sobota, 21 września 2013

89

     Siedziałam przy komputerze i odpowiadałam na listy fanów. Zamieściłam wcześniej parę zdjęć Harry’   ego z Antosiem i posypały się gratulacje. Liam mnie upoważnił, że mogę napisać o narodzinach Jasmine, więc o tym także napisałam. Zaczęły napływać prośby o zdjęcia Jasmine, więc przesłałam je na email Liama.  Antoś miał już miesiąc. Niall wrócił już z podróży poślubnej i był bardzo szczęśliwym żonkosiem. Mama z Michałem wrócili do Polski, Zayn i Jay wrócili ze szpitala i życie na Wiśniowej wróciło do normalnego tempa i spraw codziennych. Chłopcy mieli od 12 lutego zaplanowaną  trasę koncertową i bardzo solidnie przygotowywali się do niej. Miała trwać dwa tygodnie. Na tyle zgodziłyśmy się z Danielle, jako że zostawałyśmy z bardzo małymi dziećmi. Miłość między Jay’ em, a Gabrielą kwitła nadal, tak samo, jak między Dominiką i Zayn’ em. Ponieważ Danielle nie mogła jechać w trasę z chłopakami, Dominika zajęła jej miejsce,  co uszczęśliwiło Zayna. Gabriela nie za bardzo pochwalała wybór Dominiki, ale tłumaczyłam Gabrieli, że to jest życie Domy i że jest już dorosła. Na stronie, Zayn kazał napisać, że jest już zajęty, co spowodowało wiele ubolewań i złamanych serc. Po cichu Dominika mi powiedziała, że Zayn bardzo chce, aby się pobrali, ale była to grobowa tajemnica,  o której nawet nie wiedziała Gabi. Dominika wybierała się do Polski, bo chciała się spotkać ze swoją  mamą.  Chłopcy Louisa rozrabiali co raz bardziej, więc Darcy nie chciała się z nimi bawić, gdyż jej dokuczali. Przesiadywała teraz u Danielle, albo razem ze mną w domu. Mówiła, że zajmuje się Antosiem. Oczywiście była trochę za mała, żeby zajmować się Tonim. Po za tym Darcy musiała zejść   z piedestału jedynaczki, bałam się, że może coś zrobić Toniemu, więc pilnowałam ich obydwojga, ale musiałam przyznać, że Darcy nie była o niego zazdrosna. Pomagała przy przewijaniu. To znaczy, przynosiła mi pieluchy i była bardzo dumna, że jest pomocna. Chciała go koniecznie nosić, ale powiedziałam jej, że  nie może go nosić, bo jest dla niej za ciężki. Z tego powodu była troszkę niepocieszona, ale któregoś dnia, gdy Toni leżał na naszym łóżku, Harry powiedział:
 -  Jak chcesz, to proszę. Weź Toniego. 
Próbowała go złapać, ale nie udało jej się i od tamtego czasu przestała mówić na ten temat. Często się zdarzało, że siedziała obok niego i opowiadała jakieś bajki, a jak on zaczynał płakać, to przybiegała po któreś z nas i zawiadamiała, że Antek płacze. Okazało się, że jest bardzo dobrą siostrą, za co ją mocno chwaliliśmy, więc czuła się dowartościowana.
Właśnie w tej chwili wpadła do mnie do pokoju i powiedziała:
 -  Mamo, Toni płacie.
Popatrzyłam na zegar. Wiedziałam, że Antoś jest już głodny. Śmieliśmy się z Harrym, że według niego można nastawiać zegarki. Wszyscy już odpokutowali ślub Nialla. Włącznie z Liam’ em. Ewelina również się odnalazła na Wiśniowej. Często do mnie wpadała i zostałyśmy dobrymi przyjaciółkami, ale nie, aż tak dobrymi, jak Dominika i Gabriela. Nawet o to miała pretensję, ale wytłumaczyłam jej, że trochę lepiej się znamy z dziewczynami niż z nią.
Poszłam do Antosia. Sprawdziłam pieluchę, ale była sucha. Nakarmiłam go i usnął mi na rękach.
 -  Darcy, a może ty narysujesz coś? -  Zapytałam.
 -  Nie, ja będę z Tonim -  powiedziała twardo.
-  Ale ty nie możesz cały czas zajmować się Tonim. Też musisz mieć czas dla siebie.
-  Ale Toni mnie potsiebuje.
 -  Nie potsiebuje, tylko potrzebuje -  poprawiłam ją.
 -  Siama mówiś, zie potsiebuje.
 -  Darcy. Ty musisz mówić normalnie. Już jesteś dużą dziewczynką, a nie małym bobasem. Nie jesteś nim, prawda?
 -  Nie. Bobasiem jeśt Toni.
 -  Nie bobasiem, tylko bobasem -  poprawiłam ją.
 -  A dlaciego nie mogę mówić, tak jak mi wygodnie?
 -  Bo musisz mówić poprawnie. Niedługo pójdziesz do szkoły i dzieci się będą z ciebie śmiały, że ty tak
mówisz. Chcesz, żeby się z ciebie śmiały?
 -  Nie. Nikt się nie będzie zie mnie śmiał.
 -  Jak tak będziesz mówić, to się będą śmiać.
 -  To ja ich pobiję.
 -  Nikogo nie wolno bić.
-  Ale jak mi będą dokuciać, to ja będę biła.
 -  Nie wolno.
 -  A dlaciego? Tommie jak mi dokucia, to ja go bije.
 -  Jak to? Bijesz Tommiego?                                  
 -  Tak.
 -  Nie wolno. Może ja cię zacznę bić?
 -  Nie.
 -  To dlaczego bijesz Tommiego?
 -  Bo on mi dokucia.
 -  A czy my ciebie bijemy, jak ty nam dokuczasz?
 -  Nie.
 -  To może zaczniemy?
 -  Nie.
 -  To ty też nikogo nie bij. Nie będziesz biła?
 -  Nie -  powiedziała lekko obrażonym głosem.
 -  Czy jest ktoś w domu? -  Usłyszałam głos Harry’ ego.
-  Co się stało? -  Zapytałam zdziwiona.
 -  Stęskniłem się za wami.
 -  No proszę. Tatuś się za nami stęsknił. Jak tam próba? -  Zapytałam podchodząc do niego.
 -  Wszystko już się zaczęło chrzanić, więc stwierdziliśmy, że musimy odpocząć. Wzięliśmy sobie dzień
wolny.
 -  Na żądanie? -  Zaczęłam się śmiać.
 -  Na żądanie.
 -  Tatusiów?
 -  Nie, wszystkich -  powiedział Harry dając mi buziaka- Co dziś porabiałaś?
 -  A… Zajęłam się trochę stroną internetową, bo dawno tam nie byłam. Dostałeś sporo gratulacji,
 a zdjęcia zrobiły furorę.
 - A może byśmy gdzieś poszli? -  Zapytał Harry.
 - Taka brzydka pogoda. Daj spokój. Gdzie my będziemy chodzić? Jutro muszę iść na badania
kontrolne z Tonim.
 -  To pojadę z wami.
 -  Jak chcesz. Będzie mi miło -  powiedziałam -  zjesz coś? -  Zapytałam.
 -  A wiesz, że chyba tak, ale zrobię sobie sam.
 -  Mnie możesz też, bo nie miałam czasu nic zjeść.
Darcy pomaszerowała za Harrym do kuchni. Ja wzięłam Tosia i zeszliśmy na dół.
 -  O, kogo tu widzę!
 -  Harry, jeszcze nie zdjąłeś z choinki światełek. Miałeś to zrobić.
 -  Dobrze. Zaraz to zrobię, tylko wypijemy herbatę i zjemy coś.
- Żeby one nie wisiały do przyszłego roku …. -  Zaczęłam się śmiać.
 -  A komu to przeszkadza?
 -  No jak to?! Święta minęły już dawno. To już dwa miesiące temu.
 -  Oj, jeszcze nie całe dwa miesiące -  zaczął się przekomarzać.
- Ale prosiłam cię już parę razy.
 -  No dobrze. Zdejmę dzisiaj.
 -  Dziękuję -  odpowiedziałam -  jak chcesz jutro jechać ze mną? Przecież macie jutro próbę -  
Powiedziałam siadając przy stole.
 - To przesunę próbę na późniejszą godzinę, albo niech próbują beze mnie. Niall musi poćwiczyć
swoje skoki, Zayn taniec. Zresztą taniec, to wszyscy mogliby poćwiczyć. Zaraz do nich zadzwonię.
 -  A co dziś będzie na obiad?
 -  Myślę, że zrobię zapiekankę. Mamy tu mięso, na które pewnie nie możesz patrzeć. Pokroję  je,
dodam cebulę. Nie mam tylko pieczarek -  zaczął szperać w lodówce -  to chyba wyskoczę po pieczarki.
 -  A ser żółty masz? -  Zapytałam.  
 -  To kupię.
 -  A jajka są?
 -  Dobrze. Wezmę kartkę i zapiszę sobie.
 -  A na pewno chce ci się iść? Może zamówimy przez Internet.
 -  Nie. Mam ochotę się przejść. Pójdę tylko tutaj do sklepu za rogiem.
Wziął kartkę i długopis i usiadł koło mnie.
 -  Pieczarki, ser żółty i jajka -  zapisał.
 -  Jeszcze kup nutellę… Albo nie. Płatki śniadaniowe dla Darcy. Mogą być te z czekoladą i chyba
kończą się pieluchy dla Antosia.
 -  Strasznie dużo zużywa tych pieluch. Toni, mógłbyś trochę ograniczyć sikanie?
 -  Tego się nie da -  zaczęłam się śmiać.          
Harry poszedł jeszcze do kuchni i po chwili wrócił i dopisał:
 -  Pieczywo i masło.
 -  Przecież masło jest.
 -  Wrzuci się do zamrażalnika i będzie.
 -  Mówisz, jak moja mama.
 -  A co? Twoja mama lubi mieć w zapasie? -   Zapytał.
 -  No… Mama lubi mieć zapasy.
 -  To tak, jak ja. Dobra. To idę do sklepu.
 -  O. Antoś śpi. Zaniosę go na górę.
 -  Tatusiu, a ja mogę iść ś tobą? -  Zapytała Darcy.
 -  Z tobą -  poprawiłam odruchowo.
 -  No dobrze, to ubieraj się -  powiedział -  mamusia ci pomoże.
 -  Zanim pójdę i zaniosę Tosia na górę, to ty ją szybciej ubierzesz -  powiedziałam próbując się wymigać.
 -  No to się ubieramy -  powiedział.
- Co ty taki w zgodnym nastroju jesteś? -  Zapytałam.
 -  Tak rzadko ostatnio jestem  w domu, że chętnie spędzę z wami czas -  wyjaśnił -  Darcy, ubieraj się -
 Popędzał ją.
 -  Musisz jej pomóc. Przecież sama się jeszcze nie ubierze. Daj jej kombinezon i te wysokie buty. Rękawiczki są w rękawach, a szalik i czapka są tutaj -  pokazałam.
Widząc, jak Harry się zabiera do ubierania Darcy, poszłam na górę, położyłam Toniego do łóżeczka i zeszłam na dół.
 -  Nie tak! -  Usłyszałam jeszcze na schodach głos Darcy.
- Co nie tak? -  Zapytałam.
 -  Tata chcie mi sialik wsiadzić pod śpód, a ja chcię go mieć na wieźchu. Ziawsie tak nosię -  powiedziała.
 -  Po pierwsze chcę, po drugie szalik, po trzecie wsadzić, a nie wsiadzić, po czwarte spód, po piąte
wierzch, a nie wieśch -  poprawiałam Darcy ubierając ją -  teraz buty -  powiedziałam, gdy była już
 ubrana. Wsunęła nóżki do butów, zapięłam jej suwaki i była już gotowa.
 -  Buzia posmarowana?
 -  Nie.
Złapałam krem, który stał przy drzwiach i posmarowałam twarz małej.
 -  No już wychodźcie. Harry, gdzie ty masz czapkę i szalik?
 -  Ciepło jest -  skomentował szczerząc się od ucha do ucha.
 -  Tak. W lato chodzisz w czapce, a w zimę bez… Jaki ty przykład naszym dzieciom dajesz? Już
wychodźcie! Darcy! Za drzwi na dwór, a tatuś ma założyć czapkę i szalik.
 -  Kiedy ja nie mam.
 - JAK TO NIE MASZ?! - Zdenerwowałam się - masz tyle zdjęć w czapkach, a ty mi tu wyjeżdżasz, że nie
 masz! Pod choinkę dostałeś.
 -  No, tej to nie założę.
 -  Dlaczego?
 -  Bo wyglądam w niej jak półdupek zza krzaka.
 -  No przecież dostałeś ją od rodzonej mamusi.
 -  Nie przesadzaj. Przecież nie będę w tym chodził…
 -  To masz tą -  podałam mu czapkę, która wisiała na wieszaku.
 -  Jak stara baba zaczynasz mówić…
 -  No masz jechać w trasę koncertową. Chcesz być chory? Jest minus dziesięć stopni. Szalik też masz
założyć. Przecież nie jedziesz samochodem, a idziesz na piechotę.
 -  No dobrze, już dobrze. Założę… Już nie krzycz.
 - Przecież nie krzyczę, tylko ci tłumaczę, jak Darcy, która też najchętniej by chodziła bez czapki.
 -  No ona nie może.
 -  Tak samo, jak ty.
Wreszcie ich ubrałam i poszłam na górę włączyć „krzykacza”.  Usiadłam jeszcze do komputera, aby
skończyć, to, co zaczęłam. Wpisałam nową trasę koncertową na stronę, czym uszczęśliwiłam fanki       
i weszłam na swoją pocztę. Spamów było bardzo dużo, więc siedziałam i je wyrzucałam. Po co te
wszystkie spamy? W pewnym momencie doszłam do listu, którym nadawcą był  Geoffrey.  Bałam się
go otworzyć, no ale… Był naszym znajomym… Musiałam to zrobić, więc otworzyłam. Wiadomość
brzmiała mniej więcej tak:
Piszę do Ciebie, bo nie wiem, gdzie jest Dominika. Odchodzę od zmysłów i nie wiem, gdzie jej szukać… Popełniłem duży błąd, a  ona mnie zostawiła… Ślad po niej zaginął, a chciałem ją błagać, żeby wróciła z powrotem. Pewnego dnia obudziłem się, a  jej nie było… Przeszukałem cały dom              i nigdzie jej nie było. Zabrała wszystkie swoje rzeczy i uciekła… Dzwoniłem, wysyłałem smsy, pisałem maile z przeprosinami, ale nic… Nie odpisuje i nie odbiera. Wybacz, że zawracam ci głowę. Masz pewnie dużo pracy, ale czy mogłabyś mi pomóc ją odnaleźć?
~ Geoffrey
Zaczęłam myśleć. Co ja miałam mu odpisać? Wiedziałam, gdzie jest Dominika i wiedziałam, że nie wróci… Chyba będę musiała się z nią skontaktować… Strasznie się zdenerwowałam. Czy on mi musi zawsze zawracać głowę? Poprzednio też, jak go dziewczyna rzuciła, dzwonił do mnie… Byłam bardzo szczęśliwa, że zdążyłam zmienić numer. Harry mnie od dawna namawiał, bo płaciliśmy niesamowite sumy za moją komórkę, gdyż miałam ją jeszcze z Polski. Tamtej komórki już nie włączałam. Teraz, gdy on się odezwał, to na pewno jej nie włączę. Zobaczyłam dalej list od Błażeja. Wynikało  z tego, że chyba chce przyjechać do nas, tylko czeka na zaproszenie. Odpisałam mu, że bardzo go przepraszam, ale w tej chwili nie mamy warunków, żeby go zaprosić, gdyż Toni jest zbyt mały i nie mógłby spać, bo często płacze. Stwierdziłam, że bardzo dużo osób sobie o mnie przypomniało, od chwili, gdy zamieszkałam w Stanach i gdy wyszłam za Harry’ ego. Często zdarzały się prośby o pomoc finansową, a najbardziej mnie zdenerwowała Kaśka, z którą chodziłam do szkoły podstawowej. Napisała wręcz, że powinnam się z nią podzielić majątkiem.  Z niesmakiem zamknęłam pocztę i wyłączyłam komputer. Poszłam do kuchni i zajrzałam do lodówki. Zachciało mi się jakiegoś wina, ale w lodówce nic nie było. Wzięłam telefon i zadzwoniłam do Hazzy.
 -  Czy możesz kupić wino? -  Powiedziałam, gdy usłyszałam jego głos.  
 -  A cóż to się stało?
 -  Zdaje się, że naszła mnie chandra -  powiedziałam smutno.     
 -  Zaraz wracamy -  powiedział i się rozłączył.
Rzeczywiście po dziesięciu minutach byli z powrotem.
- Co się stało?
 -  A… później ci powiem -  odparłam idąc za Hazzą do kuchni.
 -  Mamusiu! Mozieś mnie lozieblać? -  Usłyszałam Darcy.
 -  Możesz mnie rozebrać? -  Poprawiłam ją.
 -  Wiem.
 -  To mów porządnie.
W tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. Otworzyłam, a w progu stała Ewelina.
 -  Cześć, co cię tu sprowadza? -  Zapytałam.
 -  Będę robiła babeczki dla Nialla i się zastanawiam, czy Darcy by mi nie pomogła.
 -  Mamusiu!!! Mogę iść? Baldzo, baldzo cię ploszę! -  Błagała Darcy.
Z Eweliną, Dominiką i Gabrielą miałam układ taki, że z Darcy będzie rozmawiała po polsku.
Popatrzyłam na zegar. Było w pół do dwunastej.
- Ale nie zdążycie zrobić tego do obiadu.
 -  To Darcy zje u nas. Niall się za nią bardzo stęsknił.
Darcy się zarumieniła.
 -  No dobrze. Niech ci będzie. Pamiętaj Darcy. Rozmawiasz z ciocią po polsku, a z wujkiem po
angielsku -  przypomniałam zasady.
 -  Dobzie.
 -  Nie Dobzie, tylko dobrze.
 -  Dobrze. Ciocia, dlaciego wujek się za mną stęsknił? -  Usłyszałam jeszcze, gdy zamykałam drzwi.
Czy ona się jeszcze nauczy mówić normalnie?
- Co się stało? Kto to był? -  Zapytał Harry wychodzący z kuchni.
 -  Ewela. Przyszła po Darcy. Podobno Niall się bardzo stęsknił za nią, a po za tym, chce, żeby jej
pomogła w pieczeniu babeczek.
 -  Czyżbyśmy mieli wolną chatę? -  Zapytał Harry.
 -  Daj spokój -  powiedziałam przegranym tonem.
- Co się stało? Wyszliśmy, to byłaś w dobrym humorze. Przyszliśmy, jesteś w jakiejś depresji.
 -  Dobrze to określiłeś -  powiedziałam wchodząc do salonu -  ja chcę wina.
 -  To ściągnij najpierw pokarm, żeby Toniego nie spić -  zażartował, ale nie rozbawiło mnie to.
Poszłam na górę, wyciągnęłam ściągaczkę i ściągnęłam pokarm. Mleczna krowa -  pomyślałam,
co mi jeszcze bardziej popsuło humor. Gdy zeszłam z pojemnikiem na dół, na stoliczku w salonie stały
dwa kieliszki wina. Poszłam do kuchni, w której Harry szykował zapiekankę.
 -  Zaraz przyjdę tylko podsmażę te pieczarki. Ryż się gotuje, cebula się smaży, jajka się gotują,
wszystko pod kontrolą.
Przelałam mleko do buteleczki, wstawiłam naczynie do zmywarki i wyszłam z kuchni. Usiadłam sobie
wygodnie na kanapie, wzięłam kieliszek i zaczęłam sączyć wino. Zachciało mi się płakać. Łzy popłynęły
 mi po policzkach. Harry się jeszcze ciskał po kuchni, więc mogłam sobie popłakać. Siedziałam
 cichutko, lecz w pewnym momencie  coś do mnie powiedział, ale nie zrozumiałam co. Nie mogłam z
siebie wydusić słowa i dalej się użalałam nad sobą.
 -  Kochanie, spróbujesz? Bo czegoś mi brakuje, ale nie wiem czego -  usłyszałam z kuchni.
Ciągle nie mogłam nic powiedzieć.
 -  Jesteś tam? -  Usłyszałam znów.
Wiedziałam, że zaraz przyjdzie. Zaczęłam wycierać twarz z łez. Tak, jak przypuszczałam Harry po
chwili wparował do salonu.
- Co się stało?! -  Podbiegł do mnie i objął -  czemu płaczesz? Czy to ma związek z Internetem?
Powiedz coś, bo zacznę przypuszczać, że masz depresję poporodową, tak, jak Ellie.
Nie mogłam nic z siebie wydusić… Odstawiłam kieliszek na stoliczek.
 -  Tak, ma to związek z Internetem -  wychlipałam -  głównie z moimi znajomymi i rodziną.
- Co się stało?
 -  Zaraz ci pokażę. A po za tym z Geoffreyem. 
- Co? Geoffrey się odezwał?!                   
 -  Tak. I nie wiem, co mam zrobić…  
Harry przyniósł notebooka.
 -  Pokaż mi -  powiedział siadając obok.          
Weszłam na pocztę i odszukałam wiadomość od Geffa.




* A więc tak... Jest mi strasznie przykro, że prawie wcale się nie udzielacie... Myślałam, że trochę więcej będzie Waszych komentarzy, no ale cóż... Nie wiem, co mam napisać... Mam nadzieję, że pod tym rozdziałem pojawi się troszkę więcej komentarzy xx

15 komentarzy: