Gdy siedzieliśmy nad lodami, zaczęłam mówić:
- Niall, strasznie was przepraszam. Wiem, że
sprawiam wam bardzo dużo problemów.
Niall się obruszył.
- Nie sprawiasz problemów! Przecież od tego ma
się przyjaciół!
- Jesteście wspaniali. Nie wiem, co bym bez was
zrobiła… Chyba strzeliła sobie w łeb…
- No, no, no! Tylko bez myśli samobójczych! - Zdenerwował się Niall.
- Przy takich przyjaciołach, jak wy nie ma się
myśli samobójczych - wyznałam - jesteście najwspanialszymi ludźmi, na jakich
mogłam trafić. Od jutra… nie, co ja mówię, od dzisiaj biorę się w
garść. Nie mogę być dla was obciążeniem. I tak i tak za długo byłam..
- No co ty gadasz?! Dla nas to sama przyjemność…
No, może nie w takiej sytuacji. Źle się wysłowiłem. Wszyscy cierpimy z tego
powodu. Harry zachowuje się jak idiota, skończony kretyn.
- Tak… Zdecydowałam, że muszę rozwiązać ten problem.
Nie możecie cierpieć wy, a najbardziej maluchy.
- Co masz zamiar zrobić?
- Jutro, a właściwie dzisiaj zadzwonię do
Dereka.
Zobaczyłam, że Niallowi robią się wielkie oczy.
- O czym ty mówisz?!
- Trzeba to przeciąć - odpowiedziałam - występuję o rozwód.
Niall popijał wodę i się zakrztusił.
- Nie utop się - powiedziałam do niego - jeszcze dzisiaj przeprowadzimy się do mnie do
domu.
- Jeśli chcesz, zostań u mnie, ile chcesz - powiedział.
- Już za długo siedzę ci na głowie…
- Dla mnie to sama przyjemność.
- Mhm… - odpowiedziałam.
Dojechaliśmy do domu.
- Mamusia! - Usłyszałam głos Antosia. Dopadła do mnie
dwójka brudasów.
- Co wyście robili? Jak wy wyglądacie?
- Pieczemy ciasto dla ciebie! - Krzyknęła Darcy.
- Sami pieczecie? - Zdenerwowałam się.
- Nie, Kazik dał nam składniki. Pieczemy
czekoladowe ciasto!
- A ile czekolady zjedliście?
- Tlośkę - odpowiedział Toni.
Weszłam do środka.
- Słuchajcie. Idźcie się umyć. Pakujemy się i
idziemy do domu.
- Przecież jesteśmy w domu.
- Tak, ale to jest nasz drugi dom. Wracamy do
pierwszego.
- Tatuś wraca? - Zapytał Tosiek.
- Nie, ale my idziemy do naszego domu. To jest
dom wujka Nialla, nie możemy tyle czasu siedzieć mu na głowie.
Miny dzieciaków zrzedły.
- To nie będziemy się widywać już z wujkiem
Niallem? - Prawie płacząc zapytała
Darcy.
- Będziecie. Kiedy będziecie chciały, możecie do
mnie wpadać - powiedział Niall - ja też będę do was wpadał, jeśli mama pozwoli.
Popatrzyłam na Nialla surowo, po czym go szturchnęłam w bok.
- No co ty opowiadasz?! Dla ciebie drzwi są
zawsze otwarte.
Do pokoju zajrzała Dominika.
- Hejka! Jak się macie?
- Całkiem dobrze - odpowiedziałam.
- Jadę do sklepu zmienić Gabrielę.
- Jutro ja pojadę, jeżeli pozwolicie - powiedziałam.
Dominika mi się przyjrzała i się uśmiechnęła.
- Zaczynam widzieć dawną Megan - rzuciła i wyszła.
Zaczęłam pakować nasze rzeczy i gdy walizki były już gotowe,
ginęły jakimś dziwnym trafem.
- Gdzie są moje walizki?! - Zapytałam, gdy skończyłam.
- Na pewno jesteś zdecydowana? - Zapytał Niall.
- Tak - powiedziałam, biorąc głęboki wdech.
- To chodź. Idziemy do twojego domu.
Kiedy stanęłam pod drzwiami, zawahałam się.
- Jesteś pewna?
- Tak - odpowiedziałam - nigdy nie byłam pewniejsza - odparłam.
Niall ze smutkiem otworzył drzwi i wpuścił mnie, bym weszła.
- Zaraz przyniosę więcej walizek - oznajmił i się wycofał.
Weszliśmy do środka. Widać było, że dom jest opuszczony, co
zrobiło na mnie piorunujące wrażenie. Postanowiłam, że muszę przemeblować go,
ale na razie należało mu się sprzątanie.
- Wiesz Darcy? Musimy zrobić porządki.
- Dobrze mamo.
- Ci ja teś mogę pomóć? - Zapytał Antoś.
- Wszyscy będziemy pracować - powiedziałam - zamienimy się w ekipę sprzątającą i każdy
będzie miał swoje zadanie. Na razie, musimy wstawić walizki i je rozpakować.
Za nami coś się zaczęło dziać. To Niall… Przyniósł następne
walizki. Za nim stał Liam.
- To aż tyle miałam u was rzeczy?! - Zdziwiłam się.
- No, uzbierało się - przyznali.
Za chwilę za drzwiami pojawiła się Danielle.
- Przyszłam ci pomóc. Eleanor zajmie się
dziećmi, a my doprowadzimy chałupę do porządku.
Rozdzieliła wszystkim zadania i każdy zajmował się inną
częścią domu. Dzieci pobiegły do Ellie, a ja zajęłam się rozpakowywaniem, a
reszta przydzielonymi funkcjami.
Wkrótce dom lśnił. Wszystko zostało popowieszane i
poukładane w szafach. Nie zaglądałam do szafy Harryego, więc nie wiedziałam,
czy są tam jakieś rzeczy, czy nie. Potem doszłam do wniosku, że chyba bałam się
tam zajrzeć. Gdy skończyliśmy, wpadła Gabriela i powiedziała:
- Słuchajcie przyjdziecie do nas, czy mam tu
przytargać obiad?
- Chyba tutaj - odpowiedział Niall. Liam go poparł. Niall
zachowywał się jakoś dziwnie, ale doszłam do wniosku, że pewnie był zmęczony.
Zjedliśmy obiad, dzieci poszły spać, Liam z Danielle poszli
do siebie. Zostaliśmy z Niallem sami.
- Jesteście dla mnie tacy dobrzy - zaczęłam pochlipywać siedząc naprzeciwko
niego.
- Przestań, bo nie zniosę tego! Nie znoszę, jak
płaczesz. Chodź no tutaj do mnie. Przytulę cię, wiesz że jestem mistrzem
przytulania.
Zadzwonił telefon. Zastanawiałam się, czy odebrać.
- Mam odebrać? - Zapytał Niall.
- Odbierz - odpowiedziałam.
- Halo? - Usłyszałam.. Zapanowała głucha cisza.
Za chwilę usłyszałam:
- Pomyłka.
- Kto to dzwonił?
- Nie wiem, jakiś kretyn, bulgotał do słuchawki.
Wiesz, muszę coś załatwić, więc zostawię cię samą. Połóż się i się prześpij.
- Muszę jeszcze jedną rzecz załatwić - powiedziałam.
- Nie zamykaj się, dobrze?
- Dobrze - odpowiedziałam.
Wzięłam telefon i zadzwoniłam do Dereka.
- Halo? Czy zastałam Dereka? Mówi Megan Styles -
„Styles” przeszło mi ledwo przez gardło.
Wręcz z obrzydzeniem.
Za chwilę w słuchawce usłyszałam znajomy głos.
- Witaj Megan, co u was słychać, w czym ci mogę
pomóc?
- Chciałabym się z tobą spotkać i omówić sprawę
rozwodową.
- Czyja sprawa rozwodowa? - Zdziwił się.
- Moja i Harryego - odpowiedziałam.
- Będę u ciebie za dwadzieścia minut - rzucił do słuchawki i się rozłączył.
Faktycznie za dwadzieścia minut był. Nie przyjechał sam,
lecz z drugim przystojnym mężczyzną i od drzwi powiedział:
- Przepraszam cię, ale zabrałem ze sobą kolegę z
kancelarii, gdyż ja cię nie mogę reprezentować. Mam kontrakt z One Direction,
który zakazuje mi występowania przeciwko członkom grupy. Rozumiem, że Harry
jest ciągle członkiem grupy? Kolega jest lepszy ode mnie i zajmuje się sprawami
rozwodowymi. Zostaliśmy poinformowani, jako kancelaria o sytuacji i dlatego
mamy przygotowane już papiery. Jeśli je podpiszesz, to zaczniemy procedurę
rozwodową.
Byłam zaskoczona tym wszystkim, jak to się zaczyna toczyć.
Panowie wyszli, zostawiając mi papiery. Wieczorem zjawili się u mnie wszyscy i dosyć przyjemnie
spędziliśmy koniec dnia. Gdy większość wyszła, zostaliśmy sami z Niallem, który
zapytał:
- Na pewno chcesz zostać sama na noc?
- Sama nie zostanę. Zostanę z dziećmi.
- Pamiętaj, że gdyby coś się działo, masz do
mnie zadzwonić.
- Dobrze, nie martw się. Zadzwonię, jeśli bym
czegoś potrzebowała.
Niall poszedł. Ja posprzątałam po kolacji i poszłam do
siebie do pokoju. Wzięłam prysznic i weszłam do łóżka. Byłam tak zmęczona, że
zasnęłam od razu.
Rano obudził mnie Antoś.
- Mama, jeśtem głodny!
- Która godzina? - Zapytałam.
- Nie wiem - odpowiedział.
Popatrzyłam na zegarek. Było po dziesiątej. Zerwałam się z
łóżka i pobiegłam do pokoju Darcy. Łóżko było zaścielone, a Darcy nigdzie nie
było.
Zbiegłam na dół, gdzie znalazłam kartkę:
Zbiegłam na dół, gdzie znalazłam kartkę:
Zabrałem Darcy do przedszkola.
Wszystko pod kontrolą.
~Niall
- Co zjesz Tosiu? - Zapytałam.
- Gofly - rzucił, siadając na krześle.
Zrobiłam szybko gofry
i po chwili siedzieliśmy zajadając się śniadaniem.
Gdy zjedliśmy, postanowiłam że muszę dać znać, że żyję.
Wybrałam numer do Ellie.
- Halo? - Usłyszałam.
- Hej Ellie, czy Toni mógłby do ciebie przyjść?
- Ależ oczywiście! A co porabiacie?
- Muszę pojechać do sklepu, żeby zaopatrzyć
lodówkę.
- To już żeście wszystko zjedli!? - Zdziwiła.
- Jak to?
- No przecież masz pełną lodówkę!
- Jezus! Nawet do niej nie zajrzałam - przyznałam się.
- Ale jak chcesz jechać do sklepu, to nie ma problemu.
- Myślałam o wyjeździe do mojego sklepu.
- A, chyba że tak! To przyślij do mnie Tonia.
Następny telefon wykonałam do Gabi. Odebrała Dominika.
- Słuchaj, chciałabym pojechać do sklepu. Nie
będzie ci to przeszkadzało?
- Gabi zaraz jedzie, także jak chcesz, to
zabierz się z nią. Witaj wśród żywych! - Ucieszyła się.
- Za ile minut Gabriela wyjeżdża?
- Za pięć.
- Okej. Będę zaraz przy samochodzie - wyprawiłam Tosia do Ellie, zabrałam torebkę i
wyszłam zamykając drzwi na klucz.
Gabriela stała już przy samochodzie.
- Hej Meg! Cieszę się, że jedziemy razem! - Zapakowałyśmy się do samochodu i pojechałyśmy.
Byłyśmy dziesięć minut przed otwarciem - Megan, zobacz. Tu brakuje tylu rzeczy…
Byłam z lekka przerażona. Brakowało prawie wszystkiego.
Postanowiłam, że muszę zacząć projektować nową biżuterię. Sprawdziłam materiały
i z przerażeniem doszłam do wniosku, że brakuje wszystkiego…
- Muszę pozamawiać materiały - rzuciłam do Gabrieli i wycofałam się na
zaplecze. Weszłam na stronę mojego ulubionego sklepu internetowego, zalogowałam
się i zaczęłam zamawiać wszystko po kolei. Okazało się, że rachunek wyszedł na
gigantyczną kwotę. Zaczęłam się zastanawiać, czy stać mnie na opłacenie go.
Poszłam do Gabrieli.
- Gabi, jaka jest sytuacja finansowa firmy?
- Świetna! Wszystko masz na rachunku.
- Jak to wszystko mam na rachunku?
- No, tu masz wszystkie rozliczenia, które
zapisywałyśmy, jak prąd, woda, śmieci, dzierżawa i inne wydatki, jak
opakowania. Reszta pieniędzy jest na rachunku. Weszłam na rachunek i o mało nie
spadłam z krzesła.
- Że niby ile?! Gabi… Ile czy tu jest tyle zer, ile powinno
być?! - Powiedziałam do przyjaciółki.
- Tak. Odpowiednia ilość. Przecież mówiłyśmy ci,
że sklep nieźle zarabia.
- Cóż… Nie przypuszczałam, że aż tak dobrze
zarabia…
Na rachunku było 800 000 euro.
- A widzisz. Ludziom się podoba, co tu jest - rzuciła siadając przy kasie fiskalnej.
Sklep był pełen, a resztki towarów schodziły w piorunującym
i zastraszającym tempie. Pobiegłam na zaplecze i zamówiłam czym prędzej towar,
który miał być na jutro, to znaczy materiały… Usiadłam i zaczęłam wymyślać nowe wzory.
Zadzwoniłam do Dominiki i powiedziałam:
- Słuchaj! Musimy zatrudnić pracowników!
Dominika o mało się nie zachłysnęła.
- Jak to?!
- Bo przecież ktoś musi robić tą biżuterię!
- No więcej nie możemy zrobić.
- Dlatego musimy kogoś zatrudnić.
- To może dajmy ogłoszenie?
- To jest dobry pomysł - stwierdziłam - trzeba będzie dobudować pracownię... - Stwierdziłam.
- Widzę, że wróciłaś na dobre!
- No trzeba się tym zająć - stwierdziłam - bo nie długo przestaniemy mieć obrót i nie
będzie czym handlować!
Rozłączyłyśmy się. Weszłam na stronę jakiejś gazety.
Sformułowałam treść ogłoszenia. Zapłaciłam za nie. Wyznaczyłam termin naboru,
za dwa dni o godzinie dziewiątej rano.
Zajęłam się dalszym projektowaniem i nawet nie wiem, kiedy
minął mi cały dzień pracy. Nie zauważyłam nawet kiedy, Gabi zmieniła Dominika.
Dopiero, gdy wsiadałyśmy do samochodu, stwierdziłam, że coś jest nie tak.
- Jezu, Doma?! Co ty tu robisz?!
- No, jak to co?! Pracuję.
- No, ale przyjechałam tu z Gabrielą.
- Ale ona pojechała załatwiać swoje sprawy.
- Boże… Ja nie wiem, jak ja się wam odwdzięczę.
- Przecież jest to nasz wspólny sklep, sama tak
powiedziałaś.
- Nawet chyba wasz - powiedziałam smutno.
- Co ty opowiadasz, bez ciebie ten sklep nie będzie istniał!
- Zamówiłam materiały, ogłoszenie w prasie, że
prowadzimy nabór. Zrobiłam parę nowych projektów.
- To kiedy będzie ten sądny dzień?
- Jak to?! Jaki sądny dzień?!
- Na kiedy określiłaś nabór pracowników? - Zapytała.
- Za dwa dni. Pojutrze.
- Pamiętasz, że za pięć
dni jest ślub?
- Pamiętam. Muszę jeszcze coś załatwić. Możesz
podjechać do sklepu, w którym kupuje się prezenty dla Gabrieli i Jaya?
- Okej.
- Pomożesz mi wybrać.
- Jeżeli jeszcze jest co.
Po zdecydowaniu się na odpowiedni prezent ślubny i po kłótni
z Dominiką, która stwierdziła, że jest to za drogi prezent, wróciłyśmy do domu.
Popatrzyłam na zegarek. Było po osiemnastej.
- Boże, a co z Darcy?!
- Nie martw się. Wszystko pod kontrolą - usłyszałam zza drzwi, które się otworzyły. W
drzwiach stał Niall.
- Mamusia! - Rzucił się Antoś. Za chwilę dwójka dzieci
wisiała mi z obydwu stron.
- Witajcie kochani! Co porabialiście?
- Może ja już pójdę - usłyszałam zza pleców.
- Absolutnie nie ma mowy - rzuciłam błyskawicznie - zaraz coś zjemy.
Niall się ucieszył. Otworzyłam lodówkę, która była zapchana
po same brzegi.
- Boże, kto to zrobił?!
- Co?! - Usłyszałam
zdenerwowany głos Nialla- Coś nie tak?!
- Wszystko w porządku, Nialler. Komu jestem
winna pieniądze?
- Nikomu, poszło na koszt Harryego.
- O czym ty mówisz?! - Zaczęłam się zastanawiać.
- Dobrze jest mieć kredyt w sklepie - stwierdził.
- Słuchaj, Harry nie może takich rzeczy płacić.
- Może, w końcu są to jego dzieci, więc może.
Jak jest dupek, to na to nic nie poradzę, ale za wyżywienie was, musi zapłacić.
Właściwie zgodziłam się z nim. Przygotowałam szybko kolację
i wspólnie usiedliśmy do stołu. Dzieciaki, jeden przez drugiego opowiadały mi,
co się działo w ciągu dnia i było to bardzo słodkie. Były pełne wrażeń. Darcy
znowu zakochała się w jakimś koledze, który miał na imię Tom. Postanowiłam, że
muszę poznać Toma, przyszłego zięcia.
- Czy jutro mogę cię odprowadzić? - Zapytałam. Niall zmarkotniał.
- A wujek nie może? - Zapytała Darcy.
- Dobrze, no jak chcesz, to może wujek - powiedziałam smutno.
- Nie dobrze, to ty mnie odprowadzisz - odpowiedziała błyskawicznie.
- To wujek cię jutro odbierze, dobrze?
- Dobrze, dobrze.
- Wujek się jutro wyśpi - powiedziałam, mrugając do Nialla.
- To lubię - powiedział.
- Wiem - uśmiechnęłam się kokieteryjnie.
- No, zostawię was już. Jesteście wszyscy
zmęczeni.
- A nie umyjeś mnie? - Zapytał Antoś.
- Dobrze. Położę cię do łóżka i pójdę sobie.
Mama zajmie się Darcy.
Pomyślałam sobie, że Niall jest niezastąpiony. Wkrótce
dzieci były już w łóżkach. Darcy mocno się przytuliła się do mnie i
powiedziała:
- Kocham cię mamusiu. Nie wiesz, jak mocno.
- Wiem, jak mocno, ale ja ciebie mocniej.
- Wcale nie.
- Wcale tak.
- Ja cię kocham najmocniej na świecie!
- A ja do nieskończoności.
- A co to jest?
- Jak pójdziesz do szkoły, to się dowiesz - dałam jej mocnego buziaka i wyszłam, zamykając
drzwi do pokoju. Zajrzałam do Toniego, który smacznie już spał.
Zeszłam na dół, gdzie w salonie siedział Niall.
- I jak dzisiejszy dzień? - Zapytał.
Opowiedziałam mu, co się działo i o swoich planach na
najbliższe dni. Widziałam, że co raz bardziej się uśmiecha.
- Mam pytanie - zaczął kręcić się nerwowo na fotelu.
- Co jest? - Zapytałam.
- Słuchaj. Zbliża się ten ślub. Ja nie mam
partnerki, ty nie masz partnera… Może pójdziemy razem?
- Wiesz, to nie jest głupi pomysł - powiedziałam.
Kamień spadł mu z serca, co było widoczne i prawie
słyszalne.
- Okej, to jesteśmy umówieni - rzucił i zerwał się z siedzenia - pójdę już. Miłych snów ci życzę.
Pocałował mnie w czoło i wyszedł. Zostałam sama. Poszłam do
biblioteki, gdzie na biurku leżały akta do sprawy rozwodowej. Wzięłam długopis
i podpisałam je. Postanowiłam, że jutro podjadę do kancelarii i zostawię
papiery u prawników. Z taką decyzją poszłam spać. Wiedziałam, że mam wokół
siebie przyjaciół i że dam sobie radę. Pogodziłam się z tym, że Harry nas
zostawił i że zostałam samotną matką… Stwierdziłam, że muszę ułożyć sobie życie
na nowo.
____________________________________________
Dzień dobry, w sumie dobry wieczór :)
Stwierdzam fakt, że rozdział mi się podoba :D Jestem z niego bardzo zadowolona :)
Proszę o Wasz motywator, czyli komentarze, bo coś ostatnio kulejecie, ale nie przejmuję się tym, bo wiadomo... Majówka była czy coś :)
~Meg
Super rozdział jak zwykle :)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa jak Harry zareaguje na papiery rozwodowe :o /Ola
Fantastyczny. Czekam na rozdział z Harrym. Niall jest taki słodki. Obstawiam że będą z Megan para.
OdpowiedzUsuńPS. Przepraszam że nie komentowałam ostatnich rozdziałów ale nie miałam za bardzo jak.
Czekam na nn