sobota, 8 grudnia 2012

Rozdział Pięćdziesiąty Pierwszy


Dni mijały, a my nadal leżałyśmy w swoich łóżkach. Czułam się, jakbym była przybita do tego łóżka… Głowa mnie mniej bolała i regularnie miałam zmieniany opatrunek. Miałam nadzieję, że włosy odrosły, no w każdym bądź razie odrastają. Ellie nadal była podłączona do kroplówki,  ale wyglądała trochę lepiej i nawet nabrała kolorów. Duży Bo czuwał nad nami najlepiej jak mógł i siedział bez przerwy w swoim fotelu. Chłopcy nadal nic nie wiedzieli, gdzie my się znajdujemy. Całe szczęście! Jutro mieli jechać do Townswille.
Otworzyły się drzwi. Do pokoju wszedł Duży Bo.
- Przywiozłem wam kogoś.
- Co, Kazik przyjechał - zapytałam.
- Cześć słoneczko! - usłyszałam
- Skąd ty się tu wzięłaś? - zapytałam, gdy weszła.
- Nie mogłam wcześniej przylecieć, bo nie było biletów. Przyleciałam najwcześniejszym lotem, jaki udało mi się załatwić. Jak się czujecie?
- Ellie dzisiaj chyba wyjdzie ze szpitala, a ja nie wiem, ile czasu mnie tu będą trzymać...
-Duży Bo odebrał mnie z lotniska i od razu przyjechaliśmy tutaj - powiedziała mama i dała mi siarczystego buziaka.
- A ja nie dostanę? - zapytała Ellie.
- Dostaniesz - powiedziała mama i podeszła do niej - Świetnie wyglądasz!
- I tak też się czuje - odpowiedziała.
Do pokoju wpadła pielęgniarka.
- Jak tam dziewczyny? O, widzę że macie gościa.
- To moja mama - powiedziałam.
- Czy będę mogła porozmawiać z doktorem Janem?
- Tak, oczywiście. Może pani pójść ze mną?
 Wyszły.
- Bo, nic mi nie powiedziałeś, że mama przylatuje. Masz u mnie minusa - zaczęłam się śmiać.
- Dopiero wczoraj się dowiedziałem. Mama zadzwoniła do mnie z lotniska i prosiła, żebym po nią przyjechał.
- Z Chicago!?
- Nie z Chopina. Posłusznie pojechałem i dostarczyłem na miejsce. W którym pokoju możemy zakwaterować mamę? - zapytał.
- Obecnie jest wolny pokój Harryego. Możesz zakwaterować tam.
Po pewnym czasie przyszła mama. Była już w całkiem dobrym humorze.
- Co mówił lekarz? - zapytałam.
- Ellie będzie mogła dzisiaj wyjść, a ty Megan jutro.
- Ja bez Megan nigdzie nie idę!
 W tym momencie wszedł doktor Jan.
- Czy ja dobrze słyszę? Tak pani dobrze u nas?
Ellie się zarumieniła.
- Przyszłyśmy tutaj razem, położył nas pan razem to i wyjdziemy razem -  powiedziała Ellie.
- Musimy przeprowadzić jeszcze badania. Niestety w tubie…- powiedział uśmiechając się do mnie - żeby sprawdzić, czy jest wszystko w porządku. Nie powinno się  pani już kręcić w głowie. Mam nadzieję, że pani nie będzie tak emocjonalnie podchodziła do tego badania.
Parsknęłam śmiechem i wydusiłam:
- No, już chyba nie…
- Widzę, że pani koniecznie chce dzisiaj wyjść - powiedział do mnie - zaraz zadzwonię i dowiem się czy nie mają wolnego miejsca na badania, bo bez tego ani rusz.
Wyszedł.
- To co to się działo z tym badaniem? - zapytała mama.
- Znowu dostałam ataku histerii.
Wszyscy wybuchli śmiechem. Wpadła siostra i powiedziała:
- Jedziemy.
Zabrała mnie do tej przeklętej tuby. Przeniesiono mnie z łóżka na łóżko rezonansu i zaczęły się badania. O dziwo nie zemdlałam i nie czułam się sparaliżowana. Gdy skończyło się badanie, przewieziono mnie z powrotem do pokoju.
- I co, znowu miałaś histerię?
- Nie. Tym razem nie.
Po krótkim czasie przyszedł doktor Jan.
- Badania wyszły świetnie! Po zakrzepie nie ma ani śladu – powiedział - spróbujemy panią postawić na nogi.
Nacisnął guzik przy moim łóżku i poczułam, że siadam. Gdy byłam w pozycji siedzącej doktor zapytał:
- Nie kręci się pani w głowie?
- Nie.
- To niech pani sobie chwilę posiedzi i za chwilę postawimy panią na nogi.
Popatrzył na Ellie kartę.
- Tu jest wspaniale - powiedział - może się pani zbierać.
Zobaczyłam, że Bo łapie za telefon.
- Kazyk? Szykuj się. Na pewno Ellie przyjeżdża do domu. Tego nie wiem. Okaże się.
I się rozłączył. Po pięciu minutach siedzenia doktor powiedział:
- Proszę teraz przesunąć nogi nad ziemię.
Wykonałam polecenie.
- I wstajemy - wziął mnie na ręce, zsunęłam się z łóżka i stanęłam twardo na nogach - Jak się pani czuje?
- Świetnie.
- Nie kręci się pani w głowie?
- Nie.
- Proszę się przejść.
Niepewnie postawiłam pierwszy krok wsłuchując się w swoje ciało. Stwierdziłam, że wszystko jest w porządku, więc przeszłam dalej nie zastanawiając się nad niczym.
- No, więc właśnie. Tak miało być - powiedział doktor - pani też może się pakować. Idę wypełnić formularze wypisu i jak będą gotowe, będziecie panie mogły pojechać do domu.
- A co z tą kukłą na głowie? - zapytałam.
- Zrobimy mały opatrunek, żeby nie było widać, a jutro przyjadę do pani, aby zmienić opatrunek.
Wyszedł znowu. Mama zaczęła nas pakować.  Ellie była już prawie spakowana.
- Ubierajcie się - powiedziała.
Duży Bo wyszedł z pokoju, a my się w tym czasie przebrałyśmy.
Kiedy byłyśmy już gotowe, przyszedł doktor z formularzami. Wręczył nam je i życzył szerokiej drogi.
- Macie do mnie telefon. Gdyby coś się działo, to dzwońcie o każdej porze. Jutro będę u was koło dziewiątej - i wyszedł.
Duży Bo złapał nasze bagaże i poszliśmy do samochodu. Do domu dojechaliśmy w ciągu pół godziny. W drzwiach powitał nas Kazik.
- No, wreszcie! Poszły na badania i zostały dwa tygodnie - powiedział z wyrzutem.
Zaczęłyśmy się śmiać.
- Czy mam was zanieść na piętro? - zapytał Duży Bo.
- Czy mam cię strzelić? - zapytała Ellie.
Weszłyśmy same i poszłyśmy do naszych pokoi. Troszkę się zmęczyłam tym spacerkiem po schodach, więc usiadłam na łóżko. Popatrzyłam w lustro. Fryzura była dosyć dziwna. Miałam jakiś płaski placek na środku głowy.  Co z tym fantem zrobić?! Przecież nie mogę się tak pokazać Harryemu… zaczesałam włosy do tyłu. Podtapirowałam je trochę i było znacznie lepiej. Weszłam na Skype, ale Harryego nie było. Może mają koncert? - pomyślałam.
Do pokoju weszła mama z moją torbą. Zaczęłyśmy rozpakowywać moje rzeczy. Poustawiałam wszystko na swoim miejscu.
- Bardzo widać? - zapytałam.
- Co?
- Że mam wygoloną głowę…
- W tym uczesaniu nie widać - powiedziała mama.
Trochę mnie to ucieszyło.
- Nieźle mnie wystraszyłaś. Michała też… kiedy się dowiedzieliśmy, co się z tobą dzieje, Michał powiedział, że mam natychmiast lecieć. Dzięki Bogu wszystko jest już w porządku. Doktor Jan powiedział, że skrzep, który trafił do twojej głowy musiał się zrobić dużo wcześniej i miałaś wyjątkowe szczęście, że nic się nie wydarzyło na Seszelach.
- No… Pierwsze objawy były już na Seszelach - powiedziałam.
Przytuliłam się do mamy. Na korytarzu usłyszałyśmy:
- Obiad!
Zeszłyśmy na dół i zasiedliśmy do stołu. Z niedowierzaniem popatrzyłam na talerz zupy. TO BOTWINKA!!! Botwinka!
- Skąd to? - zdziwiłam się.
- Sprowadziłem z Polski - powiedział dumny Kazik.
- Jesteś wielki!
- Ale to ja jestem DUŻY - powiedział Duży Bo.
- Jeszcze mam jedną niespodziankę,  ale o niej nie powiem.
Zjadłam z apetytem botwinkę. Ellie przyglądała się jej nieufnie.
- Spróbuj! To jest moja ukochana zupa! Są w niej ogórki!
Ellie spróbowała i widziałam, że jej smakuje.
- Taką zupę, to ja mogę jeść! - powiedziała.
Kazik pozbierał talerze i zaczął wnosić drugie danie. Stanął przede mną talerz z kotletem schabowym, kapustą zasmażaną i ziemniakami.
- Zupełnie jak w domu! - powiedziałam.
Wszystko było pyszne. Ellie też smakowało.
- To teraz idziecie się położyć - zarządził Duży Bo.
Posłusznie pomaszerowałyśmy na górę. Położyłam się i włączyłam komputer. Połączyłam się z Harrym, który pojawił się na ekranie.
- Widzę, że macie wreszcie naprawione komputery. Wreszcie! - powiedział.
Uśmiechnęłam się szeroko.
- Co porabiacie? - zapytałam.
- Jesteśmy już w Townswille. Za trzy dni mamy koncert. Możemy sobie odpocząć. Jutro zwiedzamy okolicę, a potem z górki.
- Super! Nie długo się zobaczymy!
- NO…
Pogadaliśmy. Harry opowiedział dokładnie, co się u niego działo, a ja pilnowałam tylko, żeby nie zapytał co u mnie… na szczęście oto nie zapytał.
- Zmieniłaś fryzurę? - zauważył Harry.
- A… Jakoś tak - stwierdziłam, że jest bardzo spostrzegawczy.
- Całkiem nieźle - przyznał.
- Dzięki - odburknęłam.
Roześmiał się. Pożartowaliśmy trochę i zapytałam:
- A jak tam  Louis z porządkami?
- Ellie go pilnuje – powiedział - Jak się łączy z Lou, to każe sobie pokazywać cały pokój.
Wytrzeszczyłam oczy.
- Co ty powiesz?!
- Nie wiem, co zrobiła,  ale Louis twardo się trzyma i nawet nie robi bałaganu.
- Hardcore – odpowiedziałam - A jak pozostali?
- Niall skacze śmiejąc się, a Zayn się przegląda w lusterku.
- A… to sobie znalazł?
- Kupił nowe. Widocznie jakaś fanka mu ukradła…- zaczął się śmiać - A jak ty się czujesz?
- Dobrze. Jeszcze żyję - zażartowałam.
- A jak potomek?
- Nie daje się we znaki. Kazik o nas bardzo dba. Wyobraź sobie, że dzisiaj zrobił schabowego z kapustką zasmażaną! I moją ukochaną zupę, której na pewno nie znasz.
- A jaką?
- Botwinkę.
- Bo… co?
- Botwinkę.
- A jak to wygląda?
- Jak wrócisz, to może poproszę Kazika, żeby zrobił. A jak tam koncerty?
- Są okej. Napisaliśmy parę nowych piosenek i nie możemy się doczekać, kiedy wejdziemy do studia.
- To cieszę się bardzo i chętnie ich posłucham.
- To jak wrócimy - powiedział Harry.
- Okej. Jesteśmy umówieni - zaczęłam się śmiać.
W pewnym momencie zobaczyłam Louisa, który był jakiś smutny.
- Co się stało Louis’ owi? - zapytałam.
- Chyba tak na niego działa Ellie. Stracił poczucie humoru…
- O matko! To będzie nie do zniesienia…
- Przyznaję, że jest ostatnio  bardzo spokojny.
- Zawołaj go tutaj - powiedziałam- Cześć Lou! Jak się miewasz?
- A… Tak sobie.
- No, co się z tobą dzieje?
- Nic - odpowiedział wymijająco.
Postanowiłam pogadać z Ellie.
- A co taki smutny jesteś?
Louis na siłę się uśmiechnął.
- Jak będziesz  chciał, to pamiętaj, że zawsze możesz ze mną pogadać.
- To… Może później - powiedział i gdzieś poszedł.
- Harry, zrób coś, żeby odzyskać dawnego Louisa.
- Robiłem co mogłem,  ale nic.
- Niech on do mnie zadzwoni. Martwię się o Lou. Dobrze, że ty nie straciłeś humoru.
- Straciłem. Bo nie ma cię koło mnie - westchnął ciężko i zrobił smutną minę.
- Przestań! Nie rób miny przydeptanego jamnika - zdenerwowałam się.
- A co? Nie podoba ci się?
- Nie - warknęłam.
- No, już dobrze.
Pogadaliśmy jeszcze z godzinę i Harry musiał się rozłączyć, bo szli na wywiad do radia.  Postanowiłam pójść do Ellie. Zapukałam do drzwi i usłyszałam:
- PROSZĘ!
- Śpisz?
- Nie, nie śpię.
- Słuchaj, co się dzieje z Louisem?
- A co ma się dziać?
- Jest strasznie smutny. Harry narzeka, że całkowicie stracił humor. Wiesz coś na ten temat?
- Ścięliśmy się trochę. Taki bałagan robi, a zresztą wiesz. Powiedziałam mu, że ma spoważnieć, bo jak  nie, to się z nim rozwiodę.
- Ellie! Co ty wyprawiasz?! - zdenerwowałam się.
- To co powinnam. On musi się nauczyć porządku!
- No, ale nie w ten sposób. Wszyscy z tego powodu cierpią, że spoważniał…
- Jak to?
- Harry mówi, że w ogóle się nie uśmiecha, nie robi żartów. Jak nie on. Zrobił się właściwie nudny… Tego chcesz?
Eleanor się zawahała.
- No,  ale sama mówiłaś, że jest to uciążliwe, że jest bałaganiarzem.
- Bałagan, bałaganem,  ale przecież za to go kochamy. Za humor i za głupie dowcipy. Nikt nie jest idealny. Zadzwoń do niego.
- Dobra. Zaraz zadzwonię - powiedziała.
Wyszłam z pokoju i poszłam do siebie. Położyłam się. Za chwilę wpadła Ellie.
- Nie odbiera. Nie wiesz, co się dzieje?!
- A… Zapomniałam ci powiedzieć. Pojechali do radia. Spróbuj później.
Wypadła z pokoju, prawie zderzając się  z mamą.
- Co? Źle się czujesz? - zapytała mama.
- Nie, wszystko w porządku - odpowiedziałam.
- A jak głowa?
- W porządku, mamo. Harry zauważył, że zmieniłam fryzurę.
- A to nic mu nie powiedziałaś?
- A co miałam mu mówić? Jeszcze by przyjechał i przerwał tourne…
- No może i masz rację - powiedziała mama - chcesz pewnie się przespać?
- Jakoś właśnie zachciało mi się spać.
- To prześpij się - powiedziała wychodząc - zawołam cię na kolację - dodała.
Zasnęłam. Obudził mnie mamy głos.
- Słońce! Kolacja!
- Boże! Tyle czasu spałam?!
- Troszkę sobie pospałaś.
Wstałam jak pijana.
- Co, znowu masz zawroty głowy?!
- Nie. Dobrze mi się spało - powiedziałam, idąc za mamą.
Wcale nie byłam głodna i nie miałam na nic ochoty. Weszłam do jadalni. Usiadłam na swoim miejscu i zobaczyłam śledzie w śmietanie.
- Kazik! Skąd ty to wziąłeś?!
- To nie ja. To twoja mama.
Popatrzyłam na mamę pytająco, która odpowiedziała mi uśmiechem.
- Kiedy Kazik dzwonił po botwinę, powiedział, że marzysz o śledziach. Jakichś specjalnych i pomyślałam, że myślisz tylko o tych. Miałam rację?
- Pewnie, że miałaś rację.
Wszyscy wybuchli śmiechem. Nałożyłam sobie solidną porcje i zaczęłam jeść.  To było to, czego mi trzeba było. Mniam!
- Dasz spróbować tych śledzi? - powiedziała Ellie - Tyle czasu gadasz o nich.
- No, przecież są. Stoją. Proszę - odpowiedziałam.
- Nakładajcie sobie szybko, bo zaraz ich nie będzie…- powiedziała mama.
Ellie spróbowała i się uśmiechnęła.
- Rzeczywiście wspaniałe! - powiedziała.
Duży Bo nic nie powiedział, ale widać było, że mu smakowały. I to bardzo. Przy stole zapanowała cisza. Wszyscy zachwycali się śledziami. Zobaczyłam jeszcze półmisek z wędlinami.
- Mamo?! Przywiozłaś litewską?!
- Przywiozłam. Wiem, że to twoja ulubiona.
- Bosko! A tatara przywiozłaś?
- Nie dostałam - powiedziała smutno.
- Nie szkodzi!
Okazało się, że mama przywiozła całą szynkę.
- Dobrze, że mnie nie złapali na granicy.
- Dlaczego?
- A to nie wiesz, że do Stanów, nie wolno wwozić jedzenia?
 Zdziwiłam się.
- Widać dużo rzeczy jeszcze nie wiem - skwitowałam. Wszyscy zachwycali się  śledziami i szynką.
- Polacy mają bardzo dużo potraw - powiedział Kazik.
- Których jeszcze nie jedliście - dodałam.
- A dlaczego my tego w Polsce nie jedliśmy?!
- Już ci mówiłam. Przecież kucharzem w Polsce był Mały Joe. Gotował jak potrafił.
- A no tak… To następnym razem będzie gotować Kazyk.
- Nie wiem, czy Mały Joe się nie obrazi…
- Schabowego też jadłam po raz pierwszy.
- Harry jadł schabowego i bardzo mu smakował. No i sławne pierogi, które jedliście regularnie przez Nialla…
Wszyscy zaczęli się  śmiać, bo Ellie przypomniała Nialla i Zayna siedzących na pierogu wiśniowym. Po kolacji wzięłam herbatę i poszłam na górę. Wreszcie mogłam wziąć długi prysznic i spokojnie pomyśleć. Pogłaskałam się po brzuchu.
- Halo! Jesteś tam? - powiedziałam,  ale nie było odpowiedzi.
Okazało się, że Ellie kończy trzeci miesiąc ciąży, a ja jestem w połowie drugiego miesiąca…
Włączyłam komputer,  ale Harryego nie było. Położyłam się do łóżka, poczytałam trochę książkę i zasnęłam. Coś mi się śniło,  ale wiem, że gdzieś  uciekałam. Nie wiem przed czym, przed kim i dlaczego, ale to straszne wrażenie, że coś mnie goni mnie obudziło. Poczułam, że ktoś leży obok mnie. Prawie krzyknęłam,  ale nie mogłam, bo ktoś zaczął mnie całować. Co jest? - pomyślałam i otworzyłam oczy. Zobaczyłam, że jest jasno i zobaczyłam twarz Harryego.
- C… C…. Co ty tu robisz?! - wydusiłam z siebie.
- Leżę i całuję moją żonę.
- Przecież powinieneś być w Australii!
- Za bardzo się stęskniłem.
- Kiedy przyleciałeś?!
- Jakąś godzinę temu.
- Czemu mnie od razu nie obudziłeś?
- Bo tak smacznie spałaś i nie chciałem cię budzić.
- A kto cię wpuścił?
- Duży Bo.
- Która jest godzina?
- Wpół do ósmej. Jeszcze jakieś pytania?
 Pocałował mnie i zauważył opatrunek.
- Co się stało z twoją głową?
 Usiadłam poprawiając fryzurę.
- Nic - powiedziałam.
- No, jak to nic? Przecież masz opatrunek! Co? Uderzyłaś się? Przewróciłaś się?
- Nie. Zrobili mi operację…
- JAK TO?!- usiadł obok mnie.
- Wylądowałyśmy z Ellie w szpitalu.
- JAK TO?! CO SIĘ STAŁO?!
- Dasz mi powiedzieć? Już teraz ci wszystko powiem. No, więc z Ellie wylądowałyśmy obydwie w szpitalu. Ellie leżała pod kroplówką, a ja musiałam mieć zrobione badania, bo wyniki, które były zrobione w Polsce, były niejednoznaczne i popuchły mi nogi. Wsadzili mnie do tuby. To znaczy zrobili mi rezonans magnetyczny. Miałam znowu takie przeżycia jak z rekinami. Doktor zaczął coś podejrzewać. Dał mi środki na uspokojenie i znowu wsadzili mnie do tuby. Okazało się, że mam skrzep w mózgu i potrzebna była natychmiastowa operacja. Zrobili mi małą dziurę w głowie, wyjęli skrzep, a wcześniej musieli mi wygolić kawałek włosów - powiedziałam z rozpaczą.
- To dlatego zmieniłaś fryzurę?
- Nie chciałam ci nic mówić, bo wiedziałam, że byś przerwał tourne.
- Słońce, powinnaś mi o tym powiedzieć. Przyjechałbym do ciebie.
- No, właśnie chodziło oto żebyś nie przerywał tourne. Teraz jest już wszystko w porządku i doktor dzisiaj przyjeżdża, żeby sprawdzić, czy wszystko jest okej.
Harry był bardzo zdenerwowany.
- Nie możesz przede mną ukrywać takich rzeczy! Przecież trudno, żeby tobą się opiekował Duży Bo!
- Stanął na wysokości zadania. Poza tym przyleciała mama.
- A gdzie jest?!
- Pewnie śpi w twoim byłym pokoju.
Harry się trochę uspokoił, na wieść, że przyjechała mama.
- To co, komputery nie były zepsute, prawda?
- Nie…, ale nie chciałyśmy was martwić. Wiedziałam, że jak ty się dowiesz, albo Lou to przerwiecie tourne i przyjedziecie.
Harry mnie przytulił.
- Cały czas mówiłem, że nie zasługuję na ciebie - powiedział.
- Coś przeskrobałeś? - zapytałam.
- No, wiesz co?! Strasznie się tylko denerwowałem, że nie mogę cię widzieć. Gdy się okazało, że mamy dwa dni wolne, postanowiłem, że przylecę do ciebie. Louis zresztą też tak zdecydował.
- To Lou też tu jest?
- Tak. Poszedł do Ellie.
- Zmęczony jesteś? O której wyleciałeś?
- Około pierwszej, obecnego czasu - powiedział.
- Biedaku. Połóż się i prześpij.
- Nie będę sam spał - powiedział.
- To kładź się.
Położył się. Przytuliłam się do niego. Było mi tak dobrze, że chciało mi się krzyczeć z radości. Harry zaczął mnie całować.
- A czy możemy…? - zapytał.
- Doktor nie mówił, że są jakieś przeciwwskazania - powiedziałam i zaczęłam się cicho śmiać.

* Cześć i czołem! Co tam u Was słychać? :) U mnie świetnie ;) W zasadzie chcę już święta :O a zresztą... Pewnie, jak każda z Was ;D Dziś spędziłam całe popołudnie na zakupach świątecznych z mamą xdd Stwierdzam, że NIGDY WIĘCEJ :D Cieszę się, że Wam się podoba i że co raz więcej ludzi czyta bloga :D DZIĘKI :**
                                                                                                                                                                                                  ~Meg

13 komentarzy:

  1. o jak miło że Harry przyjechał i że Ellie i Meg są już zdrowe jestem ciekawa co jeszcze wymyślisz! :d zajbisty blog! czekam na kolejny rozdział xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj, pomysłów to mam dużo :D Możesz na mnie liczyć :D i zobaczysz, że się nie znudzisz :D

      Usuń
  2. Ok. Melduję, że się stawiłam :)
    Dominika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no wiesz, wolałam poprzedni komentarz z tą inspiracją :D

      Usuń
    2. No to go powtórzę, jakby się kto nie zorientował :)
      Hehe... Oczywiście, najlepiej jest jak piszesz o mnie ;)Jakby co to wszystkie wzmianki o Dominice o mojej osobie :) Jestem inspiracją!

      Usuń
    3. Tak, to prawda. Chciałam Wam przedstawić Dominikę, moją przyjaciółkę, właśnie Ona występuje w moim opowiadaniu :) Mam nadzieję, że polubicie Ją, tak jak mnie pokochałyście :D Dominiko, jeśli możesz, zapisz się do obserwatorów ;) Byłabym bardzo wdzięczna :D

      Usuń
  3. AAAAAAAAAA *______________* świetny <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Niesamowity rozdział.! Chcę więcej i więcej xD

    Czekam na NN :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ oczywiście :) Staram się, jak mogę :D

      Usuń
  5. KOOOOOOOCHAM *____________* !!!!!!!!!!!!! No błagam daj następnego :** ♥ - Jula ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Ależ oczywiście za chwilę wrzucam następny :D

    OdpowiedzUsuń