piątek, 12 października 2012

Rozdział Trzydziesty Siódmy

Następnego dnia pojechaliśmy do INTERCONTINENTALU na umówioną degustacje. W recepcji przywitała nas miła obsługa i zaprosiła do jednej z sal. Był tam stół zastawiony różnymi potrawami. Obsługa była bardzo miła. Zaproszono nas do degustowania. Na stole stały półmiski z przystawkami. Pięknie udekorowane. Nałożyłam sobie kawałek pasztetu. Był wspaniały.
- Czy to jest pasztet z zająca? - zapytałam kelnera.
- Tak, proszę pani - odpowiedział.
 Właściwie nie musiałam pytać, bo poznałam od razu po smaku.
- A co do tego pasztetu będzie? Sos cumberland?
- Jeżeli pani sobie życzy - odpowiedział kelner.
- Chciałabym spróbować waszego cumberlandu.
  Ellie z podziwem popatrzyła na mnie. Kelner zniknął po krótkim czasie przyniósł miseczkę z sosem.  Sos był fantastyczny. Pozostali spróbowali tego samego. Ellie zaczęła się rozpływać w zachwytach. Harry spróbował sałatki, która stała na stole i krzyknął:
- To jest boskie!
- Jaka to sałatka? - zapytałam.
 - Ananasowa - odpowiedział kelner.
Była naprawdę świetna. Pozostałych wędlin już nie próbowałam, ale Niall się nimi zachwycał. Widziałam, że innym też smakowało. Na samym Niallu nie można było polegać…
Następnie zaproponowano nam barszcz, zupę grzybową, krem cebulowy, krem z pomidorów i  zupę krem szpinakową.
- Co to jest za zielona zupa? - zapytał Harry po spróbowaniu.
Wiedziałam, że Harry nie lubi szpinaku, więc zmieniłam zupie nazwę…
- Zielona łąka- szepnęłam mu do ucha.
- Pyszna jest! W życiu nie jadłem tak dobrej zupy.
Zupy mogliśmy sobie wybrać trzy. Harry optował za „Zieloną Łąką”, Ellie bardzo smakowała cebulowa, a Liamowi kram pomidorowy.  Mama zgodziła się na wszystkie trzy zupy.  Pozostali też. Jako drugie danie zaproponowano zająca w śmietanie, luzowaną kaczkę oraz grillowanego pstrąga. Był jeszcze schabowy z młodą kapustą oraz mix pierogów. Stwierdziliśmy, że zestaw drugich dań  może być większy. Na deser zaproponowano lody, szarlotkę na ciepło z lodami i bitą śmietaną, ZYGMUNTÓWKI, Wuzetki, pączki nadziewane różą. Musieliśmy jeszcze wybrać tort weselny. Zaproponowano makowy, czekoladowy, biszkopt z wanilią,  śmietankowy, toffi i truskawkowy.
Mama optowała za czekoladowym, albo makowym. Poczęstowano nas tortami. Nie mogliśmy się zdecydować i zapytaliśmy, czy każde piętro może być inne. Dostaliśmy zgodę. Tort miał być olbrzymi, żeby dla każdego gościa starczyło. Po ostatnim kawałku tortu stwierdziłam, że ja proszę o śledzia…. Kelner się dziwnie na mnie popatrzył i chciał już wyjść, ale go zatrzymałam.
- Ja tylko żartowałam - powiedziałam do kelnera.
Przyszła pora na odpowiednie wina. Podszedł do nas barman i zaproponował do różnych potraw wina. Popatrzyłam na ceny win i zrobiło mi się trochę słabo. Boże….. Ile to będzie kosztować?! - pomyślałam sobie.
W tym momencie barman powiedział, że alkohole są już wliczone w cenę całego wesela. Harry powiedział, że się nie zna  na alkoholach i proponuje, żeby zostawić to specjalistom.
- Zależy nam na tym, żeby nie były za bardzo rozcieńczone i żeby były dobre – powiedział Harry.
Geff, który pojechał z nami na degustacje zapytał barmana jakie proponują wina. Barman wymieniał jakieś francuskie nazwy. Ja wyłączyłam się z tego całkowicie, ale Liam, Michał i Lou słuchali uważnie oraz dyskutowali z barmanem. Potem przyszła pora na oglądanie sal, w których miało się odbywać wesele. Weszliśmy do olbrzymiej sali, która zajmowała pół piętra. Zapytałam, ile stolików się tu zmieści. Powiedziano mi, że pięćset osób śmiało się tu pomieści. Ellie zapytała się o wystrój. Pokazano nam prospekt, z którego mieliśmy sobie wybrać, w jakim stylu mają być urządzone sale. Doszliśmy do wniosku, że z tanecznych sal jedna będzie dyskotekowa, a druga z muzyką trochę spokojniejszą. Po dłuższym  zastanowieniu się zdecydowaliśmy się na jedną z wersji, którą nam przedstawiono. Jadalnie zdecydowaliśmy w stylu bidermajerowskim.  Sala wolna miała być w stylu retro. W obydwu salach miały grać dwie orkiestry. Pomyślałam sobie, że nie tańczyłam jeszcze z Harrym i dobrze by było, żebyśmy spróbowali. Przeżarci wyszliśmy z INTERCONTINENTALU.  Ellie, Zayn, Niall, Louis i Geoffrey poszli do Złotych Tarasów w celu kupienia odpowiednich strojów.  Ja z Harrym pojechałam do Kasi. Pozostała  czwórka pojechała sprawdzić limuzynę.
Kasia przywitała nas ciepło. Zaproponowała nam kawę lub herbatę, ale podziękowaliśmy. Harryemu bardzo się podobała Ploteczkarnia.
- I to wszystko sama zorganizowałaś? - zapytał.
  Pogadaliśmy chwilkę i Kasia pokazała nam swoje projekty wiązanek. Byłam zachwycona. Każda wiązanka była dostosowana do sukienki i każdej z nas. Były to małe dzieła sztuki.  Harryemu też się bardzo podobały. Okazało się, że Kasia pomyślała też o tym, aby chłopcy mieli w butonierkach odpowiednie kwiatki pasujące do naszych wiązanek.
- Gdzie mam wam to dostarczyć? - zapytała Kasia.
- Dostaniesz przepustkę do zamku. Tam będą dwie sale. Osobna dla chłopców, osobna dla nas jako przebieralnie. Tam się spotkamy. Myślę, że półgodziny przed pierwszym ślubem wystarczy.
Umówiłyśmy się, pożegnaliśmy i wyszliśmy.
Wyglądało na to, że chyba wszystko jest załatwione. Nie mogłam uwierzyć, że został tylko tydzień do ceremonii. Goście mieli się nie długo zjeżdżać. Transport z lotniska do hotelu zapewniał hotel. Musieliśmy jeszcze tylko dać do hotelu rozpiskę kiedy, kto przylatuje. Wszyscy goście na zaproszeniach mieli podane, że przewóz będzie organizowany pod szyldem INTERCONTINENTAL. Tak. Chyba wszystko było zapięte na ostatni guzik - pomyślałam.
Zadzwoniłam do Ellie.
- Skończyliście już? Kupiliście? - zapytałam.
- Jeszcze musimy parę szczegółów dopracować - odpowiedziała.
- Może kogoś zabierzemy, bo jedziemy do domu.
- Zabierzcie Louisa, bo ja z nim chyba nie wytrzymam.
- To powiedz mu, żeby przyszedł pod „Hard Rock Cafe”. Mamy dwa miejsca. Możemy kogoś jeszcze zabrać.
  Podjechaliśmy w umówione miejsce. Czekał tam na nas Louis i Zayn. Wsiedli do wozu i pojechaliśmy do domu. Louis opowiadał dowcipy. Zayn o dziwo był jakiś inny.
- Zayn, co ci jest? Chory jesteś? - zapytałam.
- Nie, nic.
- NIC? Poznał dziewczynę! Pewnie się zakochał!- krzyczał Lou.
- Zamknij się - warknął Zayn - Bo zaraz ci przywalę w ten pusty łeb.
- Jak ma na imię? - zapytałam.
- Joanna!!! - powiedział i oczy mu rozbłysły.
- Wyobraź sobie, że nie wiedziała, kim on jest!
 A… To dla tego się nią zainteresował - pomyślałam.
Gdy wysiadaliśmy pod domem, zatrzymał się drugi samochód, z którego wysiedli mama z Michałem oraz Danielle i Liam.
- Co za szczęście, że tam pojechaliśmy! Ubrali nam samochód na różowo!- krzyknęła z przerażeniem mama.
- Pamiętacie o kosmetyczce? - zapytałam.
- Tak. Zabieramy Ellie i jedziemy.
- Jeżeli jest - mruknęłam.
Oczywiście Ellie nie było jeszcze w domu, więc Danielle zaczęła się trochę denerwować.
- Nie zdążymy! Będzie problem! Co tam się dzieje, że jej jeszcze nie ma?!
- Nie martw się, rozmawiałam z nią i powiedziała, że niedługo będą się zbierać.
- To może po nią podjedziemy i ją zgarniemy?
- Jak chcesz, to zadzwoń - powiedziała mama.
Danielle zadzwoniła do Eleanor i umówiła się, że chłopców wsadzi w taksówkę, a po Ellie podjadą. Byłam szalenie zmęczona i postanowiłam, że idę się położyć. Mały Joe pytał się, czy będę coś jadła. Podziękowałam i poszłam na górę. Za chwilę dołączył do mnie Harry. Zutek przywitał go głośnym miauknięciem. Harry pogłaskał go i położył się koło mnie.
- Ale jestem objedzony - powiedział.
- Ty też? - zapytałam.
- Strasznie… Wiesz, że za tydzień będziesz moją żoną? - zapytał mnie.
- Wiem i nie mogę się już tego doczekać - powiedziałam i uśmiechnęłam się. Harry przyciągnął mnie do siebie i zaczął mnie całować. W domu po za Zaynem i Louisem byliśmy sami. Było mi tak dobrze, ale Zutek zaczął miauczeć. Harry nie reagował, ale mnie działał on na nerwy. To jego żałosne miauczenie doprowadzało mnie do szału.
- Czy ty nie słyszysz, że twój kot płacze? - nie wytrzymałam.
- Słyszę, ale mam ważniejszą rzecz do zrobienia.
- Nie wytrzymam tego jego miauczenia.
Harry wstał, wziął koszyk z Zutkiem i gdzieś wyszedł. Wyciągnęłam się na łóżku i zamknęłam oczy. Po dość krótkim czasie, usłyszałam że drzwi się otwierają i ktoś wchodzi do pokoju.
- Megan, śpisz? - usłyszałam głos Lou.
- Nie - odparłam - Co się stało?
- Szukam Harryego, bo mam do niego ważną sprawę.
- Myślałam, że poszedł do ciebie.
- Nie, u mnie go nie ma. Słowo daję!
- Nie wiem. Gdzieś poszedł z Zutkiem - powiedziałam.
Lou wyszedł. Zamknęłam znowu oczy.  Zaczynała mnie boleć głowa. Przygotowania mnie jednak wykończyły… Poczułam w pewnym momencie, że ktoś mnie przytula. Nie słyszałam, kiedy Harry wszedł do pokoju.
- Czy znalazł cię Louis? - zapytałam.
- Tak,  ale powiedziałem mu, że teraz jestem zajęty.
- Ale on miał jakiś problem.
Harry znowu wstał i wyszedł. Wstałam i wzięłam tabletkę przeciwbólową. Położyłam się pod kocem i próbowałam zasnąć.  Na korytarzu usłyszałam:
- Kici, kici, kici!
Czy w tym domu nie można spokojnie się przespać?!- pomyślałam.
Włożyłam sobie korki do uszu i zamknęłam oczy. Wydawało mi się, że spałam bardzo krótko, gdy coś mnie obudziło. Otworzyłam oczy, ale w pokoju nikogo nie było. Coś jednak nie dawało mi spać. Wyjęłam korki z uszu i usłyszałam przeraźliwe miauczenie. Zaczęłam się rozglądać i zobaczyłam Zutka siedzącego obok mojego łóżka. Wzięłam go na łóżko. Troszkę się uspokoił, ale nadal płakał.
- Pewnie jesteś głodny, co? - powiedziałam i podrapałam go pod bródką. Miauknął przerażająco. Wzięłam go na ręce i poszłam na dół do kuchni. Na rękach siedział cicho, a ja byłam na bosaka  i też nikt mnie nie usłyszał. Weszłam do kuchni, aby dać mu trochę mleka. Nalałam do miseczki mleka, a on ją wychłeptał. Patrzył jeszcze na mnie, oblizując się. Dolałam mu drugą porcję.
- Czy nikt cię dzisiaj nie karmił? - zapytałam. Wypił mleko do końca.
- No, więcej ci nie mogę dać, bo będziesz chory - powiedziałam i wzięłam Zutka na ręce. Poszliśmy do pokoju. Nikogo nie było. Położyłam się, a Zutek wtulił się we mnie. Znów próbowałam zasnąć.  Po pewnym czasie poczułam, że coś się koło mnie dzieje. Otworzyłam oczy i powiedziałam rozdrażniona:
- Co się znów dzieje?!
Harry trzymał na rękach Zutka.
- Ty wstręciuchu! Cały czas cię szukałem, a ty siedziałeś tutaj? Przeszukaliśmy z Louisem całą chałupę, a ty byłeś tutaj! Pamiętaj Mozarcie. To jest moja narzeczona i tylko ja mogę z nią spać. Ty masz swój koszyczek. Harry włożył  Zutka do koszyczka. Kotek miauknął.
- Cicho masz być - pocałował mnie i powiedział- Poczekaj chwilkę, muszę tylko odwołać alarm.
Znów gdzieś wyszedł. Zastanawiałam się, czy jest sens spać, jeżeli co chwilę ktoś mnie budzi…, ale tak strasznie chciało mi się spać. Przyłożyłam się do poduszki i w końcu zasnęłam. Poczułam, że Harry położył się koło mnie. Nie otworzyłam jednak oczu. Tylko powiedziałam:
- Strasznie mnie boli głowa…
Przytulił mnie do siebie i zaczął głaskać po głowie.
- Spróbuj się przespać.
Na następny dzień rano, gdy się obudziłam, nie było Harryego ani Zutka. Głowa przestała mnie boleć. Wyskoczyłam z łóżka i pobiegłam do łazienki. Niestety była zajęta. Miałam się już wycofać do pokoju, gdy usłyszałam wrzask Harryego spod prysznica. Wiedziałam.  Szampon dostał mu się do oczu. Usłyszałam, że Harry się miota po łazience. Nacisnęłam klamkę, ale było zamknięte.
- Wpuść mnie!- powiedziałam do drzwi.
W łazience się nadal kotłowało. Harry mnie nie słyszał. Zapukałam.  Zapanowała cisza w łazience.
- Harry, wpuść mnie!- powtórzyłam do drzwi.
Drzwi się otworzyły i weszłam do łazienki. Harry miał zamknięte oczy.
- Zrób coś!- powiedział.
Łazienka była zaparowana i wyglądała jak pobojowisko… woda spod prysznica lała się na wszystkie strony. Cała łazienka była zalana… Złapałam ręcznik  i rzuciłam w Harryego, który zaczął się wycierać. Ja w między czasie wyłączyłam wodę i zabrałam się za wycieranie podłogi. Harry złapał następną szmatę i poszedł w moje ślady. Wyglądało to przekomicznie, bo nie zdążył się ubrać… ktoś zapukał drzwi.
- Zajęte! - krzyknął Harry i zamknął drzwi na klucz.
- Harry, nie potrzeba ci pomocy?! - usłyszeliśmy głos Lou.
- Nie. Już żyję - odpowiedział.
Usłyszałam ciche miauknięcie. Para trochę opadła i zobaczyłam, że na zamkniętym sedesie siedzi Zutek. Jakiś przylizany… Przyjrzałam mu się dokładniej i zobaczyłam, że Zutek jest cały mokry.
- Zutek! Co ci się stało? Kąpałeś się z Harrym?
Złapałam jeden z ręczników i zaczęłam wycierać Zutka.
- No, ładnie. Jego wycierasz, a mnie nie - powiedział Harry.
- No, on się przecież sam nie wytrze. Co ci strzeliło do głowy, żeby się z nim kąpać? Przecież kotów się nie kąpie! Mogłeś zaczekać na mnie.
- No przecież wiem, że się kotów nie kąpie i wcale się z nim nie kąpałem, to był wypadek przy pracy. Jak szampon mi się nalał do oczu, otworzyłem kabinę i próbowałem  złapać ręcznik. Musiał stać pod kabiną. Gdy ją otworzyłem, woda go zalała…
Musiało tak być, bo ja też byłam cała mokra. Po opanowaniu powodzi, złapałam Zutka, zawinęłam go w ręcznik i postanowiłam zanieść go do pokoju.
- A mnie nie wytrzesz?! - zapytał figlarnie Harry.
- Sam, się wytrzyj - powiedziałam i wyszłam z łazienki, wynosząc biednego Zutka. Położyłam go na łóżku i zobaczyłam, że cały się trzęsie.
- Biedny zwierzaczek - powiedziałam i przykryłam go kołdrą. Wystawała mu tylko główka. Chciałam pójść do łazienki, ale Zutek miauknął i chciał wyjść spod kołdry. Usiadłam koło niego i powiedziałam:
- Nie możesz wyjść spod kołdry. Musisz wyschnąć. Możesz złapać zapalenie płuc…
Postanowiłam, że zaczekam na Hazzę tutaj. Po dziesięciu minutach do pokoju wpadł Harry.
- Gdzie ty jesteś?
- Musiałam zostać z Zutkiem, bo jeszcze dostanie zapalenia płuc.
Harry usiadł z drugiej strony łóżka.
- Biedny kotek - powiedział.
- Zostań z nim, a ja pójdę się umyć.
Pobiegłam do łazienki. Była już częściowo posprzątana, więc weszłam pod prysznic i szybko się wykąpałam. Umyłam zęby, przetarłam jeszcze raz podłogę. Łazienka lśniła już od czystości. Gdy wychodziłam z łazienki spotkałam pod drzwiami Michała.
- Czy ktoś się utopił?
- Tak,  ale lekarz nie jest potrzebny.
- Gdyby był to wiesz, gdzie mnie szukać - i zamknął się w łazience.
Wróciłam do pokoju, a Harry siedział przy Zutku. Nawet nie zdążył się ubrać.
- On tak przeraźliwie płacze, jak próbuje wstać! - powiedział Harry.
- Poczekaj chwilkę - rzekłam do Harryego. Ubrałam się w t-shirta i szorty. Pozostało mi tylko umalować się,  ale stwierdziłam, że zrobię to później. Usiadłam przy Zutku, a ten zaczął cicho mruczeć.
- No, bo będę zazdrosny! - powiedział Hazzie.
- Ubieraj się - powiedziałam.
Zutek chciał znowu wyjść spod kołdry,  ale przytrzymałam go i podrapałam za uszkiem.
- Biedny kotek. Od rana miał taką wstrętną przygodę. Pan chciał go utopić.
Usłyszałam chrząknięcie.
- Nie chciałem. On sam się chciał utopić - powiedział Harry.
Zutek przestał się trząść, wyciągnęłam spod kołdry ręcznik, który był cały mokry.
- Już ci lepiej? - Zapytałam. Zutek mruczał.  Chciałam się umalować, więc próbowałam wstać. Gdy tylko się ruszyłam Zutek miauknął.
- Ty terrorysto - powiedziałam - Nie możemy przy tobie siedzieć  przez cały dzień.
Zutek głośno miauknął.
- Bo cię oddamy!- powiedział Harry.
Zutek cicho miauknął i schował się pod kołdrą.  Gdy wstałam, wysunął głowę.
-  Nigdzie nie idę. Będę tutaj obok - powiedziałam - Harry siadaj koło niego, bo zaraz wylezie spod kołdry - Harry też był w krótkich spodenkach i t- shircie.
Usiadłam przed toaletką i zaczęłam się malować. Hazzie lubił się przyglądać, jak to robię.
- Zawsze się zastanawiam, jak ty to robisz, że tej kredki nie wsadzisz sobie do oka - powiedział.
- Lata wprawy - odpowiedziałam. Harry wstał z łóżka i podszedł do mnie.
- Chyba śpi - powiedział. Nachylił się i pocałował mnie w szyję. W tym momencie usłyszeliśmy głośne miauknięcie - Terrorysta…- powiedział Harry i wrócił na łóżko. Umalowałam się do końca i podeszłam do łóżka.
- Zutek. Masz być grzeczny, masz tu spać i nie wychodzić spod kołdry. My idziemy na śniadanie. Potem ci przyniosę trochę mleczka - Zutek ani myślał. Chciał wyjść spod kołdry, ale Hazza go przytrzymał.
- Gdzie? - zapytał.
Postanowiłam, że pójdę po mleko dla Zutka. Może jak się napije, to pójdzie spać…- pomyślałam.
- Zaraz przyjdę. A ty go pilnuj - powiedziałam do Harryego.
- Już więcej go nie wezmę do łazienki - odpowiedział.
Zeszłam na dół. Z jadalni dobiegały jakieś odgłosy. W drzwiach kuchni spotkałam Małego Joe.
- Już zeszliście? - zapytał.
- Nie, przyszłam po mleko dla Zutka.
   Nalał do miseczki mleka i podał mi ją. Poszłam z  powrotem na górę ostrożnie, aby mleko się nie wylało. W pokoju nie zaszły żadne zmiany. Harry siedział przy Zutku, a ten udawał, że śpi.
- Wysechł już trochę? - zapytałam.
- Wysechł - odparł Hazzie.
Postawiłam miskę na podłodze i powiedziałam do Harryego:
- Dawaj go tu.
Gdy postawił go na ziemi, Zutek był tak puchaty  i wyglądał jak duży, biały Chuzzle. Zaczęliśmy się śmiać. Mała biała kulka podeszła do miski i zaczęła pić mleczko. W pokoju było ciepło, więc zdecydowałam, że możemy go tak zostawić.  Wyszliśmy cichutko i zamknęliśmy drzwi. Zeszliśmy na śniadanie. W pokoju byli wszyscy.
- Co zrobiłaś Harryemu, że tak wrzeszczał w łazience? - zapytał Lou - Postawił na nogi całą chałupę.
- Próbowałam go uciszyć, ale to nie dawało żadnego efektu.
- Ale co?!- zapytał Niall łapiąc mnie za słówka.
- Nie łap mnie za słówka!- powiedziałam.
- Strasznie was przepraszam,  ale znowu szampon dostał mi się do oczu - powiedział Harry.
- Megan! No to jak mu myłaś głowę?! - zapytał Lou.
- To nie ja.
- A kto?! Zutek? - zapytał znów Louis.
- No, w pewnym sensie tak…- powiedział Harry patrząc na mnie z uśmiechem.
- Wykąpałeś Zutka?!- zapytała zdenerwowana Ellie.
- Można powiedzieć, że się sam wykąpał - odparł Harry - Nie chciałem, żeby budził Megan i zabrałem go do łazienki - opowiedział, co się dalej działo.
- A gdzie jest teraz?
- Je. Został w pokoju.
- Czy mogę go przynieść? - zapytał Liam.
 Harry pokiwał głową i Liam pobiegł na górę. Za chwilę przyniósł Zutka na dół. Nadal wyglądał jak Chuzzle. Wszyscy ryknęli śmiechem, jak go zobaczyli. Każdy chciał go wziąć na ręce, a Zutek był bardzo zadowolony. W końcu był w centrum uwagi. Mogliśmy z Harrym zjeść spokojnie śniadanie.
- Jakie mamy na dziś plany? - zapytała Danielle trzymając Zutka na kolanach.
- Lou ćwiczy przejście, pozostali mają wolne - powiedziała Ellie.
- To nie sprawiedliwe! - krzyknął Louis.
- Życie nie jest sprawiedliwe - powiedziała Ellie - Przypominam, że coś mi obiecałeś.
- No… Dobrze…- odpowiedział Lou.
- Wiecie, napisałem piosenkę - powiedział Niall.
- Co? O pierogach? - zapytałam. Nie było dnia, żeby Niall nie jadł pierogów.  Nawet postanowił się nauczyć jak się je robi.
- To co robimy z tak pięknie rozpoczętym dniem? - zapytałam - Może gdzieś pojedziemy? Na biwak? Słuchajcie. Wszystko jest zapięte na ostatni guzik. Chodźcie, gdzieś pojedziemy co? Mamy trzy dni wolnego.
- Świetny pomysł!- powiedziała Danielle - Troszkę się opalimy…
- To gdzie jedziemy?!- zapytał Louis.
- Ty zostajesz w domu, bo musisz ćwiczyć - powiedziała Ellie - A ja cię w tym przypilnuję.
- To niesprawiedliwe!
- Oni wiedzą co mają robić na ślubie, a ty nie – powiedziała Ellie.
- To chodź, zrobimy próbę – powiedział Lou - Obiecuję, że będę grzeczny!
Wszyscy poszli się  pakować. Zabrałam Zutka i poszliśmy na górę. Wyciągnęłam plecak, wrzuciłam tam dwa kostiumy, olejek do opalania, trzy t-shirty, długie spodnie, kurtkę i aparat. Harry zastanawiał się, co ma zabrać, więc wzięłam koszyk Zutka, wrzuciłam tam wszystkie akcesoria. W drugą rękę wzięłam Zutka, otworzyłam łokciem drzwi i wyszłam do mamy.
- Mamo, zajmiesz się Zutkiem? - zapytałam.
- Oczywiście!- powiedziała - Gdzie jedziecie?
- Jeszcze nie wiemy. Pewnie na Mazury.
- Weźcie coś przeciwko komarom, żeby was nie zjadły.
Wpadłam z powrotem do pokoju, a Harry nadal myślał. Otworzyłam jego szafę i wyciągnęłam trzy     t-shirty, trzy pary bokserek i dwie pary spodni, kąpielówki, kurtkę i polar. Przypomniałam sobie, że nie wzięłam bielizny, więc do swojego plecaka dorzuciłam jeszcze dwa komplety bielizny i polar. Dołożyłam jeszcze piżamę. Harry był  zaskoczony, że tak szybko mi to wyszło i poszedł do łazienki po kosmetyki. Po chwili wrócił z pełną kosmetyczką.
- Po co ci tyle tego? Przecież wystarczy nam jedna pasta do zębów, po szczoteczce, jeden szampon, mydło i najwyżej balsam do ciała, jeśli już musisz. Będziesz się golić?
- Będę - odpowiedział twardo.
- To weź maszynkę i krem do golenia. Ręczniki trzeba jeszcze wziąć - powiedziałam - Po dwa na głowę. Jeden duży, drugi mniejszy.
- A szlafroczka nie weźmiesz?
- Gdzie ja mam w tym szlafroczku paradować? Po lesie?
- To mogłoby być interesujące, ale oni będą cię widzieć  w piżamie.
- Jakby mnie nie widzieli w niej…
Zaczęłam się jeszcze zastanawiać nad butami. Złapałam klapki, swoje i Harryego i po jednej parze cieplejszych butów, w które powrzucałam skarpetki.
- A czapki żadnej nie weźmiesz? - Zapytał Harry.
- Tak. Spadnie śnieg i szaliki jeszcze będziemy zabierać – zakpiłam sobie.
Wiedziałam, że o czymś jeszcze zapomniałam. Usiadłam na łóżku i zaczęłam się zastanawiać.
- Wiem!- krzyknęłam i zaczęłam szukać w szafie śpiworów.
- Czego szukasz?
- Śpiworów.
- Po co nam śpiwory?
- No przecież  w czymś musimy spać.
- No, to wystarczy nam jeden.
- Nie. Muszą być dwa. Nie wiesz, gdzie są te cholerne śpiwory? Stały tutaj.
Harry miał jakąś głupią minę.
- Tu stały dwa śpiwory jeden niebieski drugi fioletowy. Co się z nimi stało? Nie wiesz?
Po minie Harryego widziałam, że coś wywinął.
- Harry, co zrobiłeś ze śpiworami?
- Ja nic…
- Jak to nic?! Przecież widzę, że coś zrobiłeś! Przyznaj się.
- Doszedłem do wniosku, że nie będą już potrzebne i wyrzuciłem je…
- Tak bez pytania?!?!?! - oburzyłam się.
- No, co zajmowały dużo miejsca…
- Jak mogłeś?! Ja tobie nie wyrzucam twoich rzeczy. No to musimy zahaczyć o sklep sportowy. Jedziemy do DECATHLONU.  Ktoś zapukał do naszych drzwi. Do pokoju weszła Danielle.
- My chyba nie pojedziemy - powiedziała Dan - Nie mamy w czym spać…
- Wy też nie macie śpiworów?!  Harry, czy to ty powyrzucałeś wszystkie śpiwory z domu?
- No… Robiliśmy z Louisem porządki. We wszystkich szafach było mało miejsca. Musieliśmy się czegoś pozbyć - zaczął się tłumaczyć.
- Gdzie to wyrzuciliście? - zapytałam.
- Wynieśliśmy na dół, a Mały Joe miał się tego pozbyć…
Wybiegłam z pokoju i pobiegłam do Małego Joe. Gdy go znalazłam od razu zapytałam:
- Gdzie są śpiwory?
- O czym mówisz?
- Podobno Harry z Lou robili porządki i kazali ci się tego pozbyć…
- Nie… Przynieśli jakieś torby i zniosłem to wszystko do piwnicy.
- Czy mógłbyś to wszystko przynieś? Albo pokazać mi, gdzie to wszystko zaniosłeś?
Mały Joe poprowadził mnie na dół i otworzył jakieś pomieszczenie. Była to graciarnia. Stały tam bardzo różne rzeczy. Mały Joe pokazał mi miejsce, w którym położył rzeczy, o  które pytałam. Zajrzałam do środka pudła. Leżało tam sześć śpiworów. Oczywiście jeden był fioletowy, drugi niebieski…
- Moje śpiwory!- zawołałam - Kiedy to chowałeś? - zapytałam.
- Przed paroma dniami.
Zabrałam wszystkie śpiwory na górę. Mały Joe pomógł mi je wynieść.
- Mały Joe, nie wiesz przypadkiem, czy mamy namioty?
- Może gdzieś są,  ale nie wiem gdzie…
- Dzięki, bardzo mi pomogłeś.
- Do usług.
Poleciałam z powrotem na górę.
- Harry, gdzie są namioty?
- Po co nam namioty?
- No tak. Bez namiotów, bez śpiworów, najlepiej nago… Niech nas zjedzą komary od razu. Przypomnij sobie, gdzie są namioty.
- Nie mam zielonego pojęcia. Duży Bo gdzieś je schował.
- Masz tu telefon i dzwoń do niego. Spytaj gdzie je schował.
 Harry wybrał numer, a ja poszłam do Danielle.
- Które są wasze? Nie wiesz?
- Te dwa - pokazała - Pomarańczowy i brązowy.
- Masz. Rozumiem, że pozostałe są Ellie i Louisa.
- Tak. Na pewno.
Wróciłam do pokoju.
- Duży Bo nie wie, gdzie są namioty - powiedział Harry po rozłączeniu się - Prawdopodobnie zostały wyrzucone do śmietnika….
- Dobra. W takim razie wsiadamy w samochód i jedziemy do DECATHLONU. Zabieraj Liama i Danielle i jedziemy.
Louis twardo ćwiczył kroki.
- Ellie, musimy jechać do DECATHLONU po namioty…- oznajmiłam.
- Poczekajcie chwilkę, bo Louis’ owi, chyba zaraz wyjdzie.
- A jesteście spakowani?
- Częściowo. Szukałam tylko śpiworów.
- Postawiłam ci je w pokoju.
Złapałam Nialla i zapytałam:
- Jesteście już spakowani?
- Prawie. Tylko musimy jeszcze wyżerkę spakować - odpowiedział.
- Nie wiesz, gdzie są namioty?
- W graciarni.
Poddałam się. Przeszukanie całej graciarni zajęłoby tyle czasu, że musielibyśmy wyjechać na następny dzień.
- Brawo, Brawo!- krzyczeli Zayn i Geff - Louisowi wyszło!
- Co wyszło?!- krzyknął Niall.
- No kroki!
W salonie pojawiła się Ellie.
- No wreszcie!- powiedziała.
- Za dziesięć minut przy samochodach!!!!- krzyknęłam z całych sił.
Mały Joe wyszedł z kuchni targając dwa wielkie kosze.
- JEDZONKO!!!- krzyknął Niall.
- Nie teraz!- powiedziałam.
- Czy ktoś ma latarkę i zapałki? - zapytał Zayn.
W tej chwili uświadomiłam sobie, że zapomniałam o tych dwóch rzeczach.
- Harry, bądź tak miły i przynieś z naszego pokoju latarkę.
Poszłam do kuchni. Wyciągnęłam z szuflady pudełko XXL z zapałkami. XXL pewnie dlatego, że były w promocji… Hazza przyniósł latarkę. Pobiegłam na górę, bo przypomniałam sobie, że zapomniałam zabrać poduszki. Zgarnęłam przy okazji karty. Na dole byli już wszyscy. Niall miał przewieszoną przez ramię gitarę i bawił się piłką. Louis wziął dwa materace, a Liam ponton i wędkę.
- Słuchajcie, chyba musimy się zabrać trzema samochodami… Czy ktoś wziął w ogóle pompkę? - spytał Louis.
- Do czego ci pompka? - zapytał Zayn.
- Dobra, jeżeli chcesz dmuchać ponton i materace własnymi ustami, to może za tydzień będą dobrze nadmuchane. Dobrze,  ale nie doskonale - powiedział Louis.
Liam pobiegł na górę. Po chwili wrócił z pompką.
- Czy wszyscy wszystko zabrali? Pewnie i tak połowy rzeczy zapomnieliśmy... - powiedziała Ellie.
Mama podeszła do mnie i zapytała:
- Wzięłaś karimatę?
- Nie.
- To weź, albo nie. Poczekaj, przyniosę ci swoją.
Mama przyniosła dwie karimaty.
- Tylko przywieźcie je z powrotem - powiedziała.
- Spokojnie.
- Bawcie się dobrze rzuciła, kiedy wychodziliśmy.
W pierwszym samochodzie jechaliśmy ja i Harry oraz Niall. W drugim Ellie z Louisem i z Geoffreyem , a w trzecim Danielle, Liam i Zayn.
- Musimy najpierw jechać do sklepu - powiedziałam i ruszyłam spod domu. Podjechaliśmy pod DECATHLON. Weszliśmy do sklepu i od razu stanęliśmy przed namiotami.
- Właściwie potrzebujemy trzy dwuosobowe i jeden trzyosobowy - powiedział Harry.
- Ja nie będę spać z Niallem, bo mu nogi jadą!- krzyknął Zayn.
- A ja z Zaynem!
 Ellie popatrzyła surowo na chłopaków.
- Geff, masz śpiwór? - zapytała.
- A potrzebne są śpiwory? - zapytał.
- Niall nic nie mówił…
- Macie śpiwory? – zapytałam Nialla i Zayna.
- A… Mieliśmy zabrać? Myślałem, że jedziemy do jakiegoś ośrodka wczasowego…- powiedział Zayn.
- Ja… Nie mogę…- powiedziała Ellie - Czego jeszcze nie zabraliście? Była mowa o biwaku. Trudno biwak organizować w ośrodku wczasowym. Chciałbyś w SPA co?
- A chciałbym - powiedział Zayn.
- Dobrze. Ciebie zostawimy gdzieś w SPA, a my pojedziemy pod namioty - zadecydowała Ellie.
- No, już dobrze, dobrze… Pojadę z wami na ten biwak…
Po zakupieniu niezbędnych rzeczy wsiedliśmy z powrotem do samochodów. Dałam Hazzie mapę i pokazałam, gdzie mamy dojechać.
- Masz, pilnuj trasy. Będziesz pilotem - powiedziałam.
- Jak, to się czyta?!- zapytał Harry.
 Westchnęłam ciężko…
- Pokaż mi, ja zobaczę- powiedział Niall.
Pokazałam miejsce.
- Tak daleko?!- powiedział.
- To jedziemy na Pułtusk, a potem na Łomże.
- E? Jak to się pisze?
Pokazałam Niallowi obydwa miasta na mapie.
- Jeżeli Niall ma być pilotem, to musicie się zamienić miejscami, bo musi siedzieć z przodu.
Niall wyskoczył z samochodu i otworzył Harryemu drzwi. Spojrzałam we wsteczne lusterko i zobaczyłam bardzo dziwne miny Liama i Danielle. Harry nie chciał wysiąść.
- Harry, musisz wpuścić tu Nialla, bo ma być pilotem. Sam powiedziałeś, że nie umiesz czytać tej mapy.
Niezadowolony wysiadł z samochodu. Obok mnie pojawił się Niall.
- Odjeżdżamy!- powiedział Niall.
- Zaraz! Chwileczkę Harry jeszcze nie zdążył wsiąść.
- A po co nam on?
 Gdy Harry to usłyszał, piorunem wsiadł do samochodu.
- Ja ci tu dam odjeżdżać beze mnie - powiedział Harry.
- A co mi zrobisz? - spytał Niall.
- Uważaj, bo siedzę za tobą. Będę cię miał na oku - odparł Harry.
- Uspokójcie się. Jedziemy na Pułtusk - powiedziałam.
Popatrzyłam na drogowskazy i wyjechałam. Pojechałam w stronę, gdzie było napisane AUGUSTÓW. Musieliśmy przejechać przez całą Warszawę. W Warszawie jeszcze jakoś dałam sobie radę… Musiałam bardzo pilnować Nialla, bo nie dawał sobie rady z czytaniem miejscowości.
- PALTUSK… Gdzie to jest? Tu nie ma żadnych znaków!
- Musimy się kierować na Augustów.
- Na co?!
- Na Augustów.
Na razie pilnowałam się sama.
- Jak będę miała problem, to zapytam się ciebie. Na razie nie ma problemu.
- To mogłem siedzieć na przednim siedzeniu. Taki z ciebie pilot jak z koziej dupy trąbka - powiedział urażony Harry.
- A z ciebie niby lepszy - odparował Niall.
- DOBRZE! Spokój. Macie mi pomagać, a nie kłócić się tu. Zamienicie się na postoju.
- Jedzonko?
- Jeszcze nie. To może coś pośpiewacie?
- Ja z nim nie śpiewam - krzyknął Harry.
- Harry, jak będziesz się wściekał, to zawrócę do Warszawy, albo zostawię cię tutaj i guzik z tego wyjdzie.
- No już dobrze, dobrze.
Chłopcy znaleźli sobie zajęcie i próbowali czytać nazwy miejscowości, przez które przejeżdżaliśmy.  Legionowo nie sprawiło na nich wrażenia,  ale Zegrze trochę połamało im języki.
- Jak to się czyta? - zapytał Harry.
- Zegrze.
- Ze… co?
- Zegrze.
- ZEGZIE- próbował powtórzyć.
- Zegrze - powiedziałam - Grze.
- GZIE…
Wreszcie powtórzyli ZEGRZE.
- Zaraz będziemy mijali Serock Zegrzyński - powiedziałam.
- Czy możesz powtórzyć?
- Serock Zegrzyński.
Po następnych dziesięciu kilometrach wydobyło się z nich coś podobnego do Serocka Zegrzyńskiego.
Mijaliśmy jeszcze Dzierżenin, Strzyże, aż dojechaliśmy do Pułtuska.
- O ! Krowa!- zawołał Niall.
Zaczęłam się śmiać.
- Czemu mnie cytujesz? - zapytałam.
- Jak to cię cytuję? Ja tylko stwierdzam, że widzę krowę.
Opowiedziałam im, jak to jeździłam z mamą nad morze i za każdym razem, gdy widziałam krowę, ogłaszałam to na cały głos, a ludzie dziwnie mi się przyglądali. Chłopcy zwijali się ze śmiechu. W Pułtusku postanowiłam, że zrobimy sobie przerwę na kawę. Poza tym Pułtusk jest bardzo ładną miejscowością. Wjechaliśmy na rynek i zatrzymaliśmy się.
- Jakie ładne miasteczko - powiedział Harry. Wypatrzyłam jakąś kawiarnię i usiedliśmy przy stolikach w ogródku.
- Tu jest super!- powiedziała Ellie - Czemu tak długo nie wyjeżdżaliście z Warszawy?
Opowiedziałam co działo się pod DECATHLONEM, a Louis na to rzekł:
- Oni pewnie by cię poprowadzili do Krakowa, albo Zakopanego.
- Pewnie bym się nie dała - powiedziałam.
Wypiliśmy szybko kawę i ruszyliśmy dalej. Teraz kierowaliśmy się na Ostrołękę.
- Ostro co? - zauważył znak Harry.
- Ostrołęka - powiedziałam.
- Język można sobie połamać, na tych waszych nazwach - powiedział oburzony Harry. Siedział teraz koło mnie.
- Macie teraz plany na po ślubie? - zapytałam.
- No… Jak to… Podróż poślubną - powiedział Harry.
- Nie, oto pytam. Później.
- No, przecież ty znasz nasze plany. Jesteś naszą menadżerką.
- Tak wiem, ale pytam się, czy coś nowego piszecie. Chyba nie będziecie śpiewać tego samego?
Przy drodze zaczęli się pojawiać grzybiarze, którzy oferowali swoje zbiory.  Można było kupić jagody, maliny, truskawki i co sobie człowiek zażyczył. W pewnym momencie ktoś zaczął na nas trąbić. Spojrzałam we wsteczne lusterko i zobaczyłam, że Liam coś wymachuje.
- Połącz się z Danielle i zapytaj o co chodzi - powiedziałam do Harryego.
Harry wybrał numer Danielle i włączył na głośno mówiący.
- O co chodzi? - zapytał.
- Liam chce truskawek. Czy to na poboczu można kupić? - zapytała.
Wrzuciłam kierunkowskaz i zatrzymałam się przy następnej budce. Wysiadłam z samochodu i podeszłam do człowieka sprzedającego owoce.
- W jakiej cenie są truskawki? - zapytałam.
- Pięć złotych za łubiankę - odpowiedział.
Wyciągnęłam dziesięć złotych z kieszeni i wzięłam dwie.
- A poziomki pan ma?
- Nie. Pewnie tam dalej będą mieli.
Podeszłam do wozu Liama i Danielle i podałam truskawki.
- Nie możecie ich teraz jeść. Trzeba je najpierw umyć.
- Zatrzymajmy się nad jakąś wodą!
- To zatrzymamy się na jakiejś stacji benzynowej, to tam sobie je umyjesz.
Pojechaliśmy dalej. Gdy zobaczyłam poziomki zatrzymałam się, a cała kawalkada samochodów za mną. Wysiadłam.
- W jakiej cenie poziomki? - rzuciłam.
- Trzy złote za litr.
 Popatrzyłam na ten litr i zdecydowałam, że chyba będę musiała kupić ich z dziewięć… Wyciągnęłam trzydzieści złotych, gdy zobaczyłam jagody..
- A jagody po ile?
- Dziesięć złotych za łubiankę - przyjrzałam się tym jagodom. Były suche. Wzięłam dwie łubianki, zapłaciłam i zabrałam do samochodu.
- Jedzonko! – krzyknął Niall.
- W tej chwili nie będziesz jadł, bo zatytłasz cały samochód - powiedziałam.
- Be Megan - powiedział Niall.
- A ty skąd znasz to określenie? - zapytałam zdziwiona.
- Mama mnie nauczyła.
- Widocznie to jest międzynarodowe określenie - stwierdziłam. Wstawiłam owoce do bagażnika i ruszyłam dalej.  Przejazd przez Łomże był koszmarem, ale wiedziałam, że muszę się kierować na Augustów.
- To co z tymi nowymi pomysłami? Macie jakieś?
- Gdybym miał gitarę to bym tobie zagrał - powiedział Niall.
- Już teraz się nie zatrzymuję, bo będziemy tak jechać do jutra.
- Ale ja jestem głodny!
 Harry go poparł.
- Dobrze. Jak znajdziemy jakiś zajazd, to się zatrzymamy - powiedziałam.
Szukałam na poboczu znaków, ale jak na złość nie było żadnych zajazdów. Zobaczyłam znak parkingu z widelcami i wiedziałam, że muszę się tam zatrzymać. Parking był po prawej stronie. Zaparkowaliśmy i wysiedliśmy.
- Co się stało? - zapytała Ellie.
- Niall jest głodny! - krzyknęłam.
Przy parkingu stała sympatyczna budka. Miała firanki w oknie. Doszłam do wniosku, że możemy tu zjeść. Weszliśmy do środka. Wystrój był zrobiony na wiejską knajpę i wszyscy byli zachwyceni. Usiedliśmy przy stole i zapytałam się każdego kto, co chce. Zebrałam zamówienia. Niall oczywiście pierogi. Tym razem ruskie. Harry nie mógł się zdecydować,  ale kiedy skończył myśleć, doszedł do wniosku, że zamówi naleśniki z serem. Ponieważ to było najbezpieczniejsze, ja też wzięłam naleśniki tylko z szynką i żółtym serem. Powtórzyłam wszystko, co kto chciał. Kelnerka zapisała sobie i zniknęła na zapleczu.
- Pić mi się chce - powiedział Niall.
- Ale jesteś… Nie mogłeś tego powiedzieć od razu? - zapytałam.
- A nie mogę sobie wziąć sam?
- U nas nie ma takiego zwyczaju, jak u was.
Po dłuższym czasie kelnerka przyniosła pierwsze pierogi i naleśniki. Niall rzucił się  na swoje pierogi, jakby nie jadł przez trzy dni.
- Dobre perogi - przyznał Niall. Kelnerka się uśmiechnęła.
- Czy może nam pani jeszcze przynieść wodę? - zapytałam.
- Oczywiście. Zaraz przyniosę, tylko podam do końca dania.
Gdy wszyscy mieli już jedzenie, przyniosła wodę dla wszystkich. Odetchnęłam z ulgą, bo talerze były czyste, widelce się nie kleiły i nie musiałam się wstydzić.
- Jest tu toaleta? - zapytałam, gdy skończyliśmy jeść. Kelnerka wskazała mi miejsce. Gdy weszłam tam, było czysto. Wiedziałam, że mogę im polecić to miejsce.
- Liam, jak chcesz możesz umyć sobie truskawki - powiedziałam, kiedy wyszłam.
- Ellie, chcesz truskawek do was?
- Jeszcze mi zatytłają samochód!  Lepiej nie.
- Jeżeli chcecie skorzystać  z toalety, to możecie tam pójść.
Od razu ustawiła się kolejka. Wyszłam na dwór i pochodziłam troszkę.
Po krótkiej chwili wyszedł Liam.
- Ale dobre te truskawki - powiedział.
- Możesz zostawić na potem, gdy dojedziemy - powiedziałam.
- Ciężko będzie. One są za dobre…- odparł.
- To daj jedną łubiankę do mnie do samochodu. To ocalę chociaż to.
- No dobrze…- mruknął
Wstawiłam łubiankę do bagażnika i zaczęłam dalej spacerować. Po pewnym czasie wyszedł Harry i przyszedł do mnie.
- Daleko jeszcze? - zapytał.
- No… Jesteśmy mniej więcej w połowie drogi.
- To się więcej nie zatrzymuj…
- Przecież, to wy byliście głodni.
- Nie zmienić cię?
- Lepiej nie…
Gdy wszyscy byli najedzeni, wysiusiani i napici, wsiedliśmy do samochodów i ruszyliśmy dalej. Pokazałam Harryemu większą miejscowość, której miał szukać na znakach. Było to Grajewo.
- Grajewo?
- Tak! Udało ci się! Brawo!- powiedziałam z uśmiechem.
- Lata praktyki - powiedział.
Dalsza podróż  odbywała się bez zakłóceń. Poza tym, że musieliśmy mieć otwarte wszystkie okna, bo Niall miał wiatry… Wreszcie zasnął, więc było trochę spokojniej. Byłam już troszkę zmęczona jazdą, więc zaproponowałam Harryemu, żeby się ze mną zmienił. Dojeżdżaliśmy do Augustowa.
Zatrzymaliśmy się na światłach i szepnęłam:
- Zmieniamy się.
Harry wyskoczył z samochodu. Ja również. Zanim zdążyły się zmienić światła, siedzieliśmy już na swoich nowych miejscach. Niall się nawet nie poruszył. Pojechaliśmy dalej. Prowadziłam Harryego na Suwałki. Po godzinie byliśmy w Suwałkach. W Suwałkach skręciliśmy na Szypliszki. Gdy dojechaliśmy do Szypliszek zaczęłam się rozglądać za zjazdem w lewo. Znaleźliśmy drogę i skręciliśmy w las. Niestety skończył się już asfalt i zaczęło mocno trząść. Niall uderzył głową w drzwi i się obudził. Usiadł z tyłu i zaczął się rozglądać. Zobaczył po obu stronach las.
- Megan, GDZI…. Kiedy się zamieniliście?!
- No, jakiś czas temu… Wyspałeś się? - zapytał Harry.
Niall ziewnął głośno.
- Mogłem jeszcze trochę pospać…
- Dojeżdżamy na miejsce - powiedziałam.
Dojechaliśmy nad jezioro i tam się zatrzymaliśmy. Zobaczyliśmy, że wzdłuż brzegu jeziora prowadzi jakaś polna droga. Zobaczyliśmy pomost po drugiej stronie. Za pomostem widać było, że jest tam  polanka. Zdecydowaliśmy się tam podjechać. W okolicy nie było żadnych domów ani gospodarstw. Wyjechaliśmy na polankę, która była w sam raz dla nas. Była cudowna! Dookoła rosły liściaste drzewa. Brzozy, dęby, graby, buki. Ciekawie rosła wierzba płacząca niedaleko pomostu. Zaparkowaliśmy samochody i chłopcy zaczęli rozstawiać namioty. Podbiegłam do wody i sprawdziłam jaka jest temperatura. Woda była przyjemnie ciepła. Niall znowu zaczął marudzić, że jest głodny, więc powiedziałam, że najpierw namioty, a potem jedzonko.
- Ale superanckie miejsce!- powiedziała Danielle.
Zaczęłyśmy wynosić z samochodów, co miałyśmy zapakowane. Okazało się, że zapomnieliśmy wziąć stoliczka i krzesełek.
- No to chłopcy będą mieli co robić - powiedziałam.
- Jak to? - zapytała Ellie.
- Będą musieli zrobić sami jakiś stół i coś do siedzenia – odrzekłam.
- Masz rację! Nie pomyśleli o tym, więc będą musieli sami zrobić.
Po wypakowaniu wszystkiego powiedziałam:
- Słuchajcie, musimy nazbierać trochę chrustu.
- A co to jest? - zapytała Dan.
- Suche patyczki. Danielle. Suche patyczki - odpowiedziałam.
Poszłyśmy do lasu. Danielle znalazła cieniutki, dwudziesto centymetrowy patyczek i zapytała:
- Może być taki?
- Postaraj się trochę większy - powiedziałam.
Podeszła do półtorametrowej gałęzi.
- A taki patyczek może być?
- Może. Właśnie o takie chodzi.
Widziałam w samochodzie Li piłkę do drewna oraz siekierę. Będzie można ich użyć - pomyślałam.  Nazbierałyśmy trochę drewna. Zobaczyłam przewrócone drzewo o średnicy sześćdziesięciu centymetrów.
- Z tego można będzie zrobić stołki - powiedziałam.
- A w jaki sposób? - powiedziała Ellie.
- Jest piła, będą chłopcy mogli przepiłować. O! Wpadłam na pewien pomysł. Zrobimy zawody. Kto najszybciej przepiłuje pień. Co wy na to?
- Dobry pomysł, tylko jaka nagroda…? - zapytała Ellie.
- Nad nagrodą pomyślimy - odparłam.
Z naręczem gałęzi wróciłyśmy na polankę.
Na polance stały dopiero dwa namioty.
- Gdzie wyście były?!- zawołał Harry.
- Poszłyśmy po chrust - wyjaśniłam - Przyda nam się na ognisko. A co wam tak wolno idzie?
- Zayn pomieszał wszystko i chciał namiot ustawiać do góry nogami…
Wybuchłyśmy śmiechem.
- Niall nie wiedział, do czego służą śledzie i do tego wszystkiego poplątał sznurki…
Louis zaczął skakać dookoła namiotów, jakby był Indianinem. Zahaczył nogą o linkę i z namiotem się przewrócili…
- Louis! Do jasnej cholery!- wrzasnął Liam.
- No, to stoi jeden namiot…- skwitowała Danielle.
Odłożyłam chrust i pobiegłam pomagać przy rozstawianiu namiotów.  Namioty zaczęły stawać na polance jeden po drugim w tempie co najmniej cztery razy szybszym niż poprzednio. Rzuciłam do Ellie, by zagoniła Louisa, Zayna, Geffa i Nialla do piłowania gałęzi.
- Jak mamy to piłować?!- usłyszałam.
- Harry, weź im pokaż, bo ja ich zaraz zastrzelę!- powiedziałam wściekła. 
Harry podszedł do chłopaków. Wziął gałąź i pokazał jak się piłuje drewno.
- Tylko uważajcie, żebyście sobie nie przepiłowali ręki, nogi albo palca- powiedział przez ząbki. Liam coś mamrotał pod nosem,  ale nie zrozumiałam tego, co mówił.
Ellie i Danielle zaczęły pompować materace. Wszyscy byli zajęci poza Zaynem, który miał słuchawki w uszach.
- Zayn, zabierz się do roboty!- powiedziała Ellie.
Nie zareagował.
- Wiecie co, trzeba  było chyba rzeczywiście zawieść go do SPA - powiedziała Ellie. Podeszła do niego, wyrwała słuchawki z uszu i rzekła:
- Może byś się tak wziął do roboty?
- A co ja mam robić? Piła jest jedna i siekiera też.
- To pomóż przy rozstawianiu namiotów.
- Ja nigdy nie rozstawiałem namiotów.
- To się nauczysz. Kiedyś ten pierwszy raz musi się zdarzyć albo idź poszukać drewna, tylko nie odchodź daleko, żebyś się nie zgubił, bo nie będziemy cię szukać.
Zayn niezadowolony poszedł w stronę lasu. Pozostał nam jeszcze trzyosobowy namiot, ale chwilkę musieliśmy odpocząć.
- Gdzie będziemy siusiać? - zapytała Ellie.
- No tu toalety nie mamy. Trzeba będzie chodzić do lasu.
- Wyznaczymy sobie jakieś miejsce, w które będziemy chodzić - powiedziała Danielle.
- Tylko nie to!- wrzasnął Harry.
- Zgadzam się z Harrym. Panowie na prawo, panie na lewo, ale chodzimy w różne miejsca, bo szybko nie będziemy mogli tu wytrzymać…- oświadczył Liam.
- Masz rację - powiedziałam.
- A ja chcę na lewo!- krzyknął Niall.
- Dobrze. My możemy chodzić na prawo - powiedziała Danielle.
- To ja chcę na prawo!- powiedział Niall.
- A co ty jesteś baba? - zapytał Lou.
Chłopcy kończyli piłować gałęzie.
- Gdzie ten Zayn? - zapytał Niall - Zayn, gdzie jesteś? - krzyknął.
- Jestem!- krzyknął i pojawił się na polance z jakimiś gałązkami…- Takie mogą być? - zapytał.
- Ty cieniasie!- odkrzyknął mu Lou - Widziałeś jakie dziewczyny przytargały gałęzie? A ty takie gałązeczki przyniosłeś?!
Zrobiło mu się głupio. Ostatni namiot stanął na polance. Sprawdziłam pierwszy namiot. Nawet się nie zawalił. Potem wszystkie pozostałe. Także się nie zawaliły.
- Namioty gotowe - oznajmiłam stojąc przy jednym z nich - To będzie mój i Harryego. Wy sobie wybierzcie, które chcecie.
Był to namiot w środku. Obok nas zaklepali sobie Ellie i Louis. Ostatni był Danielle i Liama, a z drugiej strony stał namiot trzyosobowy. Zaczęło się przygotowywanie namiotów do spania. Położyłam karimaty, a na nich śpiwory. Wzięłam swoją poduszkę i położyłam w namiocie. Postawiłam plecaki i wyjęłam latarkę, którą położyłam przy wejściu.
- Na czym my będziemy siedzieć i przy czym będziemy jeść?
- Jesteśmy na biwaku! Przestańcie się wydurniać i potraktujcie to poważnie - powiedziałam - Widzę, że wam idzie całkiem nieźle z tym piłowaniem - dodałam.
- No! Jestem w tym mistrzem!- krzyknął Niall.
- Zobaczymy - odpowiedziałam tajemniczo.
- Nie wierzysz?!
- To urządźmy zawody. Gdy byłyśmy z dziewczynami w lesie, znalazłyśmy zwalone drzewo. Sprawdzimy, który z was piłuje najszybciej - powiedziałam i poszłam po komórkę. Wszyscy podeszliśmy do zwalonego drzewa. Ustawiłam stoper.
- To kto zaczyna? Tniecie co czterdzieści centymetrów. Kto pierwszy?
- Ja mogę!- powiedział Niall.
- Dobra. Zaczynasz tutaj - Pokazałam miejsce, w którym miał zacząć piłować. Ustawił się i czekał na mój sygnał.
- Start! - wystartowałam Nialla.
Jak szalony zaczął piłować, ale nie było to proste. Nie były to małe gałązki, które żeśmy przyniosły, więc po pięciu minutach trochę się zmęczył.
- A mogą być jakieś przerwy w tym piłowaniu? - zapytał Niall.
- Nie wiem, jak reszta. Czy się zgadza? Dobra. Piłujemy po piętnaście minut. Potem zapisuję każdy wynik. – powiedziałam - Kto będzie miał najlepszy czas przy piłowaniu wygrywa.
- A jaka będzie nagroda? - zapytał Harry.
- Zobaczycie - odpowiedziałam.
Po piętnastu minutach Niall był wykończony. Odmierzyłam czterdzieści centymetrów. Przyłożyłam w to miejsce piłę i zapytałam:
- Kto następny?
- Mogę być ja - powiedział Harry.
Widziałam, że chyba kiedyś piłował już drewno, bo zaczął metodycznie i równiutko ciąć. Po piętnastu minutach nastąpiła zmiana zawodnika. Odmierzyłam następne czterdzieści centymetrów i do zawodów przystąpił Louis. Przy pierwszym pociągnięciu poleciał do przodu.
- Uważaj, tylko sobie niczego nie obetnij - zaśmiał się Harry.
Odmierzyłam znów czterdzieści centymetrów i do roboty zabrał się Liam.
- Harry, czy mógłbyś rozpalić ognisko? - zapytałam - Dziewczyny może przygotują coś do jedzenia, bo jeszcze nam tu osłabniecie.
Harry poszedł z dziewczynami. Gdy Liam skończył swoje piętnaście minut, na polance płonęło już ognisko. Byłam dumna z Harryego. Nie. On musiał być harcerzem. Dawał sobie świetnie radę. Zawody trwały dalej. Po Zaynie i Geff’ ie wróciliśmy do początku drzewa i Niall zaczął piłować swoją część. Dziewczyny zaczęły się kręcić przy ognisku i widziałam, że coś im nie wychodzi. Dałam komórkę Harryemu i pobiegłam do dziewczyn.
- Ja nie wiem, co ja mam zrobić!- powiedziała Ellie.
- Dobrze. Pójdziesz do Harryego, odbierzesz mu komórkę i będziesz odliczać po piętnaście minut czas, żeby nie było podejrzeń, że jakieś oszustwa tam się odbywają. Eleanor pobiegła do chłopaków. Usłyszałam, że trwają tam jakieś dyskusje,  ale Ellie nad nimi zapanowała i piłowanie trwało dalej. Podeszłam do koszyków. Okazały się lodówkami. Pierwszą, którą otworzyłam leżały pęta kiełbasy.      - Super! Będziemy robić dzisiaj smażoną kiełbasę - powiedziałam do Dani.  Z boku leżały jakieś patyki, odrzucone przez Harryego. Wzięłam nóż, pokroiłam kiełbasę i zaczęłam wbijać na patyki. Danielle przyglądała się jak ja to robię i zaczęła mnie naśladować.
- Wiesz, nigdy nie byłam na biwaku.
- To widać - powiedziałam.
- Jak, to? - zapytała zdziwiona.
- Mogę ci powiedzieć, kto był na biwaku z całej dziewiątki.
- Kto?
- Na pewno Liam, Harry i ja. Prawdopodobnie mógł być też Geff,  ale jakoś się tu nie przykładał.
- Po czym to poznałaś?
- Po tym jak się zachowujecie. Ty jesteś zagubiona. Ellie zresztą też. A u chłopaków widać, że nigdy nie rozkładali namiotów. Mówię o Niallu, Zaynie i Lou.
Wbiłyśmy w ziemię patyki z kiełbaskami przy ognisku.
- Niech się smażą - Powiedziałam i zajrzałam do drugiego koszyka. Mały Joe był nieoceniony. Leżał tam chleb posmarowany masłem i tych kanapek było naprawdę sporo. Lekko licząc około pięćdziesięciu. Wiedziałam, że kanapek powinno starczyć jeszcze na jutro na śniadanie. Jutro trzeba będzie podjechać do sklepu po chleb, masło… może ziemniaki upieczemy. Zobaczymy, co będzie jutro - pomyślałam.
Trzeci koszyk był zapełniony dziewięcioma talerzami, nożami, widelcami, kubkami, łyżeczkami. Była tam wstawiona kawa i herbata. Odkryłam także termos pięciolitrowy. Gdy go podniosłam, poczułam, że coś tam jest.  Kiedy go odkręciłam, poczułam zapach herbaty. W koszyku znalazłam także pomidory i ogórki.
- Danielle, mamy herbatę. Nie musimy się dzisiaj martwić. A na pewno, nie w tej chwili - wyciągnęłam kubki.
 Ellie krzyknęła:
- Dajcie tu trochę wody!
- Jakiej wody? - zapytała Dan.
- U mnie w bagażniku jest woda mineralna do picia! Dajcie parę butelek!
Wyciągnęłyśmy zgrzewkę wody i zaniosłyśmy ją do chłopaków. Rzucili się na wodę. Półlitrowe butelki były za chwilę puste,
- Skąd masz tą wodę? - zapytałam Ellie.
- Kupiłam w DECATHLONIE.
- A czego nie kupiłaś?!- zapytał Louis.
- Nie kupiłam stolika ani krzeseł…
Wróciłam do ogniska, żeby sprawdzić jak tam kiełbasy. Poprzekręcałam patyki, aby kiełbaski przypiekły się z drugiej strony. Usłyszałam głos Nialla:
- Czuję jedzonko!
- Jeszcze trochę! Zawołam was!- odkrzyknęłam.
W pewnym momencie usłyszałam:
- Hurra!!!- to był głos Harryego.
- Jaki czas? - zapytałam Ellie.
- Dwadzieścia dziewięć minut!
- Całkiem nieźle Harry! - powiedziałam. Harry przyszedł umazany i brudny.
Pobiegłam do namiotu. Wyjęłam mydło i ręcznik.
- Masz. Idź i umyj się - powiedziałam.
Harry poszedł do jeziora.
- Ale super woda! Można się wykąpać?
- Może później, bo kiełbaski będą za chwilę gotowe - wskazałam na kiełbaski.
Usłyszeliśmy znowu hura, tym razem Liama.
 Harry się zainteresował:
- Jaki czas?
- Trzydzieści minut!- krzyknęła Ellie.
- UUU!!! Jaka będzie nagroda? - zapytał Harry szeptem. Pocałowałam go.
- Może być taka?
- A nie za mała? - uśmiechnął się. Ucałowałam go drugi raz.
 Harry pobiegł do namiotu. Powiesił na nim ręcznik, wrzucił mydło i wrócił z powrotem. Na polance pojawił się Liam i Danielle.
- Kto teraz piłuje? - zapytałam.
- Geff - odpowiedział Li - Danielle, możesz mi przynieść ręcznik? Pójdę się umyć. I mydło!- krzyknął za nią.
- Super kolacja!
- To tylko dzięki Małemu Joe. Musimy poczekać z jedzeniem na wszystkich.
Danielle wróciła z ręcznikiem, a Liam pobiegł się umyć.
- Muszę też umyć ręce - powiedziała Dan.
- To leć za Liamem - odpowiedziałam.
 Trochę mniej gromkie hura zawiadomiło nas, że następny skończył swoją pracę. Jeszcze trzech chłopaków się mordowało. Geff się na razie nie pojawił, więc usiedliśmy z Hazzą na materacu.
- Od kiedy jesteś harcerzem? - zapytałam.
- Jak miałem sześć lat pierwszy raz byłem na biwaku z ojcem - powiedział – Skąd wiesz, że byłem harcerzem?
- Wróbelki mi wyćwierkały - zaczęłam się śmiać.
- Oprzyj się o mnie, bo niewygodnie na tych materacach - powiedział Harry. Przytulił mnie do siebie.
- Jak tam kiełbaski? - zapytał nadchodzący Liam.
- Smażą się - odpowiedziałam. Podszedł do ogniska, poprzestawiał troszkę i usiadł obok na materacu.
- A ty od kiedy jesteś harcerzem? - zapytałam.
- To aż tak widać? - zapytał zdziwiony Liam.
- No widać po was, że nie po raz pierwszy jesteście na biwaku.
- Po tobie też widać - odpowiedział Liam.
- Ja nie należałam do harcerstwa, ale jeździłam na obozy, gdzie mieliśmy szkołę przetrwania i survival, więc się trochę orientuję.  Na polankę wpadł Niall.
- JEDZONKO!- krzyknął.
- Jeszcze nie - powiedzieliśmy razem - Dużo mają jeszcze tamci?
- Louis pilnuje Ellie, żeby przypadkiem nie oszukiwała, a Zayn już kończy.
- No to chodźcie teraz wszyscy z powrotem – powiedziałam.
 Podeszliśmy do drzewa i poprosiłam Geffa, aby postawił pieńki na płaskiej stronie.
- No to żeście wykonali dla nas stołeczki - poinformowałam.
- Ty cwaniuro!!!- powiedział Harry.
- To teraz ci, którzy się jeszcze nie umyli zabiorą krzesełka na polankę - obwieściłam.
- I będzie jedzonko!- dokończył Niall. Złapał dwa pieńki i pobiegł na polankę. Geff złapał pieniek i także ruszył w kierunku polanki.
- Brakuje jeszcze pieńków…- powiedziałam do Hazzy - Moglibyście się tym zająć jutro.
- To jutro coś wykombinujemy - odpowiedział.
Pieńki zostały poustawiane nad jeziorem. Wyciągnęłam foliowe torebki i pozakładałam na wierzch pieńków.
- A po co to? - zapytała Ellie.
- Chcesz być cała w żywicy, to nie muszę ci zakładać - powiedziałam.
- No, dobrze. To załóż - zaczęła się śmiać.
- Kto chce, to niech sobie dosmaża kiełbasę,  ale wydaje mi się, że jest już dobra - oznajmiłam. Zrobiło się zamieszanie. Otworzyłam koszyk i zaczęłam podawać kanapki.
- Kiedy to zdążyłaś zrobić? - zapytał zdziwiony Geff.
- To nie ja. To Mały Joe.
- To teraz piwko? - zapytał Lou.
- Nie ma piwa - powiedziałam.
- NIE KUPIŁAŚ PIWA?!?!?!- powiedział z pretensją Lou.
- Mogę wam dać tylko herbatę.
- To daj.
  Ponalewałam do kubków herbatę i porozdawałam wszystkim. Wzięłam sobie ostatnią kiełbaskę, która się smażyła i chciałam usiąść na materacu, gdy Harry mnie złapał i posadził na swoich kolanach.
- Wygodne te stołeczki!- powiedziała Ellie.
- Ale nas załatwiła!- powiedział Liam - Jakby kazała nam ciąć stołeczki, to byśmy  się  nie zgodzili! Oj Harry uważaj! Przebiegła bestia z niej!
- Zjadłbym coś jeszcze - powiedział Niall - Nie ma jeszcze kiełbasy?
 Danielle wstała, podeszła do koszyka, ucięła kawałek kiełbasy dla Nialla i zapytała:
- Czy ktoś chce jeszcze?
Okazało się, że wszyscy chłopcy chcą jeszcze.
- Chcesz jeszcze? - zapytał Harry.
- Nie, starczy mi to, co zjadłam - odpowiedziałam.
Sześć kijków zostało nabitych i panowie stanęli przy ognisku. Poszłam do namiotu. Wyciągnęłam kostium i przebrałam się. I gdy wyszłam usłyszałam:
- UUU!!!!
- No, czego? Wy sobie smażycie, a my możemy pójść popływać.
Dziewczyny pobiegły do namiotów. Po krótkiej chwili były już w wodzie. Woda była świetna. Ani za zimna, ani za ciepła. Pływało się cudownie. Wypłynęłam do połowy jeziora i czułam wzrok chłopaków na sobie. Położyłam się na wodzie i czekałam na Harryego. Harry pobiegł do namiotu. Wiedziałam, co teraz będzie. Wypadł w kąpielówkach i biegiem wbiegł do jeziora chlapiąc na wszystkie strony. Usłyszałam pisk dziewczyn i usłyszałam, że ktoś płynie kraulem. Zaczęłam odpływać dalej. Po nie długiej chwili, Harry złapał mnie za nogę.
- Gdzie? - zapytał.
- Daleko. Jak najdalej.
- Od kogo?
- No nie od ciebie.
Zaczął się śmiać. Pocałował mnie. Na brzegu zaczął się ruch. Piski dziewczyn powiedziały nam, że następni wpadli do wody.
- Myślisz, że przypłyną? - zapytałam.
- Przypłyną - odpowiedział.
Woda była bardzo czysta, więc postanowiłam zanurkować. Harry poszedł w moje ślady. Przepłynęliśmy jeszcze z pięćdziesiąt metrów pod wodą i gdy się wynurzyliśmy, zobaczyłam niedaleko Geoffreya. Płynął delfinem jak szalony.
- Ładny delfin!- krzyknęłam.
Geff się zatrzymał.
- Super woda!- powiedział. – Miałaś świetny pomysł.
- Dzięki.
Popłynął dalej przed siebie, aż dopłynął do końca jeziora.
 Harry trzymał mnie za rękę.
- Czym mnie jeszcze zaskoczysz? - zapytał.
- Już ci kiedyś powiedziałam, że mam wiele talentów, o których nie wiesz. Pewnie je kiedyś poznasz.
Popływaliśmy jeszcze trochę, a ponieważ zaczęło się robić już ciemno, postanowiliśmy wyjść z wody. Zayn siedział na jednym z palików.
- Rozsiadł się na fotelu i tak siedzi! Chodź do wody!- powiedział Louis.
- Nie. Dziękuję.
- Co? Okresu dostałeś? - zapytał Lou.
- Nie mam ochoty się kąpać.
Zobaczyłam, że za Zaynem stoi Liam i Niall. Louis wychodził z wody i stanął przed Zaynem. Nim się zorientowałam, złapali go i wrzucili do jeziora. Zayn zaczął wrzeszczeć. Tam, gdzie wpadł było stosunkowo płytko, więc nie mógł się utopić.  Wyszedł wściekły. Był cały mokry. Wszystko było mokre. Wyglądał jak wodnik z kreskówek.
- No i co żeście zrobili?! W czym ja będę chodził?!-  zaczął się ciskać Zayn.
- Wyschnie - powiedział spokojnie Niall.
Zayn zaczął się rozbierać. Zdjął spodnie i koszulkę. Postanowił to wyżymać.
- Powieś to na krzaku!- powiedziałam.
- Jeszcze mi gdzieś zginie!
- To jak chcesz to wysuszyć?!- zapytałam.
Harry podszedł do Zayna, zabrał spodnie i powiesił na gałęzi. To samo zrobił z koszulką i powiedział:
- Idź teraz się przebierz. Już jesteś umyty.
Pobiegłam też do namiotu i przebrałam się w piżamę. Zdążyłam już wcześniej wyschnąć, tylko włosy miałam mokre. Wyszłam z namiotu i położyłam się na materacu przy ognisku. Harry przyszedł do mnie.
- Co? Piżama party?
- Czemu nie? - zaczęłam się śmiać.
- A wzięłaś mi piżamę? - zapytał.
- Poszperaj w swoim plecaku.
Harry poszedł do namiotu. Po chwili zobaczyłam, że zapalił latarkę. Widziałam, że przetrząsa plecak i wreszcie coś znalazł. Zgasił latarkę, więc nie mogłam oglądać, jak się przebiera. Po krótkim czasie wyszedł w piżamie.
- Piżama party!- zawołał i przyszedł do mnie. Usiadł koło mnie i przesadził mnie sobie na kolana.
- Nie chcę, żebyś zmarzła - powiedział.
- Ładne wytłumaczenie - odpowiedziałam.
Zaczęliśmy się całować, ale chrząknięcie za plecami przerwało nam to miłe zajęcie. Za naszymi plecami pojawił się Lou.
- Nie przeszkadzam? - zapytał.
- Troszkę - powiedział Harry.
- Już sobie idę…- powiedział Lou.
- Jak już jesteś, to zostań. Przecież my nie mamy wyłączności na ognisko - powiedziałam.
Ognisko zaczęło przygasać.
- Chyba trzeba trochę podrzucić!- powiedział nadchodzący Liam. Wszyscy byli w piżamach.
  Okazało się, że w piżama party nie brał udziału tylko Zayn, bo był ciężko obrażony. Było bardzo wesoło. Przypomniałam sobie o owocach i poprosiłam Harrego by je przyniósł z samochodu. Liam szybko je umył i postawił na ziemi w środku okręgu, który stworzyliśmy.  Lou się wygłupiał, Geff opowiadał dowcipy, a pozostała reszta wybuchała śmiechem.  Zayn udawał, że śpi. Było po drugiej, gdy rozeszliśmy się do namiotów. Gdy miałam iść do namiotu, Harry zerwał się i powiedział:
- Poczekaj chwilkę! Muszę zrobić porządek…- Zapalił latarkę i widziałam, że wszystko pośpiesznie wrzuca do plecaka. Rozpięłam swój śpiwór i weszłam do środka. Przypomniały mi się wszystkie obozy. Z zamyślenia wyrwał mnie Harry
- Ty masz zamiar tak spać? Przecież nie będę mógł cię przytulić.  Wyłaź stamtąd.
Posłusznie wyszłam, a Harry coś zaczął manipulować przy moim śpiworze.
- Teraz możesz wchodzić - powiedział. Gdy weszłam do namiotu, okazało się, że Harry połączył oba śpiwory… wlazłam do śpiwora. Harry wszedł też do namiotu. Zamknął go i bardzo szybko poczułam, że leży koło mnie.
- Teraz możemy spać - powiedział.
 - Dobranoc wszystkim! I bądźcie grzeczni!- powiedział Louis.
- Ty też bądź grzeczny - odpowiedział Harry.
- A Ellie może być niegrzeczna? - zapytał Lou.
- Wszyscy macie być grzeczni - usłyszeliśmy głos Liama.
Z ostatniego namiotu dobiegł chichot chłopaków.
- Będziemy was pilnować!- mówił Niall.
Harry przytulił mnie do siebie i szepnął:
- Wreszcie sami.
- Co tam szepczesz Harry? - zapytał Louis.
- Nie do ciebie - odpowiedział.
Myślałam, że uduszę się ze śmiechu. Tak na pogaduszkach spędziliśmy jeszcze godzinę. Zamykały mi się już oczy, więc pocałowałam Hazzę i powiedziałam:
- Dobranoc.


* Witam :) Nareszcie wolne.Co za tym idzie, oczywiście kolejny rozdział :) wybaczcie, ale w ciągu tygodnia nie mam kompletnie na nic czasu..., a w dodatku zbliża się zebranie i boję, że dostanę szlaban, czy coś. Ale jestem dobrej myśli, że nic takiego się nie wydarzy... W nagrodę za Wasze czekanie wrzucam kolejny rozdział :) Długi, a bo co :) Następny wstawię, gdy będzie więcej komentarzy...
                                                                                   ~Meg

5 komentarzy:

  1. Kojeny *______* . Szybkooo <3 . Jezu wspaniałe . Mam nadzieje że wszystkie będą tak długie <3 . Pisz , pisz , pisz. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, Klaro jak pisałam w komentarzu pod rozdziałem ;) dodam kolejny, jak będzie więcej niż 3 komentarze :> Nie to, żeby coś...

      Usuń
  2. Kocham twoje opowiadanie a i oczywiście zajebisty rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  3. *_____________* pisz ,prosze pisz ! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. piszzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzz plissssssssssssssssssssssssssssssssssssss dalejjjjjjjjjjjjjjjjj

    OdpowiedzUsuń