Harry mógł ją przeczytać, bo Geoffrey napisał
ją po angielsku. Przeczytał wiadomość bardzo
dokładnie.
- Nie wiem, czy mam rozmawiać na ten temat z
Dominiką, czy olać temat.
- A nie wiesz, o co im poszło? - Zapytał.
- Geoffreyowi coś się nie spodobało i ją
uderzył. Zdarzało się to wiele razy, choć obiecywał jej, że nie
będzie. Powtarzało się to, dlatego po ostatnim razie
odeszła.
- Jak to, bił? - Zdziwił się Harry.
- No bił. Dlatego przyjechała do nas, żeby uciec od
niego, jak najdalej. Teraz jest szczęśliwa z Zayn’ em
i nie mogę jej w ogóle na temat Geoffreya mówić, bo
będzie miała wyrzuty sumienia. Co ja mam
zrobić,
Harry?
- Może ja mu odpiszę?
- Ale co mu odpiszesz? - Chlipałam.
- Że Dominika z damskimi bokserami się nie zadaje.
Przecież z powodu Geoffreya chyba nie będziesz płakać?
- Nie, to nie tylko o to chodzi - zaczęłam chlipać mocniej - tu pisze Błażej.
- Twój kuzyn.
- Tak. Że byłoby miło, żebym go zaprosiła, a
najlepiej, żebym mu sfinansowała podróż.
- No chyba żartujesz…
- Ja, nie. Tu moja koleżanka, której nie
znosiłam w szkole. Przypomniała sobie o mnie, bo dowiedziała się, że wyszłam za
ciebie za mąż.
- No i co?
- I stwierdziła, że powinnam jej oddać swój
majątek.
- Chyba ją pogięło…
- I że nie powinieneś się ze mną żenić, tylko z
nią, dlatego żąda połowę majątku. Wszystkie pozostałe
listy są od moich byłych znajomych. Prawie we
wszystkich jest prośba o wsparcie finansowe.
Dlaczego
ludzie są tacy podli? - Zaczęłam płakać
na nowo.
- Uspokój się. Widzę, że będziemy musieli
zmienić ci maila… A ludzie żerują na takich, jak my.
Uważają, że wszystko im się należy. Wszystkim nie
pomożesz… My wspieramy fundację dziecięcą
i tam wpłacamy pieniądze. Nie będziemy nikogo więcej
wspierać, a już na pewno na takie głupie
maile, jak te. Błażejowi możemy wysłać zaproszenie,
ale niech podróż sobie sfinansuje sam. Jak nie
ma pieniędzy, to niech idzie zbierać truskawki, albo
jagody - Harry był bardzo wzburzony - zdaje się,
że Błażej ma brata, tak?
- Tak.
- Jak zaprosisz Błażeja, to będziesz musiała
zaprosić całą rodzinę, tak? A wtedy
zrobi się ile osób?
- Pięć - wyszlochałam.
- To może od razu wynajmiemy samolot? Po za tym
nie mamy miejsca. Mamy tylko jedną sypialnię gościnną. Moja rodzina też nie
przyjeżdża.
- Napisałam do Błażeja, że nie mamy na razie
możliwości, bo Toni jest mały i płacze przez całe noce. O zobacz. Przyszła
odpowiedź.
Rozumiem. Może kiedyś w przyszłości…:)
Harry popatrzył na ilość wiadomości przeczytanych przeze
mnie, które były głównie po polsku i powiedział:
W tym momencie zadzwonił dzwonek w kuchni i Harry
powiedział:
- Poczekaj spokojnie. Ja zaraz przyjdę. Muszę
tylko odcedzić ryż - i wyszedł - nalać ci jeszcze wina?
- Później się napiję - odpowiedziałam smutnym tonem.
- Chodź do mnie do kuchni. Pomożesz mi wstawić zapiekankę
do pieca i zaczniemy ci zmieniać adres
mailowy.
Odłożyłam notebooka, zamknęłam go i poszłam do
kuchni.
- Dodasz mi tutaj cebulę? - Poprosił.
Wzięłam patelnię, przechyliłam ją, a Harry zaczął
mieszać.
- Teraz pieczarki.
Zrobiłam to samo.
- Daj ten garnek do zapiekania - powiedział do mnie.
Postawiłam naczynie przed nim. Wyłożył część ryżu, na
którą zaczął układać jajka pokrojone w talarki. Na to następną porcję ryżu,
znowu jajka i na koniec ostatnia porcja ryżu.
- I widzisz? Miałaś spróbować. I w końcu nie
wiem czy jest za słona, czy za mało.
- Daj, spróbuję teraz.
Spróbowałam. Była bardzo dobra. Zalał wszystko
śmietaną i wstawił do piekarnika.
- Zegar nastaw na czterdzieści minut - powiedział i zaczął chować wszystkie brudne
naczynia do
zmywarki - chyba muszę nastawić zmywarkę, bo jest pełna.
Wziął pudełko, wrzucił tabletkę i nastawił
urządzenie.
- No, to chodź - rzucił - idziemy stąd.
Usiadłam znowu na kanapie, Harry przy mnie.
Przytulił mnie.
- Powiedz. Co się dzieje. Przecież takie maile
nie mogły cię wyprowadzić z równowagi. Źle się
czujesz? - Powiedział
z troską w głosie.
- Nie wiem, co się dzieje - wychlipałam - chyba jestem zmęczona.
- Dobrze. To zjemy i położymy się spać.
- Tak. Położymy się spać, a Antoś będzie znów
płakał…
- To ty będziesz spać, a ja się będę nim
zajmował.
- Przytul mnie mocniej.
Harry mnie mocno przytulił i zaczął całować. Poczułam
się trochę lepiej. Głupio mi było, że przed nim
urządzam taką histerię…
- Napijemy się jeszcze wina? - Zapytałam.
- Możemy się napić - wstał i przyniósł butelkę.
Nalał mi kieliszek i podał.
- Co ja bym bez ciebie zrobiła?
Harry zaczął się śmiać.
- Pewnie byś się zapłakała… - powiedział i zrobił minę przydeptanego jamnika.
Tym mnie rozśmieszył.
- Zdaje się, że należy ci się jakiś urlop od
wszystkiego…
- A kto się będzie zajmował Antosiem? - Powiedziałam.
- Przejdzie na mleko w proszku.
- On jest za mały na mleko w proszku.
- Dobra. To ja nie pojadę w trasę koncertową.
To mnie otrzeźwiło całkowicie.
- Tego nie
możesz zrobić - powiedziałam - musisz jechać i koniec. Dwa tygodnie, to nie tak
długo.
Dam sobie jakoś radę.
- To chyba poproszę, żeby mama przyjechała, bo
cię samej nie zostawię z dwójką dzieci.
- KTÓRA?! - Zapytałam z przerażeniem.
- No przecież wiesz, że nie moja. Nie nadaje się
do tego. A wiesz, że się zeszli?
- Rozmawiałeś z mamą?
- Ojciec się wprowadził z powrotem do domu.
- To super! Cieszę się! Mówisz o mojej mamie?
- No chyba nie o Nialla. No jasne, że o twojej.
- Nie ma mowy. Dopiero co wyjechała - powiedziałam.
- To ja nie jadę w trasę.
- Jedziesz i koniec. Nie ma gadania. Chcesz,
żebym się czuła, jak kula u nogi? Bo tak się będę czuła,
jak nie
pojedziesz.
- No co ty opowiadasz za głupoty. Dobrze. To w
takim razie mamy jeszcze trochę czasu i
poszukamy
jakiejś opiekunki. Jutro zacznę szukać. Może ktoś
zna jakąś odpowiedzialną - powiedział.
- Wiesz, to jest całkiem niezły pomysł - powiedziałam - byleby nie była za młoda.
- Co? Zazdrosna jesteś? - Powiedział z ironią.
- No pewnie! - Odpowiedziałam zalotnie.
Niestety przypomniał sobie o nas Antoni i zaczął się
drzeć.
- Siedź tu, ja idę - rozkazał mi i poszedł na górę.
Dopiłam wino i poczułam się trochę lepiej. Po nie
długim czasie zadzwonił budzik kuchenny, więc
poszłam sprawdzić, jak zapiekanka. Popatrzyłam i
uświadomiłam sobie, że Harry nie posypał
zapiekanki serem. Pewnie będzie sucha… Może
spróbuję? Wyciągnęłam widelec i spróbowałam. Tak,
jak przypuszczałam, była sucha. Zerknęłam do
lodówki, czy mamy śmietanę. Dzięki Bogu jeszcze była.
Faktycznie czegoś brakowało. MAJERANEK! Wzięłam
przyprawę i posypałam na wierzchu, zalałam
śmietaną i wszystko posypałam serem. Wstawiłam ponownie do piekarnika. Doszłam do
wniosku,
że jakieś pięć minut wystarczy. Zamknęłam piekarnik,
a w kuchni pojawił się Harry.
- Co ty tu robisz? - Zapytał.
- Wzywał mnie pan budzik.
- Oj, bo będę zazdrosny.
- I co Antoś?
- Zerżnął się - powiedział krótko- Ale już śpi dalej.
- Ale przewinąłeś go? - Zapytałam zaniepokojona.
- Nie. Zostawiłem go w tym wszystkim.
Zrobiłam krok w kierunku drzwi. Widocznie miałam
bardzo dziwną minę, bo zatrzymał mnie.
Złapał mnie i powiedział:
- No przecież
przewinąłem go. Mówiłaś, że dzwonił budzik. Dlaczego nie wyjęłaś zapiekanki?
- Bo doszłam do wniosku, że musi być jeszcze w
piecu.
- A nie spali się?!
- Mam nadzieję,
że nie.
Minęło pięć minut, więc powiedziałam:
- No to możesz wykładać.
Gdy Harry wyjął zapiekankę, ser się bardzo ładnie
zapiekł i zapach roznosił się po całym domu.
Usiedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść.
- Coś ty zrobiła z tą zapiekanką, że ona jest taka
pyszna? - Zapytał Harry- Coś dodałaś.
- Ser.
- No przecież położyłem ser.
- Nie. Zapomniałeś.
- Głowę bym dał sobie uciąć, że sypałem serem tą
zapiekankę.
- To lepiej nie dawaj, bo ją stracisz, a jeszcze
ci się przyda.
- Ale powiedz, że dobra.
- No, pyszna. Napijesz się herbaty? - Zapytałam, gdy skończyliśmy jeść.
- Oj, chyba tak. Coś mokrego by się przydało - stwierdził.
Zaparzyłam herbatę, wyciągnęłam filiżanki, nalałam
herbatę i zaniosłam do pokoju.
- W jakich ładnych filiżankach - zaczął się zachwycać.
- To są bardzo stare filiżanki, chciałam ci
powiedzieć. Jeszcze przedwojenne - powiedziałam
do niego.
- To może nie powinniśmy ich używać?
- Nie żartuj sobie - zdenerwowałam się - tylko po prostu uważaj, żebyś ich nie stłukł.
Wypiliśmy herbatę i Harry stwierdził:
- No to idziemy się położyć.
Harry chciał wstawić filiżanki do zmywarki, ale mu
na to nie pozwoliłam.
- Idź się położyć, a ja tu pozmywam - powiedziałam - zaraz przyjdę.
- Nie. To ja już pozmywam. Ty idź na górę.
- Ale ty robiłeś obiad, idź się położyć.
- No, to co? Ty robisz to codziennie.
Machnęłam ręką i poszłam na górę. Zdjęłam spodnie,
bo mnie trochę uciskały i wlazłam pod kołdrę.
Ponieważ byłam w swetrze, zrobiło mi się za ciepło.
