sobota, 20 października 2012

Rozdział Trzydziesty Dziewiąty :*

Po powrocie do Warszawy nie mieliśmy już ani chwili na żarty.  Zaczęli zjeżdżać się goście. Ci najbliżsi. Musiałam dzisiaj odebrać rodziców Harryego. Chciałam zrobić niespodziankę Harryemu i nic mu nie mówiłam, że będą we dwoje. Miał odebrać siostrę o godzinie jedenastej, a ja musiałam odebrać jego rodziców o wpół do dziesiątej. Powiedziałam, że jadę po gości na lotnisko, bo prosiła mnie oto Ellie, która wiedziała o niespodziance. Wyjechałam wcześniej, żeby się nie spóźnić, a i tak przyjechałam w ostatnim momencie.  Po południu mieli  przyjechać umówieni wizażyści z DIORA ze strojami. Po wizażystów miał przyjechać bus z INTERCONTINENTALU.  Weszłam do hali przylotów, gdy zapowiedzieli, że samolot z Londynu już wylądował. Stałam i czekałam przy wyjściu pasażerskim, żeby nie przegapić mamy Harryego.  Harry cieszył się jak dziecko, że przylatuje Gemma i widziałam, że jest mu przykro, że nie będzie jego mamy. Cieszyłam się z niespodzianki. Harry chciał ze mną jechać na lotnisko,  ale znalazłam mu robotę w domu i udało mi się pojechać samej.
W pewnym momencie usłyszałam:
- MEGAN!!!
Zobaczyłam mamę Hazzy, która do mnie machała zawzięcie. Uśmiechnęłam się do niej podchodząc.
- Cieszę się, że jesteś! A gdzie Harry?
- Chciałam zrobić mu niespodziankę i spotkacie się w INTERCONTINENTALU. Nie chciałam mu nic mówić, że pani przyjeżdża.
- Nie mów do mnie pani. Pojutrze będziesz żoną Harolda. Możesz mówić mi „mamo”.
- Dobrze proszę yyy…. Mamo.
Mama się roześmiała.
- A! Właśnie, poznaj tatę Harryego. To jest mój były mąż Mick, ojciec Harryego.
Był to przystojny mężczyzna i już wiedziałam, po kim Harry odziedziczył dołeczki i swoją urodę.
- Miło mi panią poznać - powiedział.
- Jestem Megan- odpowiedziałam.
- To… Mów mi „tato”- zażartował.
- Dobrze tato - odparłam. Znałam dobrze ten dowcip. Z gimnazjum. Trener nosił taką koszulkę
- To zabieram was do samochodu. Myślałam, że nie zdążę  po was przyjechać. Takie straszne korki. Wyjechałam półtorej godziny przed waszym przylotem, a dotarłam pięć minut przed waszym wyjściem.
   Wsiedliśmy do samochodu, pakując wcześniej walizki do bagażnika i odjechałam czym prędzej z parkingu. Wiedziałam, że Harry też wyjeżdża półtorej godziny przed przylotem Gemmy.  Chciałam jechać skrótami,  ale był tak straszny korek, że nie udało mi się skręcić.
- No tak, teraz sobie postoimy - powiedziałam.
Mama Hazzy zapytała, czy wszystko jest przygotowane. Zaczęłam się śmiać i powiedziałam, że wszystko zapięte na ostatni guzik. Opowiedziałam, jak Niall przez przypadek wynajął cały hotel, zamiast jednej sali, o próbach, które przeprowadzaliśmy.
- Niezłe z ciebie ziółko!- powiedział tata Harryego - widziałem cię w telewizji.
- Niestety ja siebie też…- odpowiedziałam.
- Ale w rzeczywistości jesteś chyba ładniejsza i chyba zazdroszczę Harryemu– powiedział tata.
- Uspokój się! Mick, trudno żebyś podrywał przyszłą żonę naszego syna.
Na Żwirki i Wigury zobaczyłam wóz Harryego.
- O! Harry jedzie. Będzie wcześniej na lotnisku.
Harry nas nie zauważył. Na szczęście. Byłam bardzo ciekawa jego miny, kiedy się spotkają.  Tata Harryego zaczął dowcipkować. Mama udawała, że się obraża. Było śmiesznie.  Wreszcie udało mi się dojechać do INTERCONTINENTALU.
- To wszystko, przez to Euro - powiedziałam.
Wysiedliśmy z samochodu. Podszedł do nas bagażowy z wózkiem i zabrał walizki. Weszliśmy do środka. Podeszłam do recepcji i podałam nazwisko:  COX.
Recepcjonistka wpisała szybko na komputerze nazwisko i podała klucz do pokoju.
- Jeszcze na nazwisko STYLES.
Wpisała znowu w komputer i powiedziała:
- Mam trzy pokoje na to nazwisko… Zaraz przepraszam. Dwa pokoje i piętro… Rozumiem, że to piętro zajmuje para młoda? - zapytała.
  Byłam z lekka zszokowana,  ale potwierdziłam. Popatrzyła na tatę Harryego i podała klucz.
- Rozumiem, że pan nie jest Gemmą?
- Nie, Gemma to moja córka - odpowiedział recepcjonistce, śmiejąc się.
Okazało się, że mają pokoje obok siebie.  Troszkę się zdenerwowałam,  ale mama Harryego powiedziała:
- Nic nie szkodzi. Nawet lepiej, bo będę miała go na oku - pogroziła palcem tacie.
Wjechaliśmy na 20 piętro. Pomyślałam, że chociaż to dobre, bo będą mieć ładną panoramę.
- Wejdziesz ze mną? - powiedziała do mnie mama.
- Nie, ona Idze ze mną - odpowiedział tata.
- Najlepiej będzie, jak spotkamy się na dole w holu. Rozgośćcie się i odświeżcie, a ja poczekam na was na dole.
Zjechałam windą do holu na parterze i usiadłam naprzeciwko wejścia do hotelu. Wzięłam komórkę i zadzwoniłam do Hazzy.
- Gdzie jesteś? - zapytałam.
- Na lotnisku - powiedział.
- O której przylatuje Gemma?
- Podobno za piętnaście minut.
- Będę w INTERCONTINENTALU, więc może się spotkamy.
- Będzie miło - usłyszałam w odpowiedzi.
- Muszę tu jeszcze parę rzeczy uzgodnić - powiedziałam.
Podeszłam do recepcjonistki i zapytałam się, czy dużo jest już gości.
- Około dwudziestu osób - odpowiedziała.
  Wiedziałam, że wyczarterowany samolot z Londynu przez Paryż przyleci wieczorem. Podziękowałam za informacje i wycofałam się na zajmowany przeze mnie fotel. Po piętnastu minutach zjechał tata.
- A, tu jesteś. Annie jeszcze nie ma? To dobrze. Poznamy się bliżej. Gdzie mój syn poznał taką piękność? - zapytał siadając na sąsiednim fotelu.
- Proszę mnie nie peszyć – zażartowałam - nasze pierwsze spotkanie było mało romantyczne - powiedziałam i zaczęłam opowiadać humorystycznie o tym, co nam się przytrafiło. Tata zaczął się śmiać tubalnym głosem. Na to zjechała mama.
- Co tu się dzieje? Mick, słychać cię na dziesiątym piętrze - powiedziała.
Roześmialiśmy się. Recepcjonistka, gdzieś zadzwoniła i za chwilę przyszedł do nas kelner.
- Podać państwu coś do picia? - zapytał kelner.
 Mama zamówiła cappuccino, tata koniak, a ja poprosiłam o wodę. Po chwili na stoliczku pojawiły się zamówione napoje. Przy cappuccino leżało małe ciasteczko.
- Nie patrz tak na to ciastko - powiedziała mama do taty. Zaczynałam się denerwować jak zareaguje Harry, gdy wejdzie z Gemmą do hotelu. Mało mi opowiadał o ojcu, więc byłam niepewna jego reakcji. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. W pewnym  momencie bagażowy wyskoczył przed drzwi hotelu. Zadzwoniła moja komórka.
- Gdzie jesteś?
- W INTERCONTINENTALU, a co?
- To zaraz się spotkamy - powiedział Harry i się rozłączył.
- Harry tu zaraz będzie.
Przez drzwi weszła dziewczyna z chłopakiem, a za nimi zobaczyłam Harryego. Dziewczyna ciekawie rozglądała się po hotelu. Przejechała wzrokiem po mnie i zatrzymała wzrok na tacie. Na jej twarzy pojawił się szczery uśmiech. Zauważyła także mamę. Zaczęła iść w naszym kierunku, a Harry za nią krzyknął:
- Zaczekaj, gdzie idziesz?! Musisz się najpierw zarejestrować!
Gemma odsunęła się na bok i w tym momencie Harryego wzrok padł na mnie.
- Hej Me…!- zawołał i zamarł. Stanął jak wryty. Podniosłam się z fotela i podeszłam do niego. Chwyciłam za rękę i przyprowadziłam.
- Tego pana państwu nie muszę przedstawiać - zażartowałam.
- MAMA!!!- krzyknął Harry i rzucił jej się na szyję - Co wy tu robicie?!- zaczął radośnie ściskać rodziców.
Podeszłam do dziewczyny.
- Jestem Megan - powiedziałam - Ty chyba Gemma, prawda?
- Tak, nie spodziewałam się tu rodziców i to jeszcze razem… - powiedziała - Harry nic mi nie mówił.
- Jak widzisz, nie wiedział,  ale nie mogłam dopuścić, żeby na jego ślubie nie było rodziców. Chyba mnie rozumiesz?
 Gemma coś mruknęła pod nosem i poszła się przywitać z rodzicami. Podeszłam do chłopaka Gemmy i zaprosiłam, by podszedł do reszty. Chłopak się przedstawił.
- Jestem Josh.
- Witaj, miło mi ciebie poznać - odpowiedziałam.
Harry przybiegł do mnie. Podszedł do recepcji i podał nazwisko.
Recepcjonistka dała klucz, który Harry podał Gemmie.
- Jedźcie na górę. Spotkamy się tutaj - oznajmił - Znowu mamy do porozmawiania - powiedział  do mnie.
- Już się boje.
Widziałam, że jest szczęśliwy. Postanowiliśmy, że przeniesiemy się do kawiarni. Harry podszedł do recepcji i poprosił, żeby zawiadomić Gemmę, że jesteśmy w kawiarni.  Wiedziałam, że będę musiała wyskoczyć, bo o piętnastej trzydzieści dwie przyjeżdżał Błażej z rodzicami i Mateuszem. Najchętniej zostawiłabym Harryego z rodziną,  ale nie wypadało mi.  Gemma sprawiała, że czułam się jak obiekt muzealny. Bez przerwy się na mnie patrzyła, co było bardzo krępujące…
Usiedliśmy w kawiarni. Harry zapytał jak im minęła podróż.
- Szybko - powiedział tata - Masz piękną narzeczoną.  Zazdroszczę ci - dodał.
 Rozmowa gładko się potoczyła do momentu, kiedy nie przyszła Gemma.
- Fajny hotel - powiedziała- Co będziemy robić?
- Co sobie życzycie - odparłam.
- Ja bym coś zjadła - powiedziała obojętnie Gemma.
- To sobie zamów - powiedział Harry.
Przyszła kelnerka i Gemma powiedziała, że chciałaby coś zjeść.  Kelnerka podała jej menu.
- Tu są same słodkie rzeczy! - powiedziała Gemma.
- Restauracja jest obok - powiedziała kelnerka.
- Jeżeli jesteś głodna, to idź do restauracji - powiedział tata.
Widać było, że jest między Gemmą, a ojcem konflikt.
- Przecież sama nie pójdę.
- Josh, pójdziesz z Gemmą? Pewnie też jesteś głodny - powiedziała mama.
Josh podniósł się z miejsca i zabrał Gemmę. Po takim przywitaniu nie chciałam z nią iść, a Harry też się  nie ruszył.  Gemma wyszła obrażona z kawiarni razem z Josh’ em.
- To napijecie się czegoś, czy nie? - zapytał tata.
- Ja nie mogę, bo dzisiaj jeżdżę dużo po mieście. Zresztą zaraz będę musiała uciekać. Będę musiała odebrać następnych gości.
Harry popatrzył na zegarek.
- Ja chyba też…- powiedział.
- Harry, zostań z rodzicami, to może ja pojadę po przydzielonych tobie gości - zaproponowałam.
- A jak ci się udało wyrwać z domu, mamo? - zapytał Harry.
- A, to dłuższa rozmowa - powiedziała i popatrzyła na mnie z uśmiechem na twarzy.
- To ja przepraszam,  ale muszę lecieć na lotnisko - oznajmiłam i wyszłam.  Pomyślałam sobie, że Harry ma do pogadania z rodzicami, a szczególnie z ojcem.
Pojechałam znów na lotnisko, żeby odebrać kolejnych gości.  Na tych gości bardzo się cieszyłam. Miał przyjechać Chudy Su, Kazik i Duży Bo. Tym razem byłam na miejscu przed czasem. Zobaczyłam Louisa, który czekał nerwowo na samolot. Podeszłam do niego i zapytałam:
- Na kogo czekasz?
- Przylatują moi rodzice z babcią i siostrami, a ty co tu robisz?
- Przyjechałam po Chudego Su, Dużego Bo i Kazika.
- To pewnie przylecą tym samym samolotem - powiedział Lou - Poznałaś już przyszłą rodzinkę?
- Poznałam. Szalenie sympatyczni.
- Gemma też? - zdziwił się.
- No, ona trochę mniej…- odpowiedziałam.
- Widocznie się z kimś pokłóciła, że jest w złym humorze,  ale nie przejmuj się nią. Zastanawiam się, jak wszystkich zabrać… u mnie będzie siedem osób – powiedział - Ellie miała przyjechać,  ale jeszcze nie dojechała.
- Pewnie stoi w korku. Zaraz przyjedzie. Nie masz się co martwić. Jeszcze jest trochę czasu.
Po pięciu minutach zobaczyłam Ellie wpadającą na lotnisko.
- Straszne te korki  dzisiaj - krzyczała z daleka, gdy nas zobaczyła - A co ty tu robisz?
- Czekam na naszych kucharzy i ochroniarza.
- A co na to Harry?! - zapytał Louis.
- Siedzi w objęciach rodziny - wyjaśniłam.
- E, to na dzisiaj masz spokój od Harryego - powiedział Lou.
Usłyszeliśmy, że samolot z Londynu wylądował.  Za chwilę zaczęli wychodzić pasażerowie. Lou znalazł się w objęciach u jakiejś starszej pani. Wyglądała bardzo sympatycznie.
- Lou kochanie! Ale żeś schudł! A gdzie, twoja narzeczona?
Ellie podeszła do starszej pani i przywitała się. Zobaczyłam Dużego Bo, Chudego Su i Kazika, gdy wychodzili.
- Witajcie! - krzyknęłam- zabieram was do hotelu!
- A nie można do was? - zapytał Duży Bo.
- Wybacz, ale niestety wszystkie pokoje są zajęte…-  powiedziałam smutno.
- Przez kogo?! Jak ja mu zaraz dołożę…! - zdenerwował się Duży Bo.
- Bo, spokojnie. Relaks, relaks – uspokajał go Kazik.
- Mieszkamy teraz wszyscy na kupie i dom pęka w szwach…- powiedziałam, gdy wsiadaliśmy do samochodu - Dziewczyny mieszkają z nami, a jeszcze zamieszkał z nami kolega, którego większość towarzystwa spotkała w Paryżu - powiedziałam, myśląc o Geoffreyu - Na pewno wam będzie dobrze w hotelu. Chudy Su, jak tam w restauracji?
- Codziennie mamy pełno gości! Interes kwitnie! - powiedział- Jestem taki szczęśliwy, że dostałem  tą pracę.
- Nie wyobrażam sobie tej restauracji bez ciebie - powiedziałam.
Udało nam się stosunkowo szybko dojechać do hotelu, aż byłam zdziwiona, że aż tak szybko. Podeszłam do recepcjonistki, wzięłam klucze i rozdałam każdemu po kolei, po czym powiedziałam:
- Jeżeli macie ochotę, to pozwiedzajcie Warszawę, bo ja niestety muszę lecieć po następnych gości.
- Może ja coś pomogę? - zapytał Duży Bo.
- Dziękuje ci bardzo,  ale jesteś tu gościem, więc bądź nim nadal - uśmiechnęłam się promiennie - Bawcie się dobrze - i chciałam wyjść z hotelu, gdy złapał mnie Harry.
- Gdzie idziesz? - zapytał.
- Na dworzec, po moją rodzinę.
- Idę z tobą.
- Co się stało?
- Mam z tobą do pogadania.
- Co? Odwołujesz ślub? – powiedziałam, robiąc wielkie oczy.  Gdyby mógł, to dałby mi w tyłek…  Widziałam to w jego oczach.
- Zostawiasz tak rodziców?
- Muszą trochę odpocząć, a Gemma jest jakaś wściekła, więc lepiej jej schodzić z drogi.
- Zauważyłam…
  Wyszliśmy z hotelu i poszliśmy na Dworzec Centralny. Pociąg miał opóźnienie około czterdziestu minut.
- Niezłe opóźnienie - zauważył Harry.
- To jest PKP…
- Dużo masz jeszcze gości do odebrania? Ja mam już na dzisiaj dosyć…
- Jeszcze tylko tą rodzinkę - odpowiedziałam.
- To może pojedziemy później do domu, bo tu nie ma warunków do pogadania.
Poszliśmy do malej kawiarenki. Usiedliśmy przy stoliczku i zamówiliśmy kawę.
- No to mów o co chodzi – zażądałam - Jesteś niezadowolony?
- Jestem bardzo szczęśliwy. Jak tego dokonałaś?
- Ruszyłam głową. Wrodzone zdolności - wyjaśniłam.
- No nic się nie zdradziłaś! Powinienem ci wymierzyć jakąś karę…
- Czy karę możesz mi wymierzyć w domu, nie teraz?
Harry nachylił się nad stolikiem i mnie pocałował.
- Dziękuje ci - powiedział.
- Do usług.
Zbliżał się czas, kiedy mieli przyjechać.  Gdy zjechaliśmy na peron, właśnie zapowiadano wjeżdżający pociąg.  Zaczęłam przyglądać się wysiadającym osobom, gdy wreszcie zobaczyłam Błażeja.
- O! Już są - powiedziałam do Harryego i pobiegłam w stronę Błażeja - Cześć ciociu! Cześć wujku! Przedstawiłam Harryego, który zaczął się też witać - A gdzie Mateusz?
- A, przyjedzie z ciocią Mirą - odpowiedziała ciotka Julita.
- Chodźcie, zaprowadzimy was do hotelu- powiedziałam.
- Czy ty się kiedyś zmienisz? - zapytał mnie Błażej.
- Na razie nie mam zamiaru - powiedziałam i uśmiechnęłam się - mam nadzieję, że masz garnitur? - zażartowałam.
- Nie! Wiesz, nie mam. Będę świadkiem w samych bokserkach. Co ty na to? Hah, ty i te twoje żarty. W ogóle się nie zmieniasz.
Wujek Tomek trzymał dużą walizkę. Błażko miał plecak. Harry chciał zabrać walizkę,  ale wujek Tomek powiedział, że da sobie radę.  Weszliśmy do INTERCONTINENTALU i zakwaterowaliśmy ich. Dostali dwa pokoje i się pożegnaliśmy. Wyszliśmy, wsiedliśmy do samochodów i pojechaliśmy do domu.      Harry jechał mi na ogonie. I raz mu się zdarzyło na mnie zatrąbić.
- Ja ci dam trąbić na mnie - powiedziałam sobie - pożałujesz w domu.
W domu nie było nikogo, nie licząc Małego Joe. Wszyscy odbierali jakieś rodziny. Mały Joe ucieszył się, jak nas zobaczył.
- Zjecie coś? – zapytał.
- Chyba zjemy - powiedział Harry.
- Muszę się trochę odświeżyć. Zaraz zejdę - oznajmiłam.
- Idę z tobą.
Gdy byliśmy już w pokoju, złapał mnie, mocno do siebie przytulił i zaczął całować.
- To za mamę, to za tatę, a to za niespodziankę - powiedział.
Okazało się, że mama wszystko mu opowiedziała.
- Rodzice są tobą zachwyceni.
- W przeciwieństwie do Gemmy - powiedziałam.
- Wiesz, ona ma humory, a z tego co się zorientowałem, to jest w ciąży… Więc musisz jej wybaczyć.
- Dzięki Bogu, kochać jej nie muszę - powiedziałam.
Poszłam do łazienki, umyć ręce i umyć twarz i gdy wyszłam, Mały Joe szedł w kierunku naszego pokoju.
- Już podaje! – powiedział - będzie wszystko stygnąć!
- Dobrze, już idziemy.
Wpadłam do pokoju i powiedziałam:
- Chodź, idziemy na dół. Mały Joe denerwuje się, że wszystko będzie zimne.
Harry pobiegł umyć ręce i dołączył do mnie w jadalni. Na stole stała waza z przepysznie pachnącym rosołem. Nalałam sobie trochę na talerz. Mały Joe nie wyszedł z wprawy. Jego rosół był przepyszny. Na drugie danie był ryż i potrawka z kurczaka. Do tego sałata ze śmietaną. Zjedliśmy z apetytem, co zauważył Mały Joe.
- A gdzie jest Zutek Mozart? - zapytałam.
- U mnie - odpowiedział- trudno, żeby siedział sam w pokoju. Czuł się taki porzucony. Strasznie płakał, więc pomyślałem, że go wezmę do pokoju.
Zutek Mozart podczas naszej nieobecności urósł. Nie widzieliśmy go tylko trzy dni, a urósł, jak niewiadomo co. Mały Joe bardzo się z nim zaprzyjaźnił. Podsuwał mu najlepsze kąski i bez przerwy z nim rozmawiał, a Zutek go słuchał. Harry nawet na początku był zazdrosny o Zutka,  ale jakoś się z tym pogodził. Gdy wróciliśmy Zutek nas przywitał głośnym miauknięciem, a gdy Harry do niego podbiegł, Zutek schował się za Małym Joe. Nadal był słodkim kociakiem i miał ochotę na zabawę, więc kiedy Harry chciał się z nim bawić, to się z nim bawił. Zresztą ze wszystkimi,  ale spać chciał już tylko u Małego Joe. Wieczorem Harry zabrał go do pokoju i gdy poszliśmy spać, Zutek siedział pod drzwiami i przerażająco płakał. Nic nie pomagało, więc Harry musiał go odnieść do Małego Joe. Gdy wrócił opowiedział, że Zutek od razu wskoczył na łóżko Małego Joe, położył się i zasnął.
- Przecież to mój kot - powiedział.
Wytłumaczyłam mu, że Zutek na pewno go bardzo lubi,  ale przyzwyczaił się, że śpi z Małym Joe. Harry jakoś się z tym pogodził.
  - O czym tak myślisz? - wybił mnie z zamyślenia Harry.
Siedziałam na łóżku i patrzyłam przez okno.
- A, o niczym… Tak zmęczona jestem - Nie masz pojęcia, jaka jestem szczęśliwa, że twoi rodzice mnie zaakceptowali. Mogłaby jeszcze Gemma,  ale tego nie przeskoczę - powiedziałam smutno.
- Widocznie zbliża jej się okres i dlatego  jest taka nieznośna .
- To jest w ciąży, czy ma okres? - zapytałam śmiejąc się.
- A skąd ja mam wiedzieć?! Zawsze była nieznośna przed „babską przypadłością!”- zacytował mnie Harry - co jutro mamy do roboty?
- Mamy spotkanie ze stylistami. Będziemy miały próbne fryzury. Niall pewnie powinien przymierzyć swój garnitur i sprawdzić, czy się w niego zmieści... Poza tym dziś mamy wieczory my  panieński, a wy kawalerski. Pamiętasz?
- Wiesz, nie mam wcale ochoty na to. Znowu picie, a nazajutrz kac…
- To nie pij za dużo. Najlepiej to udawaj, że pijesz.
- Postaram się… A ty nie rozrabiaj za bardzo - powiedział. Przytuliłam się do niego.
- Najchętniej to bym w ogóle nie poszła…
 Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Harry pobiegł otworzyć. Usłyszałam jakieś głosy i zaciekawiona zeszłam na dół. Zobaczyłam Liama, który wprowadzał jakiś mężczyzn. Czy to byli chłopaki z The Wanted?! Znowu? Ujrzałam Jay’ a.
- Cześć piękna!- zawołał wchodząc - Wpadliśmy na wasz ślub! Chyba nie macie nic przeciwko,  ale dostaliśmy zaproszenie.
- Bardzo się cieszę!
Kogo jeszcze chłopaki ściągną? - pomyślałam.
Mały Joe zaczął się krzątać po kuchni.
- Nie, nie będziemy nic jedli! Chłopaki wymogli na mnie, że muszą się przywitać z Harrym i Megan, a teraz zawiozę ich do hotelu - powiedział Liam.
  Wiedziałam, że ciotka Mira, ciotka Julita, wujek Tomek i chłopaki mieli pojechać do moich dziadków, więc miałam ich z głowy. Wszystkie pozostałe pary młode, musiały się zajmować swoimi rodzinami. Zastanawiałam się, czy Harry nie powinien pojechać do hotelu do rodziców,  ale postanowiłam się w to nie wtrącać. Mieliśmy jeszcze trochę czasu, gdy chłopaki z The Wanted z Liamem odjechali. Powiedziałam Hazzie’ e, że idę się położyć. Oczywiście poszedł ze mną.
- Trzeba się trochę przespać przed wieczorem…- powiedziałam, kładąc się. Zasnęłam w ramionach Harryego.
  Znów śnił mi się ślub. Tym razem doszłam bez potknięcia do stołu urzędnika,  ale gdy składaliśmy przysięgę małżeńską, Harry pominął małe słówko „NIE” i wyszło: „ŻE CIĘ OPUSZCZĘ, AŻ DO ŚMIERCI”. Wszyscy goście ryknęli śmiechem i to mnie obudziło.
- Co? Znowu coś ci się przyśniło? - zapytał Harry przyglądając mi się.
- Spałeś trochę?
- Wolałem patrzeć na ciebie jak śpisz. No więc, co ci się śniło?
- Że się pomyliłeś podczas składania przysięgi i powiedziałeś, że mnie opuścisz, aż do śmierci…
- Tego się boję najbardziej, że się pomylę.
- A nie nauczyłeś się na pamięć?
- No nauczyłem się,  ale boje się, że się pomylę, ale Liam zrobił niespodziankę z chłopakami, co?
- Daleko nie mieli…
- Jak to?
-  Z ich trasy wynikało, że ostatni koncert mieli w Paryżu…
- No tak. To rzut beretem. Koncert był wczoraj, więc przylecieli na nasz ślub… A co ci Jay szeptał na ucho?
- A to niech zostanie słodką tajemnicą między mną, a Jay’ em - uśmiechnęłam się.
Usłyszeliśmy kroki na korytarzu. Trzasnęły obok drzwi. Oznaczało to, że ktoś już z naszych wrócił.
- Harry, powiedz mi, bo coś mnie nurtuje. Gdy byłam w hotelu, bo zawiozłam twoich rodziców, recepcjonistka powiedziała, że mamy zarezerwowane całe piętro. Co to ma znaczyć?!
- Wiesz, że zarezerwowany jest cały hotel. Hotel jest na dziewięćset gości, a mamy pięciuset. Postanowiliśmy z chłopakami, że każdy ma swoje piętro, żeby nikt się nie kręcił i nie przeszkadzał.
- Cwaniaki! - powiedziałam, śmiejąc się.  Harry coś pomyślał i wyskoczył z łóżka – Dokąd idziesz?
- Muszę coś przynieść - powiedział wychodząc z pokoju. Po krótkiej chwili przyszedł, niosąc jakieś zawiniątko.  Wyciągnął zapakowaną paczuszkę i podał mi ją.
- Co to?
- To prezent ode nie dla ciebie.
Gdy rozpakowałam papier, zobaczyłam znajome pudełko z napisem W.KRUK.  w pudełeczku leżał złoty naszyjnik. Bardzo delikatny z ametystami. Był przepiękny.
- Ale… Y… A…, ale… Nie mogłam z siebie nic wydusić.
- Co się stało? - zapytał Harry. Przyglądał mi się i widziałam, że zaraz wybuchnie śmiechem - To prezent ode mnie dla ciebie z okazji ślubu.
- Ale … Y… A…, ale.. ja nie mam nic dla ciebie - prawie się rozpłakałam.
- Już ci powiedziałem, że jesteś najwspanialszą dziewczyną jaką miałem i zrobię dla ciebie wszystko.  Nie możesz nie przyjąć  tego prezentu, bo pojutrze zostajesz moją żoną. Coś sobie postanowiłam. Muszę jutro kupić tylko dużą wstążkę. Pocałowałam Harryego i zerknęłam na zegar.
- Która to godzina? - zapytałam.
Harry popatrzył na zegarek i powiedział:
- Za dziesięć szósta.
- Musimy się zacząć szykować. Zdaje się, że ty musisz być o siódmej w INTERCONTINENTALU.
Harry wyskoczył z pokoju i pobiegł do łazienki. Pobiegłam za nim. Stał pod prysznicem, a ja byłam zęby. Bardzo szybko wyszedł spod prysznica i zaczął się golić. Wykorzystałam to i wlazłam pod prysznic.
- AUA!- Krzyknął Harry.
- Co się stało? - zapytałam wychodząc spod prysznica.
- Zaciąłem się!
- Biedny…- podeszłam do niego, aby sprawdzić jak bardzo jest poszkodowany.  Miał małą rankę koło ucha. Wzięłam plaster i zakleiłam. Wcześniej pocałowałam i zapytałam:
- Boli?
- Już nie…- odpowiedział uśmiechając się.
- Widzę, że się sam ukarałeś - powiedziałam.
- Za co? - zdziwił się.
- Za trąbienie na mnie.
- Byłaś taka poważna, że chciałem cię rozweselić.
W tym momencie ktoś zapukał do drzwi łazienki.
- Długo jeszcze? - usłyszeliśmy głos Ellie.
- Jeszcze dwie minutki! -  powiedziałam.
- Pospiesz się!
Usłyszeliśmy, że Ellie odchodzi. Przebiegliśmy szybko do pokoju  i trzasnęłam drzwiami. Po chwili usłyszałam szybkie kroki w kierunku łazienki.
- Ubieraj się i zmykaj - powiedziałam.
- A może ja zostanę z wami? - zapytał z iskierką w oku.
- Hazzie, to jest wieczór panieński. Na nim mogą urzędować tylko panny…
- A ja mam takie ładne loczki… Zrobisz mi jeszcze rumieńce burakiem i piegi i będę taka ładna dziewczynka!
- Uciekaj! - powiedziałam groźnie - Spotkamy się pewnie rano…
- A co wy planujecie na całą NOC?!
- Tego nie wiem. Wieczór panieński jest organizowany przez druhny…
 Harry wyszedł z niezadowoloną miną.
- Co ty tu robisz? Powinieneś być w INTERCONTINENTALU! – powiedziała Danielle.
- Poczekają…- Wyjaśnił Harry, po czym usłyszałam trzaśnięcie drzwiami.
Do drzwi ktoś zapukał.
- Kto tam?
- Danielle.
- Wejdź.
- Nie mogliście się rozstać? - zapytała z przekąsem.
- Nie, nie chciał iść. Chciał koniecznie, żebym go przebrała za dziewczynkę - zaczęłyśmy się śmiać, przypominając sobie Nialla - W co się ubierasz? - zapytałam.
- W dżinsy i jakiegoś t-shirta. Przecież, to tylko wieczór panieński. Łazienka jest zajęta, to posiedzę z tobą, bo jakoś mi smutno…
Po piętnastu minutach drzwi od łazienki trzasnęły i Danielle wyskoczyła z pokoju.
- No wreszcie!  - krzyknęła Dani.
- Megan zajmowała strasznie długo łazienkę - zaczęła się tłumaczyć Ellie.
- Chyba nie była tam sama.
- Jak, to? Harry jeszcze w domu?
- Nie, już poszedł.
  Za pięć siódma byłyśmy wszystkie gotowe. Mama wymigała się z wieczoru panieńskiego i pojechała do swoich rodziców. Równo o dziewiętnastej zadzwonił dzwonek do drzwi. Siedziałyśmy w salonie i Ellie poszła otworzyć. Przez drzwi zaczęło wchodzić bardzo dużo osób. Była Gemma, Ewelina. Były to głównie osoby, których nie znałam . Wreszcie zobaczyłam jakieś znajome twarze.
- Cześć dziewczyny!!! - krzyknęłam i rzuciłam się w stronę Gabrieli i Dominiki, aby je przywitać.
Wszyscy goście byli obładowani paczkami.  Zabrakło krzeseł. Mały Joe pobiegł na górę i zaczął znosić miejsca do siedzenia. Po chwili zniknął w kuchni i wyniósł lemoniadę.
- Lemoniada?! - powiedziała Gemma.
- Jak chcesz coś mocniejszego, to zaraz dostaniesz - odpowiedziała Ellie. Podeszła do Małego Joe i coś mu powiedziała na ucho. Mały Joe pokiwał głową i wyszedł. Po chwili przyniósł szklaneczkę dla Gemmy. Szklaneczka była biała i domyśliłam się jaka była jej zawartość.
- Czy ktoś chce jeszcze coś mocniejszego? - zapytał Mały Joe.
Nikt się nie odezwał. Wszystkie sączyłyśmy lemoniadę. Gemma wzięła spory łyk napoju i wyszły jej oczy z orbit.
- Co to za paskudztwo!? - powiedziała.
- To jest bardzo dobra, grecka wódka. Nazywa się Ouzo.
Gemma spróbowała jeszcze raz i wypiła duszkiem do dna.
- Mogę jeszcze? - zapytała.
- Lepiej nie - odpowiedziała Eleanor. Gemma była zawiedziona.
Ktoś krzyknął:
- PREZENTY!!!
I zaczęła się ceremonia rozdawania prezentów.  Gdy wszystkie prezenty były już rozdane, zaczęłyśmy je rozpakowywać. Dostałam pięć kompletów bielizny w różnym stylu. Pomyślałam, że Harry się ucieszy… bielizna była bardzo różna,  ale to bardzo różna i w różnych kolorach. Od fioletu po czerwień. W następnej paczce były podwiązki. Dostałam bransoletkę na nogę, wisiorek z medalionem, perfumy i parę różnych innych rzeczy. Doszłam do wniosku, że nad przydatnością tych rzeczy, będę się zastanawiać później. Podziękowałam wszystkim za prezenty i pobiegłam na górę zabierając je. Rzuciłam prezenty na łóżko i pobiegłam na dół. Zauważyłam, że Gemma miała już lepszy humor.  Na stolikach stały jakieś przekąski i napoje. Wiedziałam, że Mały Joe trzyma zmrożone szampany w lodówce, a miałam ochotę na szampana, więc nie piłam nic innego, tylko wodę.  Było dosyć wesoło. Dziewczyny opowiadały różne dowcipy. Wszystkie się zaśmiewałyśmy.  Z wieży płynęła muzyka One Direction. W pewnym momencie Dominika mi szepnęła na ucho:
- A co to za zespół właśnie śpiewa?
  Właśnie była solówka Hazzy, więc powiedziałam:
- Właśnie śpiewa mój przyszły mąż.
- A teraz mój!- powiedziała Ellie.
- I mój!- rzuciła Ellie.
- To ilu jest ich w zespole? - padło pytanie.
- No jak to? Nie wiesz? Pięciu.
- Cały zespół składa się z dziesięciu,  ale śpiewa pięciu. Reszta to „grajki”. Nie wiecie, czy Simon już przyjechał? W tym zamieszaniu już się  pogubiłam - powiedziała Ellie.
- Ile kursów zrobiłaś dziś na Okęcie? - zapytałam.
- Chyba z sześć…
- Ja jeździłam trzy razy – powiedziałam - i odbierałam z Dworca Centralnego.
Na oplotkowywaniu chłopaków zeszła nam następna godzina.  Ktoś zadzwonił do drzwi.
Gemma się podniosła i poszła chwiejnym krokiem otworzyć drzwi.  Za drzwiami stał jakiś mężczyzna. Nawet przystojny. Gemma wpuściła go do środka.
- Małolaty na górę - powiedziała. Domyśliłam się o co chodzi i szepnęłam do Eweliny chodź ze mną na górę. Bliźniaczki do nas dołączyły.  Poszłyśmy do mnie do pokoju i się rozsiadłyśmy. Nie zauważyłam, że za nami poszedł Zutek, który wślizgnął się do pokoju.  Gdy go zauważyłam, wzięłam go na ręce i powiedziałam:
- Witaj Zutku, co cię tu sprowadza?
Ewelina się zachwyciła:
- Jaki piękny!
- To Zutek Mozart. Zutku, poznaj Ewelinę, bo moje przyjaciółki Gabrielę i Dominikę już znasz.
Zutek zaczął mruczeć i zaczął się kręcić. Postawiłam go na ziemi, a on wskoczył Gabrieli na kolana.
- Dlaczego Zutek? - zapytała Ewelina.
- Tak go nazwał Harry. Właściwie Zutek Mozart.
Wszystkie ryknęłyśmy śmiechem. Opowiedziałam im historię z prawdziwym Zutkiem, a potem z kotem.  Z domu dochodziły piski i wrzaski dziewczyn.
- Co oni tam robią? - zapytała Ewelina.
- Podniecają się na widok gołego faceta - rzuciła prosto z mostu Dominika.
- To chodźcie popatrzeć!- powiedziała Ewela.
- Nigdzie nie idziesz. Jesteś pod moją opieką. Twoja mama by mnie zabiła, gdybym cię tam puściła, a jeszcze chcę sobie pożyć - oznajmiłam. Ewelina się nadąsała. Na dole zapanowała dziwna cisza, poczym dziwne wrzaski. Usłyszałam jakieś szybkie kroki na korytarzu. Do pokoju wparował Harry.
- O! Tu jesteście! - powiedział. Widziałam, że kamień spadł mu z serca.
- Pozwólcie, że przedstawię wam mojego narzeczonego. To jest  Harry, to jest Dominika, a obok Gabriela. Ewelę już znasz. A co wy tu robicie? - zapytałam zaskoczona.
- Nudno było na tym wieczorze kawalerskim i zdecydowaliśmy, że zrobimy wam nalot.
- Już wiem nawet, czyj to pomysł - powiedziałam śmiejąc się.
- To co? Zrobisz mnie na dziewczynkę?
- Siadaj! Tylko się nie kręć! - powiedziałam, udając powagę. Harry usiadł tyłem do toaletki, a ja zabrałam się za malowanie Harryego. Dziewczyny zaczęły się śmiać. Wyciągnęłam eliner.  Postawiłam go na toaletce. Harry miał na sobie fioletową bluzkę, więc wyciągnęłam cień do powiek o kolorze fioletowym i zaczęłam malować powieki.
- Nie łaskocz!- wrzasnął i zaczął robić głupie miny. Dziewczyny parsknęły śmiechem. Wzięłam eliner do ręki i zaczęłam malować kreski.
- Teraz otwórz oko - zażądałam.
- Które? - zapytał.
- Może być prawe- zaczął robić zeza, więc żeśmy się pokładały ze śmiechu - Harry, otwórz oczy i popatrz do góry i nie zwracaj na mnie uwagi.
- Ale to będzie takie ciężkie…- westchnął.
- Przestań się wydurniać, bo ci wsadzę szczoteczkę do oka!
- Jaką szczoteczkę?
- Do rzęs! - zdenerwowałam się.
Harry zamarł. Patrzył w sufit, więc przystąpiłam szybko do malowania rzęs. Potem wzięłam pędzel do różu i namalowałam mu piękne dwa rumieńce.
- Jeszcze usta - powiedział Harry. Wpadłam na szatański pomysł i pomalowałam mu usta w serduszko.
- Warkoczyki też ci zapleść? - zapytałam.
- Ale z kokardami - powiedział.
- Doma, wyciągnij z tamtych paczek, które leżą na łóżku, jakieś kokardy - poprosiłam.
Gabriela wstała z ziemi i się zapytała:
- Gdzie jest toaleta?
Kiedy jej pokazałam, wybiegła szybko.
- Pospiesz się!- krzyknęła za nią Dominika, która podała mi wstążki. Jedna była różowa, a druga złota.
- Nie ma drugiej różowej? - zapytałam.
- Nie…
- Mmm… Różowy! - powiedział Harry - Czy mogę się już zobaczyć?
- Jeszcze nie! - powiedziałam i zaczęłam pleść warkocze.
W toalecie nastąpiła wymiana i widziałam, że Ewelina też ledwo siedzi. Zaplotłam szybko warkocze i zawiązałam dwie wielkie kokardy.  Harry siedział z zamkniętymi oczami, więc złapałam aparat i pstryknęłam mu zdjęcie.
- Możesz otworzyć oczy.
- Chyba mi się trochę kleją…- powiedział.
 Najpierw otworzył jedno, potem drugie. Ewelina wybiegła do toalety.
- Co tu tak wesoło? - usłyszeliśmy głos Louisa.
- Zapraszamy!- rzuciłam.
 Louis wszedł do środka i zapytał:
- Co to za przystojniaczka siedzi przy lustrze?
- To Henia- odpowiedziałam.
- HENA?
- Nie HENA, tylko Henia- poprawiłam go.
- Muszę się zastanowić nad ślubem… może zmienię wybrankę…
Harry odwrócił się do lustra. Do pokoju weszły Dominika z Ewelą.
- Cześć Lou!- powiedziała Ewela.
- O! Nie przedstawiłam was. To jest Lou, a to jest Dominika i Gabriela.
- Ładna dziewczynka jestem, prawda? - zapytał Harry, przeglądając się w lustrze.
- Poczekaj, tylko o jednej rzeczy zapomniałam.
Wzięłam ołówek i narysowałam mu piegi  na nosie.
- JA TEŻ CHCĘ!!!- powiedział Louis.
- Dajcie mi jakąś kieckę!- powiedział Harry.
- Nie wiem, czy coś, będzie na ciebie pasować…- powiedziałam.
- No spróbujemy!
Znalazłam jakąś dżinsową spódnicę i wyciągnęłam białego t-shirta Harryego. Rzuciłam Harryemu:
- Idź się przebierz.
- A nie mogę tutaj?! - zapytał.
 Moje spojrzenie mówiło wszystko, więc wyszedł do łazienki.
- W jakim kolorze chcesz makijaż Lou?
- CZERWONY!!!
Umalowałam szybko Louisa.
- Nie wiem tylko, co mam zrobić z twoją fryzurą…
- Poczekaj, Eleanor ma u siebie perukę - powiedział i wyleciał z pokoju. Po chwili przyszedł Harry. Był ubrany w spódnicę i bluzkę.
- Nie mogę dopiąć tylko tej spódnicy…
- Zaraz się coś wykombinuje - odpowiedziałam.
Wyglądał przekomicznie. Na nogach miał  białe, frotowe skarpetki  i białe Conversy. Całość wyglądała prześmiesznie.
- Poczekaj, dam ci jeszcze pasek.
Wygrzebałam szeroki pasek i rzuciłam w Harryego. W tym momencie wszedł Louis w peruce.  Harry, gdy go zobaczył próbował usiąść,  ale nie mógł, bo spódnica była troszkę za ciasna. Louis miał na sobie żółtą sukienkę Ellie. Założył stanik, który wypchał sobie  skarpetkami. Pupa nie była gorsza. Nie wiedziałam, co włożył w majty,  ale wolałam nie wnikać.
- Ja też chcę takie piersi!!- powiedział Harry.
- To se wypchaj!- powiedział Louis. Dominika znowu musiała wyjść z pokoju.
- Megan, prawda że mi pomożesz? - zapytał błagalnie Harry, który ściągnął koszulkę pokazując swój kaloryfer.
- Ładny kaloryfer - pochwaliła go Gabriela, co było rzadkością. Wyciągnęłam czerwony stanik.
- A nie może być ten fioletowy? - zapytał.
- Heh… No dobrze…- powiedziałam i próbowałam założyć na Harryego. W obwodzie niestety był za ciasny. Przedłużyłam szybko o dwa rozmiary stanik i wreszcie go zapięłam.
- To, co? Skarpetki wkładamy, czy coś innego? - zapytałam.
- A może być wata?
Wypchałam stanik watą i Harry założył koszulkę.
- Teraz inaczej wyglądam, prawda? - Harry złapał się za piersi. - Mmm… mięciutkie!
- Daj pomacać! - krzyknął Lou.
- Precz od moich piersi zboczeńcu jeden!
- Co tu się dzieje? - usłyszeliśmy głos Ellie, która pojawiła się w pokoju.
- Droga Eleanor, przedstawiam ci moje nowe przyjaciółki. To Luiza, a to Henia - „dziewczynki” dygnęły niezgrabnie. Ellie ryknęła głośnym śmiechem.
- Chcesz pomacać? - zapytał Lou.
- Droga Ellie, to jest zboczeniec! Chciał mnie macać! - krzyknął Harry.
- Chciała!- poprawił go Louis.
Dziewczyny pokładały się ze śmiechu na podłodze. Ellie się popłakała ze śmiechu. Zrobiłam zdjęcie, a Ellie rzuciła:
- Chodźcie na dół.
Z aparatem w rękach zeszłam na dół. Po przystojniaczku, który przyszedł przed chłopakami, nie było ani śladu.  Weszłam do salonu i zobaczyłam chłopaków z The Wanted.
- Cześć piękna! - krzyknął Jay.
- To wy się znacie? - zapytała Gemma.
- Troszkę…- odpowiedziałam. Jay się uśmiechnął. Za chwilę za mną zeszły Gabriela, Dominika i Ewelina. Potem Ellie. Zaczęłam robić zdjęcia.
- Pozwolicie, że uwiecznię wieczór panieński?
Na schodach coś zaczęło się dziać.  Schodziła Luiza chwiejnym krokiem. Robiłam zdjęcia jak oszalała.
- Przedstawiam wam moje dwie nowe przyjaciółki – oznajmiłam - Luiza i Henia.
Niall spadł z kanapy. Luiza powiedziała cienkim głosikiem:
- Kochaniutki, chyba zjadłeś za dużo perogów…
Ryk, jaki wybuchł , gdy chłopcy stanęli na dole mógł być porównywalny tylko z wybuchem bomby atomowej…
- Ja też tak chcę!- powiedział Jay.
- Tylko my dwie jesteśmy nowe i możemy być nowe - powiedziała Henia.
- Megan, czy ja mogę poderwać Henię? - zapytał Nathan.
- Łapy precz!- pisnęła Henia.
Nathan wstał i zaczął iść w stronę Heni, która zwiała na górę do naszego pokoju i tam się zamknęła.
- Jest nieśmiała - powiedziała Luiza.
Nath złapał Luizę za tyłek i stwierdził:
- Jakaś miękka ta pupcia…
- Ty brutalu!- uderzyła go lekko Luiza.
Wieczór mijał szybko. Henia i Luiza były przebojem wieczoru i panieńskiego i kawalerskiego.
Goście rozeszli się koło piątej nad ranem, a my rozeszliśmy się po pokojach.
- Pa Heniu!- zawołał Lou od swoich drzwi.
 Henia posłała mu buziaczka i weszła do pokoju.
- Heniu, pozwolisz, że zrobię z tobą porządek.
- A musisz?
- No z dziewczyną spać nie będę!
- No dobrze - powiedziała niechętnie Henia.
Zmyłam szybko makijaż, rozplątałam włosy, rozpięłam spódnicę, która o dziwo nie pękła i powiedziałam:
- Z resztą dasz sobie radę sam.
 Nie mógł jednak rozpiąć stanika i podszedł do mnie.
- Czy możesz to ustrojstwo rozpiąć?
Rozpięłam i przejechałam palcem po kaloryferze.
- No, przestań! Ty niegrzeczna dziewczynko!
 W sąsiednich pokojach słychać było  wybuchy śmiechu.  Harry zainteresował się tym, co dostałam.
- Zdaje się, że nie będziemy się nudzić w podróży poślubnej - powiedział na to wszystko.
Zgarnęłam prezenty i wskoczyłam do łóżka.
- Nie tak szybko - powiedział.
- Ale o co chodzi? - zapytałam zdziwiona.
- Czy możesz tu do mnie podejść? - zapytał.
- Nie…- powiedziałam  z uśmiechem na ustach.
- Lepiej tu podejdź, bo będę musiał cię sam przynieść - oznajmił.
- Nie…
Harry wskoczył na łóżko i przewrócił mnie na brzuch. Zaczął mnie łaskotać.
- A to za co? - powiedziałam dusząc się ze śmiechu.
- Za to, że nic nie powiedziałaś.
- O czym?
- O moich rodzicach.
- A nie jesteś zadowolony?
- Ja, bardzo.
 Puścił mnie.
- Mniej Gemma…
- A to czemu?
- Pokłóciła się z mamą, a z ojcem już dawno i nie chce go przeprosić. Gdy ich zobaczyła, to myślałem, że ją szlag trafi.
- A, to dlatego była taka nie miła dla mnie?
- Ale się rozkręciła, przecież.
- Tak, po Ouzo na pewno…- przypomniałam sobie jej minę.
Harry mnie pocałował i powiedział:
- Dziękuję.
- Miła ta kara - powiedziałam.
- Bałem się, jak zareagujesz,  ale okazało się, że nie było tak tragicznie.

 

* Cześć i czołem! Kolejny rozdział wrzucony z dedykacją dla dwóch najbardziej aktywnych dziewczyn :) Dla Kamili i dla Klary dzięki Wam :** Postaram się także jutro coś wrzucić, ale nie wiem, czy będę miała dostęp to internetu... Zdjęcie przedstawia Intercontinental ;)
                                                                                                             ~Meg

3 komentarze:

  1. Dziękuje <3. Tak w ogóle jestem Karolina . ;D Klara to tak jakoś mi się wzięło xD . Wspaniały . Z niecierpliwością czekam na kolejny <3 . Mam nadzieje że będzie już jutro . A jeśli nie to chociaż w tygodniu bo do następnego piątku nie wytrzymam ;D . <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej Karolino ;* Ja jestem Gosia xD :> Postaram się zaraz wrzucić :> Zobaczę, co da się zrobić :>

      Usuń
  2. *__________________* ŚWIETNY ROZDZIAŁ JAK ZAWSZE, MASZ NAPRAWDĘ TALENT. ; d I DZIĘKUJE ; ** < 3

    OdpowiedzUsuń