piątek, 14 marca 2014

99

-  Po co przyszłaś? Jesteś za wcześnie. Powinnaś przyjść po czwartej.
 -  A może zostawię cię tu na noc? Będziesz nocowała tutaj.
 -  Bardzo chętnie -  odpowiedziała Darcy, co wzbudziło śmiech u nauczycielek.
 -  Dobrze. Przyjdę jutro po ciebie trochę później. Pójdziesz teraz ze mną, dobrze?
 -  No, dobrze…
Była bardzo lubiana w przedszkolu i przez nauczycielki i przez dzieci. Przedszkole było nie daleko domu, więc szybko dotarłyśmy z powrotem. Darcy przez całą drogę paplała. Ja byłam troszkę zamyślona, bo zastanawiałam się, co zdziała Dominika z Eweliną.
 -  Jak myślisz mamusiu? -  Usłyszałam głos Darcy.
 -  Och, przepraszam cię, ale zamyśliłam się. Czy mogłabyś powtórzyć to, co powiedziałaś?
Darcy się obraziła.
 -  Wolę jak przychodzi wujek Niall, niż ty, bo on mnie wysłucha! -  Zaczęła płakać.
 -  Nie płacz, słoneczko -  powiedziałam -  powtórz jeszcze raz, a ja cię bardzo dobrze wysłucham.
 -  No bo wiesz. Ten John -  no tak… Znowu była rozmowa o Johnie -  on mnie pociągnął dziś za włosy        i powiedział, że jestem jego żoną.
Zaśmiałam się.
 -  Na pewno? -  Zapytałam.
 -  Nie -  obruszyła się -  nigdy w życiu!
 -  No, zobaczymy czyją żoną zostaniesz, ale na razie nie jesteś jego żoną -  uspokoiłam Darcy.
 -  Nie muszę za niego robić różnych rzeczy?
 -  Jak to? -  Zdziwiłam się.
 -  No, bo on powiedział, że jestem jego żoną i muszę robić niektóre rzeczy.
 -  To trzeba powiedzieć, że skoro on jest twoim mężem, to on ma też wykonywać niektóre rzeczy.
- Ale on nie jest moim mężem. Przecież sama powiedziałaś -  zdenerwowała się Darcy.
 -  Tak, powiedziałam. A co on kazał ci robić? -  Zainteresowałam się.
 -  Pani kazała posprzątać zabawki, to on powiedział, że ja mam za niego sprzątać.
 -  I co? Posprzątałaś?
 -  Tak.
 -  To niepotrzebnie. Nie możesz się dać wykorzystywać. Jeżeli uważasz, że John cię wykorzystuje, to idź do pani.
Postanowiłam porozmawiać z panią wychowawczynią. Wróciłyśmy do domu i Darcy zaczęła wszystko opowiadać Harryemu. Była bardzo wzburzona. Harold powtórzył jej to samo, co ja, więc trochę się uspokoiła.  Darcy miała zadane do domu pisanie literek, więc usiadłyśmy i zaczęła ćwiczyć pisanie. Nie za bardzo jej to wychodziło, więc strasznie się denerwowała. Próbowałam jej jakoś pomóc, ale się złościła i powiedziała:
 -  Głupie to.
Zaczęłam jej tłumaczyć, że to nie jest głupie, ale nie mogłam jej przekonać. Zaproponowałam, żeby narysowała kółeczka, ale szybko się zniechęciła i poszła pobawić się z Antosiem. Postanowiłam zajrzeć do komputera, czy nie ma jakiejś wiadomości. W poczcie nic nie miałam. Dominika była nie -  dostępna na Skype. Kasia też. Właściwie nikogo z Warszawy… Postanowiłam, że muszę wejść na stronę internetową chłopaków. Oczywiście było masę komentarzy w sprawie Nialla. Pełno wymyślonych bujd, oraz trochę faktycznych rzeczy. Zastanawiałam się, skąd ludzie wiedzą o tym wszystkim. Przecież nie rozgłaszaliśmy, że Niall się rozwodzi. Troszkę się tym zdenerwowałam. Znalazłam trochę pytań do siebie. Żądały potwierdzenia wiadomości, które zamieściły jakieś fanki.
- Co robisz? -  Zapytał Harry stając za mną.
 -  Weszłam na waszą stronę. Zobacz, co tu się dzieje.
Harry przeczytał kilka postów.
 -  Szlag by to trafił… Kto to pisze?! Nie dadzą Niallowi spokoju…
 -  Ktoś, kto jest wtajemniczony w sprawę… musi wypisywać te rzeczy.
 -  No, ale kto? Przecież nikt z zespołu. Dziewczyny też nie. Pozostają tylko trzy osoby podejrzane. Jay, Gabryela, albo Dominika.
 -  No czyś ty na głowę upadł?! Według mnie nikt z Wiśniowej -  powiedziałam oburzona -  za dziewczyny ręczę, że na pewno tego nie robią. Chyba znasz je wystarczająco długo. Jaya zresztą też.
 -  A kogo masz na myśli?
 -  Na przykład byłą żonę Nialla?
 -  Myślisz, że ją by stać było na takie coś?
 -  Pewnie, że tak.
 -  To może wybiją  jej to z głowy?
 -  Pogadam jeszcze z Dominiką.
Poszłam przygotować kawę i usiedliśmy w salonie. Harry dyskutował z Darcy, bawiąc się z Tonim, gdy zadzwonił telefon. Dzwoniła mama.
 -  I co? Coś wiecie już?
 -  Nie. Jak ty nic nie wiesz, to my na pewno -  powiedziałam.
 -  Dominika dzisiaj z Kasią pojechały i taka jestem zdenerwowana, że z kimś muszę pogadać. Kto by przypuszczał, że ta mała zołza, tak się będzie zachowywać… Powiedz mi Megan. Czy Dominikę łączy coś z Niallem?
Zatkało mnie.
 -  Nic na ten temat nie wiem -  zerwałam się z fotela i przeszłam na polski -  a czemu tak sądzisz?
 -  Bo gdy mówi o Niallu jest taka rozpromieniona, jakby zakochana.
 -  No coś ty, mamo. Ona podjęła się tej niewdzięcznej misji, żeby pomóc Niallowi.
 -  Powiem szczerze, że bym się bardzo cieszyła, gdyby się zeszli -  stwierdziła mama.
Popatrzyłam na Harryego, który dziwnie mi się przyglądał. Wyglądało to tak, jakby wiedział, o czym rozmawiałam z mamą.
 -  A jak tam Harry się sprawuje?
 -  Bardzo dobrze -  odparłam, czując jego wzrok na swoich plecach.
 -  Pije?
 -  No coś ty. Przecież wiesz, jakie postawiłam mu warunki.
 -  No to dzięki Bogu, bo słyszałam, że Zayn zaczął pić.
 -  Niestety. Szkoda, że się rozpadł związek Zayna i Dominiki.
 -  Sam sobie jest winien.
 -  Dominika postawiła takie same warunki, jak ja.
Harry chrząknął. Odwróciłam się i popatrzyłam na niego zdziwiona. Uśmiechnął się dołeczkowato        i wrócił do rozmowy z Darcy. Coś mi nie dawało jednak spokoju. Nie wiedziałam tylko co, ale byłam tego czegoś bardzo blisko. Skończyłam rozmowę, bo mama powiedziała:
 -  Poczekaj, bo ktoś dzwoni do drzwi.
 -  To nie będę przedłużała.
Skończyłyśmy rozmowę, a Harry zapytał:
- Co u mamy?
 -  A skąd wiesz, że rozmawiałam z mamą?
 -  No… Powiedziałaś: MAMO
Nie byłam tego pewna, czy powiedziałam, czy nie, ale przyjęłam to do wiadomości. Opowiedziałam, co się działo u mamy.
 -  No to czekamy -  powiedział.
 -  Słuchaj, czy Niall ci coś mówił na temat Dominiki?
 -  A co miał mi mówić?
 -  Nic, tak myślałam.
 -  Jest szczęśliwy, że pojechała tam.
 -  No myślę. Też bym była szczęśliwa na jego miejscu. A czemu pytasz?
 -  A nic. Mama mi coś zasugerowała.
 -  A co zasugerowała? -  Zapytał z miną niewiniątka.
 -  No przecież chyba słyszałeś.
 -  No przecież rozmawiałaś po polsku, jak miałem to zrozumieć?
 -  Mama zasugerowała, że coś między nimi jest.
 -  Może…
 -  Harry, ty coś wiesz.
 -  Nic nie mogę powiedzieć.
 -  Czy Niall ma jakieś plany w stosunku do Dominiki?
 -  Nic nie powiem.
 -  Uważaj, bo użyję piórek.
 -  To może być interesujące -  odpowiedział na to.
Postanowiłam, że muszę jakoś wydobyć z Harryego te wiadomości. Darcy poszła na górę odrabiać lekcje.
 -  Harry powiedz mi.
 -  Nie powiem.
 -  No przecież nie pisnę słówkiem. Przecież mnie znasz.
 -  Oj, znam. Zaraz powiesz Gabrieli, bo cię będzie roznosić.
 -  Nie powiem.
 -  Nie…..
 -  Czyli coś jest, jeśli się tak zarzekasz. Już dzwonię do Gabrieli.
 -  Ani mi się waż. Nie możemy nic zapeszać.
 -  A jednak -  powiedziałam.
 -  Nic ci nie powiem.
 -  No powiedz. Nie bądź taki -  zaczęłam błagać.
 -  Nic nie powiem. Idę do studia, bo mi przyszedł pomysł na piosenkę -  zerwał się z kanapy i pobiegł na grę. Pobiegłam za nim, ale oczywiście był szybszy i zamknął się w studiu. Postanowiłam zapytać           u źródła. Jak Dominika wróci, to ją przepytam. Zrobię wręcz przesłuchanie. Gorzej, jak się okaże, że to tylko plany Nialla, a ona nic na ten temat nie wie… Nie… Muszę jeszcze popracować nad Harrym. Obiecaliśmy sobie, że nie będziemy mieć przed sobą żadnych tajemnic. Wiem, jak go załatwię… Tylko, jak ja wytrzymam do wieczora?  Dla zabicia czasu poszłam do kuchni. Wyciągnęłam książkę kucharską i zaczęłam ją przeglądać. Postanowiłam, że przygotuję na następny dzień krokiety mięsne. Musiałam dużo tego zrobić, bo Niall miał być na obiedzie. Zaczęłam smażyć naleśniki. Zwabiona zapachami          z góry przybiegła Darcy.
- Co smażysz?
 -  Naleśniki. Odrobiłaś lekcje?
 -  Nie.
 -  To poproś tatę, żeby ci pomógł -  powiedziałam i pomyślałam: Załatwię cię.
Oczywiście nie chodziło mi o Darcy, tylko o Harryego. Uśmiechnęłam się pod nosem.
 -  Dasz mi jednego naleśnika?
 -  Dobrze.
Wyciągnęłam nutellę, posmarowałam naleśnika i dałam jej. Złapała naleśnika i pobiegła na górę. Po krótkiej chwili, kuchnia się zapełniła.
 -  Czy ja mogę dostać naleśnika? -  Zapytał słodko Harry.
 -  Nie -  burknęłam.
 -  Dlaczego?
 -  Sam wiesz -  warknęłam.
 -  A ja mogę jeszcze jednego?
 -  Nie. Wystarczy ci. To będzie jutro na obiad.
 -  To ja nie chcę jeść obiadu w przedszkolu.
 -  Jutro będą krokiety.
 -  A, to nie -  powiedziała Darcy.
Nie lubiła krokietów. Wyszła niepocieszona z kuchni.
 -  Daj jednego -  usłyszałam za plecami.
 -  Nie -  burknęłam znów.
 -  Bo sam wezmę.
 -  Tylko spróbuj -  pogroziłam.
Trzymałam w ręku szmatę, ponieważ rączka od patelni bardzo się nagrzewała i gdy zobaczyłam wyciągającą się rękę w stronę talerza z naleśnikami, wykorzystałam ją uderzając mocno.
 -  AŁA! -  Usłyszałam.
- Co się stało? -  Zapytałam niewinnie.
 -  Sama wiesz, co się stało -  usłyszałam morderczy ton Hazzy -  moja rączka. Ja się z tobą policzę. Poczekaj…
 -  No, to się będziemy liczyć -  stwierdziłam- Co głodny jesteś?
 -  Nie.
 - Co gołąbki ci nie smakowały?
 -  Smakowały, tylko Niall zjadł tyle, że zabrakło.
 -  No dobrze… Weź sobie naleśnika.
 -  Nie -  odburknął.
Wzięłam naleśnika, posmarowałam go nutellą i podałam mu go.
- Co? Boisz się mnie?
 -  No -  zaczęłam żartować -  cała się trzęsę. Czy możesz pomóc Darcy w odrabianiu lekcji?
- Ale …
 -  Powiedziałam już Darcy, że jej pomożesz.
 -  A ty nie możesz?
 -  No przecież smażę naleśniki na jutro.
 -  No… Dobrze -  powiedział nie za bardzo zadowolony.
 -  Tylko za bardzo się nad nią nie wywnętrzaj -  powiedziałam do wychodzących pleców.
Usmażyłam pięćdziesiąt naleśników, przemieliłam mięso z zupy, zrobiłam farsz, a potem krokiety. Gdy skończyłam, poszłam, odpaliłam komputer i zaczęłam sprawdzać pocztę. Niestety na Skype nikogo nie było.
- Co się tam dzieje w Warszawie?! -  Zdenerwowałam się.
Harryego ani Darcy nie było widać. Toni też był z nimi, więc miałam święty spokój. Napisałam do Dominiki, żeby się do mnie odezwała, jak będzie to możliwe. Weszłam na stronę zespołu i zaczęłam odpowiadać na pytania. Zaczęłam od najprostszych. Kiedy One Direction będzie w danym kraju, zerkając w kalendarz odpowiadałam zgodnie z prawdą. Zajęłam się tak pracą, że nawet nie zauważyłam, kiedy przyszedł Harry. Musiałam widocznie coś mówić głośno, bo w pewnym momencie usłyszałam odpowiedź i podskoczyłam, jak oparzona.
 -  Nie strasz! -  Warknęłam, gdy się zorientowałam, że to on.
Harry zaczął się śmiać.
- Ale jesteś podszyta wiatrem. Widać, że się boisz.
 -  Czego?
 -  Nie czego, tylko kogo.
 -  Myślałby kto -  odpowiedziałam.
Harry się roześmiał i poszedł do kuchni.
 -  Idę przygotować kolację.
 -  A Niall przyjdzie? -  Zawołałam za nim.
 -  A nie wiem. Zadzwonię do niego.
Harry wykręcił numer do Nialla.
 -  To co? Przyjdziesz na kolacje? No to przyjdź. Dzisiaj ja gotuję. Okej. Niech będzie. Pa -  odłożył słuchawkę -  przyjdzie.
Po chwili przyszedł Niall.
- Ale ja jeszcze nie zdążyłem nic ugotować! -  Harry biegał zrozpaczony i rozkojarzony po kuchni.
 -  Dobrze, to ugotuj kolację, a ja porozmawiam w tym czasie z Niallem.
 -  Ani mi się waż! -  Wrzasnął Harry.
Niall popatrzył na niego pytająco.
 -  Mamy siedzieć w milczeniu? -  Zapytałam niewinnie.
 -  Wiesz o co mi chodzi -  powiedział zdenerwowany -  Niall, na pewne tematy nie wolno ci z nią gadać.
Niall był co raz bardziej zdziwiony.
 -  Miałeś jakieś wieści z Warszawy? -  Zapytałam, gdy Harry zniknął w kuchni.
 -  Możecie głośniej rozmawiać? -  Usłyszeliśmy z kuchni.
 -  Nie podsłuchuj -  warknęłam.
 -  Bo nie będzie kolacji. Coś mówiłaś?
 -  Zapytałam Nialla, czy miał jakieś wieści z Warszawy -  zaczęłam wrzeszczeć na cały dom.
 -  No nie musisz tak wrzeszczeć. Przecież tu stoję -  powiedział Harry.
 -  No, kazałeś mi wrzeszczeć…
Niall miał coraz bardziej zdziwioną minę.
- Co wam się stało?
 -  Nic, nic. Porachunki małżeńskie -  odpowiedziałam.
 -  Wariaci -  skomentował Niall.
 -  To dopiero teraz odkryłeś? -  Zdziwiłam się.
 -  Za to was kocham, że jesteście nieprzewidywalni.
