piątek, 4 października 2013

90!!!!

Harry mógł ją przeczytać, bo Geoffrey napisał
ją po angielsku. Przeczytał wiadomość bardzo dokładnie.
 -  Nie wiem, czy mam rozmawiać na ten temat z Dominiką, czy olać temat.
 -  A nie wiesz, o co im poszło? -  Zapytał.
 -  Geoffreyowi coś się nie spodobało i ją uderzył. Zdarzało się to wiele razy, choć obiecywał jej, że nie
będzie. Powtarzało się to, dlatego po ostatnim razie odeszła.
 -  Jak to, bił? -  Zdziwił się Harry.
- No bił. Dlatego przyjechała do nas, żeby uciec od niego, jak najdalej. Teraz jest szczęśliwa z Zayn’ em
i nie mogę jej w ogóle na temat Geoffreya mówić, bo będzie miała wyrzuty sumienia. Co ja mam
 zrobić, Harry?
 -  Może ja mu odpiszę?
- Ale co mu odpiszesz? -  Chlipałam.
- Że Dominika z damskimi bokserami się nie zadaje. Przecież z powodu Geoffreya chyba nie będziesz płakać?
 -  Nie, to nie tylko o to chodzi -  zaczęłam chlipać mocniej -  tu pisze Błażej.
 -  Twój kuzyn.
 -  Tak. Że byłoby miło, żebym go zaprosiła, a najlepiej, żebym mu sfinansowała podróż.
 -  No chyba żartujesz…
 -  Ja, nie. Tu moja koleżanka, której nie znosiłam w szkole. Przypomniała sobie o mnie, bo dowiedziała się, że wyszłam za ciebie za mąż.
 -  No i co?
 -  I stwierdziła, że powinnam jej oddać swój majątek.
 -  Chyba ją pogięło…
 -  I że nie powinieneś się ze mną żenić, tylko z nią, dlatego żąda połowę majątku. Wszystkie pozostałe
listy są od moich byłych znajomych. Prawie we wszystkich jest prośba o wsparcie finansowe.
 Dlaczego ludzie są tacy podli? -  Zaczęłam płakać na nowo.
 -  Uspokój się. Widzę, że będziemy musieli zmienić ci maila… A ludzie żerują na takich, jak my.
Uważają, że wszystko im się należy. Wszystkim nie pomożesz… My wspieramy fundację dziecięcą        
i tam wpłacamy pieniądze. Nie będziemy nikogo więcej wspierać, a już na pewno na takie głupie
maile, jak te. Błażejowi możemy wysłać zaproszenie, ale niech podróż sobie sfinansuje sam. Jak nie
ma pieniędzy, to niech idzie zbierać truskawki, albo jagody -  Harry był bardzo wzburzony -  zdaje się,
że Błażej ma brata, tak?
 -  Tak.
 -  Jak zaprosisz Błażeja, to będziesz musiała zaprosić całą rodzinę, tak? A wtedy  zrobi się ile osób?
 -  Pięć -  wyszlochałam.
 -  To może od razu wynajmiemy samolot? Po za tym nie mamy miejsca. Mamy tylko jedną sypialnię gościnną. Moja rodzina też nie przyjeżdża.
 -  Napisałam do Błażeja, że nie mamy na razie możliwości, bo Toni jest mały i płacze przez całe noce. O zobacz. Przyszła odpowiedź.
Rozumiem. Może kiedyś w przyszłości…:)
Harry popatrzył na ilość wiadomości przeczytanych przeze mnie, które były głównie po polsku i powiedział:
 -  Dobra. Kasujemy tego maila. Zakładamy ci nowy.     
W tym momencie zadzwonił dzwonek w kuchni i Harry powiedział:
 -  Poczekaj spokojnie. Ja zaraz przyjdę. Muszę tylko odcedzić ryż -  i wyszedł -  nalać ci jeszcze wina?
 -  Później się napiję -  odpowiedziałam smutnym tonem.
 -  Chodź do mnie do kuchni. Pomożesz mi wstawić zapiekankę do pieca i zaczniemy ci zmieniać adres
mailowy.
Odłożyłam notebooka, zamknęłam go i poszłam do kuchni.
 -  Dodasz mi tutaj cebulę? -  Poprosił.
Wzięłam patelnię, przechyliłam ją, a Harry zaczął mieszać.
 -  Teraz pieczarki.
Zrobiłam to samo.
 -  Daj ten garnek do zapiekania -  powiedział do mnie.
Postawiłam naczynie przed nim. Wyłożył część ryżu, na którą zaczął układać jajka pokrojone w talarki. Na to następną porcję ryżu, znowu jajka i na koniec ostatnia porcja ryżu.
 -  I widzisz? Miałaś spróbować. I w końcu nie wiem czy jest za słona, czy za mało.
 -  Daj, spróbuję teraz.
Spróbowałam. Była bardzo dobra. Zalał wszystko śmietaną i wstawił do piekarnika.
 -  Zegar nastaw na czterdzieści minut  -  powiedział i zaczął chować wszystkie brudne naczynia do
zmywarki -  chyba muszę nastawić zmywarkę, bo jest pełna.
Wziął pudełko, wrzucił tabletkę i nastawił urządzenie.
 -  No, to chodź -  rzucił -  idziemy stąd.
Usiadłam znowu na kanapie, Harry przy mnie. Przytulił mnie.
 -  Powiedz. Co się dzieje. Przecież takie maile nie mogły cię wyprowadzić z równowagi. Źle się
czujesz? -  Powiedział z troską w głosie.
 -  Nie wiem, co się dzieje -  wychlipałam -  chyba jestem zmęczona.
 -  Dobrze. To zjemy i położymy się spać.
 -  Tak. Położymy się spać, a Antoś będzie znów płakał…
 -  To ty będziesz spać, a ja się będę nim zajmował.
 -  Przytul mnie mocniej.
Harry mnie mocno przytulił i zaczął całować. Poczułam się trochę lepiej. Głupio mi było, że przed nim
urządzam taką histerię…
 -  Napijemy się jeszcze wina? -  Zapytałam.
 -  Możemy się napić -  wstał i przyniósł butelkę.
Nalał mi kieliszek i podał.
- Co ja bym bez ciebie zrobiła?
Harry zaczął się śmiać.
 -  Pewnie byś się zapłakała… -  powiedział i zrobił minę przydeptanego jamnika.
Tym mnie rozśmieszył.
 -  Zdaje się, że należy ci się jakiś urlop od wszystkiego…
 -  A kto się będzie zajmował Antosiem? -  Powiedziałam.
 -  Przejdzie na mleko w proszku.
 -  On jest za mały na mleko w proszku.
 -  Dobra. To ja nie pojadę w trasę koncertową.
To mnie otrzeźwiło całkowicie.
 - Tego nie możesz zrobić - powiedziałam - musisz jechać i koniec. Dwa tygodnie, to nie tak długo.
Dam sobie jakoś radę.
 -  To chyba poproszę, żeby mama przyjechała, bo cię samej nie zostawię z dwójką dzieci.
 - KTÓRA?! -  Zapytałam z przerażeniem.
 -  No przecież wiesz, że nie moja. Nie nadaje się do tego. A wiesz, że się zeszli?
 -  Rozmawiałeś z mamą?
 -  Ojciec się wprowadził z powrotem do domu.
 -  To super! Cieszę się! Mówisz o mojej mamie?
 -  No chyba nie o Nialla. No jasne, że o twojej.
 -  Nie ma mowy. Dopiero co wyjechała -  powiedziałam.
 -  To ja nie jadę w trasę.
 -  Jedziesz i koniec. Nie ma gadania. Chcesz, żebym się czuła, jak kula u nogi? Bo tak się będę czuła,
 jak nie pojedziesz.
 -  No co ty opowiadasz za głupoty. Dobrze. To w takim razie mamy jeszcze trochę czasu  i poszukamy
jakiejś opiekunki. Jutro zacznę szukać. Może ktoś zna jakąś odpowiedzialną -  powiedział.
 -  Wiesz, to jest całkiem niezły pomysł -  powiedziałam -  byleby nie była za młoda.
- Co? Zazdrosna jesteś? -  Powiedział z ironią.
 -  No pewnie! -  Odpowiedziałam zalotnie.
Niestety przypomniał sobie o nas Antoni i zaczął się drzeć.
 -  Siedź tu, ja idę -  rozkazał mi i poszedł na górę.
Dopiłam wino i poczułam się trochę lepiej. Po nie długim czasie zadzwonił budzik kuchenny, więc
poszłam sprawdzić, jak zapiekanka. Popatrzyłam i uświadomiłam sobie, że Harry nie posypał
zapiekanki serem. Pewnie będzie sucha… Może spróbuję? Wyciągnęłam widelec i spróbowałam. Tak,
jak przypuszczałam, była sucha. Zerknęłam do lodówki, czy mamy śmietanę. Dzięki Bogu jeszcze była.
Faktycznie czegoś brakowało. MAJERANEK! Wzięłam przyprawę i posypałam na wierzchu, zalałam
śmietaną i wszystko posypałam serem.  Wstawiłam ponownie do piekarnika. Doszłam do wniosku,
że jakieś pięć minut wystarczy. Zamknęłam piekarnik, a w kuchni pojawił się Harry.
- Co ty tu robisz? -  Zapytał.
 -  Wzywał mnie pan budzik.
 -  Oj, bo będę zazdrosny.
 -  I co Antoś?
 -  Zerżnął się -  powiedział krótko- Ale już śpi dalej.
- Ale przewinąłeś go? -  Zapytałam zaniepokojona.
 -  Nie. Zostawiłem go w tym wszystkim.
Zrobiłam krok w kierunku drzwi. Widocznie miałam bardzo dziwną minę, bo zatrzymał mnie.
Złapał mnie i powiedział:
 - No przecież przewinąłem go. Mówiłaś, że dzwonił budzik. Dlaczego nie wyjęłaś zapiekanki?
 -  Bo doszłam do wniosku, że musi być jeszcze w piecu.
 -  A nie spali się?!
 -  Mam nadzieję,  że nie.
Minęło pięć minut, więc powiedziałam:
 -  No to możesz wykładać.
