sobota, 11 maja 2013

Rozdział Siedemdziesiąty Trzeci


- Juś- powiedziała.
- No widzisz Darcy, jak ty się umyłaś?
- Ciała.
- A pupę kto umył?
- Zapomniałam.
- Rozbieraj się. Ja cię umyję.
- Ja siama.
- Nie. Miałaś  szansę sama się umyć. Umyłaś się, jak się umyłaś. Teraz ja cię umyję.
Dobrze ją umyłam.
- Ale nie powieś tatusiowi?
- Właśnie się zastanawiam, czy powiedzieć, czy nie.
- Ja… Darcy juś nie będzie.
- Zaczynasz się zachowywać jak chuligan- powiedziałam.
- Juś nie będę- zaczęła płaczliwym tonem.
- Mam taką nadzieję- powiedziałam.
Ubrałam ją w piżamę, umyłam zęby i powiedziałam:
- To teraz idziesz do łóżka.
- Jeszcze nie…
- Bez dyskusji- powiedziałam.
- Darcy chce pić- rzuciła.
- Nie możesz za dużo pić na wieczór, bo potem się zlejesz w łóżko- powiedziałam.
Usiadłam przy niej i zaczęłam czytać jakąś bajkę. Darcy szybko zasnęła. Postanowiłam, że też pójdę do łóżka. Pomyślałam, że muszę przed jutrzejszym dniem dobrze odpocząć. Zadzwonił telefon. Odebrałam.
- Cześć Megan. Co u ciebie słychać?
- Cześć Doma! Wesoło. A co u ciebie?
- Czy ja bym mogła do ciebie przyjechać?- zapytała jakoś smutno.
- Oczywiście, że tak! W każdym momencie, kiedy chcesz.
- To dowiem się, kiedy będą miejsca do Chicago.
Byłam zaniepokojona. Co się mogło stać?
- Czy coś się stało?
- A… To dłuższa historia.
- To przyjeżdżaj- powiedziałam do niej- zadzwoń, kiedy przylecisz, to wyjadę po ciebie na lotnisko.
- Okej. Dam ci znać.
- A co tam u Gabi?
- Jest gdzieś w Ameryce Południowej i nie mogę się z nią skontaktować.
- No, tak… Zdarzało jej się i zdarza, że nie odbiera telefonu- rzuciłam.
Dominika się zaśmiała. Nie był to ten sam śmiech. Pogadałyśmy jeszcze chwilkę i rozłączyłyśmy się. Coś było nie tak… Dominika była smutna i jej pogodny duch ją opuścił. Zastanawiałam się, o co chodzi. Plułam sobie w brodę, że się nie zapytałam. Spróbowałam zadzwonić do niej, ale był zajęty telefon. Krótko po tym jeszcze raz zadzwoniłam.
- Megi, mam zarezerwowany na jutro lot do Chicago. Będę o waszej dwudziestej.
- Powiedz, co się stało?
- To jutro. Muszę się jeszcze spakować. 
Byłam bardzo zaniepokojona jej stanem.  Samej zrobiło mi się smutno.  Co im się stało? Może się pokłócili? Co tu jest grane? Jutro się dowiem.  Poszłam się umyć. Harry długo nie wracał. Po kąpieli wlazłam do łóżka i zaczęłam kombinować. Pewnie się pokłócili, ale musieli się ostro pokłócić, że Doma chce do mnie przyjechać… Ciekawa jestem o co… No chyba nie o te cholerne szmaty w stylu Ludwika Słońce… A może to przeze mnie… Przez tą całą awanturę z Harrym? Nie…  Zdenerwowana zasnęłam. Śniły mi się jakieś koszmary, ale następnego dnia, jak się obudziłam, nie mogłam sobie przypomnieć, co mi się śniło… Harry spał smacznie. Nawet nie wiedziałam, kiedy przyszedł. Popatrzyłam na zegarek. Było wpół do dziewiątej. Ale sobie pospałam… Dzisiaj przylatuje Dominika! Harry o tym nie wie. A raczej nikt o tym nie wie… Jedziemy dzisiaj do sklepu, obejrzeć i ewentualnie kupić meble. Mamy masę rzeczy do pozałatwiania.  Wyskoczyłam z łóżka, budząc niechcący Harrego.
- Co się stało?- zapytał zaspany Harry.
- Jedziemy dzisiaj do sklepu- powiedziałam radośnie.
- A nie możemy po południu? Albo troszkę później?
- NIE! Musimy teraz, bo potem muszę odebrać gościa z lotniska.
- Aha. CO?! Jakiego znowu gościa- aż usiadł.
- Wczoraj zadzwoniła Dominika. Była jakaś strasznie smutna. To do niej nie podobne. Coś musiało się stać… Nie wiem, tylko co. Nie chciała mi powiedzieć...- powiedziałam smutno
Zaczęłam się zastanawiać, gdzie my ją umieścimy. Wszystkie pokoje były zajęte przez obecnych gości. Była przecież mama z Michałem no i Simon… Doszłam do wniosku, że chyba musimy urządzić nasz nowy dom.
- Wstawaj- powiedziałam energicznie.
- Jeszcze chwilkę…
- Idę się myć…
- Dobrze już idę- to była jedyna rzecz, która podnosiła go natychmiast z łóżka.
Pobiegłam do łazienki, a Harry  za mną. Umyliśmy się. Harry się ogolił. Ja się zdążyłam ubrać i poszłam zobaczyć co z Darcy. Darcy smacznie spała. Byłam ciekawa, czy mama już wstała. Usłyszałam, że coś się dzieje na korytarzu. Wyjrzałam i zobaczyłam mamę, która wychodziła z pokoju.
- Cześć słonko! Co się stało, że tak wcześnie?
- Muszę parę rzeczy pozałatwiać. Byłaś już na śniadaniu?
- No właśnie idę.
- Musimy z Harrym pojechać i obejrzeć meble do domu. Darcy jeszcze śpi, a chciałabym to zrobić jak najszybciej… Wieczorem przylatuje Dominika.
- Czemu mi o tym wcześniej nie powiedziałaś?
- Bo wczoraj wieczorem zadzwoniła i zapytała się, czy może nas odwiedzić. Powiedziałam, że oczywiście. Po czym po jakiejś półgodzinie powiedziała, że przylatuje o dwudziestej.
- Coś chyba musiało się stać, skoro tak szybko przylatuje…
- Też tak sądzę.
- Dobrze. To już lecę na śniadanie, po czym przyjdę do was. Zajmę się Darcy. Nie martw się.
Wiedziałam, że Darcy mogę zostawić z mamą. Mama pobiegła na dół. Wróciłam do pokoju.
- Z kim rozmawiałaś?
- Z mamą. Mama zostanie z Darcy, a my będziemy mogli pojechać so sklepu.
- Co cię tak naszło z tym sklepem?! Zupełnie jak Zayn.
- Jak to „Jak Zayn”?
- No Zayn ma już urządzony dom.
- I wszędzie ma te lustra w sypialniach?
- No chyba tylko w swojej sypialni, a co cię tak zainteresowało?
- Nic. Muszę pogadać z Zayn’ em- odparłam krótko.
- Ale on śpi.
- Zaraz go obudzę. Gól się szybciej.
- Już się ogoliłem.
- Jak mama przyjdzie, idziemy szybko na śniadanie i jedziemy.
- Boże… Co za kobieta… Niecierpliwa jak nie wiem…- skomentował.
- Myślałby kto- odparłam.
Harry zdążył się ubrać, gdy przyszła mama.
- Już jestem! Możecie już jechać- powiedziała mama.
- Chwila! Moment! Ja chcę jeszcze zjeść śniadanie!- powiedział Harry.
- Megan! Bez śniadania z domu nie wyjdziesz- powiedziała poważnie mama.
- Ale mam…
- Mama ma rację. Bez dyskusji. Idziesz i jesz- powiedział Harry.
- I ty przeciwko mnie?
- Nasz potomek musi dostać porcje śniadania.
Wiedziałam, że będę musiała zjeść to śniadanie. Harry był uparty. Powiedział mi:
- Jak nie zjesz, to nigdzie nie jedziemy.
Nie miałam wyboru. Poszliśmy do jadalni. Zayn siedział przy stole.
- O! Zayn! Jak się cieszę, że cię widzę!- rzuciłam.
- To rzadkość- powiedział Zayn wcinając kanapkę.
- No wiesz co?! Zawsze się cieszę, że cię widzę, ale dzisiaj mam do ciebie wyjątkową sprawę.
- O co chodzi?
- Pamiętasz Dominikę? Tą z Francji?
- No… Do końca życia jej nie zapomnę, jak mnie zmusiła do przebrania za Richelieu…
- Tak kardynale. Były to miłe czasy.
- Zależy dla kogo- odburknął.
- No dobra. Mamy problem. Ona przyjeżdża dzisiaj o dwudziestej. Sprawa wynikła nagle, a nie mamy, gdzie jej tu położyć. Myślałam, że przyjedzie za parę dni, ale się okazało, że przyjeżdża dzisiaj. Walnę prosto z mostu. Czy mógłbyś się przenieść, albo wypożyczyć nam wiśniową, bo nasz dom jest jeszcze nieurządzony.
Harremu łyżeczka wypadła z buzi.
- Czyś ty na głowę upadła?!- powiedział zaskoczonym tonem.
- No gdzieś ją przecież trzeba umieścić.
Zayn myślał.
- To może wynajmiemy jej jakiś pokój w hotelu?- zaproponował Harry.
- Zgłupiałeś? Przecież ona nie przyjeżdża tutaj po to, żeby mieszkać w hotelu! Ma jakieś problemy, o których chce ze mną porozmawiać w cztery oczy!
- Słuchajcie. Pogadam z Niallem. Przecież tyle razy mieszkałem z nim tyle czasu, że na parę dni mogę się do niego przenieść.
Zamilkliśmy obydwoje.
- Okej. Jesteś fantastyczny- rzuciłam popijając kawę- kochanie, streszczaj się- rzuciłam. Teraz lecimy do sklepu kupić meble.
- Przepraszam… Była mowa o oglądaniu mebli, a nie kupowaniu- wtrącił Harry krztusząc się rogalikiem.
- Zwijaj się szybciej, bo mi spieszno!
- Widzę…
- To ja już idę- rzuciłam i chciałam wstać.
- Gdzie?! Nigdzie nie idziesz, bo nie zjadłaś jeszcze śniadania-  powiedział zasadniczym tonem.
- A ty co? Niańka moja?
- Tak. Muszę dbać o nasze nienarodzone dziecko.
- Zjem w samochodzie- złapałam rogalika i chciałam wstać.
- W samochodzie nie będziesz jadła, bo mi nakruszysz!
- No to co?! Się posprząta- odparłam.
- Sklep otwierają dopiero od dziesiątej. Mamy jeszcze trochę czasu.
- Ale musimy jeszcze dojechać.
- To jest niedaleko.
- Harry! Nie denerwuj mnie! Proszę cię! Zjem w samochodzie!
- Siadaj! Tutaj masz zjeść!
- Ale…
- Żadne ale i już, zjadaj! Zaraz naślę na ciebie Kazika, albo powiem mamie, że nie chcesz jeść.
Zayn przyglądał nam się uważnie.
- Czy ona będzie zaraz rodzić?- zapytał zaniepokojony.
- Jeszcze trochę- powiedział Harry- parę miesięcy.
- Zachowuje się, jakby miała zaraz rodzić- rzucił Zayn- może my jedźmy w jakąś trasę koncertową, co?
- Teraz nigdzie nie jadę.
- A dlaczego? Kusząca propozycja- powiedziałam.
- Znam cię. Będzie tak jak poprzednio. Wszystko zrobisz sama.
- Ty też wybudowałeś chałupę sam.
- To był odwet za tamto.
- Powiedziałeś, że to był prezent na naszą rocznicę ślubu!
- Ups… Wygadałem się…
Do pokoju wszedł Niall.
- Co tu się dzieje? Słychać was na górze!
- Niall! Dobrze, że przyszedłeś chcesz rogalika?
- Będę miał swojego.
- Prosiak! Normalnie to wszystko wyjada, a jak chcę mu oddać swojego rogalika to nie!
- Bo nie widziałaś spojrzenia Harolda- powiedział- co ty taka podekscytowana jesteś?
- A nic… Idziemy kupować meble do domu.
- To ja jadę z wami!
- A rozmawiałeś z Kasią?
- Nie.
- Niall, czy nie zechcesz zamieszkać z Zayn’ em na parę dni razem w pokoju?
- Przecież mam swój pokój- powiedział Niall.
- Wiem, że masz swój pokój, ale zależy mi na pokoju Zayna.
- Czegoś tu nie rozumiem…
Zobaczyłam, że Harry kończy już śniadanie.
- Zayn, opowiedz mu wszystko, a my już lecimy- rzuciłam podnosząc się z krzesła. Zayn kiwnął głową, na znak zgody i głośno westchnął.
- A tobie, co tak ciężko?
- Zaraz ci wszystko wytłumaczę.
Gdy byliśmy za drzwiami Harry powiedział:
- Słuchaj, no nie możemy tak traktować Zayna. Nie powinniśmy nikogo wywalać z pokoju.
- Okej, ale nie pozwolę, żeby Dominika mieszkała w jakimś hotelu! Przecież ja na stałe go nie wyrzucam! Zaproponowałam, żeby nam chałupę wypożyczył, albo się sam przeniósł, jak nie chce. To przecież  sam zaproponował, że się przeniesie do Nialla. Ja mu tego nawet nie zaproponowałam!
- No wiem. Słyszałem przecież.
- To doskonale wiesz, jak było.
Dojechaliśmy do sklepu. Okazało się, że był ogromny i gdy weszliśmy doszłam do wniosku, że tydzień czasu to mało, żeby go obejść…
- Harry, ty specjalnie wybrałeś tak duży sklep, prawda?
- Chciałem, żeby było wszystko. Żebyśmy nie musieli jeździć po różnych sklepach.
- Przecież my go nie obejdziemy przez dwa tygodnie!
- Przecież sama chciałaś… Już zapomniałaś?
- No chciałam, ale nie myślałam, że jest tak wielki… Byłeś już tu?
- Byłem.
- To wiesz, gdzie co jest, tak?
- Mniej więcej.
- Mniej, czy więcej?
- Czepiasz się.
- Bo mnie to przeraża…
- To od czego chcesz zacząć?
- Od kuchni- powiedziałam.
Harry westchnął.
- Na pewno od kuchni?
- A co?
- Bo tego jest dużo…
Zaczęłam myśleć. Co z tym fantem zrobić?  Nie byłam jeszcze na nic zdecydowana. Chciałam po prostu obejrzeć meble.
- To może zacznijmy od łazienki.
- Tego też jest dużo…
- Czy oni muszą mieć tego wszystkiego tak dużo?
- To są Stany, dlatego proponowałem jakiegoś dekoratora…
- Dobra. Chodźmy. Idziemy w pierwszą alejkę. Co będzie to będzie- rzuciłam.
Jak powiedziałam, weszliśmy w pierwszą alejkę. Okazało się, że były to kuchnie. Były super urządzone. Wystawiono kilkanaście rodzajów.  Obejrzeliśmy większość i poczułam, że jestem strasznie zmęczona. Przyczepił się jeszcze ekspedient, czego bardzo nie lubiłam. Wolałam oglądać w spokoju. Zaczął mi zadawać głupie pytania np. W jakim stylu chcę mieć urządzoną kuchnię, więc się tylko zdenerwowałam.
- Przyjechaliśmy się tylko rozejrzeć- powiedziałam.
- Tylko?- zdziwił się Harry.
- Cicho bądź- mruknęłam.
Były kuchnie, które mi się nie podobały. Większość jednak mi się podobała i zaczęłam się zastanawiać, co mam zrobić. Czy mam grać w wyliczanki, czy robić coś równie idiotycznego. Chciało mi się płakać. Wyciągnęłam paczkę chustek i zaczęłam wycierać nos.
- Co się stało?- zapytał Harry.
- Chyba jakaś alergia- odpowiedziałam spuszczając głowę.
- No… Można dostać alergii na zakupy- przyznał.
To było straszne. Nie wiedziałam, co chcę. Poza tym zdałam sobie sprawę, że chyba nie mamy wymiarów kuchni…
- Harry, czy ty pamiętasz wymiary kuchni?
- No, nie za bardzo- zmieszał się.
- To my jedziemy na zakupy bez wymiarów?!- powiedziałam słodko.
- No, tak się złożyło…
- Się złożyło?!
- Zapomniałem wziąć z domu, bo tak mnie popędzałaś…
- Myślałam, że jesteś przygotowany.
- Chciałaś najpierw oglądać. Tak, czy nie?
- Ale nie wiadomo, czy będą pasowały do nas.
Tak przekomarzając się dotarliśmy do następnej kuchni. Stanęłam jak urzeczona.
- Ta kuchnia jest wspaniała- powiedziałam.
- Też mi się podoba-powiedział Harry.
Wyobraziłam sobie, że tak musiała wyglądać kuchnia na Zielonym Wzgórzu. Wyglądało to super. Był stół, kredens, krzesła, a do tego kapitalnie dobrana kuchenka gazowa,  która robiła wrażenie grubo przed wojennej, a była super nowoczesna.
Harry odetchnął z ulgą.
- Co się stało?
- Bo się zastanawiałem, w jaki sposób będziesz chciała urządzić nasz dom, ale widzę, że masz podobną wizję do mojej.
Zaśmiałam się.
- Tylko wiesz, że nie możemy tego montować sami, tylko oni to sami przywiozą i zamontują?- powiedział Harry.
- Dobra, kiedy mogą?- zapytałam.
- Poczekaj, zaraz się zapytamy- rzucił.
Kiwnął na tego całego ekspedienta i zapytał, czy jeżeli byśmy dzisiaj kupili, to kiedy by mogli nam to zainstalować.
- Zaraz się dowiem- poszedł gdzieś, a myśmy czekali zniecierpliwieni. To znaczy ja czekałam zniecierpliwiona.
- Za miesiąc- padła odpowiedź.
- CO?!- powiedzieliśmy jednocześnie.
Ekspedient się trochę zmieszał.
- Ale jest to bardzo droga kuchnia.
- Czy my wyglądamy na biedaków?- zdenerwował się Harry.
- Nie, skądże. Ja nie miałem tego na myśli- zaczął się tłumaczyć.
- Może pani nam pomoże?- zaczepił Harry jakąś młodą dziewczynę i słodko się uśmiechnął z dołeczkami.
Dziewczyna przyjrzała się Harremu. Lekko się zaczerwieniła.
- Jest pan bardzo podobny do jednego z piosenkarzy- powiedziała.
- Może nim jestem?- powiedział Harry.
Dziewczyna nie wiedziała, czy mówi prawdę, czy żartuje. Wolałam się nie odzywać.
- To ile czasu trzeba czekać na tą kuchnię?- zapytał Harry.
- No… Dla tego piosenkarza można by było zamontować trochę wcześniej- powiedziała dziewczyna.
- A co ten piosenkarz musi zrobić, by ta kuchnia była zainstalowana wcześniej?- wtrąciłam.
Dziewczyna dopiero mnie zaważyła.
- Jezus Maria! Pan jest Harry Styles, a to pana żona.
- Widzisz, kochanie jednak jesteś znana- rzucił Harry.
- Mamy niedużo czasu. Kupiliśmy dom i chcemy go urządzić w dość krótkim czasie. Mam nadzieję, że pani nam w tym pomoże- powiedział Harry.
- A czy dostanę autograf?
- Oczywiście.
- Rozumiem. Trasa koncertowa…
- Właśnie o tym mówię. To jak? Kiedy państwo będziecie mogli nam zamontować?
- A czy państwo coś jeszcze będziecie chcieli kupić?
- Właściwie wszystkie meble potrzebujemy po domu- powiedziałam.
- To proszę jeszcze wybrać pozostałe meble i załatwi się to jednym transportem- powiedziała szczerząc się.
Poszliśmy wybierać meble do łazienki. Oczywiście musiało być jacuzzi. Taki warunek był Harrego.  Fajna była to rzecz, więc poparłam go.  Łazienek obejrzeliśmy oczywiście masę. Wybraliśmy super nowoczesną. Dwudziesty drugi wiek. Doszliśmy do wniosku, że pozostałe łazienki będziemy urządzać później. Zależy nam na razie na naszej. Podobało mi się kilka wzorów łazienek.
- Hazzie, ile my mamy tam łazienek?- zapytałam.
- Pięć- odpowiedział.
- To może zróbmy każdą w innym stylu?
- Czy ty czytałaś w moich myślach?
- Nie. Jestem tylko twoją żoną- powiedziałam cicho, żeby dziewczyna nie słyszała.
Harry się uśmiechnął do mnie.
Dziewczyna nas przeprowadziła przez pozostałe łazienki i jednak zdecydowaliśmy, że łazienki trzeba będzie zainstalować jednocześnie. Nie będziemy przecież ileś czasu się urządzali. Trudno mieć bałagan w chałupie, przez to, że nie jesteśmy zdecydowani.
- Czy państwo znacie wymiary?
- No właśnie z tym jest mały problem. Będę musiał przyjechać jeszcze raz, żeby podać wszystkie wymiary…
- Będzie mógł pan to podać przez Internet, albo telefonicznie, jeśli nie będzie miał pan czasu. To zrozumiałe, że może pan nie mieć czasu… A kiedy panowie będziecie śpiewać w Chicago?
- W tej chwili nie planujemy koncertów.
- Co za szkoda…- jęknęła dziewczyna.
- Ale jak tylko będziemy dawać koncert, na pewno pani dostanie bilety.
Czaruś, ach czaruś… Ale dzięki temu będziemy mieli prawdopodobnie bardzo szybko urządzony dom. Wybraliśmy wreszcie łazienki. Została sypialnia, pokoje dziecięce, gościnny i salon. Zaproponowała nam parę sypialni, ale jakoś żadna nie rzuciła nas na kolana.
- Wiesz, Hazzie myślę, że na dzisiaj wystarczy. I tak i tak musisz podać pani wymiary. Najwyżej resztę zamówimy później. Trzeba to jeszcze przemyśleć. Myślę, że w salonie musimy dać jakieś wygodne kanapy, fotele i bardzo fajnym rozwiązaniem były te schowane telewizory w naszym starym domu- powiedziałam głośno.
- To w sprzęcie AGD można załatwić- powiedziała dziewczyna.
Harry zgodził się ze mną, że na dzisiaj już wystarczy. Widocznie był już zmęczony. Wiedziałam, że i tak i tak zwali winę na mnie, że nie kupiliśmy wszystkiego, ale widać było, że ledwo zipie.
- Ale masz krzepę- powiedział, gdy wsiedliśmy do samochodu.
- Nie ma jak ciąża. Daje kopa mój Czarusiu.
- No co? Byśmy nigdy tego nie zdobyli w tak krótkim czasie, jaki zaproponowała.
- No wiem…
- Trzeba będzie jej jakieś bilety załatwić, a jak jej pomacham ze sceny, to oszaleje całkowicie. Słuchaj, o której przyjeżdża Dominika?
- O ósmej.
- To zdążymy po nią pojechać. Chyba, że nie chcesz…
- Chcę i to bardzo.
- Masz jak w banku.
- Dzięki. Jak ci się ten pierwszy salon podobał?- zapytałam.
- Który?
- No ten pierwszy.
- Ale ja widziałem ileś pierwszych…
- To ile razy tam byłeś?
- Parę. Za każdym razem jechałem, bo miałem coś wybrane, a potem się okazało, że zobaczyłem coś ciekawszego, a efekt był taki, że nie potrafiłem już nic wybrać i gubiłem się w tym wszystkim. Podziwiam Zayna, że już się urządził.
- My też damy radę- powiedziałam.
- Kocham cię za to- powiedział.
- Tylko za to?
- Za twój optymizm.
Dałam mu buziaka i ruszyliśmy spod sklepu.
- Musimy skoczyć na Wiśniową- powiedział- bo tam są wszystkie projekty i są tam wymiary. Miałem to wczoraj zabrać, ale przez ten wypadek Ellie, wszystko się pochrzaniło.
Podjechaliśmy pod nasz dom. Pod domem Simona coś się działo.
- Czyżby Simon tu przyjechał?
- Jest to możliwe, a może już wynajął kogoś do urządzenia- powiedział Harry,
- Szybki jest- rzuciłam.
- No… On naprawdę nie ma czasu. Przyjechał tu na miesiąc…
- Czyżbyś pomysł od niego ściągnął?
- Mówisz o trasach koncertowych?
- No…
- No, tak mi podsunął myśl…
- Wieczorem wszystkie koleżanki tej dziewczyny będą wiedziały, że kupowaliśmy tam meble- powiedziałam.
- Nie przeszkadza mi to już- odparł.
Faktycznie mi to też już nie przeszkadzało. Wróciliśmy do domu, zabierając plany domu.  Przyjechaliśmy akurat na obiad.
- Mama! Tata!- ucieszyła się Darcy- Gdzie byliście? Darcy płakała.
- Dlaczego Darcy płakała?
- Bo nie było was.
- Musieliśmy coś załatwić.
- A cio?
- A to będzie niespodzianka- powiedział Harry- a grzeczna byłaś?
- Tak.
- Na pewno?
- Tak.
- Jak ja słyszę to „TAK”, to wydaje mi się, że byłaś niegrzeczna.
- Nie.
- Zaraz się zapytam baby- powiedział Harry.
- Mówię ci, zie byłam gzieczna.
- Darcy, gdzie jesteś?- usłyszeliśmy głos mamy.
- O idzie baba. Zaraz się dowiemy- powiedział Harry.
- Tutaj!- krzyknęła Darcy w odpowiedzi na pytanie mamy.
- Tutaj, to znaczy, gdzie?
- Tutaj!- krzyknęła znowu.
Zza rogu wybiegła zdyszana mama.
- Jesteś! Bawiłyśmy się w chowanego.
- To znaczy Darcy się chowała, a ty jej szukałaś, tak?
- No, coś w tym rodzaju.
- A ty się chciałaś bawić w chowanego?- zapytałam podstępnie.
- Oczywiście, że nie… To znaczy tak… No… Darcy mi się chowała, a ja musiałam jej szukać.
- Mhm…- powiedziałam – znam to. Boże! Jaka ja jestem zmęczona. Muszę usiąść- powiedziałam siadając na kanapie.
Opowiedzieliśmy wszystko, co się wydarzyło w sklepie.
- Harold Czaruś pierwszy- powiedziała mama.
- Ale dzięki temu będziemy mieć kuchnię wcześniej. Nie za miesiąc- powiedział.
- I łazienki- przypomniałam.
- Tak. Łazienki- potwierdził.
- To żeście dzisiaj bardzo dużo załatwili- powiedziała mama.
- No spory był wybór… Żebyś wiedziała. Nie udało nam się wybrać salonu, bo już dostała oczopląsu...
Mama parsknęła śmiechem.
- Nie spodziewałam się, że ten sklep będzie taki wielki- powiedziałam.
- Kochanie. To są Stany. Tu jest wszystko największe i zaręczam cię, że to nie był największy sklep.
- O matko Boska! Bardzo ci dziękuje, że mnie nie zabrałeś do największego sklepu- zaczęłam się śmiać.
Powoli wszyscy zaczęli się schodzić. Dochodziła pora obiadu.
- I co załatwiliście?
- Sporo rzeczy.
Zasiedliśmy tradycyjnie przy stole. Brakowało tylko Simona.
- Simona nie będzie?
-Nie. Pojechał do domu coś załatwiać- powiedziała mama.
Na obiad była zupa pomidorowa z kluseczkami, a na drugie dorada. Było to wszystko bardzo smaczne. Po obiedzie musiałam się troszkę położyć, żeby nabrać sil do dwudziestej. Nie mogłam się doczekać. Po niedługim czasie przyszedł Harry.
- Czy ja mogę się koło ciebie położyć?- zapytał.
- Przecież to też twoje łóżko.
- A mogę się przytulić?
- Przecież to twoja żona- odpowiedziałam.
Parsknął śmiechem i się przytulił do mnie i zaczął mnie całować. Obudziłam się o szóstej. Harry spał słodko obok. Zaczęłam panikować, że nie zdążymy.
- Harry! Jest szósta! Nie zdążymy!
- Zdążymy- powiedział spokojnie.
Włączyłam szybko komputer, ale Dominiki nie było. Byłam zawiedziona, że jej nie ma. Pomyślałam, że może śpi... Ale tak czy inaczej jest już niedaleko.  Wstałam i zaczęłam się ubierać.
- Gdzie cię znowu niesie?
- No niedługo musimy wyjechać po Dominikę. Załatwiłeś z Zayn’ em i z Niallem?- zapytałam zaciekawiona.
- Tak, oczywiście. Wszystko gra.  Zayn się przeniesie do pokoju Nialla i Dominika będzie miała pokój Zayna.
- Ubieraj się, bo nie zdążymy!
- Zdążymy- ze stoickim spokojem odpowiedział.
- Nie chcę, żeby czekała na nas!
- Jesteś w gorącej wodzie kąpana!
- Nie, bo w ciepłej.
- Co?! Kąpałaś się beze mnie?
- A żeby to raz…- popatrzyłam w sufit.
- Przecież miałaś się nie kąpać beze mnie- powiedział z iskierką w oku.
- A to moja wina, że nie przyszedłeś.
- Ja się z tobą jeszcze policzę…
- Obiecanki cacanki, a głupiemu radość. Już się miałeś tyle razy ze mną policzyć i jakoś do tej pory się nie policzyłeś- powiedziałam.
- Bo ci się zbiera.
- To ile ma mi się zbierać?!- zapytałam zaciekawiona.
- Aż ci się uzbiera. To ja zdecyduję, kiedy ci się uzbiera.
Westchnęłam ciężko. Harry dostał ataku śmiechu.
- Pierwszy raz widzę osobę, która nie może doczekać się na karę…
- Bo ja jestem ciekawa, jaką karę wymyślisz - uśmiechnęłam się słodko- No już ukaż mnie, to będę zbierać na następną i będę wiedziała, czy warto.
- Czy warto mieć karę?- zapytał się.
- A to ma być kara? Miałeś się odgrywać.
- No dobrze… Niech ci będzie- mruknął pod nosem- pomyślę, jak się odegrać.
- Dobra. Już teraz nie myśl. Ubieraj się, bo mamy jechać po Dominikę- rzuciłam.
Harry pobiegł do łazienki. Podmalowałam się. Musiałam przecież przyjąć Paryżankę godnie. Ktoś zapukał do drzwi, więc powiedziałam:
- Proszę!
Była to mama.
- Słuchaj, jak chcesz, Darcy może u nas nocować. Rozumiem, że będziesz chciała porozmawiać z Dominiką.
- Oj, bardzo ci dziękuję.
Darcy wpadła za mamą.
- Zgodziłaś się? Zgodziłaś się?- zapytała.
- Na co?
- Ziebym nociowała u baby?
- Tak. Tylko masz być grzeczna.
- Hula!


* Hello :)) I jak tam? Nie spodobały Wam się osoby? Tym razem wstawię podstawowe wnętrza :) Co Wy na to? Jak się podobają? :))


Kuchnia

Łazienka





Jadalnia


Nowoczesne meble do jadalni



Salon




Aranżacja wnętrz: styl japoński



Gabinet

Aranżacja biura w domu


Sypialnia


Łóżka skórzane



* Uff... Ile ja się naszukałam tego wszystkiego, to Wam się w głowie nie mieści :D

24 komentarze:

  1. Kocham to!!!!!!!!
    I to wszystko tak idealnie sobą współgra.....Ah...Chcę więcej!!!!!!!
    <33333
    Czołzen;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział!
    Kocham to opowiadanie!
    Jest najciekawsze z wszystkich co czytam :)
    Bohaterowie też wspaniali!
    Darcy przeurocza!
    Dom świetnie urządzony!
    Wszystko PERFECT!
    Pozdrawiam :* I życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki :)) nawet nie wiesz, jak się cieszę za pochlebne komentarze :D

      Usuń
  3. domyślam sie bo ja też długo szikałam do siebie a rozdizał jak zwykle zajebiaszca a tym razem powalił mnie Harol Czaruś Pierwszy hahahahah jestem ciekawa co z Dominiką czekam niecierpliwie i zapraszam do siebie

    OdpowiedzUsuń
  4. koccchhhamm jeju hazza jaki czaruś jużnie moge się doczekac nexta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :3 o to chodzi :)) jak Jade Bowtie napisała ^^ Harold Czaruś Pierwszy :D

      Usuń
  5. Świetny rozdział,ale dobrze Harry to wymyślił:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Co się stanie z Dominiką?

    OdpowiedzUsuń
  7. Zajebiste *______*

    OdpowiedzUsuń
  8. Kocham to opowiadanie c:

    OdpowiedzUsuń
  9. Zarąbiste kocham to ♥♥♥♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  10. KOCHAAAAAAAAAAAAAAM !

    OdpowiedzUsuń
  11. Poproszę nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ciekawa jestem co z Domi :) świetne!

    OdpowiedzUsuń