czwartek, 31 stycznia 2013

Wykreślanka część 3


Dobra dziewczyny : D Chciałam Wam bardzo podziękować, że jesteście ze mną i dzielnie mnie wspieracie, czytając :) Obiecuję, że nowy rozdział niebawem się pojawi, tylko muszę jeszcze go dokończyć :) Jak widzicie, zdjęcie z numerem 1 zostało wykreślone. Pytanie... Które jest Najlepsze  ? Wybieracie teraz najlepsze. 

Małe pytanko techniczne do Was. Czy w wykreślance mają być po 4 zdjęcia, czy więcej? Jakbyście chciały? : D Czekam na Wasze komentarze ;) Z góry dzięki za wszystko ;* Mam naprawdę wierne czytelniczki, które kocham <3
                                                              ~Meg

poniedziałek, 28 stycznia 2013

Wykreślanka część 2


Dobra :) Dziś zdecydowałam, że małą ilością głosów, odpada zdjęcie z numerem 2 :) Teraz decydujcie, które kolejne ma odpaść :D + Pytanie do Was, z kim następnym mam zrobić wykreślankę :D I sądzę, że nie 4 zdjęcia, a trochę więcej. Co Wy na to? :D
                     ~Meg

niedziela, 27 stycznia 2013

Rozdział Pięćdziesiąty Dziewiąty


Pobiegłam do łazienki i się przebrałam. Czułam się świetnie,  ale nie mogłam się zobaczyć, bo na dole w łazience było małe lustro. Gdy wyszłam, rozmowy zamilkły. Zobaczyłam podziw w oczach chłopaków, a Harryego aż zatkało.
- Mówiłam, że będziesz dobrze wyglądać w tych spodniach - zaczęła Ellie.
- Gruba, zamknij się - powiedział Louis.
- No, nic nie powiecie?!- zapytałam.
- No, bo wszystkim mowę odjęło. Wyglądasz fantastycznie - powiedziała Danielle.
- Ale miałeś oko - powiedział Louis.
- Resztę rzeczy moja żona będzie przymierzać tylko w mojej obecności - powiedział Harry.
- Nieeeeeeeeeeeee- wymiękł Niall.
- Pewnie i tak zobaczysz mnie w tych rzeczach - odpowiedziałam.
Harry zaczął rozpakowywać drugie pudło.
- A, tu są rzeczy z Londynu i częściowo z Paryża. Od Dominiki i Geffa. To kupiłem w Londynie, a reszta od mamy. O, jeszcze z Madrytu. To kupiłem.
Ellie zazdrośnie patrzyła na wszystko,  ale Louis powiedział:
- Twoje pudło jest na górze,  ale tylko jedno, bo kupowałem sam.
Ellie pobiegła na górę jak na skrzydłach. Louis pobiegł za nią, a ja zaczęłam wkładać z powrotem wszystkie rzeczy do pudeł. Podeszłam do Harryego i go pocałowałam.
- Dziękuję - powiedziałam.
- I tak ma być - powiedział Liam.
Parsknęłam śmiechem. Harry też.
- To zabrać to na górę? - zapytał Duży Bo.
- Jeżeli możesz…
Złapał jedno pudło i poszedł na górę. Harry złapał drugie i poszedł za nim.
- Muszę iść i zrobić porządek - powiedziałam i ruszyłam za nimi.
Oczywiście oba pudła wylądowały w pokoju Lucy. Harry stał i zastanawiał się, gdzie to upchnąć.
- Może ja będę wyjmował, a ty będziesz rozkładać? - zaproponował.
- Sukienki do garderoby - Każda była na wieszaczku, więc nie było problemu z powieszeniem ich.
- A śpiochy gdzie?
- Śpiochy do komody - zdecydowałam.
Rozpakowanie pudeł zajęło nam około dwóch godzin. Byłam już bardzo zmęczona.
- Muszę się trochę położyć - powiedziałam do Harry'ego.
- Pozwolisz, że się koło ciebie wyciągnę? - zapytał.
- Przecież to też twoje łóżko. Co się głupio pytasz?
Położyłam się, a Harry poszedł do łazienki. Po krótkiej chwili przyszedł i położył się obok. Przytuliłam się do niego i powiedziałam jeszcze raz:
- Dziękuję.
Właściwie nie było już nic do kupowania… Wszystko dostaliśmy, albo kupił  Harry.
- Czemu mi kupiłeś te spodnie? Były strasznie drogie…
- Wszystko, co najlepsze to dla ciebie - powiedział.
Skóra mi ścierpła. Dla mnie te wszystkie rzeczy, które przywiózł, kosztowały majątek. Leżałam przytulona do Harryego, gdy poczułam, że Lucy mocno kopnęła.
- Co to było? - zapytał Harry i popatrzył na mój brzuch.
- Pewnie dzidzia chciała się przywitać - powiedziałam.
Harry przyłożył twarz do mojego brzucha i dostał w policzek kopniaka. Zaczęłam się śmiać.
- No, co tatusia będziesz bić? - zapytał.
Dostałam ataku śmiechu.
- To pewnie za to, że cię tyle czasu nie było - powiedziałam - Jakiś obcy facet leży obok mamusi.
- Jaki obcy?! Przecież to tatuś - zdziwił się.
Popukał mnie w brzuch i powiedział:
- Halo, Hermiono to nie żaden obcy facet, tylko tatuś. Więcej szacunku dla tatusia - powiedział poważnie - A to cię nie boli, jak ona tak kopie? - zapytał Harry.
- Nie, nie boli – powiedziałam - Ona wzięła odwet za swój pokój.
- Tak tatusia traktować - powiedział Harry - Nie ładnie…
Mała się uspokoiła.
- Działasz na nią pozytywnie - powiedziałam.
- To idziemy spać? - zapytał Harry - Trzeba wziąć jakiś prysznic… Co ty na to? - zaproponował.
- No, faktycznie… Dawno mi nikt pleców nie mył - zaśmiałam się.
Poszliśmy do łazienki i weszliśmy pod prysznic.
Na następny dzień obudziłam się, a Harryego nie było. Zobaczyłam, że drzwi do pokoju dziecięcego są otwarte. Wstałam i podeszłam do drzwi. Harry stał nad kołyską i się jej przyglądał.
- Czy ta kołyska to wytrzyma ciężar dziecka? - zapytał zaniepokojony.
- Przecież maleństwo nie będzie ważyło pięćdziesięciu kilogramów - zaczęłam się śmiać.
- A ile waży takie maleństwo?
- Od trzech do sześciu kilogramów.
- No to sześciu nie wytrzyma ta kołyska…
- Wytrzyma - powiedziałam.
- Strasznie dużo zabawek - powiedział.
- Właśnie myślałam, że trzeba będzie kupić skrzynię na zabawki.
- Chłopaki mnie pytali, co chcemy dostać. Powiedziałem, że muszę to uzgodnić z tobą.
- To może niech kupią taką skrzynię na zabawki.
- Dobrze, pogadam z nimi.
  Otworzyłam szafę. Czegoś mi brakowało.
- Harry! Przecież my nie mamy pieluch!
- A po co pieluchy! Kupi się nakładkę i będzie chodziła na sedes.
- Harry! Halo! To może za rok, albo i dłużej!
- A skąd wiesz?
- Poczytałam sobie parę książek - oznajmiłam.
- To ja też muszę przeczytać te książki…
- A tamtą broszurkę przeczytałeś? Tą, którą dał ci doktor?
- Znam ją prawie na pamięć - odpowiedział Harry.
- No, to dostaniesz ode mnie książkę i sobie przeczytasz.
Weszłam do naszego pokoju, wyciągnęłam książkę i wręczyłam Harryemu. Harry otworzył książkę i zaczął ją studiować. Poszłam do łazienki umyć się. Wysuszyłam głowę. Gdy wyszłam z łazienki, Hazzie był bardzo pochłonięty czytaniem.
- Harry, ty nie idziesz do łazienki?
- Za chwilę.
Byłam ciekawa co czyta, więc zerknęłam przez ramię,  ale zaczął czytać książkę od początku.
- To ja idę na śniadanie - powiedziałam.
- Mhm - usłyszałam w odpowiedzi. Był pochłonięty lekturą. Weszłam do jadalni. Spotkałam tam Kazika.
- Już podaję śniadanie.
- Ale ja chcę dzisiaj lody.
Kazik dziwnie na mnie popatrzył.
- Może coś konkretnego zjesz?
- Nie. Ja chcę lody - uparłam się.
Kazik zniknął w kuchni.
Usiadłam do stołu i czekałam na swoją porcję lodów. Marzył mi się wielki puchar lodów o rożnych smakach z dużą ilością owoców i na wierzchu bita śmietana. Po chwili przyszedł Kazik z małą miseczką lodów.
- I ja mam się tym najeść?!- zapytałam zaskoczona.
- No, przecież ci proponowałem, żebyś zjadła coś konkretnego.
- Ale JA CHCĘ DUŻY PUCHAR LODÓW O RÓŻNYCH SMAKACH Z OWOCAMI I BITĄ ŚMIETANĄ!!!- powiedziałam.
 Kazik dziwnie na mnie popatrzył.
- Zaraz przyjdę - powiedział i zniknął z miseczką.
Harry nie schodził na dół. Siedziałam sama w jadalni, a w domu ogółem było bardzo cicho. No pięknie wszyscy sobie jeszcze smacznie śpią - pomyślałam.
Usłyszałam czyjeś kroki. Byłam pewna, że to Kazik, ale do jadalni wszedł Niall.
- Cześć, nie śpisz już? - zapytał.
- Jak widzisz.
- Co dzisiaj na śniadanie? - popatrzył na stół.
Na stole stały różne przysmaki
- A czemu nie jesz?
- Bo dostanę swoje śniadanie - odpowiedziałam.
Niall usiadł koło mnie.
- Nie widzę Kazika… Napiłbym się kawy…
- Pewnie robi moje śniadanie.
- Pójdę zobaczyć, czy jest kawa - powiedział. Wstał i poszedł do kuchni.
- Co ty sobie zażyczyłaś na śniadanie? Bo Kazika nie ma.. - powiedział wracając z kawą.
- Coś dobrego. Mam nadzieję, że wreszcie się doczekam - powiedziałam.
Po pewnym czasie, kiedy Niall już spałaszował większość śniadania, usłyszałam, że trzasnęły drzwi wejściowe.
- O, pewnie Kazik wrócił - powiedziałam.
Minęło jeszcze jakieś dziesięć minut, gdy do pokoju wkroczył Kazik z wielkim pucharem lodów. Niall się zakrztusił i zaczął mocno kasłać. Kazik postawił puchar przede mną.
- Proszę - powiedział.
- Dziękuję - odpowiedziałam i zaczęłam pałaszować lody.
- Dobre śniadanko - powiedział Niall.
- A co na śniadanko? - usłyszeliśmy głos Louisa, który wszedł do jadalni. Popatrzył na stół.
- Ty to zjesz? Wszystko?! Przecież to jest porcja na dwie osoby!
- Przecież jest nas dwie - odpowiedziałam.
- No tak… Ellie dostanie większe lody?! - wpadł w panikę.
- Ellie dostaje słój ogórków - powiedział Kazik - kiszonych.
Zaczęliśmy się śmiać. Louis usiadł z nami i zabrał się za śniadanie.
- Ale zrobiłaś nam niespodziankę – powiedział - Wiem, że to ty wymyśliłaś pokoje. Był to super pomysł.
- A nie gniewasz się, że zabrałam ci pokój?
- Skąd! I tak i tak prawie nie korzystałem z niego.
- Martwiłam się, czy nie będziesz miał do mnie pretensji.
- Ja skąd! Do ciebie?! Nigdy w życiu! A gdzie Hazza?
- Czyta książkę - skomentowałam.
- Co go tak zafascynowało? - zapytał Niall.
- Dziewięć miesięcy - odpowiedziałam.
- A co to jest?
- Długość trwania ciąży, idioto – powiedział Harry, który wszedł do jadalni.
- O! Przeczytałeś już książkę?
Harry popatrzył na mnie i zauważył puchar stojący przede mną.
- Czy ty nie przesadzasz? - zapytał.
- Nie…- powiedziałam niewinnie.
- Zjadłaś coś konkretnego?
- Nie, to jest moje śniadanie - odpowiedziałam dumnie.
Do pokoju wszedł Kazik, który wniósł kawę.
- Proponowałem, żeby zjadła coś konkretnego,  ale gdy przyniosłem miseczkę lodów, zaczęła na mnie krzyczeć - zaczął się tłumaczyć.
- Kazik, nie tłumacz się. To jest sprawa między nami – powiedziałam - boskie są te lody- dodałam.
Kazik poszedł do kuchni.
- To nie za zdrowo, żebyś jadła lody…
- Pierwszy raz mi się zachciało, żebym jadła lody na śniadanie. Odczepcie się i pozwólcie zjeść spokojnie człowiekowi.
- To niech człowiek spokojnie je - powiedział Louis.
 Niall przyglądał się lodom.
- Niall, nie dam ci. Ani łyżeczki.
- Zastanawiam się ile zjesz -  powiedział z łobuzerskim uśmiechem.
- Wszystko! - powiedziałam.
- Na pewno nie zjesz wszystkiego! Nie zmieścisz! Albo cię zemdli - nawijał dalej Niall.
Ja jadłam spokojnie swoje lody. Harry usiadł koło mnie i chłopcy zaczęli mnie obserwować.
- Czy wy musicie się tak na mnie patrzyć? - zapytałam.
Trochę się opanowali, ale widziałam, że nadal mnie obserwują kontem oka. O, nie, nie dam się sprowokować - pomyślałam.
- Harry, zakładasz się, że ona nie zje tego wszystkiego? - zapytał Niall.
- Ja mówię, że zje. To są tak zwane zachciewajki - oznajmił Harry.
- Widzę, że już przestudiowałeś część podręcznika - powiedziałam.
- Ciekawie jest napisany  - powiedział.
Zajadałam się dalej swoimi lodami.
- To musicie mi pożyczyć - powiedział Louis.
- Najpierw ja - powiedział twardo Harry.
- Stawiam dwadzieścia dolców, że ona tego nie zje - przerwał im Niall.
- Uważaj, bo stracisz dwadzieścia dolców - powiedziałam.
- Przyjmuję zakład - powiedział Harry.
Ja metodycznie pochłaniałam swoje śniadanie. Lody były boskie. Gdy byłam w połowie Niall przyglądał mi się bardzo uważnie. Pomyślałam sobie: Biedny, przegrałeś te dwadzieścia dolców. Czułam potrzebę zjedzenia całości. Do zakładu dołączył Kazik, który stwierdził, że nie zjem.
- I ty Brutusie przeciwko mnie? - zapytałam Kazika.
- Zemdli cię - powiedział.
- To jak wszyscy się zakładają, to ja też - powiedział Lou - Ja twierdzę, że zje.
Było w puli już osiemdziesiąt $.
- O co się zakładacie? - zapytał Zayn.
- Że Megan nie zje całego pucharu lodów.
Popatrzył na puchar stojący przede mną.
- Nie ma takiej możliwości - powiedział i wrzucił dwadzieścia dolarów do słoika, który przyniósł Kazik. Owoce były orzeźwiające. Śmietana była słodka, a lody w różnych smakach. Zjadłam już waniliowe, czekoladowe, śmietankowe i zabierałam się do tiramisu. Do jadalni przyszła Danielle z Eleanor.
- Co tu się  dzieje? - zapytała Danielle.
- Zakład trwa - krzyknął Zayn.
- A o co się założyliście?
- Że Megan nie zje całego pucharu lodów.
Ellie popatrzyła na mnie z niesmakiem i usiadła przy półmisku z ogórkami. Wzięła tost, posmarowała nutellą, a w drugą rękę ogórka.
- Dziewczyny, nie obrzydzajcie jedzenia- powiedział Niall.
- Ja tylko jem śniadanie - powiedziała Ellie.
- Ona tak codziennie?
- Ona ogórkami wszystko zagryza - powiedział Kazik.
- A gdzie Liam?
- Śpi jeszcze.
- Wcale nie - powiedział Liam, wchodzący do jadalni.
Patrzył na stół i oczywiście rzucił mu się w oczy puchar lodów.
- Ty to zamierzasz zjeść? - zapytał.
- Ona już zjadła połowę!- krzyknął Louis- Którą stronę trzymasz? Zje czy nie zje? Zakładasz się?
- Nie zje - powiedział.
- Dawaj dwadzieścia dolców.
Do pokoju zajrzał Duży Bo.
- O! Już wszyscy wstali! Co robicie? Co to za pieniądze?
- Zakładamy się, że Megan nie zje tych lodów - oznajmił Liam.
- Ja się nie zakładam - powiedział.
- Cienias.
- Z zasady się nie zakładam. Przecież wiecie.
Powoli kończyłam lody. Wszyscy zdążyli już zjeść śniadanie,  siedzieli i patrzyli z podziwem na mnie. Zjadłam już kawowe, sorbet cytrynowy i doszłam do sorbetu mango. Harry wziął łyżeczkę i chciał mi trochę zakosić,  ale dostał ode mnie po łapie.
- To jest moje śniadanie. Ja ci śniadania nie wyjadałam - warknęłam.
- Ale się agresywna zrobiła! - powiedział Zayn.
 Wszyscy się na mnie patrzyli, a ja jadłam dalej. Byłam na lodach bananowych i zabajone. Były wyśmienite.  Na dole zostały brzoskwiniowe. Widziałam, że chłopakom, którzy postawili przeciwko mnie, zrzedła mina… Louis i Harry zaczęli:
- Dalej, dalej, dalej!!!!
Gdy skończyłam całe „śniadanie”, zaczęli wiwatować. Poczułam, że mam lodów dosyć. Pieniądze zostały podzielone między Harrym, a Louisem.
- Pamiętajcie, że kobieta w ciąży jest nieobliczalna - powiedziałam do tych, co przegrali zakład. Mieli bardzo głupie miny.
- Przepraszamy bardzo kobietę w ciąży za to, że zwątpiliśmy - powiedział Zayn.
- Kto jest w kolejce do pralki? - zapytałam.
Nastąpiła cisza.
- To ja rezerwuję - powiedziałam.
- Chyba trzeba będzie kupić jeszcze ze dwie pralki…- powiedział Niall.
- Wiesz, to nie jest zły pomysł – powiedziałam - Nie długo będziemy miały bardzo dużo prania…
- A propos kupowania. Doszliśmy z Megan do wniosku, że możecie kupić nam skrzynię na zabawki. Widzieliście, ile tego jest - powiedział Harry.
- To jest świetny pomysł. Ja też chcę skrzynię - powiedziała Ellie.
- Tylko skrzynię? - zdziwił się Zayn.
- Dobra. Ja już mam pomysł - powiedział Niall - Ale to już będzie niespodzianka. Narada! Ale bez Harryego i Louisa no i bez grubasów.
Nasza czwórka poszła na górę. Zaczęłam rozpakowywać bagaże Harryego.
- Poczekaj! Zostaw, ja to zrobię - krzyknął.
Wyrzucił na środek pokoju całą zawartość torby i chciał to wszystko złapać i zanieść na dół.
- Chwila! Moment! Trzeba to wszystko posortować! - zatrzymałam go.
- A po co?!
- Żebyś nie chodził w różowych bokserkach.
- Ale różowe bokserki są bardzo sexi - zaczął się śmiać.
Posortowałam rzeczy. Popatrzyłam na ilość i stwierdziłam, że czarne idzie jako pierwsze. Na korytarzu zaczął się ruch. Narada widocznie się skończyła. Wzięłam w pośpiechu rzeczy i pobiegłam na dół. Załadowałam rzeczy do pralki i wstawiłam pranie. Pozostałe rzeczy wsadziłam do kosza, który się nie domykał. Poszłam z powrotem na górę. Doszłam do wniosku, że trzeba przeprać wszystkie rzeczy, które przywiózł Harry, oraz te które zakupiłam sama w sklepie. A w pierwszej kolejności pieluchy, które trzeba będzie wyprasować. Zresztą wszystko trzeba będzie wyprasować… zdenerwowałam się, bo sobie uświadomiłam, że nie kupiłam żelazka. Wpadłam do  pokoju i dopadłam do komputera i powiedziałam:
- Harry! Nie kupiłam żelazka! - powiedziałam z przerażeniem.
- A po co ci żelazko? Przecież jest - powiedział spoglądając zza książki.
- Przecież to wszystko trzeba wyprasować! Nie będę się biła z Ellie o żelazko! - powiedziałam zdenerwowana.
- Dobrze. Zaraz pojadę do sklepu i kupię - powiedział Harry, odkładając niechętnie książkę.
- Poczekaj, można zamówić przez Internet. Przywiozą jutro.
Weszłam na stronę. Harry usiadł koło mnie i przyglądał się co robię. Popatrzyłam na żelazka i na ceny. Wybrałam względnie tanie żelazko.
- Poczekaj, pokaż dalej - powiedział Harry.
- Tamte są za drogie - odpowiedziałam.
- Przecież nas stać.
Zjechałam niechętnie w dół. Harry przyglądał się żelazkom.
- Dalej! Oddawaj myszkę - zdenerwował się. Wyrwał mi mysz z ręki. Skoczył na koniec żelazek i zaczął studiować opisy - Weźmiemy to.
- Ale Har…
- Zdecydowałem - powiedział, przerywając mi i klikając „dodaj do koszyka”- Jeszcze jedna rzecz mnie tu zainteresowała - wszedł w zakładkę „wózki dziecięce”. Zaczął przeglądać.
- To na razie nie jest nam potrzebne.
- Niech czeka - znowu zjechał na sam dół.
- Harry, nie potrzeba nam takiego wózka - powiedziałam przyglądając się, co robi - Druga Ellie, cholera nam się znalazła - powiedziałam.
- A co Ellie?
Opowiedziałam mu, jak kupowałyśmy ciuchy. Harry oglądał wózki. Rzeczywiście były super wypasione, ale uważałam, że jest to lekka przesada i zaczęłam to Harryemu tłumaczyć.           Harry mnie zagiął.
- Jeżeli tatuś jeździ Audi R8, to nasza córka będzie miała najlepszy wózek - nie miałam nic do gadania. Ręce mi opadły.
- Pamiętaj o pieluchach - powiedziałam.
Wszedł w zakładkę pieluch.
- Jakie? Pampersy?
- Na początku muszą być tetrowe.
- To ile tych pieluch? Sto?
- No czyś ty na głowę upadł?! Trzydzieści wystarczy.
- A co to są te tetrowe?
- Z materiału - uświadomiłam go.
- A po co prasować, skoro można wyrzucić?!
- Pampersy dopiero można później, żeby się dziecku skóra nie odparzyła - powiedziałam.
- Też wymysły - powiedział Harry.
- Poza tym dla takiego maleństwa nie ma pieluch.
- A założysz się? To ja zamówię pieluchy - oznajmił.
Wszedł na pieluchy jednorazowe i zaczął zamawiać. Od najmniejszych, przez średnie. Gdy był już na całkiem dużych czyli rocznych zatrzymałam go.
- Czy chcesz już kupić zapas na starość?
Harry się zreflektował.
- No nie wiem, jakie to dziecko się urodzi!
- Możesz śmiało zrezygnować z tych rocznych i z tych półrocznych. Zdążymy to wszystko jeszcze zamówić - powiedziałam.
Harry z niechęcią wyrzucił tamte pieluchy.
- A tetrowe zamówiłeś?
- Nie będę zamawiać tetrowych pieluch! - powiedział.
Postanowiłam, że zamówię je sama. Harry kliknął „zamów” i zapłacił kartą.  Odezwał się Skype. Harry kliknął i na ekranie pojawiła się mama.
- O! Widzę, że jesteś w domu. Witaj Harry! - powiedziała i uśmiechnęła się do niego - Jak tam po tourne?
- A w porządku. Wczoraj wróciliśmy.
- A jak tam Megan się miewa? Jak ją odbierasz?
- Megan zrobiła taki numer, że myślałem, że dostanę zawału…
Zaczął opowiadać.
- Wiedziałaś coś mamo? - zapytał.
- Nic! Jestem tak samo zaskoczona, jak ty.
- Mamo, to prawda, że pieluchy tetrowe są potrzebne na początku? - zapytałam.
- No, są bardzo potrzebne, żeby dziecku pupa się nie odparzyła, ale o co chodzi?
- Bo Harry stwierdził, że tetrowych pieluch nie będziemy kupować.
- Harry, przez pierwsze dwa miesiące, dziecko ma tak delikatną skórę, że nie może być w pampersach, rozumiesz?
- To samo mówiła Megan,  ale…
- Chcesz, żeby dziecko darło ci się cały czas? - zapytała z innej beczki mama. Harryemu zrobiło się głupio.
- No, nie! – powiedział - Nasza malutka nie będzie płakać.
- Mhm…- powiedziała mama - Życzę wam tego, żeby dziecko nie płakało.
Pogadaliśmy z mamą jeszcze chwilę. Zapytałam o Michała o Mozarta i Małego Joe. Wszyscy czuli się dobrze. Poprosiłam, żeby pozdrowiła wszystkich i wytarmosiła Zutka. Po rozłączeniu się poszłam do łazienki. Gdy wróciłam, Harry siedział znowu w sklepie internetowym i szukał pieluch tetrowych. Usiadłam na łóżku i zaczęłam mu się przyglądać.                                                                                             - No dobrze. Miałaś rację - powiedział - Zaraz kupię jeszcze pieluchy.                                                             Ale tetrowych pieluch nie było. Wrzucił w Google „pieluchy tetrowe”. Pokazały się w jednym sklepie. Popatrzyłam na cenę i włos mi stanął dęba na głowie.
- Harry, nie zamawiaj - powiedziałam.
- Dlaczego?
- Poproszę mamę, to mama nam przyśle. Przecież oni chcą majątek za te pieluchy. Nie musimy ich kupować tutaj.
- Twoja mama już dosyć pieniędzy na nas wydała - powiedział.
- To poczekaj. Przesuń się.
Wrzuciłam w Google po polsku „pieluchy tetrowe” i wyświetliło mi się strasznie dużo sklepów. Ceny były nie porównywalne, po przeliczeniu za dziesięć pieluch tutaj, mogliśmy kupić dwieście pieluch w Polsce.
- Widzisz?
- No, dobrze. Niech ci będzie.
Zamówiłam czterdzieści pieluch i przesyłkę do Stanów. Był jakiś problem z przesyłką, więc byłam ciekawa, czy przyjęli zamówienie. Weszłam na pocztę i zaczęłam odbierać wiadomości. Dostałam mail ze sklepu, gdzie mnie zapytano czy na pewno chcę przesyłkę do Stanów, bo przesyłka przekroczy wartość zamówienia. Zdenerwowałam się. Połączyłam się z mamą.
- Co jest słoneczko? - zapytała.
- Próbuję zamówić pieluchy tetrowe,  ale tu są strasznie drogie. Weszłam na stronę polskiego sklepu internetowego. Zamówiłam i okazało się, że przesyłka będzie droższa dwukrotnie od moich zakupów. Czy mogę podać twój adres, żeby przywieźli do ciebie?
- Oczywiście, nie ma problemu.
- Ja wszystko zapłacę.
- Nie wygłupiaj się!
- Muszę zapłacić i tak i tak, bo mam już zamówione. Mogę tylko zmienić adres dostawy.
- Dobrze, słonko - powiedziała mama - Niech ci będzie.
- Dziękuję bardzo za przesyłki! Poprzednio zapomniałam ci podziękować. Są prześliczne!
- Tylko wypierz to, pamiętaj.
- Oczywiście, już kupiłam proszek dla niemowląt. Dzisiaj muszę niestety Harryemu wyprać rzeczy i dopuścić do pralki resztę- powiedziałam. Harry popatrzył na mnie, gdy usłyszał swoje imię.
- O czym mówicie? - zapytał.
- O praniu!- odpowiedziałam po angielsku - A propos prania. Muszę lecieć na dół, bo chyba się pierwsze skończyło.
- To do usłyszenia, całuję mocno, pa!
Mama się rozłączyła.   Pobiegłam na dół. Gdy weszłam do pralni, właśnie pranie się kończyło. Przerzuciłam rzeczy do suszarki i wstawiłam następne. Było jakoś mało, więc zastanowiłam się, czy nie mam sama do prania swoich rzeczy. Pobiegłam na górę. Zastałam Hazzę leżącego na łóżku i czytającego książkę. Otworzyłam szafę i zaczęłam przeglądać swoje rzeczy. Znalazłam parę rzeczy, które przydałoby się wyprać, więc złapałam je i pobiegłam na dół. Wstawiłam pranie i wróciłam do pokoju.  Przypomniałam sobie, że mama w domu używała specjalnych chusteczek, które powodowały, że można było prać różne kolory. Byłam ciekawa, czy tutaj jest coś takiego. Postanowiłam się dowiedzieć w sklepie.  Zdecydowałam, że poprzymierzam rzeczy, które przywiózł Harry. Wyjęłam je z szafy i poszłam do łazienki. Za chwilę przyszedł Harry.
- Ja też chcę zobaczyć.
- Nie chcę ci przeszkadzać. Jesteś tak zajęty czytaniem.
- Ale nie musisz się przebierać w łazience.
Złapał rzeczy i poszedł do pokoju. Rzucił wszystko na łóżko i powiedział:
- Tu możesz się przebierać.                                                                                                                                  Zdjęłam z siebie rzeczy, które miałam na sobie i zaczęłam przymierzać nowe. Wszystkie leżały idealnie. Harry przerwał czytanie i przyglądał się jak się rozbieram i ubieram. Gdy skończyłam wszystko przymierzać powiedział:
- Wyglądasz w tym wszystkim super, a bieliznę przymierzysz?
- Nie. W czym ci się najbardziej podobałam?
- We wszystkim mi się podobasz - powiedział i podszedł do mnie. Zaczął mnie całować. 


* Hej Wam :))) Zgodnie z prośbą wrzuciłam pokoje maluchów z tym, że musicie puścić wodze wyobraźni i w tym chłopięcym dodać drugie łóżeczko :D Wybrałam takie, które były najbardziej podobne do tych, które  wyobraziłam sobie w książce : ) Wciąż czekam na Wasze głosy do konkursu. Nie wystarczą mi tylko 3 odpowiedzi...:( Postarajcie się trochę :) To Wy decydujecie, kiedy pojawi się kolejny rozdział ;) Z góry dziękuje wszystkim czytelniczkom :) Mam nadzieję, że wciąż czytacie i nie nudzi Wam się :D 
                                                                                                                                           ~Meg

sobota, 26 stycznia 2013

Nowa zabawa

No więc już wyjaśniam : ) Zapewne wiele z Was znają tą grę. Wykreślanka. Wybieram kilka zdjęć i łączę je w jedną całość. Waszym zadaniem jest pisanie w komentarzu, które zdjęcie ma odpaść :) Idziecie na to? :) Chcę coś po za opowiadaniem wrzucać :D To czemu nie takie coś :) Okey To zaczynamy. Na początek idzie nasz Harold ;D


Przypominam. Piszcie, które zdjęcie jako pierwsze ma odpaść :) Wiem... Trudny wybór... ~Meg

piątek, 25 stycznia 2013

Rozdział Pięćdziesiąty Ósmy


Rzeczy przyjechały o szesnastej. Dostawcy wnieśli rzeczy do pokoi i zapłaciłyśmy. Zabrałam się za rozpakowywanie z pudeł, ale gdy Duży Bo zobaczył, że chcę podnieść jedno z pudeł, wbiegł do pokoju  zabrał mi je i powiedział:
- Nie wolno ci dźwigać! Przecież o tym wiesz. Dlaczego jesteś taka uparta?! Mam wszystko powiedzieć Harryemu?
- Dobrze. Już będę grzeczna – odpowiedziałam - postaw to pudło tutaj. Zobaczmy, co tam jest.
Otworzyłam pudło, a w środku była kołyska. Trzeba było tylko przymocować nóżki do koszyka, włożyć materac oraz zamocować baldachim. Oznajmiłam Dużemu Bo, że dam sobie z tym radę i ma iść do Ellie. Pobiegł tam i zostałam sama wśród pudeł. Zaczęłam się zastanawiać, które pudło mam teraz otworzyć. Postanowiłam,  że otworzę jedno z bliżej stojących mi pudeł. Wyciągnęłam wanienkę, która była przepiękna. Sama bym się w niej z chęcią wykąpała, gdybym mogła. Niestety była na mnie za mała… W kolejnych pudłach były ubranka, przewijak i inne zamówione przeze mnie rzeczy. Wreszcie znalazłam pudło z materacem do kołyski. Wyciągnęłam go i włożyłam do koszyka. Zaczęłam czytać instrukcje, do złożenia nóżek. Chyba mnie to jednak przerosło. Zawołałam Dużego Bo, który się natychmiast obok mnie znalazł.
- Trochę się nakombinowali z tą kołyską u Ellie. Zobaczymy, co będzie tutaj.
- Ale moja kołyska jest inna…
- Zaraz zobaczymy.
Wziął instrukcję do ręki. Coś pomruczał pod nosem i zaczął składać. Zrobił to w ciągu dziesięciu minut. Efekt był cudowny. Bo pomógł mi wypakować resztę rzeczy z pudeł i pobiegł do Ellie.  Zaczęłam ustawiać mebelki. Nie były ciężkie, więc z łatwością je przesuwałam. Komodę postawiłam przy oknie, ale nie za bardzo mi się to podobało. Stwierdziłam, że muszę najpierw ustawić regalik. W tym momencie do pokoju wpadł Duży Bo.
- Co ty wyprawiasz?! Czemu mnie nie zawołasz?! Chcesz się podźwigać i stracić dziecko?! Szalona kobieto?! - zaczął na mnie krzyczeć. Trochę miał racji.
 Zawołał Ellie i powiedział:
- Pilnuj jej. Zaraz przyjdę - i wyszedł.
- Śliczna ta kołyska- powiedziała Ellie - Miałaś nosa.
- Ale twoje są na pewno też śliczne.
- Nie takie ładne jak twoje - naburmuszyła się.
- Przecież ja ci pokazywałam wszystkie kołyski.
 - Może dałoby się wymienić?
- Ale to jest kołyska dla dziewczynki, a nie dla chłopca - powiedziałam. To trochę Ellie przekonało.  Duży Bo wrócił.
- Co teraz ustawiamy? Co chcesz, gdzie? - zapytał.
Pokazałam regał, że chcę mieć go przy drzwiach wejściowych do naszego pokoju. Za chwilę regał stał na swoim nowym miejscu. Komodę poprosiłam, żeby postawił obok regału. Łóżeczko stało naprzeciwko. Przewijak postawiłam obok łóżeczka. W ostatnim pudle były zabawki i oprzyrządowanie do mycia.
Cały pokój robił niesamowite wrażenie. Brakowało jeszcze firanek i lampy. Tym postanowiłam się zając jutro.  Poszłam do Eleanor, która szalała w swoim dziecięcym pokoiku.
- Ślicznie tu masz! - powiedziałam.
- Nie tak ładnie, jak ty - powiedziała Ellie.
- Nie opowiadaj głupot - zdenerwowałam się - Poza tym ty masz chłopięcy pokój, a ja dla dziewczynki. Nie można w ten sposób porównywać - oburzyłam się - Jeszcze trzeba będzie dopracować oba pokoiki i będzie super. Zastanawiam się, czy u ciebie nie przestawiać tych szaf. Bardziej w to miejsce - i pokazałam narożnik pokoju, bo wydawało mi się, że będzie to lepiej wyglądało. Duży Bo złapał za szafę i przesunął ją w miejsce, które wskazałam. Pokój zrobił się od razu większy.
- Ty masz pomyślunek - powiedziała Ellie. Była usatysfakcjonowana - Znacznie lepiej to wygląda.
- Cieszę się, że ci się podoba - powiedziałam.
U Ellie także brakowało firanek.
- Jeszcze firanki trzeba kupić - powiedziałam.
- A po co firanki? Rolety - powiedziała Eleanor.
- Zajmiemy się tym jutro powiedziałam.
Na następny dzień wstałam i pobiegłam do pokoju obok. Zaczęłam wyjmować zabawki. Poustawiałam je na regale. A niektóre w łóżeczku. Przypomniało mi się, że nie kupiłyśmy proszku do prania dla niemowląt. Ruszyłam do komputera. Weszłam na stronę sklepu i zaczęłam zapisywać w notatniku to co będę potrzebować. Wpisałam firanki, proszek do prania. Wyglądało to śmiesznie,  ale ja wiedziałam, o co mi chodzi. Musiałam kupić proszek, bo chciałam wyprać jeszcze pościel, którą kupiłam. Pomyślałam, że może być brudna. Do notatnika dodałam jeszcze żelazko. Przecież z Ellie nie będziemy się biły o żelazko - pomyślałam. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Po pewnym czasie Duży Bo przyniósł jakąś paczkę.
- To dla ciebie - powiedział i wniósł pudło na środek pokoju.
- Co to jest? - zapytałam zdziwiona.
- Przyszło pocztą.
- Od kogo?!
- Z tego co się zorientowałem, to chyba z Polski.
Otworzyłam pudło. Znalazłam w nim masę różnych przedmiotów. Zaczynając od zabawek, kończąc na ubrankach. Wreszcie dokopałam się do jakiegoś listu. Zaczęłam czytać. Paczka była od buni i dziadziusia.
Przesyłamy Ci trochę potrzebnych rzeczy i mamy nadzieję,
Że Ci się przydadzą.
Całujemy.
Bunia, Dziadziuś i Tapsik.
Włączyłam Skype i próbowałam wywołać bunię. Niestety nie odpowiadała. Zostawiłam Skype i zaczęłam wyjmować pozostałe rzeczy. Były tam śliniaczki, skarpetki, buciki, różne sukieneczki  i pościel w grochy. Pomyślałam sobie:
- Pewnie mama maczała w tym palce.
Wybrałam numer do mamy.
- Cześć mamo – powiedziałam - Co to za niespodzianka?
- Jaka niespodzianka? - zapytała mama.
- Przyszła paczka od buni.
Mama się uśmiechnęła tajemniczo.
- Już przyszła? - zdziwiła się.
- A kiedy ją nadawałaś?
- Przedwczoraj - powiedziała mama.
- Rzeczywiście szybko przyszła, ale nie musieliście.
- Mam nadzieję, że jeszcze przyjadę przed twoim porodem. Jeżeli pozwolicie.
- Naturalnie! Wiesz, że jesteś zawsze mile widziana.
Mama się uśmiechnęła.
- Bunia się już denerwowała, że nie masz nic dla dziecka.
- A skąd wiedziała?
- Harry jej powiedział.
- Jak to?! - zdziwiłam się.
- No, znasz bunię. Wiesz, że jest bardzo niecierpliwa…
- Muszę porozmawiać poważnie z moim mężem - powiedziałam.
- Dziwię się, że jeszcze z nim nie porozmawiałaś na ten temat - odpowiedziała mama.
Śmiałam się w duchu i bałam się, że mama się zorientuje, że się z niej nabijam.
- Oj, mamo. Jeszcze dużo czasu.
- Zawsze tak mówisz, ale już masz początek wyprawki.
- Bardzo dziękuję – powiedziałam - Wszystko jest prześliczne!
- Nie chcę cię martwić,  ale zdaje się, że dostaniesz także paczkę od ciotki Miry…
Złapałam się za głowę.
- Ale dajcie spokój! Wy jesteście niemożliwi! Po co ta ciotka ma wydawać pieniądze?!- zaprotestowałam.
- Z tego, co wiem paczka została już wysłana. Dojdzie za jakieś dwa, trzy dni.
- Wariactwo! – powiedziałam - Jestem ciekawa, czy Błażej w tym mieszał…
- Tego nie wiem. Wiem tylko, że zanosił ją na pocztę.
- Jezus, Maria! Cała rodzina poruszona!
Mama się roześmiała.
- A jak tam wizyta u buni? Jakie wrażenia ma bunia?
- Jest zachwycona. Mówi,  że Harry jest z dobrego domu, jest gentelmanem i bardzo dobrze wychowany.  Powiedziała, że jest dobry i szalenie w tobie zakochany.
Zarumieniłam się.
- To akurat wiem - powiedziałam.
- Wreszcie zaakceptowała, że wyszłaś tak młodo za mąż.
Wiedziałam, że mama stoczyła wojnę z bunią o moje małżeństwo. Stanęła w mojej obronie, bo bunia była przeciwko tak wczesnemu małżeństwu.
  Pogadałyśmy jeszcze trochę i się rozłączyłyśmy. Zaczęłam robić porządek w pokoju. Nie długo mi miejsca w szafie zabraknie - pomyślałam. Poszłam do dziecinnego pokoiku i poustawiałam następne zabawki na regale. Chyba będę musiała zamówić skrzynię na zabawki - pomyślałam i podeszłam do komputera. Dopisałam do listy zakupów skrzynia na zabawki i poszłam chować ubranka. Ubranka były prześliczne.  Kiedy zrobiłam porządek, wpadła do mnie Ellie.
- Zamówiłaś te firanki?
- Nie, jeszcze nie. Dostałam przesyłkę z Polski.  Masz to dla ciebie - podałam jej dużą torbę z zabawkami - Właśnie miałam ci je przynieść.
Ellie była zaskoczona.
- Ale jak to?! Przecież to ty dostałaś te rzeczy.
- Daj spokój. Chodź. Coś ci pokażę - weszłyśmy do pokoju dziecięcego i Ellie, aż zatkało.
- Niedługo dostanę kolejne, także spokojnie mogę się z tobą podzielić.
- Dziękuję - powiedziała i rzuciła mi się na szyję - Ale…
- Żadnych, ale - powiedziałam. Widać było, że jest mocno zaskoczona.
Usiadłam do komputera i zaczęłam przeglądać firanki. Spodobały mi się w kolorowe kwiatuszki . były takie słodkie, że aż musiałam je zamówić. Odmierzyłam okna i wpisałam szerokość i wysokość. Miały być uszyte na  miarę.  Zaproponowano mi także zasłony. Może i to niezły pomysł - pomyślałam. Zdecydowałam się na zasłony w kolorze słonecznym dodałam do koszyka i zaczęłam szukać proszku. Kiedy znalazłam kliknęłam zamawiaj. Stwierdziłam, że skrzynię zamówię później.  Dostawa miała przyjść w ciągu czterech dni.
Nagle na ekranie wyskoczyła mi Gabriela.
- Witaj Megan! Co u was słuchać? Jak się czujesz? Wiem wszystko od Dominiki.
- A dzięki. Właśnie jestem w ferworze przygotowań. Coś ci pokaże.
Wzięłam komputer i poszłam z nim do sąsiedniego pokoju.
- Zobacz!- pokazałam. Gabrielę zamurowało.
- Super!- wydusiła z siebie- rozumiem, że z Harrym szalejecie.
- Nie, Harry jest na tourne.
- SAMA?!
- Tak…, ale cicho. Nie wolno nikomu mówić.
- Czy ja wygadałam jakąś tajemnicę?
- No, nie… A co u ciebie? - zapytałam niewinnie.
- Wiem, że maczałaś w pewnej rzeczy palce.
- A skąd wiesz?
- Jay się wygadał - powiedziała.
- Ups…
- Jak zawsze - powiedziała Gabriela.
- No i?  Efekty są?
- No, pogodziliśmy się. Zobacz. Tunikę mam nawet na sobie.
- Świetnie w niej wyglądasz! - powiedziałam.
- To twoja zasługa. Miał dobrego doradcę - zaczęła się śmiać Gabi - Chociaż z tymi rubinami, to przesadziłaś…
- Dlaczego? Skoro się pokłóciliście, to ci się należały.
- Nie, ale aż tak bardzo się nie pokłóciliśmy.
- Ale podobają ci się?
- Są super!
- Cieszę się.
Nagle zobaczyłam twarz Jay’ a z tyłu za Gabi. Uśmiechał się i pokazywał na tunikę Gabrieli. O mało nie udusiłam się ze śmiechu.
- Co się stało? - zapytała Gabriela.
Wybuchłam śmiechem. Jay się schował za kanapą, kiedy Gabi się odwróciła,  ale go zobaczyła.
- A! To z tego powodu się śmiejesz, tak?
- Yhy…- wydusiłam z siebie.
- Przejdźcie na angielski - powiedział Jay, siadając obok Gabrieli. Zastanawiałam się, czy nie palnie znowu czegoś, w stylu „witaj piękna”, ale Gabi powinna być do tego już przyzwyczajona. Bałam się, że będzie zazdrosna.
- Pokaż brzuch! - krzyknęła Gabriela.
- Nie będę pokazywać brzucha przy Jay’ u.
- Jay, odwróć się.
- Dlaczego? - zapytał udając płacz.
- Bo to są babskie sprawy - powiedziała Gabriela.
- Nie tylko babskie - zaczął się przekomarzać - my też mamy jakiś udział w tym  brzuchu.
- Jaki masz udział w tym brzuchu?!- zapytała zaniepokojona Gabriela.
- No, w tym żaden,  ale w przyszłości, pewnie będę miał.
Gabriela go szturchnęła.
- Uspokój się, bo zaraz w ogóle stąd wyjdziesz - warknęła.
- Widzisz, jakie ja mam życie?
- Wesołe.
- Pokażesz ten brzuch?!
- Jeszcze nie widać, ale daje kopa.
 Zaczęli się śmiać.
- Gdzie teraz jesteście?
- Jeszcze w Szanghaju, ale jutro lecimy do Kalkuty.
- Fajnie.
- A gdzie Harry?
- Jest w trasie. Teraz są w Madrycie.
- Ale super!
- Macie niezłego menadżera - powiedział Jay.
- No…. Chłopaki mają faktycznie niezłego menadżera. Nawet trzech.
- JAK TO?! - Jay wybałuszył oczy.
- Nawet powiem ci Jay. Mają trzy menadżerki.
- To co to za menadżerki?!
- My. Ja, Ellie i Danielle.
- To mają przechlapane!
- No, nie wiem czy mają przechlapane. Jak widzisz jeżdżą po całym świecie. Dopiero co byli w Australii, teraz objeżdżają Europę, nagrali nowa płytę…
- Dobra jest ta płyta. Tylko nie mów  im, że to powiedziałem. A kto dobierał utwory?
- Wybierałyśmy my.
- Ale macie nosa.
Porozmawialiśmy jeszcze trochę, gdy zobaczyłam, że dzwoni do mnie Harry.
- O! Dzwoni Harry, chcecie z nim także pogadać?
- Tak, Nie!- powiedzieli równocześnie.
Włączyłam Harryego .
- Hazzie, ktoś chce z tobą porozmawiać.
- O! Cześć Jay! Witaj Gabrielo! Gdzie wy się teraz znajdujecie?
- W Szanghaju, a wy w Madrycie, słyszałem.
- A, no. Rozmowa międzynarodowa przez Chicago - zaczął się śmiać Harry.
- Kiedy będziecie w Chicago?
- W przyszłym miesiącu.
- To wpadnijcie do nas.
- A gdzie mieszkacie?
- Tam, gdzie poprzednio.
- Okej. Jesteśmy umówieni. To gruchajcie sobie dalej, a my spływamy - powiedział Jay.
Rozłączyli się.
- Witaj kochanie, co dziś porabiałaś?
- A, różne rzeczy. Posiedziałam w ogrodzie, popracowałam nad stroną, dostałam paczkę z Polski.
- A co dostałaś?
- Przyjedziesz, to zobaczysz.
- Ja chcę już do domu!
- No, jeszcze został wam Londyn. Spotkasz się z mamą…
- Ale ja chcę do ciebie i do dzidzi.
- Nie, płacz. Za tydzień będziesz w domu - zaczęłam go pocieszać.
- Teraz do twojego porodu się nigdzie nie ruszam. Ewentualnie lokalnie, ale nigdzie dalej. Oznajmiłem to już chłopakom zgodzili się od razu, zresztą Lou to samo powiedział, także jeśli chcecie coś załatwiać, to lokalnie.
Pomyślałam sobie: Przecież my i tak i tak nie mamy nic załatwionego. I tak będziecie długo odpoczywać. Dopiero na Boże Narodzenie.
- Kocham cię i bardzo tęsknię - powiedział.
 - Ja też - odparłam.
Pogadaliśmy trochę. „Trochę” okazało się dwoma godzinami…
- Powiedz, jak ci się podoba Madryt?
- Madryt jest super. Musimy tu kiedyś przyjechać na wakacje - powiedział Harry.
 Rozłączyliśmy się.
Krótko przed przyjazdem chłopaków wreszcie dotarły firanki do pokoju Lucy - Bo tak po cichu nazywałam naszą córeczkę.  Duży Bo chciał mi je powiesić, ale się nie zgodziłam. Wreszcie pokój był skończony. Czułam satysfakcję. Był prześliczny.  Ellie jak tam weszła, zamówiła natychmiast  firanki.
- Jak mogłam nie chcieć firanek?! - krzyczała.
- Ellie nie denerwuj się.
- Powiedz mi, jakie firanki mam dobrać do pokoju chłopców?!
Wybrałyśmy odpowiednie firanki i Ellie była już zadowolona. Firanki dotarły dzień przed przyjazdem chłopców. Zostały zawieszone, przez Dużego Bo i wszystko było idealnie. Nie mogłam doczekać się jutra.  Harry był już w Londynie. Tourne odniosło wielki sukces i płyta zdobyła miano potrójnej platyny. Mieli przylecieć o szesnastej. Paczka od ciotki Miry przyszła. Było tam bardzo dużo fajnych rzeczy dla dziewczynki. Zadzwoniłam do cioci z podziękowaniami. Była bardzo wzruszona, że zadzwoniłam. Prawie nie chciała ze mną rozmawiać, bo to dużo kosztuje,  ale udało mi się z nią chwilę pomówić. Była bardzo szczęśliwa i na pewno zadzwoniła od razu do buni i do mamy z wiadomością, że paczka dotarła.  Rano długo spałam. Lucy dała mi trochę pospać, bo obudziłam się po dziesiątej. Byłam tym mile zaskoczona. Wstałam i poszłam do łazienki.  Umyłam się, uczesałam, zrobiłam makijaż i ubrałam w jakieś wygodne ciuchy. Zrobiłam porządek w pokoju, odsłoniłam żaluzje i do pokoju dostało się listopadowe słońce. Wiedziałam, że jest chłodno,  ale było tak ładnie. Wiedziałam, że chłopaki już lecą. Byłam podekscytowana i ciekawa, co powiedzą na niespodziankę, którą przygotowałyśmy.  Zeszłam rozpromieniona na śniadanie.
- O! Jaka kwitnąca!- zauważył Kazik.
- Nie ma się, co  dziwić - powiedział Duży Bo i puścił do mnie oczko. Usiadłam przy stole. Kazik przyniósł mi tosty, które zjadłam z apetytem.
- Lubię jak ludzie zjadają z apetytem, to co ugotuję. Aż chce się gotować  dla takich - uśmiechnął się szeroko.
Popiłam tradycyjnie sokiem. Dzisiaj grejpfrutowym.  Obmyśliłam sobie przywitanie wszystkich, a szczególnie Harryego.
Przyszła znowu paczka. Tym razem od ciotki Julitty, od wujka Tomka i chłopaków. Wreszcie przesłali nam płytkę ze ślubu. Byłam w niebo wzięta.
- Ellie! Możemy sobie obejrzeć ślub! - krzyknęłam z radości.
- Super! Chodź, idziemy obejrzeć.
- A nie chcesz na komputerze?
- Nie, chodź na dużym ekranie obejrzymy.
Poszłyśmy do salonu.
- Czy my też możemy obejrzeć? - zapytał Duży Bo.
- Ależ oczywiście, chodźcie!
Włożyłam płytę i włączyłam DVD. Po chwili film się rozpoczął życzeniami od wujka Tomka i całej czwórki.
Przypomnieliśmy sobie ceremonię. Najpierw na poważnie, a potem były pokazane różne wpadki i śmieszne sytuacje, których osobiście nie pamiętałam.  Zaśmiewaliśmy się bez przerwy. Była oczywiście pszczółka - Louis, chłopcy przebrani za panny młode, była to kapitalna pamiątka. Postanowiłam, że pokażę to chłopakom, jak będą mieli zły humor. Film trwał trzy godziny. Nim się zorientowaliśmy była już druga. Kazik pobiegł do kuchni. Podgrzał obiad, który miał już wcześniej przygotowany i podał. Po posiłku, Duży Bo musiał już jechać na lotnisko. Latałyśmy z Ellie jak oszalałe. Szybko wzięłam prysznic i doprowadziłam się do ładu. Ładnie się ubrałam i podmalowałam. Byłam już gotowa.
- Ach! Jeszcze perfumy - powiedziałam do siebie.
Poperfumowałam się i zbiegłam na dół. Siedziałyśmy w salonie i zniecierpliwione czekałyśmy.
- Myślisz, że się nie obrażą?
- O co? - zdziwiła się Ellie.
- No… Że odnowiłyśmy pokoje…
- Pozostali mogą się obrazić, że nie odnowiłyśmy im pokoi,  ale to by Bóg wie ile trwało… Muszą nam wybaczyć - powiedziała Eleanor.
Usłyszałyśmy nadjeżdżający samochód. Zerwałam się i podeszłam do okna. Okazało się jednak, że to nie oni, bo samochód stanął przy sąsiednim domu, ale z samochodu nikt nie wysiadł.
- Ellie musimy się schować – powiedziałam - nie wolno nam wychodzić z domu.
- A co się stało?
- Paparazzi są przy sąsiednim domu…
- O cholera.
Ellie wybrała numer Dużego Bo i go ostrzegła. Dużego Bo szlag trafił. Słychać było jak wrzeszczy w słuchawkę:
- W ogóle ci chłopcy spokoju nie mają! Trzeba coś z tym zrobić. Poczekajcie. Coś wykombinuję. Po pięciu minutach zobaczyłyśmy podjeżdżającą policję.
- Co on kombinuje?- pomyślałam.
Samochód odjechał. Policja jeszcze parę razy przejechała pod budynkiem i zobaczyłam nadjeżdżającą limuzynę. Nie ryzykowałam wyjścia z domu, bo nie wiedziałam, czy w pobliżu się nie kręcą ci cholerni paparazzi. Chłopaki wysiedli i spokojnym krokiem weszli do domu.  To co potem się działo, było już inną sprawą. Harry złapał mnie w pół, podniósł i zaczął całować. Chrząknięcie Liama dało do zrozumienia, że powinien przestać.
- Czy dasz się przywitać z twoją żoną? - zapytał Li.
- Harry, mam problem. W twoim pokoju coś się stało z żaluzjami. Nie mogę sobie dać z nimi rady. Mógłbyś tam zerknąć przy okazji, kiedy będziesz szedł na górę? - zaczęłam zgrywać słodką idiotkę.
- A ty nie pójdziesz ze mną?
- No, poczekaj, przywitam się ze wszystkimi i zaraz przyjdę.
Harry poszedł na górę. Przywitałam się z resztą i usłyszałam:
- Megan! Natychmiast na górę!
- Coś ty znowu przeskrobała? - zapytał Liam.
- Ja?! Prawie nic. Skąd!
Zaczęłam iść na górę,  ale wszyscy za mną ruszyli. Weszliśmy po schodach. Były pokój Harryego był otwarty na oścież, a Harryego nie było widać. Stanęłam i się zaczęłam się zastanawiać co mam zrobić.
- Megan, jesteś tu?! - usłyszałam.
Wyprzedził mnie Liam i stanął jak wryty w drzwiach.
Pozostali zaintrygowani wrytym w ziemię Liamem, poszli zobaczyć o co chodzi. Jedynie Ellie nie pchała się do tego tłoku, bo przecież wiedziała, co jest w środku.
- SUPER!- usłyszałam krzyk Danielle.
- Gdzie jest moja żona, z którą muszę bardzo poważnie porozmawiać? - usłyszałam rozdrażniony głos Harryego.
- Ona się boi do ciebie przyjść. Uspokój się - powiedział Zayn.
- Ja też bym się bał, będąc na jej miejscu - odpowiedział Harry.
- No, byleby do rozwodu nie doszło - usłyszałam głos Liama.
Weszłam niepewnie do pokoju. Na środku stał Harry. Wszyscy stali i patrzyli to na Harryego, to na mnie.
- Megan, to jest super - powiedział Harry - Należy ci się lanie za to, że nic znowu nie powiedziałaś.
- Bić nie wolno w tym domu - powiedział Zayn.
- A w takim pokoju to już w ogóle - powiedział zachwycony Louis.
- To chodź- powiedziała Ellie i zaprowadziła go do siebie. Grupka poszła za nimi, zostawiając nas samych.
- Jestem zły. Miałaś się nie wysilać, a ty co?
Zrobiło mi się przykro. Przeszłam do naszego pokoju nowymi drzwiami. Harryego zatkało. Nie zauważył ich wcześniej. Usłyszeliśmy wrzask Louisa. Położyłam się na łóżku i schowałam twarz w poduszkę. Miałam żal do Harryego, że tak zareagował,  ale może nie miałam racji? Już sama nie wiem… Łzy zaczęły mi lecieć ciurkiem. Ktoś wszedł do pokoju.
- Megan, co ci jest? - usłyszałam głos Danielle- Chciałam ci pogratulować wspaniałego pomysłu. Pięknie urządziłaś ten pokój. Co ci jest? Dlaczego płaczesz?
- Widziałaś reakcję Harryego? Był wściekły - powiedziałam łkając - A ja się tak cieszyłam. Tak się napracowałam. Cieszyłam się jak dziecko, że zrobię mu niespodziankę. Może popełniłam gdzieś błąd? Może nie powinnam w ogóle tego robić… Głupia jestem - powiedziałam.
 - Nie wyrzucaj sobie. Odwaliłaś świetną robotę. Louis jest przeszczęśliwy. Harry na pewno też,  ale jest mu głupio, że zrobiłaś to sama.
- To dlaczego na mnie krzyczał?
- Się zdenerwował, że się przepracowałaś - powiedziała Danielle.
- Ale ja się tak starałam. Włożyłam w to całe swoje serce, a on jest na mnie wściekły…
- Nie jest wściekły - usłyszałam głos Harryego.
- Zostawię was samych -  oznajmiła Danielle.
Miałam nadal twarz w dłoniach. Podszedł do mnie, usiadł obok i mnie mocno przytulił.
- Głuptasie. Jestem bardzo szczęśliwy,  ale się zdenerwowałem, że coś sobie zrobiłaś.
- A czy tak wyglądam, że sobie coś zrobiłam? - zapytałam zdając sobie sprawę, że się rozmazałam i że wyglądam jak siedem nieszczęść. Łzy mi nadal leciały ciurkiem. Nie mogłam tego zahamować. Harry się zaczął do mnie uśmiechać.
- Przestań już głuptasie. Zastanawiam się tylko, gdzie my to wszystko pomieścimy…
- O czym mówisz?
Wreszcie mnie pocałował. Miał ciepłe usta. Tylko na to czekałam.
- Pozwolisz, że się teraz z Toba przywitam? I przestań płakać. Przepraszam cię za swoją reakcję, ale się zdenerwowałem, że coś ci się stało. Widzę, że nie mogę nigdzie wyjeżdżać - zaczął się śmiać. Sięgnęłam po chusteczkę i zaczęłam wycierać oczy. Pobiegłam do łazienki i zmyłam cały makijaż. Umyłam twarz i już wyglądałam trochę lepiej. Wróciłam do pokoju. Harryego nie było w pokoju.  Zobaczyłam, że drzwi do pokoju dziecięcego są otwarte.
- Widzę, że odkryłeś już przejście…- powiedziałam wchodząc - Wyobraź sobie, że cały czas tu było, tylko było zamurowane.
Harry był zaskoczony.
- Oprowadzisz mnie po wszystkim? - zapytał.
Pokazałam mu i opowiedziałam, co do czego służy.
- Będę musiał przejść szkolenie, jak się tego używa.
- Jeszcze masz trochę czasu - powiedziałam i podeszłam do niego - Nie złość się na mnie Harry. Naprawdę nie chciałam cię zranić, ani zrobić ci przykrość… Jeszcze sporo jest tutaj do zrobienia. Trzeba jeszcze dużo rzeczy kupić, ale z moich finansów nie starczyło na nic więcej…
- Nie mów, że to wszystko kupiłaś ze swoich pieniędzy - powiedział, patrząc mi prosto w oczy.
- Zrobiłam to za własne, zarobione pieniądze - powiedziałam.
- Czy pozwolisz, że pokryję część kosztów?
- Jak już powiedziałam, jest jeszcze sporo do zrobienia, ponieważ nie chciałam, żeby z twojego rachunku wychodziły pieniądze do sklepu dziecięcego, dlatego urządziłam to z własnych.  Harry miał głupią minę.
- Nie chciałam, żebyś się poczuł dotknięty, że ja to zapłaciłam z własnych pieniędzy.
Chyba zrozumiał, o co mi chodziło. Nagle ktoś zapukał do drzwi.
- Zejdziecie na kolację?
- Już idziemy.
Zeszliśmy na dół.  Siedzieliśmy wreszcie przy zapełnionym stole!  Od dłuższego czasu jadalnia nie była zapełniona. Wszystkie miejsca były zajęte. Louis podszedł i dał mi buziaka.
- A to za co? - spytałam.
- Ty wiesz dobrze za co – odpowiedział - A Harry jest głupkiem - dodał patrząc pochmurnie na Harryego. Harry wstał i powiedział, wznosząc toast winem, które zostało podane do kolacji:
- Jestem głupi i przepraszam za głupotę moją żonę i was wszystkich. Mam nadzieję, że mi wybaczycie, a szczególnie ty, Megan.
Wszyscy spełnili toast. Humory się trochę poprawiły. Lou się rozpływał nad pokojem chłopców, Danielle zachwycała się pokojem Lucy, a Niall zapytał:
- A dlaczego nie odnowiłyście całego domu? Mogły i nam odnowić pokoje…
Harry popatrzył na niego wzorkiem Bazyliszka. Zayn coś warknął, a Liam popatrzył na niego groźnie i dał mu kuksańca w brzuch. Niall zamilkł. Rozśmieszyło mnie to i zaczęłam się głośno śmiać.
- No, wreszcie! - krzyknął Zayn - powaga do ciebie nie pasuje.
- Śmieję się z tego, że w pierwszych planach miałyśmy odnowienie wam pokoi, ale doszłyśmy do wniosku, że może sobie nie życzycie i zrezygnowałyśmy…  Poza tym na odnowę tego domu, nie wystarczyłoby nam pieniędzy…
- To wydałyście wszystkie nasze pieniądze? - zaniepokoił się Liam.
- Nie, Liam. Wasze pieniądze są nieruszone. Zrobiłyśmy to z własnych. Nie narażałybyśmy zespołu na plotki.
- Chyba będzie trzeba odnowić faktycznie całą chałupę,  ale to w momencie kiedy wszyscy wyjedziemy na przykład do Londynu czy Warszawy - powiedział  Liam.
- A czy ja będę mógł zamieszkać w pokoju sąsiadującym z pokojem Harryego i Megan? - zapytał Niall.
Wszyscy ryknęli śmiechem.
- A gdzie będziesz spał? - zapytał Zayn.
- No jak to?! Tam jest takie słodkie łóżeczko… - rozmarzył się Niall.
- Ten pokój jest dla dziewczynki - odpowiedziałam.
- To mi nie przeszkadza.
Znowu wszyscy ryknęli śmiechem. Kolacja dobiegała końca. Jeszcze Louis bardzo serdecznie nam podziękował z Ellie i przeszliśmy do salonu. W salonie stały jakieś pudła.
- Nie wiedziałem, czy mam zanosić na górę czy zostawić tutaj - powiedział Duży Bo do Harryego.
- Siadajcie i wreszcie wam pokażę zawartość tych pudeł.
Wszyscy rozsiedli się na kanapach. Harry otworzył pierwsze pudło.
- Ja chciałem powiedzieć, że to wszystko jest z Polski - powiedział Niall.
- Cicho bądź i chyba nie wszystko - odpowiedział mu Harry.
Harry zaczął wyciągać różne sukienki, śpioszki i zabawki. Było tego co nie miara…
- Chyba będziemy mogli otworzyć sklep z ubrankami - powiedziałam.
- To wszystko od twoich dziadków.
- JEZUS MARIA! PRZECIEŻ PRZYSŁALI JUŻ PACZKĘ!?!- krzyknęłam.
Harry wyciągał dalej i przy jakiejś rzeczy powiedział:
- To wszystko kupiłem w Paryżu.
Było około pięćdziesięciu ubranek. Różne śpioszki, sukienki….
- Nie mogłem się oprzeć- powiedział dumnie.
Złapałam się za głowę…
- Reszta rzeczy jest dla ciebie - zajrzałam do pudła, które było w połowie zapełnione.
- Boże, gdzie ja to wszystko pochowam?!- zaczęłam się zastanawiać.
- Nie cieszysz się?  Przymierz chociaż to - podał mi jakieś dwie rzeczy, które wydawały mi się znajome. Okazało się, że były to spodnie za 750$, z których zrezygnowałam i fantastyczna bluzka, idealnie pasująca do tych spodni.
- Widzisz Megan! Widzisz! Przecież mówiłam, żebyś sobie to kupiła! - krzyknęła Ellie.
- Dobrze, że sobie nie kupiłam - skwitowałam.


* Hej Wam : D Z góry przepraszam, że tak rzadko bywałam, ale teraz już będę częściej, bo mam ferie :D A jak u Was? Ferie przed Wami, czy już za? Pamiętacie, kiedy pisałam posta o tym, jak ktoś mi ukradł opowiadanie? To jestem w 80% pewna kto to, ale jednocześnie mam pewność, że jej nie odzyskam... No, ale cóż... Skoro tak zależy tym dwóm osobom na nabijaniu się z Directioners to proszę bardzo, ale postanowiłam, że będę ich olewać, bo i tak kończę już tą głupią szkołę i idę wyżej... -.- Powiem Wam jedno. To nie wygląda tak dobrze, jak brzmi.... Jest tysiąc razy szarzej i niemilej...  Ale mniejsza. Jak Wam się podobał ten rozdział? Kolejny dodam, gdy będzie ok. 10 kom. :) Naprawdę niewiele od Was wymagam ;)
                                                                                                                                           ~Meg

sobota, 19 stycznia 2013

Rozdział Pięćdziesiąty Siódmy


- Ale miałaś nic mu nie mówić. To miała być niespodzianka, pamiętasz? A jeszcze przecież musimy zapłacić za remont.
Ellie się zdenerwowała.
- Zupełnie zapomniałam o tym remoncie - powiedziała - Poczekaj, muszę wejść na rachunek i zobaczyć ile mam pieniędzy na koncie. Na jej rachunku było 6000 euro, w tym moje pieniądze, które wpłynęły już na jej konto.
- Przecież zobacz. Twój rachunek wynosił prawie 4000 $. To jest około 2000 euro. 4000$ ci starczy na meble i na remont? A gdzie na futro?
Ellie pobladła.
- To odwołam zamówienie - powiedziała.
Wzięła telefon i zadzwoniła.
- Ja chciałam zrezygnować - i zaczęła wymieniać z czego rezygnuje. Rachunek wynosił mniej więcej ile mój.
- Ellie, czy ty w ogóle wszystko odwołałaś z tego?
- Wzięłam tylko bieliznę. To mi się faktycznie przyda.
- Ale nie masz w czym chodzić.
- Mam. Już kupiłam.
- Kiedy? - zapytałam.
- Jak zaszłam w ciążę to zaczęłam kupować. Mam całą szafę ciuchów.
Ellie weszła na swój rachunek i zapłaciła za nasze zamówienie.
- Dzięki, że mnie powstrzymałaś – powiedziała - nieraz ze sobą nie mogę wytrzymać. Jestem zakupoholiczką. Nieraz umiem wydać co do ostatniego euro centa.
Zaczęłam się śmiać.
- Musisz z tym walczyć.
Do pokoju zapukał Duży Bo i powiedział:
- Kazik zaprasza na kolację.
- Już idziemy - powiedziałam.
Zeszliśmy na dół i zasiedliśmy do stołu. Kazik nas rozpieszczał, bo kolacja była przepyszna.
- Chyba pójdę spać – powiedziałam - Jestem tak obżarta, że nie mam siły się ruszać…
Wstałam i poszłam do siebie. Wykąpałam się i wlazłam do łóżka.
Poczułam jakby kopnięcie…
- Cześć kochanie – powiedziałam - Co? Mamusia się za bardzo najadła? Wiem. Już nie będę się więcej tak przejadać - powiedziałam i pogłaskałam się po brzuchu. Gdy wzięłam rękę, poczułam znowu kopnięcie. Położyłam z powrotem rękę na brzuchu i kopnięcia ustały. Zamknęłam oczy i zasnęłam.
  Następny dzień przebiegł leniwo. Pod wieczór zadzwonił Harry.
- Córcia za tobą tęskni - powiedziałam.
- Jak to?
- Kopie…
- A to bardzo boli?
- Nie - powiedziałam miękko.
- Mam przyjechać?!
- Wybij to sobie z głowy – powiedziałam - Jeszcze otrzymasz nie jednego kopniaka - zaczęłam się śmiać.
Harry był szczęśliwy. Dzisiaj idę do twoich dziadków.
- A, to jesteście już w Warszawie?
- Tak. Za godzinę jedziemy.
- Dobrze. To będę czatować przy komputerze - powiedziałam.
Położyłam się na łóżku i zaczęłam czytać książkę o maluchach. Nawet nie zauważyłam, jak czas szybko minął. Usłyszałam dźwięk Skype. Na ekranie zobaczyłam dziadziusia. Rzuciłam książkę na bok i podbiegłam do komputera.
- Cześć dziadziuś!
Dziadziuś, kiedy mnie zobaczył, to się rozpłakał.
- Nie denerwuj się tak!- usłyszałam głos buni- Jak masz rozpaczać, to wstań i puść mnie!
Dziadziuś zaczął się gramolić i po dłuższej chwili zobaczyłam na ekranie bunię.
- Cześć buniu!
- Cześć małpeczko! - powiedziała bunia - fajny ten Internet. Harry coś napisał na klawiaturze i cię widzę!
- A widzisz! Musisz się nauczyć go obsługiwać, bo jak będziesz chciała pogadać, to możesz do mnie zadzwonić.
- A ile to kosztuje?! - zapytała bunia.
- Nic.
- Jak to nic?!
- No, nic.
- Ładnie wyglądasz. Jak się miewasz?
- W porządku. Wszystko jest okej. Czuję się świetnie,  ale robię się coraz bardziej okrągła.
Zobaczyłam, że Harry stoi nad bunią. Usłyszałam w tle rozmowę po angielsku.
Zobaczyłam, że Harry się schyla i coś podnosi. Na babuni kolanach wylądował Tapsik.
- Tapsio! -  krzyknęłam.
Taps nastawił uszu i popatrzył na monitor i zaczął wąchać.
- Jak się masz, piesku? - krzyknęłam z radości.
Tapsio skoczył na stół przednimi łapami i zaczął szczekać.
Wszyscy wybuchli śmiechem.
- Harry poznałeś Tapsia - powiedziałam po angielsku.
- Tak. Jest prześmieszny i przeuroczy. Nie myślałem, że Yorki są takie sympatyczne - odpowiedział Harry. Obserwowałam reakcje Tapsia. Bunia pokazywała na ekran i mówiła:
- Zobacz, to Megan! Spójrz tylko! Megan! Twoja pani!
Zrobiło mi się smutno. Po policzkach popłynęły mi łzy.
- Megan, nie płacz. Czemu płaczesz? - usłyszałam w dwóch językach równocześnie.
- To ze szczęścia, że was wszystkich widzę - skłamałam. Powiedziałam po polsku i usłyszałam, że mama tłumaczy po angielsku.
- To ja się nauczę tego SKYPA i będę do ciebie od czasu do czasu dzwoniła- powiedziała bunia.
- Zdaje się, że będziesz musiała przejść szybki kurs  obsługi komputera - zaczęłam się śmiać.
- Tak. Mama mnie nauczy, prawda?
- Tak nauczę - usłyszałam głos mamy.
- Cześć mamo!
- Cześć słoneczko!
Skończyliśmy rozmowę. Wyłączyłam komputer. Poszłam do łóżka i zaczęłam płakać w poduszkę, żeby mnie Ellie nie słyszała. Musiałam się wypłakać.
  Obudziłam się na następny dzień wcześnie rano i doszło do mnie, że pojawia się dziś ekipa remontowa. Zerwałam się z łóżka, szybko się umyłam, ubrałam i pobiegłam na dół. Była godzina wpół do ósmej.
- O której mają przyjść? - zapytałam Dużego Bo, który jadł śniadanie.
- Mają być o ósmej - odpowiedział.
- To co mam robić?
- Nic.
- Jak to nic?!
- No, nic. Wszystko zrobią sami.
- No dobrze, ale rzeczy muszę przenieść do innego pokoju.
- Nic nie przenoś. Oni wszystko zrobią - powiedział spokojnie Duży Bo.
- A nie poniszczą mi?!
- Na pewno nie. Siadaj i jedz śniadanie.
Posłusznie usiadłam i zabrałam się za jedzenie. Zjadłam tost, którego popiłam sokiem jabłkowym.
Faktycznie o ósmej zjawili się budowlańcy z GG. Na szczęście Ellie już wstała i zeszła na śniadanie.
 Przywitaliśmy się.
- To gdzie ma być ta robota szefie? - zapytał jeden z budowlańców.
- Ta piętrze - odpowiedział Gruby Greg - Najpierw trzeba wszystko powynosić. Panie powiedzą, co spakować do pudeł, a co przenieść gdzieś indziej. Słuchajcie ich uważnie.
Zaprowadziłam grupkę robotników na górę i pokazałam pokój, który miał być przerobiony. Powiedziałam, że wszystkie ubrania mają być przeniesione do pokoju gościnnego. Ciuchy i moje i Hazzy zaczęli wyjmować z szafy i wkładać do pudeł.
- Szafę mamy opróżnić? - zapytał jeden.
- Tak, bardzo proszę. Trzeba wszędzie wymalować. Włącznie z garderobą - wskazałam na garderobę Harry'ego. Dzięki Bogu ciuchów nie było dużo. Ostatnio wywiózł je do Londynu.
  Po spakowaniu wszystkich rzeczy, w byłym pokoju Harry'ego zrobiło się całkowicie pusto. Wyniesiono wszystkie meble, zwinięto dywan, zdjęto firany. Jeden z robotników zabezpieczył garderobę, inni dwaj wynieśli łóżko i pokój był już całkowicie pusty. GG wparował do pokoju.
- Tu trzeba wyburzyć to - wskazał  na zamurowane drzwi - i wstawiamy te nowe, które przywieźliśmy - powiedział głośno myśląc - najpierw jednak trzeba opróżnić sąsiedni pokój.
 Poszliśmy do mojego pokoju i robotnicy zaczęli pakować moje rzeczy.
- Laptopa, gdzie przenieść?
- Też do tamtego pokoju.
W moim pokoju było coraz więcej ludzi. Dwóch zabezpieczało łazienkę. Fajnie to wyglądało, bo obklejali wszystko folią. Nawet nie zdążyłam się zorientować, kiedy to skończyli. Wynieśli toaletkę, przenieśli do pokoju gościnnego. Zrobiło się tam mało miejsca,  ale trzeba było przeżyć. Powynosili resztę mebli i pokój również był pusty.
- No to możemy się zabierać do roboty. Pani już dziękujemy - powiedział Gruby Greg.                          Wyszłam z pokoju i poszłam do Ellie.
- Zapowiada się świetnie - powiedziałam - Myślisz, że Harry się nie zorientuje?
-  Miejmy nadzieję, że nie - powiedziała Eleanor- Najlepiej znieś laptopa do salonu i powiedz mu, jakby pytał, że pracujesz w salonie, bo czekasz na przesyłkę z ubraniami - poradziła mi.                     Było to jedyne rozwiązanie. Zeszłam na dół i rozsiadłam się na kanapie. Włączyłam Skype i Harry się od razu pojawił.
- Cześć słońce! – rzucił - A gdzie ty jesteś? - zapytał od razu.
- W salonie.
- A co ty tam robisz?!
- Czekam na przesyłkę.
- Jaką?
- No, przecież kazałeś mi kupić sobie ubrania. Pamiętasz?
- A, faktycznie.
- Mają mi ją dzisiaj przywieźć. Duży Bo musiał wyjść, więc czekam w salonie, żeby usłyszeć dzwonek.
- A pokażesz mi się?
- Jak będziesz grzeczny.
- Przecież jestem grzeczny. Chyba się przekonałem do piesków, wiesz?
- Co? Tapsik cię urzekł?
- Jest prześmieszny!
- Wiem - uśmiechnęłam się promiennie - Co chcesz mieć pieska?
- Może… Kiedyś jak osiądziemy na całkowicie własnym lokum… Jutro mamy jeszcze jeden koncert w Warszawie i lecimy do Berlina. Strasznie wolno ten czas mija. Strasznie się za tobą stęskniłem - powiedział.
- Szybko minie - powiedziałam.
- A ty się nie stęskniłaś?!
- Stęskniłam się i nie tylko ja. Obydwie tęsknimy,  ale szybko minie.
- Mocno kopie?
- No, zdarza się,  ale mamusia jest wytrwała - powiedziałam.
- Codziennie z Louisem mamy dosyć tego tourne.
- Wytrzymajcie jeszcze.
- Muszę kończyć, bo idziemy do jakiegoś radia.
- Trzymaj się, a do jakiego?
- Jakaś strasznie trudna nazwa…
- Czy to może Złote Przeboje?
- Ooo! To, to, a potem jeszcze do radia Zet? - chyba tak.
- A to, Złote Przeboje to mamy ulubione radio - uśmiechnęłam się.
Dzięki Bogu rozłączył się, bo za chwilę zaczęli walić.  Gdzie tu można pójść, by nie słyszał tego cholernego walenia? - pomyślałam. Postanowiłam, że następnym razem wyjdę do ogrodu. Ktoś zadzwonił do drzwi. Podskoczyłam jak oparzona. Poszłam otworzyć, a w drzwiach stał doktor Jan.
- Co tu się dzieje? - zapytał.
- Przeprowadzamy mały remont.
- SAME?!
- Nie, doktorze. Jak pan widzi, siedzę tutaj w salonie. Niech pan nic nie mówi chłopakom. To jest dla nich niespodzianka.
- Mam nadzieję, że nie zaszkodzi paniom ten remont.
- My nic nie robimy!- potwierdziła Ellie, która zeszła na dół.
- To która z pań pierwsza? - zapytał, rozkładając swoje rzeczy na stoliczku.
- Ellie, to idź ty pierwsza - powiedziałam. Eleanor usiadła obok doktora, który zaczął jej mierzyć ciśnienie.
- Całkiem nieźle, jak na takie zamieszanie - powiedział doktor i kazał Ellie pokazać brzuch. Posłusznie podciągnęła koszulkę i doktor zaczął ją obmacywać.
- Wszystko w porządku – powiedział - A co u mojej drugiej ulubionej pacjentki?                                       Zmierzył ciśnienie i powiedział:                                                                                                                                                - Troszkę za wysokie… Czym się pani tak zdenerwowała?
- Harry, o mało nie odkrył, że robimy remont.
- A, no chyba, że - doktor zaczął się śmiać - proszę się nie denerwować. Nawet jeśli to odkryje. A ile czasu ten remont ma potrwać?
- Dzisiaj mają skończyć moje dwa pokoje, a jutro skończyć Ellie dwa.
- To szybko.
- Bo to bardzo sprawna ekipa - powiedziałam.
Doktor był bardzo zdziwiony. Obmacał mi brzuch i powiedział:
- U pani też wszystko w porządku. Proszę się tylko nie denerwować.
- A czy ona musi tak kopać?
- A już kopie? - zdziwił się.
- Jeszcze jak…
- Daje znać mamusi, że jej coś nie odpowiada - zaczął się śmiać.
Nakłuł mi palec i pobrał krew do badania. Za chwilę wyniki były już gotowe. Doktor obejrzał je i powiedział:
- Bardzo dobrze. Zaraz napiszę raporty.
- Tylko proszę nie wspominać nic o remoncie. Nic pan nie widział i nic pan nie wie.
- No, faktycznie nie widziałem - uśmiechnął się.
Napisał raporty i wysłał do chłopaków. Zebrał swoje rzeczy i się pożegnaliśmy. Powiedział, że wpadnie do nas za trzy dni, co mnie bardzo ucieszyło, bo może się już uporamy z remontem. Wyszłyśmy do ogrodu. Był ładny dzień. Nawet było ciepło, więc wystarczyła mi bluza. Gdy Harry zadzwonił, byłyśmy w ogrodzie.
- Nie wiesz, co się dzieje z Ellie?
- Jestem, a co się stało?
- Louis nie może się do ciebie dodzwonić.
- To poproś go tu.
Harry zniknął i po chwili pojawili się we dwóch.
- Gdzie ty jesteś? - zapytał Lou.
- W ogrodzie. Mam ci pokazać?
- Nie, no już wieżę ci.
- Świetnie.
- A co się dzieje, że siedzicie w ogrodzie?
- Jest tak pięknie i stwierdziłyśmy, że nie będziemy siedzieć w domu. Wzięłyśmy laptopa i usiadłyśmy sobie tutaj. Myślałyśmy, że któryś z was zadzwoni, więc dlatego wzięłyśmy laptopa.
- Przezorne dziewczynki z was - powiedział Louis.
Uśmiechnęłyśmy się radośnie.
- A wy co porabiacie?
- Jesteśmy w Berlinie. Jakoś nie przepadam za tym miastem - powiedział Hazza.
- A to czemu? - zapytałam.
- Nie wiem. Nie lubię…
- Dostaliście raporty od doktora?
- Tak. Z każdej wizyty nam przesyła.
- Musimy lecieć, bo niedługo rozpocznie się koncert.
Pożegnaliśmy się i rozłączyliśmy. Zaczęło się robić troszkę zimno, więc wróciłyśmy do domu.
- Kazyk! Herbaty! - zawołała Ellie.
- Już robię! - Odkrzyknął z kuchni. Ktoś zadzwonił do drzwi. Ellie poszła otworzyć. Była to przesyłka z naszymi ciuchami. Wszystko było już zapłacone, tylko potrzebny był podpis odbiorcy. Ellie się podpisała i zamknęła drzwi. Otworzyłam paczkę i zaczęłam oglądać nasze zakupy. Faktycznie Ellie zrezygnowała z większości zakupów. Paczka była nieduża. Podałam jej bieliznę.
- Ale super! - powiedziała wyciągając - Zobacz, jaka miękka!
- Faktycznie! Nie wiem, czy pozwolę ją dotykać Harryemu.
- No, nie bądź taka! Przecież to pewnie dla niego…
- Nie, dla mnie. Przecież muszę w czymś chodzić - powiedziałam.
 Ellie zaczęła się śmiać.
- Nie to miałam na myśli.
- Ale tak wyszło - powiedziałam buńczucznie.
- No dobrze. Niech ci będzie tak wyszło…
- Aż mi będzie szkoda ją zakładać - powiedziałam.
Ellie się roześmiała.
- Już nic więcej nie powiem - odrzekła.
Przymierzyłam bluzki. Były trochę za duże,  ale tym się nie przejmowałam, bo wiedziałam, że w niedługim czasie będą dobre. Zaniosłam paczkę do obecnego swojego pokoju i włożyłam do jednego z pudeł ze swoimi rzeczami. Ellie zaniosła swoje rzeczy do jej obecnego pokoju.
   Kiedy GG nas zobaczył na górze, zabronił nam wchodzić na piętro. Kazał nam siedzieć na dole z powodu zapachu farby oraz unoszącego się kurzu. Duży Bo aktywnie uczestniczył w remoncie. Tylko Kazik krzątał się po kuchni. Włączyłyśmy telewizor i zaczęłyśmy oglądać MTV. Pokazywali chłopców na tourne, że są bardzo szczęśliwi. Harry udowodnił, że należy do zespołu, co oczywiście nie omieszkano podkreślić. Uśmiechnęłyśmy się do siebie i stwierdziłyśmy, że było to bardzo dobre posunięcie, że wysłałyśmy ich w trasę. Na MTV rozpływali się na temat nowej płyty. Wszystko się jakoś układało.  Do pokoju wparował Gruby Greg.                                                                                         - Zapraszam na górę – powiedział - Obydwie panie.                                                                            Wstałyśmy i poszłyśmy posłusznie za nim. Okazało się, że pomalowane zostały wszystkie cztery pokoje i jeszcze wszystkie pokoje zostały posprzątane. Byłyśmy w szoku. Korytarz też był czysty, mimo, że było kucie ściany. Weszłam do pokoju i byłam zachwycona.                                                              - Wspaniale! Jesteście fantastyczni! - krzyknęłam.                                                                                                 - Duży Bo chciał, żebyśmy dzisiaj skończyli. Cisnął nas strasznie - zaczęli się śmiać.                    Pokój wydał mi się trochę mniejszy, jak sobie wyobrażałam, ale doszłam do wniosku, że to na pewno nie będzie przeszkadzało.
- Czy możecie nam panowie jeszcze odmierzyć te dwa pokoje, bo nie wiemy, czy zmieszą nam się meble, które chcemy zamówić? - zapytałam.
GG podał mi karteczkę z wymiarami obu pokoi.
- Jeżeli będzie trzeba coś zrobić, to proszę mi dać znać przez Dużego Bo.
- Oczywiście - powiedziałam.
Wszystko było poustawiane na miejscu. Tak jak było wcześniej, poza pokojami dziecięcymi. Była godzina ósma, kiedy kończyli się pakować, ale Kazik wyskoczył i powiedział:
- Nie wypuszczę ekipy bez jedzenia.
Pochwaliłam go w duchu, bo o tym nie pomyślałam. Biedni. Harowali przez cały dzień. Panowie nie chcieli jeść, ale Kazik postarał się wcześniej i dał im obiad. Pożegnaliśmy się i wyszli.
Duży Bo stał dumny i pytał się:
- Podoba wam się, podoba?!
- Cudownie! - wykrztusiłam z siebie - Jestem tak zaskoczona, że oni tak szybko to zrobili, że nie mogę odetchnąć.
- Tylko żeby ci się nic nie stało - powiedział Bo.
Pobiegłam do pokoju. Sprawdziłam czy meble się zmieszczą i okazało się, że idealnie pasują. Złożyłam zamówienie. Rzeczy miały przyjechać w ciągu 24 godzin. Poczułam się wyczerpana. Już mi się nawet nie chciało myć. Rozebrałam się i położyłam się do łóżka. Odjechałam natychmiast. 

*Hej Wam :) Chciałam Wam się pochwalić :) To zdjęcia wyżej, to mój piesek, który też występował w opowiadanku. Słynny Taps  : ) Nie dodawałam wcześniej rozdziału, ponieważ zaczęłam się zastanawiać, dlaczego tylko 3 komentarze były pod poprzednim i zdecydowałam, że kolejny rozdział wrzucę, gdy będzie po prostu więcej komentarzy, bo wiem, że stać Was na więcej...
                                                                                                                                   ~Meg