 -  Kiedy skończysz tą kolację? Niall jest głodny! -  Krzyknęłam.
 -  No przecież tu stoję.
 -  No to po co tu stoisz?
 -  A co? Mam siedzieć?
 -  Miałeś przygotować kolację.
- Ale nie umiem.
 -  Myślałby kto.
 -  Może ty pójdziesz do kuchni?
 -  Nie. Ty zapraszałeś Nialla na swoją kolację.
 -  Niall, uważaj. Ona jest niebezpieczna dla otoczenia.
Zobaczyłam mrugnięcie okiem do Nialla i już wiedziałam wszystko. Gdy Harry zniknął, zapytałam szeptem o Dominikę.
 -  Słuchaj Niall. Znamy się parę lat. Muszę to wiedzieć. Czy ty coś planujesz z Dominiką?
- Co? Harry ci coś powiedział?
 -  Nie.
- Ale ona jest taka dobra. Jeszcze nic o tym nie wie -  uspokoiłam się -  faktycznie jesteś niebezpieczna dla otoczenia…
 -  Nie wiedziałeś tego? -  Zdziwiłam się.
- Co tam tak cicho? -  Usłyszeliśmy znów z kuchni.
 -  Rób tę kolację, bo Niall zaraz z głodu umrze -  mrugnęłam do Nialla.
 -  Nie mów mu, że powiedziałem ci.
 -  Nic nie powiem. Dominice też nic nie powiem. Nie martw się.
Harry uwinął się bardzo szybko z kolacją i zaprosił nas do stołu. Z przerażeniem stwierdziłam, że podał moje krokiety, które były na jutro… Morderczym wzrokiem popatrzyłam na Harryego.
 -  Jutro ty gotujesz obiad -  warknęłam.
 -  No co… One są takie dobre.
- Co? Już zdążyłeś spróbować?
Niall był bardzo zdezorientowany.
 -  Kiedy ty to przygotowałeś? -  Zapytał Harryego.
 -  Raczej zapytaj czyimi rękoma to przygotował… -  podpowiedziałam -  przygotowałam sobie na jutro obiad.
- Ale ja krokiety bardzo lubię. Mogę je jeść na śniadanie, obiad i kolację…
 -  Tak, ale nie wiem, czy na jutro wystarczy -  powiedziałam.
 -  To Harry nie będzie jadł -  odpowiedział Niall.
 -  Dobrze Niall. Faktycznie jutro Harry nie je obiadu -  potwierdziłam.
 -  Pójdę do Kazika -  powiedział Harry.
 -  Kazika nie ma. Nie wiesz, że poleciał dzisiaj rano do Londynu? Simon ma jakieś przyjęcie. Nawet zamartwiał się, co będzie, gdy go nie będzie. Zapewniłam go, że damy sobie radę -  wyjaśniłam.
 -  Dobrze… Ugotuję jutro obiad.
 -  To kto te krokiety smażył? -  Wtrącił Niall.
 -  Megan przez całe popołudnie, ale one są tak dobre, że do jutra nie mogą czekać -  przyznał Harry -  Meg wyśmienite naleśniki smaży.
 -  Tak! Mama jest najlepszą kucharką na świecie! -  Powiedziała Darcy zajadająca się krokietem, co mnie bardzo zdziwiło…
 -  Nie podlizuj się Darcy -  powiedział Harry.
Darcy była cała przeszczęśliwa.  I tak przekomarzając się, zjedliśmy kolację. Gdy skończyliśmy, zostały trzy krokiety. Z pięćdziesięciu… Stwierdziłam, że łatwiej ich ubrać, niż wykarmić… Gdy przeszliśmy do salonu, zadzwonił telefon Nialla.



* Cześć wszystkim.
Mam nadzieję, że dziewięćdziesiąty dziewiąty rozdział przypadł Wam do gustu :)
Aż nie mogę w to uwierzyć, że tak szybko ten czas leci... Trzymajcie za mnie kciuki, bo w poniedziałek idę poprawiać SEMESTR z MATEMATYKI!!! O bosz..... To będzie tragedia... Jednak mam nadzieję, że mi się uda... Mimo wszystko... Dziękuje Wam, że jesteście :)
                                                                                                    ~Meg

4 komentarze: