niedziela, 23 grudnia 2012

Rozdział Pięćdziesiąty Piąty


Tydzień później byłyśmy umówione na USG. Chłopcy nie mogli nam towarzyszyć, więc pojechałyśmy z Dużym Bo. Pierwsza tym razem weszła Ellie, a ja czekałam na swoją kolej. Brzuch Eleanor się zaokrąglił,  ale zręcznie jeszcze go ukrywała pod ubraniem.
Potem przyszła pora na mnie. Weszłam do gabinetu i przywitałam się z doktorem.
- Dzień dobry panie doktorze!
- Witam moją ulubioną pacjentkę!
- Pewnie każdej pan mówi, że jest ulubiona - zaczęłam się śmiać.
Doktor nie zaprzeczył, tylko się uśmiechnął. Zmierzył mi ciśnienie, potem zrobił USG i był bardzo ze mnie zadowolony.
- Proszę wejść jeszcze na wagę - poprosił. Zdjęłam buty i weszłam na wagę.
- Całkiem nieźle - powiedział doktor - Przytyło się Pani siedem kilo.
- ILE?!- powiedziałam przerażona.
- Siedem.
- To strasznie dużo!!!! Panie doktorze co ja mam zrobić?!
- Czemu się Pani denerwuje?
- No jak to czemu?!
- To normalne - powiedział spokojnie - Wszystko jest dobrze. Nie ma się co martwić. Dobrze, że pani przytyła, bo gdyby pani nie przytyła, wtedy byłoby gorzej, a Ellie już nie je ogórków konserwowych?
- Nie. Już jej przeszły. Przerzuciła się na kiszone.
- To świetnie!
Dostałam nowe zdjęcie z badania,  ale zdecydowałam, że przyjrzę mu się później. Kiedy Ellie wyszła, była jakaś nieswoja. Nie zdążyłam się jej zapytać, co się stało. Doktor zapisał mi jakieś leki, napisał na kartce jak mam je brać i wyszłam z gabinetu.
- Co się stało? - zapytałam Ellie.
- Jestem przerażona.
- Czym? - zapytałam.
- Doktor mnie uraczył szczęśliwą wiadomością.
- Jaką? - zapytałam.
- Że będę miała bliźniaki.
- To super!- powiedziałam.
- To nie jest wcale takie super. Wiesz ile jest roboty przy dzieciach? Przy jednym… A co dopiero przy bliźniakach? Tylko nie mów nic nikomu. Muszę najpierw pogadać z Louisem.
- A już wiadomo, jakie będą te bliźniaki?
- Nie chciałam wiedzieć. Powiedziałam, że przyjdę tu z Louisem i się dowiemy razem.
- Popatrz. To tak jak ja.
- Jak to?
- Też chciał mi doktor powiedział, co będę miała,  ale powiedziałam, że przyjdę z Harrym.
Wychodziłyśmy ze szpitala, gdy jakiś paparazzi zrobił nam zdjęcie.
- Shit - powiedziała Ellie, a Duży Bo się rzucił na niego.
- Jeszcze tego nam brakuje - powiedziałam do Ellie.
Wsiadłyśmy do samochodu, a po chwili Duży Bo odjechał.
- I co? Udało się?
- Udało. Chyba nie będziecie mogły wychodzić…
Zadzwoniłam do doktora Jana i powiedziałam, co nas spotkało pod szpitalem i żeby  nic nie mówił, gdyby ktoś się pytał.
- To macie jak w banku - odpowiedział doktor- Ale lepiej by było, żebym sam przyjeżdżał do was, a nie wy do mnie. Z USG mogę przyjechać.
Ucieszyłam się i powtórzyłam wszystko Ellie. Kiedy dojechaliśmy do domu, chłopców nie było. Byli w radiu. Weszliśmy do domu i rozeszłyśmy się po pokojach. Poczułam się strasznie głodna. Nie możesz tyle jeść - tłumaczyłam sobie. Poszłam do kuchni. Otworzyłam lodówkę i dyskutując z sobą zawzięcie, wyciągnęłam pudełko lodów, które wzięłam ze sobą na górę. Nie zapominając oczywiście o łyżeczce. Usiadłam sobie na łóżku i otworzyłam pudełko. Lody były o smaku waniliowo czekoladowym. Bardzo mi smakowały. Gdy kończyłam jeść lody, do pokoju wszedł Harry.
- Kiedy wróciliście? - zapytałam.
- Przed chwilą- odpowiedział podchodząc do mnie.
- I jak wam poszło? - zapytałam.
- Dobrze, a co jesz?
- Lody.
- A dasz trochę?
Wsadziłam mu łyżeczkę w usta.
- Całkiem niezłe. Co mówił doktor?
- Tu masz zdjęcie - podałam mu kartonik. Dokończyłam lody i postawiłam pudełko obok siebie.
Harry zajrzał do pudełka.
- O, pusto….
- A czego się spodziewałeś?
- To powiesz mi, co doktor mówił, czy mam żądać biuletynu od doktora - uśmiechnął się dołeczkowato.
- No, już powiem, ci powiem. Następnym razem doktor przyjedzie tutaj i w ogóle będzie przyjeżdżał tutaj, bo niestety natknęłyśmy się na paparazziego, którego Duży Bo unieszkodliwił.
- Trzeba będzie wam chyba zmienić ochroniarza, bo Duży Bo jest kojarzony z nami…
- Ale my jesteśmy waszymi menadżerkami i też może nas chronić - odpowiedziałam twardo. Przyzwyczaiłam się do Dużego Bo i nie chcę zmian!
- Przecież nie chcę wyrzucać Dużego Bo, tylko zamienić ochroniarzy.
- To tym bardziej będziemy bardziej kojarzone. Ted jeździ z wami od pewnego czasu, a Duży Bo pokazuje się tylko z nami.
- Dobrze. Już nic nie będę proponował - popatrzył mi w oczy, uśmiechnął się i pocałował - zgoda?
- Zgoda.
Harry patrzył na kartonik.
- Wygląda trochę na większe…- powiedział.
- No, co chcesz, żeby się zmniejszało? - zaczęłam się śmiać.
- Ale to, że doktor będzie przyjeżdżał do nas, to lepiej, bo będę mógł uczestniczyć w USG - uśmiechnął się figlarnie - też chcę wiedzieć, jak nasz maluszek się rozwija. Dzisiaj na wywiadzie cały czas myślałem o tobie.
- Mam nadzieję, że się nic nie wygadałeś - powiedziałam.
- No, coś ty - popatrzył na mnie z wyrzutem - uważaj, bo się doigrasz.
- A jaką przewidziałeś karę? - zapytałam.
- Zobaczysz.
Na korytarzu usłyszeliśmy wrzask Louisa. Nasze drzwi się otworzyły i do pokoju wparował szczęśliwy Louis.
- Będę miał bliźniaki! - wrzasnął.
- Nie, wrzeszcz tak, bo cię będzie słychać na drugim końcu miasta - powiedział Harry. Louis wybiegł z pokoju. Harry sięgnął po pilota i zamknął za nim drzwi.
- To jak tam moja szóstka dzieci się miewa? - zapytał Harry z iskierką w oczach.
- Ja wiem tylko o jednym - powiedziałam.
- To może zrobimy jeszcze jakieś za jednym zamachem…
- Żeby to się tak dało - powiedziałam śmiejąc się.
- Nie masz ochoty wykąpać się w jacuzzi? - zapytał Harry.
- Z wszystkimi bajerami? - zapytałam.
- Mogą być nawet dodatkowe - powiedział Hazzie.
- Świntuch!- oburzyłam się.
- Dlaczego? - zapytał niewinnie Harry.
W jacuzzi przesiedzieliśmy dwie godziny i w pewnym momencie zachciało mi się spać.
- Ja wychodzę i idę spać. Poza tym rozmiękłam całkowicie.
- To będę musiał cię nabalsamować - powiedział. Złapał jakiś balsam i powędrował za mną do pokoju.
- Kładź się - powiedział.
Położyłam się na łóżku. Zaczął mnie smarować. Bardzo dokładnie, zaczynając od stóp. Harry w ten sposób odkrył, że mam łaskotki w stopach i w paru innych jeszcze miejscach. Był z tych odkryć bardzo zadowolony. Przewrócił mnie na brzuch i zaczął smarować plecy.
- Teraz ty - powiedział, gdy skończył.
- Co ja? - zapytałam zdziwiona.
- Nabalsamuj mnie.
- Ale mi się chce spać.
- To pójdziesz spać potem. Masz - wręczył mi pojemnik. Położył się na brzuchu i czekał, aż go nakremuję.
- No długo mam czekać? - zapytał. Usiadłam obok niego i zaczęłam go smarować - O jak mi dobrze!
- Za to mi nie.
- Ale tobie było przed chwilą.
- A skąd wiesz?
- Mam to zrobić jeszcze raz? Poza tym widziałem, że ci dobrze było, więc nie oszukuj. Nogi też.
Przejechałam przez pośladki.
- Mmm…- mruknął rozkosznie Harry.
Gdy skończyłam smarować mu nogi powiedział:
- Wyżej.
- Przecież jesteś już posmarowany.
- Za mało.
- Gdzie? - zdziwiłam się.
- Wyżej.
Przejechałam ręką do kolana.
- Wyżej.
- Ty świntuchu! - dałam mu klapsa w tyłek.
- O, właśnie tu.
Odstawiłam balsam.
- No, co jest? Jeszcze nie skończyłaś.
- Nie będę cię przewracać. Sam się przewróć na plecy - powiedziałam.
Harry się przewrócił na plecy.
- Melduje się w na stanowisku, w pełnej gotowości - powiedział Harry. Wzięłam balsam i posmarowałam mu tors . Zaczął się w pewnym momencie śmiać.
- Z czego się śmiejesz?
- Nic - powiedział.
- Masz mi powiedzieć.
- Nic ci nie powiem.
Odstawiłam balsam i zaczęłam się ubierać w piżamę.
- Co robisz?
- Ubieram się.
- Po co? A, rozumiem, żebym mógł cię rozebrać. Już będę grzeczny. Weź mnie wysmaruj do końca i już.
- Nie.
- No, bardzo cię proszę.
- Najpierw powiedz.
- Miałem łaskotki - powiedział i uśmiechnął się szeroko.
Miałam na sobie spodenki od piżamy. Usiadłam i zaczęłam smarować Hazzę dalej. Gdy skończyłam, wstałam i odniosłam balsam do łazienki. Usłyszałam, że ktoś puka do drzwi.
- Czy w tym domu nigdy nie ma spokoju? - zapytał Harry, który poszedł otworzyć. Usłyszałam rozmowę:
- Przeszkadzam? - usłyszałam głos Nialla.
- Tak.
- Ale widzę, że jesteś sam. Gdzie Megan, bo chciałbym z nią porozmawiać.
- Nie ma. Wyszła.
- Nie wiesz gdzie?
- Nie wiem.
- Mam do niej ważną sprawę osobistą.
- To jak ją zobaczę, to jej powiem. A coś się stało?
- To, nic. Muszę pogadać z Megan.
Drzwi się zamknęły. Wyszłam z łazienki i zaczęłam się ubierać.
- Czemu się ubierasz?
- Muszę iść do Nialla.
- To Niall jest ważniejszy ode mnie?
- Zaraz wrócę. Tylko nie śpij. Widocznie mnie potrzebuje.
- Wracaj szybko. Będę czekał.
Wyszłam z pokoju i poszłam do Nialla.
- Niall, szukałeś mnie.
- Chciałem ci coś pokazać- powiedział podekscytowany i wyciągnął pudełko. W pudełku był pierścionek zaręczynowy.
- Jak myślisz, będzie się podobał?
- Jest prześliczny.
- Teraz będziemy mieć jeszcze miesiąc wolnego i chcę wyskoczyć do Warszawy. Jak myślisz, mogę go dać Ewelinie?
- Myślę, że możesz. Jest prześliczny.
Niall się uśmiechnął.
- Cieszę się, że ci się podoba - powiedział.
- A na długo lecisz?
- Na miesiąc? - popatrzył na mnie niepewnie - Rozmawiałem z chłopakami i powiedzieli, że mogę jechać.
- Jedź koniecznie - powiedziałam wychodząc z pokoju. Wróciłam do nas, gdzie Hazzie spał. Zamknęłam drzwi i położyłam się cichutko na łóżku. Chciało mi się spać. Zamknęłam oczy i poczułam czyjś oddech na szyi. Udałam, że śpię, ten osobnik nie dawał  za wygraną.
- Wiem, że nie śpisz - powiedział.
Otworzyłam jedno oko i powiedziałam:
- Ale spać mi się chce.
- Mnie też - powiedział Harry.
Poczułam, że Harry mnie łaskocze w bok.
- Harry uspokój się!
- A co chciał Niall?
Powiedziałam, że Niall chce lecieć do Warszawy.
- To, to wiem.
I że kupił pierścionek zaręczynowy.
- A o tym nie wiedziałem - powiedział zaskoczony.
- Możesz mnie już przestać łaskotać? - zapytałam przewracając się na drugi bok.
- A może mam cię zacząć łaskotać w stopy? - zapytał figlarnie Hazza.
Odwróciłam się do niego i przytuliłam.
- Muszę się przespać. Dzidzia tego wymaga.
Harry zaczął mnie kołysać. Zasnęłam  jego objęciach. Obudził mnie głód. Poczułam, że jak zaraz nie zjem czegoś, to zejdę z tego świata. Za oknem było ciemno. Zobaczyłam, że Harry nie śpi. Cały czas mnie kołysał.
- Która jest godzina?
- Czas na kolację.
- Boże! Jaka ja jestem głodna.
- To ubieraj się.
Wstaliśmy, ubraliśmy się i zeszliśmy na kolacje.
Po kolacji spotkaliśmy się wszyscy w salonie, gdzie chłopcy pokazali nam płytę, która miała się ukazać za tydzień. Niall ją włączył i wsłuchaliśmy się w melodię. Siedziałam obok Harryego, który mnie obejmował. Płyta bardzo mi się podobała i było mi ogółem dobrze.
- Dostaliście tylko jedną płytę? - zainteresowałam się.
- Tak. Następną dostaniemy dopiero za tydzień - powiedział Zayn.
- Szkoda, bo Niall  mógłby zabrać do Warszawy.
- Przecież może zabrać tą- oznajmił Liam.
- Ale ona jest jeszcze bez okładki i bez książeczki. Wolę zawieźć całą płytę - powiedział Niall.
Zdecydowaliśmy, że ta płyta zostanie w archiwum.
- Właśnie przełożyłem wylot na za tydzień i polecę po premierze płyty.
- Nieźle obmyśliłeś - pochwaliłam go.
- Dostaniemy sto płyt dla nas. Dla każdego po dwadzieścia - wyjaśnił Harry. Postanowiłam, że poproszę Harryego, żeby dał mi jedną płytę dla mamy. Sama bym rozprowadziła te dwadzieścia płyt w bardzo krótkim czasie.
Chłopcy przygotowywali się do premiery płyty. Mieli dać koncert z nowymi piosenkami. Gdy się dowiedziałyśmy, że płyta zostanie wydana, zdecydowałyśmy, że tourne po Europie będzie promować nowy krążek. Mieli tylko miesiąc na przygotowanie się do trasy.  Kombinowałyśmy z Ellie jak wypchnąć chłopaków w trasę,  ale po poprzednim tourne po Australii nie byli za bardzo zadowoleni. Sytuacja pieniężna była zadowalająca. Gdy wróciliśmy do pokoju powiedziałam do Harryego:
- Musicie jechać na to tourne.
- Nigdzie cię nie zostawię samej. Ustaliliśmy z Louisem, że nie jedziemy - powiedział.
- Musicie jechać, żeby wypromować płytę. My z Ellie nie możemy jechać, bo brzuchy nam widać. Ellie widać już mocno, a mi zaczyna.
- To przełóżmy tourne.
- Na kiedy?!
- Na po ciąży.
- To potem tym bardziej nie pojedziecie. A my na pewno. Z dziećmi u cyca.
Harry zaczął myśleć, nad tym co powiedziałam.
- Może i masz rację…
- Macie jechać. Trzeba wykorzystać jeszcze to, że pamiętają awanturę z tobą w roli głównej, nich się przekonają, że śpiewacie nadal razem i wydaliście nową płytę.
Harry zaczął nad tym myśleć.
- Może i masz rację…- powtórzył- Ale jeśli coś się będzie dziać, to zadzwonisz do mnie.
- Jeśli chcesz, mogę poprosić doktora, aby przesyłał ci raporty.
Nareszcie udało mi się Hazzę przekonać.
- Akurat trasa koncertowa się skończy i zdążycie na poród Ellie…
- Oby wcześniej nie urodziła, bo wtedy Louis nas wszystkich pozabija…- powiedział Harry.
Poszliśmy spać.

* No hej Wam : ) Dziś taki krótki rozdział, bo przecież święta, nie? Nie za bardzo mam czas, ale wrzucam :) Tak więc ten rozdział bez konkursu. !ALE! moje pytanie konkursowe: KTO PRZEZ SEN OPOWIADA, CO ROBIŁ W CIĄGU DNIA? Pierwszy komentarz, wygrywa. Proszę o umieszczenie w nim nicka, albo imienia Waszego :> Z góry od razu Wam życzę Wesołych Świąt :D

                                                                                                                                     ~Meg 

9 komentarzy:

  1. hmm chyba Harry opowiada przez sen a co do rozdziału jest wspaniały ciesze sie że Ellie ma bliżniaki :p i czekam na kolejny
    Wesołych Świąt! xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Niall mówi przez sen *________* Co do rozdziału świetny jak zawsze *____*

    OdpowiedzUsuń
  3. Boski !!!!! *____*
    Szybko pisz dalej !!! :D
    I mam nadzieje że Lou nikogo nie pozabija xD
    Wesołych Świąt !!!!! ;**
    - Jula ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Super <3
    zapraszam na http://make-me-happy8.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny *.* czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo fajne opowiadanko :-)
    Trafiłam na Twój blog przypadkiem, ale nie żałuje :-D
    Czekamy na następny rozdział <3

    Aga xx ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się :D Mam nadzieję, że się nie znudzisz :D

      Usuń
  7. Boski !!! :3
    Kiedy następny ??? :3

    OdpowiedzUsuń