Gdy Harry wyjął zapiekankę, ser się bardzo ładnie zapiekł i zapach roznosił się po całym domu.
Usiedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść.
- Coś ty zrobiła z tą zapiekanką, że ona jest taka pyszna? -  Zapytał Harry- Coś dodałaś.
 -  Ser.
 -  No przecież położyłem ser.
 -  Nie. Zapomniałeś.
 -  Głowę bym dał sobie uciąć, że sypałem serem tą zapiekankę.
 -  To lepiej nie dawaj, bo ją stracisz, a jeszcze ci się przyda.
- Ale powiedz, że dobra.
 -  No, pyszna. Napijesz się herbaty? -  Zapytałam, gdy skończyliśmy jeść.
 -  Oj, chyba tak. Coś mokrego by się przydało -  stwierdził.
Zaparzyłam herbatę, wyciągnęłam filiżanki, nalałam herbatę i zaniosłam do pokoju.
 -  W jakich ładnych filiżankach -  zaczął się zachwycać.
 -  To są bardzo stare filiżanki, chciałam ci powiedzieć. Jeszcze przedwojenne -  powiedziałam do niego.
 -  To może nie powinniśmy ich używać?
 -  Nie żartuj sobie -  zdenerwowałam się -  tylko po prostu uważaj, żebyś ich nie stłukł.
Wypiliśmy herbatę i Harry stwierdził:
 -  No to idziemy się położyć.
Harry chciał wstawić filiżanki do zmywarki, ale mu na to nie pozwoliłam.
 -  Idź się położyć, a ja tu pozmywam -  powiedziałam -  zaraz przyjdę.
 -  Nie. To ja już pozmywam. Ty idź na górę.
- Ale ty robiłeś obiad,  idź się położyć.
 -  No, to co? Ty robisz to codziennie.
Machnęłam ręką i poszłam na górę. Zdjęłam spodnie, bo mnie trochę uciskały i wlazłam pod kołdrę.
Ponieważ byłam w swetrze, zrobiło mi się za ciepło. Zdjęłam sweter. Przykryłam się kołdrą                   
 i zamknęłam oczy. Usłyszałam, że do pokoju wszedł Harry.
 -  Śpisz? -  Zapytał.
 -  Mmm -  powiedziałam przecząc.
 -  A czemu wlazłaś pod kołdrę? -  Zapytał zdziwiony.
 -  No, bo mamy spać, a pod kołdrą się śpi.
Harry odsłonił kołdrę i zobaczył, że jestem w samej bieliźnie.
 -  Mmmm… Co my tu mamy…         
 -  Nic! -  Powiedziałam i przykryłam się po szyję kołdrą. 
 -  To ja też się rozbiorę -  zdecydował.
Rozebrał się i wskoczył do łóżka. Przytulił się do mnie i pocałował. Niestety zadzwonił telefon.
Odebrał Harry i usłyszałam:
 -  Cześć Simon! Nie, nie wiem, czy już wszyscy wyjechali, a czemu nie dzwonisz do Kazika? Nie
odbiera?! Może odsypia. Tak. Chudy Su już pojechał do Londynu. Dobrze. Zorientuję się. O której
zadzwonisz? No, teraz nie mogę. Za dwie godziny zadzwonię. Jesteś na lotnisku? Na którym? A. W
 Londynie. I gdzie lecisz? Aha. Do nas… Dobrze. Uprzedzę Kazika. Dobrze. Zaraz. Dobrze. Zaraz pójdę.
 Nie krzycz na mnie. Oddzwonię. I tyle by było ze spania -  powiedział do mnie odkładając słuchawkę.
 -  A co się stało?
 -  Simon tu leci i koniecznie musimy przekazać Kazikowi, że przylatuje. Nie może się do niego
dodzwonić, bo zgłasza się, że abonent czasowo nie dostępny.
 - Prawdopodobnie jest źle odłożona słuchawka -  powiedziałam.
Hazzie wybrał numer do Kazika i rzeczywiście okazało się, że coś jest z telefonem.
 -  Muszę tam lecieć -  Hazza wstał i zaczął się ubierać -  ty śpij.
 -  Nie zasnę -  powiedziałam.
 -  Spróbuj -  i wyszedł z pokoju.
Prawdopodobnie wino tak na mnie podziałało, że zasnęłam natychmiast. Przyśniła mi się jakaś
opiekunka. Koszmarna baba po pięćdziesiątce, która chciała koniecznie uwieźć Harry’ ego.  Na
brodzie rosły jej włosy. Na rękach miała kurzajki. Była bardzo wyzywająco umalowana i nosiła różowe
mini mimo, że miała grube i krótkie nogi. Jak usiadła na kanapie nogi rozwaliła tak, że widać jej było
majtki. Miała kabaretki i czarne szpilki. Była koszmarna. Śmiała się głośno. Najgorsze było to, że Harry
 chyba się na nią zdecydował.  I ona miała się zajmować naszymi dziećmi? Nigdy w życiu!
Wyglądała jak babo - chłop.  Harry się jej zapytał, ile chce za godzinę i wyglądał na bardzo
zainteresowanego.  W pewnym momencie Hazzie zapytał, czy napije się kawy, czy herbaty.
Zdecydowała się łaskawie na herbatę i Harry pobiegł do kuchni.  Babus wyszeptał do mnie:
 -  Zniszczę cię! On będzie mój!
Obudziłam się z krzykiem „NIEEEE” na ustach.
Poczułam, że ktoś mnie złapał.
 -  Uspokój się. Cicho -  usłyszałam głos Harolda- Coś ci się złego przyśniło.
Gdy się trochę uspokoiłam, opowiedziałam mu swój sen, a on zaczął się panicznie śmiać.
 -  No wiesz co? Tak  mnie nisko oceniasz? -  Powiedział.
 -  No przecież opowiadam ci tylko mój sen. Sam chciałeś -  rzuciłam.
 -  No, już dobrze. Nie denerwuj się. Na pewno nie zatrudnimy takiej opiekunki, a właśnie. A propos
opiekunki. Zadzwonię zaraz do mamy i się zapytam, czy nie zna jakiejś odpowiedzialnej osoby, która
 będzie chciała do nas przylecieć.
 -  Myślisz o kimś z Polski?
 -  Nie, myślę o Londynie.
Wziął telefon i zadzwonił do swojej mamy.
- Co tam u was słychać? No, to bardzo się cieszę. Tak. To świetnie. U nas? Szukamy jakiejś opiekunki
do dzieci. Megan musi trochę odpocząć. Ja wyjeżdżam w trasę i nie mogę jej zostawić samej
z dziećmi. Mamo, Ellie ma swoje dzieci. Danielle ma swoją córkę. Nie możemy im zrzucać na łeb
 dwójki dzieci. Pozostałe dziewczyny nie mają dzieci, więc nie mają doświadczenia. Potrzebujemy
 opiekunki. Nie słyszałaś o jakiejś? To się rozejrzyj i daj mi znać. Dobrze. Czekam na informacje.
 Pokryję koszty przelotu. NIE! Gemma się nie nadaje! Nawet jej tego nie proponuj. Dobrze. No to pa.
 Całuję. Tak, ona cię też pozdrawia -  Harry się rozłączył.
 -  A może z Polski? -  Zapytał.
 -  Nie będziemy mamie zawracać głowy, bo będzie chciała sama przyjechać -  powiedziałam.
Antoś zaczął płakać.
 -  Już idę -  powiedział.
 -  To, jak idziesz, to przynieś go. Pewnie jest głodny.
Harry poszedł do sąsiedniego pokoju i za chwilę przyszedł z wrzeszczącym Tonim.
 -  Sprawdzałeś?
 -  Sucho.
 -  Czyli pewnie głodny.
Rzeczywiście. Przyssał się do mojej piersi, jakby nie jadł przez trzy dni.
 -  Jak ja lubię na was patrzeć -  skomentował Harry.
Popatrzyłam na godzinę. Była trzecia.
 -  Czy Darcy nie powinna już wrócić? -  Zapytałam -  Dobrze. Zadzwonię do Nialla.
 -  Halo? -  Usłyszałam zaspany głos Nialla.       
 -  Czyżbym cię obudziła?
 -  Tak. Trochę się zdrzemnąłem.
 -  A Darcy ci daje spokój?
 -  Też śpi.
 -  To czemu jej nie odprowadziliście do domu?
- Żebyście mieli miłe popołudnie.
 -  To, jak się obudzi, to niech wraca. Daj znać, to któreś z nas po nią przyjdzie.
 -  To odprowadzę ją sam -  rzucił.
 -  Okej. To na razie, Niall.
 -  Pa pa -  odpowiedział.
 -  Darcy się chyba do nich przeniosła -  powiedziałam do Harry’ ego.
 -  Jak to?
 -  No właśnie śpi z nimi.
 -  To już jest zboczenie -  skomentował.
 -  Oj, przecież wiesz, że Darcy lubiła spać z Niall’ em. Pamiętasz w Budapeszcie, jak ich nakryliśmy?
 -  No, ale Niall ma teraz żonę.
 -  Da znać, jak się Darcy obudzi.
Antoś zasnął przy cycu  i Harry się położył przy nas.
 -  Jaki on malutki, jaki on śliczny! Do kogo jest podobny? Chyba do ciebie -  powiedział.
 -  Zdarta skóra z tatusia -  powiedziałam -  jeszcze, jak odziedziczy dołeczki, to się zacznę denerwować.
Harry się roześmiał.
 -  Czemu się denerwować?
 -  Bo będzie taki sam podrywacz, jak ty!
 -  JA?! -  Zapytał niewinnie.
 -  Ty.
 -  Nie przypominam sobie.
 -  A ja tak.
 -  Muszę ci wykasować pamięć wsteczną -  powiedział.
 -  To się nie da.
 -  Za dużo o mnie wiesz, a ja o tobie prawie nic.
 -  No przez te trzy lata to trochę mnie poznałeś.
-  Ale stale masz masę tajemnic.
 -  Byś się mną znudził, jakbym nie miała tajemnic, a tak to od czasu do czasu cię zaskakuję.
 -  Zaniosę Tonia do łóżeczka, co? -  Zaproponował.
 -  No, to go zanieś -  zgodziłam się -  dobrze go przykryj.
 -  To czym mnie dzisiaj zaskoczysz? Słucham propozycji -  powiedział, gdy wrócił.

 Skończyło się na tym, że przyjechała mama. Opiekunka, którą przysłała mama Harry’ ego, nie nadawała się do niczego. Najchętniej czekała, abym ją obsługiwała, a do Antosia podchodziła jak do „Śmierdzącego G”. Darcy też jej nie lubiła. Nie wiem, co jej zrobiła, ale bez przerwy się na nią skarżyła.  Została odprawiona do domu i zrobiliśmy szybki nabór przez Internet, ale gdy się pojawiały opiekunki (dziewczyny w wieku nastoletnim) i widziały Harolda, dostawały małpiego rozumu. Harry sam odsiewał opiekunki, mimo, że mówił, że mam decydujący głos. Ja wreszcie przestałam się wtrącać w wybór, bo doszłam do wniosku, że wie, co robi. W pewnym momencie zadzwonił ktoś do drzwi. Było to na dzień przed wyjazdem Harolda i gdy otworzyłam, zobaczyłam mamę.
 -  Podobno szukacie opiekunki do dzieci -  powiedziała w progu.
Rzuciłam się jej na szyję.
 -  Czemu nie powiedziałaś, że przyjeżdżasz? I skąd wiedziałaś, że potrzebujemy opiekunki?
 -  Wróbelki mi wyćwierkały -  powiedziała mama.
 -  Zdaje się, że muszę się z Haroldem policzyć.
 -  On nic nie wie.
 -  To od kogo się dowiedziałaś?
 -  Nie powiem ci.
 -  A jak przyjechałaś?
 -  Wszystko jest objęte dużą tajemnicą -  powiedziała mama.
 -  I tak i tak się dowiem -  powiedziałam krzyżując ręce na piersiach.
 -  To co? Mam jechać z powrotem? -  Zapytała mama.
 -  No coś ty!
Harry był równie zaskoczony przyjazdem mamy, jaka ja, ale wydawało mi się, że wiedział, że mama
przyjedzie.

Dzisiaj przypadały Walentynki. Mama siedziała przy komputerze i  rozmawiała z Michałem. Poszłam więc na górę i postanowiłam porozmawiać z Harrym. Ile razy go zahaczałam o przyjazd mamy do nas, to jakoś dziwnie się plątał. Siedzi w tym i tyle… Ja mu dam… Dlatego nie podobały mu się te wszystkie opiekunki! Ja się z nim policzę! Biedna mama. Zamiast świętować z Michałem Walentynki, siedzi przy komputerze i gada przez Skype’ a. Jak on tak mógł?! Byłam coraz bardziej wściekła na Harry’ ego. Gdy dotarłam na górę, myślałam, że wybuchnę. Włączyłam notebooka i zaczęłam szukać na Skype, któregoś z pozostałej czwórki, bo Harry’ ego nie było. Dominiki też. Do cholery! Co oni tam robią, że ich nie ma?! Było popołudnie, więc powinni być jeszcze w domu. Wkurzyłam się równo i wyłączyłam laptopa. Wzięłam komórkę i zadzwoniłam do Harolda… Ale nie odbierał! CHOLERA JASNA! Szlag by to trafił! Włączyłam znowu notebooka i weszłam na stronę, zobaczyć co oni robią. Wyszło na to, że mają wywiad w telewizji, który już trwał od pewnego czasu. Włączyłam telewizor i zobaczyłam Nialla, Zayna i Liama. Louisa i Harry’ ego nie było. GDZIE ONI SĄ?! Chyba pójdę do Ellie zapytać… Ale nie będę wkopywać Louisa. Jeszcze się na niego zdenerwuje i dojdzie do rozwodu. Sama byłam bliska rozwodu. Wyłączyłam telewizor, wyłączyłam komórkę i położyłam się do łóżka. Co nas podkusiło, żebyśmy zrobiły tą trasę koncertową w Walentynki?!
Byłam wkurzona na samą siebie. Znowu zaczęłam płakać w poduszkę. Żadnych życzeń z okazji Walentynek… NIC!!! Zapomniał o mnie i tyle. Pewnie sobie znalazł inną i świętują razem z Louisem!  Zachciało mi się lodów. Energicznie wstałam i zeszłam na dół. Zajrzałam do zamrażalnika, ale lodów nie było. Co mnie jeszcze bardziej zdenerwowało. Rzuciłam do mamy, że na chwilę wychodzę, ubrałam się i poszłam do sklepu. Kupiłam pięć pudełek o różnych smakach: czekoladowe, waniliowe, sorbet mango, cytrynowe i zabajone. Gdy wróciłam, mama ciągle siedziała przy komputerze  i rozmawiała z Michałem. Wstawiłam lody do zamrażalnika. Gdy wychodziłam z kuchni, uświadomiłam sobie, że nie wzięłam lodów. Cofnęłam się. Wyciągnęłam mango i uzbrojona w łyżeczkę i lody poszłam na górę do nas do sypialni i zamknęłam się na klucz, żeby mi nikt nie przeszkadzał. Usiadłam sobie na łóżku i zaczęłam jeść lody.  Gdy zjadłam całe pudełko, wcale nie poczułam się lepiej. Płakać mi się chciało i był to najgorszy dzień w moim życiu. Wlazłam pod kołdrę, bo zrobiło mi się zimno i zaczęłam sobie płakać w poduszkę.  Straciłam poczucie czasu i zasnęłam. Obudziło mnie walenie do drzwi.
 -  Megan! Co się z tobą dzieje?! -  Wołała mama -  otwórz!
Wstałam i otworzyłam drzwi.
 -  Czemu się zamknęłaś?! Co się z tobą dzieje?
 -  Mam chandrę -  powiedziałam krótko.
 -  Nie zamykaj się. Przecież wiesz, że nigdy nie wchodzę bez twojego „proszę”.
 - Mam chandrę! Bo przyjechałaś specjalnie, żeby pobyć ze mną, nie możesz być z Michałem, Harry mi
nawet życzeń nie złożył i w ogóle dodzwonić do nich się nie można! Ja nie wiem, co się dzieje! -
 Wypaliłam.
 - O… Widzę, że zjadłaś całe lody -  powiedziała mama patrząc na puste pudełko.
 -  Wiesz, że jeśli mam chandrę, to mnie nachodzi!
Mama przytuliła mnie i powiedziała:
 -  Uspokój się. Zrobimy sobie same Walentynki, chcesz? Mamy jednego chłopaka w domu. Fakt, że
 pogadać z nim nie można, ale do niego można.
 -  A gdzie Darcy? -  Zapytałam.                             
 -  Poszła do wujka Jay’ a. Napijemy się czegoś?
 -  No chyba herbaty się napiję. Jakoś mi zimno.
Mama poszła na dół, a ja wróciłam do pokoju po sweter. Gdy zeszłam, na stoliczku w salonie stały
dwie herbaty i sernik. Po za tym na stoliku stały kieliszki do wina.
 -  Ty chcesz wina, czy koniaku? -  Zapytała mama.
 -  Wina -  odpowiedziałam.
Usiadłyśmy wygodnie w fotelach, a ja rzuciłam się na sernik.
 - Pyszny ten sernik, mamo - powiedziałam - wiesz co? Zanim wypiję to wino, to pójdę jeszcze ściągnę
pokarm dla Antosia.





*** 

Tak, więc hello ;) miło było zobaczyć parę komentarzy dotyczących rozdziału. Przepraszam, że tak późno dodaję, ale przez cały tydzień leżałam w łóżku, bo jestem chora i nie za bardzo miałam dostęp do internetu :C Ale mam nadzieję, że ten rozdział przypadł Wam do gustu :> czekam wciąż na komentarze z Waszej strony i liczę, że napiszecie coś więcej ;) Chciałam jeszcze podziękować wszystkim dziewczynom, które dotrwały do tej pory i są ze mną od początku i mnie dzielnie wspierają. Jej... Nie sądziłabym, że to już 90 rozdział O_O Mam pisać dalej? Zostawcie swoje odpowiedzi w komentarzu, to naprawdę daje do myślenia, bo fajnie wiedzieć, co sądzicie ;) xx

5 komentarzy:

  1. Super by bylo gdybys pisala dalej bo według mnie ten blog jest zajebisty c:

    OdpowiedzUsuń
  2. pisz dalej jasne że tak!!! biedna Megan ale chyba Harry jednak coś dla niej szykuje coś mi się tak zdaje! czekam na kolejny wracaj szybko do zrdrowia xxx

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajebiste jak zawsze z resztą :D

    OdpowiedzUsuń
  4. BARDZO FAJNY ROZDZIAŁ :))
    PISZ DALEJ :**
    KIEDY NASTĘPNY??

    OdpowiedzUsuń
  5. genialny :*************
    pisz dalej :))
    kiedy będzie nexstt?

    OdpowiedzUsuń