Obudziłam się i poczułam, że coś mi przeszkadza. Odwróciłam się, bo coś mnie uwierało w bok. Okazało się, że był to łokieć Harryego. Gdy zaczęłam się przewracać, Harry też próbował się przewrócić. Dostałam łokciem w brodę…
- AUA!- powiedziałam głośno.
Harry się poruszył.
- Co ci jest? - usłyszałam z zewnątrz głos Liama.
- Nic, tylko dostałam łokciem w brodę.
Harry się nie obudził. Rozsunęłam ze swojej strony śpiwór. Wyczołgałam się z niego, otworzyłam namiot i wyszłam. Liam siedział na pomoście i łowił ryby.
- Dzień dobry! - powiedział pogodnie i uśmiechnął się - Jak się spało?
- Troszkę ciasno… A tobie?
- Jeszcze tak blisko, to chyba za sobą nie byliśmy - powiedział.
Dostałam ataku śmiechu.
- Nie mogłem spać, więc wstałem i zacząłem łowić ryby.
- A coś złowiłeś?
- Na razie nic takiego ciekawego. Jakieś małe płotki.
- Danielle śpi? - zapytałam.
- Śpi.
- A czy ktoś w ogóle wstał?
- Ja osobiście nikogo nie widziałem.
- To panowie na prawo, czy na lewo mają chodzić? Bo zachciało mi się siusiu.
- Idź, gdzie chcesz. Przypilnuję, żeby żaden nie poszedł w tamtą stronę.
Poszłam na lewo i kucnęłam pod jakimś krzaczkiem. Zobaczyłam następne drzewo, które było powalone, a dalej zobaczyłam arkusz grubej sklejki. Skąd wzięła się tam sklejka? Nie wiedziałam, ale pomyślałam, że można by było zrobić z tego stół. Sklejka była solidna. Pobiegłam do Liama i powiedziałam o swoim nowym znalezisku.
- Możemy z tego zrobić stół - powiedziałam.
Liam się zainteresował. Poszedł za mną i przyznał mi rację.
- Rzeczywiście. Fajna sklejka.
- Patrz, a tu jest drzewo zwalone. Można by było zrobić z niego nogi. Co ty na to?
- Ty masz łeb - powiedział.
Zatargaliśmy sklejkę na polanę. Liam złapał piłkę do drewna i poszedł ciąć drzewo. Postanowiłam, że przygotuje śniadanie. Musiałam rozpalić ognisko. Wyciągnęłam z kosza kociołek. Nabrałam wody z jeziora i powiesiłam nad ogniskiem. Zajrzałam do kosza. Było około dwudziestu kanapek. Otworzyłam lodówkę. Były tam resztki kiełbasy. Kiedy wyciągnęłam talerze, zobaczyłam jakiś słoik. Był to dżem morelowy i to w dodatku duży słój. Ucieszyłam się, bo było coś na śniadanie. Znalazłam jeszcze pięć pomidorów i resztki ogórka. Postanowiłam, że to wszystko wykorzystam. Po dość krótkim czasie przyszedł Liam.
- Słuchaj, znalazłem coś innego - powiedział - Nogi od stołu.
Okazało się, że prawdopodobnie ktoś wyrzucił stół do lasu i aby się nie rzucał w oczy, nogi zostały odkręcone. Liam poleciał do samochodu. Wyciągnął swój kuferek z narzędziami. Wyjął z niego śrubokręt. Wziął śrubki i zaczął przykręcać nogi. Po krótkim czasie stół był już gotowy.
- Super - powiedziałam
Wiedziałam, że w plecaku mam ścierki do naczyń. Mogą być jako serwetki, ale mam tylko dwie. Właściwie po co nam serwetki? Wystarczy, że mamy stół. Poustawiałam talerze na stole, sztućce i zaczęłam wykładać kanapki na talerze. Pokroiłam kiełbasę w plasterki. To samo zrobiłam z pomidorem i ogórkiem i poukładałam to wszystko na półmisku, który znalazłam w koszyku.
- Nieźle wymyśliłaś z tą wodą - powiedział Liam. Przypomniałam sobie, że próbowałam ugotować wodę - Mamy kawę, ale nie mamy mleka…
- Wiesz co, chyba mamy śmietankę w proszku.
- Super! - ucieszyłam się.
Gdy woda się zagotowała zaczęłam się zastanawiać, jak ją nalać, ale wyręczył mnie w tym Liam. Pobiegł do samochodu. Przyniósł śmietankę i jakąś szmatę. Złapał kociołek i nalał do przygotowanych kubków. Wyciągnęłam łyżeczki i cukier, który był w słoiku i zaczęliśmy się rozkoszować kawą.
- Cudo! - powiedział Liam.
W pewnym momencie wędka, którą wbił w piasek przed pomostem, zaczęła się mocno wyginać. Liam doskoczył do niej w ostatnim momencie złapał ją.
- Oj, to chyba coś dużego będzie - powiedział - Megan, przynieś podbierak z samochodu, bo zapomniałem go wziąć.
- A co to jest podbierak? - zapytałam.
- To wygląda jak rakieta do tenisa, tylko z luźną siatką.
Pobiegłam do samochodu i otworzyłam bagażnik. Od razu znalazłam to, co chciał Liam i biegiem do niego poleciałam.
- Uważaj, bo kiedy podciągnę, to podłożysz pod rybę. Przygotuj się, bo może być ciężka.
Trochę wystraszona stanęłam na pomoście. Liam walczył z rybą, aż mu pot wyszedł na czoło.
- Uważaj, podciągam!- krzyknął.
- A co podciągasz? - usłyszeliśmy głos Louisa - i komu podciągasz?
Liam walczył zażarcie z rybą. Myślałam, że spadnę ze śmiechu z pomostu. Z namiotu wyskoczył Louis, a za nim Ellie. Liam podciągnął rybę, a ja włożyłam pod nią podbierak.
- Pomóż mi!- krzyknęłam.
Liam z Louisem rzucili mi się na pomoc. Z namiotów zaczęli wychodzić pozostali uczestnicy biwaku. Brakowało tylko Harryego i Nialla.
W podbieraku był dosyć duży sandacz.
- Ale ładny!- powiedział Zayn. - Będzie dziś na obiad? - zapytał.
- Możemy go sobie upiec.
- Słuchajcie! Wpadłem na genialny pomysł - poinformował nas Louis - Chodźcie, wyniesiemy tych śpiochów z namiotów. Położymy ich na materacach i spuścimy ich na wodę.
- Myślisz, że się nie obudzą? - zakwestionowałam.
- Na pewno nie - powiedział Liam - Kiedyś zrobiliśmy im podobny numer.
Danielle z Ellie przygotowały materace. Geff z Zaynem poszli po Nialla, a Louis z Liamem poszli po Harryego. Wyciągnęli ich w śpiworach i chcieli już położyć Harryego na materac, ale powiedziałam:
- Tylko nie w śpiworach, bo w czym będziemy spali?!
Delikatnie rozpięłam śpiwór i chłopaki przenieśli Harryego na materac, który był już w wodzie. Odepchnęliśmy materac od brzegu. Harry się nie obudził.
- Ale ma sen - powiedziałam.
To samo zrobiliśmy z Niallem. Pływali niedaleko brzegu. Towarzystwo rozeszło się po krzaczkach, a myśmy z Liamem wrócili do kawy.
- Co tak ładnie pachnie? - zapytała wracająca Ellie.
- Kawka ze śmietanką - powiedziałam.
- Ja też chcę!- powiedziała rozpaczliwie Ellie.
- O! Stół! Skąd go macie? - zapytała Danielle
- No jak to skąd? Zrobiliśmy - powiedział dumny Liam. – Chłopaki, musicie jeszcze pociąć drzewo, żeby było dla każdego krzesło - dodał.
- A gdzie my mamy znaleźć to drzewo? – zapytał Zayn. Po zrobieniu chłopakom dowcipu, był w o wiele lepszym nastroju.
- Po lewej stronie - powiedziałam.
Geff poleciał w tamtą stronę.
- Faktycznie!- krzyknął. Złapał piłkę i pobiegł do drzewa. Po chwili usłyszeliśmy piłowanie. Popatrzyłam na materace. Niall zaczął się kręcić.
- Zobaczcie!- zawołałam.
W tym momencie Niall przewracając się na bok spadł z materaca, ochlapując Harryego. Harry się zerwał i też wpadł do wody. Gdy się wynurzyli zaczęli prychać.
- Co jest?!- krzyknął Harry. Ryknęliśmy wszyscy śmiechem. Louis wrzasnął:- Podmyło was i wywiało!
- Ha, ha, ale śmieszne!- powiedział Niall. Coś przykuło jego uwagę - JEDZONKO!- wrzasnął i zaczął płynąć pieskiem w naszym kierunku.
- I ty przeciwko mnie? Zaraz się z tobą policzę - powiedział Harry i zaczął płynąć kraulem.
- Który pierwszy ten dostanie buziaka od Megan!- krzyknął Louis.
- Ellie mogę? - zapytałam.
- Tak oczywiście - powiedziała.
- Ale za co? - i Lou zaczął uciekać. Zaczęłam go gonić. Nie zwracałam uwagi, co się działo w wodzie. Louis potknął się i się wywrócił. Biegłam z całym impetem i nie zdążyłam wyhamować. Potknęłam się o Louisa i wywaliłam się na niego.
- Harry! Ona na mnie leci!- krzyknął Louis. Harry dopadł do nas.
- Megan, nic sobie nie zrobiłaś?!
- Nie, nic mi nie jest - próbowałam wstać, ale poczułam, że strasznie boli mnie noga. Upadlam znowu na Lou.
- AUA!- krzyknął.
- To za tamto - powiedziałam przez zęby.
- Co ci się stało? - zapytał Harry.
- Boli mnie noga.
- Pokaż - Harry poruszył moją nogą, a ja syknęłam. Podniósł mnie z Louisa i wziął na ręce, a ja wrzasnęłam:
- Mokry jesteś i zimny! AAA! Puszczaj! Ja chcę na dół!
- Zaraz się rozgrzeje - powiedział Lou.
Harry posadził mnie na materacu. Podbiegł do mnie Geff.
- Możesz wstać? - zapytał.
- Nie wiem - odparłam. Sytuacja zaczęła mnie śmieszyć.
- To wstawaj.
Harry ostrożnie mnie podniósł, ale poczułam, że noga mnie boli.
- Czy ktoś ma bandaż? - zapytał Geff. Ellie pobiegła do samochodu. Wyciągnęła apteczkę i przyniosła bandaż. Podała go Harryemu.
- Posadź ją na pieńku. Będzie łatwiej zabandażować tą nogę - Harryemu trzęsły się ręce. Był tak zdenerwowany.
- Daj ten bandaż - powiedział Geff. Zabandażował mi szybko nogę i powiedział:
- Wstań. Boli cię?
- Trochę boli…- odpowiedziałam. Siedziałam w mokrej piżamie.
- Byłoby dobrze, jakbyś pojechała na prześwietlenie – powiedział Geff.
- Wybij to sobie z głowy - odparłam.
Harry podał mi drugi pieniek.
- Połóż tu nogę i siedź - powiedział.
- Tak w piżamie?!- wyjęczałam.
- No przecież nie będę cię tu przebierał na oczach wszystkich - zdenerwował się Harry.
- Jaki fajny stół!- powiedział Niall, zajadając się kanapkami.
- Niall, tych kanapek ma starczyć dla wszystkich! - powiedziałam - Nie przejmujcie się mną. Zjedzcie śniadanie. Lou, nic ci nie zrobiłam?
- No wreszcie się ktoś mną zainteresował - powiedział.
- Coś ci się stało?
- Nie. Nawet było miło.
Harry tylko na niego popatrzył.
- N.. no… no… no co? Mogę tylko powiedzieć, że twoja dziewczyna leżała na mnie - rzucił.
Wszyscy wreszcie usiedli do śniadania. Harry usiadł koło mnie. Oddał pieniek Ellie. Danielle już siedziała. Na następnym siedział Niall, który pałaszował kanapki. Geff gdzieś zniknął i za chwilę przyszedł z jeszcze jednym pieńkiem.
- Skąd masz ten pieniek? - zapytał Zayn.
- Upiłowałem go sobie - odpowiedział Geff.
Zayn usiadł na materacu, obok Liama i Louisa.
- Wy trzej jedziecie ze mną po zakupy - powiedziała Ellie.
- Ja? - zapytał Liam.
- Nie. Twoje miejsce zajmie Niall.
- Napiłabym się jeszcze kawy - powiedziałam.
Harry podskoczył do kociołka. Zrobił kawę dla siebie i dla mnie.
- A mnie nie zrobisz? - zapytał Louis.
- Komu jeszcze kawy? - spytał Harry, podając mi kubek.
Okazało się, że wszyscy chcą jeszcze kawy.
- To niech ktoś nasypuje, a ja będę zalewał.
Danielle nasypywała kawę, Ellie śmietankę, a Harry zalewał, Geff słodził.
- Ile ci cukru? - zawołał.
- Nie dzięki, nie słodzę.
Po chwili wszyscy się delektowali kawą. Każdy trzymał kanapkę w ręku i żeby Niall nie zjadł reszty kanapek, zostały porozkładane po talerzach. Dżem morelowy miał duże powodzenie. Po śniadaniu Ellie zapakowała chłopaków do samochodu i pojechali szukać sklepu. Danielle pobiegła do jeziora zmywać talerze. Harry je wycierał i odstawiał na miejsce. Liam zarzucił znów wędkę, a Geff poszedł z piłą do drzewa i dalej piłował. Po wytarciu naczyń i pochowaniu ich. Harry pomógł mi pójść do namiotu. Postanowiłam przebrać się w kostium i wysuszyć tą biedną piżamę… Harry po tym jak weszłam do namiotu, zasunął za mną zamek i mogłam spokojnie się przebrać. Gdy byłam gotowa, otworzyłam namiot i Harry zaraz przybiegł. Pomógł mi wyjść. Rozłożył mi ręcznik na pomoście i tam zaniósł.
- Nie wiem, czy nie powinnaś jechać do tego lekarza - powiedział.
- Daj mi święty spokój - powiedziałam - Nie wiem, czy nie mam w plecaku ALTACETU. Możesz zerknąć?
Harry pobiegł do namiotu. Po pewnym czasie wyszedł już w kąpielówkach i targał coś pod pachą. Okazało się, że znalazł ALTACET i przyniósł olejek do opalania.
- A co to jest ALTACET? - zapytał i rozwinął mi nogę - Jak tego używać?
- Przydałyby się gaziki…- powiedziałam. Harry pobiegł do apteczki, którą zostawiła Ellie i przyniósł gaziki.
- Wyciśnij na gazik trochę tej maści i przyłóż mi do nogi pod kostką., ale nie cały!- Krzyknęłam, gdy zobaczyłam jak się zabiera do tej roboty. Przyłożył mi do kostki gazik - Teraz zabandażuj - Zwinął szybko bandaż i zawinął nogę. – Dziękuję.
- Należy się pięć całusów.
- Ile?! Strasznie drogo!
- Zaraz będzie sześć za targowanie się.
Rozłożył sobie ręcznik koło mnie i położył się na plecach.
- Czekam na zapłatę - powiedział.
Cmoknęłam go pięć razy w policzek.
- To nie ta waluta - powiedział.
- Innej nie mam. Nie ma tu w pobliżu kantoru… Proszę pana.
Oparł się na łokciu.
- Będę musiał chyba pobrać sobie sam - oznajmił i zaczął mnie całować w usta. Pocałunek był bardzo długi. Gdy przestał powiedział:
- To był pierwszy.
Zaczęłam się śmiać.
- Drogo sobie pan ceni te usługi - powiedziałam.
- Sześć i siedem za „pan”.
- Bo zaraz sobie stąd pójdę.
- Zaraz to będzie osiem. Odsetki rosną. – powiedział poważnie.
- To jakiś lichwiarski bank - usłyszałam głos Liama.
- Masz niższe odsetki? - zapytałam - To może zastanowię się nad zmianą banku…
- Przypominam ci, że nie długo podpiszesz umowę do końca życia - powiedział Harry.
- Na razie jeszcze jej nie podpisałam. – powiedziałam, a Harry się trochę naburmuszył.
Przewróciłam się na bok i pocałowałam go.
- Co tam o procentach gadaliście? - zapytała Danielle.
- No, o tym , że Harry ma za wysokie odsetki w banku - wyjaśnił krztuszący się ze śmiechu Liam.,
- No, to powinien go zmienić…- podsumowała Danielle.
- Właśnie się zastanawiam nad zmianą banku - odpowiedziałam.
- Wkraczasz na niebezpieczne tereny…- odparł Liam.
- Płacić będę później - powiedziałam szeptem do Hazzy.
Geff przytargał drugi pieniek.
- Geff! Zostaw te pieńki i chodź się wykąpać!- krzyknęła do niego Danielle.
- A o mnie to już zapomniałaś…- nadąsał się Liam.
- Ty łowisz przecież ryby!
- Jak się pójdziecie kąpać, to nie mam co łowić tu ryb - odpowiedział.
Danielle usiadła koło Liama i pocałowała go.
- Co za całuśny pomost - powiedział Geff przynosząc kolejny pieniek.
- Haroldzie, mam cię posmarować olejkiem? - zapytałam.
- A ile to będzie mnie kosztować? - zapytał Hazza.
- Gratis - odpowiedziałam.
- Nie, no ja muszę trochę zapłacić. Proponuję dziesięć całusów.
- A w jakiej walucie?
- W tej najtwardszej.
- UUU… To widzę, że noc macie z głowy - powiedział Liam - Dan, możesz mi przynieść butelkę wody?
Danielle wstała i poszła. Gdy przechodziła, mrugnęła do mnie dyskretnie. Po jakimś czasie wróciła z butelką i podając Liamowi powiedziała:
- To będzie pana kosztować sto osiemdziesiąt twardych całusów.
Liam o mało nie spadł do wody z wrażenia. Harry zaczął się śmiać i powiedział:
- To macie załatwiony cały miesiąc.
Danielle przyniosła sobie ręcznik i położyła się koło nas. Nasmarowałam Harryego olejkiem. Chciałam odstawić buteleczkę, ale Harry wyrwał mi ją i zaczął mnie smarować.
- Muszę te wasze kredyty pozapisywać, bo się pogubicie, albo będziecie oszukiwać - powiedział Geff.
- Wyjdzie na to, że będziesz musiał być przy każdej wypłacie - powiedziała Danielle.
- Liam, idziemy popływać? - zaproponował Harry.
- No, nic z tych ryb dziś już nie wyjdzie. Jest tu za głośno.
Chłopcy skoczyli do wody.
- Fajna ta gra - powiedziała Danielle.
- To co, dzisiaj zielona noc!- powiedziałam.
- A co to? - zapytała.
Wytłumaczyłam Danielle o co chodzi.
- Super!- powiedziała - To co robimy?
- Możemy kogoś nastraszyć. Szkoda że nie mamy prześcieradeł…- powiedziałam - Można by było stworzyć ducha. Podświetlić latarką…
- Wiesz, mam białą bluzkę za którą nie przepadam. Można ją wypchać i powiesić na drzewie.
- Świetny pomysł. Jako wisielca? - zapytałam.
- No… Ktoś może się nabierze….
Geff przyszedł do nas.
- Co tam kombinujecie? - zapytał.
- Dzisiaj zielona noc – powiedziałam - Jesteś z nimi czy z nami?
- Wolę być z wami - powiedział Geff.
- Masz jakiś pomysł na zieloną noc?
- Można by było ich wymalować.
- Ale czym?
- Nie wiem. Zadzwoń do Ellie. Niech coś kupi. Jakieś buraki… Pastę już mamy. - A co powiecie na żaby w śpiworze? - zapytał Geff.
- Tylko proszę nie w naszych śpiworach. Zaynowi można podłożyć parę. Niallowi można pomalować burakiem policzki i węglem z ogniska wąsy i brodę, Louisowi zabierzemy wszystkie ciuchy i powiesimy gdzieś wysoko na drzewie, Harryemu zapleciemy warkoczyki. Co wy na to? - zapytałam.
- Całkiem niezły plan - powiedział Geff
- To w takim razie Geff, ty się zajmiesz żabami. Danielle, ty wymalujesz Nialla ja się zajmę Harrym, Liam zrobi i powiesi wisielca na drzewie. Dan, idź do namiotu Ellie i Lou i zabierz wszystkie jego rzeczy. Spakuj to wszystko do plecaka. Plecak schowamy po lewej stronie w dziupli. Widziałaś ją?
- Tak, widziałam.
Danielle pobiegła do namiotu Lou. Szybko się zwinęła i pobiegła na lewą stronę. Wróciła po dziesięciu minutach.
Ja w między czasie zadzwoniłam do Ellie i poprosiłam, żeby kupiła dużego buraka.
- Na co ci burak? - powiedziała.
- Jest mi potrzebny. Są przy tobie chłopcy?
- Nie, poszli do samochodu.
- To nic nie mów, tylko kup tego buraka i schowaj, tak żeby nie widzieli.
- Zwariowana dziewczyna – powiedziała i się rozłączyła.
Odłożyłam komórkę. Geff gdzieś zniknął. Pewnie poszedł szukać żab. Dan się położyła i rozkoszowałyśmy się promieniami słońca. W pewnym momencie usłyszałam krzyk Dani i głośne chlupnięcie, a ja poczułam, że ktoś mokry na mnie leży. Wrzasnęłam i otworzyłam oczy. Harry się zaśmiewał.
- To już spłaca mój kredyt całkowicie - powiedziałam.
- O czym mówisz? - zapytał.
- O kredycie, który miałam u ciebie. Zimny jesteś!
- Wcale nie, bo gorący!
- Zimny!
- Udowodnić ci, że gorący?!- zapytał.
Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo usłyszeliśmy nadjeżdżający samochód. Liam siedział i patroszył rybę. Danielle pływała w jeziorze, a Harry nadal na mnie leżał.
- Złaź ze mnie!- powiedziałam.
- Muszę się ogrzać! Sama powiedziałaś, że jestem zimny!
Przeturlał się na swój ręcznik.
- Coście tam spiskowały? - zapytał.
- My? Nic. Plotkowałyśmy o różnych rzeczach.
- A o czym?
- O ślubie i o podróży, a o czym innym?
Wyglądało na to, że Harry mi uwierzył. Towarzystwo wygramoliło się z samochodu i zaczęli wypakowywać jedzenie. Harry pobiegł pomóc chłopakom, a na jego miejsce przyszła Ellie.
- Nigdy więcej!- krzyknęła z daleka.
- Co się stało?
- Louis szalał, Niall był ciągle głodny, a Zayn obrażony na cały świat! To powiedz, o co chodziło z tym burakiem?
- Nie tak głośno. Przebierz się szybko w kostium, tylko nie zdziw się, bo w waszym namiocie nie ma rzeczy Lou. Wracaj szybko, to ci wszystko opowiem.
Ellie biegiem poleciała do namiotu. Za moment była z powrotem. Powiedziałam o naszych planach na dzisiejszą noc, a Ellie się bardzo ucieszyła.
- Ty nic nie wiesz, gdyby cię pytał Lou.
- Oczywiście, a co z tym burakiem?
- Gdzie go schowałaś?
- Mam go w torebce.
- To niech tam zostanie.
- A jak tam twoja noga?
- A wiesz, że nie wiem. Muszę wstać.
Ellie pomogła mi wstać. W tym bandażu nie było najgorzej. Jeszcze trochę mnie bolała.
- Do wieczora mi przejdzie - powiedziałam.
Chłopcy zaczęli grać w piłkę. Ellie i Danielle się do nich przyłączyły. Nad ogniskiem piekł się sandacz. Na stole zobaczyłam maślankę i kubki. Położyłam się na brzuchu i zaczęłam opalać plecy. Po drugiej stronie jeziora zobaczyłam Geffa. Widziałam, że coś zbiera. Było mi bardzo dobrze. Zaczęłam przyglądać się rybom, które pływały w jeziorze. Położyłam głowę na ręku i zaczęłam sobie przypominać Paryż. Oddałam się w ręce Morfeusza. Śnił mi się nasz ślub. Wszystko wyglądało jak z bajki. Wszystkie śluby się powiodły i został tylko nasz. Szliśmy do urzędnika. Zaplątałam się w suknię i się przewróciłam. Harry zamiast mnie podnieść, stał nade mną i się śmiał. Mama też się śmiała. Wszyscy się pokładali ze śmiechu. Jakoś się podniosłam i wybiegłam z sali. Wybiegłam z Zamku i biegłam jak najszybciej przed siebie płacząc.
- Megan! Co ci się stało? Megan! – usłyszałam głos Harryego - Czemu płaczesz?
Otworzyłam oczy i zobaczyłam przed sobą klęczącego Harryego.
- Dzięki Bogu - powiedziałam i przytuliłam się do niego.
- Co ci się przyśniło.
Opowiedziałam mu mój sen, a Harry powiedział:
- Przecież nigdy bym się z ciebie nie śmiał to po pierwsze, po drugie nie pozwoliłbym, żebyś upadła, a po trzecie pobiegłbym za tobą - przytulił mnie mocno i szepnął:
- Chodź na obiad.
Oczywiście za stołem siedział już Niall, a reszta się kręciła wokół ryby. Geff zdążył wrócić i był zachwycony jeziorem, oraz przyrodą wokół. Lou chodził i pytał się wszystkich, gdzie są jego rzeczy. Liam rozdawał rybę, a dziewczyny podawały ją do stołu.
- Chodź, pomogę ci wstać - powiedział Harry. Oparłam się na nim i podeszłam do stołu.
- E, widzę, że możesz już chodzić - powiedział Lou.
Usiadłam na pieńku, a zaraz przede mną stanął talerz z rybą.
- Kto chce piwa? - zapytał Lou.
Podniosły się ręce i na stole wylądowało piwo w puszkach. Było chłodne i dobre.
- Kto chce maślanki?
- Ja dziękuje - powiedziałam.
Niall zażądał maślanki. Louis poszedł w jego ślady. Zayna też nie trzeba było długo namawiać. Ellie zdecydowała się na maślankę, bez piwa. Pozostali chcieli tylko piwo. Ryba była bardzo dobra. Do niej podany był chleb, więc większość się najadła. Tylko Niall coś marudził. Po obiedzie Harry i Louis poszli grać w badmintona, Geff poszedł pływać. Niall położył się z Zaynem na pomoście. Dziewczyny usiadły w cieniu i o czymś plotkowały. Liam dołączył się do Geoffreya. Poszłam do namiotu i wyciągnęłam z plecaka zeszyt i zaczęłam szkicować. Tak mnie to pochłonęło, że nawet nie zauważyłam, że Harry stanął za mną.
- Rysować też umiesz? - wystraszyłam się i podskoczyłam, a zeszyt wypadł mi z rąk. Harry podniósł zeszyt z ziemi i zaczął go przeglądać.
- Ty dobra jesteś!- powiedział - Pięknie rysujesz.
- A to, takie moje bazgroły.
- Co ty opowiadasz?! Zayn, zobacz! Spójrz tylko na to!- krzyczał Harry biegnąc do Zayna.
Byłam wściekła na Harryego, że pokazuje moje prace bez mojej zgody.
- Harry! Oddaj mi zeszyt!- powiedziałam wściekła - Masz przechlapane!- rzuciłam.
- Zayn lubi rysować, więc chciałem mu pokazać twoje szkice.
- Oh! Przestań się lepiej tłumaczyć! Oddaj mi natychmiast zeszyt!
Harry podszedł i potulnie oddał mi zeszyt. Zabrałam go i poszłam do namiotu. Zapięłam się od środka.
Położyłam się i usłyszałam drapanie.
- No, wyjdź stąd - prosił Harry.
- Mam chęć pobyć sama - odburknęłam.
Harry otworzył namiot i wlazł do środka.
- Czy mogę spłacić jeden z kredytów? - zapytał. Nic nie odpowiedziałam. Leżałam na swojej części śpiwora, bo było za ciepło, żebym leżała w środku. Harry przyciągnął mnie do siebie.
- Głuptasie, czemu jesteś dzisiaj taka nieznośna?
- Bo się nie wyspałam. Najpierw miałam twój łokieć pod żebrami, a potem dostałam nim w brodę.
- Biedactwo!- powiedział Harry jakoś współczująco - Przepraszam - zaczął mnie całować. Nadal byłam na niego zła.
- Spłaciłam już wszystkie kredyty? - zapytałam.
- No, częściowo - powiedział. Pocałowałam go.
- Teraz chyba wszystkie tak?
- Na chwilę obecną wszystkie. Gdzie nauczyłaś się tak rysować? - zapytał zaciekawiony.
- Jestem samoukiem - odparłam.
- Masz olbrzymi talent - powiedział.
- Ty też masz talent.
- Niby jaki?!
- Bardzo ładnie śpiewasz i robisz bardzo dobrą kawę. Masz niepowtarzalne dołeczki i jesteś bardzo dobry, pomimo, że jestem upierdliwa - powiedziałam samokrytycznie.
- Co się dzieje, że się tak denerwujesz? - zapytał.
- Boję się czy wszystko wyjdzie, tak jakbym chciała. A co będzie jak się potknę?
- Trzymaj się mnie mocno - i uśmiechnął się tak, że wszystkie strachy odeszły.
- Ty to umiesz człowieka pocieszyć – humor znacznie mi się poprawił. – Kto wygrał w badmintona? - zapytałam.
- A jak myślisz?
- Louis?
- Nie wierzysz we mnie tak? Louis nie miał szans.
- A ja będę mieć?
- Mogę ci dać fory.
- To zagrajmy.
Wyszliśmy z namiotu i poszliśmy po rakietki. Ustawiliśmy się na swoich pozycjach i zaczęliśmy grać. Na początku Harry faktycznie dał mi fory, ale gdy się zorientował, że przegrywa dość sporą ilością punktów, to zabrał się do roboty. Pierwszy set wygrałam. Towarzystwo zaczęło się przyglądać naszej grze. Usłyszałam:
- Dobra jest!- powiedział Lou.
- Kogo obstawiasz? - zapytał Niall.
- Ja Megan - powiedział Liam.
- Ja uważam, że wygra Harry - powiedział Louis - A ty Niall, kogo obstawiasz?
- Też Harryego.
- Dobra. Stawiam sto dolarów, że Megan wygra - powiedział Liam.
- Przyjmuje zakłady!- powiedział Liam. W puli było trzysta dolarów.
Dobra - pomyślałam - Nie dam ci wygrać. Na razie jest 1:0 dla mnie w setach. Zobaczymy, kiedy gra się podkręci.
Harry zaczął podkręcać grę. Ścięłam go parę razy. Nie był z tego zadowolony. W pewnym momencie potężnie ściął, ale udało mi się to odebrać. Widziałam w oczach Harryego lekki niepokój. Wcześniej był pewny, że wygra. Na materacach siedzieli już wszyscy. Usłyszałam doping dziewczyn, Liama i Geffa. Dało mi to siły na przyjęcie kolejnego ścięcia. Harry popełnił błąd, który wykorzystałam i dzięki temu zyskałam znowu znaczną przewagę. Drugi set był mój.
- Brawo!- krzyczeli moi kibice. Właściwie mecz był już rozegrany.
- Byłeś taki pewny i co? - zapytałam.
Okazało się, że pula znacznie się powiększyła. Było siedemset dolarów.
- Siedemset na cztery, to jest ile? - krzyknęła Danielle.
- Sto siedemdziesiąt pięć!- krzyknął Liam.
Pieniądze zostały rozdane. Harry był zmordowany. Podszedł do mnie i pogratulował mi.
- Miałem godnego przeciwnika. Nie powinienem dawać ci forów.
- Sam chciałeś - powiedziałam.
- Nie wiedziałem, że tak dobrze grasz.
- A widzisz! Uważaj następnym razem jak będziesz mnie wyzywał na jakiś pojedynek - powiedziałam i uśmiechnęłam się tajemniczo.
W pewnym momencie Niall wystartował z materaca i poleciał na prawo. Następny wystartował Zayn, a po nich Louis.
- Co im się stało? - zdziwiła się Ellie.
- Kto popija piwo maślanką? Lub na odwrót? - powiedziałam- Zwykle to daje takie efekt, jaki widzieliście…
Wybuchliśmy śmiechem.
- Czy ktoś jeszcze w taki sposób pił? - zapytałam. Wszyscy pokiwali przecząco głowami - Świetnie.
Postanowiłam się wykąpać. Zdjęłam bandaż i weszłam do wody. Trochę noga mnie bolała, więc poprosiłam Harryego, żeby przyniósł mi materac. Gdy to zrobił położyłam się na nim, a Harry pobiegł z powrotem. Przyniósł drugi materac i również się położył.
- Ale dałaś mi wycisk!- powiedział.
- Hmm… Starałam ci się dorównać - odpowiedziałam.
- W ping ponga też tak grasz?
- Nawet lepiej…
- Kończą mi się pomysły na to, czego byś nie umiała…
Roześmiałam się.
- Co tam gołąbeczki? - usłyszeliśmy głos Louisa.
- Jak tam twój żołądek?
- Pobolał, pobolał i przestał. Megan, nie wiesz gdzie jest mój plecak?
- Nie mam zielonego pojęcia - skłamałam. Zawiedziony poszedł dopytywać się dalej.
- O co chodzi z tym plecakiem? - zapytał Harry.
- Nie wiem… Podobno zniknął mu plecak ze wszystkimi jego rzeczami. Pewnie gdzieś go wsadził i teraz nie może go znaleźć.
- No tak… On jest nie przewidywalny.
Liam zniknął gdzieś z Danielle. Domyśliłam się, że poszli robić kukłę. Ich namiot był zasunięty, ale wiedziałam, że ich tam nie ma. Geff miał świetny humor zresztą nie on jeden. Ellie siedziała na pomoście. Od czasu do czasu nam machając. Wiedziałam, że wszyscy nie mogą się doczekać wieczora.
- Może dzisiaj pośpiewamy przy ognisku? - zaproponowałam. Harry to podchwycił.
- Niall wreszcie zrobi użytek z gitary…- zażartował Harry.
Zaczęło mi się robić zimno, więc wyszłam z wody. Poszłam po ręcznik, okryłam się nim i usiadłam obok Ellie. Większość obecnych osób skupiła się na pomoście. Niall wpadał na polankę i znowu wypadał na prawo. Zayn robił to samo. Śmiesznie to wyglądało. Jeden wpadał, drugi wypadał i tak w kółko.
- Zdaję się, że Niall nie będzie jadł kolacji… Zayn chyba też…- stwierdził Harry - Gorzka herbatka i koniec…
- Za to jutro będzie bez przerwy narzekał, że jest głodny…
- A co mamy na kolacje? - zapytała Danielle.
- Mamy robić sałatkę z produktów, które przywiozła Ellie - odpowiedziałam.
- Mniam. Dobra sałatka nie jest zła - powiedział Harry.
Poszłam zobaczyć, co przywiozła Ellie. Były pomidory, rzodkiewki, papryka, ogórki małosolne, sałata. Zobaczyłam, że kupiła też kukurydze w puszce. Postanowiłam zrobić sałatkę. Pokroiłam wszystkie warzywa i wrzuciłam do miski, którą włożył Mały Joe. Znalazłam śmietanę i zioła. Doprawiłam sałatkę i postawiłam na stole. Woda w kociołku się gotowała. Zwołałam wszystkich. Niall odmówił jedzenia i razem z Zaynem poszli do namiotu.
- Louis, jeżeli ciebie tez przegoniło, to ty tez na bułeczce. Suchej!- powiedziała Ellie.
- Ale ja chcę tak sałatki!
- Zjesz innym razem.
Liam i Danielle nagle się pojawili.
- Gdzie żeście byli? - zapytał Harry.
- A, poszliśmy się przejść - odpowiedziała Danielle.
- Na lewo, czy na prawo? - zapytał Louis.
- Na wprost - odpowiedział Liam.
Zasiedliśmy do stołu. Wszyscy nałożyli sobie sałatki, oprócz Louisa, który wcinał samą, suchą kajzerkę. Widać było, że nie jest z tego zadowolony…
- Pyszna sałatka!- zawołała Ellie.
- Ty to możesz sobie, chociaż zjeść…- powiedział ponuro Louis.
- Jak nie możesz na nas patrzeć, to idź stąd do namiotu i siedź tam.
- No, dobra… będę grzeczny…
- Mam nadzieję. Masz za swoje. Mogłeś nie pić piwa i maślanki jedno po drugim.
- No, ale… Ja tak chciałem wypić to wszystko…
- No to teraz nie marudź.
- Ale…
- Bez żadnych, ale - powiedziała ostro Eleanor.
- A…
- Louis. Nie potrafisz zachować się przy stole. Idź do namiotu.
- Będę grzeczny.
- Do namiotu. Już to przed chwilą obiecywałeś i nic z tego nie wyszło. Do namiotu marsz!
- A mogę jeszcze jedną bułkę?
- Weź i idź - Louis sięgnął po bułkę i zaczął kierować się w kierunku swojego namiotu
- Tylko nie nakrusz!- rzucił Harry.
- Ty też chcesz tak skończyć? - zapytałam. Hazza zamilkł.
Kolacja była dosyć dziwna. Brakowało żartów Louisa, żebrania Nialla i przeglądaniu się w lusterku Zayna. To jednak nie zepsuło wesołej atmosfery, która panowała przy stole. Geff rzucał żartami, a pozostali tak się śmiali, że myślałam, że wszyscy wylądujemy pod stołem. Kiedy zjedliśmy kolacje, zabraliśmy się do sprzątania. Razem z dziewczynami poszłyśmy nad jezioro i pozmywałyśmy naczynia. Liam wycierał umyte naczynia, Geff chował na miejsce, a Harry robił do końca porządek ze stołem. Po wykonanej pracy zasiedliśmy przy ognisku. Chora trójka nadal nie wyszła z namiotów. Louis włączył latarkę i widać było, że siedzi obrażony i coś czyta. Liam dołożył trochę drewna do ogniska. Zaczęliśmy opowiadać sobie różne historie. Te z dzieciństwa i te sprzed paru tygodni albo miesięcy. Było nam bardzo miło. W pewnym momencie poszłam do namiotu. Wyciągnęłam z plecaka aparat i ruszyłam do naszej grupki robić zdjęcia. Gdy ich narobiłam bardzo dużo, wpadłam na pomysł, żeby zrobić jeszcze zachodzącemu słońcu. Poszłam na pomost. Usiadłam i ustawiłam aparat tak, aby było widać zachód słońca. Zrobiłam kolejną dużą ilość zdjęć. Kolaż można by było z nich zrobić. Nagle zauważyłam, że Harry usiadł koło mnie. Cyknęłam mu fotkę.
- Jestem bez makijażu!- zażartował.
Roześmiałam się, po czym pokazałam mu zdjęcie.
- Nawet nieźle wyszedłem - przyznał - Piękny zachód słońca. Szkoda, że jutro trzeba już wracać.
- Obowiązki wzywają - powiedziałam i pokazałam mu pierścionek.
- To ważniejsze - powiedział i pocałował - Wiesz, nie przejmuj się tym głupim snem. Wszystko pójdzie tak, jak sobie wymarzyłaś.
- Dzięki za przypomnienie mi tego cholernego snu…- powiedziałam. Harry uśmiechnął się przepraszająco i położył głowę na moich nogach.
- Tu jest tak pięknie!- zachwycał się.
- Wiem. To moje ulubione miejsce w Polsce. Od małego przyjeżdżam tu. Wiesz, na obozy zaczęłam jeździć jak miałam dziewięć lat. Obozy te odbywały się właśnie tu. Na Mazurach. Zakochałam się w tym miejscu i co roku jeździłam na nie, dopóki nie miałam dosyć. Wiesz, że Mazury kandydowały na jeden z siedmiu cudów świata i uplasowały się dosyć wysoko.
- Dziwić się? To magiczne miejsce. – powiedział Harry.
Spędziliśmy tak resztę wieczoru gadając o różnych krajobrazach.
- Jestem strasznie zmęczony - powiedział Harry - Idziemy spać?
- Idź, ja jeszcze posiedzę.
Harry niezadowolony poszedł do namiotu. Dosyć długo jeszcze paliła się latarka w naszym namiocie. Podeszłam po cichutku do namiotu i usłyszałam chrapanie. Pobiegłam do stołu.
- Słuchajcie, wszyscy chyba śpią. Geff idź zobacz, jak tam z chłopakami.
Geff po chwili wrócił i kiwnął głową.
- Śpią - powiedział.
Liam z Danielle gdzieś pobiegli. Geff też gdzieś zniknął. Ja z Ellie powędrowałyśmy do namiotu chłopców.
- Masz tego buraka? - zapytałam.
- Mam.
- A przekroiłaś go?
- O kurcze…- Ellie się wycofała.
Trzymałam w ręku kawałek węgla z ogniska.
Wlazłam do namiotu i zastanawiałam się, gdzie leży Niall. W pewnym momencie ktoś zaświecił na namiot. Zobaczyłam Geffa, który starał się mi pomóc.
- Po prawej - szepnął.
Zobaczyłam, że Niall śpi na plecach.
- Doskonale - pomyślałam.
Zayn spał po lewej, obrócony plecami do Nialla. Wsunęłam się do namiotu. Zaczęłam tworzyć dzieło. Zrobiłam hitlerowskie wąsiki, namalowałam mu bródkę. Niall wyglądał pięknie. O mało, że nie parsknęłam śmiechem, gdy zobaczyłam go.
- Masz tu buraka!- usłyszałam szept.
Wzięłam od Ellie buraka i namalowałam piękne rumieńce, tylko czegoś mi jeszcze brakowało. Wzięłam węgle i dorysowałam okulary lenonki. Gdy skończyłam, zaczęłam się wycofywać. Niall się poruszył. Zamarłam… coś tam burknął pod nosem, ale przewrócił się na drugi bok i spał dalej. Wyszłam z namiotu. Ellie zajrzała i o mało nie parsknęła śmiechem.
- Geff, Zayn jest twój, ale poczekaj z tymi żabami, żebyśmy zdążyli wszystkich pozostałych uraczyć -powiedziałam i pobiegłam do Harryego. Spał w najlepsze na środku namiotu. Uklękłam przy nim. Wzięłam pałkę z tataraku i zaczęłam oplatać ją włosami Hazzy. Powstawał warkoczyk w stylu Pippi. Udało mi się zapleść warkoczyki, po czym sięgnęłam po węgle i zrobiłam masę piegów na jego twarzy. Bardzo delikatnie, by go nie obudzić. Wyglądał prześlicznie. Wycofałam się z namiotu. Złapałam aparat i przygotowałam sobie, w razie gdyby się obudzili. Kukła już wisiała. Podświetlona wyglądała naprawdę przerażająco.
- Geff, pora na ciebie - powiedziałam. Geoffrey poszedł do namiotu i po krótkiej chwili wyszedł.
-Myślicie, że pięć żabek mu wystarczy? - zapytał.
Usiedliśmy przy ognisku i zaczęliśmy czekać na reakcje. W pewnym momencie usłyszeliśmy pisk. Po chwili Zayn wybiegł z namiotu.
- Co się stało Zayn? - zapytałam.
Zayn nie mógł złapać tchu. Za chwilę z namiotu zaczął wychodzić Niall. Robiłam zdjęcia jak szalona. Niall pobiegł na prawo.
- Co się tam dzieje?!- usłyszeliśmy głos Harryego.
- Niall lata na prawo - odkrzyknął Liam dusząc się ze śmiechu.
Harry zaczął się gramolić z namiotu i zauważyliśmy, że Louis również. Ustawiłam aparat tak, żeby objąć oba namioty i tylko czekałam, aż wyjdą. Louis był pierwszy i gdy wyszedł wrzasnął, jakby go obdzierali ze skóry.
- No czego się tak drzesz?!- wyszedł Harry i też wrzasnął, gdy zobaczył kukłę… na głowie miał dwa piękne warkoczyki. Troszkę mu się przekrzywiły. Wszyscy, którzy siedzieli przy ognisku spadali z pieńków po kolei.
Zayn usiadł przy nas, a z kieszonki piżamy zaczęła wychodzić żaba… gdy ją zauważył zaczął biegać jak szalony.
- Zabierzcie to! Zabierzcie!- wrzeszczał.
Żeby nie dostał zawału serca, Geff złapał go i zabrał żabkę.
Harry podrapał się po głowie. Louis, gdy na niego popatrzył, usiadł na ziemi ze śmiechu przed namiotem. Na to wszystko wrócił Niall. Wszyscy ryknęli śmiechem.
- Z czego się śmiejecie?!- zapytał Niall. Zayn tarzał się na ziemi, obok niego Louis i Harry, a myśmy pospadali z pieńków. Narobiłam tyle zdjęć, że można by było zapełnić dwa duże albumy.
- A co to ma być?! Z czego się tak śmiejecie? - spytał Niall. Popatrzył na Hazzę i dostał ataku śmiechu.
Zayn podał Niallowi lusterko.
- Kto to zrobił?! Przyznać się!- krzyczał zrozpaczony - Z czego się śmiejesz Harry?! Popatrz jak ty wyglądasz!
Podał lusterko Zayna. Harry spojrzał do lusterka i wybuchł śmiechem.
- Ale piękna jestem!- powiedział Harry. Niall dopiero zauważył wiszącą kukłę i wrzasnął z przerażenia.
- DANIELLE!
- Słucham?!- zapytała zdezorientowana.
Niall popatrzył w stronę siedzącej Danielle i pisnął.
- To ty żyjesz?! Dzięki Bogu! Już myślałem, że Liam cię powiesił.
Wszyscy usiedliśmy dookoła ogniska, a Harry powiedział:
- Teraz przyznać się, kto to zrobił.
Liam z Danielle zaczęli podziwiać niebo. Wszyscy gwałtownie zaczęliśmy podziwiać gwiazdy na niebie.
- Wreszcie odzyskam plecak - powiedział Lou - Ten kto wieszał, niech teraz zdejmuje.
Nikt się nie ruszył.
- Ja nie lubię łazić po drzewach! Nie będę tam wchodził!- krzyczał Lou.
Niall zdecydował się pomóc Louisowi i wlazł na drzewo.
- To ty?!- powiedział Lou.
- Ale co ja?!
- To ty powiesiłeś ten plecak?!
- Nie, chcę ci pomóc.
Kukła spadła na dół.
- A kto mnie teraz zdejmie?!- zapytał Niall.
- Sam złaź.
- Ale ja się boję.
- Czego się boisz?
- Zejść.
- To po co tam wlazłeś? Niall, złaź.
- Ja się boję.
- Czego?
- Louisa.
Natura jednak zmusiła Nialla do zejścia. Zeskoczył i poleciał na prawo. Wiedziałam, że nie mogę się położyć, bo Harry zaraz coś wykombinuje. W jego oczach widziałam iskierki, które dawały dużo do myślenia.
- No, to idziemy spać - zarządził Harry.
- Ja nie idę - odparłam.
- A co? Masz coś na sumieniu?
- Ja? Nie.
- To czego się boisz?
- Nie boje się, ale nie chce mi się spać - ziewnęłam jak smok.
- Nie chce ci się spać? Ciekawe, ciekawe. To dla czego ziewasz jak smok?
Wszyscy wybuchli śmiechem. Oparłam się o Harryego, który zaintonował jakąś piosenkę. Nie znałam jej. Pozostali się przyłączyli. Harry mnie przytulił do siebie. Była to ostatnia rzecz, którą zapamiętałam z tego wieczoru.
* No hejo Wam :D Weekendu początek, tak i rozdział :D Wiem, długi, ale to za niedzielę i sobotę :) Mam nadzieję, że się podobał ;)
~Meg
Świetnie . Czekam na następny. <3 Pisz szybciutko. Nie mogę się doczekać . *__*
OdpowiedzUsuńNastępny *_____________* świetny rozdział jak zawsze *.*
OdpowiedzUsuń