piątek, 31 maja 2013

Rozdział Siedemdziesiąty Szósty ( Dla tych, którzy nie traktują życia na poważnie )

  Obudziłam się o szóstej rano. Pierwszą myślą, jaka przyszła mina myśl to: Dzisiaj przywożą meble! 
Harry spał głęboko tyłem do mnie. Ześlizgnęłam się z  łóżka, żeby go nie obudzić i zajrzałam do Darcy. Ona również smacznie spała. Poszłam po cichu do łazienki. Zamknęłam się w niej, umyłam i przebrałam się w wygodny strój. Żeby nie budzić Hazzy przeszłam przez pokój Darcy i wyszłam na korytarz. Cofnęłam się, bo uświadomiłam sobie, że muszę zabrać klucze do domu na Wiśniowej. Zaczęłam się zastanawiać, gdzie są klucze… Przypomniałam sobie w jakiej marynarce Harry był ostatnio na Wiśniowej. Otworzyłam cicho szafę i znalazłam marynarkę. Bingo! Klucze były w kieszonce. Zgarnęłam je. Wzięłam swoje dokumenty oraz torebkę i wyszłam po cichu z pokoju. Weszłam do salonu. Usłyszałam, że w kuchni coś się dzieje. Zajrzałam do niej i zobaczyłam  Kazika przygotowującego śniadanie.
- Dzień dobry- powiedziałam. Chyba go wystraszyłam, bo podskoczył jak oparzony.
- Co ty tak wcześnie wstałaś?- zapytał.
- Przepraszam nie chciałam cię wystraszyć. Dzisiaj przywożą meble do naszego domu i mają przyjechać na ósmą.
- I nie możesz z tego powodu spać?- zaczął się śmiać Kazik.
- No jest za piętnaście siódma. Jak zjem śniadanie będzie siódma. Będę musiała już jechać. Akurat dojadę na czas.
- No masz rację. Co sobie życzysz na śniadanie?- zapytał.
- Na pewno kawę. Może tosta?
- Zaraz się zrobi- powiedział uradowany Kazik wsadzając chleb tostowy do opiekacza.
- A z czym chcesz tego tosta?
- Może być z nutellą.
- Robi się. Zjesz dwa tosty, czy jednego?
- Mogą być dwa.
- Słyszałem, że pokonałeś wczoraj Harrego na korcie.
- Tak się jakoś złożyło…
- Nie bądź taka skromna. Wiem, że jesteś dobra. Mama mi mówiła- powiedział Kazik patrząc na mnie.
Uśmiechnęłam się szeroko. Kawa już się robiła.
- Idź, ja zaraz wszystko przyniosę- powiedział.
Weszłam do jadalni, która była pusta. Usiadłam na krześle. Nie długo po tym usłyszałam kroki. Myślałam, że to Kazik. Musiałam mieć bardzo zaskoczoną minę, gdy w drzwiach pojawiła się Dominika.
- Co tak się dziwisz? Przecież miałyśmy jechać razem- powiedziała siadając koło mnie.
- Zameldowałaś się Kazikowi?
- A to trzeba się meldować?
- No,  bo nie dostaniesz śniadania…
- Widziałem, widziałem- powiedział Kazik wchodząc z dwoma kawami i moją porcją tostów stawiając je przed nami- Co sobie życzysz na  śniadanie?- zapytał Dominikę- Tak jak Megan, czy coś innego?
- Tak samo- odpowiedziała pewnie z uśmiechem na twarzy.
Kazik pomaszerował z powrotem do kuchni.
-Która godzina?- zapytała Dominika.
- Za dziesięć siódma- powiedziałam- proszę. Częstuj się.   
- Ale to są twoje tosty.
- Przecież Kazik przyniesie takie same- powiedziałam- mamy mało czasu, więc już nie będziemy się sprzeczać, czyje tosty.
Wzięłyśmy po toście, a za chwilę na stole pojawiły się następne.
- Fajnie macie z tym Kazikiem- powiedziała.
- No nie zaprzeczę. Jest wspaniały!
Zjadłyśmy śniadanie.
- Musimy się zbierać, bo nie wiadomo jak z tymi korkami będzie. Wczoraj jechaliśmy godzinę…
- A gdzie Harry?
- Śpi.
- Nie obudzisz go?
- Wrócił bardzo późno, więc nie chcę go budzić. Pewnie przyjedzie później.
- Pewnie będzie zły…
- Trudno. Jakoś to przeżyję.
Wyszłyśmy z domu i wsiadłyśmy do BMW.
