czwartek, 31 lipca 2014

115

Niall siedział obok i intensywnie myślał nad swoją listą.
- Co? Skończyłaś już?- Zapytał.
- Tak- powiedziałam.
- Mam problem. Nie wiem, co mam kupić twojej mamie.
- To już dla wszystkich wymyśliłeś prezenty?
- Tak.
- Pokaż!- Powiedziałam.
- Nie pokażę ci, bo ty mi swojej nie pokazałaś.
- Pokaż! - Chciałam mu wyrwać kartkę, ale był szybszy. Przełożył ją do drugiej ręki.
- No pokaż - poprosiłam grzecznie.
- Mmm. Nie - mruknął, cały czas trzymając kartkę w górze.
- Kiedyś ta rączka ci się zmęczy - powiedziałam.
- Prędzej zjem tą kartkę niż ci ją dam - powiedział. Połaskotałam go w bok, jednak nic to nie pomogło.
- Dobranoc - powiedziałam i odwróciłam się do niego plecami, udając obrażoną.
- Co idziesz już spać? – Usłyszałam zawiedziony głos Nialla
- Dobranoc - odpowiedziałam
- No nie bądź taka… nie obrażaj się - usłyszałam zza pleców.
- Nie chcesz mi pokazać, to idę spać.
- Nie będzie niespodzianki - próbował się wytłumaczyć.
Niall odwrócił mnie do siebie i popatrzył mi w oczy.
- Zaczynasz się zachowywać jak Darcy. Czy mam cię tak samo traktować? – Zapytał
Roześmiałam się i go pocałowałam.
Na następny dzień rano, temat był kontynuowany. Niall powiedział Louisowi i Liamowi, którzy wpadli prawie w taką samą panikę, jak Zayn. Szepnęłam Ellie i Danielle, że wkręcamy chłopaków, na co się bardzo szybko zgodziły. Powiedziałam o pomyśle z galeriami. Dziewczyny stwierdziły, że to dobry pomysł. Ellie sobie zarezerwowała Złote Tarasy. Danielle powiedziała, że pojedzie do Promenady. Dla nas została Arkadia. Po śniadaniu wszyscy się rozjechaliśmy, zostawiając mamę z dziećmi. Michał pojechał do pracy, a my na zakupy. Była piękna pogoda, więc mama zdecydowała, że pojedzie z dzieciakami do Łazienek. Trochę jej współczułam, że musi się zajmować piątką dzieci, ale była to siła wyższa… Wyrzuciliśmy Ellie i Louisa pod Złotymi Tarasami, a sami pojechaliśmy do Arkadii. Wjechaliśmy na parking na poziomie -2, bo tylko tam były wolne miejsca i wjechaliśmy schodami na górę.
- To gdzie idziemy?- Zapytał Niall.
- Przed siebie, albo chodź na górę. Zaczniemy przeszukiwać sklepy od góry.
Wjechaliśmy na samą górę i zaczęliśmy przechadzkę po sklepach. Niall bardzo ucieszył się, że jest sklep z ich rzeczami i koniecznie chciał tam wejść.
- Czyś ty na głowę upadł?! Chcesz, żeby cię dorwały directionerki?!
- No przecież chyba są w szkole…
- Zawsze się znajdą jakieś wagarowiczki.
Niall się uparł, więc weszliśmy do środka. W sklepie było o dziwo pusto, więc ekspedientki zainteresowały się od razu nami. Widziałam, że nad czymś intensywnie myślą. W pewnym momencie jedna chyba załapała i zaczęła się uśmiechać od ucha do ucha nie dowierzając. Podeszła do nas i łamaną angielszczyzną zapytała:
- W czym pomóc?
Chciałam ją zbić z tropu, więc powiedziałam:
- Dziękuje, tylko się przyglądamy.
Uśmiech z jej twarzy zniknął i w tym momencie Niall się do mnie odezwał:
- Nie wiedziałem, że tutaj mają wszystko. Popatrz! Brakuje tylko koszulek i ubrań o i pościeli nie mają - stwierdził.
Ekspedientka podskoczyła do niego:
- Czy mogę dostać autograf!? - Niemal, że zaczęła wrzeszczeć.
Niall podpisał się na jednym z pudełek, które dziewczyna złapała i powiedział:
- Proszę.
Ona łamaną angielszczyzną zapytała:
- Od kiedy jesteście w Polsce i gdzie i kiedy będzie koncert?
- Przyjechaliśmy na święta, nie będzie koncertu.
- Jak to?! - Prawie załkała - Wszyscy jesteście?
- Nie, nie wszyscy - mruknął Niall.
Niestety ekspedientka swoimi pytaniami, wygoniła nas ze sklepu.
- Boże, co za upierdliwa dziewczyna – powiedziałam - mówiłam, żeby tam nie wchodzić.
- Będę cię słuchał – rzucił - nie sądziłem, że nas tu pamiętają.
- Uwierz mi, przecież one są wszędzie.
Ekspedientka wybiegła za nami ze sklepu i po pewnym czasie z głośników poleciała piosenka 1D.
- Jezus! Maria?! Co tu się dzieje?!
- Daje „sygnał dymny” - zaczęłam się śmiać - za chwilę będziemy musieli zmienić centrum… Lepiej się nie odzywaj.
Weszliśmy do pierwszego napotkanego sklepu. Okazało się, że to sklep z ubraniami. Niall doszedł do wniosku, że powinien sobie coś kupić, żeby go nie rozpoznawano. Od samego rana mówiłam mu o tym, ale oczywiście nie chciał tego słyszeć. Widocznie musiał sprawdzić to na swoje skórze. Teraz się przekonał i czym prędzej popędził do przebieralni. Usiadłam sobie pod nią i czekałam, aż wyjdzie. Kiedy wyszedł, był cały odmieniony. Nawet przylizał sobie włosy. Gdybym nie siedziała pod przebieralnią, nie poznałabym go… Prawie, że się odkochałam, tak wyglądał, no ale w końcu o to chodziło, żeby nie był rozpoznawalny. Poszliśmy dalej. Wstępowaliśmy do każdego sklepu i z każdego wynosiliśmy jakieś torby. Doliczyłam się już odpowiedniej ilości prezentów i stwierdziłam:
- Chyba mamy odpowiednią ilość prezentów.
- Ja nie mam! - Powiedział przerażony - Jeszcze tyle muszę kupić!
- Niall, ja żartowałam. Mamy dla wszystkich prezenty.
Niall nie załapał  o co chodzi.
- Niall, wkręciłam cię.
- Jak to?!- Stanął z wrażenia - to muszę zadzwonić do Zayna!
- Nie martw się. Dziewczyny wszystko wiedzą.
- Tak się dałem wkręcić! - Powiedział. Nie mógł sobie darować, że go wkręciłam
- Poczekaj. Zemszczę się na tobie i to z całą premedytacją.
- Już nie mogę się doczekać - odpowiedziałam.
- Pamiętaj. Dziś wieczorem się zemszczę - mruknął mi do ucha. Zaczęłam się śmiać.
- Interesujące – odmruknęłam - zobaczymy…
Nogi mi wlazły w ramiona. Wydawało mi się, że obeszliśmy chyba wszystkie sklepy, ale Niall stwierdził:
- Mam jeszcze parę zakupów do zrobienia.
- Nie wygłupiaj się.
- Nie.
- Ale mnie tak strasznie bolą nogi i głodna jestem! Nie pójdę już ani kroku dalej - zaczęłam jęczeć.
- Dobrze - powiedział - tu jest kawiarnia.
Posadził mnie przy stoliku i zastawił z „tobołkami”.
- Siedź i pilnuj - powiedział.
Wszedł do kawiarni i za chwilę wrócił.
- Słuchaj, zamówiłem ci coś. Zaraz przyniosą. To jedz, a ja muszę coś jeszcze załatwić - ulotnił się.
Po dość krótkim czasie przyszła kelnerka z pełną tacą jedzenia. Zastawiła cały stolik jedzeniem              i stwierdziła:
- Proszę jeść, bo nie mam gdzie stawiać. Jak zje pani to, co tutaj jest, to przyniosę następne dania.
Zrobiło mi się słabo.
- Przepraszam, co jest jeszcze zamówione?
Kelnerka popatrzyła na mnie ze współczuciem.
- Wszystko.
- Jak to wszystko?! - O mało nie wrzasnęłam.
- No ten pan zapłacił za to, co mamy w karcie. Skądś go znam, ale nie wiem skąd…- powiedziała.
O mało mi się nie wyrwało niecenzuralne słowo. Panienka poszła, bo klienci czekali, a ja zastanawiałam się, na co mam ochotę. Na stoliku stały kanapki. Wróć… cała masa kanapek… Na pół wojska kanapek…. On chyba oszalał! Miałam ochotę na kawę, ale podana była herbata. Dobrze. Umoczę usta w herbacie i zamówię kawę. Herbata była jednak znakomita, więc zdecydowałam, że zjem jedną kanapkę i popiję ją herbatą. Zjadłam drugą kanapkę, a Nialla wciąż nie było. Ludzie przechodzący obok, dziwnie mi się przyglądali… W pewnym momencie jakieś dziecko stanęło przede mną i popatrzyło na stolik.
- Chcesz kanapkę? - Zapytałam, ale dzieciak uciekł.
Następnego przechodnia, który mi się przyglądał, poczęstowałam. Powiedział:
- Nie, dziękuję.
- Ale proszę. Przyjaciel mnie załatwił w ten sposób… - powiedziałam pokazując to co było na stoliku.
Parę osób skusiło się na kanapki i wreszcie tace były puste. Niestety kelnerka zdążyła zastawić mi stolik nowymi daniami. Nie pamiętam, jakie to były dania, rozdałam je również. Za trzecim razem przyniosła słodkie. Pomyślałam, że zjem sobie jedno ciasteczko. Zorientowałam się, że niektórzy ludzie kręcą się po raz kolejny. Częstowałam na oślep byleby się tego pozbyć. Zabiję Nialla! Rozdałam już prawie wszystkie ciasta, gdy zobaczyłam, że idzie Niall. Był zapatrzony jeszcze w wystawę, więc nie widział, co się dzieje przy moim stoliku.
- Teraz dziękuję wszystkim za współpracę - powiedziałam.
Miałam jeszcze nałożony kawałek ciasta. Na stole zostały mizerne okruchy. Niall dotarł wreszcie do stolika. Popatrzył na to, co jest na stoliku i się bardzo zdziwił:
- Ale byłaś głodna!
Niall kiwnął na kelnerkę, która po chwili się zjawiła.
- Proszę podać następne dania- rzucił Niall.
- Ale myśmy już wszystko podali.
Niall wybałuszył na mnie oczy.
- Ty to wszystko zjadłaś?!
- Dobre było - powiedziałam.
Niall wszedł z powrotem do kawiarni i coś tam perorował. Kelnerka kiwała głową i się miło uśmiechała. Widocznie nie zrozumiała, co on mówił. Za chwilę przyszła z kolejną tacą jedzenia.
- Zjesz jeszcze? - Zapytał.
- Nie, dziękuję. Już jestem najedzona - odparłam.
Niall zabrał się metodycznie do jedzenia. Kelnerka widziała, jak rozdawałam jedzenie, więc była z lekka zdziwiona, gdy zobaczyła jakie ilości pochłania Nialler.
Po zjedzeniu półmiska kanapek, spytałam:
- Może ci zamówić jeszcze półmisek kanapek?
- Nie dziękuję, już jestem najedzony - odparł.
- To teraz słodkie.
- Chyba nie zmieszczę…
- Jak to ty nie zmieścisz? - Udałam, że się oburzam - Ja jeszcze zjadłam kawałek ciasta, tort i lody - zaczęłam wymieniać, co przyniosła kelnerka.
- Prawdę powiedziawszy myślałem, że to będzie dla nas dwojga - przyznał.
- Nie myślałam, że przewidziałeś to dla naszej dwójki - zakpiłam.
- To, co? Jedziemy do domu? - Zapytał Niall.
- Wiesz, wspaniałe są tu babeczki. Musisz ich spróbować! - Kpiłam sobie dalej.
Niall się zdecydował na jedną babeczkę. Kiwnęłam na kelnerkę.
- Pani przyniesie wszystkie - powiedziałam.
Niall z lekkim przerażeniem popatrzył na mnie. Przy drugiej babeczce już miał dosyć.
- Może się jednak zdecydujesz na następną?  – Powiedziałam słodko.
- Nie, dziękuję - rzucił.
Niall poszedł, uregulował rachunek i wyszedł z następną paczką. Pojechaliśmy windą na dół na parking. Podeszliśmy do miejsca, gdzie stał nasz samochód, ale tam go nie było.
- Co jest grane?! - Rzucił Niall - Gdzie jest nasz samochód?!
Popatrzyłam na słup, gdzie było napisane -1.
- Chodź sieroto Boża - powiedziałam.
Niall chciał już wzywać policję.
- Nie wzywaj policji idziemy!
- Gdzie ty chcesz iść?!
- Idziemy - powiedziałam. Niall był strasznie zdenerwowany.
Weszłam na pochylnię, która zjeżdżała w dół i zjechaliśmy piętro niżej. Oczywiście na tym miejscu, co piętro wyżej, stał nasz samochód. Niall się bardzo ucieszył.
- O, nikt nie ukradł!
- No widzisz?
- Co ja bym bez ciebie zrobił?
- Pewnie duże zamieszanie w Arkadii - skomentowałam.
Zapakowaliśmy wszystkie paczki. Wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy. Trafiliśmy w straszny korek i gdy byliśmy na wysokości Dworca Centralnego, zadzwonił Louis.
- Gdzie jesteście robaczki!?
- W korku - jęknął Niall.
- A czemu tak jęczysz? Pewnie jesteś głodny.
- Nie, właśnie przejedzony…
- TY PRZEJEDZONY?!  - Wrzasnął Louis - Mały Joe nie chce nic nam dać do jedzenia. Czeka na was.
- Ja się bardzo cieszę. Chętnie wrzucę coś na ruszt! - Rzuciłam.
Niall popatrzył na mnie zszokowany.
- Trochę zgłodniałam - rzuciłam.
- To, o której będziecie?
- Jesteśmy przy Centralnym.
- To poczekamy na was! Zjemy tylko przekąski i poczekamy na was – powiedział Lou.
Niall się nic nie odzywał.
- I co? Kupiłeś to, co miałeś kupić?
- Tak. Wszystko kupiłem - był bardzo zadowolony z siebie - świetnie zapatrzona ta Arkadia.

