
powiedział Siva.
- I szalenie romantyczna - dodał Tom.
Darcy zaczęła mocno ziewać
i pomyślałam, że będę musiała ją
zaraz zanieść na górę. Krótko potem zasnęła na rękach wujka Liama.
- Już ją zabieram - powiedziałam.
- Może tu spać.
- Daj spokój. Zaniosę ją do wózka - odparłam.
Wzięłam Darcy i poszłam na górę. Położyłam ją do wózka. Po
chwili ktoś zapukał do drzwi. Podeszłam, otworzyłam drzwi. W drzwiach stała
Gabrysia.
- Strasznie cię przepraszam, za tą awanturę. Nie
spodziewałam się, że będzie ją słychać w całym domu…
- To jest wada tego budynku - powiedziała Gabriela - Byliśmy
w salonie. Prawie wszyscy, jak zaczęła się u was awantura…, ale miałaś rację.
- A o czym rozmawiał Harry z Jay’ em?
- Przyszedł go przeprosić. Jay mu obiecał, że nie będzie go
już więcej denerwował. Podobało mi się, że całą winę wziął na siebie -
powiedziała Gabi.
- Bo to była jego wina – odparłam - To, że on zniknął na
lotnisku, to była zemsta na mnie, że się dobrze bawiłam w trakcie lotu.
- Taki zazdrośnik z niego?
- No jak widać… Zdaje się, że mu wybiłam to z głowy…
- No zobaczymy… Nigdy bym nie przypuszczała, że będziesz mi
odbijać Jay’ a, wiedząc jak bardzo jesteś zakochana w Harrym.
- Daj spokój. Przecież wiesz, że bym ci tego nie zrobiła.
Wszystko zaczęło się po moim pierwszym locie do Chicago. Chłopaki wsiedli do
nas do samolotu w Berlinie i tam się poznaliśmy. Harry od początku był
zazdrosny o Jay’ a. Podobno Jay powiedział, że mu mnie odbije… Od tamtego czasu
Harry w towarzystwie Jay’ a jest bardzo spięty. Nie mam pojęcia, co by się
działo, gdyby był Jay wolny…. Do pokoju ktoś znowu zapukał. Gdy otworzyłam
drzwi, stała tam Dominika.
- Gdzie wy się podziewacie?! Wszyscy się zastanawiają, gdzie
wy się podziewacie. Wiedziałam, że was tu znajdę. Pewnie zaraz przyjdzie Jay, albo
Harry. Jay już poszedł do waszego pokoju, żeby sprawdzić, czy cię tam nie ma
Gabrielo - powiedziała Dominika.
Drzwi były lekko uchylone, bo Dominika za sobą ich nie
zamknęła.
- Musiałam położyć Darcy do wózka, bo już zasnęła.
- Ellie też poszła z chłopcami na górę- wtrąciła Doma.
Do pokoju wszedł
Harry.
- O, przepraszam. Nie będę przeszkadzał w plotkach –
powiedział - Znalazły się zguby! - powiedział do tyłu.
Okazało się, że w drzwiach stoi Jay.
- Chodźcie wszyscy na dół.
- Ktoś musi zostać z małą – powiedziałam - idźcie na dół.
- Poczekaj, wyciągnę „krzykacza”, postawimy przy wózku,
weźmiemy go ze sobą i pójdziemy na dół.
Wszyscy z zainteresowaniem popatrzyli o co chodzi. Harry
wyciągnął z torby walky talky, nastawił i postawił przy wózku. Głośnik wsadził
sobie do kieszeni i powiedział:
- Idziemy.
- Sprytne urządzenie - powiedział Jay.
- Jak zacznie płakać, to usłyszymy - odparłam.
Zeszliśmy na dół, gdzie byli już sami „dorośli”.
Siedzieliśmy, opowiadaliśmy sobie różne rzeczy, popijając wino. Okazało się, że
to wino z winnicy Dominiki i Geffa. Było wyśmienite. Jeszcze nie zdążyli zrobić
własnego wina, ale jak kupili dom,
okazało się, że winnica jest pełna wina. Po półtorej godzinie, kieszeń Harryego
się odezwała. Popatrzyłam na zegarek i wiedziałam, że muszę nakarmić Darcy.
- Ja pójdę - powiedział Harry.
- Nie, ja już pójdę - odpowiedziałam. Pobiegłam na górę i
wyciągnęłam Darcy z wózka. Nakarmiłam ją i sprawdziłam, czy ma sucho. Trzeba
było ją niestety przewinąć. Wyciągnęłam
pieluchy, przewinęłam i zaczęłam się z nią bawić. Po niedługim czasie przyszedł
Harry.
- Jak tam moje dziewczyny? - zapytał Harry.
- Czujemy się świetnie - powiedziałam.
Harry zaczął się też bawić z Darcy, która zaśmiewała się.
Harry „krzykacza” wyciągnął z kieszeni i postawił na szafce. Położyłam się na
łóżku, żeby się wyprostować. Do pokoju znowu ktoś zapukał, ale bardziej energicznie. Wiedziałam, że to
jakiś chłopak. Usiadłam na łóżku i powiedziałam:
- Proszę!
Do pokoju wszedł Niall.
- Słyszę, że Darcy już nie śpi. Mogę ją zabrać, żeby się z
nią pobawić? - zrobił minę szczeniaczka.
- No, dobrze. Zabierz - odpowiedziałam - Jeżeli Harry nie ma
nic przeciwko.
Harry nie miał nic przeciwko, więc oddał Darcy w ręce wujka
i wujek z Darcy zniknęli za drzwiami. Zostaliśmy sami. Położyłam się z powrotem
na łóżku, a Harry poszedł do łazienki. Popatrzyłam na zegarek. Mieliśmy dwie
godziny do kolacji. Nerwy mi widocznie zaczęły puszczać, bo poczułam się
strasznie zmęczona. Usłyszałam, że Harry bierze prysznic, ale nawet nie usłyszałam, kiedy wyszedł. Obudziłam się po godzinie, czując, że ktoś mi
się przygląda. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że Harry leży koło mnie i patrzy
na mnie.
- Czy mogę cię pocałować? - zapytał.
Ponieważ nie odpowiedziałam, zrobił to.
- Wiesz, że dzisiaj mają być tańce? Może być dyskoteka, albo
bal w stylu Króla Słońce. Co byś wolała?
- Ciekawa jestem balu w stylu Króla Ludwika. Przecież nie
znamy tych zwyczajów.
- Podobno mają stroje z epoki i można taki bal urządzić.
- Byłoby śmiesznie. Może byśmy się nauczyli tańczyć w stylu
króla Ludwika…
- To może być interesujące. Powiem Geoffrey’ owi, że
jesteśmy za wieczorem Ludwika.
Wziął telefon i zadzwonił.
- Tak. Jesteśmy za Słońcem - powiedział do słuchawki - To
super! Dobrze. Stawimy się przed kolacją. Teraz? Dobrze, to przyślę Megan. Tak.
- Gdzie mam iść?
- Na dół do Dominiki. Da ci stroje.
Wyskoczyłam z łóżka, ubrałam się i pobiegłam na dół. Na dole czekała Doma,
która zaprowadziła mnie do jednego z pokoi. Okazało się, że jest to garderoba.
Olbrzymia. W stylu retro. W jednej części wisiały stroje z epoki.
- Zobacz, jakie są super suknie – rzuciła - wybierz sobie
coś.
- Skąd to wszystko masz?
- Geff ma hopla na punkcie króla Słońce i kolekcjonował
różne bibeloty z tamtego okresu. Jak wygraliśmy na loterii, to wszystko co było
na allegro, dotyczące epoki, kupował. Stroje również. Tu są peruki. Wybierz
sobie jakąś.
- To poczekaj, może sobie najpierw jakąś suknie wybiorę –
powiedziałam. Rzuciła mi się fioletowa suknia w oczy - ta jest ciekawa. Podoba
mi się.
- Przymierz - powiedziała Doma.
Założyłam ją. Była jakby na mnie szyta.
- A którą chcesz perukę do tego?
Wybrałam sobie jedną z peruk. Wyglądałam świetnie.
Zaczęłyśmy się śmiać.
- Jakbyś się przeniosła do tamtej epoki. To dla Harryego do
tej sukni musi być to.
Podała mi strój.
-Tu są rajstopy, chyba, że chcesz podkolanówki. Masz jakieś
pantofle, bo tu są buty.
Obejrzałam buty. Przymierzyłam, ale były niewygodne…
- Nie wiem, czy w tym można w ogóle tańczyć… - stwierdziłam.
- Dlatego się pytam, czy masz pantofle, bo te nie są
najlepsze…
- Widzę, że je już wypróbowałaś.
- Prawie we wszystko musiałam się ubrać… Byłam ciekawa, jak
będą te stroje wyglądały na innych.
- Bardzo się cieszę, że został wybrany wieczór Ludwika
Słońce - powiedziałam do Domy.
- Tylko dziewczyny z The Wanted nie chciały… No poza
Gabrielą, ale zostały przegłosowane.
Sama się cieszę. Przymusu nie ma, więc nie muszą przychodzić, chociaż chłopaków
jest więcej.
- No to będzie branko…
- Nie wiadomo, czy wszyscy chłopcy przyjdą.
- Na pewno Harry przyjdzie, tylko nie wiem, czy będzie chciał się w to ubrać…
- Wstęp jest tylko w strojach.
- No to będzie miał problem.
- Jay powiedział, że będzie. Tu masz perukę dla Harryego.
Obładowana strojami poszłam na górę. Po drodze minęłam się z
Ellie, która właśnie schodziła do garderoby.
- Super pomysł, nie? - powiedziała do mnie.
- No. Też będziesz miała kupę tych rzeczy jak ja…
- A jest z czego wybierać?
- Jest, nie przejmuj się.
Dominika krzyknęła z dołu.
- Przyjdźcie na kolacje w strojach!
- Dobrze! - odkrzyknęłam.
Wtoczyłam się do pokoju. Harry popatrzył na mnie zdziwiony.
- Trzeba było mnie zawołać - rzucił, podchodząc do mnie.
Rozłożyliśmy stroje.
- Ja mam się w to ubrać?
- Tak i tą perukę jeszcze włożyć.
- To jest nie możliwe. Gdzie ja włożę tą perukę?!
- Zaraz coś wykombinujemy. Wiem. Upnie ci się włosy i
będziesz piękny Ludwik Słońce - odrzekłam i zaczęłam się śmiać.
Zaczęliśmy się
przebierać. Poszłam do łazienki.
- Czy mógłbyś mi tutaj pomóc? - krzyknęłam z łazienki.
- Już idę - usłyszałam w odpowiedzi - co się stało? -
zapytał, gdy przyszedł.
- Czy mógłbyś mnie zasznurować?
- A jak to się robi?
- Od góry. Pociągnij za sznurówki, ale mocniej, bo materiał
musi się zejść.
- A ty będziesz mogła w tym oddychać? - zapytał lekko przerażony.
- Mocniej - zażądałam - i teraz do dołu ściągaj.
- No nie wiem… Nie jestem do końca przekonany, czy ty możesz
w tym być. Jeszcze mi zemdlejesz i co będzie?
- Nie przejmuj się. Na dole zawiąż dobrze. Na kokardkę. Nie na supeł, bo później nie
rozwiążesz.
Stałam w bieliźnie od stroju, to znaczy miałam pantalony. Na
górze miałam gorset, który wiązał mi Harry. Musiałam jeszcze założyć spódnicę.
Spódnicę zostawiłam w pokoju. Była na drutach. Bardzo szeroka na boki. Z przodu
i z tyłu nie była tak bardzo szeroka. Zastanawiałam się, czy wyjdę z pokoju
przez drzwi. Harry popatrzył na mnie i stwierdził:
- Nie wiem, czy ty możesz w tym iść…
- Dlaczego?!
- Biust ci za bardzo widać!
- Nie wygłupiaj się, dobrze?! Znowu zaczynasz?
- Nie.
- No to dobrze. Ubieraj się.
- Ale przecież muszę ci pomóc z tą spódnicą.
Wyszliśmy z łazienki.
- Wyglądasz bardzo podniecająco - powiedział, ściszonym
głosem, patrząc na mnie - chyba będę musiał kupić ci takie pantalony…
- Tak i będę chodzić w nich codziennie.
- No, wtedy to będę przeszczęśliwy.
Założyłam spódnicę. Harry mi ją zawiązał i stwierdziłam, że
nie wyjęłam sobie butów.
- Hazziątko, możesz mi wyjąć buty?
- Które?
- Te fioletowe szpilki.
Założyłam perukę, pantofle, które podał mi Harry i stałam
się o pół metra wyższa.
- No, nie wiem jak to będzie - powiedział Harry.
- Nie przesadzaj. Lepiej się ubieraj. Najpierw rajstopki.
- RAJSTOPKI?!?!
- No przecież musisz. Podkolanówki, by cię uwierały, dlatego
wybrałam właśnie rajstopki. To dla twojej wygody. No chyba, że chcesz
podkolanówki…
Harry zrobił kwaśną minę.
- Ale ja nie wiem, jak to zakładać!
- Zdaje się, że powinniśmy się na odwrót ubierać.
Wzięłam od niego rajstopy, ściągnęłam na palce jedną nogawkę
i chciałam podać Harryemu.
- Ale ja nie wiem… Nie
umiem!
- Siadaj i noga do góry!
Okazało się, że ma skarpetki na nogach.
- Zdejmij te skarpetki do cholery! - powiedziałam. Było mi
co nie co ciasno. Ruchy miałam ograniczone i w dodatku musiałam mu zakładać
rajstopy.
- Nie nachylę się, żebym nie wiem co.
Harry zdjął skarpetki.
- Podnieś tą nogę. JUŻ!
Gdy podniósł, wsadziłam mu ją na nogę i powiedziałam:
- Drugą musisz założyć sobie sam. Widziałeś jak zakładałam,
więc teraz załóż sam.
- Nie wiem, czy nie powinienem mieć wydepilowanych nóg…
- Nie wygłupiaj się. Pod rajstopami nie będzie widać -
odpowiedziałam z przekąsem - teraz zakładaj spodnie.
- A mogę założyć rurki?
- NIE.
- No dobra…
Spodnie były tuż za kolano.
- Ładne masz majtki - stwierdziłam - zakładaj teraz buty.
- Mogę trampki?
- NIE.
Założył buty i stwierdził:
- Nawet wygodne…
- Teraz koszulę.
Koszula miała żabot.
- Teraz zakładaj marynarę.
- Wreszcie coś, co lubię.
- Teraz peruka.
- CO?!
- Peruka.
- Ty mówisz poważnie?!
- Poważnie. Zaraz ci zepnę włosy. Siadaj tu na krześle.
Wzięłam wsuwki i zaczęłam spinać mu włosy. Szybko nałożyłam
perukę i obejrzałam swoje dzieło.
- Całkiem nieźle - powiedziałam.
Harry podszedł do lustra i obejrzał się.
- Już nie jestem taki pociągający...
- W samych rajstopkach, byłeś bardziej.
Poszłam do łazienki się umalować i zrobiłam sobie pieprzyk
po prawej stronie nad wargą.
Wyszłam z łazienki i w tym momencie ktoś zapukał do drzwi.
Harry wbiegł do łazienki, a ja otworzyłam drzwi.
Do pokoju wszedł Niall, niosąc Darcy. Stanął jak wryty.
- Co cię tak dziwi?
- Prawie cię nie poznałem.
- Byłeś już wybrać sobie strój?
- No właśnie idę i oddaję wam Darcy.
Położył ją do wózka i poszedł. Po pewnym czasie przybiegł i
pokazał.
- Zobacz! To dla Darcy!
- Nie, Darcy się nie będzie przebierać – powiedziałam -
będzie na pewno spała.
- No, trudno… Idę się przebierać.
- Idź - odpowiedziałam.
Kiedy wyszedł, Harry wyszedł z łazienki.
- Jeszcze nie przebrany? - zapytał.
- Dopiero poszedł po strój.
- A jak ty nakarmisz Darcy? - zapytał.
- O tym nie pomyślałam… Najwyżej dostanie butelkę.
Zadzwoniłam do Ellie i zapytałam:
- Jesteś już przebrana?
- No…
- A zdążyłaś już nakarmić chłopców?!
- JEZUS MARIA!!!
- No właśnie. Trzeba chyba będzie zadzwonić po Dominikę,
żeby zrobiła…
- Wiesz co? Ja zejdę i zrobię. Dla ciebie też?
- No, jakbyś mogła - odpowiedziałam.
- Dobrze, to za jakiś czas przyniosę.
Po dziesięciu minutach, ktoś zapukał do drzwi. Harry znów
schował się w łazience, ja otworzyłam. Za drzwiami stała Ellie z trzema
butelkami.
- Pięknie wyglądasz - powiedziałam do niej.
Jej suknia była troszkę węższa od mojej, ale też wyglądała świetnie.
- A jak Harry? Bo Lou powiedział, że nie zejdzie.
- To powiedz mu, że marchewki będą na kolację - powiedziałam
śmiejąc się.
- Wiesz, to jest pomysł - powiedziała Ellie - Dominika
powiedziała, że jedna z pomocy kuchennych zajmie się dziećmi, tylko, żebyśmy
się zdecydowali gdzie. Ponieważ my mamy dwójkę, proponuję, żebyście dali Darcy
do nas.
- No, dobrze. Okej. To przywieziemy Darcy. Na którą jest
kolacja?
- Za piętnaście minut.
- Mam nadzieję, że Niall zdąży do tej pory - zaśmiałam się -
Ciekawa jestem, czy umie zakładać podkolanówki.
- No przecież nie jest to żaden problem.
- Nie wiem na co trafił. Czy na podkolanówki, czy na
rajstopy…
Ellie zaczęła się śmiać.
- Muszę lecieć z tym mlekiem, żeby chłopców nakarmić. Masz
swoją butelkę - podała mi ją i podreptała do siebie.
- Możesz wyjść - krzyknęłam, gdy zamknęłam drzwi.
- Ja nie idę na kolację - zbuntował się - a w tym na pewno.
- Pójdziesz.
- Nie.
- Wszyscy będą przebrani.
- A ci z The Wanted też?
- Wszyscy.
- I tak nie idę. Louisa nie będzie, to ja też nie będę.
- Będzie. Wszyscy będą. Pokaż, że masz poczucie humoru do
cholery!
- No, dobrze, no…
- I nie marudź. Wyglądasz naprawdę świetnie. Jeżeli będą
wybory MISTERA, to będę na ciebie głosować.
- A mogłabyś na kogo innego? - zapytał.
Chrząknęłam.
- No już dobrze. Nawet nie jest tak tragicznie. Nie są takie
nie wygodne te ciuchy, jak myślałem…
- No to idziemy w takim razie. Musimy zanieść Darcy do
Ellie, a stamtąd idziemy na kolację. Zabieramy Lou i idziemy.
- A Ellie?
- Ellie też pójdzie.
Zabraliśmy Darcy, wzięliśmy wózek i wyszliśmy z pokoju.
Miałam trudności z przeciśnięciem przez drzwi, ale jakoś udało mi się przejść bokiem.
Stwierdziłam, że nie będę wchodziła do pokoju Ellie, tylko zostanę na
korytarzu. Harry wniósł wózek i po chwili usłyszałam śmiechy obu chłopaków.
- No chodźcie już! - krzyknęłam z korytarza. Przez drzwi
zaczęła się przebijać Ellie… - Bokiem - poradziłam.
- Wiesz, to jest pomysł - odpowiedziała.
Udało jej się przecisnąć i za chwilę zobaczyłam Louisa.
Wyglądał świetnie. Strój miał podobny do Harryego. Na korytarzu z daleka
zobaczyłam wychodzącego Maxa. Też był ubrany.
- O! Widzę, że nie tylko my jesteśmy ubrani - krzyknął do
mnie.
- No wszyscy się przebierali - odkrzyknęłam do niego.
- Dzięki Bogu…
Wesołą gromadką zeszliśmy na dół. Okazało się, że
dziewczyna, która została z dzieciakami jest Polką i bardzo lubi dzieci. Miała wszystkie telefony, więc jeżeli coś by
się działo, miała dzwonić. Na dole były szerokie, otwarte drzwi, więc nie
miałyśmy problemów z przejściem. W sali
była już Danielle z Liamem, oraz Jay z Gabrielą. Wszyscy wyglądali naprawdę super.
- Cześć piękna! Wyglądasz ekstra! A ta peruka! - usłyszałam.
- Twojej też nie można nic zarzucić, a te łydki!
Wszyscy ryknęli śmiechem.
- Wreszcie będziemy mogły zobaczyć, jakie macie łydki. Czy
zgrabne?
Za chwilę na dół zeszli Niall i Zayn. Niall był przebrany w
podobny strój jak Harry, a Zayn się nie przebrał. Geff od razu wyprosił Zayna i
powiedział:
- Chcesz być na kolacji, musisz się przebrać.
- To co nie dostanę
kolacji?! - zbuntował się.
- Jak się nie przebierzesz, to nie dostaniesz. Proste.
Zayn zniknął na schodach. Byłam ciekawa, czy przyjdzie
przebrany, czy pójdzie głodny spać. Po
nim do sali weszli Siva, Tom i Nathan. Wszyscy byli przebrani. Czekaliśmy na Zayna,
ale po piętnastu minutach Dominika
zdecydowała, że siadamy do stołu. Zasiedliśmy do wspaniale przybranego stołu.
Przyjęcie było bardzo wystawne. Jedzenie było wyśmienite i wszyscy się świetnie
bawili. Po deserze przeszliśmy do
salonu, gdzie została puszczona barokowa muzyka i Geff zaprosił nas, byśmy
potańczyli. Wszyscy stali i zastanawiali się, jak mamy to tańczyć.
- Poprosimy, aby ktoś nas nauczył, jak to tańczyć -
powiedziałam do Geffa.
Geff zaprosił Dominikę i wyszli na środek salonu. Wszyscy
przyglądali się im bardzo uważnie i próbowali zapamiętać kroki.
- Nie gapcie się tak, tylko chodźcie tutaj tańczyć -
powiedział Geoffrey.
Pary wyszły na środek i zaczęliśmy naśladować nieudolnie
Geffa z Domą. Geoffrey zaczął mówić, co trzeba robić.
- Krok do przodu, kłaniamy się. Krok do tyłu, kłaniamy
się. Teraz kółeczko. Obchodzimy się
nawzajem. Panie obchodzą panów. Teraz panowie, obchodzą panie i wdzięcznie się
kłaniamy. O właśnie tak. Megan,
świetnie. Harry też. Louis, trochę więcej powagi! Liam, przestań deptać
Danielle po nogach. Na paluszkach, na paluszkach, panie! Wszyscy się zaśmiewali, a najbardziej ci,
którzy stali bez drugiej połówki. Utwór się skończył.
- I zmiana partnerów. Ci którzy nie tańczyli, będą tańczyć z
paniami.
Harry niechętnie odszedł na bok. Na jego miejsce przyszedł
Nathan.
- Zobaczymy jak ty tańczysz - zakpiłam sobie.
- Wychodzi na to, że jesteś wyższa ode mnie - rzucił.
Posypały się komentarze spod ściany, kiedy zaczęliśmy
tańczyć.
- Tylko nie zdepcz mi małżonki! - rzucił Louis podpierający
ścianę - Haroldzie, zatańczysz?
Wyszli na środek i zaczęli tańczyć. Louis robił za kobietę.
- Nie podszczypuj mnie! I nie depcz moich dopiero co
wydepilowanych nóżek! Pamiętaj, że mam ubezpieczone pośladki!
Wszyscy płakali już ze śmiechu. Starałam się nie deptać
Nathanowi po nóżkach. Nawet mi to wychodziło, więc byłam z siebie dumna. Do salonu
zajrzały dziewczyny. Widocznie było im nudno, ale Geff powiedział:
- To jest tylko zabawa dla ludzi przebranych. Chcecie się
przebrać?
- A gdzie te stroje? - zapytała jedna.
Doma poszła i zaprowadziła je do garderoby.
- Następny taniec tańczę z tobą - rzucił Niall.
- No, nie wiem - powiedział Jay, który stał za nim.
- Czy ja będę mógł zatańczyć z własną żoną? - usłyszałam Harryego.
- Ty już tańczyłeś. Teraz nasza kolej! - krzyknął Niall.
- No właśnie. Zapomnieliśmy o karnecikach - powiedział Geff
i podał wszystkim dziewczynom przygotowane wcześniej karneciki. Do tego były
dołączone malutkie ołówki.
- No to od początku! - rzucił Niall - Ja pierwszy!
- Od początku, to ja pierwszy - powiedział poważnie Harry.
Zaczęłam wpisywać do karneciku:
·
Harry
·
Niall
·
Jay
·
Nathan
- Mnie też proszę uwzględnić - powiedział Liam.
- I mnie! - krzyknęli równocześnie Siva, Tom, Lou i Max.
- Spokojnie. Dla każdego znajdzie się miejsce -
powiedziałam, dalej wpisując:
·
Louis
·
Geff
·
Liam
·
Siva
·
Max
·
Tom
·
Harry
Ten ostatni zażądał, że ostatni taniec jest jego.
Zaczęły się tańce.
Dziewczyny miały wielkie powodzenie, a niektórzy panowie musieli sobie
odpocząć. Geff pokazał nam jeszcze jakieś inne tańce. Wszyscy się świetnie
bawili. Okazało się, że osobom, które
nie przyszły na kolację, zaniesiono ją do pokoju, więc przestałam się
martwić o Zayna, który pewnie był głodny… I pomyślałam: Jak jest frajer, to
jego sprawa… Zatańczyłam z Harrym. Teraz przyszła pora na Nialla.
- Niall, uważaj, żebyś nie uszkodził mojej małżonki, bo
będziesz miał ze mną do czynienia - powiedział Harry.
- E, tam… Walisz jak baba… - odparł Niall.
- Nie kłóćcie się - powiedziałam.
Harry poszedł do Danielle i zaczął z nią tańczyć. Tańczyli
jakoś blisko nas. Pomyślałam sobie: Co to będzie, jak będę tańczyć z Jay’ em?! Już
się boję… W pewnym momencie podszedł do nas Jay. Stuknął Nialla w ramię i
powiedział:
- Odbijany.
- A, spadaj. Teraz moja kolej. Następny taniec jest twój.
- Bo cię wyzwę na pojedynek! Na jaki taniec?!
- Na moonwalka!
- Ja jestem bardzo ciekawa, jak wy zatańczycie to w tych
strojach - powiedziałam.
- Panowie, uspokójcie się - powiedział Geff - nie wypada tak
przy damach się kłócić…
Chłopcy się uspokoili.
- Elegancko trzeba się zachowywać - powiedział Geff.
Wszystkie dziewczyny tańczyły. Stroje nie były lekkie, więc
w pewnym momencie poczułam się zmęczona. Poczułam, że pot płynie mi ciurkiem spod
peruki i kiedy skończył się ten taniec, postanowiłam pójść do łazienki. Jay był
zawiedziony, że nie mógł w tej chwili ze mną zatańczyć, ale powiedziałam:
- Przepraszam, ale
muszę pójść do toalety.
- Wracaj szybko - powiedział - bo muszę z tobą zatańczyć.
Poszłam do łazienki i zdjęłam perukę. Boże! Jak mi było w
niej gorąco! Jak te kobiety mogły wytrzymać! Popatrzyłam w lustro. Trochę byłam
rozmazana… Pieprzyk prawie cały mi zszedł i byłam niepocieszona. Postanowiłam,
że pójdę na górę. Na schodach spotkałam wściekłego Zayna.
- Dobrze się bawicie? - zapytał.
- Świetnie!
- Nie będę robił z siebie kretyna!
- Twoja sprawa - odpowiedziałam.
Wiedział, że przeholował. Sam jeden został na górze. Cała reszta
bawiła się na dole.
- A nie można się jakoś ubrać?
- Porozmawiaj z Dominiką.
- Nudzę się w tym pokoju…
- To idź do Dominiki.
Poszedł na dół. Ja poszłam do pokoju. Zrobiłam sobie nowy
pieprzyk. Z drugiej strony niż poprzednio i poprawiłam makijaż. Poczesałam włosy. Pobiegłam do pokoju Louisa i Ellie,
aby zobaczyć, jak tam dzieciaki. Dzieciaki spały i było wszystko w porządku.
Wróciłam po perukę do pokoju i za chwilę do pokoju wszedł Harry.
- Zastanawiałem się, gdzie się podziałaś…
- Musiałam zdjąć tą perukę, bo jest mi za gorąco…
- Tobie też?
- Zapytaj Dominiki, czy my musimy być do końca wieczora w
tych perukach.
- Jeszcze trochę musimy się pomęczyć.
- To co? Idziemy pląsać dalej? – zapytałam - A Zayn już się przebrał,
czy jeszcze nie?
- Widziałem jak wywoływał Dominikę, ale nie wiedziałem, o co chodziło.
- No to musimy iść zobaczyć, jak wygląda.
- Czy ja o czymś nie wiem? - zapytał.
- Spotkałam Zayna na schodach. Ponieważ strasznie się nudził
w pokoju, doszedł do wniosku, że chyba się przebierze. Muszę zobaczyć jak wygląda w tym przebraniu.
- No to idziemy - zdecydował Harry - Jak wszyscy to wszyscy.
Gdy weszliśmy do sali, Zayna jeszcze nie było, ale po chwili wszyscy ryknęli śmiechem.
Popatrzyłam za siebie, a tam stał Zayn przebrany za kardynała Richelieu.
- No proszę… Z kardynałem jeszcze nie tańczyłam… - szepnęłam
do Harryego.
- Zaraz was tutaj wszystkich powycinam - powiedział urażony
Zayn.
Ponieważ byłam najbliżej Zayna, podszedł do mnie i chciał
mnie zaprosić do tańca.
- Brodaczu! Nie tak prędko! Tu trzeba się zapisywać! Lepiej
zapisz się do karnecika, księżulu…- zakpił Jay, podchodząc do mnie - teraz moja
kolej.
- Skąd mam wiedzieć, że nie oszukujesz? -
zapytał kardynał.
Wyciągnęłam karnecik i pokazałam. Wąs mu się odkleił…
- Lepiej przyklej sobie tego wąsa, bo ci się odkleja… -
zażartował Harry.
- Czy mam cię dopisać kardynale do swojego karneciku? -
zapytałam.
- Nie będę tańczył… - odburknął.
- Chyba się już mocno wymodliłeś, co? - zapytał stojący obok
mnie Harry - Przepraszam, ale moja
następna tancerka jest wolna i czeka na mnie - rzucił i poszedł w stronę
Gabrysi.
- Czy wy musicie bez przerwy tak gadać? - zapytał
Zayn-kardynał.
- Podopisuj się, tam gdzie możesz. Może nad ranem zatańczysz
- krzyknął Lou z końca sali.
Jay poprowadził mnie na parkiet, ukłoniliśmy się sobie i
zaczęliśmy tańczyć. Czułam czyjś wzrok na sobie i zastanawiałam się, czy to Zayna,
czy Harryego.
- Czemu cię tak długo nie było, piękna?
- Musiałam poprawić makijaż…
- Ta… Razem z Harrym - prychnął Jay.
Ścięłam go wzrokiem.
- Nie zaczynaj, bo pójdę do kardynała.
- I poślesz mnie na śmierć?!
- Zastanowię się.
- Co tam tak szepczecie sobie? - padło z boku pytanie.
- Mamy swoje porachunki - odpowiedziałam Harryemu.
- Interesujące. Ciekawe, co to za porachunki… - zaczął się
zastanawiać Harry.
- Haroldzie, lepiej się zajmij swoją partnerką - mrugnęłam
do Gabrieli.
- Markizie Jay’ u, czy możemy przejść na drugą stronę sali
balowej, bo tu straszny ścisk się zrobił - powiedziałam.
Jay drobnymi kroczkami zaprowadził mnie na drugą stronę sali
balowej. Zauważyłam, że Harry z Gabrielą sadzą wielkie kroki w naszym kierunku.
Co prawda Harold sadził większe kroki, niż Gabriela, która nie mogła za nim
nadążyć. Biedna Gabriela… Tak bardzo jej teraz współczułam… Dzięki Bogu
skończył się taniec i panowie odprowadzili nas na nasze miejsca. Następny
taniec tańczyłam z Nathanem. Harry chyba miał wolne, bo stał pod ścianą razem z
Louisem.
- Może znowu zatańczycie? - zaproponowałam.
Louisowi przekrzywiła się peruka i wyglądał bardzo
pociesznie. Lou uważnie obserwował Ellie, która tańczyła z Jay’ em.
- Co wam jest? Bawcie się.
- Brakuje nam partnerek…- skarżył się Lou.
- To idźcie, porozmawiajcie z kardynałem, bo jest
niepocieszony…
- Czy on tak zawsze ma? - zapytał Nath.
- Nie rozumiem, o co ci chodzi…- powiedziałam.
- No, że jest taki zazdrosny o ciebie.
Trochę mi to popsuło humor. Zaczęliśmy rozmawiać o ich
trasie koncertowej. Taniec się skończył i zdecydowałam, że muszę usiąść i się
napić czegoś. Gdy usiadłam, przy moim boku znalazł się Louis.
- Czy mogę panią prosić do tańca?
- A czy mogę pana prosić o coś do picia?
- Z całą przyjemnością - odpowiedział Louis i poszedł w
stronę barku.
Za chwilę przyniósł mi szkocką.
- Czy mam cię oblać tą szkocką? – zapytałam - Robisz to
złośliwie…
- A co miałem ci przynieść?! Przecież nie mówiłaś co…
- Przynieś mi trochę wina, albo wody.
Louis przybiegł z powrotem z kieliszkiem wina białego. Wzięłam
kieliszek i duszkiem wypiłam.
- U…, ale ci się chce pić… Jeszcze? - zapytał.
- Jeszcze - odpowiedziałam.
Znów zniknął i po chwili przyniósł szklankę wody.
- Co to ma być? - powiedziałam.
Zobaczyłam, że obok mnie stoi szklanka whiskey, więc
powiedziałam:
- To, to sobie wypij.
Sięgnęłam po szklankę i zaczęłam pić whiskey. Była to ta
whiskey, którą lubiłam. Orzechowa…
- To co? Idziemy tańczyć, czy nie?
- Muszę chwilę odpocząć.
Peruka chyba mi się też przekrzywiła, bo jakoś ciążyła mi w
jedną stronę. Akurat koło nas tańczyła
Dominika z Sivą, więc zapytałam Dominiki:
- Słuchaj, czy to można zdjąć z głowy?
- Jak musisz, to zdejmij.
- Muszę, bo już mi się mózg zagotował…
- Pokaż! - usłyszałam głos Nialla.
Zdjęłam perukę i położyłam obok siebie na sofie.
- Czy ja mogę usiąść? - zapytał Lou i chciał usiąść na
peruce.
- Uważaj, bo później będzie na mnie, że to ja zrobiłam…
Taniec się skończył i Dominika podeszła i zapytała:
- To co? Zabrać ci tą perukę?
- Oj błagam, zabierz.
Wzięła, zabrała perukę, a za nią pobiegł Harry. Po chwili wrócił bez peruki:
- WYZWOLENIE! - krzyknął.
Wszyscy rzucili się do drzwi wejściowych. Okazało się, że
peruki nie były najlepszym pomysłem. Większość wróciła bez peruk, tylko
kardynał został zmuszony do pozostania w peruce. Nie był z tego zadowolony… Wino
schodziło dużymi ilościami. Alkohol mi zaszumiał
w głowie. Następny taniec zatańczyłam z Louisem, a potem nie wiem, co się ze
mną działo. Obudziłam się na następny dzień, koło południa ze strasznym bólem
głowy. Nie mogłam otworzyć oczu. Znowu mi się to przytrafiło- pomyślałam. Usłyszałam
jakiś ruch w pokoju i uchyliłam ledwo co oczy. Zobaczyłam Harryego, który coś
robił przy Darcy.
O matko… Jeszcze dziecko…- pomyślałam.
Gdy Harry się odwrócił, zapytałam szeptem:
- Czy mamy jakąś tabletkę przeciw bólową?
Dostałam tabletkę,
popiłam ją dużą ilością wody i zaczęłam się zastanawiać:
Jestem w piżamie. To kto mnie rozebrał? Przypuszczam, że nie
sam Harry…
- Co się stało? - zapytałam jeszcze szeptem.
- Spiłaś się… I to mocno.
- Nic nie pamiętam.
- Osunęłaś się na ziemię, kiedy tańczyłaś z Louisem.
