niedziela, 5 stycznia 2014

Rozdział 94 (Ja też nie mogę w to uwierzyć, jakim cudem :O )


   Obudził mnie płacz Tosia… Gdy otworzyłam oczy, w pierwszej chwili nie wiedziałam, gdzie jestem, ale szybko przypomniałam sobie wcześniejsze zdarzenia. Wstałam z łóżka i podbiegłam do kołyski.
- Co się stało maluchu? Czemu płaczesz? -  Popatrzyłam na zegarek… Było w pół do dziewiątej i już wiedziałam o co chodzi. Wzięłam go na ręce, przewinęłam i nakarmiłam.
Gdy wyszłam z nim z pokoju, okazało się, że Dominika siedzi z Darcy w kuchni.
 -  Pospałaś sobie trochę.
 -  Wiesz, nie za bardzo -  odpowiedziałam.
 -  A myśmy przygotowały śniadanie.
 -  O której wstałaś? -  Zdziwiłam się.
 -  Mały Joe przyjechał i przywiózł nam śniadanie. Myśmy tylko powykładały -  przyznała się.
 -  O której był?
 -  O siódmej.
 -  To Ty sobie nie pospałaś! -  Powiedziałam, uśmiechając się do Domy.
Zjadłyśmy śniadanie. Antoni nam towarzyszył.
 -  To gdzie jedziemy?
 -  Nigdzie nie jedziemy. Musimy przecież rozpakować te wszystkie pudła -  powiedziałam do Dominiki.
 -  No, właściwie to masz racje -  westchnęła.
 -  A na długo tu psijechałyśmy mamusiu? -  Zapytała Darcy.
 -  Trochę tu pobędziemy -  odpowiedziałam -  a jak ci się spało?
 -  Dobzie.
 -  Nie dobzie, tylko dobrze.
 -  Jakaś pani zaglądała tu do nas. Chyba wścibska sąsiadka -  podsumowała Doma.
 -  A… To pewnie pani Gabriela. Opiekuje się naszym domem. Wczoraj zapomniałam do niej pójść          i powiedzieć, że będziemy mieszkać tu jakiś czas. Jak się rozpakujemy, to pójdę do niej i powiem.
 -  Nie wiem, czy tyle wytrzyma.
W tym momencie ktoś zapukał mocno do naszych drzwi. Gdy otworzyłam, zobaczyłam Panią Gabrielę.
 -  To ty, kochaniutka? Myślałam, że ktoś się do was włamał! Wczoraj jakiś wielki samochód tu przyjechał, ale nikt mi nic nie powiedział i nie wiedziałam, co tu się dzieje…
 -  Nie, to tylko my. Przyjechałyśmy na trochę.
 -  A to twoje dzieciaczki? -  Zapytała, wchodząc do domu.
 -  Miałam do pani przyjść, gdy się rozpakujemy, bo z dzieciakami, to dużo roboty, a co u pani słychać, pani Gabrielo?
 -  A… nie wiem, czy ci mama powiedziała, że wyszłam za mąż….
 -  Za kogo? Za pana Ziutka?
 -  Tak. Doszliśmy do wniosku, że spędzimy dalej nasze życie razem -  powiedziała lekko czerwieniąc się.
 -  To wspaniale! Moje gratulacje -  powiedziałam i uściskałam ją mocno.
 -  A ty sama przyjechałaś?
 -  Tak, sama tym razem -  ucięłam dalsze dywagacje pani Gabrieli.
 -  Bardzo się cieszę, że będziemy dobrymi sąsiadkami, jak zza dawnych lat! Mama to już często nie ma czasu, żeby do mnie wpaść…
 -  Mama ostatnio bywała dość często u nas w Chicago.
 -  A, no chyba, że tak… A ta pani mówi po polsku? -  Popatrzyła na Dominikę.
 -  Tak, mówi, mówi -  odpowiedziała jej Dominika.
 -  O, przepraszam. Nie przedstawiłam. To jest moja przyjaciółka ze szkoły, a nawet i wcześniej.
 -  Czyżby to była panna Dominika? -  Zdziwiła się.
 -  Witam, pani Gabrielo. Nie poznała mnie pani.
 -  Jak ty wyrosłaś!
 -  Kiedyś musiałam -  odpowiedziała śmiejąc się Doma.
 -  A ty nie poznałaś pani Gabrieli? -  Zapytałam.
 -  Pani Gabriela chyba odmłodniała dzięki temu ślubowi.
Pani Gabriela się zarumieniła i powiedziała:
 -  Cieszę się, że ktoś tu zamieszkał, bo chcieliśmy z Ziutkiem wyjechać do rodziny. Miałam jeszcze dzwonić do mamy, że zostawiamy tutaj wszystko.
 -  To my teraz będziemy. Proszę się nie martwić i jechać.
 -  Dobrze. To widzę, że się rozpakowujecie, więc nie będę przeszkadzać -  i pani Gabriela wycofała się do wyjścia -  jak będziemy wyjeżdżać, to dam wam znać -  powiedziała jeszcze w progu.
Zabrałyśmy się za rozpakowywanie. Antek został położony do łóżeczka, a Darcy miała przykazane pilnować go. W pewnym momencie zadzwonił ktoś do drzwi. Przed domem nie stał żaden samochód, więc pomyślałam, że to pani Gabriela z jakimiś ciasteczkami. Otworzyłam i stanęłam jak wryta. Za drzwiami stał Liam.
 -  Mogę? -  Zapytał.
Otworzyłam szerzej drzwi, choć miałam ochotę mu zamknąć je przed nosem.
- Co… Ty… tu… robisz? -  Wydukałam.
 -  Przyjechaliśmy wszyscy.
 - A skąd wiedziałeś, że tu jestem? -  Zaczęłam logicznie rozmyślać.
 -  Widzę, że się rozpakowujecie. Nie róbcie tego. Chciałbym z wami porozmawiać.
 -  Napijesz się czegoś? -  Zapytałam.
 -  Na pewno nic mocnego. Może być herbata, jeśli macie.
Poszłam zaparzyć herbatę. Podałam i usiadłam na kanapie.
- Co masz mi do powiedzenia?
 -  Harry nie wie, że tu jestem.
 -  A skąd wiedziałeś, że tu jesteśmy?
 -  Chciałem sprawdzić. To, że jesteście w Warszawie, od razu się wydało, bo Harry znalazł zabawkę Toniego, która leżała za kanapą.
Zaklęłam mocno po polsku, aż Dominika na mnie popatrzyła lekko zgorszona. Liam dalej kontynuował, nie zwracając na moje wstawki uwagi.
 -  Teraz Harry siedzi i tłumaczy się przed twoimi rodzicami ze swojego zachowania. Ja powiedziałem, że muszę wyjść. Nie chciałem uczestniczyć w tej całej awanturze… Tłumaczyłem mu, żeby przestał pić, a on nic. Coraz gorzej. O mało zespół się nie rozpadł przez niego…
 -  I przez Zayna -  wtrąciła Doma.
- Ale prysznic był ostry. To, co zrobiłyście. Podziałało. Harry wytrzeźwiał natychmiast, gdy znalazł obrączkę. Zrobił przesłuchanie wszystkich dziewczyn i Kazika oraz Jay’ a. Nikt nic nie wiedział. Wszyscy byli zszokowani. Potem się okazało, że Dominika też zniknęła. Zaczęliśmy was szukać po całym Chicago. Twoi rodzice nie zdradzili, że przyjechałyście tutaj. Harry kilka razy dzwonił i się upewniał, czy wiedzą, gdzie jesteście, a oni twardo zaprzeczali, ale z tonu Michała wynikało, że jednak coś wie, ale nie chce powiedzieć. Dlatego po sprawdzeniu wszystkich hoteli, szpitali Harry zgłosił na policję zaginięcie was. Znaleźli samochód na lotnisku no i stwierdzili, że miałyście prawo polecieć gdzieś. Harry musiał zapłacić za parking i wiedzieliśmy, że gdzieś wyleciałyście. Dodałem sobie dwa do dwóch i wyszło mi, że musiałyście polecieć do Warszawy. Stąd wszyscy dzwonili, wierząc, że kiedyś któraś z was odbierze. Harold zaczął nam świrować. Chyba nie spał od początku, odkąd się dowiedział, że go zostawiłaś. Rozumiem, że się dowiedziałaś o nieszczęsnym przypadku w Nowym Jorku  -  popatrzył znacząco na Dominikę, która czym prędzej odwróciła wzrok, aby uniknąć jego spojrzenia.
 -  Tak, zmusiłam ją do tego -  powiedziałam -  Harry się zachowywał tak, jak obcy, po powrocie z tego tourne, a Dominika też mnie unikała. Wiedziałam, że coś jest nie tak, więc nie masz co winić Dominiki, bo ja ją do tego zmusiłam, żeby mi wszystko powiedziała. Mógł mi sam powiedzieć i się wytłumaczyć. Pytałam go parę razy, a on udawał, że nic się nie stało i było później coraz gorzej.
 -  Najśmieszniejsze jest jednak to, że do niczego nie doszło…
 -  A skąd wiesz? -  Przerwałam mu.
 -  Był tak pijany, że do niczego by nie doszło. Chcieliśmy go trochę nastraszyć i nie powiedzieliśmy mu, co zaistniało w garderobie. Wynieśliśmy go stamtąd, a fanka, którą widziałaś Dominiko, strasznie zrzędziła, że on taki pijak. On był po prostu nieprzytomny. Chcieliśmy, żeby poszedł na odwyk, a na pewno przestał pić, a on sobie zaczął Bóg wie co myśleć, że cię zdradził. Nie wiedział, jak ci się wytłumaczyć. Już na tyle cię zna, że wiedział, iż jak się dowiesz, to spakujesz wszystko i wyjedziesz. Usłyszeliśmy, że pod dom podjeżdża jakiś samochód. Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam wysiadających z samochodu Nialla, Lou i mamę. Mama prowadziła.
 -  O… Zdaje się, że mamy towarzystwo, ale winowajców nie ma -  powiedziałam.
 -  To znaczy, że Michał ich zabrał -  podsumował Li.
- Co masz na myśli? -  Zapytałam.
 -  To, że załatwił dla nich odwyk.
Otworzyłam drzwi i na szyję rzuciło mi się dwóch wariatów.
 -  Megan! Coś ty narobiła?!
 -  Wszyscy odchodziliśmy od zmysłów!
Przekrzykiwali się nawzajem.
 -  A z tobą to się jeszcze policzymy! -  Rzucił do Dominiki Louis.
 -  Proszę tutaj nie straszyć mojej przyjaciółki -  pogroziłam.
 -  Już wszystko sobie wytłumaczyliśmy -  wyjaśnił Liam -  wcale się nie dziwię, że Megan się zdecydowała na ten krok -  i opowiedział im prawie słowo w słowo to, co powiedziałam.
 -  Kretyn -  skomentował Niall.
 -  Przepraszam kto? -  Zapytał Lou.
 -  Ty też -  kontynuował Niall.
 -  Dlaczego?
 -  Bo ty wymyśliłeś, żeby go nastraszyć. Harry dopiero dzisiaj się dowiedział, że to była bujda.
 -  Skąd ja mogę wiedzieć, że wy go nie chronicie i nie kłamiecie? -  Zapytałam podejrzliwie.
 -  Dominika widziała to, co widziała.
 -  A co widziała? -  Zapytał Liam.
 -  Hazzę z jakąś dziewczyną -  rzuciła Doma.
 -  I co widziałaś? -  Drążył dalej.
 -  Jakąś dziewczynę, która się nachylała nad Hazzą.
 -  I co? Wypadłaś stamtąd, jak z pieprzem i dośpiewałaś sobie, co się działo. Sama widziałaś, że wnieśliśmy Harry’ ego  do „Słoniątka”, bo nawet nie był w stanie iść.
 -  No tak -  odparła Doma.
Byłam całkowicie zdezorientowana. Już nie wiedziałam co jest prawdą, a co kłamstwem.
 -  Przepraszam -  powiedziałam i wyszłam z pokoju.
Poszłam do ogrodu. Musiałam po prostu ochłonąć. Usiadłam sobie na pieńku i zaczęłam analizować to, co powiedział Liam. Jeżeli była to prawda, co mówił, to Harry był bez winy. Po za tym, że… pił, ale czy można wierzyć Liam’ owi? Lou bym nie uwierzyła, ale Li? To wszystko przez to pijaństwo Harolda…  Postanowiłam, że muszę się z tym wszystkim przespać.  Usłyszałam kroki za sobą. Odwróciłam się i zobaczyłam mamę.
 -  Mamo. Co ja mam zrobić? Uwierzyć Liam’ owi?
 -  Wygląda na to, że mówi prawdę -  powiedziała.
 -  A co z Harrym i z Zayn’ em? Gdzie oni są? Bali się przyjechać?
 -  Nie. Pojechali z Michałem.
 -  Gdzie?!
 -  Michał załatwił im odwyk, ale wygląda na to, że to będzie bardzo krótki odwyk. Zarzekali się obydwaj, że nie będą pili. Jest warunek taki, że pobędą miesiąc na odwyku i jak zrozumieją, że nie wolno im ani łyka alkoholu, to ich wypuszczą. Zgodzili się bez wahania.
 -  Jak to?! -  Zapytałam zdziwiona.
 -  Powiedziałam im, że nie chcecie ich widzieć, dopóki się nie wyleczą. Jest to warunek, żebyście chciały w ogóle z nimi rozmawiać. Harry się bardzo tym przejął i powiedział, że idzie na odwyk. Zayn poszedł w jego ślady.
 -  Już nic nie rozumiem -  westchnęłam.
 -  Tu nie ma co rozumieć. Oni po prostu was kochają. Harry miał wyrzuty, że cię zdradził. Louis wymyślił sprytną historyjkę, że cię zdradził i że go złapali na tym.
 -  Wierzysz im?
 -  Liam’ owi wierzę -  odpowiedziała mama.
Zrobiło mi się trochę lżej na sercu.
 -  Czy możemy do was przyjść? -  Usłyszałam głos Nialla.
Zaczęłam się zastanawiać ile z tego słyszeli…
- Co podsłuchiwaliście? -  Zapytałam.
 -  Dopiero wszedłem, żeby zapytać się czy możemy do was przyjść, albo wy do nas, bo tu zimno.
Wróciliśmy do domu. W salonie była już Darcy, która siedziała Liam’ owi na kolanach i opowiadała o naszej „wycieczce”. Że pilotowała samolot. Antoś siedział na kolanach u Louisa i wszyscy wyglądali na bardzo szczęśliwych.
 -  Dużo żeście rozpakowały tych rzeczy? -  Zapytała mama.
 -  Właściwie… Jedno pudło…
 -  To zaraz je spakujemy, bo nie zostaniecie tutaj.
 -  A dlaczego? -  Zaprotestowałam.
 -  Właściwie to mam jednego chętnego na ten domek… Pewnie tu zostaniecie, dopóki chłopcy nie wyjdą z odwyku.
 -  No, pewnie zostaniemy… -  popatrzyłam na Dominikę, która kiwnęła potwierdzająco głową.
 -  No dobrze… To co? Mam dzwonić po Stefana?
 -  NIE!!! Tylko nie Stefana! On przecież dopiero przytargał te pudła!
 -  To jedźcie do domu. Weźcie drugi samochód. Niech dwie osoby przyjadą. My w tym czasie spakujemy to, co żeście rozpakowały -  powiedziała mama.
Chłopcy zebrali się i wyszli. Za chwilę usłyszałyśmy, że samochód odjechał.
 -  Mamo, idź do pani Gabrieli. Miałyśmy tutaj zamieszkać, ale sprawy się skomplikowały.
 -  A co? Pani Gabriela była już u ciebie?
 -  TAAAK… i bardzo się ucieszyła, że tu będziemy mieszkać, bo chciała wyjechać ze swoim mężem…
 -  Ach! Zapomniałam ci powiedzieć, że się wydała za mąż. Właściwie to małżeństwo to dzięki wam.
 -  Jak to?!
 -  Bo żeście tutaj wojowali z powodzią… No i wyszło w sumie, żeście ich zeswatali ze sobą…
 -  Jeszcze wyjdzie na to, że to moja wina, że się pobrali! -  Rzuciłam.
 -  A nie? -  Zaczęła się śmiać mama.
 -  No przecież ja ich nie pchałam do ślubu! -  Zdenerwowałam się.
- Ale oni poszli w wasze ślady…
 -  Reklamacji nie przyjmuję  -  powiedziałam -  po za tym z tego, co widzę, pani Gabriela jest szczęśliwa, pan Ziutek chyba też.
 -  ZUTEK!!! -  to Niall, który stanął mi za plecami.
Podskoczyłam przerażona.
 -  Czy ty musisz mnie tak straszyć?!
 -  Tak.
 -  Dlaczego?!
 -  Bo się cieszę, że cię odzyskałem! -  Rzucił mi się  na szyję, podnosząc mnie.
 -  Dobrze, że tu nie ma Eweliny -  powiedziałam.
 -  Musiałem długo pracować nad tym, żeby wybić jej przyjazd do Warszawy.
 -  A co zrobiłeś?
 -  Powiedziałem, że ona ma czekać tam, na Wiśniowej. Powiedziała, że urządzi wielkie przyjęcie, ale wybiłem jej to z głowy i powiedziałem, że Kazik ma pierwszeństwo. Zawiedziona przytaknęła, a po za tym ktoś musiał zostać z dziewczynami na Wiśniowej.
Spakowaliśmy to, co zostało rozpakowane, a Lou wynosił pudła, których nie zdążyłam jeszcze rozpakować.
 -  Ja jestem gotowy! -  Powiedział -  kto jedzie ze mną?
 -  To ja zabiorę Antosia -  powiedziała mama.
 -  Ja teś chcię! -  Powiedziała Darcy.
 -  Dobrze. Pojedziesz z wujkiem Louis’ em,  z babą i Antosiem. To my jedziemy z Niallem -  powiedziałam.
Zapakowaliśmy do końca pudła i zrobiło się ciasno. Dominika siadła z tyłu, ja obok Nialla i pojechaliśmy do domu.
Gdy dotarliśmy, byliśmy pierwsi. Zdziwiło nas to trochę, ale nie przejęliśmy się tym bardzo, ponieważ była tam mama. Wysiedliśmy i zaczęliśmy wnosić pudła. Liam wypadł z domu i również się przyłączył.
