piątek, 15 lutego 2013

Rozdział Sześćdziesiąty Drugi


  Minęły trzy miesiące. Ellie z Louisem, oraz ja z Harrym chodziliśmy nieprzytomni ze zmęczenia, że prawie  spaliśmy na stojąco. Oczywiście chłopaki z Danielle starali się nam pomóc, więc wciągu dnia zdarzało się, że mogliśmy pospać z półtorej godziny. Oczywiście ściągaczka bardzo się przydała, bo ściągałam mleko i ktoś, kto się opiekował Darcy w czasie, gdy spałam, mógł ją nakarmić. Podobnie było u Eleanor i Louisa. Dzieciaki całą ósemkę traktowały jak rodzinę. Darcy była pupilką wszystkich. Miałam wrażenie, że Ellie jest o to zazdrosna… Dzięki Bogu, pozostali mogli się wyspać w nocy, a my staraliśmy się, aby dzieci nie było słychać w całym domu. Zbliżała się trasa koncertowa i wszyscy postanowili, że jedziemy razem.  Znów został wyczarterowany samolot i lecieliśmy do Budapesztu. Mieliśmy zarezerwowane piętro w hotelu. Pediatra zgodził się, żeby dzieci poleciały, więc byliśmy przeszczęśliwi. Zbliżał się dzień wylotu. Mieliśmy strasznie dużo bagaży. Głównie dla Darcy.
- Czy ten samolot was uniesie? - zapytał Zayn.
- Nie tylko nas, ale i ciebie - powiedziałam.
Lecieliśmy do Budapesztu, potem do Wiednia, Bratysławy,  Warszawy (w wolnym czasie), potem do Frankfurtu, Brukseli, do Paryża i do Glasgow.
Chłopcy ćwiczyli w studio, a ja weszłam na stronę internetową i zaczęłam czytać komentarze. Tak jak przypuszczałam fanki wzdychały już tylko do Nialla i Zayna, chociaż zdarzały się też takie, które twierdziły, że Harryemu byłoby lepiej z nimi. Niektóre wieszały na mnie psy,  ale nie ruszało mnie to. Pierwszy raz jak się zetknęłam z krytyką mojej osoby, poczułam się trochę dotknięta. Jak osoba, która mnie nie zna, może wygłaszać opinię na mój temat. Pokazałam to Harryemu, który się mocno zdenerwował.
- Zaraz jej  coś napiszę - powiedział.
Ledwie mi się udało, żeby mu to wybić z głowy… Co prawda na następny dzień znowu wylewała pomyje na mnie. Ta sama dziewczyna,  ale stwierdziłam, że jest głupia i nie będę się denerwowała, bo to nie ma sensu. Szkoda było mojego zdrowia. Gdy widziałam jakiś jej wpis, w ogóle go nie czytałam. Ludzie po prostu potrafią być zawistni. Nie wiem, czy Harry wchodził na stronę, ale po pewnym czasie przestała wypisywać głupoty. Chyba w ogóle przestała wchodzić na naszą stronę. Byłam z tego powodu bardzo zadowolona. Strona była cały czas odwiedzana. Od momentu, kiedy zaczęłam wrzucać zdjęcia Harryego z Darcy i Louisa z chłopcami, na co obydwaj wyrazili zgodę, oglądalność strony wzrosła dwukrotnie. Byłam mile zaskoczona. Darcy stała się pupilką oglądających. Było bardzo dużo pozytywnych komentarzy i życzeń by się dobrze chowała. Strona zaczęła żyć trochę swoim życiem, bo już nie miałam za dużo czasu, aby wchodzić na nią codziennie. Wpisałam miejsca, które mieliśmy odwiedzić.
Do pokoju wpadł Niall z Darcy.
- Słuchaj, ona chyba ma mokro - zaczął się śmiać.
- Z czego się śmiejesz? - zaniepokoiłam się.
- A bo Liam wziął ją na barana i tak śpiewaliśmy razem i w pewnym momencie Liam stwierdził, że chyba coś mu leci po plecach…
Wybuchłam głośnym śmiechem.
- Czyżby Liam został ochrzczony? - zapytałam.
- Wychodzi na to, że chyba tak… - zaczął się śmiać Niall - właśnie poszedł się przebrać.
Rzeczywiście. Darcy miała mokro,  ale nie płakała.
- Ty faktycznie masz dar do uspakajania dzieci - powiedziałam.
- Mogę ją przewinąć, mogę? - zapytał Niall.
- Przewiń. Jak masz ochotę, proszę bardzo.
Pobiegł z Darcy do jej pokoju i słyszałam jak Darcy się zaśmiewa. Byłam ciekawa, co Niall robi, że ona się  tak śmieje. Zajrzałam do pokoju, a Niall łaskotał ją po brzuszku.
- Widzę, że dajesz sobie całkiem dobrze radę - powiedziałam.
Niall był tak dumny, jakby był tatusiem Darcy.
- A gdzie Harry? - zapytałam.
- Został w studiu. Nagrywają jego kawałek. Powiedział, że gdy skończy, to przyjdzie do ciebie.
- To trzeba będzie ją położyć teraz do łóżka, bo nic nie spała…
- A jadła coś?
- Wtrząchnęła całą butlę - powiedział dumny Niall.
Na początku nie był dopuszczany do Darcy dlatego, że Darcy zajmował się albo Liam, albo Harry, oczywiście w czasie, kiedy nie zajmowałam się nią ja. Pewnego dnia Harry z Liamem musieli wyjechać, a ja zostałam z Niallem sama. Louis z Ellie pojechali do lekarza z dziećmi. Zayn gdzieś wyszedł, a myśmy zostali we dwójkę.
- Pozwól mi ponosić ją trochę. Naprawdę jej nie upuszczę. Przysięgam - błagał.
Zdecydowałam się, że pozwolę mu  pochodzić z Darcy na rękach i bardzo dobrze się we dwójkę zachowywali. Darcy przestała marudzić, a wujek Niall doskonale się spisywał w roli opiekuna. Od tamtego czasu, bez wahania oddawałam Darcy, jeżeli miał ochotę się z nią pobawić. Zayn za to wolał chłopaków i często się zdarzało z Niallem, że opiekowali się całą trójką. Okazało się, że Niall napisał kołysankę dla Darcy i jak ta nie chciała zasnąć, to trzeba było jej śpiewać tylko tę kołysankę. Żadną inną tylko tę.
- Wiesz, co Niall, połóż ją do łóżeczka i zaśpiewaj jej. Może szybko zaśnie…
Niall położył Darcy do łóżeczka, a ta nie była zachwycona. Niall połaskotał ją po brzuszku, a Darcy zaczęła się śmiać. Wziął ją z powrotem na ręce i zaczął jej śpiewać. Kołysanka była przeurocza. Poczułam, że mi się też chce spać. Wyszłam na palcach z pokoju, żeby nie rozpraszać Darcy i zaczęłam ziewać w drugim pokoju jak smok. Na to wszedł Harry.
- Co tak ziewasz?
- Kołysanka Nialla mnie uśpiła…
Harry zaczął się śmiać.
- A gdzie Niall?
- Usypia naszą córeczkę.
Po chwili Niall wszedł do naszego pokoju.
- Co? Już skończyliście? - zapytał.
- Ja skończyłem, teraz męczy się Zayn, a potem pora na ciebie - powiedział Harry.
- Wiesz co Niall? Powinieneś wydać tę kołysankę na krążku. Wszystkie mamy by cię kochały - powiedziałam.
- Dobra. Prześpijcie się, dopóki ona śpi. Tylko bądźcie grzeczni - uśmiechnął się tajemniczo.
- Niall! Uspokój się - powiedział roześmiany Harry - damy sobie radę.  Gdzie nam w głowie cokolwiek, jak człowiek nie widzi na oczy ze zmęczenia. Musielibyśmy przespać całą noc, żebyśmy chcieli myśleć o następnych igraszkach…
Położyliśmy się do łóżka i od razu odjechaliśmy. Obudził nas płacz Darcy. Pobiegłam do pokoju obok i robiłam  to co zawsze, czyli przewinęłam Darcy, po czym ją nakarmiłam. Trochę się z nią pobawiłam i postanowiłam, że zabiorę ją na dwór. Wózek stał w ogrodzie. Postawiłam wózek w cieniu i położyłam Darcy do wózeczka. Darcy oglądała niebo, a potem zaczęła przyglądać się drzewu. Postanowiłam, że musimy wyjść na spacer,  ale chciałam się dowiedzieć, czy Harry pójdzie ze mną. Duży Bo wyjrzał do ogrodu, więc go zapytałam, czy nie może zostać na chwilkę z Darcy.
- Z królową wszystko.
- Jaka ona królowa… - zaczęłam się śmiać.
- No dobrze. Niech ci będzie. Ty jesteś królową, a ona jest królewną.
- Ja zaraz przyjdę, tylko muszę się coś dowiedzieć od Harryego.
Pobiegłam na górę. Weszłam do pokoju, ale Harry spał. Nie znałam na tyle Chicago, żeby sama wyruszać na spacer z małą, bo jak nie latałam „Słoniątkiem” to jeździłam limuzyną. Sama nigdzie nie jeździłam. Trochę mnie to przeraziło. Napisałam kartkę do Hazzy.
Czy pójdziesz z nami na spacer?
Położyłam ją w widocznym miejscu. Pomyślałam sobie - zaczekam. Może Hazzie da się namówić?
Wróciłam na dół i zapytałam Dużego Bo:
- Słuchaj, czy jest tu jakiś park?
- Kawałek stąd, a co?
- Chciałabym pójść z małą do parku. Siedzimy tu zamknięte jak w klatce. Chętnie bym sama coś zobaczyła. Doszłam do wniosku, że przecież nic tutaj nie znam…
- Jak chcesz, możemy iść razem.
W  tym momencie w drzwiach pojawił się Harry.
- O czym tak plotkujecie? - zapytał.
- Twoja żona namawiała mnie na spacer - powiedział Duży Bo.
- No, no, no… Musimy chyba porozmawiać - powiedział Harry - ja śpię, a ty podrywasz facetów.
- To ja was zostawię samych. A może zabierz na spacer żonę z córką?
- Nie chcę nic mówić, ale musisz chyba iść z nami, bo jeszcze jakieś fanki nas dopadną i co? - powiedziałam.
- To zdzielisz parasolką przez łeb, albo przejedziesz wózkiem - zażartował Duży Bo.
Wyobraziłam to sobie i dostałam ataku śmiechu.
- Poradzimy sobie - powiedział Hazzie - A co cię naszło na spacer?
- No ile można siedzieć w tej chałupie?! Właśnie dzisiaj, zdałam sobie sprawę, że jeszcze w ogóle nie znam Chicago, a tyle już tu jestem.
Harry przyznał mi rację.
- Faktycznie, ale ja też za bardzo nie znam…
- To jest smutne. Musicie się ukrywać przed fankami, jakbyście byli więźniami…
- No chcesz, żebym chodził nago?! Żeby mnie policja zgarnęła?!
- Tego nie rozumiem.
- No, bo jak fanki mnie dopadną, to zerwą ze mnie wszystko…
- No, dobrze. Niech ci będzie. To co? Mam iść z Dużym Bo na ten spacer?
- Nie, ja idę z tobą.
Pobiegłam się przebrać i wyszliśmy.
- Może do jakiegoś parku byśmy poszli?
- To chodźmy tutaj.
Szliśmy  uliczkami z domkami jednorodzinnymi i w pewnym momencie doszliśmy do placu zabaw, który był usytuowany w jakimś malutkim parczku. Trudno to było nawet nazwać parkiem.
- Zobacz, jak tu fajnie. Jest trochę słońca, trochę cienia, może usiądziemy? - zapytałam.
Kilka dziewczyn się obejrzało za nami,  ale widocznie nie były pewne, czy to Harry, więc poszły dalej. Widocznie nie mieściło im się w głowie, że Harry Styles może wyjść ze swoją żoną i dzieckiem na spacer…
W pewnym momencie, poczułam, że ktoś mnie złapał za bluzkę z tyłu.
- Ploszę pani, ploszę pani!
Odwróciłam się i zobaczyłam trzyletnią dziewczynkę.
- Czy ja mogę zobaczyć tą dzidzię?
Harry podniósł dziewczynkę i pokazał Darcy, która spała w najlepsze.
- Ale fajna - powiedziała mała - A ile ona ma lat?
- Nie długo skończy cztery miesiące.
- A, ona taka malutka!
- No, widzisz, że jest malutka - odpowiedziałam łagodnie - A gdzie jest twoja mama?
Dziewczynka rozejrzała się nerwowo.
- Właśnie nie wiem, gdzie jest moja mama.
- Pewnie mama cię szuka.
- A wiesz, gdzie mieszkasz? - zapytałam.
- Chyba tam - pokazała w kierunku wschodnim.
- Tam to chyba nie możesz mieszkać - powiedział Harry - Bo, tam są bagna…
- No, to nie wiem, gdzie mieszkam.
- A jak masz na imię? - zapytałam spokojnie.
- Suzie.
- A jak masz na nazwisko?
- Robinson.
Mała szła z nami bez wahania. Pomyślałam sobie, że jak Darcy będzie w jej wieku, będzie musiała znać dokładnie swój adres.
- A powiedz mi. Mama ci nigdzie nie napisała, gdzie mieszkasz? - zapytałam.
- Nie.
- Trzeba będzie chyba z nią pójść na policję - powiedziałam do Harryego.
- Ja nie chcę na policję! - powiedziała dziewczynka
- Ale panowie policjanci odnajdą twoją mamusię.
 Zobaczyłam policjanta i zaczęłam na niego wołać.  Policjant podszedł do nas i wytłumaczyłam mu, co się stało. Policjant nam podziękował i zabrał małą na posterunek. Zapytałam na który, bo gdybyśmy spotkali matkę, to żebyśmy wiedzieli, gdzie ją kierować. Okazało się, że posterunek nie był daleko, więc podeszliśmy z Harrym i Suzie, która zaczęła się wyrywać. Tam zostawiliśmy małą i wróciliśmy do parku.
- Dobrze, że odprowadziliśmy ją na ten posterunek, bo zaczęłam się martwić, czy to nie jakiś przebieraniec…
- No, coś ty! W Stanach nie ma przebierańców!
- A jakby to był jakiś pedofil, który czeka na dzieci?!
Harry się zastanowił.
- No, może i masz rację.
Pochodziliśmy jeszcze trochę po parku. W pewnym momencie usłyszałam jakieś wołanie.
- Zobacz, to chyba ktoś szuka Suzie. Chodź podejdziemy - powiedziałam.
Ruszyliśmy w kierunku jakiegoś mężczyzny, który wołał: „SUZIE, SUZIE!!!”
- Panu zgubiła się córeczka? - zapytałam.
- Tak. Chciałem jej kupić sok. Podeszliśmy do kiosku i zanim się odwróciłem, już jej nie było.
- Znajdzie ją pan na posterunku policji. Tu obok - pokazałam.
- Dziękuję pani bardzo - powiedział uradowany - Ja państwa skądś znam.
- Może gdzieś się spotkaliśmy,  ale nie przypominam sobie - powiedział Harry.
Mężczyzna pobiegł w kierunku posterunku.
- Nieźle go spławiłeś - powiedziałam.
- Lata praktyki - odpowiedział z uśmiechem na twarzy.
Wróciliśmy do domu i opowiedzieliśmy naszą przygodę.
- Bardzo dobrze, że zaprowadziliście tą małą na posterunek. Ja też bym tak zrobiła - powiedziała Ellie -  trudno powierzyć jakiemuś nieznajomemu dziecko, choćby mówił, że to jego dziecko.
Ktoś włączył telewizor i leciały wiadomości. Pokazywane było zdjęcie Suzie.
- Popatrzcie to ta dziewczynka!
- Szybko zadziałali!
- Przecież tam był posterunek, prawda? - zaniepokoiłam się.
- Tak. Tam od zawsze jest posterunek - powiedział Harry.
- Miejmy nadzieję, że tatuś już się zgłosił - podsumowałam.
Darcy zaczęła płakać, więc Niall wziął ją na ręce.
- Ale nie obsiusiasz wujka? - powiedział patrząc na Liama przekornie.
- Co zazdrościsz mi, że mnie ochrzciła?
Kazik podał kolację, którą chętnie wszyscy zjedli. Niall bawił się z Darcy i gdy zjadłam , zabrałam  ją od niego. Darcy natychmiast zaczęła płakać.
- Wujek Niall musi zjeść kolację. Nie bądź taką egoistką - powiedziałam do niej.
Wszyscy zaczęli się śmiać.
- A gdzie chłopcy?
- Śpią - powiedział Louis.
W tym momencie w jego kieszeni zabrzmiał płacz. Chyba nawet dwóch.
- W każdym bądź razie spali - powiedziałam.
Louis się zerwał i pobiegł na górę. Ellie skończyła kolację i powiedziała:
- Bardzo was przepraszam,  ale taka jest dola karmiącej matki. Muszę iść na górę, bo Louis ich nie nakarmi…
Po krótkim czasie wrócił Louis, który dokończył jedzenie. Darcy wyciągnęła rączki w stronę stołu, jakby do Louisa.
- Co? Chcesz do wujka? - zagadał ją Lou.
Darcy zaczęła coś gaworzyć.  Louis podszedł do nas i zabrał Darcy. Zaczął ją podrzucać, a ona zaczęła się zaśmiewać.
- Ale ona fajnie się śmieje. Ona się śmieje całą sobą - powiedziała Danielle.
Do pokoju weszła Ellie z chłopcami na rękach.
- No proszę. Ja muszę dźwigać dwójkę, a ty dźwigasz cudze dzieci!
- No, chyba nie cudze, tylko Harryego i Megan - powiedział Louis.
Do Ellie podbiegł Zayn, który zabrał obydwu chłopaków. Louis pokołysał trochę Darcy i oddał ją Niallowi.
- A kiedy ja dostanę Darcy? - zapytał zniecierpliwiony Liam.
- Nie długo trzeba będzie jej założyć karnecik - zaczęłam się śmiać - Albo podzielimy dzień na godziny. Kiedy kto się zajmuje Darcy.
- To jest niezły pomysł! - powiedziała Danielle - proszę mnie też uwzględnić.
- To jest niesprawiedliwe, bo oni we dwójkę będą się zajmować Darcy. Dwa razy dłużej niż ja! - zdenerwował się  Niall.
- Coś wykombinujemy - powiedziałam.
- A może ty chłopcami się  zajmiesz? - zapytała Eleanor Nialla.
- Nie chcę wchodzić w drogę Zaynowi - migał się Niall.
- To może zróbmy tak, że po dwie osoby będą się zajmować żłobkiem  w podziale na godziny.
- Jakoś to ustalimy – powiedziałam - No, idziemy na górę, bo trzeba się wykąpać, droga panno. Pojutrze wyjeżdżamy.
Zostało nam dopakowanie rzeczy, które były używane na co dzień,  ale stwierdziłam, że dopakuję to wszystko przed samym wylotem. Cała  reszta była już spakowana. Gdy Darcy już spała, włączyłam telewizor. Znowu leciały wiadomości. Zobaczyłam na ekranie mężczyznę, którego spotkaliśmy w parku i który coś mówił. Zrobiłam głośniej i usłyszałam:
~ Tak to na pewno był Harry z One Direction~ usłyszałam końcówkę wywiadu. Mężczyzna trzymał Suzie na rękach.
Jak on go rozpoznał? – pomyślałam - No tak… Harryego nie trudno poznać…
Przełączyłam się na MTV. A tu na pasku leciało:
Harry Styles uratował dziecko!
Zrobiło mi się  słabo. Wszystkie kanały będą o tym mówić?! Zadzwonił telefon.
- Nie wiedziałem, że jesteście takimi bohaterami - usłyszałam głos Simona.
- Cześć Simon! Jesteś w Chicago?
- Nie, w Londynie.
- To do Londynu też to dotarło?
- Wszystkie stacje wychwalają Harryego, że tak dzielnie uratował dziecko.
- Ale o co chodzi? - zapytałam.
- No, właśnie nie za bardzo wiem. Dlatego dzwonię, aby się dowiedzieć.
Opowiedziałam Simonowi jak wyglądało to ratowanie dziecka, a Simon zaczął się śmiać.
- Może nie prostuj tego. Dla niego lepiej… A zespół też zyska…
Przyszedł Harry.
- O, właśnie wszedł. Chcesz z nim rozmawiać? Już ci go oddaję. Do zobaczenia - powiedziałam do słuchawki. Podałam ją Harryemu, który jak usłyszał Simona, bardzo się ucieszył. Zobaczyłam, jego zdziwioną minę i o mało nie parsknęłam śmiechem. Gdy skończyli rozmawiać, podeszłam do Harryego i powiedziałam:
- Ty mój bohaterze.
- Ale o co chodzi?!
Wskazałam mu telewizor. Harry parsknął śmiechem.
- Nie myślałem, że oddanie w ręce policji zaginionego dziecka, jest czynem bohaterskim… Poza tym nie ja oddałem, a ty oddałaś…
- Ale ty jesteś rozpoznawalny. Ja nie - odpowiedziałam.
Przytulił mnie do siebie.
- Jakoś mi tego brakowało - powiedział i pocałował mnie.
Do Budapesztu dolecieliśmy w południe czasu wschodnio- europejskiego. Zgubiliśmy jeden dzień.
Darcy zachowywała się bardzo przyzwoicie w samolocie, w przeciwieństwie do Tommiego i Jima, którzy darli się przez całą drogę.
- Chyba podróżników z was nie będzie - powiedział Niall. Ellie skosiła go wzrokiem,  ale Niall miał to gdzieś.
Wszystkich zaczęła boleć głowa.
- Czy ma ktoś tabletkę na ból głowy? - zapytał Liam.
- Czy oni tak cały czas płaczą? - zapytała stewardessa.
- Nie, tylko w trakcie tego lotu - odpowiedziała Ellie.
- Tak, bo w domu płaczą na przemian - powiedział Louis.
Dzięki Bogu wylądowaliśmy już w Budapeszcie i można było wysiąść. Gdy Ellie z Louisem wyszli z samolotu, chłopcy jak na komendę przestali płakać.
- Co za bachory - szepnął nam Niall.
- Niall. Nie można tak. Widocznie mają lęk wysokości - powiedział Harry.
- To wasza zostanie chyba pilotką, albo kosmonautką - odrzekł Liam.
Wybuchliśmy śmiechem. Darcy spała w nosidełku, które założył Harry sobie na brzuch. Odprawę przeszliśmy szybko, a do hotelu dojechaliśmy limuzyną, która na nas czekała. Faktycznie było całe piętro dla nas. Hotel był  duży, więc wszyscy się zmieścili. Mogliśmy sobie powybierać pokoje sami. W pokoju było przygotowane łóżeczko dla dzieci,  ale jakoś ono mi się nie podobało.
- Przecież Darcy może wypaść z tego – powiedziałam - zobacz, jakie przerwy są między tymi sztachetkami…
Harry się ze mną zgodził.
- To co? Będziemy spali z Darcy w łóżku? - zapytał.
- Wolałabym jej do tego nie przyzwyczajać… Może mają jakieś inne łóżeczka. Trzeba będzie się tego dowiedzieć.
Harry zadzwonił do recepcji i zapytał, czy mają jakieś inne łóżeczka. Okazało się, że nie.
Dzięki Bogu mieliśmy wózek, więc położyliśmy spać Darcy do niego.
Darcy już się nie budziła co dwie godziny. Kulturalnie przesypiała już cztery godziny, więc jedna przerwa w nocy nie była już takim dramatem, jaki był na początku.
- Słyszałam, że Budapeszt jest piękny. A szczególnie nocą… Chętnie bym się gdzieś przeszła.
- To co? Wezwiemy Nialla?
- Daj spokój. Daj mu się wyspać. Jutro macie koncert.
-Jak się spotkamy na kolacji, to może z kimś pogadamy, żeby przypilnował Darcy, to może byśmy się urwali na trochę? - rzucił Harry.
 - Niezły pomysł – powiedziałam - To teraz się prześpijmy troszkę.
Obudziłam się z wrażeniem, że powinnam coś zrobić. Byłam w jakimś obcym pokoju. Po krótkiej chwili do mnie dotarło, że jesteśmy w Budapeszcie. Harryego nie było koło mnie, więc zaczęłam się rozglądać po pokoju. Harry siedział przy wózku i coś tam śpiewał Darcy.
- Co się stało? Obudziła się? - zapytałam zaspana.
- Nie chciałem cię budzić.
Harry podniósł Darcy z wózka i przyniósł mi ją do łóżka.
- Dawno się obudziłeś?
- Nie, przed chwilą.
- A która jest godzina?
- Szósta.
Nakarmiłam Darcy i zaczęłam się z nią troszkę bawić. Darcy zaczęła się śmiać głośno, gdy ktoś zapukał do drzwi.
- Śpicie? - usłyszeliśmy głos Nialla.
- Nie, chodź.
Niall wszedł.
- Przestała cię już boleć głowa? - zapytałam.
- Tak. Jak szatany przestały ryczeć, to i przestała mnie boleć głowa. A jak tam królewna?
- Dała nam nawet pospać cztery godziny.
- Uuu… To żeście się wyspali…
- No. Niestety Darcy musi spać w wózku, bo łóżeczko jest tak dobre, że mogłaby z niego wypaść…- powiedziałam.
Niall się zdenerwował.
- Jak to?! Powinni wam dać cos innego!
- Ale nie mają…
- Zaraz przyjdę! - powiedział i wypadł z pokoju.
Po jakimś czasie przyszedł i powiedział:
- Załatwione. Zaraz przyniosą i dopilnuję tego osobiście! Trudno, żeby moja ulubienica spala w wózku.
Po pewnym czasie przyniesiono nowe łóżeczko.
- No, w takim to może spać - zdecydował Niall.
- Jesteś świetny, wujku - powiedziałam.
- To idźcie na kolację, a ja z nią chętnie posiedzę - powiedział.
- A może ty idź na kolację, a my byśmy później wyskoczyli, żeby zobaczyć Budapeszt?
- Oczywiście. Z Darcy zawsze.
- No, nie wiem, czy Ewelina nie powinna być zazdrosna - zaczęłam się śmiać.
Niall wypadł z pokoju i po czterdziestu minutach przyszedł.
- Słuchajcie. Uradziliśmy z Liamem i Danielle oraz Zaynem, że macie wychodne wy oraz Ellie z Lou. Możecie gdzieś sobie pójść.
- Niall, czy to ty wpadłeś na ten genialny pomysł?
- Należy wam się wyjście. Bez przerwy z dziećmi. Pożyjcie sobie chociaż w Budapeszcie. Odetchnijcie. Tylko nie jedzcie takiej zupy, która się nazywa HALASIO…
- A HALASZLI. Ja słyszałam od mamy. To jest pioruńsko ostra zupa…
- To ubierajcie się i wychodźcie. Ja zabieram żłobek do siebie, albo do Liama.
- Dobrze, to zostawimy ci klucz, żebyś miał dostęp do potrzebnych rzeczy.
Poszliśmy pod pokój Louisa i Ellie, którzy także wychodzili.
- Super, że możemy wyjść, nie? - powiedział Louis.
- No, nie jestem za bardzo przekonana, żeby zostawiać chłopców z Zaynem i Niallem…- powiedziała Ellie.
- No, przecież w domu ich zostawiałaś. A poza tym jest jeszcze Danielle i Liam.
- No nie wiem. Jeśli coś się im stanie, to będzie twoja wina - powiedziała sucho.
- Ellie, co się z tobą dzieje? Jesteś taka odmieniona - zapytałam.
- Dorosłam - odpowiedziała kąśliwym tonem.
- Chyba wszyscy dorośliśmy. Włącznie z Niallem - powiedziałam.
- Nie zauważyłam tego - odburknęła.
- Chodźcie. Podobno gdzieś tu są Baszty Rybackie. Warto je zobaczyć - zmienił temat Harry.
Poprowadził nas kawałek drogi i wyszliśmy na taras widokowy nad Dunajem. Mieszkaliśmy w Peszcie, więc po drugiej stronie Dunaju, była Buda. Popatrzyłam w lewo i zobaczyłam piękne budynki w stylu wschodnim.
- Popatrzcie tam!
- To są właśnie Baszty Rybackie. Obejrzałem przewodnik i bardzo polecali, żeby to zobaczyć  - powiedział Harry.
- Wielkie mi halo. Zobaczyliśmy, to możemy wracać do hotelu! - wyartykułowała Ellie.
- Ellie, mieliśmy iść na kolację…- powiedział Louis - przecież ściągnęłaś pokarm dla chłopców na trzy karmienia…
Eleanor zamilkła ciężko obrażona na cały świat. Zaczęliśmy wędrować w kierunku baszt. Robiły niesamowite wrażenie i bardzo mi się podobały. Nie daleko baszt była restauracja, do której postanowiliśmy wstąpić. Orkiestra grała muzykę węgierską i chłopcy się nią bardzo zainteresowali. Zajęliśmy stolik. Kelnerzy przynieśli menu. Ja zaczęłam studiować naleśniki. Było ze trzydzieści rodzajów. Wreszcie wybrałam jedne, które niczym nie groziły, a Louis i Harry zdecydowali się na zupę HALASZLI. Ellie stwierdziła, że też zje.
- Ellie, nie bierz tego – powiedziałam - To jest dla ciebie za ostre.
- Jadłaś? - zapytała.
- Nie,  ale słyszałam, że jest bardzo ostra.
 Eleanor mnie nie posłuchała. Stwierdziła, że ona spróbuje sama. Postanowiłam się więcej nie wtrącać. Chłopcy na drugie zamówili gulasz węgierski. Ellie również.  Po krótkim czasie zupa wylądowała na stole. Podana była w małych, miedzianych garnczkach. Do tego było wino.
- Ja wina nie mogę, bo ja karmię - powiedziała Eleanor.
Przede mną postawiono rosół.  Spróbowałam. Był przepyszny.
Jadłam z apetytem, gdy zobaczyłam, że pozostałym oczy wychodzą z orbit. Zrobili się czerwoni na twarzy.
- Popijcie winem - powiedziałam.
Harry złapał kieliszek. Louis również i wypili.
- Rzeczywiście pomaga - powiedzieli po chwili.
Eleanor nadal nie mogła złapać oddechu.
- Dajcie jej wina – powiedziałam - Jak zjadła HALASZLI, to już wino nie zaszkodzi…
Ellie wypiła cały kieliszek wina, który podał Louis.
- Boże! Jakie to ostre! - wydusiła w końcu.
- Przecież Megan ci mówiła, że jest ostre. To po co brałaś? - zapytał Louis.
- Przecież nie jadła! Więc nie może się wypowiadać!
- Ale mogła słyszeć! Weź po uwagę, że Polska leży bliżej Węgier niż my…
- A skąd to słyszałaś?! -  zaatakowała.
- Od mamy - powiedziałam między łyżkami zupy - rosół jest świetny. Prawie tak dobry, jak Małego Joe.
- Ja tego nie będę jadła!
Louis kiwnął na kelnera i powiedział:
- Ta zupa dla żony jest za ostra. Czy może pan przynieść coś innego?
 Kelner się ukłonił i zniknął na zapleczu. Po chwili przyniósł rosół dla Ellie.
- Czy drugie danie też pani zmienia? - zapytał kelner.
- Nie. Pozostaję przy gulaszu.
Nic się nie odezwałam…
- Ale ostre - powiedział Louis.
- Węgierska kuchnia słynie z tego, że jest ostra - powiedziałam do Louisa.
Gdy skończyliśmy zupę, kelner przyniósł kociołki z gulaszem, a dla mnie naleśnika.  Naleśnik był olbrzymi i po rosole zastanawiałam się, jak ja go zjem…  Ellie nałożyła sobie sporą porcję gulaszu. Do tego był chleb i wino.  Wzięła do ust i za chwilę wypluła.
- Przecież to jest jeszcze bardziej ostre od tamtego! Daj mi wina!
- Nie tak dużo, bo juniorzy się upiją - zażartował Louis.
- Byłoby to interesujące, jakby wam zaczęli śpiewać - powiedział Harry.
O mało się nie udusiłam ze śmiechu, udając poważną.
- Wracam do domu - powiedziała Ellie obrażonym głosem.
- Siadaj - rozkazał jej Louis - Nie po to wychodziliśmy, żebyś psuła nam tu humor i siedziała nadąsana. Zamów sobie coś innego, jak ci nie pasuje. Dobry ten naleśnik? - zapytał.
- Bardzo dobry - powiedziałam.
- Od czterech miesięcy mamy pierwsze wyjście z domu. Byś uszanowała, że wreszcie cię wyrwałem z chałupy - zdenerwował się Louis - i nie psuj reszcie wieczoru!
Eleanor zatkało. Louis zamówił taki sam, jak mój naleśnik i poprosił o spakowanie niezjedzonych dań przez Ellie. Chłopcy zjedli cały gulasz. Bardzo im zasmakował.
- Wiesz, on z każdym kęsem staje się mniej ostry - powiedział Harry.
- No, bo przyzwyczajasz się do tego ostrego smaku - powiedziałam.
Popili sobie trochę wina i humory im się poprawiły.  Orkiestra przyszła do naszego stolika i zaczęła grać rzewne piosenki węgierskie. Zapytali się skąd jesteśmy. Ja powiedziałam, że z Polski, a reszta z Wielkiej Brytanii. Ellie nadal siedziała obrażona. Muzycy zaczęli grać jakieś brytyjskie piosenki, co dało dziwny efekt, bo na skrzypcach wychodziło to prześmiesznie. Chłopcy byli zachwyceni. Ostatnia piosenka była dla mnie, bo zaczęli grać „Szła dzieweczka do laseczka”.  Na koniec kelner przyniósł rachunek, który Louis wyrwał Harryemu z rąk i powiedział:
- Ja płacę!
- Daj spokój. Podzielmy się w takim razie po połowie - odpowiedział Harry.
- To w takim razie rozliczymy się w hotelu,  ale ja płacę - nalegał Lou. Widocznie głupio mu było, że Ellie zepsuła nam wieczór.
- To co, idziemy się jeszcze przejść? - zapytał Harry.
- Idźcie sami. My zdejmiemy reszcie nasze bliźniaki z głowy - powiedział Lou - Traficie do hotelu? - zapytał.
- Trafimy- odpowiedział Harry.
Rozeszliśmy się w przeciwnych kierunkach.
- Co się dzieje z tą Ellie? - powiedział Harry.
- Nie wiem, czy nie przechodzi jakiejś depresji poporodowej – powiedziałam - porozmawiaj z Louisem, bo to jest nienormalne, że ona się tak zachowuje… Ja nie mogę rozmawiać z Louisem na ten temat, bo to jest ich sprawa. Poza tym chyba widzisz, że Eleanor jest na mnie obrażona. Nie wiem tylko za co… Byłoby wskazane, żeby się skonsultował z lekarzem. Nawet telefonicznie…
- Pogadam z nim, jak się tylko nadarzy okazja.
Robiło się  już ciemno.
- Wiesz co, chyba musimy wracać, bo nie było nas już dwie godziny. Nie możemy na tak długo zostawiać Niallowi Darcy - powiedziałam.
- On jest cały szczęśliwy, nie widziałaś?
- Widziałam,  ale…
- Nie ma żadne, ale – powiedział - ten wieczór jest nasz.
- Hazzie, proszę cię. Możemy skończyć ten wieczór w pokoju? Niall może być głodny…
- Co? Mamuśka się odezwała?
- Może… Jeszcze na tak długo nie zostawiałam Darcy samej…
- No, przecież spałaś nie raz dłużej.
- Tak, ale byłam blisko niej.
- Ale gdyby coś się działo, zadzwonili by, prawda? Ja bym poszedł gdzieś do klubu potańczyć…
- Jutro macie koncert. Musisz się wyspać. Rano musisz wstać, bo masz występ w telewizji …
To go przekonało. Wróciliśmy do hotelu i zapukaliśmy do pokoju Nialla.  Niall nie odpowiadał. Poszliśmy do nas do pokoju i zobaczyliśmy przeuroczy obrazek. Niall leżał na łóżku. W objęciach miał Darcy i spali obydwoje. Zrobiłam im zdjęcie, na co obudził się Niall.
- Wcale się nie dziwię, że ona lubi tak twoje towarzystwo, kiedy wy śpicie razem - zaśmiał się Harry - muszę z córką przeprowadzić poważną rozmowę.
- O pszczółkach i kwiatkach - powiedział Niall.
Zaśmiałam się.
- Służba skończona.
- Bardzo miła służba - powiedział Niall - pamiętajcie. Jak będziecie kiedyś chcieli wyskoczyć, to wiedzcie, że możecie u mnie zostawić Darcy.
- Bardzo się cieszymy - powiedziałam.
- No, może poza Warszawą.
- To się samo przez się rozumie - powiedział Hazza.
- Powiedzcie, co się stało, bo chyba dojdzie do rozwodu - powiedział zmartwiony Niall.
- Jezus Maria! O co chodzi? - zapytał zaniepokojony Harry.
- To, aż tak się pokłócili? - zapytałam.
- Louis się wyprowadził do innego pokoju…
- Harry, chyba czas na ciebie…
- Gdzie on się wyprowadził? - zapytał Harry.
- Po drugiej stronie piętra - odpowiedział Niall.
Harry wyszedł.
- Powiedz, jak Darcy się zachowywała - rzuciłam do Nialla.
- Była przesłodka. W ogóle nie płakała, chyba, że się zsiusiała, to wtedy zmieniłem jej pieluchę i znowu żeśmy się bawili.
- Niall. Jesteś niezastąpiony!
- Powiedz. Co tam się działo? - zapytał zaciekawiony.
- Eleanor ma jakieś straszne humory. Jest na mnie obrażona, nie wiem o co. Co się odezwę, to od razu wychodzi, że jest źle. Wolę się do niej nie odzywać. Boję się, że na mnie wybuchnie… Nie wiem co się stało i zastanawiam się, czy nie ma jakiejś depresji…, ale nic nikomu nie mów.
- Danielle siedzi z nią w tej chwili, bo dostała histerii. Zachowuje się naprawdę dziwnie…
- No to czas na kąpiel, moja słodka - powiedziałam do Darcy, która się właśnie obudziła.
- Czy ja mogę popatrzeć? - zapytał błagalnie Niall.
- Jak chcesz, oczywiście.
Po godzinie wrócił Harry. Darcy była już wykąpana, najedzona. Niall kołysał ją do snu i gdy zasnęła poszedł do siebie. Uspokoiłam się, gdy powiedział, że zamówił kolacje na górę i coś zjadł.
- No i co? - zapytałam Harryego - rozmawiałeś?
- Właśnie mu to uświadomiłem. Powiedział, że przemyśli sprawę,  ale musi mu przejść złość.
- A o co się pokłócili?
- O dzisiejszy wieczór… Dzięki Bogu, że my się tak nie kłócimy - powiedział Harry.
Przytuliłam się do niego mocno.
- A może wspólny prysznic? - zaproponował.
- Rozważę to. A co z Darcy?
- Przecież śpi. Weźmiemy krzykacza do łazienki i będziemy wszystko słyszeć - zaproponował Harry.
Poczuliśmy się jak za czasów „krótko po ślubie”. Znów to miłe uczucie wróciło. Było nam cudownie razem. Darcy była taktowna. Spała i nie przeszkadzała rodzicom.  Obudziło nas gaworzenie Darcy. Coś tam sobie mówiła.
- Czy ty to też słyszysz? - zapytał Harry.
- No, gada… Coś sobie opowiada - zaczęłam się śmiać.
- Jest strasznie słodka - powiedział Harry - poszła w mamusię.
Darcy na chwilę przestała gaworzyć, a potem zaczęła się śmiać.
- Widzisz, zgadza się ze mną - powiedział.
Wstałam szybko i powiedziałam:
- Dzień dobry, słoneczko.
Wyglądała jakby się bardzo ucieszyła na mój widok. Wzięłam ją na ręce i położyłam obok Harryego.
- Przywitaj się z tatusiem - powiedziałam.
Harry dostał na powitanie kopniaka i bardzo się z tego powodu ucieszył.
- Wyspany jesteś?
- Czuję się super.
- O której macie ten wywiad?
- O wpół do jedenastej.
- Nie chcę cię martwić,  ale będziesz musiał niedługo wstawać…
- A która jest godzina?
- Wpół do dziewiątej.
- E, to jeszcze półgodzinki będę mógł z wami poleżeć.
- To idź się wykąpać teraz i przyjdziesz do nas.
Harry wyskoczył jak torpeda. Jak nigdy szybko się wykąpał i z mokrymi włosami przyszedł do nas. Z powrotem wskoczył do łóżka. Pochlapał Darcy, a ona zaczęła się śmiać.
- Co za dziecko. Nawet woda jej nie przeszkadza - powiedział.
- Bo jest w dobrym nastroju - powiedziałam - wyspana, z rodzicami. Ty też byś był zadowolony.
- No, pewnie tak - powiedział Harry - Ale wolę spać z tobą niż z rodzicami.
- Ja mówię o tobie w jej wieku, a nie teraz!
Harryemu zaiskrzyły się oczy.
- No, zasuwaj na śniadanie, bo jeszcze zjesz wszystko co będziesz miał pod ręką.
- No, was nie zjem…
- No, nie wiem… Jak mówisz, że ona jest słodka, to może próbowałeś - zaczęłam się z nim przekomarzać.
Harry z niechęcią wstał i zaczął się ubierać.
- Pójdę zobaczyć, czy Niall jest gotowy - rzucił wychodząc.
Po chwili wrócił i powiedział:
- Jeszcze pięć minut. Spotkałem Louisa. Wrócił do Ellie.
- Dzięki Bogu.
- Dzisiaj zadzwoni do jakiegoś lekarza.
- Miejmy nadzieję, że pomoże Ellie - powiedziałam.
Za chwilę wpadł Niall.
- Czy moja królewna już nie śpi?
- Jaka twoja? - oburzył się Harry.
- Oj cicho bądź. No po trochu moja.
- CO?! Czy ja o czymś nie wiem?!
- No, przecież się nią opiekuję.
- No tak… To pod tym względem tak. Masz rację.
- To idziemy?
- Miłego wywiadu wam życzę - rzuciłam za nimi.
Nakarmiłam Darcy i poszłyśmy jeszcze spać.  Obudziło mnie pukanie do drzwi. Otworzyłam. W drzwiach stała Danielle.
- Witaj, jak tam wczorajszy wieczór?
- A dziękuję, całkiem nieźle. Wejdziesz?
Danielle weszła do środka.
- Nie wiesz, co się dzieje z Ellie? - zapytała Danielle.
- Nie mam bladego pojęcia.
- Wczoraj była tak nieziemska awantura, że myśleliśmy, że dojdzie do rozwodu,  ale Louis musiał chyba przemyśleć sprawę, bo wczoraj w nocy wrócił.
- Pogodzili się?
- Coś dzisiaj mówił o lekarzu. Za chwilę mają nam podrzucić chłopców. Jeżeli masz ochotę, to wpadnij do nas.
- Z całą przyjemnością – odpowiedziałam - tylko się ubiorę, dobrze?
- A byłaś na śniadaniu?
- Nie, nie muszę iść.
- Tak się wczoraj najadłaś?
- Jeszcze jak!
Danielle się roześmiała.
- Za piętnaście minut do was wpadniemy - powiedziałam.
Danielle poszła do siebie, a ja poszłam się myć. Darcy leżała w łóżeczku i się bawiła własną nóżką. Szybko się umyłam, ubrałam, oporządziłam Darcy i poszłyśmy z wizytą do cioci Danielle i wujka Liama.
- Dzień dobry. Chciałyśmy się przywitać. O, kogo my tu mamy! Dwóch kawalerów.
- Pasują nawet do siebie - powiedział Liam - może ich jakoś zeswatamy?
 Danielle go szturchnęła.
- Nie za wcześnie?
- A może ona sama zdecyduje, co? - powiedziałam.
- Kiedyś rodzice decydowali - zaprotestował Liam.
- No,  ale za ciebie chyba nie decydowali - powiedziała Dani.
Liam się zmieszał.
- No, nie. Sam decydowałem.
- No, to dajmy wybrać Darcy samej swojego męża - powiedziała Danielle.
- A teraz chodź do wujka! - krzyknął Liam.
Darcy się roześmiała, gdy ją podawałam Liamowi.
- Lubisz wujka, co? - zapytał.
 Darcy skopała go.
- AUA.
- To jest forma miłości. Chciałam powiedzieć. Tatusia też tak wita - wyjaśniłam.
Liam się ucieszył.
- Ciekawy sposób powitania.
Danielle się roześmiała. Sympatycznie i miło spędziliśmy czas. Chłopcy troszkę pomarudzili,  ale poszli spać, a Liam z Darcy się wygłupiali. Usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
- Proszę! - powiedziała Danielle.
Do pokoju zajrzał Niall.
- Już wróciliście? - zdziwiłam się.
- Szybko to załatwiliśmy. Głównie Harry musiał się tłumaczyć przed fankami.
- Z czego?!
- Że się ożenił i ma Darcy - powiedział miękko Niall.
- Ciekawa jestem, jak on się wytłumaczył - powiedziałam głośno myśląc.
- Wybrnął z tego całkiem dobrze. Powiedział, że serce nie sługa i wybrało fankę, którą poznał w Polsce. Trochę się wkurzył, jak któraś z fanek zapytała o wiek… Powiedział, że on ma skończone dziewiętnaście. Gdy zapytali o ciebie powiedział, że wystarczająco, żebyś wyszła za mąż. Następne pytanie było o twoje rozmiary. Harry powiedział, że odpowiednie.
- I tak na wszystko odpowiadał „odpowiednie”? - zapytałam.
- Tak to wyglądało. Uważam, że był bardzo taktowny. Cześć słoneczko! - Niall podszedł do Liama, trzymającego Darcy - Którego wujka lubisz bardziej?
- To nie fair. Obydwu was bardzo lubi.
- Kto kogo lubi? - zapytał Harry, wchodząc do pokoju.
- Odpowiednio się wszyscy lubią - powiedziałam.
- Widzę, że  już wysłuchałaś wywiadu…- rzucił Harry.
- Owszem. Usłyszałam odpowiednio dużo - powiedziałam. Wszyscy ryknęli śmiechem.
- O której macie występ? - zapytałam.
- O dziewiętnastej - odparł Liam - przyjedzie po nas limuzyna o siedemnastej trzydzieści.
- A Lou z Ellie wrócili? - zapytał Harry.
- Jeszcze nie. Jak widzisz chłopaki są u nas.
- A co oni tacy cisi są? - zapytał Harry.
- Pomarudzili i poszli spać - powiedziała Danielle.
- Towarzyscy to oni nie są - powiedział Liam - mają dziewczynę w swoim wieku i co? Śpią!
 Znów wszyscy ryknęliśmy śmiechem,  ale chłopcy się nawet nie obudzili.
- Twardy sen mają - powiedziała Danielle.  Do pokoju wpadł Louis.
- Słuchajcie, możecie się jeszcze po opiekować chłopcami? - zapytał.
- Co się dzieje?
- Ellie musi zostać w szpitalu…
- Boże co się stało?! - zapytałam.
- Chcą ją zbadać. Powiedzieli, że do jutra musi zostać. Ledwo ją przekonałem. Powiedziałem, że dzieci są pod dobrą opieką i że nie musi się przejmować. Dali jej jakieś środki uspakajające i zasnęła, a ja przyleciałem tutaj. Wrócę na czas o wpół do szóstej. Teraz lecę z powrotem do szpitala. Muszę dla niej zabrać parę rzeczy. Harry miałeś rację - rzucił, gdy wychodził.
- To nie ja, tylko Megan - odpowiedział Harry.
- O co chodzi? - zapytała Danielle.
- Prawdopodobnie depresja poporodowa – powiedziałam - musimy pomóc Louisowi, bo sam sobie nie da rady.
- Dobra. To zróbmy tak. Podzielimy się obowiązkami, żeby Louis trochę też odetchnął - powiedział Liam.  Po krótkim czasie przyszedł Zayn.
- Są chłopaki? – zapytał - A co tak cicho?
- Bo śpią.
Zayn wziął Tommiego na ręce.
- Długo spali?
- No, ze dwie godziny na pewno.
- To trzeba ich rozbudzić, bo potem w nocy nie będą chcieli spać. Cześć Tommie!
Tommie spał dalej,  ale za to obudził się Jim i zaczął płakać.
- Jak na złość- mruknął Zayn.
- To ty ich odróżniasz?! Przecież są identyczni! - powiedział Niall.
- No, przecież!  Ja trzymam na rękach Tommiego, a Jim ryczy - odpowiedział Zayn.
- A po czym ty ich odróżniasz?!
- To tajemnica - odpowiedział.
Odłożył Tommiego i złapał Jima. Sprawdził, czy ma mokro. Okazało się, że niestety tak.
- Ale jesteś sikawka - powiedział.
Dzieciaki używały już pampersów, więc z zakładaniem nie było problemów. Przewinął szybko Jima, a ten się uspokoił.
- No i co żołnierzu? - powiedział do niego. Za chwilę „drugi żołnierz” się obudził i też zaczął rozpaczać.
- Właśnie rozmawialiśmy o tym, że trzeba „Louisom” pomóc - powiedział Liam.
- A co się stało? – został nie wtajemniczony  w sytuację Zayn - Ja mogę się chłopakami zajmować. Nie ma problemu.
- Zayn,  ale przecież całymi dniami chłopakami nie możesz się zajmować…
- Ale większość mogę. Bylebym się mógł przespać od czasu do czasu.
Dochodziła dwunasta.
- To może na spacer z nimi wyjść? - zapytał Zayn.
- A, tu nie daleko jest park. Już we wszystkim się rozejrzałem. Tu nie daleko jest też apteka, jakby było coś trzeba.
- To kto będzie z nimi spał? - zapytał Niall.
- Może Louis…
- Louis musi odpocząć. Wystarczy, że ma problemy z Ellie - myślałam logicznie.
- No, to niech śpią u nas - powiedziała Danielle - Będziemy mieli wprawkę, przed swoimi dziećmi…
- To co Harry, idziesz ze mną na spacer? - zapytał Zayn.
- Może ja pójdę- zaproponowałam, widząc, że Harry nie za bardzo ma ochotę.
- Sama nie idziesz. Wujek Niall idzie z dziewczynami - powiedział Niall.
- To może wszyscy się przejdziemy? - powiedział Harry.
- Znowu do parku?
- No przecież po ulicach nie będziemy chodzić z wózkami…
- Słuszna uwaga.
Zostawiliśmy wiadomość w hotelu dla Louisa, że wyszliśmy na spacer do parku i że chłopcy są z nami. Zapakowaliśmy dzieci do wózków i z Dużym Bo wyszliśmy na spacer. Duży Bo się zaparł, że nie puści nas samych. Chyba miał jakieś przeczucie, bo w parku znalazło się parę fanek, które zaczęły się narzucać chłopakom. Dobrze, że miałam swoje duże okulary. Oczywiście znalazł się jakiś paparazzi, który zrobił nam zdjęcie, więc Duży Bo miał „dużo” roboty. Park był nieduży, więc obeszliśmy go szybko. Niestety coraz większa liczba fanek zmusiła nas do powrotu do domu, poza tym  Tommie zaczął strasznie płakać, mimo, że pieluchę miał suchą.
- Widocznie jest głodny…- skwitował  Zayn.
- To co? Chodzicie tutaj, czy idziecie z nami? - zapytała nas Danielle.
- Żyć się przez te fanki nie da - jęknął Harry.
- Dzisiaj dajecie koncert, jutro lecimy do Wiednia, potem do Bratysławy i do Warszawy. W Warszawie trochę odpoczniesz, a poza tym w ogrodzie będzie można sobie posiedzieć.  To mi podsunęło myśl. W drzwiach hotelu spotkaliśmy Louisa.
- I jak Ellie? - zapytałam.
- Zaraz do was przyjdę.
Poszedł do recepcji i zaczął coś rozmawiać. Czekaliśmy na niego pod windą.
- Słuchajcie, chyba będę musiał zostać tutaj w Budapeszcie, bo Ellie musi zostać w szpitalu… Nie wiem, co wy na to,  ale nie mogę jej zostawić samej tutaj w Budapeszcie.
- Na ile mają ją zatrzymać w szpitalu?
- Na dwa tygodnie.
- Słuchaj, a może ją przewieść do Warszawy? Przecież i tak i tak zahaczamy wszyscy do Warszawy, a tam będzie pod opieką Michała - powiedziałam.
- Ale ja nie mogę robić takiego kłopotu Michałowi!
Wysiedliśmy na naszym piętrze.
- To chodź, spróbujemy się połączyć z Warszawą.
Mamy nie było na Skype, więc wybrałam jej numer i się rozłączyłam. Za chwilę mama pojawiła się na Skype.
- Cześć słoneczko, co się stało?
- Czy jest Michał w domu?
- Jest, a czy coś się stało złego?
- Mnie nie, ale jest problem z Ellie. Możesz go poprosić?
- Oczywiście. Już go proszę.
Za chwilę przed komputerem usiadł Michał.
- Witam, co się stało?
- Jest problem z Ellie – powiedziałam - ale najlepiej to ci powie Louis.
Lou wszystko opowiedział, a Michał stwierdził:
- No to musi trafić do szpitala.
- No jest w szpitalu,  ale jesteśmy w trasie. Jesteśmy teraz w Budapeszcie. Jutro wyjeżdżamy do Wiednia, Bratysławy, a potem do Warszawy.  Czy nie dałoby rady załatwić, żeby ją położyć w szpitalu w Warszawie? Louis będzie bardziej spokojny, a poza tym będzie miała jakieś znajome twarze koło siebie.
- Poczekaj, zadzwonię do szpitala i dowiem się, czy są miejsca.
- A co z dziećmi? - zapytała mama, gdy Michał odszedł.
- Właśnie jest problem. Myślę, że przyleciałabym z Ellie i z dzieciakami bezpośrednio… - powiedziałam to po polsku, bo jeszcze tego nie uzgodniłam ani z Harrym, ani z Louisem.
- A dlaczego mówisz po polsku? - zapytała mama.
- Bo dopiero teraz wpadłam na ten pomysł,  ale muszę na ten temat pogadać z chłopakami.
- No dobrze. Czekamy na informacje od Michała.
Za chwilę przyszedł Michał i powiedział, że jest wolne miejsce i karetka może czekać na lotnisku.
- Tylko jak to załatwić tutaj z tutejszymi doktorami? - zapytałam.
- Macie może jakiś telefon do tego szpitala u was? - zapytał Michał.
- Ja zaraz polecę do szpitala i się dowiem o wszystko - powiedział Louis - później jadę na koncert, więc przekażę wszystko Megan telefonicznie - dodał i wybiegł z pokoju.
- Co my zrobimy teraz bez Louisa? - zaczął się zastanawiać Harry, kiedy skończyła się rozmowa.
-Ja polecę z Ellie i z dzieciakami bezpośrednio, a wy polecicie dalej do Wiednia i Bratysławy.  Spotkamy się w Warszawie.
- Jak sobie poradzicie z mamą z trójką dzieciaków?
- Jakoś sobie damy radę. Poza tym w domu jest jeszcze Michał, który nam na pewno pomoże.
- To chociaż Danielle poleci z wami.
- Danielle jest wam przecież potrzebna. Jest waszą  makijażystką. Musi lecieć z wami.

 

* Witajcie :) Tak, więc kolejny, pełen emocji rozdział. Mam nadzieję, że tak, jak inne dość dobry :) Dziękuje Wam za miłe komentarze pod poprzednim postem :) Cóż mogę powiedzieć... KOMENTUJCIE, ponieważ Wasze komentarze motywują i naprawdę nakręcają do pisania :D
                                                                                                                                               ~Meg

6 komentarzy:

  1. o matko biedna Ellie uwielbiam twojego bloga serio!!! czekam na kolejny równie wspaniały i zapraszam do siebie xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział,no szkoda Ellie biedna mam nadzieje,że jej szybko przejdzie :) Z niecierpliwością czekam na następny :************

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny rozdział! Trochę szkoda mi Eleonor. Ciekawe co jej się stało? Azresztą uwielbiam twojego bloga i czekam na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  4. Zajebiste *___*
    Jejku biedna Ellie :(
    Hahahah Darcy mnie rozwala xD Najpierw ochrzczenie Liam'a później przekazywanie miłości kopniakiem xD
    Pisz szybko dalej ;*
    Pozdrawiam i życze duuuużo weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy następny rozdział? Kocham to opowiadanie ! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. SZYBKO DODAWAJ NEXTA!!! PLISSSSSSSSS :)

    OdpowiedzUsuń