niedziela, 27 stycznia 2013

Rozdział Pięćdziesiąty Dziewiąty


Pobiegłam do łazienki i się przebrałam. Czułam się świetnie,  ale nie mogłam się zobaczyć, bo na dole w łazience było małe lustro. Gdy wyszłam, rozmowy zamilkły. Zobaczyłam podziw w oczach chłopaków, a Harryego aż zatkało.
- Mówiłam, że będziesz dobrze wyglądać w tych spodniach - zaczęła Ellie.
- Gruba, zamknij się - powiedział Louis.
- No, nic nie powiecie?!- zapytałam.
- No, bo wszystkim mowę odjęło. Wyglądasz fantastycznie - powiedziała Danielle.
- Ale miałeś oko - powiedział Louis.
- Resztę rzeczy moja żona będzie przymierzać tylko w mojej obecności - powiedział Harry.
- Nieeeeeeeeeeeee- wymiękł Niall.
- Pewnie i tak zobaczysz mnie w tych rzeczach - odpowiedziałam.
Harry zaczął rozpakowywać drugie pudło.
- A, tu są rzeczy z Londynu i częściowo z Paryża. Od Dominiki i Geffa. To kupiłem w Londynie, a reszta od mamy. O, jeszcze z Madrytu. To kupiłem.
Ellie zazdrośnie patrzyła na wszystko,  ale Louis powiedział:
- Twoje pudło jest na górze,  ale tylko jedno, bo kupowałem sam.
Ellie pobiegła na górę jak na skrzydłach. Louis pobiegł za nią, a ja zaczęłam wkładać z powrotem wszystkie rzeczy do pudeł. Podeszłam do Harryego i go pocałowałam.
- Dziękuję - powiedziałam.
- I tak ma być - powiedział Liam.
Parsknęłam śmiechem. Harry też.
- To zabrać to na górę? - zapytał Duży Bo.
- Jeżeli możesz…
Złapał jedno pudło i poszedł na górę. Harry złapał drugie i poszedł za nim.
- Muszę iść i zrobić porządek - powiedziałam i ruszyłam za nimi.
Oczywiście oba pudła wylądowały w pokoju Lucy. Harry stał i zastanawiał się, gdzie to upchnąć.
- Może ja będę wyjmował, a ty będziesz rozkładać? - zaproponował.
- Sukienki do garderoby - Każda była na wieszaczku, więc nie było problemu z powieszeniem ich.
- A śpiochy gdzie?
- Śpiochy do komody - zdecydowałam.
Rozpakowanie pudeł zajęło nam około dwóch godzin. Byłam już bardzo zmęczona.
- Muszę się trochę położyć - powiedziałam do Harry'ego.
- Pozwolisz, że się koło ciebie wyciągnę? - zapytał.
- Przecież to też twoje łóżko. Co się głupio pytasz?
Położyłam się, a Harry poszedł do łazienki. Po krótkiej chwili przyszedł i położył się obok. Przytuliłam się do niego i powiedziałam jeszcze raz:
- Dziękuję.
Właściwie nie było już nic do kupowania… Wszystko dostaliśmy, albo kupił  Harry.
- Czemu mi kupiłeś te spodnie? Były strasznie drogie…
- Wszystko, co najlepsze to dla ciebie - powiedział.
Skóra mi ścierpła. Dla mnie te wszystkie rzeczy, które przywiózł, kosztowały majątek. Leżałam przytulona do Harryego, gdy poczułam, że Lucy mocno kopnęła.
- Co to było? - zapytał Harry i popatrzył na mój brzuch.
- Pewnie dzidzia chciała się przywitać - powiedziałam.
Harry przyłożył twarz do mojego brzucha i dostał w policzek kopniaka. Zaczęłam się śmiać.
- No, co tatusia będziesz bić? - zapytał.
Dostałam ataku śmiechu.
- To pewnie za to, że cię tyle czasu nie było - powiedziałam - Jakiś obcy facet leży obok mamusi.
- Jaki obcy?! Przecież to tatuś - zdziwił się.
Popukał mnie w brzuch i powiedział:
- Halo, Hermiono to nie żaden obcy facet, tylko tatuś. Więcej szacunku dla tatusia - powiedział poważnie - A to cię nie boli, jak ona tak kopie? - zapytał Harry.
- Nie, nie boli – powiedziałam - Ona wzięła odwet za swój pokój.
- Tak tatusia traktować - powiedział Harry - Nie ładnie…
Mała się uspokoiła.
- Działasz na nią pozytywnie - powiedziałam.
- To idziemy spać? - zapytał Harry - Trzeba wziąć jakiś prysznic… Co ty na to? - zaproponował.
- No, faktycznie… Dawno mi nikt pleców nie mył - zaśmiałam się.
Poszliśmy do łazienki i weszliśmy pod prysznic.
Na następny dzień obudziłam się, a Harryego nie było. Zobaczyłam, że drzwi do pokoju dziecięcego są otwarte. Wstałam i podeszłam do drzwi. Harry stał nad kołyską i się jej przyglądał.
- Czy ta kołyska to wytrzyma ciężar dziecka? - zapytał zaniepokojony.
- Przecież maleństwo nie będzie ważyło pięćdziesięciu kilogramów - zaczęłam się śmiać.
- A ile waży takie maleństwo?
- Od trzech do sześciu kilogramów.
- No to sześciu nie wytrzyma ta kołyska…
- Wytrzyma - powiedziałam.
- Strasznie dużo zabawek - powiedział.
- Właśnie myślałam, że trzeba będzie kupić skrzynię na zabawki.
- Chłopaki mnie pytali, co chcemy dostać. Powiedziałem, że muszę to uzgodnić z tobą.
- To może niech kupią taką skrzynię na zabawki.
- Dobrze, pogadam z nimi.
  Otworzyłam szafę. Czegoś mi brakowało.
- Harry! Przecież my nie mamy pieluch!
- A po co pieluchy! Kupi się nakładkę i będzie chodziła na sedes.
- Harry! Halo! To może za rok, albo i dłużej!
- A skąd wiesz?
- Poczytałam sobie parę książek - oznajmiłam.
- To ja też muszę przeczytać te książki…
- A tamtą broszurkę przeczytałeś? Tą, którą dał ci doktor?
- Znam ją prawie na pamięć - odpowiedział Harry.
- No, to dostaniesz ode mnie książkę i sobie przeczytasz.
Weszłam do naszego pokoju, wyciągnęłam książkę i wręczyłam Harryemu. Harry otworzył książkę i zaczął ją studiować. Poszłam do łazienki umyć się. Wysuszyłam głowę. Gdy wyszłam z łazienki, Hazzie był bardzo pochłonięty czytaniem.
- Harry, ty nie idziesz do łazienki?
- Za chwilę.
Byłam ciekawa co czyta, więc zerknęłam przez ramię,  ale zaczął czytać książkę od początku.
- To ja idę na śniadanie - powiedziałam.
- Mhm - usłyszałam w odpowiedzi. Był pochłonięty lekturą. Weszłam do jadalni. Spotkałam tam Kazika.
- Już podaję śniadanie.
- Ale ja chcę dzisiaj lody.
Kazik dziwnie na mnie popatrzył.
- Może coś konkretnego zjesz?
- Nie. Ja chcę lody - uparłam się.
Kazik zniknął w kuchni.
Usiadłam do stołu i czekałam na swoją porcję lodów. Marzył mi się wielki puchar lodów o rożnych smakach z dużą ilością owoców i na wierzchu bita śmietana. Po chwili przyszedł Kazik z małą miseczką lodów.
- I ja mam się tym najeść?!- zapytałam zaskoczona.
- No, przecież ci proponowałem, żebyś zjadła coś konkretnego.
