niedziela, 21 października 2012

Rozdział Czterdziesty

   O jedenastej byliśmy umówieni ze stylistami, więc długo sobie nie pospaliśmy. Wszystko robiliśmy na szybko. Nawet Niall zjadł bardzo szybko śniadanie, co było zaskakujące. Styliści mieli do nas przyjechać. Mieli zakaz przywożenia ze sobą strojów. Umówiłyśmy się, że zawiozą je do Zamku. Wszyscy byli spięci.
- Co to będzie się dziać jutro? - pomyślałam - Jeśli dzisiaj tak wyglądamy, to jak będziemy na następny? Już się boję… Nawet Louis był jakiś spokojny… Może był niewyspany? Nie ważne. Była godzina  wpół do jedenastej. Pod dom zajechał busik. Wysiadło z niego sześciu stylistów. Trzy panie i trzej mężczyźni. Wpuściliśmy ich do środka.
- Najpierw panie- zarządzili. Chłopcy zostali w salonie, a my rozeszliśmy się po pokojach razem ze swoimi stylistami. Mnie trafił się Zack. Był mniej więcej w średnim wieku. Wysoki o miłym wyglądzie. Weszliśmy do pokoju, a Harry chciał z nami.
- Nie zostawię cię z tym facetem sam na sam - szepnął mi do ucha,  ale Zack zamknął mu przed nosem drzwi z komentarzem:
- Pan, później.
Usiadłam przed toaletką. Zack przyjrzał mi się i zaczął mnie czesać. Zrobił mi jakiś tapir na głowie,  ale powiedziałam mu, że mam mieć stroik z różyczek. Nie był bardzo zadowolony, bo miał jakąś wizję, która mu popsułam. Następnie zapytał, jak to ma wyglądać. Naszkicowałam mu. Kiwnął głową. Powiedziałam, że chciała bym mieć warkocz na pół głowy, schodzący z góry do dołu. Znów kiwnął głową i zaczął mnie czesać. Z efektu byłam bardzo zadowolona.                                                                                - Teraz panią umaluję - oznajmił i znowu zrobił ze mnie wampa. Gdy się zobaczyłam, powiedziałam:    - To do mnie nie pasuje… Proszę o delikatny makijaż - Pokazałam mu naszyjnik, który będę miała na sobie podczas ceremonii. Przyjrzał mu się i zrobił mi bardzo elegancki makijaż. Byłam zachwycona.      - Tylko taki!- powiedziałam- żaden inny!                                                                                                            - Mam zmyć, czy zostawić?                                                                                                                                                      - Zmyć
Zack zmył makijaż i rozplótł mi włosy.
- Proszę zrobić mnie tak, jak byłam wcześniej - oznajmiłam.
Gdy skończył, wyszłam z pokoju. Harry siedział pod pokojem. Zerwał się, gdy mnie zobaczył.
- I co, nic? - zapytał.
- Zobaczysz jutro – odpowiedziałam - kolej na ciebie.
Harry zamknął za sobą drzwi. Zeszłam do salonu. W salonie była już mama i Danielle.
- I co, jesteście zadowolone, bo ja bardzo?
Wszystkie byłyśmy w swoich zwykłych makijażach.
- Mam nadzieję, że Harry nie pozwoli sobie położyć za dużo żelu…
Roześmiałyśmy się. Ellie nie było widać.
- Może masaż? - zaproponował jeden z pozostałych.
- Bardzo chętnie - powiedziała mama.
W końcu wszystkie się zgodziłyśmy. W mamy pokoju został ustawiony stół do masażu.
- To mama pierwsza - powiedziałam.
Po pół godzinie mama wyszła.
- Cudownie się czuję!
Druga poszła Danielle.
W pewnym momencie przyleciał Lou.
- Powiedzcie, że dobrze mi w tej fryzurze!
Miał masę żelu na włosach i był mocno „przylizany”.
- Wyglądasz, jakby cię krowa polizała…- stwierdziłam.
Lou pobiegł na górę. Po krótkim czasie przyszedł Harry. Wyglądał jakoś dziwnie.
- Co? Żel na włoskach? - zakpiłam.
- A co? Nie podobam ci się?
- NIE! Za takiego faceta nie wyjdę!- powiedziałam.
 Harry zniknął…
Po chwili wyszła Danielle.
- Pilnuj Harryego. Jakby przyszedł jakiś przylizany, albo w jakiejś dziwnej fryzurze, to powiedz, że mi się nie podoba.
- Dobrze. Możesz być spokojna.
Weszłam do pokoju mamy. Masażysta kazał się rozebrać. Rozebrałam się i położyłam na stole.  Rozmasował bolące mnie miejsca. Skąd on wiedział, że tam mnie bolało? Nie wiedziałam, a nic mu nie mówiłam. W pewnym momencie usłyszałam ryk śmiechu za drzwiami. Bardzo byłam ciekawa, co się dzieje,  ale nie mogłam wyjść. Żałowałam, że nie zostawiłam Danielle aparatu…  byłam cudownie odprężona po tym masażu. Podziękowałam i wyszłam z pokoju. Do pomieszczenia wpadła Ellie. Harry siedział na kanapie. Miał lekko przystrzyżone włosy i swoje urocze loczki. Usiadłam koło niego.
- Co tam było? - zapytał.
- Wspaniały masaż - powiedziałam.
Widziałam, że się jakoś spiął.
- A ja mogę też?
- Myślę, że możesz.
- A ten masaż to robi kobieta, czy mężczyzna?
- Mężczyzna, a co?
- Muszę iść na ten masaż, bo będę wiedział, czy mam być zazdrosny - oznajmił.
W salonie nie było jeszcze Zayna i Nialla. Nimi zajęły się dwie wizażystki.
- No to Zayn może nie wrócić nawet do wieczoru - skomentowała mama.
Roześmialiśmy się. Liam miał przystrzyżone włosy, Michał też, a Louis wyglądał, jakby go prąd poraził…
- Louis, co się stało? - zapytałam.
- Miałem taką fantazję.
Wyobraziłam sobie Lou na ślubie z wronim gniazdem…. Przepraszam… z gołębim i Kevina siedzącego, gdzieś w tym gnieździe.
- To powiedzcie, z czego się tak śmialiście? - zapytałam.
- Z fryzury Nialla.
- A jaka była? - zainteresowałam się.
-  Jak pieróg…
- Czyli?
- Miał pieroga na głowie, zrobionego z włosów - wyjaśnił Harry.
- Szkoda, że nie zrobiliście mu zdjęcia… - powiedziałam z żalem.
Wyszła Ellie i do pokoju wpadł Harry.
- Boski ten masaż- powiedziała Ellie.
- Noooo… - odpowiedziałyśmy we trzy.
- Ja też chcę!- powiedział Louis.
- W tej chwili wszedł Harry.
- A nie mogę z Harrym?
- Nie zmieścicie się razem na stole…
- Szkoda…
  Na dół zszedł Niall.
Wszystkich zatkało. Miał rude włosy jak marchewka…
- Chodź tu do mnie, to cię zjem marcheweczko - powiedział oblizując się Lou.
- Co, tylko wy możecie zmieniać fryzury? - zapytał zdziwiony Niall.
- Jak ty wyglądasz?!- powiedział Liam.
- Nie podobam wam się w tych włosach?
- Nie pasują ci. Najlepiej wyglądasz jednak w blond - zgodziliśmy się wszyscy.
Niall pobiegł na górę.
- Taką mam ochotę na marchewkę…- Lou wybiegł do kuchni, po chwili wrócił z talerzem marchewek.
 Styliści zakończyli już pracę i zaczęli się powoli zbierać.  Czekali tylko na dwójkę stylistów, którzy jeszcze pracowali nad Zaynem i Niallem…
- Zupełnie, jakby to był ich ślub…- skwitowała Danielle.
Z mamy pokoju wyszedł rozluźniony Harry.
- Super ten masaż,  ale z tobą się jeszcze policzę - pogroził mi.
- Ale za co?! Mówisz, że super było. Nie wiem o co ci chodzi.
- Porozmawiamy w pokoju.
- UUU!!!! Coś ty narobiła, że on jest taki zdenerwowany? - zapytał Louis.
- Nie mam zielonego pojęcia o co mu chodzi…- przyznałam - A jak z obrączkami? - zapytałam.
- Wszystko w porządku - odparł Harry.
- To dobrze - stwierdziłam.
Po wyjściu stylistów zasiedliśmy do podanej przez Małego Joe kolacji.  Niall wrócił do swojego koloru włosów i nikt nie był z tego zadowolony.
- Obrzydliwie wyglądasz w tym brązie… Ewelina się odkocha. Zobaczysz - powiedział Louis.
Niall się zdenerwował.
- JAK TO?!
Stracił apetyt i wybiegł z jadalni.
- Widzisz, co narobiłeś?! - powiedziała zdenerwowana Ellie.
Trzasnęły drzwi wejściowe.
- Kto to? - zaczęliśmy się zastanawiać…
 Do pokoju wszedł Zayn.
- Co żeście powiedzieli Niallowi?! Wpadł na górę i wypadł jak bomba.
- Że Ewelina się odkocha, gdy zobaczy go w tym kolorze włosów…- przyznał Louis.
- Coś mruczał o stylistach…- powiedział Zayn, zasiadając do stołu.
- To dzisiaj musimy iść wcześniej spać, żebyśmy wyglądali wypoczęci na tych ślubach - oznajmiła Ellie.
Nikt się nie sprzeciwił i wszyscy rozeszliśmy się po pokojach.
- No więc, o co chodzi? - zapytałam Harryego, gdy byliśmy już sam na sam.
- Podrywałaś masażystę!
- JA?!- zapytałam zdziwiona
- Powiedział mi to, że bardzo mu się podobałaś. Powiedział, że chętnie by się z tobą ożenił.
- Znowu brak zaufania. Ustaliliśmy sobie, że zaufanie jest w związku najważniejsze. Nie zapytasz się mnie jak było naprawdę?
- To jak było?
 Powiedziałam Harryemu, że prawie się nie odezwałam do tego masażysty prócz „Dzień dobry i dziękuje, do widzenia”.
Harry popatrzył mi w oczy i powiedział:
- To skurczybyk. Powiedział mi, że prawie go zgwałciłaś.
- Zdaje się, że jutro będę musiała z nim porozmawiać. Jak go dorwę, to będzie niemiło…
- Nie denerwuj się tak - powiedział Harry - facet widocznie ma bujną wyobraźnie i tyle.
- To mi wierzysz?
- Tak wierzę - powiedział Harry - właśnie mi to nie pasowało do ciebie.
- Facet widocznie mówi to, co mu ślina na język przyniesie. On nie wiedział, że jestem twoją narzeczoną i gadał byle głupoty, chyba że sam mu powiedziałeś. Będę musiała zadzwonić do Diora i złożyć skargę.
- Nic mu nie mówiłem. Sam nawijał przez cały czas. No już się na mnie nie gniewaj. Odpuść, bo straci robotę.
-  Ale może zrobić dużo krzywdy komuś – odpowiedziałam - gdybyśmy się tak dobrze nie znali, pewnie byś mu uwierzył…
- No, pewnie tak…- odparł Harry - To jak to z tym gwałtem będzie?
- Nie będzie żadnego gwałtu. Idziemy spać. Nikt nikogo nie będzie gwałcił, tylko idziemy do łóżka.
- A już miałem nadzieję…- powiedział Harry.
- Innym razem - powiedziałam.
 Położyliśmy się. Harry mnie jeszcze obcałował, gdzie popadnie. Potem mocno przytulił i tak żeśmy zasnęli.
Obudziło nas głośne walenie  do drzwi. Harry zerwał się z łóżka i wyskoczył.
- Co się dzieje? - za drzwiami stał Louis - Wstawajcie już!
- Która godzina?!
- Szósta trzydzieści.
- Czyś ty na łeb upadł?! Budzić ludzi w trakcie nocy?! - powiedział Harry - Spać nie możesz, czy co?
- No nie, mogę! - wrzasnął.
- Idź, połóż się i spróbuj zasnąć.
- Już wszyscy są na nogach.
- Wszystkich obudziłeś?! - wykrzyknęłam.
- No, jakoś tak wyszło… Elli mi ciosa od samego rana kołki na głowie, że nie zdążymy. Wszystko leci mi z rąk. Nawet się zaciąłem się przy goleniu! Popatrz! - pokazał sporą ranę na policzku.
- To już się zdążyłeś ogolić?!
- Bałem się, że jak dziewczyny zajmą łazienkę, to nie zdążę.
- A od której jesteś na nogach? - zapytałam.
- Od piątej.
- JEZU!!! Co ci się stało? Wychodzisz za mąż? - zapytał Harry.
- Nie, żenię się…- oznajmił Lou.
Harry próbował go jakoś uspokoić.
- Uspokój się, bo zaraz zadzwonię po twoją mamę.
- MAMUSIA!? No dobrze… już będę grzeczny…
Harry go pogłaskał po główce.
- Wyrobicie się?! - zapytał odchodząc.
- Wyrobimy się.
Harry zamknął za nim drzwi i wrócił do łóżka.
- Witam cię, w tym najpiękniejszym dniu mojego życia - powiedział.
- Mojego też
- To jesteśmy zgodni - pocałował mnie na dzień dobry - Wiesz, że jutro się obudzisz jako moja żona?
- Tylko, co na to fanki? - zaczęłam się śmiać.
- Od razu się odkochają - powiedział - Będziemy może mieć spokój…
 Usłyszałam, że ktoś wyszedł z łazienki, więc postanowiłam pójść się wykąpać. Wydawało mi się, że ktoś pukał do drzwi,  ale nie otworzyłam. Umyłam zęby i poszłam do pokoju.  Harry smacznie spał. Usiadłam przy toaletce i się podmalowałam, chociaż makijaż miał mi zrobić Zack. Było wpół do ósmej, gdy Harry się obudził.
- Już jesteś gotowa? - zapytał zaskoczony.
- No, od jakiejś godziny tak...
- Czemu mnie nie obudziłaś?
- Chciałam, żebyś się wyspał.
- Ale kochana jesteś.
Wstał i poszedł się myć. Po drodze spotkał chyba Louisa, bo ten zaczął na niego wrzeszczeć:
- Jeszcze niegotowy jesteś?!
Harry się zaśmiał i powiedział, że zaraz będzie gotowy. Za piętnaście minut był z powrotem. Szybko się ubrał i zeszliśmy na śniadanie.
- Louis, przestań się denerwować i wszystkich dookoła! - krzyknęła Ellie.
- No,  ale nie zdążymy!
- Wszystko zdążymy. Wszystko jest zapięte na ostatni guzik - powiedziałam.
- No, ale jeszcze ma być próba!
- Zdążymy!
- Dajcie spokój, on tak od piątej wariuje! - powiedziała Ellie.
- Daj mu neospasminy - powiedziała mama - albo walidol…
- Nie znam tego, a co to jest?
- Coś na uspokojenie. Michał, przynieś mu coś, bo nam zejdzie z tego świata i nie dotrwa jeszcze do ślubu…
Michał wstał i za chwilę był z powrotem.
- Jadłeś już coś? - zapytał.
- Nie mogę nic przełknąć!- powiedział zdenerwowany Lou.
- To masz zjeść, chociaż jedną kanapkę.
- Nie przełknę…
- Mały Joe, przynieś trochę mleka, a marchew zjesz?
- Postaram się.
- Joe, to przynieś zamiast mleka, coś z marchwią!
 Mały Joe przyniósł ciasto marchewkowe. Louis trzęsącymi się  rękoma zjadł kawałek ciasta.
Michał podał mu tabletkę i szklankę wody.
-  Teraz to wypij.
- A nie mogę mlekiem?
- NIE!!! - krzyknęli wszyscy razem.
- No dobra…- połknął tabletkę,  ale zaraz wstał od stołu.
- SIADAJ TU, BO CIĘ ZARAZ ZWIĄŻEMY SZNUREM - powiedziała zdenerwowana Eleanor. Po pół godzinie Louis zasnął na sofie.
- Nie za duże to było? Obudzi się? - zapytała Ellie.
- Obudzi się.
Było wpół do dziewiątej.
- To o dziewiątej wyjeżdżamy?
- Niech pośpi te pół godziny.
- Dobra.
Przez Louisa wszystkim udzieliła się nerwowa atmosfera.
- Uspokójcie się. Weźcie głęboki oddech. Nie jedziemy przecież na egzekucję…- powiedział Michał.
Słowa te jakoś wpłynęły na nas kojąco, bo większość się uspokoiła. Gdy dochodziła dziewiąta, byliśmy wszyscy gotowi. Zaczęliśmy budzić Louisa. Zerwał się jak oparzony.
- JUŻ?
- Tak, już- spokojnie powiedział Michał - Jak tam, przespałeś się trochę?
- Tak.
- Lepiej ci trochę?
- Lepiej. Trochę…
Zapakowaliśmy się w czekającą na nas limuzynę i pojechaliśmy do zamku. W limuzynie za szybą leżało zaproszenie. Wjechaliśmy na dziedziniec. Lou całą drogę przespał.  Wysiedliśmy i ruszyliśmy do wejścia. W wejściu powitał nas pan Grzegorz.
- Witam wszystkie młode pary. Miło mi państwa widzieć.
Pan Grzegorz zaprowadził nas na górę.
- Tu będą się panie przebierały, tu panowie – pokazał - A tu jest już wszystko gotowe jak państwo widzicie. Uprzątnęliśmy salę, aby zmieścić jak najwięcej krzeseł. Goście będą wchodzić tędy - Pokazał na drzwi. Po paru minutach pojawił się Błażej. Brakowało tylko Gemmy. Harry się zdenerwował i zadzwonił do niej. Okazało się, że była jeszcze w hotelu.
- Chyba ją obudziłem. Powiedziała, że będzie za godzinę…- powiedział wściekły Harry.
- Dzięki, że przyszedłeś punktualnie…- powiedziałam do Błażeja. Był elegancko ubrany. W granatowy garnitur. Miał białą koszulę, muchę pod szyją i lakierki - Super wyglądasz- powiedziałam.
Harry zaczął się nerwowo kręcić koło nas.
- Chyba będziemy musieli przejść na angielski…- powiedziałam.
- To Harry się jeszcze nie nauczył mówić po polsku? - zdziwił się Błażko - w jakim języku będzie ślub
- W polsko-angielskim - odpowiedziałam.
- To masz przewagę, bo możesz mówić głupoty, a on i tak tego nie zrozumie.
Zaczęłam się śmiać.
- O czym mówicie? - wtrącił Harry.
- O przewadze…- powiedział Błażej.
- O jakiej przewadze? - zdziwił się Harry.
- Że ona będzie nie długo tobą rządzić - odpowiedział Błażej.
- Jeszcze się z tobą policzę - powiedziałam do Błażka.
Zaczęły się próby. Pierwsi przystąpili do próby Ellie i Lou. Louis stał przy drzwiach. Ellie wyszła z pokoju dla panien. Podeszła do niego i przeszli przez całą salę  bez przeszkód. Stanęli naprzeciwko siebie i zaczęli powtarzać przysięgę. Harry z Danielle szli za nimi. Potem stanęli z boku. W trakcie przysięgi czegoś brakowało.
- Gdzie są obrączki?! - Zapytał zdenerwowany Louis. Harry zaczął nerwowo szukać po kieszeniach. Podbiegłam do niego i podałam mu obrączki, które leżały w sali przygotowań.
- Jeszcze raz!- zarządził Louis. Powtórzyli i wszystko poszło bez przeszkód.
Następnie próbowali mama i Michał. Panna młoda wyszła z sali panien, a Michał stał przy drzwiach i czekał na nią. Również obyło się  bez problemów. Ja ze Stefanem, który przybył razem z Gemmą ruszyliśmy za nimi. Stanęliśmy z boku. Podałam Stefanowi jeszcze obrączki, a para młoda zaczęła po polsku przysięgę. Wszystko wyszło okej. Następną parą, która próbowała była Danielle  z  Liamem. Ellie z Niallem szli za nimi. O dziwo Niall się nie przewrócił, co było sukcesem. Doszli, podali obrączki, przysięgali sobie. Nadeszła pora na nas. Poszłam do sali panien, po czym próbowałam z niej wyjść,  ale nie mogłam… drzwi się zacięły… zaczęłam w nie stukać.
- Czy ktoś mnie stąd wypuści?!- krzyczałam. Po drugiej stronie zrobiło się zamieszanie. Po krótkim czasie drzwi się otworzyły, a w nich stał czerwony z wysiłku pan Grzegorz.
- Najmocniej panią przepraszam,  ale te drzwi czasami się tak zacinają…
- Ale muszą się zacinać akurat przy mnie?!
- Najlepiej będzie, jak panie nie będziecie zamykać drzwi.
- To najlepiej postawcie strażnika, żeby nasi panowie tutaj nie zaglądali - powiedziałam w złości.
- Oczywiście. Zaraz to załatwimy.
Pan Grzegorz gdzieś pobiegł. Ponownie rozpoczęliśmy próbę naszego ślubu. Harry czekał na mnie przy drzwiach. Podeszłam do niego, wzięłam pod rękę i przeszliśmy przez całą salę. Za nami szli Błażej i  Gemma.  Powiedzieliśmy przysięgę nie myląc się, Błażej podał nam obrączki i wszystko wyszło idealnie.  Zrobiło się jakieś zamieszanie i do mamy podszedł pan Grzegorz.
- Tak, to nasi styliści. Tak, oczywiście proszę wpuść ich - usłyszałam głos mamy. Po salach rozeszli się nasi styliści i zabrali się do pracy. Mieli sporo roboty. W sali panien na pierwszy ogień poszła Ellie i Danielle. Styliści szybko się wokół nich uwijali. Popatrzyłam na zegarek była jeszcze godzina do pierwszego ślubu. Styliści zrobili fryzury oraz makijaż, po czym zabrali się za mnie, za mamę i za Gemmę. Byłam ubrana w suknię świadkowej. Całe szczęście, że nie była ani za duża, ani za mała. Była akurat. W sali stało wielkie lustro, w którym mogłyśmy się obejrzeć. Byłam zadowolona z pracy Zacka. Przejrzałam się w lustrze. Wyglądałam super. Do naszego pokoju wpadła Kasia.
- Całe szczęście, że zdążyłam. Nie chcieli mnie wpuścić na dole, bo z tego wszystkiego zapomniałam zaproszenia. Właściwie zabrał je Artur- Widać było, że jest zła.
- Przepraszam, to nasza wina… Powinnyśmy wam dać dwa osobne zaproszenia…- powiedziałam.
 Kasia zaczęła wyciągać z lodówki kwiaty. Stylista Ellie podbiegł do Kasi z pytaniem, co jest dla niej. Kasia wyciągnęła stroik i podała mu go. Zaczął cmokać i pobiegł do Ellie, aby jej wpiąć we włosy.  Ellie wyglądała przepięknie.
- Wyglądasz pięknie!- powiedziałam.
- Dobrze się czuję - odpowiedziała.
- I właśnie tak powinnaś się czuć…
- Ty też świetnie wyglądasz- powiedziała Ellie do mnie.
- Jest okej.
Ellie dostała wiązankę do garści. Zrobiłam jej zdjęcie. Jeszcze tak szczęśliwej jej nie widziałam. Wcześniej poprosiłam Błażeja, żeby robił zdjęcia na  ślubach, w których brałam udział… czyli mamy i swoim. Ellie mogłam robić zdjęcia sama. Wyszłam z pokoju panien i zobaczyłam, że chłopcy są już gotowi. Harry był już w garniturze. Podszedł do mnie i mnie pocałował. Popatrzyłam na zegarek. Było za pięć jedenasta. Wyszłam na salę i zaczęłam robić zdjęcia. Podeszłam do dziadków i szybko się z nimi przywitałam. To samo zrobiłam z resztą rodziny.
- Pięknie wyglądasz!- powiedziała bunia.
- Dziękuję - odpowiedziałam.
Pognałam do Błażeja i Mateusza.
- Nie wiem, który z was będzie robił zdjęcia,  ale Błażej jest świadkiem na moim ślubie. Mateusz, nadzieja w tobie…
- Nie martw się. Zrobimy coś- odpowiedział Mateusz.
Odetchnęłam z ulgą. Zobaczyłam, że wujek Tomek ma kamerę.
- Wujek, będziesz kręcił? - zapytałam. Kiwnął głową.
- Tylko kręć wszystko…
- Nie ma sprawy.
Na salę wszedł urzędnik stanu cywilnego. Podszedł do swojego stołu. Drzwi do chłopców były już otwarte. Usłyszeliśmy dobrze znany nam marsz Mendelsona. Strażnik otworzył drzwi i Ellie wyszła z naszego pokoju. Louis, który stał przy drzwiach stał, jakby go poraził piorun. Eleanor podeszła do niego z uśmiechem i wzięła go pod ramię. Zaczęłam robić zdjęcia. Widziałam, że Lou jest dumny i szczęśliwy. Cała sala zwróciła się patrząc na nich. Za nimi szli Danielle z Harrym, który tym razem nie zapomniał obrączek. Było bardzo uroczyście. Urzędnik odprawił ceremonię po angielsku. Wszystko wyszło idealnie. Para młoda wyszła z drugiej strony sali, a za nią obie rodziny i znajomi. Miejsca, które zostały opróżnione zaczęły zapełniać się następnymi gośćmi.
- Cześć ciocia! - Zawołałam do cioci Magdy - Cześć wujek!
Zrobiłam im zdjęcie. Na sali pojawili się też ciocia Bożenna, ciotka Mira, bliźniaczki z ciocią Agnieszką i Martinem, ciocia Agnieszka z wujkiem Tomkiem, Łukasz z Julią i paru jeszcze innych znajomych. Na pstrykałam dużo zdjęć i oddałam aparat Błażejowi.
- Tylko masz zrobić ładne zdjęcia- zaczęłam się śmiać i pobiegłam do naszego pokoju. Kątem oka widziałam, że Harry się przebiera w smoking. Michał był już gotowy. Wpadłam tam. Zack do mnie dopadł. Szybko poprawił makijaż i już byłam też gotowa. Zabrzmiał ponownie marsz Mendelsona. Mama wyglądała też przecudnie. Wyszła z naszej sali, a u chłopców zapanowała cisza.
- Czy ta panna młoda, to do pana? - zapytał Lou.
- No, chyba tak - odpowiedział z uśmiechem Michał. Stanęłam za mamą, a obok mnie stanął Stefan.
- Masz obrączki? - zapytałam.
- Mam - odpowiedział.
Ruszyliśmy. Najpierw mama z Michałem, a potem my pięć kroków za nimi. Widziałam babcię, której szkliły się w oczach łzy, nie wspominając już o dziadku, który płakał jak bóbr. Widziałam zachwyt w oczach wszystkich gości i byłam szczęśliwa mamy szczęściem.  Ceremonia przebiegła bez zarzutu. Para młoda wyszła, a ja odbierałam kwiaty od gości. Było tego strasznie dużo. W pewnym momencie przybiegł do mnie Niall i powiedział:
- Masz natychmiast stawić się w pokoju panien młodych. Zack cię wzywa.                                          
Ciocia Agnieszka, moja mama chrzestna powiedziała:                                                                                          - Biegnij, ja ciebie zastąpię.
Byłam jej bardzo wdzięczna. Szybkim krokiem przeszłam przez salę i wpadłam do pokoju panien młodych.
- Co tak długo?! Przecież muszę ci uczesać! - krzyczał na mnie Zack.
- To nie krzycz na mnie, tylko zabierz się do roboty!
Wreszcie pracowało nade mną dwóch stylistów. Jeden mnie czesał, a drugi malował. Zack wpiął mi kwiaty we włosy i rozpiął sukienkę. Naciągnął na mnie moją suknię ślubną. Zapiął i zapytał:
- A gdzie jest naszyjnik?
Podbiegłam do swojej torebki i wyciągnęłam naszyjnik. Zapiął mi go na szyi i postawił przed lustrem. Wyglądałam olśniewająco. Kasia podała mi różę. Miała ponad 50 cm długości. Poczułam się szczęśliwa,  ale i zdenerwowana. Danielle poszła już do ślubu. Byłam sama z Gemmą. Wiedziałam, że za drzwiami czeka na mnie Harry. Pewnie równie zdenerwowany jak ja. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia i czekałam na swoją kolej. Kasia gdzieś zniknęła. Zostałam sama ze stylistami i z Gemmą.
- Super wyglądasz - powiedziała Gemma.
- Dziękuję. Ty też - odpowiedziałam grzecznie.
- Wybacz mi moje zachowanie, ale byłam trochę zła na ciebie, bo wiedziałam, że Harry nie chciał zapraszać rodziców,  ale gdy zobaczyłam jego reakcję, zrozumiałam, że nie mogło ich tu zabraknąć.    Z całą przyjemnością powitam cię jako siostrę. Nie widziałam Harryego jeszcze tak szczęśliwego.
  Uścisnęłam ją, a ona życzyła mi powodzenia. Usłyszałam po raz czwarty marsz Mendelsona. Serce stanęło mi w gardle. Strażnik otworzył mi drzwi, a Gemma klepnęła mnie w pipę na powodzenie. Weszłam do pokoju chłopców, gdzie stał Błażej, a przy drzwiach Harry. Obydwaj byli zaskoczeni. Harry patrzył na mnie jak na obrazek. Błażej zresztą też. Doszłam do Harryego, który mi szepnął:
- Pięknie wyglądasz!
- Ty też wspaniale wyglądasz - odszepnęłam.
Weszliśmy na salę, na której zrobił się ruch. Wszystkie ciocie płakały. Dziadkowie również. Widziałam w oczach wszystkich zachwyt. Serce waliło mi jak młotem i wydawało mi się, że wszyscy to słyszą. Podeszliśmy do urzędnika, a ten zaczął ceremonię po angielsku. Miałam nadzieję, że Harry się nie pomyli i nie powie tego, co mi się przyśniło. Z boku urzędnika stał jakiś mężczyzna, który tłumaczył na polski słowa wypowiadane przez urzędnika. Nastąpił moment ślubnej przysięgi… najpierw Harry powtarzał za urzędnikiem, a potem przyszła kolej na mnie. Patrzyłam Harryemu prosto w oczy i powtarzałam przysięgę. Cała sala zniknęła i widziałam tylko jego. Oczy mu błyszczały jak gwiazdy na niebie i słuchał wszystkiego uważnie. Czułam, że tak samo jak ja nie widzi nikogo innego.  Gdy skończyliśmy przysięgę, urzędnik poprosił o obrączki. Błażej podał je i nastąpiła ceremonia zaślubin. Pozostało nam już tylko podpisać dokumenty. Złożyliśmy podpisy w miejscu, które wskazał nam urzędnik, po czym zapytał mnie jakie przyjmuję nazwisko. Powiedziałam, że po mężu.  Uroczystość dobiegła końca. Przeszliśmy z Harrym do sąsiedniej sali, a za nami wyszli nasi goście, którzy zaczęli składać nam życzenia. Wszyscy mnie wycałowali. Drzwi do sali tronowej zostały zamknięte. Gdy ostatni goście złożyli nam życzenia, mogliśmy wreszcie iść do limuzyny. Harry trzymał mnie cały czas za rękę i gdy wsiadaliśmy, powiedział:
- Jesteś już moja i tylko moja - roześmiałam się na to.
Wszystkie panny młode były w swoich sukniach ślubnych, a panowie w smokingach. Wszyscy wyglądaliśmy pięknie. Zaczęliśmy sobie składać życzenia. Limuzyna ruszyła. Na dziedzińcu stały busy z INTERCONTINENTALU. Limuzyna obwiozła nas po mieście, a następnie podjechała na parking INTERCONTINENTAL. Obsługa pokierowała nas do wind. Windziarz rozwiózł nas po piętrach. Nam przypadło trzydzieste piętro. Nad nami byli Louis i Ellie, a pod nami Danielle i Liam. Jedne drzwi były otwarte. Weszliśmy tam. Był to olbrzymi apartament. Zajrzałam do szafy. Wisiała tam moja sukienka świadkowej. Mieliśmy godzinę do rozpoczęcia wesela.

* Hej Wam :* Tak, jak obiecałam wrzucam kolejny rozdział :D Proszę o komentarze ;) Z górki dzięki :* PS. Czy tylko ja zauważyłam, że Harry ma pasemko? *_* Jak wygląda? Według mnie całkiem spoko :D
                                                                                           ~Meg 

2 komentarze:

  1. Ojacieżkurwapierdole *_____* / Uwielbiam to jak piszesz , uwielbiam ciebie <3 . Te długie rozdzialy *____* . Czekam na kolejny. Szybko <3 .

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeeeeej *.* Uwielbiam to jak piszesz ; D Umiesz doskonale wszystko opisywać tak jak byś sama to przeżyła ; D

    OdpowiedzUsuń