Siedziałam przed
komputerem i przeglądałam meble ogrodowe. Nic mi nie wpadło w oko. Marzył mi
się hamak, ale nie było na czym go zawiesić. Przed oknami mieliśmy tylko
trawnik i mur… Harry siedział zamknięty
w studiu. Nagrywał jakąś piosenkę, a Darcy była u Nialla. Wrzuciłam w
wyszukiwarkę „Architekci ogrodu”. Wyskoczyło mi masę różnych reklam. Na końcu
dopisałam więc: „W Chicago”. Reklam zrobiło się troszkę mniej. Pokazało się około pięćdziesięciu reklam.
Postanowiłam, że muszę jednak pogadać z Harrym na ten temat. Poszłam do niego
do studia. O dziwo drzwi były
uchylone.
- Harry, siedzę i szukam jakiejś firmy, która by
nam zagospodarowała ogród - powiedziałam, gdy wracał z łazienki.
- A co? Nic nie znalazłaś? - Zapytał.
- Nic ciekawego nie ma. Jestem zniechęcona. Poza
tym myślałam o jakimś hamaku, o jakiś fajnych meblach, ale tutaj, nic mi się
nie podoba.
- To trzeba wyszukać jakiegoś architekta.
- Ale w Chicago jest ponad pięćdziesięciu. Nie znamy ich,
nie wiemy jacy są. Wyrzucić pieniądze i być niezadowolonym… Wiem. Zadzwonię do
Dużego Bo. Może on nam kogoś poleci… Długo jeszcze będziesz siedział?
- Już kończę. Zaraz przyjdę.
- Napijemy się czegoś?
- A co masz na myśli? - Zapytał na moje pytanie.
- Nie wiem. Herbaty, kawy.
- A… Myślałem, że coś mocniejszego.
- Przecież wiesz, że nie mogę.
- Dobrze. To już nie będę pił.
- Ale będzie
ci przykro.
- To ja sobie postawię wodę w szklance. Mogę ją
zabarwić nawet herbatą.
- Nie musisz się, aż tak zamartwiać - powiedział Harry.
- Jutro, pamiętasz, że idziemy do doktora Jana.
- Pamiętam, pamiętam. Już zaraz zejdę.
- Dobrze. Zrobić ci herbaty? Kawy?
- Kawy.
Zeszłam na dół i nastawiłam wodę w czajniku. Przygotowałam
kawę, sobie herbatkę i czekałam aż zagotuje się woda. Gdy woda się zagotowała,
zalałam napoje i zaniosłam je do salonu. Prezenty ślubne dotarły jeszcze przed
naszym przylotem. Zostały postawione na środku holu i jak przyjechaliśmy, musieliśmy
czym prędzej je rozpakować, żeby się o nie, nie potykać. Wszystkie prezenty
były wspaniałe. Wreszcie byłam szczęśliwa, że mam już w czym gotować i na czym
podawać. Mam obrusy, serwetki, szklanki, filiżanki, łyżeczki, widelczyki,
wszystko. Spakowaliśmy pożyczone rzeczy od Kazika i Harry oddał je.
Gdy przylecieliśmy, okazało się, że wszyscy już
zamieszkali na Wiśniowej, co było super niespodzianką. Wróciliśmy dwa dni temu i dzisiaj byliśmy
zaproszeni na drugą parapetówę. Tym razem do Danielle i do Liama. Z zamyślenia
wyrwał mnie Harry, który podszedł do mnie tak cicho, że gdy mnie dotknął,
poskoczyłam, jakbym zobaczyła zjawę.
- Coś się tak wystraszyła? - Zapytał zaciekawiony.
- Żeś mnie zaskoczył - odpowiedziałam - myślałam o parapetówach. Myślisz, że prezent
dla Danielle i Li będzie im się podobał?
- Na pewno będą zachwyceni - odpowiedział siadając wygodnie w fotelu
naprzeciwko mnie.
- Miejmy nadzieję - powiedziałam - ja bym była. Jak tam twoja nowa piosenka - zapytałam.
- Mnie się podoba - powiedział.
- To świetnie, że ci się podoba. A zaśpiewasz mi
ją?
- Musimy pójść na górę - w tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi.
Gdy otworzyłam zobaczyłam Nialla.
- Cześć Niall, a gdzie Darcy? - Zapytałam.
- Poszła do Danielle.
- Daj spokój. Przecież ona tylko będzie jej
przeszkadzać.
- Sama Danielle zaproponowała, żeby do niej
Darcy wpadła.
- Aha, no dobrze. Napijesz się czegoś?
- Chętnie. Kawę w takim razie poproszę.
Gorącą wodę miałam w czajniku, więc szybko zaparzyłam kawę
i zaniosłam do salonu. Niall rozsiadł się już w fotelu i z Harrym dyskutowali.
- Słyszałem, że chcesz wynająć architekta do
ogrodu - powiedział.
- Chciałabym, bo już nie mam siły latać po tych
wszystkich centrach handlowych… Po za tym nic mi się nie podoba.
- Tobie się nic nie podoba?! - Zdziwił się Niall.
- No widzisz. Nie podoba mi się i koniec - powiedziałam popijając herbatę - rozumiem, że architekt przedstawi mi swoje
projekty, które będę mogła zaakceptować, albo i nie. Nie znasz jakiegoś
dobrego?
- A skąd ja mam znać? Może Simon zna.
- Dobrze. Gadajcie sobie, a ja spróbuję
zadzwonić do Dużego Bo - wstałam i
przeszłam do kuchni. Usiadłam sobie na krzesełku i wybrałam numer naszego
ochroniarza.
- Cześć Duży Bo. Tu Megan. Czy nie znasz
jakiegoś architekta od ogrodów?
- Zorientuję się. Znam jednego, ale on jest
strasznie humorzasty. Pogadam z Grubym Gregiem.
Zadzwonię do ciebie, jak się dowiem.
- Okej.
Za chwilę zadzwonił mój telefon. Odebrałam.
- Cześć słodka! - Powiedział jakiś głos po drugiej stronie.
- Przepraszam, z kim rozmawiam? - Zapytałam.
- A kto ci robił remont?
- Greg? - Zdziwiłam się.
- Słyszałem, że szukasz architekta ogrodów.
- Już nie mam siły. Urządziłam całą chałupę, ale
już nie mam siły na ogród.
- Mam jednego fachowca. Jak chcesz, to cię z nim
umówię.
- Super - odpowiedziałam.
- To co? Jutro może być?
- Chyba, że po południu, bo jutro idę do
lekarza.
- Na którą was umawiać?
- Może tak na szesnastą.
Do Gabrieli i Jay’ a byliśmy zaproszeni na dziewiętnastą.
Doszłam do wniosku, że na pewno wystarczy tyle czasu na omówienie spraw
dotyczących ogrodu. Chłopaki sobie rozmawiali w najlepsze, więc postanowiłam
wpaść do Gabi. Zadzwoniłam dzwonkiem.
Chwilę poczekałam i otworzyła mi Gabriela.
- Nie, jestem sama.
- A Dominika? - Zaniepokoiłam się.
- Dominika, wyszła gdzieś z Zayn’ em. Wejdziesz
do środka?
- No po to przyszłam! - Uśmiechnęłam się do niej - po
pierwsze przyszłam się zapytać, co potrzebujecie do domu.
- No, my nic prawie nie mamy. Wy to jesteście
już po ślubach…
- Powiedz, co potrzebujesz - nalegałam - masz robot?
- Nie mam.
- Co poza tym potrzebujesz?
- Co ty na przeszpiegi przyszłaś? - Zapytała żartobliwie.
- No, coś w tym rodzaju, a co chcesz pięć
robotów kuchennych dostać?
- No, lepiej nie - zaczęła się śmiać.
- No, właśnie. To gadaj co chcesz, bo zostałam
wydelegowana przez wszystkie twoje sąsiadki, prócz jednej. No i przez sąsiadów.
- Ale nie
wydawajcie pieniędzy. Dajcie spokój. Przyjdźcie sami.
- To dostaniesz pięć robotów.
- No dobrze. Niech ci będzie. Jakieś garnki,
patelnie, serwis, szkło, obrusy, szmatki do kuchni, ręczniki.
- Widzę, że rzeczywiście jesteście biedni…
- No nie kupowałam, bo później byłoby tak, jak z
wami.
- No i dzięki Bogu już wiemy, co wam kupić.
Najwyżej, jak czegoś nie dostaniecie to sobie po prostu
dokupicie.
Mam takie pytanie. Czy ty masz jakąś wizję na ogród?
- Nie, a co?
- Strasznie tu pusto przed naszymi oknami, nie
uważasz?
- No, właśnie. Też o tym myślałam.
- Zdecydowałam, że zatrudnię architekta ogrodu.
- Epicki pomysł! Może zaprojektuje też dla nas.
Już wiem! Zrobię Jay’ owi niespodziankę z tym
ogrodem.
- Okej. To wpadnij do nas jutro o szesnastej.
Będzie wtedy pan architekt.
- Powiedz Harry’ emu, żeby milczał na temat
architekta, bo Jay się zapali i będzie chciał też wziąć. Za tydzień wyjeżdża w miesięczną trasę
koncertową po Stanach, a w tym czasie będziemy mogły to załatwić.
- Muszę jeszcze pogadać z Danielle. Chciałam to zrobić
na spotkaniu, ale widzę, że nie będę mogła poruszyć tego tematu ze względu na
Jay’ a.
- Będę wdzięczna - powiedziała Gabriela.
- Dobra. Lecę do Nialla. Muszę mu wszystko
powiedzieć. Do zobaczenia wieczorem!
Szybkim krokiem poszłam do Danielle zahaczając o dom i
tłumacząc chłopakom, że nie wolno im pisnąć słówka na temat ogrodu Jay’ owi.
- Ale ja też będę chciał…. - Powiedział smutno Niall.
- Dobrze. Załatwię wszystko tak, żeby było okej.
- A wiesz, że już mamy wyznaczoną datę ślubu?
- NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE?!
CCO?!
- Kiedy?!
- Na święta. Ale mam nadzieję, że nikomu nic
powiesz.
- No wiesz, co! - Prawie się obraziłam - gdzie?
- Ewelina przyjedzie za miesiąc i wtedy będziemy
oficjalnie wszystkich zapraszać.
- A sama przyjedzie?
- Nie, z Kasią.
- EEEEEEEEEE....- zapanowało ciche pomrukiwanie w naszym
salonie.
Wycałowałam Nialla, gratulując mu z całego serca.
- Dobra. Muszę lecieć do Danielle, aby się
dowiedzieć, czy nie będzie chciała skorzystać z architekta - wyszłam z domu.
Zadzwoniłam do domu obok. Otworzył mi Liam.
- Czy mogę wam w czymś pomóc? - Powiedziałam.
- No, chodź, chodź. Danielle z twoją córką robią
jakieś cuda.
- A gdzie są?
- No w kuchni - odparł Liam.
Poszłam do nich do kuchni i zobaczyłam moją córkę
siedzącą przy stole i przybierającą kanapki.
- Jak ty pięknie to robisz - powiedziałam.
- A po cio psiśłaś?
- Chciałam się dowiedzieć, czy wam w czymś nie
pomóc i czy nie przeszkadzasz.
- JA?!
- Widzę, że sobie świetnie radzisz - Darcy siedziała prosto i dumnie.
- Oj, chyba będzie z ciebie kucharz - zaczęłam się śmiać.
- Mozie - skomentowała Darcy.
- W czymś wam pomóc? - Zapytałam.
- Damy sobie radę - odpowiedziała Danielle.
- Czy jutro masz zajętą godzinę szesnastą? - Zapytałam.
- Nie, a co się stało?
- Chciałabym, żebyś wpadła do nas. Później ci
powiem.
- A cio powieś? - Zapytała zaciekawiona Darcy.
- Mam z ciocią do omówienia pewną rzecz. I tylko
z ciocią.
- A dlaciego?
- Bo to są sprawy dla dorosłych.
- Jak będę duzia to teź nie będę tobie nić
mówiła - obraziła się Darcy.
Wyjrzałam przez okno kuchni. U nich był najgorszy widok. Z
dwóch stron mur i tylko trawnik…
- Zarezerwuj sobie czas na szesnastą - powiedziałam do Danielle - to w
czym ci pomóc?
- Już kończymy. Już wszystko gotowe - odpowiedziała Danielle.
- No to idziemy w takim razie Darcy do domu - powiedziałam do małej.
- A ja nie mogę ziośtać?
- Przyjdziemy później.
Darcy zrezygnowana wstała i poszła za mną.
- Dlaciego musiałam pójść?
- No, bo ciocia musi się przebrać. Wujek też.
Muszą się przygotować, tak, jak ty. Tak na przyjęcie to
nie można iść w
takich ciuchach.
- Dobzie - odpowiedziała zdecydowanym tonem Darcy.
Gdy wróciłyśmy do domu, Nialla już nie było. Darcy
pobiegła na górę, a ja za nią. Musiałam sprawdzić, w co chce się ubrać, bo
znając ją mogła wyglądać dosyć dziwacznie. Kiedy wpadłam do niej do pokoju,
siedziała w garderobie i przeglądała swoją odzież.
- Ja nie mam w cio się ublać! - Podsumowała.
- A w co chciałabyś się ubrać? - Zapytałam powstrzymując się od śmiechu.
- W długą siukienkę - zdecydowała.
Rzeczywiście poprzedniego dnia wszystkie panie były w
długich sukniach, oczywiście po za Darcy. Ale przecież ona, to nie pani… Wyciągnęłam
z szafy różową sukienkę w białe paski, którą dostała od Lou i zaproponowałam:
- Może ta?
- Ale w tej byłam psiecieś na Wigilię - odparła rezolutnie.
- Myślę, że nic się nie stanie, jak pójdziesz w
tej sukience - odpowiedziałam także
rezolutnie.
- Nie mogę być w takiej siamej siukieńce.
- Możesz. Jeszcze nie jesteś gwiazdą. Teraz idź się umyć. Potem cię ubiorę i
uczeszę - powiedziałam i wyszłam z
pokoju.
Poszłam do nas. Harry okupywał łazienkę, więc zajrzałam do
garderoby. Postanowiłam ubrać się w sukienkę, którą przywiozłam z Warszawy, w
której jeszcze nikt mnie nie widział. Była koktajlowa koloru fioletowego bzu.
Do tego swoje ulubione czarne sandałki i czarną kopertówkę. Zajrzałam do
łazienki. Harry właśnie się golił.
- Czy mogę skorzystać z prysznica? - Zapytałam.
- Czekałem na ciebie bardzo długo, więc
postanowiłem, że wezmę sam prysznic i tak zrobiłem.
- No cóż… - westchnęłam zalotnie i wlazłam pod prysznic.
Wzięłam szybki prysznic i gdy spod niego
wychodziłam, zobaczyłam, że Harry mi się przygląda.
- Tak lubię na ciebie patrzeć.
- Spadaj - odpowiedziałam zawijając się w ręcznik.
Harry się uśmiechnął i wyszedł. Wysuszyłam włosy,
narzuciłam na siebie szlafrok, wyszłam z łazienki
i poszłam do Darcy. Darcy stała na środku pokoju z
sukienką założoną na głowie. Zaplątała się.
- Poczekaj, nie rzucaj się, przecież
mówiłam ci, że przyjdę ci pomogę.
- Ja siama! - Warknęła.
Podeszłam do niej i wyplątałam ją z sukienki.
- Podnieś rączki i zaraz założymy sukienkę - powiedziałam.
Darcy posłusznie wyciągnęła ręce do góry i za chwilę
była już ubrana.
- Teraz załóż buciki.
- A jakie? - Zapytała.
- Myślę, że sandałki będą odpowiednie.
Darcy wyciągnęła najgorsze sandały, jakie mogła. Były to jej ulubione sandały,
ale były tak zdarte i zniszczone, że nadawały się po prostu do wyrzucenia. Parę
razy próbowałam to zrobić, ale niestety nie udawało mi się…
- Darcy. W tych sandałkach nie możesz iść.
Zobacz, jakie one są zniszczone.
- Mamusiu, ale ja je kocham!
- Trudno. Będziesz musiała przeżyć bez nich.
Może uda się kupić podobne - powiedziałam.
- Ale ja cię te.
- Nie cię, tylko chcę. Po drugie w tych
sandałach nie możesz iść - odpowiedziałam stanowczo.
Wyciągnęłam jej różowe sandałki i postawiłam przed
nią.
- Załóż - powiedziałam.
- Nie. Ja w tych nie pójdę.
- To nie pójdziesz w ogóle - powiedziałam zdecydowanym głosem. Darcy
zaczęła płakać.
- Nie płacz. Już ci powiedziałam. Albo te, albo
nie idziesz. Jak się zdecydujesz, to przyjdziesz do mnie i cię uczeszę - powiedziałam wychodząc. Wróciłam do pokoju i
usiadłam przed toaletką.
- Czemu jesteś taka zła? - Zapytał Harry.
- Darcy znowu zaczyna gwiazdorzyć.
- Jak to?
- Właśnie przed chwilą powiedziała mi, że musi
mieć długą suknię.
Harry dostał ataku śmiechu.
- To cwaniara - wydusił z siebie.
- A o sandałach już nie wspomnę.
- Co z sandałami?
Opowiedziałam mu naszą rozmowę. Był bardzo ubawiony.
- To ci mała gwiazdka - zaczął się śmiać.
Zaczęłam się malować. Harry już był gotowy.
Oczywiście w marynarce i trampkach.
- Czy mogę cię poprosić, abyś poszedł do Darcy
zobaczyć, co z nią? Przemów jej do rozumu jako tatuś.
Harry wyszedł. Skończyłam się malować, przeczesałam włosy,
poperfumowałam i ubrałam. Byłam już gotowa, a on nie wracał. Przygotowałam
sobie kopertówkę, a Harry jakoś dziwnie nie wracał. Rzuciłam ostatni raz okiem
w lustro. Z efektu byłam bardzo zadowolona. Miałam właśnie iść do pokoju obok,
gdy przyszedł Harry.
- Zacięła się na mur beton.
- Jak to?!
- Że nie pójdzie, bo w tych sandałach nie chce iść.
- Rozmawiałeś z nią? - Zapytałam.
- Nic nie pomaga.
Zdenerwowałam się.
- Zaraz pójdę i zrobię z nią porządek!
- Uspokój się. Dałem jej jeszcze pięć minut na
zastanowienie się.
Wyciągnęłam prezent dla Danielle i Liama. Zeszłam na dół i
postawiłam razem z torebką przy wyjściu. Usiadłam w fotelu ze szklanką wody i
zaczęłam liczyć do stu, aby się uspokoić. Po dziesięciu minutach powędrowałam na górę do
pokoju Darcy.
- Czy ja mam ci wkropić?! - Huknęłam - zakładaj te sandały i idziemy!
- Nie pójdę! - Zaczęła wrzeszczeć.
To przelało czarę goryczy… Dopadłam do niej i
strzeliłam ją w tyłek.
- Uspokój się - powiedział Harry.
- To ty zostajesz, tak? - Powiedziałam do niego.
Hazzie miał głupią minę.
- To w takim razie życzę wam udanego wieczoru - wyszłam trzaskając, jak nigdy drzwiami.
Zeszłam na dół, złapałam prezenty i wyszłam z domu. Popatrzyłam
na zegarek. Było za piętnaście
czwarta. Za wcześnie…
Wróciłam się więc z powrotem. Weszłam do salonu i
usiadłam w fotelu. Wstałam i poszłam jeszcze
po wodę. Byłam wściekła i kręciłam się jak wesz. Ta
mała modelka chciała nam popsuć wieczór.
Humor to już
mi popsuła. Gdybym była na górze, to bym ją sprała na kwaśne jabłko. Wypiłam
wodę
i
stwierdziłam, że muszę iść do toalety. Gdy wyszłam z toalety, Harry stał na
dole z Darcy, która była
ubrana w różowe sandałki. Zignorowałam ją. Wzięłam szklankę
ze stolika i zaniosłam do kuchni.
Wsadziłam do
zmywarki. Kiedy wyszłam z kuchni, Darcy stała naprzeciwko wyjścia i
powiedziała:
- Psieplasiam.
Zignorowałam ją znów i rzuciłam:
- Idziemy.
- Mamusiu, psieplaszam.
- Nie mamy czasu teraz na rozmowę, bo nie wolno
się spóźniać. Porozmawiamy po powrocie -
Powiedziałam sucho - masz się grzecznie zachowywać, bo więcej
nigdzie z nami nie pójdziesz.
Była minuta po czwartej, gdy zadzwoniliśmy do drzwi
Dan i Li. Za nami już stali Jay i Gabriela oraz Lou
i Ellie z
bliźniakami. Drzwi otworzył Liam, za którym stała Danielle. Wyglądali bardzo
elegancko.
- Wchodźcie, wchodźcie - zaprosili nas.
- O i jest moja pomocnica - powiedziała Dan do Darcy, która nic nie
odpowiedziała.
Liam miał zamykać drzwi, gdy usłyszeliśmy od furtki:
- Jeszcze ja!
Za chwile w holu pojawił się Niall. Przywitaliśmy
się, jakbyśmy się nie widzieli całe wieki. Wręczyliśmy
prezenty i
Danielle zaprosiła nas do salonu, gdzie zaczęła rozpakowywać prezenty.
- Super! Zobacz, co dostaliśmy! - Zaczęła pokazywać je Liam’ owi.
Po piętnastu minutach zadzwonił dzwonek drzwi. Liam
poszedł otworzyć i po chwili wrócił z
Simonem.
- A gdzie Dominika? - Zapytałam po polsku.
- Dzwoniła, że się spóźni, bo Zayn gdzieś ją
wyciągnął i stoją w korku - odpowiedziała po angielsku
Gabriela.
- UUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUU - przeszedł po salonie głośny pomruk.
- Ja bym się napiła whiskey, ale nie mogę, więc
proszę jakiś soczek - powiedziałam.
Dostałam soczek pomarańczowy, który był znakomity.
Wznieśliśmy toast za to, żeby im się dobrze
mieszkało, za to, żeby mieli dobrych sąsiadów i żeby
dobrze im się żyło. Zostałam oprowadzona po
całym domu,
który bardzo mi się podobał. Liam
zajmował się pozostałymi gośćmi, a my z Harrym
zachwycaliśmy
się ich domem.
- Zobacz, jakie to jest fajne - powiedziałam.
- Nie „to”, ale kwietnik - powiedziała Danielle.
- Super jest ten kwietnik - powiedziałam - bardzo mi się podoba. Też będę musiała
pomyśleć
o czymś
podobnym.
- Założymy sobie dżunglę? - Zapytał Harry.
- Tak. I będę się tam chować, jak Darcy będzie
niegrzeczna.
- A co zrobiła? - Zapytała Dan.
- Po pierwsze - stwierdziła, że nie ma się w co ubrać - Danielle wybuchła śmiechem - po drugie -
gdy już przygotowałam jej sukienkę stwierdziła, że
jest nieodpowiednia, bo powinna być długa. Po
trzecie - założyła swoje ulubione sandały, które miały
już być od dawna w śmietniku. Po czwarte -
zrobiła awanturę, że nie pójdzie w innych sandałach,
niż w tych, które założyła. Harry był
negocjatorem, bo ja się wkurzyłam i dałam jej w
dupsko. Nie wiem, co było dalej, bo czekałam na
nich na dole. Gdyby nie zeszli o wyznaczonym czasie,
przyszłabym sama. Mówię ci. Tak gwiazdorzy,
że obłędu
można dostać.
- No właśnie widzę - powiedziała Danielle ocierając z policzków łzy
ze śmiechu.
Gdy dotarliśmy do salonu, Darcy siedziała cichutko
obok Nialla i nic się nie odzywała. Udawałam,
że
jej nie widzę. Zaczęłam żartować i dobrze się bawić.
Przyjęcie było znakomite. Czterdzieści minut
spóźnienia
mieli Dominika z Zayn’ em i gdy przyszli wszyscy byli już w świetnych humorach.
Dominika
była zła, a
Zayn zdesperowany. Przepraszał za ich spóźnienie.
- Cholery można dostać z tymi chłopami! - Powiedziała Dominika, a Gabi parsknęła
śmiechem -
Wywiózł mnie na drugi koniec miasta, tylko po to, by
kupić prezent dla dzisiejszych gospodarzy. Jakby
w okolicy nie było tutaj sklepów z takimi samymi
produktami! - Wściekała się.
- Napij się, to ci przejdzie - powiedziałam spokojnie.
- Nie wiem, czy mi przejdzie! Czterdzieści minut
spóźnienia! To jest niewybaczalne! Co wszyscy sobie
o mnie
pomyślą?! - Mówiła groźnym tonem.
- Głupi Zayn! To wszystko jego wina! Palant!
- O co chodzi? - Zapytał zaciekawiony Zayn. - Czy możecie przejść na angielski? Nie znamy
jeszcze na tyle polskiego, żeby coś rozumieć -
Powiedział
Harry.
- Może i lepiej - skomentowała Gabi.
Dominika wypiła całego drinka, którego przed chwilą
dał jej Liam.
- Może ci jeszcze dolać? - Zaproponował Li.
- Chętnie - rzuciła wymuszając uśmiech.
Po dwóch drinkach, zaczął jej się poprawiać humor. Alkohol
lał się po kieliszkach. Soczki również.
Dzieci poszły na trawnik przed dom, a reszta została
w salonie. Było bardzo sympatycznie. Ponieważ
impreza była
z dziećmi i skończyła się o ósmej. Pod koniec imprezy Dominika była tak
wstawiona, że
zaczęła
śpiewać na cały głos po polsku:
Gdzie ci
mężczyźni? Prawdziwi tacy! Orły, sokoły, herosy. Gdzie ci mężczyźni na miarę
czasu, gdzie te
chłopy, gdzie?
Z Gabrielą o mało nie zeszłyśmy z tego świata ze
śmiechu. Pijany Zayn chciał zabrać Dominikę do
siebie, ale
Gabriela na to nie pozwoliła. Razem z Jay’ em zabrali ją do siebie. Towarzystwo
zaczęło się
powoli
rozchodzić.
Na następny
dzień w naszym salonie za pięć szesnasta siedzieli wszyscy po za Jay’ em i
Dominiką,
która leczyła kaca. Za chwilę miał się zjawić
architekt.
- Co zrobiłaś z Jay’ em? - Zapytałam Gabi.
- Pojechał na próbę. Powiedział, że przed
dziewiętnastą będzie - odpowiedziała.
- Możemy przełożyć na dwudziestą, jak chcesz - powiedziała Ellie.
- Nie, zostańmy już przy tej godzinie, która
jest - zdecydowała Gabriela.
Zadzwonił dzwonek do drzwi. Za nimi stał bardzo
przystojny mężczyzna podobny do Pierce’a
Brosnana. Był ubrany w jasny garnitur sportowy.
- Dzień dobry. Jestem John Spencer. Zostałem tu
przysłany przez Grubego Grega. Podobno
poszukujecie
państwo architekta ogrodów.
- No… Nie tylko nam jest potrzebny. Jak pan
widzi jest to osiedle domków jednorodzinnych i wszyscy
jesteśmy zainteresowani stworzeniem jednego
wielkiego ogrodu - powiedziałam i
uśmiechnęłam się
bardzo
uroczo. W tym momencie poczułam, że ktoś za mną stoi. Odwróciłam się i
zobaczyłam
Harry’ ego - a to mój mąż. Harry, to pan John Spencer. Zapraszam.
Proszę do salonu – i
uśmiechnęłam
się równie ślicznie, co zauważył Harry. Weszłam do salonu, a panowie weszli za
mną.
- Jak pan widzi, jest nas trochę. Wszyscy jesteśmy
zainteresowani, tak jak mówiłam,
zagospodarowaniem naszych ogrodów.
W oczach wszystkich dziewczyn zobaczyłam podziw i zachwyt.
Zaproponowałam coś do picia i z
zamówieniami poszłam do kuchni. Wstawiłam wodę, wyciągnęłam z lodówki piwo dla
Nialla, Zayna. Lou razem z Li zażyczyli sobie whiskey. Byłam zaskoczona.
- A może pan się napije jakiegoś alkoholu? - Zapytałam.
- Nie, dziękuje. Jestem samochodem. Panowie
chyba tworzycie zespół - zaczął się
zastanawiać.
- Tak. Tworzą zespół - powiedziałyśmy we trzy. Ja, Ellie i Danielle.
Zobaczyłam morderczy wzrok Harry’ ego, ale się tym nie przejęłam.
Poszłam do kuchni zaparzyć dalszą kawę i herbatę. Gdy
weszłam do salonu panie obsiadły Johna, a panowie wściekli popijali alkohole
nic się nie odzywając. Louis próbował żartować, ale nikt z chłopaków nie podjął
pałeczki rzuconej przez niego.
- A coś może pan nam o sobie opowie - powiedział Harry - bo już pan wie, kim my jesteśmy, a my wiemy
tylko tyle, że jest pan architektem.
- A to nie wystarczy? - Zapytał John.
- Nam wystarczy - powiedziałyśmy chórkiem.
John się roześmiał. Lou próbował też rozkręcić atmosferę, ale
na nic.
- Może przejdźmy do naszego ogrodu. To znaczy
obecnie trawnika, żeby pan zobaczył, o co nam chodzi - zaproponowałam.
Wszystkie dziewczyny się poderwały. Chłopcy zerwali się i
poszli za nami. My szłyśmy przodem, a oni za nami.
- Jak pan widzi, mamy dookoła mur i tylko
trawniki. Przydałoby się jakoś zagospodarować to miejsce, tym bardziej, że są
tu małe dzieci oraz następne w drodze - powiedziałam.
- A w jakim wieku są dzieci? - Zapytał John.
- Jest trójka urwisów. W tym dwóch chłopców i
jedna dziewczynka - odpowiedział Louis.
- Chcielibyśmy mieć jakieś miejsce na grilla,
może jakiś basen zewnętrzny, kort tenisowy - rzucił
Liam.
- Chcielibyśmy mieć także trochę drzew - rzucił Zayn.
- Żonie się marzy hamak, ale nie ma go na czym
zawiesić - powiedział Harry.
- Prawda kochanie?
- Prawda - powiedziałam.
Gdy się rozejrzałam, wszyscy panowie obściskiwali swoje
żony zaznaczając, która jest jego. Tylko Gabi stała sama. Zayn z Niallem stali
z drugiej strony.
- A mogę zobaczyć z drugiej strony, jak to
wygląda? - Zapytał John.
- Oczywiście. Może pan obejrzeć całe nasze
osiedle - rzucił Simon.
Postanowiłam, że pójdę do domu i nie będę już obchodziła
całej działki ze wszystkimi. Harry chciał mnie pociągnąć ze sobą, ale
powiedziałam:
- Harry, zostaw. Muszę iść do domu i usiąść.
- A co się stało? - Trochę się
zdenerwował.
- Kręci mi się w głowie - odparłam.
- Mam cię zaprowadzić? - Zapytał.
- Jak chcesz, to idź ze wszystkimi. Ja dojdę do
domu - powiedziałam przekonująco.
Towarzystwo przeszło dalej, a Danielle podeszła do mnie i
powiedziała:
- Chodź. Idziemy razem.
Weszłyśmy do domu, usiadłyśmy sobie na fotelach, a Dan
powiedziała:
- Ale przystojniak z niego, co?
- No, a panowie, jacy słodcy się zrobili,
zauważyłaś?
- No - zaczęła się śmiać.
- Oby był tak dobry, jak przystojny - powiedziałam.
Dani przytaknęła.
- Chociaż Gruby Greg nie poleciłby mi kogoś
złego - rzuciłam.
- Dobrze. Niech obejdą, zobaczą co i jak, a
potem wrócą - powiedziała Danielle - my nie musimy łamać obcasów na trawnikach.
- Powiedz. Jak się czujesz? - Zapytałam Danielle.
- Powiedz. Jak się czujesz? - Zapytałam Danielle.
- Jutro mam wizytę u doktora.
- Tak? A ja byłam dzisiaj rano.
- I co?
- Wszystko w porządku. Dziecko rozwija się
prawidłowo i raczej nie powinno być już żadnych „przygód” - odpowiedziałam.
Do salonu wpadł Harry.
- Dobrze się czujesz? Na pewno? - Zapytał.
- Dobrze, a co ci się stało? - Zapytałam, na jego pytanie.
- Byłaś taka blada, że myślałem, że zemdlejesz.
- Trochę mi się w głowie zakręciło.
- To może pójdziesz się położyć?
- No nie mogę. Mamy przecież pana architekta,
którego ściągnęłam.
- To ja cię będę reprezentował.
- Chcesz mi teraz popsuć najlepszą zabawę? - Zapytałam.
- Nie rozumiem - rzucił.
- Ach. Chłopcy niczego nie zrozumieją - westchnęła ciężko Danielle.
- To uświadom mnie.
- Chodzi o to, że mamy jakieś wizje, co do
ogrodu, a ty chcesz położyć Meg i popsuć jej najlepszą zabawę w urządzaniu go.
Ja wiem, że on przyniesie plany i wszystko przedstawi, ale możemy mu
zasugerować niektóre rzeczy - rzekła
Dani.
Pod naszymi drzwiami zrobiło się jakoś głośno.
- O, chyba towarzystwo wraca - powiedziałam.
- Już
wszystko widziałem i wszystko wiem - usłyszeliśmy za drzwiami - mam pewną wizję, którą
zaprojektuję i przedstawię państwu do zatwierdzenia.
Jest tu wiele, do popisu. Dla pani ma być
hamak? Dobrze
pamiętam?
- No chociaż miejsce, gdzie ten hamak będzie
można zawiesić - odpowiedziałam.
- Czy w przyszłym tygodniu możemy się jakoś
umówić? Przywiozę plany i zaprezentuję.
- Za tydzień w środę - rzucił Harry.
- A to się nawet dobrze składa, bo Jay ma
występy w Waszyngtonie - powiedziała
Gabriela.
Pożegnaliśmy się z Johnem i wszyscy pobiegli do swoich
domów, przebrać się na parapetówę. Darcy miała nocować z chłopakami u Kazika. Była
godzina 17.30, więc postanowiłam się jeszcze położyć. Poszłam na górę i zdjęłam
sukienkę i się położyłam. Po pewnym
czasie do pokoju wpadł Harry.
* Witajcie :) Tak, jak obiecałam, wrzucam kolejny dłuższy rozdział :) Cóż mogę powiedzieć... Jak zawsze mam nadzieje, że Wam się podobał :D
Jakbyście chciały, abym Was informowała o nowych rozdziałach, piszcie do mnie na TT @Chanelle310797 :) Serdecznie zapraszam xx
~Meg
najlepszy jak zawsze jestem ciekawa co stało sie z że Harry wpadł do pokoju Darcy najlepsza czekam na kolejny i zapraszam do siebie xxx
OdpowiedzUsuńhah... zobaczymy, zobaczymy :D
Usuńsuuuuupppperrr kocham a dracy najlepsza ale modelka z niej;D
OdpowiedzUsuńhahaha :D to dopiero początek... xx
UsuńBardzo fajny rozdział :))) Darcy jest przesłodka <3 Kochana modeleczka XD Ja już nie wiem co pisać ... ciągle pisze to samo bo z rozdziału na rozdział opowiadanie jest coraz fajniejsze C: Życzę weny i czasy na napisanie następnego rozdziału :) Już nie możemy się doczekać :)) Dziękujemy że dodałaś tak szybko ten rozdział :*****
OdpowiedzUsuńw sumie to przyjemność po mojej stronie :) Mnie uszczęśliwia fakt, że Wam się nie nudzi i cały czas czytacie :D i oczywiście, że się udzielacie, bo motywacja jest naprawdę potrzebna :) xx
UsuńJdnzodkdnjdbxifnzodnbdkdkkxpsndjidndo kocham *__*
OdpowiedzUsuńcieszę się <3 nawet nie wiesz, jak bardzo xx
Usuń