sobota, 19 stycznia 2013

Rozdział Pięćdziesiąty Siódmy


- Ale miałaś nic mu nie mówić. To miała być niespodzianka, pamiętasz? A jeszcze przecież musimy zapłacić za remont.
Ellie się zdenerwowała.
- Zupełnie zapomniałam o tym remoncie - powiedziała - Poczekaj, muszę wejść na rachunek i zobaczyć ile mam pieniędzy na koncie. Na jej rachunku było 6000 euro, w tym moje pieniądze, które wpłynęły już na jej konto.
- Przecież zobacz. Twój rachunek wynosił prawie 4000 $. To jest około 2000 euro. 4000$ ci starczy na meble i na remont? A gdzie na futro?
Ellie pobladła.
- To odwołam zamówienie - powiedziała.
Wzięła telefon i zadzwoniła.
- Ja chciałam zrezygnować - i zaczęła wymieniać z czego rezygnuje. Rachunek wynosił mniej więcej ile mój.
- Ellie, czy ty w ogóle wszystko odwołałaś z tego?
- Wzięłam tylko bieliznę. To mi się faktycznie przyda.
- Ale nie masz w czym chodzić.
- Mam. Już kupiłam.
- Kiedy? - zapytałam.
- Jak zaszłam w ciążę to zaczęłam kupować. Mam całą szafę ciuchów.
Ellie weszła na swój rachunek i zapłaciła za nasze zamówienie.
- Dzięki, że mnie powstrzymałaś – powiedziała - nieraz ze sobą nie mogę wytrzymać. Jestem zakupoholiczką. Nieraz umiem wydać co do ostatniego euro centa.
Zaczęłam się śmiać.
- Musisz z tym walczyć.
Do pokoju zapukał Duży Bo i powiedział:
- Kazik zaprasza na kolację.
- Już idziemy - powiedziałam.
Zeszliśmy na dół i zasiedliśmy do stołu. Kazik nas rozpieszczał, bo kolacja była przepyszna.
- Chyba pójdę spać – powiedziałam - Jestem tak obżarta, że nie mam siły się ruszać…
Wstałam i poszłam do siebie. Wykąpałam się i wlazłam do łóżka.
Poczułam jakby kopnięcie…
- Cześć kochanie – powiedziałam - Co? Mamusia się za bardzo najadła? Wiem. Już nie będę się więcej tak przejadać - powiedziałam i pogłaskałam się po brzuchu. Gdy wzięłam rękę, poczułam znowu kopnięcie. Położyłam z powrotem rękę na brzuchu i kopnięcia ustały. Zamknęłam oczy i zasnęłam.
  Następny dzień przebiegł leniwo. Pod wieczór zadzwonił Harry.
- Córcia za tobą tęskni - powiedziałam.
- Jak to?
- Kopie…
- A to bardzo boli?
- Nie - powiedziałam miękko.
- Mam przyjechać?!
- Wybij to sobie z głowy – powiedziałam - Jeszcze otrzymasz nie jednego kopniaka - zaczęłam się śmiać.
Harry był szczęśliwy. Dzisiaj idę do twoich dziadków.
- A, to jesteście już w Warszawie?
- Tak. Za godzinę jedziemy.
- Dobrze. To będę czatować przy komputerze - powiedziałam.
Położyłam się na łóżku i zaczęłam czytać książkę o maluchach. Nawet nie zauważyłam, jak czas szybko minął. Usłyszałam dźwięk Skype. Na ekranie zobaczyłam dziadziusia. Rzuciłam książkę na bok i podbiegłam do komputera.
- Cześć dziadziuś!
Dziadziuś, kiedy mnie zobaczył, to się rozpłakał.
- Nie denerwuj się tak!- usłyszałam głos buni- Jak masz rozpaczać, to wstań i puść mnie!
Dziadziuś zaczął się gramolić i po dłuższej chwili zobaczyłam na ekranie bunię.
- Cześć buniu!
- Cześć małpeczko! - powiedziała bunia - fajny ten Internet. Harry coś napisał na klawiaturze i cię widzę!
- A widzisz! Musisz się nauczyć go obsługiwać, bo jak będziesz chciała pogadać, to możesz do mnie zadzwonić.
- A ile to kosztuje?! - zapytała bunia.
- Nic.
- Jak to nic?!
- No, nic.
- Ładnie wyglądasz. Jak się miewasz?
- W porządku. Wszystko jest okej. Czuję się świetnie,  ale robię się coraz bardziej okrągła.
Zobaczyłam, że Harry stoi nad bunią. Usłyszałam w tle rozmowę po angielsku.
Zobaczyłam, że Harry się schyla i coś podnosi. Na babuni kolanach wylądował Tapsik.
- Tapsio! -  krzyknęłam.
Taps nastawił uszu i popatrzył na monitor i zaczął wąchać.
- Jak się masz, piesku? - krzyknęłam z radości.
Tapsio skoczył na stół przednimi łapami i zaczął szczekać.
Wszyscy wybuchli śmiechem.
- Harry poznałeś Tapsia - powiedziałam po angielsku.
- Tak. Jest prześmieszny i przeuroczy. Nie myślałem, że Yorki są takie sympatyczne - odpowiedział Harry. Obserwowałam reakcje Tapsia. Bunia pokazywała na ekran i mówiła:
- Zobacz, to Megan! Spójrz tylko! Megan! Twoja pani!
Zrobiło mi się smutno. Po policzkach popłynęły mi łzy.
- Megan, nie płacz. Czemu płaczesz? - usłyszałam w dwóch językach równocześnie.
- To ze szczęścia, że was wszystkich widzę - skłamałam. Powiedziałam po polsku i usłyszałam, że mama tłumaczy po angielsku.
- To ja się nauczę tego SKYPA i będę do ciebie od czasu do czasu dzwoniła- powiedziała bunia.
- Zdaje się, że będziesz musiała przejść szybki kurs  obsługi komputera - zaczęłam się śmiać.
- Tak. Mama mnie nauczy, prawda?
- Tak nauczę - usłyszałam głos mamy.
- Cześć mamo!
- Cześć słoneczko!
Skończyliśmy rozmowę. Wyłączyłam komputer. Poszłam do łóżka i zaczęłam płakać w poduszkę, żeby mnie Ellie nie słyszała. Musiałam się wypłakać.
  Obudziłam się na następny dzień wcześnie rano i doszło do mnie, że pojawia się dziś ekipa remontowa. Zerwałam się z łóżka, szybko się umyłam, ubrałam i pobiegłam na dół. Była godzina wpół do ósmej.
- O której mają przyjść? - zapytałam Dużego Bo, który jadł śniadanie.
- Mają być o ósmej - odpowiedział.
- To co mam robić?
- Nic.
- Jak to nic?!
- No, nic. Wszystko zrobią sami.
- No dobrze, ale rzeczy muszę przenieść do innego pokoju.
- Nic nie przenoś. Oni wszystko zrobią - powiedział spokojnie Duży Bo.
- A nie poniszczą mi?!
- Na pewno nie. Siadaj i jedz śniadanie.
Posłusznie usiadłam i zabrałam się za jedzenie. Zjadłam tost, którego popiłam sokiem jabłkowym.
Faktycznie o ósmej zjawili się budowlańcy z GG. Na szczęście Ellie już wstała i zeszła na śniadanie.
 Przywitaliśmy się.
- To gdzie ma być ta robota szefie? - zapytał jeden z budowlańców.
- Ta piętrze - odpowiedział Gruby Greg - Najpierw trzeba wszystko powynosić. Panie powiedzą, co spakować do pudeł, a co przenieść gdzieś indziej. Słuchajcie ich uważnie.
Zaprowadziłam grupkę robotników na górę i pokazałam pokój, który miał być przerobiony. Powiedziałam, że wszystkie ubrania mają być przeniesione do pokoju gościnnego. Ciuchy i moje i Hazzy zaczęli wyjmować z szafy i wkładać do pudeł.
- Szafę mamy opróżnić? - zapytał jeden.
- Tak, bardzo proszę. Trzeba wszędzie wymalować. Włącznie z garderobą - wskazałam na garderobę Harry'ego. Dzięki Bogu ciuchów nie było dużo. Ostatnio wywiózł je do Londynu.
  Po spakowaniu wszystkich rzeczy, w byłym pokoju Harry'ego zrobiło się całkowicie pusto. Wyniesiono wszystkie meble, zwinięto dywan, zdjęto firany. Jeden z robotników zabezpieczył garderobę, inni dwaj wynieśli łóżko i pokój był już całkowicie pusty. GG wparował do pokoju.
- Tu trzeba wyburzyć to - wskazał  na zamurowane drzwi - i wstawiamy te nowe, które przywieźliśmy - powiedział głośno myśląc - najpierw jednak trzeba opróżnić sąsiedni pokój.
 Poszliśmy do mojego pokoju i robotnicy zaczęli pakować moje rzeczy.
- Laptopa, gdzie przenieść?
- Też do tamtego pokoju.
W moim pokoju było coraz więcej ludzi. Dwóch zabezpieczało łazienkę. Fajnie to wyglądało, bo obklejali wszystko folią. Nawet nie zdążyłam się zorientować, kiedy to skończyli. Wynieśli toaletkę, przenieśli do pokoju gościnnego. Zrobiło się tam mało miejsca,  ale trzeba było przeżyć. Powynosili resztę mebli i pokój również był pusty.
- No to możemy się zabierać do roboty. Pani już dziękujemy - powiedział Gruby Greg.                          Wyszłam z pokoju i poszłam do Ellie.
- Zapowiada się świetnie - powiedziałam - Myślisz, że Harry się nie zorientuje?
-  Miejmy nadzieję, że nie - powiedziała Eleanor- Najlepiej znieś laptopa do salonu i powiedz mu, jakby pytał, że pracujesz w salonie, bo czekasz na przesyłkę z ubraniami - poradziła mi.                     Było to jedyne rozwiązanie. Zeszłam na dół i rozsiadłam się na kanapie. Włączyłam Skype i Harry się od razu pojawił.
- Cześć słońce! – rzucił - A gdzie ty jesteś? - zapytał od razu.
- W salonie.
- A co ty tam robisz?!
- Czekam na przesyłkę.
- Jaką?
- No, przecież kazałeś mi kupić sobie ubrania. Pamiętasz?
- A, faktycznie.
- Mają mi ją dzisiaj przywieźć. Duży Bo musiał wyjść, więc czekam w salonie, żeby usłyszeć dzwonek.
- A pokażesz mi się?
- Jak będziesz grzeczny.
- Przecież jestem grzeczny. Chyba się przekonałem do piesków, wiesz?
- Co? Tapsik cię urzekł?
- Jest prześmieszny!
- Wiem - uśmiechnęłam się promiennie - Co chcesz mieć pieska?
- Może… Kiedyś jak osiądziemy na całkowicie własnym lokum… Jutro mamy jeszcze jeden koncert w Warszawie i lecimy do Berlina. Strasznie wolno ten czas mija. Strasznie się za tobą stęskniłem - powiedział.
- Szybko minie - powiedziałam.
- A ty się nie stęskniłaś?!
- Stęskniłam się i nie tylko ja. Obydwie tęsknimy,  ale szybko minie.
- Mocno kopie?
- No, zdarza się,  ale mamusia jest wytrwała - powiedziałam.
- Codziennie z Louisem mamy dosyć tego tourne.
- Wytrzymajcie jeszcze.
- Muszę kończyć, bo idziemy do jakiegoś radia.
- Trzymaj się, a do jakiego?
- Jakaś strasznie trudna nazwa…
- Czy to może Złote Przeboje?
- Ooo! To, to, a potem jeszcze do radia Zet? - chyba tak.
- A to, Złote Przeboje to mamy ulubione radio - uśmiechnęłam się.
Dzięki Bogu rozłączył się, bo za chwilę zaczęli walić.  Gdzie tu można pójść, by nie słyszał tego cholernego walenia? - pomyślałam. Postanowiłam, że następnym razem wyjdę do ogrodu. Ktoś zadzwonił do drzwi. Podskoczyłam jak oparzona. Poszłam otworzyć, a w drzwiach stał doktor Jan.
- Co tu się dzieje? - zapytał.
- Przeprowadzamy mały remont.
- SAME?!
- Nie, doktorze. Jak pan widzi, siedzę tutaj w salonie. Niech pan nic nie mówi chłopakom. To jest dla nich niespodzianka.
- Mam nadzieję, że nie zaszkodzi paniom ten remont.
- My nic nie robimy!- potwierdziła Ellie, która zeszła na dół.
- To która z pań pierwsza? - zapytał, rozkładając swoje rzeczy na stoliczku.
- Ellie, to idź ty pierwsza - powiedziałam. Eleanor usiadła obok doktora, który zaczął jej mierzyć ciśnienie.
- Całkiem nieźle, jak na takie zamieszanie - powiedział doktor i kazał Ellie pokazać brzuch. Posłusznie podciągnęła koszulkę i doktor zaczął ją obmacywać.
- Wszystko w porządku – powiedział - A co u mojej drugiej ulubionej pacjentki?                                       Zmierzył ciśnienie i powiedział:                                                                                                                                                - Troszkę za wysokie… Czym się pani tak zdenerwowała?
- Harry, o mało nie odkrył, że robimy remont.
- A, no chyba, że - doktor zaczął się śmiać - proszę się nie denerwować. Nawet jeśli to odkryje. A ile czasu ten remont ma potrwać?
- Dzisiaj mają skończyć moje dwa pokoje, a jutro skończyć Ellie dwa.
- To szybko.
- Bo to bardzo sprawna ekipa - powiedziałam.
Doktor był bardzo zdziwiony. Obmacał mi brzuch i powiedział:
- U pani też wszystko w porządku. Proszę się tylko nie denerwować.
- A czy ona musi tak kopać?
- A już kopie? - zdziwił się.
- Jeszcze jak…
- Daje znać mamusi, że jej coś nie odpowiada - zaczął się śmiać.
Nakłuł mi palec i pobrał krew do badania. Za chwilę wyniki były już gotowe. Doktor obejrzał je i powiedział:
- Bardzo dobrze. Zaraz napiszę raporty.
- Tylko proszę nie wspominać nic o remoncie. Nic pan nie widział i nic pan nie wie.
- No, faktycznie nie widziałem - uśmiechnął się.
Napisał raporty i wysłał do chłopaków. Zebrał swoje rzeczy i się pożegnaliśmy. Powiedział, że wpadnie do nas za trzy dni, co mnie bardzo ucieszyło, bo może się już uporamy z remontem. Wyszłyśmy do ogrodu. Był ładny dzień. Nawet było ciepło, więc wystarczyła mi bluza. Gdy Harry zadzwonił, byłyśmy w ogrodzie.
- Nie wiesz, co się dzieje z Ellie?
- Jestem, a co się stało?
- Louis nie może się do ciebie dodzwonić.
- To poproś go tu.
Harry zniknął i po chwili pojawili się we dwóch.
- Gdzie ty jesteś? - zapytał Lou.
- W ogrodzie. Mam ci pokazać?
- Nie, no już wieżę ci.
- Świetnie.
- A co się dzieje, że siedzicie w ogrodzie?
- Jest tak pięknie i stwierdziłyśmy, że nie będziemy siedzieć w domu. Wzięłyśmy laptopa i usiadłyśmy sobie tutaj. Myślałyśmy, że któryś z was zadzwoni, więc dlatego wzięłyśmy laptopa.
- Przezorne dziewczynki z was - powiedział Louis.
Uśmiechnęłyśmy się radośnie.
- A wy co porabiacie?
- Jesteśmy w Berlinie. Jakoś nie przepadam za tym miastem - powiedział Hazza.
- A to czemu? - zapytałam.
- Nie wiem. Nie lubię…
- Dostaliście raporty od doktora?
- Tak. Z każdej wizyty nam przesyła.
- Musimy lecieć, bo niedługo rozpocznie się koncert.
Pożegnaliśmy się i rozłączyliśmy. Zaczęło się robić troszkę zimno, więc wróciłyśmy do domu.
- Kazyk! Herbaty! - zawołała Ellie.
- Już robię! - Odkrzyknął z kuchni. Ktoś zadzwonił do drzwi. Ellie poszła otworzyć. Była to przesyłka z naszymi ciuchami. Wszystko było już zapłacone, tylko potrzebny był podpis odbiorcy. Ellie się podpisała i zamknęła drzwi. Otworzyłam paczkę i zaczęłam oglądać nasze zakupy. Faktycznie Ellie zrezygnowała z większości zakupów. Paczka była nieduża. Podałam jej bieliznę.
- Ale super! - powiedziała wyciągając - Zobacz, jaka miękka!
- Faktycznie! Nie wiem, czy pozwolę ją dotykać Harryemu.
- No, nie bądź taka! Przecież to pewnie dla niego…
- Nie, dla mnie. Przecież muszę w czymś chodzić - powiedziałam.
 Ellie zaczęła się śmiać.
- Nie to miałam na myśli.
- Ale tak wyszło - powiedziałam buńczucznie.
- No dobrze. Niech ci będzie tak wyszło…
- Aż mi będzie szkoda ją zakładać - powiedziałam.
Ellie się roześmiała.
- Już nic więcej nie powiem - odrzekła.
Przymierzyłam bluzki. Były trochę za duże,  ale tym się nie przejmowałam, bo wiedziałam, że w niedługim czasie będą dobre. Zaniosłam paczkę do obecnego swojego pokoju i włożyłam do jednego z pudeł ze swoimi rzeczami. Ellie zaniosła swoje rzeczy do jej obecnego pokoju.
   Kiedy GG nas zobaczył na górze, zabronił nam wchodzić na piętro. Kazał nam siedzieć na dole z powodu zapachu farby oraz unoszącego się kurzu. Duży Bo aktywnie uczestniczył w remoncie. Tylko Kazik krzątał się po kuchni. Włączyłyśmy telewizor i zaczęłyśmy oglądać MTV. Pokazywali chłopców na tourne, że są bardzo szczęśliwi. Harry udowodnił, że należy do zespołu, co oczywiście nie omieszkano podkreślić. Uśmiechnęłyśmy się do siebie i stwierdziłyśmy, że było to bardzo dobre posunięcie, że wysłałyśmy ich w trasę. Na MTV rozpływali się na temat nowej płyty. Wszystko się jakoś układało.  Do pokoju wparował Gruby Greg.                                                                                         - Zapraszam na górę – powiedział - Obydwie panie.                                                                            Wstałyśmy i poszłyśmy posłusznie za nim. Okazało się, że pomalowane zostały wszystkie cztery pokoje i jeszcze wszystkie pokoje zostały posprzątane. Byłyśmy w szoku. Korytarz też był czysty, mimo, że było kucie ściany. Weszłam do pokoju i byłam zachwycona.                                                              - Wspaniale! Jesteście fantastyczni! - krzyknęłam.                                                                                                 - Duży Bo chciał, żebyśmy dzisiaj skończyli. Cisnął nas strasznie - zaczęli się śmiać.                    Pokój wydał mi się trochę mniejszy, jak sobie wyobrażałam, ale doszłam do wniosku, że to na pewno nie będzie przeszkadzało.
- Czy możecie nam panowie jeszcze odmierzyć te dwa pokoje, bo nie wiemy, czy zmieszą nam się meble, które chcemy zamówić? - zapytałam.
GG podał mi karteczkę z wymiarami obu pokoi.
- Jeżeli będzie trzeba coś zrobić, to proszę mi dać znać przez Dużego Bo.
- Oczywiście - powiedziałam.
Wszystko było poustawiane na miejscu. Tak jak było wcześniej, poza pokojami dziecięcymi. Była godzina ósma, kiedy kończyli się pakować, ale Kazik wyskoczył i powiedział:
- Nie wypuszczę ekipy bez jedzenia.
Pochwaliłam go w duchu, bo o tym nie pomyślałam. Biedni. Harowali przez cały dzień. Panowie nie chcieli jeść, ale Kazik postarał się wcześniej i dał im obiad. Pożegnaliśmy się i wyszli.
Duży Bo stał dumny i pytał się:
- Podoba wam się, podoba?!
- Cudownie! - wykrztusiłam z siebie - Jestem tak zaskoczona, że oni tak szybko to zrobili, że nie mogę odetchnąć.
- Tylko żeby ci się nic nie stało - powiedział Bo.
Pobiegłam do pokoju. Sprawdziłam czy meble się zmieszczą i okazało się, że idealnie pasują. Złożyłam zamówienie. Rzeczy miały przyjechać w ciągu 24 godzin. Poczułam się wyczerpana. Już mi się nawet nie chciało myć. Rozebrałam się i położyłam się do łóżka. Odjechałam natychmiast. 

*Hej Wam :) Chciałam Wam się pochwalić :) To zdjęcia wyżej, to mój piesek, który też występował w opowiadanku. Słynny Taps  : ) Nie dodawałam wcześniej rozdziału, ponieważ zaczęłam się zastanawiać, dlaczego tylko 3 komentarze były pod poprzednim i zdecydowałam, że kolejny rozdział wrzucę, gdy będzie po prostu więcej komentarzy, bo wiem, że stać Was na więcej...
                                                                                                                                   ~Meg

8 komentarzy:

  1. wspaniały rozdział i piesek *.*

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebisty rozdział :D i przepiękny piesek :D

    OdpowiedzUsuń
  3. tak długo czekałąm i wreszccie!! jest cudowny już nie moge się doczekać co będzie dalej zapraszam do siebie
    wegonnasticktogetherd.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękny *___*
    Ale masz ślicznego pieska *__* :D
    A co do opowiadania....
    Śliczne, Piękne, Cudowne... i moge tak wymieniać to końca życia :D
    Ale szybko ten remont sie skończył :D
    Ciekawe jak Hazz i Lou zareagują jak dowiedzą się o remoncie :D
    Pisz szybko nexta :D
    Pozdrawiam i życze duuużo weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Aww <3 jakie piesek <3. Wiesz co ? Tak się teraz nudze i przeglądam twojego bloga. Nie mogę uwierzyć ! Cofnęłam się do momentu spotkania i samych początków. Chyba trochę już tu jestem i bardzo się z tego cieszę. Tyle się zdarzyło a czas tak szybko przeleciał. Pamiętam jak trafiłam na to opowiadanie. To był czysty przypadek było wtedy może z siedemnaście rozdziałów i się wciągnęłam. Dziękuję że jesteś, że piszesz, że poświęcasz czas. Kiedy tylko zobaczyłam że dodałaś coś nowego uśmiechnęłam się i przystąpiłam do lektury. Jesteś wyjątkowa <3.

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział!!!

    Zapraszam do siebie http://walk-away-and-stay.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudny rozdział i przecudny piesek :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział i słodki piesek *.*
    Czekam na następny i zapraszam do siebie: http://youchangedmylife1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń