*A więc, tym razem mój komentarz do tego rozdziału, jest taki, że to jest jeden z moich ulubionych rozdziałów :) Miłego czytania i zaśmiewania się :D
Obudziłam się na następny dzień. Harry leżał obok i mi się przyglądał. Uśmiechnęłam się do niego i przyciągnęłam do siebie.
- Dzień dobry!- powiedziałam i pocałowałam go - Która jest godzina?
- Wpół do jedenastej - odpowiedział.
- Dawno nie śpisz? - zdziwiłam się.
- Dostatecznie długo, żeby się poprzyglądać jak śpisz. Ubóstwiam patrzeć jak śpisz.
- Byłeś na śniadaniu?
- Nie… Co dziś robimy? - zapytał.
Sięgnęłam po karteczkę, na której zapisałam sobie dzisiejszy plan. Plan był napisany po polsku, więc Harry i tak nie rozumiał, co było tam napisane.
- Mamy próbę do ślubu, muszę pojechać jeszcze do Kasi i sprawdzić jak jej idą przygotowania ślubnych wiązanek i czy czegoś nie potrzebuje od nas, muszę umówić się z fryzjerem i pójść do kosmetyczki.
- Do kosmetyczki, to bym sam poszedł.
- To co, idziemy razem? Zadzwonię i zapytam się, czy też cię przyjmie - powiedziałam.
Wzięłam telefon i wykręciłam numer do kosmetyczki. Byłam umówiona na wpół do trzeciej. Nie miała nic przeciwko, a wręcz się ucieszyła, że będzie miała jeszcze jednego klienta.
- Mamy kosmetyczkę na wpół do trzeciej - powiedziałam po rozmowach - Próba jest o wpół do drugiej, a do Kasi pojedziemy po kosmetyczce. Zgadzasz się? Masz ochotę?
- Z tobą wszędzie - powiedział i pocałował mnie - Mam jeszcze prośbę. Twoja mama powiedziała bardzo ważną rzecz. Że musimy rozmawiać ze sobą, jeżeli mamy do siebie jakieś zastrzeżenia. Obiecaj mi to i nie wymyślaj sobie jakiś głupot. Obiecujesz?
- Obiecuję.
Trzeba było wstawać.
- To ty wstajesz pierwszy, czy ja? - zapytałam.
- A może razem? Przecież już nie raz się myliśmy razem.
- Okej - odpowiedziałam z uśmiechem - tylko pamiętaj, że tutaj jest tylko jedna łazienka i musimy się szybko umyć.
Wpadliśmy do łazienki i wzięliśmy szybki prysznic. Umyliśmy zęby i wypadliśmy po bardzo krótkim czasie z łazienki. Gdy wychodziliśmy z łazienki, na korytarzu stał Lou.
- Widzę, że się pogodziliście. Miałem za zadanie was pogodzić, jakbyście tego nie zrobili do rana. Nie muszę tego robić dzięki Bogu.
- Nie, nie musisz - odrzekłam.
- To schodźcie na śniadanie. Wszyscy czekamy.
Ubraliśmy się i zeszliśmy na dół. W jadalni siedzieli wszyscy nad resztkami śniadania. Niall jeszcze jadł. Gdy weszliśmy zaczęli nam bić brawo… kiedy skończyli stałam za stołem i powiedziałam:
- Strasznie was przepraszam za wczorajszą awanturę.
- Nieporozumienia się zdarzają - powiedział Liam i popatrzył na Danielle.
- Postaramy się więcej nie kłócić - oznajmił Harry.
Usiedliśmy do stołu, a Lou zaczął krzyczeć:
- Gorzko, gorzko !!!
Ellie powiedziała:
- Przecież to nie ślub, ani wesele. Bądź cierpliwy. Zaczekaj na wesele.
Wszyscy wybuchli śmiechem. Jedliśmy śniadanie i postanowiliśmy wyruszyć do Zamku. Geff z Niallem i Zaynem powiedzieli, że muszą coś załatwić i nie jadą z nami. Załadowaliśmy się do dwóch samochodów i ruszyliśmy. Gdy wychodziliśmy z domu, podeszłam do mamy i powiedziałam:
- Dziękuje mamo, za dobre rady - mama się promiennie uśmiechnęła.
Kiedy ruszyliśmy okazało się, że coś jest nie tak z samochodem. Ellie zatrzymała samochód. Wysiadła i obeszła go.
- Kurcze! Złapaliśmy gumę…- powiedziała.
Liam dawno już pojechał.
- Lou, pomóż mi wymienić koło.
Harry wysiadł również z samochodu i we dwóch zaczęli wymieniać oponę.
- Czy oni kiedykolwiek wymieniali koło w samochodzie? - zapytałam Ellie.
- Nie wiem… To się okaże - odpowiedziała Eleanor.
Za chwilę usłyszałyśmy:
- Chyba nie tak coś! Odwrotnie! To nie pasuje! To jest koło od innego samochodu!- krzyczał Lou - Dzwoń po pomoc!!!!
Zdenerwowałam się i wysiadłam z samochodu.
- Odsunąć się!- powiedziałam - A najlepiej się schowajcie.
Posłusznie wykonali moje polecenie. Zdjęłam oponę. Oczywiście zakładali ją odwrotnie. Kopnęłam oponę, żeby wskoczyła na swoje miejsce, i włożyłam śruby. Przykręciłam i sprawdziłam czy wszystkie śruby są dobrze przykręcone, założyłam kołpak i powiedziałam do chłopaków:
- A teraz wyjmijcie lewarek. To chyba potraficie.
Ellie patrzyła na mnie z podziwem. Chłopcy wrzucili lewarek do bagażnika razem z przedziurawionym kołem.
- Jeszcze czeka nas jazda do wulkanizatora - oznajmiłam wsiadając do wozu. Ruszyliśmy.
Do zamku dojechaliśmy troszkę spóźnieni. Wbiegliśmy na dziedziniec, a tam była wycieczka zwiedzająca zamek.
- To, gdzie te próby są, jeśli tu zwiedzają zamek? - zapytała Eleanor.
- Przypuszczam, że ci turyści idą jakąś inną trasą, omijając wynajętą salę przez nas.
Podeszliśmy do strażnika i zapytałam:
- Przepraszam, przyjechaliśmy na próbę ślubu. Którędy mamy wejść?
Strażnik nas wpuścił przez drzwi do biura i powiedział:
- Schodami do góry.
Wbiegliśmy po schodach i natknęliśmy się na pozostałych.
- Gdzie wy byliście!? - zapytała się zdenerwowana mama - Już myśleliśmy, że zapomnieliście o próbie.
- Złapaliśmy gumę i musieliśmy ją wymienić.
- Jak to musieliście ją wymienić? - zapytał Liam.
- No musieliśmy wymienić…- powiedział Lou.
- Dobra. Mamy mało czasu. Wiecie, gdzie ta próba ma być? - zapytałam.
- Właśnie rozmawiałam z Grzegorzem. Prosił, żebyśmy chwilkę poczekali. Zaraz po nas przyjdzie i pójdziemy w wyznaczone miejsce.
Po dziesięciu minutach przyszedł Grzegorz i poprosił, żebyśmy poszli za nim. Zaprowadził nas do sali tronowej. Była to duża sala. Wydawało mi się zawsze, że jest ona mniejsza, ale gdy uprzątnięto tam gabloty, okazało się , że jest naprawdę duża. Za chwilę po nas przybiegł urzędnik stanu cywilnego.
- To jak państwo sobie to wyobrażacie? Wszyscy razem, czy po kolei jakoś? I w jakiej kolejności?? - zapytał urzędnik.
Przedyskutowałyśmy to wcześniej z dziewczynami i doszłyśmy do wniosku, że jako pierwsza ma iść mama z Michałem, bo oni pierwsi się zaręczyli. Potem miałam iść ja z Harrym, później Ellie z Louisem i jako ostatnia para miała być Danielle z Liamem. Powstał jednak problem, że mama uparła się, że ja mam być jej świadkiem, a ja nie mogłam się pokazać wcześniej w sukni ślubnej, potrzebowałabym co najmniej piętnaście minut na przebranie się. Zapytałam się urzędnika, ile czasu ma trwać ślub. Odparł, że półgodziny. Zaczęliśmy się zastanawiać, jak to rozwiązać. Doszliśmy do wniosku, że mama ma iść jako pierwsza, potem któraś z pozostałych par na przykład Ellie i Lou, potem Danielle z Liamem, a my na końcu. Uświadomiłam sobie, że nie mam sukienki na ślub mamy, jako świadka… Musiałam pojechać i załatwić to jutro. Ellie zapytała się, czy będzie można urządzić tu gdzieś jakąś przebieralnię. Pan Grzegorz kiwnął głową i powiedział, że da się to załatwić. Zaproponował sąsiednią salę. Poszliśmy ją zobaczyć i stwierdziłyśmy, że jest ona wystarczająco duża. Urzędnik zapisał sobie kolejność ślubów i na tym próba się zakończyła. Postanowiliśmy przećwiczyć przechodzenie z sąsiedniej sali do miejsca, w którym miał być udzielany ślub. Okazało się to nie takie proste. Najpierw się zagubił, gdzieś Michał. Znaleźliśmy go, gdy oglądał obrazy. Następnie Louis musiał iść do toalety, która znajdowała się w podziemiach. Louis długo nie wracał i poprosiliśmy strażnika, żeby go poszukał. W między czasie Danielle z Liamem jakoś szczęśliwie dotarli do miejsca ślubu. Louis został przyprowadzony przez strażnika, a Ellie zaczęła się na niego wściekać. Postanowiliśmy w czasie kłótni Louisa z Ellie, spróbować my. Harry wziął mnie pod rękę i maszerowaliśmy. W pewnym momencie Harry się poślizgnął i wywinął pięknego orła.
- Czy tu musi być tak ślisko?! - zdenerwował się - Nie może być tutaj jakiegoś dywanu?
- Będzie, dywan będzie! - krzyknął pan Grzegorz - Nic się panu nie stało?
Harry już się podniósł i burknął:
- Nie…
Wróciliśmy do sąsiedniego pokoju. W tym czasie zaczęli iść do „ślubu” Ellie z Louisem. Louis się tak śmiał z Hazzy, że wywinął sam orła i pękły mu szelki . Przyszła znowu pora na nas. Poszliśmy w stronę miejsca ślubu, ale Harry szedł tak ostrożnie, że wyglądał jakby miał pełne spodnie, co stwierdziła Danielle z mamą .
- Musisz poćwiczyć chód - powiedziała Dani.
- Ciekawa jestem, jak wam to wyjdzie - powiedziałam zabierając Hazzę do sąsiedniego pokoju.
Harry się zdenerwował. Następnie Ellie z Lou wchodzili do sali i wyszło, że stoją po złej stronie. Znowu przyszła kolej na nas. Harry już się trochę rozluźnił. Wzięliśmy się za ręce i przeszliśmy spokojnie całą salę. Następnie Ellie z Lou szli, a Louis machał wszystkim wolnym krzesłom, jak gwiazda filmowa. Eleanor była coraz bardziej zła i wściekła. Wrócili do pokoju obok. Przyszła pora na Dan i Liama. Weszli do sali, dumni z siebie. Sznurówka przy butach Liama rozwiązała się. Liam tego nie zauważył. W pewnym momencie nadepnął na nią i zaczął dziwnie tańczyć, próbując oswobodzić nogę z rozwiązaną sznurówką.
- No nie róbcie sobie jaj! - powiedziała zdenerwowana Ellie.
- No co? Rozwiązała mi się sznurówka! - tłumaczył się Liam.
- Zdaje się, że będę musiała ci je zawiązać na supeł - powiedziała Danielle.
Gdy oglądaliśmy to z boku, myśleliśmy, że pękniemy ze śmiechu. Ellie była już tak zła, że Louis przeszedł bez potknięcia przez całą salę. Została Danielle z Liamem, którym też się udało przebrnąć.
- Mamy jeszcze dziesięć dni i zdaje się, że będziemy ostro ćwiczyć chodzenie w ogrodzie - powiedziałam, gdy wyszliśmy z zamku.
Mama z Michałem postanowili pochodzić jeszcze po starówce. Umówiliśmy się za półtorej godziny na Placu Teatralnym. Pojechaliśmy do kosmetyczki. Usiedliśmy na sąsiednich fotelach. Kosmetyczka przyjrzała się naszym twarzom. Zapytała się, kiedy jest ślub i zdecydowała się na położenie maseczek. Moja była zielona, a Harryego w kolorze brązu. Nie powiem z czym mi się kojarzyła…
- Harry, uśmiechnij się! - powiedziałam i zrobiłam mu zdjęcie. Na zdjęciu byliśmy obydwoje. Ja z aparatem fotograficznym przed twarzą, a on w maseczce.
- To nie sprawiedliwe! - powiedział - Czy może pani nam zrobić zdjęcie wspólne?
Kosmetyczka zaczęła się śmiać i zrobiła nam fotkę.
Po półtorej godziny różnych zabiegów wyszliśmy na dwór.
- Nie zniknęły mi dołeczki? - uśmiechnął się Harry.
- Nie. Są jeszcze ładniejsze.
- Ty też ładnie wyglądasz - powiedział do mnie.
- Co to znaczy też?
- No, bo ja ładnie wyglądam.
Przekomarzając się wsiedliśmy do samochodu. Podjechaliśmy w umówione miejsce. Czekali tam na nas już mama z Michałem.
- Dajcie spokój, ale wtopa na tym zamku - powiedziała mama.
- Staraliśmy się, jak mogliśmy.
- Żeby było śmiesznie? Louis przeszedł samego siebie…
Wróciliśmy do domu, śmiejąc się z dzisiejszych przygód. W domu panowała ciężka atmosfera. W pokoju siedzieli chłopcy jacyś spokojni. Niall jak zawsze coś jadł, Zayna nie było widać, a Lou i Li mieli jakieś bardzo markotne miny. Nasza czwórka weszła roześmiana.
- Co tu za grobowa atmosfera? - zapytał Michał.
- A… Dziewczyny miały do nas pretensje o próbę…- powiedział Liam - No, co ja mam zrobić, że rozwiązało mi się sznurowadło? Przecież nie zrobiłem tego specjalnie - miałam wrażenie, że zaraz się rozpłacze. Wyciągnęłam aparat i aby chłopakom poprawić samopoczucie, pokazałam nasze zdjęcie u kosmetyczki. Troszkę się uśmiechnęli.
- Dobra chłopaki. Idę na górę i coś postaram się zaradzić.
- Lepiej do Ellie nie wchodź, bo jest wściekła jak osa…- powiedział Lou.
- Danielle nie wiele więcej trzeba…- dodał Liam.
Pobiegłam na górę. Wpadłam do pokoju, zostawiłam torebkę i pobiegłam do Ellie. Zapukałam. Usłyszałam jakieś burknięcie za drzwiami. Nie zwracając uwagi na to weszłam do pokoju i powiedziałam:
- Cześć Ellie. Już wróciliśmy.
Eleanor siedziała w nienajlepszym nastroju, tuląc do siebie Zutka.
- Pokażę ci jak dzisiaj wyglądaliśmy, ze wspaniałym Haroldem.
Usiadłam koło Ellie i pokazałam jej zdjęcie Hazzy. Gdy zobaczyła, wybuchła śmiechem.
- Byliście na jakiejś innej planecie?
Ucieszyłam się, bo poprawiło jej to nastrój.
- Nie, tylko u kosmetyczki.
- No, właśnie myślałam o tym, że ja też muszę iść do kosmetyczki.
- To czemu nic nam nie powiedziałaś? Zabralibyśmy cię z sobą. Jak chcesz, to ci załatwię wizytę.
Do pokoju wpadła wkurzona Danielle.
- O czym… O! Już wróciłaś. O czym rozmawiacie?
Pokazałam zdjęcie Danielle, a ta dostała ataku śmiechu.
- Czy tobie też mam załatwić kosmetyczkę? - zapytałam.
- Bardzo chętnie, bo czuję, że robi mi się jakiś pryszcz na nosie…
Wybrałam numer do kosmetyczki i zamówiłam dwie wizyty na jutro.
- Co będziecie jutro robić? - zapytała Ellie.
- Mieliśmy podjechać dzisiaj do Kasi, ale nie starczyło nam czasu, poza tym muszę sobie kupić sukienkę na ślub mamy.
- No przecież będziesz miała ślubną sukienkę.
- No, ale nie mogę wystąpić w ślubnej sukience jako świadek. Pomyślałam sobie, że Harry też powinien mieć drugi garnitur jako świadek na waszym ślubie.
- A no faktycznie! Louis też!
- Muszę jeszcze pogadać z Harrym , bo szalenie podobał mi się w jednym garniturze u Diora…
Ellie zaczęła rozmowę na temat próby.
- Co im strzeliło do łba?! Wszystko robili, żeby zrobić z nas wariatki!
Zaczęłam się śmiać.
- Przecież zaczął to wszystko Harry. Wywalił się. Faktycznie było tam ślisko. Żeby podnieś Harryego na duchu, Louis też musiał coś zrobić. Przecież to tylko próba. Nie masz się, co bać.
- A jaką masz obronę dla Liama? - zapytała Danielle.
- No przecież tylko rozwiązało mu się sznurowadło. Nie ma się co złościć. Dzięki temu było trochę śmiechu.
- Mam nadzieję, że na ślubie nie będą się wygłupiać.
- Już ja oto zadbam!- powiedziała Ellie.
Zutek zaczął przeraźliwie miauczeć. Wzięłam go na kolana i zapytałam:
- Co ci jest?
Przytulił się do mnie, ale dalej miauczał.
- Co? Głodny jesteś?
Zabrałam go na dół. Mały Joe kręcił się, jak zawsze po kuchni. Dziewczyny zeszły za mną.
- No już! Proszę się tu pogodzić. Buzi, buzi i powiedzcie co załatwiliście w INTERCONTINENTALU.
Harry podszedł do mnie i mnie pocałował.
- A to za co?
- Kazałaś buzi, buzi.
Zutek liznął Harryego w ucho.
- Ty też mi dałeś buzi?
Zutek znowu miauknął.
- Chyba jest głodny - powiedziałam.
Harry zabrał Zutka i poszedł z nim do kuchni. Usiedliśmy w salonie i Ellie zaczęła zdawać relacje. Pojechali do INTERCONTINENTALU, żeby zatwierdzić menu. Nie znali potraw jakich proponowali, więc zdecydowali się je spróbować. Powstało jakieś zamieszanie i kierownictwo przeprosiło ich i zaprosiło na następny dzień. Nie było również gościa od wystroju, więc właściwie nic nie załatwili. Chyba to przypieczętowało, że Ellie miała zły humor.
- Ellie, nie przejmuj się tak. Wszystko będzie dobrze. Jedliście już coś?
- No…!!!- krzyknął Niall.
- Nie ciebie pytam. Ty jesz raz dziennie.
Niall popatrzył na mnie zdziwiony.
- Jak zaczynasz rano, to kończysz późną nocą.
Wszyscy ryknęli śmiechem.
- To, co? Jedliście już coś?
- Nie, obiadu jeszcze nie było…
Pobiegłam do kuchni. Zutek jadł coś, Harry stał nad nim, przeszkadzając Małemu Joe.
- Harry, nie musisz mu asystować. On może zjeść sam.
Mały Joe krzątał się po kuchni. Jak mnie zauważył to się uśmiechnął.
- Nie jesteście głodni?
- No, troszkę jesteśmy, nie jedliśmy obiadu…
- Dobrze. Zaraz coś podam, tylko proszę zabierz Harryego stąd.
Harry usłyszawszy to, sam się wyniósł z kuchni. Ja poszłam w jego ślady. Po chwili do salonu wszedł Mały Joe, niosąc przekąski.
- Jedzonko!- krzyknął Niall.
- Za piętnaście minut będzie coś ciepłego - powiedział Mały Joe stawiając przekąski na stoliku. Wszyscy z ochotą zajadali się. Oczywiście najwięcej zjadł Niall… po chwili do pokoju wszedł dumnym krokiem mały Zutek. Oblizywał się najbardziej jak mógł. Podszedł do Harryego i miauknął. Harry wziął go na ręce i powiedział:
- Najadłeś się Mozarcie?
Zutek zaczął mruczeć.
- Jaki słodziak!- powiedział Harry.
Wszyscy popatrzyli na mnie.
- Co tak wszyscy na mnie patrzycie? Nie zrobię awantury o Zutka. Możecie być tego pewni.
- Jedyny najedzony w tym towarzystwie - jęknął Niall.
- Kiedy przyjeżdżają pierwsi goście? - zapytała Danielle.
- Trzy dni przed ślubem. Pierwszego gościa mamy już przecież - powiedziałam - Właśnie… Gdzie jest Geff?
- Poszli z Zaynem do miasta. A mnie zostawili - naburmuszył się Niall.
- No, ktoś musiał zostać z kotem…
- Macie szczęście, że on jest taki śliczny!
- Niall, a czy ty masz jakiś garnitur na nasz ślub? - zapytała Eleanor.
- Yyy… Coś się znajdzie w szafie.
- Jak to, nie kupiłeś nic nowego?! Nie mogłeś sobie tego załatwić u Diora? - zdziwiła się Ellie.
- Myślałem, że to tylko dla was…
- Harry, czy ty masz jakiś garnitur na świadkowanie? - zapytałam cicho Harryego.
Harry się zdenerwował.
- No, nie…
- Czy podobał ci się, któryś z tych garniturów, które mierzyłeś u Diora?
- No, smoking mi się podoba!
- Nie. Nie mówmy o smokingu. Mówimy o garniturach.
- No, bardzo dobrze się czułem w tym czekoladowym garniturze.
Zaczęłam się zastanawiać, czy będzie pasować do stroju Lou. Doszłam do wniosku, że lepiej będzie wyglądał w szarym.
- A co powiesz na szary?
- Też był dobry.
- Ellie, łap za telefon i dzwoń do Diora. Zamów dla chłopaków szare garnitury, żeby się nie gryzły z tymi smokingami. Koszule chyba będą mogły być…. Nie. To były koszule smokingowe, a tu muszą być koszule do garniturów. Rozmiary nasze mają. Zamów dla nas trzy sukienki.
- W której się dobrze czułaś? - Zapytała Ellie.
- No, moja sukienka musi być odpowiednia do stroju mamy i Michała.
- No, masz racje. Dobrze. Już dzwonie - Eleanor pobiegła na górę. Po półgodzinie zeszła zadowolona.
- Załatwione! Wszystko przywiozą styliści. Trzeba jeszcze będzie ubrać pozostałych chłopaków.
- Dotarło do mnie, że źle podaliśmy kolejność ślubów… jeżeli Ellie miała być świadkiem na ślubie Danielle, to między ich ślubami musiał się odbywać inny ślub… Czyli wszystko wskazywało na to, że mama musi być druga. Doszłam do wniosku, że uzgodnimy to z urzędnikiem w dniu ślubu. Nie będziemy już tam jeździć.
- Ty masz łeb! - powiedziała Ellie - Faktycznie. O tym żeśmy nie pomyśleli…
Zadzwonił dzwonek do drzwi. Liam poszedł otworzyć i po chwili wrócił z jakąś przesyłką. Gdy otworzył. W środku były cztery koperty. Dla każdej pary zaadresowane koperty. Podał mi kopertę zaadresowaną: MEGAN & HARRY
- To kto otwiera? - zapytałam. Ponieważ u Hazzy siedział Zutek, powiedział żebym otworzyła.
Otworzyłam, a z koperty wysypały się jakieś bilety i prospekty. Okazało się, że są to bilety na naszą podróż poślubną. Prospekty dotyczyły Seszeli. Było tam wszystko opisane o hotelu, wycieczkach, posiłkach i różnych innych atrakcjach. Zapanowała cisza, bo każda para studiowała zawartość kopert. Harry nawet oddał Zutka Niallowi i przeglądał reklamówki. W pewnym momencie, ciszę przerwał Mały Joe, który wszedł i zaprosił nas na obiadokolacje. Poza Niallem wszyscy niechętnie wstawali. Usiedliśmy do stołu.
- To gdzie jedziecie? - zapytałam mamę z Michałem.
- Zdecydowaliśmy się jechać do Nowej Zelandii.
- Super!- powiedziała Danielle - Jest tam przepięknie.
- A wy gdzie jedziecie? - zapytała nas Danielle.
- Na Seszele - odparłam.
- Jeszcze bardziej super! - krzyknęła Danielle.
- Zabierzecie mnie ze sobą?! - zapytał błagalnie Niall.
- Będziesz sobie mógł pojechać sam w swoją podróż poślubną - powiedział Harry.
- A co? Żenisz się Niall? - zapytał Michał.
- A… może… - odpowiedział.
- A kto jest szczęśliwą wybranką? - spytała mama.
- No… Myślę nad tym.
- Tylko, czy ona o tym wie? - zapytałam.
- Myślę, że się domyśla.
- UUU!!! Czy to jest ta osoba, o której myślę? - zapytał Louis.
- Nie wiem, o której myślisz.
- Czy to ma jakiś związek z Paryżem? - ciągnął dalej Lou.
- Och! Dajcie mu już spokój! Nie widzicie, że wije się jak piskorz - powiedziałam.
Wszyscy się domyślali, o kim mówił Niall. Reszta kolacji upłynęła na opowiadaniu, gdzie, kto jedzie i jak bardzo się na to cieszy. Ellie zarządziła, że musimy odbyć próby i zagnała wszystkich do ogrodu. Niall, Zayn i Geoffrey robili za gości i siedzieli na krzesełkach wyniesionych z jadalni. Rozpoczynała Danielle z Liamem. Zaczęli iść i gdy mijali Nialla, ten podstawił nogę Liamowi, który wywinął cudownego orła.
- Niall, proszę opuścić salę prób! - powiedziała jadowicie Ellie.
- Będziemy ćwiczyć bez publiczności?!- zapytał Lou.
- Niall się nie nadaje na publiczność.
- Będę mógł popatrzeć przez okno? - zapytał Niall.
- Ze swojego pokoju możesz.
- To nie będę nic widział! - zaprotestował Niall.
- Ej, ale on nie może iść na górę, bo jest moim świadkiem, który mnie bezczelnie podciął! - podsumował Liam.
- Jeżeli jest twoim świadkiem, to będzie szedł ze mną - powiedziała Ellie - Ustawiamy się! Od początku! Zayn, podkład proszę! Marsz Mendelsona - zadecydowała Ellie.
- Ale ja nie przygotowany jestem!- zaprotestował Zayn.
- Możesz nucić. Geff ci pomoże – powiedziałam.
Ustawiliśmy się wszyscy odpowiednio i na skinienie Eleanor, Zayn zaczął śpiewać marsz pogrzebowy. Danielle stała jak wryta. Liam zaczynał ją ciągnąć, a Lou zawołał:
- Zayn coś ci się chyba popierniczyło. Wiesz, my jeszcze nie zeszliśmy z tego świata.
Wszyscy ryknęli śmiechem. Zayn zamilkł.
- Bez podkładu prosimy teraz!- krzyknął Harry - Czy ktoś ma nagrany marsz Mendelsona?
Nastąpiła cisza, co oznaczało - nie. Nawet mama z Michałem nie mieli. Po pewnym czasie przyszedł Mały Joe z kasetą.
- Macie. To mój ulubiony kawałek. Gdy mam wolne, słucham tego bez przerwy - podał Ellie kasetę.
- Czy ktoś ma magnetofon kasetowy? Mały Joe, możesz nam pożyczyć magnetofonu?
Mały Joe zniknął w drzwiach domu i po niedługim czasie przyniósł magnetofon. Postawił go na stoliczku przy drzwiach i włączył. Wreszcie usłyszeliśmy wymaganą melodię.
Danielle z Liamem ruszyli. W połowie drogi Danielle się potknęła, a Liam zaczął ją łapać. Niestety Liam również się wywrócił. Wszyscy znów ryknęli śmiechem.
- Danielle, co robisz? - zapytała Ellie.
- Tu jest dziura!- krzyknęła wściekła Danielle.
Mały Joe gdzieś zniknął i za chwilę pojawił się ze sklejką w ręce. Położył sklejkę na dziurze i usiadł na krzesełku.
- Od początku!- zarządziła Danielle.
- Mam nadzieję, że w Zamku nie będzie takich dziur!- powiedział Lou.
Marsz Mendelsona został puszczony od początku i Danielle z Liamem, bez przeszkód dotarli do grilla, który służył jako stół urzędnika stanu cywilnego. Ellie z Niallem szli za nimi. Niall robił głupie miny i próbował coś zrobić, ale Ellie trzymała go mocno pod pachą. Gdy to zobaczyłam parsknęłam śmiechem.
- Co się stało? - zapytała zdenerwowana Dani.
- Nie pytaj mnie, tylko popatrz na Nialla…
Niall w tym momencie zrobił olbrzymiego zeza.
- Liam! Ja cię bardzo proszę, zmień świadka, bo ja z tym klaunem nie pójdę…- powiedziała Ellie.
Nastąpiła przerwa. Liam wyprowadził Nialla do domu. Po jakimś czasie Liam wrócił i podszedł do Małego Joe. Coś tam z nim poszeptał. Mały Joe zaczął kiwać głową, wstał i poszedł do domu.
- Gdzie jest Niall? - zainteresował się Harry.
- W jednej postaci, czy dwóch? - zapytał Lou.
Po krótkiej chwili przyszedł Niall. Był cały mokry.
- To nie fair!- oburzył się - Już będę grzeczny.
- A co on ci obiecał, że będziesz grzeczny? - zapytał Michał.
- Miskę perogów!- odpowiedział zadowolony Niall.
Tym razem próba przeszła bez przeszkód. Niall tylko lekko się oblizywał. Następnie przyszła kolej na mamę i Michała. Poza tym, że Michał walnął głową w drzewko, a Zayn spadł z krzesła, nic się nie stało. Jako świadek Michała szedł Geff.
- Czy my już jesteśmy zwolnieni? - zapytała mama - Bo mamy bilety do teatru i chcielibyśmy zdążyć.
- Oczywiście - powiedziała Ellie.
Po wyjściu mamy i Michała, przyszła pora na Ellie i Lou. Stanęli przy drzwiach i gdy ruszyli, okazało się, że Lou pomylił kroki i nie szli w nogę, bo kołysali się na różne strony. Wyglądało to prześmiesznie. Ellie stanęła, a Lou poszedł dalej. W tym momencie usłyszeliśmy głośne, długie pruknięcie.
- Niall, czy ty musisz wszystko zepsuć? - powiedziała Ellie.
- A fu!!!- krzyknął Louis - Zaraz zemdleję!- zaczął udawać, że pada na ziemię.
- Czy wy się do diabła uspokoicie?!- zdenerwowałam się - Niall, idź stąd i nie wracaj, dopóki nie będzie pora na nas. Najlepiej skorzystaj wcześniej z toalety - Niall zniknął.
Próba Ellie i Louisa zaczęła się od początku. Luis zaczął kręcić biodrami jak jakiś plastik. Coś szepnął do Ellie, a ta ryknęła śmiechem. Myślałam, że Geff się posika ze śmiechu.
- Czy wy macie zawsze tak śmiesznie? - zapytał.
- Prawie - odpowiedziałam.
Tym razem Harry gdzieś polazł. I gdy po raz kolejny rozpoczynała się próba Ellie i Louisa, na Lou spadła torebka z wodą. Eleanor odskoczyła od Louisa, a ten wyglądał jak siedem nieszczęść.
- Chyba mnie boli głowa.
- Kto to zrobił? - zapytała wściekła Ellie. - Gdzie jest Harry?!
- Tutaj!- zawołał, wchodząc do ogrodu.
- Gdzie byłeś?
- Ja? - zapytał niewinnie.
- To twoja sprawka?
- Niiiie.
Widziałam w jego oczach iskierki, co oznaczało, że to jego sprawka. Ponieważ Ellie i Louis musieli się iść przebrać, postanowiliśmy, że będziemy teraz próbować my.
- No, wreszcie! - powiedział uradowany Harry.
- Co ty znów kombinujesz? - zapytałam.
W tym momencie w drzwiach pojawił się Niall, ubrany w moją sukienkę. W szpilkach na nogach, makijażu i peruce. Policzki miał wymalowane szminką na czerwono.
- Cześć wam! Jestem Gemma. Miło mi was poznać. Witaj braciszku! - Złożył na czole Harryego siostrzany pocałunek. Wszyscy płakali ze śmiechu. Nie mogłam złapać powietrza. Niall złapał Geffa pod ramię i ustawili się za nami. Ja nie mogłam iść… wręcz zataczałam się ze śmiechu. Harry zresztą też. Zapanowało ogólne chichotanie, które przerwał Louis.
- Co tu się dzieje?!- gdy zobaczył Nialla, który do niego podszedł i przedstawił się jako Gemma, usiadł na ziemi i umierał ze śmiechu. Geff uciekł do domu i na to wszedł Mały Joe z miską pierogów.
- PEROGI!!!!- krzyknął Niall.
- Zabieraj to! Nie teraz!- odkrzyknął Liam.
Mały Joe wycofał się do środka, a Niall rzucił się za nim, ale chłopcy go zatrzymali.
- Masz tu coś jeszcze do zrobienia - powiedział Liam.
Brakowało Geffa, który gdzieś zniknął. Pobiegłam na górę i złapałam aparat fotograficzny, aby uwiecznić Nialla. Gdy wyszłam z pokoju spotkałam Geoffreya, wychodzącego z łazienki.
- O mało się nie posikałem…- powiedział Geff.
Przygotowałam aparat do zdjęcia i gdy zeszłam na dół, zrobiłam Niallowi kilkanaście zdjęć. Odłożyłam lustrzankę i stanęłam koło Harryego. Kiedy zaczął się marsz weselny, zobaczyłam przed sobą Zayna z moim aparatem, który krzyknął:
- Uśmiech proszę! Tu wyleci ptaszek!
Ryknęliśmy z Harrym śmiechem.
- Co tu się dzieje?!- usłyszeliśmy za sobą głos Ellie.
Zayn zrobił jej zdjęcie w momencie, kiedy zobaczyła Nialla.
- Dobra. Koniec tego! Robicie sobie jaja z poważnej sprawy! Jak wam coś nie wyjdzie na ślubie, to wasza sprawa!
- Ale my jeszcze nie pokazaliśmy, co potrafimy…- powiedział potulnie Harry.
- To ustawiajcie się!
Ustawiliśmy się i melodia znów popłynęła. Szliśmy, a Niall zaczął mi „skrobać marchewki”. Po chwili nie miałam jednego buta… złapałam trampka i uderzyłam z całej siły Nialla w perukę, co zostało uwiecznione na zdjęciu, przez Zayna.
- Niall! Uspokój się!- krzyknęła Ellie.
- Chcesz jeszcze jeden darmowy prysznic? - zapytał groźno Liam.
Niall przełknął głośno ślinę.
- Nie dostaniesz perogów, jeśli będziesz niegrzeczny!- kontynuował Liam.
Dzięki temu udało nam się przejść do grilla bez problemów i na tym próba się zakończyła. Niall pobiegł do jadalni, gdzie czekała na niego miska pierogów, a my rozeszliśmy się do pokoi. Zabrałam aparat. Harry zabrał Zutka Mozarta i poszliśmy na górę. Gdy przechodziliśmy obok pokoju Ellie i Lou, usłyszeliśmy, że Ellie mówiła:
- Jutro, będziesz ćwiczyć do skutku, aż ci obrzydną wszystkie dowcipy! Nie daruję ci tego.
Przeszliśmy cicho do swojego pokoju. Harry postawił Zutka w koszyku na ziemi, a ja usiadłam i zaczęłam przeglądać zdjęcia. Były bezcenne. Dostałam ponownego ataku śmiechu. Harry zerknął na aparat i gdy zobaczył co oglądam, poprosił, abym pokazała mu wszystkie zdjęcia. Przesunęłam na początek i pokazałam, którym klawiszem się przesuwa dalej. Zerknęłam na Hazzę. Wiedziałam, że drugie zdjęcie jest najlepsze. Jak przerzucił na nie, zaczął się tak śmiać, że spadł z łóżka. Zaczął się ponownie gramolić na łóżko, ale nie mógł opanować śmiechu. Zwinął się w kłębek na podłodze. Wzięłam aparat, wyciągnęłam kartę, włożyłam do komputera i wydrukowałam parę najlepszych zdjęć.
- Teraz bądź cicho - powiedziałam. Wzięłam taśmę i nożyczki, oraz zdjęcia. Wyszłam na korytarz i przykleiłam je na ścianach. Wróciłam do pokoju i zamknęłam cicho drzwi. Po niedługim czasie usłyszeliśmy, że ktoś wychodzi na korytarz. Długo nie trzeba było czekać, gdy na korytarzu rozległ się ryk śmiechu. Wydawało mi się, że to Louis. Zaczęły trzaskać inne drzwi i usłyszeliśmy kolejne salwy śmiechu. Za chwilę cały dom drżał w posadach. Gdy wyjrzeliśmy na korytarz, większość leżała na ziemi i ryczała ze śmiechu. Ellie też.
- Super wystawa!- Powiedział Lou.
* Okey :) A więc, to by było na dziś :>
~Meg
*______* suuper rozdział jak zawsze ;d
OdpowiedzUsuńO boże *________________* . Genialne . Nie wytrzymam do następnego weekendu. Dodaj coś jeszcze dzisiaj albo chociaż w tygodniu <3.
OdpowiedzUsuńSuper, a uśmiałam się.
OdpowiedzUsuń