Po czterdziestu pięciu minutach dotarliśmy do domu.
__________________________
 DZIEŃ DOBRY <3
Ja jubilatka <lol, jak to dziwnie brzmi> wrzucam tak w ramach moich urodzin, hahhaa rozdział 115 :) Jestem z niego zadowolona :) po raz kolejny pełno w nim humoru :D Niall się w końcu porządnie najadł, ahahahaha :D
  Wszystkie #5SOSFAM pewnie teraz zgonują z powodu teledysku do Amnesi *w* jeju cudowny hahahha. Swoją drogą zapraszam na 4 rozdział " Widma" na Wattpadzie :) xox  Link poniżej xx
                                                                                                        ~Meg

http://www.wattpad.com/story/18503098-widmo

środa, 30 lipca 2014

114

    Siedzieliśmy z Niallem w salonie w Warszawie. Tak… W Warszawie. Gdy wróciliśmy z Jamajki (już, jako para), Eleanor zakomunikowała nam, że wynajęła samolot i lecimy do Polski na święta. Chciała nas wyrwać z Wiśniowej i wymyśliła tylko jeden sposób. Uzgodniła to oczywiście z mamą. Ja tylko       z przerażeniem myślałam, jak my się tam zmieścimy. Mama stwierdziła, że jest jeszcze Żoliborz i nie ma problemu. Mały Joe był przeszczęśliwy i wszyscy byli zachwyceni. Niall chciał wynająć INTERCONTINENTAL, ale wybiliśmy mu to z głowy. Po powrocie z Jamajki zamieszkałam u Nialla do czasu powrotu dzieci. Wszyscy nam gratulowali i bardzo się cieszyli. Mieliśmy lecieć do Warszawy na dziesięć dni przed świętami. Gabriela była jeszcze w Warszawie i miała wracać razem z nami. Jay z zespołem miał jeszcze koncerty w Berlinie i w Paryżu. Na święta mieli wracać do domu. Zostało uzgodnione, że przyjedzie do Warszawy do Gabrieli i będziemy wracać wszyscy razem. Mama Nialla była niepocieszona, bo jej synek nie przyjeżdżał na święta któryś z kolei już raz (a miała taką nadzieję, że może w tym roku się uda), ale ponieważ mnie lubiła, chociaż miała mi za złe tego, że miałam dzieci… Ale cóż mogłam poradzić? Były i już.
Derek załatwił zakaz zbliżania się Harryemu do mnie i byłam bardzo z tego powodu szczęśliwa i mocno uspokojona. Miłość kwitła w najlepsze i wszyscy z Wiśniowej, po za jedną osobą, która sama się wykluczyła z tego grona byli szczęśliwi.
Tak, więc siedzieliśmy w salonie w Warszawie. Mały Joe ściskał nas i nie chciał nas odstąpić. Szepnęłam do Nialla:
- Powiedz Małemu Joe, że zjadłbyś coś.
Widziałam, że Niall jest głodny. Gdy powiedział Małemu Joe, że jest głodny, ten wystartował, jak torpeda do kuchni szykować kolację. Byliśmy wszyscy zmęczeni długim lotem, ale Darcy siedziała na kolanach Nialla, a Antoś na moich i opowiadali nam swoje przygody podczas naszej nieobecności.
- Wiesz mama, co? Ten Błażej jest super!- Rzuciła Darcy.
- Jaki Błażej?- Zaczęłam się zastanawiać.
- No, ten z Poznania. Jest super!
- Mówisz o wujku Błażeju?- Poprawiłam ją.
- On kazał mówić do siebie Błażej.
- I tak mówiliście do niego?
- Antoś mówił Błażko.
Skąd mu się to wzięło… Ja przecież kiedyś do niego tak mówiłam, ale to było bardzo dawno. Bez przerwy opowiadała o Błażeju. Buzia jej się nie zamykała. Doszłam do wniosku, że chyba moje dziecko się zakochało w wujku Błażeju… Notabene powiedziała do Nialla, że nie są już mężem i żoną, co Nialla trochę „zasmuciło”, a rozwiązało nam problem naszego uczucia…
Gdy powiedziałam Darcy, że zamieszkamy z Niallem, nawet się ucieszyła.
- A czy ja będę mogła zamieszkać z Błażejem? - Zapytała.
Mama, czym prędzej wyszła z pokoju. Louis powiedział, że musi iść sprawdzić, co u Tommiego i wyszedł, a Dominika rzuciła, że musi iść do łazienki. Zostaliśmy z Niallem sami z potworami… dziećmi. Antoś opowiadał o piecach ciotki Miry Niallowi, a ja próbowałam wytłumaczyć Darcy, że na razie musi zamieszkać z nami. Nie była z tego powodu zadowolona.
- No, ale cóż… Takie jest życie - wyjaśniłam jej.
Niall nawet zapytał Darcy, co z Tomem z przedszkola, na co uśmiechając się ironicznie powiedziała:
- On jest szczeniakiem.
Postanowiłam, że muszę koniecznie napisać do Błażeja.  Gdy dzieci pozostały położone spać, usiedliśmy wszyscy w salonie i mama powiedziała:
- Nie wiem, jak zrobimy z prezentami… Może umówmy się, że małe podarki dla dorosłych, a większe dla dzieci?
Wszyscy już znali polski zwyczaj dawania prezentów na Boże Narodzenie, że nie tylko dzieci dostają, że dostają wszyscy. Zgodziliśmy się z mamy pomysłem i zaczęły się wspominki z poprzednich pobytów w Warszawie. Eleanor stwierdziła, że wie, gdzie zrobi zakupy i że może polecić wszystkim te sklepy. Oczywiście były to Złote Tarasy.
- Nie szalej - powiedziałam.
- Ale tam są super rzeczy! – Odpowiedziała - I naprawdę tanie!
- Zależy jak, dla kogo - powiedziała mama.
Zamieszkaliśmy z Niallem w pokoju, w którym mieszkał kiedyś z Zaynem, a mój pokój i Harryego zajęły dzieci. O to, żeby tak było poprosił  Niall. Było to bardzo słuszne. Aby nie było żadnych zadrażnień, mama poprzydzielała nas do łazienek (na górze i na dole). Postanowiliśmy, że Zayn            z Dominiką oraz Jay z Gabrielą pojadą na Żoliborz, ponieważ dom był za mały… Mały Joe był w swoim wigorze. Mama się śmiała, że dawno nie był taki szczęśliwy.
W pewnym momencie Jay zaczął przeraźliwie ziewać.
- Widzę, że jesteście zmęczeni - powiedziała mama - Michał was zaraz zawiezie.
Towarzystwo się zebrało i pojechali. W dwa samochody. Po czterdziestu pięciu minutach Michał wrócił do domu.
- Wszystko w porządku? - Zapytała mama.
- Tak, wszystko okej. Zostawiłem ich. Dominika z Gabi powiedziały, że trafią z powrotem.
 Wreszcie mieszkałyśmy z Dominiką na Żoliborzu. Krótko, bo krótko, ale mieszkałyśmy, a poza tym dziewczyny mogły sobie przypomnieć „szczenięce lata”, gdy bywały u mnie jeszcze za czasów szkolnych.
Poszliśmy na górę. Zajrzałam do dzieciaków. Spały w najlepsze. Antoś, jak zwykle rozkopany, więc weszłam i go przykryłam. Mruknął coś pod nosem i spał dalej. Żadne z dzieci się nie obudziło, więc po cichu się wycofałam i poszłam do nas do pokoju.
Mieliśmy przydzieloną łazienkę na dole, ale siedział w niej obecnie Michał, który rano szedł do pracy. Niall rozpakowywał nasze rzeczy i wieszał w szafie.
- Jak ci idzie?- Zapytałam.
- Mogłabyś mi trochę pomóc - powiedział.
Razem zrobiliśmy to dosyć szybko. Poszłam zobaczyć, czy łazienka jest już wolna. Niestety siedziała tam teraz dla odmiany mama, ale powiedziała, że zaraz wyjdzie. Wróciłam na górę.
- To ty się idziesz myć, czy ja?- Zapytałam.
- Idź ty pierwsza – powiedział - ale te dzieciaki są słodkie…
- No są. Trzeba przyznać, ale czasem bywają irytujące…
- Toni jakby wydoroślał.
- Też to zauważyłeś?- Zapytałam- Nie widziałam ich od czterech tygodni, a one tak urosły!
- Zanim się obejrzysz będziesz wydawać Darcy za mąż, a Toni się będzie żenić – powiedział Niall chowając walizki.
Usłyszałam trzaśnięcie drzwi na dole, więc złapałam piżamę i poszłam do łazienki.  Wzięłam prysznic    i gdy wychodziłam z łazienki, spotkałam Kazika, który też był przydzielony do dolnej łazienki… Weszłam do pokoju, a Niall chciał wyjść, ale powiedziałam:
- Nie masz, co. Kazik teraz okupuje łazienkę.
Niall ziewnął, jak smok.
- Chyba się umyję rano - rzucił.
- Brudas - odrzekłam.
- No dobrze, poczekam… Ale ani mi się waż spać, jak wrócę - powiedział z płomyczkami w oczach. Błękit w jego oczach był dzisiejszego wieczoru bardzo głęboki.
- To, co? Jutro jedziemy na zakupy - zmieniłam temat - to ile my mamy kupić tych prezentów? - Zaczęłam się zastanawiać.
- Nie zmieniaj tematu - odpowiedział Niall. Podszedł do mnie i chwycił w talii.
- Ale to jest ważne! Przecież niedługo Wigilia, to musimy kupić prezenty!
Niall złapał haczyk.
- Dla dzieciaków, to ja już mam wymyślone.
- A co?
- Dla Toniego kolejkę elektryczną…
- Przecież Toni jest za mały jeszcze na kolejkę elektryczną. Chyba dla siebie chcesz ją kupić!
- A dla Darcy sprowadzę Błażeja!
- No czyś ty na głowę upadł?!
- Chętnie bym go poznał - powiedział, uśmiechając się - pójdziemy do Złotych i dla każdego coś się znajdzie. Przecież Eleanor mówiła, że wszystko można tam kupić. Nie przejmuj się.
Trzasnęły drzwi na dole, więc powiedziałam:
- Idź się myć.
Poszedł na dół. Po krótkim czasie wszyscy w domu musieli wysłuchiwać, jak Niall śpiewa pod prysznicem. Myślałam, że go zastrzelę. O mało nie zaczęłam płakać ze śmiechu. Za chwilę usłyszałam trzaśnięcie drzwiami i usłyszałam jakieś głosy na dole. Niall przestał śpiewać, po czym zaczął trochę ciszej. Po jakiejś pół godzinie wrócił z powrotem do pokoju.
- Komu przeszkadzało, że śpiewasz pod prysznicem? - Zapytałam.
- Twoja mama przyszła i mnie uciszyła. Powiedziała, że dzieci śpią.
- No trochę miała racji, bo cię tutaj słyszałam - odpowiedziałam.
Leżałam w łóżku i spisywałam sobie pomysły na prezenty. Największy problem miałam z Niallem…
- Co robisz?- Zapytał kładąc się obok.
- Piszę pomysły na prezenty - odpowiedziałam.
- A co wymyśliłaś?
- Nie powiem ci. Przecież to moje prezenty!
- To każdy musi kupić dla każdego?! - Przeraził się.
- No, małżeństwo może kupić jeden od siebie.
- To ja też muszę kupić tyle prezentów?! Nie może być od pary?
- Takie są zasady, Niall - zaczęłam kpić.
Niall złapał telefon i gdzieś zadzwonił.
- Śpisz? - Usłyszałam - ty wiesz, że ty też musisz kupić dla wszystkich prezenty?! No Megan mi powiedziała. Dobra. Pogadaj z Dominiką. Powiedz, że to powiedziała Megan. Po dziesięciu minutach zadzwoniła moja komórka.
- Halo?
- Co ty wyprawiasz!? - Usłyszałam.
- Nic…
- Już ja znam ten twój ton! – Rzuciła - Oszalałaś?!
- Tak
- Jaja sobie robisz?!
- Tak!
- Chcesz wkręcić Nialla!
- TAK!
- Okej. Wszystko jasne… To pozostajemy przy prezencie od pary?
- Tak.
- Zayn! Uspokój się! Nie budź Jaya! Muszę kończyć, bo zaraz postawi całą chałupę na nogi. To, co? Jutro jedziemy do Złotych?
- Może jedźcie do Galerii Mokotów.
- Ale ja jej nie znam…
- Żeby nie kumulować wszystkich z One Direction razem w jednym centrum. Pamiętaj o przebraniu Zayna, a Gabi niech pamięta o Jayu.
- Dobra! A my możemy razem jechać?
- Lepiej by było, gdybyście pojechali osobno…
- A gdzie oni mają jechać?! -  Zaczęła panikować Dominika. Niall wziął kartkę i zaczął coś na niej pisać. Chciałam zajrzeć, ale czym prędzej ją zakrył.
- No co? Nie znasz centrów handlowych w Warszawie?! To wrzuć sobie w wyszukiwarkę. Będziesz miała dokładną mapę.
- Ale mamy jeden samochód!
- No to podrzucicie ich do jakiegoś centrum.

Pogłowiłam się trochę nad tą listą i stwierdziłam, że wpadnę na coś na pewno, jak będę w centrum. Złożyłam kartkę i postanowiłam iść spać.
____________________________________
Sorka, za opóźnienie... Powinnam zamontować odliczanie, ale oczywiście nie potrafię, najs.
  Tak... Pozdrawiam na początek Błażeja haha wujek Błażej, jak to świetnie brzmi awww :D  (zabije mnie, gdy zobaczy to...)
Tak, więc stało się... Niall i Meg oficjalnie są ze sobą :) ---> Miall hahhaha :D
  Moja przyjaciółka stwierdziła, że muszę mieć własny fandom hahaha :D kocham ją za to <3 Cóż... Postaram się, by 115 pojawił się w czwartek, ale nie obiecuję, bo mam wtedy urodziny... :) 
                                                                                           See ya!
                                                                                                       ~Meg

wtorek, 22 lipca 2014

113

-  Witaj -  powiedział Harry.
 -  Po co dzwonisz? -  Zapytałam oschle.
 -  Chciałem się dowiedzieć, jak dzieci. Chciałbym się z nimi spotkać.
 -  Tyle czasu nie odzywałeś się, a teraz raptem  chcesz się z nimi spotkać?! -  Wypaliłam wkurzona.
 -  Wiem, byłem kretynem totalnym…
 -  Zgadzam się -  odparłam.
 -  Najgorszym debilem, jaki może być…
 -  Zgadzam się.
 -  Wróć do mnie.
 -  Na to się nie zgadzam.
 -  Dlaczego? O jakiś głupi sklep chcesz przekreślić całe nasze życie?
 -  Sam to zrobiłeś, a sklep nie jest wcale głupi, bo jest jednym z najlepiej prosperujących w Stanach.
 -  Wiem -  odpowiedział -  A gdzie ty jesteś?
 -  Na wakacjach -  rzuciłam krótko.
 -  Z dziećmi?
 -  Nie.
 -  To gdzie są dzieci?
 -  Nie ważne. Pod dobrą opieką.
 -  Zdaje się, że muszę się pojawić na Wiśniowej -  powiedział.
 -  Nie radzę ci.
 -  Sama pojechałaś na wakacje?
 -  Nie, z facetem.
Harryego zatrzęsło.
 -  Z jakim facetem?!
 -  Nie ważne.
 -  A gdzie ten facet?
Usłyszałam za sobą jakiś łomot.
- Żegnaj Harry -  rozłączyłam się.
W tym momencie na taras wyszedł chwiejnym krokiem Niall.
 -  Z kimś rozmawiałaś?
 -  Nie, nie rozmawiałam. Idź się połóż.
 -  Nie, ja będę spać tutaj.
 -  Nie. Idź do łóżka.
 -  Nie. Nie mogę -  rzucił.
Nie miałam tyle siły, żeby go zanieść, więc powiedziałam:
 -  Niall, a może razem pójdziemy do łóżka?
 -  Znowu to samo?
Zaczęłam się zastanawiać, o co mu chodzi. Udało mi się wreszcie go namówić. Położyłam go, usiadłam przy nim i w krótkim czasie zasnął. Postanowiłam, że muszę zadzwonić do mamy.  Kiedy Niall mocno już spał, wyszłam znów na taras. Włączyłam komputer i wyłączyłam na Skype „samo łączenie”.  Nie chciałam, żeby Harry podsłuchiwał moje rozmowy. Nie spodziewałam się, że zadzwoni do mnie. Zepsuło mi to mocno humor. Zobaczyłam, że nie ma mamy na Skype, więc zadzwoniłam do niej. Za chwilę pojawiła się na ekranie.
- Co się stało?!
 -  Przepraszam, że cię budzę, ale nie wiem co mam zrobić…
 -  A co się stało?
 -  Siedziałam sama na tarasie i Harry do mnie zadzwonił.
 -  Aha -  rzuciła mama- Co?! -  Przetarła oczy- Co POWIEDZIAŁAŚ?!
 -  Harry do mnie zadzwonił i powiedział, że chciałby się widzieć z dziećmi.
 -  Powiedziałaś mu, gdzie jesteś?
 -  Nie. Już taką kretynką to nie jestem.
 -  A powiedziałaś, gdzie są dzieci?
 -  Nie, ale on do tego dojdzie. Powiedział, że wybierze się na Wiśniową…
 -  Dzwoniłaś do Louisa, albo do kogoś z Wiśniowej?
 -  Nie, bo to było przed chwilą.
 -  To dzwoń, tylko nie rozłączaj mnie.
Wybrałam zakładkę Wiśniowej i okazało się, że na Skype siedzi Liam.
 -  Liam! Dobrze, że jesteś! Czy miałeś telefon?
 -  Jaki?! Od kogo? -  Zdziwił się.
 -  Od Harryego.
 -  Ja z nim nie rozmawiałem od czasu jego napadu na twój dom, a co się stało?
 -  Zadzwonił do mnie przed chwilą. Zaczął się wypytywać o dzieci, gdzie jestem, gdzie są dzieci, z kim jestem…
 -  Nic mu nie powiedziałaś?
 -  Nie, ale boję się, że przyjedzie do was, bo powiedział, cytuję: „muszę się wybrać na Wiśniową”.
 -  Dobrze, że mnie ostrzegłaś. Zaraz polecę do wszystkich i ostrzegę o zagrożeniu. Niallowi mówiłaś?
 -  Nie. Śpi. Boję się, że Harry poleci do Warszawy i zabierze dzieci…
 -  Przecież wiesz, że ich nie dam! -  Zdenerwowała się mama.
 - O witaj Aniu! Nie zauważyłem cię.
-  Co robić?
 - Zawiadom wszystkich, żeby nikt się nie wygadał przy nim gdzie są dzieci i gdzie jestem -  rzuciłam.
 - Ani z kim -  podpowiedziała mama.
 - Ani z kim -  powtórzyłam.
 - Dobra. Czekaj, ja tylko przelecę przez wszystkie chałupy. Porozmawiaj sobie z mamą.
Za chwilę na Skype byli wszyscy.
 -  Czy on oszalał?! -  Zdenerwowała się Ellie -  najpierw cię zostawia, a teraz chciałby łaskawie wrócić!
-  Co to, to nie! Mowy nie ma! -  Powiedział Zayn -  Za dużo już wycierpiałaś!
 -  A o Niallu nie można mówić, bo jeszcze się pobiją -  rzucił Louis.
 -  Ostrzeżcie Kazika -  powiedziałam.
 -  Jezu! Kazik! Już lecę! -  Dominika zerwała się z siedzenia.
 -  Poczekaj, to ja pójdę! -  Powiedział Zayn i wyprzedził ją. Doma wróciła do komputera. Po jakiś pięciu minutach wrócił -  Za późno.
 -  Jak to?! -  Wszyscy wstrzymali oddech.
 -  Harry zadzwonił do Kazika, a ten wszystko wypaplał… Zagroził mu, że załatwi u Simona, żeby go wyrzucił z pracy.
Mama się zdenerwowała nie na żarty.
 -  Rozumiem, że będę miała wizytę -  powiedziała mama -  to ja sobie z nim porozmawiam…
 -  Harry przyleci jutro… -  wtrącił Zayn.
 -  NIE MAMO, zakazuję ci! Najlepiej by było, gdybyście gdzieś wyjechali na parę dni.
 -  Dobrze, zaraz zadzwonię do Michała  -  wyciągnęła komórkę - Co? Nie możesz teraz rozmawiać? To zadzwoń do mnie najszybciej jak możesz. Bardzo ważna sprawa -  rozłączyła się z Michałem i wróciła do nas  -  Michał w tej chwili nie może rozmawiać. Reanimuje pacjenta…
 -  No i co teraz robimy? Czy wszyscy mają wyłączony automatyczny odbiór? U nikogo się nie pojawił Harry? -  Zapytałam. Czym prędzej wszyscy powyłączali tę opcję. Za chwilę zrobiło się jakieś zamieszanie u Zayna
- Co się stało Zayn?
 -  Przyszedł Kazik, który jest zdruzgotany.
 -  Poczekajcie, ktoś do nas dzwoni domofonem -  rzucił Louis.
 -  Która jest u was godzina? -  Zapytałam.
 -  W pół do pierwszej w nocy.
 -  Wyjrzę przez okno i zobaczę, kto tam stoi  -  rzucił Lou i zniknął z pola widzenia. Za chwilę wrócił zdenerwowany -  To on!
 -  Kto?
 -  To ten włamywacz!
 -  Harry?
 -  No! -  Wydukał Louis- Co robimy?!
Za chwilę domofon odezwał się u Zayna.
 -  Do następnego domu, do którego zadzwonił Harry był dom Liama.
 -  Poczekajcie. Zaraz załatwię tą sprawę -  powiedział Liam i wyszedł.
Drzwi były otwarte i słychać było, co mówił. Głos Liama był bardzo zaspany.
 -  Proszę  - powiedział mało grzecznie. Nie słyszeliśmy tego, co mówił Harry, tylko to, co mówił Liam
 -   Która to jest godzina?! Harry, przecież nie masz tu wstępu! Megan nie ma. Nie wejdziesz tu. Jesteś persona non grata na Wiśniowej.  Spotkamy się na koncercie, albo na próbie. Teraz jest noc i chcę spać. Nawet nie próbuj dzwonić do innych. U wszystkich znajdziesz taką samą odpowiedź. Idź spać do hotelu  -  Liam odłożył słuchawkę i domofon zaczął znów dzwonić u Louisa.
 -  Nie wytrzymam! -  Rzucił Louis. Eleanor się wkurzyła.
 -  Ty nigdzie nie pójdziesz. Jeżeli co, to ja pójdę - rzuciła - Jakie mam prawo? Przecież jestem waszą menadżerką -  rzuciła do Lou, który się zawahał, czy ma prawo wysyłać Ellie. Zobaczyłam, że Eleanor wstaje i wychodzi. Słyszałam jakieś dzikie wrzaski i nie wiedziałam, co się dzieje.
 -  Wszyscy słyszą? -  Zapytał Lou.
 -  Nie, ja nie słyszę -  powiedziałam.
 -  Ja też nie -  rzuciła mama.
 -  To będę tłumaczył -  powiedział -  no… może nie wszystko. Chce się koniecznie ze mną widzieć, bo Ellie dała mu jasno do zrozumienia, że go nie wpuści i zaraz wezwie policję.
 -  Louis, ty nie wychodź -  powiedział Liam  -  chyba, że wyjdziemy wszyscy…
 -  No to idźcie na odsiecz tej biednej Ellie… -  zdenerwowała się mama.
 -  To my zaraz wracamy -  rzuciła Danielle.
Potrwało to dobrą chwilę, zanim wszyscy wrócili. Usłyszałyśmy z mamą odgłos syreny policyjnej.
-  Co tam się dzieje matko najświętsza… -  powiedziałam do mamy.
 -  Czy ty Harryego wymeldowałaś z domu, w którym mieszkasz?
 -  No tak, zaraz po rozwodzie. Zgłosiłam, że nie mieszka na Wiśniowej.
 -  No to teraz już na pewno przyleci do Polski - powiedziała mama - nie znalazł oparcia w zespole, to ma dwa wyjścia. Pojedzie do swojej mamusi, albo do twojej mamusi…
 -  Mamo? Może ja przylecę jutro do was?
 -  Ty się tu nie pojawiaj, bo on liczy, że ty tutaj jesteś.
 Louis przyznał mamie rację. Po kolei wszyscy zaczęli wracać.
 -  I co? -  Zapytałam.
 - Mówił, że znajdzie dzieci… - Powiedział  Zayn.
 -  Skurczybyk -  zdenerwowała się Dominika.
 -  Słuchajcie, robimy naradę!
 -  U kogo?
 -  Możecie przyjść do nas -  powiedział Liam.
 -  Nie, bo Jasmine.
 -  To przyjdźcie do nas -  rzucił Zayn -  Kazik już jest.
Doma  odeszła od komputera. Poszła chyba otwierać drzwi.
 -  To było straszne -  powiedziała Ellie do mnie -  on był całkiem zalany, wręcz bełkotał… Może go trzeba wsadzić na odwyk?
- Ale on nie będzie chciał.
 -  Trzeba mieć mocny bodziec, gdyby wiedział, że byś wróciła do niego, to może by poszedł -  powiedział Zayn.
 -  Mówisz to z doświadczenia? -  Zapytał Liam.
 -  Tak. Żebyście wiedzieli -  odpowiedział -  Gdyby Dominika nie zgodziła się wrócić do mnie, to bym się chyba zapił…
Za chwilę u Zayna i Dominiki byli wszyscy. Wiadomo po za dziećmi, które spały. Zadzwoniła czyjaś komórka. Zobaczyłam, że mama odbiera telefon.
 -  Och! Michał dzwoni! -  Powiedziała mama. Streściła mu całą sytuację -  Możesz wziąć urlop? Musimy wyjechać! Dobrze. Pogadaj. Trzymamy wszyscy kciuki.
 -  Pozdrawiamy wszyscy.
 -  Pozdrawiają cię wszyscy. Jak to skąd? No siedzą wszyscy na Skype i debatujemy. Pozdrowienia macie  -  rzuciła mama odrywając się na chwilę od komórki. Gremialne pozdrowienia poszły również od wszystkich -  no i co z tego? Myślisz, że nie wiem która jest godzina? Wszystko dzieje się na bieżąco.  Opowiem ci wszystko, jak wrócisz do domu. Tak. Dobrze, to na razie. Pa.
 -  O której Michał wraca z pracy?
 -  Gdzieś koło siódmej…
 -  A dzisiaj nie lata?
 -  Nie, dzisiaj nie.
 -  To dobrze.
 -  No dobrze, bo czasami wychodzi i nie ma go trzy dni -  powiedziała mama -  Gdyby co, to najwyżej pojadę do Gabrieli.
 -  Do jakiej Gabrieli? Przecież ona jest w Tokio.
 -  Nie do waszej Gabrieli, do byłej sąsiadki. Dobra. Gdyby ktoś, coś wiedział to dajcie znać. Jeden sygnał na komórkę i zaraz jestem na Skype powiedziała mama.
Pożegnaliśmy się i rozłączyliśmy. Wiedziałam, że na Wiśniowej trwa narada, ale nie było sensu, abym w tym uczestniczyła. Komórkę miałam wyciszoną, żeby nie obudzić Nialla, ale gdy na nią zerknęłam, zobaczyłam że ktoś dzwonił. Popatrzyłam, były to telefony od Harryego. Smsy też… Wyłączyłam czym prędzej komórkę.  Zastanawiałam się, gdzie Niall ma komórkę. Weszłam po cichu do pokoju                  i zobaczyłam, że komórka leży obok łóżka… Wzięłam ją na taras i zobaczyłam, że były telefony również od Harryego.  Też ją wyłączyłam. Dopiero potem wpadłam na to, że mogłam skasować te wiadomości.  Jezu, Megan jak ty ciężko myślisz… Niall spał, jak zabity. Nic go nie ruszało. Ponieważ cicho chrapał, wiedziałam że śpi. Trochę się tym zdenerwowałam, ale pomyślałam, że i tak i tak bym musiała mu powiedzieć. Włączyłam Skype… Napisałam do wszystkich, żeby się odzywali do nas na komputer, gdyż wyłączyliśmy komórki, bo Harry wydzwaniał i na mój i na Nialla telefon.  Rozłożyłam sobie fotel. Nie wiem, kiedy zasnęłam. Poczułam w pewnym momencie dotknięcie. Podskoczyłam, jak oparzona. Na szczęście był to Niall.
- Coś ci się złego śniło? To wszystko przez to, że tutaj spałaś, a ja na łóżku, a właśnie… Jak to się stało, że ja spałem rozebrany na łóżku? -  Powiedział.
 -  Zaszkodził ci szampan -  powiedziałam ochłonąwszy z wrażenia.
 -  Nie wiesz, co się stało z moją komórką? Szukałem jej wszędzie.
 -  Och, przepraszam cię, ale były pewne sprawy w nocy i musiałam ją wyłączyć.
-  Co się stało?! -  Zdenerwował się i usiadł obok.
Widocznie miałam minę nietęgą, bo przysunął się bliżej i objął ramieniem. Wszystko mu opowiedziałam. Zdenerwował się nie na żarty.
 -  Jak on śmie się wtrącać w twoje życie?!
Niall był tak zdenerwowany, że zarządził pójście na śniadanie.
 -  Wiesz?! Może lepiej, żeby nam przywieźli -  zdecydował.
Byłam tak zdenerwowana, że nic nie odpowiedziałam. Po pierwsze nie miałam ochoty na jakiekolwiek jedzenie, a po drugie bałam się o dzieci, bo nie miałam żadnej informacji od mamy. Niall zniknął, by wpuścić kelnera, a ja się rozkleiłam. Kiedy wtoczył wózek na taras i zobaczył, że płaczę, dopadł do mnie i zapytał:
-  Co się stało?!
 -  Nerwy mi puściły…
 -  Jak chcesz, możemy lecieć do Warszawy -  powiedział, gdy wyłuszczyłam o co mi chodzi.
W tym momencie odezwał się Skype. Pokazała się mama. Równocześnie z tym Niall włączył komórkę  i zaczął czytać smsy od Harolda. Zobaczyłam, że zrobił się biały. Mama powiedziała, że zaraz wyjeżdżają do Poznania, do ciotki Miry. Ucieszyłam się bardzo.
 -  Mały Joe nic nie powie? -  Zapytałam.
 -  Nie. Przyjedzie do Poznania. Powiedział, że w Poznaniu jeszcze nie był i chętnie zwiedzi.
 -  A będzie Błażej? -  Zapytałam.
 -  A to nie wiesz, że Błażej studiuje w Poznaniu? O, cześć Niall! Jak się miewasz?
 -  A dziękuję. Nie najlepiej.
 -  Dobrze, że masz Nialla jako ochronę – powiedziała  -  muszę kończyć, bo wyjeżdżamy za chwilę. Nie dajcie się zlokalizować przez komórki -  krzyknęła na koniec i się rozłączyła.
 -  Niall, czemu jesteś taki biały?
 -  Zostaliśmy zlokalizowani -  powiedział.
 -  Jak to!? -  Zapytałam.
 -  Napisał mi, że jestem na Jamajce i zapytał, co robię z jego żoną.
 -  Nie napisał byłą?
 -  Nie.
 -  Niall… Jemu odwaliło.
 -  Wiem.
 -  I co teraz robimy? O której wysłał ci tego sms’ a?
Niall sprawdził.
 -  O jedenastej trzydzieści.
 -  Jezus! Maria! Mam nadzieję, że tu nie przyleci…
W tym momencie ktoś zapukał do drzwi. Podskoczyłam przerażona. Niall zbladł.
 -  Poczekaj tu. Pójdę otworzyć.
 -  Niall, zostań tu. To jest sprawa między mną, a nim.
Za drzwiami stał ślusarz. Odetchnęłam z ulgą.
 -  Przyszedłem naprawić ten zamek. Szampan był dobry?
 -  To pan ma na imię Louis? -  Zapytałam.
 -  Tak. To z przeprosinami, że nie zrobiłem od razu tego zamka.
Szybko się uwinął i powiedziałam:
 -  To teraz pan wchodzi do łazienki i sprawdzamy, czy działa.
 -  Z panią zawsze.
 -  Nie. Wchodzi pan sam -  odparłam.
Po parokrotnym otwarciu i zamknięciu drzwi, doszłam do wniosku, że są naprawione.
Louis wyszedł, a ja zamknęłam za nim drzwi. Wyszłam na taras do Nialla i usiadłam koło niego.
 -  I co teraz chcesz robić? Dzieci są bezpieczne. Gorzej z nami.
 -  A skąd wiesz, że on na pewno wie, że tu jesteśmy?
 -  Podał mi nawet nazwę naszego hotelu…
Zrobiło mi się słabo.
 -  Może zmieńmy hotel? Pod żadnym pozorem nie włączajmy komórek.
 -  Słuchaj, przecież on nie może cię tak prześladować. Jesteś już jego byłą żoną -  popatrzył mi prosto      w oczy.
 -  Tak, ale on nie przyjął tego do wiadomości -  odpowiedziałam.
Zaczęłam cała drżeć. Niall to zauważył i zapytał:
 -  Zimno ci?
 -  Nie -  powiedziałam zdenerwowana -  To nerwy.
Przytulił mnie do siebie bardzo mocno.
 -  Ważne, że nie jesteś sama.
Faktycznie poczułam się szczęśliwa, że jestem z Niallem.
 -  Teraz coś zjemy. Co ci nałożyć?
 -  Napiję się kawy -  powiedziałam.
 -  Musisz coś zjeść.
 -  Nie, nie mam ochoty.
 -  Musisz! Chcesz lody?
 -  Nie, dziękuję. Naprawdę nie będę nic jadła…
 -  Nie ma mowy. Wujek Niall nie pozwoli na to -  zaczął żartować.
 -  Kiedy awansowałeś do „wujka”?
 -  No przecież zwykle tak mówisz do mnie.
 -  To przy dzieciach. Przecież ani razu się tutaj do ciebie tak nie odezwałam.
 -  Faktycznie -  ucieszył się.
Niall usiadł koło mnie i przytulił mnie drugi raz.
 -  Przestań się tak denerwować. Jestem tu. Z tobą. Powiem temu kretynowi, co o nim sądzę, jeśli tu się pojawi.
Zaczęłam płakać, jak małe dziecko. Niall trzymał mnie w objęciach i głaskał po głowie.
 -  Uspokój się.
 -  Niall, jesteś taki dobry dla mnie -  wyłkałam.
Nie wiem, jak to się stało, że mnie… pocałował. Zrobiło mi się gorąco, ale było to bardzo miłe uczucie. Poczułam miliard motyli w brzuchu. Nawet nie... Tam były wszystkie gatunki zwierząt! 
   W tym momencie ktoś znowu zapukał do drzwi. Podskoczyliśmy obydwoje i Niall powiedział:
 -  Ja pójdę. Ty otwierałaś poprzednio.
Usłyszałam podniesione głosy i za chwilę usłyszałam chlust wody i usłyszałam słowa:
 -  Nie wracaj tutaj!
Za chwilę Niall wypadł na taras. Spod tarasu wypływał Harry.
 -  Chodź do środka -  zażądał Niall.
Weszliśmy do pokoju, Zamknęliśmy taras, zasłoniliśmy okna i Niall zadzwonił po ochronę. Harry wgramolił się na taras i chciał się koniecznie dostać do środka.
 -  Idziemy -  rzucił Niall i chwycił mnie za rękę.
Wyszliśmy po cichu z bungalowu i zaczęliśmy szybko oddalać się od niego. Gdy byliśmy na końcu drogi prowadzącej do recepcji, usłyszałam wołanie:
 -  MEGAN!!!!!!
 -  Nie odwracaj się. Idziemy -  powiedział Niall.
Wpadliśmy do recepcji, a Niall wrzasnął:
 -  GDZIE TA OCHRONA?! Dwa razy byśmy byli zabici! Proszę nas gdzieś schować!
 -  Może w stołówce?
 -  Nie! -  Rzucił -  Macie skarbiec? Każdy porządny hotel go ma. Możecie nas tam zamknąć.
-  Ale tam deponujemy tylko rzeczy klientów i nie wpuszczamy nikogo.
 -  Dobrze, to chcę zdeponować ten zegarek i chcę to zrobić osobiście z tą panią. Czy pani rozumie, że nam grozi niebezpieczeństwo?
Recepcjonistka się zgodziła. Poprowadziła nas na zaplecze. Był to chyba ostatni moment, bo zaczął energicznie dzwonić dzwonek w recepcji.
 -  Nas tu nie ma  -  powiedział Niall do kobiety.
 -  Oczywiście -  odrzekła i wyszła do recepcji.
Usłyszeliśmy, jak mówi:
 -  Ci państwo pobiegli przed hotel. Bardzo się śpieszyli, bo mieli wykupioną wycieczkę. Tak statkiem płyną na Kubę. Kiedy powrót? Za pięć dni -  odpowiedziała.
Szepnęłam Niallowi do ucha:
 -  Chyba skorzystamy z tej wycieczki.
 -  Czyś ty na głowę upadła?! Przecież on nas będzie tam szukał. Założysz mu sprawę w sądzie, ja będę świadczył -  powiedział – przypuszczam, że parę innych osób też się znajdzie.
Z dobre dziesięć minut siedzieliśmy w schowku, gdy przyszła po nas recepcjonistka.
 -  Odjechał jakimś samochodem. Skierowałam go do portu. Powiedziałam, że płyną państwo na Kubę  na wycieczkę.
Wzięłam głęboki oddech. Niall wsunął coś dziewczynie w rękę. Podziękował i wróciliśmy do pokoju.
 -  Nie możemy tu zostać -  stwierdziłam.
 -  Jak on pojedzie na Kubę, to możemy -  rzucił.
 -  A jak stwierdzi, że nie ma nas na statku, to wróci tu. Zachowuje się, jak szaleniec.
 -  No przecież widziałem… Jakby był naćpany -  zdenerwował się Niall.
Wyszliśmy na taras i Niall zaczął jeść śniadanie.
 -  Cześć robaczki -  usłyszeliśmy.
 -  Cześć Louis -  powiedział z wypchanymi ustami Niall.
 -  O śniadanko -  powiedział.
 -  Louis, jesteśmy po strasznych przeżyciach.
-  Co się stało?!
 -  Harry się tu pojawił.
 -  Skąd się dowiedział, że tu jesteście?!
 -  Pierwsze dowiedział się od Kazika, że jesteśmy na Jamajce, a potem nas zlokalizował przez komórki -  rzucił Niall przełknąwszy wcześniej to, co miał w buzi.
 -  On jakiś niebezpieczny się zrobił.
 -  Też tak uważamy. Chyba ma coś z głową.
-  Ale bo się naćpał – powiedziałam  -  Teraz jest w pogoni za nami na Kubę.
 -  Może przenieście się do innego hotelu?
 -  Wszystko jest pozajmowanie -  powiedział Niall -  czy możesz zadzwonić do Dereka, aby załatwił sądowy zakaz zbliżania się do Megan? Jest naprawdę niebezpieczny.
 -  Zaraz to zrobię  -  rzucił Louis  -  Muszę z nim w ogóle pogadać. On naprawdę powinien się leczyć… Najpierw rzuca biedną dziewczynę, zostawia z dwójką dzieci, a teraz raptem zachciało mu się do niej wrócić! -  Zdenerwował się -  Dobra! Muszę lecieć. Zadzwonię, jak coś uzgodnię.
 -  Tylko na Skype’ a -  powiedział Niall.
Niall w trakcie rozmowy zdążył się już najeść i znowu usiłował coś we mnie wepchnąć.
 -  Niall, ja naprawdę nie jestem głodna - odrzekłam mu.
 -  Przez tego kretyna nie będziesz chodziła głodna -  powiedział -  Gdyby nie ten cholerny kontrakt, to dawno byśmy się go pozbyli. Niszczy reputację naszego zespołu, ale kontrakt niestety nas zobowiązuje… Lepiej, żeby trzymali nas od siebie z daleka -  rzucił.
 -  Kogo? -  Zapytałam.
 -  Mnie i Harryego -  odparł.
 -  A kiedy wy macie następny koncert?
 -  Teraz mamy wakacje. Przed samymi świętami mamy koncert z kolędami. Nagrywamy w BBC.
 -  To może będziesz bezpieczny -  powiedziałam.
 -  Tam na pewno -  potwierdził.
Ucieszyłam się z tego powodu. Niall zamknął laptopa i powiedział:
 -  Na czym żeśmy skończyli, za nim ten debil przyszedł? Chyba na jakiejś bardzo sympatycznej rzeczy… -  popatrzył na mnie z figlarnym uśmieszkiem.
 -  Masz rację, że na bardzo sympatycznej rzeczy -  odpowiedziałam.
 -  To może byśmy tak kontynuowali? -  Zaproponował.

 -  Czemu nie? -  Rzuciłam i przysunęliśmy się do siebie.
________________________________
Soł? Dzieje się, oj dzieje :D 
Zgodnie z obietnicą- dodany <3 
Dzięki za zaglądanie na Wattpad * 4 rozdział powinien pojawić się w przeciągu kilku dni xx* - oczywiście stale Was zachęcam do czytania xx
Co do rozdziału... Jestem z niego bardzo zadowolona :3 Nie wiem, jak Wy, ale ja tak, ta satysfakcja...
Miarka Harry'ego się przebrała, życie... Nieprawdaż?
Dzięki za ponad 30,5 TYSIĘCY wyświetleń <3 Znaczy to dla mnie bardzo dużo Kochani i mogę Wam tylko podziękować, chociaż nie..... Obdarowuję Was ogromnym hugiem. Tak wirtualnie :D
  Piszcie w komentarzach, co sądzicie :) xx
                                                                                         Meg xx

sobota, 19 lipca 2014

112

Rano, obudziłam się na łóżku. W PIŻAMIE. Nic nie pamiętałam, jak trafiłam do domu. Niall siedział       w fotelu obok i spał.  Poruszyłam się lekko, a on się od razu obudził.
- Co ci się stało? -  Zapytał zrywając się z fotela.
 -  Nic, muszę iść do toalety i nie tak głośno, Niall proszę.
- Co? Główka cię boli? -  Zapytał kpiąco.
 -  Troszkę -  odpowiedziałam mu żałośnie.
Wybiegł na taras i usłyszałam, jak ryknął śmiechem.
Zwlekłam się z łóżka i poszłam do toalety. O BOŻE… DZISIAJ MA PRZYJŚĆ ŚLUSARZ… i pewnie będzie walił… Musimy gdzieś wyjść. Weszłam pod prysznic, nasłuchując czy Niall nie idzie i wzięłam szybką kąpiel. Ubrałam się w kostium i wróciłam do pokoju. Zajrzałam do szafy, wyciągnęłam t -shirta                  i spodnie ¾ . Ubrałam się i wyszłam na taras.
 -  Już się ubrałaś? -  Zdziwił się.
 -  Nie tak głośno -  zaczęłam jęczeć.
 -  Dobrze -  odszepnął.
Niall poszedł do łazienki się myć. Gdy wyszedł z łazienki, stałam jeszcze na tarasie i podziwiałam panoramę. Zdążyłam już wziąć aspirynę i głowa zaczęła przestawać mnie boleć.
 -  To co? Idziemy na śniadanie? -  Zapytał szeptem.
 -  idziemy -  odpowiedziałam.
Poszliśmy do jadalni, mijając recepcję. Pani siedząca w recepcji, była bardzo zdziwiona, że idziemy do jadalni. Plecy mnie lekko jeszcze swędziały. Wiedziałam, że teraz będzie mi schodzić skóra. Znowu był szwedzki stół, więc podeszłam i zaczęłam sobie nakładać.  Nalałam sobie kawy i rozejrzałam się za wolnym stolikiem. Zajęłam stolik, a za mną do stołu podszedł Niall. Na jego talerzu leżał jeden wielkie liść sałaty.
 -  Niall, czyś ty na głowę upadł? Chory jesteś?
 -  Nie, ale cały czas mówisz, że za dużo jem -  zrobiło mi się głupio.
 Faktycznie. Cały czas trułam, że je za dużo. Biedny Niall…
 -  Jezu, przepraszam cię. Dopiero do mnie dotarło, jaka jestem wredna.
 -  Nie przejmuj się -  roześmiał się i wrócił do szwedzkiego stołu. Przyniósł sobie dwa talerze jedzenia, a ja już się nic nie odzywałam. Po godzinnym śniadaniu, wracając zapytałam w recepcji, czy są jakieś wycieczki w dniu dzisiejszym.
 -  Całodniowa wycieczka statkiem -  odpowiedziała recepcjonistka.
 -  Niall, co byś na to powiedział? Może popłyniemy?
 -  Nie wiem, czy statek nie utonie. Tak się najadłem dzisiaj…
 -  Masz ochotę, czy nie? -  Zapytałam.
 -  Niekoniecznie dzisiaj… -  odpowiedział.
Pomyślałam, że pewnie chce odespać noc, więc podziękowałam i poszliśmy w kierunku bungalowu.
 -  Niall, co ja tak wczoraj narozrabiałam? Bo nic nie pamiętam.
 -  Byłaś bardzo niegrzeczna -  rzucił.
 -  Jezus! Maria! Opowiadaj wszystko, co zrobiłam!
 -  Nic ci nie powiem. Zostanie to moją słodką tajemnicą. Będę miał na ciebie haka.
Niestety nie udało mi się wydobyć z niego, co ja takiego narozrabiałam, więc żyłam dalej w błogiej nieświadomości. Czułam się z tym dość nieswojo, ale już się zorientowałam, że jeśli Niall stwierdzi, że nie powie, to nie powie. Zaproponowałam, żeby poszedł spać, a ja poczekam na ślusarza.
 -  Masz mnie obudzić, jak przyjdzie -  rzucił waląc się na łóżko.
Ja wzięłam komputer i wyszłam na taras.
Weszłam na Skype i od razu zostałam złapana przez Louisa.
 -  Cześć robaczki!
 -  Robaczku -  poprawiłam go.
 -  A gdzie jest Niall?
 -  Śpi.
 -  Jak to śpi?! -  Zdziwił się.
 -  Bo przesiedział drugą noc w fotelu. Musi odespać.
 -  Przygarnęłabyś go do łóżka, a nie że… NIE SPODZIEWAŁEM SIĘ PO TOBIE TAKIEGO OKRUCIEŃSTWA! -  Zaczął chichotać.
 -  Louis, jak wrócimy, to ja się z tobą policzę. Wszystko zepsułeś.
 -  JA?! -  Był niewiarygodnie zdziwiony -  no chyba wam ułatwiłem.
 -   Ja się jeszcze z tobą policzę! Zacznij się już bać -  powiedziałam.
 -  Nie widzisz, jak mi stoją włosy na głowie?! -  Odpowiedział.
 -  Tak… na żelu -  odparłam -  Jeszcze ci same nie stoją. Zobaczymy po naszym powrocie.
 -  To ja wyjeżdżam!
 -  Kiedyś cię dopadnę. Nie martw się. Co u was słychać? -  Zapytałam.
 -  A smutno -  rzucił.
 -  Naciesz się, że nas nie ma.
Zobaczyłam, że w drugim okienku pojawiła się mama.
 -  Cześć mamo.
 -  O, widzę że konferencja -  rzuciła -  Cześć wszystkim.
 -  Cześć -  rzucił Louis.
 -  Jak tam dzieci? -  Zapytałam.
 -  Antoś chciał koniecznie dziś iść z Michałem do pracy. Michał mu nieopatrznie obiecał, że zabierze go do pracy, ale on zrozumiał że dzisiaj. Wstał o czwartej, założył kurtkę na piżamę i tak siedział. W takim stanie znaleźliśmy go w salonie, kiedy zeszliśmy na dół.
Louis zaczął się śmiać.
- Jakie to słodkie -  skomentował.
 -  A skąd wiesz, że o czwartej rano?
 -  Bo Michał przeprowadził dochodzenie. Antoś mu pokazał, że była to czwarta godzina -  rzuciła mama.
 -  No proszę. Rozwija się chłopak w tej Polsce. W domu go nie można z łóżka ściągnąć, a tu proszę -  odpowiedziałam -  I co zrobiliście?
 -  Michał wytłumaczył Tosiowi, że musi iść do pracy i ratować ludzi, a nie oprowadzać ludzi po szpitalu. Antoś był bardzo rozczarowany tym faktem.
 -  Dziwisz się?! -  Odpowiedziałam.
 -  Ja się nie dziwię -  skwitowała mama -  Chyba będę musiała pojechać z nimi na wycieczkę na Barską      i pokazać Antosiowi, jak wygląda szpital.
Louis uważnie słuchał.
 -  Wiesz, nie jest to najlepszy pomysł -  powiedziałam.
 -  Dlaczego tak twierdzisz?
 -  Bo może się przerazić, gdy zobaczy jakieś trudne przypadki…
Mama się zastanowiła i stwierdziła, że mam rację.
 -  A jak tam u was? Jak wam się powodzi? -  Zapytała mama.
 -  No właśnie? Nic się od niej nie można dowiedzieć, a Niall śpi -  wrzucił swoje trzy grosze, Lou.
 -  Ty lepiej się nie odzywaj -  powiedziałam.
 -  Już mnie nie ma -  wyszedł z kadru.
 -  Jest tu przepięknie!
 -  To, to wiemy! -  Usłyszałam zza kadru.
 -  LOUIS! Nie podsłuchuj, bo cię zaraz odłączę!
W tym momencie usłyszałam stukanie do drzwi.
 -  Poczekajcie, bo muszę otworzyć ślusarzowi -  rzuciłam.
 -  Czy ty zamknęłaś Nialla w szafie?! -  Zaczął panikować Luis.
 -  Nie, zamknął się w łazience -  sprostowałam -  Nie mógł wyjść. Wreszcie, kiedy próbowałam otworzyć, urwała się klamka.
 -  Ty brutalu! -  Krzyknął Lou.
- Ale Niall nie siedzi teraz w łazience? -  Zapytała mama.
 -  Nie, to było wczoraj -  rzuciłam.
Poszłam otworzyć i wpuściłam „przystojniaka” do środka. Zaczęłam pokazywać mu, co się stało. Czarująco się do mnie uśmiechał, ale powiedziałam:
 -  Proszę robić to cicho, bo mój partner śpi i nie chciałabym, żeby się obudził.
 -  Postaram się robić to najciszej, jak potrafię -  puścił do mnie oczko.
Gdy wyszłam na taras, konferencja trwała w najlepsze i znacznie się rozszerzyła. Zobaczyłam, że są również Liam i Dominika z Zaynem.
- Co TAM SIĘ WYPRAWIA?! -  Rzucił Lou -  Widzieliśmy wszystko! Toż to prawie zdrada! Obcy facet         w tym samym bungalowie!
Niestety obcy facet zaczął walić, a na taras wyszedł zaspany Niall. Jakieś głośne „Uuuu” poleciało po tarasie. Nialla to od razu postawiło na równe nogi.
 -  Cześć wszystkim! Co tam u was słychać? -  Rzucił siadając obok.
- Co ty Niall wyprawiasz?! Śpisz, a ona przyjmuje facetów! -  Rzucił Liam.
 -  Wszyscy widzieliśmy -  powiedział Zayn.
 -  Na tego faceta wyraziłem zgodę -  rzucił Niall.
 -  Zastępstwo? -  Rzucił Lou -  Tak ci daje popalić?
 -  Aniu, nie słuchaj! -  Rzucił Liam
 -  Louis nie wytrzeźwiał od wczoraj! -  Stwierdziłam.
W pewnym momencie zaczął się ruch przy komputerze mamy.
 -  Mama! -  Wrzasnęła Darcy.
 -  Cześć  kotku!
 -  To ja się wyłączam! -  Stwierdził Lou.
 -  Wujek Lou! O i wujek Liam, Zayn! Ciocia Danielle i ciocia Doma! I WUJEK NIALL! -  Krzyknęła Darcy.
- Co? Stęskniłaś się za nami? -  Rzucił Nialler.
 -  Tak -  powiedziała twardo.
 -  I Toni teś! -  Usłyszeliśmy z tyłu.
 -  To Antoś też tam jest? -  Rzuciłam.
 -  Tak.
Mama odsunęła się od komputera i wpuściła dzieciaki.
 -  Toni miał dziś jechać z dziadziem!
 -  A gdzie miałeś jechać? -  Zainteresowała się Danielle.
 -  Do placy!
 -  I co byś tam robił?
 -  Lecił!
 -  A co byś leczył? -  Zapytał Zayn.
 -  Ziabawki! Mama, kiedy wluciś?
 -  Jeszcze troszkę tu zostanę.
 -  Jo ty juś naś nie kochaś? -  Zapytał Antoś
 -  No co ty opowiadasz! -  Zapytałam.
 -  Mama was bardzo kocha! -  Odparł Niall.
 -  Jaki on jest słodki! -  Rzucił Zayn.
 -  To dlaciego mama naś nie zablała ze sobą?
Na to nie potrafiłam odpowiedzieć. Oczy mi się zeszkliły, co zauważył Liam i zaczął mówić do Antosia:
 -  Toni, mama dostała w prezencie wyjazd i wujek Niall też dostał wyjazd. Ale wycieczka była tylko dwuosobowa. Nie mogli was zabrać ze sobą.
- Ale ja jeśtem malutki!
 -  A jak leciałeś do Polski, widziałeś jak sprawdzali bagaż?
 -  Tak.
 -  No to by cię odkryli i by cię zabrali. Nie byłbyś ani z babą, ani z nikim kogo byś znał… i co wtedy by było?
 -  Nie odklyli by mnie, bo ja bym się schował w kąciku!
 -  W jakim kąciku byś się schował? -  Zapytała Dominika.
Zdążyłam się uspokoić, gdy padło pytanie od Darcy:
 -  Mamusiu, pamiętasz że to jest mój mąż!
Wszyscy ryknęli śmiechem. Darcy była zdezorientowana, z czego się śmieją i sama zaczęła się śmiać. Pokonferowaliśmy jeszcze trochę i mama stwierdziła:
 -  Idziemy na spacer. Pożegnajcie się.
 -  Jeście tlochę!
 -  Nie ma trochę. Idziemy -  mama mrugnęła do nas okiem.
 -  Jeszcze ostatnie pytanko – powiedział Niall.
 -  Ostatnie.
- Co dzisiaj u was na obiadek?
 -  Na pewno macie lepsze rzeczy od nas -  odpowiedziała mama.
 -  A co? Mały Joe się nie sprawuje? -  Zdziwił się Louis.
 -  Nie, dzisiaj ma wolne.
 -  Jak to?!
 -  Chciał trochę zwiedzić Polskę i pojechał dzisiaj do Krakowa -  wyjaśniła mama.
 -  No, ale spiżarnię zapewne zostawił pełną.
 -  A żebyście wiedzieli. Moglibyśmy żyć z tego, co jest w spiżarni, przez miesiąc…
 -  No to nie narzekaj!
- Coś widzę, że Niall się stęsknił za polską kuchnią -  powiedziała mama -  No to robimy papa i idziemy na spacer.
Dzieciaki grzecznie pomachały i ich okienko zniknęło. Wszyscy wybuchli śmiechem.
- Ale oni są przezabawni! -  Rzuciła Dani.
 -  A jak Jasmine? -  Zapytałam.
 -  A śpi.
 -  Już, czy jeszcze? -  Zapytał Niall.
 -  Jeszcze. Dzisiaj w nocy nie za bardzo spała, więc pozwoliliśmy jej trochę pospać -  odparł Liam.
Na taras wyszedł „przystojniak” i powiedział:
 -  Czy można państwa prosić do środka?
 -  Cóż… musimy kończyć. Trzymajcie się cieplutko, a my znikamy -  wyłączyłam komputer i poszliśmy grzecznie za nim.
Poprosił nas, abyśmy sprawdzili, czy wszystko dobrze działa.
 -  Sprawdzaj, w końcu to ty się tam zamknąłeś -  powiedziałam do niego.
Niall wszedł od łazienki, zamknął się i znów nie mógł wyjść.
 -  Chyba wpadnę w kompleksy -  usłyszałam zza drzwi.
 -  Proszę przyciągnąć drzwi do siebie i spróbować otworzyć -  powiedział ślusarz.
Niestety nic. Żadne próby nic nie dawały. Facet się uśmiechał od ucha do ucha i nawet  w momencie, gdy Niall nie mógł wyjść z łazienki, ten uśmieszek nie zszedł mu z gęby.
 -  To ja już pójdę -  rzucił.
 -  Nie. Proszę otworzyć mojego partnera -  warknęłam.
Po dziesięciu minutach Niall był z powrotem w pokoju. Okazało się, że trzeba będzie całkowicie wymienić zamek.
 -  Następnym razem ty wchodzisz -  rzucił Niall -  nie lubię takich zamkniętych przestrzeni.
Zaśmiałam się.
 -  Dobrze, wejdę -  odpowiedziałam.
Facet coś pogrzebał w swojej torbie i stwierdził, że musi przyjść jutro.
- Co za hotel -  powiedziałam.
- Co wyście tu wyprawiali?! -  Zapytał Niall.
 -  Nic, no próbował cię otworzyć.
 -  Strasznie mu to źle szło -  stwierdził -  przez ten czas można książkę napisać!
 -  A co, napisałeś? -  Zdziwiłam się.
 -  Prawie! -  Pożalił się.
 -  Chętnie bym przeczytała -  rzuciłam.
 -  Następnym razem napiszę!
 -  To przeczytam i poproszę z autografem -  uśmiechnęłam się
 -  To co? On przyjdzie jeszcze, czy nie?
 -  Nie wiem!
Niall się zdenerwował.
 -  Pójdę do recepcji i chyba złożę skargę! -  Rzucił.
 -  Poczekaj, może zaraz przyjdzie.
 -  Facet nic nie umie! -  Indyczył się dalej Niall.
 -  Umie -  rzuciłam.
 -  A co?
 -  Skutecznie zamknąć.
 -  Jak to?
 -  No zamknął cię przecież! -  Zaczęłam się śmiać.
 -  Tak. Bardzo skutecznie – powiedział  -  To co? Idziemy gdzieś?
 -  Choć się może wykąpać?
 -  A co z rekinami?
 -  Jest tu strzeżona plaża, więc najprawdopodobniej dają znać, jak zobaczą  jakieś rekiny.
Niall się wreszcie zgodził.
 -  Poczekaj tu. Pójdę się przebrać w strój kąpielowy -  rzucił i wpadł do łazienki -  tylko nie podglądaj!
 -  Już idę!
 -  interesujące -  usłyszałam w odpowiedzi.
Niall musiał się bardzo spieszyć, bo chwila moment i już był przy mnie.
 -  Jestem gotowy!
 -  Cieszy mnie to bardzo -  powiedziałam -  A do czego? -  Zapytałam.
 -  Prosiak -  odpowiedział mi.
Wyszliśmy z bungalowu, zamykając go. Przechodząc obok recepcji Niall rzucił:
 -  Poczekaj tu chwilę.
Pobiegł do recepcji i wrócił po pewnym czasie z jakimś pakunkiem.
- Co tam masz? -  Zapytałam zdziwiona.
 -  Dostaliśmy w ramach przeprosin paczkę -  odparł.
Zaczęłam się zastanawiać, co to może być.
 -  Otworzymy na plaży -  powiedział.
Rozłożyliśmy się na leżakach i powiedziałam do Niallera, żeby rozpakował tajemniczą paczkę.
 -  A nie wybuchnie?  -  Zapytał Niall.
Z narażeniem życia, Niall zaczął otwierać paczkę. A tam były kwiatki przypięte do koperty. W kopercie znajdowały się dwa bilety na wieczorny rejs statkiem i list przepraszający.
 -  Spójrz tylko! -  Rzucił do mnie Niall pokazując dwa kartoniki. Zaczęłam czytać i ucieszyłam się tak samo, jak on.
 -  Super! -  Powiedziałam -  Tylko, czy oni nie chcą się nas pozbyć? -  Zapytałam.
Niall się zdenerwował.
 -  Pójdę i się dowiem wszystkiego  w recepcji.
 -  Poczekaj, pójdziemy razem, jak będziemy wracać -  odpowiedziałam.
 -  Czy to są te statki, co żeśmy je oglądali?
 -  Może. Tylko ciekawa jestem czy one wypływają w morze i wracają, czy chcą się nas pozbyć               i wywiozą nas na przykład na Haiti, albo Kubę…
- Ale byłby numer -  powiedział Niall -  my nieświadomi, a tutaj nas wywalają w Hawanie bez wizy, bez niczego. Od razu byśmy trafili do pudła.
 -  Z tobą mogłabym wszędzie. Nawet do pudła…
 -  Interesujące -  odparł Niall.
 -  A na kiedy są te bilety? -  Zapytałam.
 -  Na jutro na 20.00.
 -  Wszystkiego się dowiemy w recepcji -  powiedziałam, bo Niall zaczął się zastanawiać skąd ten rejs, gdzie mamy się stawić. Zastanawialiśmy się, co robić gdy kelner do nas podszedł z butelką szampana.
 -  To od Louisa - rzucił.
 -  Od jakiego Louisa?! -  Zdziwił się Niall  -  Znasz jakiegoś Louisa?! -  Zwrócił się do mnie.
 -  Znam tylko naszego. Innych nie znam.
 -  No i co robimy?
 -  Trzeba będzie mu podziękować za szampana -  rzuciłam -  Otwieraj.
Niall otworzył i nalał do kieliszków, które były na tacy. Szampan był przepyszny.
 -  Tylko nie za dużo dzisiaj, dobrze? -  Rzucił Niall.
Prawie się obraziłam, jednak przypomniałam sobie wczorajsze skutki nadmiaru szampana. W głowie mi znów zaszumiało i zapytałam:
 -  A co wczoraj tak rozrabiałam?  Bo nic nie pamiętam?
Niall kończył już drugi kieliszek, więc nalał sobie następny.
 -  Nie powinienem ci mówić  -  stwierdził.
 -  Dlaczego? -  Podpuszczałam go.
 -  Bo byłaś bardzo ochotna.
 -  JAKA?! -  Zdziwiłam się.
 -  Ochotna -  powtórzył.
-  Co to znaczy?

