niedziela, 23 września 2012

Rozdział Trzydziesty Drugi

    Siedzieliśmy przy śniadaniu. Eleanor przedstawiała dzisiejszy rozkład zajęć. Chłopcy mieli mieć próbę do Euro. Potem mieli się pojawić na przymiarkach kostiumów, a następnie z Michałem mieli jechać i załatwiać limuzynę.
 Wyszłyśmy z domu o wpół do dziesiątej. Pojechałyśmy na starówkę do Pałacu Ślubów. Gdy przechodziłyśmy obok Zamku Królewskiego powiedziałam:
- Poczekajcie chwilę- I poszłam do kas i zapytałam:
- Czy można wynająć salę w zamku na ślub?
  Kasjerka była bardzo zaskoczona.
- Musiałaby pani porozmawiać z dyrektorem.
- A czy jest dzisiaj?
- Zaraz się dowiem.- Gdzieś zadzwoniła i usłyszałam:
- Dobrze. To zaraz ją przyślę. Pan dyrektor jest jeszcze półgodziny, a później wychodzi. Jeśli pani ma jakąś sprawę, to proszę się pospieszyć.
- A gdzie przyjmuje dyrektor?
- Prosto do końca, a potem w lewo.
- Dziękuje pani.
Wyszłam.
- Dziewczyny weszły na dziedziniec.
- Ale fajny pałac!- Powiedziała Ellie.
- Jaki pałac?! To jest Zamek Królewski- Odpowiedziałam.
- Gdzie ty idziesz?- Zapytała Danielle.
- Chodźcie szybko. Mamo, ty też. Mamy mało czasu.
Pobiegłam przez dziedziniec prosto i zauważyłam napis na drzwiach „BIURO”.
- Chodźcie!- Krzyknęłam do nich.- Gdzie przyjmuje dyrektor?- Zapytałam strażnika.
Ten zaprowadził nas do sekretariatu.
- To w pani sprawie dzwoniła kasjerka?- Zapytał.
- Tak. W naszej sprawie.- Odpowiedziałam.
 - Pan dyrektor czeka.
Weszłyśmy do pokoju. Za biurkiem siedział miły mężczyzna.
- Dzień dobry. Nazywam się Megan Erase i przyszłyśmy tutaj w sprawie wynajęcia sali.
Zobaczyłam głupią minę u mamy.
- Co ty wyprawiasz?- Powiedziała mama.
- Nic nie mów.- Mężczyzna zaczął się przyglądać mamie.
- Ja panią skądś znam. – Powiedział do mamy. Mama przyjrzała mu się uważnie.
- Grzesiek?
- Ania?- Padło z drugiej strony.
 Dyrektor podskoczył do mamy i zaczął się z nią witać.
- Kopę lat!- Krzyknął.
- No faktycznie. Prawie kopę.- Powiedziała wesoło mama.- To ty tutaj urzędujesz?
- No, od pewnego czasu zostałem dyrektorem zamku.
- Przedstawiam ci moją córkę, Megan. To jej szalony pomysł, a nie mój, więc niech ona ci wszystko sama przedstawi.
  Zdążyłam ochłonąć z wrażenia. 
- Miło mi pana poznać.- Powiedziałam.- Obecne tutaj panie, będą miały uroczystość zaślubin 31 lipca. Ilość najbliższych gości przekroczyła 500… chciałam się zapytać, czy nie dałoby rady wynająć jakiejś Sali tutaj na zamku. Powiem, że goście będą z całego świata, ponieważ wychodzimy, no może po za mamą za członków zespołu One Direction. Chcieliśmy, żeby ten ślub był dyskretny i postanowiliśmy się pobrać tutaj. W Polsce. Niestety w Warszawie nie ma sali, gdzie można by było urządzić tak dużą uroczystość. Tak aby nie dowiedziały się media. Wiem, że na zamku są wynajmowane sale na różne uroczystości i dlatego pomyślałam, że wynajmiemy salę na zamku. Urzędnik z Pałacu Ślubów będzie miał blisko, po za tym, większość gości jak już mówiłam będzie zza granicy.
- Oczywiście.- Powiedział pan Grzegorz.- Ale nie będzie to tania impreza.
- A jaki jest koszt wynajęcia?
 - Około pół miliona złotych.- Powiedział.
Mama zaczęła tłumaczyć dziewczynom. Widziałam, że Ellie pomysł się podoba.
- Bierzemy. – Powiedziała nawet, kiedy mama powiedziała ile to ma kosztować wynajęcie sali.
- Rozumiem, że będziemy mogli wjechać limuzyną na dziedziniec?
- Oczywiście. Goście także będą mogli wjechać po okazaniu zaproszeń.
- To kiedy, będziemy musiały wpłacić zaliczkę i ile?- Zapytała Eleanor.
- W przyszłym tygodniu podpiszemy umowę i dobrze by było, żeby 10% wpłynęło na konto zamku.
- Wiemy, że pan się spieszy i dziękujemy za pozytywne rozpatrzenie naszej prośby.
- A czy będę mógł wiedzieć, kogo będziemy mogli się tu spodziewać?
- Możliwe, że będzie Elton John, Brian May, Simon Cowell i tacy tam.- Odpowiedziała Danielle.
Brian May zrobił duże wrażenie na panu Grzegorzu.
- Aniu! Musimy się spotkać i pogadać. Tyle lat się nie widzieliśmy. Ale teraz rozumiem. Ślub córki. Jesteś bardzo zajęta.
- Chwileczkę… moja mama też bierze ślub. W tym samym dniu i w tej samej sali. Rozumiem, że te pół miliona to jest za cały dzień? Ostatecznie może być pół dnia.- Powiedziałam.
 Mina pana dyrektora bezcenna.
- Tak.- Wydusił z siebie.
- To do zobaczenia. Oczywiście jest pan zaproszony na uroczystości.- Powiedziałam.
Wyszłyśmy z dziedzińca na rynek, a ja zapytałam:
- Mamo, skąd znasz tego pana?
- Chodziłam z nim do szkoły podstawowej, do jednej klasy. Gdy skończyliśmy ósmą klasę, nasze drogi się rozeszły i od tamtego czasu go nie widziałam.
   Skierowałyśmy się w stronę Pałacu Ślubów.
- Super to wymyśliłaś.- Powiedziała Danielle.
- Mówiłam ci, że Megan ma świetne pomysły.- Rzuciła Ellie.- Sto tysięcy funtów, to nie jest tak dużo na zamek.
-Salę zobaczymy jak przyjdziemy podpisać umowę. Teraz musimy obgadać sprawę z urzędnikiem stanu cywilnego, aby przeszedł do Zamku i tam dał nam ślub.- Powiedziałam.
 Weszłyśmy do środka. Mama poprowadziła nas do biur. Zapukała do jakiś drzwi , zajrzała i się wycofała.
- Musimy chwilę zaczekać, bo ktoś tam jest.
  Po dość krótkim czasie, drzwi się otworzyły. Wyszła jakaś para i usłyszałyśmy głośne PROSZĘ.
 Weszłyśmy do środka.
- A, to pani. Dzień dobry!- Przywitał nas, a właściwie mamę urzędnik.- Pani w sprawie tych czterech ślubów.
- No tak. To są wszystko także panny młode.- Pokazała na nas.- Czy możemy prosić aby pan lub inny urzędnik stanu cywilnego, który będzie dawał nam ślubu, będzie mógł udzielić go na Zamku Królewskim?
Widać było, że pytanie go zaskoczyło.
- Ale mu nie świadczymy takich usług. Nie wynajmujemy sal w zamku.
- To już mamy załatwione. Kwestią jest tylko sprowadzenie urzędnika na zamek.
- Jeżeli to tylko ta kwestia, to nie ma problemu.
- A czy będzie pan mógł sobie zanotować, że śluby odbędą się w zamku 31 lipca od 11.00? Zdecydowaliśmy, że będą cztery ceremonie. Także chciałybyśmy dopłacić aby wszystko było w porządku.
  Urzędnik zanotował nasze prośby i rzucił kwotę jaką mamy wpłacić na rachunek Pałacu Ślubów i powiedział:
- Gratuluję paniom. Świetny wybór.
 Podziękowałyśmy i wyszłyśmy.
- Zaraz umrę z pragnienia!- Powiedziała Ellie.
- To chodźmy na rynek, do jakiejś kawiarni!- Rzuciłam.
Poszłyśmy na tyłach katedry w kierunku zamku.
- Tu jest najwęższy dom w Warszawie.- Pokazałam dziewczynom.
- To jest osobny dom?- Zdziwiły się dziewczyny.
- Tak. Ten dom ma nawet swój numer.
- Niesamowite!- Powiedziały równocześnie zaskoczone.
Poszłyśmy na rynek. Oczywiście na rynku stały poustawiane stoliki i parasole. Dziewczyny z ciekawością oglądały.
- Jakie śliczne domki!- Powiedziała Danielle.
  Mama zaczęła opowiadać dziewczynom, że to wszystko zostało odbudowane po 1945 roku, gdyż cała Warszawa została zburzona podczas wojny.
Usiadłyśmy w jednej z kawiarenek i zamówiłyśmy herbatę i kawę dla mamy. Poprosiłam kelnerkę aby herbata była w dzbanuszkach, bo panie pochodzą z Wielkiej Brytanii i maczanej herbaty nie piją.
- Oczywiście.- Powiedziała kelnerka i zniknęła. Musiałyśmy chwilę poczekać, ale dziewczyny słuchały tego co opowiadała mama i nawet nie zauważyły, że dosyć długo czekałyśmy. Kelnerka wreszcie przyniosła herbatę ale gdy Ellie jej spróbowała, miała nie tęgą minę.
Zajrzałam do dzbanuszka, a tam pływały torebki z herbatą. Zawołałam kelnerkę i powiedziałam, że prosiłam o inną herbatę.
- Ale my innej nie mamy.- Odparła.
- To proszę to zabrać i przynieść nam wodę mineralną. Ellie woda niegazowana?- Zapytałam EL.
- Herbatę?
- Nie, no wodę…
- Może być niegazowana.
- A ty Dan?
- Też niegazowana, byleby była z cytryną.
- To trzy razy poprosimy wodę niegazowaną z cytryną.
Kelnerka zabrała herbatę. Wreszcie przyniosła nam wodę zgodnie z zamówieniem. Nawet do środka były wrzucone po dwie kostki lodu.
- To coś, co podano nam wcześniej było ohydne.- Powiedziała Ellie.
- Wybacz. Mogę cię tylko przeprosić. Widocznie nie zrozumiała tego, co do niej powiedziałam. Jakaś mało rozgarnięta ta kelnerka.
- To co teraz robimy?- Zapytała Danielle.
- Poczekaj. Tylko zadzwonię.
Wybrałam numer do Kasi.
- Cześć Kasiu mówi Megan. Jesteś w Ploteczkarni? Mam dla ciebie zlecenie. Czy mogłabym dzisiaj wpaść i o której?  No jestem teraz na Starówce.  Dobrze. Będziemy za godzinę. To do zobaczenia.- Rozłączyłam się.
- W Ploteczkarni jesteśmy umówione za godzinę. Możemy się jeszcze przejść, jeśli chcecie.
- Z całą przyjemnością.- Zgodziły się dziewczyny.
 Poprowadziłam je do kamiennych schodków i zeszłyśmy po nich na dół.
- Jak tu fajnie!- Krzyknęła Ellie.
- I tutaj mieszkają ludzie?- Zapytała Dan.
- Tak.- Zaczęłam się śmiać.
- To jest jedyna ulica w Warszawie składająca się ze schodków.- Powiedziała mama.
- A jak się nazywa?- Zapytała Ellie.
- Kamienne Schodki- Odpowiedziałam.
- Nawet ulica doczekała się piosenki o sobie.- Dodała mama.
- Nigdy jej nie słyszałam- Powiedziałam.
- Bo to prawda. Piosenkę o Kamiennych Schodkach pamiętam z dzieciństwa. Swojego, nie twojego.
Zaczęła się śmiać mama. Poszłyśmy w stronę Gnojnej Góry. Dziewczyny były zachwycone naszą Starówką.
- A to jest królowa rzek Polski.- Zaczęłam się śmiać.- Wiecie jak się nazywa?
- Wybacz ale nie znamy nazwy tej rzeki.
- Nazywa się Wisła.
- WI… co?
- Wisła.
- WISLA.
- No nich, ci będzie WISLA.- Powiedziałam śmiejąc się.- To jest nasza największa rzeka. Mamy półgodziny na dojazd do Ploteczkarni. Idziemy do samochodu.
- A co to znaczy to PLO?- Zapytała Danielle.
Przetłumaczyłam na angielski słowo „PLOTECZKARNIA”.
- A z resztą. Zobaczycie same.
Wsiadłyśmy do samochodu i pojechałyśmy. Na miejsce dotarłyśmy pięć minut przed czasem. Dzięki bogu budowa naprzeciwko bramy Kasi już się zakończyła i można było spokojnie przejść. Weszłyśmy w podwórko.
- Super są tutaj te podwórka!- Powiedziała Danielle.- W ogóle Warszawa co raz bardziej zaczyna mi się podobać.  Poprzednio nie miałyśmy czasu na zwiedzanie, a po za tym ochoty.
- No, poza tym, że odkryłyście Złote Tarasy. Zobaczycie nie długo zakochacie się w Warszawie.
- Może i masz racje.
   W drzwiach czekała na nas Kasia.
- O! Nie jesteś sama! Dzień dobry!- Kasia przywitała się z mamą, a ja przedstawiłam Ellie i Dan.
- Czy możemy wejść na ploteczki?- Zapytałam śmiejąc się.
- Ależ oczywiście! Zapraszam. Wchodźcie!- Powiedziała uśmiechnięta Kasia.
W środku nikogo nie było. Dziewczyny weszły i stanęły jak wryte.
- Super miejsce!- Krzyknęła Ellie.
- Wiem.- Odpowiedziałam.- Też mi się podoba.
- Co was tu sprowadza? Napijecie się herbaty? Może kawy?
- Masz herbatę sypaną, a nie w torebkach?
- Mam bardzo dobrą herbatę.- Powiedziała Kasia.- Rozgośćcie się.
- Czy jest tu toaleta?- Zapytała Dani.
Zaprowadziłam ją i otworzyłam drzwi.
- Ja chętnie też skorzystam.- Powiedziała Eleanor.
Mama została sama z Kasią w kuchni.
- Jak tam ci się to kręci?
- Co raz lepiej- Usłyszałam.
- Mamo, nic nie mów!- Krzyknęłam.
  Usiadłyśmy przy jednym ze stolików.
- O! widzę, że używasz prezentu od nas.- Powiedziałam i zaczęłam się śmiać.
- Tak mi się to podobało, że musiałam kupić więcej takich. Żeby było chociaż po jednej paterze na stolik. To co cię tu sprowadza?
- Wychodzę za mąż, jak wszystkie tu obecne panie. Będziemy potrzebowały wiązanek ślubnych. Pomyślałam, że będziesz zainteresowana.
- Moje gratulacje! A kto jest tym szczęśliwcem?- Zapytała.
- Nie wiem, czy znasz zespół One Direction.
- No jasne, że znam. Przecież to jest ulubiony zespół Eweliny! A po za tym, ona się kocha w jednym z nich.
- Którym?- Zapytałam.- To powiem ci, czy jest wolny.
- Jak to?
- No wychodzę za Harry’ ego. Ellie wychodzi za Louisa, a Danielle za Liama.
- Ewelina się kocha się w Zayn’ ie albo w Niall’ u. Nie jestem pewna. 
- To dobrze. Nie będzie dla nas konkurencją.- Zaczęłam się śmiać.- Kasiu, prosiłabym o dyskrecje, bo chłopcy nie chcą na razie mówić o tym, że się pobieramy. Czuj się zaproszona na ślub, który odbędzie się na Zamku w Warszawie 31 lipca.
- W twoje urodziny?!
- Tak. Pomożesz nam?
-  A jakie macie sukienki?
- No , właśnie jest problem, bo sukienki dopiero będą w połowie lipca, ale mam pomysł. Polecisz z nami , żebyś wiedziała, jakie będą sukienki, bo my jeszcze nie wiemy.- Oznajmiłam.
- Gdzie mam lecieć?- Zapytała Kasia.
- No do Paryża.
Widocznie słabo jej się zrobiło, bo aż usiadła.
- Będziemy miały wyczarterowany samolot, więc jeśli będziesz chciała zabrać Ewelinę, to nie będzie problemu. Chłopaki lecą nagrać teledysk, o czym nie wiedzą jeszcze, a my lecimy na umówioną wizytę u Diora i mamy nam dobrać tam sukienki. Zgadzasz się?
- Super!
- Liczymy na to, że następnego dnia będziemy mogli poszaleć w Disneylandzie.  To co zgadzasz się?
- Pewnie, że się zgadzam. Takiej oferty bym nigdy nie przepuściła!- Powiedziała uradowana Kasia.- A Artura mogłabym zabrać?
- Oczywiście. Tylko jest jeden warunek.
- Jaki?
- Że będziecie naszymi gośćmi. I nie mów tego Ewelinie. Niech to będzie dla niej miła niespodzianka. Najlepiej nie mów w ogóle nikomu, bo chłopcy nie chcą rozgłaszać tych wieści.
- Ależ oczywiście. Możecie na nas liczyć. Ewelinie też wytłumaczę, że nie wolną nic jej mówić.
- Może pokarz wzory dziewczynom.
Kasia wyciągnęła album, gdzie znajdowały się robione przeze mnie zdjęcia wiązanek i stroików na głowę.
Dziewczyny były zachwycone.
- Trudno powiedzieć, który piękniejszy.- Powiedziała Danielle.
Kasia się zarumieniła i podziękowała za komplementy.
- A co to za biżuteria leży? Czy to jest do kupienia?- Zaciekawiła się Eleanor.
- Tak. Oczywiście. Jeżeli jesteście czymś zainteresowane, to powiedzcie.- Powiedziała Kasia.
Dziewczyny zaczęły przeglądać wszystkie półki. Ellie zakochała się w naszyjniku, a Danielle w broszce.
- Jakie ty masz tu śliczne rzeczy. Skąd je masz?- Zapytała Ellie.
- Sama je robie. Cieszę się, że ci się podobają.
- Dziewczyno, ty byś zrobiła majątek na zachodzie!- Powiedziała Ellie.- Musimy pomyśleć nad współpracą.
Mama szepnęła coś Kasi na ucho.
- Oczywiście! Nic cioci nie powiem.
- To ile chcecie tych wiązanek?
- Cztery.
- To jesteśmy umówione. Jeszcze się zdzwonimy.
- Musimy już wracać, bo chłopaki pewnie wrócili ze wszelkich prób i przymiarek.
- A co będą tu robić?
- Będą występować na otwarciu Euro, a potem mają tourne po Polsce.
- Słyszałam, że miało przyjechać The Wanted.- Powiedziała Kasia.
- A skąd wiesz?- Zapytałam.
- A Ewelina mi coś mówiła. A znasz ich?
- Tak. Miałam okazję ich poznać lecąc do Chicago.
- To jak ich spotkasz, to możesz wziąć autografy dla Eweliny?
- Okej. Nie ma problemu.
W tym momencie rozdzwoniły się nam komórki.
- Już wrócili.- Skomentowała mama.
Kasia wybuchła śmiechem.
- Halo?
- Gdzie jesteś?- Usłyszałam.
- W mieście.
- Którym?
- No jak to w którym. No w Warszawie. A ty gdzie jesteś?
- No dobrze. Nie ciskaj się. Też jestem W Warszawie i strasznie za tobą tęsknie.
- To miłe. Niedługo przyjedziemy. Jesteście już w domu?
- Tak. I byłem bardzo zawiedziony, kiedy zobaczyłem, że ciebie tu nie ma.
- A to niby dlaczego?
- A, mam do ciebie jedną sprawę.
- Mam nadzieję, że nie kupiłeś tortu.
- Nie, nie kupiłem. I piórka też oddałem.
- Co ty znów kombinujesz?
- No, stęskniłem się za tobą.
- Dobrze. Postaramy się jak najszybciej przyjechać.
Usłyszałam głośne cmoknięcie w słuchawkę.
- Ja ciebie też kocham.- Odpowiedziałam i rozłączyłam się.
Kasia zaczęła się śmiać. Pozostałe rozmowy wyglądały podobnie.
- Musimy już jechać, bo chłopaki nie wytrzymają bez nas ani chwili dłużej.- Powiedziała  Ellie.
- To oni są w Polsce?- Zdziwiła się Kasia.
- Tak, przylecieliśmy wczoraj, ale jest to poufna informacja- Odpowiedziałam.
- No coś mi Ewelina wspominała, że przylatują za dwa tygodnie.
- Bo taka informacja została podana do mediów. Chłopcy chcą odpocząć trochę od fanek i dlatego przylecieliśmy do Polski wcześniej.  Nie zdradź się przed Eweliną, bo nie będziemy mieli życia, ale to jest dłuższa historia i opowiem ci ją później.
- Okej.
Pożegnałyśmy się i ruszyłyśmy w stronę samochodu.
   Do domu dojechałyśmy w czterdzieści minut. Największe pretensje miał Niall. Mały Joe przegonił go z kuchni i odcięty od żywności siedział wściekły.
- Co mnie interesuje wasz ślub?!- Krzyczał, gdy wchodziłyśmy do domu.
- Już jesteśmy!- Powiedziała Ellie.- Ładnie to tak ciskać się?
-Twoi najlepsi przyjaciele się żenią, a ty się zachowujesz.- Powiedziała Danielle.
- Teraz jestem głodny!- Krzyknął.
- Ty zawsze jesteś głodny.- Powiedziałam.- Pozwolisz, że pójdziemy umyć ręce?
Niall coś mruknął pod nosem. Poszłyśmy na górę. Każda do swojego pokoju. Zostawiłyśmy rzeczy i spotkałyśmy się pod łazienką.
- Ja tylko ręce.- Powiedziała Ellie.
- Ja też.- Powiedziała Danielle.
- A ja muszę zrobić siusiu- Powiedziałam .
- To idź pierwsza, a my poczekamy.- Odparła Dani.
Po zwolnieniu łazienki zeszłam na dół. Harry podszedł do mnie i znowu zauważyłam w jego oczach iskierki.
-Co tym razem?- Zapytałam.
- Nie powiem. Niespodzianka.
- No wreszcie. Ty masz niespodziankę ja mam niespodziankę. Jesteśmy kwita.
- Nie do końca- Znowu mu rozbłysły oczy i pocałował mnie.
Dziewczyny za chwilę zeszły na dół. Louis i Liam doskoczyli do nich i przywitali się czule.
Zayn nie wytrzymał i powiedział:
- Czy wy musicie się tak mizdrzyć na cudzych oczach? Już rzygać się chce.
- Zayn, wymiotować.- Poprawiłam go.
- Możecie nie mówić o rzyganiu? Bo ja tu jem!- Usłyszeliśmy z jadalni głos Niall’ a. wszyscy wybuchneliśmy śmiechem.
Gdy weszliśmy do jadalni , Niall miał kopiasty talerz przed sobą.- Zanim zdążyliśmy usiąść talerz jego był pusty.
- Chyba rzeczywiście byłeś głodny, Niall.- Powiedziała mama.
Na stole stała moja ulubiona włoska sałatka. Włoska, za którą Niall nie przepadał, więc nie bałam się, że będę głodna.
Mama sięgnęła po jakiś półmisek ale Niall ją uprzedził. Liam to zauważył i powiedział:
- Niall, kobiety maja pierwszeństwo. Chyba nie jesteś w ciąży?
 Niall się zreflektował. Popatrzył na półmisek z żalem i niechętnie oddał mamie. Mały Joe zajrzał do jadalni, a ja zapytałam:
- Mały Joe! Czy nie masz w zamrażalniku pierogów?
- PEROGI!!!- Wrzasnął Niall.
- Zaraz się coś znajdzie.
- To odgrzej z dwie porcje specjalnie dla Niall’ a.
Niall zerwał się od stołu i pobiegł za Małym Joe.
- Teraz możemy sobie spokojnie ponakładać.- Powiedziałam nie bojąc się, że jakiś widelec wyląduje na czyjejś ręce.
Nałożyłam sobie sałatki. Przy stole zrobił się ruch. Każdy sobie coś nakładał i wymieniał się półmiskami.  Zobaczyłam miskę z tzatzykami, która stała obok Zayn’ a.
- Zayn, czy mógłbyś mi podać miskę z tzatzykami?
   Zayn niechętnie podzielił się ze mną. Polałam sobie sałatkę sosem i oddałam mu miseczkę. Nadal się zastanawiałam, co ten Harry może kombinować.
 Opowiedziałyśmy wszystko, co dziś robiłyśmy. Chłopcy byli zadowoleni z tego, co udało nam się załatwić.
W pewnym momencie do jadalni wszedł Niall z ogromnym półmiskiem pierogów. Usiadł i zaczął pałaszować.
- To jest moje.- Oznajmił.

- Uważaj, bo się jeszcze zakrztusisz- Zażartował Lou.- Mam nadzieję, że pamiętasz, że pierogi należy najpierw pogryźć, a potem dopiero połknąć.- Kpił sobie dalej. Niall popatrzył na niego z obrzydzeniem. Wiedziałam, że gdyby ten wzrok zabijał, już dawno Louis znajdował by się pod stołem. 
 Poczułam na swoim kolanie rękę.  Popatrzyłam zdziwiona na Harry’ ego. Znowu miał te iskierki…  Co on do cholery kombinuję?- Pomyślałam po raz kolejny.
 Lou zauważył moje zdziwienie i powiedział:
- Harry, gdzie jest twoja ręka?
Wszyscy na nas popatrzyli. To było dosyć krępujące.  Harry szybko położył rękę na stole. Naprawdę… Gdyby wzrok Harry’ ego mógł zabijać, to Lou leżałby już drugi raz pod stołem.
- A co wy dzisiaj robiliście?- Zapytałam.
- Mieliśmy przymiarkę kostiumów. Super są!- Powiedział Liam. – I dobrze leżały.
- Co ty, uważasz że w Polsce nie potrafią szyć?! Szczególnie z lnu?- Oburzyła się mama.
   Wybuchneliśmy śmiechem.
- Potem byliśmy na próbie. Dobrze, że potraktowali nas ulgowo i nie kazali nam czekać na swoją kolejkę.- Dodał Liam.- Musimy jeszcze poćwiczyć przed występem, bo jakiś nawiedzony choreograf chce koniecznie, żebyśmy udawali, że gramy w nogę podczas śpiewania jednej z piosenek.
- Do której?- Zdziwiłam się.
- No widzisz? Wszystko popsułeś!- Krzyknął Harry.
- Jak to?- Zdziwił się Liam.
- No miała to być niespodzianka dla dziewczyn.
Z chęcią przysłuchiwałyśmy się dalszemu dialogowi.
Harry był zły.
- Czemu się złościsz?- Zapytałam spokojnie.
- Bo zepsuł mi niespodziankę.
- Rozumiem, że nagraliście nową piosenkę.
- No tak…. Wszystko wypaplał.
- Znowu moja wina!.
- No nie wiesz, że one są  wybitnie  inteligentne.  Mogą się zapisać do „MANSY”?!
- Dlatego je kochamy.- Odpowiedział Lou.- Prawda Harry?
 Harry popatrzył na mnie i powiedział:
- Prawda. Prawda.
Roześmiałam się.
- Długo będziecie jeszcze tak kadzić?- Zapytałam.
- Pyszne te perogi.
- Niall, to są pierogi.- Poprawiła go mama.
Michał rozmawiał z Ellie, więc nie wiedział o co chodzi. Do jadalni wszedł Mały Joe.
- Czy coś komuś jeszcze podać? Niall opuść tą rękę. Ciebie nie pytam. Zjadłeś już wystarczająco dużą ilość.
Wszyscy byli obżarci.
- To dowiemy się coś jeszcze na temat waszych prób?- Zapytała Danielle.
- Nic więcej się nie dowiecie i ani mi się waż powiedzieć słówko.- Powiedział wściekły Harry.
Przeszliśmy do salonu.
- Może zaśpiewacie nam tą piosenkę, którą nagraliście?- Zaproponowałam.
- Nie ma mowy!- Krzyknął Harry.
- Ja bym zaśpiewał.- Powiedział Zayn.
- Słuchamy!- Podkręciłam.
- Boję się, że Harry mnie zabije- Powiedział Zayn.
- To bój się dalej.- Odparł Hazzie.
Wybuchnęłam śmiechem. Rozeszliśmy się do pokoi.
- Poszedłbym nad Wisłę. – Powiedział Harry.
- To chodź, idziemy.
- Harry, gdzie ty ją zabierasz?- Zapytał Lou, który wychodził z pokoju.
- Idziemy się przejść.- Odparł. Harry założył na nos ciemne okulary.
- Lou? Masz jakąś czapkę? Najlepiej z daszkiem.
 Lou się cofnął do pokoju i za chwilę przyniósł różową czapkę Ellie.
- No co ty. Babską czapkę żeś mi przyniósł. Nie masz innej?- Zdenerwował się Harry.
- Coś ty taki nerwowy się zrobił?- Zapytał Louis i zniknął w pokoju. Przyniósł czarną czapkę.- Masz. Będzie ci pasować do okularów.- Dodał.
- Dzięki.- Odpowiedział i wyszliśmy. Wsiedliśmy w samochód i odjechaliśmy spod domu. Wpadłam na pomysł, że przepłyniemy się statkiem po Wiśle.   Zaparkowaliśmy na parkingu. Pociągnęłam Harry’ ego w kierunku promów.
Gdy byliśmy na wysokości przystanków zaczęłam schodzić na dół.
- Gdzie ty idziesz?- Krzyknął Harry.
- Chcesz wiedzieć? To chodź ze mną.
- Szalona dziewczyna.- Odparł i ruszył za mną. Wyciągnęłam portfel i kupiłam dwa bilety na prom.
Gdy dopłynął podałam obsłudze bilety i wsiadłam na statek. Harry jak owieczka szedł za mną.  Na statku było mało ludzi ale jakaś dziewczyna zaczęła się przyglądać Harry’ emu.
- Nic się nie odzywaj.- Szepnęłam do Hazzy.- Widzę, że jakaś fanka jest na dziesiątej. Co jakiś czas będę do ciebie mówić po polsku, a ty kiwaj głową jakbyś rozumiał. Wiesz, Kasia ma naprawdę świetną tą Ploteczkarnię. Nieźle to wymyśliła. Interes jej się rozwija.
- Yhm…- Powiedział Harry.
- Musi jeszcze popracować nad stroną internetową.
- Yhm…- Powtórzył Hazzie kiwając na „TAK” głową. Dziewczyna odeszła. – Nie obrażałaś mnie, prawda?- Zapytał gdy dałam znać, że możemy przejść na cichy angielski.
- Byłeś świetny w języku polskim. Nawet w niektórych momentach odpowiadałeś poprawnie.- Uśmiechnął się i pocałował. Podeszliśmy do barierki i zaczęliśmy obserwować nadbrzeże.
- Zoo!- Krzyknął Harry po angielsku.
- Cicho bądź! Zoo.- Powiedziałam po polsku.
- Zoo.- Poprawił się Harry. Dziewczyna znowu pojawiła się koło nas.
- Jak chcesz, pójdziemy do zoo.- Powiedziałam po polsku i lekko szturchnęłam  Harry’ ego, a on odpowiedział:
- Yhm…
- Już dawno nie byliśmy w zoo. Musimy znowu pójść. Urodziły się nowe zwierzaczki!
- Yhm…- Odpowiedział Harry. Dziewczyna popatrzyła na mnie z niesmakiem i przeszła na rufę. Tam sobie usiadła.
- No wreszcie.- Powiedziałam i przeszłam na angielski.- Pamiętasz czego was uczyłam?
- Dzień dobry.- Powiedział Harry.
- No i bardzo dobrze. Jak przyjdzie następnym razem, to może się speszy.- Powiedziałam.
