wtorek, 14 sierpnia 2012

Rozdział Dwudziesty Czwarty

*Okej, a więc dziś wrzucam dłuższy rozdział, żebyście miały co czytać :D Mam nadzieję, że Wam się spodoba :>

    Nasz wyjazd zbliżał się wielkimi krokami. Wyliczyłyśmy z dziewczynami, że bardziej będzie nam się opłacać wyczarterować samolot, niż wykupywać dla wszystkich bilety. Siedziałyśmy i przeglądałyśmy różne oferty firm lotniczych. Cieszyłam się, że już niedługo będę w Polsce, że zobaczę się z mamą i Michałem.
    Mieliśmy lecieć do Londynu, bo tam jeszcze chłopcy mieli koncert. Po koncercie mieliśmy lecieć do Polski. Z panią Kasią byłam na tak zwanej „Gorącej linii”, gdzie ustalałyśmy resztę szczegółów. Wyszło na to, że w Polsce, chłopcy mają dać dziesięć koncertów w różnych miejscowościach. Pierwszy koncert oczywiście miał być na rozpoczęcie Euro, czyli w Warszawie. Następne miały być w Gdańsku, Poznaniu, Wrocławiu, Szczecinie, Krakowie, Łodzi, Olsztynie , Rzeszowie i Lublinie.  Kraków miał być ostatnim z koncertów, więc wpadłam jeszcze na pomysł i poprosiłam mamę, aby załatwiła na trzy dni pensjonat „Tuberoza” w Zakopanem. Chciałam im pokazać jak najwięcej miejsc w Polsce, aby zobaczyli, że to piękny kraj. Zobaczą polskie morze, Mazury, góry. Cieszyłam się z tego jak dziecko i dla tego nie mogłam się już doczekać wylotu. Stroje były szyte w Polsce, bo doszłyśmy z mamą do wniosku, że będzie to najlepiej i najtaniej. Także stroje miałyśmy już z  głowy, przelot też. Jutro miałam mieć zdejmowany gips z ręki. Wszystko zaczęło się układać. Chłopaki się pogodzili i szykowali jakąś niespodziankę. Nie mogłam dowiedzieć się od Harry’ ego , o co chodzi, bo bez przerwy mówił „NIESPODZIANKA”. Ellie i Dan dowiedziały się tego samego, co ja. Postanowiłam, że przez te parę dni nauczę ich parę słów po polsku. Gdy im to zaproponowałam, byli bardzo chętni. Harry powiedział:
- Ja już znam jedno słowo po polsku.
 Jak się zapytałam jakie to w odpowiedzi usłyszałam : „ZUTEK”
 Poprawiłam go i powiedziałam Ziutek. Przy okazji wytłumaczyłam, że to polskie imię.  Chłopcy siedzieli przy stole, a ja próbowałam ich czegoś nauczyć.
- Jak wyjdziecie na scenę to powiedzcie „Cześć”
- TRZESZCZ - powtórzył Niall - A co to znaczy?
- Coś w rodzaju HI. I nie TRZESZCZ, tylko CZEŚĆ. A może łatwiej wam będzie powiedzieć „Dzień dobry”.
- DZEN DOBRI - powiedział Lou.
- Poczekaj. Wsłuchajcie się jak ja mówię - i zaczęłam sylabizować - Dzień. Powtórzcie.
- DZEŃ - powiedział Zayn.
- DZIEŃ - powtórzyłam.
- DZIEŃ- powiedział Harry.
- Dobrze! - ucieszyłam się.
- DOBRY.
Z „DOBRY” nie było problemów. Problem jeszcze był z „DZIEŃ”.  Po dziesięciu powtórzeniach, nawet udało im się powiedzieć.
- Dzień dobry Warszawo, możecie powiedzieć.
- A nie możemy powiedzieć „Dzień dobry Warsaw” ? - zapytał Lou.
- No… myślę, że zrozumieją, ale lepiej byłoby, jakbyście powiedzieli DZIEŃ DOBRY WARSZAWO.
- Warsiawo - powtórzył  Liam.
- Strasznie trudny ten wasz język - powiedział Niall.
„Dzień Dobry Warszawo” ćwiczyliśmy około godziny, aż wszyscy umieli.
- Powiedzcie „Polsko”.
  Z tym już nie mieli trudności.
  Po trzech godzinach nauki, zdecydowałam, że na dzisiaj wystarczy. Wiedziałam, że chcą się nauczyć i nie robią tego specjalnie, że im nie wychodzi.
- Jutro nauczymy się następnych słów - powiedziałam.
- Dziękujemy pani profesor - powiedział Harry.
 Chudy Su już kręcił się po jadalni, ale nie miałam jakoś ochoty na nic. Źle się czułam i chciałam się iść położyć.
 Poszłam do siebie. Na dole było gwarno i wesoło. W pewnym momencie wpadł do mnie Harry.
- Chodź na dół - powiedział.
- Nie najlepiej się czuję - odpowiedziałam.
- Chodź na dół, bo przyjechali chłopaki z The Wanted. Będziemy śpiewać wspólną piosenkę.
- Wybacz, ale źle się czuję i nie chcę, żeby ktokolwiek mnie widział w takim stanie.
-  A co ci jest? - zaniepokoił się Hazzie.
- Nic - powiedziałam.
- No jak to nic? Przecież widzę, że nie jesteś sobą - drążył dalej.
- Harry, daj spokój. Chcę być sama.
 Wyszedł nadąsany. Położyłam się do łóżka, wzięłam tabletkę przeciwbólową i próbowałam zasnąć, ale hałas z dołu nie dawał mi spać. Wstałam i wyszłam na taras. Świeże powietrze trochę mnie orzeźwiło. Doszłam do wniosku, że może jednak zejdę na dół. Ubrałam się szybko, podmalowałam się i po cichutku zeszłam. Harry mnie nie zauważył, bo stał do schodów tyłem. Ale zauważył mnie Jay.
-  Cześć piękna! - krzyknął - Co u ciebie słychać?
- Jutro zdejmują mi gips i mam nadzieję, że Harry ze mną pojedzie.
- Jeśli nie będzie chciał, to zadzwoń po mnie, to ja cię zawiozę.
 Harry powiedział:
- Będzie chciał, będzie - i się uśmiechnął.
- Wiecie co? Podpiszcie mi się na gipsie - powiedziałam. 
   Ella przyniosła kolorowe flamastry i wszyscy po kolei się podpisali. Niall narysował małe serduszko, przy swoim imieniu. Jay nie chciał być gorszy, więc narysował większe serduszko, a Harry powiedział:
- Ja bym chciał narysować takie serduszko, które się nie zmieści na twojej ręce, a po za tym wiesz, że całe moje serce jest zajęte przez ciebie.
  Zrobiłam się cała czerwona.
- Czemu się tak zarumieniłaś? - zapytał ,po odejściu  chłopaków z The Wanted, Hazzie, gdy byliśmy już sami u mnie w pokoju.
- Bo nie spodziewałam się, że będziesz to mówił na forum publicznym.
Harry się cichutko zaśmiał.
- Poczekaj - powiedział.
Wybiegł gdzieś z pokoju i za chwilę wrócił z gitarą. Zaczął grać i śpiewać nową piosenkę. Rozpoczynała się od słów, które powiedział na dole.
  Piosenka była prześliczna.
- Zdradziłeś „niespodziankę” - powiedziałam i zeszkliły mi się oczy.
- Tą piosenkę napisałem dla ciebie. Chyba wiesz.
Podeszłam do niego i go pocałowałam.
- Dziękuję - powiedziałam.
Przytulił mnie i powiedział:
- Przykro mi było, że nie chciałaś  mi powiedzieć, co ci jest.
- Hazziątko, nie będę ci zawracała głowy babskimi przypadłościami.
- Trzeba było tak od razu - powiedział i uśmiechnął się - Bym ci dał spokój. Mam iść do siebie? - zapytał .
- Po trzech tygodniach spania w twoim towarzystwie, myślisz że sama zasnę? - powiedziałam.
Na następny dzień rano obudziłam się o 8.15. Pomyślałam sobie: Dziś szczęśliwy dzień! Zdejmą mi wreszcie ten gips. Popatrzyłam na serduszka na gipsie i zachciało mi się śmiać.
Wojna serduszkowa- pomyślałam.
Postanowiłam, że gdy zdejmą mi ten gips, zabiorę go ze sobą na pamiątkę.
Pocałowałam Harry’ ego i go obudziłam.
- Dzień dobry Hazziątko! - powiedziałam.
 Harry otworzył oczy i uśmiechnął się.
- Dzień dobry. Jak mnie nazwałaś? - zapytał.
- Hazziątko. Jak ci nie odpowiada mogę mówić Haziutek.
- Zutek - powiedział ospale.
- Nie Zutek, tylko Ziutek.
Harry’ emu spodobało się  „Haziutek”.
Przyciągnął mnie do siebie.
- Wstajemy! - powiedziałam - Chcę się pozbyć tej kukły.
- A która jest godzina? - zapytał.
- 8.20, a czemu pytasz?
- Bo wydawało mi się, że jest wcześniej.
- Na zegarku od ciebie, też jest 8.20 - powiedziałam.
  Wstałam z łóżka i poszłam się myć. Gdy wyszłam, Harry siedział już ubrany na łóżku.
- Tak bez mycia? - zapytałam.
- Pobiegłem do siebie.
Zeszliśmy na śniadanie. Po śniadaniu, Harry wsadził mnie do samochodu i pojechaliśmy do szpitala. Przyjął mnie lekarz i kazał prześwietlić rękę. Wszystko się dobrze zrosło i lekarz dał skierowanie do zdjęcia gipsu.  Hazzie wszedł ze mną i przyglądał się jak tną gips. Poprosiłam, aby gips mi oddano.
- A po co to pani? - zapytał sanitariusz.
- Jest to dla mnie bardzo cenny gips - powiedziałam.
Gdy mi go zdjął  powiedziałam:
- O jaka lekka ręka - Podniosłam ją do góry. Nie sądziłam, że włożyłam  w to tyle siły, iż walnęłam się w nos ręką.
- Au! - powiedziałam.
- Co? Złamałaś nos? - zapytał Harry.
- Nie…
Gdy wyszliśmy, Harry nie mógł się uspokoić ze śmiechu.
- Z czego się śmiejesz? - zapytałam.
- No bo pierwszy raz zobaczyłem, jak ktoś daje sobie sam w nos.
Wsiedliśmy do samochodu i wróciliśmy do domu.
Niall urzędował jeszcze w kuchni, dziewczyny już się pakowały, a Zayn przeglądał się w lusterku. Pozostałych chłopaków nie było widać.
- Jak tam ręka? - zapytał między jednym gryzem, a drugim, Niall.
- Jak widać w porządku, bo zdjęli mi gips, ale czuję się jakoś nieswojo.
- Doktor kazał ci ćwiczyć - powiedział Harry.
- Wiem. Przyniosę ci coś - powiedział Zayn.
 Za chwilę przyniósł małą, miękką piłkę  i dał mi ją.
- To jest taka specjalna piłka, do ćwiczeń po złamaniu ręki.
- Dzięki Zayn, a skąd ją masz? - spytałam.
- Kiedyś miałem złamaną rękę i dostałem ją od swoje byłej.
- Której? - zapytał Hazzie.
- Nie znasz jej - odparł Zayn - To było jeszcze przed założeniem zespołu. Musisz ją mocno ściskać. W ten sposób, będziesz ćwiczyła mięśnie.
- Dzięki, a gdzie reszta?
- Dziewczyny, pakują się już, a chłopaki poszli po jakieś zakupy.
 Do salonu przyszedł Chudy Su i zapytał:
- Nie zjobić wam czegoś do jedzenia?
 Przez ostatni tydzień karmił nas, jakbyśmy mieli jechać na Syberię. Byłam przejedzona. Podziękowałam mu troszkę nadgorliwie i poczuł się urażony. Wyszedł nieszczęśliwy do kuchni. Pobiegłam za nim i powiedziałam:
- Przepraszam Chudy Su, ale więcej nic już nie zmieszczę. Może wieczorem małą przekąskę, ale teraz nie mam już miejsca. Nie gniewaj się na mnie.
- Nie gniewam się na ciebie Megan. Nie potrafiłbym się na ciebie gniewać. Jest mi smutno, że wyjeżdżasz i nie wiem kiedy cię znowu zobaczę. I czy w ogóle cię kiedyś jeszcze zobaczę.
- A ty z nami nie jedziesz do Londynu? - zapytałam zaskoczona.
- Nie. W Londynie, będzie ktoś inny, kto będzie o was dbał.
W jego oczach pojawiły się łzy. Podeszłam do niego i pogłaskałam go po jego szorstkiej ręce.
-  Na pewno się jeszcze spotkamy - powiedziałam.
 Chudy Su się odwrócił do mnie plecami, bo nie chciał, żebym widziała jego łzy. Wyszłam z kuchni z ciężkim sercem. Był dobrym człowiekiem, ale bardzo samotnym.  W nas znalazł sobie rodzinę. Usiadłam na fotelu i wsadziłam twarz w dłonie. Zachciało mi się płakać. Dopadł do mnie Harry i klęknął przede mną.
- Co się stało? Dlaczego płaczesz? - zapytał.
- Nic. Żal mi Chudego Su. Ostatnio przechodzi samego siebie w gotowaniu, a jest taki samotny. Jak odjedziemy, zostanie sam. Czy nie może lecieć z nami?
- A co my z nim zrobimy? W Londynie mama zatrudnia kucharza, w Warszawie jest Mały Joe.
- A czy nie mógłby lecieć z nami do Warszawy, a tam z Małym Joe by gotowali na zmianę? - zapytałam.
- Nie martw się. Na pewno sobie tutaj poradzi.
- Ale on nas traktuje jak rodzinę - rozpłakałam się. - Nie wiadomo, kiedy przylecimy do Chicago - dodałam.
- Zobaczymy. Może się w ogóle przeniesiemy do Chicago, bo są tu wytwórnie, które nas interesują.
  Harry mnie nie przekonał. Postanowiłam coś wymyśleć. Siedziałam skwaszona, gdy wpadli Li i Lou.
- Co? Taka nieszczęśliwa, że ci zdjęli gips? - zażartował Louis - Jeżeli tak, to możemy ci złamać drugą rękę.
  Uciekłam z płaczem na górę do pokoju. Po pewnym czasie rozległo się pukanie do drzwi. Za drzwiami stał Lou.
- Ja cię strasznie przepraszam, za moje głupie żarty, nie chciałem cię urazić.  Harry wszystko nam powiedział, o co chodzi. Zastanawiamy się, co zrobić z Chudym Su, bo też się do niego przyzwyczailiśmy. Będziemy wszyscy myśleć, co na to poradzić. A teraz nie rozpaczaj. Chodź na dół. Będziemy świętować zdjęcie twojego gipsu.
- Czego się napijesz? - zapytał Liam, kiedy zeszliśmy na dół.
- Białego wina - powiedziałam.
- Wytrawne czy słodkie?
- Pół słodkie poproszę.
W ręku ściskałam piłeczkę od Zayn’ a, a w drugiej trzymałam kieliszek.
- Za szczęśliwe zakończenie nieszczęśliwej przygody - powiedział Liam.
  Chłopaki zaczęli się wygłupiać i sypać dowcipami. Rozładowali ciężką atmosferę i znacznie lepiej się poczułam.
- To o której jest jutro odlot? - zapytałam.
- O dziesiątej trzydzieści odlatujemy z lotniska. „Słoniątko” przyleci po nas czterdzieści minut przed odlotem - powiedziała Ellie.
- To ja muszę się iść spakować - powiedziałam i odstawiłam kieliszek.
- Spakowałyśmy cię już - powiedziała Dani.
Byłam zaskoczona.
- Jak to? - zapytałam.
- Ellie jak wpada w szał pakowania, to pakuje wszystkich - wytłumaczyła Dani.
- Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu, że cię spakowałam.
- Nie, wręcz przeciwnie, bo nienawidzę się pakować.
  Wypiliśmy jeszcze po dwa kieliszki wina i Ellie zdecydowała:
- Idziemy spać.
- O! Ktoś ma Reisefieber!!! - powiedziałam i zaczęłam się śmiać, ale poszłam posłusznie na górę.  Za chwilę przyszedł Harry.
- Czy mogę u ciebie przenocować? - zapytał.
- A co? Nie zaśniesz beze mnie? - odpowiedziałam.
- No… Już chyba nie.
- Pewnie ja też bez ciebie nie zasnę. Będę czuła się bardzo osamotniona.
Przytulił się do mnie i pocałował.  Nie mogłam zasnąć. Widziałam, że Harry też.
- Zaśpiewaj mi jeszcze raz tą piosenkę - poprosiłam.
 Harry cicho zaczął śpiewać.  Gdy skończył, przytuliłam się do niego jeszcze mocniej.
- Ja też cię kocham - powiedziałam - Jak nikogo innego na świecie.
Całowaliśmy się długo i namiętnie.
  Rano budzik zadzwonił o 7.30. Poderwałam się z łóżka i pobiegłam się wykąpać. Wreszcie mogłam to zrobić sama. Kiedy wyszłam, Harry siedział na zamkniętym sedesie. Nie spodziewałam się go tu, więc krzyknęłam i złapałam ręcznik, żeby się zakryć. Harry zaczął się śmiać.
- Głuptasie, przecież widziałem nagie kobiety.
- To jest INTERESUJĄCE – powiedziałam   Musimy na ten temat poważnie porozmawiać, ale nie teraz, bo nie mamy czasu. Harry zaczął się śmiać.
- Nie uwierzę, że nie widziałaś gołego faceta - powiedział.
Zaczerwieniłam się i szybko wyszłam z łazienki. Zaczęłam się  ubierać. Sprawdziłam czy z szafy wszystko jest zabrane. Szkoda mi było piżamy, ale zostawiłam ją tu. Pomyślałam sobie, że jak wrócę, będzie na mnie czekać.  Na stoliczku leżał mój złoty zegarek. Gdy Harry wyszedł z łazienki, byłam już gotowa do wyjścia.  Skoczyłam jednak jeszcze do łazienki i się podmalowałam. Zeszliśmy na dół. Na stole stało już śniadanie, ale Chudego Su nie było nigdzie widać. Za chwilę zaczęli się schodzić inni. Brakowało tylko Niall’ a.
- Co się dzieję z Niall’ em? Pewnie znowu śpi. Zayn sprowadź go tu na dół - powiedział Liam. – Nie długo przyleci „Słoniątko” - Liam był z lekka podenerwowany.
- Przestań się stresować - powiedziała Danielle.
  Po chwili wpadł Niall, a za nim Zayn.
- Zaciąłem się w łazience i nie mogłem wyjść - powiedział - Dzięki Bogu, że Zayn po mnie przyszedł.
 Był tak zdenerwowany, że zaczął jeść i nie zwracał uwagi na to, co się dzieje przy stole.
- Niall, przestań się tak obżerać, bo potem będziesz rzygać w samolocie.
Niall nałożył sobie jeszcze jedną porcję twarożku ze szczypiorkiem.
- Pyszny ten twarożek - stwierdził.
    O wyznaczonej godzinie przyleciało „Słoniątko”.  Zajrzałam do kuchni, ale Chudego Su tam nie było. Poszliśmy do helikoptera, wsiedliśmy i gdy odlatywaliśmy w ogrodzie stał Chudy Su z wielkim, białym ręcznikiem i machał nam na dowidzenia.  Dotarliśmy na lotnisko i ustawiliśmy się do odprawy. Eleanor była pierwsza, a ja i Danielle stałyśmy za nią. Duży Bo zamykał naszą kolejkę. Celnicy byli bardzo mili. Wbili nam do paszportu pieczątki i wskazali, gdzie mamy się kierować. Wsiedliśmy do samolotu. Samolot nie był za duży i był luksusowo urządzony.
- No takim samolotem, to możemy latać! - powiedział Niall  – A czy jedzonko będą dawać?
- Już jesteś głodny? - zapytał Liam - Na razie siadaj i zapnij pasy. Jak będziesz tyle jadł, to nie długo w pasy się nie zapniesz - dodał po chwili.
 Stewardessa przyszła do nas i poprosiła, żebyśmy zapieli pasy. Siedziałam obok Harry’ ego . Trzymał mnie za rękę i czułam, że ręce zaczynają mu się pocić.
- Co, nie lubisz latać? - zapytałam cicho.
- Nie przepadam.
  Samolot zaczął kołować. Przypomniał  mi się Meksykanin. Uśmiechnęłam się i mocno ścisnęłam Harry’ ego za rękę.
Harry co raz mocniej trzymał mnie za rękę, więc szepnęłam:
- Harry… nie tak mocno, bo połamiesz mi palce.
 Puścił moją rękę i złapał się poręczy. Wystartowaliśmy.  Harry był blady jak ściana.
- No jestem zawiedziona - powiedziałam Harry’ emu - nie dali nam cukierków.
Harry nie zwracał na to uwagi.  Gdy pojawiła się stewardessa , rozpięłam jego pas, a potem swój.
- Czy mogę zamówić jakiegoś drinka? - zapytał Hazzie.
- Oczywiście. Co pan sobie życzy?
- Czego się napijesz Megan?
- A macie koniak? - zapytałam.
- Jest brandy  - odpowiedziała stewardessa.
- To poproszę.
   Harry zamówił to samo i paczkę żelków.
- Jesteś uzależniony od żelków…- oznajmiłam.
- Lubię żelki.
- Ale ty bez przerwy jesz żelki.
- Bo je lubię! - przekomarzał się Hazzie.
- Widzę, że humor ci się już poprawił?
- Strasznie nie lubię startów, ani lądowań. Bolą mnie uszy i czuję się, jakby miała mi eksplodować głowa.
- Musisz się do tego przyzwyczaić, bo teraz będziesz więcej latał - powiedziałam -Załatwiamy wam z Ellie wyjazd do Australii, a potem do Nowej Zelandii.
- Nie wiem, czy to kiedykolwiek  przemogę  – powiedział smutno.
-Może ci się uda do tego przyzwyczaić.
- No nie wiem. Poznasz dzisiaj moją mamę.
  Tego bałam się najbardziej. Co będzie, jak jego mama mnie nie zaakceptuje? Albo popełnię jakąś gafę. Na samą myśl robiło mi się słabo.
-  A jaka jest twoja mama? - zapytałam.
- Na pewno ją polubisz.
Tylko czy ona mnie…-  pomyślałam.
Chłopcy dla zabicia czasu zrobili sobie próbę. Dopiłam koniak i spać mi się zachciało. Stewardessa przyniosła mi poduszkę i przykryła mnie kocem. Rozsunęłam sobie fotel. Tak dobrze, to nawet nie było w pierwszej klasie. Tu jest super luksus. Słuchałam śpiewających chłopaków i zasnęłam.
  Przyśnił mi się Harry, który biegał po łące pełnej kwiatów. W pewnym momencie znikł gdzieś. Rozpłynął się nagle i nigdzie nie było go widać. Myślałam : No wychodź Harry. Przecież duchem nie jesteś. Za chwilę zobaczyłam jakiegoś silnego mężczyznę, ubranego na czarno. Nie było widać jego twarzy, bo miał czarną maskę, bez otworów na usta, oczy i nos. Harry był związany grubym sznurem. Mężczyzna do jego gęstych brązowych loków przystawił pistolet. Zaczął prowadzić Harry’ ego nad wysoką przepaść. Hazzie’ emu łzy spływały ciurkiem po policzkach i patrzył mi prosto w oczy. Mężczyzna zagroził mi, że jeśli zrobię krok w jego stronę, zabije Harry’ ego. Rozkazał mi oddać wszystko co jest drogocenne. Oddałam mu mój zegarek, naszyjnik, bransoletkę. Pierścionka na szczęcie nie zauważył. Zdjęłam go tak, aby nie widział i schowałam do małej kieszonki w kurtce. Wrzucił moje rzeczy do dużego worka, który rzucił gdzieś w krzaki. Nadal trzymał pistolet przy głowie Hazzy.  Oczy Harry’ ego patrzyły nadal na mnie i wydawało mi się, że rozkazują mi, abym uciekała. Jednak wiedziałam, że nie zostawię go za nic w świecie samego.  Bzdurą totalną by było, gdym miała  uciec. O nie… Megan Erase taka nie jest. Jest waleczna, odważna, sprytna i mądra. Zaczęłam zadawać sobie pytania. Co by było gdyby? Co by się wydarzyło, jakbym zrobiła to, a nie tamto? Musiałam dokonać wyboru. Albo zostanę na polu walki, albo stchórzę i ucieknę. Wybór został dokonany w ułamku sekundy. Jeszcze tylko jedno pytanie chodziło mi po głowie. Jak mam go uratować? Rzucić się na tego mężczyznę? On cokolwiek widzi zza tej czarnej maski? Może ma jakieś super moce… co by się wydarzyło, gdybym podbiegła do niego i wyrwała ten pistolet? Niestety z tego jednego pytania wychodziły kolejne…  W dodatku nikogo nie było, oprócz nas.  Po chwili dokonałam ponownego wyboru. Rzuciłam się na mężczyznę, który na chwilę odwrócił się tyłem do mnie. Skoczyłam mu na plecy i wyrwałam pistolet. Było za późno… Odepchnął Harry’ ego, który spadł w przepaść. Krzyczałam za nim, ale miał wsadzony knebel  i nie mógł nic mówić. Strzeliłam do mężczyzny na oślep, a potem rzuciłam się za Harry’ m w wielką, mroczną i pełną tajemnic przepaść. Nie wiem ile tak spadałam, ale wiem, że nigdzie nie widziałam Hazzy. Gdzie on mógł się podziać? Nic przez tą rozciągającą się mgłę nie można było zobaczyć… W oddali zobaczyłam szarą marynarkę Harry’ ego. Ale jego ani śladu. Zrobiło mi się gorąco i obudziłam się z wrzaskiem, a potem rozpłakałam się. Byłam cała zlana potem.
- Co się stało?! - dopadł do mnie Hazza.
Złapałam go za szyję i mocno przytuliłam.
- Śnił mi się koszmar. Dzięki Bogu, że był to tylko sen.
 Opowiedziałam Hazzie’ emu to co mi się śniło.
- Moja odważna dziewczynka - powiedział gładząc mi włosy - Chodź do nas. Nie siedź tu sama.
Z tyłu samolotu odbywała się próba. Usiadłam obok Dani i zaczęłam przysłuchiwać się piosenkom. Niall zaczął fałszować i dostał w łeb od Lou.
- No co? Chciałem rozśmieszyć Megan. Siedzi taka poważna.
 Zaczęłam się śmiać. W ich towarzystwie czułam się bezpieczna i było mi dobrze. Koszmar gdzieś zniknął i poczułam, że burczy mi w brzuchu.
- Jedliście już coś? - zapytałam.
- No właśnie? Będzie jakieś jedzonko? - domagał się Niall.
Liam wyskoczył za zasłonkę i po chwili wrócił.
- Zaraz podadzą lunch.
  Chłopcy zaśpiewali jeszcze dwie piosenki, gdy przyszły dwie stewardessy i zaczęły podawać nam lunch. Zayn zaczął podrywać jedną z nich i szepnął jej coś do ucha. Stewardessa roześmiała się i dała mu kuksańca w bok.
- Zayn! Uspokój się!!! - powiedział Louis- Wszyscy chcemy dolecieć w całości do Londynu.
 Zaczęliśmy pałaszować obiad.
- Teraz bym się przespał…- powiedział Niall.
- To idź i niech ci się przypadkiem nie śnią koszmary - powiedziałam.
 Okazało się, że większości chciało się spać. Zostaliśmy z Harry’ m  sami. Gdy stewardessy ułożyły wszystkich do snu, jedna przyszła do nas zapytać się czy czegoś sobie nie życzymy. Chciało mi się pić, więc zamówiłam herbatę.  Harry poprosił o wodę mineralną.  Gdy stewardessa przyniosła napoje, Hazza zaczął opowiadać mi o swoim domu rodzinnym.  Urodził się w Holmes Chapel, Cheshire. Opowiedział mi o swoich rodzicach i poczułam, że coraz bardziej boję się tego spotkania.  Potem zaczął opowiadać o starszej siostrze.  Słuchałam Harry’ ego bardzo uważnie i coraz bardziej byłam spanikowana. Harry przyjrzał mi się.
- Głuptasie, przecież nie musisz się bać. Moja rodzina nie składa się z potworów.
- A co będzie, jak mnie nie zaakceptują?
- Mama cię na pewno zaakceptuje.
- No nie jestem taka pewna - powiedziałam, myśląc o poprzednim związku z Caroline Flack.
- O czym mówisz? - zapytał z lekka zdenerwowany.
- No wiesz. Czytałam trochę o tobie w Internecie.
- Wierzysz w te głupoty? Piszą o nas, że jesteśmy homo-niewiadomo, a przecież sama widzisz, że tak nie jest. Nie istnieje żaden Larry Stylinson.
 Przyznałam mu rację, ale strach przed rodziną Harry’ ego nie ustępował. Nie wiem czy dla podniesienia mnie na duchu, Harry przytulił mnie jeszcze mocniej.
* Kocham to zdjęcie powyżej :D Mam nadzieję, że spodobał Wam się ten rozdział : ] Piszcie w komentarzach. To dla mnie bardzo ważne :D
                                                                          ~Meg

2 komentarze:

  1. Czy się podoba? Bardzo! <3 Każdy rozdział jest świetny, nie mogę doczekać się następnych opowiadań ;*.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy następny ? *.* Uwielbiam twojego bloga <3

    OdpowiedzUsuń