Przekręciłam kluczyk w stacyjce i wyjechałyśmy. Na Wiśniową dojechałyśmy za pięć ósma. Klęłam równo jak szewc, że jest tak późno, ale zdążyłyśmy jeszcze przed dostawą. Faktycznie o ósmej podjechał samochód ciężarowy. Był olbrzymi.
- Czy ten samochód jest zastawiony meblami tylko dla was?- zapytała Doma.
- Tak może być…- odpowiedziałam.
Z samochodu wysiadło pięciu panów. Otworzyłam drzwi wejściowe i przywitałam się z nimi.   
- Przywieźliśmy mebelki dla pani- powiedział jeden
- Bardzo się cieszę, bo nawet nie mamy na czym usiąść…
- Wszystko się zaraz wniesie.
Za chwilę podjechał jakiś samochód z którego wysiadł przystojny  mężczyzna.
- Szefie? To co? Wnosimy?- zapytał jeden z grupki.
- Pat, poczekaj. Muszę porozmawiać z właścicielem.
Popatrzył na nas.
- A właściciela nie ma?- zdziwił się.
- Jestem współwłaścicielką- odpowiedziałam.
- Mówiono mi, że będzie mężczyzna.
- Ale są dwie kobiety- odpowiedziałam- nazywam się Styles.
Mężczyzna poparzył się w papiery.
- No faktycznie. Zgadza się. Panowie, wnosimy- powiedział.
Robotnicy zabrali się dziarsko do roboty.
- Gdzie jest salon?- zapytał jeden z nich.
- Tutaj, proszę pana- wskazałam na łuk łączący salon z holem.
Robotnicy zaczęli wnosić meble. Postawili pod ścianami.
- Oj… To widzę, że cały dzień się zejdzie- powiedział kierownik.
- No… Pewnie się zejdzie- powiedziałam.
- Biblioteka gdzie ma być?- zapytał szef.
- Naprzeciwko- powiedziałam.
- Ale który pokój?
- Pierwszy, a drugi będzie gabinet- rzuciłam.
- Wszystko wiadomo- odpowiedział.
- Sypialnie na górę?
- Tak.
- Czy może mi pani wskazać?
 Poszliśmy na górę i powiedziałam, gdzie co ma być.
- Łazienki są przy sypialniach?
- Tak, proszę pana.
- Na razie postawimy je tutaj- zdecydował- słyszałem, że pani zależy na czasie.
- Bardzo- odpowiedziałam.
- Postaramy się dzisiaj wszystko złożyć.
- W pięciu?
- Wszystko się uda. Nich pani się nie martwi.
- A czy dwa jakieś miejsca siedzące można by było rozpakować dla nas od razu?
- Się robi- powiedział Pat.
Rozpakowali dwa fotele w bibliotece i ustawili obok siebie.
Usiadłyśmy sobie na nich.
- A gdzie jest kuchnia?- zapytał Bob.
- Za salonem- odpowiedziałam.
- Ciekawe w ile się uwiną- zaczęła się zastanawiać Doma.
- Zobaczymy…
Ciężarówka została rozładowana w całości o wpół do dziesiątej. Następnie Ekipa zabrała się za rozpakowywanie. Dwóch panów poszło do kuchni, a dwóch do salonu. Jeden poszedł do łazienki.
- Która to łazienka miała być?- zapytał Bob- na pewno ta?
 Poszłam sprawdzić.
- Nie. Ta to miała być na górze- powiedziałam z lekkim przerażeniem.
- Tak mi się zdawało, że coś tu nie gra…
-Dobrze, że pan zapytał.
- Czy jest tu gdzieś w pobliżu sklep?- zapytała Dominika.
- Do końca ulicy i za rogiem w prawo- powiedziałam.
- Pójdę po kawę i coś do kawy.
- Przecież ty jesteś moim gościem!
- Ale ty nie możesz nigdzie wyjść. Musisz pilnować, żeby ci przypadkiem kuchni w łazience nie zamontowali- powiedziała po polsku.
- O! Panie są z polski?- powiedział Bob.
- Jak to miło usłyszeć polską mowę i niech pani się nie martwi. Nie zainstalujemy kuchni w łazience- powiedział do Dominiki, która właśnie wychodziła w popłochu. Zaczęłam się śmiać.
- Tak Dominiko. Uważaj, bo tutaj co drugi człowiek to Polak...- rzuciłam do niej jeszcze. Masz tu moją portmonetkę.
- Mam swoje pieniądze - oburzyła się.
- Najlepiej to weź kartę Harrego- powiedziałam.
- Nie. Nie ma mowy. Jeszcze chcesz, żeby mnie wsadzili do pudła?! Nie ma mowy. Veto- wyszła pośpiesznie z domu.
- Ktoś jeszcze jest z panów z Polski?- zapytałam.
- Nie, tylko ja. Dlatego mówię, że miło usłyszeć.
Kuchnia została bardzo szybko ustawiona. Zostało tylko podłączenie kuchenki, ale tym miał się zająć gazownik, który miał przyjść o jedenastej. Elektryk był umówiony na dwunastą. Panowie się zwijali jak w ukropie. Dominika wróciła z kawą, wodą mineralną i jakimiś ciastkami.
- Ile jestem ci winna?- zapytałam.
- Nic. Przestań. Jestem na waszym utrzymaniu, to chociaż taki będę miała wkład- powiedziała przedrzeźniając mnie.
- Wiesz, co? To nie był najlepszy pomysł… Bo nie mamy w czym tego zrobić….
- Która jest godzina?
- Dziesiąta. 
- Poczekaj. Zadzwonię do Kazika, że gdyby Harry się wybierał do domu, to żeby zabrał parę rzeczy- powiedziałam.
Wybrałam numer Kazika.
- Cześć Kazik- powiedziałam, gdy się odezwał- czy Harry już się pojawił?
- Nie wiem, czy cię nie zabije. Jest wściekły jak nigdy.
- Zjadł śniadanie?
- Nie chce jeść śniadania.
- Daj mi go natychmiast do telefonu.
Nastąpiło przekazanie słuchawki.
- Halo?- usłyszałam wściekły głos Harrego.
- Wyspałeś się?- zapytałam niewinnie.
- Gdzie ty jesteś?!- niemal, że krzyknął.
- Na Wiśniowej- powiedziałam spokojnie- mam do ciebie prośbę.
- Zaraz przyjeżdżam.
- Poczekaj! Przywieź ze trzy kubki. Może być więcej, czajnik, łyżeczkę. Chociaż jedną i cukier ze śmietanką, ale masz zjeść najpierw śniadanie, bo tutaj na  prawdę nie ma gdzie, a potem będziesz się wściekał na wszystkich…
- Dlaczego mnie nie obudziłaś?!
- Pogadamy później. Daj mi jeszcze Kazika. Kazik. Nie wypuszczaj jego bez śniadania. Przygotuj mu dziewięć kubków, albo szklanek, czajnik elektryczny może być, ale chcę tylko pożyczyć. Jakieś łyżeczki i cukier, bo kawę już mamy.
- Dobrze. Wszystko przygotuję.
- I jakieś talerzyki- zdążyłam jeszcze dopowiedzieć. Kazik się rozłączył. Pewnie pobiegł do kuchni przygotować to, o co prosiłam.
- Miałaś rację. Harry jest wściekły- powiedziałam spokojnie do Dominiki.
- I co będzie?- zapytała.
- Nic. Będę musiała jakoś go rozładować. Najwyżej dostanę klapsa.
- On ciebie też bije?
- Nie. To takie klapnięcie w pupę. W jego wykonaniu bardzo delikatne.
Ktoś zapukał do drzwi. Poszłam otworzyć. Za drzwiami stał jakiś mężczyzna.
- Dzień dobry. Jestem gazownikiem. Miałem być o jedenastej. Trochę przyszedłem za wcześnie…
- Nie ma problemu. Zapraszam.
- Cześć chłopaki!- powiedział wchodząc do środka.
- Już jesteś? Masz szczęście, bo niedawno skończyliśmy kuchnię.
Wszyscy pracowali jak małe samochodziki. Parter został zrobiony jeszcze przed przyjazdem Harrego. W pewnym momencie wyrzucono nas z biblioteki i kazano nam przejść do salonu. Gdy weszłyśmy, wszystko było już na miejscu. W oknach wisiały firanki. Lampy stały na swoim miejscu. Została tylko lampa do powieszenia. O wpół do dwunastej przyjechał Harry. Zaczął wypakowywać coś z samochodu. Poznałam koszyk Kazika i pomyślałam sobie:
Po co taki wielki koszyk?!
Harry wszedł do domu i zaniósł kosz prosto do kuchni.
- Dzień dobry wszystkim- powiedział- a z tobą się policzę wieczorem.       
- Już się boję…- odpowiedziałam.
- Super wyszedł ten salon. Kuchnia też nie najgorzej- powiedział.
- Co tak dużo przywiozłeś?
- Cały obiad dla nas wszystkich- odparł.
Zajrzałyśmy z Domą do kosza i rzeczywiście. Była tam zastawa oraz jedzenie w garnkach.
- Dlatego tyle czasu straciłem, bo Kazik jeszcze ostatnie rzeczy przygotowywał i nie chciał mnie wypuścić…
- No i dobrze- powiedziałam.
- Przepraszam szefowo. Czy można panią poprosić na górę?- usłyszałam głos Boba.
- Co on mówi?- zapytał Harry.
- Prosi mnie, abym do niego przyszła.
- To może ja pójdę?
- Ja już pójdę. Ty obejrzyj, co tu jest zrobione.
Weszłam na górę i zastałam Boba w naszej sypialni.
- Jestem- powiedziałam.
- Czy tak ma być ustawione?- zapytał.
- Super- powiedziałam- jest idealnie.
- A jak z łazienką? Jacuzzi ma być gdzie?
- Myślałam, że jacuzzi będzie stało w tym miejscu- wskazałam kont po prawej stronie od wejścia.
- Zaraz się to załatwi. Czyli tu. A kabina prysznicowa?
- Po lewej. Szafki przy umywalce. Lustro nad umywalką.
- Robi się- powiedział Bob- za chwilę jeszcze zawieszę firanki i zasłony. Proszę się zastanowić, gdzie ma być światło.
Postanowiłam, że muszę zapytać o to Harrego. Zawołałam go. Za chwilę był na górze.
- Pan się pyta, gdzie chcemy kinkiety.
- Ale mamy super sypialnię- powiedział Harry- nie myślałem, że tak świetnie wyjdzie. Myślę, że nad łóżkiem, prawda?
- O czym mówisz?
- O kinkietach.
- No najlepiej będzie nad łóżkiem. Elektryk ma przyjść o dwunastej.
- To niedługo.
- Pewnie za chwilę.
- Mogę?- usłyszałam głos Dominiki.
- No pewnie, że możesz. Wchodź.
- Ale fajnie wyszło. Epicko!
Za chwilę  z drugiego pokoju wyszedł Stef i zaprosił nas, żebyśmy przyszli zobaczyć. Był to pokój Darcy. Wyszedł lepiej niż w sklepie. Byłam zachwycona.
- Myślę, że Darcy się spodoba- powiedziałam.
- Spróbowałaby powiedzieć „nie”. Jest super ten pokój- powiedział Harry.
- A jak łazienka?- zapytał Stef.
 Doszliśmy do łazienki i stanęłam zauroczona.
- Myślę, że Darcy będzie się bardzo podobało- powiedziałam do Hazzy.
Na górze zostały do zrobienia jeszcze dwie sypialnie. Harry latał z jednego pomieszczenia do drugiego jak oszalały.
- Uważaj, bo dostaniesz zadyszki- zaczęła się śmiać Dominika.
- Już prawie dostałem- rzucił wchodząc do gościnnego.
O drugiej przygotowałam obiad. Podgrzałam go na kuchence i powykładałam na talerze i zaprosiłam wszystkich do stołu, który stał już w kuchni. Panowie przerwali na obiad pracę. Zjedli bardzo szybko i poszli kończyć. O szesnastej zaczęli się pakować. Wszystko było już gotowe, więc prosili żebyśmy odebrali robotę. Harry sprawdził wszystko i stwierdził, że jest okej. Zwinęli się w ciągu piętnastu minut i odjechali. Zostaliśmy we trójkę.
- Wyszło super- powiedziała zachwycona Dominika.
- Mi się też podoba. Wiesz czego nie kupiliśmy?- zapytałam Harrego.
- Czego?!- zdenerwował się.
- Mebli ogrodowych…
- No tak.  Zdążymy to jeszcze nadrobić.
- Zobacz jak fajnie by było, gdybyśmy mogli teraz usiąść w ogrodzie. Jest ciepło i ładnie.
- Co? Chcesz jechać do sklepu?
- I tak i tak musimy jechać, bo nie mamy żadnej zastawy- westchnęłam.
- Zdążymy to kupić. Nie przejmuj się. Zdaje się, że żeśmy już kupowali takie rzeczy o ile mnie pamięć nie myli- powiedział Harry i przytulił mnie do siebie.
- To kwestia tylko spakowania się i przewiezienia naszych rzeczy- powiedziałam.
- To kiedy to zrobimy?
- Może jutro?
- Wszystkie potrzebne rzeczy można załatwić przez Internet.
- Masz rację- powiedziałam- to może usiądźmy w salonie i wypijmy kawę?- zaproponowałam.
- Z miłą chęcią- powiedziała Doma.
Poszłam do kuchni. Mojej kuchni. Wstawiłam wodę w czajniku pożyczonym od Kazika i postawiłam na gazie nakładając wcześniej gwizdek. Przygotowałam kubki wyłożyłam ciasteczka na talerz . Zabrałam ciasteczka do salonu. Harry z Dominiką byli pogrążeni w rozmowie. Zorientowałam się, że Doma mu opowiada o przygodach z Geoffreyem.
- Nigdy bym nie przypuszczałbym, że z niego taka szuja- powiedział Harry- wydawał się fajny koleś.
- To kiedy robimy parapetówę?- zapytałam.
- Trudno to będzie nazwać parapetówą- powiedział Harry.
- To najwyżej pójdziemy do twojego studia- odpowiedziałam mu.
- Do mojego studia? Nie wpuszczę.
- Możemy zrobić w piwnicy- rzuciłam.
- Przecież tam jest basen!
- Dobrze. To zrobimy na ulicy- zdecydowałam- Dominika, wiesz, że pokój gościnny jest dla ciebie. Widziałaś go? To może dzisiaj zróbmy tę parapetówę? Zadzwoni się do cateringu i przywiozą wszystko? Co wy na to?
- A wiesz to jest myśl- powiedziała Dominika.
Harry zaczął się zastanawiać.                                                    
- Nie ma co się zastanawiać, tylko trzeba zadzwonić do cateringu. Masz jakiś telefon do jakiejś firmy cateringowej?- zapytałam Harrego.
- Zaraz sprawdzę w komórce- powiedział.
Znalazł i wybrał numer.
- Dzień dobry. Z tej strony Harry Styles. Żona sobie wymyśliła parapetówę. Dzisiaj w naszym nowym domu. Chciałem  zamówić jakieś jedzenie i alkohole. Dacie radę? No mogą być chipsy. Orzeszki również. Tak żelki też mogą być.
- Daj mi ten telefon!- zdenerwowałam się.
Podał mi telefon.
- Dzień dobry. Z tej strony Megan Styles. Co możecie zaoferować?  Na dziewiętnastą. Tak.  Tak? No to super. Bardzo się cieszę, że odwołali. A co macie? To poproszę kanapki. Sałatki, tak. Coś słodkiego? A ciepłe danie. No to super. Czy zastawę też gwarantujecie? Dobrze. Może być. A z alkoholi? Może być wino, piwo i whiskey. Woda mineralna. Niegazowana. Tak. Rozumiem, że to wszystko będzie o dziewiętnastej. Za piętnaście? Jeszcze lepiej. Czy możemy liczyć na jakąś zniżkę? Jako, że ratujemy państwa z opresji. Dziękuje bardzo. Do widzenia- rozłączyłam się.
Harry miał wielkie oczy. Dominika zresztą też.
- Załatwiłaś to wszystko w pięć minut?- zdziwiła się Dominika.
- Co się będę rozdrabniać? Dostaliśmy 30% zniżki.
- Na to bym nie wpadł, żeby prosić o zniżkę- powiedział Harry.
- Ale im się klient rozmyślił, a mieli wszystko przygotowane… I są bardzo szczęśliwi, że żeśmy zamówili. Ponieśliby straty, gdyby nie my.
- Ty masz głowę do interesów. Zawsze miałaś- powiedziała Doma.
- To teraz jedziemy do domu, bo trzeba się przebrać, po całym dniu tyrania tutaj- powiedziałam.
Dominika dostała ataku śmiechu. Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam najpierw do mamy.
- Mamo, czy macie jakieś plany na wieczór? Nie? To cudownie. To już macie.
- Co ty kombinujesz?- zapytała mama.
- A… Zapraszamy was na parapetówę. Na dziewiętnastą. Zresztą zaraz się i tak zobaczymy. Tylko nie mów nic nikomu, bo ja zaraz będę dzwonić  po wszystkich- rozłączyłyśmy się.
- Hazzie? Czy możesz powstawiać naczynia do zmywarki? Bo ja muszę zaprosić pozostałych gości- powiedziałam.
- Nie wygłupiaj się. Przecież zaraz tam jedziemy- rzucił.

- Nie wypada tak. Musimy im dać trochę czasu. Przyjedziemy na szóstą, przebierzemy się i wracamy.
 Doma o mało nie spadła z kanapy, gdy zobaczyła minę Harrego.


* HELLO :) JAK TAM PRZED DNIEM DZIECKA, CO? :) DZIŚ WRZUCAM WCZEŚNIEJ :) MAM NADZIEJĘ, ŻE BĘDZIE WIĘCEJ KOMENTARZY, NIŻ POPRZEDNIO. I JAK WAM SIĘ PODOBA DOMINIKA? :) JAK SĄDZICIE? CO BĘDZIE DALEJ? XX Jakby co, mój twitter: @GokaEhlert zapraszam C:
~meg

7 komentarzy:

  1. żałuje że taki krótki, bo kocham te długie ale rozdział jak zwykle zajebisty jestem ciekaawa jaką karę tym razem dostanie Megg kocham kocham kocham cie!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja wiem...że krótki... sama tak mam, że czytam, czytam i nagle koniec w najlepszym momencie :D spokojnie, jutro postaram się wrzucić kolejny, dłuższy :D w razie czego, jestem pod @GokaEhlert na Twitterze ;)) xx

      Usuń
  2. Cudowny jak zawsze, szkoda że taki krótki i że kończy się w najlepszym momencie. Mam nadzieję że niedługo pojawi się następny rozdział :)

    PS. KOCHAM CIĘ! ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział! jestem ciekawa co będzie dalej i co zrobią z Darcy czy ona też będzie na imprezie xd

    OdpowiedzUsuń
  4. wspaniały już nie mogę się doczekać kolejnego

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak zwykle super ! <3. Pamiętaj czytam , nie zapominam o Tobie .:D. ♥ / lolu:*.

    OdpowiedzUsuń
  6. suuuuuuuuuuppppppeeeeeeerrr ummm domówka się szykuje

    OdpowiedzUsuń