piątek, 31 października 2014

121

- Ale żeście szybko dojechali…- powiedziała mama.
- A udało nam się, bo wpadliśmy na pług, który jechał w waszą stronę i cały czas za nim jechaliśmy - odpowiedział Martin.
Na górze, na dzwonek zrobiło się zamieszanie. Za chwilę zeszła Ellie. Dominika przypomniała swojej mamie Eleanor.
- Tylko nie mów nic Zaynowi. Powiedz, że jest podwieczorek - powiedziała Doma.
Eleanor zniknęła na górze i za chwilę towarzystwo zaczęło się schodzić. Najpierw zeszły dziewczyny     z dzieciakami, a za chwilę wszedł Lou z Liamem, a za nimi Zayn, który niósł Nialla. Gdy byli w połowie schodów, Zayn popatrzył w dół i zamarł.
- Zayn, co się stało? - Zapytał Niall - ciężko ci?
Zayn miał minę, jakby chciał uciec. Niall, więc popatrzył w dół, żeby sprawdzić, czego on się tak wystraszył.
- O! Witamy, witamy! - Powiedział i mocno trzymał Zayna za szyję - Zayn! Tylko mnie nie upuść!
- A co się stało? - Zapytała ciocia Agnieszka.
- Niall miał mały wypadek - powiedziałam.
- Coś narozrabiał?
- Coś w tym stylu…
Zayn nie miał innego wyjścia, jak posadzić Nialla na kanapie i przywitać się z gośćmi. Gdy się wszyscy przywitali, mama zaprosiła do jadalni na podwieczorek. Mały Joe stał w drzwiach i pytał:
- Kawa? Herbata? Kawa? Herbata?
Zastanawiałam się, jak on mógł to wszystko zapamiętać…
Po chwili wszyscy siedzieli już parami przy stole.
- Co żeście tak parami usiedli? - Zdziwiła się mama.
- A tak, będzie wygodnie - rzuciła El.
- Czy to Darcy taka duża? - Rzuciła ciocia Agnieszka do małej.
- Ja jestem Darcy - odpowiedziała.
- A ta panienka, jak ma na imię?
- Jasmine - usłyszeliśmy głosik zza pleców Liama.
- Obydwie jesteście śliczne dziewczynki - powiedziała ciocia Agnieszka - Ale nie chciałam robić takiego zamieszania.
- Akurat siadaliśmy do podwieczorku, jak zadzwoniłaś - powiedziała mama.
Dzieci przyglądały się babeczkom z pożądaniem, ale czekały grzecznie, aż im się nałoży. Nawet Tommy z Jimem byli grzeczni. Przyglądali się Martinowi i wyglądało to tak, jakby się jego bali. Na stole pojawiła się kawa i herbata, a Mały Joe zniknął w kuchni.
- Straszna ta zima - stwierdziła ciocia Agnieszka - już takiej nie pamiętam.
- No właśnie nie możemy przez nią odlecieć - powiedziała Dominika.
- No dzięki temu się spotkałyśmy.
Zayn siedział i nic się nie odzywał. Był całkiem biały i zastanawiałam się, czy w ogóle coś do niego dociera.
- Słyszałam o dobrych nowinach - zaczęła ciocia Agnieszka.
Zayn zaczął się wiercić. Zrobił się zielony. Ciocia Agnieszka mu się przyglądała i zapytała:
- Zayn, źle się czujesz?
- Yyy… nie… y…- zaczął coś dukać.
- Pyszne te babeczki - powiedział Niall.
Tym rozładował całą sytuację.
 - Nie wiedziałem, że są babeczki w domu - rzucił.
- I dzięki Bogu, bo by ich nie było - powiedziałam.
- To, czemu Mały Joe mówił, że nic nie ma w domu?
- Nie znasz Małego Joe? Nie wiesz, że on zawsze musi mieć zapas na czarną godzinę?
- Niall, nie zjadaj wszystkich babeczek - upomniałam go - one nie są tylko dla ciebie.
Niall był niepocieszony.
- Ale one są takie pyszne…- zaczął się rozpływać.
Louis zaczął opowiadać dowcipy i rozluźnił całkowicie atmosferę, ale Zayn dla odmiany zrobił się szary. Nie wiedziałam, co miałam zrobić. Kiwnęłam na mamę, żeby wyszła ze mną. Po chwili znalazłyśmy się w kuchni.
- Co z tym Zaynem? On jest tak ciężko przerażony, że nic go nie rusza - powiedziałam.
- No właśnie widzę. Jak nie on. Co robimy?
- Nie wiem…
- Może zostawmy to Dominice? - Powiedziała mama - może szepnij jej słówko, żeby się zlitowała nad nim.
Gdy weszłyśmy do pokoju, Zayn był sino-niebieski. Podeszłam do Dominiki i szepnęłam:
- Doma, zlituj się nad Zaynem. Zrób coś!
Doma popatrzyła na Zayna, który był czerwony. Ponieważ ciocia rozmawiała teraz z mamą, Dominika zaczęła coś szeptać do Zayna, który był żółty. Zayn się chyba trochę opanował, bo zrobił się normalny.
- Chcesz koniaku? - Zapytał Michał.
- Nie, ja nie mogę. Nie piję - powiedział automatycznie.
Martin był pod wrażeniem.
- To, to prawda, że nie pijesz? - Zapytała ciocia Agnieszka.
- Tak. Rzuciłem to świństwo.
- No wreszcie. Tylko cię podziwiać, że ci się udało.
- To tylko dzięki Dominice - odpowiedział Zayn - gdyby nie ona, pewnie bym nie przestał…
Zayn się zaczął rozkręcać. Widać było, że Dominika jest cała szczęśliwa, że Zaynowi przeszło.
- Rozumiem, że po ślubie nie wrócisz do alkoholu? - Powiedziała ciocia.
- Nigdy nie wrócę - powiedział twardo.
Szturchnęłam Nialla, bo jadł kolejną babeczkę.
- No co?
- Nie jedz tyle! Zostaw dla gości.
- A ja nie jestem gościem?
- Nie. Jesteś domownikiem, a nie gościem.
Niall ciężko westchnął.
- No to szkoda…
Darcy popatrzyła do mnie i cichutko zapytała:
- Mamusiu, ja i Antoś zjedliśmy po jednej babeczce, czy możemy zjeść jeszcze po jednej?
Mama to usłyszała i czym prędzej nałożyła im. Atmosfera zrobiła się domowa. Dzieciaki zaczęły się wiercić, więc postanowiliśmy puścić ich do pokoju. W pewnym momencie ciocia popatrzyła na zegarek i powiedziała z przerażeniem:
- Matko Boska?! To już ta godzina?! Musimy wracać!
- No i nie porozmawiałyście sobie. Jeśli macie jeszcze ochotę, to idźcie do mnie do pokoju - zaproponowała mama.
Ciocia szybko się podniosła i dziewczyny również.
- Zayn, idziesz? - Zapytała Dominika.
- Nie, pogadajcie sobie - odpowiedział.
Panie zamknęły się w pokoju rodziców, a Louis z Liamem zaczęli dowcipkować.
- Co, Zayn? Bałeś się spotkania z teściami? A czy my tacy straszni? - Powiedział Martin.
- Nie…- zaczął dukać Zayn.
- To już się nie denerwuj - powiedziała mama.
Rozmowa dziewczyn z ciocią Agnieszką trwała krótko i po kilku minutach goście zaczęli się zbierać.
- Może zostaniecie na kolacji? - Zaproponowała mama.
- Nie, dziękujemy bardzo i tak i tak nadużyliśmy waszej gościnności - powiedziała ciocia.
- Wiecie, gdzie mieszkam. Jak będziecie w Polsce, to nie krępujcie się. Wpadajcie - rzuciła mama.
- Z całą przyjemnością – odpowiedziała ciocia Agnieszka.
Ciocia z Martinem odjechali, a ja wyjrzałam przez okno i zobaczyłam, że śnieg przestał padać.
- Hura! Śnieg przestał padać!
- Juś nie padał, jak byliśmy na dwozie - powiedział stojący za mną Antoś.
- Antosiu, co ty tutaj robisz?
- Myślałem, zie mógłbym jeście jedną babeczkę.
- Myślę, że to już za dużo dla ciebie.
- Ale wujek zjadł bardzo duzio!
- Ale wujek jest duży - wytłumaczyłam.
- Jak ja będę duzi, to teś będę mógł duzio jeść?
- Może będziesz - odpowiedziałam.
Antoś dał się udobruchać. Popatrzyłam na zegarek. Było po dziewiątej.
- Antosiu, idziemy się myć.
- Ale dlaciego ja musię iść się myć?
- Bo idziesz spać.
- Ale ja nie chcię śpać.
Przypomniały mi się dyskusje z Darcy.
- Zobaczysz. Wszyscy pójdą do łóżek.
- Tommy i Jimmie powiedzieli, zie nie pójdą śpać.
- No to zobaczymy…
Ellie za chwilę wprowadziła chłopaków do łazienki.
- No widzisz? Też poszli się myć.
- No dobzie - zgodził się.
Pomogłam mu się umyć i po chwili w łazience była już Darcy.
- Ja sama - mamusiu.
Wyciągnęła szczotkę do zębów i zaczęła szorować zęby.
Weszła szybko pod prysznic. Odkręciłam jej wodę i szybko znalazła się w łóżku.
Mama weszła do pokoju i powiedziała:
- Widzę, że wy jesteście pierwsi.
- Tak! - Powiedział Antoś.
- Wygraliście dzisiaj - powiedziała.
Zaczęłam się zastanawiać, co wygrali. Okazało się, że mama wymyśliła zabawę, kto pierwszy w łóżku. Ten, co był pierwszy w łóżku, miał prawo wyboru bajki. Ponieważ zwykle dziewczynki były w łóżku pierwsze, chłopcy musieli słuchać bajek dla dziewczynek. Fakt, że usypiali natychmiast, ale stwierdziłam, że to był bardzo dobry pomysł.
- No, jakoś nad nimi musiałam zapanować.
Dziś przypadała kolej Ellie, czytania bajek, więc wycofałyśmy się po ucałowaniu dzieciaków do salonu.
Na środku salonu stał Mały Joe i zastanawiał się, czy ma zrobić kolację.
- Nie, już za późno na kolację - stwierdziłyśmy.
W tym momencie do pokoju wszedł Liam.
- No, to lecimy jutro - powiedział.
- Co? Dowiedziałeś się, czy możemy jutro wylecieć?
- Tak. Nie spodziewają się już takich śnieżyc. Od jutra lotnisko będzie działać normalnie.
- To lecę się pakować - rzuciłam i pobiegłam na górę. Musiałam spakować siebie, Nialla oraz dzieci.
Niall leżał na łóżku.
- Ale się śpieszysz do mnie.
- Nie - odpowiedziałam krótko.
- Jak to nie? - Zapytał zdziwiony.
- Muszę nas spakować.
- Jak to spakować?! - Usiadł zdezorientowany.
- Jutro lecimy.
- GDZIE?!
- Do domu.
- To może ci jakoś pomogę?
- Nie przeszkadzaj - powiedziałam.
Niall się trochę naburmuszył. Otworzyłam walizkę i zaczęłam pakować swoje rzeczy. Jakoś zrobiło się ich więcej. Nie mogłam sobie dać rady. Niall patrzył uważnie i się nic nie odzywał.  Po chwili ktoś zapukał.
- To prawda, że jutro lecimy?! - Rzuciła Ellie, wchodząc do środka.
- Prawda, a ja się nie mogę spakować.
- Poczekaj, zaraz to zrobimy.
Chwila moment i byłam spakowana.
- Ubóstwiam się pakować! - Powiedziała.
- Możesz spakować Nialla? - Zapytałam.
- Chwila moment - powiedziała i rzuciła się na szafę.
- A zostawiłaś coś na jutro? - Zapytał Niall.
- JEZUS MARIA?! - Spanikowałam.
- Co się stało? –  Rzuciła z szafy Elli
- Spakowałaś mi wszystko… W czym ja jutro pojadę?
Ellie popatrzyła na mnie i rzuciła:
- No w tym lepiej, żebyś nie jechała…
Otworzyła szybko walizkę. Coś tam poszperała, wyciągnęła dwie rzeczy i powiedziała:
- Pojedziesz w tym.
Był to t- shirt i sweter.
- Spodnie masz na sobie – powiedziała - poczekaj, jeszcze ci wyciągnę majtki i skarpetki.
Piorunem to zrobiła i jak się okazało byliśmy spakowani.
- Dzieciaki też mam spakować? - Zapytała.
- Robisz to tak świetnie, że grzechem by było nie poprosić cię o to - powiedział Niall.
Ellie zbiegła na dół i w przeciągu półgodziny wszystkie dzieci były spakowane. Gdy Danielle weszła do pokoju, Ellie kończyła pakować Jasmine.
- O, już skończyłaś pakować dzieciaki? - Zapytała zdziwiona.
- Jesteś nieoceniona - powiedziałyśmy niemalże równocześnie.
- Co? Wam też pomóc w pakowaniu? - Zapytała Danielle Elli
- Nie, już się spakowaliśmy.
- No, to super. Okej, to idę pakować Louisa.
Na schodach spotkałyśmy Louisa, który z obłędem w oku czegoś szukał.
- Nie wiesz, gdzie są nasze paszporty?! - Denerwował się.
- Wiem - odparła mu Ellie.
- Dzięki Bogu - odetchnął Lou.

Po jedenastej wszyscy byli już spakowani i umyci. Trzeba było przyznać, że jeśli chodzi o Ellie i o jej organizację, była świetna.
_____________________________________
Happy Halloween Ludzie :) 
Rozdział miał się pojawić tydzień temu, ale przyjechał do mnie kuzyn i nie było jak, przepraszam, moja wina...
Jeśli jesteście zainteresowani, bądź czytacie moje inne opowiadania na wattpad.com to oznajmiam, że niebawem pojawi się kolejne opowiadanie, tym raziem zupełnie inne niż dotychczas :)
Z góry przepraszam za wszelkie błędy, ale wrzucam na szybciocha, żebyście mieli, co czytać :)
                                                                                                                        ~Meg

2 komentarze:

  1. Super rozdział haha Boże cały czas Ci to pisze hhhaha mogłabym wymyślić cos bardziej oryginalnego xdd pewnie ze zacznę czytać :))) pewnie będzie niesamowite :) tak się w sumie spodziewałam, że w Halloween dodasz haha :*

    OdpowiedzUsuń
  2. ale przestań, ja też się powtarzam, że lubię Twoje komentarze :D
    Jesteś niesamowita :)
    taki prezent Halloweenowy ten rozdział :3 xD

    OdpowiedzUsuń