* Wiem, że lubicie u mnie długie rozdziały :) Ten jest chyba najdłuższym na tym blogu O.o Mam nadzieję, że Wam się spodoba :D
Była połowa kwietnia. Ellie ledwo chodziła, a ja już miałam
solidny brzuch.
- Że też nikt nie wymyślił wózka dla ciężarnych,
podtrzymującego brzuch - narzekała Eleanor.
- Gruba, przestań narzekać - powiedział Lou.
- Mądry jesteś, bo nie musisz nosić dwóch upiorów w brzuchu -
wydukała Ellie.
Krótkie spacery powodowały, że dostawała zadyszki. Zbliżał
się jej termin porodu. Wszystko było przygotowane na przyjście chłopców na
świat. Doktor Jan, gdy był ostatnio u nas powiedział, że to już nie długo. Chłopcy
już nie mieli koncertów, bo Louis powiedział, że nie rusza się z domu, dopóki
Ellie nie urodzi.
- To co będzie z mediami? - zapytałam.
- Trochę mnie zaczyna męczyć ta sytuacja - powiedział Harry -
Nie możemy w wieczność tego ukrywać.
- Ale wasza popularność natychmiast spadnie. Miliony fanek
się odwrócą od was…
- I to jest właśnie przeszkoda…, ale ty chyba też jesteś tym
zmęczona…
- Jakoś mi to nie przeszkadza - odpowiedziałam - Dopóki można,
trzeba trzymać to w tajemnicy i koniec. Jak się wyda, to trudno - powiedziałam.
Harry przytaknął. Finanse nasze były całkiem niezłe, płyta
sprzedawała się świetnie na całym świecie, restauracja przynosiła ogromne
zyski, więc nie było źle. Harry był milionerem, a ja też dzięki tourne oraz
płycie nie narzekałam. Chłopcy już pracowali nad trzecią płytą i całymi dniami
siedzieli w studiu. Harry z Louisem wypadali, aby sprawdzić jak się czujemy i
wracali do pracy. Niedawno odwiedził nas wujek Simon i zapytał:
- Kiedy powiecie opinii publicznej, o tym, że nie jesteście
już do wzięcia?
- Jeszcze się nie zdecydowaliśmy - powiedział Louis.
- Ale to i tak i tak się kiedyś wyda - powiedział Simon.
- Jeszcze nie teraz. Mamy w planie trzecią płytę i chcemy,
żeby płyta się rozeszła.
- Jesteście tak dobrzy, że nie musicie się martwić, że fanki
się odkochają z waszego powodu - powiedział Simon.
- No, nie wiem - powiedziałam - chyba tylko przychodzą na koncerty,
bo mają nadzieję, że któryś z chłopaków je zauważy i poderwie - zaczęłam się
śmiać.
- Tak nisko cenisz zespół? - powiedział Simon.
- Skądże! Wiem, że są doskonali.
- Lepiej by było, żeby fanki dowiedziały się o tym przed
porodem od chłopaków niż mają się dowiedzieć od brukowców, że któraś z was
urodziła…- stwierdził Simon.
Może ma rację…- pomyślałam. Musiałam to jeszcze przemyśleć.
Nie chciałam tego rozgłosu, ale
wiedziałam, że mnie to nie minie… Ci paparazzi… Powiedziałam Harryemu:
- Jeżeli uważasz, że trzeba powiedzieć, to zwołamy
konferencję prasową i wszystko powiecie.
- Jesteś tego pewna?
- Doszłam do wniosku, że Simon miał rację. Przecież nie będę
rodziła w domu, tylko dla tego, że nie mogę jechać do szpitala.
Harry mi się zaczął przyglądać.
- Czemu mi się tak przyglądasz? - zapytałam.
- Bo zmieniłaś całkowicie front.
- Boję się po prostu, że
stracicie fanki…
- Przecież wiesz, że jest w tej chwili dobra sytuacja, a z
odsetek możemy żyć przez cały rok nic nie robiąc. Nie musimy się przejmować
sytuacją finansową. Bądź spokojna.
- Nie wiem jak chłopcy będą się czuli, gdy dzieci będą
płakać non stop. Nie wiem, czy nie powinniśmy się wyprowadzić…
- Pożyjemy, zobaczymy – powiedział i pocałował mnie czule -
muszę lecieć na dół…
Wstał niechętnie i wyszedł. Postanowiłam zobaczyć, co u
Ellie. Z trudem wstałam i zapukałam do drzwi Eleanor. Usłyszałam jakiś jęk. Otworzyłam
drzwi i zobaczyłam, że Ellie siedzi w jakiejś nienaturalnej pozycji.
- Ellie! Co ci jest?!
- Chyba się zaczęło! - wydusiła z siebie Ellie.
Pobiegłam czym prędzej do studia i zaczęłam walić w drzwi.
- Co jest?! - usłyszałam zdenerwowany głos dźwiękowca.
- Louis, gdzie jesteś?! Ellie rodzi! - krzyknęłam.
To co się zaczęło dziać, przeszło ludzkie pojęcie. Lou stał
jak wryty. Wszyscy się rzucili poza nim do wyjścia. O mało mnie nie
staranowali. Odskoczyłam na bok, a obok przebiegał tłumek zdenerwowanych
chłopców. Na środku stał Louis, który cały się trząsł.
- Louis, uspokój się i chodź.
- Co ja mam robić?! - zapytał zdenerwowany.
- Iść ze mną. Chodź!
Złapałam go za rękę i wyprowadziłam go ze studia. Kiedy
zrobił pierwsze kroki, zaczął biec. Trzymał mnie kurczowo za rękę, więc
musiałam biec za nim. Sama byłam wyczerpana. Ledwo dobiegłam na górę. Gdy
byliśmy na górze, o mało nie zemdlałam. Podtrzymał mnie Harry, który nie
wiadomo skąd się znalazł przy mnie. Złapał mnie i zaniósł do pokoju. Położył na
łóżku i otworzył drzwi tarasowe. Usiadł koło mnie.
- Nic ci nie jest? - zapytał zaniepokojony.
Poczułam, że coś się dzieje.
- Harry! Ja chyba też rodzę!
Wpadł w panikę i zaczął krzyczeć. Do pokoju wpadł Liam.
- Co się dzieje?! - krzyknął.
Gdy mnie zobaczył…
- Ona też?! - zapytał.
- Wygląda na to, że chyba też…
- Gdzie masz walizkę?! - zapytał Liam.
- Tam! - pokazałam na szafę. Liam rzucił się do szafy, a
Harry wrzeszczał nadal.
- Trzeba zadzwonić do doktora Jana! - powiedziałam.
- To już załatwia Niall.
- To biegnij i powiedz, że będziemy dwie!
Okazało się, że z doktorem rozmawiała Danielle.
- Masz skurcze? - zapytała.
- Tak i cała jestem mokra!
- Tak panie doktorze wody odeszły. Tak, to Harry wrzeszczy.
Co mam zrobić?! Dobrze. Zaraz zastosuję to, co pan mówi. Tak. Zaraz jedziemy. Danielle
odłożyła słuchawkę, podeszła do Harryego i walnęła go z liścia. Hazzę zatkało.
- Uspokój się! Pomóż Megan wstać. Walizka jest już w
samochodzie. Idziecie!
Harry złapał mnie na ręce i zbiegł po schodach i wsadził
mnie do samochodu.
- Bardzo cię boli? - zapytał już przytomny.
- Troszkę - powiedziałam.
Ellie siedziała na samym tyle. Koło niej Lou.
- Tylko poczekaj, aż dojedziemy do szpitala - krzyczał Lou.
- Louis! Uspokój się! Zaraz będziemy w szpitalu - krzyknął
Duży Bo.
Nawet nie zauważyłam, że odjechaliśmy. Do szpitala
dojechaliśmy bardzo szybko. Duży Bo podjechał na parking podziemny i
zaparkował. Zauważyłam, że za nami podjechał jakiś samochód. Okazało się, że to
doktor Jan. Wysiadł i podbiegł do nas.
- Panowie, macie być cicho - powiedział do Harryego i
Louisa.
Doktor gdzieś zadzwonił i za chwilę drzwi windy się
otworzyły i wyjechało dwóch sanitariuszy z wózkami.
- Na porodówkę proszę! - powiedział doktor.
Przesiadłam się na wózek, Eleanor też i zaczęli nas wieźć
windą na górę. Doktor jechał z nami i gdy drzwi się otworzyły, podszedł do
rejestracji i powiedział:
- Te panie na porodówkę. Tu panowie załatwią wszystko.
Osobne pokoje proszę. Najlepiej dziesiątka i jedenastka.
Sanitariusze zawieźli nas do pokoi i gdy wwozili nas do
pokoi krzyknęłam:
- Powodzenia Ellie!
- Nawzajem!- usłyszałam.
Przeniesiono mnie na łóżko.
- Harry, gdzie jest moja walizka? - zapytałam.
- Jezus Maria! Chyba została w domu! Poczekaj, zaraz dowiem
się od Nialla, gdzie wsadził walizkę. Zadzwonił do Nialla. Telefon Nialla był
zajęty.
- Cholera! - krzyknął Harry. Wybrał numer Zayna.
- Zayn! Jest tam Niall?!
- Jest.
- Zapytaj, gdzie jest walizka Megan.
Zayn się zaczął śmiać.
- Louis wisi na telefonie i o to samo pyta.
- To gdzie jest?!
- Zaraz ci Duży Bo przyniesie.
Harry się rozłączył.
Poczułam następny skurcz.
Przybiegła siostra,
podłączyła mnie do aparatury, założyła mi pas na brzuch, popatrzyła na wydruk,
który się drukował i wybiegła. Za chwilę przybiegł doktor Jan.
- Muszę panią zbadać – powiedział - Wygląda na to, że
rzeczywiście dzisiaj pani urodzi – powiedział - Ciekawy jestem, która pierwsza.
Co się stało? Czy pani biegała? - zapytał doktor.
- Poszłam do Ellie i zobaczyłam, że coś z nią nie tak.
Poszłam szybkim krokiem do studia na dół - opowiedziałam, co się potem
wydarzyło.
- Biegać w takim stanie?!- zdenerwował się doktor.
Harry nerwowo chodził w kółko. Za drzwiami powstało jakieś
zamieszanie. Doktor wybiegł i usłyszeliśmy:
- Nie ma mowy! Nie wejdziecie tam! Tam może przebywać tylko
tatuś. Możecie czekać w sąsiednim pokoju. Tam jest poczekalnia.
- Harry! Bo cię zaraz zaprowadzę do poczekalni razem z
innymi. Nie możesz mi denerwować pacjentki - powiedział doktor, wchodząc.
Harry usiadł przy łóżku. Doktor popatrzył jeszcze na wydruk
i poszedł do Ellie.
- Uspokój się – powiedziałam - innego wyjścia nie ma. Musi
się urodzić.
Usłyszeliśmy, że doktor za drzwiami mówi:
- Tak, Louis. Masz iść tam.
- Chcesz tak, jak on? - szepnęłam.
Harry się uspokoił. Był co prawda blady, ale siedział już
spokojnie.
Wpadła pielęgniarka.
- Bardzo boli? - zapytała.
- Da się wytrzymać - odpowiedziałam.
- O, chyba będzie skurcz - powiedziała.
Za chwilę go poczułam. Wybiegła z pokoju, a Harry mocno mnie
trzymał za rękę. Po chwili wszystko się uspokoiło. Po pewnym czasie wpadł
doktor.
- Ellie już jedno urodziła – zakomunikował - A co u pani?
W tym momencie nadszedł skurcz. Doktor zajrzał i krzyknął:
- Rękawiczki! Proszę przeć. Mocno! Jak będzie następny
skurcz, mocno trzeba przeć.
Na następny skurcz, nie czekałam długo, jak poczułam, że
nadchodzi zaczęłam przeć. Trzymałam się mocno poręczy i z całych sił parłam.
- Już jest główka! Jeszcze!
W sali się zapełniło. Były siostry, lekarze.
- Jest dziewczynka!
Pokazał mi Darcy.
- Chce pan przeciąć pępowinę?- zapytał Harryego - tu są
nożyczki. Proszę ciąć.
Harry wziął nożyczki i przeciął. Małą zabrali na sąsiedni
stolik i za chwilę usłyszeliśmy, jak zaczyna płakać.
- Płuca, ma jak dzwon - powiedziała pielęgniarka.
Darcy zważono, zmierzono, założono jej bransoletkę, otulono
w ręcznik i podano mi ją.
Większość lekarzy i pielęgniarek wyszła. Doktor Jan pobiegł
do sąsiedniego pokoju.
- Witaj Darcy - powiedziałam.
Harry był blady jak ściana, ale widziałam, że jest bardzo szczęśliwy.
- Mogę ją wziąć na ręce? - zapytał nieśmiało.
- Tylko nie upuść - powiedział lekarz.
Podałam mu Darcy, a on wziął ją bardzo delikatnie.
- Witaj. Jestem twoim tatusiem - powiedział.
Darcy miała otwarte oczy i patrzyła na niego wielkimi
granatowymi oczami.
- Jaka ona słodka! - powiedział oddając mi ją.
- Teraz musimy ją zabrać. Zostanie zaszczepiona i niedługo
ją przywieziemy - powiedział doktor.
- Byłaś bardzo dzielna - powiedział Harry, gdy zostaliśmy
sami.
- Ile Darcy waży? - zapytałam.
- Nie wiem. Wszystko się zaraz dowiemy - odpowiedział i
uśmiechnął się do mnie z tymi swoimi dołeczkami.
- Czy chce pani zostać w szpitalu, czy jechać do domu? -
zapytał doktor Jan, wchodząc.
Wpadłam w lekką panikę.
- Sugerowałbym, żeby pani została. Zrobimy jutro rano jeszcze badania. Pani i małej.
- Panie doktorze. Jeśli pan uważa, że mam zostać, to
zostanę.
- Mąż może z panią zostać. Nie ma problemu. Zaraz panią
przewieziemy do pokoju.
Okazało się, że naprzeciwko mojego pokoju jest Ellie z
Louisem. Doktor pozwolił wejść nawet pozostałym osobom do środka. Część
przyszła do nas, część do Ellie. U nas byli Niall z Zaynem. Liam z Danielle
poszli do Ellie. Do pokoju zajrzał również Duży Bo.
- Ale żeście się pospieszyły - powiedział, wchodząc.
- One rodziły na wyścigi - powiedział Niall siadając w
fotelu. Przywieźli Darcy.
- No i mamy trojaczki - zażartował Zayn, który również
rozsiadł się w fotelu.
- Jak się czujesz? - zapytał Harry.
- Zmęczona - powiedziałam.
- To my już idziemy - powiedział Duży Bo - Zajrzymy jeszcze
do Ellie.
Nastąpiła wymiana gości. Do nas wpadli Danielle i Liam.
- Jaka ona słodka! Jaka śliczna! - zachwycała się Danielle.
- Jak będzie miała na imię? - zapytał Liam.
- Darcy.
- Ładnie.
Trzymałam Darcy w objęciach, a Harry siedział obok. Duży Bo
przyszedł po Liama i Danielle.
- Jedziemy. Ty zostajesz, czy jedziesz? - zapytał.
- Zostaję.
- Też tak myślałem - powiedział i wyszli.
- To trzymajcie się. Do jutra! - rzuciła Danielle w
drzwiach.
Zostaliśmy sami. Po pewnym czasie przyszła pielęgniarka i
wypytaliśmy ją o wszystko.
- Waży trzy kilogramy, mierzy pięćdziesiąt centymetrów.
- A czy wszystko w porządku? - zapytałam.
- Wszystko w porządku. Jest zdrowa.
Poczułam, że ciężar spada mi z ramion. Pielęgniarka wyszła,
a mnie zakręciły się łzy w oczach. Zobaczyłam, że Harry też płacze.
- Jestem taki szczęśliwy! – powiedział - I kto by pomyślał,
że urodzicie razem.
- To, że urodziłam, zawdzięczam chyba Louisowi.
- Jak to?!
- Tak mnie ciągnął, że musiałam biec…
- Ja się z nim policzę.
- Nie licz się z nim już. Wszystko jest w porządku i to jest
najważniejsze.
Darcy zaczęła płakać.
- Nie płacz maleńka.
Zaczęłam ją kołysać, ale ona coraz bardziej płakała. Nie
wiedziałam, co mam zrobić. Harry wpadł w panikę.
- Dlaczego ona płacze?! - wybiegł z pokoju. Po chwili
przyszedł z siostrą, tłumacząc:
- My nie wiemy co się stało, dlaczego ona płacze…
- Trzeba sprawdzić, czy ma mokro - powiedziała siostra.
Wsadziła palec w pieluchę - Trzeba przewinąć.
- A jak to się robi? - zapytał ciężko przerażony Harry.
Siostra wzięła pieluchę, pokazała jak się ją składa, wzięła
Darcy, położyła na przewijaku, złapała za nóżki, podłożyła nową pieluchę, wytarła
pupę chusteczką i założyła świeżą pieluchę.
- Boże… Nigdy się tego nie nauczę…- powiedział Harry.
- Nauczysz się, nauczysz. Początki zawsze są trudne -
powiedziała siostra - Jak chcesz, przyniosę ci lalkę. Będziesz ćwiczył.
Wzięłam Darcy na ręce, która przestała płakać. Siostra
wyszła, nie czekając na odpowiedź Hazzy. Poczułam się bardzo rozbita, więc
położyłam się z powrotem do łóżka. Po paru minutach wpadła siostra i podała
lalkę Harryemu i powiedziała:
- Proszę ćwiczyć.
To, co Harry wyprawiał z lalką, przechodziło ludzkie
pojęcie. Postawił ją na głowie, to trzymał ją za nogę, to za rękę. Siostra
zaczęła mu się uważnie przyglądać.
- Wygląda na to, że powyrywa pan wszystkie kończyny dziecku -
powiedziała siostra.
Harry się strasznie zdenerwował.
- Ja nie wiem, co ja mam robić!
- Spokojnie - powiedziała siostra. Zrobiła wykład jak należy
trzymać dziecko, a jak niewolno. Harry słuchał bardzo uważnie. Kolejne próby
wychodziły coraz lepiej. Przyglądałam się temu wszystkiemu, z lekkim
przerażeniem.
- Proszę siostry, a co będzie, jak ona będzie głodna?
Siostra zobaczyła przerażenie w moich oczach.
- Jak będzie płakać następnym razem, to proszę mnie zawołać -
powiedziała.
Nie minęło piętnaście minut, jak Darcy zaczęła płakać. Harry
poleciał po siostrę. Wychodząc, zderzył się z Louisem na korytarzu.
- Jak u was? - usłyszałam tylko pytanie Lou.
Darcy coraz bardziej
zaczynała płakać. Po krótkim czasie
Harry przyszedł z siostrą.
- Co? Głodna jesteś? – zapytała siostra Darcy.
Pokazała, jak mam przystawić ją do piersi, żeby zaczęła
jeść. Darcy się przyssała i poczułam łaskotanie. Uśmiechnęłam się. Siostra
wyszła, a Harry zapytał:
- Nie boli cię?
- Nie, tylko łaskocze - odpowiedziałam śmiejąc się.
Darcy ssała zapalczywie i w pewnym momencie zasnęła. W pokoju stała leżanka, na której Harry się
położył.
- Harry, zobacz czy gdzieś nie ma jakiejś poduszki i koca -
powiedziałam.
Wstał i zajrzał do szafy.
- O, jest - ucieszył się. Wyciągnął poduszkę, pocałował nas
i powiedział:
- Dobranoc. Najchętniej, to bym się położył z Tobą. Ale poszedł na leżankę.
Darcy spała do drugiej. A co za tym idzie, ja też. Zaczęła
znowu płakać. Okazało się, że miała mokro. I nie tylko… Wstałam, przygotowałam
sobie świeżą pieluchę, położyłam Darcy na przewijaku, zdjęłam brudną pieluchę, wytarłam
pupę i założyłam nową.
- Nawet mi to wyszło - powiedziałam do siebie. Mała
przestała płakać. Wlazłam z nią do łóżka i poszłyśmy spać dalej. O czwartej
mała znowu zaczęła płakać. Przystawiłam ją do piersi. Harry spał jak zabity.
Współczułam Ellie. Miała dwóch…
Darcy zasnęła, więc postanowiłam się zdrzemnąć. Wydawało mi
się, że tylko zamknęłam oczy, jak Darcy zaczęła płakać. Spojrzałam na zegarek.
Była szósta.
- Boże, to tak będzie co dwie godziny?! - pomyślałam.
Oczywiście pielucha była pełna, więc udało mi się ją nawet
szybko przewinąć, ale Darcy darła się
nadal.
- Co ci jest? - zapytałam. Przystawiłam ją do piersi, a ona
zaczęła jeść. Zapanowała błoga cisza. Drzwi się otworzyły i wpadła siostra.
- Dzień dobry, jak tam noc? – zapytała - Ile razy było
karmienie?
- Już sama nie wiem - odpowiedziałam.
Harry się obudził.
- O! Tatuś się obudził - powiedziała siostra. Darcy zasnęła,
a siostra ją zabrała - przyniosę ją za półgodziny. Proszę się przespać.
Gdy wyszła, zamknęłam oczy i natychmiast odjechałam. Obudził
mnie płacz małej. Harry trzymał ją na rękach i nie za bardzo wiedział, co ma
zrobić.
- Sprawdź pieluchę - powiedziałam.
- Nie muszę sprawdzać… Pachnie.
- No to zmień.
- Ale ja się boję…
- Przecież widziałeś, jak siostra zmieniała pieluchę.
- Ale ja się boję.
Wyskoczyłam z łóżka i powiedziałam:
- Patrz.
Przygotowałam wcześniej pieluchę, wzięłam Darcy rozwinęłam
ją z brudnej pieluchy, wytarłam, nakremowałam i zawinęłam.
- Widziałeś?
- Jak to robisz, wydaje się to proste.
- Następnym razem ty przewijasz.
Wzięłam Darcy i przystawiłam do piersi zaczęła jeść. Drzwi
się otworzyły i wszedł doktor Jan.
- Jak tam młoda mama i młody tatuś?
Popatrzył na kartę i
powiedział:
- Trzeba będzie jeszcze przeprowadzić dalsze badania…. Jeszcze
dzisiaj pani nie wypuścimy.
Gdy doktor wyszedł, zajrzał do nas Louis.
- Jak tam u was noc?- zapytał.
- Dobrze - odpowiedział Harry.
- Komu dobrze, temu dobrze - odburknęłam.
- Co? Źle ci się spało? - zapytał zdziwiony Harry.
- Eh… Co ty wiesz o dzieciach…- skwitował Louis.
- No, ale o co chodzi? Ja spałem całą noc.
- Pewnie sobie wsadziłeś wtyczki w uszy i smacznie spałeś -
powiedział Lou. Widać było, że jest zmęczony.
- Co? Chłopcy nie dali spać? - zapytałam.
- Daj spokój… Jak się jeden budził, to drugi spał. Efekt był
taki, że nie mogliśmy spać. A wasza nie płakała?
- Płakała, ale
dawałam cyca i szła spać…
Louis się zaśmiał.
- Tobie to dobrze. Masz jedną. Ellie jest ledwo żywa…
- Ale odchowacie dwójkę i będziecie mieli spokój.
- Nie wiem …. Mi się marzy czwórka…
- No, to jeszcze raz załatwisz bliźniaki i będzie czwórka.
Chłopcy zaczęli się śmiać.
- Jestem taki zmęczony, że chyba pojadę do domu, się
przespać - powiedział Louis.
- I co, zostawisz ją samą z chłopakami? Po prostu się połóż
i prześpij.
- A która to w ogóle jest godzina ?
- Dziewiąta.
- Jakieś śniadanie, to dadzą?
- Może dadzą… Powinni.
Do pokoju zajrzała siostra.
- Jest pan potrzebny u siebie - powiedziała do Louisa.
- Już biegnę - odpowiedział i wybiegł.
Około dziesiątej przyjechali Liam z Danielle.
- No i się wydało - powiedziała Danielle, wchodząc do nas.
- Co się wydało? - zdziwił się Harry.
- W telewizji na wszystkich programach, w radiu, wszędzie
trąbią, że macie dzieci! Pod szpitalem pełno reporterów… Zastanawiam się, jak
my wyjdziemy…
- Na razie przyszliście. Mówcie, co mówią w telewizji -
zarządziłam.
- Nawet był wywiad z jakąś pielęgniarką. Powiedziała, że Harryemu
urodziła się córeczka, a Louisowi bliźniaki - powiedział Liam.
- Ciekawa jestem, która to pielęgniarka miała taki długi
język - powiedziałam i zaczęłam się zastanawiać.
Harry włączył telewizor. Na MTV na pasku leciało:
W One
Direction, wczoraj urodziła się trójka dzieci.
Szczęśliwymi tatusiami są Harry Styles i Louis
Tomlinson.
Harryemu
urodziła się córeczka, a Louisowi bliźniaki płci męskiej.
Co dalej
z zespołem, czy się nie rozpadnie?
Przetrwa?
Kto następny?
Spróbujemy
się tego dowiedzieć! Oglądajcie nas!
Wkrótce coś na ten temat powiemy!
- No cóż... Trzeba będzie zorganizować konferencje prasową -
powiedziałam do Danielle.
- Może poczekać, aż wyjdziecie ze szpitala?
- Nie ma co czekać.
- Co z tym śniadaniem? - przerwał nam Harry.
- Idź do siostry i zapytaj się co z badaniami i co ze
śniadaniem - powiedziałam. Za chwilę już go nie było. Darcy sobie smacznie
spała.
- Jaka ona słodka - powiedziała Danielle, przyglądając się
Darcy - A co u Ellie? Nie wiesz?
- Nie spali całą noc. Louis wpadł rano. Widać było, że miał
zarwaną noc. Powiedziałam mu, żeby się położył i przespał.
Drzwi się otworzyły i wpadła pielęgniarka.
- Strasznie panią przepraszam! Zupełnie zapomniałam, że mam
pani pobrać krew. To wszystko przez tych reporterów - powiedziała.
- Jakich reporterów? - udałam, że nie wiem.
- Spadli tutaj na nasz oddział, jak jakaś horda wilków i
pytają się o państwa.
- A nie wie pani, skąd oni wiedzą o tym, że tu jesteśmy?
- Jedna z dziewczyn się wygadała. Już tu nie pracuje. Doktor
Jan się wściekł, jak się dowiedział i ją zwolnił.
Harryego nie było.
- A gdzie jest mój mąż? - zapytałam.
- Dopadli go ci reporterzy, ale nic im nie chce powiedzieć.
Za chwilę wpadł Harry.
- To koszmar! – powiedział - powinniście wezwać ochronę
szpitala, żeby ich odgonić!
- Ja zaraz to załatwię - powiedziała Danielle i wyszła.
- Chcesz potrzymać, Darcy? - zapytałam.
- A mogę? - popatrzył na Harryego.
- No pewnie, że możesz- odpowiedział Hazza.
Liam podszedł do mnie.
- A jak to się bierze?
- Nie „to”, a Darcy, a po drugie zagnij rękę. Zaraz ci ją
położę.
Liam posłusznie wykonał polecenie. Włożyłam mu Darcy do rąk.
Był bardzo przerażony.
- Jeszcze takiego maleństwa nie trzymałem, ale słodka.
Darcy się obudziła i patrzyła z zaciekawieniem tymi swoimi
granatowymi oczkami na Liama. Siostra podeszła do mnie i zaczęła pobierać mi
krew. Harry pobladł i z wrażenia musiał usiąść.
- Harry, co ci jest? - zapytałam.
- Nie lubię widoku krwi - odpowiedział.
- Taki tatuś wrażliwy? - zaśmiała się siostra.
- Zdarzają się tacy ludzie - powiedziałam.
- Dzięki Bogu, że pan na porodówce nie zemdlał.
- Nie wiele brakowało - odpowiedział jej Harry.
Siostra zakończyła pobierać krew i powiedziała:
- Zaraz przyniosę państwu śniadanie.
Usłyszeliśmy, że jedzie wózek i siostra wniosła talerze.
- To dla mamusi, a to dla tatusia.
U mnie na talerzu leżały trzy kawałki szynki i do tego było
masło i chleb. Harry dostał jeszcze pomidora i żółty ser.
- To niesprawiedliwe - powiedziałam.
- Mamusiu, tobie nie wolno jeść tego co chcesz, bo karmisz.
Możesz jeść tylko to, co ci pozwolą - powiedziała siostra.
Przypomniałam sobie, że w książce, którą czytałam, było coś
na ten temat. Mogłam jeść tylko warzywa i to też nie wszystkie, ale gotowane, czosnku nie wolno było wcale,
żółtego sera też nie. Zrobiło mi się smutno.
- Żeby ci nie było smutno, to nie będę jadł żółtego sera,
ani pomidora - powiedział Harry.
- Ale przecież pan nie karmi i może pan jeść. Mamusia może
jeść tylko lekko strawne rzeczy, żeby mała dała wam spać w nocy. Żeby nie miała
kolki.
Darcy zaczęła płakać na rękach Liama w momencie, kiedy
zaczęłam jeść śniadanie.
- Ale wyczucie chwili… Niech pani je - powiedziała i
przewinęła ją.
Darcy przestała płakać i znowu wylądowała na rękach Liama,
gdzie zasnęła.
- Wujek ci nie da zrobić krzywdy - powiedział Liam.
- A czy ktoś chce zrobić jej tutaj krzywdę? - zapytała
siostra.
- Gdzie ta Danielle? - zaczął się zastanawiać Liam.
- Pewnie wyda krótkie oświadczenie, ale zaprosi na
konferencje prasową - powiedziałam.
Po piętnastu minutach wróciła Danielle.
- Musiałam wydać oświadczenie…
- I zaprosić na konferencje prasową? - wtrącił Liam.
- A skąd wiesz? - zdziwiła się.
- Megan, powiedziała.
- Najlepiej będzie, jak się pojawicie we dwóch, albo cała
piątka - powiedziała Dani.
- O której zwołałaś tą konferencje prasową? - zapytałam.
- Na piętnastą.
- A gdzie?
- W MTV.
- Znowu tam? - zaczął narzekać Liam.
- Zaproponowali salę konferencyjną za darmo, więc
skorzystałam.
Popatrzyłam na telewizor. Na pasku:
Konferencja
prasowa zespołu One Direction o godzinie 15.00!
Oglądajcie
nas koniecznie!
- Widzisz, dlaczego za darmo? Wzrośnie im oglądalność.
Reszta będzie mogła zrobić zdjęcia - powiedziałam.
- No, zobaczymy - powiedział Harry - Będziesz mogła zostać
sama? - zapytał, gdy Liam z Danielle już wyszli.
- No, przecież nie zostaję w domu sama, ale w szpitalu. Są przecież tutaj siostry do
pomocy. Jak chcesz, to możesz jechać do domu, żeby się wyspać.
- Przecież się wyspałem. Nawet nie słyszałem, kiedy mała
płakała. Po konferencji przyjadę z powrotem.
- To jedź do domu, przebierz się. Będziesz mógł się wykąpać
i zabierzesz chłopaków na konferencję.
- Może zabiorę Louisa do domu…
- A widziałeś już chłopców Lou?
- Tak, zajrzałem tam. Darcy jest większa niż oni.
- No, bo ich było dwóch w brzuchu, a ona jedna –
powiedziałam - miała trochę więcej miejsca, żeby się rozwinąć. Będę was
oglądała w telewizji – powiedziałam - spiszcie się jak najlepiej. Wiecie, co
macie mówić i dacie na pewno radę.
Zadzwoniła Danielle,
że przyjadą po Hazzę i Lou. Powiedziałam, że lepiej będzie, jak chłopaki pojadą
do domu i się przebiorą.
- Dobrze, to Duży Bo zaraz przyjedzie. Niech zjadą na parking
podziemny.
- Najlepiej będzie, jak Bo zadzwoni, kiedy będzie na dole,
bo niewiadomo, kto się na tym parkingu kręci.
- Masz rację. Wszystko mu zaraz przekażę.
Po następnych piętnastu minutach, zadzwonił telefon Harryego.
Dzwonił Duży Bo, że jest już na dole.
Harry podszedł do mnie, pocałował mnie, potem Darcy.
- Niedługo wrócę - powiedział i wyszedł. Darcy krótko po tym
zaczęła płakać.
- Nie płacz maleńka. Tatuś wróci - powiedziałam i
przytuliłam ją do siebie. Po pewnym czasie przestała płakać i zasnęła. Przyszła
siostra i coś wpisała do karty.
- Siostro, czy mogłabym odwiedzić przyjaciółkę na przeciwko?
- Zaraz zobaczę, czy nie śpi - powiedziała i wyszła.
Po chwili wróciła z wózkiem.
- Zawiozę panią - powiedziała.
- Przecież to dwa kroki.
- Nie ma mowy. Zawiozę panią.
- Czy badania źle wyszły? - zapytałam.
- Nie, w porządku.
- To dlaczego nie mogę iść o własnych siłach?
- Lepiej będzie, jak panią zawiozę - powiedziała.
Usiadłam na wózku, podała mi Darcy i wypchnęła mnie na
korytarz.
Otworzyła drzwi i wjechałam do pokoju Ellie.
- Moje gratulacje - powiedziałam.
- Nawzajem, nawzajem - odezwała się Ellie - pokaż mi to
swoje słoneczko!
Ellie właśnie karmiła jednego z maluchów, a drugi spał.
- Proszę siostry proszę go położyć do łóżeczka. Pokaż mi ją,
pokaż! - poprosiła Ellie, kiedy siostra zabrała chłopaka. Podałam Ellie Darcy,
która smacznie spała.
- Jaka ona śliczna! Oj, chyba będzie miała dołeczki po
tatusiu. Harry się jej nie wyprze! Zdarta skóra z tatusia - powiedziała.
Wybuchłyśmy, cichym śmiechem, żeby nie budzić chłopaków.
- Jak się miewasz? - zapytałam Ellie.
- Nie wyspana…- odpowiedziała - Jak jeden się budził na
jedzenie, to drugi spał, jak ten się najadł, to drugi się budził i płakał, że
jest głodny… To było straszne.
Na potwierdzenie tego, co powiedziała, obudził się drugi i
zaczął rozpaczać.
- Tak było całą noc - powiedziała Ellie - Louis był biedny,
bo nie zmrużył przez całą noc oka.
- A propos Louisa. Zaraz zacznie się konferencja. Oglądamy?
- Szybko włączaj telewizor! - powiedziała Ellie.
- Gdzie masz pilota?! – spytałam - A, tutaj leży…
Eleanor włączyła telewizor i przełączyła na MTV. Na pasku
leciało:
Za chwilę
konferencja One Direction z naszego studia.
Zostańcie
koniecznie z nami!
Minęły reklamy i pojawił się nagłówek: Konferencja prasowa One Direction.
Pojawił się na ekranie stół, przy którym na razie nikt nie
siedział. Po chwili do sali weszli chłopcy razem z Danielle. Wszyscy zasiedli
za stołem i Danielle zaczęła:
- Dzień dobry państwu. Witam państwa na konferencji prasowej
One Direction. Zebraliśmy się tu, aby zawiadomić państwa o bardzo wesołej
nowinie, jaka zaistniała wczoraj. Urodziły się Louisowi bliźniaki, a Harryemu
córka. Jeżeli państwo macie jakieś pytania do zespołu, to proszę pytać.
Danielle wskazała
jednego z reporterów, który wstał i się przedstawił.
~ Nic do tej pory nie było wiadomo, że panowie spodziewacie
się dzieci. Dlaczego utrzymywaliście to w tajemnicy?
Harry nachylił się do mikrofonu i powiedział:
- To, że spodziewałem się dziecka, nie oznaczało, że muszę
to oznajmiać całemu światu. Czy nie uważa pan, że jest to prywatna sprawa, nie
związana z zespołem?
Reporter usiadł jak nie pyszny.
~ Jak ma na imię pana córeczka?~ zapytała następna osoba,
która została dopuszczona do głosu.
- Darcy.
~ A kto jest matką?~ padło pytanie z sali.
- Jak kto, kto? Moja żona.
Zapanowało milczenie. Niall nie wytrzymał i wybuchł
śmiechem, co zaraziło pozostałych.
~ Co pana tak rozśmieszyło?~ zaczęła się bronić osoba, która
pytała wcześniej.
Kamera najechała na prawą rękę Harryego, ukazując obrączkę.
~ Trzeba przyznać, że państwo się dobrze maskowaliście, a
kiedy nastąpił ślub i gdzie?
- Ślub braliśmy w Warszawie w Polsce. Trzydziestego
pierwszego lipca, zeszłego roku - powiedział dumnie Harry.
~ Jak się czują matka i córka?~ padło następne pytanie do
Hazzy.
- Czują się bardzo dobrze. Dziękuję.
~ Ja mam pytanie do pana Tomlinsona. Rozumiem, że matką pana
dzieci jest Eleanor Calder.
Louis wziął mikrofon i powiedział:
- Eleanor Tomlinson jest matką moich dzieci - powiedział z
nutką ironii Louis.
Zerknęłam na siedzącą obok mnie Ellie. Uśmiechnęła się sama
do siebie, ale oglądała dalej.
Po sali przeszedł pomruk. I tak jak z Harrym, kamera
najechała na prawą rękę Louisa, który też miał obrączkę.
~ A kiedyż, to pan brał ślub?
- Tego samego dnia, tylko półtorej godziny wcześniej niż
Harry.
~ A gdzie?
- Też w Warszawie.
~ Czy to było specjalnie umówione?
- Tak. Zdecydowaliśmy się na ślub jednego dnia - powiedział
Liam.
Znowu zapanowała konsternacja. Kamera znów najechała na
rękę. Tym razem Liama, który także miał obrączkę. Potem kamera przejechała na
rękę Zayna i Nialla, którzy nie mieli obrączek.
~ Rozumiemy, że panowie się nie ożenili~ zwróciła się jakaś
dziennikarka do Nialla i Zayna.
- My jeszcze nie - odpowiedział Zayn - Na razie jesteśmy
wolni.
- Ja nie - powiedział Niall.
~ Co pan chce przez to powiedzieć?
- Jestem zaręczony.
~ Czy pańska wybranka jest Polką?~ padło pytanie do Nialla.
- Wolałbym to zostawić w tajemnicy - odpowiedział Niall.
~ A kiedy planuje pan ślub?
- Dowiecie się państwo kiedy indziej.
~ Czy dowiemy się tak jak o ślubie Harryego i Louisa?
- Zapewne wcześniej - odpowiedział Niall.
~ Jak panowie, widzicie przyszłość zespołu?
- To nie ma nic wspólnego z zespołem - odpowiedział Liam -
zespół trwa i będzie trwał dalej. Nagrywamy nowe piosenki, wydaliśmy płytę, nie
dawno odbyła się trasa koncertowa. Nie widzimy powodu, żeby z powodu małżeństw
i dzieci, mielibyśmy się rozchodzić.
~ Pan się też ożenił. Kim jest pańska wybranka? Czy to
Danielle?
- Tak, jestem żoną Liama- odpowiedziała Dani.
~ Też w Polsce braliście ślub?
- Tak.
~ Tego samego dnia?
- Tak. Czy są jeszcze jakieś pytania?
~ Kto jest wybranką Harryego?
- Pozwólcie państwo, że zostanie to tajemnicą - powiedział
Harry lekko wkurzony.
- Oj, oj – powiedziałam - zaraz Harry wybuchnie, jak zadadzą
jakieś kretyńskie pytanie.
- Czy są jeszcze jakieś pytania?
~ Rozumiem, że żyjecie w komunie. W jednym budynku.
- To nie jest komuna, ani żadna sekta. Po prostu jako zespół
jest nam wygodnie - powiedział zdenerwowany Liam.
~ Czy jest pan pederastą?~ zapytała Zayna jakaś kobieta.
- Nie rozumiem pytania - odpowiedział.
~ Czy jest pan gejem?
- Zaręczam panią, że nie! - powiedział zagłuszany, przez ryk
chłopców.
- Dziękujemy państwu. Na tym konferencję skończymy.
Pozdrawiamy wszystkie nasze fanki i naszych fanów. Do zobaczenia na kolejnej
trasie koncertowej, która odbędzie się w lipcu - powiedziała Danielle.
Na tym skończyła się konferencja.
- No, ciekawa jestem teraz, jak ich będą witać fanki…-
powiedziałam.
- No, pewnie największe branie, to będą mieć Niall z Zaynem…
Chociaż Niall zdradził, że jest zaręczony…
- Fankom, to nie przeszkadza… Będą robić wszystko, żeby
zwrócić na siebie uwagę.
- Pewnie, większe branie będzie miał Niall niż Zayn.
Dzieci były na tyle taktowne, że nie płakały w czasie
konferencji, a gdy konferencja się skończyła, cała trójka zaczęła ryczeć.
- Popatrz! Cała trójka wysłuchała konferencji! - powiedziała
Ellie.
Wzięłam Darcy i sprawdziłam, czy ma mokro.
- Ellie, pożycz mi pieluchę, bo Darcy się zsikała.
- To chyba z wrażenia, że zobaczyła tatusia. Tam leżą
pieluchy.
Przewinęłam Darcy, a ta nadal się darła.
- No tak… pewnie jest głodna - stwierdziłam.
Przystawiłam ją do piersi, Ellie obydwu chłopaków do obydwu
piersi i tak siedziałyśmy, gdy drzwi się otworzyły.
- Witam piękne panie! Z naszym żłobkiem - powiedział Lou
wchodząc. Harry wszedł za nim.
- Oglądałyście? - zapytał Harry.
- Już gorszych kretynizmów nie mogli mówić - stwierdziła
Ellie - bardzo jestem ciekawa, co jutro będzie w prasie…
- Pewnie jakieś bajki, wyssane z palca…- powiedziałam -
Darcy zasnęła, więc idę się przespać. Harry, możesz mnie zawieść do pokoju?
Wyjechaliśmy z pokoju.
- Zapraszamy z wizytą do nas- rzuciłam do Louisa i Ellie.
Zaczęliśmy się śmiać.
- Ale wam wesoło - powiedział doktor Jan, który szedł w
kierunku naszych pokoi.
Otworzył drzwi, Harry
wepchnął wózek z nami do środka.
Doktor popatrzył na moją kartę i powiedział:
- Bardzo dobrze. Jutro będzie pani mogła wyjść do domu.
- A nie mogę dzisiaj?
- Chciałbym, żeby pani się jeszcze wyspała.
- I tak i tak nie spałam…
Doktor zaczął się śmiać.
- No, tak. Karmienie na żądanie, tak? Powtórzymy jeszcze
wieczorem badania, które miała pani dzisiaj i jeżeli wyjdą dobrze, to wyjdzie
pani jutro - powiedział i wyszedł.
- Wolałabym już pójść do domu - powiedziałam do Harryego.
- Ja też - odpowiedział.
- Trzeba będzie załatwić jakiegoś pediatrę, który będzie
miał małą na oku. Muszę porozmawiać z doktorem Janem, żeby nam polecił kogoś
dobrego…
Harry wziął Darcy na ręce, a tej się odbiło i puściła pawia
prosto na szarą marynarkę Hazziego
- Oj, nie ładnie, nie ładnie panienko. Tak tatusia pobrudzić!
- Dobrze, że cię nie obsiusiała jeszcze.
Wybuchłam śmiechem. Harry stał na środku i nie wiedział, co
ma zrobić.
- Daj mi ją i idź do łazienki. Zetrzyj to papierem
toaletowym. Tylko nie wcieraj za bardzo, a potem to spierz.
Harry podał mi Darcy i pobiegł do łazienki.
- Mydłem to sprać? - krzyknął.
- Na razie spróbuj samą wodą.
Po pół godzinie wrócił. Marynarka była cała mokra.
- To chyba będzie można ją wyrzucić - powiedziałam.
- Jak to?! Przecież to moja ulubiona marynarka!
- Kupisz sobie następną - powiedziałam.
Telewizor w naszym pokoju grał i na MTV leciał program o One
Direction. Od powstania do dzisiejszej konferencji. Ze zdjęciami nas
wszystkich. No poza dziećmi…
- Patrz! Jednak połączyli nas - powiedziałam.
- Mają szczęście, że połączyli mnie z tobą, a nie z jakąś
inną dziewczyną…- odpowiedział.
Darcy zasnęła i poczułam się strasznie zmęczona.
- Hazzie, muszę się przespać. Wybaczysz mi?
- Śpij. Przebiorę się w t-shirta i zaopiekuję się małą -
powiedział.
Zdjął koszulę.
- A może będę chodził bez?
- Nie wiem, co na to pielęgniarki…- odpowiedziałam, kładąc
się do łóżka.
Założył szybko t-shirta, przysunął sobie łóżeczko Darcy i
zaczął coś cicho nucić. Zasnęłam natychmiast.
Obudziło mnie jakieś szuranie. Harry jeździł wózeczkiem w tę i z powrotem.
Darcy nie spała. Miała otwarte oczy i patrzyła cały czas w sufit.
- Co? Płakała?
- No właśnie, żeby nie płakała, to ją wożę…
- Która godzina?
- Wpół do ósmej.
W tym momencie do pokoju weszła pielęgniarka.
- Przyszłam pobrać krew.
- Krwiopijca - powiedział Harry - Tak moją żonę?!
- To może panu pobiorę, za żonę?
- Bardzo chętnie. Wyrażam na to zgodę - powiedziałam.
- NIE! Ja nie wyrażam zgody na zamianę - zaprotestował
Harry.
- To, co mamy Darcy pobrać?
Krzyknęliśmy oboje:
- NIE!
Siostra zaczęła się śmiać. Nastawiłam rękę. Piorunem się
wbiła, pobrała i wyszła. Po godzinie wróciła z wynikami. Wpisała do karty i
życzyła nam dobranoc. Darcy leżała koło mnie.
- Jak wy słodko wyglądacie! Zrobię wam zdjęcie - powiedział
i wyciągnął mój aparat. Narobił sporo zdjęć.
- Skończ pan!
- To ja pójdę jeszcze do Louisa i Ellie. Zrobię im parę
zdjęć, dobrze?
- Dobrze.
Po paru minutach wrócił i pokazał mi zdjęcia. Uśmiechnięty
Louis z dwójką na rękach, poważna Ellie z dwójką na rekach, Louis z jednym, a
Ellie z drugim, zapatrzeni siną w dal.
Wybuchłam śmiechem.
- Super są! - powiedziałam.
Wzięłam aparat i kazałam Harryemu wziąć Darcy na ręce.
- Na stronę internetową są zdjęcia - powiedziałam.
- A ja myślałem, że do albumu.
- To, też.
Pstryknęłam parę zdjęć, na co wszedł doktor Jan.
- Widzę, że jest sesja zdjęciowa – powiedział - czy ja też
mogę mieć zdjęcie z moją ulubioną pacjentką i jej córeczką?
Harry zrobił zdjęcie i obiecaliśmy, że prześlemy doktorowi
na skrzynkę.
- Chciałem państwu powiedzieć, że mogę państwa teraz
wypisać, jeśli państwo chcą.
- Oczywiście już idziemy, a Ellie z Louisem też zostają
wypisani?
- Jeszcze nie. Muszą poczekać do rana.
- Panie doktorze, czy mógłby pan polecić jakiegoś dobrego
pediatrę?
- Doktor Stevenson jest dobry.
- Który to? - zapytałam.
- Ten, który był przy porodzie. Ten, który przyjmował Darcy
na świat. Mogę go zapytać, jeśli państwo chcecie, czy by się państwem nie
zaopiekował, a zwłaszcza Darcy.
- Bardzo bym prosiła, panie doktorze, bo Darcy musi być pod
opieką lekarską.
Doktor wyszedł z pokoju. Zaczęliśmy się pakować. Harry
siebie, ja siebie.
- Poczekaj, zadzwonię po Dużego Bo, żeby po nas przyjechał -
powiedziałam do Harryego.
Wybrałam numer do Dużego Bo i gdy się odezwał, powiedziałam:
- Cześć Duży Bo, czy nie zabrałbyś nas ze szpitala?
- Kiedy?
- No… Jak najszybciej…
- Jak to?! Wychodzicie już?!- krzyknął w słuchawkę i
usłyszałam w jego głosie lekkie przerażenie.
- Doktor powiedział, że możemy już wyjść.
- Dobra, już jadę - I usłyszałam jak Duży Bo krzyczy:
- NIALL, SPRZĄTAJ, BO WRACAJĄ!!!
No tak…- pomyślałam - Niall zapewne zrobił bałagan, a biedna
Danielle nie mogła sobie dać z nim rady.
Niall zawsze potrafił ją rozbroić i zawsze się kończyło, że ustępowała. Nialla
trzymała tylko krótko Ellie i od czasu do czasu Liam. Wyobraziłam sobie
biegającego Nialla i sprzątającego bałagan i zaczęłam się śmiać.
- Z czego się śmiejesz? - usłyszałam pytanie Hazzy.
- Bo, kiedy Duży Bo odkładał słuchawkę wrzasnął: NIALL,
SPRZĄTAJ, BO WRACAJĄ!!! Wyobraziłam sobie Nialla, wpadającego w panikę i
biegającego po domu, z różnymi częściami garderoby w garści…
Harry dostał ataku śmiechu.
- Zupełnie, jak jego mama miała przyjechać. Chciała zrobić
synowi niespodziankę i nie zapowiedziała wizyty i przyleciała do Londynu.
Zadzwoniła z lotniska, że jest i że będzie za półgodziny, bo jedzie taksówką.
Nigdy w życiu nie widzieliśmy tak zdenerwowanego Nialla - odpowiedział Harry -
W ciągu pięciu minut przeleciał cały dom, pozbierał wszystkie swoje ciuchy i
schował gdzieś. Potem nie mógł znaleźć swoich rzeczy. Mam wrażenie, że do tej
pory niektórych jeszcze nie znalazł… Parsknęłam śmiechem. Spakowałam ostatnią
rzecz, przebrałam się w ubrania i czekaliśmy na telefon od Dużego Bo. Duży Bo
po piętnastu minutach zadzwonił.
- Strasznie was przepraszam, ale straszne były korki…
- Już idziemy.
Wzięłam Darcy na rękę i zeszliśmy na parking.
Czekał tam na nas Duży Bo przy windzie. Darcy była
zapakowana bardzo szczelnie w pieluchę i w kocyk, więc jej nie było widać.
- Nic nie widać! - powiedział Duży Bo, patrząc mi na ręce.
- Zobaczysz w domu - powiedziałam wsiadając do samochodu.
Harry usiadł koło mnie i ruszyliśmy do domu.
Podejrzanie długo jechaliśmy do domu przez jakieś opłotki…
- Duży Bo, czemu nie jedziesz normalną drogą? - zapytał
Harry.
- Bo oni muszą posprzątać w tej chałupie!
- No nie mów, że przez dwa dni tak nabałaganili! -
powiedziałam zdenerwowana.
- No, nie no… Przez jeden. Nie spodziewali się, że dzisiaj
wyjdziecie, dlatego muszę was obwieść po mieście.
Po solidnej godzinie dojechaliśmy do domu. Widać było w
domu, wielkie poruszenie. Gdy podjechaliśmy, Duży Bo zatrąbił. W salonie zgasło
światło. Wjechaliśmy do garażu i wysiedliśmy.
Weszliśmy po schodach na górę do salonu. Gdy otworzyłam drzwi, światło
się zapaliło i usłyszeliśmy:
- NIESPODZIANKA!!!
Darcy się przyglądała sufitowi. W salonie wisiał naprzeciwko
wejścia duży transparent z napisem:
WITAMY NOWYCH CZŁONKÓW RODZINY ONE DIRECTION!!!
Zaczęłam się śmiać. Było bardzo dużo balonów i kolorowych
serpentyn.
- A gdzie Ellie z Lou? - zapytał Zayn.
- Zostali jeszcze w szpitalu. Jutro wyjdą - powiedział
Harry.
- Przepraszamy, że sami jesteśmy. Już sobie idziemy -
powiedziałam.
- GDZIE?! - krzyknęła Danielle.
- No…. Sama nie wiem - powiedziałam.
- Zayn, ty idioto, co ty gadasz?! - krzyknął Liam z Kazikiem
razem.
- Proszę się nie wyrażać tak brzydko przy dziecku -
powiedział poważnie Harry.
- Nawiedzony tatuś, nawiedzony tatuś - krzyczał Niall.
- Nie wrzeszcz tak! - powiedziała Danielle.
- Dobrze. Już idę z małą na górę, a wy się tu bawcie -
powiedziałam i poszłam w kierunku schodów.
- Już będziemy grzeczni, tylko zostań tutaj i pokaż nam ją -
rzucił się Niall na kolana - Liam się tak zachwycał waszą córeczką! My też
chcemy zobaczyć!
- Przebiorę ją i zejdę na dół po warunkiem, że będziesz
cicho - powiedziałam do Nialla.
- Jak chcesz, to się
zaknebluję.
- Zgoda - powiedział Harry - Zrobię to osobiście.
- No, już uspokójcie się.
Poszłam na górę. Weszłam do pokoju małej, a tam było pełno
balonów i transparentów: WITAJ DARCY!, WITAJ NA ŚWIECIE!!!.
Podeszłam do łóżeczka i pokazałam Darcy jej łóżeczko.
- Widzisz, to jest twoje łóżeczko. To jest twój pokój.
Mamusia z tatusiem będą spać za ścianą, a ty tutaj.
Darcy się jakoś napięła i wiedziałam, że pielucha jest już
pełna. Podeszłam do przewijaka, zanim zdążyła zacząć płakać. Rozebrałam ją,
zdjęłam pieluchę.
Gdzie są te chusteczki?! – pomyślałam - Miały być pod ręką…
Dzięki Bogu do pokoju przyszedł Harry.
- Nie wiesz, gdzie są mokre chusteczki? Miały być tutaj…
- Nie wiem…. Stały tutaj.
- Daj mi jakąś inną chusteczkę, tylko żeby była mokra.
Harry pobiegł do naszego pokoju i za chwile był z powrotem.
Przyniósł płatki kosmetyczne i w szklaneczce ciepłą wodę.
- Tylko to mi przyszło do głowy…- powiedział.
Umyłam pupę, po czym nasmarowałam kremem i powiedziałam do Harry'ego:
- To teraz ty zawijaj.
Harry popatrzył na mnie z przerażeniem.
- JA?!
- Ty. Kiedyś się musisz nauczyć. Ćwiczyłeś na lalce, to
teraz przewijaj swoją córkę.
Był naprawdę przerażony.
- Ale ja mam zimne ręce…
- Pokaż.
Dotknął mojego policzka. Wcale nie były zimne.
- Nie ściemniaj mi tutaj – powiedziałam - No, już. Ojczulku,
do roboty!
Harry podszedł do przewijaka.
- A gdzie są pieluchy?
- No, przecież masz je pod ręką, tylko piętro niżej.
Nachylił się po pieluchy i dostał kopa od Darcy.
- AUA! Ładnie to tak własnego tatusia?!
Dostałam ataku śmiechu.
- To za to, że tak długo przewijasz- wydusiłam z siebie.
Podłożył pieluchę po pupę i całkiem nieźle mu to wyszło.
- Teraz trzeba zapiąć. Tu są agrafki.
- A nie ukłuję jej?
- Jak ukłujesz, to poczujesz.
Uśmiechnęłam się szyderczo.
- To teraz załóż jej ten śpioszek.
Podałam jeden ze śpioszków, który wyciągnęłam z szafy.
- Ja nie umiem!
- To podnieś ją do góry.
Założyłam szybko na nóżki nogawki i powiedziałam:
- Kładź ją, a ja podłożę pod plecki śpiochy.
Ułożyłam odpowiednio śpiochy. Harry położył Darcy na
przewijaku i za chwilę Darcy była ubrana. Wyglądała w tym śpiochu prześlicznie.
- Do twarzy ci w tym śpiochu – powiedziałam - jeszcze cię
poczeszemy.
Wzięłam miękką szczotkę, pogładziłam Darcy po główce.
- To idź teraz do tatusia…- i podałam ją Harry'emu - Zasuwaj na dół. Ja
zaraz przyjdę. Tylko ostrożnie na schodach.
Harry poszedł, a ja złapałam pieluchę i zamoczyłam ją. Zrobiłam
porządek i poszłam na dół. Darcy już była na rękach Liama. Niall zazdrośnie
patrzył, ale Liam powiedział:
- Ona ciebie jeszcze nie zna, ale wujka Liama już zna. Z obcymi się nie
zadaje.
- Hej, mała. Poznamy się? Kto mnie przedstawi? - rzucił do
tyłu.
Harry dumny jak paw podszedł do Liama, zabrał Darcy i zaczął
chodzić dookoła.
- To jest ciocia Danielle, to jest wujek Niall, to jest
wujek Zayn, to jest wujek Kazik, a to jest wujek Duży Bo. Widzisz, jaką dużą
masz rodzinę?!
Wszyscy wybuchli
śmiechem, a Darcy się wystraszyła i zaczęła płakać.
Harry stał i nie wiedział za bardzo, co zrobić. Podeszłam do
niego, zabrałam Darcy i powiedziałam:
- Darcy, kochanie nie można tak. Zestresowałaś wszystkich
wujków i ciocię. Darcy się trochę uspokoiła i Niall powiedział:
- Ja też mogę ją uspokoić. Ja też mam zdolności, jeżeli
chodzi o uspakajanie dzieci.
- Dobrze wiedzieć - powiedziałam.
Wszyscy zachwycali się nią. Wiedziałam, że było to szczere. Dochodziła dziesiąta, więc wstałam i
powiedziałam:
- To teraz idziemy do łóżka, panienko. Mówimy wszystkim
dobranoc i idziemy spać.
Poszłam z Darcy na górę i gdy weszłyśmy do pokoju, zaczęła
płakać.
- Co ci się nie podoba? Taki śliczny pokój masz i ci się nie
podoba?- przemawiałam do niej.
Sprawdziłam pieluchę, ale było sucho.
- Pewnie głodna jesteś, co?
Przeszłam z nią do naszego pokoju, usiadłam na łóżku i zaczęłam
ją karmić. Na to wszedł Harry.
- Boski obrazek. Madonna z dzieciątkiem – powiedział - Mogę
ci zrobić zdjęcie?
- Nie i nie rozpraszaj jej.
Musiała być bardzo głodna, bo bardzo długo jadła, nim
zasnęła. Uśmiechnęłam się do niej. Gdy zasnęła, zaniosłam ją do pokoju,
włączyłam walky talky, zostawiłam małą zapaloną lampkę i wróciłam do naszego
pokoju.
- Włącz gadacza - powiedziałam do Harryego.
- O czym mówisz?
- No przecież nasza córka, musi przez coś przemawiać.
Harry włączył urządzenie. Panowała cisza.
- Teraz szybko spać, dopóki się nie obudziła - powiedziałam.
Poszłam się wykąpać i wskoczyłam do łóżka. Harry już spał.
No tak… Co ja z nim mam…- pomyślałam.
Po chwili usłyszałam z głośnika rozdzierający płacz. Wyskoczyłam
i poszłam do małej.
- Co się stało, maleńka?
Wzięłam ją na ręce i zaczęłam ją tulić, ale nie przestawała
płakać.
- Co, znowu siusiu zrobiłaś?
Podeszłam do przewijaka, położyłam, przeczucie mnie nie
myliło. Pielucha była mokra. Zmieniłam pieluchę, ponosiłam ją chwilkę i
położyłam ją do łóżeczka, dając jej buziaka. Wydawało mi się, że zasnęła, więc
zaczęłam się po cichu wycofywać, ale
mała zaczęła znowu płakać.
- Zobacz, tutaj masz misiaczka, przytul się.
Gdy usłyszała mnie, przestała płakać. Pojeździłam kołyską i
to ją uśpiło. Ledwo żywa wróciłam do łóżka. Harry sobie smacznie chrapał.
Zgasiłam światło i przysnęłam. Obudził mnie znów rozdzierający płacz. Harry się
obudził.
- Co się dzieje?!
- Mała płacze - odpowiedziałam.
- Poczekaj, ja pójdę. Ty śpij.
Popatrzyłam na godzinę i było dwie godziny później, jak ją
położyłam.
- Nie, ja pójdę – powiedziałam - Ty nie jesteś fabryką
mleka…
- Myślisz, że jest głodna?
- Myślę, że tak…
Harry się zaczął cicho śmiać. Wstałam i poszłam po Darcy.
Wyjęłam ją z łóżeczka i przyszłam do naszego pokoju. Położyłam się do łóżka,
przystawiłam ją do piersi. Gdy kładłam się, Harry się przebudził.
- Co to? Nowa lokatorka do naszego łóżka?
- Niech, zaśnie u nas. Najwyżej ją zaniesiesz z powrotem do
łóżeczka - powiedziałam.
Mała tak jadła, jakby nie jadła przez cały dzień. Harry jej
się przyglądał. To patrzył na mnie, to na Darcy. Jakoś mu się odechciało spać.
W przeciwieństwie do mnie. Gdy usnęła, zabrał ją, a ja od razu zasnęłam. Nawet
nie wiem kiedy, Hazzie wrócił do łóżka. Polka z karmieniem powtarzała się
jeszcze tej nocy dwa razy.
- I to tak będzie każdej nocy? - zapytał Harry.
- No, do osiemnastki nie będę jej karmić. Ciesz się, że jest
jedna, a nie tak jak u Ellie i Lou…
- Tylko strzelić sobie w łeb - powiedział.
- Myślę, że trzeba będzie im pomóc w jakiś sposób… Bo długo
tak nie pociągną.
Przytuliłam się do Harry'ego i zasnęłam.
* No hej Wam :) Powoli dociera do mnie, że mam bardzo spragnionych nowych, rozdziałów, czytelników :D. Oczywiście jestem z tego bardzo zadowolona :) Mam nadzieję, że ten rozdział przypadł Wam do gustu ;))
~Meg