Płyta okazała się wielkim przebojem. Była
grana na wszystkich stacjach, a chłopcy odnosili sukcesy na trasie w kolejnych
państwach.
Zawołałam Ellie, żeby przyszła do mnie do pokoju. Znalazłam
stronę z dziecięcymi akcesoriami. Było tam wszystko dla niemowlaków. Ellie
usiadła koło mnie.
- Jakie słodkie!- krzyknęła.
- To od czego zaczynamy? - zapytałam.
- Od łóżeczka.
Kliknęłam w zakładkę „Łóżeczka” i wyświetliło nam się około
dziewięćdziesięciu propozycji. Oglądałyśmy uważnie i czytałyśmy opisy. Ellie
spodobało się jedno z łóżeczek.
- Jakie słodkie! Dla chłopca jest idealne! - powiedziała.
Kliknęłam „Dodaj do listy” i zaczęłam szukać czegoś dla
siebie. Ellie pokazała palcem na kosz wiklinowy. Powiększyłam zdjęcie i bardzo
jej się spodobał. Widziałam, że jest zdecydowana, więc kliknęłam „Dodaj do
koszyka”.
- Dwa razy? - zapytałam.
- Tak.
Ja się zachwyciłam
również koszem wiklinowym, tylko był w inny sposób ozdobiony. Miał baldachim i
nóżki na kółkach. Poza tym pasował do naszego pokoju. Łóżeczko nazywało się
„Wesoły tygrysek”, więc jeszcze bardziej zyskało w moich oczach. Dodałam do
koszyka, a Ellie powiedziała:
- To teraz pościel trzeba wybrać.
Kliknęłam w zakładkę „pościel” i ogarnęło nas szaleństwo.
Wybrałyśmy bawełnianą pościel, która gwarantowała, że nie będzie powodowała
odparzeń i żadnych podrażnień. Wybrałyśmy w pastelowych kolorach różne
pościele, a następnie zabrałyśmy się za akcesoria. Dodałyśmy do koszyka dwie
wanienki, trzy termometry do kąpieli, dwie maty regulujące temperaturę wody.
Wzięłyśmy jeszcze jakieś zabawki do kąpieli, butelki z „Kubusiem Puchatkiem i
Tygryskiem” w różnych rozmiarach. Zamówiłyśmy dwa podgrzewacze do mleka, dwa
przewijaki, różne ceratki i trzy leżaczki- bujaczki. Ellie niebieski i zielony,
a ja różowy.
Jechałyśmy po kolei po liście, aż dotarłyśmy do odzieży.
Rzuciła mi się w oczy bluzeczka z misiem w paseczki. Pokazałam ją Ellie, a ona
kazała mi dodać do koszyka.
- Szkoda, tylko, że w jednym kolorze - powiedziałam.
Wybrałyśmy parę śpiochów. Zauroczyła mnie jedna sukienka,
czapeczki na głowę i buciki oraz skarpetki.
Miałyśmy już zamawiać, gdy przypomniałam sobie o ręcznikach.
- Przecież musimy jeszcze kupić szlafroczki i ręczniki.
Wróciłyśmy do sklepu. Bogactwo było olbrzymie. Zamówiłyśmy
jeszcze komody. Każda miała po osiem szuflad. W
pewnym momencie pomyślałam.
- Słuchaj, przecież my musimy przygotować pokoje dla
dzieciaków… Wpadłam na pomysł, że można by było przystosować na pokoje
dziecięce pokój Louisa i Harryego. Co o tym sądzisz?
- Wiesz, to jest niezły pomysł. U nas to są nawet drzwi
między pokojami.
- Wewnętrzne? - zdziwiłam się.
- Tak. One są teraz zastawione szafą. Na początku ich
używaliśmy. Nikt o nich nie wie, poza nami. Odkryliśmy je przypadkiem.
- Dobra, ale kiedy
się zabieramy za ten remont?
- Jak najszybciej. Musimy pogadać z Dużym Bo - powiedziała
Ellie.
- Tak. I nic nie mówić chłopakom. Niech to będzie dla nich
niespodzianka.
Byłyśmy jak w transie. Każda miała swoją wizję i pełno
pomysłów w głowie. Wzięłam kartkę i zaczęłam rozrysowywać plan pokoi, kiedy
skończyłam, poszłyśmy do Dużego Bo. Przedstawiłyśmy swoje postanowienia, a Duży
Bo odparł:
- Nie ma problemu. Mam brata tutaj, który ma firmę
budowlaną.
Ucieszyłyśmy się jak dzieci.
