* MOJE DROGIE.... W ZWIĄZKU Z TYM, ŻE MARUDZIŁYŚCIE OSTATNIO, ŻE POPRZEDNI ROZDZIAŁ BYŁ ZA KRÓTKI, PROSZĘ BARDZO :) NA WASZE ŻYCZENIE, WRZUCAM BARDZO DŁUGI ROZDZIAŁ I OCZYWIŚCIE ŻYCZĘ MIŁEGO CZYTANIA, JAK I LICZĘ NA WASZE KOMENTARZE :)
~meg
- A po co my mamy tam jechać? Poproszę Nialla, żeby
przywiózł nam jakieś rzeczy.
- Nie ma mowy! Niall nie będzie szperać po naszych szafach.
Jeszcze mi przywiezie kostium kąpielowy, o który byłeś tak strasznie zazdrosny…
- Ja?- zdziwił się.
- Nie, ja- przedrzeźniałam go.
Dominika niewytrzymała i spadła z kanapy dostając ataku
śmiechu.
- Zbieramy się. Zrobiłeś to, o co cię prosiłam?
- O co?- zaczął się zastanawiać.
Dominika zerwała się i złapała naczynia i zaniosła je do
kuchni.
- Dobra. Jedziemy.
Nie wiem w jaki sposób Harry jechał, bo dojechaliśmy w pół
godziny. Przez te pół godziny obdzwoniłam wszystkich i zaprosiłam na dziewiętnastą
na parapetówę. Wpadliśmy do domu i
pobiegliśmy szybko na górę.
- Mamusia!- usłyszałam za sobą okrzyk.
- Chodź szybko, bo jedziemy do naszego nowego domku i musisz
się ładnie ubrać- powiedziałam.
Złapałam Darcy za rączkę i pobiegłyśmy do pokoju.
- Zdejmuj wszystko szybciutko- powiedziałam.
- Będziemy tam śpać?
- Jeszcze nie.
- A dlaciego?
- Bo musimy jeszcze przewieźć wszystkie rzeczy.
- A kiedy to źlobimy?
- Zobaczymy, kiedy nam się uda.
Darcy była już przebrana. Miała na sobie sukienkę w groszki
i białe skarpetki. Wyglądała przeuroczo.
- To teraz usiądź tutaj grzecznie i poczekaj, bo mamusia
musi się też przebrać. Potem pojedziemy na Wiśniową. Tylko siedź tu grzecznie,
żebyś się nie pobrudziła.
Pobiegłam do nas do pokoju. Harry stał przed szafą i
zastanawiał się, w co ma się ubrać.
- Harry! jeszcze nie jesteś przebrany!?
- Ty też nie…
- Ale ja musiałam przebrać Darcy.
Wyciągnęłam z szafy spodnie, koszulę i marynarkę.
- Masz. W to się ubierz- powiedziałam.
- Tak oficjalnie?
- Wreszcie to jest parapetówa. Zapraszamy gości po raz
pierwszy do domu.
Otworzyłam swoją szafę i wyciągnęłam z niej sukienkę
czarną. Poszłam do łazienki rzucając do Harrego:
- Jak będziesz gotowy, to zajrzyj do Darcy.
Szybko zmieniłam ciuchy i poprawiłam makijaż na mocniejszy. Poczesałam się i byłam już gotowa. Wypadłam z
łazienki. Harry kończył się ubierać. Pobiegłam po Darcy.
- Mamusiu, jak ślićnie wyglądaś!
- Ty też. Dziękuję ci- powiedziałam i wzięłam ją za rączkę-
idziemy.
Na korytarzu zrobiło się jakieś zamieszanie.
- Harry, załóż płaszcz- powiedziałam i złapałam sama swój i założyłam na siebie.
- A ja mamusiu?
- Zgrzejesz się w tym płaszczu- powiedziałam.
- My to się będziemy grzać, a ona nie…- zaczął Harry.
- Tylko do samochodu- rzuciłam.
Zamieszanie na korytarzu ustało. Wyjrzałam i
stwierdziłam, że nikogo nie ma.
- Dobra. Zostawmy te płaszcze i idziemy.
Wyszliśmy z pokoju i jakoś cudem udało nam się przejść
niezauważonym. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy z powrotem na Wiśniową.
Gdy podjeżdżaliśmy do Wiśniowej, zobaczyłam, że skręca w nią jakiś samochód.
- Co to za samochód? Przecież nie nasz. Chyba nie catering?- popatrzyłam na
zegarek. Było wpół do siódmej.
Samochód podjechał pod wolny dom. Zanim podjechaliśmy
samochód zatrzymał się i zobaczyłam, że wysiadają jacyś ludzie. Mężczyzna,
który prowadził odwrócił się i krzyknęłam:
- CZY TO JAY?!
Harry nie zdążył odpowiedzieć, bo zobaczyłam Gabrielę.
- ZAPROSIŁEŚ ICH?!
- Jeszcze nie zdążyłem- odpowiedział, gdy zatrzymał
samochód. Wyskoczyłam jak z katapulty.
- Gabi! Jay!- krzyknęłam.
Gabi się odwróciła.
- Co ty tu robisz?!- zapytała zdziwiona.
- A wy co tu robicie?!- zapytałam na jej pytanie.
- Boże jak ja tego nie lubię- powiedziała Gabriela.
- Czego?!
- Jak odpowiadasz mi pytaniem na pytanie…
- Przepraszam.
- Jay ma tu jakąś niespodziankę dla mnie- powiedziała
Gabriela.
- Interesujące- powiedziałam patrząc na Jay’ a dwuznacznie.
Jay zaczął kręcić głową. Zrozumiałam, że nie mam nic mówić.
- Ale co wy tu robicie?- zapytała Gabriela.
- To pewnie ta niespodzianka- odpowiedziałam i wycofałam się
do samochodu.
- Masz mi coś do powiedzenia?- zapytałam wsiadając do
samochodu.
- Po co wsiadasz?- zapytał.
- Nie będę Gabrieli psuła niespodzianki! Dlaczego mi nie
powiedziałeś, że Gabriela będzie naszą sąsiadką?!
- Bo nie chciałem psuć Gabrieli niespodzianki…
- A to niby dlaczego?
- Bo znając ciebie, byś nie wytrzymała i wszystko wypaplała,
a oni dopiero wrócili z tourne i Jay dopiero dzisiaj mógł przywieźć Gabi. A nie
miła niespodzianka?- zapytał.
- Cudowna- powiedziałam.
Zobaczyłam, że Jay otwiera drzwi do domu i przenosi przez
próg Gabrielę.
- Teraz możemy już iść do domu- zdecydowałam, gdy drzwi do
nich się zamknęły.