- Nic nie pamiętam…
- Przynieśliśmy cię z Lou na górę i położyliśmy do łóżka.
- Zaraz… To… To kto mnie rozbierał?
- A jak myślisz?!
- No chyba nie Louis…
- Obydwaj. Musiał mi ktoś pomóc, bo przecież sam nie dałbym
sobie rady!
Zrobiło mi się gorąco i coraz bardziej bolała mnie głowa.
- Nie znęcaj się na de mną. Naprawdę mnie boli głowa…
Naprawdę poprosiłeś Louisa o pomoc?
- A dlaczego nie? Przecież też jest żonaty.
- A ja cię musiałam sama rozbierać. Nie prosiłam żadnej
dziewczyny, aby mi pomogła w rozbieraniu Harryego Stylesa…
Tabletka zaczęła działać, więc mogłam zacząć zbierać myśli.
Wiem, że tańczyłam z Louisem, ale dalej? Nic. Czarna dziura.
- A jaka potem namiętna byłaś…
- Coś ty powiedział?!
- Możesz mi wyjaśnić parę rzeczy?
- Nic ci nie powiem.
-Harry, nie zaczynaj. Nie denerwuj mnie. Powiedz mi, co się
później działo.
- Niech ci Lou opowie.
- Nie. Masz mi ty powiedzieć.
- No dobrze. Lou przyniósł ciebie ze mną tu do pokoju i
poszedł. A resztę robiłem ja.
- Co znaczy resztę?
- No musiałem cię rozebrać z tego kostiumu… Była to ciężka
praca.
- No… Wyobrażam sobie.
- Zastanawiałem się, czy nie zostawić cię w tych pantalonach,
ale doszedłem do wniosku, że może być ci
niewygodnie.
- No i do słusznego wniosku doszedłeś. A co z tą namiętnością?
Harry zaczął się
śmiać.
- Przecież byłaś prawie nie przytomna.
- No i?
- Jak cię położyłem do łóżka, to zasnęłaś od razu. Nawet nie
zdążyłem odwiesić sukni do szafy, a ty już smacznie spałaś.
Uśmiechnęłam się.
- A kiedy Darcy wróciła do nas?
- Dzisiaj.
- Spała całą noc u Ellie?
- Nie, u opiekunki.
- A byłeś na śniadaniu? - zapytałam.
- Nie, też nie dawno się obudziłem. Poszedłem po Darcy i
przyniosłem ją tu.
- Czy ona coś jadła?
- Zapewne, bo gdyby nic nie jadła, to nie dałaby nam żyć.
* Oto bonusowy rozdział ;) Mam do Was pytanie, czy gdybym skończyła to opowiadanie i jakbym chciała zacząć pisać kolejne, czytałybyście? :) Tak po prostu pytam z ciekawości :D
~Meg
Jak zawsze super!! Jak dla mnie to ten blog jest super ale chciałabym poczytać jakieś innie opowiadanie pisane przrz ciebie więc mam nadzieję że zaczniesz jakieś nowe. Jeszcze raz SUPER! I czekam na nowy.
OdpowiedzUsuńoczywiście że bym czytała, ale na razie nie kończ tego opowiadania. :)
OdpowiedzUsuńJestem mile zaskoczona że pojawiły się dwa rozdziały pod rząd :D
Życzę weny i mam nadzieję że niedługo pojawi się następny rozdział :) ♥
hahahahahahaha nawet nie wiesz jak się naśmiałam :D niezłe te rajstopki i wydepilowane nóżki aż się popłakałąm kocham to opowiadanie i zapraszam do siebie i jasne jasne jasne że bym czytała xx
OdpowiedzUsuńpewnie ze bym czytala opowiadanie jak zwykle boskie <3<3<3
OdpowiedzUsuńOczywiście, że tak! Błagam nie kończ jeszcze tego opowiadania, kocham je! Ale gdybyś napisała nowe to bym czytała! Jeju jak mnie zaskoczyłaś z tymi dwoma rozdziałami! Trzymaj tak dalej! Opowiadanie jest boskie! <3<3
OdpowiedzUsuń[SPAM] jeśli masz alergię, bezpiecznie usuń lub pomiń :)
OdpowiedzUsuńhttp://mpsth.blogspot.com co to za durna nazwa, pytasz?
M- Malik Zayn
P- Payne Liam
S- Styles Harry
T- Tomlinson Louis
H- Horan Niall
Wszystko jasne? Nadal nie?
Piszę opowiadanie, którego bohaterami są wyżej wymienieni dżentelmeni. Śmiejesz się? Bardzo dobrze, śmiech to zdrowie.
W opowiadaniu każdy z panów ma coś do powiedzenia, swoją historię. Każdy tutaj może opisać swoje przeżycia, nie dzieląc się rozdziałem z nikim innym.
Ostatnio wypowiedział się Niall, który przeżywa miłosne rozterki. Chcesz wysłuchać jego historii? Wpadaj! Chcesz go pocieszyć, napisać co o tym sądzisz, skrytykować? Pisz!
Aby ci się nie pomyliło, jeszcze raz podam adres: http://mpsth.blogspot.com Malik, Payne, Styles, Tomlinson i Horan czekają na ciebie! Nie zawiedź ich :*
Jejciu kobieto jaki ty masz dar pisania! Kocham to opowiadanie ale jak byś pisała nowe to bym czytała
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział zresztą jak zawsze! Szybko dawaj nexta
OdpowiedzUsuń