- Ale JA CHCĘ DUŻY PUCHAR LODÓW O RÓŻNYCH SMAKACH Z OWOCAMI I BITĄ ŚMIETANĄ!!!- powiedziałam.
 Kazik dziwnie na mnie popatrzył.
- Zaraz przyjdę - powiedział i zniknął z miseczką.
Harry nie schodził na dół. Siedziałam sama w jadalni, a w domu ogółem było bardzo cicho. No pięknie wszyscy sobie jeszcze smacznie śpią - pomyślałam.
Usłyszałam czyjeś kroki. Byłam pewna, że to Kazik, ale do jadalni wszedł Niall.
- Cześć, nie śpisz już? - zapytał.
- Jak widzisz.
- Co dzisiaj na śniadanie? - popatrzył na stół.
Na stole stały różne przysmaki
- A czemu nie jesz?
- Bo dostanę swoje śniadanie - odpowiedziałam.
Niall usiadł koło mnie.
- Nie widzę Kazika… Napiłbym się kawy…
- Pewnie robi moje śniadanie.
- Pójdę zobaczyć, czy jest kawa - powiedział. Wstał i poszedł do kuchni.
- Co ty sobie zażyczyłaś na śniadanie? Bo Kazika nie ma.. - powiedział wracając z kawą.
- Coś dobrego. Mam nadzieję, że wreszcie się doczekam - powiedziałam.
Po pewnym czasie, kiedy Niall już spałaszował większość śniadania, usłyszałam, że trzasnęły drzwi wejściowe.
- O, pewnie Kazik wrócił - powiedziałam.
Minęło jeszcze jakieś dziesięć minut, gdy do pokoju wkroczył Kazik z wielkim pucharem lodów. Niall się zakrztusił i zaczął mocno kasłać. Kazik postawił puchar przede mną.
- Proszę - powiedział.
- Dziękuję - odpowiedziałam i zaczęłam pałaszować lody.
- Dobre śniadanko - powiedział Niall.
- A co na śniadanko? - usłyszeliśmy głos Louisa, który wszedł do jadalni. Popatrzył na stół.
- Ty to zjesz? Wszystko?! Przecież to jest porcja na dwie osoby!
- Przecież jest nas dwie - odpowiedziałam.
- No tak… Ellie dostanie większe lody?! - wpadł w panikę.
- Ellie dostaje słój ogórków - powiedział Kazik - kiszonych.
Zaczęliśmy się śmiać. Louis usiadł z nami i zabrał się za śniadanie.
- Ale zrobiłaś nam niespodziankę – powiedział - Wiem, że to ty wymyśliłaś pokoje. Był to super pomysł.
- A nie gniewasz się, że zabrałam ci pokój?
- Skąd! I tak i tak prawie nie korzystałem z niego.
- Martwiłam się, czy nie będziesz miał do mnie pretensji.
- Ja skąd! Do ciebie?! Nigdy w życiu! A gdzie Hazza?
- Czyta książkę - skomentowałam.
- Co go tak zafascynowało? - zapytał Niall.
- Dziewięć miesięcy - odpowiedziałam.
- A co to jest?
- Długość trwania ciąży, idioto – powiedział Harry, który wszedł do jadalni.
- O! Przeczytałeś już książkę?
Harry popatrzył na mnie i zauważył puchar stojący przede mną.
- Czy ty nie przesadzasz? - zapytał.
- Nie…- powiedziałam niewinnie.
- Zjadłaś coś konkretnego?
- Nie, to jest moje śniadanie - odpowiedziałam dumnie.
Do pokoju wszedł Kazik, który wniósł kawę.
- Proponowałem, żeby zjadła coś konkretnego,  ale gdy przyniosłem miseczkę lodów, zaczęła na mnie krzyczeć - zaczął się tłumaczyć.
- Kazik, nie tłumacz się. To jest sprawa między nami – powiedziałam - boskie są te lody- dodałam.
Kazik poszedł do kuchni.
- To nie za zdrowo, żebyś jadła lody…
- Pierwszy raz mi się zachciało, żebym jadła lody na śniadanie. Odczepcie się i pozwólcie zjeść spokojnie człowiekowi.
- To niech człowiek spokojnie je - powiedział Louis.
 Niall przyglądał się lodom.
- Niall, nie dam ci. Ani łyżeczki.
- Zastanawiam się ile zjesz -  powiedział z łobuzerskim uśmiechem.
- Wszystko! - powiedziałam.
- Na pewno nie zjesz wszystkiego! Nie zmieścisz! Albo cię zemdli - nawijał dalej Niall.
Ja jadłam spokojnie swoje lody. Harry usiadł koło mnie i chłopcy zaczęli mnie obserwować.
- Czy wy musicie się tak na mnie patrzyć? - zapytałam.
Trochę się opanowali, ale widziałam, że nadal mnie obserwują kontem oka. O, nie, nie dam się sprowokować - pomyślałam.
- Harry, zakładasz się, że ona nie zje tego wszystkiego? - zapytał Niall.
- Ja mówię, że zje. To są tak zwane zachciewajki - oznajmił Harry.
- Widzę, że już przestudiowałeś część podręcznika - powiedziałam.
- Ciekawie jest napisany  - powiedział.
Zajadałam się dalej swoimi lodami.
- To musicie mi pożyczyć - powiedział Louis.
- Najpierw ja - powiedział twardo Harry.
- Stawiam dwadzieścia dolców, że ona tego nie zje - przerwał im Niall.
- Uważaj, bo stracisz dwadzieścia dolców - powiedziałam.
- Przyjmuję zakład - powiedział Harry.
Ja metodycznie pochłaniałam swoje śniadanie. Lody były boskie. Gdy byłam w połowie Niall przyglądał mi się bardzo uważnie. Pomyślałam sobie: Biedny, przegrałeś te dwadzieścia dolców. Czułam potrzebę zjedzenia całości. Do zakładu dołączył Kazik, który stwierdził, że nie zjem.
- I ty Brutusie przeciwko mnie? - zapytałam Kazika.
- Zemdli cię - powiedział.
- To jak wszyscy się zakładają, to ja też - powiedział Lou - Ja twierdzę, że zje.
Było w puli już osiemdziesiąt $.
- O co się zakładacie? - zapytał Zayn.
- Że Megan nie zje całego pucharu lodów.
Popatrzył na puchar stojący przede mną.
- Nie ma takiej możliwości - powiedział i wrzucił dwadzieścia dolarów do słoika, który przyniósł Kazik. Owoce były orzeźwiające. Śmietana była słodka, a lody w różnych smakach. Zjadłam już waniliowe, czekoladowe, śmietankowe i zabierałam się do tiramisu. Do jadalni przyszła Danielle z Eleanor.
- Co tu się  dzieje? - zapytała Danielle.
- Zakład trwa - krzyknął Zayn.
- A o co się założyliście?
- Że Megan nie zje całego pucharu lodów.
Ellie popatrzyła na mnie z niesmakiem i usiadła przy półmisku z ogórkami. Wzięła tost, posmarowała nutellą, a w drugą rękę ogórka.
- Dziewczyny, nie obrzydzajcie jedzenia- powiedział Niall.
- Ja tylko jem śniadanie - powiedziała Ellie.
- Ona tak codziennie?
- Ona ogórkami wszystko zagryza - powiedział Kazik.
- A gdzie Liam?
- Śpi jeszcze.
- Wcale nie - powiedział Liam, wchodzący do jadalni.
Patrzył na stół i oczywiście rzucił mu się w oczy puchar lodów.
- Ty to zamierzasz zjeść? - zapytał.
- Ona już zjadła połowę!- krzyknął Louis- Którą stronę trzymasz? Zje czy nie zje? Zakładasz się?
- Nie zje - powiedział.
- Dawaj dwadzieścia dolców.
Do pokoju zajrzał Duży Bo.
- O! Już wszyscy wstali! Co robicie? Co to za pieniądze?
- Zakładamy się, że Megan nie zje tych lodów - oznajmił Liam.
- Ja się nie zakładam - powiedział.
- Cienias.
- Z zasady się nie zakładam. Przecież wiecie.
Powoli kończyłam lody. Wszyscy zdążyli już zjeść śniadanie,  siedzieli i patrzyli z podziwem na mnie. Zjadłam już kawowe, sorbet cytrynowy i doszłam do sorbetu mango. Harry wziął łyżeczkę i chciał mi trochę zakosić,  ale dostał ode mnie po łapie.
- To jest moje śniadanie. Ja ci śniadania nie wyjadałam - warknęłam.
- Ale się agresywna zrobiła! - powiedział Zayn.
 Wszyscy się na mnie patrzyli, a ja jadłam dalej. Byłam na lodach bananowych i zabajone. Były wyśmienite.  Na dole zostały brzoskwiniowe. Widziałam, że chłopakom, którzy postawili przeciwko mnie, zrzedła mina… Louis i Harry zaczęli:
- Dalej, dalej, dalej!!!!
Gdy skończyłam całe „śniadanie”, zaczęli wiwatować. Poczułam, że mam lodów dosyć. Pieniądze zostały podzielone między Harrym, a Louisem.
- Pamiętajcie, że kobieta w ciąży jest nieobliczalna - powiedziałam do tych, co przegrali zakład. Mieli bardzo głupie miny.
- Przepraszamy bardzo kobietę w ciąży za to, że zwątpiliśmy - powiedział Zayn.
- Kto jest w kolejce do pralki? - zapytałam.
Nastąpiła cisza.
- To ja rezerwuję - powiedziałam.
- Chyba trzeba będzie kupić jeszcze ze dwie pralki…- powiedział Niall.
- Wiesz, to nie jest zły pomysł – powiedziałam - Nie długo będziemy miały bardzo dużo prania…
- A propos kupowania. Doszliśmy z Megan do wniosku, że możecie kupić nam skrzynię na zabawki. Widzieliście, ile tego jest - powiedział Harry.
- To jest świetny pomysł. Ja też chcę skrzynię - powiedziała Ellie.
- Tylko skrzynię? - zdziwił się Zayn.
- Dobra. Ja już mam pomysł - powiedział Niall - Ale to już będzie niespodzianka. Narada! Ale bez Harryego i Louisa no i bez grubasów.
Nasza czwórka poszła na górę. Zaczęłam rozpakowywać bagaże Harryego.
- Poczekaj! Zostaw, ja to zrobię - krzyknął.
Wyrzucił na środek pokoju całą zawartość torby i chciał to wszystko złapać i zanieść na dół.
- Chwila! Moment! Trzeba to wszystko posortować! - zatrzymałam go.
- A po co?!
- Żebyś nie chodził w różowych bokserkach.
- Ale różowe bokserki są bardzo sexi - zaczął się śmiać.
Posortowałam rzeczy. Popatrzyłam na ilość i stwierdziłam, że czarne idzie jako pierwsze. Na korytarzu zaczął się ruch. Narada widocznie się skończyła. Wzięłam w pośpiechu rzeczy i pobiegłam na dół. Załadowałam rzeczy do pralki i wstawiłam pranie. Pozostałe rzeczy wsadziłam do kosza, który się nie domykał. Poszłam z powrotem na górę. Doszłam do wniosku, że trzeba przeprać wszystkie rzeczy, które przywiózł Harry, oraz te które zakupiłam sama w sklepie. A w pierwszej kolejności pieluchy, które trzeba będzie wyprasować. Zresztą wszystko trzeba będzie wyprasować… zdenerwowałam się, bo sobie uświadomiłam, że nie kupiłam żelazka. Wpadłam do  pokoju i dopadłam do komputera i powiedziałam:
- Harry! Nie kupiłam żelazka! - powiedziałam z przerażeniem.
- A po co ci żelazko? Przecież jest - powiedział spoglądając zza książki.
- Przecież to wszystko trzeba wyprasować! Nie będę się biła z Ellie o żelazko! - powiedziałam zdenerwowana.
- Dobrze. Zaraz pojadę do sklepu i kupię - powiedział Harry, odkładając niechętnie książkę.
- Poczekaj, można zamówić przez Internet. Przywiozą jutro.
Weszłam na stronę. Harry usiadł koło mnie i przyglądał się co robię. Popatrzyłam na żelazka i na ceny. Wybrałam względnie tanie żelazko.
- Poczekaj, pokaż dalej - powiedział Harry.
- Tamte są za drogie - odpowiedziałam.
- Przecież nas stać.
Zjechałam niechętnie w dół. Harry przyglądał się żelazkom.
- Dalej! Oddawaj myszkę - zdenerwował się. Wyrwał mi mysz z ręki. Skoczył na koniec żelazek i zaczął studiować opisy - Weźmiemy to.
- Ale Har…
- Zdecydowałem - powiedział, przerywając mi i klikając „dodaj do koszyka”- Jeszcze jedna rzecz mnie tu zainteresowała - wszedł w zakładkę „wózki dziecięce”. Zaczął przeglądać.
- To na razie nie jest nam potrzebne.
- Niech czeka - znowu zjechał na sam dół.
- Harry, nie potrzeba nam takiego wózka - powiedziałam przyglądając się, co robi - Druga Ellie, cholera nam się znalazła - powiedziałam.
- A co Ellie?
Opowiedziałam mu, jak kupowałyśmy ciuchy. Harry oglądał wózki. Rzeczywiście były super wypasione, ale uważałam, że jest to lekka przesada i zaczęłam to Harryemu tłumaczyć.           Harry mnie zagiął.
- Jeżeli tatuś jeździ Audi R8, to nasza córka będzie miała najlepszy wózek - nie miałam nic do gadania. Ręce mi opadły.
- Pamiętaj o pieluchach - powiedziałam.
Wszedł w zakładkę pieluch.
- Jakie? Pampersy?
- Na początku muszą być tetrowe.
- To ile tych pieluch? Sto?
- No czyś ty na głowę upadł?! Trzydzieści wystarczy.
- A co to są te tetrowe?
- Z materiału - uświadomiłam go.
- A po co prasować, skoro można wyrzucić?!
- Pampersy dopiero można później, żeby się dziecku skóra nie odparzyła - powiedziałam.
- Też wymysły - powiedział Harry.
- Poza tym dla takiego maleństwa nie ma pieluch.
- A założysz się? To ja zamówię pieluchy - oznajmił.
Wszedł na pieluchy jednorazowe i zaczął zamawiać. Od najmniejszych, przez średnie. Gdy był już na całkiem dużych czyli rocznych zatrzymałam go.
- Czy chcesz już kupić zapas na starość?
Harry się zreflektował.
- No nie wiem, jakie to dziecko się urodzi!
- Możesz śmiało zrezygnować z tych rocznych i z tych półrocznych. Zdążymy to wszystko jeszcze zamówić - powiedziałam.
Harry z niechęcią wyrzucił tamte pieluchy.
- A tetrowe zamówiłeś?
- Nie będę zamawiać tetrowych pieluch! - powiedział.
Postanowiłam, że zamówię je sama. Harry kliknął „zamów” i zapłacił kartą.  Odezwał się Skype. Harry kliknął i na ekranie pojawiła się mama.
- O! Widzę, że jesteś w domu. Witaj Harry! - powiedziała i uśmiechnęła się do niego - Jak tam po tourne?
- A w porządku. Wczoraj wróciliśmy.
- A jak tam Megan się miewa? Jak ją odbierasz?
- Megan zrobiła taki numer, że myślałem, że dostanę zawału…
Zaczął opowiadać.
- Wiedziałaś coś mamo? - zapytał.
- Nic! Jestem tak samo zaskoczona, jak ty.
- Mamo, to prawda, że pieluchy tetrowe są potrzebne na początku? - zapytałam.
- No, są bardzo potrzebne, żeby dziecku pupa się nie odparzyła, ale o co chodzi?
- Bo Harry stwierdził, że tetrowych pieluch nie będziemy kupować.
- Harry, przez pierwsze dwa miesiące, dziecko ma tak delikatną skórę, że nie może być w pampersach, rozumiesz?
- To samo mówiła Megan,  ale…
- Chcesz, żeby dziecko darło ci się cały czas? - zapytała z innej beczki mama. Harryemu zrobiło się głupio.
- No, nie! – powiedział - Nasza malutka nie będzie płakać.
- Mhm…- powiedziała mama - Życzę wam tego, żeby dziecko nie płakało.
Pogadaliśmy z mamą jeszcze chwilę. Zapytałam o Michała o Mozarta i Małego Joe. Wszyscy czuli się dobrze. Poprosiłam, żeby pozdrowiła wszystkich i wytarmosiła Zutka. Po rozłączeniu się poszłam do łazienki. Gdy wróciłam, Harry siedział znowu w sklepie internetowym i szukał pieluch tetrowych. Usiadłam na łóżku i zaczęłam mu się przyglądać.                                                                                             - No dobrze. Miałaś rację - powiedział - Zaraz kupię jeszcze pieluchy.                                                             Ale tetrowych pieluch nie było. Wrzucił w Google „pieluchy tetrowe”. Pokazały się w jednym sklepie. Popatrzyłam na cenę i włos mi stanął dęba na głowie.
- Harry, nie zamawiaj - powiedziałam.
- Dlaczego?
- Poproszę mamę, to mama nam przyśle. Przecież oni chcą majątek za te pieluchy. Nie musimy ich kupować tutaj.
- Twoja mama już dosyć pieniędzy na nas wydała - powiedział.
- To poczekaj. Przesuń się.
Wrzuciłam w Google po polsku „pieluchy tetrowe” i wyświetliło mi się strasznie dużo sklepów. Ceny były nie porównywalne, po przeliczeniu za dziesięć pieluch tutaj, mogliśmy kupić dwieście pieluch w Polsce.
- Widzisz?
- No, dobrze. Niech ci będzie.
Zamówiłam czterdzieści pieluch i przesyłkę do Stanów. Był jakiś problem z przesyłką, więc byłam ciekawa, czy przyjęli zamówienie. Weszłam na pocztę i zaczęłam odbierać wiadomości. Dostałam mail ze sklepu, gdzie mnie zapytano czy na pewno chcę przesyłkę do Stanów, bo przesyłka przekroczy wartość zamówienia. Zdenerwowałam się. Połączyłam się z mamą.
- Co jest słoneczko? - zapytała.
- Próbuję zamówić pieluchy tetrowe,  ale tu są strasznie drogie. Weszłam na stronę polskiego sklepu internetowego. Zamówiłam i okazało się, że przesyłka będzie droższa dwukrotnie od moich zakupów. Czy mogę podać twój adres, żeby przywieźli do ciebie?
- Oczywiście, nie ma problemu.
- Ja wszystko zapłacę.
- Nie wygłupiaj się!
- Muszę zapłacić i tak i tak, bo mam już zamówione. Mogę tylko zmienić adres dostawy.
- Dobrze, słonko - powiedziała mama - Niech ci będzie.
- Dziękuję bardzo za przesyłki! Poprzednio zapomniałam ci podziękować. Są prześliczne!
- Tylko wypierz to, pamiętaj.
- Oczywiście, już kupiłam proszek dla niemowląt. Dzisiaj muszę niestety Harryemu wyprać rzeczy i dopuścić do pralki resztę- powiedziałam. Harry popatrzył na mnie, gdy usłyszał swoje imię.
- O czym mówicie? - zapytał.
- O praniu!- odpowiedziałam po angielsku - A propos prania. Muszę lecieć na dół, bo chyba się pierwsze skończyło.
- To do usłyszenia, całuję mocno, pa!
Mama się rozłączyła.   Pobiegłam na dół. Gdy weszłam do pralni, właśnie pranie się kończyło. Przerzuciłam rzeczy do suszarki i wstawiłam następne. Było jakoś mało, więc zastanowiłam się, czy nie mam sama do prania swoich rzeczy. Pobiegłam na górę. Zastałam Hazzę leżącego na łóżku i czytającego książkę. Otworzyłam szafę i zaczęłam przeglądać swoje rzeczy. Znalazłam parę rzeczy, które przydałoby się wyprać, więc złapałam je i pobiegłam na dół. Wstawiłam pranie i wróciłam do pokoju.  Przypomniałam sobie, że mama w domu używała specjalnych chusteczek, które powodowały, że można było prać różne kolory. Byłam ciekawa, czy tutaj jest coś takiego. Postanowiłam się dowiedzieć w sklepie.  Zdecydowałam, że poprzymierzam rzeczy, które przywiózł Harry. Wyjęłam je z szafy i poszłam do łazienki. Za chwilę przyszedł Harry.
- Ja też chcę zobaczyć.
- Nie chcę ci przeszkadzać. Jesteś tak zajęty czytaniem.
- Ale nie musisz się przebierać w łazience.
Złapał rzeczy i poszedł do pokoju. Rzucił wszystko na łóżko i powiedział:
- Tu możesz się przebierać.                                                                                                                                  Zdjęłam z siebie rzeczy, które miałam na sobie i zaczęłam przymierzać nowe. Wszystkie leżały idealnie. Harry przerwał czytanie i przyglądał się jak się rozbieram i ubieram. Gdy skończyłam wszystko przymierzać powiedział:
- Wyglądasz w tym wszystkim super, a bieliznę przymierzysz?
- Nie. W czym ci się najbardziej podobałam?
- We wszystkim mi się podobasz - powiedział i podszedł do mnie. Zaczął mnie całować. 


* Hej Wam :))) Zgodnie z prośbą wrzuciłam pokoje maluchów z tym, że musicie puścić wodze wyobraźni i w tym chłopięcym dodać drugie łóżeczko :D Wybrałam takie, które były najbardziej podobne do tych, które  wyobraziłam sobie w książce : ) Wciąż czekam na Wasze głosy do konkursu. Nie wystarczą mi tylko 3 odpowiedzi...:( Postarajcie się trochę :) To Wy decydujecie, kiedy pojawi się kolejny rozdział ;) Z góry dziękuje wszystkim czytelniczkom :) Mam nadzieję, że wciąż czytacie i nie nudzi Wam się :D 
                                                                                                                                           ~Meg

6 komentarzy:

  1. uwielbiam twoje opowiadanie i jestem bezkrytyczna co do niego kocham tą hostorie czekam na poród a pokoiki są ppiękne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podoba i mam nadzieję, że dalsze losy będą Ci się podobać : )) Trzymam kciuki i oby tak dalej, ja sama się nie poddaje! :))

      Usuń
  2. Zajebiste *___*
    Mówiłam Ci już że kooooocham Twoje opowiadanie ?? ;*
    Ale słodkie te pokoiki *___*
    Tylko jedna rzecz mnie śmieszy:
    Jeśli Harry tak się teraz martwi o Meg to przy porodzie chyba na zawał zejdzie xD
    A tak w ogółe to kiedy będzie poród ? :D
    Pisz szybko dalej ;*
    Pozdrawiam i życze duuużo weny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Super Super Super już nie mogę się doczekać <<<333

    OdpowiedzUsuń
  4. EEEEEXXXXXTTTTTRRRRRAAAAA!!!!!
    Niech Ci wena dopisuje!

    OdpowiedzUsuń
  5. ZaJeBiStY rozdział czekam na kolejny :D

    OdpowiedzUsuń