Zdjęłam sweter. Przykryłam się kołdrą
i zamknęłam
oczy. Usłyszałam, że do pokoju wszedł Harry.
- Śpisz? - Zapytał.
- Mmm - powiedziałam przecząc.
- A czemu wlazłaś pod kołdrę? - Zapytał zdziwiony.
- No, bo mamy spać, a pod kołdrą się śpi.
Harry odsłonił kołdrę i zobaczył, że jestem w samej
bieliźnie.
- Nic! - Powiedziałam
i przykryłam się po szyję kołdrą.
- To ja też się rozbiorę - zdecydował.
Rozebrał się i wskoczył do łóżka. Przytulił się do
mnie i pocałował. Niestety zadzwonił telefon.
Odebrał Harry i usłyszałam:
- Cześć Simon! Nie, nie wiem, czy już wszyscy wyjechali,
a czemu nie dzwonisz do Kazika? Nie
odbiera?! Może odsypia. Tak. Chudy Su już pojechał
do Londynu. Dobrze. Zorientuję się. O której
zadzwonisz? No, teraz nie mogę. Za dwie godziny
zadzwonię. Jesteś na lotnisku? Na którym? A. W
Londynie. I
gdzie lecisz? Aha. Do nas… Dobrze. Uprzedzę Kazika. Dobrze. Zaraz. Dobrze.
Zaraz pójdę.
Nie krzycz na
mnie. Oddzwonię. I tyle by było ze spania - powiedział do mnie odkładając słuchawkę.
- A co się stało?
- Simon tu leci i koniecznie musimy przekazać
Kazikowi, że przylatuje. Nie może się do niego
dodzwonić, bo zgłasza się, że abonent czasowo nie
dostępny.
- Prawdopodobnie
jest źle odłożona słuchawka - powiedziałam.
Hazzie wybrał numer do Kazika i rzeczywiście okazało
się, że coś jest z telefonem.
- Muszę tam lecieć - Hazza wstał i zaczął się ubierać - ty śpij.
- Nie zasnę - powiedziałam.
- Spróbuj - i wyszedł z pokoju.
Prawdopodobnie wino tak na mnie podziałało, że
zasnęłam natychmiast. Przyśniła mi się jakaś
opiekunka. Koszmarna baba po pięćdziesiątce, która
chciała koniecznie uwieźć Harry’ ego. Na
brodzie rosły jej włosy. Na rękach miała kurzajki.
Była bardzo wyzywająco umalowana i nosiła różowe
mini mimo, że miała grube i krótkie nogi. Jak
usiadła na kanapie nogi rozwaliła tak, że widać jej było
majtki. Miała kabaretki i czarne szpilki. Była
koszmarna. Śmiała się głośno. Najgorsze było to, że Harry
chyba się na
nią zdecydował. I ona miała się zajmować
naszymi dziećmi? Nigdy w życiu!
Wyglądała jak babo - chłop. Harry się jej zapytał, ile chce za godzinę i
wyglądał na bardzo
zainteresowanego. W pewnym momencie Hazzie zapytał, czy napije
się kawy, czy herbaty.
Zdecydowała się łaskawie na herbatę i Harry pobiegł
do kuchni. Babus wyszeptał do mnie:
- Zniszczę cię! On będzie mój!
Obudziłam się z krzykiem „NIEEEE” na ustach.
Poczułam, że ktoś mnie złapał.
- Uspokój się. Cicho - usłyszałam głos Harolda- Coś ci się złego
przyśniło.
Gdy się trochę uspokoiłam, opowiedziałam mu swój
sen, a on zaczął się panicznie śmiać.
- No wiesz co? Tak mnie nisko oceniasz? - Powiedział.
- No przecież opowiadam ci tylko mój sen. Sam
chciałeś - rzuciłam.
- No, już dobrze. Nie denerwuj się. Na pewno nie
zatrudnimy takiej opiekunki, a właśnie. A propos
opiekunki. Zadzwonię zaraz do mamy i się zapytam,
czy nie zna jakiejś odpowiedzialnej osoby, która
będzie
chciała do nas przylecieć.
