czwartek, 31 lipca 2014

115

Niall siedział obok i intensywnie myślał nad swoją listą.
- Co? Skończyłaś już?- Zapytał.
- Tak- powiedziałam.
- Mam problem. Nie wiem, co mam kupić twojej mamie.
- To już dla wszystkich wymyśliłeś prezenty?
- Tak.
- Pokaż!- Powiedziałam.
- Nie pokażę ci, bo ty mi swojej nie pokazałaś.
- Pokaż! - Chciałam mu wyrwać kartkę, ale był szybszy. Przełożył ją do drugiej ręki.
- No pokaż - poprosiłam grzecznie.
- Mmm. Nie - mruknął, cały czas trzymając kartkę w górze.
- Kiedyś ta rączka ci się zmęczy - powiedziałam.
- Prędzej zjem tą kartkę niż ci ją dam - powiedział. Połaskotałam go w bok, jednak nic to nie pomogło.
- Dobranoc - powiedziałam i odwróciłam się do niego plecami, udając obrażoną.
- Co idziesz już spać? – Usłyszałam zawiedziony głos Nialla
- Dobranoc - odpowiedziałam
- No nie bądź taka… nie obrażaj się - usłyszałam zza pleców.
- Nie chcesz mi pokazać, to idę spać.
- Nie będzie niespodzianki - próbował się wytłumaczyć.
Niall odwrócił mnie do siebie i popatrzył mi w oczy.
- Zaczynasz się zachowywać jak Darcy. Czy mam cię tak samo traktować? – Zapytał
Roześmiałam się i go pocałowałam.
Na następny dzień rano, temat był kontynuowany. Niall powiedział Louisowi i Liamowi, którzy wpadli prawie w taką samą panikę, jak Zayn. Szepnęłam Ellie i Danielle, że wkręcamy chłopaków, na co się bardzo szybko zgodziły. Powiedziałam o pomyśle z galeriami. Dziewczyny stwierdziły, że to dobry pomysł. Ellie sobie zarezerwowała Złote Tarasy. Danielle powiedziała, że pojedzie do Promenady. Dla nas została Arkadia. Po śniadaniu wszyscy się rozjechaliśmy, zostawiając mamę z dziećmi. Michał pojechał do pracy, a my na zakupy. Była piękna pogoda, więc mama zdecydowała, że pojedzie z dzieciakami do Łazienek. Trochę jej współczułam, że musi się zajmować piątką dzieci, ale była to siła wyższa… Wyrzuciliśmy Ellie i Louisa pod Złotymi Tarasami, a sami pojechaliśmy do Arkadii. Wjechaliśmy na parking na poziomie -2, bo tylko tam były wolne miejsca i wjechaliśmy schodami na górę.
- To gdzie idziemy?- Zapytał Niall.
- Przed siebie, albo chodź na górę. Zaczniemy przeszukiwać sklepy od góry.
Wjechaliśmy na samą górę i zaczęliśmy przechadzkę po sklepach. Niall bardzo ucieszył się, że jest sklep z ich rzeczami i koniecznie chciał tam wejść.
- Czyś ty na głowę upadł?! Chcesz, żeby cię dorwały directionerki?!
- No przecież chyba są w szkole…
- Zawsze się znajdą jakieś wagarowiczki.
Niall się uparł, więc weszliśmy do środka. W sklepie było o dziwo pusto, więc ekspedientki zainteresowały się od razu nami. Widziałam, że nad czymś intensywnie myślą. W pewnym momencie jedna chyba załapała i zaczęła się uśmiechać od ucha do ucha nie dowierzając. Podeszła do nas i łamaną angielszczyzną zapytała:
- W czym pomóc?
Chciałam ją zbić z tropu, więc powiedziałam:
- Dziękuje, tylko się przyglądamy.
Uśmiech z jej twarzy zniknął i w tym momencie Niall się do mnie odezwał:
- Nie wiedziałem, że tutaj mają wszystko. Popatrz! Brakuje tylko koszulek i ubrań o i pościeli nie mają - stwierdził.
Ekspedientka podskoczyła do niego:
- Czy mogę dostać autograf!? - Niemal, że zaczęła wrzeszczeć.
Niall podpisał się na jednym z pudełek, które dziewczyna złapała i powiedział:
- Proszę.
Ona łamaną angielszczyzną zapytała:
- Od kiedy jesteście w Polsce i gdzie i kiedy będzie koncert?
- Przyjechaliśmy na święta, nie będzie koncertu.
- Jak to?! - Prawie załkała - Wszyscy jesteście?
- Nie, nie wszyscy - mruknął Niall.
Niestety ekspedientka swoimi pytaniami, wygoniła nas ze sklepu.
- Boże, co za upierdliwa dziewczyna – powiedziałam - mówiłam, żeby tam nie wchodzić.
- Będę cię słuchał – rzucił - nie sądziłem, że nas tu pamiętają.
- Uwierz mi, przecież one są wszędzie.
Ekspedientka wybiegła za nami ze sklepu i po pewnym czasie z głośników poleciała piosenka 1D.
- Jezus! Maria?! Co tu się dzieje?!
- Daje „sygnał dymny” - zaczęłam się śmiać - za chwilę będziemy musieli zmienić centrum… Lepiej się nie odzywaj.
Weszliśmy do pierwszego napotkanego sklepu. Okazało się, że to sklep z ubraniami. Niall doszedł do wniosku, że powinien sobie coś kupić, żeby go nie rozpoznawano. Od samego rana mówiłam mu o tym, ale oczywiście nie chciał tego słyszeć. Widocznie musiał sprawdzić to na swoje skórze. Teraz się przekonał i czym prędzej popędził do przebieralni. Usiadłam sobie pod nią i czekałam, aż wyjdzie. Kiedy wyszedł, był cały odmieniony. Nawet przylizał sobie włosy. Gdybym nie siedziała pod przebieralnią, nie poznałabym go… Prawie, że się odkochałam, tak wyglądał, no ale w końcu o to chodziło, żeby nie był rozpoznawalny. Poszliśmy dalej. Wstępowaliśmy do każdego sklepu i z każdego wynosiliśmy jakieś torby. Doliczyłam się już odpowiedniej ilości prezentów i stwierdziłam:
- Chyba mamy odpowiednią ilość prezentów.
- Ja nie mam! - Powiedział przerażony - Jeszcze tyle muszę kupić!
- Niall, ja żartowałam. Mamy dla wszystkich prezenty.
Niall nie załapał  o co chodzi.
- Niall, wkręciłam cię.
- Jak to?!- Stanął z wrażenia - to muszę zadzwonić do Zayna!
- Nie martw się. Dziewczyny wszystko wiedzą.
- Tak się dałem wkręcić! - Powiedział. Nie mógł sobie darować, że go wkręciłam
- Poczekaj. Zemszczę się na tobie i to z całą premedytacją.
- Już nie mogę się doczekać - odpowiedziałam.
- Pamiętaj. Dziś wieczorem się zemszczę - mruknął mi do ucha. Zaczęłam się śmiać.
- Interesujące – odmruknęłam - zobaczymy…
Nogi mi wlazły w ramiona. Wydawało mi się, że obeszliśmy chyba wszystkie sklepy, ale Niall stwierdził:
- Mam jeszcze parę zakupów do zrobienia.
- Nie wygłupiaj się.
- Nie.
- Ale mnie tak strasznie bolą nogi i głodna jestem! Nie pójdę już ani kroku dalej - zaczęłam jęczeć.
- Dobrze - powiedział - tu jest kawiarnia.
Posadził mnie przy stoliku i zastawił z „tobołkami”.
- Siedź i pilnuj - powiedział.
Wszedł do kawiarni i za chwilę wrócił.
- Słuchaj, zamówiłem ci coś. Zaraz przyniosą. To jedz, a ja muszę coś jeszcze załatwić - ulotnił się.
Po dość krótkim czasie przyszła kelnerka z pełną tacą jedzenia. Zastawiła cały stolik jedzeniem              i stwierdziła:
- Proszę jeść, bo nie mam gdzie stawiać. Jak zje pani to, co tutaj jest, to przyniosę następne dania.
Zrobiło mi się słabo.
- Przepraszam, co jest jeszcze zamówione?
Kelnerka popatrzyła na mnie ze współczuciem.
- Wszystko.
- Jak to wszystko?! - O mało nie wrzasnęłam.
- No ten pan zapłacił za to, co mamy w karcie. Skądś go znam, ale nie wiem skąd…- powiedziała.
O mało mi się nie wyrwało niecenzuralne słowo. Panienka poszła, bo klienci czekali, a ja zastanawiałam się, na co mam ochotę. Na stoliku stały kanapki. Wróć… cała masa kanapek… Na pół wojska kanapek…. On chyba oszalał! Miałam ochotę na kawę, ale podana była herbata. Dobrze. Umoczę usta w herbacie i zamówię kawę. Herbata była jednak znakomita, więc zdecydowałam, że zjem jedną kanapkę i popiję ją herbatą. Zjadłam drugą kanapkę, a Nialla wciąż nie było. Ludzie przechodzący obok, dziwnie mi się przyglądali… W pewnym momencie jakieś dziecko stanęło przede mną i popatrzyło na stolik.
- Chcesz kanapkę? - Zapytałam, ale dzieciak uciekł.
Następnego przechodnia, który mi się przyglądał, poczęstowałam. Powiedział:
- Nie, dziękuję.
- Ale proszę. Przyjaciel mnie załatwił w ten sposób… - powiedziałam pokazując to co było na stoliku.
Parę osób skusiło się na kanapki i wreszcie tace były puste. Niestety kelnerka zdążyła zastawić mi stolik nowymi daniami. Nie pamiętam, jakie to były dania, rozdałam je również. Za trzecim razem przyniosła słodkie. Pomyślałam, że zjem sobie jedno ciasteczko. Zorientowałam się, że niektórzy ludzie kręcą się po raz kolejny. Częstowałam na oślep byleby się tego pozbyć. Zabiję Nialla! Rozdałam już prawie wszystkie ciasta, gdy zobaczyłam, że idzie Niall. Był zapatrzony jeszcze w wystawę, więc nie widział, co się dzieje przy moim stoliku.
- Teraz dziękuję wszystkim za współpracę - powiedziałam.
Miałam jeszcze nałożony kawałek ciasta. Na stole zostały mizerne okruchy. Niall dotarł wreszcie do stolika. Popatrzył na to, co jest na stoliku i się bardzo zdziwił:
- Ale byłaś głodna!
Niall kiwnął na kelnerkę, która po chwili się zjawiła.
- Proszę podać następne dania- rzucił Niall.
- Ale myśmy już wszystko podali.
Niall wybałuszył na mnie oczy.
- Ty to wszystko zjadłaś?!
- Dobre było - powiedziałam.
Niall wszedł z powrotem do kawiarni i coś tam perorował. Kelnerka kiwała głową i się miło uśmiechała. Widocznie nie zrozumiała, co on mówił. Za chwilę przyszła z kolejną tacą jedzenia.
- Zjesz jeszcze? - Zapytał.
- Nie, dziękuję. Już jestem najedzona - odparłam.
Niall zabrał się metodycznie do jedzenia. Kelnerka widziała, jak rozdawałam jedzenie, więc była z lekka zdziwiona, gdy zobaczyła jakie ilości pochłania Nialler.
Po zjedzeniu półmiska kanapek, spytałam:
- Może ci zamówić jeszcze półmisek kanapek?
- Nie dziękuję, już jestem najedzony - odparł.
- To teraz słodkie.
- Chyba nie zmieszczę…
- Jak to ty nie zmieścisz? - Udałam, że się oburzam - Ja jeszcze zjadłam kawałek ciasta, tort i lody - zaczęłam wymieniać, co przyniosła kelnerka.
- Prawdę powiedziawszy myślałem, że to będzie dla nas dwojga - przyznał.
- Nie myślałam, że przewidziałeś to dla naszej dwójki - zakpiłam.
- To, co? Jedziemy do domu? - Zapytał Niall.
- Wiesz, wspaniałe są tu babeczki. Musisz ich spróbować! - Kpiłam sobie dalej.
Niall się zdecydował na jedną babeczkę. Kiwnęłam na kelnerkę.
- Pani przyniesie wszystkie - powiedziałam.
Niall z lekkim przerażeniem popatrzył na mnie. Przy drugiej babeczce już miał dosyć.
- Może się jednak zdecydujesz na następną?  – Powiedziałam słodko.
- Nie, dziękuję - rzucił.
Niall poszedł, uregulował rachunek i wyszedł z następną paczką. Pojechaliśmy windą na dół na parking. Podeszliśmy do miejsca, gdzie stał nasz samochód, ale tam go nie było.
- Co jest grane?! - Rzucił Niall - Gdzie jest nasz samochód?!
Popatrzyłam na słup, gdzie było napisane -1.
- Chodź sieroto Boża - powiedziałam.
Niall chciał już wzywać policję.
- Nie wzywaj policji idziemy!
- Gdzie ty chcesz iść?!
- Idziemy - powiedziałam. Niall był strasznie zdenerwowany.
Weszłam na pochylnię, która zjeżdżała w dół i zjechaliśmy piętro niżej. Oczywiście na tym miejscu, co piętro wyżej, stał nasz samochód. Niall się bardzo ucieszył.
- O, nikt nie ukradł!
- No widzisz?
- Co ja bym bez ciebie zrobił?
- Pewnie duże zamieszanie w Arkadii - skomentowałam.
Zapakowaliśmy wszystkie paczki. Wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy. Trafiliśmy w straszny korek i gdy byliśmy na wysokości Dworca Centralnego, zadzwonił Louis.
- Gdzie jesteście robaczki!?
- W korku - jęknął Niall.
- A czemu tak jęczysz? Pewnie jesteś głodny.
- Nie, właśnie przejedzony…
- TY PRZEJEDZONY?!  - Wrzasnął Louis - Mały Joe nie chce nic nam dać do jedzenia. Czeka na was.
- Ja się bardzo cieszę. Chętnie wrzucę coś na ruszt! - Rzuciłam.
Niall popatrzył na mnie zszokowany.
- Trochę zgłodniałam - rzuciłam.
- To, o której będziecie?
- Jesteśmy przy Centralnym.
- To poczekamy na was! Zjemy tylko przekąski i poczekamy na was – powiedział Lou.
Niall się nic nie odzywał.
- I co? Kupiłeś to, co miałeś kupić?
- Tak. Wszystko kupiłem - był bardzo zadowolony z siebie - świetnie zapatrzona ta Arkadia.

Po czterdziestu pięciu minutach dotarliśmy do domu.
__________________________
 DZIEŃ DOBRY <3
Ja jubilatka <lol, jak to dziwnie brzmi> wrzucam tak w ramach moich urodzin, hahhaa rozdział 115 :) Jestem z niego zadowolona :) po raz kolejny pełno w nim humoru :D Niall się w końcu porządnie najadł, ahahahaha :D
  Wszystkie #5SOSFAM pewnie teraz zgonują z powodu teledysku do Amnesi *w* jeju cudowny hahahha. Swoją drogą zapraszam na 4 rozdział " Widma" na Wattpadzie :) xox  Link poniżej xx
                                                                                                        ~Meg

http://www.wattpad.com/story/18503098-widmo

3 komentarze:

  1. Super rozdział ^^ przejedzony Niall xDD

    OdpowiedzUsuń
  2. Ekstra rozdział! ♥ hahaha Niall się przejadł o.o niemożliwe staje się możliwe ;)
    Coś za kolorowo tu. Mam przeczucie że coś się wydarzy
    Czekam na nn ;*

    OdpowiedzUsuń