 -  Louis już jest? -  Zapytał Niall.
 -  Nie -  odpowiedział mu Liam.
 - To dziwne… Wyjechali przed nami i nie wydaje mi się, żebyśmy ich wyprzedzali -  rzucił Niall wchodząc do domu.
Po dziesięciu minutach zaczęłam się niepokoić. Wyciągnęłam telefon, włączyłam go (co trochę potrwało) … Zanim zadzwoniłam do mamy, musiałam odebrać wszystkie smsy. Nie wiem ile ich było, bo zatkały mi skrzynkę, całkowicie. Postanowiłam, że później je sobie przeczytam. Wybrałam numer mamy.
 -  Gdzie jesteście?
 -  Już podjeżdżamy. Louis pomylił drogi. Tak pomyliłeś! Nie ja!
Rzeczywiście zaraz podjechali.  Gdy wysiedli, zaczęli się kłócić:
 -  Nigdy więcej nie jadę z tobą! -  Zdenerwowała się mama.
 -  Przecież nic nie zrobiłem! -  Próbował się bronić Louis.
 -  No właśnie! Nie powinieneś w ogóle używać tego GPS…
 -  On jest dobry!
 -  Tak… Tak dobry, że zabłądziliśmy!
 -  To nie jego wina!
 -  A niby czyja?!
 -  Moja -  przyznał Lou.
 -  Czemu niby?
 -  No… Bo… Ja… Zapomniałem go ustawić na Mokotów… Było ustawione na drogi w Nowiej Wszy Warsiawskiej…
 - Gdzie? -  Zapytała zdezorientowana mama.
 - Nowej Wsi Warszawskiej -  odpowiedziałam.
 -  Przecież ci mówiłam, że źle jedziemy! To nie chciałeś słuchać! -  Wrzasnęła mama.
Mamy mina była bezcenna. Ja o mało się nie przewróciłam, a gdy chłopcy wypadli zobaczyć co się dzieje i gdy im opowiedziałam dołączyli do mnie pokładając się prawie na ziemi ze śmiechu.
 -  To gdzie w końcu wylądowaliście? -  Wtrąciłam.
 -  W Pruszkowie… On umie tylko zakręcać na rondzie! Tylko w przeciwną stronę! Pod prąd!
Louis się obruszył.
 -  To pomówienia! -  Rzucił spod nosa.
 -  Pokazałam mu znak końca Warszawy, to jechał dalej! Aż do ronda! Kazałam mu zawrócić, no to na rondzie chciał jechać pod prąd!
Weszliśmy już do domu, a Liam z Niallem zbierali się z ziemi.
 -  Jakbyś tak dalej pojechał, to dojechalibyśmy do Grodziska Mazowieckiego! -  Powiedziała w drzwiach.
 -  Gdzie? -  Zapytał Lou.
 -  A nic -  machnęła ręką.
Antoś darł się w niebogłosy, więc podeszłam do mamy i go zabrałam.
 -  No już, cicho bądź, mały. Babunia z wujkiem Louisem wymieniają poglądy na temat jazdy po mieście Warszawa…
Myślałam, że Dominika udusi się ze śmiechu. W salonie siedział Michał.
- Co się stało? -  Podszedł do mamy.
 -  Louis na Mokotów chciał jechać przez Grodzisk Mazowiecki -  wypaliła mama.
- Co?! -  Zdziwił się Michał.
 -  A nie ważne -  machnęła ręką -  i co? Przyjęli ich?
 -  Tak. Stwierdzili, że to jest lekki przypadek i chyba będą dwa tygodnie. Obiecali solennie, że nie uciekną ze szpitala, bo boją się dziewczyn. Megan, nie wiedziałem, że masz taki wpływ na Harolda. Dominika Ty też, na Zayna…
 -  Nie mają się co pokazywać, dopóki się nie wyleczą -  odpowiedziałyśmy równocześnie, po czym spojrzałyśmy na siebie.
Poszłam na górę przebrać Antosia, ale on nadal płakał.
 -  Głodny jesteś? Przecież niedawno jadłeś. Zdenerwowałeś się awanturą, tak?
Przygotowałam szybko picie i je dałam. Kołyska jeszcze była w pudle, więc położyłam go na naszym łóżku. Wypił całą butelkę i za chwilę spał jak zabity. Ktoś zapukał do drzwi.
 -  Proszę -  powiedziałam cicho.
Do pokoju wpadł Niall.
 -  Gdzie… Gdzie ci te pudła wstawiać?
 -  Mów trochę ciszej, bo Antoś śpi.
 -  Antosz? -  Zapytał Niall zdziwiony.
 -  No, Toni -  odparłam.
 -  A, Toni -  zaczął szeptać -  To poczekaj, powiem, chłopakom, żeby byli cicho.

Zamknął za sobą cicho drzwi i za chwilę usłyszałam wielki rumor. Wyszłam szybko na korytarz, ale na górze nikogo nie było. Okazało się, że Niall wpadł na Liama, który szedł z jednym z pudeł i go nie widział, za nim szedł Lou, a jeszcze za nim Mały Joe, jeszcze z jednym pudłem. Wszyscy oczywiście      z wielkim hukiem spadli ze schodów. Michał zaczął ich ratować, ale dzięki Bogu okazało się, że są tylko potłuczeni. W tym wszystkim Lou skręcił kostkę, a Niall nadgarstek. Mama zajęła się bandażowaniem nadgarstka Nialla, bo stwierdziła, że nie wie, co może zabandażować Louisowi.  Mały Joe nie został na szczęście poszkodowany, więc poszedł zrobić herbatę. Mama pokrótce opowiedziała Michałowi o całym przedpołudniu, a Louis z Liamem zaczęli się tłumaczyć z głupiego żartu, który zrobili Hazziemu. Gdy powtórzyli drugi raz to samo, uwierzyłam Liamowi. Dzięki Bogu Darcy była na górze i nie słyszała nic z tych opowieści. 
-  Wiesz, mamo, chyba będę musiała rozpakować te pudła, bo jednak na dwa tygodnie potrzebuję ciuchy i dla mnie i dla dzieciaków -  powiedziałam.
 -  To chodź, pomogę ci. Dominika, ty też się rozpakuj, bo trudno, żebyś całe dwa tygodnie chodziła w jednych ciuchach.





* No i jak? Coś Wam się szczególnie spodobało? Coś Was zaintrygowało? Macie pytania do mnie lub do rozdziału? Piszcie :) Będzie mi NAPRAWDĘ bardzo miło! 

Do @Jade Bowtie: Jesteś na bieżąco, czy na początku? A może oglądasz już Ravenswood? :) xx

                                                                                                          ~Meg



5 komentarzy:

  1. Rozdział genialny! Zresztą jak zawsze :) Nie mogę się doczekać następnego!

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo fajny :))
    sielanka sie skończyła :))
    harry i meg będą razem?

    OdpowiedzUsuń
  3. jestem na bierząco a Revenswood w sumie nie oglądam choć chce zacząć! a co do rozdziału to ekstra bombowy!

    OdpowiedzUsuń
  4. Mega rozdzial :)) juz sie nie mogę doczekac jak Harry namiesza hehe

    OdpowiedzUsuń