piątek, 5 grudnia 2014

124

Niall ciężko obrażony leżał w salonie i się do mnie nie odzywał. Po pewnym czasie zapytałam:
- Co? Zaprowadzić cię do domu?
- Nie - usłyszałam odpowiedź.
- To albo się będziesz się do mnie odzywał, albo cię odprowadzę do domu.
- Dobrze… Już będę grzeczny – odpowiedział - dziękuje, że ze mną tam pojechałaś – wybąkał - a w piątek pojedziesz ze mną?
- Pojadę - odpowiedziałam bez mrugnięcia okiem.
Gabriela musiała powiedzieć coś Dominice, bo ta zaraz przybiegła.
- Słyszałam, że Niall będzie miał operację! - Prawie, że krzyknęła.
- CIIIIIIII! Temat tabu - powiedziałam.
- Jak to załatwiłaś? - Zapytała cicho.
- Podstępem - rzucił Niall z salonu.
- On tu jest? - Szepnęła.
- Tak - odparłam.
- To przyjdę później - szepnęła znów.
- Ale wejdź do mnie, proszę - rzucił Niall - Nie pocieszysz mnie? - Usłyszałyśmy.
- Niall, nie podsłuchuj! Bo to nie ładnie - powiedziałam.
- Wiem, że nie ładnie - powiedział.
- To ja zaraz zorganizuję jakieś towarzystwo - powiedziała Dominika i wybiegła.
Po chwili w salonie mieliśmy wszystkich… Streściłam w skrócie wydarzenia ze szpitala. Wszyscy byli bardzo przejęci.
- I obiecałam Niallowi, że będę przy nim w piątek - powiedziałam.
- Wszyscy będziemy! - Powiedział Louis.
- No, ktoś musi być z dziećmi…
- Kazik zostanie - powiedziała Eleanor.
Dzięki Bogu, piątek wypadał już po koncercie, więc zapowiedziałam Niallowi, że na koncercie ma siedzieć na tyłku i nie wolno mu wstawać.  Jak prosiłam, tak zrobił. Obawiałam się spotkania               z Harrym, ale to on był w bardzo nieciekawej sytuacji, gdyż reszta zespołu stała murem za Niallem…
Wszyscy się przyzwyczaili, że Niall mieszka u mnie i wytłumaczyli, że ktoś musi się nim opiekować. Do piątku miałam niezły cyrk, jeśli to można nazwać cyrkiem… Niall wynajdywał różne powody, dlaczego nie może jechać na operację, że go noga nie boli, że dobrze jest, że ja sama zostać nie mogę, ale ja twardo obstawałam przy swoim, że jedziemy. Wreszcie nastał piątek i gdy się obudziłam, Nialla nie było… Zerwałam się i zaczęłam go szukać. W mojej sypialni go nie było. Na dole też, u dzieciaków również. Przeszłam cały dom, ale nigdzie go nie było. Szybko się ubrałam i poszłam do niego, do domu, który był zamknięty.
Jeśli myślisz, że cię nie znajdę, to się grubo mylisz… Zaczęłam walić w drzwi, ale były zamknięte i nikt nie odpowiadał.
Nie myśl, że cię nie znajdę…- prowadziłam z nim dyskusję w mojej głowie. Byłam ostro wkurzona.
Z sąsiedniego domu, wyjrzał Louis.
- Co się stało?- Zapytał.
- Niall zniknął!
- Jak to zniknął?!
Przyłączył się do poszukiwań. Zaczęliśmy wołać Nialla.
- Przecież on się nie odezwie – powiedziałam - zupełnie, jakby się zapadł.
Mieliśmy być na dziesiątą na operacji, więc jeszcze była chwila czasu. Wszyscy na Wiśniowej się przebudzili i zaczęli szukać razem z nami.
- Uciekł! - Podsumował Louis.
- Nie wygłupiaj się. Musi gdzieś być, tylko się schował - powiedziałam.
Byłam coraz bardziej zdenerwowana, bo było co raz mniej czasu. Gdzie ten cholernik się schował?! Przeszukaliśmy wszystko, ale nigdzie go nie było.
- No chyba go zabiję!!!!!
- Nie rób tego Megan! Jeszcze nam się przyda! Z kolanem, czy bez, ale nam się przyda - rzucił Lou.
- Ty coś wiesz! - Rzuciłam.
- Nic nie wiem!? Przecież szukam tak samo, jak ty!
- Może udajesz, że szukasz! - Zdenerwowałam się.
Weszliśmy do mojego domu i powiedziałam:
- Słuchajcie, jeśli za piętnaście minut się nie znajdzie, to ogłaszam, że zrywam zaręczyny! - Powiedziałam to na tyle głośno, że coś zaczęło się dziać na górze. Rzuciliśmy się do schodów. Przeszukaliśmy piętro, ale go nie było.
- Do cholery?! Niall gdzie jesteś?! - Wrzasnęłam wściekła.
- Tutaj! - Usłyszałam.
No tak, studio Harry'ego było jedynym miejscem, gdzie nie zajrzałam.
- Coś mówiłaś o zaręczynach? - Usłyszałam z góry.
- CO TY TAM ROBISZ DO CHOLERY?! SZUKAMY CIĘ OD PONAD GODZINY, A TY CO!?
- Nie mogę zejść.
- Dlaczego?
- Bo zapomniałem stabilizatora z pokoju…
Myślałam, że za chwilę z siebie wyjdę.
- MIAŁEŚ NIE WSTAWAĆ Z ŁÓŻKA BEZ STABILIZATORA! - Krzyknęłam.
- Ale tak słodko spałaś, że nie chciałem cię budzić…
- Uuu - usłyszałam głos Louisa.
Rzuciłam się na górę i wszyscy za mną. Niall siedział w bokserkach w studio i miał bardzo nie ciekawą minę.
- Co wy tu wszyscy robicie?
- Szukamy - odpowiedział Liam.
- Czy panie mogą opuścić studio?
- Ja ci dam opuścić - powiedziałam.
Danielle z Ellie zeszły na dół. Ellie powiedziała:
- To przygotuję kawę!
- Przygotuj! - Odpowiedziałam.
Chłopcy złapali Nialla i znieśli go na dół. Położyli go na kanapie w salonie.
- Ale ja taki nieubrany jestem…
- Dobrze…. Zaraz ci coś przyniosę - powiedziałam.
Poszłam na górę i zabrałam spodnie, czystą koszulkę, jakieś skarpetki i buty. Zeszłam z tym wszystkim, a Liam przytomnie powiedział:
- A gdzie stabilizator?
- To ja już pójdę - powiedział Louis. Zniknął na górze.
 Przez nawoływania i całe zamieszanie, dzieci się pobudziły. Darcy była zachwycona, że wszyscy są. Antoś zresztą też.
- To może ja pójdę do siebie do domu?- Powiedział Niall.
- Nie ma mowy! – Powiedziałam - Zaszyjesz się gdzieś w domu i znowu będziemy cię szukać!
- Po pierwsze was nie wpuszczę…
- Pamiętaj, że Kazik ma klucze - uśmiechnęłam się ironicznie.
- O cholera, zapomniałem! Widzicie, jaka z niej jest wredna baba?!
To mnie jeszcze bardziej wkurzyło.
- Tak? Wredna baba? Ja ci dam! To w takim razie nie trzymam cię za rączkę! - Powiedziałam odwracając się tyłem do niego - Louis niech cię zawiezie.
- Obiecanki cacanki, a głupiemu radość…
- Pewnie, że głupiemu - powiedziałam.
Poczułam, że ktoś mnie podnosi. Odwróciłam się i zobaczyłam, że Liam trzyma mnie w powietrzu        i niesie w kierunku Nialla.
- PUŚĆ MNIE! - Zaczęłam się wyrywać.
- Tylko nie gryź - powiedział spokojnie. Posadził mnie, koło Nialla.
- To teraz buzi - rzucił Louis.
- Tak przy dzieciach? - Rzuciła Doma.
Gabriela złapała dzieci i powiedziała:
- Idziemy się myć, bo macie umówioną lekcję gotowania!
Ponieważ dzieci bardzo lubiły Kazika, pobiegły szybko na górę.
- No?  To, na co czekacie? - Ponaglał Lou.
- Nie - powiedział Niall - wrednych bab nie całuję.
Odwróciłam się do niego tyłem.
- Film powinniśmy nagrać i wrzucić Video Diary z Niallem w roli głównej.
Poczułam, że Niall się zaczyna wiercić. Złapał mnie, odwrócił do siebie i pocałował.
- Gorzko, gorzko! - Zaczęli wrzeszczeć.
- To jeszcze nie ślub! - Powiedziałam.
W niedługim czasie dzieciaki były już na dole umyte i ubrane. Byłam umówiona z Kazikiem, że da im śniadanie, to był z resztą jeden z warunków Kazika, także piątka powędrowała do niego, a myśmy zapakowali się w samochody i wyruszyliśmy do szpitala. Na wszelki wypadek, Liam zdecydował, że zabierze Nialla do siebie do samochodu, bo jeszcze się pozabijamy. Ja jechałam z Danielle.
- Co jemu strzeliło do łba?! - Zdenerwowałam się - Tak mnie wystraszyć.
- Pewnie chciał nagrać jakąś piosenkę - uspokajała mnie Danielle.
Dan działała na mnie kojąco, więc bardzo szybko się uspokoiłam i już w pogodnym nastroju dojechałam do szpitala. Cyrk, jaki zaczął się pod szpitalem, był nie do zniesienia.
Niall powiedział, że nie wysiądzie z samochodu, że wracamy. Liam próbował go wypchnąć, ale Niall trzymał się kurczowo fotela, Louis otworzył drzwi i próbował ciągnąć go w swoją stronę, ale nie dawał rady. Wreszcie do samochodu Liama podszedł Jay i powiedział:
- Wysiadaj, bo cię wyciągnę.
- Nie wysiądę!
Trzymał się mocno, więc Jay pomajstrował coś przy fotelu i za chwilę wyciągnął Nialla razem z fotelem. Postawił go przy samochodzie i powiedział:
- Mamy cię zanieść tak, czy wstaniesz?
- Nie wstanę  - warknął Niall, więc nie wiele myśląc, razem z Liamem złapali fotel i zaczęli go nieść. Niall machał nóżkami powietrzu i wrzeszczał.
Ludzie zatrzymywali się i przyglądali scenie. Ktoś słusznie otworzył drzwi i za chwilę byliśmy wewnątrz. Chłopcy stanęli pod windą i gdy zjechała, wstawili fotel z Niallem do środka. Niall dalej trzymał się kurczowo. Gdy zajechaliśmy na chirurgię, wysiadłam z windy i zaczęłam się oglądać za pomocą. Winda się zamknęła i odjechała, a obok nas przeszła siostra ze strzykawką. Niall zerwał się     z fotela i chciał koniecznie wsiąść do windy.
- Gdzie znajdę doktora Gregora, jesteśmy umówieni na operację.
- Czy załatwili państwo formalności na dole?
- Musimy najpierw dostarczyć pacjenta - powiedział Louis.
- Tak się boi? - Zapytała siostra.
Na potwierdzenie naszych słów, Niall zaczął walić rękoma i nogami w windę.
- Co tu się dzieje? - Usłyszałam znajomy głos.
- Panie doktorze, przywieźliśmy pacjenta.
Niall zamarł.
- Siostro, proszę środek uspokajający - powiedział doktor.
Nim się Niall zorientował, zrobiony został zastrzyk, który stosunkowo szybko zadziałał. Niall został posadzony na wózku, a doktor zapytał:
- Czy wszystkie formalności zostały załatwione?
- Nie, panie doktorze. Musieliśmy go tu przynieść, bo by nam uciekł - wskazałam na fotel.
- Interesujące - powiedział doktor i zaczął się śmiać pod nosem - teraz już sobie pośpi.
Faktycznie. Spojrzałam na Nialla. Głowa mu opadała i siedział spokojnie, jak aniołek.
- Proszę zjechać na dół i wypełnić formularze. Tam dadzą pani przydział do nas i z tym proszę wrócić do mnie, a pozostałych państwa zapraszam do poczekalni.
Chciał nam tłumaczyć, gdzie jest poczekalnia, ale doskonale wiedzieliśmy. Jay z Liamem zjechali ze mną i z fotelem… Z tym, że ja zostałam w rejestracji, a oni wyszli na zewnątrz.
Zaczęłam wypełniać papierki. Miałam przygotowaną polisę ubezpieczeniową Nialla, więc szybko je wypełniłam. Najgorsze było to, że Niall powinien podpisać te papiery… Recepcjonistka widziała, jak walczyliśmy z Niallerem, więc powiedziała:
- Proszę się nie martwić. Wypełni to później.
Dostałam papierek, o którym mówił doktor i wjechałam na górę. W windzie spotkałam doktora Jana.
- Witam moją ulubioną pacjentkę! Dzisiaj do mnie?
- Nie, nie. Dzisiaj z Niallem przyjechaliśmy.
- To dzisiaj operacja? - Zapytał.
- Tak…
- To może pani do mnie wpadnie?
- Nie, muszę trzymać Nialla za rączkę.
- Ale na sali operacyjnej pani nie będzie.
- Wiem – powiedziałam - ale zanim go zabiorą na blok.
- A, chyba, że tak. To do widzenia, bo to moje piętro - powiedział i wysiadł w ostatnim momencie.
Wjechałam wyżej. Podeszłam do stanowiska pielęgniarek i powiedziałam:
- Mam tutaj ten papierek, który miałam załatwić.
- A to pani od tego bojącego się pacjenta?
- Tak – przyznałam - mogę do niego pójść?
- Tak, tylko do momentu, do póki go nie weźmiemy na blok operacyjny. Potem pani musi czekać        w poczekalni.
- Ale…
- Przykro mi, takie są przepisy…- powiedziała surowo.
Zgodziłam się z nią. Podała mi numer pokoju, w którym zakwaterowany był Niall. Poszłam do niego. Niall spał przebrany w piżamę. Wzięłam go za rękę i usiadłam obok na krzesełku. Pogładziłam go po głowie, a on zaczął coś mamrotać przez sen. Nie za bardzo zrozumiałam, co to było. Posiedziałam tak z dziesięć minut, gdy do pokoju przyszedł sanitariusz.
- To pan Niall Horan?
- Tak - odpowiedziałam.
- To zabieram go.
Wysunął łóżko i wyjechał…
- Panią zapraszam do poczekalni.
- Wiem już - powiedziałam smutno, zerkając po raz ostatni na Nialla.
Zjechałam do poczekalni. W poczekalni było parę osób, po za nami. Był jeden tatuś, który został wyproszony z porodówki, rwał sobie włosy z głowy.
- Kiedy to się skończy?! Kiedy to się skończy?! - Cały czas gadał.
Moje towarzystwo siedziało grzecznie w jednym z kątów. Nawet Louis nic nie mówił.
- No i co?
- Zabrali go - powiedziałam i zeszkliły mi się oczy.
- Przecież to zwykły zabieg - powiedział Liam przytulając mnie.
- A jak coś się stanie?
- Nic się nie stanie! Przecież jesteśmy w szpitalu.
Poczułam, że robi mi się niedobrze. Musiałam być blada, jak ściana, bo podbiegła do mnie Danielle.
- Co ci jest!?
- Słabo się jakoś czuję…
- LIAM! PRZYNIEŚ WODY! - Wrzasnęła.
Przyszły tatuś zamilkł i zaczął mi się przyglądać. Byłam tak zdenerwowana, że zaczęłam zgrzytać zębami.
- Uspokój się - powiedziała Danielle - wszystko będzie dobrze.
- A jak nie będzie dobrze? To będzie moja wina - płakałam.
- Nic mu się nie stanie. Sama wiesz, że to bardzo dobry szpital.
Ellie się gdzieś zakręciła i po chwili przyniosła jakąś tabletkę.
- Weź to - powiedziała.
- Co to jest?
- Na uspokojenie.
- Nie będę brała.
- Bo pójdę po doktora Jana!
- Nie jestem w ciąży.
- A wiadomo?
- Ellie, proszę cię.
Wzięłam posłusznie tabletkę, popiłam wodą, którą przyniósł mi Liam i dopiero zaczęłam rozrabiać.        Tego już nie pamiętam, ale z opowieści, które potem krążyły na Wiśniowej wynikało, że było śmiesznie. Przebiłam we wszystkim Louisa…
- Byłaś tak rozkoszna, że można było cię zjeść – powiedział Lou - sypałaś dowcipami. Niektóre były nawet całkiem, całkiem…
Nie za dużo chcieli mi powiedzieć, więc doszłam do wniosku, że musiałam być całkiem nieznośna. Obudziłam się w domu. Dopiero po momencie dotarło do mnie, co się dzisiaj działo.
JEZUS MARIA?! CO JA ROBIĘ W DOMU?!
Byłam sama. Myślałam, że Niall jest w domu, ale nigdzie go nie znalazłam.
NO PRZECIEŻ ON MIAŁ OPERACJĘ!

Jeszcze bardziej się zdenerwowałam. Usłyszałam, że ktoś wszedł do domu.
________________________________________________
 Względnie poprawiony :) Miłego weekendu i zapraszam na do mnie na Wattpada C: @myslicielka
                                                                                                         ~Meg