niedziela, 28 kwietnia 2013

Rozdział siedemdziesiąty pierwszy


* ZAPRASZAM DO UDZIAŁU W SONDACH, KTÓRE ZNAJDUJĄ SIĘ PO PRAWEJ STRONIE :)

- Ty też to słyszałaś?- zapytał Harry.
Kiwnęłam głową. Harry poszedł do łazienki i wyszedł w szlafroku. Otworzył energicznie drzwi, ale za drzwiami nikogo nie było. Zamknął je z powrotem na klucz i czym prędzej wskoczył do łóżka.
- Chyba mamy jakieś omamy słuchowe- powiedział.
- Wiesz, nie wiem, czy bym stała długo pod drzwiami, gdyby mi ktoś przed nosem je zamknął- powiedziałam- raczej bym się starała wycofać dyskretnie.
- Ciekawy jestem, kto to był…
Za chwilę usłyszeliśmy znów, że coś się dzieje na korytarzu i usłyszeliśmy Nialla i Simona. Pewnie szli na śniadanie.
- To trzeba wstawać- powiedziałam- jak już goście wstali, to my też musimy wstawać.
- A tak się miło zapowiadało- powiedział Harry.
Ubraliśmy się  i poszliśmy na śniadanie. Zajrzałam wcześniej do mamy, ale nikogo nie było. Widocznie też poszli na dół. Byliśmy ostatni.
- O! Śpiąca para się obudziła- powiedział Louis.
Tommie i Jim jedli śniadanie i chyba im nawet smakowało, bo nic nie gadali i byli wyjątkowo grzeczni. Darcy siedziała obok mamy i wyglądała na bardzo szczęśliwą. Kończyła kanapkę i popijała kakao.
- Baba mi przeczyta książeczki- powiedziała.
- Pewnie nie tylko baba- powiedział Niall- a dasz mi przeczytać?
- Tak. Pozicie. Wujek sie psiecita.
Wszyscy ryknęli śmiechem.
- Se przeczytasz wujek- powiedział Zayn.
Okazało się, że chłopcy też dostali bajeczki i siedzieli dlatego tak grzecznie, bo obiecano im, że jak będą grzeczni przy śniadaniu, to Lou im przeczyta część z bajek. Widać było, że przekupstwo musiało być stosowane częściej, bo chłopcy jak tylko zjedli śniadanie podziękowali grzecznie i pobiegli na górę.
- Zdaje się, że musisz lecieć na górę- powiedziałam do Lou.
- Wiem- odpowiedział-a pozwolisz, że zjem?
- Co ja mam pozwalać? Twoi synowie polecieli na górę.
- To poczekają chwilę.
Długo nie trzeba było czekać, gdy z góry schodów dobiegł wrzask:
- TATA!!! OBIECIAŁEŚ!!!
- To jednak pójdę już- powiedział Louis i wstał od stołu.
Ellie była w świetnym humorze  i żartowała z Simonem. Niall zajadał się jajecznicą, a reszta piła już kawę, albo sok pomarańczowy. Simon miał się dzisiaj spotkać z jakimś znajomym, a Harry miał go podwieźć do niego. Usiadłam obok mamy i zaczęłyśmy rozmawiać o różnych rzeczach.
- Chcę zrobić na ciebie zamach- powiedziałam.
- Jak to?- zdziwiła się mama.
- Widziałaś, co Darcy zrobiła ze swoim pokojem?- zapytałam.
- Tak, widziałam.
- Postanowiliśmy z Harrym, że pomalujemy jej pokój. Nie na biało, ani inny kolor, ale coś jej wymalujemy. Sęk w tym, że musi się ktoś zająć Darcy.
- Oczywiście nie ma sprawy. My się świetnie dogadujemy. Prawda Darcy?
- Tak- powiedziała poważnie.
- A kiedy chcecie to zrobić?
- No jak najszybciej, zanim się przyzwyczaimy do tych malunków.
- Nie ma sprawy. Jak będziecie chcieli, powiedzcie to zabierzemy Darcy gdzieś na spacer, żeby nie siedziała w oparach farby.
- Jesteś świetna mamo. Musimy pojechać kupić farbę, ale zrobimy to wtedy, kiedy Harry zawiezie Simona. Jak wam się podoba nasz nowy dom?
- Jest naprawdę świetny.
- Darcy się też podobać.
- Komu się Darcy podoba?
- Wam się Darcy podobać, a ściególnie Darcy pokój.
Roześmiałyśmy się.
- Tak pięknie przyozdobiłaś ten pokój, że trzeba teraz pomalować.
- Nie malować! Darcy siama pomalowała.
- Nie sama, ale z wujkiem Niallem- poprawiłam ją- a druga sprawa to, że będziesz miała jeszcze ładniejszy pokój, dobrze?
- Nie. Darcy siama.
- Nie Darcy, nie sama. Pomalujemy ci z tatusiem pokój. Będziesz miała taki śliczny pokój.
- NIE.
- No to sprawa załatwiona- skwitowała mama- chce mieć koniecznie to, co sama namalowała.
- No ale jak to wygląda mamo?!
- Piknie- powiedziała Darcy.
- Przemyśl to- powiedziała mama- będzie nieszczęśliwa, jak jej to zamalujecie.
Harry pojechał z Simonem. Ja z mamą i Michałem oraz Darcy pojechaliśmy zwiedzać miasto. Żeby dla każdego było coś miłego pojechaliśmy do zoo. Darcy była zafascynowana zwierzaczkami. Małymi i dużymi. Najbardziej wystraszył ją słoń, który akurat zaczął wydawać przeraźliwe dźwięki, gdy byliśmy przy jego wybiegu. Tygrys nie zrobił na niej wrażenia, tylko powiedziała: „Duzi kotek”, co nas bardzo rozbawiło.  Potem była już tak zmęczona oglądaniem zwierzątek, że posadziłam ją do wózka, w którym szybko zasnęła. Usiedliśmy w kawiarni i zamówiliśmy coś do picia i lody. W pewnym momencie zadzwonił Harry z pytaniem gdzie jesteśmy.
- W zoo- odpowiedziałam mu.
- Gdzie?
-  W zoo- odpowiedziałam zupełnie jak Darcy.
- A gdzie to jest?
- To popatrz sobie na mapę.
- Kiedy nie mam mapy, bo wy ją macie?!
- Od czego jest nawigacja?! Wpisujesz zoo i kierujesz się tymi informacjami, jakie ci wyskoczą i jesteś w zoo. Rozumiesz?
- To mam przyjechać?
- Jeśli masz ochotę to bardzo proszę.
- A z kim jesteś?
- Z rodzicami.
- A Darcy?
- Śpi.
- Gdzie? W domu?
- Tumanie! PRZECIEŻ DO ZOO NIE PRZYJECHALIŚMY DLA SIEBIE.
- A gdzie ona śpi?
- Tak… W objęciach tygrysa.
- Dobra. Zaraz przyjeżdżam.
Usłyszałam, że coś wpisuje w nawigację. Jeszcze będzie musiał nas znaleźć- pomyślałam- ciekawe za ile będzie… Po piętnastu minutach zadzwonił mój telefon.
- Gdzie jesteście?!
- No w zoo. Przecież ci mówiłam.
- No wiem. Jestem pod zoo. Gdzie jesteście.
- W środku.
- No już wszedłem do zoo, ale gdzie was szukać?
- Idziesz prosto. Przechodzisz koło słonia,  potem kierujesz się na tygrysa. Przechodzisz obok tygrysa i jest taka kawiarenka. My siedzimy w ogródku. Pewnie nas zobaczysz.
Wyciszyłam telefon, żeby nie budził Darcy. Wiedziałam, że zadzwoni co najmniej dwa razy. Jak się domyślałam za chwilę zadzwonił telefon.
- Kochanie jestem przy słoniu. Gdzie ten tygrys?
- Pójdziesz prosto.
- Prosto to mam słonia.
- No nie. Przez słonia to nie przechodź.
Mama popatrzyła lekko zdziwiona.
- Widzisz budynek dla słoni?
- No stoję przy wybiegu dla słoni.
- Dobrze. Przed sobą masz słonie na wybiegu?
- Tak.
- To popatrz w lewą stronę. Jest budynek?
- Jest.
- To jest słoniarnia. To teraz musisz przejść obok słoniarnii i pójść przed siebie. Tam będzie tygrys. To znaczy inne zwierzęta też będą, ale też będzie tam tygrys.
- Okej- powiedział zirytowany i się rozłączył.
Po chwili znowu zadzwonił telefon.
- Kochanie jestem przy tygrysie. Gdzie wy do cholery jesteście?!
- No przecież ci mówiłam, że w kawiarni. Popatrz do tyłu. Widzisz nas? Macham ci.
- Nic nie widzę!
- Odwróć się do tyłu, do cholery.
- Megan nie przeklinaj- powiedziała mama.
- Oj, mamo.
Harry się odwrócił. Pomachałam mu. Nawet mi odmachnął.
- O widzę cię!
- No wreszcie.
Rozłączyłam się. Telefon zadzwonił jeszcze raz.
- Kto ci się pozwolił rozłączyć?
- Sama sobie pozwoliłam.
Harry podchodził do naszego stolika i powiedział do słuchawki:
- Policzymy się.
Zapytałam:
- Kiedy?
- W domu. Witam państwa- powiedział Harry rozłączając się.
- Czy mogę się rozłączyć?- zapytałam.
- A z kim rozmawiasz?
- Z moim mężem.
- Co Darcy śpi?
- Śpi. To mogę się rozłączyć?
- A co? Jeszcze się nie rozłączyłaś?
- No przecież zabroniłeś mi.
Michał zaczął się śmiać.
- Dobrana z was para- powiedział.
- Czegoś się napijesz?- zapytałam- a może zjesz lody? Acha. Muszę zamówić dla siebie.
- Pyszne lody- na to odpowiedział Harry.
- Coś jeszcze chcecie?- zapytałam Michała i mamy.
- Ja się chętnie napiję może piwa? Nie muszę jeździć.
- Mamo, a ty?
- Może wodę.
Podeszła do nas kelnerka i złożyłam nasze zamówienie.  Po pewnym czasie przyniosła zamówione rzeczy i rozstawiła na stole. Harry skończył swoje lody, a ja trzymałam  mocno swój puchar i z dala od niego.
- Daj spróbować- usłyszałam.
- Trzeba było se zamówić.
- Ale harda- odburknął i próbował zrobić zamach na mój deser, ale pacnęłam go łyżeczką w rękę.
- Zamów sobie- rzuciłam- są naprawdę pyszne. Może wy zjecie. Mamo, spróbujesz?- zaproponowałam- Michał, a może ty?
Harry nie wytrzymał i zamówił jeszcze trzy porcje.
- A tobie się należy lanie- powiedział Harry i popatrzył na mnie.
- Znowu ją będziesz bić?- zapytał Michał.
- A takie małżeńskie porachunki- odparł mu Harry.
- Pamiętaj. U nas w Polsce się mówi: kobiety się nie bije nawet kwiatem- powiedział Michał.
- To są takie specjalne klapsy.
- A chyba że…
Zarumieniłam się.
- To co? Idziemy dalej?- zapytałam, gdy skończyliśmy jeść lody.
Darcy spała jak zabita.
- Idziemy. Obejrzymy co tu mają. Pamiętasz, jak chodziłyśmy do zoo w Warszawie?- zapytała mama.
- Najlepiej to pamiętam knajpę na drzewie- odpowiedziałam- jaka tam była kiełbasa!
Obeszliśmy jeszcze sporą część zoo. Gdy wyszliśmy z zoo Darcy się obudziła.
- Tatuś!- krzyknęła.
- Tak, tatuś. Ładnie to tak spać, podczas wycieczki do zoo?
- Darcy była zmęciona- odpowiedziała mu.
- A teraz się wyspałaś?
- Tak. A gdzie zwieziaćki?
- Już żeśmy obeszli całe zoo, a teraz jedziemy do domku na obiadek.
- Dlaciego?
- Bo Kazik przygotował obiad.
- A dlaciego?
- Bo Kazik jest od przygotowywania obiadu- powiedział Harry.
Harry spakował do swojego samochodu wózek.
- Zapraszam do siebie- powiedział Harry do mamy i Michała.
- A czy ja mogę jechać z Megan?- zapytała mama.
- To jedziemy w damski i męski samochód. Chyba, że chcesz zabrać Darcy- powiedziałam do Hazzy.
- Nie,  niech jedzie z tobą- odparł Hazzie z iskierką w oku.
Co on kombinuje?- pomyślałam.
- Jedziecie za nami- rzucił wsiadając do samochodu.
Załadowałyśmy się do samochodu i jak byłyśmy już gotowe, Harry ruszył zupełnie nie w tą stronę, co trzeba. Zaczęłam na niego trąbić. Harry  machnął mi coś ręką, tak, jakbym miała jechać za nim, a ja nadal trąbiłam.
- Mamo połącz się z Harrym i powiedz mu, że jedzie nie w tą stronę co trzeba. Sierota boża z niego! Jak on może mieć prawo jazdy?!
Mama wykręciła numer do Harrego. Usłyszałyśmy:
- Jedziemy dobrze.
- My musimy jechać w drugą stronę.
- Jedziemy dobrze.
- To gdzie my jedziemy do jasnej Anielki?!
- Żadnej jasnej i ciemnej Anielki. Jedziemy dobrze. Jedźcie za nami.
- Czy możesz mi powiedzieć, co ty kombinujesz?
- To jest niespodzianka.
- Nie denerwuj mnie! Co to za niespodzianka?! Gadaj natychmiast!
- To nie będzie niespodzianki.
- Gadaj natychmiast! Mam nadzieję, że nas nie wywieziesz na żadne manowce.
- Jest to kusząca propozycja.
Mama wybuchła śmiechem. Wjechaliśmy w jakąś dzielnicę willową. W pewnym momencie Harry skręcił w prawo. Skręciłam za nim. Zatrzymał się przy dosyć ładnym domu i wysiadł z samochodu. Michał też się wygramolił.
- Co to ma być?! Nie wiesz, co jest grane?- zapytałam mamy.
- Wysiadaj zobaczymy- rzuciła łapiąc za klamkę- zaraz się wszystkiego dowiesz.
- Ty jak zwykle coś wiesz i nie chcesz mi powiedzieć!- zaatakowałam.
- Nic nie wiem! Sama się dowiem. Wysiadaj.
Harry podszedł do naszego samochodu i powiedział:
- Wysiadajcie.
- Kto tu mieszka?- zaatakowałam Harrego, kiedy wysiadłam.
- Nikt.
- Gdzieś ty nas przywiózł?!
Podszedł do drzwi. Wyciągnął klucze i otworzył drzwi.
- Co to ma być?- trochę mnie zatkało. Złapał mnie na ręce i przeniósł przez próg. Weszliśmy do holu.
- Harry, co to jest?- zapytałam.
- Kupiłem nam dom.
Zatkało mnie.
- Nie mów nic. Najpierw obejrzyj wszystko.
Mama była też zaskoczona. Nie mogłam nic powiedzieć. Zabrakło mi słów w gębie. Harry zaczął nas oprowadzać po domu. Pokazał nam kuchnię. Była olbrzymia. Obok był salon, łazienka, gabinet. Weszliśmy na górę. Były tam cztery sypialnie z łazienkami. Piętro wyżej znajdowało się studio nagrań.
- Nie zdążyłem ci dać prezentu na rocznicę ślubu i postanowiłem ci go dać teraz…
Dom był wspaniały. Zaczęłam płakać.
- Dlaczego płaczesz?
- To ze szczęścia- wyłkałam.
- Głuptasie. Nie płacz- przytulił mnie do siebie- ponieważ nie będziemy mogli mieszkać z dwójką dzieci razem z pozostałymi. Poza tym wystarczą chłopcy Lou i Ellie. Postanowiłem, że kupię dom dla nas, gdzie będziemy tylko my i nasi zaproszeni goście. Oczywiście was traktuje jako domowników i jak będziecie chcieli to przyjeżdżajcie- powiedział do mamy i Michała
- Jak Niall się ożeni to zrobi się w tej chałupie jednak ciasno.
- A gdzie jeśt mój pokój- zapytała Darcy.
- Twój pokój będzie tutaj- powiedział Harry.
Zeszliśmy na pierwsze piętro i Harry otworzył drzwi do jednego z pokoi. Stało tam już normalne łóżko.
- Tatuś z mamusią muszą ci jeszcze urządzić pokój do końca, ale będziesz już miała normalne łóżko.
Darcy się ucieszyła.
- Tu znikałeś, jak cię nie było…
- Dom był remontowany. Właściwie był budowany od podstaw. Studio jest wytłumione i nie będzie nikomu przeszkadzać.
Otworzył następne drzwi.
- A tu będzie nasza sypialnia- powiedział. Na środku stało wielkie, wodne łóżko.
- Widzę, że łóżko już załatwiłeś- zaczęłam się śmiać.
- Dostałem w promocji. W każdym pokoju stoją już łóżka.
W następnym pokoju miał być pokój jeszcze nienarodzonego dzidziusia. Stała kołyska Darcy, którą nawet nie wiem kiedy przywiózł.
- Niektóre meble będziemy mogli zabrać od siebie, a resztę trzeba będzie kupić.
- A co na to chłopaki powiedzą?- zapytałam.
- Rozmawialiśmy już na ten temat i są zachwyceni lokalizacją.
Coś mi tu nie grało…
- Chodźcie. Zejdźmy jeszcze na dół- powiedział Harry.
Zeszliśmy na dół, a w piwnicy okazało się, że jest basen oraz pralnia  i  sauna.
- To na wzór Simona, bym powiedziała.
- Podobało mi się to rozwiązanie- powiedział Harry.
Za domem był olbrzymi ogród do którego było wyjście z salonu oraz z kuchni.  Oczywiście przy domu był garaż na dwa samochody. Wszystko było świetnie przemyślane.
- A jak z sąsiadami? Poznałeś już sąsiadów?
- Są bardzo mili. Myślę, że ich polubisz.
- To kiedy się będziemy przeprowadzać?
- Trzeba na razie wykończyć.
- To muszę iść poznać sąsiadów.
- Chyba ich nie ma w domu…
- Skąd wiesz?!
- Bo też mają remonty.
- Hazzie, coś tu ukrywasz. Widzę to po twojej minie.
Wyszłam przed dom na ulicę i zaczęłam się przyglądać sąsiadującym domom. Były wszystkie identyczne, ale pewnie inaczej urządzone w środku. Przy naszej ulicy stało siedem domów. Ten siódmy był największy. Przed jednym z domów zauważyłam samochód podobny do jednego z naszych. Podeszłam do tego domu. W tym  momencie drzwi się otworzyły i na progu zobaczyłam Nialla.
- Niall, co ty tu robisz?!- krzyknęłam.
- Y….
Zatkało go.
- A ty co tu robisz?
- Y… Harry mnie tu przywiózł.
- A ja przyjechałem sam.
- No więc, co tu robisz?
- To jest mój dom.
- Czy wyście powariowali?!- wykrzyknęłam.
- Nie. Kupiliśmy tą ulicę- powiedział.
O mało nie zemdlałam.
-Wy jesteście szaleńcy! Dopiero co kupiliśmy ten dom!
- To się wynajmie- powiedział Niall trzymając mnie- albo zrobi się biuro.
- Czy każdy zrobił sobie studio?!
- Tak.
- Ale przy tej ulicy jest siedem domów, a was jest pięciu. To kto tu jeszcze będzie mieszkał?!
- To niespodzianka. Niech ci powie Harry. Ja ci nic nie powiem.
- A mnie?- zapytała Darcy, która przydreptała z mamą.
Niall trzymał mnie kurczowo za ramię.
- Trzymaj się. Nie upadaj.
Nagle świat mi zawirował i nie wiem, co się działo dalej. Nagle się ocknęłam. Nie otwierałam oczu, tylko słyszałam rozmowę.
- Za dużo wrażeń na dzisiaj- usłyszałam głos Michała.
Po woli zaczęło do mnie docierać, co się wydarzyło.
- Nie powinienem. Nie powinienem  jej tu przywozić- usłyszałam Harrego.
- Kiedyś musiałeś- powiedziała mama.
- Ci mamusi coś się śtało?
- Darcy. Chodź ze mną- usłyszałam głos mamy i chyba wyszły z pokoju.
- Całe szczęście, że Niall ją złapał- usłyszałam głos Hazzy- bo jakby rąbnęła głową, to by było…
- No mogłoby się skończyć wstrząśnieniem mózgu- powiedział Michał.
Otworzyłam oczy.
- Jak się czujesz?- zapytał Michał.
- Gdzie ja jestem?- zapytałam na jego pytanie.
- W domu Nialla- odpowiedział Michał.
- To jednak prawda…
- Tylko nie mdlej- powiedział Harry- mam nadzieję, że pozostałe dziewczyny nie będą tak reagować.
- Mogą jeszcze gorzej- zaśmiał się Michał.
- Co się stało?- zapytałam.
- Zemdlałaś- wyjaśnił rzeczowo Michał.
Za chwilę do pokoju wpadł Niall.
- Tu jest woda. Chcesz się napić wody?
- Masz tu tabletkę, którą masz wziąć- powiedział Michał- musisz połknąć tą tabletkę i wypić całą szklankę wody.
Usiadłam na łóżku i zrobiłam, tak jak kazał Michał.
- Za mało moja droga pijesz-  powiedział.
- Cały czas jej to mówię!
- Chcesz, żeby to się źle skończyło? Normalnie dwa i pół litra dziennie musisz wypijać. W upał do czterech.
- Słuchaj doktora -powiedział Harry.
- To co? Możemy już iść?- zapytałam- Mamy strasznie dużo do roboty.
- Dzisiaj wszystkiego nie zrobisz- powiedział Michał- dzisiaj nic nie zrobisz- poprawił się.
- Jak to nic nie zrobię?!
- Tak. Bo dzisiaj będziesz leżeć do końca dnia.
- No chyba żartujesz!
- Pamiętaj, że jesteś w ciąży.
- No i co z tego?!
- Chcesz poronić?
Tego nie chciałam.
- Jeśli nie, to będziesz leżeć do końca dnia. Do momentu, kiedy nie przyjdzie doktor Jan i cię nie zbada, i nie pozwoli wstać.  Ja nie jestem ginekologiem.
- Ale…
- Żadne ale.
- A kto poprowadzi samochód?
- Michał- odpowiedział Harry.
- Ja nie mogę, bo piłem piwo.
- Już dzwoniłem po Dużego Bo, który przyjedzie- powiedział Niall- załatwiłem mu taksówkę.
- Harry weźmiemy Megan i chyba położymy ją u ciebie w samochodzie, bo jest największy- powiedział Michał.
- Załatwione- odparł Harry, który był ciężko przerażony.
- Nie bądź taki przerażony, przecież żyję- powiedziałam do niego.
Za oknem usłyszeliśmy parkujący samochód.
- O, chyba Duży Bo przyjechał- powiedział Niall i wybiegł z pokoju.
Za chwilę Niall przyszedł z Dużym Bo.
- Co kruszynko?- zwrócił się do mnie- co ty wyprawiasz?
- A nic, tak sobie mdleję- odpowiedziałam.
- Widzę, że doszłaś do siebie- powiedział Michał- to się pakujemy w samochody i jedziemy do domu.
Duży Bo wziął mnie na ręce i zaniósł do samochodu Hazzy. Harry biegł przed nim. Otworzył drzwi, położył przednie siedzenie do tyłu Duży Bo mnie posadził w samochodzie. Właściwie położył. Za chwilę Harry siedział koło mnie. Zapiął mnie w pasy. Duży Bo zamknął drzwi. Otworzył tylne i zaczął wymontowywać fotelik dla Darcy. Gdy wymontował powiedział:
- Możecie jechać. Harry poczekaj na mnie tylko po domem- powiedział.
Ruszyliśmy. Jechaliśmy około czterdziestu minut. Myśli galopowały mi po głowie. Już miałam się prawie na Harrego obrazić. Jak to. Nic mi nie powiedział. Sam to wszystko zrobił i nic mi nie powiedział! Dlaczego?! Jak on tak mógł?! Przypomniałam sobie remont Darcy pokoju. Tak, ale to był tylko Darcy pokój, a nie cała chałupa- pomyślałam. Chociaż dobrze, że będę miała znanych mi sąsiadów. Co by było, gdyby wyprowadził mnie w byle jakie otoczenie!
- Harry, a kto będzie mieszkał w tym domu na końcu?
- Simon.
- To dlatego  przyjechał?
- Tak. Tylko nie mów nic dziewczynom. Ma to być niespodzianka dla nich. Bardzo cię proszę, nie mów im tego, bo nie będzie niespodzianki.
- Ellie pewnie będzie wściekła- powiedziałam.
- A może i nie?
-A jak tam w ogóle ze sklepami?
- Na sąsiedniej ulicy jest sklep spożywczy, w którym jest wszystko obok jest apteka. Szkoła jest też niedaleko, więc miejsce jest naprawdę super.
- Już wiem, co mnie zastanowiło, gdy wyszliśmy do  ogrodu.
- Co?
- Że ten ogród jest strasznie duży… On jest wspólny dla tych trzech domków?
- Nie chcieliśmy stawiać płotu. Możemy posadzić jakieś krzaczki, jeśli będzie ci to przeszkadzało. Dobrze, ale teraz cisza, bo podjeżdżamy pod dom.
- Który?
- Nasz obecny.
Podjechaliśmy pod dom. Harry wysiadł z samochodu. Rozpiął mnie, wziął na ręce i zaczął nieść mnie do domu. Drzwi się nagle otworzyły.
- Co się stało?!- zobaczyłam zaniepokojonego Louisa.
- Dzięki za otwarcie drzwi. Meg zemdlała. Muszę ją zanieść na górę.
- Może ci jakoś pomóc?
- Nie, dam radę- odparł Harry- byliśmy na Wiśniowej- rzucił tylko.
Lou pobiegł za Harrym, który wniósł mnie za górę.
- Czemu nic nie powiedziałeś, że tam jedziesz? Niall tam pojechał.
- Wiem. Dzięki niemu moja żona żyje.
- Jak to?!
- Tak to przeżyła, że zemdlała, a Niall ją złapał w ostatnim momencie, bo by rąbnęła głową o płyty…
- No, to dzięki Bogu- odparł Louis.
- Musicie powiedzieć swoim dziewczynom, bo ubłagałem Megan, żeby nic im nie mówiła.
- Ale one są niewykończone!
- Daj im coś zrobić. Urządzisz nie według myśli Ellie  i będziesz miał problemy- powiedział Harry.
Było to rozsądne z jego strony. W między czasie położył mnie na łóżku.
- Louis, myślę, że można to załatwić, przez Simona. Powiedzmy, że jedziemy zobaczyć nowy dom Simona. Pojedziemy wszyscy. Obejrzymy dom Simona, a potem zaprowadzisz Ellie do waszego domu, a Liam  zaprowadzi ich do ich domu, a Zayn i Niall będą wam asystować, gdyby któraś mdlała. Meg już nie będzie. Prawda kochanie?
- Trzeba będzie to jakoś zorganizować jutro. Idę pogadać z Simonem- powiedział Lou i wyszedł.
- Słońce, jak się czujesz?- zapytał z troską w głosie Harry.
Usiadł przy mnie na łóżku.
- Nie myślałem, że tak zareagujesz.
- Za dużo wrażeń na jeden dzień- powiedziałam.
- Podobał ci się nasz dom?
- Jest wspaniały.
- Mamy w planie zrobić jeszcze bramę wjazdową na naszą ulicę, żeby nam się nikt nie proszony nie plątał.
- Wiesz, to jest super pomysł- powiedziałam- czy ja mogę wstać?
- Nie. słyszałaś Michała. Doktor Jan już jedzie.
Ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę- powiedział Harry.
W drzwiach pojawił się doktor.
- Czy moja ulubiona pacjentka to musi takie numery wywijać za każdym razem, kiedy jest w ciąży?- zapytał.
Za nim wszedł Michał.
- O, już przyjechaliście?
- Tak. Spotkaliśmy się pod domem.
- A gdzie jest Darcy?
- Z mamą na dole.
- Ile trwało omdlenie?- zapytał doktor Jan.
- Z tego co mówił Niall i Harry, to około pięciu minut.
Doktor pokręcił głową.
- To niedobrze. Trzeba będzie zrobić badania.
- Słuchaj Jasiu. To było ze wzruszenia.
- A byłeś tam?
- Sam się wzruszyłem- powiedział Michał- ale to ci później opowiem.
- Coś jej podałeś?
- Sole trzeźwiące.
- A skąd ty miałeś ocet?!- zaczął się śmiać doktor Jan.
- Niall jest w trakcie sprzątania chałupy i tylko ocet u niego stoi, jako, że jedzenie u niego nie przetrwa ani chwili.
  Doktor Jan zmierzył mi ciśnienie, puls, pomacał mnie po brzuchu.
- Czy panowie możecie wyjść?- poprosił- muszę zbadać pacjentkę.
Gdy wyszli powiedział:
- Proszę się rozebrać. Muszę sprawdzić, czy wszystko jest w porządku z ciążą.
Zbadał mnie i odetchnął z ulgą.
- Dzięki Bogu wszystko jest okej- powiedział- może się pani już ubrać. Proszę się tak nie wzruszać.
- Proszę powiedzieć mężowi, żeby mi takich numerów nie wywijał.
- A o co chodzi?- zapytał zaciekawiony doktor.
Opowiedziałam mu całą sytuację.
- Tylko proszę nic nie mówić przy dziewczynach.
- Oczywiście. Czyli pani Danielle też będzie zagrożona wypadkiem?
- Mam nadzieję, że tak nie zareaguje jak ja. Czy ja mogę wstać?
- Do jutra niech pani nie wstaje.
- Ale ja muszę do toalety.
- To pod nadzorem ma pani chodzić. Zaraz poproszę małżonka- wyszedł zostawiając mnie samą w pokoju.
Za moment wpadł Harry.
- Co się stało?!
- Doktor mi powiedział, że mam nie wstawać sama, a muszę iść do toalety…
- Już cię zaniosę- powiedział.
- Sama wstanę, tylko mnie zaprowadź. Doktor powiedział, że z asekuracją mogę chodzić.
- Zaraz się wszystko dowiem od doktora, ale najpierw zaprowadzę cię do tej toalety.
Złapał mnie w pasie i oparłam się o niego. Tak doszliśmy do łazienki. Posadził mnie na sedesie i stał nade mną, dopóki nie skończyłam. Na początku protestowałam, żeby sobie poszedł, ale powiedział, że nie może mnie zostawić samej.
- Jesteś nadopiekuńczy.
- Doktor powiedział, że nie wolno mi cię nigdzie samej zostawiać- powiedział.
Gdy znalazłam się już w łóżku, wyszedł z pokoju i za chwilę przyszła mama.
- Gdzie Darcy?
- Z Niallem- odpowiedziała- rozrabiają jak pijane zające. Będzie najlepiej, jak Darcy będzie spała z nami. Ty się wyśpij dzisiaj.
- A ty jak widzę, wszystko już wiesz.
- Doktor zaczął tłumaczyć Michałowi, a ja wszystko słyszałam.
- Gumowe ucho- rzuciłam.
- Jeżeli chodzi o twoje zdrowie, to muszę wiedzieć- powiedziała mama.
- Jesteś kochana.
- Coś ci przynieść? Pewnie głodna jesteś.
- Powiem szczerze, że jestem.
- To ja idę do Kazika. Leż spokojnie, ale nie wstawaj. Pamiętaj nie wolno.
- Dobrze, wiem.
Mama zniknęła za drzwiami i za chwilę drzwi się znowu uchyliły i do pokoju wszedł Michał.
- Jak tam? Już lepiej? Czy lepiej nie mówić? Ale nas wystraszyłaś! Do jutra masz leżeć, a jutro na powolnych obrotach możesz pochodzić trochę. Oczywiście pod nadzorem.
Westchnęłam ciężko.
- Ale do toalety jutro sama będę chodzić.
- No dobrze. Do toalety możesz sama chodzić.
- To powiedz to Harremu.
- Dobrze powiem, ale to jutro. Dzisiaj musisz jeszcze pod nadzorem Harrego chodzić.
Do pokoju weszła mama z tacą, na której stał obiad.
- Michał, pomóż jej usiąść.
Michał posadził mnie na łóżku. Podłożył poduszkę pod plecy. Mama postawiła tacę na moich kolanach. Zdjęła zupę z tacy i postawiła na stoliczku.
- Zupa jest wiśniowa, więc pewnie zjesz jako deser, co?
- Tak!
 Na drugie danie były dwa gołąbki z ziemniakami.
- Nie chcę ziemniaków- powiedziałam.
- Dobrze, to zjedz same gołąbki- powiedziała mama.
Gołąbki nie były takie jak mojej babci.  Mama ze mną została, a Michał wyszedł.
- Nie są takie, jak babuni…
- Bo babunia dodaje ryż do gołąbków, a Kazik nie.
- Mógłby się nauczyć od babci- rozmarzyłam się.
- Muszę chyba zadzwonić do babuni, żeby mi podała przepis, bo sos pomidorowy to wiem jak, ale gołąbki…
Kończyłam powoli drugiego gołąbka. Ziemniaków oczywiście nie ruszyłam.  Do pokoju wpadł Harry.
- A czemu nie zjadłaś wszystkiego?- zapytał.
- Nie lubię ziemniaków- powiedziałam.
- Masz zjeść.
- Zostaw ją w spokoju. Nigdy nie jadła ziemniaków, to i tutaj nie będzie jadła- powiedziała łagodnie mama.
Mama zabrała talerz i postawiła na tacy talerz z zupą.
- Uważaj, żebyś się nie zalała.
- Mamo!- powiedziałam.
- Już wychodzę- powiedziała zabierając talerz.
Zupa była bardzo dobra, ale też nie taka jak buni.
- Żeby bunia przyjechała i nauczyła Kazika gotować- westchnęłam.
- Co ty mówisz?! Przecież Kazik świetnie gotuje.
- Ale nie tak jak babcia…
Zjadłam całą zupę i Harry zabrał tacę z pustym talerzem.
- Dobra dziewczynka. Chociaż zupkę zjadła całą- skomentował- Teraz się położymy.
Pomógł mi się położyć i położył się koło mnie.
- A ty już jadłeś?- zapytałam.
-  Nie zostawię cię tu samej. Za dobrze cie znam. Zaraz będziesz tutaj tańczyć kankana.
Prawie dostałam ataku śmiechu.
- Idź zjedz obiad, bo Niall wszystko zje i będziesz głodny i obiecuję, że nie wstanę z łóżka.
- To zrobimy tak. Włączę tu laptopa. Ustawię na przeciwko łóżka, żebym cię widział cały czas. W jadalni też postawię laptopa na odbiór.
- Zgłupiałeś?!
- Nie. Ja cię znam.
- Naprawdę?
- Tak.  Już na tyle cię znam.
- A co jak wstanę sama i gdzieś sobie pójdę?
- Będą bęcki- powiedział.
- Tak na widoku publicznym?!
- Tak.
- To interesujące. Przećwiczę to.
- Chcesz, żeby wszyscy widzieli, jak ci bęcki sadzę?
- Hmm… Rozważę propozycje- powiedziałam z iskierką w oczach.
Harry włączył Skype i zobaczyłam, że na ekranie pojawił się salon. Za chwilę zobaczyłam, że ktoś stoi przed komputerem i gdzieś idzie. Za chwilę usłyszałam:
- Przepraszam, ale ja muszę obserwować moją żonę.
- To inwigilacja!- powiedziałam.
Ktoś się roześmiał przy stole. Komputer wylądował i zobaczyłam siedzącego Harrego przed sobą, a przed nim talerz z gołąbkami.
- Smacznego- powiedziałam.
- Dziękuję- odpowiedział Harry.
Przy stole wybuchła salwa śmiechu.
- Dobre?- zapytałam, gdy wsadził sobie pierwszy kawałek do ust.
Harry pokiwał głową i zaczął przeżuwać.
- Co tak długo żujesz? Przecież on nie jest wcale twardy. Chyba, że twoje gołąbki są twarde. Znowu salwa śmiechu.
- To lepsze niż kabaret- znowu ktoś powiedział.
Harry ukroił sobie kawałek i powiedział:
- Uspokój się.
- Jedz, jedz. Nie przeszkadzaj sobie.
Gdy podnosił widelec, pociągnął kapustę.
- Uważaj, bo się pobrudzisz tą kapustą- powiedziałam.
- No nie mogę, no! Dasz mi spokojnie zjeść?!
- To przestań mnie obserwować!
- Tatusiu, co mama mówi?- zapytała Darcy.
- Nic. Jedz obiad- powiedział spokojnie Harry- pyszny obiadek dzisiaj.
- Tak- powiedziała Darcy.
- Harry przestań się wygłupiać i odstaw  ten komputer- usłyszałam głos mamy.
- Ja ją znam. Jak odstawię komputer, to zacznie łazić po pokoju, a jej nie wolno!- zaczął się tłumaczyć.
- Nie tłumacz się- powiedziałam.
- Megan, uspokój się.
- Ale przecież ja jestem spokojna kochanie.
- Uważaj, bo niestrawności dostaniesz- powiedział Michał do Harrego- to tylko jeden dzień ma zostać w łóżku. Na pewno nie wstanie.
- Jesteś tego pewny?
- Dwóch lekarzy jej to powiedziało, poza tym nie będzie narażać zdrowia dziecka- usłyszałam.
Tak… To był bat na mnie.
Harry skończył w między czasie pierwszego gołąbka.
- A ziemniaczków nie jesz?- zapytałam niewinnie.
- Co, nie jesz ziemniaków?- usłyszałam pytanie Nialla.
- Nie je!- krzyknęłam.
- To oddaj!- powiedział Niall.
- Zjem. Zostawiam je do sosu, a z tobą policzę się później- powiedział do komputera, czyli do mnie.
- No gada sam do siebie…
- Co się stało, że Megan zemdlała?- usłyszałam pytanie Ellie.
- A… Zemdlała.
- W zoo?!- zdziwiła się- to co tam się działo?!
-  Wiele by gadać- powiedziałam- Harry, bródkę sobie sosem zalałeś. Weź serwetkę i  wytrzyj brodę. Jakbyś nie wiedział, to zapytaj Darcy, gdzie masz brodę.
- Tu!- zobaczyłam rączkę Darcy, która dotknęła brody Hazzy.
- Darcy jedz swoje jedzonko- powiedział wkładając sobie następny kęs do buzi.
- O, coś ci spadło. Nie wiem gdzie. Czy na spodnie, czy na talerz. Nie przyuważyłam…
Harry zerknął na spodnie.
- Na talerz- odpowiedział mi.
Zobaczyłam w jego oczach iskierki, które dawały bardzo dużo do myślenia. Rozgniótł ziemniaki na talerzu i wymieszał je z sosem.
- O, jeszcze tu, tu, tu trochę ci sosu zostało- powiedziałam.
- Co ciocia mówi?
- Nic. Zajmij się swoim talerzem- usłyszałam rozbawiony głos Ellie- wujek Harry jest uparty.
Położyłam się na boku i wypięłam się na komputer, czyli na Harrego. Widziałam, że Harry już kończy drugie danie. Pozostała mu jeszcze zupa.
- Uważaj, bo plamy z wiśni nie schodzą…
Harry tego nie wytrzymał. Złapał komputer i wyłączył go. Postanowiłam, że się prześpię. Zamknęłam oczy. Musiałam się przygotować na ewentualność przyjścia Harrego. Po jakiś dziesięciu minutach usłyszałam, że drzwi się  otwierają.
Oo…- pomyślałam- ciekawa jestem co zrobi…
Harry podszedł do łóżka, ale podszedł nie od mojej strony.  Leżałam na boku i nie mogłam go obserwować. Za chwilę się cofnął, podszedł do drzwi i zamknął je na klucz. Wyłączył nasz komputer i znowu wrócił do łóżka. Poczułam, że kładzie się na łóżku. Kurcze! Przecież jestem na niego wypięta!- pomyślałam panikując- Nie panikuj, nie panikuj!- myślałam dalej. Harry się przytulił do mnie i pocałował mnie w szyje.
- Wiem, że nie śpisz- powiedział- co ja mam z tobą zrobić?
- Przecież leżałam grzecznie w łóżku- nie wytrzymałam.
- Grzecznie, jak grzecznie- odpowiedział- pomyślmy i podsumujmy. Leżeć leżałaś, ale kto tak dogadywał? Miałem chęć popatrzeć na żonę, a ty co?
- Ja? Nic. Byłam przecież grzeczna- powiedziałam niewinnie.
- No nie wiem, czy taka grzeczna byłaś…
- Mówiłeś, że mam nie wstawać. Nie wstawałam, czyli byłam grzeczna.
- Powinienem cię zakneblować!
-Jeszcze tego by brakowało.
- Byłby spokój przy obiedzie.
- To dawaj tą karę i miejmy to za sobą- rzuciłam.
- A kto powiedział, że będzie kara?
- Powiedziałeś, że się ze mną policzysz…
- Wiesz co? Za bardzo cię kocham, żeby dawać ci jakieś kary- powiedział i zaczął mnie całować.
 Jakie to słodkie- pomyślałam, bo nie dało się tego powiedzieć.


 



* Tak, obiecałam, że będę częściej zaglądać :) Ale w zamian proszę powyżej 10 komentarzy :)) 
                                                                                                                                            ~Meg

22 komentarze:

  1. To mnie zaskoczyłaś :o nawet nie pomyślałam ze następny rozdział będzie tak szybko.
    Co do rozdziału, co tu dużo mówić. CUDOWNY jak zawsze ♥ Masz naprawdę prze ogromny talent. Mogłabyś książki pisać :D
    Już nie mogę się doczekać czym mnie zaskoczysz w następnym rozdziale.
    Pozdrowienia xx. + Życze weny ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przyjaciółce druknęłam i dałam w prezencie, tyle że 1 tom xD był ponad 200 stronowy O.o jakie było jej zaskoczenie :D

      Usuń
  2. Świetny rozdział :) Nie spodziewałam się że będzie tak szybko,ale bardzo się cieszę C: Zazdroszczę ci talentu ,po prostu świetny masz styl pisania :) Miłego dnia :* I również życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. widzisz? ja lubię zaskakiwać :D xx cieszę się, że się podoba :) xx

      Usuń
  3. o matko nawet nie pomyslałabym ze kupi nowy dom a ten obiad harrego smiałam sie az łzy mi poleciały swietnie poiszesz i to w tobie kocham!!!! zajebiscie brak mi słów!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o to mi chodzi, żeby doprowadzić do łez :D XX

      Usuń
  4. Zajebisty rozdział ten pomysł z kontrolowaniem Meg mnie rozwalił, czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  5. Zajebisty fajnie że wszyscy będą mieszkac na jednym osiedlu c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiem, aż się dziwię sobie że na to wpadłam :D

      Usuń
  6. awwwww. kocham - lolu.

    OdpowiedzUsuń
  7. świetny!!!!!!!!!!!!!!!!!!! strasznie mi się podoba :"D aż się popłakałam :D kocham Twojego bloga :D i czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  8. hahahahahh Harry jest taki opiekuńczy C;

    OdpowiedzUsuń
  9. KOCHAM TEN BLOG ! ALE MEG MA SZCZĘŚCIE ŻE MA TAKIEGO HARREGO :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzooo ci dziękuję !to naprawdę świetne opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie ma za co :) Ja Tobie mogę podziękować :D że czytasz i komentujesz :D

      Usuń
  11. sUPERŻE BĘDZIESZ CZĘŚCIWJ ZAGLĄDAĆ KOCHAM TEN BLOG ! rozdział super czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń