- No to Niall? Pójdziesz spać? - Zapytałam.
- No… Po tej awanturze nie wiem…
- Jeszcze raz cię przepraszam za tą awanturę.
Chodź na górę, trochę się prześpisz.
Zaprowadziłam go na górę, do pokoju gościnnego, którego w
duchu nazywałam rodziców, bo tylko oni tam, jak do tej pory spali. Pościel była
świeżo pościelona, więc zdjęłam kapę i powiedziałam:
- Śpij. Miłych snów ci życzę. Jak chcesz, to
zamknij się od środka.
- Po co?
Zamknęłam do niego drzwi i zeszłam na dół.
- To co robimy? - zapytałam Harryego.
- Nie wiesz, co w Darcy wstąpiło?
- Nie mam zielonego pojęcia, co się stało…
- Nie lubi sprzeciwów, a sprzeciwiliśmy się jej.
- Próbowałem jej wytłumaczyć, że nie może się
tak zachowywać, to zaczęła mnie bić. Jak podniosła na mnie rękę, to zacząłem ją
bić. Ma zakaz wychodzenia z pokoju i niedostanie dzisiaj deseru.
- Strasznie dla niej bolesna kara - powiedziałam.
- Ale ona nie może się tak zachowywać. Musi to poczuć. Ja
wiem, że na mnie tylko takie kary działały. Mogli mi tłumaczyć godzinami, że
czegoś nie wolno, ja robiłem po swojemu,
ale jak nie dostałem deseru, to zapamiętałem na całe życie, że tak nie wolno
robić… Wiesz, miałem ochotę cię wylizać z tej czekolady, ale się powstrzymałem
przy Niallu. Chodź, taki ładny dzień, to pójdziemy do ogrodu. Harry wyszedł
pierwszy, porozstawiał fotele, postawił stolik i powiedział:
- Siadaj. Napijesz się czegoś?
- Może kawy - odpowiedziałam.
Harry zniknął w drzwiach i po pewnym czasie przybiegł z
kawą.
- Jutro wraca Dominika - poinformowałam go.
- To super, może Niall się wreszcie wyzwoli. Po
tym koszmarze…
- Dobrze by było, jakby się zeszli ze sobą - stwierdziłam - on po przejściach, ona po przejściach. Mogą
się pocieszać wzajemnie.
W sąsiednim domu otworzyły się drzwi do ogrodu. Jay wyszedł w samych slipkach.
- Cześć Jay! - Powiedział Harry.
Jay się spłoszył.
- Cześć, zaraz przyjdę - powiedział i skoczył z powrotem do domu. Po
krótkiej chwili wyszedł w
krótkich spodenkach - przepraszam moich
sąsiadów za mój wcześniejszy, roznegliżowany wygląd…
- Zdaje się, że tu sami dorośli - powiedziałam śmiejąc się.
- No ten mały kawaler, to zdaje się, że dziecko.
- Ale on nie groźny na razie.
- NA RAZIE - powiedział Harry.
- Może wpadniecie do nas na kawę po sąsiedzku? -
Zaproponowałam - niestety jesteśmy już po śniadaniu…
Z góry usłyszeliśmy chrapanie Nialla. Zachciało mi się
śmiać. Harry popatrzył na mnie.
- Co? Macie gości?
- No… Takiego jednego z naprzeciwka - odpowiedział Hazzie.
- Co? Niall u was śpi? - Zapytał Jay.
- Wygląda, jak z krzyża zdjęty. Niech się
chłopak wyśpi. Mówi, że w domu spać nie może.
- Wcale mu się nie dziwię… Pewnie bym się
wyprowadził z takiego domu.
- Lepiej, żeby nie - powiedzieliśmy równocześnie.
- Nasza enklawa by się pewnie rozpadła.
- Może jednak nie będzie tak źle.
- Z kim ty rozmawiasz? - Gabriela wyszła w zielonym szlafroczku - o cześć Megan! Hej Harry!
- Idź się ubierz - zdenerwował się Jay.
- Przecież jest ubrana. O co ci chodzi? - Zaczął bronić Gabrieli Harry.
Popatrzyłam zdziwiona na Hazzę.
- Zapraszamy na kawę - powiedziałam.
- Jeszcze nie jedliśmy śniadania - powiedziała Gabi.
- To zjedzcie śniadanie i przyjdźcie do nas,
albo przynieście sobie śniadanie do nas, a my wam damy kawę - powiedział Harry.
Z góry nadal rozlegało się chrapanie Nialla.
- To może przyjdźcie do nas?
- Nie, musimy być tutaj, bo dzieciaki nie będą
wiedziały gdzie nas szukać.
Za chwilę na naszym tarasie siedzieli obydwoje i jedli
śniadanie. Harry poszedł zrobić kawę, a ja zobaczyłam na Gabrieli palcu nowy
pierścionek.
- Jaki masz ładny pierścionek.
- A, dziękuję. Dostałam od Jaya - powiedziała patrząc na pierścionek - też mi się bardzo podoba.
- Jutro wraca Dominika - zagadnęłam.
- Tak. Bardzo się cieszę. Dobrze, że udało jej
się wszystko załatwić.
- Też tak uważam.
- To Niall będzie w końcu wolny - powiedział Jay - mnie się ona od początku nie podobała.
- Serce nie sługa - powiedziałam - zakochał się i koniec.
- Skąd on ją wytrzasnął?
- No niestety jest to moja wina… Bo ja ich ze
sobą poznałam…
- No, ale nie powinnaś się winić - pocieszył mnie - przecież Niall jest dorosły.
- On, jak małe dziecko - powiedziałam - właściwie ja powinnam teraz pojechać do
Warszawy, a nie Dominika.
- Dopiero byłaś nie dawno w Warszawie - powiedział Jay.
- Jak to niedawno?
- No, z rok temu.
Gabriela go trąciła łokciem.
- Nie wracajmy do tego - powiedziała - mam ci przypomnieć, że była razem z Dominiką.
- Może rzeczywiście nie wracajmy - zgodziłam się z Gabi.
Antoś przyszedł do Gabrieli swoim chwiejnym kroczkiem i coś
tam jej zaczął tłumaczyć.
- To kto jedzie po Dominikę? - Zapytałam.
- Niall. Przecież on by mi nie wybaczył, gdybym
pojechała po nią. Kto u was tak chrapie? - Zapytała.
- Rzeczony Niall - odpowiedziałam.
- No… Wyspać się przy nim nie można.
- Można się przyzwyczaić - rzucił Harry, który przyszedł z kawą - tyle razy spałem z Niallem w jednym pokoju.
- To co? Powiemy im? - Zapytał Jay, Gabrielę.
- Jak chcesz - odpowiedziała.
Patrzyliśmy zdziwieni na nich.
- Słuchajcie. Nie formalnie chcieliśmy was
poinformować, że za dwa miesiące jest nasz ślub.
- To cudownie! - Krzyknęłam.
Na górze coś się
poruszyło.
- Cicho bądź, bo Niall śpi - Harry położył mi rękę na ustach.
Za chwilę usłyszeliśmy ponowne chrapanie, więc wiedzieliśmy,
że Niall się nie obudził.
- A gdzie Darcy? - Zapytał Jay.
- Była niegrzeczna i odbywa szlaban w swoim
pokoju.
- Aż tak była niegrzeczna? - Zdziwiła się Gabriela.
- Oj, była - potwierdziłam.
Opowiedzieliśmy im, co się działo przy śniadaniu. Byli
zszokowani.
- Czyżby w przedszkolu dzieci tak się
zachowywały? - Zdziwiła się Gabi.
- Ona jest zazdrosna o wujka Nialla - powiedziałam.
- To taka szczenięca miłość? - Zakpił Jay.
- Coś w tym rodzaju - odpowiedział Harry.
Zerknęłam na okno na górze i zobaczyłam, że Darcy
podsłuchuje naszą rozmowę. Harry popatrzył w tym samym kierunku, co ja i za chwilę
wstał cicho i poszedł na górę. Usłyszałam, że okno się zamyka. Słychać też było
jakąś rozmowę, ale nie było słychać, o co chodzi. Gdy Harry wrócił, dusił się
ze śmiechu.
- Co się stało? - Zapytałam.
- Nasza córka koniecznie chce być na ślubie… - wydusił z siebie - to ona wyjdzie za mąż za wujka Nialla, bo
wujek Niall jest już wolny. Zapytałem, jak będzie do niego mówić. Odpowiedziała:
Wujek.
Wszyscy ryknęliśmy śmiechem.
- Wiecie co? Może się przenieśmy do nas, bo ten
biedny Niall, to się nie wyśpi - powiedziała Gabriela.
- Jest tak zmęczony, że pewnie będzie spał do
jutra.
- Chyba, że go głód obudzi…
- No tak… To jest jedyna rzecz, co go może
obudzić - stwierdziłam.
Przesunęliśmy nasze fotele bliżej domu Jaya i Gabi i
mogliśmy spokojnie rozmawiać.
- To jak tam przygotowania? - zapytałam.
- No, już mamy zaklepaną salę.
- Gdzie?
- U Simona - odpowiedziała Gabriela.
- To najlepsze rozwiązanie. Darmowy hotel,
kucharz… Po za tym, Simon by się pewnie obraził, gdyby się dowiedział, że nie
korzystamy z jego chałupy - powiedział
Jay.
- No, pewnie masz rację. On lubi wyprawiać takie
imprezy. Kazik będzie miał zajęcie, ostatnio jest niepocieszony, bo nie ma komu
gotować. Simon ostatnio siedzi bez przerwy w Londynie, a jak wpada, to jak po
ogień…
- Przyjedzie trochę gości z Warszawy. Mama,
siostra mamy… Martin.
- A przyjadą z Indii?
- Nie wiem skąd przyjadą… Bo trudno za nimi
trafić - powiedziała obojętnie Gabriela.
- Jakbyście potrzebowali pokoi, to u nas jest
jeden wolny - powiedziałam.
- Wiesz u Simona jest tyle miejsca, że chyba nie
będzie nam potrzeba. Po co on w ogóle taki wielki dom wybudował?
- Bo lubi duże domy? - Odpowiedziałam Gabrieli.
- Ale po co, skoro jego tu i tak nie ma?
Pogadaliśmy jeszcze trochę i rozeszliśmy się. Ja poszłam
gotować obiad. Gdy byłam w połowie obiadu, przypomniałam sobie, że dziś miał
gotować Harry. Zdecydowałam, że wezmę odwet kiedy indziej. Harry siedział i coś
czytał, a ja wyciągnęłam z zamrażalnika pierogi. Zastanawiałam się tylko ile
porcji mam wyjąć… Jeżeli Niall ma się obudzić to na pewno trzy porcje byłoby za
mało, ale jeżeli będzie spał, to szkoda rozmrażać więcej. Postanowiłam, że
wrzucę na gorącą wodę i szybko się ugotują. Zastanawiałam się jeszcze nad zupą.
W zamrażalce znalazłam zamrożone kalafiory, więc doszłam do wniosku, że zrobię
kalafiorową. Ugotowałam kalafiora, wyciągnęłam migdały, przypiekłam je na
patelni i postanowiłam, że zrobię zupę krem. Wyciągnęłam mikser, zmiksowałam i stwierdziłam, że jest pyszna. Zastanawiałam
się, jak mały więzień się trzyma, ale Harry nie pozwolił mi iść na górę. Popatrzyłam
na zegarek. Było wpół do dwunastej. Podeszłam do komputera. Na Skype siedziała
Doma.
- Co u was słychać? - Zapytała, gdy się z nią połączyłam.
- Słychać chrapanie - odpowiedziałam.
- Kto u was śpi?
- Niall - odpowiedziałam.
- Aż tak chrapie?
- Jest strasznie zmordowany.
- A dlaczego śpi u was?
- Bo u siebie nie może.
- Dobrze, że śpi - odpowiedziała Dominika.
- Dobrze, że go nie widziałaś, jak wyglądał…
- Co to znaczy? Mam się bać?
- Nie. Po prostu taki był zmordowany…
- Jutro już o tej porze będę lecieć…
- O ile nie będziesz w Chicago i co? Widziałaś
się z mamą?
- Okazuje się, że siedzi z Martinem w Indiach…
- No, to rzeczywiście nie można za nią trafić.
- A co? Rozmawiałaś z Gabrielą?
- Tak, wypiliśmy wspólnie kawę. Cieszę się, że
jutro wracasz. Stęskniłam się już za tobą.
- Ja za tobą też. To do jutra.
- Pa - powiedziałam i rozłączyłam się.
Zaczęłam się zastanawiać, gdzie jest Antoś… Poszłam do Hazzy
i zobaczyłam, że siedzą razem. Jak się przyjrzałam, okazało się, że śpią. Wzięłam
delikatnie Antosia i zaniosłam go na górę do jego łóżeczka. Harry się nawet nie
obudził. Widocznie chrapanie Nialla go uśpiło. Przykryłam go kocem i postanowiłam, że pójdę
na basen. Woda była chłodna i przyjemna. Taką, jaką lubiłam. Przepłynęłam parę
basenów i położyłam się na wodzie, zamknęłam oczy i zaczęłam rozmyślać. Jak
zrobić, żeby Dominika wyszła za Nialla? A może nic nie trzeba robić? Z
rozmyślań wyrwał mnie Harry, który skoczył niedaleko mnie i mnie opryskał. Gdy
się poruszyłam, odetchnął z ulgą.
- Myślałam, że się utopiłaś.
Zobaczyłam, że był w ubraniu.
- Wyglądałaś jak martwa w tej wodzie.
- Leżałam sobie i myślałam, a co? Nie można?
- Znowu mi nie zostawiłaś kartki, gdzie jesteś…
Przeszukałem cały dom i dopiero wtedy wpadłem na pomysł, że możesz być na
basenie. Wpadłem tu, a ty leżałaś jak topielica. Myślałem, że się utopiłaś…
- Naprawdę?
- Bo zaraz cię utopię…
Zaczęłam uciekać. Dawno nie pływałam, więc straciłam
kondycję. Harry szybko mnie dopadł.
- I co ja mam z tobą zrobić? - Zapytał.
- Tylko nie topić - powiedziałam potulnie.
- Straciło się kondycję.
- No…
- No to przecież jest basen, to czemu nie
pływasz? - Zapytał Harry logicznie.
- No bo nie mam czasu. Zajmuję się dziećmi,
domem…
- Ale cały czas się nie zajmujesz.
- Jak jesteś w domu, to faktycznie mogę
popływać, ale gdy cię nie ma to przecież dzieciaków nie zostawię samych.
Obiecuję, że będę pływać, tylko mnie nie top.
Harry wyszedł z basenu. Zdjął mokre ubranie i wskoczył z
powrotem.
- Zamknąłeś drzwi?
- No przecież… a… Faktycznie. Nie jesteśmy sami
w domu.
Wyszedł z wody, zamknął drzwi i znów był koło mnie. Podtopił
mnie. Złapałam go za bokserki i zostałam z nimi w garści. Gdy wynurzyłam się,
usłyszałam:
- No wiesz co?!
- Co? - Zdziwiłam się
niewinnie.
- Tak mnie rozbierać?!
- To ty mnie topiłeś. Ja się złapałam pierwszej,
lepszej rzeczy.
- Yhm… To się teraz tak nazywa? Pierwsza, lepsza
rzecz.
Harold zdjął ze mnie kostium.
- Musimy być równi - poważnie powiedział.
Dostałam ataku śmiechu. Poczułam klapsa.
- Jak to tak? - Zdenerwowałam się - będziesz mi tu dawać klapsy?! - Powiedziałam i oddałam mu.
- Należą ci się za te bokserki.
- Mówiłam, że to niechcący.
- Niechcący, powiadasz?
Popiszczałam sobie chwilę, bo Harry zaczął mnie gonić. W
pewnym momencie usłyszeliśmy walenie do drzwi.
- Niall? - Zapytałam cicho.
- Może być. Wyłaź szybko z wody - powiedział szeptem do mnie - i ubierz się w kostium.
- Jesteście tam?! - Usłyszeliśmy głos Nialla.
- Tak, zaraz otwieram - krzyknął Harry.
Gdy byłam ubrana, Harry otworzył drzwi.
- No przecież nie musiałaś się ubierać - powiedział Niall - widziałem już gołe baby.
- No nie wiem, co by powiedział na to Harry.
- Przecież też nago lata. Zacząłem się
zastanawiać, co się z wami działo. Przeszukałem całą chałupę.
- A to wszystko moja wina… - powiedziałam.
- Jak to?! - Zdziwił się Niall.
- No, bo najpierw Harry mnie szukał, a potem ty.
- Też cię szukał?
- Zasnął słodko na kanapie, więc postanowiłam to
wykorzystać, Darcy ma szlaban i chciałam
sobie trochę popływać.
- A propos Darcy - powiedzieliśmy równocześnie - ty pierwsza.
- No ja już powiedziałam, co miałam. Czyżbyśmy
cię obudzili?
- Obudziła mnie Darcy, która mi się wgramoliła
do łóżka.
Harry zaklął szpetnie.
- Będzie miała chyba do końca życia karę…
- No już nie każ jej tak.
- Czyli biedny nie pospałeś… - powiedziałam.
- No ze trzy godziny pospałem - powiedział - to i tak, jak na obecne czasy bardzo dużo.
- Strasznie cię przepraszam. Nie będzie ci się
więcej gramoliła do łóżka - powiedział
Harry i wyszedł z basenu zakładając po drodze mokre bokserki.
- Harry! - Wrzasnęłam - tylko już jej nie bij. Więcej rozmową zdziałasz
niż biciem.
- Meg ma rację! - Krzyknął za nim Niall.
Harry trzasnął drzwiami i poszedł na górę.
- Nie wiem, czy on jej nie zabije. Miał
mordercze spojrzenie…
- Mogę się u was wykąpać?
- Wskakuj. Ja polecę ratować Darcy.
- Może ja nie powinienem… Może nie powinienem
mówić tego, ale tak mnie to rozśmieszyło. Wyobraź sobie, że teraz jestem jej
mężem i spaliśmy ze sobą…
O mało się nie wpadłam z wrażenia do basenu. Niall mnie
złapał w ostatnim momencie.
- Szkoda, że nie powiedziałeś tego Harryemu.
Może nie zareagowałby tak, jak zareagował.
- Wiesz co? Ja polecę ratować Darcy. Wreszcie to
moja wina - stwierdził i wybiegł.
Postanowiłam, że muszę jednak zareagować. Bałam się, że
chłopaki się pokłócą, a w tym wszystkim Darcy się oberwie za „niewinność”. To
znaczy była trochę winna, że obudziła biednego Nialla. Owinęłam się ręcznikiem
i ruszyłam na górę. Już na dole Harry z Niallem dusili się ze śmiechu i robili
wszystko, żeby nie zrobić tego głośno.
- Co tu się dzieje? - Zapytałam zdziwiona.
- Niall mi powiedział, co wymyśliła ta modelka.
Najpierw brutalnie go obudziła, łapiąc go za nos, a potem stwierdziła, że są
mężem i żoną - odpowiedział duszący się
ze śmiechu Harry.
- Chodźcie gdzieś, gdzie nie będzie nas słychać
- powiedziałam.
Powędrowaliśmy do studia. Tam mogliśmy się wyśmiać.
- A co powiedziałeś Darcy? - Zapytałam.
- Powiem szczerze, że uciekłem. Nic jej nie
powiedziałem…
- Jasne. Zostawiłeś to mnie. Będę musiała jej to
wytłumaczyć, że jednak nie zostaliście mężem i żoną…
Harry wpadł w małpi humor.
- Ale między wami nic nie zaszło? - Zapytał żartobliwie Harry.
No i zaczęli się tłuc na żarty.
- Uspokójcie się! - Powiedziałam.
Nic… Dalej się tłukli.
- Ej! Przestańcie! Zachowujecie się jak małe
dzieci! - Wydarłam się wchodząc między nich.
Z początku nie chcieli, ale gdy popatrzyli na moją groźną
minę, od razu się uspokoili.
- Zachowujecie się jak dzieci. Mało wam?! Macie
wokół dzieci, a sami się zachowujecie jak one… - zabrałam głos.
- No… Ja nie mam dzieci… - poskarżył się Niall.
- Ale kiedyś na pewno
będziesz je miał - odparłam i mrugnęłam
do niego.
- Mam nadzieję…
- To Dominika o której wraca? - Zmieniłam temat.
- Muszę po nią pojechać o jedenastej, bo o
dwunastej trzydzieści ma przylecieć, a znając te korki…
- No tak… To już zmienia postać - wtrącił Harry.
- Napijesz się czegoś? - Zaproponowałam.
- Nie, wiesz będę już leciał. Dzięki za
wszystko. Za śniadanko i za łóżko.
- Ale drobiazg. Drzwi
są otwarte. Wpadaj kiedy masz ochotę, powtarzam ci to po raz kolejny - zaśmiałam się.
- No wiem… Ale to tak trochę głupio… No wiesz,
wykorzystywać przyjaciół.
- Och, przestań! - Zdenerwowałam się.
Niall wyszedł i poszedł do siebie.
- Tak mi go żal… - westchnęłam.
- Wiem… Jeszcze nigdy go nie widziałem w tak
wielkiej rozsypce… - rzucił Harry.
- I pomyśleć, że to wszystko przeze mnie… - opadłam na kanapę.
- Przestań. To nie przez ciebie.
- Jak nie?! Przecież to ja ich ze sobą poznałam,
to ja powiedziałam Niallowi, że może jej zaufać,z czego wyszło tak naprawdę gówno,
bo widać, że wcale nie można jej zaufać…
- No dobra, ale skąd mogłaś wiedzieć, że ona tak
się będzie zachowywać. Skąd to mogłaś wiedzieć?! Dawno się z nią nie zadawałaś,
bo zaczęłaś żyć swoim życiem - zdenerwował się Harry. Usiadł obok i mocno mnie przytulił.
- Ale ja powinnam cierpieć, co zresztą robię, ale on nie
powinien… Jeszcze nigdy się tak nie czułam… - wydusiłam z siebie.
- No już, uspokój się - gładził dłonią moją głowę - teraz zaopiekuje się nim Doma.
W sumie racja… Ale ja i tak to ciężko przeżywałam, pomimo iż
wiedziałam, że Dominika się nim zajmie.
- Dobra, idź do Darcy, a ja pójdę zrobić obiad -
wstałam z kanapy i poszłam do kuchni.
Pozmywałam naczynia, bo przecież nikt inny tego nie mógł
zrobić… Zajrzałam do lodówki i wyciągnęłam z niej
kurczaka. Dokładnie go umyłam i położyłam na desce. Zaczęłam się zastanawiać,
gdzie wcisnęłam przyprawę do kurczaka… Przeszukałam prawie całą kuchnię, aż
wylądowałam na kolanach (no na kolanach w celu znalezienia tajemniczej
torebki). Otworzyłam drzwiczki do jednej z szafek znajdujących się na dole i
niemal że weszłam do niej… Przeszukiwałam dokładnie wszystkie przyprawy, aż poczułam że ktoś
dotyka moich pośladków. Znalazłam tą
cholerną przyprawę i
wycofałam się, zamykając szafkę.
* Dzień Dobry!
Zgodnie z obietnicą, oto 101 rozdział :) Tak na poprawę samopoczucia w poniedziałek. Cóż... Co sądzicie? Chętnie poczytam Wasze wypowiedzi :)
~Meg xxx
bardzo fajny x
OdpowiedzUsuńhahahahha Darcy powala !!!! mega
OdpowiedzUsuńRozdział super! !! Darcy jedzie po całej linii. Hahahahahah!!!! 'Jesteśmy mężem i żoną'
OdpowiedzUsuńCzekam na NN! ;)