Tydzień później w szóstkę pojechaliśmy do doktora Jana.
Doktor przyjął mnie jako pierwszą. Harry wszedł ze mną. Doktor zmierzył mi
ciśnienie. Kazał położyć się na leżance i odsłonić brzuch. Podciągnęłam bluzkę.
Doktor nałożył mi jakiegoś żelu na brzuch i zaczął jeździć mi słuchawką po nim.
- Tu jest - pokazał. Nic jednak nie widziałam, tylko jakiś
dziwny obrazek, na którym nic nie było. Doktor pokazał jakąś ciemniejszą plamę
i powiedział, że to dzidziuś. Harry miał dziwną minę. Chyba też nic nie widział.
Doktor zrobił zdjęcie. Wydrukował i podał mi je.
- To do albumu - powiedział. Dodał, że z dzieckiem jest
wszystko dobrze i zapisał mnie na kolejne USG za miesiąc.
Gdy wyszliśmy z
gabinetu, zaczęliśmy się przyglądać zdjęciu. Usiedliśmy obok Danielle i Liama.
- Co oglądacie? - zapytała Danielle.
- To jest podobno nasze dziecko - odpowiedział Harry z
powątpiewaniem.
Obydwoje z Liamem się przyjrzeli i też mieli dziwne miny.
- Ale lekarz wie lepiej, nie?- powiedział Liam.
Czekaliśmy na
zdjęcie Ellie. Po pewnym czasie wyszła
Ellie z Louis’ em, który miał podobną minę jak Harry, gdy wychodziliśmy z
gabinetu. Ellie za to była zachwycona.
- Zobaczcie jakie piękne! - pokazała nam swoje zdjęcie - Tu
ma rączki, tu ma nóżki, a tu główkę!
- Ja tam nie widzę, tego co mówisz - oznajmił Lou.
Harry zgodził się z Lou. Przyjrzałam się dokładnie zdjęciu.
Na zdjęciu kulka była trochę większa. Wyglądało jakby były dwie…
- Chyba trzeba mieć
dużą wyobraźnię, żeby stwierdzić, że to dziecko - powiedziałam. Ellie się na
mnie obraziła. Czekaliśmy na Danielle i
Liama. Gdy wyszli Liam był bardzo zmartwiony, a Danielle zaczęła pochlipywać.
- Co się stało? - zapytałyśmy równocześnie z Ellie.
- To ciąża urojona…
- Nie martw się – powiedziałam - Przyjdzie na ciebie czas i
ty zajdziesz w ciążę.
Wróciliśmy do domu w różnych nastrojach. Danielle poszła do
siebie do pokoju, a Liam za nią. W salonie siedziała mama, więc pokazałam jej
zdjęcie.
- Mamo, powiedz mi. Gdzie tu jest co.
Harry stanął za mną i objął mnie w pasie, zerkając na mamę. Mama
zaczęła się przyglądać zdjęciu z wszystkich stron. Harry parsknął śmiechem mi
do ucha, aż podskoczyłam.
- Zadajecie mi zbyt trudne pytania - stwierdziła mama po
chwili.
Zaczęliśmy się śmiać.
- Czyli nie tylko ja nie widzę?
Harry parsknął mi do
drugiego ucha.
- Ja też nic nie widzę - powiedział - No to uzgodniliśmy
stanowisko, że nic się w tym nie wyznajemy… Najważniejsze, że doktor
powiedział, że jest zdrowe.
- To na pewno. Po tych przeżyciach, które były, całe
szczęście, że jest zdrowe - odpowiedziała mama.
- To, co musisz jutro lecieć? - zapytałam mamę.
- No, muszę, bo Michał tam siedzi sam. Niestety nie ma już
urlopu, żeby przylecieć tutaj do nas. Wyobraź sobie, że Michał z doktorem Janem
studiowali razem na tym samym roczniku i się dobrze znają.
Harry wytrzeszczył oczy.
- To niemożliwe! Michał wygląda dużo młodziej.
- To co? Wydawało ci się, że Michał jest dużo młodszy ode
mnie, prawda?
Harry zaczął się coś plątać.
- Nie mamo. Nie myślałem o tym. Nawet się nad tym nie
zastanawiałem. Pasujecie do siebie i wyglądacie tak jakbyście byli w równym
wieku.
- Bo jesteśmy - powiedziała mama.
Harry mnie mocniej trzymał.
- Nie ściskaj mnie tak, bo zaraz wydusisz potomka -
zażartowałam.
Harry rozluźnił uścisk.
- To o której masz odlot? - zapytałam.
- O dziesiątej trzydzieści - powiedziała mama.
- To cię odwieziemy - zakomunikowałam.
- Słoneczko, nie. Nie wstawajcie tak wcześnie. Umówiłam się
z Dużym Bo, że mnie zawiezie na lotnisko. Nie róbcie sobie kłopotów.
- Żaden problem mamo - powiedział Harry.
- Odezwał się ten, który wstaje o szóstej rano…- zażartowała
mama.
- To mogę się dzisiaj nie kłaść - zadecydował Hazzie.
- Nie wygłupiaj się. Śpijcie sobie. Pożegnamy się dzisiaj i
będzie wszystko okej. Gdzie będziecie się tłukli na lotnisko.
Jakoś było mi głupio… Zadzwonił telefon. Harry podszedł do
telefonu i odebrał.
- Tak - powiedział- Tak, tak. To bardzo się cieszę. Dziękuje
panie doktorze.
- Kto to dzwonił? - zapytałam, kiedy Harry skończył
rozmawiać.
- Doktor Jan. Właśnie dostał wyniki badań i obydwie macie
wzorcowe morfologie, a krzepliwość u ciebie jest znakomita. Także wszystko jest
w porządku. Napijemy się wina?
- Chętnie – powiedziałam - Trzeba oblać dobre wyniki.
- Byleby nie za dużo - powiedziała mama.
- Och mamo! Przecież sama piłaś, jak byłaś w ciąży!
- A ty skąd wiesz?!
- Bunia mi mówiła. Ucałuj od nas dziadków i Michała.
- Jak będziemy u nich, to połączę się z wami na Skype i
pogadacie chwilę.
- Świetny pomysł mamo - powiedziałam.
Wypiliśmy wino, po czym mama poszła się pakować.
- Żeś wybrnął z tej sytuacji. Udało ci się - powiedziałam do
Harryego, gdy byliśmy w pokoju.
- Ale ja naprawdę nie myślałem nawet o tym - zaczął się
tłumaczyć.
- Dobra. Nie tłumacz się. Wyszło jak wyszło - powiedziałam.
Następnego dnia obudziłam się, z wrażeniem, że coś mam
zrobić. Była wpół do dziesiątej. Zobaczyłam, że Harryego nie ma. Wstałam i
poszłam do łazienki. Pewnie Harry poszedł do studia - pomyślałam. Wzięłam
prysznic. Umyłam włosy, ubrałam się i zeszłam na dół. Gdy weszłam do salonu,
Harry wchodził przez drzwi frontowe.
- Gdzieś ty był?
- No, jak to gdzie? Pojechałem odwieźć twoją mamę.
- Dlaczego żeś mnie nie obudził - zaczęłam prawie płakać.
- Próbowałem, to żeś mnie walnęła i się odwróciłaś tyłem,
zszedłem na dół i jak opowiedziałem mamie, to odpowiedziała, że masz spać i nie
ma mowy, żeby cię budzić. Odwieźliśmy ją z Dużym Bo na lotnisko i pożegnaliśmy
się. Prosiła, żebym cię ucałował.
- To czyń to - zarządziłam.
Cmoknął mnie w policzek.
- Tylko tyle?
- No, to od mamy. Dawno się obudziłaś?
- O wpół do dziesiątej… Wstyd się przyznać…
- Gdzie chłopaki?
- Chyba w studiu. Jadłeś już śniadanie?
- Razem z twoją mamą. Miło sobie pogawędziliśmy.
- A o czym?
- Takie pogaduszki, między teściową, a zięciem.
Popatrzyłam na Harryego, ale ugryzłam się w język.
- To ja idę na śniadanie - odpowiedziałam.
Harry poszedł za mną. Za chwilę Kazik przyniósł mi dwa jajka
na miękko, tost i sok pomarańczowy. Na stole stała szynka litewska, cieniutko
pokrojona, pomidory, ogórki, nutella i różne inne rzeczy.
- To może zjesz drugie śniadanie? - zapytałam.
- Dla towarzystwa zjem.
Kazik przyniósł drugi talerz i usiedliśmy do stołu.
- Chcesz jajka? - zapytałam.
- Nie powiem nie.
- To weź obydwa.
- Nie, też musisz zjeść.
- Ale ja nie lubię jajek na miękko. Mama była strasznie
biedna z mojego powodu, bo bardzo lubiła kiedyś, zanim się urodziłam, a
ponieważ nie smakowały mi, więc nie robiła ani dla siebie, a tym bardziej dla
mnie.
Wymieniliśmy się talerzami. Wzięłam tost i zaczęłam się
zastanawiać z czym go zjeść. Miałam ochotę na nutellę i na szynkę i na pomidora
i na żółty ser i parę innych rzeczy. Posmarowałam tost masłem, poczym położyłam
kawałek szynki, położyłam pomidora i zaczęłam jeść. Czegoś mi jednak brakowało.
Zjadłam dwie warstwy i posmarowałam nutellą.
- Co ty robisz? - zapytał zaniepokojony Harry z lekka
zniesmaczoną miną.
- Mam ochotę na nutellę.
- Ale tak po szynce?!
- Całkiem niezłe - powiedziałam
Zjadłam całą kanapkę.
- Coś mi brakuje jeszcze - powiedziałam i popatrzyłam po
półmiskach - O! Są ogórki!
Sięgnęłam po kiszonego ogórka. Harry się wykrzywił, gdy go
ugryzłam.
- Zjadłabym śledzia - powiedziałam.
- Tak na śniadanie?! - krzyknął przerażony Harry.
Opamiętałam się. Ogórka jeszcze zagryzłam pomidorem. Popiłam wszystko sokiem
pomarańczowym, a Harry wybiegł z jadalni. Co mu się stało? – pomyślałam - To ja
powinnam mieć mdłości, a nie on… No nic…
Wstałam i poszłam do pokoju. Harry wyszedł z łazienki.
- Co ci się stało? Coś ci zaszkodziło?
- Nie, nic…- odpowiedział - Pewnie o te dwa jajka to było za
dużo.
Przytuliłam się do niego.
- Biedny tatuś - powiedziałam.
- Ładnie pachniesz - powiedział.
- Dzięki.
- Muszę iść zobaczyć, co robią chłopaki.
- Okej. Ja idę do Ellie.
Rozeszliśmy się. Każdy w swoją stronę. Zapukałam do drzwi.
- Proszę!- usłyszałam głos Ellie.
- Jak się czujesz?
- Dobrze.
- Co robisz?
- Planuję następną trasę koncertową.
- Na kiedy?!
- Za dwa miesiące.
- Myślisz, że oni będą chcieli pojechać?! Mama dzisiaj
odjechała. Nie wiem, czy oni się zgodzą.
- Dostałam niezłą propozycję. Tourne po Europie.
- Nie można tego przełożyć?
- Pojedziemy z nimi.
- Kto pojedzie, ten pojedzie - odpowiedziałam.
- Jak to?!
- Mnie doktor zakazał tak długich lotów.
- Wynajmiemy charter i polecimy. Będziesz sobie chodzić,
leżeć, będziesz mogła robić co chcesz. Pogadam z nim. Na pewno się zgodzi.
- Sądzę, że jeżeli się nie zgodzi, to Harry na pewno nie
będzie chciał jechać. Widziałaś, jakie były problemy, żeby go wysłać z powrotem
do Australii.
- Ale to była inna sytuacja. Teraz jesteś już zdrowa.
Rób jak chcesz.
Zobaczysz, że będzie tak jak mówiłam - pomyślałam.
- Muszę popracować nad stroną - powiedziałam i wyszłam.
Poszłam do siebie. Odpaliłam komputer. Włączyłam Skype.
Chciałam połączyć się z mamą, ale nie
było jej widać. Za to złapała mnie Dominika.
- Hej co u ciebie? – zapytała - Gdzie ty jesteś?
- W Chicago.
- A kiedy wracasz?
- Nie prędko.
- Dlaczego?
- Bo jestem w ciąży.
Dominikę zamurowało.
- Miałam trochę problemów i lekarz zabronił mi latać -
kontynuowałam.
- Moje gratulacje! - krzyknęła.
- A ty gdzie jesteś?
- W Paryżu.
- Co robisz w Paryżu?
- Przyjechałam na parę dni.
- A Gabriela też z tobą przyjechała?
- Nie, ona jest w Tokio.
- JAK TO W TOKIO?! - wykrzyknęłam.
- A… Bo The Wanted tam są i pojechała z Jay’ em.
- Ale żeś mnie zaskoczyła teraz…
- Tak jak ty mnie - rzuciła uśmiechając się szeroko - A jak
się czujesz w tej ciąży?
- A… Byłam trochę w szpitalu - opowiedziałam jej o swoich
przeżyciach.
- Matko Boska!
- Co? Nawróciłaś się?
- To była przenośnia - powiedziała - Ale byłaś odważna, że
puściłaś Harryego.
- A powiedz, jak tam Geff?
- Jest super. Zobacz!
Pokazała mi pierścionek zaręczynowy. O mało nie spadłam z
krzesła.
- Uważaj, bo spadniesz - rzuciła Dominika.
- To co? Będziesz się przenosić do Paryża?
- Jeszcze nie wiem - odpowiedziała.
- A Geff znalazł jakąś robotę?
- Same dorywcze…
- To nie ma dla ciebie czasu?
- W dzień może nie… Za to w nocy latamy po całym Paryżu.
- Cieszę się ze względu na ciebie i na Geoffreya. Dobry z
niego chłopak.
- Nie wiesz, jak bardzo.
- A co? Teraz w robocie jest?
- Dzisiaj kelneruje w jakiejś knajpie. Mamy się tam spotkać.
Podobno podają tam dobre małże.
- To ci trochę zazdroszczę, bo chyba wiem, w której knajpie.
- Skąd wiesz?
- Zapytaj Geffa. Na pewno ci powie.
- Powiem ci szczerze, że marzy mu się przedstawicielstwo One
Direction we Francji.
- Pogadam z Ellie i Danielle. Tylko nic mu nie mów.
- Jasne. Obiecuję.
Pogadałyśmy jeszcze troszkę, gdy odezwał się do mnie Błażej.
- Hejo!- rzucił.
- To ja znikam - powiedziała Doma i się wyłączyła.
- Hej, no co tam u ciebie? - zapytałam.
- U mnie wszystko okej.
- A jak tam łowy drugiej połowy?
- Słabo, ale staram się jak mogę.
Zaczęłam się śmiać.
- A jak tam młoda małżonka? - zapytał.
- Już nie taka młoda - odpowiedziałam.
- Nie mówię panna młoda, tylko małżonka! - uśmiechnął się
szeroko - plotki doszły do Inowrocławia, że się powiększacie.
- To już tam dotarło?
- No… Mając babcie takie jak nasze, to już wszyscy wiedzą…
- O Matko Boska! Cała Polska już wie?!
- Nie tylko Polska.
Zrobiło mi się słabo. Muszę powiedzieć babci, żeby więcej
nikomu nie mówiła, ale pewnie i tak i
tak wszystkim powiedziała…- westchnęłam.
- Co tak wzdychasz?
- A nic…
- Nie, przejmuj się. W rodzinie wszystko zostanie - próbował
mnie pocieszyć.
- To i tak i tak gdzieś wypłynie, że Harry będzie miał
dziecko…- powiedziałam.
- Och, daj spokój. Kiedyś to musiało się wydać.
Pogadałam jeszcze chwilę i się rozłączyłam. Weszłam na
polską stronę Facebooka. Odnalazłam sztuczny profil Harryego i zaczęłam czytać,
jakie pierdoły piszą. Okazało się, że Harry ma już czwórkę dzieci. Każde z inną
dziewczyną, a dwie następne są w ciąży, ale się jeszcze nie ożenił - parsknęłam
śmiechem. Muszę się zapytać Harryego o te szóstkę dzieci. Niall na swoim profilu
prezentował zdjęcia z ostatniej podróży i koncertów. Ostatni wpis był z dzisiaj
rano, gdzie napisał, że pracują nad nową płytą.
Oczywiście komentarzy było masę. Od zachwytu, po dezaprobatę. Przeszłam
na Twittera i weszłam na profil Harryego. Było masę pytań do Hazzy, ale na nie, nie odpowiadał. Wyszłam z Twittera
i weszłam na stronę internetową One Direction. Pododawałam zaległe zdjęcia.
Trochę komentarzy i weszłam na forum. Na forum huczało od różnych pogłosek.
Oczywiście fanki z Polski wypisywały o szóstce dzieci Hazzy. Dzięki Bogu tylko
po polsku. Postanowiłam, że nie będę nic pisać. Było trochę wpisów po
hiszpańsku, ale wpadłam na pomysł, że
ściągnę Nialla, żeby mi przetłumaczył.
Zadzwonił telefon. Odebrałam.
- Hej Megan! - usłyszałam głos mamy Harryego - Jak się
miewasz?
- Jakoś się trzymam -
odpowiedziałam.
- Harry mi wszystko powiedział i jestem bardzo szczęśliwa,
że zostanę babcią! Jakbyście potrzebowali czegoś, to mogę przyjechać, żeby wam
w czymś pomóc.
- Bardzo dziękuję mamo, ale teraz pobędziemy razem w Chicago, bo
chłopcy tworzą nową płytę, a to musi trochę potrwać.
- Tylko przypadkiem nie wybieraj się w dłuższą trasę.
Wiedziałam, że Harry jej coś wypaplał.
- Masz już teraz do mnie numer. Wpisz go sobie do książki i
jakbyś potrzebowała to dzwoń. Muszę kończyć, bo na kolację przychodzi do mnie
Mick.
- To życzę udanej kolacji i pozdrów tatę.
- Jasne, jasne - powiedziała śmiejąc się w słuchawkę - To do
usłyszenia.
Rozłączyłyśmy się. Do pokoju wpadł Harry.
- Co porabiasz?
- Właśnie rozmawiałam z twoją mamą.
- Nie zawołałaś mnie?
- Dzwoniła do mnie, a nie do ciebie.
- A o czym rozmawiałyście?
- O wszystkim i o niczym - powiedziałam - Mama
zaproponowała, że jeśli będzie potrzebna, to przyleci.
- Tylko nie to! - powiedział Harry.
- A właśnie. Ma być twój tata na kolacji u mamy.
- Co ty powiedziałaś?
- No, to co słyszałeś.
- Na pewno? Mick?
- A ilu masz ojców?
- No jednego…
- No właśnie. Czy już wiesz, o kim mówię?
- Aż mi się nie chce wierzyć.
- Mama powiedziała, że ich stosunki się poprawiły po naszym
weselu. Może się jeszcze zejdą?
- Byłoby miło, ale
wątpię - powiedział Harry.
- Nie masz mi nic do powiedzenia? - zapytałam poważnie
dusząc się w duchu ze śmiechu.
- O czym ty mówisz? - zaczął się zastanawiać.
- O tym, że masz szóstkę dzieci.
- CO?!
- Masz zobacz.
Weszłam na Facebooka i pokazałam post, gdzie było wszystko
napisane.
- Chcesz, to ci nawet przetłumaczę na angielski.
Przetłumaczyłam, a Harry dostał ataku śmiechu.
- Znowu zaczynasz? - wydusił z siebie.
- Ja tylko czytam posty fanek - powiedziałam niewinnie.
Harry mnie złapał w ramiona i powiedział:
- Przecież wiesz wszystko.
- No nie wiem, co robisz w trasie - powiedziałam udając
poważną. Prawie się obraził.
- Nie wiem, co ty tam powymyślałaś.
- To sobie wejdź w tłumacza i przetłumacz na znany ci język -
zakpiłam sobie.
Harry przetłumaczył. Widocznie mi nie wierzył, ale mina mu
zrzedła.
- Co za głupie dziewuszyska - powiedział - Mogę im napisać,
że będę szczęśliwym tatusiem.
- Ani mi się waż!
Zaczął się śmiać.
- To? Robimy następną piątkę?
- Najpierw się musi jedynka urodzić - zaczęłam się śmiać -
masz ucałowania od Dominiki i Geffa.
- Tak? Rozmawiałaś z nimi?
- Nie, tylko z Dominiką.
- Czy ja o czymś nie wiem?
- No właśnie próbuję ci powiedzieć. Lepiej usiądź. Zaręczyli
się!!!
- To cudownie! - powiedział - A teraz poproszę ucałowania.
Pocałowałam go w policzek.
- W drugi też poproszę.
- Ale za co?
- No, ten ma być od Geoffreya, bo tamten rozumiem, że był od
Dominiki?
Pocałowałam go w drugi policzek, a on mnie złapał,
przewrócił na łóżko i zaczął mnie całować gdzie popadnie.
- Przestań - zaczęłam się śmiać i wywijać.
- Nie puszczę cię!
- Puszczaj!
- Nie puszczę!
Podwinęłam mu szybko koszulkę i zaczęłam go łaskotać. Puścił mnie, a ja
uciekłam z pokoju. Pobiegłam do spiżarni. Zamknęłam się w niej i nadsłuchiwałam
kroków i odgłosów. Po jakiś pięciu minutach usłyszałam kroki w kuchni.
Zobaczyłam, że klamka w drzwiach się przekręca. Schowałam się za regałem z
przetworami i obserwowałam kto wchodzi. Zobaczyłam Nialla. Zaczął buszować po
spiżarni. Sięgnął po słoik, który miałam przed twarzą i gdy mnie zobaczył,
wrzasnął i o mało nie upuścił słoika.
- Cicho bądź!- powiedziałam.
- Co tu robisz?!
- Chowam się.
- Czy ja o czymś nie wiem? - usłyszałam głos Harryego, który
wszedł do spiżarni.
- A, Megan mi pomagała odszukać ogórki - wyjaśnił Niall.
- Możesz sobie szukać tych ogórków, a ty idziesz ze mną -
wskazał na mnie.
- Nie…- powiedziałam nieśmiało.
- Mam cię zabrać?!
Nic nie odpowiedziałam. Podszedł do mnie, złapał mnie i
wyniósł ze spiżarni. Przerzucił mnie sobie przez ramię i trzymał bardzo mocno,
gdyż wierzgałam z całych sił.
W salonie siedział
Zayn.
- Cześć Zayn! – powiedziałam - Pomożesz?
- Nie wtrącam się w sprawy rodzinne.
- Chodź tu natychmiast! - krzyknęłam.
- Nie radzę - powiedział z nutką żartobliwą Harry.
Harry zaczął mnie wnosić po schodach na górę. Usłyszałam, że
coś się dzieje na górze. Gdy weszliśmy
na korytarz usłyszałam głos Louisa.
- Co ty za worek niesiesz?
- To nie worek, tylko moja żona - powiedział Harry.
- Supermenie! Ratuj mnie! - Krzyknęłam do Lou.
- Niestety nie mam swojego stroju - odpowiedział.
- To zrób coś! Połaskocz go, czy co! - błagałam prawie
Louisa.
- A co? Będzie cię lał?
- Nie wiem co będzie robił! - powiedziałam, udając płacz.
Louis zrobił krok w naszym kierunku, ale Harry coś warknął i
Lou się wycofał.
- Nie słuchaj go! Pomóż! Ratuj mnie!
- Przed czym? Przed własnym mężem będę cię ratował?
- No…
Harry kopnął drzwi, zamykając je w ten sposób. Podszedł do
szafy, otworzył ją i wyciągnął kajdanki.
Rzucił mnie na łóżko, złapał za rękę i przypiął do łóżka.
- Chyba żartujesz!
- Mam cię zakneblować? - zapytał.
Przełknęłam głośno ślinę.
- To, co chcesz teraz ze mną zrobić?
- A jak myślisz? - pocałował mnie, zamykając w ten sposób
usta.
Okazało się, że Harry ma drugą parę kajdanek i przypiął mi drugą
rękę do łóżka.
- Harry, puść mnie! – zażądałam - Już nie ucieknę! Obiecuję!
Siusiu mi się chce! Wypuść mnie! Bo zaraz będzie mokre łóżko!
Harry popatrzył na mnie i zobaczył w moich oczach
przerażenie.
- Ale czego się boisz? - zapytał.
- Nie boję się, tylko chce mi się siku! Wypuść mnie! -
zaczęłam go błagać.
Odpiął kajdanki i mnie puścił. Pobiegłam do łazienki.
Zdążyłam w ostatnim momencie. Przejrzałam się w lustrze. Kiedy wyszłam z
łazienki, Harryego już nie było. Gdzie on poszedł? - zastanawiałam się.
Postanowiłam, że poczekam na niego. Włączyłam komputer. Na portalach wrzało.
Pod wielkim nagłówkiem:
„Harry Styles
odchodzi z zespołu!”
Był artykuł, który przeczytałam od deski do deski. Z
artykułu wynikało, że Harry myśli nad odejściem z zespołu. Szlag mnie trafił równo. Była to mało znana
gazeta, a Harry udzielił tam wywiadu. Co on powiedział? - pomyślałam. Nie
wiedziałam przecież, czy Harry udzielił wywiadu, czy jest to plotka wyssana z
palca. Musiałam się dowiedzieć. Wyskoczyłam z pokoju i zaczęłam szukać Hazzy.
Nigdzie go niebyło.
- Niall, nie widziałeś Harryego? - zapytałam chłopaka, który
siedział rozwalony na kanapie.
- Nie…
Wyjrzałam do ogrodu, ale tam go też nie było. Pobiegłam do
studia. Było zamknięte. Usłyszałam, że coś tam się dzieję, więc zaczęłam walić
w drzwi. Po jakimś czasie otworzył Harry.
- Natychmiast do pokoju - powiedziałam.
- Teraz nagrywam - odpowiedział.
- Internet cały huczy. Musimy porozmawiać.
- Na jaki temat?
- Na temat twojego odejścia z zespołu.
- CO?!
- To co słyszysz. Chodź zobacz, jak nie wierzysz.
- Poczekaj, zaraz przyjdę.
Poszłam do pokoju. Za chwilę wpadł Harry. Pokazałam mu
artykuł.
- Co to za gazeta? - zapytał zdziwiony - Nigdy nie słyszałem
o takiej gazecie…
- Nie udzielałeś im wywiadu?
- Nie przypominam sobie…
- Trzeba poszukać informacji o tej gazecie - powiedziałam.
Harry się cały trząsł ze zdenerwowania.
- Nie denerwuj się.
Do pokoju wpadł Niall.
- Harry! Co ty wyprawiasz?! Wchodzę na Facebooka, a tu
piszą, że się zespół rozpada i że odszedłeś z zespołu! Coś ty nagadał?! Skąd
takie plotki?!
- Nie mam zielonego pojęcia, o co chodzi…- powiedział
Hazzie.
Wrzuciłam w wyszukiwarkę, tytuł gazety i okazało się, że
jest to jakiś magazyn plotkarski wydawany w USA.
- Trzeba zadzwonić do Dereka i zainteresować go tym…-
powiedział Liam, który stał nade mną. Rozejrzałam się. W pokoju byli wszyscy. Harry wziął telefon i
wykręcił numer do kancelarii prawniczej.
- Dzień dobry, czy z Derekiem mogę rozmawiać? Mówi Harry
Styles.
Po chwili usłyszeliśmy:
- Cześć Derek. Mam problem. Jakiś szmatławiec z USA napisał,
że udzieliłem im wywiadu, czego nie zrobiłem. W wywiadzie tym jest napisane, że
odchodzę z zespołu. Rozeszło się to po całym Internecie Proszę załatw to jakoś.
Harry włączył na głośnomówiący. Usłyszeliśmy, że Derek mówi:
- Możemy wystąpić na drogę sądową i zażądać odszkodowania i
sprostowania plotek.
Do pokoju wpadła Ellie.
- Nie wiecie, co się dzieje? Telefony się urywają. Już
trzech sponsorów się wycofało i wygląda na to, że trzeba będzie odwołać tourne.
Gdy Derek to usłyszał powiedział:
- Możemy zażądać dwudziestu milionów euro odszkodowania. Co
wy na to?
- To załatwiaj Derek.
Włączyłam MTV. Na dolnym pasku leciało:
Co dalej z One Direction po odejściu Harry'ego?
Ellie złapała za telefon. Domyśliłam się, że dzwoni do MTV.
Moje przypuszczenia się potwierdziły.
- Witam. Tu menadżerka zespołu One Direction. Co wy za
plotki rozsiewacie? Czy mam podać was do sądu? Tak. Może wystąpić. Może
udzielić wywiadu. Tak. Tak. Kiedy? Oczywiście. Może być dzisiaj o siedemnastej.
Do widzenia. Będziemy - Ellie się rozłączyła.
Wszyscy byli bardzo zdenerwowani.
- Zastanówcie się, co będziecie mówić w wywiadzie.
Uważajcie, co mówicie.
O czwartej zajechała limuzyna. Wsiedliśmy do niej i
pojechaliśmy do budynku MTV.
- Dzień dobry. Jesteśmy menadżerkami zespołu One Direction.
Mieliśmy się tu spotkać w sprawie plotek, które rozsiewacie - powiedziała Ellie
do recepcjonistki.
- Tak, oczywiście - odpowiedziała i gdzieś zadzwoniła.
Po pewnym czasie wyszła jakaś dziewczyna i poprosiła, abyśmy
za nią poszli. Wiadomość z paska została zdjęta, co zauważyliśmy jeszcze w
domu. za to były zapowiedzi wywiadu z One Direction.
- Rozumiem, że udzielicie panowie wywiadu, naszej stacji? -
zapytała dziewczyna.
Po chwili chłopców zabrano do charakteryzatorni, a my
czekałyśmy aż wyjdą.
- A panie to kto? - zapytała dziewczyna.
- Jesteśmy spółką, która zajmuje się sprawami One Direction.
- Pani jest Ellie, prawda? - powiedziała do Ellie - Jest
pani narzeczoną Louisa, tak?
- Nic na ten temat nie wiem - odpowiedziała Ellie.
- A pani jest Danielle, narzeczoną Liama?
- A skąd!
- A pani to kto?
- Jestem menadżerką zespołu - odpowiedziałam.
- Skądś panią znam.
Modliłam się, żeby chłopcy zostali jak najszybciej
ucharakteryzowani. I tak trzymałyśmy się jednej wersji.
- Widziałam panią na zdjęciach z Harrym, jakieś pół roku
temu - drążyła dalej dziewczyna.
- To był wybieg marketingowy - odpowiedziałam.
- To nic panią nie łączy z chłopcami? - zapytała dziewczyna.
- Łączą nas sprawy zawodowe - odpowiedziała twardo Ellie.
Dziewczynie troszkę zrzedła mina. Do studia wpadł Derek.
Pracował w bardzo znanej kancelarii, która specjalizowała się w sprawach
artystów i Derek musiał być znany dziewczynie, bo zupełnie zmieniła
nastawienie.
- Gdzie chłopaki? - zapytał Derek.
- Przygotowują się do wywiadu - odpowiedziałam.
- Dzwoniłem do tej gazety i powiedzieli, że napiszą jutro
sprostowanie. Bylebyśmy ich nie pozywali. Zadecydujcie wy.
- Przecież to się rozniosło po całym świecie. Jak mamy ich
nie pozywać?! - zaprotestowała Ellie.
Dziewczyna słuchała nas uważnie.
- Ustalimy to jeszcze z chłopakami - powiedziałam krótko.
- Będę się przysłuchiwał wywiadowi - powiedział Derek.
- My też- odpowiedziała Danielle.
Zostałyśmy wprowadzone na widownię i przyglądałyśmy się
nagraniu. Pytania były bardzo podchwytliwe i łatwo było popełnić błąd, ale chłopcy sprostali zadaniu i zachowywali
się, jakby nic się nie stało. Wreszcie padło pytanie do Hazzy:
- Podobno odszedłeś z zespołu, albo się nosisz z takim
zamiarem. Jest to prawda?
Zaskoczenie na twarzach wszystkich pięciu, było mocno widoczne.
Harry spokojnie odpowiedział:
- O tym, że odszedłem z zespołu dowiedziałem się od waszej
stacji.
- Zespół się nie rozpadł i nikt z zespołu nie odszedł -
powiedział Liam.
- Skąd wzięliście tą plotkę? - zapytał Louis - Jedziemy na
tourne i nic nikomu nie wiadomo, że ktoś chce odejść. Jesteśmy zżyci jak
rodzina, a rodziny się nie opuszcza! Czujemy się bardzo dobrze we własnym
gronie i mamy podpisane kontrakty do 2018 roku.
- Teraz tworzymy nową płytę - powiedział Zayn.
Skończyło się, że MTV przeprosiło chłopców na antenie i
wyszliśmy z budynku. Derek był zadowolony. Pojechaliśmy do kancelarii.
- To jak z tą gazetą? - zapytał Niall - Musimy ich oduczyć
plotkowania.
- Ale to jest gazeta plotkarska - powiedział Derek.
- To niech nie plotkują na nasz temat - powiedział Harry.
- Dobrze. Przygotuję pozew do sądu.
Wróciliśmy do domu. Zdążyliśmy na wywiad w MTV, który był
poprzedzony przeprosinami dla zespołu. Po
wywiadzie poszłam na górę i weszłam w Internet. Pojawiły się wpisy na temat
wywiadu, potępiające gazetę. Wyglądało na to, że gazeta będzie spalona. Weszłam
na naszą stronę, co uzgodniłam wcześnie z Derekiem i napisałam oświadczenie, że
zespół pozwie gazetę do sądu za rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji. Gdy
skończyłam, poczułam się bardzo zmęczona.
W domu panowała cisza. Zastanawiałam się, co robią chłopaki. Zeszłam na
dół, ale nikogo tam nie było.
Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Harryego.
- Gdzie jesteście? - zapytałam, gdy odebrał.
- W studiu. Nie przeszkadzaj – powiedział - Jak skończymy,
to przyjdę - rozłączył się.
Poszłam na górę i położyłam się. Głupie szmatławce -
pomyślałam, nim zasnęłam.
Obudził mnie Harry, który wszedł do pokoju.
- Czy ty na pewno nie udzielałeś takiego wywiadu? -
zapytałam.
- Co ci przyszło do głowy? - zapytał oburzony - Przecież
wiesz, że z chłopakami mam tylko szansę, a sam nie za bardzo - powiedział
kładąc się koło mnie - Nagraliśmy fajną piosenkę. Chodziła mi po głowie od
pewnego czasu. Ciekawy jestem, co powiecie. Jutro wam przedstawimy, to co
zrobiliśmy. Popatrzyłam na zegarek. Było po dziesiątej.
- Niezły byłeś w tym wywiadzie - powiedziałam.
- A może powinienem się zastanowić nad odejściem…
- Ani mi się waż! W waszym zespole siła.
Na następny dzień humory się znacznie poprawiły, gdyż
sponsorzy, którzy się wycofali, po obejrzeniu wywiadu w MTV zdecydowali, że
jednak chcą uczestniczyć i sponsorować dalej tourne. Zadzwonili z
przeprosinami, że uwierzyli w jakieś niesprawdzone plotki. Derek złożył pozew w
sądzie o dwadzieścia milionów euro, oraz przeprosiny i sprawy zaczęły wychodzić
na prostą. Posypało się więcej zaproszeń. Było nawet lepiej, niż
przypuszczaliśmy. Chłopcy zademonstrowali nam swoje nowe piosenki. Były
naprawdę super. Lepsze niż na pierwszej płycie. Postanowiłyśmy, że musimy
zainwestować w płytę. I to jak najszybciej, dopóki o chłopcach jest głośno.
Zadzwoniłyśmy do wytwórni. Gdy się dowiedzieli, że chłopcy mają materiał na
następną płytę, kazali go nam przesłać jak najszybciej. Zrobiłyśmy to i
czekałyśmy na odpowiedź. Jeszcze tego samego dnia zadzwonili do nas z wytwórni
i prosili, abyśmy przyjechały podpisać kontrakt. Pojechałyśmy do wytwórni i wywalczyłyśmy
dodatkowe pieniądze na każdej płycie. Wytwórnia chciała, żeby jedna z piosenek
promowała album, na co się zgodziłyśmy. Wyszłyśmy zadowolone ze studia, że od
jutra zacznie się kampania reklamowa.
* No hej! Tak... Ja w niedzielę... Coś niebywałego :D No i jak? Dobry? Co do konkursu. Ten rozdział wygrała Karolina. Chciałam Was zapytać, czy chciałybyście dalej coś takiego? Piszcie w komentarzach! :) Czekam :] A może same chciałybyście mi podrzucić pomysły na konkursy, czy zabawy? :> Piszcie!
~Meg