- Myślisz o kimś z Polski?
- Nie, myślę o Londynie.
Wziął telefon i zadzwonił do swojej mamy.
- Co tam u was słychać? No, to bardzo się cieszę.
Tak. To świetnie. U nas? Szukamy jakiejś opiekunki
do dzieci. Megan musi trochę odpocząć. Ja wyjeżdżam
w trasę i nie mogę jej zostawić samej
z dziećmi. Mamo, Ellie ma swoje dzieci. Danielle ma
swoją córkę. Nie możemy im zrzucać na łeb
dwójki
dzieci. Pozostałe dziewczyny nie mają dzieci, więc nie mają doświadczenia.
Potrzebujemy
opiekunki.
Nie słyszałaś o jakiejś? To się rozejrzyj i daj mi znać. Dobrze. Czekam na
informacje.
Pokryję
koszty przelotu. NIE! Gemma się nie nadaje! Nawet jej tego nie proponuj.
Dobrze. No to pa.
Całuję. Tak,
ona cię też pozdrawia - Harry się
rozłączył.
- A może z Polski? - Zapytał.
- Nie będziemy mamie zawracać głowy, bo będzie
chciała sama przyjechać - powiedziałam.
Antoś zaczął płakać.
- Już idę - powiedział.
- To, jak idziesz, to przynieś go. Pewnie jest
głodny.
Harry poszedł do sąsiedniego pokoju i za chwilę
przyszedł z wrzeszczącym Tonim.
- Sprawdzałeś?
- Sucho.
- Czyli pewnie głodny.
Rzeczywiście. Przyssał się do mojej piersi, jakby
nie jadł przez trzy dni.
- Jak ja lubię na was patrzeć - skomentował Harry.
Popatrzyłam na godzinę. Była trzecia.
- Czy Darcy nie powinna już wrócić? - Zapytałam - Dobrze. Zadzwonię do Nialla.
- Czyżbym cię obudziła?
- Tak. Trochę się zdrzemnąłem.
- A Darcy ci daje spokój?
- Też śpi.
- To czemu jej nie odprowadziliście do domu?
- Żebyście mieli miłe popołudnie.
- To, jak się obudzi, to niech wraca. Daj znać,
to któreś z nas po nią przyjdzie.
- To odprowadzę ją sam - rzucił.
- Okej. To na razie, Niall.
- Pa pa - odpowiedział.
- Darcy się chyba do nich przeniosła - powiedziałam do Harry’ ego.
- Jak to?
- No właśnie śpi z nimi.
- To już jest zboczenie - skomentował.
- Oj, przecież wiesz, że Darcy lubiła spać z
Niall’ em. Pamiętasz w Budapeszcie, jak ich nakryliśmy?
- No, ale Niall ma teraz żonę.
- Da znać, jak się Darcy obudzi.
Antoś zasnął przy cycu i Harry się położył przy nas.
- Jaki on malutki, jaki on śliczny! Do kogo jest
podobny? Chyba do ciebie - powiedział.
- Zdarta skóra z tatusia - powiedziałam - jeszcze, jak odziedziczy dołeczki, to się
zacznę denerwować.
Harry się roześmiał.
- Czemu się denerwować?
- Bo będzie taki sam podrywacz, jak ty!
- JA?! - Zapytał
niewinnie.
- Ty.
- Nie przypominam sobie.
- A ja tak.
- Muszę ci wykasować pamięć wsteczną - powiedział.
- To się nie da.
- Za dużo o mnie wiesz, a ja o tobie prawie nic.
- No przez te trzy lata to trochę mnie poznałeś.
- Ale stale
masz masę tajemnic.
- Byś się mną znudził, jakbym nie miała
tajemnic, a tak to od czasu do czasu cię zaskakuję.
- Zaniosę Tonia do łóżeczka, co? - Zaproponował.
