O dziewiątej, tak jak zapowiadał doktor Jan przyjechał razem
z pielęgniarką.
- Jak się miewają moje pacjentki? - zapytał wchodząc.
- Jeszcze żyję – powiedziałam - całkiem nieźle panie
doktorze - rzuciłam.
Do pokoju wszedł Harry.
- Pewnie tatuś? - zapytał doktor Jan z uśmiechem.
- Tak. To jest mój mąż - odpowiedziałam - I ma na pewno
wiele pytań do pana doktora.
- A gdzie jest moja druga pacjentka?
- Z tatusiem. Jeszcze nie zeszli - rzucił Harry.
- Chciałbym ją obejrzeć. Czy mógłby pan poprosić panią
Tomlinson, żeby zeszła? - zapytał Hazzę.
- Ja już pójdę po nich - powiedział Duży Bo.
Doktor zabrał się za mnie.
- Lepiej się odwróć.
Nie chcesz tego widzieć - powiedziałam.
- Nie będę odwracać. Chcę wszystko widzieć i wszystko
wiedzieć. Już wystarczająco mnie oszukałaś.
Doktor Jan popatrzył na niego.
- Dziewczyny były bardzo dzielne – powiedział - proszę nie
krzyczeć na przyszłą matkę, bo jak się dowiem, że pan będzie denerwował moją
pacjentkę, to się z panem policzę - zaczął się śmiać. Zdjął opatrunek.
Przyjrzał się i powiedział:
- Wszystko jest w porządku. Ładnie się goi. Boli panią coś?
- Nie, panie doktorze. Wszystko jest okej. Swędzi mnie
trochę…
- Bo się goi. A jak z nogami? Wczoraj puchły?
- Nie. Nawet nie. Panie doktorze, proszę mu wszystko powiedzieć,
bo mi nie chce wierzyć i nie da mi spokoju.
W między czasie zeszła Ellie z Lou. Doktor powiedział
pielęgniarce, że ma mi zrobić opatrunek, a sam usiadł na kanapie i zaczął
tłumaczyć Harryemu, co się stało.
- Nawet nie mieliśmy czasu czekać na mamę Megan, bo mogło to się wszystko źle skończyć.
Było zagrożenie życia. Pańskiej żony, a co za tym idzie i dziecka.
Harry pobladł. Lou usiadł czym prędzej obok niego. Ellie
stała obok Louisa.
- Żony panów miały bardzo dobrą opiekę, więc proszę sobie
nie wyrzucać, że panów nie było.
Przytaknęłyśmy obydwie głowami.
- Ale doktorze, jak my mamy im wierzyć, jadąc teraz w trasę
koncertową? Przecież po takim numerze nie jesteśmy pewni dnia, ani godziny…-
powiedział Louis.
- To już musicie wyjaśnić między sobą… Jak tam moja druga
pacjentka się miewa? - zapytał Ellie - Proszę sobie usiąść koło mnie. Zmierzę
pani ciśnienie. No, lekko podwyższone - powiedział doktor - Czyżby pani się
czymś zdenerwowała?
- Nie… Nie zdenerwowałam się - powiedziała Ellie, rumieniąc
się.
- A, to wszystko w porządku - powiedział lekarz, widząc
rumieniec Ellie - Rozumiem, że mąż tak na panią podziałał - Ellie jeszcze
bardziej się zarumieniła.
Doktor kazał położyć się Ellie na kanapie. Obmacał jej
brzuch i powiedział:
- Wszystko w porządku. Czy dzisiaj miała pani wymioty?
- Nie. Na razie.
- To dobrze. Gdyby coś się działo, to proszę do mnie
zadzwonić. Następna wizyta za tydzień. Pani Megan zdejmiemy szwy, a pani Ellie
zrobimy USG.
- Ja nie wracam - powiedział Lou - Muszę być przy tym USG.
- Ja tym bardziej nie wracam - powiedział Harry.
- Panie doktorze. Proszę im powiedzieć, że muszą wrócić w
trasę - powiedziałam twardo.
- A to panowie jeszcze nie wrócili na stałe?
- Nie. Wpadli na dwa dni. Chcieli nam zrobić niespodziankę.
- I zrobili.
- Panowie. Moje pacjentki mają bardzo dobrą opiekę. Pan Duży
Bo się bardzo dobrze nimi zajmował. Jest jeszcze mama Megan, prawda?
- Jestem, jestem. Dzień dobry panie doktorze - powiedziała
mama, wchodząc.
- Także nie ma sensu, żebyście tu byli. Jeżeli chcecie mogę
przyjeżdżać codziennie i sprawdzać jaki jest stan pacjentek i pisać do was
raporty o ich zdrowiu.
- To mogłoby pomóc - powiedział Harry - Ale maile będą od
pana, nie od dziewczyn?
- Nie. Ode mnie. Jak pan sobie życzy mogę pisać je ze
szpitala.
- Nie da się pan przekabacić im? - zapytał Louis.
- Nie, na pewno. Daję panu słowo honoru.
Wiedziałyśmy z Ellie, że na pewno dotrzyma słowa. Po solennych przyrzeczeniach naszych i
doktora, chłopcy się zgodzili wrócić nazajutrz na trasę.
- Obiecaj mi, że więcej mnie nie będziesz okłamywała -
powiedział do mnie Harry, kiedy byliśmy sami w pokoju - obiecaj mi to na
zdrowie naszych dzieci.
Zamurowało mnie.
- Dobrze. Obiecuję - powiedziałam, kładąc rękę na brzuchu.
Harry trzymał w ręku broszurę, którą dostał od doktora.
Położył ją na stoliczku przy swojej połowie łóżka, poczym podszedł do mnie.
- Należy ci się lanie. Nie masz pojęcia jak się bardzo
zdenerwowałem, kiedy doktor mi o wszystkim powiedział. Nie powinnaś tego przede
mną ukrywać…
- Wiem, ale z Ellie
doszłyśmy do wniosku, że lepiej, żebyście o tym nie wiedzieli. Doktor ci
powiedział, że miałyśmy świetną opiekę, jak zresztą widzisz, przyjechał
dzisiaj, żeby sprawdzić, jak się czujemy, a przecież dopiero wczoraj wyszłyśmy
ze szpitala. Nie gniewaj się, przecież to właściwie było dla twojego dobra -
powiedziałam i łzy poleciały mi po policzkach.
Harry złapał mnie i mocno przytulił.
- Nie płacz. Przepraszam. Nie chciałem cię zdenerwować -
pogładził mnie po głowie.
- A nie odkochasz się? Nie zostawisz nas? Jak będę łysa?! -
chlipałam w koszulkę Hazzy.
Harry zaczął się
śmiać.
- Przecież włosy ci odrosną!
- No…, ale przecież widziałeś mnie taką łysą - chlipałam
dalej.
- Po pierwsze nie jesteś łysa, tylko masz troszkę wygoloną
głowę, ale tylko troszeczkę. Po drugie przecież wiesz, że cię kocham i żadne
włosy, czy ich brak nie zmienią tego. Przecież nie kocham cię za włosy, albo za
oczy, tylko za całokształt. Za twój charakter, za twoją dobroć i za to, że
jesteś taka jaka jesteś.
Trochę się uspokoiłam.
- Wiesz, że Ellie, będzie nie długo widać brzuch? -
powiedziałam.
- To będzie pod specjalną ochroną, tak? - zapytał.
- No, chyba tak… Ellie urodzi wcześniej niż ja. Jestem
ciekawa czy będą to bliźniaki.
- Zobaczymy! - zaczął się śmiać - strasznie mi się chce
spać, a tobie nie? - zapytał.
- Ja spałam całą noc - powiedziałam.
- Ale połóż się koło mnie, proszę - błagał mnie prawie na
kolanach - Chcę chociaż czuć twój zapach. Od momentu, kiedy wyjechaliśmy w
trasę prawie nie śpię.
Położyłam się obok Harryego, który prawie natychmiast
zasnął. Cieszyłam się bardzo, że przyjechał. Sięgnęłam po broszurę, którą
dostał Harry i zaczęłam ją czytać. Była to broszura dla mężczyzn. Jak opiekować
się kobietą w ciąży. Była ciekawie napisana, więc z przyjemnością ją
przeczytałam. Parę rzeczy mnie rozśmieszyło, jak spełnianie zachcianek
ciężarnej, ABC tatusia, co zrobić, gdy się rozpocznie poród, jak się
zachowywać. Przeczytałam broszurę od
deski do deski. Harry spał jak zabity. Poczułam, że jestem głodna, więc
postanowiłam, że wstanę i pójdę na dół. Gdy zeszłam do salonu siedziała tam
mama.
- Witaj! Jak przeżyłaś wymówki Harryego?
- Całkiem nieźle. Gdzie Kazik?
- Poszedł na zakupy.
- Idę sobie zrobić coś do jedzenia - rzuciłam i poszłam do
kuchni. Otworzyłam lodówkę i zobaczyłam śledzie. Wyciągnęłam czym prędzej
paczkę i postanowiłam, że zrobię śledzie w śmietanie. Zaczęłam szukać cebuli.
CZERWONEJ. Ogórków KISZONYCH, oraz jabłek. Ogórki kiszone znalazłam w słoiku
stojące na górnej półce. Brakowało jeszcze cebuli.
- Co robisz? - zapytała mama, wchodząc do kuchni.
Wystraszyłam się i uderzyłam głową o półkę.
- Nie strasz! - powiedziałam - Chce zrobić śledzie.
- Zabrakło cebuli i jabłek, oraz śmietany. Mówiłam ci, że
Kazik poszedł na zakupy.
Popatrzyłam, co jest
w lodówce. Zobaczyłam szynkę, więc sobie ukroiłam gruby kawał i położyłam na
cienkim kawałku chleba, posmarowanym cienko masłem. Wzięłam do tego ogórka kiszonego i ciężko obrażona
poszłam do salonu. Mama poszła za mną. Rozsiadłam się na kanapie, a mama
usiadła na sofie, włączyłyśmy telewizor i zaczęłyśmy oglądać telewizję. Za chwilę do salonu wszedł Harry.
- Co jesz?
- Szynkę z chlebem - skomentowała mama.
Popatrzyłam na mamę groźnie.
- Gdyby ten wzrok mógł zabijać, już bym tu leżała trupem…-
śmiała się dalej mama.
- Daj spróbować - rzucił Harry, siadając koło mnie.
Odwróciłam się do niego plecami i powiedziałam:
- Idź i sobie weź.
Obydwoje ryknęli głośnym śmiechem. Zrobiło mi się głupio i
podałam kanapkę Harryemu.
- Nie, jedz. Niech ci pójdzie na zdrowie.
- Masz! Spróbuj - warknęłam.
Harry kawalątek odgryzł.
- Większy - powiedziałam.
Gdy zobaczył moją minę, ugryzł większy kawałek i stwierdził:
- Dobre!
Wsadziłam mu jeszcze do buzi ogórka kiszonego.
- Jeszcze lepsze!
Nagle drzwi frontowe trzasnęły. Do salonu zajrzał Kazik.
- Co tu się działo w mojej kuchni?!
- Megan chciała koniecznie zrobić śledzie.
- Śledzie będą na wieczór, na kolacje.
- Ale ja chcę zrobić śledzie! - krzyknęłam warcząc.
- Dobrze - powiedział Kazik spokojnie.
- Wiesz, nie poznaję cię - powiedział Harry.
- To ciąża - odpowiedziała mu mama - Musisz się
przyzwyczaić, że teraz będą humory, płacze, śmiechy i załamania nerwowe, które
będziesz przechodził. Najlepiej zahacz gdzieś o aptekę i weź leki uspokajające
dla siebie, bo będziesz musiał mieć bardzo dużo cierpliwości przez następne
siedem miesięcy.
Siedziałam lekko naburmuszona, że się ze mnie śmieją. Jakim
prawem?!
- No już. Uspokój się. Mam ci zrobić kanapkę z szynką, czy
szynkę z kanapką - zapytał się Harry.
- NIE. WYSTARCZY MI!- powiedziałam obrażonym tonem.
Obydwoje z Hazzą o mało nie pospadali z zajmowanych przez
siebie miejsc. Przyjrzałam im się i zaczęłam również się śmiać. Wręcz
popłakałam się ze śmiechu.
- Co tu się dzieje? - zapytała Ellie - dlaczego płaczesz?
- Chusteczkę? - zapytał Louis.
Tego było za wiele. Pobiegłam do łazienki. Opłukałam trochę
twarz. Gdy wyszłam towarzystwo siedziało i rozmawiało w najlepsze. Mama
zerknęła na mnie i się uśmiechnęła, a
Harry klepnął wolne miejsce na kanapie, pokazując w ten sposób, że mam koło
niego usiąść. Usiadłam koło niego, przytuliłam się i szepnęłam do ucha:
- Przepraszam.
Harry pocałował mnie w policzek.
Kazik rozbijał się po kuchni, do której poszła Ellie. Po
chwili wróciła z cienką kromką chleba, posmarowaną ledwo masłem, na której
leżały dwa ogórki przekrojone wzdłuż. Ogórki były konserwowe.
- Czy one tak jedzą, cały czas? - zapytał Louis.
- To są zachciewajki - powiedziała mama.
- Do kiedy mamo zostaniesz? - zapytał Harry.
- Jeżeli potrzeba to do waszego powrotu - odpowiedziała
mama.
- Możesz zostać dłużej.
- Tak, ale Michał został sam i pewnie też tęskni. Wybaczcie.
Jedynie Danielle z Liamem są razem. Nawet Niall nie jest z Eweliną.
- Zayn jest ze swoim lusterkiem. Nowym! – Harry podkreślił
to ostatnie słowo.
Wybuchliśmy śmiechem.
- A jak tam Zutek Mozart? - zapytał Harry.
- Rośnie - odpowiedziała mama.
- Jeszcze? To może jakiś tygrys z niego wyrośnie?!
- Mały Joe karmi go ponad miarę…
- Trzeba go będzie chyba odchudzić…- powiedział Harry - Bo
niedługo nie będzie można go wziąć na ręce…
- Nocuje u Małego Joe i zaczęłam się śmiać, że to kot Małego
Joe a nie twój.
Zaczęłam się nerwowo kręcić.
- Co się stało?
- Chce mi się pić - odpowiedziałam.
- Mnie też - powiedziała Ellie, przegryzając ogórka.
- Zaraz wam coś przyniosę - rzucił Harry wstając z kanapy.
Po krótkiej chwili przyniósł wodę mineralną.
- Ja nie mogę pić wody mineralnej po ogórkach! - powiedziała
Ellie.
- A ja bym się napiła herbaty - powiedziałam.
Harry postawił na stoliku wodę i wrócił do kuchni. Po
krótkim czasie przyszedł, ale nic nie
przyniósł.
- Przecież nam się chce pić! - powiedziałam groźnie.
- Zaraz Kazyk przyniesie herbatę - oznajmił Harry.
- Ale ja bym się napiła mleka - powiedziała Ellie, gryząc
ogórka.
- Nie radzę ci Ellie - powiedziała mama - wypij lepiej po
tym ogórku herbatę.
Ellie posłuchała mamy. Gdy Kazik przyniósł herbatę,
posłusznie wypiła prawie cały wrzątek.
- Ellie, tobie nie przeszkadza, że to jest gorące? - zapytał
Lou.
- O, jak mi dobrze - powiedziała prostując się.
- Dorobić jeszcze herbaty? - zapytał Kazik, który nie zdążył
jeszcze wrócić do kuchni.
- Poproszę - odpowiedziała Ellie.
- Kazyk, zrób jej cały dzbanek herbaty i postaw go tutaj - zaproponował
Louis - my się też napijemy.
Nagle Eleanor wstała i pobiegła do łazienki.
- Pewnie zaszkodziły jej te ogórki - powiedziała mama.
- Nic mi nie zaszkodziło. Zachciało mi się sikać - zawołała
wychodząc z łazienki.
- O, przepraszam - odrzekła mama.
Gdy Eleanor powiedziała o siusiu, mnie się też zachciało…
wstałam i poleciałam. Za chwilę wyszłam. Louis opowiadał o przygodzie z
fankami. Okazało się, że nie tylko Harry miał propozycję od fanki, ale Louis też. Ted miał wiele roboty. Nawet
jakaś fanka zagalopowała się do pokoju Liama i Danielle. Ponieważ nie było
Liama pomyślała, że pomyliła pokoje. Poza tym doszło do bójki, między fankami,
bo Niall rzucił ciastkiem w nie, a one się oto pobiły.
- Żałosne - powiedziałam.
- Ale jakie śmieszne! - powiedział wesoło Lou, który zaczął
się wygłupiać. Wreszcie był swój. Czas do obiadu szybko nam minął i wszyscy
byli zaskoczeni, że Kazik zaprasza nas na obiad. Były dwie zupy do wyboru.
Botwinka i pomidorowa z kluseczkami. Oczywiście wybrałam botwinkę. Ellie też
się rzuciła na botwinkę.
- A co to jest?
- Botwinka!
- A mogę spróbować? - zapytał nieśmiało Harry.
- Damy mu Ellie? - zapytałam.
- A dajmy.
Nalałam Harryemu na talerz botwinki, włożyłam jajko i
postawiłam przed nim.
- Ja też chcę! - powiedział Lou. Mama wzięła pomidorową.
- Tego bym się po tobie nie spodziewała - powiedziałam do
mamy.
- Będzie więcej dla was - rzuciła.
Nalałam Lou i wrzuciłam jajko.
Chłopcy spróbowali i zaczęli się rozpływać.
- Jak to się nazywa?
- Botwinka.
- Bo… co?
- Botwinka.
- BOŚ… BOŚW… BOŚWINKA!- powtórzył Harry.
- Jaka świnka? - zapytałam umierając ze śmiechu. Mama prawie
się utopiła w talerzu
- Botwinka.
- Powiedz, że to chłodnik - powiedziała mama - Bo oni nigdy
tego nie wymówią!
- BOTWINKA!- powiedział Louis.
- Brawo! Właśnie tak - pochwaliłam go. Louis siedział dumny
jak paw.
- BATFINKA - powiedział Harry.
- No, prawie dobrze - powiedziałam.
- Strasznie trudny ten wasz język - powiedział Hazza.
- To jest proste! - powiedziałam.
Mama zaczęła się śmiać.
- A dlaczego żeście się śmiały ze mnie wcześniej?
Mama przetłumaczyła, co powiedział, a Lou gdy to usłyszał, o
mało nie spadł z krzesła. Harry też się zaczął śmiać. Zjadłam swoją botwinkę i
miałam ochotę jeszcze na pomidorową. Zastanawiałam się czy nałożyć sobie na
talerz, czy poprosić o nowy. Kazik wszedł i zaczął zbierać głębokie talerze.
- Kazik, czy ja mogę dostać jeszcze głęboki, czysty talerz,
bo chcę jeszcze spróbować pomidorówki? - powiedziałam po polsku.
- Zaraz przyniosę - odpowiedział.
- Czemu rozmawiacie po polsku?! - zapytał Harry.
- Bo chcemy, żebyś się osłuchał z polskim.
Kazik przyniósł talerz. Postawił go przede mną. Nalałam
sobie zupy. Harry popatrzył z przerażeniem.
- O zacierka! - krzyknęłam po polsku.
- Co to jest? - zapytał Louis- ZASCERKA?
Mama nie wytrzymała i wybiegła z pokoju. Usłyszałam, że
udała się do łazienki.
Wyjęłam z talerza parę klusek i powiedziałam:
- To są ZACIERKI. Nie ZAŚCIERKI - i wytłumaczyłam to po
angielsku. Wszyscy ryknęli śmiechem.
- Pyszna pomidorówka - powiedziałam do Kazika, który zaczął
wnosić drugie danie.
Były do wyboru schabowe i leniwe. Wybrałam leniwe. Półmisek
z kluskami stanął przede mną, złapałam go i nałożyłam sobie na talerz. Kazik
postawił obok mnie roztopione masło i cukier. Harry przyglądał mi się, co
robię. Spróbowałam leniwych. Były PRZEPYSZNE!
- Takie leniwe robiła moja babcia – powiedziałam - są
boskie!
Harry zastanawiał się nad schabowym, ale po tym jak to
powiedziałam, zdecydował się na moje danie. Lou i Elli wzięli schabowego. Elli
zjadła połowę schabowego i zdecydowała się na leniwe. Stwierdziła, że są bardzo
dobre i wróciła do schabowego. Mama wróciła w tym momencie, kiedy Ellie
odstawiała leniwe i zabierała się do mięsa. Jej mina była bezcenna. Ellie
zjadła do końca schabowego, po czym zabrała się do leniwych.
- Pyszna jest ta wasza kuchnia! - powiedziała.
- A ty nie chcesz tego drugiego dania? - zapytał mnie Harry.
- NIE! ZOSTAJĘ PRZY LENIWYCH - rzuciłam.
Ellie zjadła i powiedziała:
- A teraz poproszę o ogórka.
- Daj spokój z tymi ogórkami. Nie jedz ich tyle! -
powiedziała mama.
- Idę się położyć, bo się tak najadłam - powiedziała Ellie.
- To my też pójdziemy się położyć - powiedziałam, wstając od
stołu i kierując się w stronę schodów.
Harry wstał i poszedł za mną.
- Pyszna ta wasza zupa! - powiedział Hazzie.
- U nas botwinkę je się od maja do połowy lipca –
powiedziałam - A jest wrzesień i nie
wiem, skąd Kazik wziął botwinkę. Jest bezcenny. Powiedziałam mu wczoraj, że
marzy mi się na obiad botwina. Nie długo po tym stała zupa.
Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam, że jest piękna pogoda.
- Chodź, pójdziemy do ogrodu - powiedziałam.
- Ale kąpać się nie będziemy.
- A dlaczego nie? – zapytałam - Przecież jest ciepło.
Przebraliśmy się w kostiumy i ruszyliśmy do ogrodu. Ellie
chyba wpadła na ten sam pomysł, bo za chwilę pojawili się z Lou. Wskoczyliśmy
do basenu i zaczęliśmy się bawić jak dzieci.
- Wychodzimy dzisiaj gdzieś? - zapytał Louis.
- Nie uważasz, że jest tu za dużo paparazzich? - zapytałam.
- Mam w nosie paparazzich. Chcę wyjść z moją żoną. Do
jakiegoś klubu… Albo restauracji.
- Megan ma racje. Pamiętasz, co się działo, kiedy wyszli z
Harrym? - zapytała Ellie - A ja nie chcę się znaleźć na pierwszych stronach gazet.
- To może urządzimy u nas przyjęcie? - zaproponował Louis.
- Nie mam ochoty - odparła Ellie.
- Wybacz, ale jeszcze nie mamy sił. Dopiero wczoraj
wyszłyśmy ze szpitala. Musimy troszeczkę odpocząć - powiedziałam do Louisa.
Harry nas poparł.
- To co będziemy robić?
- Poprosimy Kazika, żeby zrobił grilla. Mama przywiozła
kiełbasę z Polski - powiedziałam.
- O! Kiełbasa z grilla może być dobra. Pamiętasz? Na Maurach
z ogniska?
- Pamiętam… Dobra była… A pamiętacie, jak Niallowi spadła?
Jaki był niepocieszony? - zapytał Louis.
Wszyscy ryknęli śmiechem. Popchnęłam Harryego, który wpadł
do basenu z okrzykiem
„AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA” i było słychać
przeraźliwe plasknięcie. Harry zaczął wychodzić z basenu, a ja uciekłam. Wbiegłam
do domu i schowałam się w kuchni. Usłyszałam tupot gołych stóp, który pobiegł
do góry. Wybiegłam z kuchni i pobiegłam do ogrodu.
- Schowajcie mnie gdzieś! - powiedziałam błagalnie.
- Siadaj tutaj i się nigdzie nie ruszaj. Ja cię zasłonię -
powiedziała Ellie.
- Chyba razem mnie musicie zasłonić - powiedziałam.
Louis przyciągnął Ellie do siebie i zaczęli się namiętnie
całować.
- Nie widzieliście tej zołzy? - usłyszeliśmy z tarasu.
- Nie. Pobiegła przecież do domu - krzyknął Louis.
- A nie wróciła?
- Nie przeszkadzaj nam! - odkrzyknął Lou.
Wiedziałam, że muszę zmienić miejsce kryjówki. Harry zaraz
tu będzie.
- Gdzie ja mam się schować?
- Leć do altanki.
Wpadłam do altanki i usiadłam na ziemi. Po chwili
usłyszałam, że do ogrodu wpadł Harry.
- No, nie ma jej nigdzie!
- A sprawdzałeś w kuchni?- powiedział Louis.
- Zajrzałem, ale jej
nie było.
- Może, gdzieś w jakiejś szafie siedzi?
Poczułam, że zaraz wybuchnę śmiechem, więc zaczęłam sobie
mówić: DZIADEK UMARŁ, DZIADEK UMARŁ, CHICHICHI. I zaczęłam cicho chichotać.
Dzięki Bogu Harry nie usłyszał, bo pobiegł z powrotem do domu. Wysunęłam lekko
głowę, a Louis pokazał, że mam się schować. Siedziałam w altance i byłam zdana tylko na Lou i Ellie. Zaczęłam
się zastanawiać, czy mnie nie wydadzą. Harry przeszukiwał chałupę. Wyszedł
znowu na taras.
- Nie pojawiła się?
- Nie.
- A widzisz ją gdzieś tu? Muszę ją znaleźć.
Wiedziałam, że nie odpuści, więc wyszłam z altanki i
usiadłam na leżaku. Zaczęliśmy rozmawiać. W pewnym momencie w drzwiach pojawił
się Harry. Nie zauważył mnie. Pobiegł do altanki, a ja pobiegłam do domu. Nie
zdążyłam dobiec, bo zobaczył mnie przy
wejściu.
- MAM CIĘ! WIDZĘ CIĘ! PODDAJ SIĘ!
Zaczął biec w moją stronę. Znowu uciekłam do kuchni i
wlazłam pod stół. Po krótkiej chwili usłyszałam, że Harry wbiegł do salonu, a
potem do kuchni. Zobaczyłam jego nogi, więc siedziałam jak trusia. Przeszedł
przez całą kuchnię i wyszedł drugim wyjściem do jadalni. Usłyszałam, że Harry
jest w salonie.
- ZNAJDĘ CIĘ! - znowu usłyszałam jego kroki na schodach.
Kroki ucichły.
- Mamo, nie widziałaś Megan? - usłyszałam.
- Nie, a co się stało? Gdzieś ci zginęła?
- Bawimy się w chowanego - powiedział.
Usłyszałam, że Harry schodzi.
- Kazyk, nie widziałeś Megan?
- Nie - odpowiedział Kazik.
Usłyszałam trzaskanie drzwiami. Wszystkie drzwi, jakie były
w salonie, zostały otwarte. Zobaczyłam nogi Kazika. Wychyliłam głowę z palcem
na ustach, a on do mnie mrugnął. Harry znowu pobiegł na górę.
- Właź do spiżarni - powiedział szeptem Kazik i otworzył mi
cicho drzwi. Weszłam tam i gdy usłyszeliśmy, że Harry schodzi na dół, Kazik
złapał coś z półki i udawał, że wynosi jakieś specjały. Zamknął drzwi i
usłyszałam.
- Nie było jej tu?
- Nie.
Harry zaczął trzaskać szafkami.
- No czyś ty na głowę upadł? Zaręczam ci, że nie ma jej tu.
- A tam?
- Przecież byłem przed chwilą w spiżarni. Nie ma jej tam.
Gdyby była, to pewnie bym ją zauważył.
Harry się chyba dał przekonać, bo nie zajrzał do spiżarni.
Za chwilę usłyszałam głos mamy.
- I co? Znalazłeś Megan?
- Jeszcze nie, ale ja
się z nią policzę - powiedział to głośno, tak żebym to słyszała.
Kazik zaczął coś robić na stole, bo słyszałam, że coś kroi. Śmiać
mi się chciało strasznie, ale siedziałam
cichutko. Poszukiwania Harry prowadził jeszcze pół godziny i wreszcie
usłyszałam:
- Poddaję się. Wychodź, gdzie kol wiek jesteś.
Za moment Kazik wszedł do spiżarni i powiedział:
- Możesz wychodzić. Poszedł do ogrodu.
Wyszłam ze spiżarni i usiadłam sobie na taboreciku, przy
ladzie i tam mnie już znalazł Harry.
- Gdzieś ty była?
- Nie powiem ci. Znalazłam dobrą kryjówkę. Troszkę się naszukałeś. Nie zdradzę ci jej.
- Ale nie będziesz jej bił? - powiedział Kazik.
- A ty wiesz, gdzie ona była?
- Nie. Przyszła przed chwilą.
- Właśnie przyszłam, żeby ci powiedzieć, że chcielibyśmy kiełbasę
z grilla.
- Okej.
- A mogę zrobić śledzie?
- No jak chcesz…
- Co? - zapytał Harry.
- Śledzie.
- Nic, nie rozumiem…
- To zobaczysz. Siadaj i się ucz.
- Mogę ci pomóc? Pokroję ci cebulę. Też chciałbym się
nauczyć. Poprzednie śledzie zrobiła twoja mama. Nawet nie wiem kiedy. Jak
przyszedłem były już gotowe - oznajmił Kazik - Ile tej cebuli?
- Zależy ile zrobimy śledzi.
Harry uważnie nam się przyglądał. Do kuchni wpadła mama.
- Mamo, z ilu paczek robiłaś te śledzie? - zapytałam.
- Z dwóch.
Otworzyłam dwie paczki śledzi i zaczęłam się zastanawiać nad
trzecią.
- Ile jest jeszcze tych śledzi?
- Jeszcze cztery paczki.
- To zrobimy z trzech- zdecydowałam.
Kazik pokroił mi cebulę. Wyjęłam śledzie i zaczęłam je kroić
i układać na półmisku. Wyjęłam ogórki i pokroiłam w kosteczkę. Harry
obserwował. Potem wzięłam jabłko. Obrałam je i pokroiłam. Skropiłam cytryną i
wrzuciłam do miski. Przygotowałam śmietanę, którą lekko posoliłam. Dodałam troszkę
cukru i zalałam jabłka z ogórkami i cebulą. Wymieszałam wszystko ze śmietaną i
zalałam śledzie. Pokroiłam jeszcze jednego ogórka w kostkę i przybrałam
półmisek ogórkiem.
* No witam :D Widzę, że co raz więcej mam czytelników :D Z czego naprawdę się cieszę :) A zresztą, ja się cieszę, że Wam się podoba :) no i że nie przestajecie czytać bloga :D Dzięki naprawdę, za masę pozytywnych komentarzy i opinii :D Oczywiście czekam na więcej :) Ale wyczaiłam zdjęcie Hazzy *0* :D
Co tam u Was? Jak przygotowania do świąt? :D
~Meg
ale świetny rozdział wspaniały zabawa w chowanego była najlepsza! niżle sobie jedzą Ellie z Meg nieżle :D jestem ciekawa co będzie dalej czekam cierpliwie xx
OdpowiedzUsuńCiekawość widzę, że zżera :D
UsuńŚwieeeeeeeeeeeetnie ;3 Jesteś cuudowna <3
OdpowiedzUsuńhttp://onedirection-opowiadaniee.blogspot.com/ - mogłabyś wpadnąć i skomentować, a za razem polecić ? ; > Bd bardzo wdzięczna ;3
świetny rozdział <3.
OdpowiedzUsuńi zabawny ^^.
ogólnie uwielbiam Twojego bloga ;*
ahhh dziękuje :D Cieszę się, że się podoba :D
UsuńJa już normalnie nw co ci pisać pod tymi rozdziałami. Że świetnie piszesz - wiesz, że cię kocham - wiesz, że czekam z niecierpliwością na następny - wiesz. <3
OdpowiedzUsuń:D WIEM, to wszystko wiem :D Cieszę się, że piszesz :)
Usuńzgadzam się z Klarą *___* twój blog jest najlepsze *_* dziękuje, że zajrzałaś do mnie : D <3
OdpowiedzUsuńnie ma sprawy :D Ty wejdziesz, ja wejdę ;D
UsuńZapraszam na nowego bloga :**
OdpowiedzUsuńhttp://celebritylovelife.blogspot.com/?m=1