- Bo, ale musimy zacząć ten remont, jak najszybciej i nie
mów nic chłopakom. Obiecujesz?
- Obiecuję - Duży Bo był rozbawiony - zaraz zadzwonię do
Grubego Grega - powiedział i rzucił się na telefon. Kiedy skończył rozmawiać
powiedział:
- Gruby Greg przyjedzie dzisiaj, żeby obejrzeć pomieszczenia
i co trzeba zrobić.
Byłyśmy bardzo podekscytowane. Zadzwoniłam do mamy i
wszystko jej opowiedziałam, zaznaczając, że niewolno jej nic nikomu mówić.
- A który pokój będzie dziecinny?
- No, ten w którym mieszkałaś - powiedziałam.
- A macie jakieś jeszcze gościnne?
- No, przecież jeszcze jest pokój Liama i jeden wolny.
- A, no tak. Zapomniałam - powiedziała mama - A kupiłyście
już wszystko?
- Jeszcze nie. Będziemy kupować, jak remont będzie się
zbliżać do końca - odpowiedziałam.
Pogadałam jeszcze
chwilę z mamą i rozłączyłyśmy się.
O siedemnastej przyjechał Gruby Greg. Wbrew przewidywaniom
był chudy i wysoki. Wyglądał na młodszego od Dużego Bo. Był bardzo miły.
- Miło mi panie poznać. Tyle o paniach słyszałem -
powiedział, wchodząc do środka.
- Mam nadzieję, że dobrych rzeczy - powiedziała Ellie.
- Tylko dobrych - odpowiedział Gruby Greg.
- Panie wiją gniazdko. Gniazdka nawet - powiedział Duży Bo.
Zaprowadziliśmy Grubego Grega do pokoju Ellie.
- Tu, za tą szafą są drzwi. Chciałabym je wykorzystać.
Otworzyć, aby było wejście do sąsiedniego pokoju, bo w sąsiednim pokoju chcę
urządzić pokój dziecinny. Weszliśmy do starego pokoju Lou. Panował tam
porządek. Pewnie Ellie zdążyła zrobić go przed przyjazdem Grubego Grega.
Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Trzeba by było tutaj, to obmalować - powiedziała Ellie -
No i przestawić te meble tak, aby można było otworzyć drzwi.
Ledwo się odwróciłyśmy, a regał był już przesunięty i
patrzyliśmy na stare, drewniane drzwi.
- Wypadałoby, aby wymienić te drzwi - powiedział Gruby Greg.
- Oczywiście - zgodziła się Ellie.
- A na jaki kolor chciałaby pani mieć pomalowany ten pokój?
- zapytał Greg.
- Spodziewam się dwóch chłopców, więc muszę zachować tonację
niebiesko zieloną. Co pan proponuje?
- Może żółty?
- Dobrze. To teraz pójdziemy do dwóch następnych pokoi.
- Czy pani pokój ma także być odnowiony?
- No, może byłoby wskazane - odpowiedziała Eleanor.
Weszliśmy do naszego pokoju.
- Przypuszczam, że za tym regalem, mogą być także drzwi -
powiedział Gruby Greg - Bo, pomóż mi. Przesunęli regał i się okazało, że
rzeczywiście jest przejście. Brakowało drzwi, a przejście było zamurowane.
- Ciekawe - wymsknęło mi się - A kto tu wcześniej mieszkał?
- zaczęłam się zastanawiać.
- Nie wiem. To Peter załatwiał. Kupił ten dom i on go
urządzał. Kiedy przyjechaliśmy, wszytko było gotowe - oznajmiła Ellie.
- Dobrze. To już mniej więcej wszystko wiem. U pani też ma
być odnowione?
- Tak. Poproszę.
- Jaki ma być kolor ścian?
- Biały, a ile to będzie trwało?
- Akurat jutro kończymy prace. Możemy przyjść do pań
pojutrze. Wyniesiemy wszystko, pomalujemy. Najlepiej by było, żeby panie się
wyniosły z domu.
- Nie możemy się wynieść z domu. Musicie to tak
zorganizować, żeby panie tu były - powiedział Duży Bo.
- No, ale panie nie mogą mieszkać w tych pokojach -
powiedział GG.
- Coś się wymyśli - powiedziałam.
Zdecydowałyśmy się, że możemy zająć gościnny pokój i pokój
Liama, który stał obecnie pusty.
Po wyjściu GG - tak zaczęłyśmy go nazywać- zaczęłyśmy się
zastanawiać, czy nie byłoby wskazane, czy nie odnowić całej chałupy, ale Duży
Bo wybił nam to z głowy. Dobrze, że chociaż on trzeźwo myślał.
- Wiesz, jak uprzątnie się te wszystkie graty z pokoi
dziecinnych, to wtedy będziemy mogły się zdecydować na zakup mebli i będziemy
wiedziały co możemy kupić - powiedziałam do Ellie.
- Masz racje. To nie kupujmy dzisiaj. Poprosimy, żeby nam
odmierzyli i wtedy wszystko się załatwi. Teraz to jest graciarnia i nic nie
można zrobić…- powiedziała Ellie.
Sprawdziłyśmy jak długi jest czas oczekiwania. Okazało się,
że przesyłkę, mogą dostarczyć na następny dzień. Byłyśmy podekscytowane.
- Trzeba ci kupić ciuchy. Ciążowe - powiedziałam.
- No właśnie przestaję się mieścić w swoje - odpowiedziała.
Poszłyśmy do jej komputera. Ellie zaczęła szukać ciuchów
ciążowych. Znalazła sklep z ubraniami i zaczęłyśmy przeglądać.
- Tobie też się przydadzą - powiedziała.
- Ale jeszcze się mieszczę w swoje - odpowiedziałam.
- Ale zaraz się przestaniesz mieścić. Zobacz jakie to fajne -
pokazała na spodnium. Faktycznie mi się podobało.
- Rozmiar dla ciebie może 36/ 37 będzie dobry - powiedziała
Ellie.
Zaczęłyśmy się obmierzać. Okazało się, że ja zmieniłam
numeracje na 39… Co mnie z lekka przeraziło, a Ellie na 40.
- Chyba zacznę się odchudzać - powiedziała Ellie.
- No, czyś ty na głowę upadła?! Po ciąży się będziesz
odchudzać - powiedziałam oburzona.
Wybuchłyśmy głośnym śmiechem. Komputer Ellie dał znać, że
ktoś jest na Skype.
- Cześć grubasie - usłyszałam.
- Tak się zwracasz do swojej żony? - powiedziała Ellie.
Chciałam wyjść, ale
Ellie mnie zatrzymała.
- Co porabiasz?
- Właśnie kupujemy ciuchy.
- Znowu?!
- No, już się nie mieszczę w te co miałam…
- A, to przepraszam - powiedział Lou - Jutro lecimy do
Warszawy. Będziemy tam trzy dni. Niall się spotyka z Kasią i Eweliną, Zayn
pewnie z panienką, a reszta będzie robić, co będzie chciała. Ja pewnie się
wyśpię.
- A gdzie teraz jesteście? - zapytała Eleanor.
- No, jeszcze w Paryżu.
- A potem?
- No, potem jedziemy do Warszawy.
- No, wiem, ale potem.
- Do Berlina. A gdzie ty jesteś?
- U siebie w pokoju.
- Gdybyś była u siebie w pokoju, to byś miała rozpiskę przed
nosem. Znowu jesteś w szpitalu?! - powiedział zdenerwowany.
- NIE! Jestem w domu. Mam ci pokazać?!
- Pokaż.
Ellie przekręciła komputer i pokazała cały pokój.
- No, dobrze, a Megan jest?
- Jestem - pokazałam się w okienku.
- No, to jeszcze lepiej. Dzisiaj idziemy na kolację do
Dominiki i Geffa.
- Zapytaj się jak jej mulle smakowały, że bardzo chcę
wiedzieć. Niech się do mnie odezwie - powiedziałam.
- Dobrze, powtórzę jej wszystko.
Louis przesłał nam całuski i się rozłączył.
- Chyba muszę iść do swojego komputera, bo pewnie Hazza do
mnie dzwoni. To poszukaj jakiś ciuchów, a ja zaraz przyjdę.
Wyszłam i pobiegłam do pokoju. Nie myliłam się. Na ekranie
zobaczyłam Harryego, który z kimś rozmawiał.
- Cześć Hazzie!
- Właśnie Louis mi mówił, że siedzisz u Ellie.
- Tak, bo wybieramy stroje ciążowe.
- WOW! Interesujące. Co? Poduszki wkładacie sobie pod
bluzkę?
Popatrzyłam na niego
z politowaniem.
- No w czymś musimy chodzić.
- Dla mnie możesz chodzić bez niczego.
- No, nie wiem, co byś powiedział, jakbym się zaprezentowała
doktorowi Janowi, albo chłopakom nago.
Harry chrząknął.
- No masz racje. To kup sobie coś ode mnie.
- Nie martw się. Kupię sobie. Słyszałam, że jutro lecicie do
Warszawy. Pozdrów tam wszystkich i wytarmoś Mozarta ode mnie.
- Chyba będę musiał odwiedzić twoich dziadków.
- A to dlaczego? Coś się stało?
- No, wypadałoby nie?
- Tak bez przyczyny chcesz odwiedzić moich dziadków. Nie
sądzisz, że to dziwne?
- No… Rozmawiałem z twoją mamą i coś napomknęła na ten
temat, więc chcę ich odwiedzić. Pewnie pojedziemy razem.
- To jak będziesz, to połącz się ze mną na Skype. Będę
chciała z nimi pogadać.
- Jasne. Ze mną już nie chcesz rozmawiać.
- No, przecież
rozmawiam. Oni też mają komputer, ale nie potrafią go obsługiwać…
- To ciekawe.
- Może babcia się przekona do komputera…
- Taka zatwardziała jest?
- No… Pod tym względem tak.
- Pokaż dzidzię - poprosił Harry.
Wstałam i odeszłam od komputera. Stanęłam bokiem.
- Nic nie widać - skrzywił się.
Podniosłam bluzkę.
- O! Jest jakiś brzuszek - ucieszył się - Szkoda, że nie
mogę go dotknąć. Powiesz brzuszkowi, że tatuś dzwoni.
- To powiedz mu sam - powiedziałam siadając.
- Hermiono, tatuś dzwoni.
Dostałam ataku śmiechu.
- No, trzeba się zacząć zastanawiać, jak będzie miała na
imię – powiedziałam - Tylko wybij sobie z głowy Hermionę.
Harry się zaczął śmiać.
- Muszę kończyć, bo zaraz jedziemy do Dominiki i Geffa, a
potem wieczorem mamy koncert.
- Słuchaj, wpadłam na pomysł, czyby nie zatrudnić Geffa jako
przedstawiciela na Francję i okolice. Ma dużo znajomych i może wam zorganizować
masę koncertów. Pogadaj z chłopakami na ten temat. Będziecie się z nim widzieli
i możecie to zrobić od razu.
- Pogadam z nimi zaraz. Dobry pomysł. To ja idę. Całuję moje
dziewczyny i do jutra.
Rozłączyliśmy się. Pobiegłam z powrotem do Ellie.
- Znalazłaś coś? - zapytałam, wchodząc.
- Zobacz ile!
Zaczęła mi pokazywać. Wszystkie mi się podobały i zaczęłam
się zastanawiać, co wybrać.
- No, wszystkiego to bym nie mogła kupić. Zresztą, to by
była głupota kupować ciuchy na trzy, cztery miesiące - powiedziałam.
- No, ale zobacz. Teraz idzie zima. Zobacz jaki fajny ten
sweterek jest. A ten kardigan ci się nie podoba?
- Ellie, wszystko mi się podoba, ale mamy remont na głowie i
zakupy dla maluchów. Wystarczą mi dwie, trzy pary spodni. Trzy bluzki też mi
wystarczą. No i jeden sweter niech będzie.
Ellie popatrzyła na mnie jak na kretyna.
- Ja już sobie wybrałam z trzydzieści ciuchów.
- Ale Ellie, to są ciuchy tylko na trzy miesiące.
- Aż na trzy miesiące - poprawiła mnie.
- No, tak. Zapomniałam, że ty lubisz ciuchy - poprawiłam się
- Nic więcej mi nie zamawiaj. Te spodnie. Te
i te. Ta bluzka jest fajna, możesz mi ją zamówić, tą i tą. A i ten
sweter.
- A kurtka? Przecież chociaż do ogrodu możesz wyjść -
powiedziała.
- To, mogę wziąć kurtkę Harryego. Bieliznę jeszcze trzeba
zamówić.
- Ach! Zapomniałam o bieliźnie - zdenerwowała się Eleanor.
Kliknęła w zakładkę „Bielizna” i pojawiły nam się staniki do
karmienia.
- Ale fajny - powiedziała Ellie.
- Weź mi dwa takie – powiedziałam - I z pięć par majtek.
- Patrz tu są takie komplety od szóstego do dziewiątego
miesiąca, chcesz? - zapytała.
- Dobra. Weź mi taki jeden komplet.
W komplecie było dwanaście par majtek. Ellie zamówiła dla
siebie i dla mnie i jak zobaczyłam kwotę rachunku, to zrobiło mi się słabo.
4000$ z jakimś kawałkiem.
- Ellie, strasznie drogo…
Miałam na swoim rachunku 10000 euro.
- To ja chyba
zrezygnuję z jednych spodni i jednej bluzki. Mam jeszcze jakieś bluzki, to mi wystarczy- powiedziałam - Pokaż. Które to
są moje spodnie?
Zobaczyłam, że jedne moje spodnie były w cenie 750 $.
- Zrezygnuję z tych spodni.
- Ale one są super, zobacz!
- Nie. Rezygnuję.
Przyjrzałam się rachunkowi. Moje bluzki były po 10 $,
spodnie po 150 $, zestaw majtek 50$ i staniki kosztowały 75$, co dawało 455 $.
Na tyle, to sobie mogłam pozwolić. Rachunek się zmniejszył o te 750 $. Ja
płaciłam te 455$, a Ellie resztę. Pobiegłam do pokoju, weszłam na swój rachunek
i przelałam Ellie pieniądze. Skype mi zadzwonił. Zobaczyłam, że dzwoni Jay.
Włączyłam i zobaczyłam go na ekranie.
- Witaj piękna! Powiedz, co mogę kupić dla Gabi… Czy mogę
kupić cos takiego? - pokazał mi tunikę w czarnym kolorze ze złotymi haftami.
Zorientowałam się, że jest w sklepie.
- Powiedz, gdzie jesteś?
- W Szanghaju. Troszkę się posprzeczałem z nią i
wyskoczyłem, żeby jej kupić jakiś prezent. Pomożesz mi?
- Pomogę. Bardzo ładna ta tunika. Tylko to zależy, o co
żeście się posprzeczali i jakiej wagi jest ta sprzeczka, bo jeżeli niegroźnie,
to możesz kupić tą tunikę, a jeżeli mocniej, to radzę ci, kup coś z biżuterii.
- A mogę kupić jedno i drugie?
- Możesz.
- A propos. Miałem ci właśnie pogratulować. Słyszałem, że
się rozrastacie.
- Na razie to ja się rozrastam - zaczęłam się śmiać.
- Nie widać po tobie.
- Jeszcze nie tak bardzo.
Gdzieś szedł z tuniką w garści i zobaczyłam, że wszedł do
stoiska z biżuterią.
- A teraz co?
- Zobacz jakie są kolczyki i pokaż mi je.
Jay podszedł do jakiejś gabloty i zobaczyłam na ekranie
olbrzymią ilość kolczyków.
- Do tej tuniki to będą pasowały te z rubinami -
powiedziałam.
- Które to?!
- Te łezki czerwone. Czerwone. Te w kolorze czerwonego wina.
- Te? - pokazał palcem.
- Te.
Jay poprosił ekspedientkę, aby wyjęła kolczyki. Wziął je w
palce i pokazał mi.
- Tak. Te. Są naprawdę piękne.
Poprosił ekspedientkę, aby zapakowała i zapłacił za wszystko
razem.
- Piękna muszę kończyć. Dzięki za pomoc. Życzę ci zdrowia.
Wyłączył się. Poszłam do Ellie i powiedziałam, że przelałam
jej pieniądze na konto.
- Nie mogłam sobie jeszcze odmówić jednej rzeczy. Pokażę ci -
powiedziała.
Pokazała mi futro za następne 4000$...
- Ellie, ty miałaś kupić meble…
- To powiem Louisowi, żeby zapłacił.
* No hej :) W końcu mi się udało dostać do komputera :D W święta mnie nie było, więc nie miałam, jak wrzucić rozdział... No, a teraz to piekło, bo poprawianie ocen itd... Co nie? A u Was, jak tam? :) Ostatnio zauważyłam, że przybyło mi czytelników, z czego bardzo się cieszę :D Oby tak dalej :D Jeszcze takie pytanie mam. Chcecie dalej ten konkurs? :> Czy może jakiś inny? To piszcie w komentarzach :)
~Meg
hahhahahaah Ellie jest najlepsza pod względem zakupów hahahah takie tam futerko za 4000$ hahahah czekam na kolejny i zapraszam do siebie
OdpowiedzUsuńwegonnasticktogether1d.blogspot.com
Boski *__*
OdpowiedzUsuńHahaha Ellie mnie rozwala xD futerko za 4000$ hahah nieźle xD
Ale Lou zapłaci xD
Szybko pisz dalej ;*
Pozdrawiam ;*
- Jula ♥
Cudny *__*
OdpowiedzUsuńNie no El mnie rozwala xD
Tyle ubrań na 3 miesiące może kupić tylko Elie xD
Pisz szybko dalej ;*
Pozdrawiam ;*