 -  No co ty dziecko jesteś, czy co?! -  Zdenerwował się.

- Co ty opowiadasz?! -  Oburzyłam się.
 -  Widzisz? Dlatego miałem ci nic nie mówić. Wiedziałem, że mi nie uwierzysz.
Z jego reakcji wynikało, że mówił prawdę. Zrobiło mi się słabo.
 -  Niall, strasznie cię przepraszam. Nic nie pamiętam -  powiedziałam.
 -  To zapomnijmy obydwoje -  powiedział rycersko.
 -  To zapomnijmy.
 -  A o czym?
 -  O niczym -  odpowiedziałam.

Poszliśmy na długi spacer. W pewnym momencie zorientowałam się, ze Niall chybocze się na wszystkie strony, więc zawróciłam i trzymałam go bardzo mocno, żeby się nie przewrócił.  Co oni cholera mają w sobie, że tak lubią alkohol, który im szkodzi? No, ale wczoraj mnie zaszkodził… Odpędziłam złe myśli i odprowadziłam Nialla do domu.  Położyłam go do łóżka. Zdjęłam z niego ubranie. Chyba nie był tak bardzo pijany, bo trochę się opierał, ale szybko zasnął, więc go później rozebrałam   i poszłam na taras.  Przyglądałam się znowu statkom. Wiatr był od morza, więc dochodziły do mnie odgłosy zabawy. Całkiem nieźle się tam bawili, muszę przyznać.  Włączyłam komputer na wszelki wypadek, gdyby ktoś chciał się ze mną porozumieć i siedziałam zapatrzona w horyzont. Poczułam, że ktoś mnie obserwuje. Popatrzyłam na monitor i zrobiło mi się niedobrze. Na ekranie zobaczyłam Harolda....
_____________________________
Hello Hello Hello, sorrki, ale wiadomo, wakacje są, więc nie wypaliło tak, jak chciałam, rozdział miał być wcześniej- fakt. Dodaję dziś, mam nadzieję, że z Wami wszystko gra i liczę na Waszą opinię i komentarz :) Jak już wcześniej pisałam, prowadzę z przyjaciółką na Wattpadzie opowiadanie o 5 Seconds of Summer i cieszyłabym się, jakbyście sobie tam zerknęli ;) Zostawię Wam niżej link. 
Harold tak strasznie upierdliwy, ale wiadomo, nagle się ocknął i próbuję odzyskać to, co należało do Niego...
Niall mnie bawi. Zawsze. Sprawia, że się śmieje C: 
     Kolejny rozdział w przyszłym tygodniu. Jeśli wypali, może nawet będzie to początek tygodnia. Nie wiem, zobaczymy, bądźcie czujni ;) Jeśli chcecie być przeze mnie informowani, zapraszam na tt-----> @Chanelle310797
Daję zawsze backi, tylko pytajcie xx
Jeśli macie wszelkie pytania, to piszcie do mnie w komentarzach, lub na tt :) 
  To chyba na tyle... Ah! Przepraszam Was za wszelkie błędy, ale tyle materiału, że czasem nie zauważę...  Do następnego ludzie xxx

       http://www.wattpad.com/story/18503098-widmo                              

           ~Meg

sobota, 5 lipca 2014

111

-  Dobre jedzonko -  powiedział- Co tobie nałożyć?
 -  Jeszcze nie zdążyłam zjeść tego, co mam na talerzu -  odpowiedziałam.
 -  Nie smakuje ci?
 -  Smakuje, ale jem trochę wolniej, niż ty.
Gdy skończyłam to, co miałam na talerzu, Niall kończył już trzeci talerz…
 -  To bardzo dobre! Będzie ci smakować, na pewno!
 -  Dobrze. Możesz mi nałożyć. ALE NIE ZA DUŻO! -  Powiedziałam, gdy zobaczyłam, ile mi nakłada.
Zdjął z talerzyka ¾ porcji i podał mi.
 -  Niall, pamiętaj że ja jem ¼ tego, co ty.
W odpowiedzi kiwnął głową. Po zjedzeniu tej porcji, miałam już dosyć. Niall chciał mi nakładać następne dania, ale podziękowałam.
 -  To jak ty jesz 1/4!? Ty jesz 1/40! -  Zdenerwował się.
 -  Rzeczywiście to danie było pyszne, ale już mi wychodzi jedzenie uszami.
 -  Pokaż! -  Zaczął się przyglądać.
Walnęłam go, aż o mało nie upuścił talerza, ale trzymał go mocno. Faktycznie skosztował wszystkich potraw, które przywieźli i zapewne wyrobił sobie odpowiednie mniemanie na temat kuchni.
 -  A wiesz, jak to się wszystko nazywa? -  Zapytałam.
 -  Nie wiem… I tu mam dylemat, bo jak jutro będę chciał coś na obiad, to nie będę wiedział co…
 -  To poproś, żeby ci podpisali -  zaproponowałam.
Ucieszył się na tą myśl.
- Co teraz z tym zrobić? -  Zapytał.
 -  Wystaw za drzwi -  rzuciłam podając mu talerz, który postawił na wózku.
 -  Tyle jedzenia zostało… Może zostawimy na później?
 -  Niall… przywiozą świeże.
 -  Ja nie lubię, kiedy tyle jedzenia się marnuje.
 -  To nie zamawiaj tyle.
 -  Ja naprawdę nie wiem, co mi smakowało, a co nie.
 -  A było coś, co ci nie smakowało?
 -  No… nie.
 -  No właśnie. Następnym razem poproś, żeby przynieśli menu. Najchętniej z obrazkami, będziesz wiedział, co jesz.
Niall usiadł na łóżku i prawie, że mi zmiażdżył nogę.
 -  AŁA -  wrzasnęłam.
 -  Przepraszam! -  Zerwał się -  Żyjesz?!
 -  Jeszcze tak.
 -  Zapomniałem, że masz tę nogę... -  Prawie, że płakał -  Nie dodać ci lodu?
 -  Nie, możesz już zabrać. Łóżko jest całe mokre.
 -  To wymienię ci.
 -  Nie, już nie.
 -  Przespałbym się.
 -  No tak. Po jedzonku trzeba zawiązać sadełko -  zaczęłam się śmiać.
Niall spochmurniał.
 -  To prześpij się teraz, a ja pójdę na taras -  rzucił.
Faktycznie spało mi się bardzo dobrze. W pewnym momencie poczułam, że ktoś na mnie patrzy i to mnie obudziło.
 -  Czemu się tak na mnie patrzysz?! -  Zapytałam, gdy siedziałam już na łóżku.
 -  Nie zrywaj się tak!
 -  Nie wiedziałam, że to ty się tak na mnie gapisz.
 -  Nie chciałem cię budzić, ale muszę iść do łazienki.
 -  No to idź do tej toalety i się nie przyglądaj mi się tak badawczo, jak będziesz wracał.
 -  Przepraszam -  mruknął i zamknął się w toalecie.
Przysnęłam znowu. Obudziło mnie pukanie. Chciałam krzyknąć, ale usłyszałam:
 -  Megan! Megan!
 -  Niall, gdzie do cholery jesteś?!
 -  No jak to gdzie?! W toalecie! Drzwi się zatrzasnęły i nie mogę otworzyć! Czy możesz zadzwonić po obsługę? - Łkał pod drzwiami.
Wstałam i dokuśtykałam do drzwi toalety. Szarpnęłam za klamkę, która została mi w garści.
 -  Cholera jasna! -  Burknęłam pod nosem.
- Co mówisz? -  Usłyszałam zza drzwi. Zastanawiałam się, jak podważyć drzwi, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Musiałam zadzwonić po obsługę.
Wybrałam numer recepcji. Znowu…
 -  Dzień dobry. Dzwonię z bungalowu dla nowożeńców. Czy możecie przysłać jakąś złotą rączkę? Bo mój partner zatrzasnął się w łazience i nie może wyjść…
- Ależ oczywiście  -  usłyszałam odpowiedź i za pięć minut ktoś zapukał do drzwi.
 -  Megan! Dowiedz cię, kto to jest!
 -  A może ty pójdziesz otworzyć? -  Zdenerwowałam się.
Poszłam otworzyć. Za drzwiami stał bardzo przystojny mężczyzna. Był bardzo opalony i umięśniony. Wysoki brunet z brązowymi oczami. Wytłumaczyłam, co się stało i pokazałam klamkę.
 -  Czyżby pani chciała się pozbyć swojego towarzysza? -  Powiedział mężczyzna.
 -  Nie, no skądże.
 -  Megan, ja to wszystko słyszę!
 -  Niall, spokojnie. Zaraz pan cię uwolni.
 -  Ile będzie trwało to „zaraz”?
„Zaraz” potrwało jednak trochę, bo pan nie miał odpowiednich narzędzi i musiał pójść z powrotem po nie, a Niall się co raz bardziej niecierpliwił.
 -  No kiedy on to zrobi?! -  Denerwował się.
 -  Poszedł po narzędzia -  rzuciłam- Ale z niego przystojniak! Ręce i majtki opadają!
- Co mówisz?! Jesteś bez majtek?! Co on ci zrobił?! Ja mu do cholery dam!
 -  Nic mu nie dawaj. Ale przystojny, jak nie wiem co. Dawno nie widziałam tak przystojnego faceta.
Niall się zdenerwował nie na żarty.
 -  Zabiję go chyba! Ile czasu mam tu siedzieć?!
 -  Zaraz wyjdziesz.
 -  Tak… zaraz…
W tym momencie przyszedł inny mężczyzna. Był gruby, łysy z lekkim zezem. Chwilę pomanipulował przy drzwiach i Niall był wyzwolony. Wypadł z łazienki i stanął jak wryty. Obejrzał faceta z wszystkich stron. Popatrzył na mnie zdziwiony, a ja grzecznie podziękowałam za uwolnienie go. Pan stwierdził, że trzeba będzie naprawić zamek, ale do tego potrzebny jest ślusarz, który przyjdzie jutro. Podziękowaliśmy i zamknęliśmy za nim drzwi.
 -  To jak my będziemy teraz sikać? -  Zdenerwował się Niall.
 -  Bez podglądania -  odpowiedziałam mu -  myć się też będziemy bez podglądania.
Niall się na wszystko zgadzał.
Obsługa hotelowa latała do nas prawie non stop. Przypuszczałam, że jak wyjedziemy, złożą ręce do Boga. Niall po wyjściu z toalety stwierdził, że chciałby się czegoś napić. Zadzwonił do recepcji i poprosił, żeby przywieźli szampana. Stwierdził, że recepcjonistka była bardzo miła. Za chwilę ktoś zapukał do drzwi. Za drzwiami stał stolik, na którym był szampan, truskawki w czekoladzie oraz  termos z lodami, tort czekoladowy i kosz owoców. Niall był zachwycony.
- Ale miła ta obsługa tutaj -  stwierdził.
Nie minęło półgodziny, gdy poczułam że palą mnie plecy.
 -  Niall, czy możesz obejrzeć moje plecy?
 -  A co się stało?
 -  Jakoś dziwnie mnie pieką, właściwie palą…
 -  Pokaż
Zdjęłam koszulkę.
 -  Jezus Maria! Przecież ty jesteś spalona!
 -  Nie wiem, jak i co, ale kombinuj śmietanę. Tylko to mi pomoże -  powiedziałam.
Leżałam na brzuchu. Noga mnie bolała, bo miałam w nienaturalnej pozycji, a Niall zastanawiał się, co ma zrobić.
 -  Niall! Zadzwoń do recepcji i poproś o śmietanę! -  Powiedziałam twarzą w poduszkę.
- Co?! Nie rozumiem…
Podniosłam głowę i wrzasnęłam:
 -  ZADZWOŃ DO RECEPCJI I POPROŚ O ŚMIETANĘ!!!!!!!
W błyskawicznym tempie śmietana została dostarczona. BITA ŚMIETANA. Niall się ucieszył.
 -  O! Bita śmietana!
 -  JAK TO BITA?!
 -  No bita
 -  Idioto! Miałeś załatwić zwykłą śmietanę!
Złapał za słuchawkę, ale chyba było mu głupio dzwonić, więc wybiegł z bungalowu i gdzieś pobiegł. Plecy co raz bardziej mnie paliły. Czułam, jakbym płonęła. Po piętnastu minutach oczekiwania, byłam już tak wściekła, że stwierdziłam, że chyba pójdę pod prysznic. Wstałam i dokuśtykałam do łazienki. Weszłam pod prysznic, oczywiście rozbierając się wcześniej.  Puściłam sobie zimną wodę. Weszłam      i wyskoczyłam, jak oparzona.
 -  AAAAAAA zimne! -  Wrzasnęłam.
W tym momencie usłyszałam tupot stóp i nie zdążyłam chwycić za ręcznik, jak Niall znalazł się            w łazience.
 -  Niall! WYNOŚ SIĘ STĄD! -  Wrzasnęłam panikując.
Niall patrzył w sufit, ale nie wychodził.
 -  Przyniosłem  śmietanę, taką jak chciałaś…
 -  To mnie posmarujesz w pokoju, teraz wyjdź stąd -  powiedziałam.
Patrząc w sufit, Niall obrócił się na pięcie i wyrżnął głową w futrynę.
 -  AŁA! -  Wrzasnął.
 -  Niall, czy ty masz zamknięte oczy?
 -  Nic nie widziałem! -  Zaczął się pośpiesznie tłumaczyć.
 -  Przyłóż sobie coś zimnego!
 -  Może być śmietana?
 -  POWIEDZIAŁAM COŚ ZIMNEGO!
 -  No nie mam tasaka!
 -  Wiaderko od szampana jest zimne!
 -  A co mam zrobić z tą śmietaną?
 -  Postaw obok! -  Warknęłam.
 -  Czy tu jest stolik? -  Zapytał.
 -  Nie. Stoisz do mnie tyłem. Możesz otworzyć oczy.
Niall poszedł w kierunku pokoju. Delikatnie zawinęłam się w ręcznik, bo plecy jednak wciąż paliły. Przypomniałam sobie, że muszę założyć majtki, więc czym prędzej cofnęłam się do łazienki. Włożyłam majtki i szybko zawinęłam się ponownie w ręcznik. Zaczęłam szukać stanika, ale okazało się, że został na łóżku.  Weszłam do pokoju. To, co zobaczyłam, przyprawiło mnie o atak śmiechu. Niall wyglądał, jak UFO. Faktycznie przykładał wiaderko do głowy, a z wiaderka wystawał szampan.
 -  Z czego się śmiejesz? -  Zapytał.
Nie mogłam wydusić z siebie ani słowa., Znowu parsknęłam śmiechem. W tym momencie zadźwięczał Skype.
 -  Robaczki, co porabiacie?!
 -  NIC -  warknął Niall.
 -  Ooo! Widzę, że Megan roznegliżowana! Co wy wyrabiacie? Co tam się dzieje?
 -  NIC -  warknęłam ja.
 -  No przecież widzę, co się dzieje…
 -  To może pozornie tak wyglądać. Pokazać ci swoje plecy?
Nie myśląc, gdzie jest Niall, odwróciłam się do komputera i zdjęłam ręcznik, aby zaprezentować opaleniznę.
 -  Widzisz?
W tym momencie zobaczyłam minę Nialla. Zerknęłam w dół i dotarło do mnie, co się stało. Louis leżał przy komputerze i wył ze śmiechu. Niall siedział z bardzo dziwną miną, trzymając wiaderko przy głowie, a ja stałam między nimi po środku. Zdecydowałam się, że położę się na brzuchu na łóżku, co czym prędzej zrobiłam.
 -  Niall, zazdroszczę ci widoków -  powiedział Louis.
 -  Zamknij się Louis -  warknęłam między jednym, a drugim oddechem -  i wyłącz się, bo Niall musi mi posmarować plecy.
 - To się chętnie przyjrzę… -  usłyszałam.
Niall zdenerwował się i podbiegł do laptopa.
 -  Ty brut… -  usłyszeliśmy jeszcze.
 -  Niall, ja cię strasznie przepraszam…
 -  Cała przyjemność po mojej stronie -  odpowiedział.
 -  Posmaruj te plecy, błagam.  Straszne głupoty robię, bo mnie tak palą.
 -  Dla mnie możesz robić takie  głupoty -  odpowiedział -  jak mam ci to posmarować?
 -  W kosmetyczce mam płatki kosmetyczne. Idź i przynieś je.
 -  A co tam będę się chrzanić. Nie będę ci grzebać po kosmetyczce.
- Ale możesz mi grzebać.
 -  Już, nie gadaj. Posmaruję cię.
Poczułam zimno na plecach.
 -  Jezus! Maria?! Czy ta śmietana jest mrożona, czy co?! – Zaczęłam wrzeszczeć.
Bardzo delikatnie, muszę przyznać Niall zabrał się do pracy i bardzo systematycznie. Każdy kawałek moich pleców został dokładnie wysmarowany. Śmietana zaczęła spływać na łóżko, więc                        z przerażeniem pomyślałam, że trzeba będzie pójść znowu do recepcji…
 -  Niall, czy możesz mi dać jakiś ręcznik? Bo śmietana zaczyna mi spływać na cycki…
 -  To mogę polizać?
Walnęłam go poduszką i popełniłam przez to błąd…  Musiałam się jeszcze bardziej rozpłaszczyć na łóżku. Niall poszedł do łazienki i przyniósł jakiś ręcznik.
 -  Gdzie mam ci wytrzeć? -  Zapytał.
 -  Daj go tutaj. Połóż tylko -  warknęłam na niego.
Powycierałam śmietanę z niepożądanych miejsc i powiedziałam:
 -  Oddaj mi teraz poduszkę.
 -  Przecież ci nie jest potrzebna -  stwierdził -  masz naturalną.
 -  Nawet dwie -  odwarknęłam mu.
Gdy odzyskałam poduszkę, ułożyłam się na niej i powiedziałam:
 -  Teraz się napiję szampana.
Niall otworzył szampana i nalał do kieliszków.
 -  Napoić cię?
 -  Nie, sama wypiję.
 -  A może ci jakoś pomóc?
 -  Nie dziękuję -  warknęłam.
 -  A może jednak?
 -  NIE. Dawaj do cholery tego szampana. Muszę się od stresować.
 -  Jak chcesz, zrobię ci masaż.
 -  NA RAZIE CHCĘ SZAMPANA.
Podał mi kieliszek i stwierdził:
 -  Za mile rozpoczęty urlop.
 -  Złośliwiec -  powiedziałam.
Poprawiłam się na poduszce i popijałam szampana. Gdy sobie wszystko uświadomiłam,  zachciało mi się śmiać i zaczęłam się dusić ze śmiechu.
 -  Dobrana z nas para -  powiedziałam.
Do Nialla dotarł komizm sytuacji.
 -  Rzeczywiście -  wykrztusił z siebie.
Dopiliśmy szampana i w głowie mi trochę zaszumiało. W pewnym momencie uświadomiłam sobie, że noga chyba przestała mnie boleć, więc stwierdziłam:
 -  Idziemy na spacer.
 -  Jak to? -  Zdziwił się -  z tą śmietaną?!
 -  Nie. Wytrzesz mnie.
 -  Z całą przyjemnością. A jak mam to zrobić?
 -  Weźmiesz trochę papieru toaletowego i wytrzesz mnie.
 -  Fuj…
 -  No, czystego papieru. Tylko delikatnie.
Wiedziałam, że dzisiaj spać nie będę mogła, więc chciałam odwlec czas, kiedy trzeba będzie to zrobić.
 -  Niall, muszę się przebrać.
 -  To się przebieraj -  powiedział i się nawet nie ruszył.
 -  Przy tobie się przebierać nie będę.
 -  No już pokazałaś swoje okazałości…
 -  Bardzo cię za to przepraszam -  powiedziałam.
Wytarł śmietanę, podał ręcznik i wyszedł na taras. Wstałam i poszłam do łazienki. Wzięłam chłodny prysznic, ubrałam się w sukienkę bez pleców, aby nic mnie nie uwierało, podmalowałam się, uczesałam i wyszłam z łazienki. Jeszcze się cofnęłam, bo doszłam do wniosku, że się nie poperfumowałam. Kiedy wyszłam na taras, Niall aż gwizdnął.
 -  Ale wyglądasz. Jak laska.
 -  A co? Nie mogę?
 -  No, super!
 - No to idziemy
 -  A pewnie. Muszę w tutejszych facetach wzbudzić zazdrość -  rzucił zrywając się z leżaka.
 -  A jak tam twój guz? -  Zapytałam.
 -  Jeszcze trochę boli…
 -  To co? Idziemy teraz w lewą stronę?
 -  A musimy gdzieś iść? Nie możemy posiedzieć na plaży? -  Powiedział Niall.
 -  Może masz rację. Możemy posiedzieć na plaży.
Jak sobie zażyczył, tak było. Na plaży były wystawione kosze, więc usiedliśmy w jednym z nich. Ja na wszelki wypadek się nie opierałam.
 -  Niall, czy zostało jeszcze trochę śmietany?
 -  Tylko słodka, a co?
 -  Zastanawiałam się, czy na okłady jeszcze starczy.
 -  Aż tak cię boli?
 -  Nie jest to przyjemne… uwierz mi.
 -  Wierzę. Też się na różowego prosiaczka opalam.
 -  Jakoś nie zauważyłam.
 -  Bo nie miałem czasu się opalać… Jutro już będę cię pilnował, żebyś nie spała za długo na słońcu -  powiedział.
 -  Jutro to ja na słońce nawet nie wyjdę i nie spojrzę -  powiedziałam -  dzisiaj to było czyste wariactwo.
 -  Masz rację… -  przyznał- Ale zaczęliśmy zacieśniać więzy.
Szturchnęłam go w bok.
 -  Ała -  powiedział.
 -  Nie udawaj, że cię bolało -  zaczęłam się śmiać.
 -  Mam cię szturchnąć?
 -  Lepiej nie... -  Odpowiedziałam.
W dali przepływał jakiś statek, a Niall powiedział:
 -  Popłynąłbym w taki trzymiesięczny rejs.
 -  To chyba po zakończeniu kariery… -  powiedziałam. Trochę się naburmuszył.
 -  Nic prywatności, nic! -  Zaczął mruczeć pod nosem.
 -  No o co ci chodzi?! Sam przecież chciałeś -  sprowadziłam go na ziemię.
 -  No, chciałem -  przyznał.
 -  To teraz nie narzekaj. Ellie staje na głowie, żebyście mieli koncerty, ja przesiaduję na tej cholernej stronie i odpowiadam na kretyńskie pytania, Dan kombinuje nad waszym wizerunkiem i jeszcze wam źle?!
 -  Nie, no skąd! Ja tego nie powiedziałem! -  Zaczął się jąkać.
Dotarło do mnie, że go zdenerwowałam. Zaczęłam się zastanawiać, jak go rozluźnić. Na szczęście do kosza przyszedł kelner i zapytał czy czegoś nam nie potrzeba.
 -  Czego się napijesz? -  Zapytał Niall.
 -  Śmietany -  zażartowałam.
 -  Macie śmietanę? -  Usłyszałam pytanie.
 Huknęłam go w bok, aż podskoczył. Kelner ze zdziwieniem na niego popatrzył
- Coś mnie ugryzło -  palnął.
 -  Napiję się szampana.
 -  Znowu? -  Zdziwił się Niall.
 -  No co ja zrobię, że lubię szampana -  zaczęłam zgrywać słodką idiotkę.
Niall popatrzył na mnie uważnie i chyba załapał, o co mi chodzi.
 -  To poprosimy o szampana.
Gdy kelner przyszedł z szampanem, zapytał czy podać coś do jedzenia.
 -  Nie dziękujemy -  powiedziałam czym prędzej.
Kelner oddalił się szybko i zostaliśmy sami z szampanem.
 -  To za co wypijemy? -  Zapytałam.
 -  Za widoki -  powiedział Nialler.
Nie chciałam komentować „widoków”, więc wypiliśmy. Po pewnym czasie Niall zaczął chichotać
 -  Z czego się śmiejesz?
 -  Z „widoków” -  dopiero teraz do mnie dotarło, za jakie to on „widoki” pił.
 -  Prosię -  powiedziałam poważniejąc.
Niall dostał ataku śmiechu.
 -  Przestań, bo posikam się ze śmiechu -  powiedział.
 -  Będę miała z czego się śmiać -  powiedziałam -  Na razie jest jeden zero.

Po wypiciu trzeciego kieliszka szampana, było mi wszystko jedno, za co pił Niall.
_________________________________

No hej Wam, strasznie Was przepraszam, że nie dodałam wczoraj, ale po prostu nie miałam, jak więc z jednodniowym opóźnieniem wrzucam dzisiaj :) 
Jak Wam się podobał? 
Jak tam początek wakacji? Gdzie jedziecie, bądź gdzie jesteście? Pochwalcie się :D xx
                                                                                                        ~Meg