- Wracaj tam i poczekaj, aż cię Clodi ubierze - powiedziała zła Eleanor.
- Mmm… To Clodi ma mnie ubierać? - zapytał z szelmowskim uśmiechem.
- Ubierać to się masz sam, ale Clodi ci powie w co.
Drzwi się zamknęły za Lou.
- A może, to? - usłyszałyśmy z przebieralni Lou.
- Nie wytrzymam!- powiedziała Ellie - Zaraz zrobię z nim porządek.
Otworzyła drzwi do przebieralni i zobaczyłyśmy Louisa w samych slipkach… Ten wrzasnął jak dziewczynka i zakrył się jak cnotliwa panienka. Ryknęłyśmy wszystkie śmiechem. Na to z przebieralni wyszedł Harry. Zamarłyśmy na jego widok.
- Czy coś nie tak? - zapytał Harry patrząc na nas. Miał na sobie smoking jasno szary i fioletową kamizelkę pod marynarką. Do tego miał fioletowe lakierki w identycznym kolorze co kamizelka. Pod szyją miał fioletową muchę.
Ellie powiedziała:
- Bierz mnie!!!!
- Kto ma brać? - zapytał Louis z przebieralni.
Podeszłam do Harryego i powiedziałam:
- Wyglądasz jak Apollo, czyli bosko.
Harry się uśmiechnął i powiedział:
- Apollo nie był ubrany w smoking - i cmoknął mnie.
Drzwi się otworzyły i wyszedł Liam. Był w podobnym do Harryego smokingu, w kolorze kremowym, a kamizelka była czerwona. Oczywiście mucha też była czerwona, a buty kremowe.
- Tak. Tylko smokingi - stwierdziłyśmy.
- Liam, podoba ci się? - zapytała Danielle - Bo uważam, że wyglądasz uroczo.
Widać było po Liamie, że jeszcze nie jest zdecydowany.
- Pójdę jeszcze przymierzyć parę garniturów - obydwaj z Harrym zniknęli w przebieralniach.
Michał wyszedł w czarnym fraku. Mama powiedziała:
- NIE…. Wyglądasz jak kelner w filharmonii. Gdy Michał zniknął wyszedł Lou. Miał na sobie granatowy garnitur i żółtą muchę w czarne paseczki.
- Clodi! Co ty robisz? - zdenerwowała się Ellie.
- Nie mogę zapanować nad panem młodym - odpowiedziała prawie płacząc Clodi.
- Bardzo mi przykro, ale ja tam muszę wejść, bo nie wyjdziemy stąd do jutra - oznajmiła Ellie i wepchnęła Louisa do przebieralni.
- NO CO?!- usłyszeliśmy Louisa.
Pozostali panowie pokazali nam się jeszcze we frakach, garniturach i smokingach. Wszystkie zdecydowałyśmy się na smokingi. W garderobie Louisa trwały jakieś dyskusje. W pewnym momencie drzwi się otworzyły i wyszła wściekła Eleanor.
- Jak tak, to ślubu nie będzie! - rzuciła do tyłu - Albo się ubierasz jak człowiek, albo ślubu nie będzie- krzyknęła - Za klauna nie wychodzę za mąż! - dodała i usiadła koło mnie. Była tak wściekła, że łzy leciały jej ciurkiem. W pokoju zapanowała cisza. Pozostali panowie wyszli już ubrani w swoje ciuchy. Po dłuższej chwili wyszedł Louis ubrany w smoking. Miał ciemno szary smoking. Pomarańczową muszkę i dodatki pasujące do stroju.
- No wreszcie wyglądasz jak człowiek! - powiedziała Ellie.
- Czy spodnie nie mogą być trochę krótsze? - zapytał, po czym nie było go już widać. Najprawdopodobniej przez spojrzenie Ellie. Ellie troszkę się rozpogodziła, ale żeby ukarać Louisa powiedziała:
- Wychodzimy! - i wyszła jako pierwsza nie czekając na niego. Harry złapał mnie za rękę i przepuścił przez drzwi jako pierwszą.
- Powiesz mi jak wygląda twoja suknia? - zapytał.
- Nic ci nie powiem!
- Ale nie musisz krzyczeć - powiedział spokojnie i przytulił do siebie. Widziałam oczami wyobraźni piórka albo tort czekoladowy. W pewnym momencie zza drzwi wyskoczyli Zayn, Ewelina, Niall, a za nimi Artur.
- No i co? Co? - wołała Ewelina na przemian z Niallem - Wybrałyście? Pokażecie?
- Nie pokażemy.
- Jak to? Nie będę mógł przymierzyć żadnej sukienki? To niesprawiedliwe! - powiedział nieszczęśliwy Niall - Niesprawiedliwe, bo wy się pobieracie, a ja nawet sukienki nie będę mógł przymierzyć! - krzyczał Niall.
- Jeżeli chcesz, to mogę pożyczyć ci moją sukienkę - powiedziałam.
- Ślubną?
Harry chrząknął.
- No nie wiem, czy będziesz chciała, żeby on chodził w twojej sukience - powiedział - Będzie zaraz cała wyświniona.
Pomyślałam, że ma chyba racje. Wyszliśmy od Diora.
- Jestem strasznie głodny. A wy? - powiedział Niall.
- Niall, przecież ty zjadłeś cały talerz kanapek - powiedziała Ewelina.
- Ale one były takie malutkie - zaczął tłumaczyć się Niall.
- Faktycznie. Ja też jestem głodna - powiedziałam.
- Wiecie co, byłam kiedyś w Paryżu w kapitalnej knajpce. Bardzo dobrze tam żywili - powiedziała mama.
- A gdzie to?
- Z tego co pamiętam, to niedaleko.
- To idźmy tam - zarządził Niall.
Mama prowadziła nas uliczkami Paryża, aż wreszcie stanęła i powiedziała:
- To tutaj - weszliśmy do środka i zapytaliśmy się, czy dostaniemy jakiś duży stolik.
- Ile osób? - zapytał kelner.
- Trzynaście osób - odpowiedział Michał.
Kelner zaprowadził nas na piętro, które było puste. Rozsiedliśmy się przy stolikach. Po mojej prawej siedział Harry, a po lewej Louis.
- Proponuję, żebyście tu zamówili mulle - zaproponowała mama - Jadłam je tu po raz pierwszy w życiu i do tej pory pamiętam ich smak. Michał skinął na kelnera i zapytał po francusku czy są mulle. Kelner powiedział, że tak i to jest specjalność zakładu.
- Jedliście kiedyś już mulle? - zapytała zaciekawiona mama.
- Nie. A co to? - zapytał Niall.
- To są małże. A wiecie, jak je jeść?
Nikt się nie odezwał.
- Słuchajcie. Przyniosą wam miseczki z wodą do umycia rąk. Niall, tylko nie wypij tej wody. Na osobnym talerzyku będzie ściereczka o zapachu cytrynowym. Używa się jej na końcu, bo powoduje że brzydki zapach znika z rąk. Pierwszą mulle zjada się widelcem. Zostają dwie muszelki połączone, których używa się jako szczypiec do następnych mulli. Jeżeli chcecie im zrobić przyjemność to róbcie to, co powiedziałam.
Po krótkim czasie kelnerzy wnieśli wazy z mullami. Po za mamą wszyscy z lekkim przerażeniem zaczęli jeść. Niall rzucił się pierwszy.
- Dobre! Ta waza jest moja! - krzyknął. Postawił ją przed sobą.
Spróbowałam i bardzo mi zasmakowało. Doszłam do wniosku, że chyba też zjem całą wazę. Po piętrze zaczęły się rozchodzić cmokania, ale poza tym nie było słychać innych odgłosów. Popatrzyłam w prawo. Harry miał już sporą kupkę pustych małży przed sobą i przymierzał się do następnej porcji. Miałam ochotę wziąć następną porcję, a Harry na mnie popatrzył z wyrzutem.
- No co? Smakują mi - powiedziałam nieśmiało - Jeżeli będzie potrzeba, to nam jeszcze przyniosą.
Harry nałożył sobie następną porcję. Po mojej lewej stronie na talerzu z muszlami też była ich większa ilość. Zerknęłam na stół Nialla. Kończył już wazę. Ewelina siedziała z Kasią i Arturem przy stole i zerkała na stół Nialla z lekkim przerażeniem, ale widać było, że jej także smakowało.
- Miała pani genialny pomysł, że nas tu pani przyprowadziła - powiedział Niall - Czy ja mogę zamówić jeszcze jedną wazę mulli?
- Słuchajcie! Nie mówcie mi przez pani, czuję się przez to stara. Mam na imię Ania i mówcie mi po imieniu – mama wzniosła kieliszek z winem do góry – Piję z wami wszystkimi bruderschaffta.
- Ciocia, ja do ciebie będę mówić cały czas ciocia - powiedziała Ewela.
- No, dobrze - odparła mama.
Kelnerzy przynieśli następne wazy i poustawiali na stolikach. Przy jednym stoliku zapanowała ogólna radość. Nie potrzeba było zgadywać przy którym… Harry z Louisem wyrywali sobie łyżkę.
- Spokojnie Harry, on ci zaraz odda tą łyżkę - powiedziała łagodnie Ellie.
- Muszę?
- Musisz.
- Ale one są takie pyszne!
- Przecież nie zjesz całej wazy. Mam nadzieję, że się jeszcze podzielisz z nami - powiedziała Eleanor.
Harry puścił łyżkę, którą złapała Ellie.
- Megan, daj swój talerz.
Nałożyła mi dwie łyżki mulli.
- AŻ DWIE? - powiedział Louis.
- TO DLA NAS NIC NIE ZOSTANIE!- krzyknął Harry.
Kelnerzy przysłuchiwali się naszej rozmowie i uśmiechali się. Jeden z nich jakoś dziwnie mi się przyglądał. Podszedł w pewnym momencie do mnie i zapytał:
- Przepraszam. Ja cię skądś znam.
Przyjrzałam mu się dokładnie i krzyknęłam na całą salę:
- GEOFFREY!!! „You play volleyball?” – zacytowałam Geoffreya - No…? Łe…
Geoffrey chyba jeszcze nie załapał, więc krzyknęłam:
- OUZO!!!!
W tedy dopiero zajarzył i krzyknął:
- KRETA!!!
Wstałam, żeby się z nim przywitać, a on się na mnie rzucił i zaczął się witać na „niedźwiedzia”. Harry był zdezorientowany.
- Mamo! Pamiętasz Geoffreya - krzyknęłam. Geoffrey popatrzył w mamy kierunku, po czym do niej podbiegł.
- Hello!
- Hi Geff
- Skąd wy się znacie? - szepnął do mnie Harry.
- Z Krety. Później wszystko ci opowiem – odparłam i powiedziałam do Geoffreya, kiedy przyszedł z powrotem:
- Pracujesz tutaj?
- No muszę jakoś dorabiać. Studia są drogie…
- A gdzie się w tym roku wybierasz?
- Na Rodos. Będę pracował w Neckermmanie.
- Jeśli spotkasz Kubę, to go ode mnie pozdrów.
Harry był co raz bardziej zdezorientowany.
- Na długo przylecieliście do Francji? - zapytał Geff.
- Jutro wylatujemy. Przylecieliśmy tu na dwa dni.
- Nie potrzebujecie przewodnika?
- Kończę za pół godziny i mogę wam pokazać Paryż nocą.
- Bardzo chętnie. Przydałby się nam jakiś pilot do oprowadzania - odparłam.
- To jeszcze tu posiedźcie. Potem pójdziemy w Paryż - rzucił i zniknął za drzwiami.
- Dobrze go znasz? - zapytał zaciekawiony Harry.
- Troszkę.
- Jak troszkę?
- Troszkę. Troszkę…- zaczęłam się z nim droczyć.
- A kiedy byłaś na Krecie?
- Jakieś cztery lata temu.
- Co tam robiliście?
- Jak chcesz wiedzieć, to się zapytaj mamy.
Popatrzył na mnie pytającym spojrzeniem.
- A dowiem się, dowiem - odparł. Wstał i poszedł do mamy. Chwilę z nią porozmawiał. Mama się zaśmiała i coś mu odpowiedziała, po czym Harry uspokojony wrócił do stolika. Humor mu się trochę poprawił.
- Już wszystko wiesz? - zapytałam.
- Tak. Wiem - odpowiedział.
Gdy Harry wracał, wzięłam z jego talerza jedną mulle.
- Halo?! To mój talerz!
- No, ale ciebie nie ma przy tym talerzu. Myślałam, że już skończyłeś - powiedziałam i szybko zjadłam mulle, zanim zdążył mi ją wyrwać.
- Oddawaj!
Oddałam mu pustą muszlę.
- Wisisz mi jedną mulle - powiedział.
- Dobrze, że tylko jedną.
- A co? Zjadłaś więcej? Zobaczysz. Ja się z tobą jeszcze policzę. – odparł Harry. Eleanor z Louisem wybuchli śmiechem.
- Zupełnie, jakbym widział ciebie i mnie - powiedział Lou.
- Ty się lepiej nie odzywaj, bo dzisiaj, żeś mi podpadł - powiedziała ostro Ellie.
- Nie kłóćcie się. Przecież jesteśmy w mieście miłości. Tu nie można się kłócić.
- Czy wszyscy się już najedli? - zapytała mama.
Niall nie miał już więcej miejsca i powiedział:
- Zupełnie jak po perogach.
Wypiliśmy jeszcze herbatę, zużyliśmy wszystkie serwetki, dopiliśmy wino, gdy zjawił się Geoffrey.
- To co? Gotowi?
- Nie wiem, czy Niall będzie mógł wstać…- powiedział Liam.
- Poproszę dźwig - rzekł Niall.
Wyszliśmy z restauracji i Geoffrey poprowadził nas przez prześliczne uliczki do katedry Notre Dame. Porobiłam zdjęcia. Nie zwiedzaliśmy jej, bo Geoffrey powiedział:
- Mamy załatwiony wjazd na wieżę Eiffla.
Wsiedliśmy w jakiś autobus i podjechaliśmy pod samą wieżę Eiffla. Zrobiła na mnie piorunujące wrażenie. Nigdy nie sądziłam, że jest ona taka wielka. Geoffrey podszedł do kas i powiedział:
- Hej Francouis!
Dostał jakieś bilety i ustawił nas w kolejce. Wjechaliśmy na górę i Geff powiedział:
- To teraz obejrzyjcie sobie widoki - każda para rozeszła się w inną stronę. Geoffrey zjechał na dół mówiąc, że musi coś jeszcze załatwić. Pooglądaliśmy przez lunetę Paryż i zobaczyłam na drugim końcu korytarza idącą w naszym kierunku mamę z Michałem.
- Chodź, idziemy dalej - powiedziałam. Przeszliśmy na drugą stronę wieży. Harry mnie objął i przyciągnął do siebie.
- Być na wieży Eiffla i cię nie pocałować to niewybaczalne - powiedział. Pocałował mnie długo i namiętnie.
- O! Ptaszki dają sobie dzióbka! - usłyszeliśmy głos Louisa. Harry odwrócił się i powiedział:
- Zamknij się idioto i pocałuj Ellie. Nie widzisz, że ona na to czeka?
- Ellie, chodź! Mam cię pocałować! Harry mi kazał!- rzucił do Ellie.
- No jeden rozsądny - powiedziała Ellie i zaczęli się całować namiętnie.
- Co to za całuśny kącik się zrobił? Możemy się przyłączyć? - usłyszeliśmy głos Liama.
- No jasne! Wbijajcie!- rzucił do Li.
Powróciliśmy do przerwanej czynności. Nagle przyszedł Niall.
- Geoffrey was szuka - powiedział. Harry coś mruknął pod nosem, ale nie przerywał całowania. Inne pary tak samo zareagowały.
- Co się z wami dzieje? Ania z Michałem całują się po drugiej stronie. Kasia i Artur z jeszcze innej. Ewelina, gdzie jesteś? - krzyknął. To mnie trochę otrzeźwiło.
- Zostaw Ewelę - powiedziałam w przerwie między pocałunkami.
- No, dam jej tylko jednego buziaczka - powiedział Niall.
- No dobra. Chodźcie. Nie wiem, co Geoffrey planuje - Louis jakoś nie mógł się oderwać od Ellie.
- Louis idziemy! Louis. LOUIS!- powiedział głośno Harry. Lou mruknął coś pod nosem.
- Widzicie, jak to miło? - rzekł Niall.
Doszliśmy do wind, gdzie stał Geoffrey. Załatwiłem wam rejs statkiem po Loarze.
- WOW! Geff, jesteś super!
- Dzięki. Macie piętnaście minut, żeby zjechać i dotrzeć do statku.
Okazało się, że Geoffrey był także przewodnikiem po Paryżu. Dostaliśmy się do windy. Zjechaliśmy i Geff zaczął szybko iść w kierunku Loary. Podszedł do jednego ze statków i kazał nam wsiadać. Poszliśmy na górny pokład i okazało się również, że Geff wynajął cały statek. Gdy odpłynęliśmy Geoffrey zaczął nam opowiadać o zabytkach, które mijaliśmy. W drugą stronę płynął statek pod jakimś mostem i wszyscy wrzeszczeli. Z początku myśleliśmy, że to fani.
- O Boże… Wszędzie ich pełno…- powiedział Zayn.
Geoffrey jednak nam wytłumaczył, że pasażerowie każdego statku wrzeszczą przepływając pod mostami, jak najęci. Spróbowaliśmy i my. Geoffrey miał rację. Było super! W ten sposób zwiedziliśmy większość Paryża leżącego nad Loarą.
- Geoffrey! Musimy się zameldować w hotelu - powiedziała Ellie, gdy skończył się rejs.
- A w którym macie mieszkać? - zapytał.
Ellie rzuciła jakąś nazwę.
- A, to blisko stąd. Zaprowadzę was.
Faktycznie. Było stosunkowo blisko. Bagaże nasze były już w pokojach.
- Jeżeli chcecie zobaczyć Paryż nocą, to przyjadę po was o dziesiątej, chyba że chcecie teraz jeszcze gdzieś iść.
Byliśmy trochę zmęczeni, więc powiedzieliśmy Geoffreyowi, że spotkamy się o dziesiątej. Pożegnaliśmy się i rozeszliśmy do pokoi. Pokój był ładny. Miał piękny widok na Loarę.
- Muszę się wykąpać - powiedziałam, ale Harry jakby nie usłyszał. Oglądał widok przez okno. Poszłam do łazienki. Rozebrałam się i poszłam pod prysznic. Za chwilę poczułam, że Harry stoi za mną.
- Chcesz się sama myć? - zapytał.
- Mówiłam, że idę pod prysznic.
Pocałował mnie. Wziął mydło i zaczął mnie namydlać.
- To powiesz mi jaka będzie twoja sukienka?
- Nie powiem.
Jego ręka była niebezpiecznie blisko mojego boku.
- Powiedz.
- Przestań. Nie - odpowiedziałam. Poczułam, że mnie łaskocze - Nie znęcaj się nade mną!- powiedziałam. Wziął jakąś torebeczkę do ręki.
- Mogę ci umyć głowę?
Zgodziłam się. Zaczął mi masować głowę i znowu usłyszałam:
- Powiesz, czy nie?
- Zobaczysz - odparłam.
W tym momencie poczułam, że strasznie mnie pieką oczy…
- AUA!!!! - wrzasnęłam - To są tortury! Muszę się zastanowić czy wyjdę za ciebie.
- Przecież się zgodziłaś - powiedział.
- Ale jeszcze mogę się wycofać!
Harry wziął słuchawkę i polał mi wodą po twarzy.
- Przepraszam. Nie chciałem. Tak jakoś mi się ręka ześlizgnęła…- zaczął się tłumaczyć. Wyszłam spod prysznica.
- Nie wracaj już do tego. Zobaczysz w odpowiednim czasie! - skończyłam dyskusję i trzasnęłam drzwiami od łazienki. Za chwilę usłyszałam wrzask Harryego. Weszłam do łazienki. Stał z namydloną twarzą i prawie, że płakał. Rozśmieszyło mnie to. Podeszłam do niego i spłukałam mu twarz. Teraz obydwoje mieliśmy czerwone oczy jak u królika.
- Harry, strasznie mnie bolą nogi. Muszę się położyć.
- Zaraz tam będę - powiedział z iskierką w oczach.
Wyszłam z łazienki i rzuciłam się na łóżko. Dopiero poczułam, jak bardzo bolą mnie nogi. Doszłam do wniosku, że ekspresowe zwiedzanie Paryża jest bardzo męczące. Po krótkim czasie, Harry wyszedł z łazienki i położył się koło mnie. Zaczęliśmy się całować.
- To może porozmawiamy o niespodziance? - rzucił Harry.
Jeszcze w Warszawie zdecydowałam, że zadzwonię do mamy Harryego i ją zaproszę na ślub. Gdy Harry, któregoś dnia siedział w łazience, przepisałam numer do mamy z jego komórki i wykorzystałam moment, kiedy go nie było. Zadzwoniłam do niej. Mama była bardzo zaskoczona, gdy mnie usłyszała. Powiedziałam jej, że Harry nie wie o tym telefonie. Powiedziałam, że pobieramy się i że bardzo mi zależy, żeby była na tym ślubie. Mama zaczęła mnie wypytywać, gdzie i kiedy się odbędzie ceremonia. A dlaczego w Warszawie, a nie w Londynie… bardzo miło mi się z nią rozmawiało.
- Cieszę się, że do mnie zadzwoniłaś. Oczywiście stawię się na ślubie, ale myślisz, że Harry tego chce?
Zapewniłam ją, że Harry na pewno chce, żeby była obecna, na co odpowiedziała:
- Ale pewnie chce, żebym była sama.
Nie potrafiłam jej okłamać.
- Dobrze. Przyjadę sama, ale nie mów nic Harryemu - powiedziała.
- To niespodzianka - powiedziałam do słuchawki.
W tym momencie do pokoju wszedł Harry.
- Co niespodzianka? - zapytał zaciekawiony - Znowu te niespodzianki! - powiedział Harry - Muszę na ciebie znaleźć jakąś metodę.
Teraz wiedziałam, że znowu zaczyna szukać sposobu na wyciągnięcie „Niespodzianki”.
- No powiesz mi czy nie? O czym tak myślisz? - sprowadził mnie na ziemię Hazzie.
- O niczym - odpowiedziałam.
- No widzę, że nad czymś bardzo intensywnie myślałaś.
- Myślałam, w co się ubrać na wieczór i co będziemy robić jutro.
Harry się lekko nadąsał.
- To nie myślałaś o mnie?
Zaczęłam się śmiać.
- No przecież myślałam o nas głuptasie. Mama proponowała, żebyśmy pojechali do Euro Disneylandu u. Liam to od razu poparł. Nie wiem co ty o tym sądzisz.
- Super pomysł! Miałaś mi jeszcze parę rzeczy wyjaśnić.
Opowiedziałam mu o wczasach na Krecie. O tym, że Geoffrey codziennie do nas przychodził z pytaniem: Czy zagramy w piłkę.
- A kto to był Kuba?
Dobrze mnie słuchał - pomyślałam. Tym razem opowiedziałam historię o Rodos. Jak leżałyśmy na plaży i jak przyszedł Kuba, żeby nas zaprosić do gry w siatkówkę.
Wreszcie na koniec zapytałam:
- Słuchaj, czy ty o każdego mojego kolegę będziesz zazdrosny? Przecież za nim cię poznałam miałam wielu kolegów i znajomych. Jakoś do momentu, kiedy ciebie poznałam, żyłam wśród ludzi.
Harry się nadąsał w tym momencie całkowicie. Obraził się. Odwrócił się do mnie tyłem. Pomyślałam sobie, że pewnie musi sobie przemyśleć, to co powiedziałam. Odwróciłam się do niego też plecami. Zapanowała dziwna cisza. Zmęczenie wygrało ze mną. Postanowiłam się przespać.
Przyśnił mi się ślub Eweliny z Niallem. Było to dość dziwnie urządzone. Niall w garniturze, Ewelina w pięknej sukni. Dookoła pełno jedzenia. Ściany były z cukierków, podłoga z żelków. Miałam nadzieję, że nie Harribo. Krzesła z „sopelków”. Zobaczyłam tam nas wszystkich. Siedziałam w zaawansowanej ciąży między Harrym, a Liamem. Jakoś do tej pory nie potrafiłam sobie wyobrazić siebie w ciąży. Za Liamem, w tym samym rzędzie, siedziała Danielle, która też była w ciąży. Ellie z Louisem siedzieli z tyłu. Każde miało po jednym dziecku na ręku. Były to bliźniaki. Tommie i Jimmie. Byli bardzo podobni do swoich rodziców. Wyglądali bardzo elegancko i szykownie, ale coś przeczuwałam, że wyrosną z nich niezłe łobuzy. Chyba odziedziczą to po tatusiu. Lou strasznie zmężniał. Zaczęłam się zastanawiać, czy wpłynęły na niego dzieciaki, czy sama Ellie. Poza tym wiele się nie zmieniło. Nadal nosił ulubione buty, które Eleanor nazywała „szmaciakami”. Nie zrezygnował też z szelek ani z pasków. Pozostali za bardzo też się nie zmienili. Harry miał nadal ten fryz na głowie. Jego brązowe loki były bardzo miękkie. Przyrzekł sobie, że jeśli wyłysieje to będzie oznaczało tylko jedno. Że uderzył się mocno w głowę. Blask w jego jasno-zielonych oczach nadal nie znikał. Kochałam go nad życie i nigdy nie przestanę.
Kiedy Ewelina pojawiła się na sali i szła w kierunku Nialla, Harry nerwowo złapał mnie za rękę. Miał takie delikatne ręce. Nagle szepnął:
- Pamiętasz nasz ślub?
Uśmiechnęłam się do niego promiennie i odrzekłam:
- Jak mogłabym go nie pamiętać? Był bardzo oryginalny. Na zawsze zostanie w mojej pamięci.
Obudził mnie pocałunek. Nie wiedziałam w pierwszej chwili, gdzie jestem.
- Powiedz. Co ci się śniło? - zapytał Harry - Miałaś taki piękny uśmiech na buzi, że musiałem go scałować.
- A… Nic takiego - uśmiechnęłam się - Śnił mi się ślub Nialla z Ewelą.
- Co?! A nie nasz?
- Nie. Byliśmy już po ślubie. Nawet więcej…. Byłam w ciąży.
Harry zrobił kwadratowe oczy.
- Z KIM?!- krzyknął.
- No z tobą głuptasie! - pocałowałam go namiętnie.
- I co? - zapytał zaciekawiony.
Opowiedziałam mu dokładnie sen.
- Oby był to proroczy sen - uśmiechnął się do mnie i powiedział - Jeżeli chcemy iść na NOC W PARYŻU, to musimy już wstawać.
- A która jest godzina? - zapytałam. Za oknem było już ciemno.
- W pół do dziesiątej.
Zerwałam się z łóżka i zaczęłam się ubierać. Harry poszedł w moje ślady. Pobiegłam do łazienki, umalować się, a Harry przyszedł do mnie, bo bardzo lubił obserwować, jak to robię.
Za pięć dziesiąta zeszliśmy na dół. Na dole czekał już Geoffrey, Danielle i Liam.
- Megan miała fajny sen!- krzyknął Hazza.
- Jaki? - zapytała zaciekawiona Danielle.
- Ślub Nialla z Ewelą - odparł Harry.
- To nie nasz? - zdziwił się Liam.
- Nie. Myśmy byli już po ślubie. Sprawiliśmy się dobrze, bo dziewczyny były w ciąży - powiedział podekscytowany Harry.
- Kto jest w ciąży? - zapytała Ellie wchodząc do holu.
- Ty już nie - odparł Hazza.
- Jak to JUŻ?
- Byliście na ślubie z bliźniakami!
- BLIŹNIAKI?!- zapytała zdumiona Eleanor.
- Jakie bliźniaki? - zapytał Lou, który podszedł do nas.
- Twoje.
- A jakiej były płci?
- Takiej jakiej chcesz.
- CHŁOPCY? - zapytał podekscytowany - A gdzie te bliźniaki? - zaczął się rozglądać.
- Jeszcze u bociana - odpowiedział Hazza.
- Muszę go poszukać.
Ellie pokiwała groźnie do niego palcem. Zadzwoniła winda w holu. Wysiedli z niej mama z Michałem, Kasia z Arturem i z Eweliną.
- Czy my zawsze musimy czekać na Nialla i Zayna?
- Gdzie oni są?
- Po takiej ilości mulli śpią jak zabici - zażartował Geff.
- A potem będą mieć pretensje.
Ellie podeszła do recepcji i poprosiła, aby recepcjonistka zadzwoniła do nich do pokoju. Po dziesięciu minutach zjechali.
- Zachowujecie się jak panny młode!- powiedziała Ellie - Bez przerwy musimy na was czekać.
- Dobrze nam się spało - powiedział skruszony Niall.
- No ,to idziemy - powiedział Geff.
Przeszliśmy przez Plac Pigalle i wyszliśmy na schody na Mont Martre. Na schodach siedziało dużo ludzi, a w górze stała biała budowla. Gdy stanęliśmy na szczycie, pod nami znajdował się cudowny widok na Paryż. Geoffrey zaprowadził nas do jedynej winnicy w Paryżu. Była umieszczona na południowym wzgórzu Mont Martre. Przechadzaliśmy się uliczkami, na których było wielu artystów, malarzy, rzeźbiarzy, muzyków. Atmosfera była niesamowita. W pewnym momencie Geff zaproponował, żebyśmy weszli do kawiarni. Dochodziły stamtąd dźwięki paryskiej muzyki. Weszliśmy, zamówiliśmy dwa dzbany wina. Przy pianinie siedział jakiś mężczyzna. Drugi grał na akordeonie. Jakaś młoda dziewczyna śpiewała paryskie piosenki.
- To jest prawdziwy Paryż - powiedział Geoffrey. Wszyscy siedzieli jak zaczarowani. Harry przytulił mnie do siebie i z opartymi o siebie głowami słuchaliśmy różnych pieśni. Spojrzałam w pewnym momencie na pozostałych. Wszystkie pary siedziały przytulone do siebie. Ewelina siedziała przy Niallu, który ją objął. Kasia nawet nic nie mówiła. Zayn poderwał jakąś panienkę…
Gdy koncert się skończył, wyszliśmy z kawiarenki i Geoffrey zaproponował, żebyśmy poszli zwiedzać mosty. Pokazał nam wiele miejsc dla zakochanych. Byliśmy zachwyceni. Wróciliśmy do hotelu. Było około trzeciej.
- To o której jedziemy do Euro Disneylandu? - zapytała Ewela.
- Jak się wyśpimy - powiedziała Kasia.
- To niebezpieczne powiedzieć Nialowi, albo Harryemu „JAK SIĘ WYŚPIMY”. Oni mogliby spać przez trzy dni - powiedział Lou.
- Umówmy się o dziesiątej w holu.
- Co tak wcześnie? - zaprotestował Niall.
- Wyśpisz się w Warszawie - powiedziała Ellie.
Zrezygnowany poszedł na górę. Po głośnym „dobranoc” rozeszliśmy się wszyscy do pokoi. Byłam tak zmęczona, że postanowiłam, że zrobię sobie DZIEŃ DZIECKA, tym bardziej że wcześniej brałam prysznic… Wskoczyłam do łóżka. Zasnęłam w objęciach Harryego.
* Hej :) A więc, skoro podobał się poprzedni rozdział, to w takim razie, jak podobał Wam się ten? Czekam na komentarze :> Zdjęcie przedstawia fracuską kawiarenkę ;) Według mnie jest urocza. Kocham Was, za to, że jesteście ze mną :)
~Meg