Wysiedliśmy z samochodu.
- Masz klucze?- zapytałam.
- No ty masz.
- Nie mam. Ty zamykałeś.
Harry zaczął przetrząsać marynarkę.
- Szlag by to trafił!
- Nie przeklinaj przy dziecku.
- Nie masz tych kluczy?- zapytałam- patrzyłeś w samochodzie?
Może ci wypadły…
Harry zaczął przeszukiwać
samochód. Zobaczyłam, że w Wiśniową skręca półciężarówka.
- SĄ!- krzyknął Harry i walnął głową w karoserię- Ała…
- To dobrze, bo catering jedzie. Apteczki nie mamy… Chyba,
że masz w samochodzie- powiedziałam.
Rzeczywiście tak jak powiedziałam, samochód zajechał pod
nasz dom i wysiadło z samochodu trzech panów.
- To u państwa ma być to przyjęcie?- zapytał jeden z nich.
- Tak, tak. Już otwieramy.
Harry otworzył drzwi, a oni zaczęli wnosić półmiski.
- Gdzie to mamy stawiać?
- Na stole.
- Ale nie ma obrusa.
- Zaraz moment- powiedział jeden i wycofał się do furgonetki.
Przyniósł biały obrus i zaczęli stawiać na stole półmiski i
tace z kanapkami.
- Piwo proponuję, żeby wstawić do lodówki. Wino jest na
temperaturę odpowiednią. Tu są szampany- powiedział trzeci z nich ten najwięcej
gadający.
Stół wyglądał cudownie. Zastawa była fioletowa. Sałatki były
w salaterkach prostokątnych. Tace były srebrne i wszystko świetnie wyglądało.
- Jeszcze tu czegoś brakuje- powiedział znów ten sam i
przyniósł wazon z kwiatami.
Sztućce i talerze były ustawione, jak przy szwedzkim stole.
Szklanki, kieliszki również.
- Jutro po południu się zgłosimy po zastawę.
- To ty przyjedziesz, bo mnie nie będzie- powiedział Harry.
- A to czemu?- zdziwiłam się.
- Bo mam przecież koncert i sesję zdjęciową…
- A no tak… O której panowie przyjadą?- zapytałam.
- A o której pani wygodnie? Może być szesnasta?
- Może być.
Wpadłam w tej chwili na szatański pomysł. Postanowiłam, że
jutro się przeniesiemy. Ale nic nie powiem Harremu.
Harry zapłacił i panowie ulotnili się za pięć siódma.
- Zaraz przyjdę- powiedziałam i wyszłam z domu.
Poszłam do moich nowych sąsiadów. Zadzwoniłam. Otworzył mi Jay.
- Cześć piękna!- powiedział.
- Chciałam was zaprosić na parapetówę u nas. Bardzo się
cieszę, że będziemy sąsiadami.
- Ale jesteśmy nieubrani…- powiedziała Gabriela podchodząc
do Jay’ a.
- No tak. Jesteś w staniku i w gaciach!- powiedziałam po
polsku.
- No nie.
- To jesteś ubrana.
Jay się przyglądał zdezorientowany.
- Przejdźmy na angielski- powiedziałam patrząc na niego.
- Za pięć minut u nas. Nawet nie za pięć, a za cztery-
powiedziałam i nie czekałam na odpowiedź. Poszłam z powrotem do domu.
- Już jestem!- powiedziałam wchodząc do środka.
Zamknęłam drzwi, ale Harrego i Darcy nigdzie nie zauważyłam.
- Gdzie wy jesteście? Halo?
- Tutaj!- usłyszałam głos Darcy.
- Tutaj, czyli gdzie?- zaczęłam wchodzić po schodach.
- U mnie- usłyszałam cichutki głos Darcy.
Skierowałam się do jej pokoju.
- Mamusiu! Jak tu ślićnie!
- Widzisz, masz dorosłe łóżko. Tylko musisz uważać, żeby nie
spaść- powiedziałam do niej.
W tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. Zbiegłam na dół.
Harry złapał Darcy i zniósł ją. Gdy otworzyłam drzwi, zobaczyłam Dominikę, mamę
i Michała. Wpuściłam ich. Za chwilę zadźwięczał znowu dzwonek. Byli to Gabriela
z Jay’ em.
- Dominika?!- powiedziała zszokowana Gabriela.
Rzuciły się na siebie i zaczęły się witać.
- Wujek Jay!- krzyknęła Darcy i rzuciła się na niego.
- Jak ty urosłaś!- powiedział i wziął ją na ręce.
W tym momencie znów zadzwonił dzwonek.
- Harry, zaproś wszystkich do salonu- krzyknęłam otwierając
drzwi.
Za drzwiami stał Liam z Danielle, Niallem i Zayn’ em.
- Wchodźcie! Zapraszamy!
Całe towarzystwo stało w holu . Usłyszałam, że goście nie
chcą wchodzić do salonu beze mnie. Dzięki Bogu hol był duży i wszyscy się jakoś
mieścili.
- Zaraz będą Ellie z Lou. Jechali zaraz za nami- powiedział
Liam.
Faktycznie za moment zadzwonił dzwonek i do holu wpadli
chłopcy wciągając za sobą Lou. Ostatnia weszła Ellie.
- No pięknie tu macie- skomentowała.
- Proszę wycieczki- powiedziałam- będziemy teraz zwiedzać.
Jak już obejrzeliście nasz hol, to zapraszam na lewo. Harry. otwórz te drzwi. Tu
jest nasza biblioteka. Obok jest gabinet. Zapraszam na drugą stronę. Tu mamy
salon.
- Jedzonko !- krzyknął Niall.
- Niall. chwileczkę. Najpierw was oprowadzę. Tu jest kuchnia.
Tu łazienka.
- A sypialnie to gdzie?- zapytał Zayn.
- Na górze- odpowiedziałam i poszłam w kierunku holu.
Wycieczka poszła za mną. Weszłam na górę. Pokazałam wszystkie pokoje po za
niemowlęcym.
- Ten pokój jest jeszcze nie urządzony- powiedziałam.
Wszystkim bardzo się podobało.
- Na górze będzie jeszcze studio Harrego, ale zdaje się, że
jest jeszcze niegotowe- powiedziałam.
- A kto ci to powiedział?- wtrącił Harry zamykający z Darcy
wycieczkę.
- To ja nic na ten temat nie wiem?!
- Chciałem ci zrobić niespodziankę.
Panowie pobiegli na górę, a wręcz się puścili.
- To chodźcie. Ja wam pokaże piwnicę.
Kobieca grupka poszła na dół. Zeszliśmy i gdy otworzyłam
drzwi okrzykom nie było końca.
- Jak super macie! Basen! Jak super!
- Już wiem, gdzie dzieciaki będą się kąpać- powiedziała
Ellie.
Danielle ją szturchnęła, a ta popatrzyła na nią z wyrzutem.
- A tu obok mamy saunę- pokazałam.
- Trochę mniejsza, jak u Simona…- powiedziała Ellie.
- Na nasze potrzeby wystarczy- rzuciłam- to zapraszam do
salonu- powiedziałam i skierowałam się na górę.
Wprowadziłam towarzystwo do salonu.
- Proszę. Siadajcie, gdzie, kto sobie życzy.
W oczach mamy
widziałam podziw.
- Pięknie to urządziliście- powiedziała.
- Zapomnieliśmy tylko o ogrodzie- powiedziałam.
- To kiedy się sprowadzacie?
- Chciałabym jutro, ale chłopaki jadą na koncert…
- Co to za problem?! Jesteśmy my i ci pomożemy- powiedziała
mama.
- Ja z Jay’ em też jesteśmy i ci chętnie pomożemy-
powiedziała Gabriela.
- I ja jestem!- rzuciła Dominika.
- No i ja- dokończyła Danielle.
- Ty to musisz lecieć z chłopakami, bo kto im zrobi makijaż?
Sami nie potrafią tak ich rozpaskudziłyśmy.
Wszystkie wybuchłyśmy śmiechem.
- A ja się zajmę dziećmi- powiedziała Eleanor.
- Tylko proszę. Nie mówcie Harremu, bo na pewno się nie
zgodzi…- powiedziałam.
- A o której oni wylatują?- zapytała Doma.
- Mają wylecieć o dziewiątej rano, bo mają sesję zdjęciową
dla „Vouge’a” .
- Dobra. Zrobimy to po kryjomu- powiedziała Ellie- nie wolno
nam nic mówić panom, żeby się nie wygadali.
- Ellie, czy będziesz mogła się zająć Darcy?- zapytałam.
- Oczywiście! Miałaś wspaniały pomysł, aby to urządzić i się
przenieć- powiedziała.
Chłopcy zaczęli schodzić z góry, więc zmieniłyśmy czym
prędzej temat.
- Cudownie tu macie!- powiedział Michał wchodząc do salonu.
- Wreszcie jakiś mężczyzna- powiedziałam.
- A co się stało?- zapytał.
- Napiłybyśmy się jakiegoś alkoholu.
- Harry już idzie- powiedział siadając obok mamy- wreszcie
on tu jest gospodarzem. Ja się nie będę mieszać.
Rzeczywiście. Za moment wszyscy pozostali przyszli, a mama
powiedziała:
- Harry. Gospodarzu. Zlituj się. Daj nam coś do picia.
Harry pobiegł do kuchni.
- Megan? Możesz na chwilkę przyjść?- usłyszałam z kuchni.
- Widzicie, beze mnie nie da rady…- powiedziałam do
pozostałych w salonie.
- Słyszałem to!- usłyszeliśmy ponownie z kuchni.
- No co chcesz? Jeszcze się chłopak gubi w swoim nowym domu-
powiedział Michał.
Wstałam i poszłam do kuchni.
- Jaki problem?- zapytałam.
- Szampan czy wino?- zapytał.
- Może dajmy szampana na początek- zdecydowałam.
Okazało się, że jest pięć butelek szampana.
- Otwórz trzy i rozlej do kieliszków- powiedziałam do Hazzy.
- Ja mam otworzyć trzy szampany? To będzie Bóg wie ile czasu
trwało. Zdaje się, że Jay jest niezły w otwieraniu szampanów- powiedział
migający się Harry.
- Daj mi to- zdenerwowałam się.
Złapałam butelkę i zaczęłam otwierać. Ładnie pstryknęła i
ani kropelka się nie wylała.
- Masz tutaj jedną i nalewaj. Tylko po ściance.
- To może ty nalejesz?!- zdenerwował się Harry.
- Wynoś się z mojej kuchni- powiedziałam poważnie.
Harry się uśmiechnął.
- Już to gdzieś słyszałem…
- Nawet sam powiedziałeś.
W czasie tej utarczki
słownej otworzyłam wszystkie szampany.
Harry zaczął rozlewać do kieliszków, które były ustawione na
tacy. Nawet mu to nieźle wyszło.
- Zabieraj tace i wychodź. Pamiętaj, że zaczyna się od pań-
powiedziałam do niego.
- No co ty?!- powiedział i wyszedł z kuchni.
Warknęłam sobie pod nosem. Poszłam za Harrym i usiadłam na
swoim poprzednim miejscu.
- A już miałem usiąść- powiedział Niall.
- Masz szczęście- powiedział Harry- bo byś dostał w łeb.
- Od kogo?- zdziwił się Niall.
- Od mojej warczącej żony.
- Jak to warczącej? Przecież ona jest taka słodka-
powiedział Niall.
- Zawsze- powiedział Jay.
- Jak wy mało wiecie o kobietach- powiedział Harry.
Wszyscy ryknęli
śmiechem. Usłyszeliśmy wrzask dzieci dobiegający z góry. Louis się zerwał i
pobiegł na górę. Na górze zapanowała cisza.
- Harry możesz pójść zobaczyć, co się tam dzieje?-
zapytałam.
Poszłam do kuchni i przyniosłam następną tacę z kieliszkami.
Harry jak niepyszny poszedł na górę, a wszyscy w salonie
nadsłuchiwali, co się będzie działo. Nawet Niall przestał chrupać orzeszki.
- Częstujcie się. Proszę- powiedziałam- bo z szampanem
musimy troszkę poczekać.
Po chwili Louis zszedł z chłopakami, a po nim zszedł Harry
niosąc zapłakaną Darcy.
- Co oni znowu zrobili?- zapytała Ellie.
- Co się stało?- zapytała mama.
- Oni mi chcieli źniścić moje nowe łóźko.- poskarżyła się
Darcy.
Eleanor się zdenerwowała.
- Co chcieliście zrobić?!- zapytała.
- Podpalić- powiedział Jim.
- Mówiłam, że nie powinniśmy byli ich zabierać- rzuciła
Ellie.
- A czym chcieliście podpalić?- zapytał Michał.
- Ziapalnićką- powiedział Tommie.
- Jezus! Maria! Skąd wy macie zapalniczkę?!- krzyknęła
Ellie- Louis, wsadź ich do samochodu i przypnij pasami. A i zabierz im tą
zapalniczkę!
- Poczekajcie. Nic się niestało. Zapalniczka jest tutaj…-
powiedział Harry, ale przerwał mu Zayn.
-O! Moja zapalniczka! A ja jej tak długo szukałem…
- Tu jest stoliczek. Macie tu usiąść i siedzieć jak myszy
pod miotłą, żebyśmy was widzieli- powiedział Harry.
- Wujek! Jeść!- powiedział Jim.
- Powiedziałem, że macie siedzieć jak myszy pod miotłą,
czyli nic się nie odzywać.
Harry podał Lou szampana i powiedział:
- Za pierwszych gości w tym domu.
Spełniliśmy wszyscy toast. Następnie wstał Michał.
- Oby wam się dobrze tu mieszkało- powiedział.
Następny toast został spełniony.
- A teraz zapraszam do stołu- powiedziałam.
- Dzieci nie- warknął Harry.
Darcy jeszcze pochlipywała.
- Ellie nałóż im coś do jedzenia. Tu są talerzyki. Może nie
koniecznie sałatkę- rzuciłam do niej po cichu.
Przy stole urzędował oczywiście Niall, ale reszta też widocznie była głodna,
bo nikt się nie ociągał. W kuchni miałam jeszcze dwie tace kanapek, więc gdy
pierwsza taca była pusta, zabrałam ją i przyniosłam następną. Widziałam, że Niallowi spadł kamień z serca. Dzieci
siedziały spokojnie i jadły swoją kolacje bez ekscesów.
- Proszę państwa. Jest wino i piwo. Whiskey też. Kto sobie
co życzy?- zapytałam.
- Słuchaj moja droga. Rozumiem, że piwo jest w lodówce. Wino
też. Każdy kto będzie miał na co ochotę może sobie wziąć. Usiądź, bo nie możesz
się tak przemęczać- powiedział Michał.
Faktycznie bolały
mnie nogi i chyba mi trochę spuchły. Usiadłam głębiej w fotelu. Harry poszedł
do kuchni, a na straży przy dzieciakach stanął Zayn.
Gdy Harry odchodził powiedział do niego:
- Ani słowa do nich, a oni też nie mają prawa się odzywać.
Zayn kiwnął głową potakująco i nic się nie odzywał. Miał na
talerzyku parę kanapek, więc stał i jadł. Czegoś mi brakowało. Nie wiedziałam
tylko czego. W pewnym momencie doznałam
olśnienia. WIEM! Przecież nie puściliśmy muzyki! Chciałam wstać, ale Michał
przytrzymał mnie za rękę.
- Gdzie znowu idziesz?
- Chciałam puścić muzykę.
- To Harry jak przyjdzie, to go poprosisz.
Harry przyniósł kieliszki z winem. Panie chętnie wzięły i
zaczął pytać panów, czego się napiją. Michał podziękował. Tak samo Liam i
Ellie, tłumacząc się, że prowadzą. Zayn i Niall poprosili o piwo. Ktoś
zadzwonił do drzwi. Harry poszedł otworzyć. W drzwiach ukazał się Simon z
wielką butelką szampana.
- Czy coś mnie ominęło?- zapytał wchodząc do środka.
- Sporo, sporo. Wycieczka po domku.
- Wybaczcie, ale zatrzymały mnie obowiązki. Zresztą mówiłem,
że mogę się spóźnić. Ale macie piękny salon! -powiedział- przebiliście mój
własny.
- Chcesz to cię oprowadzę po domu- powiedział Harry.
- Może innym razem. Wpadnę na samodzielną wycieczkę- rzucił
Simon.
- W Polsce byś musiał wypić karniaka- powiedział Michał.
- A co to jest?- zapytała Danielle.
- Ci, którzy się spóźniają muszą wypić szybką wódkę, aby
dorównali pozostałym w stężeniu alkoholu we krwi.
- Dobre!- powiedział Niall- podoba mi się!
Zaczęliśmy się śmiać.
- Ale nie jesteś za bardzo w tyle- powiedział Harry-
spełniliśmy tylko dwa toasty. Twoje zdrowie też wypiliśmy.
- A co te dzieci tak cicho siedzą?- zapytał Simon.
- Mają zakaz odzywania się- powiedziała Ellie.
- Jak to?- zdziwił się Simon- już coś narozrabiali?
- No… Można tak powiedzieć, ale przemilczmy to, dobrze?-
powiedziała Ellie.
Było bardzo wesoło, ale dzieci zaczęły koło dziewiątej
strasznie ziewać, więc Ellie z Lou zdecydowali, że muszą już wracać. Jedzenie
było bardzo dobre, a lody na koniec wszystkim bardzo smakowały. Dzieciaki były
zachwycone i nawet im nie przeszkadzało, że nie mogli mówić. Po wyjściu Louisa
i jego kompanii Darcy siedziała nadal przy swoim stoliczku i nic się nie
odzywała.
- No chodź już Darcy do mnie. Myślę, że tatuś już pozwoli ci
się odzywać- powiedział Niall.
Darcy popatrzyła błagalnym wzrokiem na Harrego. Harry kiwnął
głową, że może się odzywać.
- Wujek, jak chcieś, to ja cię oplowadzię. Ja wsiśtko wiem,
gdzie cio jeśt- powiedziała Darcy do Simona.
Niall miał głupią minę.
- Wiesz, to innym razem mnie oprowadzisz- powiedział Simon.
- Dobzie- pobiegła do Nialla. Zaczęła szczebiotać do niego i
opowiadać, co się wydarzyło.
Harry wreszcie
włączył muzykę. Około dziesiątej
towarzystwo zaczęło się rozjeżdżać. Kanapki wszystkie były zjedzone. Resztę
sałatek wstawiłam do lodówki. Naczynia powstawiałam do zmywarki i powiedziałam:
- Jedziemy.
Darcy spała w fotelu. Strasznie mi się z niej śmiać chciało,
bo wyglądała, jakby miała za chwilę spaść z fotela.
- Zabieraj Darcy i wsadź ją do samochodu i posadź na
foteliku. Tylko jej nie obudź.
- Śpi jak zabita- powiedział Harry wynosząc Darcy.
Pogasiłam wszystkie światła w całym domu i zamknęłam dobrze
drzwi. Przypomniałam sobie, że muszę jeszcze sprawdzić, czy kuchenka gazowa
została wyłączona, więc otworzyłam drzwi
i pobiegłam do kuchni. Kuchenka była wyłączona i wszystko było okej. Znów
zamknęłam drzwi i schowałam klucze do torebki.
- Wiesz, jutro dorobię klucze, żebyśmy się nie musieli
krępować- powiedziałam wsiadając do samochodu.
- Okej. Jestem za- powiedział Harry ruszając.
Oczywiście dojechaliśmy ostatni do domu. Zabraliśmy śpiącą Darcy do pokoju, gdzie ją
rozebrałam i szybko ją przebrałam w piżamę i położyłam do łóżka.
- Idź się myć- powiedziałam do Harrego- bo przecież jutro
musisz wcześnie wstać.
Harry nie oponował. Poszedł do łazienki i usłyszałam, że się
kąpie.
Na następny dzień,
gdy się obudziłam, Harrego nie było. Popatrzyłam na zegarek. Było wpół do
dziewiątej. Wstałam i zajrzałam do Darcy. Smacznie spała, więc poszłam do
łazienki. Umyłam się, ubrałam i zeszłam na śniadanie. W jadalni byli wszyscy
chłopcy.
- Co tak wcześnie wstałaś?- zapytał Harry.
- Widocznie mi zabrakło kogoś w łóżku- odpowiedziałam.
Liam parsknął śmiechem, a Niall jak to miał w zwyczaju,
zaczął się dusić kanapką. Zayn go walnął w plecy, a Lou powiedział do Harrego:
- Ale masz kochającą żonę.
Uśmiechnęłam się promiennie i usiadłam koło Hazzy całując go
w policzek.
- Widzisz, jaką masz kochającą żonę?
- A co z Darcy?- zapytał Harry.
- Śpi jak zabita. Pewnie jeszcze z godzinę pośpi-
odpowiedziałam.
Nadleciało „Słoniątko”, więc chłopaki się szybko zebrali i
polecieli. Zjadłam spokojnie śniadanie popijając dla odmiany kakao. Miałam już wychodzić z jadalni, jak wpadła
Dominika.
- To kiedy się pakujesz?- zapytała rozpromieniona.
- No za chwilę- powiedziałam.
- Idę z tobą. Pomogę ci- powiedziała.
- Poczekaj. Zjedz najpierw spokojnie śniadanie. Nie będziemy
się krztusić. Muszę jeszcze spytać Kazika, gdzie są meble niemowlęce. Siadaj i
rozkoszuj się śniadaniem.
Kazik przyszedł właśnie do jadalni niosąc kawę dla Domy.
- Szkoda, że cię wczoraj nie było- powiedziałam.
- Też żałuję- rzucił.
- Słuchaj. Mam pytanie. Nie wiesz, gdzie są meble Darcy? Te
pierwsze mebelki?
- Mówisz o łóżeczku?- zapytał- pewnie na strychu-
powiedział.
- A będziesz mi mógł je wyciągnąć?
- A po co ci?
- Przenosimy się dzisiaj.
- Jak to?!
W pokoju zjawiła się mama.
- Dzień dobry. Słyszałam, że już polecieli. Ekipa zaraz
będzie gotowa- poinformowała nas.
- Jaka ekipa?- zdziwił się Kazik.
- Przeprowadzkowa- powiedziała śmiejąc się mama.
- To tylko ja nie wiem, o co chodzi?- powiedział smutno
Kazik.
- Nie przejmuj się. Chłopaki też nie wiedzą. Możesz nam
pomóc.
- Z całą przyjemnością!- oczy Kazikowi nabrały blasku.
- Jadłaś śniadanie?- zapytałam mamę.
- Jeszcze nie, dlatego mówię, że ekipa będzie zaraz gotowa.
- A Michał?
- Już idę!- usłyszałam głos Michała.
- To idź się pakować- powiedziała mama.
- Ja już zjadłam, więc idę ci pomóc- powiedziała Dominika
zrywając się z krzesła.
- Jeszcze tak szybko wcinającej cię nie widziałam. Przecież
ty prawie nic nie zjadłaś! Musisz mieć siły.
- Już się najadłam- rzuciła.
Wiedziałam, że nie mam co jej zatrzymywać. Poszłyśmy na górę
i zajarzałam do Darcy, która się właśnie obudziła. Wyjęłam ją z łóżeczka i
zaprowadziłam do łazienki.
- Dominika? Możesz dopilnować Darcy, żeby się umyła? Tylko
uważaj na pastę do zębów.
Zobaczyłam przerażenie w oczach Domy, więc postanowiłam, że
szybko załatwię sprawę. Dominika wszystkiemu się uważnie przyglądała. Gdy Darcy
była ubrana, pojawiła się mama.
- Kazik poszedł na górę szukać mebelków. Powiedział, że ma
kolegę, który ma ciężarówkę.
- Świetnie- powiedziałam.
- Właśnie do niego dzwonił, idąc na górę.
- Mamo, czy mogłabyś zaprowadzić Darcy na śniadanie i
przypilnować ją?
- Oczywiście. Nie ma problemu.
- A… I jeszcze jedno… Pożyczycie mi walizki?
- Zaraz powiem Michałowi, żeby ci przyniósł.
Kazik się okazał nieoceniony, bo zaczął znosić jakieś pudła,
w które można było wszystko zapakować.
- Maciek przyjedzie za dwie godziny, a do tego czasu musimy
cię spakować- powiedział.
Ręce mi się zaczęły trząść.
- Tylko dwie godziny czasu?! Żeby to wszystko spakować?!-
krzyknęłam z przerażenia.
- Spokojnie. Jest nas tyle, że zdążymy, a Ellie jest
przecież mistrzynią pakowania- przypomniał Kazik.
- A Ellie już wstała?
- No właśnie kończy jeść śniadanie.
Chciałam pobiec na dół, ale w drzwiach zderzyłam się z
Michałem, który przyniósł walizki. Dominika zapełniała pudło jakimiś
drobiazgami, które stały w naszym pokoju.
- Gdzie mam to postawić?- zapytał Michał.
- Byle gdzie- jęknęłam.
Pobiegłam na dół. Ellie skończyła śniadanie. Chłopcy byli bardzo
grzeczni.
- Witaj Ellie. Mam do ciebie wielką prośbę. Ty jesteś
mistrzynią pakowania. Pomóż mi proszę. Mam tylko dwie godziny!
Ellie zerwała się z krzesła, ale po chwili usiadła.
- Przecież ja muszę pilnować tych gamoni- powiedziała.
- Ja ich przypilnuję- powiedziała mama.
- Będę ci bardzo wdzięczna. Mam nadzieję, że nie wpadną im
jakieś głupie pomysły do głowy po reprymendzie, którą dostali wczoraj-
powiedziała Eleanor wstając z krzesła i patrząc surowo na chłopaków-
pamiętajcie, co wam mówiłam wczoraj.
Poszłyśmy na górę i Ellie w ciągu godziny spakowała nasze
rzeczy. Zobaczyłam, że przy laptopie leży telefon Harrego.
- No ładnie. Harry zapomniał telefonu- powiedziałam na głos.
- Pozostali pewnie mają komórki- powiedziała Ellie.
W drzwiach pojawił się Simon.
- Co mam pomóc?- zapytał.
- Trzeba by było zdemontować, albo znieść na dół meble
Darcy- powiedziałam.
- Z Kazikiem zaraz to zniesiemy- powiedział.
Wpadłam do łazienki, żeby zabrać nasze kosmetyki i inne
rzeczy, które były w łazience.
- Umówiłam się z Gabrielą, że przyjadą z Jay’ em na
Wiśniową- powiedziała Dominika.
- Nie wiem, co powiedzieć. Jestem wam wszystkim bardzo
wdzięczna- powiedziałam.
- Czy ja będę mogła zająć wasz pokój, zwalniając pokój
Zayna?- zapytała Dominika.
- A ty nie będziesz z nami mieszkała?- zdziwiłam się.
- Wiesz, nacieszcie się tym domem na razie sami. Ja przyjadę
później- powiedziała.
Coś mi zaczęło pachnieć, ale się nie odezwałam. Mama z
Michałem mieli za dwa tygodnie wylatywać, więc pomyślałam, że może by oni
przyjechali do nas. Muszę to z mamą przedyskutować… Pudeł nazbierało się
naprawdę dużo. Panowie znosili pudła na dół, a myśmy jak oszalałe pakowały
kolejne rzeczy.
- Ale macie tego dużo- powiedziała Dominika.
- Nie widzisz, że to głównie Harrego rzeczy?- powiedziałam.
- No… Widzę…
- Jezus! Maria! Pralka!- krzyknęłam- jakiś hydraulik by się
przydał, żeby ją odłączyć! I suszarka!
- Zabierasz pralkę i suszarkę?- zdziwiła się Doma.
- Dostałam je w prezencie od chłopaków- wyjaśniłam- Ellie
zresztą też.
Kazik złapał za telefon.
- Cześć John! Jesteś bardzo zajęty? Kiedy? Pojutrze? Aha. A
będziesz mógł przewieźć pralkę i suszarkę i podłączyć? Aha, aha. Dobra-
rozłączył się- nie przejmuj się Meg. Będziesz miała za trzy dni już podłączone i przewiezione. Wytrzymasz
przez te trzy dni. Macie tyle ubrań, że wystarczy.
- Masz rację- prawie ucałowałam ze szczęścia Kazika.
Pod dom zajechała duża ciężarówka. Kazik zbiegł na dół i przez okno zobaczyłam,
że zaczynają pakować do niej nasze rzeczy. Najpierw poszły meble z pokoju Darcy,
a potem pudła i walizki. Rozejrzałam się po pokoju. Zajrzałam do szaf. Wszystko
było spakowane. Wpadłam do pokoju Darcy. w szafie wnękowej nic nie było. W
łazience też nie.
- Pusto- powiedziałam sama do siebie- było mi tu bardzo
dobrze. Żegnaj pokoiku- powiedziałam na głos.
Wyszłam z pokoju i zamknęłam za sobą drzwi. Na górze nikogo
nie było, więc zeszłam na dół.
- Nie martw się. Ja się zajmę Darcy- powiedziała Ellie- tu z
Kazikiem damy sobie radę.
- Okej. Darcy. Bądź grzeczna i do zobaczenia. Jak wszystko
poustawiamy na swoim miejscu, to przyjadę po ciebie- powiedziałam do małej-
dostanę buziaka?- dostałam buziaka i wyszłam z domu.
Ciężarówka była już zapakowana. Michał z mamą siedzieli w
samochodzie. Simon z Dominiką siedzieli w drugim, więc wsiadłam do samochodu
Simona i ruszyliśmy jako pierwsi. Za nami ciężarówka, a mama z Michałem za
ciężarówką. Niestety były straszne korki, więc dojechaliśmy na Wiśniową dopiero
po godzinie. Gdy podjechaliśmy pod dom, z pobliskiego domku wyszła Gabriela, a
za nią Jay. Rzucili się z pomocą. Otworzyłam
drzwi wejściowe i rozpoczęliśmy akcję „wnoszenie”.
- Meble na pierwsze piętro- zarządziłam- do pustego pokoju.
- Idź na górę- powiedziała Dominika- pudła można wstawiać do
salonu, a w holu też jest dużo miejsca.
Poszłam na górę i kierowałam, gdzie mają ustawiać meble. Pokoik
zrobił się bardzo fajny. Przypominał mi trochę stary pokoik Darcy, tylko meble
były poustawiane troszkę inaczej. Przewijak, łóżeczko i fotel. Niestety firanki
okazało się, że są za krótkie, więc zdecydowałam, że kupię nowe na to miejsce. Kolej
przyszła na pudła i walizki. Zaglądałam do poszczególnych pudeł i kierowałam
gdzie, co ma iść.
- Zabawki do Darcy.
- To pudło jest z ubraniami Harrego. To do naszej sypialni.
- Tu są kosmetyki Darcy. O i jej ubranka. To te dwa pudła do
Darcy.
- O, bielizna pościelowa- zdziwiłam się.
- No pod czymś musicie spać. Kazik dał ci dwa komplety na
razie- powiedziała mama
- To do nas do sypialni. O, moje rzeczy do naszej sypialni,
to też, kosmetyki Harrego także do nas. O, moje kosmetyki to też do nas, a to
co?- zdziwiłam się.
- To do kuchni- powiedziała mama.
- Chwila, moment co tam jest?
- Najlepiej będzie jak to otworzysz w kuchni.
- Ojej! Muszę wstawić zmywarkę, bo o czwartej przyjadą po
naczynia. Czy ktoś wie, jak to się obsługuje?
- A jaka to jest zmywarka?- zapytała Gabi.
- To chodź ze mną do kuchni- rzuciłam idąc do kuchni.
- Na razie tylko potrafiłam powstawiać rzeczy, a jak dalej,
to nie mam zielonego pojęcia…
- A masz proszek?
- Jaki?
-No do zmywarki.
- Nie mam…
- Dominika tu jest
jakiś sklep, w którym już byłaś. Skoczysz po proszek do zmywarki?- zawołała
Gabriela.
-Okej!- krzyknęła z salonu Dominika.
- Weź mój portfel!- powiedziałam.
- To mi później oddasz!- wybiegła z domu.
Poszłam do naszego pokoju rozpakowywać pudła. Za mną
przyszła Gabriela.
- Co ci pomóc?
- W rozpakowaniu pudeł…
W pierwszym pudle były marynarki Hazzy.
- To do garderoby.
- A gdzie masz garderobę?
- Tutaj- pokazałam i otworzyłam drzwi.
- Ale wielka…. Fajna… Mogę rozpakować tutaj wszystko?-
zapytała i popatrzyła na mnie błagalnym wzrokiem.
- Możesz. Tylko uważaj, bo się kręci.
- Co się kręci?- zapytała.
- Górne i środkowe drążki, a dolne się wysuwają.
- Ale super!- krzyknęła Gabi- a jak to zatrzymać?
- Z boku masz przyciski.
Ja zajęłam się kosmetykami. Poszłam do łazienki i zaczęłam
ustawiać kosmetyki w szafkach. Ręczniki poukładałam w jednej szafie, szlafroki
powiesiłam. Pomyślałam, że muszę je wyprać, ale to dopiero za trzy dni…
- Meg?! Jak to ma być?- usłyszałam z garderoby.
- Na górze wszystkie krótkie rzeczy. Marynarki, bluzki,
koszule Harrego też możesz powiesić. Na dole długie. Spodnie i moje sukienki. A
na samym dole reszta.
- Okej! Się robi.
Dokończyłam ustawianie w łazience rzeczy. Wyjęłam pościel i
zaczęłam szykować łóżko. Położyłam prześcieradło.
- Ja też chce mieć taką garderobę jak ty!- powiedziała
wychodząc z niej Gabi.
- Nic nie stoi na przeszkodzie- powiedziałam.
- Jest super!
- Łóżko jeszcze lepsze- powiedziałam.
- Mogę się położyć?
- Właśnie walczę z prześcieradłem.
- Zaraz ci pomogę. Poczekaj.
Do naszego pokoju
zajrzała Dominika.
- Nie wiem, czy ci dobrze poukładałam te rzeczy Darcy. Najwyżej
poukładasz inaczej.
Pobiegłam na dół wołając Gabrielę.
- Chodź. Musimy wstawić naczynia. Zostaw to na razie.
Weszłyśmy do kuchni i Gabriela pokazała mi, jak mam się
obsługiwać ze zmywarką. Raczej przeszłam szybki kurs obsługi.
- Ile ci jestem winna?- zapytałam Dominiki.
- Daj spokój nic.
- Jak to nic?
- No… nic.
- Dobrze. Kupię ci, jak będziesz miała już swój dom,
proszek- powiedziałam do niej.
- Oh, przestań. Przecież to są grosze.
- Które chcę ci oddać.
- Może innym razem.
Wróciłyśmy do pokoju. We trzy szybko udało nam się pościelić
łóżko. Na wierzchu położyłam kapę. Położyłyśmy się na łóżku.
- Super!- powiedziała Gabi.
- Co takie super?- zapytał z sąsiedniego pokoju Michał.
- Super pokój!- powiedziała Doma.
- Wszystko jest super w tym domu- poprawił ją.
- No proszę! Tu się wylegują!- powiedział Simon wchodząc do
sypialni- myśmy już skończyli. Masz coś jeszcze dla nas?
- Zaraz wam zrobię kawę- powiedziałam podnosząc się.
- Ładnie sobie tu urządziliście. Może cię zatrudnię w
urządzaniu mojego domu. Co kobieca ręka, to kobieca ręka.
Zaczęłyśmy się śmiać.
- Martwię się tylko, co będzie z Kazikiem, gdy się
wyprowadzimy z naszego obecnego domu- powiedziałam do Simona.
- Nie martw się. Na pewno gdzieś załatwimy mu robotę. A może
zamieszka u mnie… Będzie dla was gotował i będziecie do mnie wpadać na obiad.
Jeszcze tylko tą bramę trzeba zainstalować.
Nagle zadzwonił mój telefon.
- Halo?- odebrałam.
- Kochanie, to ja.
- Niall, od kiedy do mnie mówisz kochanie?- zdziwiłam się.
- No przecież to ja! Nie poznajesz mnie?!
- Louis! Nie dowcipkuj!
- To nie Louis- usłyszałam z drugiej strony.
- Liam? No bo chyba nie Zayn.
- Dobrze, że nasz zespół nie ma sześćdziesięciu osób! To ja
Harry!- szybko powiedział.
Doskonale wiedziałam, że to Harry, ale chciałam się z nim
trochę podroczyć. Dziewczyny o mało nie pospadały z łóżka.
- Zgubiłem gdzieś komórkę i dlatego dzwonię z telefonu
Nialla.
- A…. To dlatego Niall mi się wyświetlił…- grałam dalej- co
u ciebie? Jak tam sesja?
- Całkiem nieźle- odparł- a co u ciebie?
- Też całkiem nieźle, ale smutno… Kiedy wracacie?
- No dzisiaj wieczorem. Późno jak zawsze.
- Postarajcie się wrócić wcześniej- powiedziałam smutnym
głosem.
- A coś się stało?- zaniepokoił się.
- Nie, tęsknię za tobą.
- Co ci się stało?- zaczął się zastanawiać.
- Już tęsknić za mężem nie można- powiedziałam oburzonym
głosem.
- Wszystko zależy jak wyjdzie koncert.
- To już nie chodźcie na żadną kolacje, tylko wracajcie do
domu- powiedziałam.
- Pogadam z chłopakami. Coś kupiłem dla ciebie.
- Powiedz co?!
- Niespodzianka.
- No… Będę musiała czekać tyle czasu na tą niespodziankę?
- Tylko jeden dzień.
- Ale powiedz, czy to coś do domu, czy to…
- Nic ci nie powiem.
- Niedobry Harry- powiedziałam naburmuszonym tonem.
- Dobra. Muszę kończyć, bo Danielle chce mnie malować.
- To jeszcze nikogo nie umalowała?- zdziwiłam się.
- No jeszcze mamy trochę czasu- powiedział Harry.
- To udanego koncertu życzę i mało bisów.
- Tak źle nam życzysz?
- Nie. Po prostu chcę, żebyś szybko wrócił do domu, bo razem
z Darcy tęsknimy za tobą.
- Mmmm….- usłyszałam w słuchawce- będę się sprężał.
Rozłączyliśmy się. Okazało się, że większość, która pomagała
mi przy przeprowadzce stała i przysłuchiwała się mojej rozmowie. Gdy się
rozłączyłam, wszyscy wybuchli śmiechem.
- Jesteś boska- powiedział Michał- wodzisz go za nos, jak
tylko chcesz.
- Dobra. To skończyliśmy. Idziemy na dół do salonu na kawę,
bo nic innego w tym domu jeszcze nie ma.
- No tu się mylisz- powiedział Simon.
- No faktycznie. Przepraszam. Jest jeszcze szampan i
sałatki- poprawiłam się.
- Wcale nie. Zaraz przyniosę.
Wyszedł z pokoju i usłyszałam na dole trzaśnięcie drzwiami. Przeszliśmy do salonu. Poszłam do kuchni i
wstawiłam wodę na kawę.
- Ja kupiłam też herbatę. Nie wiem tylko, czy dobrą-
powiedziała cicho Dominka.
- Na pewno dobra- odpowiedziałam- to kto sobie życzy kawę, a
kto herbatę?- krzyknęłam do salonu.
- Ja herbatę!- krzyknął Jay.
- Ja też!- dodała mama.
Okazało się, że wszyscy chcą herbatę. Wystawiłam kubki na
tacę. Dzięki Bogu starczy. Akurat było osiem kubków. Nas też. Woda się
zagotowała, a do kuchni wpadł Simon z dużym koszem.
- Co? Kazik znowu maczał w tym palce?- zapytałam.
- Wiedział, że nie będziesz miała czasu na przygotowanie
jedzenia, więc kazał mi zabrać koszyk. Nie wiem co tam jest- postawił na stole
w kuchni.
- Zaraz się okaże- powiedziałam otwierając koszyk- O
rany!!!!!
- Co?- zapytała Doma równocześnie z Simonem.
- Sami zobaczcie- odparłam zaczynając wyciągać zawartość.
Na „O rany” Dominiki i Simona, zbiegli się wszyscy.
- Co się stało?- zapytał Jay- Ty masz dobrze z tym Kazikiem.
- Nie tylko ja. Wszyscy mamy dobrze.
- I chcesz zostawić Kazika? – zapytała Gabriela.
- Ja już postanowiłem. Kazik zamieszka u mnie w domu-
powiedział Simon.
W koszu roiło się od kanapek po słodkości i kończąc na
obiedzie.
- To na co macie ochotę?- zapytałam- herbata jest już
gotowa.
- To może zjedzmy drugie śniadanie- powiedział Simon.
Powystawiałam półmiski z kanapkami. Dzięki Bogu obrusa z
wczorajszego wieczoru jeszcze nie wyrzuciłam. Poustawiałam wszystko na stole i
zaprosiłam by wszyscy usiedli. Wszyscy zasiedli i zabrali się ochoczo do
jedzenia.
- To dużo rzeczy masz jeszcze związanych z przeprowadzką?-
zapytała mama.
- No jeszcze pralka z suszarką, które mają być pojutrze i
muszę kupić wyposażenie. Garnki, sztućce, talerze, pościel i tego typu rzeczy.
Ręczniki.
- Słuchaj. Jesteśmy ci winni jakieś prezenty na parapetówę-
powiedziała Dominika- poczekaj z zamawianiem. Będzie nam łatwiej, jak będziemy
wiedzieli, czego nie masz.
- To wy też byliście zaskoczeni?- zapytał Jay.
- Zadzwoniła do nas krótko po obiedzie, że zaprasza na
dziewiętnastą- powiedział Michał- nie zdążyliśmy nawet zakupić prezentów.
Wpadli jak po ogień do domu, przebrali się, zabrali Darcy, a resztę już znacie.
- Najważniejsze, że macie w czym pić- powiedziała mama.
- A kieliszki macie?- zapytał Simon.
- Nic nie mamy, poza meblami i własnymi ciuchami. Nic tu nie
mamy…
- Okej- powiedział dosyć tajemniczo.
- To wstrzymaj się. Zrobimy poprawkę parapetówy za tydzień.
A może jeszcze jakieś będą przeprowadzki…- powiedział Michał.
- Zdaje się, że wszyscy mają ochotę się teraz przeprowadzić-
powiedziałam.
- My z Jay’ em idziemy jutro kupować meble- powiedziała
Gabi.
- Ja też idę kupować jutro meble!- powiedział Simon.
- Tylko załóżcie wygodne buty- powiedziałyśmy równocześnie z
Dominiką.
- Raz, dwa, trzy moje szczęście- krzyknęłam- no to wygląda
na to, że ulica zacznie żyć. Pewnie Ellie też będzie chciała się przeprowadzić.
Nie wiem co z Zayn’ em i Niallem.
- Po przeprowadzce tylu osób, będziemy mieli taką wprawę, że
przeprowadzimy wszystkich w piorunującym tempie- powiedział Simon- A propos
ulicy- trzeba załatwić tą bramę… Jay. Musimy załatwić bramę. Chodź idziemy do
mnie i będziemy szukać wykonawcy. Michał. Chcesz to możesz iść z nami. Niech tu
baby siedzą i plotkują. Panowie, wychodzimy- powiedział zrywając się od stołu.
- Jak tam sobie chcecie- powiedziała mama- tylko jakąś dobrą bramę kupcie-
westchnęła.
- Nie martw się. Coś się załatwi- powiedział Simon.
Panowie wyszli, a myśmy usiadły w salonie i zaczęłyśmy
plotkować.
- To co? Dzisiaj już będziecie tu nocować?- zapytała
Gabriela.
- Wszystko już przewiozłam. Nie ma odwrotu.
- A gdzie Darcy?
- Została z Ellie. Będę musiała po nią pojechać-
odpowiedziałam.
- Wiesz, to może my pojedziemy i ją przywieziemy?-
zaproponowała mama- bo ty musisz czekać na ekipę po naczynia, a poza tym musisz
się tutaj zaklimatyzować. Dobrze by było, żebyś wypełniła lodówkę…
- No tak, mamo. Masz rację- powiedziałam.
- No to postanowione.
Zadzwoniłam do Ellie. Muszę się dowiedzieć, jak Darcy .
- Ellie? Jak Darcy?- zapytałam, kiedy się odezwała.
- Troszkę marudzi, ale jest okej.
- Powiedz, że babcia przyjedzie i przywiezie ją do domu.
- Już macie wszystko gotowe?
- Tak. Wszystko jest już na swoim miejscu.
- Zazdroszczę ci- powiedziała Ellie.
- To przenoś się. Czekam na ciebie. Simon jutro idzie
kupować meble.
- CO?!- krzyknęła w słuchawkę- to my jutro też pójdziemy
kupować meble. Mogę ci podrzucić chłopców?
- Strasznie mi przykro. Przepraszam cię, ale jutro mam
wizytę u doktora Jana i nie wiem ile mi to zejdzie…
- Okej. Nie ma sprawy.
- Powiedz Darcy, że niedługo baba przyjedzie.
- Zaraz jej wszystko przekażę- rozłączyłyśmy się.
- Może ja sama pojadę, bez Michała?- zaczęła głośno się
zastanawiać mama.
- Jak chcesz to weź samochód i jedź- powiedziałam.
- Dobra. To jadę.
- Już?- trochę się zdziwiłam- nie dopijesz herbaty?
- Niech mi trochę przestygnie- powiedziała mama mrugając do
mnie.
Zostałyśmy z Gabrielą i Dominiką same.
+ PACZCIE, CO CIEKAWEGO ZNALAZŁAM :D Zdaje się, że Lou i Li szykują coś na urodziny Megan :D