niedziela, 18 listopada 2012

Rozdział Czterdziesty Czwarty


W następnym tygodniu popłynęliśmy na rafę koralową. Harry był bardzo podekscytowany tą wyprawą. Mieliśmy zobaczyć rekiny, żółwie, no i rafę. Gdy płynęliśmy instruktor opowiadał, jak mamy się zachowywać w pobliżu rekina.  Ubraliśmy się w pianki, założyliśmy butle oraz płetwy i wskoczyliśmy do wody. Panicznie się bałam spotkania z rekinem. Pierwszego spotkaliśmy żółwia. Płynął majestatycznie nie przejmując się nami. Przepłynął obok mnie na wyciągnięcie ręki. Mogłam go nawet dotknąć. Potem przepłynęło małe stadko delfinów. Podpływały do nas i trącały nas nosami.  Widać było, że chcą się bawić. Podpłynął do mnie jeden. Pogłaskałam go po głowie. Szturchnął mnie nosem i odpłynął. Zrobiło się zamieszanie wokół delfinów i szybko odpłynęły. Instruktor dał nam znać, że nadpływa rekin.  Zabrakło mi tchu, gdy zobaczyłam płynącego w naszym kierunku rekina. Było za późno, żeby się wycofać. Opiekunowie wycieczki stali tak, żeby reagować, gdyby coś się miało dziać. Ręce musieliśmy trzymać blisko ciała i nie wolno było nam się ruszać. Rekin przepłynął niedaleko nas. Płynął majestatycznie obserwując naszą grupkę. Instruktor pokazał nam następnego nadpływającego rekina. Zamarłam ze strachu. Po dziesięciu minutach rekiny odpłynęły,  ale te dziesięć minut wydawało mi się wiecznością. Gdy weszliśmy na pokład statku, przyrzekłam sobie, że nigdy więcej nie chcę oglądać rekinów. Byłam tak roztrzęsiona, że nie mogłam rozpiąć pianki.  Harry zdążył się już rozebrać, a ja stałam cały czas w skafandrze.
- Co się stało? - zapytał.
 Nic nie odpowiedziałam. Nie mogłam się odezwać. Podszedł do mnie i zauważył, że coś jest nie tak. Zaczął mnie rozbierać, a ja trzęsłam się jak galareta.
- Już wszystko w porządku - powiedział do mnie.
Posadził mnie na ławce, usiadł obok i przytulił mnie do siebie.
- Jak wam się podobało? - zapytał instruktor.
Nie mogłam się jeszcze odezwać. Cała się trzęsłam. Harry tulił mnie do siebie. Instruktor się zainteresował, co się ze mną dzieje. Harry był rzeczywiście przerażony, więc zapytał się, czy mają coś na uspokojenie.
- Tylko szkocką - powiedział instruktor- pierwszy raz widzę, żeby ktoś tak przeżył spotkanie z rekinami.
Przyniósł szklaneczkę ze szkocką i podał mi ją. Nie mogłam ruszyć ręką. Harry złapał szklankę i wypił.
- To miało być dla niej, a nie dla ciebie! - powiedział instruktor. Za chwilę wrócił z drugą szklaneczką. Podał Hazzie’ emu, a ten przybliżył mi ją do ust. Zęby miałam zaciśnięte i nie mogłam ich otworzyć.
- Bo zaraz wypiję drugą - powiedział Harry - A to jest przecież twoja ulubiona. Uspokój się. Już jesteśmy bezpieczni.
Nic nie pomagało.
- Czy jest tu jakaś kajuta? - zapytał Harry.
Instruktor się roześmiał.
- Nie, nie ma.
- To wracamy - zarządził Harry.
Poczułam, że szczękościsk mi mija. Otworzyłam lekko usta.
- Chcesz whisky? - zapytał Harry, który zauważył zmianę na mojej twarzy. Kiwnęłam głową, że nie - No, to już postęp, bo kiwasz głową
Głaskał mnie po plecach i trzymał blisko siebie. Nigdy nie sądziłam, że można się aż tak bać…  Po pół godzinie poczułam, że mogę ruszać lekko lewą ręką. Poruszyłam palcami. Harry siedział ciężko przerażony obok mnie. Wzięłam głęboki oddech i pokazałam Harryemu na szklaneczkę. Wziął szklaneczkę do ręki i podał mi ją. Chciałam ją wziąć do ręki,  ale poczułam, że jeszcze nie mogę.
- Chcesz się napić? - zapytał.
Kiwnęłam głową na tak. Przybliżył szklaneczkę do moich ust i lekko przechylił. Połknęłam mały łyczek i czułam, że rozgrzewa mnie od środka. Chciał odstawić szklaneczkę,  ale powiedziałam:
- NIE!
- Chcesz jeszcze? - zapytał rozbawiony.
Kiwnęłam głową na tak. Podał mi znowu do ust, a ja pociągnęłam większy łyk. Przełknęłam  i się mocno skrzywiłam. Harry się zaczął śmiać.
- Ale z ciebie pijaczka.
Poczułam, że się uśmiecham. Po pół godzinie dotarliśmy do portu.
- Wysiadamy! - powiedział instruktor. Spróbowałam się podnieść,  ale nie mogłam wstać.
- Nie możesz wstać? - zapytał Harry widząc moje wysiłki. Powiedziałam, że nie. Wziął mnie na ręce i wyniósł na brzeg. Gdy postawił mnie na brzegu, lekko się zachwiałam.
- Możesz iść, czy nie? - zapytał.
- Gdybym mogła, to bym poszła!
- Spokojnie, bez tych nerwów! - wziął mnie na ręce i posadził na pierwszej napotkanej ławeczce. Do hotelu mieliśmy kawał drogi. Na wycieczkę przywiozła nas limuzyna, która miała nas odebrać późnym wieczorem. Było po szesnastej.
- Siedź tu i nigdzie nie odchodź.
- Zdaje się, że nie mogę…
- Zaraz załatwię jakąś taksówkę.
Po paru minutach przyszedł po mnie. Wziął mnie na ręce i zaniósł do taksówki. Podał adres taksówkarzowi i pojechaliśmy powrotem do hotelu.
- Już ci lepiej, troszkę? - zapytał.
- Na tyle, że mogę już mówić.
- Zaraz będziemy w hotelu i wezwę lekarza.
- A po co lekarza?!
- Może da ci jakieś uspokajające leki?
- Nie chcę żadnego lekarza - zaczęłam się z nim kłócić.
Poczułam, że mogę już ruszać nogami.
Gdy dojechaliśmy do hotelu, Harry pomógł mi wysiąść i chciał mnie wziąć na ręce,  ale powiedziałam, że pójdę sama. Kazał mi się oprzeć na sobie i powolutku poszliśmy do naszego domku.  Kiedy byliśmy już w domu, kazał mi się położyć.
- Harry, umiesz robić masaż? - zapytałam żałośnie.
- Kiedyś robiłem…
- To weź mi rozmasuj te moje mięśnie.
- Ale muszę cię rozebrać.
- To mnie rozbierz- zaczęłam się śmiać.
 Zaczął mnie masować i poczułam jak paraliż mija.
- Czy możesz mi wytłumaczyć, co to było? - zapytałam Hazzę.
- Jakaś trauma…
- Przepraszam, że ci zepsułam wycieczkę, ale ja naprawdę nie mogłam się ruszać…
- Przecież widziałem.
- Jeszcze nigdy w życiu się tak nie bałam – przyznałam - kiedyś śmiałam się, że jak można być sparaliżowanym ze strachu,  ale jednak można.
- Napijesz się czegoś na lepsze samopoczucie?
- Chętnie - odpowiedziałam. Harry wyciągnął whiskey, które kupił jeszcze w Polsce. Otworzył i nalał do dwóch szklaneczek.
- Nie strasz mnie tak więcej.
- Ale ja nie chciałam cie straszyć. Sama byłam ciężko wystraszona…
- Ale już lepiej się czujesz, prawda? - zapytał.
- Tak. Już jest znacznie lepiej - powiedziałam.
Otworzyłam laptopa i postanowiłam poszukać coś na temat, co mi się przytrafiło.
Do przeglądarki wrzuciłam hasło: PANIKA
Wyświetliło się mnóstwo stron.
- Jak tu znaleźć, to co mi się przytrafiło? - zaczęłam się zastanawiać - Może paraliżująca panika?
Wpisałam drugie hasło. Stron było jeszcze dużo,  ale zainteresował mnie jakiś artykuł. Gdy go przeczytałam, byłam pewna, że to było to.
- Więc taką histeryczką byłam? – pomyślałam - podobno byłam odważna…
Przytuliłam się do Harryego, a on pomalutku zaczął mnie całować. Zaczęłam się odprężać. Hazza zaczął mnie teraz całować po szyi. Z minuty na minutę, czułam, że wracam do siebie.
Harry przyjrzał mi się i zapytał:
- Jak tam?
- Rób tak dalej - powiedziałam. Uśmiechnął się i całował mnie dalej.
- Ale mnie wystraszyłaś! Już pod wodą widziałem, że coś się z tobą dzieje.
- Pierwszy raz coś takiego mi się zdarzyło. Jeszcze nigdy w życiu nie bałam się tak strasznie.  Więcej mnie nie namówisz na spotkanie z rekinami.
- Ale żółwie były sympatyczne, prawda? I delfiny.
Musiałam przyznać mu racje.  Po tej przygodzie mieliśmy lecieć na Malediwy.  Gdy się obudziłam, Harryego nie było w łóżku. Popatrzyłam na zegarek. Było wpół do ósmej. To było niepodobne do niego, żeby o tej porze wstał. Po dłuższej chwili Harry wyszedł z łazienki. Był jakiś blady i wyglądał na chorego.
- Co się stało?!- zapytałam przerażona- Co ci jest?
- Nie wiem. Nie najlepiej się czuję - powiedział i położył się do łóżka. Poczułam, że jest rozpalony i ma dreszcze. 
- Hazzie, co cię boli?
- Brzuch.
- Tylko?
- Tylko, ale tak strasznie, że bez przerwy muszę biegać do łazienki.
Ubrałam się szybko i pobiegłam do recepcji. Zamówiłam mocną herbatę i poprosiłam, aby wezwano lekarza. Lekarz przyjechał po pół godzinie.  Zbadał Harryego i stwierdził, że jest to zatrucie pokarmowe.  Dał jakieś leki i kazał być Harryemu na ścisłej diecie przez dwa dni.  Oczywiście nie polecieliśmy na Malediwy, bo zdrowie Hazzy było ważniejsze.  Opiekowałam się nim przez cały czas. Na następny dzień czuł się już trochę lepiej.
- Głodny jestem - powiedział.
- To dobry znak - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się promiennie.
- Pójdziemy na obiad? - zapytał.
- Bardzo mi przykro, ale jeszcze dzisiaj musisz być na ścisłej diecie. Lekarz ci zabronił.
- Ale głodny jestem. Zjadłbym konia z kopytami - powiedział.
- Albo rybę z frytkami - zażartowałam.
- Nie znęcaj się nade mną - udał obrażonego - Chodź, pójdziemy na obiad.
- Nie wolno ci nic jeszcze dzisiaj jeść. Zamówię może sucharki.
- Sucharki są wstrętne - odpowiedział Harry.
- Dobrze. To pójdę, żeby ci ugotowali jakiegoś kleiku.
- A FU!!!!
- Albo sucharki, albo kleik - powiedziałam twardo - wybieraj.
- Boże… Co za zołzę wziąłem sobie za żonę…
Udałam obrażoną.
- Zołzę mówisz? To jedz sobie co chcesz! - wyszłam na taras.
Po chwili Harry był już przy mnie.
- Idź sobie. Z zołzami się nie zadajesz.
- No, już dobrze. Niech będą te sucharki - powiedział potulnie.
 Nie ma tak lekko - pomyślałam sobie - za zołzę to ty sobie jeszcze pocierpisz.
Na stoliku stały sucharki jeszcze od śniadania. Harry, żeby mnie udobruchać, wziął jednego i zaczął go memłać.  Udawałam nadal obrażoną.
- Ale pyszne te sucharki! - powiedział.
Ponieważ byłam głodna stwierdziłam, że pójdę na obiad.
- Tak beze mnie? - zapytał.
- Tak bez ciebie, bo jeszcze będziesz mi wyjadał z talerza.
- Obiecuje, że nie będę.
- Zostajesz.
Harry niepocieszony poszedł do pokoju. Gdy weszłam, żeby się przebrać, leżał na brzuchu twarzą w poduszce.
- BUUU…- usłyszałam. To mnie rozśmieszyło.
- Harry, no nie możesz nic jeść. Lekarz ci zabronił.
Usłyszałam jeszcze głośniejsze „BUU” w poduszkę. Przebrałam się i wyszłam. Gdy weszłam do restauracji, kelner zaprowadził mnie do naszego stolika i podał menu.
- Mąż zaraz przyjdzie, prawda?
- Nie, nie przyjdzie. A co macie lekko strawnego? Jakiś bulion?
- Zaraz pójdę się coś dowiedzieć, od kucharza.
Kiedy przyszedł i powiedział:
- Może być ryż z jabłkami.
Pomyślałam, że wezmę dla Harryego, żeby mnie nie zamęczył. Powiedziałam:
- To proszę o ten ryż,  ale rozumiem, że jabłka są duszone?
- Tak oczywiście.
- To na wynos, proszę.
W tym momencie zobaczyłam Harryego za drzwiami restauracji.  Zobaczył mnie i pomachał.
Jeszcze bardziej się zdenerwowałam. Wszedł do restauracji i przyszedł do stolika.
- Co ty tu robisz?! - przywitałam go zimno, kiedy podszedł - miałeś być w domu.
Kelner podszedł do stolika.
- Czy podać zamówione danie?
- Proszę - odpowiedziałam.
Ja jadłam  swój stek, który zamówiłam wcześniej i który dostałam zanim Harry przyszedł.
- O jakie dobre mięsko - powiedziałam.
- Dasz spróbować???
- Nie dam.
Kelner przyniósł danie dla Harryego.
- Co to ma być?! Tak się traktuje męża?!?! Po tym będę się jeszcze gorzej czuł…
- To idź do domu, jak masz być taki wybredny. Ciesz się, że w ogóle ci coś zamówiłam. Lekarz kazał ci dopiero jeść jutro!
- No dobrze….
Widać było, że był głodny, bo zjadł ryż z apetytem. O mało, że nie wylizał talerza.
- Czy mogę coś jeszcze zamówić!?
- Nie, starczy - powiedziałam stanowczo.
- Zołza - powiedział.
Tego było za dużo.
- Doigrałeś się.
- Czego? - zapytał.
Wstałam i wyszłam. Poszłam szybkim krokiem do domu i wyszłam na taras.  Po krótkiej chwili przyszedł Harry. Wyszedł na taras, a ja udawałam, że go nie widzę. Przyszedł i chciał mnie przytulić.
- Zła jestem na ciebie – powiedziałam - idź sobie.
- No przecież żartowałem.
- Żarty żartami - odburknęłam. Przytulił mnie jeszcze mocniej - specjalnie dla ciebie gotowali danie, a ty mnie od zołz wyzywasz!
- To jaką mi karę zafundujesz? - zapytał potulnie.
- Muszę się zastanowić - odrzekłam.
Harry zniknął. Poszedł do domku.  Byłam ciekawa, co robi,  ale duma nie pozwalała mi wejść do środka.  W pewnym momencie otworzyły się drzwi, w których stanął Harry ubrany w moją bieliznę…. Jeszcze jej nie otwierałam. Miał na sobie czerwony stanik z czarną koronką, stringi mocno wycięte. Na stringach miał założony pas do pończoch. Na prawej nodze miał czarną podwiązkę. Oczywiście to wszystko miał założone na gołe ciało… Na jednej ręce zwisały kajdanki.  Jak to zobaczyłam, dostałam ataku śmiechu.  Nie mogłam się na niego gniewać. Po prostu nie mogłam.
- No, rób ze mną co chcesz - powiedział żałosnym tonem. Jak ja mogłam się na niego gniewać?!
- Przystojna jesteś - powiedziałam do niego i podeszłam żeby go pocałować.
- To co będziesz ze mną robić? - zapytał.
- Zastanowimy się - powiedziałam dusząc się ze śmiechu - W lesbijki bawić się nie będziemy - dodałam.
- Możesz zawsze przebrać się za mnie - powiedział i uśmiechnął się szeroko. Zaraz cię załatwię -  pomyślałam.
Poszłam do środka i dorwałam się do szafy. Wyciągnęłam z niej jego bokserki. Zdjęłam kostium i założyłam bokserki. Stanęłam w drzwiach. Myślałam, że Harry się udusi. Co prawda te jego bokserki zsuwały mi się lekko, więc musiałam je przytrzymywać ręką.
- Puść je - powiedział.
- Nie mogę.
- Możesz.
Puściłam. Bokserki niestety mi się zsunęły. Było prześmiesznie. Ja byłam naga, a on w mojej bieliźnie.
- Czy możesz mnie rozebrać? - zapytał.
- Jeszcze kobiety nie rozbierałam.
- No! No! Zdejmij to ze mnie!
- Za karę zostaniesz w tym.
Wzięłam bokserki i weszłam do domku. Harry wpadł za mną do pokoju. Próbował się wyzwolić ze stanika,  ale nie mógł.
- Jak wy to świństwo zdejmujecie?! Jak jest na tobie, to nie mam problemów, ale z siebie nie potrafię tego zdjąć… Proszę… Rozepnij mi to. Trochę mnie to dusi… Rozpięłam mu stanik. Zresztą poradził sobie sam.




+
Zdjęcie ( a raczej fotomontaż), które mnie urzekło :) :

kot-rekin-OBRAZKY.PL.jpg

* Dobry :) W zasadzie dobra   noc :D Cóż ja mogę mówić? Czytajcie i komentujcie :) Ogłoszono nominacje do Kids Choice Awards (mam nadzieję, że dobrze napisałam xdd). Chłopcy są nominowani w aż czterch kategoriach :) + nie wiem, czy wiecie, ale Harry odpisał polskiej Directionerce. Mianowicie. Pytanie brzmiało mniej więcej tak: Harry, co sądzisz o polskich Directioners? A nasz Hazzio na to odparł mniej więcej: Polskie dziewczyny są moje <3 :) xx
No i co? Jaracie się, jak ja? :>
                                                                                                                                       ~Meg

6 komentarzy:

  1. ale gdzie napisał to?
    świetny rozdział, zresztą jak zawsze <3 xx
    w ogóle świetny blog! :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Pisać to ty umiesz *__* Obiecaj mi, że jeśli ten blog się skończy czego oczywiście nie chcę :D to założysz następny : D Bo to już taki moja tradycja, że czytam twojego bloga *__* i trudno mi by było się odzwyczaić ; < Czekam na następny rozdział. ; 3 I wieedz że jestem twoją wieeeeelką fanką *___*

    OdpowiedzUsuń
  3. jfghrthbghr . <3 nareszcie się doczekałam <3 . Cuuuuuuuudowny *___*. Zresztą jak zawsze, nie no zostsań pisarką no . <3 Czekam z niecierpliwością na kolejne <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hah :D poczekaj, zastanowię się, a za jakieś powiedzmy trzy lata rozgłos, że napisałam jakiś bestseller xD

      Usuń