- No, to go zanieś - zgodziłam się - dobrze go przykryj.
- To czym mnie dzisiaj zaskoczysz? Słucham
propozycji - powiedział, gdy wrócił.
- Podobno szukacie opiekunki do dzieci - powiedziała w progu.
Rzuciłam się jej na szyję.
- Czemu nie powiedziałaś, że przyjeżdżasz? I
skąd wiedziałaś, że potrzebujemy opiekunki?
- Wróbelki mi wyćwierkały - powiedziała mama.
- Zdaje się, że muszę się z Haroldem policzyć.
- On nic nie wie.
- To od kogo się dowiedziałaś?
- Nie powiem ci.
- A jak przyjechałaś?
- Wszystko jest objęte dużą tajemnicą - powiedziała mama.
- I tak i tak się dowiem - powiedziałam krzyżując ręce na piersiach.
- To co? Mam jechać z powrotem? - Zapytała mama.
- No coś ty!
Harry był równie zaskoczony przyjazdem mamy, jaka
ja, ale wydawało mi się, że wiedział, że mama
przyjedzie.
Dzisiaj przypadały Walentynki. Mama siedziała przy
komputerze i rozmawiała z Michałem. Poszłam
więc na górę i postanowiłam porozmawiać z Harrym. Ile razy go zahaczałam o
przyjazd mamy do nas, to jakoś dziwnie się plątał. Siedzi w tym i tyle… Ja mu
dam… Dlatego nie podobały mu się te wszystkie opiekunki! Ja się z nim policzę!
Biedna mama. Zamiast świętować z Michałem Walentynki, siedzi przy komputerze i
gada przez Skype’ a. Jak on tak mógł?! Byłam coraz bardziej wściekła na Harry’
ego. Gdy dotarłam na górę, myślałam, że wybuchnę. Włączyłam notebooka i
zaczęłam szukać na Skype, któregoś z pozostałej czwórki, bo Harry’ ego nie
było. Dominiki też. Do cholery! Co oni tam robią, że ich nie ma?! Było
popołudnie, więc powinni być jeszcze w domu. Wkurzyłam się równo i wyłączyłam
laptopa. Wzięłam komórkę i zadzwoniłam do Harolda… Ale nie odbierał! CHOLERA
JASNA! Szlag by to trafił! Włączyłam znowu notebooka i weszłam na stronę,
zobaczyć co oni robią. Wyszło na to, że mają wywiad w telewizji, który już
trwał od pewnego czasu. Włączyłam telewizor i zobaczyłam Nialla, Zayna i Liama.
Louisa i Harry’ ego nie było. GDZIE ONI SĄ?! Chyba pójdę do Ellie zapytać… Ale
nie będę wkopywać Louisa. Jeszcze się na niego zdenerwuje i dojdzie do rozwodu.
Sama byłam bliska rozwodu. Wyłączyłam telewizor, wyłączyłam komórkę i położyłam
się do łóżka. Co nas podkusiło, żebyśmy zrobiły tą trasę koncertową w
Walentynki?!
Byłam wkurzona na samą siebie. Znowu zaczęłam płakać w
poduszkę. Żadnych życzeń z okazji Walentynek… NIC!!! Zapomniał o mnie i tyle.
Pewnie sobie znalazł inną i świętują razem z Louisem! Zachciało mi się lodów. Energicznie wstałam i
zeszłam na dół. Zajrzałam do zamrażalnika, ale lodów nie było. Co mnie jeszcze
bardziej zdenerwowało. Rzuciłam do mamy, że na chwilę wychodzę, ubrałam się i
poszłam do sklepu. Kupiłam pięć pudełek o różnych smakach: czekoladowe,
waniliowe, sorbet mango, cytrynowe i zabajone. Gdy wróciłam, mama ciągle
siedziała przy komputerze i rozmawiała z Michałem.
