Harry spał głęboko tyłem do mnie. Ześlizgnęłam się z łóżka, żeby go nie obudzić i zajrzałam do
Darcy. Ona również smacznie spała. Poszłam po cichu do łazienki. Zamknęłam się
w niej, umyłam i przebrałam się w wygodny strój. Żeby nie budzić Hazzy
przeszłam przez pokój Darcy i wyszłam na korytarz. Cofnęłam się, bo
uświadomiłam sobie, że muszę zabrać klucze do domu na Wiśniowej. Zaczęłam się
zastanawiać, gdzie są klucze… Przypomniałam sobie w jakiej marynarce Harry był
ostatnio na Wiśniowej. Otworzyłam cicho szafę i znalazłam marynarkę. Bingo!
Klucze były w kieszonce. Zgarnęłam je. Wzięłam swoje dokumenty oraz torebkę
i wyszłam po cichu z pokoju. Weszłam do salonu. Usłyszałam, że w kuchni coś się
dzieje. Zajrzałam do niej i zobaczyłam
Kazika przygotowującego śniadanie.
- Dzień dobry- powiedziałam. Chyba go wystraszyłam, bo
podskoczył jak oparzony.
- Co ty tak wcześnie wstałaś?- zapytał.
- Przepraszam nie chciałam cię wystraszyć. Dzisiaj przywożą
meble do naszego domu i mają przyjechać na ósmą.
- I nie możesz z tego powodu spać?- zaczął się śmiać Kazik.
- No jest za piętnaście siódma. Jak zjem śniadanie będzie
siódma. Będę musiała już jechać. Akurat dojadę na czas.
- No masz rację. Co sobie życzysz na śniadanie?- zapytał.
- Na pewno kawę. Może tosta?
- Zaraz się zrobi- powiedział uradowany Kazik wsadzając
chleb tostowy do opiekacza.
- A z czym chcesz tego tosta?
- Może być z nutellą.
- Robi się. Zjesz dwa tosty, czy jednego?
- Mogą być dwa.
- Słyszałem, że pokonałeś wczoraj Harrego na korcie.
- Tak się jakoś złożyło…
- Nie bądź taka skromna. Wiem, że jesteś dobra. Mama mi
mówiła- powiedział Kazik patrząc na mnie.
Uśmiechnęłam się szeroko. Kawa już się robiła.
- Idź, ja zaraz wszystko przyniosę- powiedział.
Weszłam do jadalni, która była pusta. Usiadłam na krześle.
Nie długo po tym usłyszałam kroki. Myślałam, że to Kazik. Musiałam mieć bardzo
zaskoczoną minę, gdy w drzwiach pojawiła się Dominika.
- Co tak się dziwisz? Przecież miałyśmy jechać razem-
powiedziała siadając koło mnie.
- Zameldowałaś się Kazikowi?
- A to trzeba się meldować?
- No, bo nie
dostaniesz śniadania…
- Widziałem, widziałem- powiedział Kazik wchodząc z dwoma
kawami i moją porcją tostów stawiając je przed nami- Co sobie życzysz na śniadanie?- zapytał Dominikę- Tak jak Megan,
czy coś innego?
- Tak samo- odpowiedziała pewnie z uśmiechem na twarzy.
Kazik pomaszerował z powrotem do kuchni.
-Która godzina?- zapytała Dominika.
- Ale to są twoje tosty.
- Przecież Kazik przyniesie takie same- powiedziałam- mamy
mało czasu, więc już nie będziemy się sprzeczać, czyje tosty.
Wzięłyśmy po toście, a za chwilę na stole pojawiły się
następne.
- Fajnie macie z tym Kazikiem- powiedziała.
- No nie zaprzeczę. Jest wspaniały!
Zjadłyśmy śniadanie.
- Musimy się zbierać, bo nie wiadomo jak z tymi korkami
będzie. Wczoraj jechaliśmy godzinę…
- A gdzie Harry?
- Śpi.
- Nie obudzisz go?
- Wrócił bardzo późno, więc nie chcę go budzić. Pewnie
przyjedzie później.
- Pewnie będzie zły…
- Trudno. Jakoś to przeżyję.
Wyszłyśmy z domu i wsiadłyśmy do BMW.
Przekręciłam kluczyk w stacyjce i wyjechałyśmy. Na Wiśniową
dojechałyśmy za pięć ósma. Klęłam równo jak szewc, że jest tak późno, ale
zdążyłyśmy jeszcze przed dostawą. Faktycznie o ósmej podjechał samochód
ciężarowy. Był olbrzymi.
- Czy ten samochód jest zastawiony meblami tylko dla was?-
zapytała Doma.
- Tak może być…- odpowiedziałam.
- Przywieźliśmy mebelki dla pani- powiedział jeden
- Bardzo się cieszę, bo nawet nie mamy na czym usiąść…
- Wszystko się zaraz wniesie.
Za chwilę podjechał jakiś samochód z którego wysiadł
przystojny mężczyzna.
- Szefie? To co? Wnosimy?- zapytał jeden z grupki.
- Pat, poczekaj. Muszę porozmawiać z właścicielem.
Popatrzył na nas.
- A właściciela nie ma?- zdziwił się.
- Jestem współwłaścicielką- odpowiedziałam.
- Mówiono mi, że będzie mężczyzna.
- Ale są dwie kobiety- odpowiedziałam- nazywam się Styles.
Mężczyzna poparzył się w papiery.
- No faktycznie. Zgadza się. Panowie, wnosimy- powiedział.
Robotnicy zabrali się dziarsko do roboty.
- Gdzie jest salon?- zapytał jeden z nich.
- Tutaj, proszę pana- wskazałam na łuk łączący salon z
holem.
Robotnicy zaczęli wnosić meble. Postawili pod ścianami.
- Oj… To widzę, że cały dzień się zejdzie- powiedział
kierownik.
- No… Pewnie się zejdzie- powiedziałam.
- Biblioteka gdzie ma być?- zapytał szef.
- Naprzeciwko- powiedziałam.
- Ale który pokój?
- Pierwszy, a drugi będzie gabinet- rzuciłam.
- Wszystko wiadomo- odpowiedział.
- Sypialnie na górę?
- Tak.
- Czy może mi pani wskazać?
Poszliśmy na górę i
powiedziałam, gdzie co ma być.
- Łazienki są przy sypialniach?
- Tak, proszę pana.
- Na razie postawimy je tutaj- zdecydował- słyszałem, że
pani zależy na czasie.
- Bardzo- odpowiedziałam.
- Postaramy się dzisiaj wszystko złożyć.
- W pięciu?
- Wszystko się uda. Nich pani się nie martwi.
- A czy dwa jakieś miejsca siedzące można by było rozpakować
dla nas od razu?
- Się robi- powiedział Pat.
Rozpakowali dwa fotele w bibliotece i ustawili obok siebie.
Usiadłyśmy sobie na nich.
- A gdzie jest kuchnia?- zapytał Bob.
- Za salonem- odpowiedziałam.
- Ciekawe w ile się uwiną- zaczęła się zastanawiać Doma.
- Zobaczymy…
Ciężarówka została rozładowana w całości o wpół do
dziesiątej. Następnie Ekipa zabrała się za rozpakowywanie. Dwóch panów poszło
do kuchni, a dwóch do salonu. Jeden poszedł do łazienki.
- Która to łazienka miała być?- zapytał Bob- na pewno ta?
Poszłam sprawdzić.
- Nie. Ta to miała być na górze- powiedziałam z lekkim
przerażeniem.
- Tak mi się zdawało, że coś tu nie gra…
-Dobrze, że pan zapytał.
- Czy jest tu gdzieś w pobliżu sklep?- zapytała Dominika.
- Do końca ulicy i za rogiem w prawo- powiedziałam.
- Pójdę po kawę i coś do kawy.
- Przecież ty jesteś moim gościem!
- Ale ty nie możesz nigdzie wyjść. Musisz pilnować, żeby ci
przypadkiem kuchni w łazience nie zamontowali- powiedziała po polsku.
- O! Panie są z polski?- powiedział Bob.
- Jak to miło usłyszeć polską mowę i niech pani się nie
martwi. Nie zainstalujemy kuchni w łazience- powiedział do Dominiki, która
właśnie wychodziła w popłochu. Zaczęłam się śmiać.
- Tak Dominiko. Uważaj, bo tutaj co drugi człowiek to Polak...-
rzuciłam do niej jeszcze. Masz tu moją portmonetkę.
- Mam swoje pieniądze - oburzyła się.
- Najlepiej to weź kartę Harrego- powiedziałam.
- Nie. Nie ma mowy. Jeszcze chcesz, żeby mnie wsadzili do
pudła?! Nie ma mowy. Veto- wyszła pośpiesznie z domu.
- Ktoś jeszcze jest z panów z Polski?- zapytałam.
- Nie, tylko ja. Dlatego mówię, że miło usłyszeć.
Kuchnia została bardzo szybko ustawiona. Zostało tylko
podłączenie kuchenki, ale tym miał się zająć gazownik, który miał przyjść o
jedenastej. Elektryk był umówiony na dwunastą. Panowie się zwijali jak w
ukropie. Dominika wróciła z kawą, wodą mineralną i jakimiś ciastkami.
- Ile jestem ci winna?- zapytałam.
- Nic. Przestań. Jestem na waszym utrzymaniu, to chociaż
taki będę miała wkład- powiedziała przedrzeźniając mnie.
- Wiesz, co? To nie był najlepszy pomysł… Bo nie mamy w czym
tego zrobić….
- Która jest godzina?
- Poczekaj. Zadzwonię do Kazika, że gdyby Harry się wybierał
do domu, to żeby zabrał parę rzeczy- powiedziałam.
Wybrałam numer Kazika.
- Cześć Kazik- powiedziałam, gdy się odezwał- czy Harry już
się pojawił?
- Nie wiem, czy cię nie zabije. Jest wściekły jak nigdy.
- Zjadł śniadanie?
- Nie chce jeść śniadania.
- Daj mi go natychmiast do telefonu.
Nastąpiło przekazanie słuchawki.
- Halo?- usłyszałam wściekły głos Harrego.
- Wyspałeś się?- zapytałam niewinnie.
- Gdzie ty jesteś?!- niemal, że krzyknął.
- Na Wiśniowej- powiedziałam spokojnie- mam do ciebie
prośbę.
- Zaraz przyjeżdżam.
- Poczekaj! Przywieź ze trzy kubki. Może być więcej,
czajnik, łyżeczkę. Chociaż jedną i cukier ze śmietanką, ale masz zjeść najpierw
śniadanie, bo tutaj na prawdę nie ma
gdzie, a potem będziesz się wściekał na wszystkich…
- Dlaczego mnie nie obudziłaś?!
- Pogadamy później. Daj mi jeszcze Kazika. Kazik. Nie
wypuszczaj jego bez śniadania. Przygotuj mu dziewięć kubków, albo szklanek,
czajnik elektryczny może być, ale chcę tylko pożyczyć. Jakieś łyżeczki i
cukier, bo kawę już mamy.
- Dobrze. Wszystko przygotuję.
- I jakieś talerzyki- zdążyłam jeszcze dopowiedzieć. Kazik
się rozłączył. Pewnie pobiegł do kuchni przygotować to, o co prosiłam.
- Miałaś rację. Harry jest wściekły- powiedziałam spokojnie
do Dominiki.
- I co będzie?- zapytała.
- Nic. Będę musiała jakoś go rozładować. Najwyżej dostanę
klapsa.
- On ciebie też bije?
- Nie. To takie klapnięcie w pupę. W jego wykonaniu bardzo
delikatne.
Ktoś zapukał do drzwi. Poszłam otworzyć. Za drzwiami stał
jakiś mężczyzna.
- Dzień dobry. Jestem gazownikiem. Miałem być o jedenastej.
Trochę przyszedłem za wcześnie…
- Nie ma problemu. Zapraszam.
- Cześć chłopaki!- powiedział wchodząc do środka.
- Już jesteś? Masz szczęście, bo niedawno skończyliśmy
kuchnię.
Wszyscy pracowali jak małe samochodziki. Parter został
zrobiony jeszcze przed przyjazdem Harrego. W pewnym momencie wyrzucono nas z
biblioteki i kazano nam przejść do salonu. Gdy weszłyśmy, wszystko było już na
miejscu. W oknach wisiały firanki. Lampy stały na swoim miejscu. Została tylko
lampa do powieszenia. O wpół do dwunastej przyjechał Harry. Zaczął wypakowywać
coś z samochodu. Poznałam koszyk Kazika i pomyślałam sobie:
Po co taki wielki koszyk?!
Harry wszedł do domu i zaniósł kosz prosto do kuchni.
- Już się boję…- odpowiedziałam.
- Super wyszedł ten salon. Kuchnia też nie najgorzej-
powiedział.
- Co tak dużo przywiozłeś?
- Cały obiad dla nas wszystkich- odparł.
Zajrzałyśmy z Domą do kosza i rzeczywiście. Była tam zastawa
oraz jedzenie w garnkach.
- Dlatego tyle czasu straciłem, bo Kazik jeszcze ostatnie
rzeczy przygotowywał i nie chciał mnie wypuścić…
- No i dobrze- powiedziałam.
- Przepraszam szefowo. Czy można panią poprosić na górę?-
usłyszałam głos Boba.
- Co on mówi?- zapytał Harry.
- Prosi mnie, abym do niego przyszła.
- To może ja pójdę?
- Ja już pójdę. Ty obejrzyj, co tu jest zrobione.
Weszłam na górę i zastałam Boba w naszej sypialni.
- Jestem- powiedziałam.
- Czy tak ma być ustawione?- zapytał.
- Super- powiedziałam- jest idealnie.
- A jak z łazienką? Jacuzzi ma być gdzie?
- Myślałam, że jacuzzi będzie stało w tym miejscu- wskazałam
kont po prawej stronie od wejścia.
- Zaraz się to załatwi. Czyli tu. A kabina prysznicowa?
- Po lewej. Szafki przy umywalce. Lustro nad umywalką.
- Robi się- powiedział Bob- za chwilę jeszcze zawieszę
firanki i zasłony. Proszę się zastanowić, gdzie ma być światło.
Postanowiłam, że muszę zapytać o to Harrego. Zawołałam go. Za
chwilę był na górze.
- Pan się pyta, gdzie chcemy kinkiety.
- Ale mamy super sypialnię- powiedział Harry- nie myślałem,
że tak świetnie wyjdzie. Myślę, że nad łóżkiem, prawda?
- O czym mówisz?
- O kinkietach.
- No najlepiej będzie nad łóżkiem. Elektryk ma przyjść o
dwunastej.
- To niedługo.
- Pewnie za chwilę.
- Mogę?- usłyszałam głos Dominiki.
- No pewnie, że możesz. Wchodź.
- Ale fajnie wyszło. Epicko!
Za chwilę z drugiego
pokoju wyszedł Stef i zaprosił nas, żebyśmy przyszli zobaczyć. Był to pokój
Darcy. Wyszedł lepiej niż w sklepie. Byłam zachwycona.
- Myślę, że Darcy się spodoba- powiedziałam.
- Spróbowałaby powiedzieć „nie”. Jest super ten pokój-
powiedział Harry.
- A jak łazienka?- zapytał Stef.
Doszliśmy do łazienki
i stanęłam zauroczona.
- Myślę, że Darcy będzie się bardzo podobało- powiedziałam
do Hazzy.
Na górze zostały do zrobienia jeszcze dwie sypialnie. Harry
latał z jednego pomieszczenia do drugiego jak oszalały.
- Uważaj, bo dostaniesz zadyszki- zaczęła się śmiać
Dominika.
- Już prawie dostałem- rzucił wchodząc do gościnnego.
O drugiej przygotowałam obiad. Podgrzałam go na kuchence i
powykładałam na talerze i zaprosiłam wszystkich do stołu, który stał już w
kuchni. Panowie przerwali na obiad pracę. Zjedli bardzo szybko i poszli
kończyć. O szesnastej zaczęli się pakować. Wszystko było już gotowe, więc
prosili żebyśmy odebrali robotę. Harry sprawdził wszystko i stwierdził, że jest
okej. Zwinęli się w ciągu piętnastu minut i odjechali. Zostaliśmy we trójkę.
- Wyszło super- powiedziała zachwycona Dominika.
- Mi się też podoba. Wiesz czego nie kupiliśmy?- zapytałam Harrego.
- Czego?!- zdenerwował się.
- Mebli ogrodowych…
- No tak. Zdążymy to
jeszcze nadrobić.
- Zobacz jak fajnie by było, gdybyśmy mogli teraz usiąść w
ogrodzie. Jest ciepło i ładnie.
- Co? Chcesz jechać do sklepu?
- I tak i tak musimy jechać, bo nie mamy żadnej zastawy-
westchnęłam.
- Zdążymy to kupić. Nie przejmuj się. Zdaje się, że żeśmy
już kupowali takie rzeczy o ile mnie pamięć nie myli- powiedział Harry i
przytulił mnie do siebie.
- To kwestia tylko spakowania się i przewiezienia naszych
rzeczy- powiedziałam.
- To kiedy to zrobimy?
- Może jutro?
- Wszystkie potrzebne rzeczy można załatwić przez Internet.
- Masz rację- powiedziałam- to może usiądźmy w salonie i
wypijmy kawę?- zaproponowałam.
- Z miłą chęcią- powiedziała Doma.
Poszłam do kuchni. Mojej kuchni. Wstawiłam wodę w czajniku
pożyczonym od Kazika i postawiłam na gazie nakładając wcześniej gwizdek. Przygotowałam
kubki wyłożyłam ciasteczka na talerz . Zabrałam ciasteczka do salonu. Harry z
Dominiką byli pogrążeni w rozmowie. Zorientowałam się, że Doma mu opowiada o
przygodach z Geoffreyem.
- Nigdy bym nie przypuszczałbym, że z niego taka szuja-
powiedział Harry- wydawał się fajny koleś.
- To kiedy robimy parapetówę?- zapytałam.
- Trudno to będzie nazwać parapetówą- powiedział Harry.
- To najwyżej pójdziemy do twojego studia- odpowiedziałam
mu.
- Do mojego studia? Nie wpuszczę.
- Możemy zrobić w piwnicy- rzuciłam.
- Przecież tam jest basen!
- Dobrze. To zrobimy na ulicy- zdecydowałam- Dominika,
wiesz, że pokój gościnny jest dla ciebie. Widziałaś go? To może dzisiaj zróbmy
tę parapetówę? Zadzwoni się do cateringu i przywiozą wszystko? Co wy na to?
- A wiesz to jest myśl- powiedziała Dominika.
- Nie ma co się zastanawiać, tylko trzeba zadzwonić do
cateringu. Masz jakiś telefon do jakiejś firmy cateringowej?- zapytałam Harrego.
- Zaraz sprawdzę w komórce- powiedział.
Znalazł i wybrał numer.
- Dzień dobry. Z tej strony Harry Styles. Żona sobie
wymyśliła parapetówę. Dzisiaj w naszym nowym domu. Chciałem zamówić jakieś jedzenie i alkohole. Dacie
radę? No mogą być chipsy. Orzeszki również. Tak żelki też mogą być.
- Daj mi ten telefon!- zdenerwowałam się.
Podał mi telefon.
- Dzień dobry. Z tej strony Megan Styles. Co możecie
zaoferować? Na dziewiętnastą. Tak. Tak? No to super. Bardzo się cieszę, że
odwołali. A co macie? To poproszę kanapki. Sałatki, tak. Coś słodkiego? A
ciepłe danie. No to super. Czy zastawę też gwarantujecie? Dobrze. Może być. A z
alkoholi? Może być wino, piwo i whiskey. Woda mineralna. Niegazowana. Tak.
Rozumiem, że to wszystko będzie o dziewiętnastej. Za piętnaście? Jeszcze
lepiej. Czy możemy liczyć na jakąś zniżkę? Jako, że ratujemy państwa z opresji.
Dziękuje bardzo. Do widzenia- rozłączyłam się.
Harry miał wielkie oczy. Dominika zresztą też.
- Załatwiłaś to wszystko w pięć minut?- zdziwiła się
Dominika.
- Co się będę rozdrabniać? Dostaliśmy 30% zniżki.
- Na to bym nie wpadł, żeby prosić o zniżkę- powiedział
Harry.
- Ale im się klient rozmyślił, a mieli wszystko
przygotowane… I są bardzo szczęśliwi, że żeśmy zamówili. Ponieśliby straty,
gdyby nie my.
- Ty masz głowę do interesów. Zawsze miałaś- powiedziała
Doma.
- To teraz jedziemy do domu, bo trzeba się przebrać, po
całym dniu tyrania tutaj- powiedziałam.
Dominika dostała ataku śmiechu. Wyciągnęłam telefon i
zadzwoniłam najpierw do mamy.
- Mamo, czy macie jakieś plany na wieczór? Nie? To cudownie.
To już macie.
- Co ty kombinujesz?- zapytała mama.
- A… Zapraszamy was na parapetówę. Na dziewiętnastą. Zresztą
zaraz się i tak zobaczymy. Tylko nie mów nic nikomu, bo ja zaraz będę
dzwonić po wszystkich- rozłączyłyśmy
się.
- Hazzie? Czy możesz powstawiać naczynia do zmywarki? Bo ja
muszę zaprosić pozostałych gości- powiedziałam.
- Nie wygłupiaj się. Przecież zaraz tam jedziemy- rzucił.
- Nie wypada tak. Musimy im dać trochę czasu. Przyjedziemy
na szóstą, przebierzemy się i wracamy.
Doma o mało nie spadła z kanapy, gdy
zobaczyła minę Harrego.
* HELLO :) JAK TAM PRZED DNIEM DZIECKA, CO? :) DZIŚ WRZUCAM WCZEŚNIEJ :) MAM NADZIEJĘ, ŻE BĘDZIE WIĘCEJ KOMENTARZY, NIŻ POPRZEDNIO. I JAK WAM SIĘ PODOBA DOMINIKA? :) JAK SĄDZICIE? CO BĘDZIE DALEJ? XX Jakby co, mój twitter: @GokaEhlert zapraszam C:
~meg