piątek, 9 maja 2014

106

Gdy siedzieliśmy nad lodami, zaczęłam mówić:
 -  Niall, strasznie was przepraszam. Wiem, że sprawiam wam bardzo dużo problemów.
Niall się obruszył.
 -  Nie sprawiasz problemów! Przecież od tego ma się przyjaciół!
 -  Jesteście wspaniali. Nie wiem, co bym bez was zrobiła… Chyba strzeliła sobie w łeb…
 -  No, no, no! Tylko bez myśli samobójczych! -  Zdenerwował się Niall.
 -  Przy takich przyjaciołach, jak wy nie ma się myśli samobójczych -  wyznałam -  jesteście najwspanialszymi ludźmi, na jakich mogłam trafić. Od jutra… nie, co ja mówię, od dzisiaj biorę się      w garść. Nie mogę być dla was obciążeniem. I tak i tak za długo byłam..
 -  No co ty gadasz?! Dla nas to sama przyjemność… No, może nie w takiej sytuacji. Źle się wysłowiłem. Wszyscy cierpimy z tego powodu. Harry zachowuje się jak idiota, skończony kretyn.
 -  Tak… Zdecydowałam, że muszę rozwiązać ten problem. Nie możecie cierpieć wy, a najbardziej maluchy.
- Co masz zamiar zrobić?
 -  Jutro, a właściwie dzisiaj zadzwonię do Dereka.
Zobaczyłam, że Niallowi robią się wielkie oczy.
 -  O czym ty mówisz?!
 -  Trzeba to przeciąć -  odpowiedziałam -  występuję o rozwód.
Niall popijał wodę i się zakrztusił.
 -  Nie utop się -  powiedziałam do niego -  jeszcze dzisiaj przeprowadzimy się do mnie do domu.
- Jeśli chcesz, zostań u mnie, ile chcesz -  powiedział.
 -  Już za długo siedzę ci na głowie…
 -  Dla mnie to sama przyjemność.
 -  Mhm… -  odpowiedziałam.
Dojechaliśmy do domu.
 -  Mamusia! -  Usłyszałam głos Antosia. Dopadła do mnie dwójka brudasów.
- Co wyście robili? Jak wy wyglądacie?
 -  Pieczemy ciasto dla ciebie! -  Krzyknęła Darcy.
 -  Sami pieczecie? -  Zdenerwowałam się.
 -  Nie, Kazik dał nam składniki. Pieczemy czekoladowe ciasto!
 -  A ile czekolady zjedliście?
 -  Tlośkę -  odpowiedział Toni.
Weszłam do środka.
 -  Słuchajcie. Idźcie się umyć. Pakujemy się i idziemy do domu.
 -  Przecież jesteśmy w domu.
 -  Tak, ale to jest nasz drugi dom. Wracamy do pierwszego.
 -  Tatuś wraca? -  Zapytał Tosiek.
 -  Nie, ale my idziemy do naszego domu. To jest dom wujka Nialla, nie możemy tyle czasu siedzieć mu na głowie.
Miny dzieciaków zrzedły.
 -  To nie będziemy się widywać już z wujkiem Niallem? -  Prawie płacząc zapytała Darcy.
 -  Będziecie. Kiedy będziecie chciały, możecie do mnie wpadać -  powiedział Niall -  ja też będę do was wpadał, jeśli mama pozwoli.
Popatrzyłam na Nialla surowo, po czym go szturchnęłam w bok.
 -  No co ty opowiadasz?! Dla ciebie drzwi są zawsze otwarte.
Do pokoju zajrzała Dominika.
 -  Hejka! Jak się macie?
 -  Całkiem dobrze -  odpowiedziałam.
 -  Jadę do sklepu zmienić Gabrielę.
 -  Jutro ja pojadę, jeżeli pozwolicie -  powiedziałam.
Dominika mi się przyjrzała i się uśmiechnęła.
 -  Zaczynam widzieć dawną Megan -  rzuciła i wyszła.
Zaczęłam pakować nasze rzeczy i gdy walizki były już gotowe, ginęły jakimś dziwnym trafem.
 -  Gdzie są moje walizki?! -  Zapytałam, gdy skończyłam.
 -  Na pewno jesteś zdecydowana? -  Zapytał Niall.
 -  Tak -  powiedziałam, biorąc głęboki wdech.
 -  To chodź. Idziemy do twojego domu.
Kiedy stanęłam pod drzwiami, zawahałam się.
 -  Jesteś pewna?
 -  Tak -  odpowiedziałam -  nigdy nie byłam pewniejsza -  odparłam.
Niall ze smutkiem otworzył drzwi  i wpuścił mnie, bym weszła.
 -  Zaraz przyniosę więcej walizek -  oznajmił i się wycofał.
Weszliśmy do środka. Widać było, że dom jest opuszczony, co zrobiło na mnie piorunujące wrażenie. Postanowiłam, że muszę przemeblować go, ale na razie należało mu się sprzątanie.
 -  Wiesz Darcy? Musimy zrobić porządki.
 -  Dobrze mamo.
 -  Ci ja teś mogę pomóć? -  Zapytał Antoś.
 -  Wszyscy będziemy pracować -  powiedziałam -  zamienimy się w ekipę sprzątającą i każdy będzie miał swoje zadanie. Na razie, musimy wstawić walizki i je rozpakować.
Za nami coś się zaczęło dziać. To Niall… Przyniósł następne walizki. Za nim stał Liam.
 -  To aż tyle miałam u was rzeczy?! -  Zdziwiłam się.
 -  No, uzbierało się -  przyznali.
Za chwilę za drzwiami pojawiła się Danielle.
 -  Przyszłam ci pomóc. Eleanor zajmie się dziećmi, a my doprowadzimy chałupę do porządku.
Rozdzieliła wszystkim zadania i każdy zajmował się inną częścią domu. Dzieci pobiegły do Ellie, a ja zajęłam się rozpakowywaniem, a reszta przydzielonymi funkcjami.
Wkrótce dom lśnił. Wszystko zostało popowieszane i poukładane w szafach. Nie zaglądałam do szafy Harryego, więc nie wiedziałam, czy są tam jakieś rzeczy, czy nie. Potem doszłam do wniosku, że chyba bałam się tam zajrzeć. Gdy skończyliśmy, wpadła Gabriela i powiedziała:
 -  Słuchajcie przyjdziecie do nas, czy mam tu przytargać obiad?
 -  Chyba tutaj -  odpowiedział Niall. Liam go poparł. Niall zachowywał się jakoś dziwnie, ale doszłam do wniosku, że pewnie był zmęczony.
Zjedliśmy obiad, dzieci poszły spać, Liam z Danielle poszli do siebie. Zostaliśmy z Niallem sami.
 -  Jesteście dla mnie tacy dobrzy -  zaczęłam pochlipywać siedząc naprzeciwko niego.
 -  Przestań, bo nie zniosę tego! Nie znoszę, jak płaczesz. Chodź no tutaj do mnie. Przytulę cię, wiesz że jestem mistrzem przytulania.
Zadzwonił telefon. Zastanawiałam się, czy odebrać.
 -  Mam odebrać? -  Zapytał Niall.
 -  Odbierz -  odpowiedziałam.
 -  Halo? -  Usłyszałam.. Zapanowała głucha cisza.
Za chwilę usłyszałam:
 -  Pomyłka.
 -  Kto to dzwonił?
 -  Nie wiem, jakiś kretyn, bulgotał do słuchawki. Wiesz, muszę coś załatwić, więc zostawię cię samą. Połóż się i się prześpij.
 -  Muszę jeszcze jedną rzecz załatwić -  powiedziałam.
 -  Nie zamykaj się, dobrze?
 -  Dobrze -  odpowiedziałam.
Wzięłam telefon i zadzwoniłam do Dereka.
 -  Halo? Czy zastałam Dereka? Mówi Megan Styles -  „Styles” przeszło mi ledwo przez gardło. Wręcz         z obrzydzeniem.
Za chwilę w słuchawce usłyszałam znajomy głos.
 -  Witaj Megan, co u was słychać, w czym ci mogę pomóc?
 -  Chciałabym się z tobą spotkać i omówić sprawę rozwodową.
 -  Czyja sprawa rozwodowa? -  Zdziwił się.
 -  Moja i Harryego -  odpowiedziałam.
 -  Będę u ciebie za dwadzieścia minut -  rzucił do słuchawki i się rozłączył.
Faktycznie za dwadzieścia minut był. Nie przyjechał sam, lecz z drugim przystojnym mężczyzną i od drzwi powiedział:
 -  Przepraszam cię, ale zabrałem ze sobą kolegę z kancelarii, gdyż ja cię nie mogę reprezentować. Mam kontrakt z One Direction, który zakazuje mi występowania przeciwko członkom grupy. Rozumiem, że Harry jest ciągle członkiem grupy? Kolega jest lepszy ode mnie i zajmuje się sprawami rozwodowymi. Zostaliśmy poinformowani, jako kancelaria o sytuacji i dlatego mamy przygotowane już papiery. Jeśli je podpiszesz, to zaczniemy procedurę rozwodową.
Byłam zaskoczona tym wszystkim, jak to się zaczyna toczyć. Panowie wyszli, zostawiając mi papiery. Wieczorem  zjawili się u mnie wszyscy i dosyć przyjemnie spędziliśmy koniec dnia. Gdy większość wyszła, zostaliśmy sami z Niallem, który zapytał:
 -  Na pewno chcesz zostać sama na noc?
 -  Sama nie zostanę. Zostanę z dziećmi.
 -  Pamiętaj, że gdyby coś się działo, masz do mnie zadzwonić.
 -  Dobrze, nie martw się. Zadzwonię, jeśli bym czegoś potrzebowała.
Niall poszedł. Ja posprzątałam po kolacji i poszłam do siebie do pokoju. Wzięłam prysznic i weszłam do łóżka. Byłam tak zmęczona, że zasnęłam od razu.
Rano obudził mnie Antoś.
 -  Mama, jeśtem głodny!
 -  Która godzina? -  Zapytałam.
 -  Nie wiem -  odpowiedział.
Popatrzyłam na zegarek. Było po dziesiątej. Zerwałam się z łóżka i pobiegłam do pokoju Darcy. Łóżko było zaścielone, a Darcy nigdzie nie było.
Zbiegłam na dół, gdzie znalazłam kartkę:
Zabrałem Darcy do przedszkola. Wszystko pod kontrolą.
                                                            ~Niall
- Co zjesz Tosiu? -  Zapytałam.
 -  Gofly -  rzucił, siadając na krześle.
Zrobiłam szybko gofry  i po chwili siedzieliśmy zajadając się śniadaniem.
Gdy zjedliśmy, postanowiłam że muszę dać znać, że żyję. Wybrałam numer do Ellie.
 -  Halo? -  Usłyszałam.
 -  Hej Ellie, czy Toni mógłby do ciebie przyjść?
- Ależ oczywiście! A co porabiacie?
 -  Muszę pojechać do sklepu, żeby zaopatrzyć lodówkę.
 -  To już żeście wszystko zjedli!? -  Zdziwiła.
 -  Jak to?
 -  No przecież masz pełną lodówkę!
 -  Jezus! Nawet do niej nie zajrzałam -  przyznałam się.
- Ale jak chcesz jechać do sklepu, to nie ma problemu.
 -  Myślałam o wyjeździe do mojego sklepu.
 -  A, chyba że tak! To przyślij do mnie Tonia.
Następny telefon wykonałam do Gabi. Odebrała Dominika.
 -  Słuchaj, chciałabym pojechać do sklepu. Nie będzie ci to przeszkadzało?
 -  Gabi zaraz jedzie, także jak chcesz, to zabierz się z nią. Witaj wśród żywych! -  Ucieszyła się.
 -  Za ile minut Gabriela wyjeżdża?
 -  Za pięć.
 -  Okej. Będę zaraz przy samochodzie -  wyprawiłam Tosia do Ellie, zabrałam torebkę i wyszłam zamykając drzwi na klucz.
Gabriela stała już przy samochodzie.
 -  Hej Meg! Cieszę się, że jedziemy razem! -  Zapakowałyśmy się do samochodu i pojechałyśmy. Byłyśmy dziesięć minut przed otwarciem -  Megan, zobacz. Tu brakuje tylu rzeczy…
Byłam z lekka przerażona. Brakowało prawie wszystkiego. Postanowiłam, że muszę zacząć projektować nową biżuterię. Sprawdziłam materiały i z przerażeniem doszłam do wniosku, że brakuje wszystkiego…
 -  Muszę pozamawiać materiały -  rzuciłam do Gabrieli i wycofałam się na zaplecze. Weszłam na stronę mojego ulubionego sklepu internetowego, zalogowałam się i zaczęłam zamawiać wszystko po kolei. Okazało się, że rachunek wyszedł na gigantyczną kwotę. Zaczęłam się zastanawiać, czy stać mnie na opłacenie go. Poszłam do Gabrieli.
 -  Gabi, jaka jest sytuacja finansowa firmy?
 -  Świetna! Wszystko masz na rachunku.
 -  Jak to wszystko mam na rachunku?
 -  No, tu masz wszystkie rozliczenia, które zapisywałyśmy, jak prąd, woda, śmieci, dzierżawa i inne wydatki, jak opakowania. Reszta pieniędzy jest na rachunku. Weszłam na rachunek i o mało nie spadłam z krzesła.
- Że niby ile?! Gabi… Ile czy tu jest tyle zer, ile powinno być?! -  Powiedziałam do przyjaciółki.
 -  Tak. Odpowiednia ilość. Przecież mówiłyśmy ci, że sklep nieźle zarabia.
 -  Cóż… Nie przypuszczałam, że aż tak dobrze zarabia…
Na rachunku było 800 000 euro.
 -  A widzisz. Ludziom się podoba, co tu jest -  rzuciła siadając przy kasie fiskalnej.
Sklep był pełen, a resztki towarów schodziły w piorunującym i zastraszającym tempie. Pobiegłam na zaplecze i zamówiłam czym prędzej towar, który miał być na jutro, to znaczy materiały… Usiadłam       i zaczęłam wymyślać nowe wzory.
Zadzwoniłam do Dominiki i powiedziałam:
 -  Słuchaj! Musimy zatrudnić pracowników!
Dominika o mało się nie zachłysnęła.
 -  Jak to?!
 -  Bo przecież ktoś musi robić tą biżuterię!
 -  No więcej nie możemy zrobić.
 -  Dlatego musimy kogoś zatrudnić.
 -  To może dajmy ogłoszenie?
 -  To jest dobry pomysł -  stwierdziłam -  trzeba będzie dobudować pracownię... -  Stwierdziłam.
 -  Widzę, że wróciłaś na dobre!
 -  No trzeba się tym zająć -  stwierdziłam -  bo nie długo przestaniemy mieć obrót i nie będzie czym handlować!
Rozłączyłyśmy się. Weszłam na stronę jakiejś gazety. Sformułowałam treść ogłoszenia. Zapłaciłam za nie. Wyznaczyłam termin naboru, za dwa dni o godzinie dziewiątej rano.
Zajęłam się dalszym projektowaniem i nawet nie wiem, kiedy minął mi cały dzień pracy. Nie zauważyłam nawet kiedy, Gabi zmieniła Dominika. Dopiero, gdy wsiadałyśmy do samochodu, stwierdziłam, że coś jest nie tak.
 -  Jezu, Doma?! Co ty tu robisz?!
 -  No, jak to co?! Pracuję.
 -  No, ale przyjechałam tu z Gabrielą.
- Ale ona pojechała załatwiać swoje sprawy.
 -  Boże… Ja nie wiem, jak ja się wam odwdzięczę.
 -  Przecież jest to nasz wspólny sklep, sama tak powiedziałaś.
 -  Nawet chyba wasz -  powiedziałam smutno.
- Co ty opowiadasz, bez ciebie ten sklep nie będzie istniał!
 -  Zamówiłam materiały, ogłoszenie w prasie, że prowadzimy nabór. Zrobiłam parę nowych projektów.
 -  To kiedy będzie ten sądny dzień?
 -  Jak to?! Jaki sądny dzień?!
 -  Na kiedy określiłaś nabór pracowników? -  Zapytała.
 -  Za dwa dni. Pojutrze.
 - Pamiętasz, że za pięć dni jest ślub?
 -  Pamiętam. Muszę jeszcze coś załatwić. Możesz podjechać do sklepu, w którym kupuje się prezenty dla Gabrieli i Jaya?
 -  Okej.
 -  Pomożesz mi wybrać.
 -  Jeżeli jeszcze jest co.
Po zdecydowaniu się na odpowiedni prezent ślubny i po kłótni z Dominiką, która stwierdziła, że jest to za drogi prezent, wróciłyśmy do domu. Popatrzyłam na zegarek. Było po osiemnastej.
 -  Boże, a co z Darcy?!
 -  Nie martw się. Wszystko pod kontrolą -  usłyszałam zza drzwi, które się otworzyły. W drzwiach stał Niall.
 -  Mamusia! -  Rzucił się Antoś. Za chwilę dwójka dzieci wisiała mi z obydwu stron.
 -  Witajcie kochani! Co porabialiście?
 -  Może ja już pójdę -  usłyszałam zza pleców.
 -  Absolutnie nie ma mowy -  rzuciłam błyskawicznie -  zaraz coś zjemy.
Niall się ucieszył. Otworzyłam lodówkę, która była zapchana po same brzegi.
 -  Boże, kto to zrobił?!
- Co?! -  Usłyszałam zdenerwowany głos Nialla- Coś nie tak?!
 -  Wszystko w porządku, Nialler. Komu jestem winna pieniądze?
 -  Nikomu, poszło na koszt Harryego.
 -  O czym ty mówisz?! -  Zaczęłam się zastanawiać.
 -  Dobrze jest mieć kredyt w sklepie -  stwierdził.
 -  Słuchaj, Harry nie może takich rzeczy płacić.
 -  Może, w końcu są to jego dzieci, więc może. Jak jest dupek, to na to nic nie poradzę, ale za wyżywienie was, musi zapłacić.
Właściwie zgodziłam się z nim. Przygotowałam szybko kolację i wspólnie usiedliśmy do stołu. Dzieciaki, jeden przez drugiego opowiadały mi, co się działo w ciągu dnia i było to bardzo słodkie. Były pełne wrażeń. Darcy znowu zakochała się w jakimś koledze, który miał na imię Tom. Postanowiłam, że muszę poznać Toma, przyszłego zięcia.
 -  Czy jutro mogę cię odprowadzić? -  Zapytałam. Niall zmarkotniał.
 -  A wujek nie może? -  Zapytała Darcy.
 -  Dobrze, no jak chcesz, to może wujek -  powiedziałam smutno.
 -  Nie dobrze, to ty mnie odprowadzisz -  odpowiedziała błyskawicznie.
 -  To wujek cię jutro odbierze, dobrze?
 -  Dobrze, dobrze.
 -  Wujek się jutro wyśpi -  powiedziałam, mrugając do Nialla.
 -  To lubię -  powiedział.
 -  Wiem -  uśmiechnęłam się kokieteryjnie.
 -  No, zostawię was już. Jesteście wszyscy zmęczeni.
 -  A nie umyjeś mnie? -  Zapytał Antoś.
 -  Dobrze. Położę cię do łóżka i pójdę sobie. Mama zajmie się Darcy.
Pomyślałam sobie, że Niall jest niezastąpiony. Wkrótce dzieci były już w łóżkach. Darcy mocno się przytuliła się do mnie i powiedziała:
 -  Kocham cię mamusiu. Nie wiesz, jak mocno.
 -  Wiem, jak mocno, ale ja ciebie mocniej.
 -  Wcale nie.
 -  Wcale tak.
 -  Ja cię kocham najmocniej na świecie!
 -  A ja do nieskończoności.
 -  A co to jest?
 -  Jak pójdziesz do szkoły, to się dowiesz -  dałam jej mocnego buziaka i wyszłam, zamykając drzwi do pokoju. Zajrzałam do Toniego, który smacznie już spał.
Zeszłam na dół, gdzie w salonie siedział Niall.
 -  I jak dzisiejszy dzień? -  Zapytał.
Opowiedziałam mu, co się działo i o swoich planach na najbliższe dni. Widziałam, że co raz bardziej się uśmiecha.
 -  Mam pytanie -  zaczął kręcić się nerwowo na fotelu.
- Co jest? -  Zapytałam.
 -  Słuchaj. Zbliża się ten ślub. Ja nie mam partnerki, ty nie masz partnera… Może pójdziemy razem?
 -  Wiesz, to nie jest głupi pomysł -  powiedziałam.
Kamień spadł mu z serca, co było widoczne i prawie słyszalne.
 -  Okej, to jesteśmy umówieni -  rzucił i zerwał się z siedzenia -  pójdę już. Miłych snów ci życzę.

Pocałował mnie w czoło i wyszedł. Zostałam sama. Poszłam do biblioteki, gdzie na biurku leżały akta do sprawy rozwodowej. Wzięłam długopis i podpisałam je. Postanowiłam, że jutro podjadę do kancelarii i zostawię papiery u prawników. Z taką decyzją poszłam spać. Wiedziałam, że mam wokół siebie przyjaciół i że dam sobie radę. Pogodziłam się z tym, że Harry nas zostawił i że zostałam samotną matką… Stwierdziłam, że muszę ułożyć sobie życie na nowo.
____________________________________________

Dzień dobry, w sumie dobry wieczór :) 
Stwierdzam fakt, że rozdział mi się podoba :D Jestem z niego bardzo zadowolona :)
Proszę o Wasz motywator, czyli komentarze, bo coś ostatnio kulejecie, ale nie przejmuję się tym, bo wiadomo... Majówka była czy coś :)
                                                                                                     ~Meg

2 komentarze:

  1. Super rozdział jak zwykle :)
    Jestem ciekawa jak Harry zareaguje na papiery rozwodowe :o /Ola

    OdpowiedzUsuń
  2. Fantastyczny. Czekam na rozdział z Harrym. Niall jest taki słodki. Obstawiam że będą z Megan para.
    PS. Przepraszam że nie komentowałam ostatnich rozdziałów ale nie miałam za bardzo jak.
    Czekam na nn

    OdpowiedzUsuń