Wstawiłam lody do zamrażalnika. Gdy wychodziłam z kuchni, uświadomiłam sobie,
że nie wzięłam lodów. Cofnęłam się. Wyciągnęłam mango i uzbrojona w łyżeczkę i
lody poszłam na górę do nas do sypialni i zamknęłam się na klucz, żeby mi nikt
nie przeszkadzał. Usiadłam sobie na łóżku i zaczęłam jeść lody. Gdy zjadłam całe pudełko, wcale nie poczułam
się lepiej. Płakać mi się chciało i był to najgorszy dzień w moim życiu.
Wlazłam pod kołdrę, bo zrobiło mi się zimno i zaczęłam sobie płakać w
poduszkę. Straciłam poczucie czasu i
zasnęłam. Obudziło mnie walenie do drzwi.
- Megan! Co się z tobą dzieje?! - Wołała mama - otwórz!
Wstałam i otworzyłam drzwi.
- Czemu się zamknęłaś?! Co się z tobą dzieje?
- Mam chandrę - powiedziałam krótko.
- Nie zamykaj się. Przecież wiesz, że nigdy nie
wchodzę bez twojego „proszę”.
- Mam
chandrę! Bo przyjechałaś specjalnie, żeby pobyć ze mną, nie możesz być z
Michałem, Harry mi
nawet życzeń nie złożył i w ogóle dodzwonić do nich
się nie można! Ja nie wiem, co się dzieje! -
Wypaliłam.
- O… Widzę,
że zjadłaś całe lody - powiedziała mama
patrząc na puste pudełko.
- Wiesz, że jeśli mam chandrę, to mnie nachodzi!
Mama przytuliła mnie i powiedziała:
- Uspokój się. Zrobimy sobie same Walentynki,
chcesz? Mamy jednego chłopaka w domu. Fakt, że
- A gdzie Darcy? - Zapytałam.
- Poszła do wujka Jay’ a. Napijemy się czegoś?
- No chyba herbaty się napiję. Jakoś mi zimno.
Mama poszła na dół, a ja wróciłam do pokoju po
sweter. Gdy zeszłam, na stoliczku w salonie stały
dwie herbaty i sernik. Po za tym na stoliku stały
kieliszki do wina.
- Ty chcesz wina, czy koniaku? - Zapytała mama.
- Wina - odpowiedziałam.
Usiadłyśmy wygodnie w fotelach, a ja rzuciłam się na
sernik.
- Pyszny ten
sernik, mamo - powiedziałam - wiesz co? Zanim wypiję to wino, to pójdę jeszcze
ściągnę
pokarm dla Antosia.
***
Tak, więc hello ;) miło było zobaczyć parę komentarzy dotyczących rozdziału. Przepraszam, że tak późno dodaję, ale przez cały tydzień leżałam w łóżku, bo jestem chora i nie za bardzo miałam dostęp do internetu :C Ale mam nadzieję, że ten rozdział przypadł Wam do gustu :> czekam wciąż na komentarze z Waszej strony i liczę, że napiszecie coś więcej ;) Chciałam jeszcze podziękować wszystkim dziewczynom, które dotrwały do tej pory i są ze mną od początku i mnie dzielnie wspierają. Jej... Nie sądziłabym, że to już 90 rozdział O_O Mam pisać dalej? Zostawcie swoje odpowiedzi w komentarzu, to naprawdę daje do myślenia, bo fajnie wiedzieć, co sądzicie ;) xx
Super by bylo gdybys pisala dalej bo według mnie ten blog jest zajebisty c:
OdpowiedzUsuńpisz dalej jasne że tak!!! biedna Megan ale chyba Harry jednak coś dla niej szykuje coś mi się tak zdaje! czekam na kolejny wracaj szybko do zrdrowia xxx
OdpowiedzUsuńZajebiste jak zawsze z resztą :D
OdpowiedzUsuńBARDZO FAJNY ROZDZIAŁ :))
OdpowiedzUsuńPISZ DALEJ :**
KIEDY NASTĘPNY??
genialny :*************
OdpowiedzUsuńpisz dalej :))
kiedy będzie nexstt?