Harry zaczął się śmiać.
- A powiedz: Do widzenia.
- Co?
- Do widzenia.
- Do wiedzienia.
- Nie. Wsłuchaj się. Do widzenia. I powtórz tak jak ja mówię.
- Do wiedzienia.- Powiedział dumny z siebie Harry. W tym momencie zobaczyłam, że dziewczyna wstaje i idzie w naszym kierunku. Nic innego mi nie zostało, jak przyciągnąć do Harry’ ego i go pocałować. Spod przymkniętych oczu obserwowałam dziewczynę. Zrobiła jeszcze krok w naszym kierunku i zmieniła kierunek.
- Mmm…- Usłyszałam do Harry’ ego.
- Cicho bądź. Krąży koło nas jakby chciała się upewnić.- Powiedziałam po angielsku.
- Podoba mi się to.- Powiedział cicho i sam bez przymusu pocałował.
Robiło się już ciemno. Nie długo kończył się rejs.  Zrobiłam parę zdjęć, gdy znowu pojawiła się ona. Niespodziewanie z nikąd. Zaczęłam znowu gadać jak najęta po polsku.
- Wiesz, koleżanki w pracy stwierdziły, że świetnie mi w tym kolorze, więc musiałam sobie kupić tą bluzkę. Nie będziesz miał chyba nic przeciwko temu. Tak mi dobrze w tej bluzce i mrugnęłam do Harry’ ego.
- Yhm…- Mruknął dosyć głośno.  Dziewczyna przeszła dalej. Dzięki Bogu dopływaliśmy już do przystani.
- Chodź Hazzie. Idziemy już do wyjścia.
Gdy dopłynęliśmy do przystanku, wysiedliśmy na brzeg jako pierwsi i szepnęłam do Harry’ ego:
- Biegiem na górę do samochodu.
Na szczęście samochód był na warszawskich rejestracjach. Harry wsiadł od strony kierowcy, ja z drugiej i odjechaliśmy. Gdy odjeżdżaliśmy, zobaczyłam dziewczynę, która stała i przyglądała nam się.
- Mam nadzieję, że ją zmyliliśmy.
- Podoba mi się to mylenie.- Powiedział Harry.
Dojechaliśmy do domu. W środku było ciemno.
- Gdzie się wszyscy podziali?- Złapałam za klamkę, ale drzwi były zamknięte. – No i co teraz?- Zapytałam Harry’ ego. Wyciągnęłam komórkę i wybrałam mamy numer.
- Gdzie jesteście?- Zapytałam.
- W ogrodzie.- Odpowiedziała.
- A czy może nam ktoś drzwi otworzyć?
- To obejdźcie dom dookoła.
Gdy dotarliśmy do ogrodu, Mały Joe robił grilla. Wszyscy siedzieli na fotelach i była bardzo wesoła atmosfera. Nawet Niall się zachowywał jak „NIALLĄTKO”.
- Chodźcie, chodźcie. Znajdą się jakieś krzesła, a jak nie to ja wezmę Megan na kolana. Harry, możesz usiąść na Ellie kolanach. Gdzie byliście tak długo?- Ciągnął Lou.
- Popłynęliśmy w rejs statkiem. Nie wiedziałam, że Harry tak dobrze mówi po polsku.- I Opowiedziałam całą historię. Wszyscy płakali ze śmiechu nawet Zayn.
- Harry, to ty będziesz mówił po  polsku.- Rzekł Lou.
- Yhm…- Odpowiedział Harry. Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Mały Joe kręcił się przy grillu. Dostaliśmy po szklaneczce whiskey. Usiadłam na kolanach Hazzy. Wieczór był bardzo miły

 
* Witajcie :) A więc postanowiłam wrzucić Wam długi rozdział. Rozważałam przedzielić go na pół, żeby wyszły z niego dwa, ale pomyślałam, że skoro tak się podoba opowiadanie, to niech już tak zostanie :> Ten rozdział dedykuje wszystkim osobom, które skomentowały choć raz jakikolwiek rozdział na blogu. Dzięki Wam :* Jesteście moimi wiernymi czytelniczkami :)
 PS. Zapewne już od dawna się domyśliłyście, że mieszkam w Warszawie :D
                                                                                                                            ~Meg


4 komentarze:

  1. Świetne . <3 Masz wielki talent. Chciałabym umieć tak pisać ; D . Czekam na kolejny rozdział <3 . Mam nadzieje że pojawi się szybko .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się jak najszybciej wrzucić kolejny :D Z tym talentem to nie wiem :>

      Usuń
  2. Szybkoooooooooooooo kolejny ! Nie moge się doczekać < 333 .

    OdpowiedzUsuń