Rzeczy przyjechały o szesnastej. Dostawcy wnieśli rzeczy do
pokoi i zapłaciłyśmy. Zabrałam się za rozpakowywanie z pudeł, ale gdy Duży Bo
zobaczył, że chcę podnieść jedno z pudeł, wbiegł do pokoju zabrał mi je i powiedział:
- Nie wolno ci dźwigać! Przecież o tym wiesz. Dlaczego
jesteś taka uparta?! Mam wszystko powiedzieć Harryemu?
- Dobrze. Już będę grzeczna – odpowiedziałam - postaw to
pudło tutaj. Zobaczmy, co tam jest.
Otworzyłam pudło, a w środku była kołyska. Trzeba było tylko
przymocować nóżki do koszyka, włożyć materac oraz zamocować baldachim.
Oznajmiłam Dużemu Bo, że dam sobie z tym radę i ma iść do Ellie. Pobiegł tam i
zostałam sama wśród pudeł. Zaczęłam się zastanawiać, które pudło mam teraz
otworzyć. Postanowiłam, że otworzę jedno
z bliżej stojących mi pudeł. Wyciągnęłam wanienkę, która była przepiękna. Sama
bym się w niej z chęcią wykąpała, gdybym mogła. Niestety była na mnie za mała…
W kolejnych pudłach były ubranka, przewijak i inne zamówione przeze mnie
rzeczy. Wreszcie znalazłam pudło z materacem do kołyski. Wyciągnęłam go i
włożyłam do koszyka. Zaczęłam czytać instrukcje, do złożenia nóżek. Chyba mnie
to jednak przerosło. Zawołałam Dużego Bo, który się natychmiast obok mnie
znalazł.
- Trochę się nakombinowali z tą kołyską u Ellie. Zobaczymy,
co będzie tutaj.
- Ale moja kołyska jest inna…
- Zaraz zobaczymy.
Wziął instrukcję do ręki. Coś pomruczał pod nosem i zaczął
składać. Zrobił to w ciągu dziesięciu minut. Efekt był cudowny. Bo pomógł mi
wypakować resztę rzeczy z pudeł i pobiegł do Ellie. Zaczęłam ustawiać mebelki. Nie były ciężkie,
więc z łatwością je przesuwałam. Komodę postawiłam przy oknie, ale nie za
bardzo mi się to podobało. Stwierdziłam, że muszę najpierw ustawić regalik. W
tym momencie do pokoju wpadł Duży Bo.
- Co ty wyprawiasz?! Czemu mnie nie zawołasz?! Chcesz się
podźwigać i stracić dziecko?! Szalona kobieto?! - zaczął na mnie krzyczeć.
Trochę miał racji.
Zawołał Ellie i
powiedział:
- Pilnuj jej. Zaraz przyjdę - i wyszedł.
- Śliczna ta kołyska- powiedziała Ellie - Miałaś nosa.
- Ale twoje są na pewno też śliczne.
- Nie takie ładne jak twoje - naburmuszyła się.
- Przecież ja ci pokazywałam wszystkie kołyski.
- Może dałoby się
wymienić?
- Ale to jest kołyska dla dziewczynki, a nie dla chłopca -
powiedziałam. To trochę Ellie przekonało.
Duży Bo wrócił.
- Co teraz ustawiamy? Co chcesz, gdzie? - zapytał.
Pokazałam regał, że chcę mieć go przy drzwiach wejściowych
do naszego pokoju. Za chwilę regał stał na swoim nowym miejscu. Komodę
poprosiłam, żeby postawił obok regału. Łóżeczko stało naprzeciwko. Przewijak postawiłam
obok łóżeczka. W ostatnim pudle były zabawki i oprzyrządowanie do mycia.
Cały pokój robił niesamowite wrażenie. Brakowało jeszcze
firanek i lampy. Tym postanowiłam się zając jutro. Poszłam do Eleanor, która szalała w swoim
dziecięcym pokoiku.
- Ślicznie tu masz! - powiedziałam.
- Nie tak ładnie, jak ty - powiedziała Ellie.
- Nie opowiadaj głupot - zdenerwowałam się - Poza tym ty
masz chłopięcy pokój, a ja dla dziewczynki. Nie można w ten sposób porównywać -
oburzyłam się - Jeszcze trzeba będzie dopracować oba pokoiki i będzie super.
Zastanawiam się, czy u ciebie nie przestawiać tych szaf. Bardziej w to miejsce -
i pokazałam narożnik pokoju, bo wydawało mi się, że będzie to lepiej wyglądało.
Duży Bo złapał za szafę i przesunął ją w miejsce, które wskazałam. Pokój zrobił
się od razu większy.
- Ty masz pomyślunek - powiedziała Ellie. Była
usatysfakcjonowana - Znacznie lepiej to wygląda.
- Cieszę się, że ci się podoba - powiedziałam.
U Ellie także brakowało firanek.
- Jeszcze firanki trzeba kupić - powiedziałam.
- A po co firanki? Rolety - powiedziała Eleanor.
- Zajmiemy się tym jutro powiedziałam.
Na następny dzień wstałam i pobiegłam do pokoju obok.
Zaczęłam wyjmować zabawki. Poustawiałam je na regale. A niektóre w łóżeczku.
Przypomniało mi się, że nie kupiłyśmy proszku do prania dla niemowląt. Ruszyłam
do komputera. Weszłam na stronę sklepu i zaczęłam zapisywać w notatniku to co
będę potrzebować. Wpisałam firanki, proszek do prania. Wyglądało to śmiesznie, ale ja wiedziałam, o co mi chodzi. Musiałam
kupić proszek, bo chciałam wyprać jeszcze pościel, którą kupiłam. Pomyślałam,
że może być brudna. Do notatnika dodałam jeszcze żelazko. Przecież z Ellie nie
będziemy się biły o żelazko - pomyślałam. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Po
pewnym czasie Duży Bo przyniósł jakąś paczkę.
- To dla ciebie - powiedział i wniósł pudło na środek
pokoju.
- Co to jest? - zapytałam zdziwiona.
- Przyszło pocztą.
- Od kogo?!
- Z tego co się zorientowałem, to chyba z Polski.
Otworzyłam pudło. Znalazłam w nim masę różnych przedmiotów.
Zaczynając od zabawek, kończąc na ubrankach. Wreszcie dokopałam się do jakiegoś
listu. Zaczęłam czytać. Paczka była od buni i dziadziusia.
Przesyłamy Ci
trochę potrzebnych rzeczy i mamy nadzieję,
Że Ci się
przydadzą.
Całujemy.
Bunia,
Dziadziuś i Tapsik.
Włączyłam Skype i próbowałam wywołać bunię. Niestety nie
odpowiadała. Zostawiłam Skype i zaczęłam wyjmować pozostałe rzeczy. Były tam
śliniaczki, skarpetki, buciki, różne sukieneczki i pościel w grochy. Pomyślałam sobie:
- Pewnie mama maczała w tym palce.
Wybrałam numer do mamy.
- Cześć mamo – powiedziałam - Co to za niespodzianka?
- Jaka niespodzianka? - zapytała mama.
- Przyszła paczka od buni.
Mama się uśmiechnęła tajemniczo.
- Już przyszła? - zdziwiła się.
- A kiedy ją nadawałaś?
- Przedwczoraj - powiedziała mama.
- Rzeczywiście szybko przyszła, ale nie musieliście.
- Mam nadzieję, że jeszcze przyjadę przed twoim porodem.
Jeżeli pozwolicie.
- Naturalnie! Wiesz, że jesteś zawsze mile widziana.
Mama się uśmiechnęła.
- Bunia się już denerwowała, że nie masz nic dla dziecka.
- A skąd wiedziała?
- Harry jej powiedział.
- Jak to?! - zdziwiłam się.
- No, znasz bunię. Wiesz, że jest bardzo niecierpliwa…
- Muszę porozmawiać poważnie z moim mężem - powiedziałam.
- Dziwię się, że jeszcze z nim nie porozmawiałaś na ten
temat - odpowiedziała mama.
Śmiałam się w duchu i bałam się, że mama się zorientuje, że
się z niej nabijam.
- Oj, mamo. Jeszcze dużo czasu.
- Zawsze tak mówisz, ale już masz początek wyprawki.
- Bardzo dziękuję – powiedziałam - Wszystko jest
prześliczne!
- Nie chcę cię martwić, ale zdaje się, że dostaniesz także paczkę od
ciotki Miry…
Złapałam się za głowę.
- Ale dajcie spokój! Wy jesteście niemożliwi! Po co ta
ciotka ma wydawać pieniądze?!- zaprotestowałam.
- Z tego, co wiem paczka została już wysłana. Dojdzie za
jakieś dwa, trzy dni.
- Wariactwo! – powiedziałam - Jestem ciekawa, czy Błażej w
tym mieszał…
- Tego nie wiem. Wiem tylko, że zanosił ją na pocztę.
- Jezus, Maria! Cała rodzina poruszona!
Mama się roześmiała.
- A jak tam wizyta u buni? Jakie wrażenia ma bunia?
- Jest zachwycona. Mówi,
że Harry jest z dobrego domu, jest gentelmanem i bardzo dobrze
wychowany. Powiedziała, że jest dobry i
szalenie w tobie zakochany.
Zarumieniłam się.
- To akurat wiem - powiedziałam.
- Wreszcie zaakceptowała, że wyszłaś tak młodo za mąż.
Wiedziałam, że mama stoczyła wojnę z bunią o moje
małżeństwo. Stanęła w mojej obronie, bo bunia była przeciwko tak wczesnemu
małżeństwu.
Pogadałyśmy jeszcze
trochę i się rozłączyłyśmy. Zaczęłam robić porządek w pokoju. Nie długo mi
miejsca w szafie zabraknie - pomyślałam. Poszłam do dziecinnego pokoiku i
poustawiałam następne zabawki na regale. Chyba będę musiała zamówić skrzynię na
zabawki - pomyślałam i podeszłam do komputera. Dopisałam do listy zakupów
skrzynia na zabawki i poszłam chować ubranka. Ubranka były prześliczne. Kiedy zrobiłam porządek, wpadła do mnie
Ellie.
- Zamówiłaś te firanki?
- Nie, jeszcze nie. Dostałam przesyłkę z Polski. Masz to dla ciebie - podałam jej dużą torbę z
zabawkami - Właśnie miałam ci je przynieść.
Ellie była zaskoczona.
- Ale jak to?! Przecież to ty dostałaś te rzeczy.
- Daj spokój. Chodź. Coś ci pokażę - weszłyśmy do pokoju
dziecięcego i Ellie, aż zatkało.
- Niedługo dostanę kolejne, także spokojnie mogę się z tobą
podzielić.
- Dziękuję - powiedziała i rzuciła mi się na szyję - Ale…
- Żadnych, ale - powiedziałam. Widać było, że jest mocno
zaskoczona.
Usiadłam do komputera i zaczęłam przeglądać firanki. Spodobały
mi się w kolorowe kwiatuszki . były takie słodkie, że aż musiałam je zamówić.
Odmierzyłam okna i wpisałam szerokość i wysokość. Miały być uszyte na miarę.
Zaproponowano mi także zasłony. Może i to niezły pomysł - pomyślałam. Zdecydowałam
się na zasłony w kolorze słonecznym dodałam do koszyka i zaczęłam szukać
proszku. Kiedy znalazłam kliknęłam zamawiaj. Stwierdziłam, że skrzynię zamówię
później. Dostawa miała przyjść w ciągu
czterech dni.
Nagle na ekranie wyskoczyła mi Gabriela.
- Witaj Megan! Co u was słuchać? Jak się czujesz? Wiem
wszystko od Dominiki.
- A dzięki. Właśnie jestem w ferworze przygotowań. Coś ci
pokaże.
Wzięłam komputer i poszłam z nim do sąsiedniego pokoju.
- Zobacz!- pokazałam. Gabrielę zamurowało.
- Super!- wydusiła z siebie- rozumiem, że z Harrym
szalejecie.
- Nie, Harry jest na tourne.
- SAMA?!
- Tak…, ale cicho. Nie wolno nikomu mówić.
- Czy ja wygadałam jakąś tajemnicę?
- No, nie… A co u ciebie? - zapytałam niewinnie.
- Wiem, że maczałaś w pewnej rzeczy palce.
- A skąd wiesz?
- Jay się wygadał - powiedziała.
- Ups…
- Jak zawsze - powiedziała Gabriela.
- No i? Efekty są?
- No, pogodziliśmy się. Zobacz. Tunikę mam nawet na sobie.
- Świetnie w niej wyglądasz! - powiedziałam.
- To twoja zasługa. Miał dobrego doradcę - zaczęła się śmiać
Gabi - Chociaż z tymi rubinami, to przesadziłaś…
- Dlaczego? Skoro się pokłóciliście, to ci się należały.
- Nie, ale aż tak bardzo się nie pokłóciliśmy.
- Ale podobają ci się?
- Są super!
- Cieszę się.
Nagle zobaczyłam twarz Jay’ a z tyłu za Gabi. Uśmiechał się
i pokazywał na tunikę Gabrieli. O mało nie udusiłam się ze śmiechu.
- Co się stało? - zapytała Gabriela.
Wybuchłam śmiechem. Jay się schował za kanapą, kiedy Gabi
się odwróciła, ale go zobaczyła.
- A! To z tego powodu się śmiejesz, tak?
- Yhy…- wydusiłam z siebie.
- Przejdźcie na angielski - powiedział Jay, siadając obok
Gabrieli. Zastanawiałam się, czy nie palnie znowu czegoś, w stylu „witaj
piękna”, ale Gabi powinna być do tego już przyzwyczajona. Bałam się, że będzie
zazdrosna.
- Pokaż brzuch! - krzyknęła Gabriela.
- Nie będę pokazywać brzucha przy Jay’ u.
- Jay, odwróć się.
- Dlaczego? - zapytał udając płacz.
- Bo to są babskie sprawy - powiedziała Gabriela.
- Nie tylko babskie - zaczął się przekomarzać - my też mamy jakiś
udział w tym brzuchu.
- Jaki masz udział w tym brzuchu?!- zapytała zaniepokojona
Gabriela.
- No, w tym żaden, ale w przyszłości, pewnie będę miał.
Gabriela go szturchnęła.
- Uspokój się, bo zaraz w ogóle stąd wyjdziesz - warknęła.
- Widzisz, jakie ja mam życie?
- Wesołe.
- Pokażesz ten brzuch?!
- Jeszcze nie widać, ale daje kopa.
Zaczęli się śmiać.
- Gdzie teraz jesteście?
- Jeszcze w Szanghaju, ale jutro lecimy do Kalkuty.
- Fajnie.
- A gdzie Harry?
- Jest w trasie. Teraz są w Madrycie.
- Ale super!
- Macie niezłego menadżera - powiedział Jay.
- No…. Chłopaki mają faktycznie niezłego menadżera. Nawet
trzech.
- JAK TO?! - Jay wybałuszył oczy.
- Nawet powiem ci Jay. Mają trzy menadżerki.
- To co to za menadżerki?!
- My. Ja, Ellie i Danielle.
- To mają przechlapane!
- No, nie wiem czy mają przechlapane. Jak widzisz jeżdżą po
całym świecie. Dopiero co byli w Australii, teraz objeżdżają Europę, nagrali
nowa płytę…
- Dobra jest ta płyta. Tylko nie mów im, że to powiedziałem. A kto dobierał
utwory?
- Wybierałyśmy my.
- Ale macie nosa.
Porozmawialiśmy jeszcze trochę, gdy zobaczyłam, że dzwoni do
mnie Harry.
- O! Dzwoni Harry, chcecie z nim także pogadać?
- Tak, Nie!- powiedzieli równocześnie.
Włączyłam Harryego .
- Hazzie, ktoś chce z tobą porozmawiać.
- O! Cześć Jay! Witaj Gabrielo! Gdzie wy się teraz
znajdujecie?
- W Szanghaju, a wy w Madrycie, słyszałem.
- A, no. Rozmowa międzynarodowa przez Chicago - zaczął się
śmiać Harry.
- Kiedy będziecie w Chicago?
- W przyszłym miesiącu.
- To wpadnijcie do nas.
- A gdzie mieszkacie?
- Tam, gdzie poprzednio.
- Okej. Jesteśmy umówieni. To gruchajcie sobie dalej, a my
spływamy - powiedział Jay.
Rozłączyli się.
- Witaj kochanie, co dziś porabiałaś?
- A, różne rzeczy. Posiedziałam w ogrodzie, popracowałam nad
stroną, dostałam paczkę z Polski.
- A co dostałaś?
- Przyjedziesz, to zobaczysz.
- Ja chcę już do domu!
- No, jeszcze został wam Londyn. Spotkasz się z mamą…
- Ale ja chcę do ciebie i do dzidzi.
- Nie, płacz. Za tydzień będziesz w domu - zaczęłam go pocieszać.
- Teraz do twojego porodu się nigdzie nie ruszam.
Ewentualnie lokalnie, ale nigdzie dalej. Oznajmiłem to już chłopakom zgodzili
się od razu, zresztą Lou to samo powiedział, także jeśli chcecie coś załatwiać,
to lokalnie.
Pomyślałam sobie: Przecież my i tak i tak nie mamy nic
załatwionego. I tak będziecie długo odpoczywać. Dopiero na Boże Narodzenie.
- Kocham cię i bardzo tęsknię - powiedział.
- Ja też - odparłam.
Pogadaliśmy trochę. „Trochę” okazało się dwoma godzinami…
- Powiedz, jak ci się podoba Madryt?
- Madryt jest super. Musimy tu kiedyś przyjechać na wakacje -
powiedział Harry.
Rozłączyliśmy się.
Krótko przed przyjazdem chłopaków wreszcie dotarły firanki
do pokoju Lucy - Bo tak po cichu nazywałam naszą córeczkę. Duży Bo chciał mi je powiesić, ale się nie
zgodziłam. Wreszcie pokój był skończony. Czułam satysfakcję. Był prześliczny. Ellie jak tam weszła, zamówiła
natychmiast firanki.
- Jak mogłam nie chcieć firanek?! - krzyczała.
- Ellie nie denerwuj się.
- Powiedz mi, jakie firanki mam dobrać do pokoju chłopców?!
Wybrałyśmy odpowiednie firanki i Ellie była już zadowolona.
Firanki dotarły dzień przed przyjazdem chłopców. Zostały zawieszone, przez
Dużego Bo i wszystko było idealnie. Nie mogłam doczekać się jutra. Harry był już w Londynie. Tourne odniosło
wielki sukces i płyta zdobyła miano potrójnej platyny. Mieli przylecieć o
szesnastej. Paczka od ciotki Miry przyszła. Było tam bardzo dużo fajnych rzeczy
dla dziewczynki. Zadzwoniłam do cioci z podziękowaniami. Była bardzo wzruszona,
że zadzwoniłam. Prawie nie chciała ze mną rozmawiać, bo to dużo kosztuje, ale udało mi się z nią chwilę pomówić. Była
bardzo szczęśliwa i na pewno zadzwoniła od razu do buni i do mamy z
wiadomością, że paczka dotarła. Rano
długo spałam. Lucy dała mi trochę pospać, bo obudziłam się po dziesiątej. Byłam
tym mile zaskoczona. Wstałam i poszłam do łazienki. Umyłam się, uczesałam, zrobiłam makijaż i
ubrałam w jakieś wygodne ciuchy. Zrobiłam porządek w pokoju, odsłoniłam żaluzje
i do pokoju dostało się listopadowe słońce. Wiedziałam, że jest chłodno, ale było tak ładnie. Wiedziałam, że chłopaki
już lecą. Byłam podekscytowana i ciekawa, co powiedzą na niespodziankę, którą
przygotowałyśmy. Zeszłam rozpromieniona
na śniadanie.
- O! Jaka kwitnąca!- zauważył Kazik.
- Nie ma się, co
dziwić - powiedział Duży Bo i puścił do mnie oczko. Usiadłam przy stole.
Kazik przyniósł mi tosty, które zjadłam z apetytem.
- Lubię jak ludzie zjadają z apetytem, to co ugotuję. Aż
chce się gotować dla takich - uśmiechnął
się szeroko.
Popiłam tradycyjnie sokiem. Dzisiaj grejpfrutowym. Obmyśliłam sobie przywitanie wszystkich, a
szczególnie Harryego.
Przyszła znowu paczka. Tym razem od ciotki Julitty, od wujka
Tomka i chłopaków. Wreszcie przesłali nam płytkę ze ślubu. Byłam w niebo
wzięta.
- Ellie! Możemy sobie obejrzeć ślub! - krzyknęłam z radości.
- Super! Chodź, idziemy obejrzeć.
- A nie chcesz na komputerze?
- Nie, chodź na dużym ekranie obejrzymy.
Poszłyśmy do salonu.
- Czy my też możemy obejrzeć? - zapytał Duży Bo.
- Ależ oczywiście, chodźcie!
Włożyłam płytę i włączyłam DVD. Po chwili film się rozpoczął
życzeniami od wujka Tomka i całej czwórki.
Przypomnieliśmy sobie ceremonię. Najpierw na poważnie, a potem były pokazane różne wpadki i śmieszne sytuacje, których osobiście nie pamiętałam. Zaśmiewaliśmy się bez przerwy. Była oczywiście pszczółka - Louis, chłopcy przebrani za panny młode, była to kapitalna pamiątka. Postanowiłam, że pokażę to chłopakom, jak będą mieli zły humor. Film trwał trzy godziny. Nim się zorientowaliśmy była już druga. Kazik pobiegł do kuchni. Podgrzał obiad, który miał już wcześniej przygotowany i podał. Po posiłku, Duży Bo musiał już jechać na lotnisko. Latałyśmy z Ellie jak oszalałe. Szybko wzięłam prysznic i doprowadziłam się do ładu. Ładnie się ubrałam i podmalowałam. Byłam już gotowa.
Przypomnieliśmy sobie ceremonię. Najpierw na poważnie, a potem były pokazane różne wpadki i śmieszne sytuacje, których osobiście nie pamiętałam. Zaśmiewaliśmy się bez przerwy. Była oczywiście pszczółka - Louis, chłopcy przebrani za panny młode, była to kapitalna pamiątka. Postanowiłam, że pokażę to chłopakom, jak będą mieli zły humor. Film trwał trzy godziny. Nim się zorientowaliśmy była już druga. Kazik pobiegł do kuchni. Podgrzał obiad, który miał już wcześniej przygotowany i podał. Po posiłku, Duży Bo musiał już jechać na lotnisko. Latałyśmy z Ellie jak oszalałe. Szybko wzięłam prysznic i doprowadziłam się do ładu. Ładnie się ubrałam i podmalowałam. Byłam już gotowa.
- Ach! Jeszcze perfumy - powiedziałam do siebie.
Poperfumowałam się i zbiegłam na dół. Siedziałyśmy w salonie
i zniecierpliwione czekałyśmy.
- Myślisz, że się nie obrażą?
- O co? - zdziwiła się Ellie.
- No… Że odnowiłyśmy pokoje…
- Pozostali mogą się obrazić, że nie odnowiłyśmy im pokoi, ale to by Bóg wie ile trwało… Muszą nam
wybaczyć - powiedziała Eleanor.
Usłyszałyśmy nadjeżdżający samochód. Zerwałam się i
podeszłam do okna. Okazało się jednak, że to nie oni, bo samochód stanął przy
sąsiednim domu, ale z samochodu nikt nie wysiadł.
- Ellie musimy się schować – powiedziałam - nie wolno nam
wychodzić z domu.
- A co się stało?
- Paparazzi są przy sąsiednim domu…
- O cholera.
Ellie wybrała numer Dużego Bo i go ostrzegła. Dużego Bo
szlag trafił. Słychać było jak wrzeszczy w słuchawkę:
- W ogóle ci chłopcy spokoju nie mają! Trzeba coś z tym
zrobić. Poczekajcie. Coś wykombinuję. Po pięciu minutach zobaczyłyśmy
podjeżdżającą policję.
- Co on kombinuje?- pomyślałam.
Samochód odjechał. Policja jeszcze parę razy przejechała pod
budynkiem i zobaczyłam nadjeżdżającą limuzynę. Nie ryzykowałam wyjścia z domu,
bo nie wiedziałam, czy w pobliżu się nie kręcą ci cholerni paparazzi. Chłopaki
wysiedli i spokojnym krokiem weszli do domu.
To co potem się działo, było już inną sprawą. Harry złapał mnie w pół,
podniósł i zaczął całować. Chrząknięcie Liama dało do zrozumienia, że powinien
przestać.
- Czy dasz się przywitać z twoją żoną? - zapytał Li.
- Harry, mam problem. W twoim pokoju coś się stało z żaluzjami.
Nie mogę sobie dać z nimi rady. Mógłbyś tam zerknąć przy okazji, kiedy będziesz
szedł na górę? - zaczęłam zgrywać słodką idiotkę.
- A ty nie pójdziesz ze mną?
- No, poczekaj, przywitam się ze wszystkimi i zaraz przyjdę.
Harry poszedł na górę. Przywitałam się z resztą i
usłyszałam:
- Megan! Natychmiast na górę!
- Coś ty znowu przeskrobała? - zapytał Liam.
- Ja?! Prawie nic. Skąd!
Zaczęłam iść na górę, ale wszyscy za mną ruszyli. Weszliśmy po
schodach. Były pokój Harryego był otwarty na oścież, a Harryego nie było widać.
Stanęłam i się zaczęłam się zastanawiać co mam zrobić.
- Megan, jesteś tu?! - usłyszałam.
Wyprzedził mnie Liam i stanął jak wryty w drzwiach.
Pozostali zaintrygowani wrytym w ziemię Liamem, poszli
zobaczyć o co chodzi. Jedynie Ellie nie pchała się do tego tłoku, bo przecież
wiedziała, co jest w środku.
- SUPER!- usłyszałam krzyk Danielle.
- Gdzie jest moja żona, z którą muszę bardzo poważnie
porozmawiać? - usłyszałam rozdrażniony głos Harryego.
- Ona się boi do ciebie przyjść. Uspokój się - powiedział
Zayn.
- Ja też bym się bał, będąc na jej miejscu - odpowiedział
Harry.
- No, byleby do rozwodu nie doszło - usłyszałam głos Liama.
Weszłam niepewnie do pokoju. Na środku stał Harry. Wszyscy
stali i patrzyli to na Harryego, to na mnie.
- Megan, to jest super - powiedział Harry - Należy ci się
lanie za to, że nic znowu nie powiedziałaś.
- Bić nie wolno w tym domu - powiedział Zayn.
- A w takim pokoju to już w ogóle - powiedział zachwycony
Louis.
- To chodź- powiedziała Ellie i zaprowadziła go do siebie.
Grupka poszła za nimi, zostawiając nas samych.
- Jestem zły. Miałaś się nie wysilać, a ty co?
Zrobiło mi się przykro. Przeszłam do naszego pokoju nowymi
drzwiami. Harryego zatkało. Nie zauważył ich wcześniej. Usłyszeliśmy wrzask
Louisa. Położyłam się na łóżku i schowałam twarz w poduszkę. Miałam żal do Harryego,
że tak zareagował, ale może nie miałam
racji? Już sama nie wiem… Łzy zaczęły mi lecieć ciurkiem. Ktoś wszedł do
pokoju.
- Megan, co ci jest? - usłyszałam głos Danielle- Chciałam ci
pogratulować wspaniałego pomysłu. Pięknie urządziłaś ten pokój. Co ci jest?
Dlaczego płaczesz?
- Widziałaś reakcję Harryego? Był wściekły - powiedziałam
łkając - A ja się tak cieszyłam. Tak się napracowałam. Cieszyłam się jak
dziecko, że zrobię mu niespodziankę. Może popełniłam gdzieś błąd? Może nie
powinnam w ogóle tego robić… Głupia jestem - powiedziałam.
- Nie wyrzucaj sobie.
Odwaliłaś świetną robotę. Louis jest przeszczęśliwy. Harry na pewno też, ale jest mu głupio, że zrobiłaś to sama.
- To dlaczego na mnie krzyczał?
- Się zdenerwował, że się przepracowałaś - powiedziała
Danielle.
- Ale ja się tak starałam. Włożyłam w to całe swoje serce, a
on jest na mnie wściekły…
- Nie jest wściekły - usłyszałam głos Harryego.
- Zostawię was samych -
oznajmiła Danielle.
Miałam nadal twarz w dłoniach. Podszedł do mnie, usiadł obok
i mnie mocno przytulił.
- Głuptasie. Jestem bardzo szczęśliwy, ale się zdenerwowałem, że coś sobie zrobiłaś.
- A czy tak wyglądam, że sobie coś zrobiłam? - zapytałam
zdając sobie sprawę, że się rozmazałam i że wyglądam jak siedem nieszczęść. Łzy
mi nadal leciały ciurkiem. Nie mogłam tego zahamować. Harry się zaczął do mnie
uśmiechać.
- Przestań już głuptasie. Zastanawiam się tylko, gdzie my to
wszystko pomieścimy…
- O czym mówisz?
Wreszcie mnie pocałował. Miał ciepłe usta. Tylko na to
czekałam.
- Pozwolisz, że się teraz z Toba przywitam? I przestań
płakać. Przepraszam cię za swoją reakcję, ale się zdenerwowałem, że coś ci się
stało. Widzę, że nie mogę nigdzie wyjeżdżać - zaczął się śmiać. Sięgnęłam po
chusteczkę i zaczęłam wycierać oczy. Pobiegłam do łazienki i zmyłam cały
makijaż. Umyłam twarz i już wyglądałam trochę lepiej. Wróciłam do pokoju. Harryego
nie było w pokoju. Zobaczyłam, że drzwi
do pokoju dziecięcego są otwarte.
- Widzę, że odkryłeś już przejście…- powiedziałam wchodząc -
Wyobraź sobie, że cały czas tu było, tylko było zamurowane.
Harry był zaskoczony.
- Oprowadzisz mnie po wszystkim? - zapytał.
Pokazałam mu i opowiedziałam, co do czego służy.
- Będę musiał przejść szkolenie, jak się tego używa.
- Jeszcze masz trochę czasu - powiedziałam i podeszłam do
niego - Nie złość się na mnie Harry. Naprawdę nie chciałam cię zranić, ani zrobić
ci przykrość… Jeszcze sporo jest tutaj do zrobienia. Trzeba jeszcze dużo rzeczy
kupić, ale z moich finansów nie starczyło na nic więcej…
- Nie mów, że to wszystko kupiłaś ze swoich pieniędzy -
powiedział, patrząc mi prosto w oczy.
- Zrobiłam to za własne, zarobione pieniądze - powiedziałam.
- Czy pozwolisz, że pokryję część kosztów?
- Jak już powiedziałam, jest jeszcze sporo do zrobienia,
ponieważ nie chciałam, żeby z twojego rachunku wychodziły pieniądze do sklepu
dziecięcego, dlatego urządziłam to z własnych. Harry miał głupią minę.
- Nie chciałam, żebyś się poczuł dotknięty, że ja to
zapłaciłam z własnych pieniędzy.
Chyba zrozumiał, o co mi chodziło. Nagle ktoś zapukał do
drzwi.
- Zejdziecie na kolację?
- Już idziemy.
Zeszliśmy na dół.
Siedzieliśmy wreszcie przy zapełnionym stole! Od dłuższego czasu jadalnia nie była
zapełniona. Wszystkie miejsca były zajęte. Louis podszedł i dał mi buziaka.
- A to za co? - spytałam.
- Ty wiesz dobrze za co – odpowiedział - A Harry jest głupkiem
- dodał patrząc pochmurnie na Harryego. Harry wstał i powiedział, wznosząc
toast winem, które zostało podane do kolacji:
- Jestem głupi i przepraszam za głupotę moją żonę i was
wszystkich. Mam nadzieję, że mi wybaczycie, a szczególnie ty, Megan.
Wszyscy spełnili toast. Humory się trochę poprawiły. Lou się
rozpływał nad pokojem chłopców, Danielle zachwycała się pokojem Lucy, a Niall
zapytał:
- A dlaczego nie odnowiłyście całego domu? Mogły i nam
odnowić pokoje…
Harry popatrzył na niego wzorkiem Bazyliszka. Zayn coś
warknął, a Liam popatrzył na niego groźnie i dał mu kuksańca w brzuch. Niall
zamilkł. Rozśmieszyło mnie to i zaczęłam się głośno śmiać.
- No, wreszcie! - krzyknął Zayn - powaga do ciebie nie
pasuje.
- Śmieję się z tego, że w pierwszych planach miałyśmy
odnowienie wam pokoi, ale doszłyśmy do wniosku, że może sobie nie życzycie i
zrezygnowałyśmy… Poza tym na odnowę tego
domu, nie wystarczyłoby nam pieniędzy…
- To wydałyście wszystkie nasze pieniądze? - zaniepokoił się
Liam.
- Nie, Liam. Wasze pieniądze są nieruszone. Zrobiłyśmy to z
własnych. Nie narażałybyśmy zespołu na plotki.
- Chyba będzie trzeba odnowić faktycznie całą chałupę, ale to w momencie kiedy wszyscy wyjedziemy na
przykład do Londynu czy Warszawy - powiedział
Liam.
- A czy ja będę mógł zamieszkać w pokoju sąsiadującym z
pokojem Harryego i Megan? - zapytał Niall.
Wszyscy ryknęli śmiechem.
- A gdzie będziesz spał? - zapytał Zayn.
- No jak to?! Tam jest takie słodkie łóżeczko… - rozmarzył
się Niall.
- Ten pokój jest dla dziewczynki - odpowiedziałam.
- To mi nie przeszkadza.
Znowu wszyscy ryknęli śmiechem. Kolacja dobiegała końca.
Jeszcze Louis bardzo serdecznie nam podziękował z Ellie i przeszliśmy do
salonu. W salonie stały jakieś pudła.
- Nie wiedziałem, czy mam zanosić na górę czy zostawić tutaj
- powiedział Duży Bo do Harryego.
- Siadajcie i wreszcie wam pokażę zawartość tych pudeł.
Wszyscy rozsiedli się na kanapach. Harry otworzył pierwsze
pudło.
- Ja chciałem powiedzieć, że to wszystko jest z Polski -
powiedział Niall.
- Cicho bądź i chyba nie wszystko - odpowiedział mu Harry.
Harry zaczął wyciągać różne sukienki, śpioszki i zabawki.
Było tego co nie miara…
- Chyba będziemy mogli otworzyć sklep z ubrankami -
powiedziałam.
- To wszystko od twoich dziadków.
- JEZUS MARIA! PRZECIEŻ PRZYSŁALI JUŻ PACZKĘ!?!- krzyknęłam.
Harry wyciągał dalej i przy jakiejś rzeczy powiedział:
- To wszystko kupiłem w Paryżu.
Było około pięćdziesięciu ubranek. Różne śpioszki,
sukienki….
- Nie mogłem się oprzeć- powiedział dumnie.
Złapałam się za głowę…
- Reszta rzeczy jest dla ciebie - zajrzałam do pudła, które
było w połowie zapełnione.
- Boże, gdzie ja to wszystko pochowam?!- zaczęłam się
zastanawiać.
- Nie cieszysz się? Przymierz chociaż to - podał mi jakieś dwie
rzeczy, które wydawały mi się znajome. Okazało się, że były to spodnie za 750$,
z których zrezygnowałam i fantastyczna bluzka, idealnie pasująca do tych
spodni.
- Widzisz Megan! Widzisz! Przecież mówiłam, żebyś sobie to
kupiła! - krzyknęła Ellie.
- Dobrze, że sobie nie kupiłam - skwitowałam.
* Hej Wam : D Z góry przepraszam, że tak rzadko bywałam, ale teraz już będę częściej, bo mam ferie :D A jak u Was? Ferie przed Wami, czy już za? Pamiętacie, kiedy pisałam posta o tym, jak ktoś mi ukradł opowiadanie? To jestem w 80% pewna kto to, ale jednocześnie mam pewność, że jej nie odzyskam... No, ale cóż... Skoro tak zależy tym dwóm osobom na nabijaniu się z Directioners to proszę bardzo, ale postanowiłam, że będę ich olewać, bo i tak kończę już tą głupią szkołę i idę wyżej... -.- Powiem Wam jedno. To nie wygląda tak dobrze, jak brzmi.... Jest tysiąc razy szarzej i niemilej... Ale mniejsza. Jak Wam się podobał ten rozdział? Kolejny dodam, gdy będzie ok. 10 kom. :) Naprawdę niewiele od Was wymagam ;)
~Meg
Świetny rozdział :D
OdpowiedzUsuńZajebisty jak zawsze !!! czekam na nastepny *u*
OdpowiedzUsuńEj a wstawisz zdięcia tych pokojikow dla dzieci ??? :) rozdział super :D
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział!!!!!!!!!!!! nie mogę się dozegać kolejnego rozdziału :D
OdpowiedzUsuńGenialny jak zawsze ;D Czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńRozdział wspaniały.! Naprawdę.! Nie mogę się doczekać zdjęć bobasków ; )
OdpowiedzUsuńZajebisty *___*
OdpowiedzUsuńHhaha chyba Megan i Hazz będą musieli dorobić jakąś garderobe dla małej xD
Pisz szybko dalej ;*
Pozdrawiam i życze duuużo weny ;*
I jeszcze tak nie do opowiadania
Naprawde współczuje Ci z tym zabranym opowiadaniem :( Ale masz racje nie przejmuj się nimi :)))